Kawalerka Constantine'a

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Kawalerka Constantine'a - Page 2 Empty Re: Kawalerka Constantine'a

Pisanie by Gość Nie Paź 20, 2013 2:08 pm

To było jego życie i mógł je przeżyć jak tylko miał na to ochotę i oczywiście z kim chciał. Musiała zagryźć wargi i to przełknąć. Cel jej wizyty uciekł z pola widzenia, bowiem oboje inaczej się zachowali niż to sobie panna Ume wyobrażała. Więc szybko trzeba było zmienić swoje nastawienie i plany. Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy, żałowała, że się więcej nie dowiedziała o jego obecnym życiu. Jednak wówczas pewnie nigdy już by nie zapukała do jego drzwi zostawiając go w spokoju i myśląc sobie, że Cons jest zajebiście szczęśliwy z rudą kulą u nogi.
Była dobra w odpychaniu komplementów, zwłaszcza kiedy była zeźlona i pluła jadem. Właśnie tak jak teraz. Aż dziwne, że jak kiedyś razem byli to się nie pozabijali. No, ale może teraz to nadrobią?
-Mogę się założyć, że było ich sporo mniej niż Twoich panienek.
Wysyczała w jego kierunku, alkohol wcale nie pomagał jej się uspokoić. Miała ochotę za to wielką ochotę go rozszarpać. Wyprostowała się jednak dumnie zamiast tego. Za wszelką cenę chciała pokazać, że to po niej spływa – była to jednak dobra bajeczka.
-Nie wiem, nie znam się. Jakbyś nie zdążył zauważyć dziewczyny mnie nie jakoś nie specjalnie kręcą. Więc nie wiem co w nich widzisz.
Zmarszczyła brwi, spoglądając w stronę wyjścia do kuchni gdzie najprawdopodobniej znajdowała się jego służka. Już jej nie lubiła, nawet jeżeli była niewinna.
-Pewnie, lepsze to niż ta bezsensowna dyskusja z Tobą. Sądziłam, że...
No i nasza dumna Giselle zacięła się. Coś ją blokowało i nie umiała powiedzieć, że miała nadzieję, że ma jeszcze szansę u niego. Spojrzała na niego kiedy podnosił się z kanapy, kiedy jego dłoń uderzyła o stolik, jej drobne ciało z przestrachem aż podskoczyło. Nie spodziewała się, że aż tak zareaguje na jej słowa. Zamknęła się, od razu nie kończąc nawet swojej wypowiedzi. Wyrzucił jej w końcu prawdę, nie upierał się, że jest dobrze i, że starczą mu ludzkie dziewczynki. Nachylił się nad nią, a ona przełknęła ślinę, nie mając pojęcia do czego jest zdolny i co ma w głowie. Wystraszyła się jego, a już po chwili uniósł ją w górę tak aby wpatrywała się w mu prosto w oczy. Nie był dużo wyższy, nie miała problemu z patrzeniem. Jej twarz nie wyrażała zbyt wielu emocji, jednak oczy, tak one mówiły za nią wszystko. Malowała się w nich niepewność, przestrach, ale i iskierka pożądania. Zaplątał się tam taki promyczek, w końcu nie jej wina, że tak mocno na nią działał. Odsunęła się od niego chwilę po tym jak ją puścił. Mimo iż on zasiadł na kanapie ona cały czas stała, wmurowana w podłogę, zaniemówiła. Nie wiedziała co ma zrobić, musiała pomyśleć na spokojnie, jednak aż tyle czasu nie miała. Podniosła z ziemi szklanki z których wylało się się nieco miedzianego płynu, wzięła w dłoń również butelkę. Postawiła ją na stoliku, z hukiem tuż przed jego osobą. Miała ochotę coś powiedzieć zamiast tego prychnęła i wyminęła kanapę na której siedział. Swoje kroki skierowała do kuchni, nie zwracała uwagi na ludzką istotę, która się w niej znajdowała. Wyszukała w szafce szklanki, nalała do jednej z nich nieco wody i połykając kilka tabletek krwi naraz popiła dużą ilością wody. Oparła się na chwilę o blat, powstrzymywała się przed pewnymi głupotkami jakie mogła zrobić... Głęboki wdech i wydech. Wróciła do salonu, powoli przemykała się jak cień, jak kot. Coś... kazało jej z nim zostać. Jakby się odwróciła i wyszła byłby to smutny koniec, a nie mogła przecież na to pozwolić. Nie takiego zakończenia chciała. Mógł poczuć jak miejsce obok niego na kanapie ugina się pod jej drobnym ciężarem. Dłonią ujęła jego policzek i przysunęła swoją twarz do jego.
-Chrzanić to.
Uśmiechnęła się lekko po czym przymknęła oczy i zaczepnie skubnęła jego wargę. Nie wiedziała jak zareaguje, ale bez względu na to, warto było posmakować go raz jeszcze.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kawalerka Constantine'a - Page 2 Empty Re: Kawalerka Constantine'a

Pisanie by Gość Nie Paź 20, 2013 5:56 pm

Faktycznie, to było jego życie, ale był w nim mały haczyk o którym dziewczyna nie miała zielonego pojęcia, dopiero całkiem niedawno zrobił się z niego taki leniwy piesek, który tylko siedzi na wygodnym fotelu zżerając wszystko ze stołu. Gdyby poczekał jakiś miesiąc, to zastałaby go takiego jakiego go zostawiła, wtedy można by było uniknąć tego wszystkiego. Jednak problemu uniknąć się nie udało, to trzeba było z nim walczyć, jak mówiłem nie był skory słuchać co ma do powiedzenia, nie bardzo zareagował na kolejne kąsliwe uwagi z jej pieknych ust, jednak taka już była i trzeba było ją taka kochać. Constantine jednak ku jej zdziwieniu trochę się zmienił, nie pozwolił sobie wyrzucać za wiele, a zareagował jak bardzo zły mężczyzna, kiedy mu coś nie pasuje, sam nie był dumny ze swojego zachowania, gdyż są na tym świecie osoby, których obiecał sobie nigdy nie tykać, a ona do nich należała. Czy był tak naprawdę szczęśliwy? Nie sądzę, co można łatwo wyłapać ze jego obecnego stanu, oraz zachowania. Zanim jednak nastała ta dramtyczna chwila, słuchal jej tlumaczenia, jej kolejnych uwag. Mniej? Może i było mniej, może i nie, żadne z nich nie chciało wyjść na przegraną pozycję, stąd wzięły się te wszystkie akcje. Jej głos był taki niemiły, jakby mogła to pewnie pluła by jadem do tego syczenia. Niechętnie obserwował jak zareagowała na to, ale co się jej dziwić, jeszcze to prychnięcie eh, ale co jak co, patrzył jej dokładnie w oczy, nie były takie pewne siebie, jak reszta jej ciała, twarz zachowała kamienną, ale w tych ślicznych ślepiach gotowała się jakaś niepewnosć. Nie minęło zbyt wiele czasu, kiedy postanowiła opuścić to miejsce, jednak jaka dobra, posprzątała to co zepsuł facet i skierowała się do kuchni. Miał zamiar wstać gdy przypomniał sobie, kto się tam znajduje, jeszcze mu skrzywdzi zwierzaka, przecież Giselle to cudowna, ale zazdrosna bestia. Dziewczyna przez długi czas nie wracała, jednak o dziwo nie było słychac żadnego rzucania nożami, meblami ani nic takiego, więc stwierdził że jest jak na razie spokojna, nie ma co się przejmować. Musiała chyba również nad sobą pracować, kiedyś bez zawahania nie dość że jemu by się oberwało, nie wspominając o ludzkiej kobiecie. Odwrócił w jej stronę głowę kiedy tylko weszła ponownie do pokoju, nie wiedział co ma jej powiedzieć, postanowił jednak milczeć, co jak miało się okazać było całkiem na jego korzyść. Poczuł jak kanapa ugina się delikatnie pod jej kruchym ciałkiem, a potem spoglądnął na nią pytająco jak tylko usłyszał co ma do powiedzenia. Nie minęła chwila kiedy jego policzek został ujęty przez jej zimną dłoń, a chwilkę później jego wargi zostały zaczepnie skubniętę przez jej białe ząbki. Szczerze? Nie wiedział jak ma się zachować, co jak co ale takiego obrotu spraw to się w ogóle nie spodziewał, przymknął na chwilę oczy a jego twarz nabrała tego lekkiego uśmiechu. Zdradzę wam tylko szczegół, że ona nie była jedyną osobą która była bardzo ciekawa, która chciała raz jeszcze tego doświadczyć. Złapał ją za nadgarstki, przygniatając ją lekko swoim ciałem na tej kanapie oraz z niewyraźnym, ale bardzo znaczącym uśmiechem odwzajemnił jej pocałunek, tylko to już się nie zaliczało do zwykłego całusa, to było coś dużo więcej, no nie wspominając o jego ustawieniu, na tej kanapie nie? Też nie wiedział jak na to zareaguje, ale co jak co było warto, mógł umierać w spokoju. Dopiero po jakimś czasie się od niej oderwał, ale nie zamierzał się podnosić, tak było calkiem wygodnie. Jedyne co uczynił to oderwał się od jej ust, no i oczywiście uwolnił jej ręcę, opierając swoje obok jej głowy, patrząc na to urocze dziewczę.
-Ups... - zaśmiał się cicho, robiąc ten swój głupi wyraz twarzy, który zawsze praktykował jak coś zrbroił, wyciągnięty ledwie język i przymknięte ślepia. Na pewno go rozpozna.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kawalerka Constantine'a - Page 2 Empty Re: Kawalerka Constantine'a

Pisanie by Gość Nie Paź 20, 2013 8:43 pm

Może za miesiąc byłoby już za późno? Natchnęło ją w tej chwili aby do niego przyjść i całe szczęście, że siedział w kawalerce. Musiała co prawda z nim i ze sobą walczyć, ale jak się okazało było warto. Oboje byli skomplikowani, uparci... zbyt dumni. Ponadto źli na siebie nawzajem, może też się nieco pogubili w tym wszystkim. Giselle namieszała jeszcze bardziej wracając, po takim czasie, teoretycznie powinni mieć ustawione życie bez siebie. Lecz oni byli jacyś niereformowalni i narobili tylko głupich rzeczy.
Nie ruszyła uroczej ludzkiej istotki, wolała nie robić jej krzywdy gdyż wówczas skończyłoby się to śmiercią służki. Nie należała do niej, nie mogła jej krzywdzić. Znacznie bardziej wolała znęcać się nad Consem, w tym przypadku miała przecież dobre powody.
Milczała długo, odezwała się dopiero kiedy obok niego usiadła, chwilę przed tym jak zaczepiła go swoimi ząbkami. Było to znacznie lepsze niż słowa, zwłaszcza, że rozmowa w ich wykonaniu szła kiepsko.
W tej sytuacji spodziewała się wszystkiego tylko nie tego, że powali ją na kanapę, że skończy pod jego ciałem. Poczuła lekkie ukucie w dole brzucha zwłaszcza, że odpowiedział na jej pocałunek, był tak blisko, a ona uświadomiła sobie jak cholernie za tym tęskniła. Za jego bliskością, zapachem, za jego dłońmi i ustami. To on był tym najlepszym, ukochanym, jedynym. I nie miała zamiaru go odpychać, krzyczeć i obrażać, bo tak ją sobie przywłaszczył, chociaż byłby to rozsądne wyjście.
Zajrzała mu w oczy, kąciki ust drgnęły układając się w delikatny, ale szczery uśmiech, w jej oczach nie było już strachu. To był właśnie jej Con. Uwolnionymi dłońmi ujęła jego policzki i przyciągnęła go do siebie jeszcze bliżej. Po raz kolejny pocałowała go, choć miała gdzieś tam jakieś wyrzuty sumienia gdyż wiedziała, że miał żonę. Z drugiej strony była zła, że ją ma i chciała zrobić wszystko aby przestał ją mieć. Jej uczucie do niego wcale nie odeszło, było tylko przez jakiś czas w ostrym stanie upojenia i nagle otrzeźwiało. Uderzyło to w nią ze zdwojoną siłą. Odkleiła się od jego ust.
-Mam jeszcze szansę?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kawalerka Constantine'a - Page 2 Empty Re: Kawalerka Constantine'a

Pisanie by Gość Nie Paź 20, 2013 9:57 pm

No to pięknie, pięknie się zapowiadało, zarówno jak i pięknie się skończyło, w ogóle ta cała zaistniała akcja była po prostu cudowna, nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw, przynajmniej nie on. Nie wiedział że będzie skłonny pocałować Giselle, nie wiedział że ta jego złość będzie miała wpływ na uczucia schowane gdzieś głęboko pod twardą powierzchnia. Oh oczywiście że ta urocza panna wolała się znęcać nad nim, kto był tak idealnym celem? Nikt nie jest tak zajebisty do spełniania zachcianek prawda? No cóż, można się było spodziewać jego reakcji, w końcu popatrzcie państwo jak prezentuje się wampirzyca, była taka piękna, nie mówiąc już że Constantine rozbierał ją wzrokiem odkad tutaj tylko weszła, nawet podczas kłótni. Dodatkowo dochodzi wiele czynników, wpływających na taką wlaśnie reakcje z jego strony, zacznijmy od tego jak bardzo lubił kiedy kobieta potrafiła pokazać pazury, wiedział że Giselle jest dokładnie taka, wiedział też jak skończy się ich spotkanie, jedyne czego nie przewidział, to że aż będzie dla niego taka kąsliwa, no i prosze leżą sobie na kanapie, pf? Kto by pomyślał. Wracając jednak do rzeczywistości, długo jeszcze szczerzył się z tego co zrobił, wiadomo, że to było złe, niewierne, ale powiedz mi jedno, czyż takie zakazane rzeczy nie są najpiękniejsze? Właśnie, dokładnie myślał że będzie się na niego darła, skrzyczy go, zbije i tak dalej, a tu proszę jaka miła niespodzianka. Do takich kobiet jaką była Giselle, do rozdrażnionej lwicy wystarczyło umieć podejść, albo mieć po prostu w sobie to COŚ. Nie wiedział które to, czy to dawne uczucie, czy właśnie to COŚ, czy po prostu był tak zajebisty, ale to ostatnie może lepiej wyklucze bo jeszcze wpadnie w jakiś samozachwyt. Gdy ujęła go za policzki, na jego twarzy pojawiło się lekkie zaskoczenie, jednak w jego oczach nie było sprzeciwu, kiedy skończyla znów się od niej oderwał, wciaż nie zmieniając pozycji.
-Dobra, tego to się już nie spodziewałem. - zaśmiał się cicho, tłumiąc to specjalnie, jednak wcale nie było mu do śmiechu, to była bardzo dziwna sytuacja z której ciężko się będzie wykręcił, zwłaszcza że chyba tylko nakręcił kobietę i będzie miał już zawsze ją na każdym rogu, czająca się tylko na odpowiednią okazję. Jej kolejne pytanie było conajmniej śmieszne, bo co on mógł jej powiedzieć, że nie? Jakby sobie coś z tego zrobiła, a jak powie jej że tak, to będzie bardzo zły czyż nie? Eh. Kobiety.
-Co ja mam Ci odpowiedzieć, że nie? Okłamałbym się sam, a Ty i tak nie należych do osób przyjmujących odmowę. - uśmiechnął się do niej, zakrywając usta dłonią. -Myślę, że powspominaliśmy stare czasy aż za dobrze, czyż nie? - pogładził ją po włosach, oraz w końcu postanowił z niej zleźć. Przetrał swoje niebieskie ślepia, a następnie sięgnął po butelkę ładując prosto z gwinta, to trzeba było przemyśleć.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kawalerka Constantine'a - Page 2 Empty Re: Kawalerka Constantine'a

Pisanie by Gość Nie Paź 20, 2013 11:45 pm

Wszystko miało wyglądać inaczej. Jednak poległa w swych planach jeszcze wcześniej niż zaczęła je realizować. Było sporo przeszkód przed nią. W sumie to nie miała nic do stracenia, ale za to bardzo dużo do zyskania, jego sytuacja natomiast wyglądała chyba zupełnie inaczej, dużo do stracenia, ale jeszcze więcej do wygrania. Oj tak, miała o sobie bardzo wysokie mniemanie, ale była to tylko i wyłącznie jego zasługa. Do tego jego rozbierający wzrok, to był największy komplement. Wciąż na niego działała jak kiedyś. Niewątpliwie był to plus tej sytuacji. Ich głupia kłótnia się w końcu skończyła, niespodziewanie, ale właśnie taki jego wybuch złości był tu wybawieniem. A teraz mogła go namawiać na odrobinę niewierności. Zakazane owoce są najsmaczniejsze, ale wcale nie o to tu chodziło. Constantine nie był szczęśliwy ze swoją małżonką. Jakby ją kochał, nie zbliżyłby się aż tak do swojej byłej. Czyżby złapała go w swoje sidła?
Wszystko jeszcze przed nimi, nadrobi to jeszcze tej nocy, będzie krzyczeć denerwować się, coś jej tak niestety podpowiadało. Przez chwile zadziornie skubali swoje usta i całowali się, ale niestety wszystko co dobre szybko się kończy.
-Jakbyś się spodziewał to pewnie teraz byś nie gadał tylko sprawiał mi przyjemność.
Zagryzła wargę, ale już wiedziała co się święci, od razu jej mina zrzedła. Nakręciła się na niego i póki nie da jej jasnej odmowy owszem będzie zawsze tam gdzie on. Miał jej powiedzieć prawdę.
-Lubie wiedzieć na czym stoję. Dobrze o tym wiesz, nie chce tracić czasu na coś co nie ma przyszłości. Zwłaszcza, że całkiem sporo go zmarnowałam w trakcie mojej nieobecności.
Kiedy z niej szedł i ona podniosła się z pozycji leżącej do sztywnego i drętwego siadu na krańcu kanapy. Wygładziła sukienkę, która się całkiem wysoko poddała kiedy ten na niej leżał. Zakryła swoje uda, naciągając materiał aż za kolana. Jak istna cnotka, nie to nie.
-Tak masz rację, możne nawet aż za bardzo.
Mruknęła pod nosem, och i znów jej się humorek popsuł. Trzeba będzie to dobrze przemyśleć, tylko im dłużej tym gorzej. Założyła nogę na nogę, oparła o swoje kolano łokieć, a o dłoń brodę i zerknęła w jego stronę.
-Spieprzyłam. Tylko w życiu Ci namieszałam. Chciałam być jego częścią aż za bardzo, za długo mnie nie było. Przepraszam nie wiem na co liczyłam przychodząc do Ciebie.
Rozczarowała się, sobą. Nie nim, była zbyt pewna tego, że może go od tak znów mieć. Samo jej pragnienie nie załatwi sprawy. Zastanawiała się czy to jest właśnie ten moment, w którym powinna wyjść, aby się dalej w swoje głupoty nie pakować, ale bała się, że jak to zrobi on za nią nie pójdzie.
Przybliżyła się do niego, ale już tak przyjemnie nie będzie. Plec wskazujący wbiła mocno w jego tors, chciała sprawić mu ból.
-Musisz zdecydować Cons!
Patrzyła na jego twarz bez względu na to gnie ucieknie wzrokiem czy też pił prosto z flaszki.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kawalerka Constantine'a - Page 2 Empty Re: Kawalerka Constantine'a

Pisanie by Gość Pon Paź 21, 2013 1:25 am

No cóż, więc skończył sie czas zagrywek, pokerowych twarzy i tak dalej? Chciała widocznie aby karty zostały odkryte, nikt nie lubi żyć w niepewności, a właśnie co ona ma do stracenia? Nic, jedynie kawałek swojej dumy, jeśli się jej nie uda. Constantine mógł stracić dużo więcej, ale czy warto dla bezpieczeństwa, dla strachu przed porażką żyć wiecznie w niedosycie, czy nie warto podnieść się? Spojrzeć prawdzie w oczy i rzucić jej przemiłe "Ty Kurwo, dziś ja wyjdę z tego jako zwycięzca."? Taki miał właśnie zamiar, każda chwila z nią go utwierdzała w tym że zdupcył wiele spraw w swoim życiu, a jednak dawało mu szansę na odkupienie, zwłascza że będzie żył wiecznie, więc po co spędzać wieczność w miejscu gdzie nie jest się naprawdę szczęśliwym? Jemu za to intuicja podpowiadała, że nie da jej więcej powód do narzekania, marudzenia i kąsliwości jaką uwielbiała względem jego, jednak to było to coś co miała w sobie, co czyniło ją taką wyjątkową, mimo że było to strasznie irytujące.
-Heh, chociaż Ty pamiętasz o moich umiejętnościach. - rzucił, jakby mu tego brakowało, nie lubił jak się go niedoceniało, a ostatnio nie miał ku temu wielu okazji by zabłysnąć, dlatego szczerze się uśmiechnął na to co powiedziała. Nie zamierzał jej otwarcie odmawiać, skrycie chyba też nie, zobaczymy. Zignorował jej kolejne słowa, zamierzał dopiero odpowiedź jej w swojej mowie podsumuwującej całą rozmowę. Z głupim uśmiechem obserwowała jak zasłania te swoje śliczne nogi, ale cóż to nie była chwila chyba na to, co nie zmienia faktu że nie przestanie jej rozbierać wzrokiem, lubił to robić. Patrzył na nią kiedy usiadła sobie na skraju kanapy, nie zamierzał sobie nic z tego zrobić, wiedział że szybko jej przejdzie. Jak zwykle miał rację, wtedy jednak dotarły do niego słowa których nigdy, ale to nigdy by się nie spodziewal z jej strony. Był pewien, że usłyszy coś zupełnie odwrotnego, jak to on spieprzył wszystko, jak to jest jego wina,a tu proszę. Mimo, że tak zareagowała, to nie zmieniało faktu, że sam też się czuł tego winien, tego jak jest teraz między nimi, bo przecież miało być tak pięknie nie? Poczuł jej palec wskazujący na swojej klatce piersiowej, lekko się skrzywił, ale nie dawał po sobie tego poznać, mimo że kłuło to jak cholera. Decyzja, znowu decyzja, każdy ostatnio od niego tego oczekiwał, wiecie co? To nie było wcale takie proste, jednak jest jej uległy jak cholera, był głęboko w jej sidłach, cóż poradzić. Odtrącił jej palec szybkim ruchem ręki, mimo że pewnie paznokcie pojechał po jego torsie. Wstał z kanapy po czym stanął na środku pokoju, zakładając ręcę za głowę.
-Jesteś cholernie uparta. Nie chcesz marnować czasu? Mam Ci powiedzieć albo tak albo tak? Oh, ranisz mnie, myślałem że dłużej zechcesz walczyć o mnie. - zaśmiał się cicho, sarkastycznie i tak bardzo w jego stylu, ale jego oczy patrzyły na nią ze śmiertelną powagą. Wystawił swoją trupią bladą dłoń na której trzymał obrączkę oraz ściągnął ją kładąc na stole przed nią. Na twarzy wciąż nie gościł mu uśmiech, tylko ta obojętność, ta sama co na początku. Jednak tym gestem chyba wyjaśnił wszystko, nie sądzisz?
-To moja decyzja, brakowało mi Cię. - znów złapał ją za rękę podnosząc z tej kanapy, tylko tym razem nie tak gwałtownie, po prostu chciał ją zaprosić do swojego punktu widzenia, jeśli mu się to udało, to pocałował ją raz jeszcze, kładąc zimne dłonie na jej tyłeczku. To był koniec pewnego epizodu w jego życiu, nie ma odwrotu, i tak już miał przejebane bo jego małżonka niestety czytała w myślach, więc nie ukryje tego co było wcześniej, czemu nie iść na całość gdy już zadecydował? Odczepił się na chwilę od jej ust, jednak nie puszczał jej ze swoich łap, nie ma opcji.
-Na co liczyłaś? Pewnie, że ulegnę Ci jak zwykle, bo ja wiedziałem, tak jak i Ty że nie ma i nie będzie, dla mnie bardziej idealnej. - zaśmiał się, jakby próbował to obrócić w żart, ale cóż, żarty żartami, ale ziarno i podstawa prawdy już były zasienie, znowu uległeś Const, brawo.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kawalerka Constantine'a - Page 2 Empty Re: Kawalerka Constantine'a

Pisanie by Gość Pon Paź 21, 2013 12:14 pm

Czas wyłożyć wszystkie karty na stół. Trochę szczerości jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Była to ciężka sprawa, bo i duma którą się traci strasznie boli, a jak jest się jeszcze tak upartym stworzeniem jak ona to, by ją to podłamało, choć rzecz jasna nie okazałaby tego po sobie. Bo i po co, współczucia nie chciała.
Kąśliwa kobieta jest zawsze irytująca, ale Cons zdawał się być masochistą, na szczęście chyba tylko w jej przypadku. Zresztą na nią jest sporo prostych sposób, wystarczy wziąć ramiona i zatkać usta pocałunkiem, o i już nie będzie kąśliwa. Może się trochę po broni jak to ona aby pokazać, że wcale tak łatwo nie ulega aż w końcu i tak się podda. Więc nasz uroczy facet może stosować tę technikę zawsze kiedy tylko Gis otworzy usta aby marudzić.
-Ktoś musi.
Odparła jeszcze krótko nim zaczęła wygłaszać ten swój melodramatyczny monolog. Zerkała od czasu do czasu na niego, milczał. Trochę ją to denerwowało, że ona papla. I bardzo uparcie się zakrywała, choć cały czas widziała w oczach ten błysk. Rozbierał ją kawałek po kawałku. Czyżby aż tak się stęsknił za widokiem jej nagiego ciała? On też spieprzył i to jeszcze bardziej niż ona, hajtnął się, nosił na palcu obrączkę dał się usidlić jakiejś kobiecie i to wcale niebyła Giselle. Miała focha o tak, dużego, wielkiego, ogromnego, nie do ogarnięcia. Jednak mówiła wszystko dość spokojnie. Mogła go obwiniać, mówić jaki to on jest okropny, jak bardzo to wszystko popsuł, ale doprowadziłoby to tylko do kolejnej fali kłótni. Wampirzyca była zbyt mądra aby toczyć walkę w nieskończoność, duma dumą, ale czasem lepiej się poddać. Zacisnąć wargi i przyznać się do błędów. Wbijała palec w jego skórę, a kiedy odtrącił jej dłoń, chcąc nie chcąc podrapała do pazurkami po klacie. Nie przejęła się tym, nikt nigdy nie obiecywał, że zawsze jest łagodna i potulna.
Podążyła za nim wzrokiem. Wstał, może znów chciał pieprznąć o coś pięścią, a nie jednak nie, ulżyło jej nieco. Słuchała go i już miała coś odpowiedzieć na te jego sarkastyczne słowa, miała zamiar być kąśliwa, cholernie niedobra i wredna. Już otwierała te swoje rozkoszne usteczka aby popluć nieco jadem kiedy zobaczyła co on robi. Zamurowało ją, to już kolejny raz przy tym spotkaniu. Zdejmował obrączkę, mało brakowało a musiałaby szczękę z podłogi zbierać. Nie spodziewała się. Była gotowa na wszystko, ale nie na to. Wargi jej drgnęły formując się w delikatny uśmiech. Wstała bez wahania i z przyjemnością znalazła się w jego ramionach. Z czystą przyjemnością odwzajemniła jego pocałunek. Nie mogła uwierzyć, że się udało. Może i jedna rzecz się skończyła, ale za to inna zaczęła, koniec zawsze jest początkiem...
Jeżeli nie będzie za dużo przy żonie myśleć o swojej Gis, to nie powinno być źle. Ciekawe tylko jak ma zamiar to rozegrać Con. Rozwiedzie się z żoną, czy będzie prowadził podwójne życie, czasem z żoną w centrum miasta, i zdecydowanie częściej ze swoją kochaną wampirzycą w pamiętnej kawalerce.
-Miałam taką nadzieję, choć sądziłam, że stanie się to już w progu mieszkania.
Zaśmiała się lekko uważnie na niego patrząc. Podniosła dłoń i poczęła czule gładzić go po policzku. Przypominała sobie jego dotyk, zapach... Przybliżyła się do niego jeszcze bardziej, a on za to miał jeszcze większy dostęp do jej tyłeczka. Znów go pocałowała, musiała się nim naprawdę porządnie nacieszyć i odpowiednio pokazać, że znów jest jej, a ona jego. Można było się domyślić, że prędzej czy później oboje wpadną sobie w ramiona, w końcu nikt tak się nie uzupełniał jak oni. Chociaż potrafili się irytować bez końca.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kawalerka Constantine'a - Page 2 Empty Re: Kawalerka Constantine'a

Pisanie by Gość Pon Paź 21, 2013 2:57 pm

Nie bardzo mu pasowało, że to właśnie był ten czas, chciał się pomęczyć z nią jeszcze trochę, zanim odkryje swoją słabszą stronę, ale cóż bywało tak, że w końcu przychodzi czas na chwilę szczerości. Zresztą i tak się stało zbyt dużo, niczego nie żałował, bo nawet wampirze życie było za krótkie, żeby rozpaczać nad błędami przeszłości, a to jaka ona była, z tym współczuciem, doskonale to rozumiał. Uwielbiał być Masochistą? A no może trochę, ale faktycznie przy niej, nie wiedział czego, ale zawsze go kręciły takie kobiety jak ona, trzeba być zdrowo popierdolonym, żeby z taką wytrzymać a co dopiero jeszcze taką chcieć, tak bardzo jak on. Nazywał się Constantine, tak siema to cały on. Każdą kobietę dało się w taki sposób uspokoić, a zwłaszcza taką złą, plującą jadem, która tylko po to żeby zachować swoją dumę, będzie się bronić rękami i nogami, ale jak się przypadkiem przestanie i się jej posłucha, to wtedy jest wielkie oburzenie, że nie powinien, no ale właśnie dlatego też ją kochał, podobnie jak on, miała swój specyficzny urok do którego trzeba przywyknąć. Ktoś normalny patrząc z boku na nich oboje, mógłby dostać jakiegoś zawału, jak oni są w stanie z sobą wytrzymać, tajemnica była bardzo prosta. Żadne z nich nie chciało innego życia. Nawet nie wiesz jak bardzo stęsknił się za widokiem jej nagiego ciała, było takie kruche, takie piękne, to było coś o co trzbea było dbać, a zarazem można było delikatnie uszkodzić, uwielbiał wbijać w nią swoje zęby. Najlepszym było to iż oboje nie uważali swoich win za małe, ale żadno nie chciało się przyznać, to było najbardziej pokręcone w tym związku. Co do jego podrapanej klatki piersiowej, wcale się tym nie przejmował, nawet się tylko głupio uśmiechnął, uwielbiał mieć podrapane przez nią ciało, oczywiśćie nie w takich sytuacjach, ale trzeba się cieszyć co się ma. Teraz miał zupełnie inne plany niż wcześniej, nie zamierzał nic atakować, był w sumie szczęśliwy na swój własny pokręcony sposób.
-Co Ci mogę poradzić, wiesz, że jedyne co kocham bardziej od Ciebie to ryzyko i adrenalina, a spróbować jeszcze raz, będę miał trzy sprawy na raz. - uśmiechnął się, przecież nie mógł powiedzieć, że zrobił to tylko i wyłącznie dla niej, straciłby swój urok, a zresztą jeszcze by mu tutaj umarła z takiego wyznania, dlatego wolał pozostać po prostu sobą, nawet jeśli wcale tak nie myślał. Zareagowała dokładnie tak jak się spodziewał, wystarczy rzucić żonę, a kobieta traci głowę nie? W zasadzie to nie miał pojęcia czy będzie działał na dwa fronty, czy wybierze tylko Giselle, jeśli wybierze opcje numer jeden to prawdopodobnie w końcu coś w naszej małej wampirzycy pęknie, a jego apartament w centrum zamieni się miejsce bardziej krwawe, niż ziemia święta po krucjatach. Z kolei jeśli wybierze opcje numer dwa, to może spodziewać się noża w plecy, bardzo dosłownie. Oh, skoro aż tak dała mu dostęp do siebie, nie zamierzał tego zmarnować, z uśmiechem i wyszczerzonymi zębami złapał ją mocniej za tyłeczek, badając go po tak długim czasie swoimi bladymi łapami. No i oczywiście podciągnął jej trochę sukienkę do góry, nie będzie tak, że będzie mu się tu zasłaniać jak jakaś cnotka, nie nie i jeszcze raz nie. Z chęcią przyjął kolejny pocałunek, ale swój następny złożył nie na jej ustach, a na jej smukłej szyi, nie mógł się po prostu powstrzymać, brakowało mu tego za bardzo. Podczas tego wbijał w nią swoje zęby, jednak nie na tyle aby ją pokaleczyć, bo wtedy byłoby się zbyt ciężko oprzeć łaknieniu krwi, dlatego zostanie przy czystym pożądaniu. Przerywając na chwilę spojrzał jej w te niebieskie oczęta.
-Wiesz, że dalej mnie cholernie wkurwiasz nie? - zawsze go irytowała, za to ją kochał, to powinno być z jego ust, w jej stronę największe wyznanie na jakie go było stać. Byli parą która mimo udawała, że się nienawidzi, była ze sobą najszczęśliwsza. Dziwne są ściezki tych dwojga, nie powiem, że nie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kawalerka Constantine'a - Page 2 Empty Re: Kawalerka Constantine'a

Pisanie by Gość Pon Paź 21, 2013 6:25 pm

Posłusznie zrobiła to co chciał jej Cons. Bez żadnego patrzenia i robienia min typu zdziwienie poszła w stronę kuchni i usiadła na krzesełku. Prawdopodobnie nie powinna tam na razie wchodzić dopóki on nie zechce. Słyszała stukanie do drzwi i jak ktoś wchodzi. Po glosie rozpoznała, że to kobieta i słyszała jak Cons z nią rozmawia. Może była mu bliska? Sama nie wiedziała co ma o tym myśleć. Nagle usłyszała kłótnie po prostu. Przez chwilę zmartwiła się, że może jej pan ma kłopoty, ale nie wychodziła. Była grzeczna. Słyszała co nieco, ale to jej wystarczyło żeby stwierdzić, że powinna już pójść na jakiś długi spacer. Gdy będzie potrzeba jej pan sam ją wezwie. Dziewczyna znalazła jakaś pusta kartkę i o dziwo znalazł się również też długopis. Napisała na kartce PRZEPRASZAM. NIE CHCĘ PRZESZKADZAĆ. PRZYJDĘ GDY PANICZ ZECHCE. ELAIZA Kartkę przyczepiła na lodówce, a sama wyszła w ich kierunku. Ujrzała ładną kobietę. Popatrzyła na nią i delikatnie ukłoniła się w jej kierunku. Spojrzała na Panicza i splotła ręce i spojrzała przepraszającym wzrokiem, ale chciała dać do zrozumienia, że nie chcę przeszkadzać. Pokazała jeszcze w stronę kuchni. Po chwili spokojnym krokiem udała się do wyjścia. Zeszła z piętra i wyszła z budynku. Nie znała zbytnio miejsc tutaj, ale udała się tam gdzie nogi ją poniosą.

z.t
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kawalerka Constantine'a - Page 2 Empty Re: Kawalerka Constantine'a

Pisanie by Gość Wto Paź 22, 2013 5:27 pm

Nie zawsze można dostać to czego się chce. Chyba, że było się panną Ume i naprawdę się czego chciało, do tego było się upartym, wrednym i zdecydowanym, no o to wtedy miało się wszystko. Jeżeli zaś o męczenie chodzi to spokojnie, będzie miał całe życie na to aby mogła mu warczeć nad uchem i kąśliwe uwagi rzucać o wszystko, a on tak jak chciał będzie się męczyć. Z tym, że będzie również szczęśliwy i będzie naraz uszczęśliwiać ją. Bo to już była taka dziwna parka, która darła koty o wszystko, ale obrzydliwie mocno się kochali.
Dokładnie tak z nią było, burzyła się o wiele, naprawdę, ale tak na dobrą sprawę w bardzo małej ilości spraw chciała być wysłuchana czy mieć rację. To taka kobieca logika i jej charakter, po prostu z nim uwielbiała się kłócić. Zresztą nie ma się co dziwić, był specyficzny więc i to wyglądało inaczej, ciekawiej, każde chciało podpuścić to drugie. Ale najlepsze było godzenie się i drapania jego ciała. Mrrr, ach rozmarzyłam się.
Pfff, a jak miała zareagować, mogła wybuchnąć gromkim śmiechem, rzucić tą śmieszną obrączką w sam środek jego czoła, ale co by jej to dało? Wkurzałaby się na siebie, że zmarnowała szansę, on by też się wkurzał na nią, że jego głupia i tyle, a przy okazji na siebie, że chciał dla niej żonę przesunąć nieco na bok. Oczywiście nie mógł powiedzieć, że to ją tak bardzo kocha. Nie mógł jej za bardzo rozpieścić jeszcze by się panoszyć zaczęła. Słuchała wyznania miłość kierowanego bardziej do ryzyka i adrenaliny mrużący przy tym oczy i kiwając się lekko na boki. Usta zacisnęła w prostą linie i pieprzła go otwartą dłonią w skroń, lekko oczywiście. Bo przecież nie miała zamiaru go krzywdzić, nic z tych rzeczy. O i od razu zrobiło jej się fajniej. Uśmiechnęła się do niego wesoło. Nie będzie z początku naciskać, aby rozwód z żoną brał. Nie była to łatwa sytuacja, nagle mu tak w życie wparowała, bez pytania. Nie mogła jeszcze żądać takich rzeczy. Zadowoli się być tą drugą, ale pierwszą. On sam musiał zobaczyć, czy aby na pewno związek z nią będzie tym czego potrzebował i czy uczucie do małżonki w ogóle jakieś istnieje. Dla niej było to nowe przeżycie, być taką kochanką, tajemnicą. Takiej roli jeszcze w życiu nie miała, a w razie spotkania gdzieś na mieście jego żony, udać przyjaciółkę. Przez pewien czas może być to nawet fajna zabawa. Nie wiedziała jednak jak to jest tak na znacznie dłużej. Póki co wyboru większego nie miała. Lubiła jak macał ją po tyłku, a jaką przyjemność jej sprawił kiedy nieco podciągnął w górę materiał sukienki. Mruczała rozkosznie odchylając szyje w bok, chyba zaraz oszaleje, przez ten cały czas kiedy nie było go obok, nikt jej tak nie podgryzał, to była jego specjalność. Kiedy przerwał tak nagle zmierzyła go groźnym spojrzeniem, było już jej tak miło.
-Kochanie proszę Cię, przecież to moja specjalność.
Napuszyła się jak paw, wręcz dumna, że umie go wkurzać, irytować i doprowadzać na sam skraj równowagi. I kiedy tak uroczo się nienawidzili w swoich ramionach przez korytarz przemknęła jego służka. Giselle uważnie ją obserwował, jednak milczała, odprowadziła ją wzrokiem aż wielkooka sobie poszła. Nie jej sprawa, ale to nawet lepiej, że ludzka istotka sobie poszła. Delikatnie stąpając prawie, że w jednym miejscu odwróciła się z Consem wokół ich osi o jakieś sto osiemdziesiąt stopni, naparła na niego i zmusiła aby zrobił ze dwa kroki w tył, aż jego nogi zetknęły się z brzegiem sofy. Ucałowała go jeszcze namiętnie w usta, dłoń ulokowała na jego torsie i pchnęła go w tył, aby dupskiem wylądował na miękkim siedzisku. Niemal, że w tej samej chwili znalazła się na jego kolanach. Musiała wykorzystać sytuację, że mają chatę wolną, a jego żona nie dzwoni i nie każe wracać mu do domu pod groźbą oberwania patelnią czy wałkiem. Przez dłuższą chwilę całowała się z nim, aby tak nagle się od niego odsunąć. Sięgnęła za to po coś co tygryski lubią najbardziej i cóż niekulturalnie pociągnęła sporego łyka rudej z gwinta.
-Myślę, że masz mi całkiem sporo do opowiedzenia. Jak to się w ogóle stało, że masz żonę?
Ależ ją to interesowało, zawsze myślała, że jest jedyną tak szurniętą kobietą aby chcieć go na stałe, a tu proszę konkurencja.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kawalerka Constantine'a - Page 2 Empty Re: Kawalerka Constantine'a

Pisanie by Gość Wto Paź 22, 2013 7:27 pm

Faktycznie, nie zawsze można dostać to czego się chce, ale mieli tutaj pewien mały problem, zarówno panna Ume jak i on mieli ten sam problem. Oboje bardzo chcieli, oboje walczyli do ostatnich sił, żeby w końcu wyszło na ich, to było najbardziej pokręcone w ich związku. Kłócili się cały czas, to fakt aby w końcu móc się pogodzić, a z tego co pamiętał to wszystko było najlepsze, mimo jak jedno wygra dalej upierają sie przy swoim, że to właśnie oni zwyciężyli, w końcu nagroda była obustronna, oboje zgarniali z tego samego korzyści. On za to miał charakter taki dziwny, że bardzo lubił mieć racje, chciał mieć rację, wygrać z nią kłótnie, normalnie gdyby to nie było dziwne prawdopodobnie zaczałby tańczyć jakiś swój własny taniec zwycięstwa za każdą wygraną sprzeczką, mimo tego, że ona to robiła dla samego faktu aby po prostu im się nie nudziło, co jak co ale wychodziło jej to perfekcyjnie. Jednak w jednym masz rację, mimo tego wszystkiego nikt nie kochał się tak jak oni, była to zła, pokręcona, zawiła miłość, ale wciąż miłość. Wracając do tego, mówisz o drapaniu jego ciała na pogodzenie się? Też miał wiele wspomnień, jednak w głowie tkwił mu widok jej nagiego ciała, porozszarpywane skrawki materiału z jej ubrań oraz te ślady na jej całym ciele od jego zebów, to było dopiero coś, ah te marzenia, teraz moja kolej. Oczywiście, że mogła zareagować w taki sposób, jednak wtedy niosłoby to za sobą dużo większe konsekwencje, wtedy mogli by nawet się obrazić na siebie na stałe, a przecież wcale im nie o to chodziło prawda? Jedno chciało być przy drugim skrycie, choć było to okazywane w bardzo dziwny sposób, pod kamiennymi maskami i mieszanymi słowami.Co do jego uczuć do tamtej kobiety to nie był pewny, wiedział jedynie że dobrze jest jak się ma wszystko podstawione pod pysk i można siedzieć cały dzień na dupie, to może być odpowiedź na pytanie dlaczego się na to zdecydował, jednak nie mieszajmy w to uczuć. Mhm, mógł się tego spodziewać, jej blada dłoń znalazła się na jego skroni, w lekkim uderzeniu. Gdy zauważył na jej twarzy uśmiech z tego co zrobiła, tylko poprawił swoje włosy, jakby urażony tym gestem, ale nie umiał trzymać tego zbyt długo, zaraz na twarz wdarł mu się uśmiech, jak tylko pomyślał, że doigra się za to, jak nie teraz, to może w bardziej hmmm miłej sytuacji. Hm, Giselle jako kochanka? Nie mógł sobie tego jakoś wyobrazić, ta bestia jest tak zazdrosna, że szybko by znudziło jej się udawanie jego przyjaciółki, jedyne co mogła by się jego żona spodziewać, z jej strony to była kosa w plecy. Rola kochanki do niej nie pasowała mi za nic, była po prostu w środku zbyt uczuciowa na to, na kochanki nadają się kobiety tylko takie, którym nie zależy na tym czy facet je kocha, one uprawiają z nim seks, a on za to kupuje różne fajne rzeczy, a wampirzyca? Proszę was, pod tą warstwą nienawiści, złości i kąsliwych uwag, bardzo dobrze wiedział jaka jest, nie potrafiłaby pozwolić, żeby jej facet wyznawał miłość jednej ,a pieprzył się z drugą. Była typem osoby, Wszystko, albo i tak sobię wezmę wszystko. Jego dłonie wciąż znajdowały się na jej tyłku, ponieważ za tym tęsknił, bardzo tęsknił nie mówiąc już o tym jaki jej tyłeczek był zajebisty i zgrabny, to tylko dodawało mu ochoty. Z głupim uśmiechem spoglądał jak pokazuje ten swój groźny wzrok, że nagle przestał robić to, co tak bardzo lubiła, a bo co, nie będzie jej za bardzo rozpieszczał w jednej chwili, trzeba było to rozłożyć na bardzo długi czas.
-z Tego co pamiętam, nie tylko w tym byłaś dobra. - uśmiechnął sie lekko, ściskając mocniej jej tyłeczek, a unosząc jej sukienkę troszkę wyżej. -Jednak, masz rację, nie ma innej osoby która by mnie aż tak irytowała. - z jego przemyśleń, oraz zajebistych uwag wytrąciła go jego służka, która pokłoniła sie, pewnie chciała gdzieś wyjsć, no cóż, była bardzo mądrym zwierzaczkiem, aż mu się nasunęła myśl jak zirytować naszą kochaną Giselle, aż do tego chyba będzie dążył. Pożegnał ją wzrokiem, nawet machnął jej ręką, że ma wolne, teraz będzie się zajmował, kobietą która tak na niego działała. Jak tylko wyszła, wampirzyca zrobiła z nim obrót, delikatnie popychając go w stronę kanapy, nawet nie chcecie wiedzieć, jak jego ciało reagowało, po prostu dawno nie czuł takiej bliskości z nią, bardzo za nią tęsknił to na pewno. Minęła chwila kiedy znalazł się na kanapie z istotką na kolanach wbitą w jego wargi. Nie zamierzał jeszcze psuć tej chwili, swoją uwagą o służce, ale to nie ucieknie, spokojnie. Z wielką ochotą odwzajemniał każdy jej pocałunek, podwijając jej sukienkę już do granic pośladków, gdzie ją zatrzymał, tak będzie wyglądać dla niego znacznie lepiej.
-No własnie, poznałaś moje zwierzątko, czyż nie jest urocza? - przygryzł język, po tym jak przestała go całować, pora na zemstę za te wszystkie uwagi kochanie, ale liczył na rewanż, z pewnością. Nie minęło wiele czasu, kiedy przyszła pora na pytania, oh jak on tego nie lubił, co mam jej powiedzieć? Był pijany i wziął ślub w Vegas? Nie przejdzie. Westchnął głęboko, przesuwając dłonie po jej udach, jakoś je lubił.
-Ah no wiesz, taka partia jak ja? Wracając do rzeczywistości jednak, nie wiem, po prostu tak wyszło, myślałem, że lubię mieć wszystko podstawione pod nos, pieniądze, żarcie i tak dalej, jednak się myliłem, to nie jest życie dla mnie. - Pokręcił głową, bo rozumiał swój błąd, ale no jak to się mówi, każdy uczy się na własnych błędach nie? Myślał, że fajnie będzie mieć kogoś kto będzie robił te wszystkie nudne rzeczy za niego, a za niczym tak nie tęsknił, jak za polowaniem w nocy, napady na grubych nastolatków, żeby zabrać im hamburgera, żeby móc coś zjeść, to było jego życie. Co do tego, to faktycznie była jedynie tak szaloną kobietą która chce go na stałe, znając go, bo szczerze mówiąc, zna ją dłużej niż swoją małżonkę, a to już dziwne. Ekspresowe śluby były ostatnio w modzie. Znudził się jednak tym gadaniem, miał taką kobietę, tak blisko siebie. Złapał za jej rzemyki u sukienki, po czym rozwiązał je, z prostego względu, ucisk blokował mu wjazd na jej plecy. Uśmiechnął się do niej, po czym znów przeniósł swoje zęby na jej szyję od nowa, znów chciał jej sprawić trochę przyjemności, a jedna ręka szła powoli pod jej sukienką w stronę pleców, po których tylko jeździł sobie delikatnie paznokciem robiąc jej czerwone ślady na nich, oczywiście nie na tyle mocne, żeby zostały, pojawiały się tylko na chwilę na jej bladej skórze.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kawalerka Constantine'a - Page 2 Empty Re: Kawalerka Constantine'a

Pisanie by Gość Sro Paź 23, 2013 3:10 pm

Miłość jedyna w swoim rodzaju w ich specyficznym wykonaniu. Z boku może to wyglądać dość niedorzecznie, pewnie nie jeden raz ktoś uważał, że skoro tak często, albo wręcz zawsze się kłócą to coś jest nie tak. Była to ich własna forma wyznania, którą rozumieli tylko oni. Oboje to lubili chociaż mogli się tego wypierać. Każdy miał swoje powody aby zaczepiać. Jednak niewątpliwie godzenie się było najlepsze, a może właśnie po to było to wszystko. Było dużo dobrych wspomnień z tym związanych, ach naprawdę dobrze im było razem.
Chciała uniknąć stracenia go, jeszcze by się tak fochnął żeby na złość jej pokochał swoją żonę. Hahaha, śmieszna to wizja, ale cóż Con był zdolny do wszystkiego byleby tylko dopiec Gis. Na szczęście była mądra i wiedziała w której chwili nie powinna kąśliwych uwag sadzić w jego stronę. Zacisnęła zęby, choć była to kuszące, ciekawe jaką miałby winą, kiedy zdjęcie obrączki skomentowałaby wzruszeniem ramion. I ciekawe jak szybko zostałaby wystawiona za drzwi. Na samą myśl chciała wybuchnąć śmiechem, powstrzymała się jednak przez chwilę jak się całowali miała lesze rzeczy do roboty niż nabijanie się z niego.
To chyba najgorsze co kobieta może zrobić dla faceta, posadzić go na kanapę i podawać mu wszystko jak leci na tacy prosto pod nos. Gis taka niebyła, wyśmiałaby go jakby nagle zaczął robić z siebie tatuśka przed telewizorem z kuflem piwska. Nie przy niej takiej numery, życie z nią było jak alpejska wspinaczka... trudne. Powinna zabić tą kobietą gołymi rękoma, jak można zrobić taką krzywdę facetowi. Znaczy według czarnowłosej była to krzywda, niesamowicie okrutna. Ona go jednak na nogi postawi.
Jest zazdrosna, pewnie, ale o to rude chyba nie ma potrzeby, jeszcze, na razie, ale kto wie co jej odbije. Tu nie chodziło o taką standardową rolę kochanki tylko od seksu, bo do tego się nie nadawała to prawda. Nie zamierzała mu jednak kazać rozstawać się z żoną już teraz chyba, że sam tego chciał to pewnie droga wolna, dla niej nawet lepiej. Och no w życiu nie pozwoliłaby Consowi, żonie wyznawać miłości, a ją tylko przelatywać. Do żony to na obiad by chodził i mówił, że ma bardzo dużo pracy w swojej organizacji, po czym wracał i wyznawała miłość Gis. Opiekowałby się nią, kochał, zajmował, dbał, kłócił, drapał, gryzł i wiele wiele innych. Właśnie o taką najważniejsza rolę kochanki jej chodziło.
Dobrze było mieć takie kuszące ciało, zwłaszcza dla takich chwili kiedy jej uroczy wampir ściskał jej tyłek z takim utęsknieniem jakby od ostatniego razu z nią pościł.
-I dalej jestem najlepsza w wielu dziedzinach.
Wyszczerzyła do niego białe kiełki, zadowolona i dumna. Jednak służka nieco wytrąciła ja z równowagi, była strasznie zazdrosna, aż ledwo to ukrywała pod kamienną twarzą pogardy. I wydawało się, że na tym będzie koniec, wylądowali razem na kanapie, a on zaczął mówić jej o tej ludzkiej służce. Jej mina mówiła wszystko, mordowała ich w myślach, bardzo okrutnie, jego spaliła na stosie, a dziewczynę nabijała na pal.
-Oby smakowała tak samo jak wygląda.
Oblizała się zachłannie, tak niech wie, że była gotowa ją pożreć, choć z reguły nie jadała ludzi kiedy nie wyrażali na to chęci. W tym przypadku zrobi wyjątek.
Pogładziła go czule po policzku jakieś małe zwierzątko.
-Ja wiem kochanie, że jesteś leniwy. Jednak bez przesady, takie życie faceta przyrośniętego do kanapy to nawet największemu leniowi szybko się znudzi. Ale bądź spokojny, ja to wszystko naprawię i znów będziesz musiał sam się o wiele starać.
Mówiąc to robiła taką śmieszną minę, lekki dziobek jakby cmokała do małego dziecka. Po tym zaśmiała się wesoło.
Była stuknięta i to bardzo, ona to by mogła się z nim teraz hajtnąć, znaczy jakby była taka możliwość, bo właśnie znała go bardzo długo, no ale niestety. Na razie może o tym zapomnieć. Taka jakoś nowa moda, dużo ślubów, a później jeszcze więcej rozwodów, ale jak tam sobie chcą.
Nie protestowała pozwoliła mu na rozwiązanie paseczka. A nawet na zwiedzanie rejonów które znajdują się pod sukienką. Podwinął jej sukienkę, och no tak przy nim najlepiej jakby paradowała w samej bieliźnie. Lecz nie ma tak łatwo, musi sobie zasłużyć, co przyjdzie mu z łatwością, bo słabość do niego to miała dużą. Zgarnęła włosy z szyi dając mu spory dostęp do niej, lubiła jak podgryzał ją. Takim pieszczotą mogła oddawać się cały czas, a jak do tego dodać jego pazury, które znaczyły jej skórę. Aż miała dreszcze, westchnęła lekko. Jaj dłonie od razu znalazły się na jego ciele, gładziła czule jego klatkę piersiową i barki, czasem wbiła gdzieś mocniej swoje paznokcie czasem przemasowała jego skórę. Upajała się tym, w końcu zabrała mu szyję, aby teraz znaleźć się swoimi ustami przy jego wargach. Namiętny pocałunek dokładnie pokazywał jak bardzo za nim tęskniła. Mocny i zachłanny, spragniony... aż zbliżyła się do niego całym swoim ciałem, piersi wręcz wbijając w jego tors.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kawalerka Constantine'a - Page 2 Empty Re: Kawalerka Constantine'a

Pisanie by Gość Sro Paź 23, 2013 7:08 pm

Kazdy miał własne pojęcię na to uczucie, oni mieli swój własny system, znacznie bardziej ciekawszy od standardowych par, wyznających sobie miłośc, co nawet nienawidzących się do szpiku kości. Oni mieli dużo wspólnego jakby zabrać te dwie cechy, złączyć w całość. Nie było tak, że się nieznosili, wręcz przeciwnie, kochali się i to bardzo, ale zwyczajnie lubieli sobie robić na złość, dla nich to było najszczersze wykazanie uczuć, a nie jak standardowe pary. Oczywiście, że jeśli chodzi o fochnięcie się na stałe, to tylko Constantine pokochałby jaką inną kobietę tylko po to, żeby zrobić jej na złość, niemożliwe? Chyba go jeszcze dobrze nie znacie. Sam nie wiedział czy wyrzuciłby ją za drzwi, czy zaczął jechać z wyzwiskami z najwyższej półki, jakby zrobiła tak jak sobie pomyślała, ale cóż, nie dowiemy się nigdy. Na moje oko to bardzo dobrze, cieszy mnie ta wiadomość. Bardzo dobrze, że nie należała do tych głupich istot, które czasami nie potrafią poznać danej granicy, wszystko może być pięknie i ładnie, dopóki nie przekroczysz pewnego maksimum, a wtedy dzieją się już straszne rzeczy. Zdecydowanie się z Tobą zgadzam, całowanie się było z pewnością lepszą rozrywką niż wytykanie błędów temu biedakowi. W sumie, zanim przyszło co do czego, to uważał siedzenie na kanapie i przynoszenie mu wszystkiego pod nos było całkiem dobrym pomysłem, jednak w praktyce, wcale to nie wyglądało tak dobrze jak w teorii. Nie uważał tego wcale za karę, za zbrodnię, po prostu dopóki tego nie dostał, myślał ze całkiem fajnie jest totalnie nic nie robić. Jednak on miał duszę wojownika, wolał być wolny niż mieć na sobie niewidzialną obrożę, wolał sobie sam zdobywać to czego chce, obecnie czego chciał to byla kobieta znajdująca się w jego pokoju, oj i to bardzo. Rola kochanki z którą by spędzał dużo czasu, właściwie cały swój czas, a do domu wracałby na obiad? Wygląda mi to na to, że zamieniłby je miejscami, to jego żona byłaby kochanką z takim profitem, że zamiast na seks szedłby do niej na obiad, a wszystko inne, łącznie z wyznawaniem uczuć robił z Giselle, to rola chyba każdemu by odpowiadała nie? Miała bardzo kuszące ciało, to fakt zajebiście mieć taką kartę przetargową, dobrze jednak wiedział, że wcale nie dostanie go tak łatwo, musiał sobie zasłużyć. Fajnie było jednak mieć parę asów w rękawie, największym atutem było to, że miała do niego słabość, to decydowało o jego wygranej w tej grze. Z uwagą wysłuchał jej słów, a kiedy zaczęła się tym szczycić, na pewno do głowy przyszło mu tysiąc głupich pomysłów, co skutkowało tymi wyszczerzonymi kłami, oj na pewno.
-No i zmuszasz mnie bym to sprawdził. - uśmiechnął się jeszcze szerzej do niej, był wylajtowany, ale wiadomo musiał ją trochę podrażnić, bo nie byłby sobą, dlatego nadszedł tekst o jego służce. Z tym samym uśmiechem popatrzył na wyraz jej twarzy. O tak, to było cudowne, ta złość schowana pod kamiennym wyrazem twarzy, jednak jej oczy płonęły gniewiem, mordem i wszystkim co związane z ćwiartowaniem kogoś na żywca. Nic jej nie odpowiedział, tylko pocałował ją krótko, skubiąc jej usta. Położył jej palec na ustach, aby ją uciszyć samym gestem, po czym spojrzał na nią przenikliwie tym swoim chłodnym spojrzeniem, jakby był śmiertelnie poważny.
-Chciałem rzucić tutaj jeszcze uwagę dotyczącą tego co powiedziałaś, ale myślę że wystarczy, zazdrośnico wiesz, że pragnę tylko Ciebie, żadna słodkość nie wygra z Twoją drapieżną naturą. - o proszę, nawet zdobył się na miły komplement dla niej, zawsze tak było, że najpierw się żarli a potem się przepraszali, ta para powinna być ze sobą tylko w zakładzie zamkniętym, chociaż i tam parę świrów złożyłoby wypowiedzenie, że chcą się przenieść do innego. Zaraz z kolei zaczęła go traktować jak mało dziecko, wypowiadając swoją kwestię, noż do cholery czy on Ci wygląda na małego pieska czy co? Jest wielkim i zły! Kobieto, co ja z Tobą mam i czemu i tak mieszasz mi w głowie. Może i była stuknięta, ale czy nie jest tak że jeden wariat przyciąga drugiego? Stwierdzenie bardzo trafne w tym przypadku. Oh nie martw się, nie będzie płakał specjalnie przy rozwodzie, nie był zbyt uczuciowy, prędzej woli zdechnąć niż powiedzieć coś miłego wprost bez wprowadzania do tego jakiś czynników trzecich, podobnie jak zrobił z nia, wspominając jeszcze o adrenalinie i ryzyku. Jednak Giselle, była jedyną osobą, której byłby w stanie powiedzieć co naprawdę czuje, jednak pewnie po długich godzinach przesłuchania albo tortur. Oczywiście, że najlepiej wygląda w bieliźnie! Albo nawet bez niej, ale to zabawa na troszkę później, albo wcale nie tak długo, zależy. No bardzo miło, że mu pozwoliła, jakby mu nie pozwoliła to móglby włączyć trochę drapieżności w sobie, za bardzo jej pragnął na tą chwilę by móc się powstrzymywać powiedzmy sobie szczerze. Zaciskał pazury na jej skórze, chciał po prostu przypomnieć sobie wiele rzeczy, niektóre razy mogły być naprawdę mocne, jednak wciąż nie na tyle aby sprawić by zaczęła krwawić. Jego oddech przyśpieszał z każdą chwilą jak wgryzał się w jej szyję, robił to bardzo precyzyjnie, zamierzał pozostawiać jej ślady zębów na całej lewej stronie szyi, później delikatnie gładził je językiem, aby nie czuła zbyt wielkiego bólu. Jednak wszystko co dobre się kończy, uwaga... zaczynało się jeszcze lepsze. Zabrała mu pole do popisywania się swoimi umiejętnościami, oderwała od niego szyjkę, wbijając sie w jego usta, czyżby nie tylko on myślał o tym, że bardzo, ale to bardzo się za sobą stęsknili? Przybliżyła sie do niego siedząc na jego kolanach, no cóż w takim wypadku w ogóle przestanie niedługo myślec, pozwalając ciału przejąć kontrolę nad umysłem, jednak jeszcze nie w tej chwili. Poczuł ten pocałunek na swoich wargach, nie był zwyczajny, był drapieżny, zachłanny, wszystko czego od niej oczekiwał, wszystko co kiedyś miał, to było na pewno dobre odświeżenie pamięci, bardzo mu to odpowiadało. Pasowało tylko spróbować szczęścia, wolną dłonią spokojnie ściagnął ramiaczka od jej sukienki, dając jej na pewno do zrozumienia, że wcale mu nie odpowiada ta część garderoby. Drugą ręką spokojnie robił to co zaczał, tylko zamiast jeździć dalej paznokciem po jej plecach, objął ją w całej talii, dotykając ją w te piękne piersi, które przed chwilą wbiła mu w tors. Nie była to najwygodniejsza pozycja do takich gierek, ale cóż, korzystał z tego co ma.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kawalerka Constantine'a - Page 2 Empty Re: Kawalerka Constantine'a

Pisanie by Gość Pią Paź 25, 2013 6:21 pm

Najważniejsze, że im było ze sobą dobrze pomimo iż cały czas się ze sobą kłócili. To ma im odpowiadać, a nie osobą z otoczenia. Jedno jednak trzeba przyznać, można im pozazdrościć tego uczucia.
I tak to jest jak facet idzie na skróty. Znalazł sobie rude co mu pod nos podstawia i siedzi na kanapie, wcina wszystko co mu się pod nos podstawi, do tego hektolitry, piwa, wódki. Czasy sielanki się kończyły, nastanie era Gis!
-Sprawdzanie tego powinno być dla Ciebie najczystszą i największa przyjemnością.
Yhhh wiedział jak ją zdenerwować, ona jednak jak zawsze nie chciała tego po sobie pokazać, zaciskała szczękę i starała się nie zrobić jemu krzywdy. Udało się złość minęła a ona siedziała na jego kolanach, a były one naprawdę wygodne. Zagryzła wargę, swoją własną słuchając jego słów o służce.
-Jasne jasne, a po zachodzie słońca to się tam do niej dobierasz, co?
Zaśmiała się lekko, a następnie kiedy dotarło do niej, że chyba już powinna przestać dogryzać mu na każdym kroku zacisnęła usta w wąską linię. Westchnęła ciężko i jebła się otwartą dłonią w czoło. Trwała tak przez chwilę, aż nie zaczęła odwalać swojej gatki jak do szczeniaczka. Nie w sumie wcale jej nie wyglądała na jakąkolwiek słodkość, ale co z tego? Był wielki i zły i groźny, iiii taki gangster z niego, ale ona była, jest jego kobietą znaczy nie wiem czy jest, ale nie ważne i postrzegała go inaczej. Ona mogła, więc mieszała mu w głowie, lubiła. Chciała zastąpić jego wszystkie myśli sobą. Może i nie był to zbyt mądry pomysł, ale jej, więc będzie się tego trzymać.
Lepiej jej niech wyśpiewa ładnie co czuje, bo jak się czarnulka za tortury weźmie to będzie dopiero ostra jazda bez trzymanki, z której cało to on nie wyjdzie.
Przy takim dobieraniu się i tym wszystkim co Cons wyprawiał na jej szyi, a teraz jeszcze pod sukienką, ujrzenie jej w bieliźnie, czy może nawet i bez niej wcale nie było taką odległą przyszłością. Każde jego ugryzienie, drapnięcie sprawiało, że po ciele kobiety przechodził przyjemny dreszcz, aż miała gęsią skórkę. Cała jej ciało reagowało na niego, była strasznie za nim stęskniona, ale to nie dziwne. Wpijała się w jego usta namiętnie i zachłannie, tak bardzo tęsknie. Chciała się nim nacieszyć, a wręcz nasycić. Jego niegrzeczne dłonie wyraźnie dały jej do zrozumienia, że to już czas. Więc odsunęła się od niego odrobinę uśmiechając się przy tym. Kąciki ust z każdą chwilą wędrowały wyżej.
Miała znacznie lepszy pomysł, znaczy wygodniejszy. Zeszła mu z kolan i poczęła kierować się w stronę sypialni, po drodze zsunęła ze swojego ciała zwiewną sukienkę i zostawiła na ziemi tuż przy kanapie. Będąc praktycznie w samej bieliźnie, nie licząc pończoch obróciła się na chwilę w stronę mężczyzny i kiwnęła do niego palcem, w zachęcającym geście przywołania.
Weszła do pokoju, odsłoniła okno aby pamiętny księżyc mógł zaglądać do nich przez szybkę, dając przy tym nieco światła. Posadziła swój zgrabny tyłek na brzegu łóżka i opadła całymi plecami na zimną pościel. Przymknęła oczy, wygodne było. Tylko brakowało tu jeszcze jej kochanka. Jemu to się nigdy nigdzie nie śpieszyło.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kawalerka Constantine'a - Page 2 Empty Re: Kawalerka Constantine'a

Pisanie by Gość Pią Paź 25, 2013 9:31 pm

Oczywiście, to jak im było ze sobą było najważniejsze w tym wszystkim, nikogo innego to nie powinno obchodzić, i tego się już trzymajmy. To był ich własny pokręcony świat, w którym tylko oni będą szczęśliwi. On uwielbiał kiedy rzucała mu jakieś uwagi, kiedy była kąsliwa i kiedy wykłócała się z nim o wszystko. Ona natomiast była, dlatego iż wiedziała, że prędzej czy później wszystko pójdzie po jej myśli. No niestety, poszedł sobie na skróty, myślał, że będzie inaczej, ale grubo się pomylił, czuł się jak spętany łańcuchem do jednego miejsca, nienawidził tego uczucia. Wiesz, chyba Constantine jest jedynym facetem, który idzie ze skrótami w parze, nie ma innej osoby, tak skłonnej do ułatwienia sobie czegoś, jak on. Jednak mimo swojego lenistwa, swojej natury wcale mu się to nie podobało. Jak nawiązałem, czuł się jak na łańcuchu, a jego lekarstwem i wolnością była obecnie Giselle. Prędzej czy później by się uwolnił, lecz przy kim? Po takim czasie w tak zwanej niewoli zaczałby wszystko niszczyć, nienawidzić świata i tak dalej, a tak? To jedyne skazał tą biedną wampirzycę na swoje pożądanie, tak przynajmniej odreaguje swoje więzienie.
-Chyba sama widzisz, że w istocie jest to najczystszą przyjemnością, dawno takiej nie zaznałem. - uśmiechnął sie, unosząc kącik ust do góry i wplótł dłoń w jej włosy. Oczywiście, że uwielbiał irytować ją dosłownie wszystkim, wszystkim co miał w zanadrzu, akurat teraz zauważył, że dziewczynie przeszkadzała ludzka dziewczynka w jego mieszkaniu, no ale postanowił to dobrze wykorzystać, jednak wiadomo. Nie chciał aby Gis była na niego za długo zła, więc zaraz poprawiał swoje brzydkie zachowanie i dawał trochę więcej dla niej. Co do kolejnych jej słów, zamierzał je przemilczeć, chociaż ciekawą miała wizję, on dobierający się do niej? Kto wie.. heh, jednak wolałbym nie próbować. Wampirzyca z pewnością złamałaby go kołem, na dodatek takim które sobie przyniosła, albo nawet stworzyła, nie byłoby lekko, na pewno. Z głupim uśmiechem obserwował jak uderzyła sie otwartą dłonią w głowę, aż miał ochotę zrobić jej tak samo, ale pomyślał że sie powstrzyma, bo mu pewnie odda albo weźmie to na serio. A pff oczywiście, że był zły groźny, potężny i wielki! Jeśli będziemy trzymać się tej zasady to oboje będą szczęśliwi. Ego było jego najważniejszą rzeczą w życiu, nie wolno było go psuć, jeśli jednak ktoś to zrobi to zamknie się w domu albo zabije jakąś bezbronną niewiastę aby się pocieszyć. Hm tortury? To jest groźba czy obietnica? Jeśli to była obietnica, to wątpie by wampir miał zamiar kiedykolwiek wyznać jej jakiekolwiek uczucie, no chyba, że przy tych torturach, aż nie mogę się doczekac. Wiesz, to jak się do niej dobierał, mogło tylko potwierdzić jak bardzo za nią tęsknił, a zwłaszcza za jej ciałem, zapachem no i tymi uwagami, więc w zasadzie całą nią. Przyjmował każdy jej dziki, utęskniony pocałunek z poczuciem dumy w sercu, o ile jeszcze jakieś mu zostało. W momencie kiedy zlazła mu z kolan, zmarszczył brwi, nie wiedział co ona planuje, ale oczywiście żeby nie dać po sobie poznać niezadowolenia chwilowego rozłożył się na niej, zakładając ręce na oparcie i obserwował dziewczynę, a tym bardziej jak zaczęła iść, zrzucając po drodzę sukienkę, no proszę to się facet zaślinił na widok jej tyłeczka. Oczywiście tam były wbite jego oczy, a język prawie wisiał mu na brodzie, ale cóż to wszystko z tęsknoty za jej idealnym ciałem, tym zgrabnym tyłeczkiem, który na dodatek był mu przedstawiony jak na tacy. Odwróciła sie tylko na chwilę by dać mu znak, aż miał się zerwać i odtańczyć jakiś taniec zwycięstwa, ale pozory trzeba zachować. Podniósł sie leniwie, chociaż stopy same chciały biec za nią do tej sypialni, próbował się opanować i wejść tam najbardziej luzackim krokiem jakim potrafił. Tak więc poszedł za nią do drugiego pokoju, nawet nie wyobrażacie sobie jego wyrazu twarzy po tym jak odsłoniła okno, żeby rzucić trochę światełka na to swoje ciało, zupełnie tak jak kiedyś, to właśnie była jego Giselle, tak bardzo za nią tęsknił, a w tym momencie tak bardzo jej pragnął. Usiadł przy niej na skraju łóżka kładąc dłoń na jej kolanie, aby zaraz przesunąć ją na udo, a potem znów wrócić, taki miał zamiar, musi sprawdzić czy na pewno jest prawdziwa, ale z tego co mówiło mu ciało i mózg to tak. Nachylił się nad nią, opierając klatkę piersiową na jej piersiach, przygniótł ją trochę, ale cóż nie był aż tak ciężki. Przymknął oczy składając pocałunek na jej malinowych usteczkach, a jego dłoń zaciskała się na jej udzie coraz mocniej, oh bardzo jej pragnął, nawet sam tego nie wiedział.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kawalerka Constantine'a - Page 2 Empty Re: Kawalerka Constantine'a

Pisanie by Gość Sob Paź 26, 2013 9:21 am

Najwyraźniej przybyła w idealnym momencie, póki jeszcze nie zaczął wyniszczać siebie i wszystko co podejdzie mu pod rękę. Miło, że to właśnie ona mogła zdjąć z niego te łańcuchy umęczenia i że odreagowuje na niej w formie pożądania. Tak to była dobra postać wyładowania furii.
Gis rozumiała pójście na skróty od czasu do czasu, ułatwienie sobie życia, czemu nie. W końcu nie można wiecznie się męczyć i iść pod górkę. Jednak to co zrobił Cons było dla niej istnym kosmosem. Dobrze, że ona nie wyszła za mąż za dzianego gościa, przy którym miała by wszystko, a jej jedynym zadaniem było by leżeć i pachnieć, dobrze wyglądać na spotkaniach biznesowych i przy świątecznym stole. Umęczyłaby się z tym, że ona wiedziała, że taki styl życia jej nie pasuje. A on się głupi łudził, że będzie fajnie. Guuuuuuzik prawda.
Zazdrośnica z niej więc każda kobieta która się kręci wokół wampira była potencjalnym zagrożeniem mimo iż z góry była skazana na niepowodzenie. Jednak przezorny zawsze ubezpieczony, lepiej dumach na zimne i tym podobne bzdety.
Kobitka czasem szybciej mówiła niż myślała, ale chyba większość przedstawicielek tego gatunku tak miało, i całe szczęście, że i on jej w czółko nie przywalił, bo jakby mu oddała to by się skończyło dobieranie do niej, tylko nowa kłótnia by powstała.
Taaak zły groźny i potężny, ale tortury były groźbą, bo jakby zaczęła obiecywać to zbytnio by mu się to spodobało i nie miałoby już to całe zajście takiej mocy sprawczej. A chodziło o to żeby go zadręczyć tak, że się przyzna do niektórych uczuć.
O proszę zaniepokoił się, że mogła chcieć mu zwiać, no proszę, gdzie się podziała ta pewność drogi Constantine? Już pozna na cwaniaka, wszystko po nim spływa, a ona tylko chciała go bardziej pokusić i sprawić, żeby udał się za nią w pogoń. Chce króliczka to niech go złapie.
Trzeba sobie odświeżyć stare dobre czasy, do tego podziwianie jej ciała w totalnych ciemnościach było całkiem bezsensu. Lepiej jak zimne metaliczne światło księżyca będzie ją oświetlać. Niech wampirzysko sobie przypomni co tak dawno temu wypuścił ze swoich szponów.
Kiedy wkroczył chwilę za nią do sypialni uśmiechnęła się subtelnie, jednak wcale nie był taki obojętny na jej wdzięki, usiadł obok niej i zaczął wędrówkę dłonią po jej udzie, w dół i w górę, zaciskając przy tym szpony są jej nodze. Mruknęła, a po chwili została przyszpilona do łóżka przez jego ciało. Ciężki nie był, ale przyzwyczajona była, że raczej nikt jej tak nie przyciskała do materaca. Protestować rzecz jasna nie będzie, zamiast tego wsunęła palce w jego włosy, kiedy jego usta znalazły się na niej i kolejny już raz całowali się z utęsknieniem. Od zawsze między niby była chemia, a teraz się skumulowało wszystko to co przez lata rozłąki w nich tkwiło. To się nie mogło inaczej skończyć. Wolną dłonią drapała go po ramieniu i plechach gdzie udało jej się sięgnąć, ale w tej pozycji pod nim miała nieco ograniczone pole do popisu. Nie przejmowała się... ważne, że to był on.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kawalerka Constantine'a - Page 2 Empty Re: Kawalerka Constantine'a

Pisanie by Gość Sob Paź 26, 2013 4:14 pm

Jeszcze nie był w takim najgorszym stanie, ale można powiedzieć, że lepiej wcześniej niż później, bo jakby tak jeszcze trochę potrwał w tej obroży, mogłoby się coś złego stać. Giselle zawsze miała odpowiednie wyczucie czasu, więc można rzec, że faktycznie był to idealny moment, aby oswobodzić go z tych łańcuchów, a co do pożądania formą wyładowania gniewu, jest jak najbardziej na tak. Każdy człowiek, oprócz tych najbardziej dziwnych szuka sobie drogi na skróty, ale wizja Giselle będącą żoną jakiegoś bogatego frajera, była po prostu piękna. Jak to biedactwo wytrzymałoby gdyby była tylko na pokaz. Constantine zrozumiał, że te skróty wcale mu nie służyły, był wygłodniały tego co miał wcześniej, ale zawsze było tak że docenia się to co się miało dopiero jak się straci. Smutna perspektywa, jednak niestety bardzo prawdziwa. Fakt, była zazdrośnicą ale nie musiała się bardzo przejmować, bo jak mówiłem wampir to był wierny zwierzak, jeśli miał gdzieś dobrze to zawsze będzie wracał, nieważne jak długo go nie będzie, jak psiak który uciekł przez otwartą furtkę ale wrócił jak tylko zgłodniał. Z tą czarnowłosą wampirzycą było mu dobrze, miał wszystko co chciał, wcale go nie ograniczała a to było wspaniałe, albo przynajmniej grała kolejną kobiecą zagrywką, żeby tak myślał, co jak co zdawało to doskonale egzamin. No większość przedstawicielek płci pieknej miało to do siebie, że często mówiły coś nie zważając na konsewkencje, dopiero potem myslały, ale trzeba było w nich to kochać albo nienawidzić. Eh to takich tortur to ja nie chce, takie mi się wcale nie podoba, więc mogę się zgodzić na ujawnienie przez niego swoich uczuć, ale to w odpowiedniej chwili, na pewno nie tak od razu, Nie ma! Zaniepokoił sie i owszem, nie był przygotowany na to, że tak sobie wstanie i zacznie gdzieś iść, dopiero się wyluzował jak zauważył jej prawdziwe zamiary, jego pewność siebie była niestety zabita przez czas jej nieobecności, złe kobiety zabraly biednemu leniowi tą pewność siebie, boski kompleks zdawał się przy nich upadać, jednak nadzieja umiera ostatnia i własnie zgodziła się współpracować. Tak, miał na myśli Giselle, przy niej dopiero mógł się czuć jak facet, którym był, którym chciał być i tak dalej, przywróci mu jego wiarę w siebie, a zwłaszcza tym co zamierzała zrobić. Idź za biały królikiem co? Bardzo chętnie. Uśmiechnął się kiedy mruknęła, jak zacisnął palce na jej udzie, widocznie nie był jedyny który się stęsknił za bliskością, za akurat tą bliskością nie żadną inną. Oparł się na na rękach aby przestać ją przygniatać, założył nogę przez nią, nie krępując jej wcale ruchów i odczepił się od jej ust spoglądając na tą wspaniałe ciałko wampirzycy. Mrużył oczy z zadowolenia jak tylko zaczęła go drapać po plecach, odkąd pamiętał to bardzo to lubił, więc również nie protestował, a wręcz zachęcał ją by tak dalej robiła. Nachylił się znów nad nią, jednak nie przygniatał jej tym razem, chciał mieć większe pole do popisu, przygryzał skórę na jej szyi, całował ją po dekolcie a wolną dłonią zsunął jej ramiączko od stanika. Masz rację, od zawsze była między nimi chemia, chemia której nie dało się od tak w sobie zdusić czy zabić, oczywiście że mogło się skończyć inaczej, ale żadno z nich tego na pewno nie chciało. Gdy znów miał wolną dłoń kończąc poprzednią czynność przeniósł ją na jej pierś, bawiąc się nią mimoże nawet jej nawet dobrze nie ściągnął stanika, oj był za bardzo spragniony jej, aby myśleć o tym. Nie przerywał jednak podgryzania jej skóry, co jakiś czas nawet zahaczał kłami o jej szyję robiąc mocne, bo mocne ślady, jednak cały czas miał na uwadze, aby nie przesadzić.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kawalerka Constantine'a - Page 2 Empty Re: Kawalerka Constantine'a

Pisanie by Gość Sro Lis 13, 2013 12:35 pm

Aaaa widzisz! Giselle jest najlepsza i już, koniec kropka. Mimo iż czasem wredna nieco rozchwiana psychicznie, ale mimo wszystko najlepsza. Więc bardzo się cieszyła, że ma tak zajebiste wyczucie czasu i jak super bohater przybyła w samą porę aby zadręczać Consa! Bo w końcu lepsza taka wredna kobita niż ruda ściana.
Ona miała swoje sposoby, triki, sztuczki, czary aby myślał, że jest dobrze i nie zadawał zbędnych pytań. Kiedy ona chciała już teraz wiedzieć, była niecierpliwa i trzeba było do tego przywyknąć. Znaczy ogólnie była normalną i rozgarniętą kobietą, to przy nim zachowywała się jakby miała nierówno pod sufitem.
Wampirzysko musiało zrozumieć, że kanapa była niewygodna, to miejsce było dobre jak byli wyginającymi się nastolatkami, a nie kiedy Gis miała wiek na karku, cóż z tego, że ciało młode, jędrne i prężne. Po takim czasie się leniwa nieco zrobiła i nie lubiła jak podłokietnik wbija się jej w w kark na przykład, albo jeszcze w co innego. Zaprowadziła go więc do sypali, a żeby poszedł za nią musiała pokazać mu nieco ciałka jako motywację. Bo jeszcze by na nią ręką machną, aby się z nią droczyć. A kiedy pozbyła się sukienki miała pewność, że przypędzi za nią jak pieso z wywieszonym jęzorem. Giselle należała do kobiet, które lubiły jak ich mężczyzna czuł się mężczyzną, przecież to podstawa, jakby chciała sflaczałą oponę to by sobie przebiła koło w aucie i byłoby szybciej i ekonomiczniej, taniej i w ogóle.
No proszę a wylądowali na miękkim materacu, a miała takie szczytne postanowienie długo się przed tym powstrzymywać. Właśnie widać jak wszystko stopniowo między nimi naprawia. W samej bieliźnie leżąc pod nim i nie protestując kiedy zsuwał ramiączko jej stanika. Nie wiedziała co z nim dalej będzie, ale kto by sobie w takiej chwili tym głowę zawracał? Żyła chwilą, a martwić się będzie później. Przymykając oczy całowała się z nim, a później oddawała z lubością swoją szyję, aby mógł ją gryźć, uwielbiała to. Na znak, że jest jej przyjemnie co jakiś czas mruczała jak kociak i drapała go po plecach, wbijała paznokcie w jego skórę pozostawiając czerwone pręgi. Taki jej osobisty podpis. Przesunęła w końcu dłonie na jego ramiona i nieco go od siebie odsunęła, ale nie żeby go odtrącić, chciała mieć nieco więcej pola do popisu. Cóż to za przyjemność leżeć jak kłoda? Nie to nie dla niej, ona też chciała być aktywna. W końcu jakoś się oboje pozbierali siedzieli naprzeciw siebie, albo nawet i ona powaliła go na plecy. Nie ważne, przybrali wygodną pozycję, a Gis z całkiem niewinnym uśmieszkiem kontynuowała to co on wcześniej zaczął, zsuwała ze swojego ramienia ramiączko od stanika, a ze swojej piersi miseczkę, która ją szczelnie chroniła jeszcze nie tak dawno.


Dobra, aby nie przedłużać to jakoś to tam wszystko dalej poszło, a kiedy się skończyło Gis, musiała znów zniknąć...

[z/t]


Ostatnio zmieniony przez Giselle dnia Sro Kwi 30, 2014 9:47 am, w całości zmieniany 1 raz
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kawalerka Constantine'a - Page 2 Empty Re: Kawalerka Constantine'a

Pisanie by Gość Pon Lis 18, 2013 3:26 am

Doskonale oraz zawsze o tym wiedział, że Giselle była dla niego po prostu najlepsza, nawet nie miał kiedy tego kwestionować, bo po co? Miał oszukiwać sam siebie czy kogoś jeszcze innego? Jej wyczucie czasu, no cóż mogło to być trochę wcześniej, ważne, że nie było później, bo wtedy już mogło nie być tak kolorowo i cudownie jak teraz nie? Wtedy mógłby się już całkiem rozleniwić, zalęgnąć na kanapie prychając na każdą jej uwagę i mieć ją po prostu gdzieś. Wiadomo, przy nim zawsze zachowywała się jak nierozgarnięta, wredna i tak dalej kobieta, on po prostu tak na nią działał, bo sam był dziecinny, mimo że żadne z nich tego nie przyzna, to właśnie te wady w sobie uwielbiali, uwielbiali się kłócić, żreć gryźć i drapać o byle co, ale czyż taka miłość nie jest najpiekniejsza? Gdyby Giselle była mu posłuszna jak jakiś wierny psiak, to wcale nie miałby ochoty z nią przebywać i pewnie zdradzałby ją na prawo i lewo, a jak umiała postawić na swoim można to zaliczyć tylko do cech które potrafią zaimponować, a już w szczególności jemu. Miał swój boski kompleks w którym to uważał że jest najlepszy ze wszystkich i tak dalej, ale tylko tak kobieta wiedziała jak go utrzymać na takim stopniu, żeby nie przesadził, ale żeby wciąż czuł się zajebisty. Oczywiście, że nie byli już tacy młodzi, ale za to dalej byli piękni. No cóż, wyginanie się na kanapie nie wchodziło w grę , chociaż może to i lepiej, nie będą zachowywać się PRZYNAJMNIEJ NA RAZIE jak zwierzęta i kochać się ze sobą gdzie popadnie, chociaż przyznam że ta wizja mi się podoba, to sypialnia na razie w stu procentach wystarczy. Wiadomo że poleci na nią jak piesio z wywalonym jęzorem, dziwisz się? Niech sobie spojrzy w lustro, mało kto nie traciłby dla niej głowy, ale wszyscy mogli się za przeproszeniem pocałować w dupę, już raz ją wypuścił z bladych prawie że trupich dłoni, drugi raz tego błędu nie popełni. W rzeczy samej wylądowali na miękkim materacu, co powiem że bardzo mu odpowiadało, zresztą to chyba można wywnioskować po tym co jej robił, całował ją drapieżnie a zarazem namiętnie z każdą mijającą chwilą, a następnie gryzł jej szyję tak jak ona lubiła. Zdziwiony jednak jej kolejnym ruchem upadł na plecy spoglądając na nią tymi ślepiami koloru lodowca, w oczach było widać zaskoczenie ale na jego twarzy gościł uśmiech. Z uwagą spoglądał na to co robi, bardzo był ciekawy co dalej. Tak więc dziewczyna postanowiła pomóc mu w tym i sama sobie zdjąć stanik? No, no kochanie, 10/10 punktów za styl, rawr. Wyciągnął do niej łapy wcale nie zamierzał na razie się podnosić, po prostu wyciągnął ręce i położył jej na biodrach wpatrując się w jej piersi, które zostały niedawno odsłonięte, jeszcze ten niewinny uśmieszek hm? Diabeł czai się pod różnymi imionami, jeśli tak wygląda demon to chce iść do piekła. Sam wyszczerzył śnieżnobiałe kły na zewnątrz próbując przyciągnąć ją do siebie za biodra, aby ją nawet na siebie przewrócić , jeśli tak mu wyszło to złapał mocno za jej tyłeczek zaciskając na nim ręke, no coś pięknego.
-Wrr wiesz, że nie lubię jak ktoś mnie próbuje przewrócić, zapłacisz za to słoną cene. - zaśmiał się cicho pod nosem, ale wiedział, że ona go zrozumie, zwłaszcza że już przecież ze sobą byli.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kawalerka Constantine'a - Page 2 Empty Re: Kawalerka Constantine'a

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach