Lasy wokół szpitala

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Lasy wokół szpitala Empty Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Wto Lip 22, 2014 2:56 pm

Na początku zdawać by się mogło, że ten las to takie miłe i przyjazne miejsce. Między korony drzew wpada słońce, pogoda jest tak wspaniała, że aż chce się wybrać na spacer! Nawet nie zwracasz uwagi na to, że las pogrążony jest w śmiertelnej ciszy.
Idziesz przed siebie, a im dalej się zapuszczasz, tym bardziej krajobraz się zmienia. Niebo pokryły ciemne chmury. Podniosła się mgła. Zastanawiasz się pewnie, jak to w ogóle możliwe. Drzewa też nie wyglądają tam imponująco jak wcześniej. Stare, powykrzywiane. Raczej odstraszają. W dodatku bardzo straszne. Na jednej z gałęzi dostrzegasz szkielet powieszony na drzewie. Tak, to jest  l u d z k i  szkielet. Ma na sobie szczątki ubrań i jeszcze trochę tego, co nie zostało zjedzone przez robaki i ptaki. Prawdopodobnie to pacjent szpitala psychiatrycznego, który popełnił samobójstwo. Co zaś tyczy się samego szpitala - ze wzgórza na którym stoisz dostrzegasz go między drzewami. Chcesz natychmiast stąd zawrócić. Biegniesz przed siebie co sił w nogach, ale gubisz drogę. Za sobą słyszysz trzask łamanych patyków. To nie mogłeś być Ty. A więc kto? Odwracasz się, ale nikogo za sobą nie widzisz.
Nie zauważasz skarpy i z niej spadasz. Leżysz na ziemi i próbujesz wzywać pomocy. Czujesz, ze ten ktoś stoi nad Tobą. A potem słychać huk wystrzału. Chyba jednak to nie było odpowiednie miejsce na przechadzkę.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Pią Sie 08, 2014 8:26 am

Po zabawie w slumsach wróciła do Akademii Cross przerażona. Zabiła człowieka! Właśnie zabiła dwójkę ludzi z zimną krwią. A raczej jej druga wampirza natura tak postąpiła. Bała się konsekwencji swoich czynów. Do akademika zakradała się po skończonych zajęciach Nocnej Klasy. Owszem, nie przyszła na zajęcia. Jeśli dyrektor Cross będzie pytał, to zrzuci winę na swojego pana, Samuru. Powie, że ją zatrzymał w zamku, czy coś. Oczywiście to było kłamstwo, dawno się z nim nie widziała i nie zamierzała się z nim spotykać. Miała nadzieję, że dyrektor go nie zapyta, czy to prawda. Ba, że nie zapyta jej o nieobecność.
Natychmiast wyprała zakrwawiony mundurek i wzięła zimny prysznic. W końcu mogła się rozkoszować kąpielą we własnej łazience, a nie wspólnej. Co jak co, ale Nocna Klasa miała więcej luksusów niż dziennie zajęcia. Cieszyła się, że się przeniosła. Zresztą, sam dyrektor Cross by to zrobił gdyby tylko się dowiedział, że Tsuki jest wampirem, więc tak, czy inaczej trafiłaby na nocne zajęcia.
Przebrała się w ukochane obcisłe dżinsy, a na to założyła swoją rozciągniętą szarą koszulkę i czarną bluzę z kapturem. Po prostu ubrała się tak, jak jej było wygodnie. Ze szkolnej kuchni ukradła nóż. Kucharka pewnie zauważy brak. Najpierw tasak, teraz nóż... No, nie będzie miło jak wyjdzie, że to Tsuki za tym stoi. Zresztą, gdyby zabrała stamtąd jedzenie, to pewnie nic by jej nie zrobili takiego. Ale nie była człowiekiem, jej potrzebna była krew. I ostre narzędzia, bo mocy jeszcze nie odkryła.
Kiedy zaszło słońce i Nocna Klasa zbierała się na zajęcia ona uciekła ze szkoły. Włóczyła się po mieście przez jakiś czas rozmyślając o tym co zrobiła. Zabiła człowieka! Pozbawiła życia dwie niewinne istoty. No, nie takie znowu niewinne. Raczej naćpane. Oczyściła świat z marginesu społecznego! Brawa dla tej pani! Mimo iż wciąż drżały jej dłonie i nie umiała spojrzeć nikomu w oczy, stwierdziła, że jej się do naprawdę podobało. Coraz częściej będzie musiała wyruszać na takie polowania. Mimo, iż ta "druga" Tsuki siedząca głęboko w niej protestowała. Zawsze można zatkać uszy i udawać, że się jej nie słyszy.
W końcu stwierdziła, że odwiedzi swojego wujka, który zarządza szpitalem psychiatrycznym w slumsach. Już raz tam trafiła, Psycho ją tam zamknął! W zamkniętym pokoju pozbawionym okien, pozostawiona sama ze swoim chorym umysłem, zaczęła słyszeć głosy. Ba, rozmawiała z nimi. Jeszcze nie wiedziała, co się z nią dzieje, ale to na pewno było rozdwojenie jaźni. Tego się domyślała, jednak kiedy już wyciągnęła jakiś wniosek prawie natychmiast zanikał i musiała szukać rozwiązania od nowa.
Miała niemiłe wspomnienia z tym miejscem, tak bardzo się bała i płakała kiedy została sama, ale teraz rządził tam jej wujek Natsuno, ona była jego oczkiem w głowie, bo on nie miał żadnych dzieci, a chciał mieć córkę, więc faworyzował swoją bratanicę. Tsuki, podobnie zresztą jak reszta rodziny, nie wiedzieli o tym, że on ma dziecko, które niedawno go odnalazło. Ale to zbyt długa historia, żebym ją tutaj opowiadała. W każdym razie Natsuno dopilnowałby, żeby Tsuki nie stała się żadna krzywda!
Z początku szła drogą prowadzącą do szpitala przez las, nawet nocą był taki przyjemny i miły. A potem stwierdziła, że pójdzie na skróty, będzie szybciej, a jej się nic nie stanie. Im bardziej zagłębiała się w las stawał się coraz straszniejszy i mroczniejszy. Drzewa pozbawione były liści, mimo, iż było lato. Klimat jak z horroru. Nawet pojawiła się mgła. Tsuki już całkiem straciła orientację i zaczęła biec przed siebie. Miała tą samą polankę kilka razy. Zdawać by się mogło, że ten las żyje własnym życiem. Wbiegła pod górkę na jakieś wzgórze. Musiała uspokoić oddech po biegu, mimo, iż jako wampir nie musiała oddychać. Cóż, przyzwyczajenia z bycia człowiekiem. Oparła się o drzewo. Mgła i chmury się rozwiały, blask księżyca oświetlił las. Nad sobą ujrzała cień. Krzyknęła przerażona i odskoczyła. Nad sobą ujrzała wisielca. Zjedzonego wpół martwego człowieka wiszącego na gałęzi. A wiatr tak zabawnie poruszał jego ciałem, że aż klasnęła w dłonie zadowolona! Ktoś inny mógłby uciec, ale nie Tsuki. Ją ten widok bawił, choć na początku przestraszyła się cienia. Myślała,że to łowca chce ją złapać. A szpital psychiatryczny? Stał tam niżej, w oddali. Blask księżyca odbijał się w oknach, w które były wstawione kraty.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Pią Sie 08, 2014 1:41 pm

Dźwięk dłoni uderzających o siebie rozniósł się po cichym lesie, w którym żadne liście nie mogły szeleścić poruszane podmuchami wiatru. Zwiedziony tym hałasem Artur postanowił zmienić trasę swojego spaceru po urokliwym miejscu, które bardziej wydaj się być martwa niż opuszczone miasta, w których chociaż natura gęsto wypełnia trawami dawne drogi, a i drzew liściastych nie szczędzi parkom, placom zabaw i dawnym ogrodom. W tym też tkwi wyższość tego lasku ponad miastami duchów, które choć opuszczone przez ludzi z porzuconymi domami, których drzwi dawno już zostały wyważone, a nawet najtrwalsze gmachy popadły w ruinę, że ten las opuszczony został przez wszystko, co nie jest świadectwem przemijania, czy też raczej śmierci. Ktoś, kto widział już upadek tylu imperiów i śmierć najwspanialszych monarchów, prezydentów i dyktatorów, zawsze z ochotą zagląda do miejsc, w których tak silne są wspomnienia. Klaskanie tak jednak nie pasowało do tego miejsca, że grzechem byłoby nie wyrwać się z zadumy i nie sprawdzić co jest źródłem tego dźwięku. Ruszył więc wolnym krokiem we właściwą stronę i bardzo szybko ujrzał osobę, którą gdzieś już kojarzył, choć z początku, przy pierwszym spojrzeniu nie rozpoznał ją z wariatką atakującą ludzi na ulicy, ignorując jak głupie jest takie działanie.
Artur dzisiaj nie miał na sobie płaszcza, nie tylko tego, w którym Tsuki widziała go ostatnio, lecz żadnego. Ubrany był za w szary garnitur, w którego butonierce przypięta została błękitna kamelia, w takim samym kolorze była też koszula, ledwo widoczna ze względu na kamizelkę i granatowy krawat. W dłoni trzymał czarną laskę zakończoną srebrną gałką w kształcie kwiatu tulipana, którą trzymał w trzech czwartych wysokości, tak że koniec nie dotykał ziemi.
Wolnym krokiem podszedł do Tsuki, przez większość czasu niezauważony, a samemu bardzo szybko przeniósł wzrok z dziewczynki na wiszące ciało. Dla młodej wampirzycy taki widok mógł wydać się całkiem zabawny, w końcu stała się teraz istotą wyższą niż słabi ludzie, tylko po to istniejący, żeby można było pić ich krew. Dla człowieka, który widziałby martwego przedstawiciela swojego gatunku, widok ten byłby przerażający. Nawet nie chodzi o jego szkaradność, lecz o myśl pojawiającą się wbrew woli, że i samemu można tak skończyć, na drzewie bez połowy ciała. Dla Artura, który od wielu już lat żyje na tym świecie ten widok był najzwyczajniej obojętny, tak jak obojętne są większości połamane kwiaty leżące na krawędzi chodnika.
Zatem jego klaśnięcie, powtórzone jeszcze dwa razy, za każdym razem po idealnie trzy sekundowej przerwie, zostało wywołane zupełnie innymi czynnikami, niż złączyły ze sobą dłonie Tsuki. Samo spotkanie stało się przyczyną, do pogratulowania Fortunie takiego przedziwnego zbiegu okoliczności. Dorzucę tak na marginesie, że zbieg okoliczności jest określeniem niezwykle trafnym, bo przecież nic nie dzieje się bez przyczyny i gdyby tylko badać każde wydarzenie, to wszystkie aspekty mają swoją przyczynę. Choćby kule, które zamiast wypłoszyć broniących wzgórza cmentarnego żołnierzy, tylko wybuchały nie zapewniając żadnego wsparcia, dla maszerujących szeregów Picketta w bitwie pod Gettysburgiem. Ktoś mi mówił, że źródło tego wszystkiego leży aż w Richmond, miasta znajdującego się wiele kilometrów od pola bitwy, w Wirginii. Często jednak szukanie aż tak daleko jest niecelowe, a wiedza nie może być wykorzystana w żaden sposób. W końcu bardzo rzadko dostaje się drugą szansę.
- Cóż za niezwykłe spotkanie, nie tylko przez osoby w nim uczestniczące, lecz także dlatego, że znów znajduje Cię w dość dwuznacznej sytuacji. - Przerwał na chwilę i uniósł dłoń, dotąd schowaną za plecami, wskazując nią trupa. - To twoje dzieło? - Cofnął swoją dłoń, a także ponownie skierował swoje spojrzenie na dziewczynkę. - Zapomniałbym jednak całkowicie - Dłoń, która już miała ukryć się ponownie za plecami powędrowała na rondo kapelusza, a wszystko żeby nakrycie głowy ściągnąć i tym gestem ozdobić powitanie. - Witam Cię, mam nadzieję, że w niczym nie przeszkodziłem. - W końcu on wciąż nie wiedział, czy czasem dziewczyna nie uznała, że wieszanie swoich ofiar na drzewie to nie jest najlepszy pomysł i po jakimś tygodniu, no może dwóch postanowiła wrócić i zakopać ciało.
Stał około trzy metry od niej, wyprostowany prawa dłoń oparła koniec laski o korzeń drzewa, rosnącego dwa metry od Artura. Z jego twarzy trudno było cokolwiek wyczytać, to prawda kącik ust był nieznacznie uniesiony, lecz to było zdecydowanie za mało, ażeby przypisywać wampirowi radość z tego spotkania, czy najzwyczajniej wyśmienity humor. W końcu warto pamiętać, że dziewczyna ostatnio w sposób niezwykle nieuprzejmy postanowiła uciec.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Sob Sie 09, 2014 12:23 pm

Nie mam zbyt wiele czasu, więc pozwól, że od razu przejdę do rzeczy~

Patrzyła na trupa zadowolona. Naprawdę świetny pomysł! Będzie musiała kiedyś tak spróbować ze swoimi kolejnymi ofiarami, bo to tak fajnie wyglądało jak ciało kołysał wiatr! Jej oczy zabłysły szkarłatem, wsunęła dłoń pod bluzę i zacisnęła chude palce na nożu, który pod nią ukryła. Nie była głodna, miała ochotę na bezsensowny mord. Skoro już raz to zrobiła, to może zrobić kolejny. To jej druga połowa rządziła teraz ciałem. Bo ta "prawdziwa" Tsuki nie skrzywdziłaby muchy.
Usłyszała za sobą klaskanie w dłonie. Zapach trupa był zbyt silny, żeby wyczuła zbliżającego się wampira, szczególnie, że zaszedł ją od tyłu. Słysząc klaskanie w dłonie aż podskoczyła przestraszona i odwróciła się gwałtownie wyciągając nóż spod bluzy i wymierzając w stronę Arthura. Już chciała go zaatakować, nie była przecież sobą, ale coś ją powstrzymało. Przechyliła głowę na bok kiedy mężczyzna zaczął mówić. Nie rozumiała nic z tych słów, ale jego wygląd i barwa głosu wydawały jej się znajome. Zamknęła na chwilę oczy, a kiedy znów je otworzyła wróciły do swojego naturalnego koloru, czyli błękitnego. Uśmiechnęła się na widok mężczyzny, cała jej buzia się rozjaśniła. Miała ochotę go przytulić, ale on się przywitał z nią tak grzecznie i... tak z dystansem, więc tylko skinęła mu głową na powitanie. Chciała mu powiedzieć, przecież tyle się zdarzyło odkąd widzieli się ostatni raz, ale nie wiedziała od czego zacząć. W ogóle, to była na niego trochę zła, bo zostawiła mu swój numer telefonu, a on nic, nawet nie zadzwonił, albo napisał.
Powinna udawać obrażoną? Nie musiała, naprawdę była zła, kiedy zapytał ją, czy trup na drzewie, to jej dzieło. Ona zabiła człowieka zaledwie kilka dni temu, a ten wisi tu kilka tygodni, jak nie miesięcy, co on sobie myśli? Gdyby to była robota Tsuki, to wszędzie leżałaby porozrywane kawałki zwłok, samo picie krwi była dla dziewczyny czymś naprawdę nudnym. Skrzyżowała ręce na piersiach i zrobiła minę obrażonej dziewczynki.
- Oczywiście, zganiaj wszystko na mnie! Phi! Sama dopiero to odkryłam! - odpowiedziała dalej udając, że ma focha. Właściwie, to lekkiego miała, ale na siebie, że sama na to nie wpadła. Ale jeszcze wszystko przed nią, jeszcze zabije tylu ludzi, że jej się to znudzi. Nie, zabijanie jej się nigdy nie znudzi.
W końcu jej się to znudziło i spojrzała na wampira z zaciekawieniem. A co on robił przez ten czas? Nie wiedziała o nim prawie nic, a ona tak się przed nim otworzyła. Czy wyczuł, że już nie jest poziomem E, tylko stoi wyżej? Czy wyczuł zapach jej pana? O tak, miała pana, którego uwielbiała i nienawidziła jednocześnie. Swoje uczucia okazywała wyzywając go od najgorszych, czego oczywiście robić nie powinna. Była służką, w dodatku młodą dziewczyną i takie słowa z jej ust nie powinny wychodzić.
- A Ty co tutaj robisz, Arthur, hmm? - zapytała podchodząc do niego. Nie miała żadnych problemów ze zwracaniem się do niego po imieniu, zawsze była taka szczera i otwarta. Podeszła do niego blisko, bardzo blisko. Ich ciała niemal się stykały. Tsuki wspięła się na palce i spojrzała wampirowi w oczy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Sob Sie 09, 2014 2:07 pm

Oczywiście, że pozwalam, a nawet zachęcam, żeby nie zdobić postów zbyt dużą liczbą ozdobników.

Gdyby tylko Arturowi było dane widzieć z jakim zamiłowaniem oczy Tsuki utkwione są w wiszącym trupie, bujanym lekko przez wiatr, bądź wiedzieć jak w głowie dziewczynki snute są wizje o wieszaniu zabitych ludzi w ten sam sposób, zapewne utwierdziłby się tylko w przekonaniu, że sprawczynią tej zbrodni jest właśnie stojąca przed nim wampirzyca. W żaden sposób nie mogło to jednak wzbudzić obrzydzenia w postaci, która pamięta liczniejszych wisielców rozwieszanych przy drogach i na szubienicach. Dzisiejsze czasy są nawet nadto humanitarne i to, co niegdyś było całkowicie normalne i na co nikt większej uwagi nie zwracał, teraz stało się właściwe psychopatą.
Nie oznacza to, że Artur z aprobatą przyjąłby marnowanie krwi i zabijanie ludzi, gdy można było uczynić z nich niewolników i hodować, jak i oni robią ze zwierzętami. Tak, kupienie sobie prywatnej wyspy, stworzenie na niej miasta raju, a następnie korzystanie ze swoich wpływów i czerpanie ze wszystkich skarbów stworzonego przez siebie Edenu jest, zdaniem Artura, pomysłem wiele lepszym niż zabijanie. Nie wolno nam jednak zapomnieć, że Lockwood patrzy na to w sposób racjonalistyczny, perspektywicznie, a biedna Tsuki jest oszalałym z żądzy krwi przemienionym, którego postępowanie nie ma z rozsądkiem nic wspólnego.
Na przykład wyciąganie noże i kierowanie jego ostrza w stronę osoby, której udało się podejść niezauważenie do nas od tyłu. Pomińmy już fakt, że wampir miał pod ręką laskę, która dawała mu przewagę odległości, więc bez problemu obroniłby się przed ewentualnym atakiem, a ponadto był na tyle czujny, żeby odpowiednio zareagować na zamach, lecz każdy rozsądny człowiek i wampir nie zdradzałby tak wyraźnie swoich zamiarów, najpierw chcąc zbadać jak niebezpieczny jest przeciwnik.
Na szczęście szybko wróciła roześmiana dziewczynka, która temu tylko była winna, że wciąż w swojej maleńkiej rączce trzymała nóż, co prawda kuchenny, ale wcale przez to nie mniej niebezpieczny. To jednak w żaden sposób nie zraziło Artura, który przecież nie miał powodu obawiać się małego ostrza. Odwzajemnił więc uśmiech, który w jego stronę skierowała dziewczyna, a na jej słowa, wypowiedziane z udawanym oburzeniem, odpowiedział z równie udawaną skruchą.
- Wybacz, jak mogłem posądzić Cię o napadanie przypadkowych osób, a później próbę ukrycia ciała, symulując samobójstwo na drzewie, tak blisko miejsca, gdzie odebranie sobie życia nikogo nie zdziwi.
Zdecydowanie było zbyt racjonalne jak na działania Tsuki! Będąc jednak poważnym, trzeba stwierdzić, że wampir mógł jedynie podejrzewać, że ta nie jest już wampirzym zwierzęciem, które pragnie tylko pić krew. Większego to znaczenia tak naprawdę nie miało, trzeba pamiętać, że nawet najwyżej postawione wampiry mogą zatracić się w epikureizmie i zamiast rządzić, stać się jak zwierzęta, które pragną tylko się pożywiać. Z tego punktu widzenia zamiłowanie do zabijania było nawet dobrym urozmaiceniem. Jej aktualne stanowisko na dworze jakiegoś wampira nie było jednak możliwe do odgadnięcia dla Artura, w końcu nie nosiła przecież plakietki z imieniem i nazwiskiem i stanowiskiem jakie zajmuje, chyba że tego Anglik nie dostrzegł. Tak więc nie mógł tego wiedzieć, a ta informacja na pewno by go ucieszyła, bo w takim razie nie ma kłopotów z dziewczynką szalejącą po ulicach i gryzącą przypadkowych Koreańczyków.
- Szukam inspiracji, a raczej spaceruję sobie po tym ponurym, choć urokliwym miejscu.
Gdy Tsuki zbliżyła się, prawa dłoń wampira uniosła się lekko i oparła o czubek jej głowy, nim jednak wykonała jakikolwiek ruch, krwiopijca powiedział jeszcze jedno zdanie.
- Cieszę się, że Cię widzę, w końcu to znak, że nie napadasz już przypadkowych ludzi na samym środku ruchliwej ulicy, lub masz najzwyczajniej nadzwyczajne szczęście.
Spojrzał w jej oczy i raz jeszcze uśmiechnął się do niej, głaszcząc ją powoli po włosach. Była jak taka mała dziewczynka, która stawia pierwsze kroki w nieznanym sobie świecie, a przez to całkiem urocza. Nawet jej bezpośredniość była cechą typową dzieciom, których umysł nie jest jeszcze skażony konwenansami.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Nie Sie 10, 2014 5:35 pm


Tsuki ma dwie osobowości i zawsze zaznaczam wypowiedzi kolorami, żeby było wiadomo, która teraz mówi ~

Na szczęście Arthur nie widział tego, jak Tsuki patrzy na zwłoki powieszone na gałęzi. Kiedyś, kiedy dorośnie i będzie miała własny dom, to w salonie z sufitu będą zwisać właśnie takie zwłoki. Albo będzie mieszkać w chatce gdzieś w lesie i wokół domu będą tak wisieć na gałęziach! Mała psychopatka już snuła swoje plany na przyszłość. Stworzy najprawdziwszy las wisielców! Albo przed jej domem będzie stało wielkie drzewo i na jego gałęziach będą wisieć jej ofiary, jako piękna ozdoba. Przecież to wyglądało tak zabawnie jak jednym ciałem poruszał wiatr, a co dopiero jak tych ciał będzie setki! A tak w ogóle, to istnieje legenda o Lesie Samobójców, tutaj w Japonii. Właściwie to nie legenda, bo las istnieje. Nazywa się Aokigahara i leży u podnóża Fuji. Ludzie tam naprawdę popełniają samobójstwa. Tyle, że ich ciała zjadają niedźwiedzie, albo inne leśne zwierzęta. Mimo to, Tsuki naprawdę musi się tam kiedyś wybrać! Poczuć zapach śmierci i tą aurę tajemniczości. Może nawet poprosi Anglika żeby tam z nią pojechał? Tak, dobrze dla Arthura, że nie czytał w jej chorych myślach. Przeraziłby się rzeczy siedzących w głowie tak młodej istotki.
Po co hodować ludzi w innym celu niż zabijanie? To nie ma sensu. Ludzie hodują zwierzęta żeby je jeść, wampiry powinny hodować ich w tym samym celu. Ale komu by się chciało? Na pewno nie Tsuki. Ona wolała zabić od razu. Nie miała wyrzutów sumienia. A jeśli takowe się pojawiały, to jej chory umysł wszystko zagłuszał. Bestia nie powinna znać litości. Potrafiła się zachowywać normalnie i słuchać głosu rozsądku, niech Arthur sobie nie myśli, że ma do czynienia z głupim zwierzątkiem Szlachetnego, które chce się tylko napić ludzkiej krwi i zabić biednego człowieczka. Gdyby usłyszała jego myśli z pewnością by się rozpłakała, wszakże tak łatwo było ją zranić. Jedno nieostrożne słowo i już zalewała się łzami.
Przestraszyła się Arthura, pojawił się za nią tak nagle. Nic dziwnego, że wyciągnęła co miała pod ręką, gdyby ten chciał ją zaatakować. Dopiero później zauważyła laskę w jego ręce. I pomyślała, jak to dziecko, że jest strasznie stary, bo musi się na niej podpierać. Ale przecież to wampir. Wampiry się nie starzeją. Aha! Chciał wyglądać bardzo elegancko, dlatego ją ze sobą wziął. W ogóle, to wyglądał jak wyciągnięty z zupełnie innego świata, co bardzo się Tsuki spodobało. Nie lubiła jak ktoś jest za bardzo podobny do reszty. Uważała, że bycie jak inni jest okropnie nudne.
- No właśnie, jak mogłeś posądzić mnie o coś takiego? - zrobiła nawet smutną minkę, a dolna warga drżała jej lekko tak, jakby zaraz miała się rozpłakać. Po chwili jednak znów się roześmiała i uznała, że już znudziła jej się ta gra w obrażoną panienkę. Jest tyle ciekawych rzeczy do zrobienia! Ciekawe tylko, czy Arthur będzie chciał się z nią bawić? Ostatnio tylko biją i krzyczą na Tsuki, a najbardziej to jej pan. Nie wahał się uderzyć ją w twarz. Tak więc teraz potrzebowała odrobinę rozrywki, bo przecież spotykały ją jedynie same przykrości. I to ze strony osób, którym naprawdę ufała. O zdradzie Psycho, że wydał ją w łapy jej pana, już wspominać Arthurowi nie chciała. Ważne, że już nie była poziomem E, który pije krew ze wszystkiego co się rusza, a przebywanie wśród ludzi nie było już dla niej koszmarem.
- Mmm... Nie. Za ładny był na śmierć. Bo chyba bym go tam rozszarpała, wiesz? Byłam przecież tak strasznie głooooodna - zaśmiała się tak, jakby rozmawiali o pogodzie i ciasteczkach - Na ulicach już nie napadam. Włóczę się po slumsach, bo tam jest ich więcej. Ale krew z alkoholem i innymi używkami nie smakuje tak dobrze jak zdrowego człowieka...
Jej policzki oblał słodki rumieniec kiedy ją pogłaskał po głowie. Ciało przeszły takie przyjemne dreszcze. I zrobiło jej się ciepło na serduszku. Dopiero teraz zrozumiała jaka jest spragniona czułości. Mało kto jej ją dawał bez powodu, często musiała sobie na nią bardzo ciężko zapracować. A tu proszę, pogłaskał ją. Schowała nóż kuchenny, który dalej ściskała w bladej łapce pod bluzę i po prostu się do niego przytuliła. Od tak, bez powodu. Stęskniła się za nim, a poza tym była strasznie otwarta i jak kogoś lubiła, to okazywała mu to właśnie w taki sposób. Wtuliła swój policzek w jego tors i zamknęła oczka. Poczuła się tak jakoś... miło i bezpiecznie. Traktowała go jako swojego opiekuna, takiego "wujka". Choć jednego już miała, pracował w szpitalu psychiatrycznym, tutaj, niedaleko. Ale to nie to samo Co Arthur.Raz ją uratował i czuła się przy nim dobrze. Mimo, że wytykał jej, że zaatakowała tego Koreańczyka. Było to dawno, więc nie warto nawet wspominać.
- Jesteś z Anglii prawda? Zabierzesz mnie tam kiedyś? - otworzyła oczy i spojrzała w jego z dziecinną naiwnością i ufnością. Nigdy nie wyjeżdżała poza Japonię i naprawdę chciała zwiedzić trochę świata. A szczególnie zobaczyć Anglię, o której tyle słyszała i czytała. Zazdrościła starszemu bratu, że tak jeździ po świecie.
Mgła się znów podniosła. W dodatku była strasznie gęsta. Ledwo można było dostrzec drzewo stojące kilka metrów dalej. Wisielec całkowicie zniknął z pola widzenia. I jak tu znaleźć drogę powrotną?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Nie Sie 10, 2014 10:49 pm

Nawet najbardziej sadystyczne myśli nie miałyby łatwo w przerażeniu, czy nawet zniesmaczeniu wampira, szczególnie że pomysł wieszania, nabijania na pal, czy też krzyżowania ludzi w widocznym miejscu nie jest w gruncie rzeczy niczym nowym, a cel - choć różni się w tym wypadku ogromnie - zawsze pozostaje tylko w okolicach, nie mając wpływu na nikczemność samego czynu. Jedyny powód, dla którego Artur sam sobie nie uczynił takiego drzewa pełnego wisielców to odmienność estetyki, a na bok możemy odrzucić wszelkie moralne rozterki. Dla niego piękne mogą być kwiaty, klasycystyczne gmachy, renesansowe rzeźby czy wiele innych rzeczy, ale rozkładające się ciała zdobione gęstym płaszczem robactwa nie są dla niego widokiem ładnym i przez to niegodnym uwagi. Za to myśli Artura wcale nie miały na celu obrażania Tsuki, a przecież skoro nie zostały wypowiedziane to znaczy, że są tym, czym wampir nie chce się ze światem dzielić. I to właśnie jest powód, dla którego dobrze że myśli nie są znane naszym rozmówcą. Wszystko co chcemy przekazać zostanie wypowiedziane, a to co pozostało w głowie jest tym, czym postanowiliśmy się nie dzielić, z najróżniejszych powodów: było to zbyt głupie, uznaliśmy, że może niepotrzebnie naszego rozmówcę obrazić, czy było nazbyt pośpiesznie uczynionym sądem.
Jeżeli natomiast mówimy o hodowli ludzi, to musimy pamiętać, że pomiędzy Tsuki a Arturem jest wiele lat różnicy, pochodzą z zupełnie innych epok, a więc ich sposób myślenia już z racji tych dwóch czynników jest znacząco różny. Znacznie bardziej pragmatyczne rozwiązanie Anglika, było właściwsze osobom, które same w siebie stawiają na czele jakiejś grupy i więcej czerpią przyjemności z zarządzania społeczeństwem, niż samym sobą. Podejście Tsuki było znacznie bardziej personalne, nie obchodziło ją stworzenie jakiegoś organizmu, lecz epikurejskie cieszenie się ze swoich małych uczynków.
W wypadku Artura laska była elementem typowo ozdobnym. Nie potrzebował jej, żeby się na niej wesprzeć w chwili słabości, w końcu był wampirem, więc nawet matuzalemowy wiek nie był wystarczającym powodem, żeby w zwykłym chodzie szukać czegoś do podparcia. Poza tym jednak, że taka rzecz doskonale zdobi dłoń, to może być też bardzo łatwo użyta do obrony, a w razie czego i do ataku. Jest to broń tym lepsza, że nikt nie zakazuje wstępu z nią na lotniska, do metra czy gdziekolwiek. Kto w końcu byłby na tyle niemiły, żeby odbierać podróżnemu laskę, która jest tylko niewinną ozdóbką?
- Krew najlepiej smakuje, gdy jest odpowiednio podana, toteż przywykłem pić raczej w domu i unikać zbyt pochopnego doboru posiłków.
Tymi słowami wyraził zarówno swoje przyzwyczajenia jak też zaznaczył moje wcześniejsze przemyślenia o budowaniu wyspy, na której ludzie będą hodowani tylko po to, żeby można pić z nich swoją krew. Dla kogoś, kto wielką uwagę przykładał do człowieka, którym się żywi, nie mógł sobie pozwolić na lekkomyślne liczenie, że akurat dziś znajdzie kogoś odpowiedniego. Czas i nabranie odpowiedniego doświadczenia sprawił natomiast, że nie musiał niczego takiego robić.
Wkrótce jednak po tym jak skończył mówić, dziewczynka przytuliła się do niego, obejmując go swoimi małymi dłońmi, uprzednio chowając swoją groźną broń - nóż.
Tsuki była naprawdę rozkosznym wampirkiem. Nie chodzi tu oczywiście o fakt, że przytula się do w gruncie rzeczy nieznanej jej osoby. To prawda, że Artur ją uratował, a ponadto dał jej drugą szansę pomimo, że ta nierozważnie starała się uciec z jego pokoju, lecz poza tym nie wiedziała o nim niczego, a mimo to postanowiła mu zaufać. Oczywiście w tym wszystkim tkwi również wina Lockwooda, który postanowił dać jej szansę, gdy ta próbowała uciekać, a teraz pozwolił jej po prostu do siebie przytulić.
Nie tylko pozwolił zbliżyć się do siebie i złapać swoimi maleńkimi, żądnymi miłości łapkami, ale również po tym wszystkim nie przestał głaskać ją po głowie dłonią. Z drugiej strony nie wykonał żadnego innego gestu, a przede wszystkim nie objął dziewczynki drugą, wolną przecież ręką - nie można przecież jako przeszkody widzieć zwykłej laski.
Coraz gęstsza mgła nie była żadną przeszkodą, przynajmniej nie dla Artura, który czasu miał sporo i w którąkolwiek stronę by nie poszedł doszedłby w końcu do końca lasu, a stamtąd już bez problemu trafiłby do swojego domu. Z drugiej strony środek lasu, może i bardzo urokliwego lasu, nie był najlepszym miejscem na rozmowę. Przede wszystkim nie było gdzie tu usiąść z godnością, a kto chciałby rozmawiać przez cały czas stojąc?
- W pewnym sensie tak, jestem z Anglii - Nie było sensu na razie wprowadzać Tsuki w długą historię życia Artura i opowiadać jej o tym jak podróżował niegdyś po świecie i dopiero jakiś czas temu osiadł "na stałe" na wyspach brytyjskich. - Jakiś czas mam zamiar tu zostać i nie szybko planować będę nawet krótką wycieczkę do Europy, jednak jeżeli tylko będziesz gdzieś pod ręką i obiecasz zachowywać się stosownie, to nie widzę żadnego problemu żeby zabrać Cię ze sobą.
Czy ze strony Artura taka obietnica była nierozważna? Szczególnie biorąc pod uwagę poprzednie zachowania Tsuki, które przecież zostały już dawno odpokutowane? Oczywiście, że nie!
- Może jednak zamiast stać przy trupach i nagich drzewach przejdziemy się?
Oczywiście tej propozycji nie można odbierać jako próby odklejenia dziewczynki od siebie, wampir pomimo tych słów wciąż trzymał dłoń na jej głowie, a na dodatek Tsuki mogła poczuć na swoich plecach przedramię drugiej, dotąd wspartej na srebrnym tulipanie, ręki Artura.
- Tak właściwie co tutaj robisz? Skoro nie przyszłaś ukryć ciała.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Wto Sie 12, 2014 12:21 pm

Wybacz mi krotkiego posta i brak polskich znakow (i ewentualne bledy ortograficzne XD), ale siedze w poczekalni i lekarza i odpisuje z telefonu ~

Nie chodzilo tutaj o to, aby Arthur przestraszyl sie Tsuki ze wzgledu na jej mysli, ale o to, ze bedac tak mlodym wampirem myslala o zabijaniu niewinnych ludzi jak o zabawie. Zreszta, Czystokrwisty wampir widzial pewnie w swym zyciu wiele i zachowanie Tsuki go nie powinno dziwic. To po prostu choroba psychiczna, ktora przytepiala jej umysl nie dajac jej mozliwosci pelnej kontroli nad soba. W dodatku Tsuki nie wiedziala co sie z nia dzieje. Ale czy ktokolwiek chory psychicznie zdaje sobie sprawe ze swojej choroby? Nie. Nawet po diagnozie psychiatry nie moga tego zrozumiec. Tak samo bylo z Tsuki. Gdyby ktos jej powiedzial, ze jest chora, to z pewnoscia wysmialaby ta osobe. W rzeczywistosci, to przerazal ja swiat. Nie wiedziala co sie dzieje w jej glowie i wokol niej, ale ze jest chora? Skadze! Dla niej to bylo normalne. Uznala, ze kazdy wampir sie tak po prostu zachowuje.
A jeszcze kilka miesiecy temu, zanim spotkala swojego pana, Samuru, byla slodka i niewinna. Teraz zreszta tez byla, dopoki nie odezwa sie w niej wampirze instynkty. Wczesniej byla lagodna marzycielka, czesto siedziala zamyslona, albo z nosem w ksiazce pod drzewem w ogrodzie, ale nikogo nie byla w stanie skrzywdzic. Podobnie jak Arthur inaczej pojmowala piekno. Wszystko sie zmienilo, kiedy egoistyczny Szlachetny zatopil kly w jej szyi. A potem jak zobaczyla poziom E, ktory zabil dwoch ludzi na jej oczach. Szok, ktory wtedy przezyla, dotkliwie odbil sie na jej psychice.
- Kiedy jest sie glodnym, nie powinno sie byc wybrednym, moj drogi! A zreszta... Jedzonko samo sie prosi o bycie zjedzonym - powiedziala dalej tulac sie do wampira. Bylo przyjemnie, wiec chciala przedluzyc ta chwile jak najdluzej. Naprawde rzadko ktos jej okazywal jakakolwiek serdecznosc. Wiec ciagnelo ja do osoby, ktora dawala jej odrobine czulosci. Dla niej ludzie byli jedzeniem, takim co sie rusza. Zabawnie bylo za nimi biegac, a potem rozszarpywac ich ciala. Choc juz teraz, kiedy napila sie szlachetnej krwi, byla bardziej "ogarnieta".
Jasne, ze byla urocza kiedy sie tak do niego tulila. Lubila go i to bardzo. Polubila go od ich pierwszego spotkania, choc zachowywala sie wtedy bardzo nierozwaznie. Nie znala go, fakt. Ale o Psycho tez nie wiedziala duzo, jedynie znala jego nazwisko, a mimo to poszla z nim do lozka. I nie swiadczylo to o lekkosci jej obyczajow. Ona po prostu wiedziala kiedy ktos jest wyjatkowy. Mimo iz wszystko sie posypalo pomiedzy nimi. Ale to byla tylko i wylacznie wina Tsuki. Tak samo teraz tulila sie do Arthura, bo byl dla niej taki dobry i mily. Tak rozpaczliwie tego potrzebowala.
- Tsuki bedzie bardzo grzeczna, zobaczysz! Nie zawiedziesz sie, bo Tsuki juz nie rzuca sie na mieso bez powodu! - rozjasnila sie jak sloneczko, kiedy powiedzial, ze moze kiedys wezmie ja do Anglii. W obcym miejscu sracilaby cala swoja pewnosc siebie i nawet nie myslalaby o atakowaniu i zabijaniu, tylko caly czas chodzilaby z Arthurem i trzymala go za reke. Ewentualnie chowalaby sie za jego plecami. Westchnela cichitko i znow przytulila policzek do jego torsu. O, nawet ja objal, na co ona zareagowala mocniej zacisnietymi lapkami na jego plecach. Slyszac jego pytanie natychmiast go puscila i stanela obok niego. Wsunela swoja mala raczke w jego silna meska dlon i spojrzala mu prosto w oczy.
- Moj wujek zarzadza tutaj szpitalem psychiatrycznym. No wiesz, leczy wariatow - powiedziala cicho usmiechajac sie tak, jakby ja to nie dotyczylo.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Sro Sie 13, 2014 3:39 pm

Pogratulować mogę tylko dobrego gospodarowania nadmiernie wydłużonym czasem oczekiwania na lekarza!

Kiedy jest się głodnym, tak że traci się siły z powodu braku pożywienia, to rzeczywiście wybredność jest najgorszą z możliwych cech i w tej jednej sytuacji zwykle opuszcza nawet najwytrwalszych. Niestety jednak zapominamy, że zaistnienie takiej sytuacji samo w sobie neguje normalne warunki, gdyż zazwyczaj, szczególnie w "cywilizowanych" regionach świata jak Europa czy właśnie ta część Azji, w której teraz się znajdują, niewielu jest aż tak zdesperowanych i zawsze pozostaje to w obrębie jakiegoś marginesu społecznego. Zatem można uznać, że wybredność nie jest wcale złą cechą, a nawet pozwala nieco urozmaicić życie i sprawić, że jego sens wykroczy poza spożywanie pokarmów i kilka innych rzeczy, poza które zwierzęta nie wykraczają.
- Gdyby pić krew wyłącznie dla zaspokojenia głodu, wybredność mogłaby przeszkadzać, lecz gdzie wtedy byłaby przyjemność, która urozmaici nieco całą wieczność?
Może z czasem i Tsuki stanie się znacznie bardziej wybredna, a jej gust nie pozwoli jej wyruszać do najbiedniejszych dzielnic miasta, tylko po to żeby polować tam na ludzi, po których nie tylko nikt płakać nie będzie, ale nawet nikt nie pomyśli o ich szukaniu. Sama zresztą zdawała sobie sprawę, że krew chorych nie smakuje równie dobrze co krew zdrowych.
Czasem osoby dopiero co spotkane są więcej warte niż starzy znajomi i to nie za sprawą ich cech charakteru, lecz z tego powodu, że ludzie się zmieniają. Często jednak Ci, których znamy już długi czas nie dostrzegają tych zmian i wciąż pragną nas postrzegać takimi, jakimi byliśmy dawniej. Przez to trudno jest poprawić swoje życie, przestać kraść, kłamać, mordować czy poprawić jakiekolwiek swoje dawne błędy.
- Cieszę się z tego powodu, nikt nie chciałby żeby Izba Lordów straciła kilku parów z powodu małej, wydawać by się mogło zupełnie niegroźnej, dziewczynki.
Tsuki rzeczywiście mogłaby stracić pewność siebie, w końcu przez cały XIX wiek Anglia była pierwszym spośród wszystkich imperiów i wciąż pozostaje państwem, które w swoich rękach kontrolowało największy teren. Ślady dawnej potęgi wciąż są obecne w tym wyspiarskim państwie, choćby przez przesadnie szeroki wachlarz imigrantów.
Kiedy tylko Tsuki stanęła obok wampira, bez zbędnej zwłoki (aż chciałoby się dodać, ale nie później niż w ciągu 7 dni, który to zwrot ogromnie mnie bawi, ilekroć tylko na niego natrafiam) ruszyli w stronę, która właściwie nie miała większego znaczenia, pewnie gdzieś w stronę slumsów, skąd też przejdą do zwykłych części miasta. To jednak stanie się za długie minuty, może i nawet godziny i nie ma sensu już teraz się tym przesadnie zajmować.
- Biedny Syzyf, często go odwiedzasz? Mam nadzieję, że nie przerwałem Ci właśnie uroczej wyprawy do rodziny na popołudniową herbatkę?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Sob Sie 16, 2014 7:33 pm

W poniedziałek prawdopodobnie będzie powtórka z rozrywki...

Psychopaci, tacy jak Tsuki nie są wybredni. Zabawka, to zabawka. Przecież kończy się na tym, że (jeśli nie są pod wpływem jakiś środków) wszyscy reagują tak samo. Po co więc wybierać? No, chyba, że chodzi o smak krwi. Dla tej małej wampirzycy najlepiej smakowali młodzi mężczyźni, niewiele od niej starsi, albo w jej wieku. Byli przecież tacy świeży, ich krew taka młodziutka i słodka. A najlepiej smakowała właśnie taka. Jednak kiedy jest się głodnym, to nie ma co wymyślać, tylko brać co jest, dopóki się ma jeszcze siłę polować. A Samuru jak widać, lubił głodzić swoją służkę. Jeśli chodzi o samą zabawę z ofiarą, to było jej to obojętne. I tak zada jej cierpienie, co będzie sprawiało jej przyjemność.
"Ta Tsuki" z którą rozmawiał do tej pory Arthur nie słyszała jego pytania. Znów jej sadystyczna część się obudziła i zdobyła władzę nad ciałem. Jej oczy zabłysły szkarłatem, a usta wykrzywiły się w psychopatycznym uśmiechem. Mimo to cały czas szła obok Arthura trzymając go za rękę jak gdyby nigdy nic.
- Wieczność urozmaicają morderstwa. Każde popełnione na inny sposób - odpowiedziała zupełnie innym tonem niż wcześniej. Uśmiechnęła się do niego tak, jak gdyby rozmawiali o czymś normalnym. Jedynie kolor jej oczu mógł zdradzać, że nie jest tym, za kogo ją uważa. Nie teraz.
Może z czasem nabierze wybredności. Ale kiedy to nastąpi? Zapewne kiedy będzie już dojrzałą kobietą. Póki co była młodziutkim wampirkiem, dla którego wszystko było nowe i wszystkiego chciał spróbować. Dla niej i tak nic nie przebije smaku szlachetnej krwi jej Pana. Raz spróbowała i wiedziała, że nigdy nie zapomni tego uczucia. Jednocześnie równie dobrze wiedziała, że drugi raz taka okazja się nie nadarzy. Musiałaby zrobić nie wiadomo co, żeby Samuru znów ją poczęstował. Musiała się więc zadowolić tym, co miała.
Zaczęła się śmiać, kiedy nazwał ją małą dziewczynką. W rzeczywistości była zła, że tak ją nazwał. A raczej zła była ta, która teraz miała władzę nad ciałem.
- Już dawno nie jestem dzieckiem - odpowiedziała oburzona - A z tego co mi wiadomo, parów jest kilkaset, nikt nie zauważyłby gdybym kilku zjadła!
Musiała się zatrzymać. Ból głowy był nie do zniesienia. Skuliła się i zaczęła pojękiwać z bólu, a kiedy znów się podniosła i spojrzała na Arthura z niewinnym uśmiechem. Znów złapała go za rękę i zaczęła iść obok niego udając, że nic się nie stało. Zresztą ona nawet nie pamiętała tego zdarzenia.
Zamyśliła się słysząc jego pytanie. Powiedzieć mu, czy nie? Zresztą i tak już mu dużo o sobie opowiedziała kiedyś, w tamtym hotelowym pokoju, kiedy ją uratował... Czemu nie? Wydawał się być godny zaufania. A skoro już tyle wie, to niech dowie się więcej.
- Właściwie... Od zamiany w wampira nie utrzymuję kontaktu z rodziną. Boję się - wyznała cicho i spuściła głowę - O tym, że jestem wampirem wie jedynie mój straszy brat, ale on... Też jest. Poziom E. Jeden szlachetny zaatakował jego i jego przyjaciół, myślał, że wszystkich zabił. Ale on teraz studiuje w Stanach. Jest jeszcze mój wujek, Natsuno, mówiłam Ci. On jest wtajemniczony. Wie, o istnieniu wampirów.
Przez chwilę nie mówiła nic. Tak, po tym, jak będąc dzieckiem zaatakował ją wampir, Natsuno dawał jej wiele razy do zrozumienia, że wie o istnieniu tych istot. Sam przecież widząc jej ranę zapytał "Kto ci to zrobił?Kto ugryzł?", a nie "Co ci się stało?", jak wszyscy. Od tamtej pory uznała go za godnego zaufania i ze wszystkim szła do niego.
- On mnie od zawsze rozpieszczał, bo nie ma własnych dzieci i mi pomagał... I jest taki mądry. On będzie wiedział jak mi pomóc i przygotuje rodzinę na.. ewentualny szok.
Zatrzymała się i znów objęła wampira. Tym razem było to o wiele bardziej desperackie. W oczach miała łzy, a jej dłonie drżały.
- Co ja powinnam zrobić? - zapytała patrząc mu w oczy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Nie Sie 17, 2014 10:33 pm

Nagła zmiana zachowania była dziwna, w końcu nieczęsto się zdarza, że ludzie potrafi w ciągu jednej sekundy z uroczych, niewinnych dziewczynek przekształcić się w sadystycznych morderców, żądnych tylko krwi, prawda? Na dodatek kto całkiem poważnie neguje swoje wcześniejsze obietnice zaledwie po kilku minutach? Tak więc jej zachowanie było dziwne, bez względu na źródło - którym mogła być gra aktorska, czy też rozdwojenie jaźni, co było rzeczywistym powodem.
Zdecydowanie jednak w oczach Artura była i jeszcze długo będzie dzieckiem. Ponadto podwójnym, bo nie tylko jej wiek nie pozwalał na nazywanie jej dorosłym, lecz ponadto jeszcze od niedawna była wampirem więc i z racji tego również zasługiwała na miano dziecka.
Słowa o parach natomiast zostały potraktowane przez Artura jak żart. Po prostu nikt nie byłby przecież na tyle nierozważny, żeby sądzić, że nikt nie zauważy nagłego zniknięcia jednego z parów. Nim jednak zdążył w jakikolwiek sposób odpowiedzieć jego dłoń została puszczona przez dziewczynkę, a ona sama nadto wyraźnie okazała, że cierpi. Wampir przyglądał się jej zaintrygowanym nieoczekiwaną zmianą zachowań i tym, co teraz się z nią stało. Można nawet powiedzieć, że zaczyna się domyślać co też takiego gryzie małą wampirzyce.
Przy czym jednak nie oznacza to, że dla jej stanu miał całkowite zrozumienie. Warto przypomnieć sobie, że od "dzieciństwa" Artura minęło już tak wiele czasu, a ponadto jego sytuacja jest skrajnie różna od tej, w której znalazła się Tsuki.
Pomimo tego starał się jednak jej wysłuchać, dużo jednak czasu minęło nim w końcu wypowiedział jakiekolwiek słowa. Nawet na jej wyraźne pytanie nie od razu odpowiedział, tylko spojrzał na nią, obejmując ją przy tym jedną ręką. Dopiero jednak po trzech, niezmiernie długich, minutach z jego ust padła odpowiedź. W tym czasie jednak spokój nawet na chwilę nie zniknął z jego twarzy, a gdy już przemówił - mówił spokojnie, a przede wszystkim zapominając o uczuciach Tsuki, co też może się dziewczynce nie spodobać.
- Błędem byłoby zbytnie przywiązanie się do przeszłości, w końcu rozpoczęłaś nowe życie. Nie bez powodu większość ludzi nie wie o naszym istnieniu. Jeżeli zatem mnie pytasz o radę, to radzę zapomnieć o tym co było i jako jedyny łącznik zostawić sobie twojego wujka, który jak sama mówiłaś jest dla Ciebie bardzo pomocny.
Tutaj przerwał i spojrzał w górę. Tam oczywiście nie zobaczył zbyt wiele, posępne korony drzew przykryte mgłą, ale przecież nie dla pięknych horyzontów uczynił ten gest. Zastanawiał się czy powinien się jakoś bardziej zaangażować w pomaganie tutejszym wampirom, czy może lepiej tę sprawę zostawić samej sobie?
- Zastanawiam się jednak, czego się tak naprawdę boisz? Co najbardziej i w sposób pierwotny wzbudza twój lęk?
W końcu często boimy się jednych rzeczy nie dlatego, że przerażają nas one same w sobie, lecz z powodu innych rzeczy, które do nich prowadzą. Tak więc o co w istocie chodziło Tsuki?
Po tym jak Tsuki odeszła odpowiedział jej jeszcze coś o telefonie, że owszem ma, po czym sam ruszył dalej i opuścił już las.



Ostatnio zmieniony przez Arthur dnia Sro Sie 20, 2014 8:03 pm, w całości zmieniany 1 raz
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Sro Sie 20, 2014 6:54 pm

Wybacz, że krótko, ale brak czasu ~

Arthur niczego nie rozumiał. Ba, on się nawet niczego nie domyślał! To naprawdę smutne, Tsuki tutaj cierpiała obok niego, a on nie zdawał sobie z niczego sprawy. Ale czy ktokolwiek był w stanie dostrzec cierpienie drugiego człowieka? Wątpię. Nawet jeśli zauważą, że coś jest nie tak, to nawet nie chcą się w to wtrącać, bo po co? Takie już mamy czasy. Każdy jest zabiegany i myśli tylko o swoim życiu i swojej korzyści! A biedni Psychopaci nie mają skąd dostać pomocy. Nawet lekarze w szpitalach psychiatrycznych liczą tylko na pieniądze, a nie na pomoc pacjentom. Rzadko zdarza się lekarz "z prawdziwego powołania". Jeśli ktoś ma dobre serce szybko dostaje mocnego kopa. Podsumowując - ludzie są egoistami i mają klapki na oczach.
Ta "druga" Tsuki wcale nie żartowała. Była naprawdę nienormalna i chciała zabijać. Tak, zabijanie! Coś, czym można urozmaicić sobie nudny wieczór. Naprawdę jej odbijało, czasami miała zaniki pamięci, ale bardzo rzadko. Potrafiła się godzinami gapić w lustro, żeby mówić do siebie i powtarzać w kółko: "Hej, ja skądś Cię znam..." a potem ze wściekłością krzyczeć jak bardzo nienawidzi swojego odbicia i rozwalać lustro. Szaleństwo pozbawiło ją jednej ważnej rzeczy - racjonalnego toku myślenia. Gadała do siebie, do głodu w jej głowie. Bo mogła! Bo nikt jej tego nie zabroni! Była wolna... No, prawie. Ale pan miał na nią wyjebane, więc zachowywała się tak, jakby nigdy nie istniał. W głębi duszy czuła jednak strach przed Samuru. Tak, naprawdę była mocno popierdolona.
Nie spodobało jej się to, co mówił. Jak miała zapomnieć o rodzinie? Była przecież nieletnia i czy chciała, czy nie, pod opieką rodziców musi być! Nie chciała im mówić o tym, że jest wampirem, ale kiedyś z bratem będą musieli to zrobić. Rodzice troszczyli się o nich jak byli młodsi, więc teraz niech się nie martwią bezustannie o nich. Kontaktu z nimi nie zerwie. Ktoś się musi nimi zająć kiedy będą już starzy. A Tsuki na pewno to zrobi. Ma przed sobą dużo życia, nie będzie czuła, że coś ją omija, bo opiekuje się rodzicami. Będzie czuła, że coś traci, ale nie będzie to młodość, tylko dwie osoby, które dały jej życie na tym świecie.
Naprawdę była oburzona jego słowami, ale nie mówiła nic. Wtuliła się w niego. Znów będzie musiała go opuścić. A szkoda, tak przyjemnie jej się z nim rozmawiało. Cóż, wampirze instynkty wzywały! Na pewno tej nocy przeleje się niewinna krew, ale nie zamierzała mówić mu o swoich zamiarach, aby go niepotrzebnie martwić.
- Arthurze, możemy porozmawiać kiedy indziej? Ja naprawdę muszę się zobaczyć z wujkiem! Mam nadzieję, że masz jeszcze mój numer telefonu, zadzwoń do mnie lub napisz, dobrze?
Ucałowała wampira w policzek, tak jak się całuje dobrego znajomego, nic więcej. Wysunęła się z jego ramion i odeszła od niego kilka kroków. Pomachała mu na pożegnanie i zniknęła we mgle.

z/t
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Naissankari Pon Mar 13, 2017 2:48 am

Kilka godzin wcześniej, wieczór.
Cichy szum drzew.
Świst wiejącego wiatru.
Miękki odgłos uginającej się pod butami ziemi, od czasu do czasu przerwany dźwiękiem łamiącego się pod podeszwą patyka. Wszystkie te rzeczy zdawały się tworzyć jedną, idealną harmonię, gdy Naissankari przemierzał las z kapturem na głowie, nie rozglądając się nawet dookoła. Jego jedynym celem była ucieczka od zgiełku miasta, zbędnych rozmów, wzroku innych ludzi. Tylko on i Häivä, sunący bezszelestnie przy jego boku. Obserwował w milczeniu, jak od czasu do czasu jego cień wyrywa nagle do przodu, bądź cofa się, zupełnie jakby badał otoczenie, w którym się znaleźli. Był to ruch bardziej instynktowny niż kierowany faktycznym zainteresowaniem. Nie miał żadnego konkretnego celu, dlatego też snuł się wokół, nie myśląc o niczym szczególnym.
Dopóki w pewnym momencie cień nie zerwał się, dosłownie przebiegając przez Naissankariego, który przystanął w miejscu, otrzepując nieznacznie ramię dłonią, zupełnie jakby zostały na nim jakiekolwiek resztki.
Zachowujesz się jak pies, który nie był od roku na spacerze, Häivä — powiedział głosem tak cichym, by zasługiwał na miano szeptu, który momentalnie utonął w dźwięku szeleszczących liści. Zaraz podszedł jednak do swojego towarzysza i podniósł wzrok na zawieszony na drzewie szkielet. Beznamiętny wzrok raczej nie wskazywał na to, by był jakoś szczególnie przejęty losem, który spotkał owego nieszczęśnika. Häivä cały czas przyglądał się kościom, w końcu podchodząc bliżej. Czarna bezdenna paszcza rozwarła się ukazując szereg równie cienistych zębów, zupełnie jakby miał zamiar pożreć zawieszone resztki. Pierwszy raz widział go w podobnym stanie.
Jesteś głodny, Häivä? — zapytał, obserwując jak ten sam się materializuje. Paszcza zacisnęła się na kości udowej, wyrywając ją szybkim szarpnięciem z biodra. Nieprzyjemny dla ucha chrupot połączony z widokiem miażdżonych kości przez bestię o bezdennych oczach, wielu przyprawiłby o mdłości. Zwłaszcza, gdy raz po raz przekrzywiała łeb o sto osiemdziesiąt stopni, sprawiając wrażenie złamanego karku. Naissankari nie wyglądał jednak na poruszonego. Zamiast tego usiadł po prawej stronie drzewa i zamknął oczy, wsłuchując się w połączenie odgłosów w milczeniu.

Czas obecny, środek nocy.

Zasnął. Sam nie był pewien kiedy. Obrócił głowę w bok, dostrzegając zwisającego z gałęzi, ponownie niematerialnego Häivę. Zaraz po tym przeniósł spojrzenie na zjedzony do połowy szkielet, zwisający smętnie z drzewa. Co za żałosny widok.
Zjedz, albo zostań zjedzony — stwierdził w końcu, ziewając leniwie. Jego wzrok padł na wyłaniający się pomiędzy drzewami budynek. Nie był miejscowy, nie miał zatem pojęcia czym właściwie był. Mimo to ponury wygląd połączony z dość zrujnowaną okolicą, nie robił w połowie tak upiornego wrażenia jak zamek Asmodeyów.
Dziwne miejsce — skomentował w końcu, nadal nie podnosząc się z ziemi. Zimno bijące zarówno od spodu, jak i od samego drzewa napełniało go przyjemnym uczuciem, choć nie potrafiłby nadać mu konkretnej nazwy.
Naissankari

Naissankari

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Heterochromia - lewe oko złote, prawe srebrne. Twarz usypana piegami, podobnie ramiona, plecy, całe ręce i nogi. Trzy tatuaże: pierwszy, zmechanizowane skrzydło biegnące przez całą prawą rękę, aż po łopatkę. Na lewym ramieniu kolejny - herb rodowy. Ostatni na wewnętrznej stronie lewego nadgarstka przedstawia wilczą łapę. Niezliczona ilość blizn (w tym kilku po poparzeniach) na całym ciele. Szczególnie widoczna jest jedna przecinająca jego twarz i pięć zlokalizowanych na jego gardle (i okolicach). Bardzo niska temperatura ciała.
Zawód : Profesjonalne ściąganie kłopotów.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Ha, ha, ha. Fuck you.
Moce : Władza nad lodem | Audiokineza | Hycel Cienia


https://vampireknight.forumpl.net/t2823-naissankari-asmodey https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego

Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Pon Mar 13, 2017 3:52 pm

Wampirzyca przechadzając po lesie mamrotała pod nosem na temat swojej siostrzyczki Dahli. Nie wiedząc gdzie ona poszła miała tak naprawdę wszystko gdzieś, chciała odejść? to jej decyzja. Wzruszając ramionami Caithline z poirytowaniem. Ruszyła dalej spoglądała na szpital bo zapach był niestety przeraźliwy dlatego weszła bardziej w głąb tego miejsca. Gdy zaczynała w końcu spacerować, a nie uciekać to usłyszała jakby mamrotanie lub cichy głos więc nie była sama więc westchnęła poprawiając kosmyk włosa przekładając go do tyłu.
- Ehh co za ponury dzień - warknęła cicho do siebie, próbując wytrzymać ze złym samopoczuciem gdy nastąpiła epidemia przeklętej grypy. Oczy wampirzycy zaczynały świecić dlatego musiała w końcu coś zjeść, żeby nie potrzebnie innego przechodnia. Usłyszała innego wampira, który był nim wampir ale czy był to dawny człowiek, czy bestia ją to nie interesowało. Po kilku minutach polowania na krew wypiła z całej ofiary wtedy zauważyła jedynie rozsypujący popiół na ziemi. Wycierając chusteczką kąciki ust mogła w końcu poczuć jakby wolność i może na razie normalnie zachowywać. Wampirzyca ruszyła dalej spoglądając na konary drzew to usłyszała kolejną wypowiedz nieznajomego.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Naissankari Wto Mar 14, 2017 12:46 am

Nie był już senny.
Drzemka, której zaznał w lesie podczas tych kilku godzin, wystarczyła mu na tyle, by nie tylko mógł aktywnie funkcjonować przez całą resztę nocy, ale też nie mieć większych problemów z sennością za dnia. Nawet jeśli i tak zamierzał się wtedy zaszyć w jakimś ciemnym, najlepiej chłodnym pomieszczeniu, unikając promieni słonecznych.
To Häivä jako pierwszy uniósł kontrolnie pysk ku górze, wpatrując się pomiędzy drzewa. Opuścił się w dół, bujając na ogonie tuż obok szkieletu, zupełnie jakby idealnie się z nim zsynchronizował, wpatrując w ciemności nocy. Ruch ten sprawił, że i Naissankari uniósł głowę, zamykając oczy, by skupić się całkowicie na swoim słuchu.
Kroki.
Ktoś nadchodził, w dodatku nieszczególnie kryjąc się ze swoją obecnością. Powęszył chwilę w powietrzu, czując zapach świeżej krwi. Mimowolnie poczuł jak kły wbijają się w jego dolną wargę, nie był to jednak zapach na tyle apetyczny, by rozbudzić w nim większy głód.
Naissankari był dość wybredny w kwestiach żywienia. Był w stanie przymusić się do zdzierżenia słabego zastępstwa, mimo to gdy już zamierzał się posilić drugą osobą, nie wybierał pierwszej lepszej ofiary z ulicy.
Otworzył w końcu ślepia, wpatrując się nadal w milczeniu w przestrzeń pomiędzy drzewami, nie wstając ze swojego miejsca. Nie dopóki nie ujrzy, kto nadchodził.
Naissankari

Naissankari

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Heterochromia - lewe oko złote, prawe srebrne. Twarz usypana piegami, podobnie ramiona, plecy, całe ręce i nogi. Trzy tatuaże: pierwszy, zmechanizowane skrzydło biegnące przez całą prawą rękę, aż po łopatkę. Na lewym ramieniu kolejny - herb rodowy. Ostatni na wewnętrznej stronie lewego nadgarstka przedstawia wilczą łapę. Niezliczona ilość blizn (w tym kilku po poparzeniach) na całym ciele. Szczególnie widoczna jest jedna przecinająca jego twarz i pięć zlokalizowanych na jego gardle (i okolicach). Bardzo niska temperatura ciała.
Zawód : Profesjonalne ściąganie kłopotów.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Ha, ha, ha. Fuck you.
Moce : Władza nad lodem | Audiokineza | Hycel Cienia


https://vampireknight.forumpl.net/t2823-naissankari-asmodey https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego

Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Wto Mar 14, 2017 1:21 am

Zachowanie cały czas wampirzycy trzymało się na włosku myśląc o tej małpie, ale to zły moment na wspominki, które nie miały mi mniejszego sensu tak naprawdę. Gdy spoglądała przed siebie zaczynała rękoma poprawiać swoje bujne włosy zastanawiając czy związać je w koński ogon lub pozostawić mimo woli. Westchnęła przymrużając oczy wtedy wyczuła, aż do momentu jak zaczynała się zbliżać w głąb lasu wokół szpitala psychiatrycznego. Miała zamiar zabawić w tym miejscu dłużej niż przypuszczała ostatnio rozmyślając nad niesforną siostrą bliźniaczką. Caithline otwierając oczy zaczynała zastanawiać w którą stronę iść ale była ostrożna i czujna, żeby nie zostać napadnięta przez nieznajomego. W danym momencie zaczęła mówić po cichutku do siebie:
- No i co teraz? Którędy iść - odparła do siebie z przymrużeniem oka patrząc na rozgałęzienie ścieżki. Wampirzyca była bardzo zamyślona, że odniosła wrażenie gdy usłyszała szelest przy ciemnych drzewach. Było bardzo irytujące dla wampirzycy, wtedy wrednie westchnęła poprawiając rękaw bluzki, który zawinął się przez przypadek. W nocy w końcu miała ochotę zaszaleć czy też rozerwać kogoś na kawałeczki przez swoje zdenerwowanie ale na razie nie zrobi tego o ile ktoś jej nie wkurzy na tyle. W dodatku nie chciałaby mieć problemów u przybranego taty i jest tylko jemu posłuszna w rodzie. Po przemyśleniach wybrała ścieżkę i zaczęła iść tam gdzie niby usłyszała czyiś szmer jednakże nie spieszyła się zbytnio żeby poznać tą prawdę. Otworzyła trochę szerzej oczy wtedy zaświeciły się czerwonym kolorem z refleksami wrzosowego. Po chwili zauważyła po za ścieżką pierwsze lepsze drzewo wtedy plecami oparła się o nie myśląc nad wszystkim.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Naissankari Sro Mar 15, 2017 1:38 am

Którędy iść?
Zależy czego szukasz.
Z pewnością tym, czego bądź kogo szukała nieznana wampirzyca nie był Naissankari. Który i tak nie usłyszał zadanego przez nią pytania, znajdując się zbyt daleko. Mimo to, sam fakt że ktoś się zbliżał, sprawiał że on sam odczuwał potrzebę ulotnienia się z miejsca. Tak to w końcu działało. Szedł gdzieś by zaznać spokoju, a gdy spotykał na swojej drodze nieplanowanego osobnika - odchodził w przeciwnym kierunku. Zawsze.
Chodźmy, Häivä — rzucił spokojnie do cienia, który na jego polecenie zeskoczył z drzewa, z tą różnicą, że niematerialne ciało nigdy nie uderzyło o podłoże. Nie wydało żadnego dźwięku, nie wpłynęło na otoczenie. Stworzenie z jakiegoś powodu przysunęło się do niego całkowicie i choć nie odczuwał nijak jego naporu, doskonale wiedział, że stanęło tuż za nim, smagając jego plecy cienistymi smugami raz po raz, z pyskiem zawieszonym nad jego ramieniem.
A ty co? — zapytał zwracając się w stronę cienia, unosząc przy tym brew z wyraźnym zdziwieniem. Początkowo Häivä nawet nie drgnął, wyraźnie nie zamierzając się wycofać. Ciężko było stwierdzić, czy działał z opóźnieniem, czy może w końcu zadziałał na niego wzrok Naissankariego, gdy odskoczył w tył, padając na cztery kończyny na ziemię. Wampir przewrócił oczami i wsunął ręce w kieszenie, zwracając się twarzą w stronę budynku.
Zaczynał go ciekawić.
Mimo dość marnej aury, którą krytykował w głowie już wcześniej, powoli podjął wędrówkę, ruszając przed siebie, byle uniknąć spotkania z nadchodzącą osobą. Kimkolwiek by nie była.
Naissankari

Naissankari

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Heterochromia - lewe oko złote, prawe srebrne. Twarz usypana piegami, podobnie ramiona, plecy, całe ręce i nogi. Trzy tatuaże: pierwszy, zmechanizowane skrzydło biegnące przez całą prawą rękę, aż po łopatkę. Na lewym ramieniu kolejny - herb rodowy. Ostatni na wewnętrznej stronie lewego nadgarstka przedstawia wilczą łapę. Niezliczona ilość blizn (w tym kilku po poparzeniach) na całym ciele. Szczególnie widoczna jest jedna przecinająca jego twarz i pięć zlokalizowanych na jego gardle (i okolicach). Bardzo niska temperatura ciała.
Zawód : Profesjonalne ściąganie kłopotów.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Ha, ha, ha. Fuck you.
Moce : Władza nad lodem | Audiokineza | Hycel Cienia


https://vampireknight.forumpl.net/t2823-naissankari-asmodey https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego

Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Sro Mar 15, 2017 1:54 am

Wampirzyca westchnęła przewracając szkarłatnymi oczami zastanawiała się kiedy owy osobnik wyjdzie z tych krzaków bo odniosła naprawdę dziwne wrażenie, że ktoś tam czyha więc dlaczego wtedy nie odezwać się i upewnić czy jest cicho? Gdy oderwała swoje plecy od drzewa wróciła w stronę budynku bo za daleko wywędrowała, a jeszcze nie znajdzie drogi powrotnej i co wtedy. Delikatnie palcem zaczynała bawić pasemkiem od włosów usłyszała czyiś głos tak jakby, ponieważ wampirzyca miała bardzo dobry słuch. Dziewczyna szła przed siebie główną ścieżką trochę zamyślona miała zarówno nadzieję, że nie spotka innego wampira ale niestety to chyba będzie niewykonalne. Po kilku minutach ruszyła w stronę szpitala. Zamyślona Caithline myśląc kiedy spotka się z Emmanulem mając nadzieję, że u niego jest wszystko w porządku to po chwili zderzyła się z nim, bo odczuła zimną aurę od osobnika. Nie potrafiła od tak pójść, jakby nic się nie stało. Potem odezwała się swoim melodyjnym i kojącym głosem:
- Przepraszam, to było niezamierzone - odparła spokojnym tonem głosu do młodzieńca. Spoglądając na jego oczy były bardzo intrygujące na swój sposób. Caith zaczynała spokojnie poprawiać bluzkę i potem włosy jak były przedtem ułożone. Na końcu obdarowała nieznajomemu delikatny uśmiech.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Naissankari Czw Mar 16, 2017 11:43 pm

Idź do najbardziej oddalonego od miasta lasu.
Najlepiej takiego, który ma opinię nawiedzonego.
Znajdź miejsce, do którego nikt się nie zapuszcza, nawet dorzucą ci szkielet w gratisie. Z pewnością nie trafisz tu na żadną inną osobę. A już na pewno nie na samotną kobietę.
Akurat.
Wyczuł jak się zbliża, mimo wszystko miał nadzieję że go wyminie i ruszy w swoją stronę. Więc dlaczego. DLACZEGO musiała do niego podleźć?
W ostatniej chwili, wyskoczył gwałtownie do przodu, unikając zderzenia z nią i zwrócił się w jej stronę ściągając brwi z wyraźnym niezadowoleniem. Czysta wrogość wymalowana na jego twarzy idealnie złączyła się z warknięciem, które wydarło się z jego gardła.
"Przepraszam, to było niezamierzone"
A jednak na niego wpadła. Ani jej zachowanie, ani uśmiech który mu posłała w żaden sposób go nie uspokajały. Nawet jeśli zachowywała się w niesamowicie spokojny sposób, do którego pozornie nikt inny by się nie przyczepił.
Świetnie. Możesz iść w swoją stronę, gdziekolwiek zmierzałaś — rzucił chłodno, wycofując się krok w tył. Nie odrywał od niej wzroku, wyraźnie nie zamierzając podjąć własnej wędrówki, dopóki nie zniknie mu z oczu. Jeszcze zachce jej się wpadać na niego po raz kolejny.
Naissankari

Naissankari

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Heterochromia - lewe oko złote, prawe srebrne. Twarz usypana piegami, podobnie ramiona, plecy, całe ręce i nogi. Trzy tatuaże: pierwszy, zmechanizowane skrzydło biegnące przez całą prawą rękę, aż po łopatkę. Na lewym ramieniu kolejny - herb rodowy. Ostatni na wewnętrznej stronie lewego nadgarstka przedstawia wilczą łapę. Niezliczona ilość blizn (w tym kilku po poparzeniach) na całym ciele. Szczególnie widoczna jest jedna przecinająca jego twarz i pięć zlokalizowanych na jego gardle (i okolicach). Bardzo niska temperatura ciała.
Zawód : Profesjonalne ściąganie kłopotów.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Ha, ha, ha. Fuck you.
Moce : Władza nad lodem | Audiokineza | Hycel Cienia


https://vampireknight.forumpl.net/t2823-naissankari-asmodey https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego

Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Pią Mar 17, 2017 12:18 am

Wampirzyca gdy nie chcący wpadła na wampira wyczuła zimną aurę po raz kolejny. W danym momencie o niczym innym nie myślała jak w końcu ruszyć przed siebie i zniknąć jednak stąd ale niestety nie będzie takie proste. Caith westchnęła mając nadzieję, że nie zetknie się z nim i w końcu szybko odzyskała równowagę. Odwzajemniła zachowanie jego, niech nie myśli, że jest taką potulną owieczką dlatego odpowiedziała na jego wypowiedz:
- Kto to mówi, powinieneś też uważać gdzie chodzisz. Hah.. jak zauważyłeś jest tylko jedna droga z tego terenu więc gdzie widzisz inną? Nie rozbawiaj mnie proszę Cię - odparła chłodnym tonem z nutką ironii gdy wypowiedziała ostatnie zdanie. Caithline zawsze była taka od rodzinnej tragedii więc nie zmieni się od tak bo ktoś ją poprosi. To nie była jej wina, że prawie zderzyła się z nim, po prostu straciła równowagę podczas rozmyśleń to wszystko. Wampirzyca może była bez szczelna i chłodną osobą, bo tak życie ją ukształtowało ale posiadała cierpliwość do innych. Westchnęła poprawiając kosmyk, który zawadza jej i położyła na bok.
- A już myślałam, że zrelaksuję się tej nocy - odparła nie odrywając własnego wzroku od niego. Powiedziała to specjalnie, żeby to usłyszał. Właściwie może rozmowa z nieznajomym by się przydała, ale akurat tej nocy? Nic nie wiadome tak naprawdę.
- Zauważyłam, że wędrowałeś w stronę szpitala psychiatrycznego? czyżbyś chciał pozwiedzać pomieszczenia? - zapytała się go od tak, nie mając nic do roboty. Brązowo włosa może i miała ochotę zatrzymać nieznajomego podczas jego wędrówki, ale pewnie będzie ciężko po tym co było przed chwilą pomiędzy nimi ale może warto spróbować zacząć rozmowę. Kobieta odczuwała znowu ten dziwny ból, który powraca ze złym samopoczuciem jakby szaleństwo ją ogarniało dlatego musi się opanować na jakiś czas. Nienawidzi tej epidemii grypy, a mogła nie wyłazić z zamku aż to się cholerstwo nie uspokoi. Zastanawiając się czy przedstawić swoją godność ale będzie warto...? nie wiadome tak naprawdę.
- Jestem Caithline - Odparła chłodnym i poważnym tonem głosu do wampira. Kobieta nie miała zamiaru robić mu krzywdy. Jeśli nikt jej nie robi krzywdy to ona zarówno nawet jeśli pochodziła z rodu Kuroiaishita. Poprawiając rękaw odsłoniła swój tatuaż, który przedstawia znak organizacji Crow. Nie powie nic więcej o sobie, a jeśli spyta to odpowie wtedy mu.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Naissankari Pią Mar 17, 2017 3:27 am

Wpadająca i pyskata. Lepiej być nie mogło.
Co nie zmieniało faktu, że Naissankari patrzył na nią ze swego rodzaju niedowierzaniem, powstrzymując się przed zasłonięciem twarzy dłonią. Czy ona naprawdę to powiedziała? Przygryzł wargę kłem kilkakrotnie, zastanawiając się jak dużą potrzebę odpowiedzenia jej, odczuwa w tym momencie. Mógłby w końcu po prostu odwrócić się i iść w cholerę, czyż nie?
Powstrzyma się.
Zrobi to.
Nie, nie da rady.
Jesteśmy w lesie, do diabła. Kto każe ci chodzić wytyczoną ścieżką, wleź w krzaki i bon voyage — rzucił rozkładając ręce w bezradnym geście. Ciężko było się spodziewać po nim lepszej reakcji, gdy został postawiony w podobnej sytuacji. Z drugiej strony, bez wątpienia dziewczyna nie miała najmniejszych szans na przewidzenie jego postępowania w żaden sposób, biorąc pod uwagę fakt, że spotykali się po raz pierwszy.
I zapewne ostatni. A przynajmniej taką szczerą nadzieję wyrażał całym sobą chłopak, gdy tylko ta po raz kolejny otwierała usta, próbując złapać z nim jakąkolwiek formę kontaktu.
Nie tylko ty — odpowiedział, odpowiadając spojrzeniem na jej własne, wyraźnie dając jej do zrozumienia, że tylko czekał aż sobie stąd pójdzie. Dlatego nie potrafił zrozumieć dlaczego nadal tutaj stała. Ani on, ani ona nie zamierzali spędzać tej nocy w swoim towarzystwie.
Z tego co widzę, lepiej się orientujesz w tych stronach niż ja, więc powinienem zadać ci to samo pytanie. Znasz z doświadczenia czy zwyczajna ciekawość? — odpowiedział spokojnie, choć nadal z tym samym chłodem, który towarzyszył mu od samego początku, gdy tylko otworzył usta. Nadal, nie trzeba było być geniuszem, by doszukać się w jego pozornie neutralnych słowach, ukrytej złośliwości.
"Jestem Caithline"
Jeszcze mu się przedstawiła. Czy on wyglądał na kogoś, kto chciał zawierać z nią znajomość?
Świetnie, Caithline. Czy teraz, gdy znam już twoje imię, możesz sobie iść w cholerę i dać mi święty spokój? — zapytał niezwykle uprzejmym głosem, wyginając nawet usta w nieznacznym uśmiechu.
Jedynie jego oczy się nie uśmiechały, pokazując tym samym że nie było mu do śmiechu.
Ani trochę.
Naissankari

Naissankari

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Heterochromia - lewe oko złote, prawe srebrne. Twarz usypana piegami, podobnie ramiona, plecy, całe ręce i nogi. Trzy tatuaże: pierwszy, zmechanizowane skrzydło biegnące przez całą prawą rękę, aż po łopatkę. Na lewym ramieniu kolejny - herb rodowy. Ostatni na wewnętrznej stronie lewego nadgarstka przedstawia wilczą łapę. Niezliczona ilość blizn (w tym kilku po poparzeniach) na całym ciele. Szczególnie widoczna jest jedna przecinająca jego twarz i pięć zlokalizowanych na jego gardle (i okolicach). Bardzo niska temperatura ciała.
Zawód : Profesjonalne ściąganie kłopotów.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Ha, ha, ha. Fuck you.
Moce : Władza nad lodem | Audiokineza | Hycel Cienia


https://vampireknight.forumpl.net/t2823-naissankari-asmodey https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego

Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Pią Mar 17, 2017 1:25 pm

Wampirzyca najwyraźniej nudziła się dlatego miała jednak cel inny jak tylko tracić czas na bezsensowne rozmowy z nim. Nie czuła żadnych wspólnych tematów, a co gorsza dobrze z tym się czuła dopiekając nieznajomemu. Nie liczyła na miły gest, bo sama nie pokaże tego na razie albo nigdy. Westchnęła jedynie przy nim, zakładając ręce na siebie.
- No co mi nie powiesz, a ja sądziłam inaczej - odparła odpowiadając ironicznie do niego. Dziewczyna nie miała niestety dobrego dnia dlatego wszystko zaczynało ją drażnić, a na dokładkę te złe samopoczucie. Miała zamiar dokończyć wypowiedz dalszą dlatego tak zrobiła - Hah nie rozśmieszaj mnie, ja będę iść w krzaki, bo co główna droga jest dla Ciebie? Nie no nie rozbawiaj mnie, każdy będzie po niej chodził, tym bardziej ja, a że stuknęliśmy się prawie to wina nas obu. Gdybym specjalnie wlazła na Ciebie to bym inaczej zrobiła, a nie było tego drogi nieznajomy - odparła chłodno podtrzymując swój ton głosu jak wcześniej. Niestety swój cięty język musi ograniczyć do tych słów. Gdy odetchnęła nie okazując tego przy nim spojrzała się na niego neutralnie bo nie ma zamiaru psuć sobie humoru.
- Chociaż w jednym jesteśmy zgodni, tak jakby - odparła spoglądając wrzosowymi oczami na niego. Nie odrywała wzroku od rozmówcy. W dodatku po stoi sobie jeszcze trochę. Caithline zamyślona usłyszała kolejne słowa nieznajomego wampira w słuchając się w nie i powiedziała:
- Może tak, może nie.. kto tam wie, ale lubię tutaj spacerować gdy nie mam nic do roboty - odparła spokojnie i zarazem chłodno, a w niektórych momentach można zauważyć inny akcent w wypowiadaniu się u niej. Czy on to zauważy czy nie? to już jego sprawa nie jej. Gdy usłyszała kolejną część wypowiedzi to ujęła w słowach:
- Haha... zabawny jesteś naprawdę, powiedzmy, że czysta ciekawość.. wiesz że to też Ciebie tyczy twoja wypowiedz.. no bo przecież też tutaj jesteś - odparła spoglądając na wampira. Zaśmiała się w tej sytuacji słysząc jego słowa i trochę ją to zdenerwowało, że nie posiada szacunku do starszych dlatego teraz wypowie słowa niezwykle uprzejme ucząc młodego.
- Hmm... niesamowite powiedziałeś do mnie po imieniu, brawo. Może lepiej grzeczniej odzywaj się bo nie rozmawiasz z małolatą tylko starszą od siebie, po drugie pobędę dłużej tutaj dlatego jeśli posiadasz problem to już nie moja sprawa. Hm... niech zgadnę czyżbyś nie trawił płci przeciwnej? bo po twoim zachowaniu można to tak niby odczytać - Wzrok wampirzycy był perfidny i niespokojny, jednakże nie miała skakać z nim do gardła bo woli na razie potocznie mówiąc podroczyć.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Naissankari Pią Mar 17, 2017 11:49 pm

Problem polegał na tym, że to właśnie ona gadała tu najwięcej. Im dłużej Naissankari stał, nieszczególnie nawet próbując podążać za jej słowami, tym bardziej odczuwał jak bardzo marnuje swój czas. Nie żeby jakoś szczególnie planował cokolwiek innego. Pewnie dlatego w końcu zwrócił się w stronę Häivy, zupełnie jakby był jego ostatnią deską ratunku, jak i jedynym inteligentnym rozmówcą, na którego mógł w tym momencie liczyć.
Chcesz iść główną ścieżką? Proszę bardzo, droga wolna, czemu nadal tu stoisz? — zmrużył powieki, przyglądając jej się w sposób, który kazał jej zjeżdżać byle jak najdalej od niego. Niestety dziewczyna, która widocznie nie chciała tracić czasu na bezsensowne rozmowy, nadal mówiła nadzwyczaj dużo, rozwodząc się nad sprawami, które średnio go interesowały. Westchnął ciężko, bujając się nieznacznie na boki, czekając aż zakończy swoje wywody, odpływając myślami gdzieś dalej.
Akademik czy zamek? Sam nie był do końca pewien, gdzie powinien teraz wrócić. Z jednej strony jeśli wybierze pierwszą opcję, będzie mógł zahaczyć po drodze o Shiro, by pomęczyć go swoją obecnością. Nadal zadziwiało go z jaką cierpliwością kot podchodził do jego osoby, pozwalając mu na większość rzeczy, które wymyślał. W zamku natomiast miał szanse wpadnięcia na ojca. Nie widział go już dość długo. Na tyle długo, by zaczynał tracić sens w większości rzeczy, które robił, zwyczajnie nie wiedząc gdzie się podziać. Kto by pomyślał, że ten sam Naissankari, który od urodzenia był całkowitym indywidualistą, spotka na swojej drodze kogoś, za kogo słowami będzie podążał aż do tego stopnia.
"Wiesz, że to też ciebie tyczy twoja wypowiedź."
Tym razem nie westchnął, mimo że miał na to cholerną ochotę. Mógłby rzecz jasna znowu coś odszczeknąć. Jak choćby wytknąć fakt, że to dziewczyna doskonale wiedziała, że znajdywali się w pobliżu szpitala psychiatrycznego, podczas gdy Naissankari nie miał zielonego pojęcia czym był owy budynek.
Czy odczuwał jednak potrzebę tłumaczenia się właśnie przed nią z własnego zachowania?
Zdecydowanie nie.
Świetnie. Zadecydowałaś zatem, że jestem młodszy nie wiedząc o mnie nic. Zdradź mi swój sekret. Moc czytania dowodów osobistych, bez wyciągania ich z kieszeni? — zapytał sarkastycznie, tym razem patrząc wprost na nią. Dwukolorowe ślepia zdradzały rosnącą irytację całą sytuacją. Zwłaszcza, gdy dość otwarcie stwierdziła, że nie ma zamiaru stąd iść. Odwrócenie się do niej plecami nie wchodziło w grę, im dłużej do niego mówiła, tym większe odnosił wrażenie o jej niestabilności psychicznej.
Nie trawię towarzystwa. Zwłaszcza wciskającego nos w nieswoje sprawy i uparcie próbującego nawiązać znajomość opartą na szczekaniu z kimś, kto wyraźnie sobie tego nie życzy — zaczynało go to wszystko męczyć. Sytuacja wydawała się w tym momencie kompletnie bez wyjścia, do tego stopnia że zaczęła go łapać rezygnacja. Potarł zmęczony nasadę nosa, ponownie mierząc ją wzrokiem.
Chcesz ode mnie czegoś konkretnego? Boisz się iść sama do psychiatryka, więc szukasz przyjaciół? — spytał oschle, nie omieszkując się przed wpleceniem we własny ton głosu nuty pogardy, która jak widać nie opuszczała go nawet w sytuacji, gdy przestawał mieć nadzieję, że uda mu się uwolnić od jej obecności.
Naissankari

Naissankari

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Heterochromia - lewe oko złote, prawe srebrne. Twarz usypana piegami, podobnie ramiona, plecy, całe ręce i nogi. Trzy tatuaże: pierwszy, zmechanizowane skrzydło biegnące przez całą prawą rękę, aż po łopatkę. Na lewym ramieniu kolejny - herb rodowy. Ostatni na wewnętrznej stronie lewego nadgarstka przedstawia wilczą łapę. Niezliczona ilość blizn (w tym kilku po poparzeniach) na całym ciele. Szczególnie widoczna jest jedna przecinająca jego twarz i pięć zlokalizowanych na jego gardle (i okolicach). Bardzo niska temperatura ciała.
Zawód : Profesjonalne ściąganie kłopotów.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Ha, ha, ha. Fuck you.
Moce : Władza nad lodem | Audiokineza | Hycel Cienia


https://vampireknight.forumpl.net/t2823-naissankari-asmodey https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego

Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Nie Mar 19, 2017 1:12 pm

Wampirzyca normalnie nie wyrabiała już przy nim w dodatku ma zamiar jednak wynieść się stąd bo zaczynała jeszcze dziwnie się czuć i te zdenerwowanie dlatego chyba było złym pomysłem wychodzenie na zewnątrz podczas tej epidemii grypy. Miała szczęście, że posiadała apaszkę na ustach dlatego o nic raczej nie musi martwić o drugą osobę, która jest niedaleko niej. Dziewczyna właściwie rozmyślała się tak naprawdę nie ruszając z miejsca. Gdy doszła wypowiedz nieznajomego dlaczego ona stoi to dopiero ocknęła się ale nie okazując tego zbytnio przy nim.
- Zamyśliłam się to wszystko - odparła z przymrużeniem oka spoglądając na niego. Nie potrzebnie strzępi swój gadzi jęzor dlatego ma ochotę odwiedzić swojego ojczulka, ale nie chciała go zarazić tą niewiadomą chorobą, która siedziała w jej ciele bo zaczynała znów dziwnie się czuć i źle na dodatek. Caith jedynie cieszyła się z tego, że siostra bliźniaczka nie musiała przez to przechodzić co ona dlatego będzie zdrowsza w tym wypadku. Westchnęła zastanawiając się czy dobrze zrobiła, że ugryzła tamtego, a jeśli on miał coś jak ala wirus? to nie byłoby takie fajne.. musi w końcu wyzdrowieć i zacząć znów pracować w organizacji. Zrobiła dwa kroki do przodu kierując w stronę szarego jakby budynku usłyszała kolejną wypowiedz i najwyraźniej trzeba mu wyprostować czemu ona sądzi, że jest młodszy? nie potrafi domyśleć iż chodziło o wygląd, a nie o wiek normalny bo skąd ma wiedzieć ile on ma naprawdę lat? tylko on sam wie to wszystko.
- Uspokój się. Powiedziałam  tylko dlatego, że wyglądasz młodo, każdy może się pomylić dlatego nie powinieneś irytować - odparła zastanawiając się kiedy on naprawdę ochłonie po tamtejszych słowach. Nie miała ochoty na docinki, na pewno nie teraz. Gdy usłyszała kolejną wypowiedz to niestety para westchnęła nie wytrzymując napięcia dlatego wtedy odpowiedziała - Poważnie? Po co miałabym to robić? Zastanów się najlepiej, czasem mówienie za dużo może zaszkodzić podczas rozmów - odparła odwzajemniając jego sarkazm spoglądając na niego świdrując oczami w niego. Nie będzie szła pierwsza, a wręcz przeciwnie z wielkim dystansem od niego. Wampirzyca chce mieć w końcu spokój święty mając nadzieję, że już nic nie powie bo jeszcze dziewczyna wybuchnie i co wtedy? Niestety cisza nie panowała długo gdyż usłyszała znowu jego wypowiedz dlatego próbowała cały czas opanować swój wredny charakterek.
- Hmm... bo nigdy raczej nie miałeś towarzystwa, że aż tak go nie trawisz.. - odparła nie mając nic do powiedzenia na jego kolejną część słów bo nie ma ochoty na prowadzenie kwadratowych rozmów z nim. Najwyraźniej rozmowa nie kleiła się za dobrze pomiędzy nimi. Nie odrywała swoich wrzosowych oczu od niego. Dziewczyna usłyszała kolejne dwa pytania od niego dlatego nie zastanawiała się zbytnio długo nad odpowiedziami.
- Hahahaha.. dobry żart.. nie potrzebuję i nie mam zamiaru iść do psychiatryka, tylko po prostu lubię spacerować po zniszczonych ruinach ale kto tam woli.. - odparła wrednie i chłodno w jego stronę znowu okazując tonę sarkazmu z nutką agresji. Wampirzyca nie zostawi po mokrej nitce żadnej kropli wtedy gdy usłyszała, że szuka przyjaciół to już ją bardziej rozbawiło dlatego zaśmiała się przy nim słysząc samo słowo "przyjaciół".
- Ja szukać przyjaciół? dobre.. naprawdę..., gdybym szukała ich to nie w takim miejscu, nie sądzisz? - odparła ironicznie w jego stronę. Wampirzyca starała się wytrzymać już na tyle, żeby nie wkurzać przy jego "towarzystwie". Sytuacja była nieciekawa dla niej tym bardziej zaczynało ją to drażnić.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Naissankari Pon Mar 20, 2017 4:29 am

Zamyśliła się. Kto normalny wypowiadał się podczas zamyślenia?
Ciężko było nie kwestionować jej słów, nie dodał już jednak nic więcej, zakładając jedynie ręce na klatce piersiowej. Oceniające spojrzenie, jakim ją zmierzył było dość wymowne. Podobnie jak zaciśnięte w wąską linię usta i raz po raz postukujące o przedramię palce. Mało kto potrafił wytrzymać w towarzystwie Naissankariego. A już na pewno do ani jednej z tych osób, nie potrafił zaliczyć, ani jednej przedstawicielki płci przeciw---
Cocoro. Nie, nie. Ona jest wyjątkowa.
Upomniał sam siebie w myślach, przez chwilę kompletnie ignorując rzeczywistość. Drgnął nieznacznie, dopiero gdy dziewczyna w końcu postanowiła się poruszyć. Niemniej po przejściu zaledwie dwóch kroków, ponownie znieruchomiała. Podczas całego tego wydarzenia, Naissankari nadal stojąc w miejscu niczym posąg, wodził za nią jedynie wzrokiem, niczym upiorny obserwator. Niejednokrotnie w filmach przewijały się statuetki, które doprowadzały innych do szaleństwa. Rozbudzały w nich paranoję, poczucie że powinni mieć się na baczności.
Gdy wampir przechodził w swoją dość naturalną nieruchomą formę, również potrafił tak na nich działać. Pod warunkiem, że byli wystarczająco spostrzegawczy i nie pozbawieni instynktu samozachowawczego. Bądź co bądź, nie na co dzień spotykało się pobratymca, który nie tylko odpychał od siebie swoim ostrym językiem, dziwacznym zachowaniem, ale i przede wszystkim - głębokimi bliznami zdobiącymi twarz, jak i obecnie przysłonięte przez szal gardło.
Jak głęboko musiał wbić się nóż? Może oderżnęli mu nawet głowę do połowy? Dlaczego wampirza regeneracja nie dała sobie z tym rady? Wiele pytań, na które prawdopodobnie odpowiedzi nigdy nie pozna nikt poza samym Naissankarim, jak i osobą która zadała sobie tyle trudu.
"Nie powinieneś się irytować."
Twoja obecność mnie irytuje.
Nie musiał tego mówić, przekazywał podobne słowa całym sobą. Dopiero na jej następną wypowiedź w końcu się poruszył, słysząc jak odbija się ona dwa razy echem w jego głowie.
"Zastanów się najlepiej, czasem mówienie za dużo może zaszkodzić podczas rozmów."
Dźwięk, który z siebie wydał, przypominał pierwszą część pogardliwego śmiechu. Zbyt krótką, by odczuć jego rozbawienie, jak i dostrzec je na jego twarzy - a jednocześnie zbyt długą, by całkowicie ją zignorować. W końcu nieznacznie się poruszył, nadal zachowując odległość kilku metrów. Mimo to, niczym drapieżnik zaczął powolnym krokiem obchodzić Caithline dookoła, nawet na moment nie spuszczając z niej wzroku.
Byłaby to niezwykle światła rada, jest tylko jeden mały problem — wychylił się nieznacznie do przodu wyginając kącik ust ku górze, odsłaniając przy tym jeden ze swoich wampirzych kłów w pełnej okazałości — Naprawdę mam to w dupie. Zarówno ciebie, jak i całą tę sytuację. Mój instynkt samozachowawczy mówi mi jednak, by nigdy nie odwracać się do żmii plecami. Lubią gryźć. Na ich nieszczęście, ja również.
Oboje byli rozdrażnieni. I właśnie owe rozdrażnienie rosło z każdą minutą coraz bardziej. Poprzedni pogardliwy uśmiech zniknął bez śladu, gdy mlasnął z niesmakiem na jej kolejne słowa.
"Gdybym szukała ich to nie w takim miejscu, nie sądzisz?"
Nie sądził.
Nigdy nie szukał przyjaciół, nie zastanawiał się w jakich miejscach mogli znajdywać ich inni. W końcu jedni woleli otwarte dusze, których pełno było w klubach, a jeszcze inni kujonów zamkniętych w bibliotekach. Czemu ktoś inni miałby nie szukać rąbniętych znajomych podobnych sobie w lesie niedaleko psychiatryka?
Zniecierpliwiony Häivä, który do tej pory czekał kucając przy jednym z drzew, teraz wskoczył na jedną z jego gałęzi, ponownie spuszczając się z niej do góry nogami. Powoli kołyszący gałęzią wiatr, nie miał żadnego wpływu na cień, a jednak ten bujał się idealnie w jego rytm, naśladując wiszący na innym drzewie szkielet. Dziwne stworzenie.
Naissankari

Naissankari

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Heterochromia - lewe oko złote, prawe srebrne. Twarz usypana piegami, podobnie ramiona, plecy, całe ręce i nogi. Trzy tatuaże: pierwszy, zmechanizowane skrzydło biegnące przez całą prawą rękę, aż po łopatkę. Na lewym ramieniu kolejny - herb rodowy. Ostatni na wewnętrznej stronie lewego nadgarstka przedstawia wilczą łapę. Niezliczona ilość blizn (w tym kilku po poparzeniach) na całym ciele. Szczególnie widoczna jest jedna przecinająca jego twarz i pięć zlokalizowanych na jego gardle (i okolicach). Bardzo niska temperatura ciała.
Zawód : Profesjonalne ściąganie kłopotów.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Ha, ha, ha. Fuck you.
Moce : Władza nad lodem | Audiokineza | Hycel Cienia


https://vampireknight.forumpl.net/t2823-naissankari-asmodey https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego

Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach