Dzień który zmienił czyjeś życie

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Dzień który zmienił czyjeś życie - Page 2 Empty Re: Dzień który zmienił czyjeś życie

Pisanie by Yvelin Nie Sie 16, 2015 11:06 pm

Jedno jest pewne, jakby olał jej wołanie miałby dużo czasu i spokoju od niej. Pewnie nawet i za dużo, później nie mógłby jej znaleźć, albo może znalazłby jej wyssane do cna zwłoczki. Nie byłoby w każdym razie zbyt wesoło, a może.
I proszę mi uwierzyć, ona bardzo chciałaby aby był to wielki, gigantyczny pająk, albo zła gęś morderca. W obecnej sytuacji byłoby to coś wspaniałego i miłego. Na pewno milszego niż nóż na jej jasnej skórze i złe łapska łowcy wokół jej tali. Czuła się skazana już na wieczną mordęgę z amatorem wampirzej krwi. Gdyż szkot niespecjalnie się spieszył, a i tak kiedy stanął w drzwiach rudery nie była pewna czy przypadkiem zaraz nie zniknie w ciemnej nocy i tyle co go widziała. Znała go krótko, a jej nadzieje na to jaki jest mogą przecież być tylko głupią wiarą i niczym więcej. Jednak nie odszedł i nie zostawił jej tu, co sprawiło, że nieco jej ulżyło, ale tylko tak odrobinkę. Bo to wcale nie rozwiązywało całej sytuacji. Wciąż była w kiepskim położeniu. Sama zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu, miała nadzieję, że wpadnie jej coś do głowy i może uda się ogarnąć. Największym problemem były kajdanki na jej nadgarstkach i pół biedy, że blokowały moc, one bardzo ograniczały jej swobodę ruchów. Chociaż chwileczkę, czyżby jedna z kajdanek niebyła zaciśnięta na maksa? W tej pozycji i tak tego nie sprawdzi, łowca od razu wyczuje, że dziewczę coś kombinuje. Musiała poczekać na chwilę nieco bardziej sprzyjającą. Podchwyciła wzrok Szkota i nie zważając na nóż przy swoim poliku szarpnęła się. Rozcięła przez to swoją skórę, w powietrzu uniósł się delikatny zapach krwi, ale to sprawiło, że odniosła nieco mniejsze obrażenia niż jakby stała i czekała księżniczka na nie wiadomo co. Odepchnięta, czyli jakby częściowo uwolniona padła na kolana, co było bardzo bolesne, ale no trudno, takie życie. Skrzywiła się w bólu, ale podniosła się i usunęła gdzieś w kąt, aby nie wpaść im pod nogi. Zaczęła kombinować z kajdankami, wszak przez niedopatrzenie łowcy miała możliwość w niezbyt komfortowy sposób wysunąć dłoń z bransoletki. Zacisnęła wargi w mękach, nie obchodziło ją to, że zerwie sobie skórę, że nadwyręży nadgarstek. Za wszelką ceną musiała się pozbyć tego cholerstwa. Ból był, ale udało się wyrwać jedną dłoń z obręczy. Nie wyglądała ona zbyt interesująco, ale tym martwić się będzie później, o ile będzie jakieś `później`. Druga bransoletka była zaciśnięta znacznie mocniej i za cholerę nie dało się jej zdjąć. Może jakimiś obcęgami mogłaby spróbować, ale nie miała takowych przy sobie. Więc zrobiła jedyne co mogła bezbronna kobieta w takiej sytuacji, poczekała aż nadarzyła się okazja i rzuciła się łowcy na plecy. Zasłaniając mu jedną ręką oczy, a drugą szarpiąc za włosy. Może nie było zbyt mądre, ani przemyślane, ale było to z pewnością jakieś utrudnienie dla człowieka. Zwłaszcza, że kajdanki obijały mu się na twarzy, a paznokcie wpijały w skórę tuż przy lewym oku. Nie pieściła się, wpijała swoje paznokcie głęboko, szarpiąc go do krwi. Wszystko szło dobrze do momentu, w której łowca plecami, a właściwie nią wpadł z impetem na ścianę. Syknęła z ból czując każdy obity centymetr swojego ciała, ale nie chciała za nic w świecie puścić jego czupryny, mogła mu nawet rwać włosy z głowy, ale nie ma opcji. Może to jakoś pomoże góralowi wykonać mocny i powalający cios.
Yvelin

Yvelin
Mistrz Gry (MG)
Mistrz Gry (MG)

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Cienka, długa, blizna na prawym policzku. Długa, nieco szarpana, blada blizna na podbrzuszu.
Zawód : Malarka
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : - | Salome - NPC, Alexandrine
Moce : Przydatne


https://vampireknight.forumpl.net/t633-yvelin-shiroyama https://vampireknight.forumpl.net/t1148-yvelin#17606 https://vampireknight.forumpl.net/f79-posiadlosc-sharp

Powrót do góry Go down

Dzień który zmienił czyjeś życie - Page 2 Empty Re: Dzień który zmienił czyjeś życie

Pisanie by Duncan P. Lennox Pon Sie 17, 2015 12:07 am

Szkot nie czuł się za dobrze, broń antywampirza zostawiała na jego ciele wgniecenia, a i jego pięści ze stali odczuwały skutki ciosów. Na domiar złego facet zdawał się pieprzonym ekspertem i gdyby nie poprawiony refleks o tak krótkiej walce nie byłoby mowy. Jego oko próbowało śledzić każdy ruch, jednak w tej ciemnicy nie było to po prostu możliwe.
- Wiej, spierdalaj! - krzyczał do dziewczyny przyjmując kolejne ciosy.
Teraz widać było, że samymi chęciami i brawurą nie nadrobi się kilkudziesięciu lat ćwiczeń... cóż przynajmniej zginąłby godnie, ratując tak rzadki kwiat, którym była. Przynajmniej pozostaną po nim zapiski w kartotekach łowców i kilka bazgrołków, których może nikt nie spali, ale to też pewne nie jest. Dyszał ciężko zwłaszcza gdy ten zaostrzony kij do krykieta zmienił się w ciecz. Dun nigdy nie musiał bronić się tak długo przed niczym, ale nie miał niczego. Nawet nie wiedział czy dziewczyna jeszcze tam stała. Ciecz oblała go tworząc paskudne poparzenie na jego gołym torsie, syknął z bólu padając na kolano i właściwie już pożegnał się ze wszystkimi, gdy nagle usłyszał syk i miotanie się. Z trudem podniósł głowę, gdy zobaczył jak w chwili dziewczyna rzuca się na niego próbując pozbawić go oczu.
Dun nie rozumiał po co to robi, byłaby bezpieczna i wszystko byłoby w porządku, a teraz - jeśli łowca się tylko uwolni - będzie pozamiatane. Powoli podnosząc się i czując ciężar swoich rąk zrozumiał, że to jedyna opcja, ostatnim zamachnięciem się stalowej pięści przygrzał mu zdrowo prosto w głowę wyłączając go zupełnie i sprawiając, że upadł nieprzytomny lub martwy.
- Nieistotne... - mruknął i padł na kolana patrząc na dziewczynę mętniejącym wzrokiem, rany paliły go niemiłosiernie, a na dłoniach i przedramionach miał ubytki w skórze, z których sączyła się krew, a cała klatka piersiowa i płuca paliły go niemiłosiernie
- Rozbrój go. - komenderował jej, nie było przecież czasu. Jakby się ocknął to będą po prostu martwi.
Obejrzał swoje rany, do wesela się zagoją, ale łapy to jeszcze z tydzień spokojnie bo pobolą, teraz nawet nie było szans na to by coś nimi zrobił innego niż może podniesienie na wysokość sutków.
- Bier line albo łańcuchy z moich szpargałów i go zwiąż. SZYBKO! - powiedział najgłośniej jak potrafił - a było to po prostu trochę głośniej niż szept - i zaniósł się kaszlem.
Jeśli dzisiaj miał się na kimś żywić to właśnie na nim.
Szkot powoli wstał jęcząc przy tym i przeszedł trzy kroki padając przy łowcy na kolana. Nie miał zamiaru się pieścić, po prostu wgryzł się w niego i zaczął pić. Chłeptał jak dzikus, który rzucił się na kogoś. Skończył gdy uznał, że łowca będzie za słaby na to by znowu podnieść broń.
Po wypiciu krwi człowieka zmieszanej ze szlachetną poczuł się zresztą znacznie lepiej. Może nie mógł znowu pchać samochodów, ale nie robiło mu się ciemno przed oczami i nie miał zamiaru zemdleć.
Dla pewności przyłożył swojemu przeciwnikowi jeszcze raz butem w nos. Wyleczyć się wyleczy tylko przez najbliższy miesiąc będzie wyglądał trochę koślawo. Ciągle zataczając się - bo teraz to bolało go już całe ciało, a nie tylko najgłębsze rany - podszedł do dziewczyny obejmując ją pokracznie na wpół bezwładnymi kończynami.
- Dzięki, szczyre dzięki księżniczko. Gdyby nie ty to bym se dołączył do reszty kurzu w tym miejscu... Nic się nie stało?- mówił cicho i słabo jednak ciągle na jego twarzy utrzymywał się uśmiech - Weź poka łapska to zdejmę ci te kajdany. - dotknął delikatnie jej nadgarstka i przemienił je w coś sypkiego pozwalając by się rozpadły.
- Mam dług życia Yvelin. Jysteś ranno, weź chłeptnij se ze mnie. - tytanicznym wysiłkiem chwycił jej głowę i przycisnął do swojej szyi wpierw całując ją lekko w czoło.
Nie wiedział jak inaczej spłacić swój dług, a że sam naładował bateryjki mógł ze spokojem oddać jej trochę jego krwi.
- Wysłać go do piekieł mam rozumieć? Czy co z nim robimy? On tu mo na pewno kiś wózek czy coś. Benzynkę trza przetankować i bedzie na jakiś czas. Do stolicy styknie.
Był bardzo zmęczony, wręcz słaniał się na nogach, miał ochotę zdrzemnąć się albo chociaż wypić coś mocniejszego, jednak ktoś musiał pilnować nieumilca, a alkoholu w piersiówce mu brakowało - psi los.
Duncan P. Lennox

Duncan P. Lennox

Krew : Czysta (C)
Zawód : Szalony majsterkowicz


https://vampireknight.forumpl.net/t1965-duncan-z-lennoxow#41885

Powrót do góry Go down

Dzień który zmienił czyjeś życie - Page 2 Empty Re: Dzień który zmienił czyjeś życie

Pisanie by Yvelin Wto Sie 18, 2015 12:32 am

Walka z łowcą takim jak ten nigdy nie jest łatwa. Mężczyzna zawsze był uzbrojony po zęby i dobrze wyszkolony, ale starcie z dwójką wampirów  zawsze było trudniejsze. Zwłaszcza jak się ignorowało przeciwnika. Cóż z tego, że była kobietą na dodatek pozbawioną zdolności i zakutą w bardzo stylowe bransoletki? Kobieta podobno jest bezbronna tylko kiedy ma świeżo pomalowane paznokcie. Warto zapamiętać tę złotą zasadę. Kiedy dziewuszka jest rozwścieczona, a adrenalina działa tak jak i instynkt przetrwania. Choć jej możne nieco szwankował, bo każda normalna by zwiałaby już dawno. Lepiej uważać, jej prymitywny atak, okazał się skuteczny. Zwłaszcza, że ciężko było ją z siebie zrzucić, a miotanie się z dodatkowym balastem i chwilowa utrata wzroku doprowadziła łowce do upadku. Rzecz jasna i oczywista, gdyby nie ostateczny cios Szkota i tak nic by z tego nie wyszło. Razem z łowcą polega też kobieta, ale miała względnie miękkie lądowanie. Przez chwilę trwała w osłupienie, z którego wzbudził ją głos towarzysza Racja nie ma chwili do stracenia. Z ciała i ubrania nieprzytomnego mężczyzny powyciągała wszelką broń i przedmioty, które mogły okazać się niezbyt bezpieczne. Drugą parą kajdanek, jaką znalazła przy pasku jego spodni, skuła mu ręce na plecach. Niech sobie wielki pan łowca zobaczy jak to jest. Broń jaką dysponował zebrała, wraz z portfelem i kluczykami od auta. Mężczyzna z tego co wiedziała Yvi lubował się w jednośladach, ale w po świecie w pogoni za nią raczej wygodnie było mieć sprawne autko. Z którego trzeba powyciągać co się da, ha!
Zakutego człowieka zostawiła dla Duna, aby się pożywił, i nieco zregenerować siły. Sama w tym czasie udała się po łańcuch i sznur. Któreś z tego idealnie nada się do związania prześladowcy. Kierowana wskazówkami górala związała ich ofiarę. Po tym podtrzymał mężczyznę.
-Drobnostka - Westchnęła uspakajając się po całym zajściu. - Nie no jestem cała. - Tak sądziła, tak się czuła chociaż policzek ją niemiłosiernie piekl. W porównaniu do jego stanu obtarte kolana i nadgarstki to nic takiego. Otarła wierzchem dłoni policzek, rozmazując tym samym krew jeszcze mocniej. Po czym podała mu dłoń. Jak dobrze było pozbyć się tego z ręki. Podziękowała mu ładnie i wymasowała posiniaczone miejsce po srebrnej bransolecie.
- Nie ma długu Dun - Pogładziła go czule po policzku.- Gdyby nie Ty, resztę życia spędziłabym w jakiejś piwnicy i robiłabym jako kroplówka z krwią.- Uśmiechnęła się z ulgą, wolała być podbijają, ranna, ale wolna. Kiedy znalazła się się obok jego szyi, rzecz jasna broniła się. - Nie trzeba naprawdę. - Nie chciała go dodatkowo osłabiać, ale zapach jego krwi i ciała sprawił że zakręciło się jej w głowie. Oczy przybrały barwę szkarłatu, a usta wręcz same przywarły do jego szyi. Najpierw złożyła na jego skórze pocałunek aby chwilę po tym zatopić kły w miękkiej tkance. O matko, jak jej było dobrze! Nawet nie wiedziała jak bardzo tego potrzebowała i chciała. Kontrolowała jednak swoje obżarstwo. Nie mogła go wyssać do cna, bo szkoda, co nie? Więc po chwili odsunęła się od niego oblizując usteczka. Smaczny był, tak nawet bardzo.
- To byłoby coś wspaniałego. Jednak jest to ryzykowne, jeżeli oświata dowie się o tym jakimś cudem, będzie z nami gorzej niż kiepsko.- Uniosła głowę aby spojrzeć mu w oczy. - Trzeba go pozbawić możliwości pogodni za nami.- Pojazd, rzeczy, ciuchy. Jak najbardziej mu utrudnić ogarnięcie się. Chociaż myśl o pozbyciu się go raz a dobrze była kusząca. Dziewczę znalazło jakąś zniszczoną torbę i wrzuciła w nią przedmioty należące do łowcy, prędzej czy później mogą się przydać.
- Odpocznij trochę, trzeba później ogarnąć samochód i stąd spadać.- Wzrok wlepiała w człowieka zastanawiając się co z nim zrobić. Każda z możliwości miała swoje plusy i minusy. Ajć za dużo tego było. Największą ochotę miała na znalezienie jakiegoś wygodnego miejsca do spania i poprzytulanie się do Szkota.
Yvelin

Yvelin
Mistrz Gry (MG)
Mistrz Gry (MG)

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Cienka, długa, blizna na prawym policzku. Długa, nieco szarpana, blada blizna na podbrzuszu.
Zawód : Malarka
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : - | Salome - NPC, Alexandrine
Moce : Przydatne


https://vampireknight.forumpl.net/t633-yvelin-shiroyama https://vampireknight.forumpl.net/t1148-yvelin#17606 https://vampireknight.forumpl.net/f79-posiadlosc-sharp

Powrót do góry Go down

Dzień który zmienił czyjeś życie - Page 2 Empty Re: Dzień który zmienił czyjeś życie

Pisanie by Duncan P. Lennox Wto Sie 18, 2015 6:29 pm

- Połatam cię jak już będziem bezpieczni. - mówił ciągle cichym głosem patrząc na jej twarz.
powinna sama się zrosnąć, ale szybciej i co najważniejsze ładniej będzie wyglądała z porządnym opatrunkiem, a nie rozłażącą się blizną.
- Dług jest i bedzie. Nie wim co by się podziało jakbym był gdzyś indzij, ale nie warto gadać...- mruknął uśmiechając się słabo, jednak po tonie można było wnieść, że nadal próbuje być stanowczy i pewny siebie, jakby to były powierzchowne zacięcia przy goleniu. No tak, o to też będzie ją musiał poprosić, sam przez jakiś czas tylko by się pozacinał, a przycięcie wąsów skończyłoby się pewnie chirurgicznym usunięciem górnej szczęki, a niespecjalnie lubił paradować zarośnięty. Nie pasowało mu to. No i ojciec mówił, że na brodę trzeba sobie zasłużyć męstwem, honorem i rozumem, a nie chlaństwem i oportunizmem.
- Pij głupia, ja se rany wyliże, a i tak wziołe nadmiar... - skłamał mało zręcznie, jednak nie miał zamiaru jej puścić, nawet gdyby wschodziło słońce i spaliło go na wiór.
Gdy pocałowała go i wgryzła się w jego szyję stęknął i od karku zaczęły przechodzić go dreszcze. Ból, który spowodowała był lekki i o dziwo nawet przyjemny. Cieszyło go, że nie miała wielkich i rozdzierających żył kłów jak niektórzy, a i obchodziła się z nim tak uroczo i delikatnie. Oparł się o nią gładząc jej włosy, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Gdy skończyła posłał jej eteryczny uśmiech. Był wdzięczny, że nie wzięła więcej, jednak nadal miał bardzo lekką głowę, a nogi ugięły mu się same.
- Jak se chcesz, mnie teka w tą czy tamtą już nierobi. - parsknął i splunął w bok mieszaniną śliny i krwi, nie był pewny czy jego czy swojej, ale krew łowcy powinna to załatać.
W końcu stało się, zamiast kroku w tył Dun padł przed dziewczyną na kolana, a ręce zwisały mu bezwładnie, poczuł się głupio. Pewnie będzie myślała, że jest słaby i robiła sobie wyrzuty. Zresztą na cholerę się interesował i jej stanem i tym co pomyśli. Był geniuszem, a nie wojownikiem i jego zadaniem było projektować i robić takie bronie jakie posiadał ten typek, albo lepsze, a nie używać ich. Łech, za dużo myślenia na dzisiejszy dzień. Nie miał się co przejmować przecież, jest jak jest i w takiej poronionej sytuacji wszystko mogło mu odbić. Nie miał jednak żalu do dziewczyny o to co się stało - a nie obwinianie kogoś o swoje problemy nie było aż tak oczywiste w wypadku Szkota. Ba, był kontent, że mógł ją obronić i pokazać samemu sobie, że czasem można powalczyć o swoje i cudze dobro
Cieszyło go jednak, że przynajmniej palcami mógł ruszać. Jakby coś się stało z jego władzą w rękach równie dobrze mógłby odgryźć sobie język i poczekać aż się wykrwawi.  .
Przez chwilę klęczał tak z zamkniętymi oczami. Potrzebował chwili ciszy i spokoju, cała ta wycieczka z samochodem na plecach, obita twarz, która ciągle go bolała, otwarte rany na rękach i poparzenie na torsie. Sporo krwi i tyle samo czasu będzie mu potrzebne na złapanie drugiego wiatru.
W końcu podniósł się niemrawo, a na jego twarzy widać było pełną powagę i wyczerpanie.
- Umisz sterować, nie? Daj mnie chwilę to ogarne dinksy. Dawaj tu jego furką i sie przeładujemy i ogarnę wszystko.
Chciał niemal tego samego co ona: wyjechać daleko stąd, położyć się spać gdziekolwiek nawet na kawałku ziemi pod brudnym kocem, położyć się spokojnie obok dziewczęcia i zasnąć snem sprawiedliwego.
Na razie jednak nie na to była pora. Zataczającym się krokiem i widząc różnokolorowe chmurki zamiast kształtów udało mu się otworzyć drzwi samochodu i - korzystając z tego, że dziewczyny niema w pobliżu - kakofonii stęknięć i jęknięć zebrać wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Wampir oczywiście przeoczył kilka pierdółek takich jak kartki, książkę i inne nieistotne głupotki.
Wszystko wpakował do torby i chwiejąc się stał oczekując na transport.
Cały czas przyglądał się nemezis Yvelin, który leżał oddychając płytko i spokojnie. Duncan prócz nienawiści zazdrościł mu chwili spokoju, którą mu zafundował. Miał ochotę ocknąć go i pokazać że to co robi jest przynajmniej niestosowne. Zdobył się jednak tylko na splunięcie w jego stronę.
Nie było szans by dał radę jechać gdziekolwiek, musiał liczyć na uprzejmość swojej towarzyszki i jej umiejętności. Jakoś przejechała przecież do Piotrogrodu tym gratem. W milczeniu załadował się do samochodu na siedzenie pasażera i spojrzał na nią dość wymownie. Nie chciał spędzić w tej zapomnianej przez ludzi i bogów wsi nawet minuty dłużej.[/b]
Duncan P. Lennox

Duncan P. Lennox

Krew : Czysta (C)
Zawód : Szalony majsterkowicz


https://vampireknight.forumpl.net/t1965-duncan-z-lennoxow#41885

Powrót do góry Go down

Dzień który zmienił czyjeś życie - Page 2 Empty Re: Dzień który zmienił czyjeś życie

Pisanie by Yvelin Pią Sie 21, 2015 11:51 pm

Ładnie zrośnięta rana to zawsze lepsze niż rozlazła blizna. Im dłużej Yvelin zachowa swój ładny wygląd tym lepiej. Musi w końcu być atrakcyjnym towarem w tym okrutnym szlachetnym świecie. Lepsze układy małżeńskie co nie? Może być mu tylko wdzięczna za to, że chce ją ładnie (bądź nie) zszyć. Miło z jego strony.
O długu nie miała już sił z nim dłużej gadać, ona uważała, że nie ma, przynajmniej on u niej. Bo ona u niego, a i owszem. Do roli woreczka z krwią nigdy by się nie przyzwyczaiła. Jakie to szczęście, że Szkot jednak postanowił sprawdzić co się dzieje...
Jego krew była smaczna i pomimo oporów uległa, a on jej w tym skutecznie pomógł. Przytrzymał ją, chociaż mogła sobie wyobrazić, że było to dość ciężkie zadanie w jego obecnym stanie. Zachowywał się jednak jakby było to coś tak ważnego jak honor i jego męskość. Chociaż ona wcale nie musiała się na nim żywić, dałaby radę i zjadłaby sobie kogoś w jakimś kolejnym bezpiecznym miejscu. Musiała jednak przyznać, że było to miłe doświadczenie, już nawet nie zważając na okoliczności w jakich to robili. Na tą jedną krótką chwilę zapomniała co się stało i, że powinni się szybko zbierać. I to ją uderzyło kiedy tylko jej usta znalazły się w odległości kilku centymetrów od jego przyjemnie pachnącej skóry. Był to jak grom z jasnego nieba, automatycznie cofnęła się o dwa kroki. Czyżby szok dopiero do niej docierał?
- A mnie robi.- Powiedziała prawie bezgłośnie, jeszcze kilka latek, a i tak będzie miała tam bardzo ładną szarą teczkę, ale póki co woli łowcą oszczędzić dodatkowej papierkowej roboty. Chociaż nie wykluczone, że nieprzytomny łowca może coś o niej wspomnieć w jakimś raporcie, albo co gorszę nie i uda się znów w pogoń. Mimo to, nie zgodziła się na ostateczność, wówczas była jeszcze młoda i głupia. No cóż... Na runięcie przed nią mężczyzny zareagowała drgnięciem, ale nie padła obok niego. Po prostu zamilkła dając mężczyźnie chwilę dla siebie. Myśli miała sporo, ale nie uważała go za słabeusza. W jej oczach Szkot był prawdziwym mężczyzną, odważnym i dzielnym. Mężczyzną, któremu zawdzięczała i życie i wolność, a nawet niesamowite chwile spełnienia. A to jest bardzo dużo, większość facetów nie umie nawet dać jednego. Nie dotykała go, nie panikowała, coś jej mówiło, że w tej chwili musi sobie poradzić sam i zebrać się o własnych siłach. I tak jak się spodziewała, po kilku minutach wstał i od razu powiedział co trzeba robić. Blondyneczka z lekkim uśmiechem i błyskiem w zmęczonych oczach godziła się i popędziła po samochód. Znalazła go gdzieś w krzunach, odpaliła, chodził elegancko i był całkiem przyjemny. Podjechała po Duna i podobnie jak on zebrała swoje rzeczy na których jej najbardziej zależało. Po czym spakowała tyłek do środka wozu, podchwyciła jego spojrzenie i wiedziała co ma robić. Ruszyła przed siebie byle dalej... Większość drogi minęła im spokojnie, oczywiście na tyle ile ich stan na to pozwalał. Nie ukrywajmy, nie byli, a przynajmniej on nie wyglądał najlepiej. Przez nocne przygody nie udało im się dotrzeć do przystanku jaki sobie zaplanowali. Kiedy tylko zaczęło świtać, trzeba było znaleźć miejsce do kimnięcia się. A że było to totalne zadupie, o opuszczoną szopę trudno nie było. Dziewczę skręciło w boczną drogę do kolejnej raczej pustej wsi. I było tak jak myślała, ludzi nie było słychać, ani widać, ani czuć. Tym razem panna Shiroyama była ostrożna, oczy miała dookoła głowy, a wszystkie zmysły wytężone i w pełnej gotowości. Na chwilę obecną było bezpiecznie. Samochód stanął na środku starej szopy, tak aby nikt go z oddali nie mógł zauważyć.
- Musimy tu odpocząć, zregenerować się na tyle ile jest to możliwe i się przespać.- Kobitka spojrzała na swojego towarzysza powoli wychodząc z samochodu. Mieli dwie możliwości, albo śpią w aucie, albo na stogu siana. Każda z tych propozycji była dla Yvi czymś cudownym.
- Co wolisz samochód czy tamto?- Zapytała wskazując palcem całkiem wygodnie wyglądającą kupę sianka. Pomoże mu się doczłapać i wygodnie ułożyć w wybranym i wskazanym miejscu. Czekając na decyzję, zaczęła grzebać w bagażniku. I jak się okazało łowca był bardzo dobrze przygotowany, miała nawet koce i dwa grube śpiwory, w jednym – zgniło zielonym był zepsuty zamek, i właśnie pewnie z tego powodu był tu jeszcze ten drugi w brzydkie różowe kwiaty. Zbawienie, może być całkiem wygodnie!
Yvelin

Yvelin
Mistrz Gry (MG)
Mistrz Gry (MG)

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Cienka, długa, blizna na prawym policzku. Długa, nieco szarpana, blada blizna na podbrzuszu.
Zawód : Malarka
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : - | Salome - NPC, Alexandrine
Moce : Przydatne


https://vampireknight.forumpl.net/t633-yvelin-shiroyama https://vampireknight.forumpl.net/t1148-yvelin#17606 https://vampireknight.forumpl.net/f79-posiadlosc-sharp

Powrót do góry Go down

Dzień który zmienił czyjeś życie - Page 2 Empty Re: Dzień który zmienił czyjeś życie

Pisanie by Duncan P. Lennox Nie Sie 23, 2015 3:25 pm

Duncan nie odzywał się, nie miał siły i zresztą nie było potrzeby czegokolwiek mówić - był trochę zawiedziony, że nie pozwoliła mu zająć się ostatecznie łowcą. Co prawda nie miał tu warunków na operację, ale i tak zrobiłby wszystko by przeszczepić facetowi członka na czoło. Była to klasyka gatunku, ale przynajmniej w trumnie wyglądałby śmiesznie, a jego koledzy pewnie wyszliby z siebie widząc go w takim stanie.
Wampir zamknął oczy i uśmiechnął się lekko do swoich myśli. Pomogły się mu uspokoić, a regeneracja sprawiła, że nie musiał się martwić jeszcze większą utratą krwi. Szkot oderwał się w końcu od myśli o swoim małym planie i rozchylił powieki. Ręce w sumie zaczęły działać, może nie będzie w stanie zrobić samochodu od nowa, ale z lekkim dyskomfortem da radę machać igłą czy przenosić jakieś rzeczy.
Spojrzał na Yvelin dziwnym, lekko obcym spojrzeniem i spojrzał na jej bliznę - nie była bardzo głęboka, ale też trzeba by się nią zająć. Nie wiedział jak czuje się dziewczyna, jednak położył jej czerwoną od zaschniętej krwi dłoń na udzie.
- Ok? - spytał nadal utrzymując nieobecny wyraz twarzy.
W sumie dla niego sytuacje jak ta były niczym chleb powszedni, co prawda rzadko obrywał tak poważnie jak teraz bo nikt nie chciał psuć czegoś co można potem wykorzystać, ale ona była młoda. Dopiero zaczynała swoją wielką przygodę zwaną życiem, bała się zabijać i problemów. Dun zawsze był gotowy wejść w środek akcji byle tylko nakraść co nie jego i uciec zostawiając jakąś bombkę czy dwie, ale nie wiedział jak czuje się Yvelin.
W końcu, gdy tylko się zatrzymali Dun otworzył sobie drzwi i próbował wysiąść, jednak wtedy pożałował, że zapomniał na chwilę o tym, że w sumie całe jego ciało było teraz jednym wielkim wrakiem i nie ruszając się było mu wygodniej - nie musiał poruszać mięśniami brzucha.
- Siano jest wygudniejszy jak te siedziska. - skwitował i z radością przyjął jej pomoc.
Co prawda starał się iść prosto i spokojnie, ale bez podpory, którą mu stanowiła, byłby upadł niemal od razu i ewentualnie doczołgał się lub zasnął na ziemi. Od razu gdy wylądował na miękkim siedzisku otworzył walizkę szukając igieł i nici, a gdy wampirzyca wróciła z samochodu ze śpiworami i kocami uśmiechnął się do niej.
- Panno Yvelyn, doktur Phillips zaprosza na zabieg. - rzucił dowcipem przygotowując się do szycia.
Co prawda nie miał niczego do znieczulenia czy odkażenia rany, ale przecież była wampirem, zregeneruje się tylko, a infekcje im raczej nie straszne... chyba. Najwyżej będzie musiał na szybko wymyślić jakiś antyseptyk, albo zadba o to dopiero jak trafią do stolicy. zresztą było im tuz tuż. Jeszce tylko dzień lub dwa w Moskwie, tydzień drogi pociągiem do Władywostoku, a potem jakoś trafić na prom do Japonii i właściwie niemal są na miejscu. Na tą myśl Duncanowi zrobiło się trochę przykro, co prawda z wielką precyzją - wyrobił się przez lata łatania ludzi na wojnach - zszywał jej ranę, jednak na jego twarzy widać było zamyślenie i smutek. Nie chciał aby ta przygoda się kończyła i nawet jakby miała trwać miesiąc to i tak to prawie nic, a bawił się za dobrze by od tak po prostu się to skończyło.
W końcu skończył zabawę w szydełkowanie i rozłożył koce i padł na nie.
- Oj, jeden jest zdupiony... - mruknął z udawaną troską i spojrzał na dziewczę z uśmiechem - chyba bedzie trza spać pod jednym.
Dun nie wyglądał wcale na zmartwionego, a wręcz przeciwnie. Żadne rany ani uszkodzenia ciała nie przeszkadzały mu teraz.
Duncan P. Lennox

Duncan P. Lennox

Krew : Czysta (C)
Zawód : Szalony majsterkowicz


https://vampireknight.forumpl.net/t1965-duncan-z-lennoxow#41885

Powrót do góry Go down

Dzień który zmienił czyjeś życie - Page 2 Empty Re: Dzień który zmienił czyjeś życie

Pisanie by Yvelin Nie Sie 23, 2015 10:03 pm

No niestety, bardzo mi przykro Yvi jeszcze nie miała żadnego trupa na koncie, ale spokojnie. Jeszcze wszystko przed nią. Nie pozwoliła wykończyć łowcy, czego w przyszłości będzie bardzo żałować, ale no cóż. Tak już musiało być i Dun musiał się z tym pogodzić. Teraz czekała ich długa droga i na tym powinni się skupić.
Kiedy tylko dotarli na miejsce usadowili się wygodnie blondyna nadstawiła policzek do towarzysza i przymknęła oczy. Szykowała się na ból, nie miała w końcu niczego co by go uśmierzyło, chociaż może w bagażniku pośród rupieci łowcy znaleźliby jakiś alkohol. Cholera wie, wampirzyca nie sprawdziła. Zaciskała zęby czując jak igła przechodzi przez jej skórę. Było to dość ciekawe doświadczenie. Ponoć w życiu trzeba wszystkiego spróbować. Co jakiś czas syknęła z bólu, ale ogólnie trzymała się całkiem nieźle. Do czasu dotarcia do Japonii jej policzek w pełni się zagoi, nie pozostanie nawet malusieńki ślad. Wszystko dzięki Dunowi, oczywiście jeżeli nie dostanie żadnej infekcji, ale i z tym można sobie jakoś poradzić. Po skończonej pracy spojrzała jeszcze na swojego wybawiciela. Widziała, że coś go gryzie, coś jest nie tak. Nie umiała jednak określić z czego się to wzięło, zwłaszcza, że ogólnie wydawał się być takim wesołym mężczyzną. Patrzyła się przez chwilę na niego.
- Dziękuję.- Wyrzuciła w końcu z siebie, ładnie ją zszył więc i wypada podziękować. - Ej wszystko okej?- Wypaliła z pytaniem nim zdążyła się nad tym dobrze zastanowić. Mogła po prostu uznać, że jego całe obolałe ciało to wystarczający powód do posiadania takiej, a nie innej miny. Chociaż miała dziwne przeczucie, że może się za tym kryć coś więcej. No, ale dobra i tak za późno, nie ugryzła się w język.
Koniec końców i tak zległa obok niego z wesołym uśmiechem. Aż się ciśnie na usta zapytanie `co się tak szczerzysz, babo?`.
- Nie przeszkadza mi to jakoś specjalnie.- Uuu, jakie śmiałe wyznania jak na tak cnotliwą istotkę jak Yvelin. Dobra, wiem, że nikt nie uwierzy, że byli grzeczni. Więc może tak tylko w skrócie i dla potwierdzenia powiem, że owszem pod tym jedynym małym śpiworkiem było im bardzo przyjemnie. Wszak Dun już zapowiedział, że chce wycisnąć z ich znajomości jak najwięcej i, że ma nadzieję, że ich pierwszy przyjemny raz nie zostanie ostatnim. Przygody naszych protagonistów zaprowadziły ich na skraj zmęczenia, ale i napięcia, które w jakiś sposób trzeba było rozładować. A że jednym słusznym była przyjemność, wiadomo jak się to wszystko skończyło. Z resztą było widać, że pomimo mezaliansu jaki popełniają było między nimi coś, jakieś iskierki, chemia, pożądanie. Jednak lepiej dla naszego pana doktora żeby się to jednak skończyło, bo jeszcze Yvi się zakocha i dopiero będzie miał Szkot problem. Droga do Moskwy zajęła im dwa dni, no noce. Dotarliby szybciej gdyby nie te postoje na małe przyjemności, ale właściwie czemu mieliby sobie odmawiać co? Byli sami, piękni młodzi i wolni to sobie mogli życia poużywać. W każdym razie w końcu udało się dotrzeć do tego właściwego przystanku na ich liście podróży. Co znaczyło, że są coraz bliżej końca i rozstania, że tak tylko przypomnę nieco dobitnie.
Pomruk silnika w końcu ucichł, kluczyki od samochodu zadzwoniły w jasnej dłoni, bo tak się złożyło, że przez ostatni fragment drogi prowadziła blondyneczka. Przeciągnęła się, mruknęła coś mało zrozumiałego pod nosem i obejrzała się na mężczyznę. Byli pod całkiem ładnym i nie tanim hotelem. Taa dziewczę wybrzydzało, nie chciało taniej speluny, chciała prysznic, najlepszy w mieście, z pachnącym mydełkiem i szamponem w cenie. Luksus! Panna Shiroyama już sądziła, że będzie idealnie, cudowny odpoczynek w dużym wyrku – bo oczywiście w recepcji poprosiła o pokój z łóżkiem małżeńskim, a nie osobnymi czy nawet dwa pokoje. Nie widziała powodu dla którego miałaby rezygnować z tej ich bliskości. Kiedy dwójka wampirów kierowała się w stronę swojego pokoju, na korytarzu minęła ich grupka pięciu nieco już napitych panów. Jeszcze się ruskie mordeczki trzymały, ale kto wie co będzie za pół flaszki, którą mieli w planach wypić. Zwłaszcza, że byli oni uroczymi, ale jakże głośnymi sąsiadami naszej cudownej, ale nieco zdezelowanej parki. Przechodząc obok rzucili tylko kilka komentarzy na temat tyłka Yvelin, kilka sprośności, że i Dun pewnie ją nieźle sobie obraca. Wszystko jednak w ojczystym języku przez co blondi nie zrozumiała nic, chociaż mogła się domyślić. Obleśne uśmieszki mówiły wszystko, na co zareagował tylko uniesieniem brwi w górę i lekceważącym spojrzeniem. Nie będzie zawracać sobie nimi głowy. Zmęczeni kochankowie doczekali się kresu podróży i otworzyli drzwi do pokoju.
- Jak dobrze.- Kobieta wręcz jęknęła na widok łóżka. Nie była przyzwyczajona do zbyt długich survivalowych podróży, bez względu na to jak przystojny był jej towarzysz. Rzuciła wszystkie swoje rzeczy pod nogi i ruszyła się w stronę łazienki. Musiała przywitać się z prysznicem, a kiedy skończyła opatuliła się nawet całkiem miękkim ręcznikiem i rzuciła się na łóżko.
- Panie Lennox, teraz pana kolej, a jak pan skończy obejrzę dokładnie jak goją się rany.- Tak to znaczyło mniej więcej tyle, że popatrzy sobie na jego gołą klatę i będzie jej miło i przyjemnie. Uzbroiła się w cierpliwość i odprowadziła wzrokiem mężczyznę, bo najprawdopodobniej udał się pod prysznic, czyż nie? A kiedy pluskał się tak wesoło w wodzie do drzwi pokoju zaczął się ktoś ostro dobijać. Aż framugi zaczęły się trząść. Po śmiechach i głosach można było się od razu domyślić, że pijani panowie ewidentnie nalegają, aby wampiry się do nich przyłączyły. Dziewczę opatulone w sam ręcznik ledwo zdążyło dobiec do drzwi i przekręcić kluczyk, sekundę później klamka się obracała i drżała. Faceci jak widać bardzo chcieli się dostać do środka, a im dłużej nie mogli tym byli głośniejsi i bardziej agresywni. W pokoju było bezpiecznie, tylko głośno i to jedyna niedogodność.
Yvelin

Yvelin
Mistrz Gry (MG)
Mistrz Gry (MG)

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Cienka, długa, blizna na prawym policzku. Długa, nieco szarpana, blada blizna na podbrzuszu.
Zawód : Malarka
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : - | Salome - NPC, Alexandrine
Moce : Przydatne


https://vampireknight.forumpl.net/t633-yvelin-shiroyama https://vampireknight.forumpl.net/t1148-yvelin#17606 https://vampireknight.forumpl.net/f79-posiadlosc-sharp

Powrót do góry Go down

Dzień który zmienił czyjeś życie - Page 2 Empty Re: Dzień który zmienił czyjeś życie

Pisanie by Duncan P. Lennox Wto Sie 25, 2015 4:36 pm

Zaszycie było eleganckie i dobrze wykonane, co prawda prowizoryczne, ale lepiej na te warunki sie nie dało.
- E tam, do wesela zagoi i mniej paskudne bedzie w tym czasie. - rzucił pakując wszystko z powrotem do torby.
Zdecydowanie nie powinna go o to pytać, nie miał zamiaru udzielać jej odpowiedzi. Heca hecą, ale życie idzie dalej, a on wolał nie robić sobie aż takich problemów. Bo co? Jakby po wszystkim nadal utrzymywali taką relację nikt by się nawet nie przejmował tym jakie cuda potrafi zrobić tylko zabiliby go na miejscu, a na to nasz wiecznie młody szkot się zgodzić nie mógł.
- Ta, jeno mnie bolą łapy i klata jakby mnie koń dupnął. - rzucił starając się być uprzejmym, ale jego mina raczej nie wskazywała na to by chciał mówić cokolwiek więcej.
Sama przecież powinna rozumieć ich sytuację, jakby nietuzinkowym szlachetnym wampirem niebyła.
Co robili i jak to ich. Ważne wiedzieć tylko tyle, że bawili się wcale dobrze - mimo ran i bólu, który lubił o sobie przypominać. Zaskakująco przyjemnie spędzona reszta podróży - co prawda po drogach, które używane ostatnio były jeszcze przez białą armię - nie mogli przecież ryzykować, że spotkają gdzieś ich nemezis, który już dość ich pokieraszował - zresztą też zostawili go samemu sobie na pastwę losu więc facet niemal na pewno zapisał sobie ich twarze w kajecie "osób do odstrzału". Dobrze, że byli zbyt zajęci sobą by się tym przejmować.
W końcu dotarli na miejsce, a Dun aż uśmiechnął sie do siebie. Nie pamiętał jak dawno temu były mu zaproponowane takie warunki bytowania. Pieniądze otwierają wszystkie drzwi, a że przeważnie wyglądał dokładnie jak teraz - śmierdzący brudas z kilkudniowym zarostem przypominający bardziej kloszarda niż profesora - cerbery nawet nie pozwalały podejść mu bliżej takich eleganckich miejsc.
Nic mówił cały czas, pozwalał by dziewczyna zajmowała się wszystkimi sprawami. Ona przecież trzymała kasę i była twarzą ich tandemu. Ręce już wróciły mu niemal pełnej władzy, jednak na torsie nadal znajdowały się paskudne blizny po poparzeniu - na szczęście nic co by nie zeszło za jakieś pół roku maks.
Panowie, którzy obdarzyli jego uroczą kompankę sprawili, że Wampir napiął się lekko, jednak póki tylko gadali nie miał ochoty wdawać się w burdy. Co prawda posłał im bardzo nieprzychylne spojrzenie, ale nie chciał wylatywać z ładnego przybytku póki przynajmniej nie przebierze się i nie ogoli.
Pokój był przepiękny i Lennox, gdy upuścił już swoje toboły aż gwizdnął. Przypominało mu to trochę jego prywatny domek, gdy jeszcze rodziciele finansowali jego wybryki.
- Fajno. - powiedział popisując się perfekcją swojej lapidarności i od razu zaczął przegrzebywać swój dobytek.
Udało mu się znaleźć nawet jakieś względnie czyste ubranie, a gdy dziewczyna wyszła spod prysznica niemal natychmiast wpadł po niej. Nie musiała mu dwa razy mówić, albo nawet zachęcać kolejną przyjemnymi oględzinami. Mogła wyglądać ładnie, być naga, pachnieć, ale nawet taki biedak jak on czuł potrzebę zmycia z siebie brudów podróży po tych zakurzonych bezdrożach.
- E! - krzyknął spod prysznica, lekko zagłuszany przez szum wody - Weź zamów jako gorzałke. Czwartego dnia na trzeźwo to ja podziękuję.
Lennox zupełnie nie słyszał tego co się dzieje poza łazienką, nucił sobie wesoło mocząc się i wąchając oraz bawiąc się prawdziwym mydłem i szamponem, cywilizację zawsze gdy tylko była pod ręką traktował jak murzyn kromkę chleba.
W końcu jednak - między jedną a drugą przyśpiewką - usłyszał jakiś hałas.
- Co tam sie dzieje? - Spytał podenerwowany przerywaniem mu jego niecodziennej przyjemności.
Panowie w tym czasie zaczęli już walić pięściami i butami w drzwi, które trzeszczały coraz to bardziej i wyglądało na to, że im ciężej im szło tym większy mieli zapał do ich demontażu.
Duncan P. Lennox

Duncan P. Lennox

Krew : Czysta (C)
Zawód : Szalony majsterkowicz


https://vampireknight.forumpl.net/t1965-duncan-z-lennoxow#41885

Powrót do góry Go down

Dzień który zmienił czyjeś życie - Page 2 Empty Re: Dzień który zmienił czyjeś życie

Pisanie by Yvelin Sro Sie 26, 2015 8:49 pm

Tak na dobrą sprawę takie relacje były na porządku dziennym. O ile żaden szlachetny nie wpadł na pomysł hajtania się z niższą krwią i robienia sobie bachorków. Z resztą jak i wiele lat później wejdzie Yvi zaręczy się z poziomem B. Może dlatego, że rodzicielska przewidziała, że i tak nic z tego nie wyjdzie. Łatwiej byłoby jakby się nie zgodziła i od razu znalazła jej nudnego męża szlachetnego z którym będzie miała układy i drogę wolną do kochanka. 
Jednak co prawda to prawda. Tu gdzie nikt z rodzinki nie wie co blond wyprawia mogła się wyluzować i robić co się jej żywienie podoba i z kim chcę. W Japonii będzie inna sytuacja. Obawiała się nieco jak to ich rozstanie będzie wyglądać. Poda jej rękę i się odwróci i pójdzie w pizdu, cholera wie gdzie? I tyle. Obejrzy sobie jego plecy, a jedyna pamiątką będzie ten mały obrazek. Trochę smutne, ale nie będzie się nad tym teraz rozwodzić i beczeć. Miała nieco bardziej a sytuacje na głowie. Mianowicie pijanych rusków za drzwiami, którzy nie mieli zamiaru odpuścić. Dun się zajmował sobą i średnio słyszał co się działo. Przez jakiś czas Yvi była zdana na siebie. Póki jeszcze kawał drewna oddzielał ją od napaleńców postanowiła jakoś się bardziej ubrać. Nie będzie im w żaden sposób ułatwiać sprawy. Bo ręcznik nie pomagał w żadnej obronie. Wciągnęła na siebie majtki xD i chwyciła sporo za dużą koszulę Duna. Była na wierzchu, a szkoda było jej czasu  na grzebanie we własnej walizce. Krzywo ją zapięła i była gotowa na przyjęcie gości. Możne się wampir nie obrazi za tykanie jego ciuszków. Ponoć kobieta najlepiej wygląda w męskiej koszuli swojego kochanka, ale kto wie jak zareaguje Szkot. Może zerwie ją z niej z fochem, ale i fascynacją, kto wie... No nic.
- A wiesz, panowie przyszli w odwiedziny. - Nieco zdenerwowany głosem odpowiedziała Szkotowi. Głęboki oddech, spokojnie łowcami nie byli, to tylko zgraja pijanych facetów. I jakby nie patrzeć blondyna była wampirem i miała nad nimi przewagę. Mimo to chwyciła coś do obrony. Hmmm cóż to mogło być. Powiedzmy że nocna łapka z pięknego ale mocnego drewna nadawała się idealnie. Odczepiła ją od kontaktu, zdjęła burgundowy - trochę klimat jak w burdelu - klosz i miała prowizoryczna bron, którą ja przyfasoli to aż milo. Nie czekała ani na górala, ani aż drzwi puszczą w zawiasach. Przekręciła kluczyk i otworzyła je tym samym powodując ze czterech panów padło, jeden na drugiego tuż przy jej nogach. 
- Mogę w czymś pomóc? - O nie, nie była miła, nie czekała na odpowiedź, nie czekała na nic. Miała już dość szarpania i skuwania jej, macania i traktowania jak jakiejś zabawki czy smacznej kolacji, Była zła i z frustrowana. Przez złość jaka w niej buzowała, najbliżej jej znajdujący i zbierający się facet z podłogi  oberwał ciężką drewnianą podstawą lampki. Uderzenie z tych delikatnych raczej było tak silne, ze po pokoju rozległ się głośny huk. Czaszka pękła, skóra została rozcięta, a z rany wypłynęła kropelki krwi. Ich zapach w połączeniu z nutką alkoholu sprawił, ze oczka Yvelin zalśniły. Powoli podeszła do drzwi i zamknęła ja na klucz. Z gracją ominęła pełzające nogi pijaczków, ach cóż za radość widzieć jak ludzkie robaczki nie wiedzą co się dzieje.
- Drodzy Panowie, zaraz się przekonacie jak bardzo ze mnie gościnna osóbka  - Uśmiechnęła się patrząc na pijanych panów, którzy w sumie nie do końca ogarnęli sytuację.  Zbierali się z podłogi w lekkim szoku i rzecz jasna nie rozumiejąc ani słowa blondynki. Chociaż zamknięte drzwi i kawał drewna w jej dłoni mówił sam za siebie. 
-Dun, panowie przynieśli napitek do kolacji - Dość głośno krzyknęła w stronę zamkniętych drzwi łazienki, wyszarpując z dłoni jednego pełna fraszkę.
- Dziękuję - Odparła w ojczystym języku swoich ofiar, po czym odstawiła butle na półkę, aby była bezpieczna. Cóż scenariusz miał być inny. Chłopaki myślały, że to oni się zabawią, a tu taki smuteczek. Chociaż jeszcze było ich trzech i jeżeli się nieco ogarnia mogą zyskać przewagę. Yvi była gotowa na ponowne zamachniecie się jeżeli któryś tylko się zbliży. I tak też się stało. Najbardziej pijany i chuderlakowaty z jegomościów spróbował swoich sił. Blondi  zamachnęła się i z impetem przywaliła w zapijaczony ryj. Upss... chyba złamała mu nos. Ale w przeciwieństwie do pierwszego nie padł nieprzytomny. A wręcz w furii rzucił się na kobietę i przyparł ja do ściany. Już sie chciał dobierać, brudne łapska pchnął pod koszule, a usta na szyję kobietki. Tu chyba powinna znów się wydrzeć i błagać o pomoc szorującego się pachnącym mydełkiem wampira. Cóż sądziła jednak, że wystarczająco mocno nadszarpnęła jego dobrą wolę i chęć ratowania damy z opresji. Jak tak dalej pójdzie to nigdy dziewczę nie spłaci długu u Lennoxa. Wypuściła z dłoni swoją prowizoryczna bron i chwyciła napastnika za włosy. Szarpnęła go aby zaprzestał natarczywych pieszczot i z uśmieszkiem odparła, ze się przyłączy do zabawy. Dalej to już poszło z górki, rozochocony facet jak widać był naiwny i dał się podpuścić. O matko, ze tez takie tępaki istnieją jeszcze. Wampirzyca dopiero mu pokaże co to znaczy przyjemność. Tylko szkoda, ze jedynie dla niej. Długie kły spragnione ludzkiej posoki zatopiony się w szyi ruska. A z tą właśnie chwilą Yvi uświadomiła sobie, ze będzie musiała go zabić. Nie może przecież wypuścić na wolność rozszalałej bestii. Ach to idealny moment aby Dun zaniepokojony hałasem przestał się pluskać bo ominie go cała zabawa. Zwłaszcza, że pozostali dwaj faceci zaczęli coś kombinować, przeklinać i w szoku szykować się do ataku na przecież tak bardzo niewinną i bezbronną kobietkę.
Yvelin

Yvelin
Mistrz Gry (MG)
Mistrz Gry (MG)

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Cienka, długa, blizna na prawym policzku. Długa, nieco szarpana, blada blizna na podbrzuszu.
Zawód : Malarka
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : - | Salome - NPC, Alexandrine
Moce : Przydatne


https://vampireknight.forumpl.net/t633-yvelin-shiroyama https://vampireknight.forumpl.net/t1148-yvelin#17606 https://vampireknight.forumpl.net/f79-posiadlosc-sharp

Powrót do góry Go down

Dzień który zmienił czyjeś życie - Page 2 Empty Re: Dzień który zmienił czyjeś życie

Pisanie by Duncan P. Lennox Pon Sie 31, 2015 9:46 pm

Nadal nie chciał wychodzić spod prysznica. Takie chwile w jego wypadku traktowane były z namaszczeniem. Tak więc nie jest dziwnym, że trochę ociągał się z wyjściem obiecując sobie tylko, że jeszcze zaraz tu wróci - tym razem by zmyć z siebie krew.
Rozdrażniony Duncan otworzył drzwi, z ręcznikiem przewieszonym przez ramię i ociekający jeszcze wodą i mydlinami. Gotów był przetrącić karki przyjemniaczkom i już nawet strzelił kostkami u rąk, gdy zatrzymał się zdumiony. Był co prawda spóźniony trochę na przyjęcie - goście już wpuszczeni, alkohol przyniesiony, kolację podano, urocza randka w jego koszuli już robiła sztuczki z tańcem z abażurem na głowie. Wampir oparł się o framugę, dziewczyna radziła sobie dobrze i nie miał zamiaru jej przerywać. W końcu była wampirem i to nie byle jakim, był ciekawy jak się zachowa.
Bystrym wzrokiem patrzył na wszystko gotowy w każdej chwili interweniować. Był trochę zaskoczony tym co zrobiła. Niemal bez wahania zrobiła z głowy jednego z panów miazgę - dodajmy, że we wcale nie biednym hotelu - ale Łowcy, który był na środku pustkowia zabić mu nie pozwoliła.
- Tu ci bestyjka...- mruknął a oczy zajarzyły się mu na biało.
Zapach krwi doszedł do niego, jednak na ten czas był w stanie się opanować. Powoli zaczął obchodzić wszystkich stając przy drzwiach. Jeśli by ich tylko pobił nic by się nie stało, nawet jeśli zabiła jednego z nich to w sumie wszystko jedno, gorzej jednak z tym, że dziewczyna jednego z nich zaczęła jeść. Cóż, nie mógł jej zakazywać, każdy musiał jeść ona po prostu musiała uważać na to co zrobi ze swoimi posiłkiem.
Duncan, na szczęście był znacznie mniejszym problemem dla panów. Szedł cicho, nie odzywał się poza tym chłopcy byli znacznie bardziej zajęci błyszczącymi oczami dziewczyny i tym, że właśnie wessała się jednego z ich kolegów, a drugiego zabiła. Zaczęli się zbierać w sobie, animuszu mieli odwrotnie proporcjonalnie do intelektu, zamiast paść na kolana, kajać się i błagać rozochocili się. Nagi Szkot podszedł do nich i chrząknął wyciągając ręce przed siebie. Obaj obrócili się o 180 stopni i spanikowani chcieli go uderzyć. Jeden ostał na odlew plaskacza, który sprawił, że odbił się jak kauczuk od ściany i upadł z cichym chrząknięciem, drugiego czekał znacznie gorszy los. Wampir wyszczerzył się chwytając jego gardło. Patrzył mu głęboko w oczy gdy ten próbował wyrwać się z żelaznego uścisku na szyi. Dun nie miał ochoty na grę, trzeba było rozwiązać ich problem natychmiast. Szybko zacisnął palce wokół krtani biedaka i szarpnął mocno dwa razy. Oczy wybałuszyły mu się, a ślina pociekła mu z ust. Facet rzęził i starał się złapać odrobinę powietrza, ale to było na nic. Dun puścił go pozwalając by upadł na ziemię i podszedł do zbierającego się z ziemi nieszczęśnika.
- Nie wolno ruszać cudzych kobiet. - warknął do niego i podniósł go na wysokość swojej twarzy.
Zasłonił mu usta dłonią, gdyby przez przypadek chciał się wydrzeć i zaczął wysysać ostatniego nieszczęśnika. Nie trwało to długo, kilka mocniejszych łyków, które zupełnie pozbawiły ruska jakiejkolwiek siły. Chwycił go za głowę szybko przetrącając mu kark.
Phillips pozostawił pana z szyją przekręconą o 180 stopni na podłodze, opartego o ścianę tuż przed, jeszcze walczącym z losem człowiekiem i powoli podszedł do dziewczyny. Wyglądał teraz jak prawdziwy dzikus - nagi, z ranami i bliznami na klacie i przedramionach z brodą zlepioną przez krew, która ściekała coraz niżej wprost na jego klatę.
- Yv - powiedział odrywając od niej człowieczka i zadając mu szybki cios prosto w potylicę.
Zabić go nie zabił, ale na razie wyłączył. Obszedł nieprzytomnego i przysunął się do dziewczyny.
- Usyfiłaś sie mała... - mruknął oblizując jej usta z resztek krwi i całując długo i namiętnie.
Nie miał ochoty teraz zajmować się zwłokami, póki co nie przeszkadzały mu zupełnie i nie wyglądało na to by któreś miały ochotę się sprzeciwić. Wszędzie śmierdziało krwią i alkoholem. Panowie byli tak narąbani, że ich krew tylko zawróciła w głowie Duna, odrobina stresu i pragnienia szybko musiały znaleźć gdzieś ujście. Szkot rozerwał koszulę dziewczyny - czy raczej swoją - i objął ją mocno. Spodobała mu się ta wersja jej charakteru i nakręcała go niesamowicie. Chciał ją sobie wziąć tu i teraz.
- Od tera to ja ci burke załatwie, bo cuś za dużo tych odorantorów. - warknął przerywając pocałunek i patrząc na nią stanowczo.
Duncan P. Lennox

Duncan P. Lennox

Krew : Czysta (C)
Zawód : Szalony majsterkowicz


https://vampireknight.forumpl.net/t1965-duncan-z-lennoxow#41885

Powrót do góry Go down

Dzień który zmienił czyjeś życie - Page 2 Empty Re: Dzień który zmienił czyjeś życie

Pisanie by Yvelin Pon Sie 31, 2015 10:36 pm

Dziewczyna była napięta i zdenerwowana. Na prawdę miała już dość być tylko ładną cizią i łatwym kąskiem dla jakiś zwyroli. Zdenerwowana się i postanowiła wydobyć z sobie prawdziwą naturę, o której jak do tej pory nie miała zbyt wielkiego pojęcia. Wszak trzeba było się o niej przekonać prędzej czy później. Szczęśliwy traf chciał, że stało się to przy Duncanie Najwspanialszego uczucia doświadczyła tuż po rozkwaszeniu głowy pierwszego z adoratorów. Chociaż zaczęła żałować, że łowcy nie zrobiła tego samego. Mogła zmiażdży mu łeb czymś na prawdę ciężkim i byłoby po problemie. Jednak (nie) człowiek uczy się na błędach. No trudno. Następnym razem. 
Dziewczę było tak zajęte jedzeniem ze nie zauważyło kiedy Szkot zaszczycił ich swoją obecnością. Niby słyszała jakieś pomruki i hałasy, ale krew z procentami zaćmiła jej umysł. Blondynka łapczywie zaspokajała swoje pragnienie i nie w głowie jej było przerywać tej uczty i zastanawiać się co dzieje się zresztą panów. Ogarnęła się dopiero po fakcie, kiedy Dun wyrwał z jej objąć kolację. Z początku była nieco zbulwersowana, ale w gruncie rzeczy nie broniła się przed tym, a wręcz przeciwnie, kiedy jej wzrok padł na dzikusa, a oczy nabrały głębi pożądania. Zapragnęła go tak bardzo jak on jej. Te wszystkie uczucia które się gotowały w kruchym ciału musiały znaleźć gdzieś ujście. Miejsce i mężczyzna były idealnie dobrane i bardzo sprzyjające. Automatycznie przywarła do ust górala, jakby było to coś normalnego i bardzo oczywistego. Taka codzienna rutyna, choć może nieco brutalna. Nie była delikatna wpiła się boleśnie w jego wargi, kłami raniąc jego usta. Totalny brak kontroli i jakiegokolwiek rozsądku. Była pijana pożądaniem, najedzeniem i sporą dawką alkoholu. Jedną z dłoni zacisnęła na jego karku, drugą mocno na silnym ramieniu. Jak on ją szaleńczo kręcił. Właśnie taki dziki, nieokrzesany, upaprany krwią, a przy tym wciąż tak zniewalająco czarujący. Jeszcze chwila i ugięły by się pod nią nogi, musiała coś szybko z tym zrobić. Zwłaszcza jak szarpnął za materiał, który bez sprzeciwu ustąpił i ją obnażył. W przypływie chwili wręcz wskoczyła na niego, nogami mocno oplatając go wokół bioder, a nagimi piersiami przyciskając się do jego torsu.
- Co tylko zechcesz.- Mruknęła w odpowiedzi na jego warknięcie. Czy już wspominałam, że Yvelin miała ogromną słabość do władczych mężczyzn? Jeżeli nie to w sumie nie było to wcale ciężkie do ogarnięcia. Ich miłosne tło za to było bardzo ładne, krew i zwłoki, dużo zwłok, ach i jeden przyszły wampir poziomu E. Tego też trzeba będzie się pozbyć i o ile z nim jest najmniej zachodu to zostają trzy całkiem spore ciała do pozbycia się. Tylko żadne z wampirów w obecnej chwili nie miało zamiaru się tym zajmować. Lepiej było oddać się sobie i namiętności, o właśnie tak tu i teraz.
Yvelin

Yvelin
Mistrz Gry (MG)
Mistrz Gry (MG)

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Cienka, długa, blizna na prawym policzku. Długa, nieco szarpana, blada blizna na podbrzuszu.
Zawód : Malarka
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : - | Salome - NPC, Alexandrine
Moce : Przydatne


https://vampireknight.forumpl.net/t633-yvelin-shiroyama https://vampireknight.forumpl.net/t1148-yvelin#17606 https://vampireknight.forumpl.net/f79-posiadlosc-sharp

Powrót do góry Go down

Dzień który zmienił czyjeś życie - Page 2 Empty Re: Dzień który zmienił czyjeś życie

Pisanie by Duncan P. Lennox Sob Wrz 05, 2015 11:20 pm

Duncan nie miał ochoty na delikatne podchody czy czułe słówka. Piękna dziewczyna, zwłoki, krew, alkohol były przecież synonimem dobrej zabawy. Szkot przyparł ją do ściany jeszcze mocniej zszarpując z niej zniszczoną koszulę.
Warczał jej do ucha przygryzając je. Brudził ją krwią z brody i klatki piersiowej, ale to sprawiało, że wyglądała jeszcze lepiej. Nie przejmował się, że jest krucha, a wcześniejsze obawy, że mógłby ją połamać odeszły w zapomnienie. Z lubością zlizywał posokę, którą miała na sobie. Kąsał ją kłami po białej skórze i obłapiał ją coraz bardziej dziko.
- Jyśli co tylko zychce to... - wymruczał sunąc dłonią po jej plecach i wplatając ją w jej włosy - to... - wtem szarpnął je do tyłu i obrócił ją przyciskając do ściany - wypnij tyłek.
Co za szczęście, że nie musiał się teraz przejmować ubraniem - teraz tylko zostałoby zepsute, a nie łatwo o dobre i tanie spodnie. To samo można powiedzieć o jej majtkach, jednak znowu ich los był straszny. Trudno się mówi, kiedyś jak już się dorobi może prześle jej ładny zestaw bielizny w ramach przeprosin.
Wampir brutalnie wbił się w kochankę dalej trzymając jej włosy by nie próbowała mu się wyrwać. Był to jeden z tych momentów, w których nawet kula w łeb nie byłaby go w stanie oddzielić od jej ciała. Ból i inne niedogodności, które odczuwał przeszły jak przy dotknięciu magicznej różdżki. Jeśli oczekiwała jakiejś formy pieszczot czy czułości niestety, ale pukała do złych drzwi. Brał ją szybko i mocno, ściskał jej biust i podduszał ją wchodząc coraz głębiej i mocniej.
Nawet kula w łeb nie była w stanie oderwać go od damy krwi szlachetnej, jednak coraz głośniejsze walenie do drzwi i głos zaniepokojonego strażnika w końcu zwrócił jego uwagę. Niestety, ale hałas szamotaniny, krzyki i jęki oraz warknięcia chyba zaniepokoiły niektórych gości, czy może nawet obsługi. To nie miało znaczenia, ważne było, że panowie ochroniarze zadawali się coraz bardziej naciskać. Z tego co zrozumiał Duncan mówili, że zaraz otworzą je sami.
- Pitole takie gówno. - warknął i pocałował ją.
Niechętnie, ale szybko się od niej i chwycił nieprzytomne ciało i zwłoki podnosząc je szybko i wchodząc z nimi do łazienki.
- Weź przemyj buźkę i okutaj się w cuś i pogadaj z nimi, a ja sie skitram bo... - podrapał się po głowie i uśmiechnął wskazując kciukiem na brodę - taki troszku nie do ludków jestym.
I to mówiąc grzecznie zamknął drzwi zastanawiając się jak ogarnąć utylizację tylu zwłok bez odpowiedniego sprzętu.
Pukanie i coraz mniej przyjemne wołanie panów ochroniarzy było coraz głośniejsze i mniej miłe, jednak Duncan jedynie puścił wodę i zaczął obmywać twarz i klatę z krwi. Jeśli coś pójdzie nie tak to z chęcią przecież wyskoczy i wspomoże swoją towarzyszkę jak nie ciętym językiem to prawym prostym.
Duncan P. Lennox

Duncan P. Lennox

Krew : Czysta (C)
Zawód : Szalony majsterkowicz


https://vampireknight.forumpl.net/t1965-duncan-z-lennoxow#41885

Powrót do góry Go down

Dzień który zmienił czyjeś życie - Page 2 Empty Re: Dzień który zmienił czyjeś życie

Pisanie by Yvelin Czw Wrz 10, 2015 11:06 pm

Nie było miejsca na czułe słówka i podchody. Nie w takiej sytuacji. Nawet przez myśl jej nie przeszło aby oczekiwać jakiejś formy czułości. Gra wstępna była już dawno za nimi. Randka zaczęła się w chwili kiedy podstawa nocnej lampki zmiażdżyła głowę pierwszego z niechcianych gości. Już wtedy Yvi się rozochociła. Jej pierwsze świadome morderstwo z premedytacją. Coś cudownego! Przyprawa mocniej do ściany zorientowała się, ze Dun ma całkiem inny pomysł i wybrane miejsce do rozładowania napięcia. Ponownie nogami stanęła na ziemi dając tym samym możliwość mężczyźnie do realizacji swojego misternego planu. I tym sposobem już sekundę później była odwrócona do niego plecami. Dłońmi opierała się o ścianę, ból szanownych przez mężczyznę włosów uświadomił jej, ze w takiej relacji damsko męskiej czystość krwi nie ma żadnego znaczenia. Bo teraz to on nad nią górował  i stawiał warunki. I brał ją sobie jak chciał i kiedy chciał. I robił co mu się żywienie podobało. Co tylko sprawiało, ze Yvi czerpała wiele przyjemności. Cóż z tego ze było to barbarzyńskie i dzikie? Przekonała się ze bardzo lubi tego typu mocne przyjemności. Można nawet stwierdzi, ze wszelkie przygody z Dunem sprawiły, że zawsze największą słabość miała do dzikich i agresywnych facetów, którzy dyktowali warunki a w miłosnych założeniach byli wręcz agresywni i brutalni. Jęki i wręczenia były głośne, ale nie ma co się temu dziwić. Dwójka morderców oddawała się prawdziwej przyjemnostki, co rzeczywiście mogło nieco zaspokoić innych gości. Zwłaszcza, że podduszanie jakie Dun praktykować sprawiało, ze Yvi, ta słodka i urocza kobietka traciła jakiekolwiek hamulce. Takie praktyki wraz z cielesna przyjemnością już całkiem odbierany jakiekolwiek myślenie, miała zaćmiony umysł do tego stopnia, ze nie usłyszała nawet jak ochroniarze odbijają się do ich pokoju. Zdumiony przerwanym seksem i nagłym pocałunkiem patrzyła nieprzytomnie na twarz Szkota. O matko jakie było z niego ciacho! Dopiero po chwili dotarło do niej o co chodzi. Popędziła do łazienki przemyć twarz i dekolt, które miała umazane krwią, starała się też uspokoić. Jej całe ciało drżało z pożądania. Słysząc na prawdę zirytowane krzyki pod drzwiami chwyciła ręcznik i omotała się nim. Po tym zostawiła Duna ze zwłokami w łazience. Gdzieś w kąt upchnęła narzędzie zbrodni - nogę od lampki. I z czarujący uśmiechem ale wciąż drżeniem ciała otworzyła drzwi. Spojrzała na mężczyzn zaskoczony i pytający wzrokiem. 
- Tak? - Czekała na jakieś wyjaśnienie, zaciskając przy tym dłoń na ręczniku tuż nad biustem. Wszak była bardzo świadoma tego, ze nie ma nic pod spodem, a i ręcznik ledwo zakrywał jej nagi tyłek. Strażnicy też to zauważyli, co jakiś czas wzrok zjeżdżał im w dół na smukłe nogi i uda dziewczęcia, wiedzieli że kilka krótkich centymetrów pod ręcznikiem nie ma majtek, bo podparte leżały pod ścianą w tle. Nie dało się nie zauważyć. 
- Och, czyżby chodziło o hałas? - Blondyneczka uśmiechnęła się niewinnie, składając mniej czy bardziej nieskamlanie zdania po rosyjsku - Jesteśmy z mężem w podróży poślubnej - Odparła z dumą, a następnie ściszyła głos - A on jest jak dzika bestia, rozumieją panowie?- Jej spojrzenie stało się bardziej zadziorne i mówiła przecież prawdę. Góral był dzikusem i tak też się zachowywał, przynajmniej w niektórych sytuacjach. 
Blondynka świergotała radośnie do panów ochroniarzy, nie uchyliła jednak szerzej drzwi i nie miała zamiaru ich wpuszczać do środka. Wszak jak na jeden wieczór starczy trupów.
- Och, panowie też wyglądają na takich... dzikich i odważnych. Żony pewnie dumne! -Powoli zaczęła przymykać drzwi. Może uda się jej ich spłoszyć jak zauważą jej zniecierpliwienie, a może wręcz przeciwnie.
Yvelin

Yvelin
Mistrz Gry (MG)
Mistrz Gry (MG)

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Cienka, długa, blizna na prawym policzku. Długa, nieco szarpana, blada blizna na podbrzuszu.
Zawód : Malarka
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : - | Salome - NPC, Alexandrine
Moce : Przydatne


https://vampireknight.forumpl.net/t633-yvelin-shiroyama https://vampireknight.forumpl.net/t1148-yvelin#17606 https://vampireknight.forumpl.net/f79-posiadlosc-sharp

Powrót do góry Go down

Dzień który zmienił czyjeś życie - Page 2 Empty Re: Dzień który zmienił czyjeś życie

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach