Lasy wokół szpitala

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Lasy wokół szpitala - Page 2 Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Pon Mar 20, 2017 6:16 pm

Wampirzyca obserwując nieznajomego wampira, którego spotkała w lesie przez przypadkiem za dużo na nią się patrzy, jednakże swojego wzroku nie odrywa, bo jeszcze coś może głupiego zrobić w jej kierunku dlatego jest czujna. Spoglądała delikatnie pod kątem myśląc kiedy coś "interesujące" powie. Przymrużyła delikatnie oczy zastanawiając kiedy w końcu ta sytuacja ucichnie pomiędzy nimi w rozmowie. Caithline w przeszłości nie miała łatwo z mężczyznami aż do teraz, ciężko będzie jej się przełamać po tamtejszych sytuacjach w jej życiu. Po pewnej chwili ruszyła znowu powoli przed siebie obserwując nadal wampira z przekąsem. Nie robiła na niej żadnego wrażenia jego postawa, może wyglądał jak posąg jak z jakiegoś upioru ale na nią to w ogóle nie działało. Jednakże była spostrzegawczą osobą, bo zauważyła jak wtedy zastygł na jej tamte ruchy dlatego coś było na rzeczy. Poprawiła jedynie kosmyk włosa do tyłu, że nie zasłaniał jej oczu. Po wypowiedzianych przedostatnich słowach zaczynała bardziej obserwować drugą osobę, która stała tak jakby na przeciwko. Jednakże gdy powoli zaczynała iść usłyszała śmiech ale wiedziała jaki to był więc nie ruszyło ją to w ogóle, ale ujawniła na prawym kąciku ust wredny uśmieszek na jego reakcje. Potem usłyszała ruch chodu wampira, która ominął ją i co najlepsze stanął na jej drodze. Splotła delikatnie ręce powyżej biustu i zaczynała słuchać go wtedy odpowiedziała:
- Właściwie ciekawi mnie ile rzeczy masz "w dupie"? - odpowiedziała zaznaczając sycząc niczym wąż podkreślając słowo właśnie te na końcu. Dziewczyna cały czas słuchała jego wywodów dlatego przy mlasnęła i wtedy zaśmiała się wrednie mając jeszcze anielską cierpliwość dlatego dokończyła swojego słowa wypowiedzi:
- Ahh żmii? Hmm... wiesz nie pasuje mi te słowo do mnie, a po drugie nie znasz mnie dlatego za szybko oceniasz ludzi, a tym bardziej płeć przeciwną. Gryźć może i owszem, ale nie ja.. ale jeśli osoba mnie mocno rozdrażni i naciśnie na odcisk to pokazuje swoje pazurki - odparła jednakże tak bardzo kusiło wypowiedzieć jego słowa i dopowiedzieć swoje że niewytrzymała dlatego powiedziała tak żeby to usłyszał doskonale przy niej.
- Ciekawe, chciałabym to zobaczyć twoje kąsanie - odparła poprawiając chustę na twarzy i nie opuszczała swojego gadziego wzroku od niego. Zaciekawiła ją sytuacja co teraz na to powie, mało z kim rozmawia Caith jeśli chodzi o płeć przeciwną.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala - Page 2 Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Pon Mar 20, 2017 8:40 pm

Było wiele ciekawych miejsc, które Gaki jeszcze niezbyt dokładnie odwiedził. A właściwie szukał miejsca w którym mógł się skryć, utworzyć schronienie dla siebie i pewnych ciekawych istot. W końcu każda swoja grupa musiała mieć miejsce spotkań, a stary, opuszczony szpital mógł okazać się wręcz idealny. Wiele w nich śmieci, chociażby starych leków lub kartotek. Nim jednak uda się w stronę budynku, chciał sprawdzić teren. Zacznie od lasu, o tak. To w nim przecież może dziać się najwięcej, chociażby zakopywanie zwłok lub coś.
Lecz zamiast złamania prawa, dotarły do niego głosy. Kobiece i męskie. Czyżby rozmowa? A może kłótnia? Trochę niezbyt dobrze dla kogoś, kto chciał sobie przywłaszczyć ów miejsce. Chyba, że owe osoby okażą się godne zaufania lub też warte przeżycia... W sumie na jedno wychodzi. Nie czekając, wyłonił się zza zasłony ciemności. Możliwe, że już wcześniej wyczuli obcego wampira, chociaż Gaki znał wampirzycę, choć ona raczej nie znała jego.
Gdy nocne zmory spojrzą w stronę przybyłego dostrzegą go w czarnej, poszarpanej koszuli i jeans'ach również nieco podartych. Warto też wspomnieć, że nie ukrywał swoich blizn po oparzeniach kwasem. Po co skoro wampira nie odstraszy taki wygląd? Chyba, że się mylił.
- Przeszkodziłem w rozmowie?
Spytał choć zabrzmiał bardziej sarkastycznie, niżeli przyjaźnie. Nie miał jakiś wrogich zamiarów, tylko język ów damy się wampirowi nie spodobał. Kuroiashita może i jest ponurym, niezbyt lubianym rodem, to jednak klasę jeszcze utrzymują. Teraz to gadzi wzrok wampira mierzył postać kobiety.
- Użyłaś kilku słów, które raczej do kobiety nie pasują.
Wskazał na nią dość chłodno, przechylając odrobinę łeb na bok. Do kolesia nic nie miał, nie znał go więc nie prędko mu do bitki. Po co wręcz marnować siłę? A nuż widelec okaże się ciekawym rozmówcą?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala - Page 2 Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Naissankari Wto Mar 21, 2017 8:48 pm

Odpowiedzieć czy nie?
Pytanie raz po raz zdarzało się pojawiać w głowie Naissankariego, po każdej wypowiedzi wampirzycy. Tym razem stracił jednak chęć do otwierania ust całkowicie, patrząc w bok na bujającego się na gałęzi Häivę.
Powinieneś ją po prostu zeżreć.
Zniecierpliwienie i irytacja targały nim na tyle, by nawet cień zareagował, otwierając najeżoną rzędami ostrych zębów paszczę. Kilka mlaśnięć skończyło się jednak całkowicie pasywną postawą i dalszym naśladowaniem bujającego się na wietrze szkieletu.
Dobrze wiedział, że brak reakcji nie był związany z nieposłuszeństwem, lecz faktem, że w rzeczywistości Naissakari wcale nie chciał się wdawać w bójkę. Niezależnie od tego jak bardzo go drażniła, wątpił by zamierzała grzecznie dać się pożreć, a walki były kłopotliwe.
Cholernie kłopotliwe.
Cień poderwał się nagle do góry, usiadł na gałęzi i wytężył wzrok, kilka sekund później siedząc już na ziemi.
Wysuwane pazury mają to do siebie, że gdy już się je pokaże, bardzo łatwo je wyrwać — wzruszył ramionami, momentalnie tracąc zainteresowanie jej osobą przez zachowanie Häivy. Nie musiał czekać zbyt długo, nim dołączyła do nich kolejna sylwetka. Początkowa chęć zgrzytnięcia zębami zniknęła, gdy tylko dostrzegł że tym razem był to mężczyzna.
Chwała ci panie.
Nawet jeśli nie przepadał za towarzystwem, być może tym razem okaże się ono poniekąd zbawienne. Mógł w końcu wykorzystać dywersję, by zostawić ich samych. W innej wersji - skupić na nowym rozmówcy, licząc na to, że kobieta znudzi się i odejdzie. A w jeszcze innej, wszyscy robili coś, co nie pasowało innym i kończyli próbując wzajemnie poderżnąć sobie gardła.
Ostatnia opcja nie była mu na rękę.
"Ciekawe, chciałabym to zobaczyć twoje kąsanie."
Wykup pakiet VIP, zniżka 20% w każdy piątek — odpowiedział zaciskając usta w wąską linię, zaraz kiwając głową w stronę nieznanego mu wampira. Zatrzymał na nim nieznacznie zainteresowany wzrok na dłuższą chwilę, przesuwając wzrokiem po jego bliznach. Nieczęsto spotykał kogoś w dość podobnym wydaniu co on sam, choć ciężko było porównywać dużą powierzchnię poparzeń u wampira do blizn i rozcięć na ciele samego Naissankariego.
Podobne, a jednak różne.
Gdyby ktoś mi powiedział, że spotkam w podobnym miejscu dwie osoby jednego dnia, bez zawahania bym go wyśmiał — wycofał się nieznacznie, by stanąć w mniej więcej równej odległości od obojga, zapewniając sobie wgląd na ich sylwetki. Gdyby jednak ktoś miał centymetr w oczach, pewnie byłby w stanie dostrzec, że zapewne zupełnie automatycznie stanął odrobinę bliżej nowo-przybyłego wampira.
Naissankari

Naissankari

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Heterochromia - lewe oko złote, prawe srebrne. Twarz usypana piegami, podobnie ramiona, plecy, całe ręce i nogi. Trzy tatuaże: pierwszy, zmechanizowane skrzydło biegnące przez całą prawą rękę, aż po łopatkę. Na lewym ramieniu kolejny - herb rodowy. Ostatni na wewnętrznej stronie lewego nadgarstka przedstawia wilczą łapę. Niezliczona ilość blizn (w tym kilku po poparzeniach) na całym ciele. Szczególnie widoczna jest jedna przecinająca jego twarz i pięć zlokalizowanych na jego gardle (i okolicach). Bardzo niska temperatura ciała.
Zawód : Profesjonalne ściąganie kłopotów.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Ha, ha, ha. Fuck you.
Moce : Władza nad lodem | Audiokineza | Hycel Cienia


https://vampireknight.forumpl.net/t2823-naissankari-asmodey https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego

Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala - Page 2 Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Sro Mar 22, 2017 1:30 am

Caithline niestety była bardzo rozdrażniona jednakże serio starała się zachowywać jak na członka z rodu Kuroiashita przystało ale czasem powie za dużo ponadto, ale musi się dużo nauczyć kultury. Wampirzyca była zaskoczona widząc twarz wampira, którego chyba skądś znała ale to może złudzenie.. . Gdy pomasowała ręką o drugie ramie miała niestety chyba faktycznie bardzo kiepski dzień. Westchnęła cichutko przymrużając gadzie oczy.
- Skądże.. nie przeszkodziłeś nam - odparła na jego sarkastyczne pytanie. Niestety to było wyczuwalne bo potrafiła odróżniać czym jest sarkazm, a na przykład ironia. Zaczynała w końcu rozmyślać mówiąc w swoich myślach "zbawienie przyszło w końcu" bo gdyby ktoś nie przyszedłby możliwe, że nie byłoby zbytnio ciekawie pomiędzy nią, a nowym wampirem, który nie trawił lub nie lubił towarzystwa. Caithline możliwe, że przesadziła mówiąc poprzednie słowa do nieznajomego wampira. Choroba jakaś robi swoje, pewnie gdyby nie ona to byłaby milsza i mniej wrogo nastawiona. Gdy cały czas spoglądała się kątem oka na przybyłego miała naprawdę dziwne wrażenie. Po chwili zastanowiła się raz jeszcze wtedy chyba już zajażyła musi pewnie być z tego rodu co ona.. jeśli tak to będzie musiała trzymać język za zębami bo może dowiedzieć się o tym Emmanuel jej ojczulek. Odwzajemniła spojrzeniem swoim, jednakże łagodniejszym i nie była wroga wobec niego.
- Wiem, przesadziłam.. źle się czuję i jestem rozdrażniona, ahh mogłam nie wychodzić z Zamku - odparła do raczej znajomego jej wampira. Mogła faktycznie dużo nie gadać, ale jest odważną wampirzycą i jeśli faktycznie ktoś nadepnie na jej odcisk to pokazuje swoje prawdziwe ja. Dziewczyna lekko mówiąc wygadała się gdzie mieszka ale biorąc pod uwagę dużo ich jest więc no. Zaciekawiło ją to, czemu teraz o tej godzinie pojawił się.. czyżby ktoś go przysłał? Nic nie wiadomo. Przestała zaprzątać takimi rzeczami głowę wtedy obserwowała nieznajomego wampira. Stała mając zaplatane ręce na poziomie biustu. Caithline zastanawiała się gdzie zapodziała swoją paczkę papierów i zapalniczkę to by zapaliła sobie na uspokojenie zamiast stać jak słup tracąc czas ale co poradzić na to przecież, kiedyś to musiało się stać czy później. Gdy usłyszała nieznajomego wampira o pazurach to ogółem nie zainteresowało ją to zbytnio, ponieważ nie miała ochoty na walkę tym bardziej nie w tym stanie co ona jest dlatego może faktycznie nowo przybyły jej uratuje tyłek i wtedy mogłaby zwiać stąd ale pewnie znowu nie będzie jej to dane. Niestety wyczuwa gradobicie pomiędzy trójką w tym lesie około szpitala psychiatrycznego. Gdy Caithline poszukała po kurtce paczki papierosów to wyciągnęła jeden, a z drugiej strony wzięła zapalniczkę. Po chwili zapaliła papierosa idąc trochę dalej ale nie aż tak, żeby zniknąć z pola widoku. Wampirzyca kaszlnęła niestety po dziwnym samopoczuciu, które jej towarzyszyło zaczynało znowu to dokuczać bardziej i te rozdrażnienie. Kuroiashita spojrzała się słysząc słowa wypowiedziała:
- Po dziękuję sobie - odparła chłodno i niemniej sarkastycznie. Dziewczyna schowała w końcu zapalniczkę do skórzanej kurtki zamykając zamkiem błyskawicznym. Wydychała cały czas dymki z ust. Potem usłyszała kolejne słowa wtedy zaśmiała się cicho i powiedziała:
- No cóż, pewnie zbieg okoliczności to wszystko - odparła spoglądając na niego, a raz na nowo przybyłego. Gdy spoglądała się łagodnym wzrokiem to nie była przerażona bliznami na jego twarzy. Zamyślona przypomniała sobie, że też posiada bliznę na ramieniu jednakże to pamiątka po przeszłości. Spokojnie paliła papierosa dbając, żeby oni wdychali tego dymu dlatego odeszła idąc prosto na drzewo jedynie oprzeć plecami chcąc poczuć chwilową ulgę.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala - Page 2 Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Pią Mar 24, 2017 3:05 pm

Faktycznie można się nieźle zdziwić, gdy nagle tak jednego dnia spotyka się istoty nieśmiertelne i to w dodatku z jednego rodu. Tylko co do wampirzycy... Nie płynęła w niej czysta krew wampirów Kuroiashita, więc tak jakby nie była jednym z nich, a przynajmniej dla Gakiego.
Dlatego zmierzył ją od stóp aż po głowę, nie okazując nic specjalnego. Zwykła szprotka w oceanie. Jeden ruch i jej nie ma.
- Nawet nie wiesz, Młody jaki ten świat jest mały.
Wzruszył ramionami na jego słowa. Właściwie wypadałoby poznać kilka nowych osób, zważywszy na to iż kolesia nigdzie nie widywał. Może przybył do Yokohamy niedawno? Potarł swoją szorstką przez blizny brodę, błądząc po własnych myślach. Ostatecznie zwrócił się do dziewczyny.
- W ogóle ty, dziwna. Czemu mieszkasz w Zamczysku? Masz pozwolenie od mojego ojca?
Może i wujaszek ją ściągnął, to jednak Gaki nie musiał jej uznawać, wątpił też by Kanibal na cokolwiek się zgadzał. Poza tym kobieta ewidentnie nie przypadła mu do gustu, co to, to nie. Dla niego była wystarczająca pusta, by okazać jakiekolwiek zainteresowanie nie większe niżeli zostania jego ofiarą. W sumie zauważył też, że wampir zbliżył się bardziej do niego. No proszę, czyżby obecność tej wampirzycy była aż nadto przytłaczająca?
- Nie widywałem cię nigdy w rejonach południowej dzielnicy... Jak się wabisz? Jesteś nowy?
Wypada się chyba jakoś dogadać z nieznajomym. Kuzynka póki co oddaliła się, więc obejdzie się bez niezrozumiałych słów. Może nadal nie potrafiła się porozumiewać z innymi? Jak na razie Gaki wolał skupić się na drugim rozmówcy, który okazywał się całkiem interesujący.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala - Page 2 Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Pią Mar 31, 2017 4:59 pm

Dziewczynka lubiła szpiegować dorosłych. Dowiadywała się dzięki temu różnych, ciekawych rzeczy. A szpiegowanie mamy było jedną z jej ulubionych rozrywek. Co prawda nie podobało jej się, gdy przyłapywała swoją rodzicielkę na polowaniu na niewinnych ludzi, ale wyprawa w kierunku szpitala psychiatrycznego wydała się jej ciekawa. Dlatego ruszyła za Caithlin, pomimo ryzyka, że znów będzie świadkiem jakiejś krwawej sceny. Na szczęście, niec takiego się nie wydarzyło. Jej matka rozmawiała tylko z jakimś obcym wampirem, który dzięki małym rozmiarom Lorelai, ukrytej wśród krzewów, nie dostrzegł jej i dziewczynka mogła w spokoju przysłuchiwać się rozmowie. Nie była ona zbyt przyjemna w odbiorze. Oczywistym było, że Caith nie jest mile widziana przez nieznajomego, który najwidoczniej woli zostać sam. W dodatku niedługo potem do dwójki dorosłych doszła jeszcze jedna osoba. Lorelai znała mężczyznę. Widywała go często w zamku, ale nie wiedziała kim dokładnie był dla niej ów wampir. Może to kolejny wujek? Byłoby fajnie. W pewnej chwili jednak dziewczynce przestały się już podobać dalsze podchody. Chciała już wrócić do domu i zająć się czymś innym, dlatego opuściła swoją kryjówkę i podeszła do matki.
- Mamusiu, a może zostawimy panów samych i wrócimy do domu?- Zaproponowała jakby nigdy nic, nie zwracając uwagi na zdziwienie lub zakłopotanie jakie mogła wywołać u wampirzycy.
- Panowie na pewno mają jakieś swoje sprawy, a Nathan mówi, że to nie miło komuś przeszkadzać- Dodała, mówiąc o swoim wymyślonym przyjacielu. Nathan był z nią zawsze i często doradzał jej, co powinna robić. A teraz mówił, że obecność dwóch wampirzyc w slumsach nie jest dobrze odbierana przez wspomnianych wcześniej mężczyzn.
- Do zobaczenia, wujku!- Pożegnała się z czarnowłosym wampirem i ruszyła w drogę powrotną w kierunku zamku.

z/t (Caith, jeśli chcesz, to możesz coś napisać, albo zniknąć razem z Lo)
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala - Page 2 Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Pią Mar 31, 2017 10:10 pm

(sorka za nie trzymanie się w kolejce postów).

Caith po niezręcznej sytuacji naprawdę miała zamiar stąd iść jednakże niestety musiała wysłuchiwać swojego przybranego kuzyna, którego widywała w Zamku. Jakoś chyba nie przepadali za sobą dlatego musiała uspokoić swoje nerwy i wtedy jak odezwał się do niej podczas palenia papierosa i po chwili zgniotła go wywalając na ziemię. Wampirzyca spojrzała się chłodnym wzrokiem na Gakiego:
- Mam pozwolenie od wujka Testamenta, po drugie jestem przybraną córką burmistrza Emmanuela dlatego zostało wszystko uzgodnione - odparła chłodnym i dumnym głosem. Wampirzyca sądziła, że wszystko zostało wyjaśnione na tamtych spotkaniach i obgadali tak naprawdę zasady w zamku. Właściwie nie zwracała zbytnio uwagi na wszystkich, bo ciągle przyglądała się wujkowi który przemawiał w jej kierunku i siostry bliźniaczki. Życie jest przetrwaniem dlatego nie mogła dać plamy w ich rodzie. Chce im pokazać, że zasługuje na te stanowisko. W dodatku została oficerem w organizacji Taty więc mogą być jedynie dumni, że swoją pracę dobrze wykonuje jak na nią przystało. Po chwili w miłym zaskoczeniu zauważyła swoją kochaną córeczkę wtedy uśmiechnęła się ciepło do niej.
- Witaj Lorelai moja córeczko - odparła krótko obdarzając ciepłym gestem. Gdy zastanawiała się wampirzyca nie wiedziała, że była szpiegowana przez własną uciechę trochę ją zaskoczyło co nie co.
- Wiesz masz rację, najlepiej ich zostawimy i pójdzie powolutku stąd bo to nie miejsce na zabawy moja droga - odpowiedziała spoglądając na dwójkę, jednakże przykuła wzrokiem do swojego kuzyna mówiąc:
- Spotkamy się kiedy indziej bo muszę odprowadzić moją kochaną córeczkę z tego miejsca - odpowiedziała milszym tonem niż przedtem. Pożegnała się z nieznajomym wampirem mówiąc:
- Życzę Ci miłego dnia - odpowiedziała krótko biorąc za rękę swoją córeczkę i poszły w kierunku wyjścia z lasu.


z.t x2 (z Lorelai)
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala - Page 2 Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Naissankari Pon Kwi 03, 2017 10:13 pm

(Jezu przepraszam, nagle mi tak dowalili chińskim, że przekładałem tego posta z dnia na dzień i zmuliłem jak... nie wiem, coś co zmula. Możesz mnie zwyzywać *kaszl*)

Nie do końca rozumiał co się działo wokół niego. Jakby nie patrzeć, nawet jeśli spędził w Japonii już jakiś czas, nadal nieszczególnie orientował się w tutejszych sprawach. Zapewne na własną niekorzyść. Ciężko było powiem nie znaleźć się na straconej pozycji, gdy z automatu było się wycofanym z konwersacji. Przesuwał więc powoli wzrokiem pomiędzy nowym wampirem, a kobietą słuchając w milczeniu jej słów.
"Mogłam nie wychodzić z zamku."
Możesz zostać tam na zawsze. Poczytasz sobie książki, porozwiązujesz krzyżówki... — ewentualnie możesz się zająć gotowaniem i sprzątaniem, by zrobić z siebie idealną panią domu. W końcu do tego głównie nadawały się wszystkie kobiety, choć tej myśli nie wypowiedział już na głos. Jeszcze by go oskarżyła, że próbuje nałożyć na nią ten rzekomy łańcuch i zamknąć w kuchni.
A przecież jego zainteresowanie jej osobą było zbyt niskie, by bawić się w podobne rzeczy. Pomijając, że nawet by jej nie dotknął. Ani nie zbliżył się bardziej niż na dwa metry.
Wrócił swoją uwagą do wampira, gdy zostało mu zadane pytanie. Zadziwiające jak momentalnie nastawienie Naissankariego się zmieniło, gdy wyprostował się dużo bardziej rozluźniony niż wcześniej, jedynie od czasu do czasu zerkając w stronę Caithline. Przez krótką chwilę cisza zawisła pomiędzy nimi, zupełnie jakby nie był do końca pewien czy chciał ujawniać jakiekolwiek ze swoich imion w towarzystwie kobiety. W końcu podstawy wychowania wzięły jednak górę, gdy doszedł do wniosku, że ignorancja nie jest najlepszą wizytówką, a nieprzyjazna mu sylwetka oddaliła się, znacznie zwiększając jego swobodę ruchów.
Keitaro, acz z tego co wiem wabią to się psy. Twoje imię? — przywitał się w końcu z nutą rozbawienia w głosie, kiwając przy tym głową. Po kilku latach spędzonych w Japonii, nie miał już problemu z pierwszym odruchem podania dłoni, który wyrobiono u niego za czasów, gdy mieszkał w Finlandii. Do tej pory pamiętał jak niejednokrotnie musiał w pierwszych miesiącach cofać własną dłoń, gdy dostrzegał nieco zdziwiony wzrok innych. Z drugiej strony mieszanka tutejszych była na tyle mocna, by nie mógł być pewien czy właśnie nie patrzy na kogoś, kto również pochodzi z innych stron.
Można tak powiedzieć. Czym jest w końcu kilka lat w odniesieniu do kilku dziesięcioleci — przekrzywił nieznacznie głowę w bok, całkowicie skupiając na nim swoją uwagę. Nawet jeśli nie był w stanie ocenić jego wieku, z pewnością skończył co najmniej dwadzieścia. I "co najmniej" było tu kluczowym zwrotem.
Co więcej, sposób jego mówienia od samego początku wskazywał na to, że wampir był dobrze obeznany w tutejszych terenach. W przeciwieństwie do Naissankariego. Jak wielce niemądrym zagraniem byłaby zatem próba przemądrzania się, zgrywania kogoś bardziej zorientowanego, czy posunięcia się do kłamstwa.
Ponadto Naissankari nie miał w zwyczaju kłamać. Rzecz jasna tak długo, gdy temat nie stawał się dla niego... niewygodny.
Pojawienie się znikąd kolejnej wampirzycy, sprawiło że drgnął dość zauważalnie, kierując wzrok w jej stronę. Choć niewątpliwie był to jeszcze ledwie szczeniak, młody Asmodey podążał za nią uważnym spojrzeniem, zupełnie jakby spodziewał się, że zaraz zmieni się w Predatora i postanowi ich zeżreć. Ciężko było mu zamaskować nutę obrzydzenia w oczach, niezależnie od tego jak bardzo by się nie starał. A przecież nie starał się wcale.
Wujku — wyłapał pojedyncze słowo, wracając uwagą do wampira. Chyba wyłącznie czujność zmusiła go do obrócenia się nieznacznie w stronę Caithline, gdy ta widocznie uznała za konieczność pożegnanie się z nim. Przesunął językiem po dolnej wardze, postukując nim krótko o wampirzy kieł.
I nocy. Choć jednocześnie ci życzę byśmy się więcej nie spotkali — drugą część zdania mruknął bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego, zupełnie jakby sam fakt, że posilił się na jakieś resztki uprzejmości tylko zwiększyły jego niechęć.
Gdy zarejestrował jednak wszystkie imiona, które padły podczas tej rozmowy, nie miał większych problemów ze stwierdzeniem do której rodziny przynależeli - nawet jeśli jak widać, nie byli ze sobą szczególnie blisko.
Kuroiashita.
Nawet jeśli on sam nie miał żadnych uprzedzeń wobec innych rodów, zbyt wiele nasłuchał się na ten temat od wuja i ojca, by wywnioskować że relacje między nimi, a Asmodeyami nie należą do zbyt pozytywnych. Nie wiedział też jak podchodzi do tego stojący obok niego wampir, bezpieczniej było zatem wybadać wpierw teren, zamiast bezsensownie chlapać ozorem.
Nie uczysz się zapewne w Akademii? — zagadnął, zastanawiając się jak duża była szansa na minięcie go na korytarzach. Szanse wydawały się dość niskie. Podejrzewał, że wyróżniający się na tle innych wygląd wampira zapewniał nie tylko dość prędkie zapadanie w pamięć, ale i swego rodzaju rozgłos. Z drugiej strony, ktoś kto podchodził do poznawania swojego otoczenia w szkole z równą ignorancją co Naissankari, bez wątpienia mógł się mylić.
Naissankari

Naissankari

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Heterochromia - lewe oko złote, prawe srebrne. Twarz usypana piegami, podobnie ramiona, plecy, całe ręce i nogi. Trzy tatuaże: pierwszy, zmechanizowane skrzydło biegnące przez całą prawą rękę, aż po łopatkę. Na lewym ramieniu kolejny - herb rodowy. Ostatni na wewnętrznej stronie lewego nadgarstka przedstawia wilczą łapę. Niezliczona ilość blizn (w tym kilku po poparzeniach) na całym ciele. Szczególnie widoczna jest jedna przecinająca jego twarz i pięć zlokalizowanych na jego gardle (i okolicach). Bardzo niska temperatura ciała.
Zawód : Profesjonalne ściąganie kłopotów.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Ha, ha, ha. Fuck you.
Moce : Władza nad lodem | Audiokineza | Hycel Cienia


https://vampireknight.forumpl.net/t2823-naissankari-asmodey https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego

Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala - Page 2 Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Wto Kwi 04, 2017 10:40 am

W głowie słowa odnoszące się o Pozwoleniu od wujka Testamenta huczały niczym niechciane echo. Od kiedy Kanibal zgadzałby się na jakiś wyrzutków społecznych, którzy nawet nie są w żaden sposób powiązani z rodem? Własnej rodziny nie mógł znieść, a co dopiero obcych.
Przykre, że już prawowitego właściciela zamku odsunięto na bok i więcej do gadania ma niejaki Emmanuel.
- Że jeszcze nie pozbawiono cię głowy.
Odrzekł wampirzycy, nie bardzo pojmując pozwolenia na takie odstające od reszty wampirze jednostki. Aż się skrzywił z niesmakiem, gdy do nozdrzy wampira doszedł kolejny zapach. Dziecko?
Chwilowo nie było ono wliczone, więc mógł w miarę rozluźnić się przy nowo poznanym osobniku.
- Jesteśmy jak zwierzęta, Keitaro. Więc moje sformowanie jest jak na miejscu.
Również się uśmiechnął, ale czy żartował. Ciężko stwierdzić. Gadzie ślepia właściwie nie wyrażały nic szczególnego poza chłodem. Jednak bez obaw, nie zwiastował żadnego ataku czy wywyższania się, wszak ma przed sobą wampira równej krwi.
- Gaki, przyjacielu.
I on nieco przycichnie by czasem i ta nie doszła do poznania imienia. Nie znał kobiety zbyt dobrze, poza tym nie uznawał jej za rodzinę. Ci co nie mają czystek, rodzinnej krwi, mogą jedynie nosić nazwisko rodu ale nigdy w pełnej okazałości nie będą jego członkami.
- Cóż, więc masz na uwadze, że mimo wszystko nadal wiele miejsc pozostaje niezbyt otwarta na nowych. Zwłaszcza dla tych, którzy nie pachną jak my.
Po słowach pochylił się nieco nad wampirem, wchłaniając jego woń. Uniósł górną wargę, prezentując wyrośniętego wampirzego kła. Po chwili jednak wyprostował się, uśmiechnąwszy. Owszem, żarty żartami. Do Gakiego absolutnie one niezbyt pasowały, zwłaszcza gdy miał kogoś przed sobą całkowicie obcego.
- Wiedz tylko jedno, że twoim wrogiem nie jestem.
Dodał w razie czego, wsuwając obie dłonie do kieszeni spodni. Mało tego, dotarła do nich jeszcze ta pachnąca dziewczynka. Niestety i ona dała we znaki Gakiemu, nazywając go wujkiem.
Skąd? Kiedy? Jak?
Generalnie wampir nie pokazywał się w zamku, więc skąd wiedziała? Czary?
- Skąd to się wzięło? Nawet jej nie znam.
Podrapał się po czarnym łbie, obserwując jak wampirze dziecko zabiera ze sobą starszą. Rodzina? Matka z dzieckiem? Naprawdę wypadałoby doprowadzić do porządku cały Zamek, począwszy od wyrzucenia niechcianych mieszkańców.
- Od razu lepiej. Nie mam bladego pojęcia czemu ta dwójka zawieruszyła się na rodzinnym terenie. To aż przykre.
Westchnął bezradnie jak na razie, powracając do Keitaro. Zapewne nie miałby nic przeciwko jeśli okazał by się, że płynie w nim krew Asmodey. Jakoś niespecjalnie wciskał nos w konflikt rodów.
- Nie. Akademia ma zbyt wyraziste poglądy względem nas wampirów, a ludzi. Nie widzi mi się koegzystowanie z pokarmem.
Odparł luźno, wzruszając ramionami. Poglądy Gakiego bywają zbyt rygorystyczne jeśli chodzi o żywność. A co do niej... Keitaro przybył tutaj na łowy?
- A ty? Lubujesz się w dziennej części Akademii? W sumie nie wyglądasz na kogoś, kto biega za ludzką społecznością. Chyba, ze jednak się mylę.
Przechylił teraz on łeb, nie odrywając na wpół przymrużonego wzroku. Chociaż w pewnym momencie i to nie z winy nowego, Gaki poczuł się nie najlepiej. Bóle pleców? Skąd tak nagle?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala - Page 2 Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Naissankari Sro Kwi 05, 2017 12:54 pm

Przysłuchiwanie się wymianie zdań pomiędzy wampirem, a wampirzycą było dla niego swego rodzaju rozrywką. Szczególnie odpowiedzi ze strony chłopaka. Nie dawał jednak niczego po sobie poznać, zachowując rozbawienie dla samego siebie.
"Że jeszcze nie pozbawiono cię głowy."
Jeszcze brzmiało niczym niezwykle słodka obietnica.
Jego słowa na temat zwierząt rozbawiły go już na tyle, by pokręcił głową z cichym, krótkim śmiechem.
Gaki — powtórzył, utrwalając sobie jego imię w pamięci, jednocześnie zastanawiając się czy słyszał je już wcześniej. Nie żywił jednak większych nadziei, że nawet gdyby tak było, przypasowałby go do odpowiednich informacji. Po pierwsze, Naissankari miał tragiczną pamięć do imion. Po drugie nie interesował się zbieraniem informacji, tak długo jak nie dostał podobnego polecenia od swojego ojca. Dopiero wtedy zdawał się odpalać w sobie jakieś tajemnicze pokłady zapamiętywania i łączenia faktów. I w końcu, po trzecie - był w Japonii zbyt krótko, by próbować udawać specjalistę w dziedzinie tutejszych mieszkańców.
W takim razie mam szczęście, że jestem przystojny i ładnie pachnę — rzucił pozornie beznamiętnie, dopiero po chwili uśmiechając się w sposób zabarwiony lekką złośliwością, który nie pozostawiał wątpliwości, że wampir żartował.
Zatem ja twoim również. Można powiedzieć, że jestem pacyfistą, szukającym zwady dopiero gdy ktoś zacznie celować nożem w moje gardło — przesunął dłonią po swoich włosach odgarniając je w tył, gdy przydługa czarna grzywka zaczęła podrażniać jego prawe oko.
Przyglądał się odchodzącej dziewczynce, przekrzywiając głowę na bok.
Uważaj, jeszcze się okaże że twój rysopis krąży po okolicy — wampirze kły błysnęły przez chwilę, gdy sarknął, patrząc za odchodzącą kobietą. Nie pozostawiało wątpliwości, że Naissankari nie wyrobił sobie o niej pozytywnego zdania. A tym bardziej o małym dzieciaku, który przyszedł znikąd, narobił zamieszania i pseudo wzruszającej sceny, na której widok co najwyżej przewracało mu się w żołądku i poszedł w cholerę.
Przynajmniej to coś ją stąd zabrało.
Wypadki chodzą po ludziach. Wampirach jak widać też. Pozostaje mieć nadzieję, że przypadkiem znikną nagle i więcej się nie pojawią. Czasem przypadkom trzeba pomóc — Häivä w końcu przestał bujać się na gałęzi, wraz ze szkieletem. Zamiast tego zeskoczył na ziemię, a jego łapy rozmyły się pod nim w miejscu, w którym powinno nastąpić zderzenie. Wyłącznie w materialnej formie miał jakikolwiek wpływ na otoczenie, nic dziwnego zatem, że teraz skończyło się to właśnie tak, a nie inaczej. Gdy odzyskał na nowo swój kształt, przeczłapał w stronę Naissankariego i Gakiego, obchodząc ich dookoła. W końcu stanął za tym pierwszym i wysunął pysk nad jego ramieniem, tuż obok jego twarzy.
"Nie wyglądasz na kogoś kto biega za ludzką społecznością."
Zastanowił się przez chwilę, zupełnie jakby sam właśnie analizował swoje dotychczasowe zachowanie w akademii. Nie przypominał sobie, by kiedykolwiek wszedł w jakiekolwiek stosunki z innymi ludźmi, choć jednocześnie nie mógł powiedzieć, by miał z nimi konflikt.
Powiedzmy, że traktuję ich tak samo, jak wybiegającego z kanałów szczura. Dostrzegasz jego obecność, ale niekoniecznie chcesz brać go na ręce. Zdarza mi się na nich polować, ale nie sprawia mi to takiej przyjemności jak większości. Ludzie śmierdzą. I bardzo często śmierdzi ich krew — Naissankari był niezwykle wybredny w kwestiach żywieniowych. Nie krzywił się podczas picia równie przeciętnej krwi, jednak nie stanowiła ona też dla niego szczególnego rarytasu. Choć bez wątpienia ta świeża i ciepła była dużo lepsza, niż podawany im syntetyk, którego nie mógł zdzierżyć podczas studiów medycznych na tyle, by podkradał schłodzoną krew w woreczkach z lodówek.
Za coś musieli go z tej medycyny wyrzucić, nawet jeśli nie zdawali sobie sprawy, co właściwie z nią robi.
Pozostawało jednak faktem, że zdecydowanie wolał krew pochodzącą od innych wampirów. Im czystsza, tym lepsza, choć nawet w ich przypadku robił segregację, niczym wybredny książę.
Mimo że przyglądał się cały czas Gakiemu, nie dostrzegł zmiany, która w nim zaszła. Jedynie przymrużony, oceniający wzrok zdawał mu się swego rodzaju testem, nawet jeśli nie był w stanie stwierdzić czy w wypadku udzielenia nieodpowiedniej odpowiedzi skończyłoby się one jedynie znudzeniem z jego strony, zawiedzeniem, pogardą czy rzuceniem mu do gardła.
Póki co wydawał się jednak na tyle opanowanym rozmówcą, by myślami skłaniał się ku pierwszym opcjom.
Naissankari

Naissankari

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Heterochromia - lewe oko złote, prawe srebrne. Twarz usypana piegami, podobnie ramiona, plecy, całe ręce i nogi. Trzy tatuaże: pierwszy, zmechanizowane skrzydło biegnące przez całą prawą rękę, aż po łopatkę. Na lewym ramieniu kolejny - herb rodowy. Ostatni na wewnętrznej stronie lewego nadgarstka przedstawia wilczą łapę. Niezliczona ilość blizn (w tym kilku po poparzeniach) na całym ciele. Szczególnie widoczna jest jedna przecinająca jego twarz i pięć zlokalizowanych na jego gardle (i okolicach). Bardzo niska temperatura ciała.
Zawód : Profesjonalne ściąganie kłopotów.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Ha, ha, ha. Fuck you.
Moce : Władza nad lodem | Audiokineza | Hycel Cienia


https://vampireknight.forumpl.net/t2823-naissankari-asmodey https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego

Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala - Page 2 Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Sro Kwi 05, 2017 8:59 pm

- Ja pierdolę - stęknął, gdy usłyszał cichy chlupot pod swoimi nogami. Zatrzymał się, wbijając wzrok w swoje nowe buty, które teraz były pokryte gęstym błotem lub czymś, co je przypominało. - Uduszę go. Cholera, uduszę tego gada. Kryjówki w slumsach mu się zachciało. Jak go dopadnę, to slumsy staną się jego grobem, a nie kryjówką - mamrotał do siebie, z utęsknieniem wspominając czasy, gdy Gaki rozmyślał nad tym, jakie miejsce wybrać na kwaterę. Mógł mu wtedy nie dawać wolnej ręki. Przynajmniej jego glany nie były przyozdobione substancją wątpliwego pochodzenia. Nie znosił czyścić ubrań. Ale tym razem nie będzie tego robił. Niech Gaki choć raz się wykaże.
Przedzierał się przez las, szukając właściwej ścieżki. Mógłby przysiąc, że na mapach te okolice wyglądały trochę inaczej. Gdy patrzył na narysowane linie, wydawało mu się, że bez problemów trafi do szpitala, a tymczasem miał wrażenie, że chodzi w kółko.
Przyśpieszył, gdy w końcu zobaczył Gakiego. Wreszcie. Teraz będzie mógł ukręcić mu kark. Nie, najpierw zmusi do wylizania butów. Zmrużył oczy, widząc, że ktoś stoi obok wampira. Nie przypominał sobie, aby kogoś wtajemniczyli w swoje plany, dlatego nie spodziewał się spotkać innych osób. Gorzej, jeśli ten ktoś okaże się pacjentem szpitala.
W tym czarującym miejscu wszystko było możliwe.
- Jesteś mi winny przysługę - zwrócił się do Gakiego, podchodząc do dwójki wampirów. Utkwił pytające spojrzenie dwukolorowych oczów w nieznajomym, nie zastanawiając się, czy jak on w ogóle to odbierze.
- Kim jesteś? - zapytał, przekrzywiając głowę w bok. Wsunął jedną dłoń do kieszeni w spodniach. Oparł się o drzewo, ciągle nie spuszczając wzroku z białowłosego.
Wypadł do psychiatryka przedłuży się bardziej niż na początku przypuszczał. No cóż, jemu się nie śpieszyło. Gakiemu najwyraźniej też nie, skoro do tej pory nie przegonił chłopaka.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala - Page 2 Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Sob Kwi 08, 2017 1:36 pm

Niezwykłe, że jeden z napotkanych, nieznajomych wampirów na terenie, który miał zostać zajęty, nie był od razy wygnany. Najwidoczniej Gaki zbyt szczerze zainteresował się Keitaro i chwilowo nie miał ochoty wyrządzać coś, co mogłoby się nie spodobać.
- Całkiem przyjemnie jest spotkać osobnika, który na Dzień dobry nie rzuca dennym tekstem i próbuje kozaczyć.
Ujął dość przyjaźnie, nie mając żadnych oznak wrogości. Poza tym ceni się osoby chętne do poznania niżeli takie, które rzucają mięchem gdy tylko mogą. Gaki bywa czasami zbyt drażliwy oraz zbuntowany lecz mimo to, ceni opanowanie u innych.
Ale żeby nie przedłużać, wampiry gdy pozostały same, mogły swobodnie odetchnąć oraz zająć się swoją rozmową. Bez zbędnych uszu. Pierw co jednak uderzyło Kuroiashita to wygląd tego Czegoś co do nich podeszło. Moc? W sumie warto byłoby się dowiedzieć więcej, acz jak na razie dostał całkiem interesująca wypowiedź.
- Nie pijesz ludzkiej krwi?
Spytał, patrząc z większym zaciekawieniem oraz niewielkim zaskoczeniem. Rzadko spotyka się wampiry nie gustujące w ludzkiej krwi, przeważnie ona jest głównym posiłkiem w ich menu. A tu proszę. Więc jednak są typy odmienne.
- Może nie natrafiłeś na taką, która ci naprawdę posmakuje. Wielkim rarytasem jest krew dziecięca, a najlepiej niemowlęca. Taki bobas nie ma jej zbyt wiele, ale rozwijający się organizm oraz czysta jak łza posoka, bywa wyjątkową pieszczotą dla kubków smakowych wampirzego języka. No i jest odżywcza.
Nie ma to jak luźna rozmowa na temat krwi. Gaki od długiego czasu szukał dla siebie odpowiedniego smaku, zwłaszcza gdy ma się uczulenie na jedną grupę krwi. To jak dobieranie dobrej diety.
Właściwie Gaki mógłby całymi godzinami dyskutować o smakach, głównie krwi. Atoli nie dane im wszak ktoś kolejny nadchodził i to całkiem zapomniany karzełek.
Wampir gdy tylko usłyszał jego głos, a jeszcze wcześniej te głośne kroki, odwrócił głowę w jego stronę.
- O co ci chodzi? Niby jaką?
Uniósł brew, nie bardzo pojmując czegoż to chciał od niego Krzaczasty. Nikt nie kazał mu włóczyć się po błocie~ Jeśli chodziło o wygląd.
- To jest... Keitaro. Mój nowy znajomy. Najwidoczniej niewiele zna terenów na dzielnicy południowej, więc postanowiłem, że może pobyć trochę z nami. Może coś nowego odkryjemy wspólnie?
Po słowach uniesie ramię by objąć nim nowego znajomego. Mina Gakiego wyrażała niby uśmiech, lecz przez poparzenia skóry przypominał bardziej karykaturalny grymas. Nie zapomniał też, że muszą ogarnąć kryjówkę. Niebawem wampir zamierzał coś przeprowadzić.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala - Page 2 Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Naissankari Pon Kwi 10, 2017 3:42 pm

Mógłbym powiedzieć to samo. "Hej koleś wyglądasz na siedemnaście lat, ściągam cię na dwa hity hehe" — idealnie obniżony głos, zdawał się przynależeć do dwumetrowego, mocno przypakowanego osiłka, spędzającego większość swojego czasu na pakowaniu w siebie naprzemiennie sterydów, białka i jeszcze większej ilości sterydów. Dawno nie miał okazji skorzystać z jednej ze swoich pasywnych mocy, nawet jeśli bez problemu mogła ona zostać pomylona z perfekcyjną modulacją głosem.
"Nie pijesz ludzkiej krwi?"
Piję — wytłumaczył momentalnie, zastanawiając się przez chwilę jak odpowiednio ubrać w słowa własne myśli, jednocześnie rozważając jak wiele powinien zdradzić. Biorąc pod uwagę fakt, że Gaki dość otwarcie wyrażał swoją opinię na temat ich pożywienia, postanowił zdecydować się na to samo.
Możesz mieć rację. Nie przypominam sobie, bym próbował dziecięcej krwi, choć rzeczywiście podczas polowań z reguły wybieram krew nastolatków, nie skażonych tak całym tym ludzkim syfem. Nie dotykam też kobiecej krwijest brudna. I nawet jeśli nie dodał tych dwóch słów, można je było bez problemu odczytać z jego twarzy, gdy skrzywił się z wyraźnym obrzydzeniem, równym temu, które towarzyszyło mu podczas spotkania z Cai... Kate? Jak ona miała na imię? Miano wampirzycy, która znajdywała się tu jeszcze chwilę temu zdążyło już wypaść mu z głowy.
Powęszył krótko w powietrzu, gdy w okolice zawędrowała kolejna osoba.
Ten las... jest częstym miejscem schadzek? — zapytał towarzyszącego mu wampira, nie potrafiąc do końca zrozumieć co przyciągało innych w tak ponurym miejscu. Z drugiej strony, mógłby zadać samemu sobie podobne pytanie. Wystarczyło jednak jedno zdanie ze słów nowo przybyłego wampira, by Naissankari wywnioskował, że nie byli sobie obcy.
Znajomi. Przyjaciele? Może wspólnicy.
Milczał pozwalając, by Gaki przejął chwilowo pałeczkę, przedstawiając go ciemnowłosemu, który po zadaniu pytania pominął własne imię.
Byle z dala od typów, jak ta panienka z dzieckiem — mruknął w odpowiedzi, nie protestując, gdy ramię wampira wylądowało na jego barkach. Häivä momentalnie wycofał się w tył, kucając tuż obok chłopaka i ponownie znieruchomiał. Jak proste wydawało się życie zdematerializowanego cienia, który nigdy nie napotykał wzroku innych. Póki nie stawał się widzialny, rzecz jasna. W tym momencie nie było jednak podobnej potrzeby.
Ta sama spokojna mina co zawsze, towarzyszyła Naissankariemu, gdy kiwnął głową na powitanie ciemnowłosemu.
Preferujesz zwracanie się bezosobowe czy masz jakieś imię, którym się posługujesz? — zapytał przekrzywiając głowę w bok. Ciężko było o nim myśleć jako 'tym tam co przyszedł'.
Naissankari

Naissankari

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Heterochromia - lewe oko złote, prawe srebrne. Twarz usypana piegami, podobnie ramiona, plecy, całe ręce i nogi. Trzy tatuaże: pierwszy, zmechanizowane skrzydło biegnące przez całą prawą rękę, aż po łopatkę. Na lewym ramieniu kolejny - herb rodowy. Ostatni na wewnętrznej stronie lewego nadgarstka przedstawia wilczą łapę. Niezliczona ilość blizn (w tym kilku po poparzeniach) na całym ciele. Szczególnie widoczna jest jedna przecinająca jego twarz i pięć zlokalizowanych na jego gardle (i okolicach). Bardzo niska temperatura ciała.
Zawód : Profesjonalne ściąganie kłopotów.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Ha, ha, ha. Fuck you.
Moce : Władza nad lodem | Audiokineza | Hycel Cienia


https://vampireknight.forumpl.net/t2823-naissankari-asmodey https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego

Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala - Page 2 Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Pią Kwi 14, 2017 1:46 am

- Później ci powiem - mruknął, wyraźnie niepocieszony obecnością obcej osoby. Gdyby byli sami, z pewnością zacząłby się drażnić z Gakim, ale towarzystwo nieznajomego nie pozwoliło mu na to. Przeczesał dłonią włosy, wzrokiem skacząc po wampirach. Miał nieodparte wrażenie, że przyszedł po parę minut za wcześnie przerywając pasjonującą rozmowę.
- Jasne, to wspaniała okolica do zwiedzania - odpowiedział. - Każdy chce zobaczyć trupa, który gdzieś tutaj powinien wisieć. - Zanim znalazł to miejsce, kilka razy okrążył szpital, zastanawiając się, jak to jest możliwe, że ciągle schodzi z drogi i ląduje tam, gdzie nie powinien. Spotkanie z wisielcem, o którym mieszkańcy slumsów rozpowiadali różne historie, także go nie ominęło. Może byłby zadowolony z tego, gdyby umarły potrafił wskazać właściwy kierunek, ale problem polegał na tym, że poza swobodnym zwisaniem z gałęzi nie potrafił niczego więcej. Stan ciała jasno świadczył o tym, że sztywniak przetrwał w tym lesie już niejeden rok.
Uniósł brwi, gdy Kuroiashita otoczył ramieniem Keitaro. Chyba mieli nowego kolegę do kolekcji. Skoro Gaki nie miał nic przeciwko, to i on nie zamierzał za głośno protestować. Zawsze mogły wyjść z tego jakieś korzyści, o, choć na obecną nie bardzo je dostrzegał.
- Aomidoriiro - przedstawił się. Był już przyzwyczajony do tego, że ludzie zwracali się do niego jakimiś dziwnymi skrótami jego nazwiska, które wymyślili sobie w przypływie natchnienia, dlatego nie zwróciłby większej uwagi, gdyby niższy wampir nadał mu dziwną nazwę.
- Można pozwiedzać szpital. Podobno jeśli ma się szczęście, to w starej części można trafić na coś dobrego i nie skażonego narkotykami ani alkoholem - powiedział. Nawet jeśli szansa na złapanie smacznego posiłku wynosiła tyle, co wygrana w zdrapce, to pójście stąd - nawet do psychiatryka - wydawało się bardzo kuszące.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala - Page 2 Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Sob Kwi 22, 2017 5:05 pm

Dla wampira rozmowa o krwi oraz jej smakach nie powinna zadziwiać. Całkiem normalna wymiana smaków kulinarnych jest popularna, nawet wśród ludzi. Więc czemu także nie dla wampirów?
Gaki uśmiechnął się, mrużąc zaś ślepia. Chłopak nadzwyczajnie także lubował się w czystej krwi, chociaż nie zawsze posoka nastoletnia była tak czysta.
- Tak, nastolatki też mają wyborną, młodą krew. Ale jednak najmłodsi, to najmłodsi. Nastolatek brudzi niekiedy swoją krew używkami, a taki mały ludzki potomek nie.
Przejechał dłonią po włosach, wzdychając. W sumie rozmowy o krwi powodują, ze się jej pragnie. A w okolicy nic bezbronnego, wszak głupawa wampirzyca wraz z jej gówniakiem sobie poszła.
Pozostawał jedynie Keitaro i Krzaczek, który to już nadchodził.
- Zwłaszcza, że ta okolica przeważnie preferuje trupy.
Dziwne trochę, że nagle przybywają inni. Ale to zwykły przypadek, Keitaro po prostu chciał się przejść, niedawna kuzynka tak samo, atoli Krzaczek wraz z Kuro mieli cel - przejąć szpital.
I w takowy sposób się wszyscy spotkali. Bywa.
- Ale mów mu Krzaczek, w końcu ma tak beznadziejne miano, że nikomu nie chcę się skracać lub rzucić wyzwaniem - wypowiedzieć całe nazwisko.
Dodał dla poprawy, wycofując ramię. Zaś bowiem poczuł ten okropny ból w plecach. Nagle tak bardzo odczuł osłabienie, że ciężko było nawet przesunąć się. Tak nagle otrzymał ociężałe ciało. Może to wina tego nowego? Nie, raczej koleś mocy nie używał. Wyczułby.
- Tak, z całą pewnością coś smacznego. Właściwie tam powinno już coś na nas czekać.
Odrzekł kompanowi, rzucając mu porozumiewawcze spojrzenie. W końcu tam miał być łowca niejaki Reiji - twórca artefaktów. Wszak Gaki miał w posiadaniu jeden ale trzeba było go uruchomić, a ten typ podobno umiał tego dokonać.
- Te, Keitaro... Chciałbyś się do nas przyłączyć?
Zagadnął do młodzika, przyglądając się mu uważnie. Keitaro raczej nie wiedział, że Gaki wraz z Krzaczkiem tworzą coś w rodzaju zgrupowania. Jedno słowo, a zostanie odpowiednio potraktowany.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala - Page 2 Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Esmeralda Nie Kwi 23, 2017 12:25 am

Nad lasem pojawiły się czarne chmury z delikatnymi przebłyskami szkarłatu. Pogoda często płatała figle, ale takie zjawisko zdarzało się nader rzadko.
Spokojną rozmowę i plany wspólnego wypadu zostały przerwane przez dziwną woń unoszącą się w powietrzu. Krew? Nie trudno, żeby spotkać w lesie zranione zwierze. Mogło być blisko i broczyć juchą tak dotkliwie, by doleciała do czułych wampirzych zmysłów. To jednak nie zwierzę. Krew ta miała wyjątkowy dla węchu zapach. Słodki i mamiący. Woń, która uderzała do głowy jak najlepszy na rynku narkotyk.

Gaki – chcąc nie chcąc i ty należałeś do grona rodziny Kuroiashita. Najpierw pojawił się zapach, a po chwili poczułeś na swoim karku ciepły oddech. Ki diabeł? W jednej chwili płuca wypełnił ostry ból i wtedy właśnie złapałeś pierwszy prawdziwy oddech. Serce waliło jak oszalałe pompując krew przez co… padłeś na ziemię oszołomiony bólem i chwilą „człowieczeństwa”. Usłyszałeś rozdzierający krzyk krewniaka Samuru, w głowie zaś pojawiły się wizje przedstawiające runiczne znaki niewiadomego pochodzenia i rozwianą białą sukienkę. W końcu wszystko ustało, a ty leżałeś na ziemi zlany potem.

Panowie – zapach słodkiej posoki źle podziałał na Gakiego, bowiem kilka sekund po pojawieniu wampir padł na ziemię miotając się jak szalony. Źródła zapachu nie widać, ale woń unosiła się w powietrzu jeszcze przez kilka minut. Może sprawca nie uciekł daleko?
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala - Page 2 Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Naissankari Czw Kwi 27, 2017 3:26 pm

Im dłużej słuchał słów Gakiego, tym bardziej rosła w nim ciekawość. Nie miał żadnych skrupułów przed zapolowaniem na całą ludzką rodzinę. Każdy musiał się w końcu żywić, ponadto jak do tej pory większość zawsze zostawiał przy życiu. Podejrzewał, że w przypadku dzieci mógł być z tym drobny problem, biorąc pod uwagę niewielką ilość ich krwi, ale... no właśnie, wcale go to nie odrzucało. Postukał językiem w jeden z kłów.
"Każdy chce zobaczyć trupa, który gdzieś tutaj powinien wisieć."
Woops.
A, tak. Coś go zjadło do połowy, ale faktycznie wisi. Dynda — potwierdził spokojnie, pomijając ten nieistotny fakt, że czymś co go zjadło był Häivä. Nie przepadał zresztą za tłumaczeniem innym, że ej serio, on ma tutaj swojego cienistego przyjaciela, a to że go nie widzicie, nie znaczy przecież że nie istnieje.
Kiedy z kolei ktoś go widział, stawało się to dla Naissankariego dość jasnym sygnałem, że albo trafiał na jednego z pobratymców, braci mocy, albo kogoś kto potrafił przełamać cienistą barierę. Tych ostatnich nie lubił. Bardzo.
A wracając uwagą do trupa to zawsze mogą sobie powiesić nowego. Nie powinno to sprawić nikomu większych kłopotów, co nie? No właśnie.
Turkusowy Krzak. Brzmi trochę indiańsko — powiedział po krótkim zastanowieniu, zastanawiając się nad formą, w której powinien się do niego zwracać. Ostatnio spotykał na swojej drodze kolory. Shiro, Aomidoriiro. Wbrew pozorom były łatwiejsze do zapamiętania niż jakieś wymyślne japońskie miana. Co nie zmieniało faktu, że i tak powinien zapisać je w szkicowniku, by upewnić się, że na następny dzień nadal będzie pamiętał, jak się do nich zwracać. W co wątpił.
"Można pozwiedzać szpital."
"Chciałbyś się do nas przyłączyć?"
Wodził wzrokiem między jednym, a drugim, przeprowadzając krótką analizę. Dołączyć do wyprawy? Dołączyć do grupy? Nie mógł być do końca pewien. Jedno i drugie z pewnością zwiastowało kłopoty.
Zbierz informacje, zastanów się, wypytaj o co dokładnie chodzi, czego od ciebie oczekuje. Nie chcesz władować się w kłopoty.
Jasne — NAISS, KURWA TWOJA MAĆ.
Przez chwilę zaczął się zastanawiać kiedy zaczął rozmawiać z samym sobą. Wydawało mu się, że nawet Häivä nie miał już do niego siły, gdy bestia dosłownie padła na ziemię, przytykając do niej łeb. Źródło było jednak inne.
Krew.
Ten zapach krwi.
Nie wiedział kiedy jego kły wysunęły się na dobre, a usta rozchyliły, byle wyczuć jej smak unoszący się w powietrzu wszystkimi zmysłami. Niemniej największą jego uwagę zwróciło nagłe padnięcie na ziemię Gakiego. Pytanie czy wszystko w porządku byłoby zwyczajnym debilizmem. Może powinien go unieruchomić, by nie zrobił sobie krzywdy? Wolał nie ryzykować, że momentalnie rzuci mu się do gardła. W dodatku ten zapach. Warknął z wyraźną irytacją.
Nienawidził, gdy ktoś bawił się nim i ukrywał swoją obecność, wpływając jedynie na otoczenie.
Tchórzliwy kundel — rzucona w powietrze obelga, nie powstrzymała go przed szybkim spojrzeniem w stronę Turkusowego i Gakiego. Nie znał tego drugiego na tyle, by pozwolić sobie na dotykanie go, nawet jeśli chciałby mu pomóc. Był przekonany, że Ao zrobi to za niego.
Powinien być nadal w pobliżu — nie był pewien, czy rozdzielanie się w tym momencie było najlepszym pomysłem, nie zamierzał jednak stać w miejscu. Przebiegł przez linię drzew, w jednym konkretnym kierunku, próbując wyczuć miejsce, w którym zapach krwi były silniejszy. Być może powinien zatoczyć koło, dawało to jednak atakującemu dodatkowe szanse na ucieczkę. Nie zaprzestając biegu, przywołał wyłącznie jednego, lecz niewątpliwie wielkiego cienistego wilka. Gałęzie łamały się z głośnym trzaskiem pod jego łapami. W pełni materialna forma cienia czyniąca z niego tak samo śmiertelną istotę jak wszystko, oprócz walki służyła wyłącznie do jednego. Wskoczył na nią zwinnym ruchem uczepiając się rękami cienistego futra. Pokierował go w lewą stronę, biegnąc po kole przez las, cały czas węsząc w powietrzu za słodkim zapachem, który obecnie doprowadzał go do szału.
Häivä nadal stał nieruchomy i niewidzialny na polanie obok Gakiego i Aomidoriiro, nie poruszając się w żaden sposób. Letarg związany z nagłym zwiększeniem odległości i niewerbalnym poleceniem pozostania. Naissankari oddalił się już na tyle, by po chwili cień zapadł się pod ziemię, znikając na dobre, choć nie zostało to w żaden sposób odnotowane przez otoczenie.
Naissankari

Naissankari

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Heterochromia - lewe oko złote, prawe srebrne. Twarz usypana piegami, podobnie ramiona, plecy, całe ręce i nogi. Trzy tatuaże: pierwszy, zmechanizowane skrzydło biegnące przez całą prawą rękę, aż po łopatkę. Na lewym ramieniu kolejny - herb rodowy. Ostatni na wewnętrznej stronie lewego nadgarstka przedstawia wilczą łapę. Niezliczona ilość blizn (w tym kilku po poparzeniach) na całym ciele. Szczególnie widoczna jest jedna przecinająca jego twarz i pięć zlokalizowanych na jego gardle (i okolicach). Bardzo niska temperatura ciała.
Zawód : Profesjonalne ściąganie kłopotów.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Ha, ha, ha. Fuck you.
Moce : Władza nad lodem | Audiokineza | Hycel Cienia


https://vampireknight.forumpl.net/t2823-naissankari-asmodey https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego

Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala - Page 2 Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Sro Maj 03, 2017 2:22 am

Ale mów mu Krzaczek, w końcu ma tak beznadziejne miano, że nikomu nie chce się skracać lub rzucić wyzwaniem.
To miłe z strony Gakiego, że nawet teraz dbał o to, aby Ao się nie nudził, dając mu kolejny pretekst do tego, żeby przywalić mu w łeb.
- Chyba bardzo chcesz zająć miejsce tamtego wisielca - mruknął. Cierpliwość ciemnowłosego mogłaby być mierzona w kilogramach, ale Gaki działał jak falująca czerwona płachta na byka. Ten osobnik działał w dziwny sposób, irytując innych, ale nie na tyle, aby ktoś przy pierwszym spotkaniu miał ochotę posłać go do piachu.
- Jeśli nie znajdziemy nic smacznego, to oferujemy dużo zabawy i atrakcji - zaśmiał się cicho. Na kilka sekund skrzyżował spojrzenie z Gakim.
No, nawet nie musieli zbyt długo przekonywać nowego kumpla. Jak miło, we trójkę z pewnością znajdą coś godnego chwilowej uwagi.
Uniósł głowę, wbijając wzrok w niebo. Krew? Odruchowo przejechał językiem po dolnej wardze. Zapach posoki mamił, zachęcając do pójściem za jej źródłem. Tylko gdzie ono było? Ekscytacja wywołana przez kuszący zapach nie trwała zbyt długo, przerwana nagłym atakiem Gakiego. Nie zdołał w porę zareagować, przez co przyjaciel padł na ziemię niczym kłoda. Aomidoriiro wyciągnął rękę przed siebie. Z ziemi wyrosły cztery pnącza, które owinęły się wokół rąk i nóg Kuro. Choć tyle mógł zrobić, by mieć pewność, że w przypływie nagłego bólu Gaki nie rzuci się na pierwsze lepsze drzewo lub kwiatek, chcąc ukarać wymainowanego wroga. Kątem oka dostrzegł, że trzeci wampir poganał przed sobie, poszukując winnego tego całego zamieszania.
Leć patrolować obszar wokół mnie - niemy rozkaz został wysłany w stronę dwóch wron, siedzący na pobliskim drzewie. Ptaki poderwały się do lotu skrzecząc przy tym cicho. Zaczęły krążyć nad drzewami, wypatrując podejrzanych osobników lub czegoś, co kwalifikowałoby się jako potencjalne zagrożenie.
- Kei- Keita- - Cholera jasna, jak ten typek miał na imię? - Keitacośtam, wracaj! Ten typek mógł już dawno uciec! - zawołał.
Bez sensu szukać teraz igły w stogu siana.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala - Page 2 Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Nie Maj 07, 2017 10:57 am

Z chęcią bym sobie powisiał. Najlepiej na najbliższym drzewie przy wejściu do szpitala.
Uśmiechnięty szpetnie wampir do przyjaciela. Już widział w głowie jak sobie wisi niczym osamotniony samobójca i straszy ciekawskich intruzów nagłym wybudzeniem. Ileż byłoby radości z tak niewielkiej zabawy.
Ale do rzeczy. Gaki nie miał zbyt wiele czasu by stać tutaj oraz prowadzić przyjacielskie pogawędki. Już czuł w powietrzu ludzką woń, pochodzącą z opuszczonego psychiatryka. Maggot spisał się i dopadł potrzebnego im łowcę - bardzo dobrze.
Zgoda na przejście ponurą stronę przywołała niewidoczny triumf w wampirze. Im więcej w drużynie, tym weselej. Wszak poparzony wampir miał wielkie marzenia by dobić blokująca ich politykę, aby móc wnieść się na wyżyny i pozostać drapieżnym skubańcem na legalu. Ileż można płaszczyć się przed ludźmi? Toć oni zaczynają nie szanować wampirze jednostki. Nie boją się, wyśmiewają i poznają magię by zabijać nocne stworzenia za ich krwiożerczą naturę. Na samą myśl Gaki zaciska już pięści.
- Ale musisz być pewny czy jesteś gotowy na poświęcenia. Nie przyjmujemy miękkich pizdeczek... Chyba, ze chcesz nam służyć jako posiłek, to wtedy rozważymy przyjęcie.
Żart? Coś w ten deseń, w końcu Gaki nie śmiał się. Nie wnikał w orientacje, ani w moce. Dla niego liczyły się poglądy oraz wielkie zaangażowanie w sprawę.
- Krzaczek to taka kluseczka, trzymam go przy sobie dlatego, ze ma dobrą kre...
Przerwał. Wampir poczuł słodką, kuszącą woń krwi. Ślepia zalśniły mocniejszą czerwienią, głód wzrósł niewyobrażalnie lecz nie to było najdziwniejsze tylko ta wizja. Działo się to tak szybko, że nie załapał kiedy już leżał na ziemi i dławił się powietrzem. Nagłe ciepło bijące od ciała, widok zwiewnego materiału zapewne sukienki i ten rozdzierający krzyk który mógł wybudzić najgorsze diabły ze snu. Tak nie krzyczy osoba przerażona, tylko wyjątkowo cierpiąca. Jakieś to demony zawieruszyły się w umyśle Gakiego?
Teraz do niego dotarło.
Uwięziony stwór próbował pozbierać się z podłoża. Ogarnęła go niesłychana wściekłość na sam fakt pojawienia się nieznanego do tej pory przeżycia. Bardzo dobrze, ze Krzak okazał się na tyle rozsądny i zniewolił kumpla. Szatan wie co by zrobił...
- Co... Coś się stało Samuru...
Zdołał z siebie tyle wypowiedzieć, wciąż łapiąc powietrze jak ta ryba. Ale gdy wszystko ustało, zaprzestał szamotaniny próbując przez moment zrozumieć co się stało. Wampirze serce na nowo zwolniło rytm, a lodowaty pot nieco ochładzał ciało.
- Ten gadzi bufon został człowiekiem.
Odezwał się ni stąd ni zowąd wampir, patrząc się w pustą, ciemną przestrzeń nieba. Cieszyć się? Martwić? Gaki odczuł ogromną siłę, na samą myśl że teraz byłby w stanie pomścić swój stan zabiciem bezbronnego brata. Atoli przeraża z kolei, ze jest ktoś tak odważny by powalić szlachetną krew i to kogoś tak okrutnego.
- Uwolnij mnie!
Wręcz rozkazał przyjacielowi, by powstrzymał pnącza. Gaki musiał wstać, ogarnąć się i czym prędko udać się do szpitala. Sprawy muszą przyspieszyć.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala - Page 2 Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Naissankari Sob Maj 13, 2017 7:42 pm

Dużo zabawy i atrakcji. Brzmiało zachęcająco. Przekrzywił głowę w bok na nieznaczny wydźwięk groźny w tonie Gakiego. Cóż, nie miał w zwyczaju wycofywać się z czegokolwiek, gdy już stwierdził że to zrobi. Z drugiej strony, nie pozostawiało wątpliwości, że nie był typem trwającym w toksycznym miejscu, podcinającym mu skrzydła. O tym nie musieli jednak w tym momencie wiedzieć. Uniósł kącik ust ku górze, postukując językiem w jeden z kłów.
Skoro już zmierzamy w konkretnym kierunku, możesz w międzyczasie wtajemniczyć mnie w szczegóły. Tak czy inaczej masz mój miecz, topór, łuk czy cokolwiek tam chcesz — obrócił nieznacznie głowę w stronę Ao. Dobra krew? Szlachetna, Czysta? Był pewien, że nic niżej. Wampirów niższych klas z pewnością nie określano mianem dobrych.
Po ataku Naissankari oddalił się na tyle, by zarejestrować krzyk ze strony ciemnowłosego, nie zawrócił jednak. Zatoczył idealny okrąg wokół polany, by upewnić się że zagrożenie opuściło teren. Dzięki cienistej bestii, nie zajęło mu zbyt wiele czasu. Przeklął cicho pod nosem, zawracając swojego tymczasowego wierzchowca w kierunku poprzedniego miejsca. Wyglądało na to, że sytuacja została już w pełni opanowana.
Nie musiał mówić nawet słowa, milczenie mówiło samo za siebie. Bestia zatrzymała w odległości trzech metrów od dwóch pozostałych wampirów, nie poruszył się jednak, wyraźnie nie zamierzając z niej zsiadać. Skoro i tak mieli zmieniać lokację, równie dobrze mógł ją wykorzystać jako źródło transportu. Kompletnie nie był w temacie, nie zamierzał jednak niczego zgłębiać tak długo, jak sami nie postanowią inaczej. Trafili właśnie na wybitnego ignoranta, któremu imię Samuru mówiło tyle co "typek z tego rodu na K, coś tam z czernią", choć nie zamierzał się do tego przyznawać. Czasem lepiej zachować milczenie i udawać mądrzejszego. A nuż uda mu się zebrać konkretne informacje w trakcie rozmowy i idealnie wbić w otoczenie.
Kierunek szpital? — zapytał jedynie, by upewnić się, że miejsce w które się kierowali, nadal pozostawało to samo. Wątpił by zamierzali jednak gonić za tropem kogoś, kto jak widać już dawno się oddalił.
Tchórzliwy pies.
Przeklął znikającą osobę raz jeszcze, widząc jak cienista bestia pod wpływem jego emocji, zarzuca łbem w powietrzu, zupełnie jakby zamierzała parsknąć z niezadowoleniem. Z tą różnicą, że nie wydawała absolutnie żadnych dźwięków. Nie była w końcu żywym stworzeniem z krwi i kości, a jedynie zmaterializowaną marionetką, niezdolną do samodzielnego myślenia za wyjątkiem prostego instynktu, czerpanego wprost z głowy Naissankariego.
Chwilowo nieobecny Häivä, wyszedł nagle spod jej brzucha i wyprostował się niczym surykatka, podwijając przednie łapy. Wilczy łeb obrócił się kilkakrotnie na wszystkie strony w sposób, który u normalnej osoby już dawno skończyłby się skręconym karkiem. Nadal pozostawał w swej zdematerializowanej formie, niewidocznej dla nikogo za wyjątkiem samego Asmodeya, który nie zwracał na niego najmniejszej uwagi.
Naissankari

Naissankari

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Heterochromia - lewe oko złote, prawe srebrne. Twarz usypana piegami, podobnie ramiona, plecy, całe ręce i nogi. Trzy tatuaże: pierwszy, zmechanizowane skrzydło biegnące przez całą prawą rękę, aż po łopatkę. Na lewym ramieniu kolejny - herb rodowy. Ostatni na wewnętrznej stronie lewego nadgarstka przedstawia wilczą łapę. Niezliczona ilość blizn (w tym kilku po poparzeniach) na całym ciele. Szczególnie widoczna jest jedna przecinająca jego twarz i pięć zlokalizowanych na jego gardle (i okolicach). Bardzo niska temperatura ciała.
Zawód : Profesjonalne ściąganie kłopotów.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Ha, ha, ha. Fuck you.
Moce : Władza nad lodem | Audiokineza | Hycel Cienia


https://vampireknight.forumpl.net/t2823-naissankari-asmodey https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego

Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala - Page 2 Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Psycho Nie Maj 14, 2017 3:11 pm

Sup Niggaz, daddy's home. W tej całej imprezie brakowało tylko jeszcze jednego zwyrodnialca, cała ekipa popierdoleńców no i Naiss, który chyba sam nie wiedział na co się piszę skoro przybył w takie miejsce, ale to nic, będa mieli sporo czasu aby się poznać. Psycheł nieświadomy niczego teleportował się w sam środek, bo z oddali było słychać głosy, a, że biedaeczek nie wiedział czy to naprawdę czy to też w jego głowie zamierzał się wpierdolić klasycznie w sam środek tych wydarzeń, bo co to za zebrania bez niego jeszcze z jakimi osobistościami. Tak właściwie to odkąd naszła go ta cholerna wizja szukał miejsca w którym mógłby znaleźć Samura i zawędrował tutaj, bo.. cóż, to była jego wina. Na plecach miał wędkę, a o tym opowiem wam całą historię. Był tak blisko zmuszenia kotołaka aby zaprowadził go do posiadłości łowców, ale no właśnie, wędka.. Widzieliście kiedyś tak zajebistą wędkę? No właśnie! Rzucił wędkę na środek gdy już pojawił się mniejwięcej na widoku każdego z uczestników i rozłożył rece zadowolony, całkowicie ignorując towarzystwo.
-Jesteś taki piękny poskramiaczu.. - Yep, teleportował się w środek i zaczął gadać z wędką, macie coś przeciwko? Nie? Cieszę się. Następnie przechylił głowę w stronę towarzystwa, oho chyba się zorientował, że to jednak nie były głosy w jego głowie tylko ktoś tu był naprawdę.
-Ah.. Dziecię płomienia i Szepczący do Cieni! - tak, to było skierowane w stronę Gakiego i Naissa, dlaczego? No to bardzo proste, Psych był szaleńcem, ale z bardzo, ale to bardzo wyczuloną empatią, potrafił ocenić kogoś na pierwszy rzut oka, dostrzec to czego nie widać, ale co mu z tego, jak każdy po prostu powie, że mu odpierdoliło. Jego czerwone ślepia spoczęły na krzaczku, oho wielka niewiadoma.
a Ty.. Ty nie jesteś prawdziwy, hahahahaha. A może jesteś..Chłód, ciemność, OGNISKO! - Krzyknął ostatnie słowa po czym zaczął powoli iść w stronę Krzzaczka, nie miał złych zamiarów, ale wyglądał jakby właśnie chciał go zamordować, on po prostu chciał sprawdzić czy to coś było prawdziwe, ale przecież nikt nie mógł o tym wiedzieć.
Psycho

Psycho

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozcięte policzki poszerzające usta.
Zawód : Kosmetyczka.
Pan/i | Sługa : Pff...|
Moce : Sprawdź mnie.


https://vampireknight.forumpl.net/t1254-psychol-kuroiaishita#22243

Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala - Page 2 Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Wto Maj 16, 2017 12:17 am

Odetchnął z ulgą, kiedy Gaki odzyskał nad sobą kontrolę. Przez chwilę myślał, że będzie musiał skręcić przyjacielowi kark, aby się uspokoił. W końcu nieprzytomni się nie szamoczą, jakby dostali nagłego ataku.
- Człowiekiem? Co? - informacja od przemianie Samuru wywołała niemałe zamieszanie w umyśle ciemnowłosego. Nigdy nie słyszał o takiej magii, która byłaby zdolna odmienić wampirzą naturę. Z jednej strony było to coś strasznego, a z drugiej ekscytującego. W przeszłości ta wiedza mogłaby się wydawać pomocna, ale teraz budziła pewien niepokój.
- Zastanowię się - mruknął. Z chęcią podroczyłby się z Kuro i nie odwołał roślin, które go spętały, ale zdawał sobie sprawę z tego, że mieli ważniejsze rzeczy do zrobienia. Poruszył palcami, a pnącza w jednej chwili wrosły w zimie, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Wyciągnął rękę w kierunku Gakiego, by pomóc mu wstać.
Kierunek szpital?
- Tak - odpowiedział. Wsunął dłonie do kieszeni, zerkając na kumpla. - Gaki, prowadzisz - rzucił. Naprawdę chciał mieć już za sobą misję, jaką wymyślił Gaki, by móc położyć się na kanapie, oddając się słodkiemu lenistwu. Każdy potrzebuje parę chwil na nic nierobienie.
Poderwał głowę, słysząc czyjś głos. Zmrużył oczy, spojrzeniem napotykając kolejną osobę. To miejsce prawdopodobnie przyciągało dziwne przypadki. Co w sumie nie było takie dziwne, jeśli brać pod uwagę to, że znajdowali się niedaleko psychiatryka. Wszystko było dobrze...
... dopóki nieznajomy nie otworzył ust.
Czyżby napotkali miejscowego pacjenta, które trzeba dostarczyć na oddział zamknięty?
- Nie żeby mnie to obchodziło, ale... po co ci ta wędka? - zapytał. Już sam wygląd wampira nie był tak bardzo absurdalny dla Aomidoriiro jak to, że dziwny typek trzymał wędkę. Chciał nią polować na sarny, czy co?
Cofnął się o krok, gdy Psycho zaczął do niego podchodzić. Może nie byłby tak uprzedzony do niego, gdyby nie wyglądał, jakby właśnie rozważał najlepszą opcję zadania śmierci. Gałąź jednego z drzew wystrzeliła w kierunku intruza, chcąc się lekko owinąć wokół jego szyi.
Lubił pomyleńców, o ile ich szaleństwo ograniczało się tylko do wewnętrznych rozważań i zbytnio nie wychodziło na zewnątrz.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala - Page 2 Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Gość Sro Maj 24, 2017 10:24 am

Pieprzona wizja wytrąciła z równowagi Gakiego, co nie skutkowało przez moment normalnym myśleniem. Głód krwi wzmocnił się przez cudowną, słodką woń ale brak ów posoki był o wiele gorszy. Musiał zatem się ogarnąć gdy wstał. Wziąć kilka wdechów, opanować myśli.
- Czas nas goni, Krzaczku. Nie mamy go zbyt wiele, a chcę by był naszym zbawcą.
Nie ma naprawdę ochoty na żarty młodszego kolegi. Poza tym Keitaro musiał się dowiedzieć wszystkiego a  przynajmniej tyle, na ile Gaki uzna za potrzebne.
Otrzepał się gdy wstał, kierując spojrzenie do młodzika. Nim jednak coś rzekł, zwilżył spierzchnięte wargi językiem. Naprawdę potrzebował krwi.
- Jest wiele naszych pobratymców, którzy mają dość rygorystycznych praw i trzymania nas na krótkiej smyczy, Keitaro. Łowcy, Rada wampirów. Uważają, że im wszystko wolno, a my chcemy udowodnić, że tak nie jest. Poza tym już mam dość patrzenia jak ludzka rasa przerasta nas i pokazuje, że są lepsi. W tym starym szpitalu znajduje się porwany łowca - twórca artefaktów. Pragnę ożywić jeden z nich, by móc kontrolować magie. Im większa moc, tym lepsze udowodnienie, że człowiek nie może mącić natury i zmieniać łańcuch pokarmowy na własne potrzeby władzy nad całym światem oraz jego istnieniem.
Trochę fanatyczne gadanie, lecz błysk w ślepiu Gakiego mógł zdradzić, że facet ma pojęcie co mówi. Dla niego ludzkość powinna trzymać się w strachu, szanować wyższą rasę, a Rada zaprzestania trzymania za wodzę natury drapieżników. Chociaż nie wiedział, że wampiry w Radzie też mają swoje cele. A nawet jeśli by wiedział, to żyć pod cudzą władzą. Nie, to stanowczo nie było dla niego. Każdy powinien być wolny.
Chcieli już ruszyć, gdy doszły kolejne kroki i głos. Wampir zatrzymał się, odruchowo patrząc na przybyłego. Rozpoznanie w kim członka rodu było aż zbyt proste, mimo że się nie znali, Gaki wiedział z kim ma do czynienia.
- Powoli, koleżko.
Sięgnie do Psycho, nim ten podejdzie do Krzaczastego. Ułoży łapę na jego ramieniu, pociągając lekko ku sobie. I na co była ta wędka?
- Jesteśmy ostrożni. Powiedz ile usłyszałeś?
Spytał dość podejrzliwie, mając to niezbyt przychylne spojrzenie. Gadzie ślepia o lśniącym szkarłatnym kolorze były dosłownie odzwierciedleniem duszy potwora - był gotowy wyrządzić krzywdę.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala - Page 2 Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Naissankari Nie Cze 11, 2017 9:10 pm

Nagle pojawienie się nowej osoby, nie było czymś, czego Naissankari się spodziewał. Mimo to nie wyglądał na szczególnie zaskoczonego, zupełnie jakby dziwaczne wydarzenia, które przydarzały mu się na każdym kroku były w rzeczywistości całkowicie normalne.
"Szepczący do Cieni."
Przekrzywił głowę w bok, słysząc nadany mu przydomek. Co ciekawe, sam Häivä utkwił bezdenne ślepia w nowoprzybyłym wampirze, zupełnie jakby jego słowa dotarły nawet do niego. Padł gwałtownie na ziemię, nim wystrzelił do przodu, zatrzymując się tuż obok Psycha, wyprostowany jak struna. Jego łeb przekrzywił się na bok, wpatrując w trzymaną przez niego wędkę, która zresztą przykuła i uwagę samego Naissankariego. Co takiego mógł łowić?
Jego uwagę odwróciły jednak słowa Gakiego. Wysłuchał ich uważnie, analizując każde z nich. Nie mógł jednak w pełni pewnie stwierdzić, że rozumiał panujący tu system. Naissankari był młodym wampirem, nieustannie pakującym się w kłopoty. Nie powinno więc nikogo dziwić, że podczas jednej ze swoich wypraw, trafił prawdopodobnie na najbardziej kłopotliwą grupę, jaką tylko się dało.
Czy to go zniechęciło? Sprawiło, że postanowił się nerwowo zaśmiać i uciec?
Cienisty wilk, którego dosiadał uderzył łapą o ziemię. Nie cofnął się ani o krok, z łbem nieustannie skierowanym w stronę Gakiego.
Wyglądało na to, że nie. Nie zamierzał się wycofywać.
Brzmi jak kłopoty, mam do nich talent — uniósł kącik ust w uśmiechu. Zdecydowanie się nie wycofywał. Pozostawał jednak nowym, którego w tym momencie musieli na swój sposób poprowadzić. Nie wiedział zbyt wiele zarówno o tutejszych wampirach, jak i łowcach. Nawet jeśli coś obiło mu się o uszy o twórcy artefaktów, po raz pierwszy miał go zobaczyć na własne oczy. W miejscu, w którym nigdy nie był. Nic dziwnego zatem, że nadal trwał w miejscu, wpatrując się w Gakiego wzrokiem żołnierza, czekającego na rozkazy.
Jedynie od czasu do czasu pozwolił, by jego uwaga przesunęła się nieznacznie w bok na ich nowego gościa, który w pewien sposób go intrygował.
Złowił nas, hm — mruknął pod nosem, na tyle cicho, by nie było pewnym czy inni dosłyszą jego wypowiedź, zwłaszcza przy podobnej atmosferze, gdzie uwaga skupiała się na pojedynczym uczestniku zebrania, nienależącym do ich grupy.
No, no Naissankari. Ledwo się przyłączyłeś, a już uważasz się za część grupy? Odważnie.
Drobny konflikt, który się pojawił - jeśli można było go faktycznie określić mianem konfliktu - zdawał się nie wpływać na niego w żaden sposób. Nawet jeśli Ao zaatakował intruza swoimi pnączami, Gaki nie wykonał konkretniejszego gwałtownego ruchu, który wskazywałby na to że zamierzali zneutralizować przeciwnika.
Poza tym, wychodził z założenia że jeśli już się z kimś tłuc to jeden na jeden. Nie potrzebowali jego pomocy, wolał poprzyglądać im się z pewnej odległości i nijak nie ingerować. Nie uznawał w tym momencie nieznanego wampira za zagrożenie. Nie miało to jednak niczego wspólnego z lekceważeniem. Niejednokrotnie przekonał się, że lepiej traktować innych od samego początku jak godnych przeciwników i ewentualnie się zawieść, niż wywyższać się i skończyć z kołkiem w sercu.
Naissankari

Naissankari

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Heterochromia - lewe oko złote, prawe srebrne. Twarz usypana piegami, podobnie ramiona, plecy, całe ręce i nogi. Trzy tatuaże: pierwszy, zmechanizowane skrzydło biegnące przez całą prawą rękę, aż po łopatkę. Na lewym ramieniu kolejny - herb rodowy. Ostatni na wewnętrznej stronie lewego nadgarstka przedstawia wilczą łapę. Niezliczona ilość blizn (w tym kilku po poparzeniach) na całym ciele. Szczególnie widoczna jest jedna przecinająca jego twarz i pięć zlokalizowanych na jego gardle (i okolicach). Bardzo niska temperatura ciała.
Zawód : Profesjonalne ściąganie kłopotów.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Ha, ha, ha. Fuck you.
Moce : Władza nad lodem | Audiokineza | Hycel Cienia


https://vampireknight.forumpl.net/t2823-naissankari-asmodey https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego

Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala - Page 2 Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Psycho Pon Cze 12, 2017 10:16 pm

Ah tyle się działo i każdy był negatywnie nastawiony do Psycheła, biedaczek. Tak naprawdę, chyba tylko Naiss nie próbował żadnych śmiesznych sztuczek przeciwko choremu wampirowi, a reszta? Cóż za brak wychowania, panowie. Psycho zostawił wędkę już dawno temu, tak naprawdę znudziła mu się tylko jak wyczuł obecność czegoś poza obecnymi tu wampirami, wyczuł obecność cienistego wilczka Naissankariego i zamierzał się z nim pobawić, w ogóle przestało go obchodzić co, kto i dlaczego do niego mówi. Szedł sobie powoli, wydawało się, że faktycznie idzie w stronę krzaka, lecz został zatrzymany przez Gakiego. Nosz cholera, czego on chciał? Psych odwrócił w jego stronę swój makabryczny ryjek i uśmiechnął się szeroko.
-Uwięziony ptak szuka swojego nieba.. Leć ptaszku, leć.. czy naprawdę go dosięgniesz? Gdy los Ci doda skrzydła, czy złe gońce na szachownicy w plastikowych koronach Ci je podetną? - to właśnie wypowiedział do Gakiego i  ruszył wolną ręką w powietrzu wykonujac jakiś znak. A mianowicie na jego znak z ziemi wyskoczyły pnączą, które złapały lecącą w jego stronę gałąź i postanowiły ją zatrzymać. Proszę patrzeć, ale nie dotykać! Gdy już zatrzymał niebezpieczeństwo znów odezwał się do Gakiego, który usilnie zatrzymywał go za ramię.
-Samotny wilk w objęciach piękna tego świata sympatyzuję z Twoimi ideami, nie różnisz się od Błazna w swej złotej koronie, króla oszustów.. Pomogę Ci.. - uśmiechnął sie jeszcze szerzej, aż szwy puściły mu z pyszczka.
-Tiki i taki.. Losu nici dają się we znaki, to wszystko co uleciało w przestrzeń tego pięknego gaju.. - na swój sposób, bo na swój odpowiedział Gakiemu na to, co chciał usłyszeć, na dodatek jeszcze zdradził, że całkiem podoba mu się jego wizja, ale to już zależało tylko od wampira jak zamierzał to zinterpretować. Po tych słowach w zależności od tego czy postanowił go puścić czy też nie, to albo zwyczajnie usiądzie na ziemi wyciągając łapy w stronę Haivy, albo wyrwie się, siadając na ziemi i też wyciągnie łapy do Haivy.
-Jesteś taki śliczny.. Ukrywasz się za zasłoną.. ale oni nie rozumieją o nie.. - Zaśmiał się cicho siedząc sobie po turecku w całym tym zgrupowaniu, jakoś nie miał ochoty wstawać lub tańczyć, co też mogłoby się wydać dziwne, ale mówimy tu o Psychu, prawda? On nie lekceważył nikogo, on był po prostu popierdolony. W zależności od tego jak ten niewidzialny cień zareaguje tak będzie się różniła reakcja szalonego wampira. Gdy da się pogłaskać, to Psycheł następnie obejmie -powietrze- jakby przytulał wilczka do siebie, jeśli zacznie warczeć, albo przynajmniej się kulić to będzie się dalej na niego patrzył wymuszając kontakt wzrokowy, mimo, że tak naprawde nie widział Haivy, tak czuł obecność przed nim, jakby była zupełnie namacalna i wiedział, że jeśli tam wyciągnie ręke, napotka jakieś stworzenie. Tak to było z empatią, a także wyczuwał zdziwienie Naissa, mimo, że na niego nie patrzył, ten to dopiero musiał mieć jeden ze swoich WTF moments.
Psycho

Psycho

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozcięte policzki poszerzające usta.
Zawód : Kosmetyczka.
Pan/i | Sługa : Pff...|
Moce : Sprawdź mnie.


https://vampireknight.forumpl.net/t1254-psychol-kuroiaishita#22243

Powrót do góry Go down

Lasy wokół szpitala - Page 2 Empty Re: Lasy wokół szpitala

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach