Magia lecznicza - trening Louisy (poziom podstawowy)

Go down

Magia lecznicza - trening Louisy (poziom podstawowy) Empty Magia lecznicza - trening Louisy (poziom podstawowy)

Pisanie by Gość Wto Sty 15, 2013 5:36 pm

Opis magii:

Jest to magia lecznicza, którą może wykorzystać na sobie, bądź innych osobach, aby zatamować średnio-obfite krwawienia, uśmierzyć ból spowodowany postrzałami, cięciami bronią białą bądź też jakiegoś upadku, lub zderzeń z ciałami martwymi. Ponad to, jest w stanie wyleczyć całkowicie płytkie rany kute, cięte lub draśnięcia postrzałowe. Wykorzystując swoją magię, może także znacznie przyspieszyć regenerację tkanek skóry, tudzież mięśni, dzięki czemu rana zamiast kilkunastu dni, goi się w przeciągu kilku dni.
Ograniczenia: Moc ta, na poziomie podstawowym, wymaga jeszcze dokształceń, a więc dziewczyna wciąż się tym męczy. Może zatem używać ją trzy-cztery razy dziennie (w zależności od rodzaju rany. Im lżejsze rany czy krwawienia, tym mniej się męczy.)

Louisa zabierała się do tego już wiele razy. Nawet w bibliotece, w posiadłości swojej matki, znalazła kilka ciekawych książek o podstawach magii. Czytała je z zainteresowanie, choć niewiele potrafiła z tego zrozumieć. A musiała ją najpierw zgłębić w teorii, by w ogóle myśleć o jakichś większych próbach wytworzenia czegokolwiek. Wzięła więc jedną książkę z biblioteczki i udała się w spokojne miejsce, aby rozkoszować się lekturą i wreszcie zrozumieć jej przekaz. Nim w ogóle zrozumiała, czym jest magia i jak ją wywołać, minęło dobrych, kilka godzin. Czytała uważnie każde zdanie, które uważała za ważne i pomocne. A kiedy myślała, że zrozumiała już, jak wytworzyć, zgromadzić energię w swoim ciele, zamknęła książkę, skupiając się na swoim ciele. Nie miała pojęcia czy uda jej się osiągnąć cokolwiek samodzielnie. Całą swoją wiedzę czerpała przecież jedynie z książek. Nie rozmawiała o magii z nikim, mimo to, nie przeszkadzało jej to w zrozumieniu. Szybko przyswajała sobie wiedzę.
A zatem wyciągnęła przed siebie dłoń. W sumie trochę dziwnie się z tym wszystkim czuła. Gdyby ktoś teraz wszedł do pokoju, na pewno by ją wyśmiał, biorąc pod uwagę minę, skupienie dziewczyny i całą pozycję, jaką przyjęła. Normalnie, jakby bawiła się laleczką voodoo, a nie usiłowała wytworzyć coś na kształt magii. Odrzuciła jednak od siebie te myśli i spróbowała przywołać jakąś cząstkę energii z ciała na dłoń, formując ją w jakiś kształt. Nie miała pojęcia jak to powinno wyglądać, po prostu robiła to na czuja. Wiedziała, że w jeden dzień nie da rady opanować wszystkiego, ale przecież od czegoś trzeba zacząć. Wreszcie, po kilkunastu minutach, poczuła przyjemne ciepełko, rozchodzące się na dłoni. Coś takiego, jakby trzymała ciepłą, niebieską, małą kulkę ognia albo miniaturowe słońce. Jednak szybko zniknęło. Po raz drugi spróbowała wytworzyć tę samą, niebieską kulkę i ponownie poczuła przyjemne ciepło na dłoni, jednak tym razem rozeszło się na całą dłoń. Kulka magii znów zniknęła, tym razem utrzymując się o kilka sekund dłużej. Udało jej się wytworzyć jeszcze kilka razy energię, sformować ją, nadać kształt, jednak kolor wciąż pozostał ten sam. Delikatny błękitny, z domieszkami jaśniejszego granatu. Właśnie nauczyła się wytwarzać magię, teraz wystarczyło ją jedynie zacząć kontrolować i przywoływać za każdym razem, kiedy będzie jej potrzebować. Jednak była już zmęczona, więc nie dała rady jednego dnia opanować tego wszystkiego. Kontrola wytwarzania energii na dłoni zajęła Louisie kilka dni. Nie było to łatwe, a im dłużej to robiła, tym krócej forma energii utrzymywała się na dłoni. Z czasem zaczęła ją rozprzestrzeniać na całe ciało, będąc ciekawa, jaki zasięg ma. Udało jej się pokryć całą rękę, od koniuszków palców, aż do ramienia. Dalej nie dawała rady, kosztowało ją to już za dużo wysiłku. W taki sposób nauczyła się dopiero kontrolować energię, przywołując ją wedle własnej zachcianki. Zajęło to dziewczynie około dwóch-trzech tygodni. Może niektórym wyda się to strasznie długim czasem, jednak nie siedziała nad tym od rana do rana. Musiała przecież jeszcze spać, odpoczywać, jeść, pracować, uczyć się. Nie mogła jedynie czasu poświęcać na naukę magii, było to przecież realnie niemożliwe.
Kiedy wydało jej się, że umie już przywoływać energię magii, zaczęła ją kształtować tak, aby wypływała z ciała Louisy do ciała drugiego. To także nie należało do zbyt prostego zadania, a wymagało bardzo dużego skupienia, wysiłku i strasznie ją męczyło. Jak wiadomo energia nie bierze się znikąd, nie można jej dostrzec, więc należy ją wytworzyć kosztem własnego zmęczenia, a nadanie koloru i formy to już w ogóle bajka. Przez długie godziny, dni, a nawet tygodnie, usiłowała przekazać swoją energię do drugiego ciała. Do tego wykorzystała swojego nieszczęsnego kota, który posłużył za królika doświadczalnego. Na szczęście nie odczuł żadnych skutków ubocznych. Widziała jak niebieska, ciepła kulka, którą nauczyła się już wytwarzać i kontrolować, wypływa z jej dłoni i przenika przez futerko, do ciała zwierzaka, zanikając. W taki sposób ćwiczyła przekazywanie swojej energii do drugiego, żywego ciała. To także pochłonęło sporo czasu Louisy, sił i przede wszystkim cierpliwości. Do wszystkiego musiała podchodzić samodzielnie, uczyć się samej. Nie wszystko szło przecież przyjemnie. Zauważyła, że im dalej zagłębia się w kunszt magii, tym mniej się męczy. Jakby jej ciało zdążyło już przywyknąć do takiego wysiłku.
Kolejnym krokiem było samo opanowanie sztuki leczenia. I tutaj także zaczęły się schody, bowiem nie miała na kim ćwiczyć. A więc, jedyne co pozostawało dziewczynie do ćwiczeń, była ona sama! Zaczęła od malutki ranek, zwykłego, płytkiego nacięcia naskórka ostrym nożykiem. Kiedy przyłożyła ostrze do skóry, zadrżała jej dłoń, więc rana okazała się trochę głębsza, niż z początku zamierzała ją wykonać. Nie syknęła, nie będzie się przecież mazać jak małe dziecko, doświadczyła już znacznie gorszych ran niż taka mała. I cóż dalej zrobiła? Wytworzyła ową niebieską, małą, cieplutką kuleczkę, rozmiarem pasującą do ranki na skórze. Sformowała w ją w kształt czegoś na kształt plastra i wysłała tę energię w głąb swojego ciała. Poczuła jak energia wtapia się w skórę, sama zaś skupiła się na tym, aby wiązką niebieskiej energii uleczyć ranę. Zatamowała nieduży krwotok i sprawiła, że po kilku sekundach ranka zniknęła. Potem przećwiczyła to samo kilka razy, póki nie poczuła większego zmęczenia z powodu używania magii. Poniekąd cieszyła się, że uczyniła już takie postępy i to ucząc się samodzielnie, przy pomocy książek. Pewnie gdyby nie one, nie dałaby rady. Musiałaby poprosić kogoś o pomoc.
Z każdym dniem, zadawała sobie głębsze rany cięte, tamując najpierw upływ krwi, a następnie znacznie przyspieszając regenerację tkanek do takiego stopnia, że w przeciągu kilkunastu sekund rany się zagajały.
Jednak nie zawsze szło tak kolorowo, jak sama by chciała. Jej podstawowa magia miała swoje ograniczenia. Raz, kiedy zadała sobie za głęboką ranę, nie była w stanie jej uleczyć. Zmęczenie wówczas także dało o sobie znać, więc dała jedynie radę zatamować krew i uśmierzyć sobie ból. Aby wyleczyć tę ranę do końca, musiała korzystać z magii kilkakrotnie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Magia lecznicza - trening Louisy (poziom podstawowy) Empty Re: Magia lecznicza - trening Louisy (poziom podstawowy)

Pisanie by Nadira Shiroyama Czw Mar 21, 2013 5:25 pm

Trening na podstawowy poziom magii - zaakceptowany.
Nadira Shiroyama

Nadira Shiroyama

Krew : Szlachetna
Zawód : Właścicielka Teatru Pandora
Moce : Władza nad Lodem, Telekineza, Eksplozje, Zatrzymanie czasu.


https://vampireknight.forumpl.net/t165-nadira-shiroyama#187 https://vampireknight.forumpl.net/t168-nadira-shiroyama#190

Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach