Otwórz oczy

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Otwórz oczy - Page 2 Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Esmeralda Sob Lut 20, 2016 4:27 pm

Trzymali się razem, z każdą chwilą zbliżając do nieznanej istoty. W tym świecie mieli w końcu tylko siebie. Trzy istoty ludzkie, które trafiły w nieznane miejsce, o złym czasie i nietypowych okolicznościach. Ciężko było walczyć z przeznaczeniem, ale jeśli ono wychodziło nam na przeciw? Mamiący zapach kwiatów wciąż nęcił zmysły, szczególnie w przypadku osoby niewidomej. Może gdyby nie obecność Midori, ptaszyna zachęcona zapachem roślin...pofrunęłaby, gubiąc po drodze siebie i własną tożsamość. Nie wiadomo jakimi właściwościami dysponowały rośliny i czy ewentualne konsekwencje nie uderzyłyby w całą grupę. Czarnowłosa przytrzymała młodszą koleżankę i stąpając dalej po mokrym podłożu, znalazły się w bliskiej odległości z nieznajomą istotą.
Humanoid wpatrywał się w całą trójkę z widoczną w oczach ciekawością. Mie wykazywał żadnej agresji i widać było, że nie miał zamiaru sprowadzać swych czynów do ataku. Czy to z uwagi na przewagę ilościową? W przeciwieństwie do członków małej ekspedycji, istota prawdopodobnie była mieszkańcem tego świata. Ba. Istotą, która zna te ziemie i wie...jak powinno się po nich poruszać. Na niezbyt przyjemne słowa ze strony Midori, istota skrzywiła się w grymasie przypominającym uśmiech.
- Ściągacie na siebie uwagę – powiedziała, zbliżając się w kierunku czarnowłosej – Już z daleka wyczułem Twoją krew. Przesiąkasz tym światem, a on przesiąka Tobą. Czuję pulsującą energię, która wypełnia ludzkie ciało... a ty... czy czujesz to mrowienie? Rany, które nie zagoją się bez specjalnych maści i zwabią wszystkie niebezpieczeństwa tego świata – istota przystanęła zatrzymując się zaledwie 1.5 metra od Midori i Ptaszyny.
- Nie używacie światła i przyciągacie ich.. Wtargnęliście do świata niebezpiecznego dla ludzi. Nie możecie podążać tą drogą. Nie jest bezpieczna – powiedział, mając na myśli wejście do polany.
- Świat się otworzy i wprowadzi kolejne życie. Pożywkę dla nich... - spojrzał w niebo i zmróżył oczy. Z oddali dało się usłyszeć grzmoty, a niebo... pokryło się krwistoczerwonymi chmurami, z których runął czerwony deszcz. W miejscu gdzie wcześniej przebudziła się cała trójka dało się zobaczyć zjawiskową energię, która po rozmyciu się ukazała kolejną nieprzytomną postać.


Cornelius – ostatnim co pamiętasz jest rytuał odwampirzania w którym brałeś udział. Krzyki dochodzące do uszu, zawirowania i krew. Łapczywa energia wydzierająca z Ciebie życie nie pozwoliła na ucieczkę. Wciąż masz przed oczami obraz walącego się kościoła i krwawe macki, które nie pozwoliły Ci się uwolnić.Kiedy otworzyłeś oczy poczułeś przeraźliwy chłód i z niepokojem stwierdziłeś, że znalazłeś się w zupełnie innym miejscu. Jak? Dlaczego? Tego nie wiesz. Czujesz pod plecami ostre kamyczki, a deszcz krwi jaki pada z nieba wskazuje, że świat w którym się znalazłeś nie jest czymś normalnym. Jesteś obolały i...nic nie słyszysz. Widzisz krople deszczu, ale nie słyszysz ich uderzania o kamienie.

Masz na sobie tylko resztki postrzępionych spodni i cały jesteś pokryty zaschniętą już krwią.

Twój ekwipunek: mała butelka wody święconej, 1x Desert eagle.50 z połową magazynka. Twoje włosy lepią się po krwi, a po gumce spinającej je nie zostało nawet wspomnienie.


Vladislau, Midi – między smugami krwistego deszczu widzicie postać w miejscu gdzie początkowo sami się wybudziliście.

Kotori - ty z racji swojej "przypadłości" nie widzisz nowej postaci.



Wedlug moich małych rachunków nastąpiło małe opóźnienie z odpisem, co przyniesie konsekwencje w bliskiej przyszłości.
Kolejność w tej kolejsce jest dowolna dla każdego za wyjątkiem Corneliusa, który musi odpisać jako ostatni.
Na posty czekam do wtorku 23.02.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy - Page 2 Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Gość Nie Lut 21, 2016 2:04 pm

Ciemność, jak się zdawało Kotori, była coraz bardziej dokuczliwa, mrok ją ogarniał. Ale może dlatego, że czuła się coraz bardziej otumaniona? Nigdy nie słyszała o takich roślinach i chociaż nie widziała latających wysp ani innych dziwnych rzeczy, zaczynała myśleć, że znajduje się w innej rzeczywistości, innym spektrum, nie mającym wiele wspólnego z jej światem, w którym zaraz dotarliby do jakiejś szosy. Ale, jak uznała, to były tylko kwiaty, a to otoczenie było jakieś... no tak, dziwne. I istota, o której wspominał Petrowicz. Myśli z trudem dostawały się do jej umysłu, kiedy po drodze próbowała pozbierać je i ocenić sytuację. Starała się nie dopuszczać do siebie emocji i pragnień, a skupić się na swoich celach. Nigdy nie miała z tym większego problemu, tymczasem ledwo czuła, jak jej białowłosa kompanka z coraz większą siłą zaciska na niej uchwyt, marnując coraz więcej swoich sił.
Dalej, dalej! Mówiła sobie. Nie wyobrażając sobie, że pozostała dwójka może nie ulegać tej sile. Nie jesteś tak słaba, postaw się! Mówiła sobie, dopóki nie zatrzymał jej i częściowo nie ocucił głos Midori. Chciała jej odstąpić, ale ona trzymała mocno. Może to i lepiej? Zapytała się. Wszelkie myśli wędrowały w jej głowie jakoby przez mgłę. Musiała ustalić sobie priorytety. Chroń Midori. Chroń Midori. Powtarzała sobie, mając nadzieję, że krótki, powtarzany rozkaz i uczucie rannego ciała, które do niej przywarło, wystarczy, żeby mgła w jej głowie nie stała się mlekiem.
Wpatrywała się w ciemność, mrużąc solidnie oczy. Dostrzegła sylwetkę swojego nauczyciela na skraju swojej widoczności, miała nadzieję, że jego. Nie ruszał się, przez co jego kształty zamazywały się jej i ginęły wśród ciemności. Ruch zawsze łatwiej zauważyć. Jakiś klocek w jej głowie przewalił się z głuchym dźwiękiem. Bezwiednie przekręciła lekko głowę w bok, gdy usłyszała głos, którego nie znała wcześniej. Spojrzała ku jego źródłu. Człowiek, ta kreatura? Jej nauczyciel się nie ruszał, co ją niepokoiło. Zaraz ta kwestia powinna się rozwiązać, chyba. Istota minęła go, a ona dostrzegła ją, wyłaniającą się z cienia, wysoką, chudą, nie z jej świata. Lustrowała ją wzrokiem, szukając gwałtownych odruchów, sugerujących atak, ale ona po prostu się zbliżała. Ptaszynka była zgarbiona, jakby próbowała się wychylić. Ona nie stała na polanie pełnej kwiatów, jak inni. Ona była otoczona mrokiem, który czuła na sobie... Nie, to nie do końca tak. Bardzo wyraźnie czuła granice swojego ciała. Czuła jego ciepło, czuła, jak mocno bije jej serce, czuła szczypiący ból od rozoranej stopy. Czuła dotkliwy mróz zderzający się z jej skórą - naturalną granicą i barierą, teraz wydającą się grubą, która oddzielała jej ciało od wszechświata...
Mroczna istota zaczęła mówić tuż po chwili, zbliżając się nieubłaganie. Kotori przycisnęła dłoń do siebie tak, by zakryć zarówno nos, jak i usta i zacząć oddychać tymi drugimi. Miała nadzieję, że ewentualne pyłki zostaną choć częściowo przefiltrowane przez jej palce, a nieużywanie jamy nosowej, w której skład wchodzą receptory węchu, da jej ulgę i przejaśni zmącone myśli. Chroń Midori. Powtórzyła sobie, starając się skupić na istocie.
Ona przystanęła, a Kotori zdjęła ramię z Midori i dotknęła jej ręki, która ją trzymała, próbując przekazać gest. I krótkie słowo „puść”. Poważnym tonem, po prostu poważnym. Gdyby ją puściła, czekoladowowłosa postąpiłaby krok pod kątem przed siebie tak, by zasłonić częściowo Midori własnym ciałem. Nie poznała sygnałow od nauczyciela. Był za daleko, by jego kontury dały jej jego wyraźny obraz. Brak kolorów nie ułatwiał sprawy.
Specjalne maści? Nie, żeby nie miałaby wytrzymać z krwawiącą stopą, ale krew była idealnym tropem zapachowym dla mięso i padlinożernych zwierząt. I Midori, ranna Midori. Jeżeli istota nie kłamałaby, kompanka Sanaty mogła się po prostu szybko wykończyć. Chciała się odezwać, zrozumiawszy aluzję. Ale gdzie mieli się wycofać? Jej drużyna nie mówiła jej wszystkiego, nie opisywała otoczenia tak, by Kotori w pełni je sobie mogła wyobrazić. Czy wiedziała o wodzie? O lesie? Petrowicz mówił o wypalaniu ran, tylko dlatego dziewczyna mogła sądzić, że w pobliżu znajduje się coś, co może wykrzesać lub utrzymać płomień. Światło mogło być bardzo ważne nocą... Czemu o tym nie pomyślała? Za bardzo miała nadzieję, że nadejdzie świt?
Zaczął padać deszcz. Nie odwracała wzroku od istoty. Nie widziała koloru wody, ale krople były bardzo wyraziste i ciemne. Czarny? Było dla niej zbyt ciemno, a jej myśli przejaśniały się tylko poprzez poczucie zagrożenia. Słowa istoty brzmiały dla niej jak groźba i nagła burza wzmogła tylko poczucie niepokoju, ale nie miała żadnych informacji, że dzieje się coś złego. Nasłuchiwała więc, szukając dźwięków nie pasujących do szumu wiatru i kapiącej wody, zmywającej z nich krew, którą oblepili się podczas rytuału. Nie przyglądała się,czy faktycznie tak jest... po prostu czuła, jak woda spływa po niej. Miała również nadzieję, że woda stłamsi zapach kwiatów, przybijając go do ziemi, mokrej ziemi, która również mogła swoją wonią stłumić zapach roślin.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Otwórz oczy - Page 2 Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Midori Nie Lut 21, 2016 7:33 pm

Zerknęła z ukosa na dziewczynę, po czym pokręciła przecząco głową.
- Nie. Zachowaj spokój - wyszeptała do niej. Nie chciała również ryzykować, że nagle ją opuści. - Proszę - dodała jeszcze. Jeśli nie okazywała wrogich zamiarów, oni również musieli zachować spokój... Chyba.
Delikatnie się skrzywiła, słysząc słowa nieznanej jej istoty. Nie zdziwiło jej zbytnio, że nie otrzymała odpowiedzi na pytania, które skierowała ku niej. No bo czemu niby miała wykazać się tą "łaską" i cokolwiek wyjaśniać? Niestety, ale tak pięknie to nic nie wyglądało i Midori nieco żałowała. Chociaż jedno małe ułatwienie w tym niezwykłym, a zarazem niebezpiecznym świecie... Właściwie, co to za miejsce? Midori nadal się zastanawiała. Dobra, to nie jest ich rzeczywistość... Ale jeśli tak, to co? Inne światy? Czy coś jeszcze innego? Eh, za dużo pytań, za mało odpowiedzi. No i wychodziło na to, że czarnowłosa stanowiła delikatny problem przez swoje niegojące się rany. Przynajmniej tak zrozumiała z jego... Lub tez jej słów. Szkoda tylko, że tajemniczość sprawiała, że czuła co najmniej skołowanie.
- Umm... Wiesz, niespecjalnie mam możliwość, by powstrzymać to, że umyka ze mnie krew - odpowiedziała mu. Nie rozumiem... O co z tym chodzi? - nie wiedziała, o co chodziło z tym... Przęsiąkaniem światem? Niefajnie. Wychodzi na to, że skoro to ja go przyciągnęłam, przybędą i inni. A nie mam możliwości, by coś poradzić na te rany. Maść? Nie posiadam. Ale nie chcę i ich narażać na niebezpieczeństwo. Zaczynam się obawiać, że będziemy musieli się rozdzielić... - inaczej. Midori miała lekką obawę, że pozostanie tutaj. Lepiej by ktokolwiek przeżył, niż wszyscy cierpieli jeszcze bardziej po tym rytuale...
I jeśli nie tędy... To gdzie? Czy może zaryzykujemy? - nie wypowiedziała tego jednak na głos. Bardziej zdawała się na decyzję jedynego mężczyzny w tej drużynie. Przecież nie jej dane, by wybierać trasę! A osobiście nie widziała innych perspektyw co do tego.
- Dla Nich? - powtórzyła. Mowa o mieszkańcach? Czy o kimś jeszcze innym?
Słowa... Grzmot... I czerwone chmury. Uniosła głowę, by spojrzeć na nie. Nie skomentowała tego, ale deszcz...?
- Czerwone chmury i czerwony deszcz - mruknęła. - Uroczo - obejrzała się i wtedy zobaczyła... Nową osobę! Przynajmniej zarysy tak wskazywały. Przetarła czoło. Ciekawe kto to? Sądząc po samym miejscu, gdzie się znajdował przybysz... Może to tak samo jak oni, uczestnik rytuału? Niestety, ale krwawy deszcz trochę uniemożliwiał jej to stwierdzenie.
Midori

Midori
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Znak rodowy - tatuaż na plecach
Zawód : Łowca wampirów/ Cosplay'erka w wolnym czasie / Nauczycielka w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Marcoś! (Zgoda była!)
Magia : Pieczętowania


https://vampireknight.forumpl.net/t1998-yukari-sukeri#42877 https://vampireknight.forumpl.net/t2018-midori#43120 https://vampireknight.forumpl.net/t2814-mieszkanie-midori#59996

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy - Page 2 Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Grigorij Nie Lut 21, 2016 8:13 pm

Jeśli wcześniej mial jakiekolwiek wątpliwości Vladislau wiedział teraz, iż znajdują się w innym świecie. Nadal nie było jasnym jak się tu dostali i gdzie konkretnie są. Równie dobrze mógł to być Czyściec co po prostu inny wymiar powiązany z magią krwi. Na to drugie Vlad stawiał ze względu na swój pragmatyzm w wierze. Istota nie wykazywała jakiejkolwiek agresji i pozornie nie wyglądała na taką co chciałaby ich skrzywdzić. Jej słowa wskazywały na silny zmysł powonienia, a może... czucia? Krew to życie, a cały ten świat zdaje się żyć tchnąc niezwykłą energią. Jeśli ta rzeczywistość przenika ich, a oni sami wpływają na nią oznaczało to, iż mają mniej czasu niż sądzili. Co jeśli nazbyt wiele z wiatrów magii tego świata zostanie tchnięte w ich ciała? Czy będą mogli tak po prostu odejść? Czy zmienią się? Takie właśnie przebiegły błyskawicznie przez umysł dowódcy łowców. Jednakże nawet nie mrugnął. Zmrużył tylko nieznacznie oczy przyglądając się temu osobnikowi. Nagle nastąpiły gromy i wyładowanie nietypowej energii oraz krwawy deszcz. Vlad miał pewność, iż krwawy. Bardziej to czuł niż widział. Dostrzec można było postać, lecz w smugach spadającej krwi i cieniach zmroku nie było możliwości rozpoznać z tej odległości leżącej sylwetki. Przynajmniej już wiedzieli jak się tu dostali choć zasada działania portalu nadal pozostawała zagadką. To tak jakby jaskiniowiec chcący tworzyć muzykę zobaczył zbiór nut. Niby widzi rozwiązanie, ale nie ma wiedzy by z niego skorzystać. Dlatego chatka pozostawała celem. Niegrzecznym i niepraktycznym byłoby przerwać rozmowę aby pójść do nowo przybyłej osoby. Gdy się ocknie i tak będzie musiała stamtąd zejść i wtedy będą mogli wyjść jej naprzeciw. Vlad podszedł do stworzenia i spojrzał mu wprost w oczy. Niezależnie od wyglądu zarówno narządu wzroku jak i całości tubylca Vladislau wydawał się być zupełnie niewzruszony i poniekąd taki był. Wygląd to rzecz, która najmniej mu przeszkadzała w innych niezależnie od piękna, szpetoty czy wynaturzenia.
- Hgmhh. - wydał z siebie gardłowy pomruk po czym ułożył palce jednej z dłoni w łódeczkę i sięgnął do wnętrza powstałej muszli z dłoni dwoma palcami drugiej z nich. Następnie oba palce przyłożył do jednej ze swoich drobnych ran zachowując odległość kilku milimetrów od ranki i wykonał ruch kolisty wokół niej jakby ją masował bądź smarował po czym wskazał palcem na jedną z głębszych ran Midori. Potem wskazał na uprzednio imitowaną łódeczkę i na stworzenie z wyraźnym zapytaniem na twarzy. Skoro wspomniał o mazidłach z pewnością miał z nimi styczność. Być może posiada je albo wie jak zdobyć. Co do kwestii bardziej abstrakcyjnych jak imię czy pochodzenie będzie musiał pozostawić to kobietom. Bez umiejętności mówienia zapytania byłyby tyleż skomplikowane co niezrozumiałe, a Vladislau nie miał zamiaru mitrężyć czasu ani ich ani istoty. Dlatego też ustosunkował się tylko do sprawy leków. Zresztą to one na tę chwilę były dla nich najważniejsze.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy - Page 2 Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Cornelius Weidenhards Nie Lut 21, 2016 8:18 pm

Nigdy nie uważał że uda mu się wpaść w takie zamierzanie i to z takim rozmachem. NA początku może i zapowiadało się dobrze, że plan jaki przygotowała Esmeralda powiedzie się, jednak nadzieje matką głupich. Zresztą nikt nie mógł przewidzieć takiego obrotu sprawy. Nawet wróżbita Maciej. Cornelius nie sądził że decydując się na pomoc w odwampirzeniu, spowoduje iż jego życie zostanie zagrożone. Jednak tak się stało. Ale tak nie mogło być. Nie mógł się poddać, musiał walczyć do końca, nawet jeśli sytuacja wydawała się być beznadziejna. Przecież w domu miał kogoś kto czekał na niego, ktoś kto bez niego by sobie nie poradził. Zdawał sobie z tego sprawę każdego dnia, kiedy opuszczał swoje gniazdo. Oczywiście osoba o której mowa, to młoda dziewczynka, która bez pomocy brata zapewne dawno by trafiła do domu dziecka. Katy była dla niego nie tylko siostrą, ale osobą przez którą ma nadzieje, jak i motywacje do walki. W ciężkich sytuacjach zawsze myślał o niej i o tym co by się działo, gdyby go brakło... Te właśnie myśli powodowały, ze nie poddawał się nawet w sytuacjach, które pozornie były uważane za klęskę. Ale nie były. Nawet jeśli Cornelius podczas walki był tym przegranym, tchórzem uciekającym od śmierci, to czuł i zadowolenie z tego że jednak nie poległ i mógł wrócić do osoby która na niego czekała.
Jednak wróćmy do tego co działo się w kościele. Chaos, jak i wielkie zamieszanie, którego nie umieli opanować łowcy. Nawet jeśli próbowali, to magia która ewidentnie wygrywała walkę z łowcami, zaczęła ich samych pożerać, po kolei i każdego. Bez litości... Cornelius nawet podejmując próbę walki, nie dawał rady wygrać z tymi mackami, które odpierały mu energie, jak i unieruchamiały w jakiś sposób. Słyszał krzyki w kościele, sam tez nie był obojętny temu, bo sapał jak i próbował się wyrwać, z cichymi jękami ni to bólu, ni bezradności. Potem już było widać walący się kościół przez co i łowca nieco się zląkł widząc jak jego towarzysze polegną tutaj razem z nim.  Nie było czasu na przemyślenie kolejnej próby ataku, czy obrony, gdyż nastała ciemność...
Czy to koniec... Czy już nie było ratunku...
Pogrążony w bólu ciała które odmawiało posłuszeństwa, jak i to odczucie przeraźliwego chłodu, jak i obiekty pod nim, takie małe lecz ostre mogące zranić, zmusiły łowce by uchylił swoje zmęczone powieki. Ujrzał deszcz... jednak nie na długo, bo oczy zaś się przymknęły zmęczone.
Jeszcze na chwile, pozwól odpocząć...
Łowca próbując zapoznać się z sytuacją jakiej się znalazł innymi zmysłami, zorientował się, że nie słyszy.  Czy to sen? Otworzył ponownie swoje paczadła obserwując spadające krople. Nie słyszał nic... Ani szumu deszczu, ani ciapania jego kropel. Nic...
Ogłuchł? Czy to co teraz się dzieje, jest realne? Przecież widział jak mury kościoła się walą? Czy to inny świat? Może to niebo? Raczej nie... Chyba piekło...
Postanowił usiąść, jednak powoli gdyż obolałe ciało, w ogóle nie chciało współpracować. Nie obeszło się bez grymasu bólu, Spojrzał na swoje ciało, obserwując zmiany jakie z nim zaszły. Oblepiony krwią.
Swoją? Czyjąś?
Tyle pytań, tak mało odpowiedzi. Rozejrzał się sprawdzając bardzo powolnymi ruchami, co miał przy sobie. Broń razem z nim... Cieszyć się, czy nie? Oczywiście, że tak. Wziął ją do ręki, czując że nawet przez jej ciężar doskwiera mu ból ramion. Wysunął magazynek, chcąc sprawdzić czy broń się nada.
4 naboje...
Tylko tyle zostało po jego próbie walki, a może aż... Wspomnienia kiedy próbował się bronić, przez mackami tracąc kule, które i tak nie pomagały. Kolejną rzeczą która mu została była butelka. Spojrzał na nią i westchnął biorąc butelkę w wolną reke. Objął się ramionami czując chłód, przez co jego skóra zaczęła robić się "gęsią skórką". Próbował wstać, by rozejrzeć się, jednak udało mu się o po dłuższej chwili. Było mu zimno, musiał się rozgrzać... Dlatego zmusił swoje ciało do ruchu. Był półnagi... Włosy lepiące się do jego ciała, nie pomagały, a tylko wzmacniały odczucie zimna.
-Kurwa... Zamarznę tu zaraz...-
Az dygnął z zimna w pewnym momencie i zaczął powoli przemierzać po ostrych kamyczkach, chcąc zaleście jakież życie, czy też coś co da mu wskazówkę. Był zagubiony, bo nie wiedział nic z sie, do tego nic nie słyszał... Nie bał się, jednak był ostro zaniepokojony tym co się dookoła działo...
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy - Page 2 Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Esmeralda Czw Lut 25, 2016 4:25 pm

Słowa istoty w pierwszej chwili mogły zdawać się niezrozumiałe. Oni? Kim byli oni? Czego chcieli?
- Wkrótce się przekonasz. Nie używacie światła, a oni lubią mrok - Osobnik  mógł mieć na myśli niemal wszystko, zważywszy, że świat w jakim się znaleźli nie był dla nikogo z nich znany. Nawet Vlad mógł snuć jedynie domysły. Kiedy dowódca próbował porozumieć się za pomocą gestów, istota spojrzała na niego beznamiętnie. Tylko oczy zdradzały lekkie zainteresowanie, które co chwila rozpraszały szybkie zerknięcia na Midori. Było widać, że nieznajomy wyczuwa krew dziewczyny nawet pomimo czerwonych opadów. Nic nie zdołało zatrzeć zapachu jaki oddawało ciało człowieka.
- Żadna maść nie da tutaj stałego działania, ale można opóźnić proces… Nie na długo…Nie długo – wymamrotał pod nosem  - Nie ma dużo czasu – uchylił poły płaszcza, dzierżąc w dłoni maleńką drewnianą szkatułkę.
- Było wielu takich jak wy, lecz ignorowali słowa. Byli mądrzy… Byli… bo teraz są nimi i karmią się życiem. Nie zdążyli. Nie ma dla nich ratunku – ujął drewnianą szkatułkę oburącz, przykrywając przedmiot, jakby miał niezwykle wielką cenę.
- Nie dam za darmo. Jesteście jak inni, a w tym świecie wszystko ma swoją cenę. Ile jest dla Was warte życie? Tylko jedna szansa- zmierzył białowłosego zimnym spojrzeniem, czekając na decyzję.


Vladislau – masz wrażenie, że podobną szkatułkę widziałeś kiedyś w domu Esmeraldy. Nigdy jej przy Tobie nie otwierała, lecz skąd jej własność miałaby się znaleźć tutaj? Nie masz pojęcia co jest w środku, a na ewentualną prośbę o otwarcie istota przecząco pokręci głową. Masz jedną szansę żeby „zakupić” i zadowolić ceną nieznajomego, bo w przeciwnym razie nie odda szkatułki. Czy zdrowie Midori jest warte ryzyka?

Midori – nie otrzymałaś absolutnie żadnych wyjaśnień dotyczących całej sytuacji. Istota zwraca się do Was bez żadnej agresji, ale jej słowa są pełne niedopowiedzeń. Czujesz, że Twój organizm powoli zaczyna odmawiać posłuszeństwa.

Efekty: zawroty głowy, mroczki przed oczami, skóra wokół ran swędzi i piecze.


Kotori – dzięki pomocy swojej towarzyszki udało Ci się opanować chęć zbliżenia do dziwnych roślin. Nawet pomimo deszczu wciąż czujesz mamiący zapach, który zaburza trzeźwe myślenie.
Istota która mierzy wzrokiem Midori jest dla Ciebie niemal niewidoczna, ale doskonale słyszysz jej głos, w którym Twoim zdaniem jest dużo strachu i niepewności. Dziwny stwór brzmi jakby wciąż się nad czymś wahał.

Cornelius – usiadłeś, mogąc lepiej przyjrzeć się otoczeniu. Kamienie, oraz dość ostre zbocze prowadzące na dół. Pomimo zacinającego deszczu byłeś w stanie dostrzec 4 postaci znajdujące się tuż przy wejściu na polanę. Widziałeś zarys ciemnej, wykrzywionej postaci, jej zaciętą twarz i lustrujące oczy. Tyłem do Ciebie stały natomiast 3 osoby, które sądząc po obecnej aparycji, znalazły się w podobnej kabale. Może nawet je znasz?  Deszcz nie ułatwia identyfikacji. Przemieszczając się po kamykach, czułeś jedynie jak ranią Twoje stopy. Naprawdę ostre…


Każda z osób posiadających zranienia odczuwa negatywne skutki zetknięcia deszczu z raną. Krew ze zranionego miejsca zmienia kolor na czarny i wypływa intensywniej. Deszcz dziwnym sposobem nie pozwala na zasklepienie ran, które zaczynają piec żywym ogniem.


Kolejność jest dowolna.
Na posty czekam do 28.02.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy - Page 2 Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Cornelius Weidenhards Czw Lut 25, 2016 7:46 pm

But... Niby nic ważnego, gdyby nie to, że właśnie ten but, chroni nasze stopy. Bez nich jest ciężko stąpać po ziemi. łatwo poranić stopy, a gdy są one poranione stawianie kolejnych kroków jest kolejną dawką bólu, co zniechęca od razu do wszystkiego. I w tym przypadku...
Cornelius mimo chęci dowiedzenia się czegoś, dostał kilka kłód pod nogi. Jedną było zimna temperatura, a kolejną ostre kamyki, jak i brak butów. Każdy krok, jak już było mówione, zadawał Corneliusowi ból. Na początku, nie był on taki dokuczliwy, jednak z czasem, z kolejnymi krokami, nie obeszło się bez grymasów niezadowolenia, jak i lekkiego bólu, na jego twarzy. Nie był skałą, dlatego doskonale odczuwał to co się działo z jego nogami. Do tego, przy stanięciu, na ostrzejszy kamień wyglądał komicznie, gdyż starał się jak jak mniej napierać swoim ciężarem na kamienie, kładąc stopy pod różnym kontem, co wyglądało, jak taniec po rozgrzanych kamieniach.
Ból... Coraz większy, coraz trudniejszy do zniesienia...
łowca miał dość po jakimś czasie. Widział w oddali sylwetki czterech postaci, ale byli za daleko, by móc ich rozpoznać. Nawet to, ze stali tyłem, robiło dla niego mały problem. Mimo to zatrzymał się...
Usiadł...
Postanowił obejrzeć swoje stopy, gdzie Cornelius czuł jak pulsują. Złapał za jedną swoją kostkę i spojrzał na swoją stopę. Widząc czarną krew, zaniepokoił się. Nie wiedział co się dzieje. Czuł jak rany z każdą sekundą pieką coraz mocniej. Mimo iż to nie koniec drogi, musiał coś wymyślić, aby chociaż trochę opatrzeć swoje rany... Spojrzał na swoje spodnie, a raczej to co z nich zostało i stargał je, by zdobyć dwa skrawki materiału. Przez to, zrobił ze spodni spodenki...
Woda....
Złapał za butelkę wody i odkręcił ją, by po chwili przelać swoją jedną stopę, po czym zechce zawinąć ją szmatką. Z drugą zrobił to samo. Troszeczkę wody, jednak sobie zostawił. Co do opatrunku, na pewno nie jest on najwyższej klasy, jednak an razie musiał wystarczyć. Szmatki były umiejscowione na podbiciu, by gładsza skorą na stopie, nie ucierpiała jeszcze bardziej.
Dobra... Ruszamy dalej
Dopiero wtedy wstanie i zechce kontynuować spacer. Skierował się dalej, do sylwetek, które zauważył. oczywiście pieczenie nie ustępowało, a nadal czuł, ze jego rany krwawią. NA razie, jednak tylko tyle mógł zrobić.
Zechce podejść do osób, które z każdym metrem, kiedy był bliżej, wydawały się znajome.
-Vlad?-
mruknął sam do siebie i cicho. Nie jest tu sam? Czyli jest nadzieje, że jeszcze jakoś wyjdzie z tego bagna, no ale przecież widział w kościele, jak jego mury walą się na innych, między innymi i na dowódce. Wszystko wydawało mu się coraz dziwniejsze...
Podejdzie jeszcze bliżej.
-Co wy tutaj robicie?-
Zapytał, kiedy uda mu się podejść do nich. oczywiście mógł nieco inaczej się przywitać, ale jeśli otrzyma informacje o tym co oni tu robią, to może być też to wskazówka, też i dla łowcy. Co jednak uda mu się dowiedzieć? Jednak kiedy wypowiedział pytanie, zaś przypomniał sobie, że nic nie słyszy. Kompletnie, dlatego jego głos tonu mógł być podniesiony o trochę...
-Nie mówcie, bo nie słyszę.-
Westchnął jak by z rezygnacją. Mimo to nadal była nadzieja, bo można było się porozumieć za pomocą gestów, czyż nie? Albo pisma. Ze też kurwa nie może słyszeć, to znacznie utrudnia mu funkcjonowanie...
Mimo iż próbował walczyć z temperaturą, to zapewne każdy z obecnych zauważy, ze Corneliusowi, doskwiera chłód.
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy - Page 2 Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Gość Pią Lut 26, 2016 4:28 pm

Midori mocno ją trzymała, a proszący ton sprawił, że nie wyrywała się. Zacisnęła jednak zęby, gotowa. Skinęła głowę i przełknęła ślinę. Nawet nie brała pod uwagę, by porzucić dziewczynę. Dopiero zaczęła analizować słowa Istoty. Kiedy białowłosa uświadomiła Kotori, że tajemniczo ciemne krople deszczu wyglądają jak krew, otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. Wzięła głębszy wdech, więc żeby pozbyć się mamiącego zapachu odkaszlnęła, jakby to mogło coś jej dać i mocno przytknęła do siebie dłoń.
Jasna cholera. Powiedziała sobie, kiedy karykatura odpowiedziała, a raczej nie, na zadane jej pytania. Jestem pewna, że nie mówi zagadkami. Skup się. Wiedziała już, że istnieje magia. I, że nie są w naturalnym świecie. Nie myślała zbyt głęboko, więc brała wszystko dosłownie. Ze słów Istoty uznała, że w okolicy czają się inne, a że, przynajmniej chwilowo, dziewczyna przyrównywała ten świat do książek i jej imaginacji... uznała, że owi inni kryją się w cieniu i wypełzają z mroku... jak książkowe potwory. Jak potwory, które wychylają się nocą spod łóżka albo z szafy i idą... idą... a rozprasza je dziecięca lampka ustawiona na stoliku obok. Co on jeszcze mówił...? Chwila... energia. Magia? Bo co innego? Może ta sama magia, która ich tu przywiodła? Czy każde zaklęcie czerpie z tej samej many? Ale coś jest nie tak... W ludzkim świecie nie ma tej many, czy co? Chwila. Krew, magia krwi. Magia krwi pochodzi z krwi. Kotori oddawała własną krew i przez to częściowo panowała nad rytuałem. Tak, jakby krew była przewodnikiem jej myśli. Aaa! Powalone! Stęknęła w swoim umyśle.
- Hej... Co to? - Powiedziała cicho, ze zdziwieniem patrząc jak z Midori spływają tak ciemne strugi, że z pewnością nie były czerwone, karmazynowe czy bordowe. Uświadomiła sobie, że jej stopa zaczyna boleć ją coraz i coraz mocniej. W pierwszej chwili nie pomyślała, że to od kontaktu z cieczą. Dopiero w drugiej zastanowiła się, co się zmieniło, że rany mogły zacząć ją tak boleć, a Midori wygląda, jakby ściekała po niej ropa naftowa. Zacisnęła zęby i spojrzała na dziewczynę, przeczuwając coś bardzo złego. Jeżeli moja rana wygląda jak jej... psiamać! Czy słaby głos Midori sprzed chwili, czy ta szczera prośba właśnie miała na cel to, by kasztanowowłosa pozostała przy niej? Według obecnej logiki Sanaty - tak. Zaczęła łączyć każdy fakt z każdym, bo nie wiedziała, czy za pół sekundy nie zapomni jak ma na imię. Kwiaty mamiły ją, ale ona starała się stawiać, skupiając na swoim otoczeniu, a głównie na cierpieniu białowłosej obok. Zacisnęła rękę na jej boku, przyciskając ją do siebie. Noo, dalej, nie może mi tu paść. Co jest w tym deszczu? Pomyślała i gorliwie zapragnęła, żeby zakrzepła, przestając wciąż tak upływać.
A Istota wciąż przemawiała. Czarna krew, gęsty mrok... Pomyślała. Mrok, krew, tak wiele krwi, tyle czerni, tyle cieni! Tyle pustki wokół niej! Ach! Samą Kotori też dorwały mroczki, gdy uświadomiła sobie, że jak bezbronna, poraniona kuleczka znajduje się na wielkim tym, obcym, złym, morderczym świecie, że nie widzi żadnych konturów, że nie ma żadnych punktów orientacyjnych. Że jest jak zagubiona dziewczynka na pustyni. W garść.. weź siebie w garść. Czego ono się boi? Zapytała się, gubiąc na chwilę wątek mroku i krwi, który uderzył w Kotori, gdy Istota wspomniała o ranach i martwiejach. Inni tu umarli. Przetrwać noc... Musimy przetrwać noc! Jej myśli brzmiały jakby miała omamy i częściowo chyba była tego świadoma. Myślenie było dla niej takim wysiłkiem, że zaczęła pobolewać ją głowa. Nie, chwila, i tak bolała ją głowa. Spojrzała na swoje dłonie. Czy na jednej z nich wciąż tkwiła poszarpana przez magię rana?
- Nie ma czasu, nadchodzi mrok, nadchodzi mrok. Ciemne niebo, czarna krew, szkarłatny deszcz, ofiary Istot z ciemności stały się jednymi z nich. - Powiedziała na głos, ale cicho, tonem zupełnie takim, jakim mówią osoby w malignie, albo śniące wyjątkowo trudny koszmar. - Potrzeba światła, blasku. Gdzie odnajdę światło? - Zapytała się siebie szeptem słyszalnym pewnie tylko dla Midori, opuszczając wzrok. Zadrżała. Drewno przemokło. Cholera! Co daje światło?
Podniosła wzrok, gdy zaczął wypowiadać ostatnią kwestię dialogową i dojrzała kwadratowy kształt. Od razu uznała, że to wybawienie. - Pociąga je krew. - Szepnęła rozkojarzona, uznała, że to może być pudełko z maścią (gdyby nie mgła na myślach, zaczęłaby się zastanawiać nad tym, skąd istota w tym niecywilizowanym świecie w ogóle ma pudełko. Albo maść).
Spojrzała nieco wyżej, mając nadzieję, że rzadki błysk w ciemności to nie krople deszczu, ale ślepia. Czego się boisz? Nas się boisz? Istot Mroku się boisz? Jesteś inny. Ale jesteś żywy. Albo znasz kryjówkę, albo boisz się Ich. Albo Nas. Głupio byłoby, gdyby dziewczyna spłoszyła Przyjazną Istotę. Śmiesz targować się o nasze życie. Pomyślała ze złością. Przytłumioną złością, jak wszystko, co teraz odczuwała. Nie mogła dać złamać się roślinom. Przyglądnęła się Midori. Nie wyglądała, jakby cierpiała od zapachu roślin. A przynajmniej Kotori miała taką nadzieję. Jeżeli tak widzę, to czy czuję i słyszę mocniej? Ten ton, ten ton... to nie ton. To jak drgania, które czuję w sobie, rozumiem je, rozumiem, że zdradzają niepewność. To jak cichutki szept w głosie, którego dotąd nie słyszałam. Pomyślała o biciu swojego i Midori serca, z pobłażliwością stwierdzając, że nie jest jakimś wampirem, żeby słyszeć takie rzeczy.
Nie rozumiała, jak powinna odnieść się do pytania Istoty. Przez krótką chwilę pomyślała, że chce ich, ale to nie miałoby sensu. Chce czegoś od nas?
- Ceną za to jest pozbycie się twoich lęków? - Zapytała, przybierając nieco pewniejszy ton o optymalnej głośności, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, co mówi. Jak dziecko miała nadzieję, że głupie pytanie okaże się strzałem w dziesiątkę. No, nie do końca, bo czuła, że to naiwne, ale uśmiechnęła się lekko, nieco umęczona wciąż drażniącym ją zapachem. - Czego się boisz? - Zapytała przyciszonym, ale nie nachalnym, może nawet lekko zmartwionym tonem, rezygnując z pantoflowej metody dowiedzenia się, czemu Istota przybrała taki ton. Przybranie tego głosu nie było takie trudne, nie mogło być. Po prostu połączyła swój stan z obawami o Midori i ich przeżycie i przerzuciła to na uprzejme pytanie w stronę Istoty. Nie wiedziała dlaczego, ale wraz z upływem sił, czuła wewnętrzną siłę. Może dlatego, że zgłupiała i coś wewnątrz niej powiedziało „ha! Masz klucz do wyjścia ze śmiertelnej pułapki! Buja! Przez głowę, z prędkością światła przesunęła się jej myśl, że jak w bajkach, główny bohater robi coś dla kogoś, a potem zostaje uratowany. Tyle, że maści potrzebowali już teraz.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Otwórz oczy - Page 2 Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Midori Sob Lut 27, 2016 4:22 pm

I... W sumie to nadal nic nie wiedziała konkretnego. Czemu to jej nie dziwiło? Ponieważ widziała wystarczająco dużo filmów, by stwierdzić, że życie nie jest tak łatwe. W sumie... Też nakładało się na to doświadczenie. Dobra, ale wracając... Czuła sie bezradna wobec tej osoby. Nie chciała nic zdradzić, a nie wiedziała, co jeszcze móc powiedzieć tak, by nie sprawić, że nagle zrezygnuje z rozmowy z nimi. To takie uciążliwe... I na dodatek, naprawdę tak bardzo przyciągała jego uwagę? To znaczy, jej krew? Niepokojące. Cholernie.
Zerknęła na Kotori, po czym lekko ją stuknęła... Dłonią, gdzie trzymała wcześniej odnalezioną lampę. O dziwo, skoro jej nie zgubiła... To miała! Logiczne, prawda? Oby tylko była nadal sprawna.
-  Możemy... Ją zapalić - powiedziała. -  Więc spokojnie - posłała jej blady uśmiech, by nie denerwowała się aż tak. No i pozostawało odzyskanie zapałek.
Ledwo co rejestrowała to, co mówiła dziewczyna. Nie dość, że wydawało się jej to być zwyczajną paplaniną, która właściwie... Do niczego nie prowadziła, to jeszcze... Czuła się coraz to gorzej.
-  Ciekawe jak długo wytrzymam... - wymamrotała cicho. -  Kotori, nie wypuść mnie... - zwróciła się do towarzyszki. Odczuwała zawroty głowy, a wzrok powoli przesłaniały mroczki. Tracę przytomność? - pomyślała jeszcze. I na dodatek swędzenie i pieczenie nie chciały ustąpić. Oby nie wdała się jakaś infekcja... Ledwo co się powstrzymywała, by nie zacząć pocierać skóry, by na chwilę pozbyć się tego nieprzyjemnego uczucia. Mimo to, udało się jej jedynie oprzeć bardziej o młodszą towarzyszkę. Nie chciała jeszcze zaliczyć bliskiego spotkania z ziemią.
A co do tego niezwykłego deszczu... Tak, Midori najprawdopodobniej była cała czarna. Niestety, nie mogła tego potwierdzić, nie widząc siebie... Ale licząc to, że miała sporo zranień... Mogła tylko patrzeć, już z niemałym trudem, jak krew zmienia barwę na czarną i powoli z niej spływała... Traciła jej coraz to więcej... Nie dam rady... Ale nie chcę umierać... Otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, ale nie mogła. Musiała szybko je zamknąć i zacisnąć zęby, by nie zacząć krzyczeć. Zacisnęła powieki... Walcząc z narastającym bólem. Czuję się, jakbym płonęła. Żałowała, że nie miała swojego artefaktu. Mogłaby odciąć się od tego... A teraz? Czuła, jak łzy napływają jej do oczów.
- Cholera, to tak boli... - wyszeptała jedynie, z niemałym trudem. - Kotori, możesz mnie puścić...? Chcę usiąść... - czuła się coraz to gorzej. Ból, zawroty głowy, mroczki, swędzenie... Ogień... Za dużo tego wszystkiego. Ciekawe czy ją posłucha, jeśli wcześniej prosiła o coś innego?
Midori

Midori
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Znak rodowy - tatuaż na plecach
Zawód : Łowca wampirów/ Cosplay'erka w wolnym czasie / Nauczycielka w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Marcoś! (Zgoda była!)
Magia : Pieczętowania


https://vampireknight.forumpl.net/t1998-yukari-sukeri#42877 https://vampireknight.forumpl.net/t2018-midori#43120 https://vampireknight.forumpl.net/t2814-mieszkanie-midori#59996

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy - Page 2 Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Grigorij Nie Lut 28, 2016 11:08 pm

Było coraz weselej. Krwawy deszcz wchodził w reakcję z ich zranieniami zmieniając wygląd i konsystencję krwi. Vladowi to coś przypominało. Gdy ujrzał stan Midori i grymas bólu na jej twarzy uświadomił sobie, że przeżywa podobny ból co Esmeralda. Z tym, że młoda łowczyni nie była nań przygotowana. Na krótką chwilę oczy dowódcy rozszerzyły się okazując odrobinę emocji. Niedowierzanie połączone z nieznaczną domieszką niepokoju. Szybko jednak lodowate spojrzenie skierowane zostało na niepokojącą postać. Mógł się jedynie domyślać kim było owo stworzenie. Szkatułka, którą im pokazało wyglądała bardzo podobnie do szkatułki posiadanej przez Esmeraldę. Z tego co wiedział była powiązana w jakimś stopniu z jej magią rodzinną co oznaczało, iż ta groteskowa istota mogłaby być nawet jej krewną. Co jest w środku albo co powinno być, nie miał bladego pojęcia. Przez głowę Vlada przemknęła myśl podobna do tej, która odznaczyła się w psychice Kotori. Bydlak chciał się targować o ich życie. Z drugiej strony nieszczęsna szkatułka zdawała się mieć pewne znaczenie dla tej istoty. Poza tym skoro byli i inni przybysze, którzy tę osobę zignorowali, mogli nie tylko ją odepchnąć, ale też spróbować skrzywdzić. Nic dziwnego, iż się wahała. Jednakże zadaniem Vlada była ochrona swoich ludzi. Jeśli nie uda im się dogadać być może będzie musiał odwołać się do argumentu siły. Najpierw jednak trzeba spróbować pokojowych rozwiązań. Kotori zaproponowała pozbycie się lęków. W mniemaniu Vlada pomysł może nie był zły, ale kwestia lęków była bardzo abstrakcyjna... nie pomnąc przy tym kwestii tego, iż czasu mieli coraz mniej. Dawało to jednak pewien pomysł na rozwiązanie sprawy.
Vladislau najpierw wskazał po kolei dziewczęta i siebie po czym zakreślił krąg starając się zasugerować, że tworzą grupę i wskazał kierunek jaki zamierzali obrać. Następnie skierował palec na istotę, potem na szkatułkę, a następnie na Midori. Zrobił krótką przerwę patrząc wprost w oczy stworzenia i ponownie wykonał podobną sekwencję gestów jak na początku. Tym razem jednak prócz swoich podopiecznych i siebie wskazał także i istotę, zakreślił krąg i wskazał kierunek.
Jeśli stwór zrozumie i odmówi Dowódca będzie musiał obrać drogę wymiany jak jakiś pierdolony Kolonizator z Indianinem.. Wobec tego wyjmie z kieszeni dwie monety, które znaleźli i pokaże je jako walutę za jaką chciałby kupić szkatułkę, tudzież jej zawartość. Nie miał pojęcia ile są warte monety czy sama szkatuła. Nie miał nawet pewności czy stworzenie nie chciało ich oszukać. Musiał mu jednak zaufać choć trochę. Liczył też, iż stwór okaże serce. Gdyby nie rany Midori w ogóle nie musieli by go prosić o tę szkatułę.
Jeśli szkatułka okaże całkowicie pusta i nic niezwykłego się nie wydarzy albo stwór odmówi w ogóle pertraktacji nie zgadzając się na żadną z propozycji Vladislau przestanie bawić się w grzecznego przybysza i zmieni się w najeźdźcę. Jeden szybki i płynny ruch pozwoli zdjąć granatnik z pleców uderzając nim tym samym stwora z ogromną siłą na jaką tylko łowca kategorii Vlada mógł się zdobyć. Nie czekając na reakcję stworzenia Vlad wykonał by kopnięcie frontalne wprost na jej kolano by złamać nogę po czym skorzystałby z wampiryzmu wysysając zeń krew by zaleczyć swoje rany. Następnie swoją bronią wskazałby na Kotori po czym na szkatułkę każąc jej zabrać przedmiot niezależnie czy leżałby na ziemi czy znajdowałby się w rękach istoty, oczywiście jeśli już by jej nie mieli.
Niezależnie jak sprawa ze stworem się zakończy z pewnością po chwili, a może nawet w trakcie, usłyszą głos Corneliusa. Nienaturalnie podniesiony głos. Szczęściem łowca sam wyjaśnił z jakiego powodu drze się wniebogłosy. On dla odmiany jest głuchy. Akurat w słuchaniu rozkazów Vlada nie będzie mu to przeszkadzało. O Ironio! Vladislau podniesie wolną rękę na powitanie swojego człowieka po czym gestem nakaże mu by się do nich zbliżył.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy - Page 2 Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Esmeralda Pon Lut 29, 2016 10:20 pm

Prowizoryczne obuwie nie dawało całkowitej ochrony, niemniej Cornelius był w stanie poruszać się do przodu. Kamyki rozjeżdzały się pod nogami mężczyzny,  lecz bez większych przeszkód udało mu się nadrobić dystans i choć trochę zbliżyć się do grupy. Cztery sylwetki, z czego tylko dwie zwróciły szczególną uwagę na przybysza – istota o dziwnej, wręcz nienaturalnej aparycji, oraz Vladislau. Dowódca łowców i siłą rzeczy głównodowodzący tej małej zbieraninie stworzonej jeszcze z dwóch półnagich dziewcząt.
- Moich lęków? Lęk? Strach? Dziewczyno... - istota wykrzywiła twarz w grymasie mającym prawdopodobnie być odzwierciedleniem uśmiechu. Zapadnięta twarz o trupiej barwie wyostrzyła się bardziej, przez co nieznajomy wyglądał przez chwilę jak prawdziwy drapieżnik. Krótkie kiwanie głową oznaczało tyle co pobłażanie. A może nie mógł uwieżyć w tą... niecodzienną propozycję?
- Nie składaj nigdy obietnic bez pokrycia. Ten świat wciągnie Twoje życie i zdmuchnie niczym marny pył jakim w końcu się staniesz. Co możesz mi zaoferować, kiedy błądzisz ślepo pośród mgieł? Kłamstwo nie zaspokoi mojego głodu. Nie uciszy natury, ani potrzeb... - wciąż patrzył. Lustrował całą trójkę, jakby czekał na atak, co chwila spoglądając również w kierunku z którego przyszli. Chciał ocenić sytuację? Spodziewał się czegoś? Istota powróciła wzrokiem do Vlada, który najwidoczniej próbował zaoferować skromną zapłatę i propozycja wspólnej drogi.
- Choćbym chciał nie mogę pójść z Wami. Czuję waszą krew i podczas długiej podróży mógłbym... Nie udam się dalej. Tutaj jest moje miejsce – istota nie wyglądała na zadowoloną, ale mimo to wyciągnęła kościste palce po monety i ujęła je w dłonie. Przez chwilę humanoid oglądał srebro i obracał je w dłoniach. Podał szkatułę z lekkim zawahaniem Vladowi.
- Ustąpię – odsunął się od grupy i nie patrząc już na nikogo zniknął między drzewami.


Szkatułka

Drewniane pudełeczko pokryte jest ornamentami z kwiatów i słowami w niezrozumiałym dla ludzi języków. Szkatułka nie jest zamknięta. W środku znajduje się szklane naczynko z zielonkawą maścią. Specyfik ma dziwny drażniący zapach i jest jego ograniczona ilość. Pozwoli na przykrycia wszystkich drobnych ran, lub jednej bardzo poważnej.


Deszcz ustąpił, ale dzień nadal nie nastał. Wciąż widać wyspy i półmrok jaki okala ten dziwny świat. W wielu miejscach widać jeszcze krwawe kałuże, które w tak krótkim czasie nie zdążyły wchłonąć się w ziemię. Pora wybrać dalszą drogę.


Vlad – istota nie wykazywała agrsji. Było widać, że nie jest zadowolona z zapłaty, jednak mimo to oddała szkatułkę. Nie zatrzymałeś jej, gdyż zniknęła równie szybko jak się pojawiła. W Twoich dłoniach natomiast znajduje się szkatuła, gdzie jak zapowiedział nieznajomy znalazłeś maść. Czy jednak jest ona bezpieczna? Ilość maści nie wystarczy na całościowe pokrycie ran, a każda, nawet najmniejsza ilość jest teraz na wagę złota. Jako chemik niepokoi Cię ten drażniący zapach, ale może tak ma być? Nie jesteś lekarzem. Nie znasz się na medykamentach, widzisz jednak że coś niedobrego dzieje się z Midori.

Midori – zarówno Kotori jak i dowódca próbowali się targować z istotą, co koniec z końców zaowocowało zdobyciem mikstury. Jeśli wierzyć istocie, lek ma choć tymczasowo pomóc na zranienia. Czy to jednak prawda? Nawet z odległości czujesz tenostry zapach. Kiedy Vladislau otworzył wieko automatycznie cofnęłaś się do przodu i zakryłaś uszy dłońmi. Coś do Ciebie szeptało niezrozumiałe słowa. Na Twoim ciele zaczęły uwidaczniać się siatki żylne.

Efekty: w dalszym ciągu złe samopoczucie, które wciąż się pogarsza. Krew nadal opuszcza Twoje ciało, przez co jesteś słaba i spragniona. Kręci Ci się w głowie, a ciało piekielnie swędzi. Z tymi siatkami żylnymi nie zostaniesz też miss piękności.

Kotori – istota wyśmiała Twój pomysł, a w końcu przyjęła zapłatę od Vladislau'a. Nie widziałaś tej całej szkatułki, ale czułaś ją doskonale. Zapach, który wydobywał się z wnętrza drewnianego pudełka był czymś niecodziennym. Czy to mogło pomóc Midori? Ten ostry, nieprzyjemny wręcz odór? Z czego on zrobił tą śmierdzącą papkę? Poczułaś jak Twoja towarzyszka zatrzęsła się i zrobiła krok w tył, przez co wasz uścisk się nieco zwolnił. Masz niesamowite wrażenie, że nie jesteście tutaj sami.

Cała trójka jest świadoma pojawienia się Corneliusa. Mężczyzna wygląda jak aktor z niskobudżetowego filmu o wampirach. W prowizorycznych bucikach i prawie nagi mógłby uchodzić za ofiarę młodego draculi. Corn wydziera się jakby od najbliżej cywilizacji dzieliły go kilometry, a nie kilka kroków. Głuchemu trzeba jednak wybaczyć.


Cornelius – nim doszedłeś na miejsce Vladislau zdążył przyjąć jakieś drewniane pudełeczko od dziwnego stworzenia. Widziałeś jak stwór rzucił Ci szybkie spojrzenie, ale w żaden sposób na Ciebie nie zareagował. Podobnie zresztą jak dziewczęta, które początkowo nie zauważyły Twojej obecności. Kiedy byłeś już na miejscu istota się zmyła, a Vladislau otworzył szkatułkę ze śmierdzącą papką. Jakby tego było mało Midori właśnie zaczęła świrować. Ale zaraz zaraz, gdzies już chyba widziałeś takie uwidocznione żyły?


Kolejność dowolna.
Na posty czekam do czwartku 3.03
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy - Page 2 Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Grigorij Sro Mar 02, 2016 5:33 pm

Istota, której imienia nawet nie poznali przystała na propozycję wymiany. Vladislau przyjął ten fakt z ulgą gdyż nie chciał rozlewu krwi. Desperacja jednakże potrafi zmusić do radykalnych rozwiązań, byleby były skuteczne. Vladislau kątem oka widział dokładnie co się działo z nieszczęsną Yukari, ale dopóki nie otrzymał lekarstwa nie mógł nic na to poradzić. Gdy przekazał monety i ujął w dłonie szkatułkę skinął głową stworowi w podzięce. Słowami nie był w stanie wyrazić swej wdzięczności. Gdy tylko istota zniknęła pośród drzew niewiele się zastanawiając Vladislau podszedł do Midori by przyjrzeć się jej obrażeniom. Deszcz ustawał, jednakże niewiele w tej chwili to zmieniało. Co miał uczynić to już zrobił. Skaranie boskie. Czego by nie dotknęli zostało skażone przez krwawą ulewę, która jednocześnie obmyła ich na swój sposób, toteż Białowłosy specjalnie nie przejął się kwestią mycia rąk. Bo i czym miałby je umyć. Jeśli maść ma leczyć to zapewne i odkaża... o ile nie zostali zrobieni w bambuko. Vlad lekko otarł palec o mazidło i tą niewielką ilość roztarł w rękach po czym zaczął opatrywać biedną dziewczynę. Może niektórzy pozostawili by ją na śmierć zatrzymując maść na później, jednakże Vladislau nie miał zamiaru stracić nikogo więcej. Dość już mieli ofiar. Oczywiście, jeśli rany miast przestać krwawić zaczynały robić cokolwiek innego co wydawało się Białowłosemu niebezpieczne zaprzestał opatrywania.
Cóż mówiła istota? Że obrana przez nich droga jest niebezpieczna. Powstawało jednak pytanie według jakich standardów. To co stwór mógł uznawać za zagrożenie dla nich akurat być nim nie musiało. Z drugiej strony zdawał się być szczery. Podchodził do nich wprawdzie z pobłażaniem, jednakże ostatecznie odmówił wspólnej podroży bojąc się, iż straci kontrolę. Czemu tylko krew tak go kusiła? Czemu mimo wszystko im pomógł? Za dużo pytań powstawało, a Vladislau musiał odpowiedzieć sobie na najważniejsze. Co teraz?
Postanowił zaufać stworowi i zboczyć z obranej ścieżki. Skoro wejście od polany miało być niebezpieczne pozostała kwestia jeziora. Przeprawa przez krzewy nadal nie wchodziła w grę toteż to było jedyne wyjście. Po chwili danej wszystkim na odpoczynek Vlad wskazał na dziewczyny, Corneliusa i siebie i skierował rękę ku jezioru. Będą musieli przepłynąć. Jeśli ktokolwiek będzie zamierzał zapalić lampkę Vlad pozwoli uczynić to najwcześniej w drugiej połowie drogi do łódki. Nafty musiało starczyć najmniej na przepłynięcie łódką. Nie ufał tej spokojnej wodzie mimo, że napotkana istota uznała polane za gorszą opcje. Jeśli nikt nie postanowi zapalić lampy zbliżając się do jeziora Vlad wskaże na nią i wykona gest świadczący o podpalaniu ponownie wydając z siebie dźwięk imitujący wypalanie.
Co do samego Corneliusa... Był głuchy, więc tłumaczenie mu co dotąd się wydarzyło byłoby zbyt czasochłonne i mogło nie zdać rezultatu. Dlatego Vlad uznał, że nie ma co starać się nawet przekazać część wiedzy. William to doświadczony łowca i Vladislau ufał, iż nawet pozbawiony zmysłu słuchu będzie potrafił odnaleźć się w sytuacji i w drużynie. Samą Midori natomiast nakazał podtrzymywać zarówno Cornowi jak i Kotori. Co dwoje to nie jedno. Jeżeli ta nie będzie miała w ogóle sił się poruszać bez większych ceregieli przerzuci ją sobie przez bark i tak będą iść.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy - Page 2 Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Cornelius Weidenhards Sro Mar 02, 2016 6:11 pm

Cóż... "Buty", jeśli tak można nazwać jego dzieło, nie należało do najlepszych, jednak musiało mu starczyć. Nie miał innych możliwości. Radził sobie z tym co miał. Nie była to najlepsza ochrona, bo nadal przy każdym roku czuł dyskomfort chodzenia, ale nie narzekał. Nie mógł, bo co mu to dało? Narzekaniem, nie wyczaruje sobie wygodnych butów...To był łowcy atut... Cornelius nawet w trudnych warunkach potrafił sobie jakoś radzić. Nie zawsze jego pomysły były idealnym wyborem, jednak potrafiły one pomóc komuś, albo jemu samemu.  Mniejsza z tym... Najważniejsze jest to, że próbował działać, a nie stać w miejscu, lub się cofać. Vlad zapewne zdołał zauważyć, ze Cornelius mimo dziwnych pomysłów miał z nich więcej pożytku niż strat.
Podchodząc do grupki łowców i kogoś jeszcze, zorientował się że nim dowie się coś o sytuacji to trochę to potrwa. Brak słuchu był dość problematyczny, ale jak widać dzięki gestom Vlada, Cornelius mógł domyślić się, co ten od niego chce. Spojrzał po obecnych i jego uwagę zwróciła Mid. Przyjrzał się jej, bo nie wyglądała ona dobrze i pewnie nie tylko on to zauważył... Haha dobry żart... Przyglądając się jej zlokalizował jej dziwne ślady na rękach....
Żyły?
To były żyły, czy mu się wydawało? Nie na pewno nie układ był łudząco podobny do szlaków żył w ludzkim ciele, jak i już to gdzieś widział. Nie długo mu zajęło przypomnienie sobie, gdzie widział owe zjawisko.
Esme chyba takie miała...
Niemal był pewny, że widział je na ciele Rudej łowczyni. Jednak gdzie ona jest? Nie ma jej? Czy została w kościele? Tyle pytań, a Cornelius nie znał odpowiedzi na nie, ale i nie zamierzał się dopytywać, to by był czas na takie pytania.
Z przypatrywania się młodej łowczyni, odwrócił go ruch. Ruch ręki dowódcy, przez co Corneliusa spojrzenie od razu zostało skierowane ku jego ręki. Jego gesty były proste do zrozumienia, w każdym bądź razie dla Corneliusa, który tylko skinął głową.
Podszedł do dziewczyn i spojrzy na Kotori i stanie z drugiej strony Mid, czy tak tam stoją, i zechce złapać za jedną z dłoni Midori i zechce ją ułożyć na swoim przedramieniu, a dokładnie  na zgięciu łokcia. Był wyższy dlatego nie przekładał jej ręki, przez swój bark. To by ją za mocno wysiliło, dlatego użyczył jej swojej reki. Jeśli poczuje się słabiej, śmiało będzie mogła podtrzymać się o Corneliusa, który nadal będzie trzymał ją za rękę, jak by w obawie, ze ta zaraz się osunie ku ziemi.
Potem wedle rozkazu dowódcy zechce się skierować razem z dziewczynami ku jeziorze.
-Nie tak... Zrobimy krzesełko. Vlad przytrzymaj na chwile dziewczynę.-
Jego głos nie był raczej tym co mówił, że jest to sugestia. Głos był pewny siebie, jednak głośniejszy co jest zrozumiałe. Nie było sensu by męczyć dziewczyny, która zapewnię padnie w połowie drogi, jeśli będzie szła.
Jeśli reszta przystanie na pomysł Corneliusa to wraz z Kotori stworzą krzesełko ze swoich rąk, by skierować się w końcu do jeziora. Niestety ciężar mimo wszystko może nie sprzyjać stopą łowcy, to starał się ignorować ten pierdolony ból.
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy - Page 2 Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Midori Sro Mar 02, 2016 7:57 pm

Chyba... Skończyło się to dobrze dla nas... - pomyślała, czując delikatne skołowanie spowodowane zamieszaniem... Tym wszystkim. No co? Dziwna istota, nieznany świat, krwawy deszcz... Trochę się tego nazbierało, a nie dało się ciągle udawać, że wszystko jest okej, pięknie i tak dalej. Niestety, ale zdziwienie musiało i tak nastąpić... Chociaż szybko zniknęło. Sytuacja nie była odpowiednia na takie rzeczy.
Czuła się kiepsko. Wręcz jej stan coraz bardziej się pogarszał. A może jedynie jej się tak wydawało? Bolało i zarazem swędziało ją ciało, z trudem już powstrzymywała się, by nie zacząć się drapać, aby odczuć chwilową ulgę. Ale mogło to spowodować, że przyspieszy jeszcze bardziej i tak szybki ubytek krwi, co też nie było potrzebne. A co do samej czerwonej cieczy... Jej ubytek powodował u niej również osłabienie i pragnienie. A na dodatek, gdyby ktoś stwierdził, że jednak nie jest tak źle, to do tego dochodziły zawroty głowy. Piękny widok... Który został jeszcze bardziej upiększony.
Zapach substancji, którą kupili od napotkanej istoty wyczuwała nawet ze swojego miejsca. Drażniący zapach... Na którym i tak nie zdołała się długo skupić. Mimowolnie, przy otworzeniu pudełka, cofnęła się o krok, uwalniając tym samym Kotori i zasłoniła dłońmi uszy. Głos... Szept... Bała się. Co to? Nic nie rozumiała!
- Co... To za głos? - powiedziała, łudząc się, że taki ruch da jej możliwość zagłuszenia tego. - Co to za słowa? Nic nie rozumiem! - nie mogła za dobrze zobaczyć własnego ciała, w jakim teraz było stanie. To... to pudełko! Co z nim jest nie tak? Popatrzyła po towarzyszach, przy okazji dopiero teraz zauważając, że ktoś do nich dołączył. Tak, chodziło o Corneliusa. Mimo to, nie zdołała się skupić, by przywitać się i takie tam. Najchętniej usiadłaby... Tylko pytanie, czy potem zdołałaby wstać? Dlatego też stała nadal na dwóch nogach. No i... Nie mając większego wyboru, pozwoliła, by się nią zajęto. Jeśli to nie wywierało na niej żadnego negatywnego efektu - nie protestowała. Po prostu zdała się na nich.
Midori

Midori
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Znak rodowy - tatuaż na plecach
Zawód : Łowca wampirów/ Cosplay'erka w wolnym czasie / Nauczycielka w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Marcoś! (Zgoda była!)
Magia : Pieczętowania


https://vampireknight.forumpl.net/t1998-yukari-sukeri#42877 https://vampireknight.forumpl.net/t2018-midori#43120 https://vampireknight.forumpl.net/t2814-mieszkanie-midori#59996

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy - Page 2 Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Gość Czw Mar 03, 2016 5:50 pm

Nie można być pewnym, czy zignorowała krzyki podnoszące się za jej plecami, czy była zbyt otumaniona, żeby poznać w nich istotę ludzką taką, jak oni. Rozumiała słowa istoty, a może tak się jej wydawało, przez co powoli zaczynała rozumieć, że to,co usłyszała jeszcze chwilkę temu nie było złudzeniem.
Odetchnęła z ulgą, kiedy Midori tknęła ją ręką z lampą. Ledwo ją widziała, ale te znajome kontury i odblaski przypomniały jej przedmiot. Pozostaje tylko kwestia, jak tą lampę zapalić. Jeszcze nie nadszedł mrok, reszta grupy zastanowi się nad tym, gdy będzie to potrzebne, przynajmniej taką miała nadzieję. Uśmiechnęła się delikatnie do białowłosej, mając nadzieję, że ten gest uspokoi i ją. Czyżby zaczęła czuć sympatię do rannej? Słysząc prośbę, wzmocniła uścisk, bojąc się, że dziewczyna zaraz się przewróci, niemal czuła jej słabość, to delikatne drżenie mięśni, sugerujące, jakim wysiłkiem jest stanie o własnych siłach. W końcu niemal się do niej przytulała.
- Dasz radę. - Szepnęła jej cicho, a pewnie, by zająć się swoją pokrętną, przyćmioną logiką, wykorzystywaną do rozmowy z Istotą. Została perfidnie wyśmiana, co nie zrobiło na niej większego wrażenia. W końcu nie była w książce, żeby jej nagłe spostrzeżenie zmieniło całą sytuację. Ale słowa jej rozmówcy uznała za pouczające. Miała zamiar je zapamiętać i przeanalizować, kiedy tylko kwiaty przestaną tak szastać jej umysłem. Dopiero zaczynało jej świtać, że powinna połączyć jeszcze kilka faktów, z których niedługo, po drodze, miało wyniknąć, że Istota bała się stracić nad sobą kontrolę z powodu utraty krwi Midori,
Do niej wracając - usłyszała jęk bólu dziewczyny i prośbę. Otworzyła nieco szerzej oczy, uświadamiając sobie, że z dziewczyną nie jest dobrze. - Jak usiądziesz, nie będziesz miała siły wstać. Dasz radę. Trzymam cię. - Próbowała ją wesprzeć na duchu i mocno objęła jej talię, mając nadzieję, że nie wbija ręki w żadne zranienia. Skupiła uwagę na towarzyszce, tylko częściowo skupiając się na słowach istoty. Miała ustąpić, więc uznała, że dowódca grupy zrobi resztę. Ach... jakie wygodne myślenie, zwalać tak na innych. Jednak Midori potrzebowała oparcia.
Spojrzała bezwiednie na ręce i twarz dziewczyny. Przez sczerniałą posokę widać było siatki żył, okropne. I sprawiało, że w sercu Kotori zaczął pojawiać się lęk. To z kolei zaczęło świadczyć, że zaczęła skupiać myśli wokół racjonalnych rozwiązań i zaczynała się wyciszać, chociaż wciąż daleko jej było od klarownego myślenia.
Poczuła ostry, nieprzyjemny zapach, który... o bogowie! Stłumił zapach tych niebiańskich roślin! Zmrużyła oczy i spojrzała na Petrowicza, rysującego się lekko na czarnym tle. Powoli zaczynała odrzucać zdolność widzenia... zaczynała skupiać się przede wszystkim na słuchu, węchu i dotyku. Maź śmierdziała tak niemiłosiernie, że poluźniła uścisk, próbując nie zatkać nosa ręką, a Midori wykorzystała to i cofnęła się w tył. Zareagowała natychmiast i postąpiła krok w jej kierunku.
- No już, już, mamy to, prawda? Mamy maść? - To ostatnie miało być stwierdzeniem, ale wyszło raczej pytanie, ciche, skierowane do Midori.
Jako, że nie widziała Corneliusa, nie zwróciła uwagę na jego strój, jako, że ledwo widziała własny, nie robiła sobie moralnego problemu, że widzi ją niemal nagą. Czuła jednak dreszcze, czuła delikatny dotyk na swojej skórze, jakby wodniste, niematerialne macki muskały ją, świadcząc o obecności innych Istot.
Z mroku wyłonił się Vladislau z cuchnącą papką. Dzięki temu pudełku, mogłaby chyba precyzyjnie określać jego pozycję tylko dzięki wiatrowi, niosącemu zapach. Złapała Midori od tyłu za ramiona, by pomóc mu choć trochę ją opatrzyć i stać się oparciem dla dziewczyny. Miała nadzieję, że maź nie zacznie wyparzać skóry...
- Obserwują nas. - Powiedziała szeptem do Grigorija swoim okazującym niepełny pomyślunek tonem, sugerującym troszkę, jakby postradała zmysły, zupełnie jak przed chwilą, gdy rozmawiała z Istotą, a nawet przed tym, gdy na głos, przy Midori, podsumowywała swoje porozrzucane myśli. Była otumaniona i chyba kiepsko to ukrywała. - Jakbym czuła ich obecność. Czekają w mroku, czają się. - Mówiła ściszonym tonem, jakby bała się, że usłyszą. Ona sama tkwiła w bańce mroku, w świecie bez granic, który wypełniała ciemność, a ona sama stąpała po niewielkiej krze lądu, który na bieżąco odsłaniał się przed nią. Mimo wszystko ta kra istniała, sprawiając, że czuła się w miarę bezpiecznie, ale i na wyciągnięcie karykaturalnej kończyny. Czy dostrzeże zagrożenie w porę? Czy da radę osłonić towarzyszy?
Potem do akcji wkroczył ten, którego imienia nie znała, ale kojarzyła go z kościoła. Wszyscy, którzy to przeżyli w jakiś sposób zyskali w jej oczach, a jako, że on był jej zupełnie obcy, poczuła się, przez chwilkę, nieswojo, gdy zbliżył się do Midori. Ale! Myśli na wodzy... na wodzy... jadą na jednym wózku. Nikt nie ma interesu ich krzywdzić. Spojrzała na niego niemal niewidzącymi oczami, zmrużyła je, gdy przekładał rękę Midori przez swoją, by wpatrzyć się w ciemne, pomazane kręgi tam, gdzie prawdopodobnie były oczy. Puściła białowłosą i chwyciła ją za talię i przerzuciła jej rękę za swój kark. W końcu była jakieś 20cm niższa od rannej.
Ruszyli zaraz, ledwie widziała ruchy swojego przełożonego. Solidnie mrużyła oczy, próbując to dostrzec. Wcześniej jej towarzyszka mówiła jej o wszystkim, teraz nic nie było tak łatwe, musiała zgadywać co kto od niej chciał. Zaczęli powoli oddalać się od mamiących ją roślin, a jej umysł powoli zaczął się oczyszczać. Ale łowca się zatrzymał i zaproponował krzesełko. Przypomniała sobie dawne ćwiczenia pierwszej pomocy i wspominki o tym. Stanęła, mając zamiar wykorzystać chwilę.
Puściła dziewczynę delikatnie, upewniając się, że jasnowłosy ją trzyma i skinęła, ale nim wyciągnęła ręce, by go pochwycić, wskazała dwoma palcami swoje oczy, przekręciła przecząco głową, potem wskazała nimi jego oczy, celując w nie palcami z odległości jakichś 20cm, następnie wskazała jednym palcem w stronę, gdzie rysowały się rysy ruchomego Petrowicza, tudzież jego osoba i wskazała na usta Corneliusa, a potem na siebie całą dłonią. Był w tej sytuacji bardzo blisko, dość blisko, by w ogarniającym ją Mroku mogła wywnioskować dobrze, gdzie mężczyzna ma oczy, nos czy usta, chociażby po tych mrocznych cieniach tworzących kształty padające od tych części ciała. Potem spojrzała na niego pytająco, unosząc delikatnie jedną brew. Miała nadzieję, że zrozumiał jej gesty. Miała nadzieję, że powie na głos to, co zrozumiał, by mogła chociaż potaknąć albo zaprzeczyć. Potem wyciągnie ręce, by zrobić krzesełko.
- Tak będzie łatwiej, siadaj, Midori. Gdzie idziemy? - Zapytałaby ją cicho, gdy zacznie ich obejmować. To może być nieco trudne dla Corneliusa, Kotori była zdecydowanie niska i to krzesełko wyagałoby pewnie od niego jakiegoś pochylenia, w przeciwnym razie Midori spocznie bardziej na niskiej towarzyszce. Pewnie lepiej nadawałby się do tego zadania Vladislau, no. Jeżeli to krzesełko będzie wyglądać śmiesznie i nie spełni swojego zadania, miała zamiar go zawołać i poprosić, by ją zamienił słowami „czy mógłbyś”. Sama była ranna w stopę, głębokie rozcięcie krwawiło i piekło, ale była jeszcze w niezłym stanie, poza tym przestała czuć mamiący zapach. Nie do końca pamiętała, co się wydarzyło na polanie... w zasadzie pamiętała wszystko, ale niepełne, zagłuszane przez wspomnienia kwiatów. Lepszej jakości wspomnienia miała z czasów otwarcia puszki z mazią.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Otwórz oczy - Page 2 Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Esmeralda Sob Mar 05, 2016 8:58 pm

Transakcja wymienna została dokonana, przez co pozostawało tylko sprawdzić czy było warto. Po istocie nie pozostało nawet wspomnienie, ale we wspomnianym przez jedną z łowczyń mroku mogło czaić się coś gorszego niż jeden wahający się...lekko humanoidalny i dziwnie zagadkowy „handlarz”. Jako że na rany Midori dowódca nie widział innej rady, jak skorzystać z tajemniczej maści, właśnie ta metoda została wykorzystana na ranach dziewczyny…

Midori – kiedy palce Vladislau'a zbliżyły się do Twojej skóry poczułaś przeraźliwy ból, jakby właśnie wylewano na Ciebie wrzątek. Byłaś podtrzymywana przez Kotori, która z całych sił starała się pomóc. Niestety ból był zbyt silny. Poczułaś jak wszystkie kończyny zaczynają drętwieć i wykonywać ruchy sprzeczne z wolą. Biłaś na oślep, uderzając przy tym niczemu winną dziewczynę. W uszach słyszałaś jedynie syczenie z nieszczęsnych ran. To trucizna? W końcu wszystko się skończyło, gdyż jedno uderzenie dowódcy sprawiło, że na chwilę...odpłynęłaś. Tak. Ogłuszył Cię.

Vladislau – kiepski z Ciebie medyk, ale nie mając innego wyjścia postanowiłeś działać nim siatki żylne uwydatnią się na całym ciele młodej łowczyni. Po nabraniu na palce poczułeś dziwną konsystencję – trochę grudkowatą, a jednocześnie lepiącą. Optycznie w żaden sposób nie świadczący o istnieniu złudzenia „piasku”. Troszkę jak peeling, ale nie do końca. Już po pierwszym maźnięciu, zauważyłeś w oczach Midori panikę, co po kilku sekundach unaoczniła poprzez drętwienie kończyn i ruchy od niej niezależne. Widziałeś jak szarpie się z Kotori i nie żałując resztek sił, uderza w dziewczynę z całą pozostałą energią. A rany? Wyraźnie słyszałeś syczenie, a siatki żylne znajdujące się bezpośrednio przy ranie zaczęły zanikać. Powoli przenikały w dalsze partie ciała, ukazując tylko przybrudzenia i lekkie skaleczenia. Ogłuszyłeś dziewczynę i zużyłeś do końca maść tamując co silniejsze obrażenia. Krew wydobywa się teraz tylko z zadrapań i mniejszych ranek. Do Twoich uszu doszły natomiast niepokojące słowa ze strony Kotori… Czyżby dziewczyna oszalała?

Kotori – gdy Midori zauważyła Maść, jej zachowanie diametralnie się zmieniło. Przytrzymałaś ją, żeby tym samym umożliwić dowódcy pełne opatrzenie. Wyraźnie czułaś drgawki jakie przez chwilę zawładnęły Midori, a także ten niekontrolowany ścisk mięśni. Nie była sobą, kiedy waliła Cię rykoszetem, ale mimo że nie w pełni sił, nadal potrafiła zrobić krzywdę… Po kolejnym z uderzeń, Midori odrzuciła Cię, przez co upadłaś twarzą na ziemię. Na Twoje szczęście z daleka od kwiatów o uwodzącym Twoje zmysły zapachu. Dopiero po dłuższej chwili byłaś w stanie ponownie wstać i włączyć się do dalszej akcji ewakuacyjnej. Midori była już wtedy nieprzytomna. Do Twoich uszu doszły natomiast szepty, z których ty zrozumiałaś jedynie wyrywki i pojedyncze słowa.
- Zdrajca. Zdradził. Oddał. Zabić – wszystkie mówione nieludzkimi głosami, zniekształcone i przeciągane. Wszystkie dochodzące z jednego miejsca – polany, którą odradził Wam nieznajomy.

Cornelius – kłopot z tymi babami, ale co poradzisz? Pomóc niestety trzeba. Nim zdążyłeś zbliżyć się do dowódcy i opatrywanej dziewczyny, Midori odepchnęła młodszą koleżankę i mało brakło, a wysadziłaby soczystego kopniaka samemu dowódcy. Vlad jednak uprzedził ją i w krótkich żołnierskich czynach poprosił żeby grzecznie leżała. Kiedy dziewczyna o kasztanowych włosach wspomniała o „obserwatorach”, automatycznie odwróciłeś wzrok w stronę polany. Mogło Ci się wydawać, ale zobaczyłeś kilka… nie… kilkanaście ciemnych postaci o dziwnych kształtach sylwetki. Niektóre z cieni próbowały ukrywać swą obecność między drzewami, inne czołgały się, jak gdyby utraciły zdolność chodu… jeszcze inne bez żadnego skrępowania zbliżali się w waszym kierunku. Był to znak, że jak najszybciej należy się stąd ulotnić...



Zrobienie krzesełka nie mogło zostać wykonane ze względu na chwilową niedyspozycję Midori, dlatego Vladislau bez żadnego skrępowania uniósł dziewczynę i skierował w stronę jeziora. Z całą swoją świtą. Teren z kamiennego, pokrytego trawą i mchem zmienił się diametralnie, kiedy mała grupka wkroczyła na teren cichej plaży i jeziora, w którym odbijały się pojedyncze ogniki. A może to były gwiazdy? Wszędzie panował półmrok, a gdzieś na środku jeziora unosił się obłok mlecznej mgły, który utrudniał dostrzeżenie tego co spoczywa na drugim końcu. Nie dało się niestety obejść wody, gdyż w dalszych częściach drogę blokowały prawie skamieniałe drzewa i porosty o ostrej strukturze. Bóg jeden wie co mogło spoczywać po drugiej stronie, chociaż ciężko powiedzieć czy Najwyższy miał cokolwiek wspólnego z tym przeklętym miejscem. Przy samym brzegu przycumowana jest łódka, która nawet nie porusza się na spokojnym jeziorze. Nie ma tutaj wiatru, ani żadnych dźwięków, a sama łódka jest w bardzo dobrym stanie. Drewniana, lakierowana. Z jednym wiosłem i liną do cumowania.


Stan Midori – trochę kręci Ci się w głowie, ale ogólnie czujesz się jakby ktoś dał Ci środek przeciwbólowy. Jesteś spragniona do tego stopnia, że będziesz piła wodę dopóki nie zobaczysz dna butelki.

Wszyscy poza Midi (która dopiero znów zaczęła kontaktować) są świadomi tego, że coś za Wami podąża. Widzicie szybko poruszające się cieniste postaci, które chowają się ilekroć się odwracacie. Niestety z każdą chwilą są coraz śmielsze i… chyba nie chcą Was puścić w podróż przez wodne ostępy.

Kolejność: dowolna
Na posty czekam do 8.03 (termin dla panów – panie mają czas do 9.03 z racji na dzień kobiet).


uwaga, przemawia zły MG:
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy - Page 2 Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Gość Nie Mar 06, 2016 12:27 am

Złapała Midori, mając nadzieję, że ją uspokoi swoim głosem. Przeliczyła się. Białowłosa zaczęła się szarpać i Kotori musiała użyć wszelkich swoich sił, by ją utrzymać, chciała zawołać, co się dzieje, ale dziewczyna szarpnęła się jakby dostała epilepsji i tak rąbnęła czekoladowłosą, że ta padła na ziemię bez ruchu. Ciemność całkowicie spowiła jej oczy, zamroczenie trwało chwilę, potem jęknęła cicho, wybudziwszy się. Wydawało się jej, że usłyszała uderzenie. Nie poruszyła się jeszcze chwilę,czujnie nasłuchując. Nie słyszała już Midori, co ją martwiło. Podniosła głowę i otworzyła zamknięte dotychczas oczy. Poza mrokiem, który widziała przed chwilą, dostrzegła szary element ziemi, swoją (nie)bezpieczną krę.
- Co tam się dzieje? - Zapytała lekko podnosząc głos, co świadczyło o jej zdenerwowaniu. Po odpowiedzi miała zamiar się podnieść. Zdawało się jej, że ten mdławy zapach jest tu jeszcze intensywniejszy, choć jakby coraz mniej dokuczał... Wstała na nogi, by dojść do siebie i usłyszeć szepty. Szepty... dochodzące niemal spod ich nóg... - Tak niedaleko, tak niedaleko... - Szepnęła, a jej źrenice rozszerzyły się od... lęku? - Kurwa mać. - Powiedziała już na głos, tonem niemal pokerowym. Spojrzała w stronę Petrowicza, a przynajmniej miejsca, z którego ostatnio go słyszała. - Ta Istota zginie. - Powiedziała już nieco ciszej, będąc już niemal pewną, że jej zmysły są jakieś dziwne. - Słyszysz je? Sensei? Słyszysz te Potwory? Kryją się w cieniu... - Zapytała znów i zerknęła jakby z lękiem za siebie. Kwiaty tumaniły ją. Trudno jej było się uspokoić, chociaż nawet strach czuła z oddali, jak gdyby nie istniał, a był tylko mgiełką, jakoby gubiła siebie, ale swoich celi i priorytetów trzymała się jak deski ratunkowej.
Poza tym, skoro już stała, a skoro krzesełko nie wyszło i nie miała jak zakomunikować swojej ślepoty Łowcy, miała zamiar wykorzystać chwilę, gdy Grigorij weźmie dziewczynę na barki. Podejdzie do niego na wyciągnięcie jej ręki (i to zgiętej, nie prostej), by móc zobaczyć rysy jego twarzy, wskaże mu otwartą dłonią wpierw, by się nie ruszał (no, miała nadzieję, że po jakichś głosach go odnajdzie lub będzie w zasięgu jej kry), gdy będzie się zbliżała. Wskaże swoje oczy dwoma palcami i pokręci głową, potem wskaże jego oczy i zatoczy ręką ćwierć kole, poziomo do ziemi, jakby coś odpychała wierzchem dłoni w bok, otwartą wskazując Mrok, tudzież widoczny dla Corneliusa świat, żeby wrócić dłonią do jego twarzy, wskazując z bliskiej odległości jego usta jednym palcem, a potem siebie całą dłonią. Czy zrozumie gesty? Musieli już ruszać.

Czuła je cały czas. Ale zanikający efekt kwiatów pomagał się jej skupić. Koncentrowała się więc na tym uczuciu, w którym, jakby szóstym zmysłem, czuła te Istoty. Czuła, jak zbliżają się, jak stają się coraz bardziej nachalne. Błądziła w Mroku, jak mała,zagubiona dziewczynka w lesie, ale stąpała pewnie, tak, by wciąż widzieć rysy przynajmniej jednego z towarzyszy na krawędzi swojego Światła, a raczej szarej pustki. Tak, jakby była w jaju, dokładnie tak. Tylko skorupa nie wyznaczała dokładnej granicy, ale była szeroka i rozmazana od wewnątrz do zewnątrz coraz bardziej. Była w Ciemności i poza swoją względnie bezpieczną krą widziała tylko czerń. Dlatego próbowała iść i czuwać. Nasłuchiwała, węszyła trochę, choć obawiała się kolejnych zapachów, ale przede wszystkim starała się skupić na uczuciu, którym czuła Istoty. Powiedział, że energia tego świata przenika przez nas. Przez niego też? A raczej, czy on nie był istotą z energii tego świata? Jeżeli czuję je... czy mogę poczuć ten świat? Dlatego starała się czuć. Starała się przyjrzeć w drodze tym nachalnym stworzeniom, wyciszając tak, jak zrobiła to w kościele, odrzucając wszystkie zbędne myśli, by być emocjonalną maszyną, żołnierzem, Łowcą, Magiem. Krew jest kaloryczna. Krew jest płynnym organem. Krew to witalność. Krew to siła. Krew to energia. Świat stworzony ze krwi? Istoty lgną do niej. Energia i krew jest tym samym, ale czymś innym. Jak... dwa wymiary? Krew jest materialna, energia jest niematerialna. Energia płynie we krwi. Świat jest niematerialnym obrazem krwi? Inaczej. Ten świat powstał z energii pochodzącej z krwi? To by wyjaśniało, dlaczego te Istoty tak do niej lgną. Pozyskując ją... pozyskają siłę? Skup się! Chciała poczuć. Krew płynie. Istota mówiła o przenikaniu energii. Tu musi być jakiś nurt. Nurt witalnej siły, która zasila to wszystko. Oczywiście zupełnie mogła się mylić i nie miała na razie pojęcie, co mogłaby zrobić ze swoimi przemyśleniami, gdyby miała rację... ale była ciekawska, dociekliwa. I czuła się zagrożona, a to sprawiało, że chciała poznać wroga - świat, w którym się znalazła.
Gdyby zauważyła, że Midori się rusza, albo usłyszała jej jęki, zapyta dowódcę, czy może dać się jej napić. Uznała, że ból musiał ją wymęczyć. I ta nagła „padaczka”. Poza tym utraciła dużo krwi i była ogólnie słaba. Potrzebowała wody. Woda daje siłę. Pomyślała przez chwilę. Woda to obrońca życia. Uśmiechnęła się cierpko w myśli. Czy na wodzie staniemy się bezpieczni, jak dziecko opatulone ramieniem matki, czy może Istoty dorwą nas tam, kiedy zapadnie prawdziwy Mrok?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Otwórz oczy - Page 2 Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Grigorij Nie Mar 06, 2016 4:50 pm

Udało się. Nie bez komplikacji, ale jak najbardziej się powiodło. Najgorsze z ran poszły niemalże w niepamięć, a w każdym razie nie krwawiły co oznaczało, iż Midori jeszcze trochę pożyje. Wiedząc, że nawet kilka minut odpoczynku się jej teraz przyda Vlad wziął Yukari na swój bark niczym strażak zaczadzonego albo rycerz wybrankę. Była dla niego niczym piórko. Lata treningów i picia wampirzej krwi się przydają. Słysząc słowa Kotori Vlad zerknął na polanę i ujrzał niektóre z istot. Nawet jakby słyszał ciche szepty, których jeszcze nie potrafił rozpoznać. Niemalże czuł je. Złapał Kotori żelaznym uściskiem choć nie przesadnie mocnym, za szczękę i zbliżył się do niej na kilkanaście centymetrów czyli na odległość oddechu. Spojrzał jej w oczy po czym puścił i położył rękę na ramieniu. Nie było czasu na panikę czy rozpacz. Nie musiała mu też o nich mówić. Podobnie był świadom, iż stworzenie, które im pomogło przeciwstawiło się swoim. Wiedziało jednak co robi i jakie będzie to miało konsekwencje. Wiedziało też, że tak powinno się uczynić, że to było dobre... choć niekoniecznie dla niego. Był mu za to wdzięczny w duchu. Omiótł wzrokiem zarówno Corneliusa jak i Kotori po czym wskazał raz jeszcze kierunek i zatruchtał w miejscu. Będą musieli utrzymać rytm. Następnie chwycił Kotori za dłoń lewą, a Corneliusa za prawą i splótł je. Mają być razem. Ona słyszy, a on widzi. Musi wystarczyć na czas ucieczki. Ostatni raz Vlad spojrzał na polanę oceniając prędkość najszybciej zbliżających się cieni i ruszył dostosowując swoje temp do tychże cieni. Wystarczyło by był nieznacznie szybszy i pozostała dwójka dotrzymała tempa. Przynajmniej przez jakiś czas.
Tak. Krew jest czymś więcej niż zwykłym płynem. Krew to życie. Istoty wyczuwały ją i Vlad o tym wiedział. Starał się utrzymać tempo jednocześnie intensywnie myśląc. Plan A zawiódł. Pozostały plany B, C i D. Co więcej do każdego układał teraz alternatywne wersje. Nie oglądał się za często. Po prostu biegł i słuchał. Te istoty nawet nie starały się skradać. Nie musiały, wiedziały iż są zaalarmowani. Poza tym własnie słuch pozwoli Vladowi ocenić oddech towarzyszy. Czy czas się zatrzymać czy nadal nadążają. Cornelius to jedno. Jego postawa i przeszkolenie są dla Białowłosego co najmniej zadowalające i wiedział, iż taka przebieżka nie powinna być dlań wielkim kłopotem. Gorzej, iż nie znał możliwości fizycznych Kotorii. Słuch też... i dotyk zarazem... pozwoliły zauważyć Vladowi, iż Midori się ocknęła. Dobrze.
Vladislau wykonał podobny gest co i Kotori, czyli zamkniętą pięść. tak dobrze znaną ludziom z filmów akcji, która w rzeczywistości faktycznie oznaczała polecenie zatrzymania się w siłach specjalnych i wojsku. Po czym zdjął ze swego ramienia Midori. Gdy młodsza z dziewczyn zaproponowała napojenie Yukari Vlad energicznie kiwnął głową na znak zgody i wskazał dziewczynom oraz Corneliusowi na lampę naftową. Ze względu na to, iż nie wiedział wiele o tym świecie, ale miał też i na tę chwilę najklarowniejszy umysł Darkhawk swoje gesty skierował przede wszystkim do Williama. Wyciągnął doń dłoń pokazując palce. Następnie zaginał po kolei każden z nich co sekundę. Po niedługiej chwili zrobił podobnie pokazując mu wszystkie dziesięć palców. Potem drugi raz dziesięć co daje łącznie dwadzieścia, a następnie ułożył dłoń oraz palec kciuka tak by wykonać gest towarzyszący odpalaniu zapalniczki i wskazał na lampę. Miał nadzieję, że zrozumie myśl.
Muszą przerwać podróż by się przegrupować. Co więcej są już bardzo blisko łódki, a na nią trzeba też się zapakować. Cienie nie będą im tego ułatwiać. Co więcej... Nie ma gwarancji, że nie będą za nimi podążać. Chyba, że... zdobycie posiłku będzie zbyt kłopotliwe. Vlad nie był może Appolinem, lecz brak wzrostu i twardą urodę nadrabiał siłą, wytrzymałością i sprytem. Oraz bardzo silnym instynktem drapieżnika. Odszedł trzy cztery metry od towarzyszy wychodząc naprzeciw cieniom. Stawał tak by trudnym było zobaczyć co się dzieje za jego plecami. Prawdopodobnie było to zresztą zbyteczne. Vlad podejrzewał, iż cienie są półślepe i przede wszystkim czują świat zamiast go widzieć, choć niekoniecznie tak jak znane im żywe istoty. Stanął im naprzeciwko wiedząc, ze są coraz bliżej. Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie i Białowłosy będzie poprawnie zrozumiany, za chwilę pojawi się światło. Vladislau Darkhawk jednak bardzo chce by te skurwysyny były w jego zasięgu.
Vlad będzie czekał na stwory w pozycji bardziej okazującej nieustępliwość i agresję aniżeli lęk. Lęku nie odczuwał. Bał się o innych, ale nigdy o siebie. Jego twarz, której szczęściem nie mogli oglądać teraz towarzysze, wyrażała więcej niż tysiąc wulgarnych i wykrzyczanych słów. Przemieniając się wilkołaka nauczył się istnienia wielu mięśni na twarzy, których normalnie ludzie ni używają. Jego twarz wykrzywiła się w dzikim wyrazie okazującym jednoznaczny przekaz "podejdź no tylko". Mięśnie stały się napięte niczym struny morderczego instrumentu. Czekał. Jeśli przyjdzie mu mierzyć się z cieniami niech tak będzie. Te istoty dowiedzą się, że spokój jest jedynie utrzymywaną niezłomną wolą wyuczoną fasadą skrywającą potwora. Czy ten potwór dorówna im Vlad nie miał bladego pojęcia. Jednakże ujarzmił dawno temu bestię w sobie. Mroczną naturę, która tkwi w każdym. I teraz to on nią kieruje. Jeśli będzie mógł wykorzysta przeciwko nim nie tylko swoje człowieczeństwo oraz jego brak, ale także i Magię Krwi. Najpierw jednak muszą się zbliżyć.
Niezależnie czy wywiąże się starcie czy też cienie spasują i zwolnią czy nawet będą chciały  otoczyć albo flankować Vlada gdy tylko usłyszy on dźwięk zapałek padnie na ziemię, a potem spróbuje podciąć jeden z oświetlonych cieni. Może światło zmusi je do natychmiastowej ucieczki. Może je w ogóle obróci w nicość. Może sprawi, że przestana być cieniami i będzie można walczyć z nimi na równych warunkach. Jeśli tak to jeden ze stworów z pewnością straci życie. Nikt tego nie wie prócz Losu co targnął ich nikłe życia w ten niegościnny świat. Jednakże nieustanna ucieczka byłaby jedynie bezowocną stratą sił. To nie jest film tylko życie. Nie można uciekać przed drapieżnikiem na jego własnym terenie. Nie będąc odpowiednio przygotowanym jest to nierealne. Do konfrontacji musi dojść jak najszybciej. Wszak najlepszą obroną jest atak.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy - Page 2 Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Midori Nie Mar 06, 2016 5:23 pm

Nie uciekła... Szczyt odwagi czy głupoty? Może i to, i to? Sama obecność maści już na początku ją odrzucała, ale gdzieś tam, w umyśle, wiedziała, że bez niej już wkrótce umrze. Wiecie, utrata krwi i takie tam zwykle do tego doprowadza. Nie żeby młoda miała w tym jakiekolwiek doświadczenie. No, ale wracając...
Było nawet nie najgorzej. Aż do chwili, gdy dowódca się zbliżył do niej z tą maścią i nie posmarował pierwszej z ran... Miała wrażenie, że jakby oblała się gorącą wodą! Bądź co bądź to strasznie bolało, dokładając się do bólu, jaki towarzyszył jej do tej pory. Syknęła cicho, starając się nie wrzeszczeć z tego powodu, ale jej ciało już odmówiło współpracy. Wbrew umysłowi, zaczęło ono działać wedle własnego uznania, przez co ucierpiała Kotori. Wow... Mieć tyle jeszcze siły pomimo tego stanu... To jeszcze było coś. Ale niestety, zadziałało to jedynie na młodszą. Przed ogłuszeniem nie zdołała się wybronić... Więc... Po prostu odpłynęła w cudowną ciemność, bez możliwości przeciwstawienia się temu. Może to i lepiej? Przynajmniej... Przestałoby tak boleć...
...
Zamrugała oczami, czując, jak rzeczywistość powoli do niej powracała. Dziwne... - pomyślała, czując się nieco otumaniona. - Jej... Jeszcze żyję... Kręciło się jej ciut w głowie i czuła się ciut jak po niemałej dawce lekarstwa... Trochę skołowana... Ale przynajmniej nie czuła się, jakby ktoś ją spalał i wylewał na nią wrzątku jednocześnie. Ba, nawet została postawiona na ziemi! Ciut zachwiała się na obu nogach, ale utrzymała się.
- Dz-dziękuję - wymamrotała. - Prz-przepraszam - dodała jeszcze. Nie chciała tak szaleć, ale nie mogła kontrolować już wtedy własnego ciała. Mogła mieć jedynie nadzieję, że sama dziewczyna była wystarczająco mocna, by nie odpaść z gry. Sama czarnowłosa nie miała przecież na tyle sił, by zrobić jej poważniejszą krzywdę. Chyba...
Yukari nie odezwała się na temat własnego stanu, ale utrata krwi spowodowała u niej spore pragnienie. I... Nawet dostała picie. Uniosła lekko brwi, czując niepewność. Była to w końcu ich jedyna butelka z wodą, a co będzie, jak się skończy...? Mimo to, na zastanawianie przyjdzie czas potem, bo uczepiła się jej jak ostatniej deski ratunku. Piła powoli, by móc dłużej rozkoszować się nią... I by jeszcze bardziej jej pomogła. Może zachowywała się trochę beztrosko, ale przez fakt, że była nieprzytomna, nie wiedziała, że mieli... Pościg. No i spojrzała na chwilę na łódkę, po czym na znalezione wcześniej akcesorium, owinięte nadal wokół jej nadgarstka. Nie wiedziała, czy właściwie przyda się jej na coś, ale... Cóż, zaczepiło się o nią, to miała to nadal.
Zacisnęła nieco palce na butelce i przygryzła delikatnie dolną wargę. Czy właściwie było coś, co mogłaby teraz zrobić? Nie chciała być bezużyteczna... I właściwie co teraz? Chyba trzeba władować się na tą łódkę. Tylko, co robił dowódca? Zmrużyła nieco złote oczy, patrząc w tamtym kierunku. Oby nie skończyło się to źle... Ah te życzenia, prawda?
Midori

Midori
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Znak rodowy - tatuaż na plecach
Zawód : Łowca wampirów/ Cosplay'erka w wolnym czasie / Nauczycielka w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Marcoś! (Zgoda była!)
Magia : Pieczętowania


https://vampireknight.forumpl.net/t1998-yukari-sukeri#42877 https://vampireknight.forumpl.net/t2018-midori#43120 https://vampireknight.forumpl.net/t2814-mieszkanie-midori#59996

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy - Page 2 Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Cornelius Weidenhards Nie Mar 06, 2016 7:02 pm

Sytuacja była coraz bardziej nieznośna dla Corneliusa. Może nie miał by na co narzekać, gdyby nie ten słuch. Może i da się bez niego żyć, ale Cornelius przez jego brak, czuł się, jak by go okradziono, jak byłby inwalidą, bo mimo wszystko był. Nawet jeśli początkowo umiał sobie radzić bez słuchu, odczytując gesty towarzyszy niemal bez problemu, to zapewne po jakimś czasie, kiedy gesty rąk, palców i innych części ciała, będą bardziej skomplikowane, to łowca będzie mógł się pogubić, co nie było by dziwne. Co jeśli Cornelius zacznie się gubić do tego stopnia, że zacznie "świrować" nieco? Nic nie było pewne, jednak teraz nie było czasu na myślenie o tym co Cornelius będzie robił nie mając słuchu.
Już zamierzał razem z Kotori wykonać krzesełko, by ułatwić sobie zadanie z przemieszczaniem się razem z Midori, jednak ta zaczęła świrować i nim ten zareagował, to młoda łowczyni ubrała sobie na cel dowódce, który bez problemu wyszedł z całego zamieszania, usypiając na chwile dziewczynę. Nie komentował tego, no nie było potrzeby. Zapewne sam też by tak zrobił. No ale nie jego spotkał ten zaszczyt, albo i nie-zaszczyt.
Mimo iż nie miał słuchu, to dziwnym trafem rozejrzał się po okolicy. Widząc coś na podobiznę cieni, czy też jakiś zjaw, spojrzał na to unosząc ze zdziwienia brew. W tym samym czasie poczuł, jak ktoś go łapie za rękę i zmusza do złapania innej dłoni. Spojrzał na Vlada nieco zdziwiony nie wiedząc zbytnio jak to odebrać, ale nie wyrywał ręki jak poparzony, a zgodnie z zachcianką dowódcy, trzymał dłoń Kotori.
Skinął głową i złapał pewniej dłoń dziewczyny i ruszy za Vladem. Oczywiście nie będzie dziewczyny ciągnął za sobą, jak pojebany, a dostosuje się do jej tępa.  Była niska dlatego nim Cornelius zrobi krok, to ta będzie musiała zrobić półtora, jak nie więcej. Rytm ich biegu będzie niezbyt równy, ale będą biegli koło siebie. Bieganie było meczącym zajęciem, jednak nie dla Corneliusa, który akurat lubił te formy ćwiczeń. Podczas biegu, jego oddechy był spokojny i nie wiele przyspieszał. Wynikało to z tego, ze łowca nie zamierzał od razu męczyć płuc szybkimi, lecz małymi wdechami, bo przez nie dostał by kolki, a to nie było by na jego korzyść. Stając spojrzy na dziewczynę by za pomocą wzroku określić jej zmęczenie. Sam jednak nie sapał, a brał spokojnie, powoli, głębokie, wdechy.
Obserwował to co robi Vlad i zaczął uważnie patrzeć na to co chce przekazać pozostałym, miedzy innymi Corneliusowi. Spojrzał na wskazaną lampę, a potem zaś na dowódce, przyglądając sie jego palcom.
-Vlad, a skąd niby mam wziąć ogień?-
Zapytał bo wszysto co miał, to miał w rękach, choć nie teraz to miał to w resztkach spodniach. Rzeczami tymi była butelka w tylnej kieszeni spodni, jak i pistolet, wsunięty do spodni.
-Macie ognia?-
Zapytał ogólnie po chwili, bo może akurat ktoś ma z obecnych, bo Cornelius nie miał. Jeśli okaże się, że jednak ktoś miał ogień i nawet okaże się być takim dobrym, by go przekazać Corneliusowi, to ten zechce odpalić Lampę, zgodnie z prośbą Vlada. Jednak co dalej ma z nią zrobić? Trzymać w rękach, podać dowódcy? Jeśli ten zechce ją odebrać, to mu ją przekaże, bez żadnego słowa.
Widząc jak ten pada uniósł brew obserwując to co robi. Podszedł nieco do niego i jeśli Lampa nadal będzie w jego rekach to nieco zacznie nią, próbować oświetlić otoczenie wokół.
-Dziewczyny idźcie do łódki. -
Nie była to prośba, lecz polecenie, które pewnie i tak było by wypowiedziane przez dowódcę. Sam ułoży lampę na swoim przed ramieniu, tak jak panny robią  z torebkami, a sam zacznie "strzelać" z kilku zapałek w mrok, gdzie widział to dziwne coś. Na jakiej zasadzie strzelał? Wyjmował zapałkę i przystawiał ją do draski pionowo. Całe pudełko, jak i zapałkę przytrzymywał w jednej dłoni. Po czym strzelał w zapałkę palcem wskazującym wolnej ręki. Przez uderzenie, zapałka zostawała odpalona, jak i odrzucona o jakiś kawałek od nich. Strzelił tak 5 razy.
Ostatecznie zechce sięgnąć po swoje "buty" i resztki szmatki zechce podpalić odrzucając również tam, gdzie widział to ścierwo.
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy - Page 2 Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Esmeralda Nie Mar 06, 2016 10:19 pm

Już po krótkim czasie na cichej plaży dało się usłyszeć dźwięk zbliżającego się niebezpieczeństwa. Mrok panujący w nieznanym dotąd świecie wypełniły dziesiątki ciemnych postaci, jawiących się w miejscu, z którego właśnie uciekła czteroosobowa grupa. Dowódca pozostawił Midori wraz z pozostałymi i jak przystało na głównodowodzącego gestami przekazał wstępne rozkazy. Sam natomiast był gotów na najgorsze, biorąc pod uwagę możliwość kupienia czasu dla innych i obrony nawet kosztem swojego zdrowia. Cienie pojawiały się tłumnie, wychodząc zza drzew i ciemniejszych zakamarków lasu. Uśmiechały się, ukazując przy tym ostre jak brzytwy zęby, wykrzywione pod nienaturalnie dziwnym kątem. One również były humanoidami, ale czy rzeczywiście cechowała je tylko istota cienia? Poruszały się szybko i... głośno. Dawno przestały zwracać uwagę na maskowanie swej obecności. Zdradzone. Tak, uważały się za oszukane przez pobratymca i chwytając się ostatniej możliwości pochwycenia zwierzyny po prostu biegły na przód. Po swoje złote jabłko. Krew? Życie? A może jedno i drugie. Wszak słowa bestii można było zrozumiec dwojako. Mogły chcieć zabić zdrajcę, który ośmielił się pomóc ludziom, bądź też wykończyć ostatnie obce i niepasujące elementy tego świata.


Vladislau – wystarczyła zaledwie chwila, żebyś mógł ocenić faktyczne możliwości zbliżającego się wroga. Najszybsze jednostki w niczym nie ustępowały szybkością dla wyszkolonego łowcy, co na swój sposób było bardzo niepokojące. Około sześciu "osobników" przodowało w tym małym wyścigu, a resztę stanowiły dziesiątki zniekształconych, bądź pełzających niczym noworotki czarnych istot. Zawziętych, szczęśliwych na samą myśl spotkania pierwszego stopnia. Nawet jeśli zapakowalibyście się do łódki, nic nie mogło dać gwarancji, że złowrogie cienie nie podążą za Wami. Musiałeś działać. W czasie gdy Cornelius wydał polecenia dziewczynom i organizował sobie zapałki, ty biegłeś na tłum szaleńczego wroga z nadzieją na działanie zwierzęcej dominacji. Nie było z Tobą kresa, toteż możliwość zamiany w wilkołaka była problematycznie niemożliwa. Twoje zdecydowanie i mordercze spojrzenie miało wystarczyć i przy dobrym zrządzeniu losu zniechęcić wroga zaznaczając waszą wysoką pozycję. Niestety. Tylko kilka z cieni się zawahało, jednak widząc odwagę swoich współbratymców ruszyło z powrotem w Twoim kierunku. 3 metry... 2 metry... metr... lampa się nie zapalała, a ty stałeś już oko w oko z bandą wroga. Poczułeś jak ostre pazury zatapiają się w Twoją klatkę piersiową i boleśnie przewracają na ziemię. Metaliczny oddech jednej z istot znalazł się tuż przy Twoich ustach...

Vlad – cienie przygniatają Cię z każdej strony, lecz żaden z nich nie ośmielił się wziąć Twojej krwi. Jeszcze.


Cornelius – nie słyszałeś wroga, jednak czułeś drżenie podłoża, jakby właśnie zbliżało się do was stado bizonów. Nawet wtedy nie pojawiły się na wodzie żadne kręgi. Nic nie zmąciło spokoju, jakie roztaczała przed wami ciemna tafla. Dowódca wydał gestami krótkie polecenia, na co bez wahania przystałeś. Teraz ty byłeś drugim obrońcą pod którego opiekę oddano co najmniej dwa inne życia. Vlad pobiegł w stronę rozentuzjowanej hordy, która tylko przyśpieszyła na jego widok. Bawili się. Pławili każdą chwilą z pewnością, że za chwilę się pożywią. W Twoich dłoniach znajdowała się już lampa wymagająca jedynie zapalenia. Zapałki? Kto ma zapałki? Nim je znalazłeś i pozyskałeś Vladislau leżał już na ziemi przygnieciony przez grupę żarłocznych cieni. Otoczyły go, z całych sił próbując... no właśnie? Nie wyglądało to zbyt bezpiecznie. Pierwsza z zapałek jaką próbowałeś odpalić zgasła nim zdążyłeś zapalić lampę... kolejna również. Jeden z postawnych cieni skierował na Ciebie spojrzenie i podniósł się, zmierzając powolnym krokiem w Twoim kierunku. Żarzące się czerwonymi iskierkami oczy wyraźnie rzucały Ci wyzwanie...

Midori – zdawało się że już po wszystkim. Obudziłaś się z lepszym samopoczuciem, bez śladu bólu, ale z małym otępieniem. Otrzymałaś wodę i rozkoszując się jej smakiem, udałaś się do łódki tak jak nakazał Cornelius zaraz po tym jak przekazałaś mu zapałki. Dopiero gdy dzierżona przez Ciebie butelka była już pusta, doszło do Ciebie co się dzieje. Znajdowałaś się w łódce wraz z Kotori. Cornelius bezzskutecznie próbował zapalić lampę, a dowódca? Leżał gdzieś przywalony tłumem szalonych cieni. Dobry wstęp do horroru, co? Nie było wiadome czy Vladislau jeszcze żyje. Dokładnie widziałaś Corneliusa, do którego z żywym zainteresowaniem zbliża się jeden z cieni. Jeśli skończą z Vladem przyjdzie kolej na Was...

Kotori – Vladislau mimo że niemy znów wydał wszystkim rozkazy. Nie czekając na nic, postanowił nie tracić czasu i pędem ruszył na grupę wroga. Nie widziałaś tego. Twój wzrok znacznie pogorszył się od chwili, kiedy z nieba spadł krwawy deszcz, co z niepokojem potwierdzało się na każdym kolejnym kroku. Midori wypiła całą wodę z butelki i dzięki temu jej oddech wydał Ci się spokojniejszy...jakby zdrowszy. Znajdowałaś się już na łódce, na spokojnym jeziorze. Twoje oczy nie widziały zdarzeń z gruntu, lecz zmysły wyczuwały je i słyszały o wiele lepiej niż u osób obdarzonych wzrokiem. Do Twoich uszu szło doszedł dźwięk upadania, oraz radosne zawodzenie cieni, których położenie nawet ślepa mogłabyś wskazać co do centymetra. Słyszysz próby odpalania zapałki, słyszysz że coś się zbliża. Z pewnością nie dzieje się nic dobrego.


Kolejność dowolna
Na posty czekam do 10.03.

Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy - Page 2 Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Cornelius Weidenhards Pon Mar 07, 2016 6:49 pm

Cornelius mało kiedy miał do czynienia z cieniami, zwłaszcza z takimi, które żyły same. Miejsce również wydawało się być dziwne. Może to wszystko to jeden popierdolony sen? Nie wiadomo... A jak to każdy z nas wie, zdarza się nam śnić o naprawdę głupich rzeczach. Nie jest tu mowa o zmoczonych, a raczej o takich które ze względu na naukę są nie do pojęcia. Mimo to, nie było czasu an rozmyślanie, czy to sen, czy życie. Nie mógł o tym myśleć, zwłaszcza widząc, jak jego dowódca zostaje, przygnieciony, pożarty, przykryty, przez pierdolone cienie. Trza było coś zrobić, pomóc mu. Może i Vlad był gotowy do poświęcenia nawet swojego życia, by ratować innych, jednak jeśli zdołał już zauważyć, to właśnie, dzięki jego wskazówką, rozkazom, jego oddział się nie zbuntował, nie pierdolnął, poddał się. Cornelius by sobie jakoś poradził, gdyby coś się z Vladem stało, jednak po to jest dowódca, by było łatwiej, by oddział był zgrany, by posługiwał się wedle wskazówek jednego.
Ależ czekaj czekaj!
Tutaj nie chodziło ino o to, by ratować Vlada, bo jest przywódcą. NIE. Trza było go ratować, a raczej próbować, bo wydawał się być spoko ziomkiem. Szkoda by było takiego Dowódcy, jak i dobrego, albo i nie znajomego.
Jednak wracając...  Cornelius dopadając zapałki, próbował odpalić zapałkę.
Pierwszy próba.
Powiodła się jednak nim łowca zdołał naprowadzić źródło ognia do lampy naftowej, to nagle zgasło. Warknął w myślach widząc to, po czym bez zastanowienia sięgnął po olejną zapałkę, by nie marnować czasu, którego i tak było mało.
Druga próba...
Zaś spróbował bo to było najlepszym wyjściem. Mimo jego chęci, stało się to samo co za pierwszym razem.
-Kurwa...-
Nie obeszło się bez tego słowa. Wyrzucił kolejną straconą zapałkę, po czym kucnął kręcąc głową. Zorientował się, że coś zaczęło się do niego zbliżać, przez co tylko na chwile spojrzał na to. Zamknął na ułamek sekundy oczy i wziął wdech by się nieco uspokoić. Otwierając je spojrzał na lampę. Podniesie klosz ochronny lampy, po czym z pudełeczka wyciągnie trzy zapałki.
Trzecia próba...
Przeciągnął zapałki po drasce, z nadzieją, ze tym razem się uda i nie będzie musiał kurwić. Dla większych szans na powodzenie, starał się z pozostałych palców, utworzyć daszek. Zapalając zapałki, poprowadzi ogień, na knot, by go podpalić. Jeśli się uda, opuści klosz, regulując intensywność płomienia poprzez zmniejszanie długości palącego się knota. Wolał mieć światło nieco słabsze, ale na dłuższy czas.
Dopiero po powodzeniu, wstanie i niczym Jack Sparrow, zacznie nieco, z wyczuciem wymachiwać lampą, tak by jej nie zgasić.
Małymi krokami podejdzie do dowódcy i postawi lampę na jego plecach, lub an brzuchu, jeśli leżał na plecach. Nie puszczał jednak uchwytu, by nie przewrócić to co daje w tej chwili im ratunek. Kucnie by jakoś pomóc Vladowi wstać. Nawet wolna ręką zechce "uderzyć" stwory, by tylko odgonić je od Vlada.
-Wstawaj...-
Odparł niemal rozkazem, bo nie ma czasu na poświęcenia, czy też nie było czasu na czekanie, aż nafta się skończy.
-Dziewczyny hałasujcie!-
Wrzasnął z chłodem, mając również nadzieje, że przez hałas stwory się nieco zniechęcą do ataku. Jeśli jego plan będzie przebiegał powodzeniem, to skieruje się z Vladem do dziewczyn, by potem dotrzeć do ludki i wybrać się dalej...
Jednak jak tak na prawdę będzie, to wie tylko nasz kochany MG!
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy - Page 2 Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Midori Sro Mar 09, 2016 10:23 pm

Midori powoli sobie uświadamiała, co właściwie tutaj się działo. Utrata przytomności sprawiła, że nie od początku zdawała sobie sprawę, że jest równie źle jak wcześniej. Dopiero po wypiciu wody zaczęlo do niej docierać, że jednak nie wszystko jest tak pięknie, jakby się chciało. Rozejrzała się z niepewnością, przecierając oczy. Odłożyła już pustą butelkę na dno łódki, po czym wzięła głębszy wdech, by móc powoli ogarnąć tą sytuację.
- Dużo mnie ominęło? - spytała się cicho Kotori.
Szczerze mówiąc... Jej złote oczy rozglądały się po tym miejscu, jak również i widziały całą tą sytuację. Zacisnęła dłonie w pięści, nigdy wcześniej nie czując się aż tak bezradna. Nie... Cała ta sytuacja sprawiała, że musiała polegać na pozostałych przez swój stan, a nawet teraz nie była pewna, czy pomimo maści, mogła zaryzykować?
Z niepokojem obserwowała działania Corneliusa, modląc się w duchu, by mu się udało. Owszem, otrzymał zapałki od niej, ale co dalej? Czy to była dobra dezycja, by mu przekazać oba przedmioty, które otrzymała nie wiadomo skąd?
- Uspokój się, głupku, pośpiech nic nie da - odezwała się. Czarnowłosej jeszcze nie było dane zorientować się, że Cornelius stracił słuch. Wybaczcie, ale za dużo się działo dla niej, by zauważyć to. Mimo to, mogła jedynie patrzeć z niepokojem na to. Przecież nie zabierze mu to z rąk, skoro się za to zabrał, prawda? I liczyła, że naprawdę mu się to uda. Obstawiała, że światło mogło odpędzić te cienie.
No i jak tutaj być spokojnym? Niby siedziała w łódzce, ale to zmuszało zarazem, by patrzyć z bezradnością na to, co się dzieje z drugim z mężczyzn. Udać się do niego? Pomóc? Chwila, jak?! I skąd mogła mieć pewność, że jej krew ich nie przyciągnie? No i... Skąd się właściwie tutaj wzięli?
- Cholera, cholera... - no nie da rady. Był jeszcze jeden powód. Kotori. Nie pozostawi jej samej, a lepiej działać w grupie niż samemu. I w dodatku, młoda będzie potrzebowała jakiejś ochrony, jeśli tamci zawiodą... Nie, nie mogą! Midori wierzyła w nich. Tylko czemu ta bezradność tak bardzo bolała?
- Hałas? Hałas, hałas... - spojrzała na dziewczynę. - Spróbujemy, dobra? - może to pomoże? Oby. Bądź co bądź, jeśli ona sama nie będzie nic miała przeciwko, to łowczyni spełni polecenie mężczyzny. Tylko z pewnością skończy się to na wykorzystaniu butelki do tego czy też własnego głosu. Wracajcie tutaj oboje, albo sama po was pójdę! - skoro postanowili ocalić ją od śmierci... To działało w drugą stronę. Jak wszyscy, to wszyscy mają przeżyć.
Midori

Midori
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Znak rodowy - tatuaż na plecach
Zawód : Łowca wampirów/ Cosplay'erka w wolnym czasie / Nauczycielka w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Marcoś! (Zgoda była!)
Magia : Pieczętowania


https://vampireknight.forumpl.net/t1998-yukari-sukeri#42877 https://vampireknight.forumpl.net/t2018-midori#43120 https://vampireknight.forumpl.net/t2814-mieszkanie-midori#59996

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy - Page 2 Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Grigorij Czw Mar 10, 2016 9:21 pm

Sześciu. Sześciu międzywymiarowych skurwysynów razem postanowiło go przygnieść choć nie próbowali go gryźć czy odebrać krwi. Może delektowali się chwilą, a może rozważali możliwe konsekwencje. Nie było to dla Vlada ważne. Widząc ilość wroga oraz czując siłę naporu musiał ulec. Nie oznacza to jednak, iż miał zamiar poddać się bez walki. Wiedząc, że i tak upadnie napiął mięśnie tak by, nawet przygniecionym, nie dotykać ziemi całym ciałem. Chciał mieć odrobinę miejsca pod nogami i pod krzyżem, a siła jaką posiadał dawała mu szansę na utrzymanie podobnego staniu rzeczy nawet jeśli kilku przeciwników na nim się położy.
Jeśli koncept się powiedzie czując oddech stwora Vlad gwałtownie opadnie do ziemi podwijając pod siebie nogi i z wydechem oraz całą wolą niszczenia jaką w sobie posiada uderzy oboma nogami demoniszcze by połamać mu żebra, a może i wystrzelić z dala od siebie. Gdyby się to udało chwyciłby za ryje potwory, które krępowały mu ręce by zderzyć je głowami z maksymalną siłą na jaką było go stać.
Jeśli operacja "wykop skurwiela w powietrze" nie powiedzie się trzeba będzie sobie radzić inaczej. Wobec przeważającej siły, czy raczej ciężaru, wroga Vlad syknie czując się dalece niekomfortowo. Spróbuje się unieść i zrzucić przeciwników co najprawdopodobniej mu się nie uda. Niemniej jaką inną taktykę mógłby wybrać likantrop nazywany Wampirem niż zagryzienie przeciwnika? Tak... Skoro czuł oddech stworzenia to ono pochylało się nad nim wąchając go albo się mu przyglądając. Gdy tylko nadarzy się sposobność Vladislau dosłownie rzuci mu się do gardła chcąc przegryźć tchawicę i strzaskać bark, zależnie do czego dosięgnie. Chcecie krwi? Niedoczekanie. Prędzej wydrę Wam Waszą! Jeśli chcą krwi będą mieli jej dużo. Tyle, że własnej.
Niezależnie, która z opcji walki się wydarzy Vladislau będzie miał nadzieję, iż skupi na sobie uwagę stworów i zaniepokoi je. W walce będzie używał zarówno brutalnej siły jak i chęci mordu tak skrzętnie poza walką kontrolowanej. Ciekawe czy doczeka światła, a jeśli nie czy zdoła któregoś z tych stworów zabrać ze sobą w zaświaty...
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy - Page 2 Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Gość Czw Mar 10, 2016 10:13 pm

Soundtrack

Kto jest prawdziwym potworem wśród nich wszystkich? Istoty? Czy Vladislau? Może Cornelius, a może Kotori? Istoty chcą ich pożreć, Vladislau właśnie uwalniał swoją bestialską naturę, Cornelius potrafił pokonać wszelkie trudności dla swej siostry... anioł czy demon stróż? Morderca wampirów. A Kotori? Dziewczyna potrafiąca zupełnie nie czuć, pohamować każdą emocję, każde pragnienie, gdy tylko się postara. Szybko, szybko musiała myśleć. Wyszła poza zasięg trujących umysł kwiatów, jej myśli stały się klarowne i mogła powrócić do swojego dawnego ja. Dostała komendę, więc złapała Midori za dalsze ramię i odprowadziła ją do łodzi, czy może raczej, Midori, tak człowiecza w tym nieludzkim świecie, odprowadziła ślepą. I zapytała ją, co działo się po drodze.
- Cienie zmierzały za nami cały czas. Polują na nas. - Powiedziała cicho, ale zupełnie poważnie. Takim tonem mówiła na samym początku, zupełnie nieczułym, skupionym i poważnym. Sytuacja była poważna, a to pozwoliło jej wyciszyć umysł. Było to niezwykle praktyczne. Nauczyła się władać stresem, a raczej wykorzystywać go tak, by móc się przystosować do każdej nietypowej sytuacji. Jaki jest mój priorytet? Zapytała się, zaczynając od swojego nadrzędnego celu. Przetrwać. Odpowiedziała natychmiast, biorąc w dłonie wiosło, czy raczej drąg, który zobaczyła z brzegu łódki i uznała, że nim jest. Potrzebuję ich do tego. Przynajmniej jednego z nich, bo nie wiedziała, czy Petrowicz da radę po prostu stamtąd wyjść. Cornelius zaproponował hałas, a Midori potaknęła. Osobiście uważała to za głupie. - To nie zwierzęta, to inteligentne stworzenia. - Odparła szybko i wcisnęła w ręce Midori wiosło. - Posłuchaj. - Powiedziała poważnie, przyglądając się chłodnymi, poważnymi oczami w ledwie lśniące w Mroku oczy białowłosej. Słysząc jej wcześniejsze słowa była pewna, że ranna nie usiedzi spokojnie w miejscu, a Ptaszyna miała jeszcze jeden, utajony priorytet. Życie innych. Nie tylko na jej korzyść. Nie mogła pozwolić na śmierć innych. Zbyt wielu już straciła.
- Odepchnij się od brzegu, jeżeli nas zmogą. Jesteś ranna, dlatego siedź tu i patrz za mnie. Prowadź mnie! - Rzekła wzniosłym tonem, dając Łowczyni ważną dla nich obu misję. - Ten Łowca jest głuchy. Pomogę mu. Siedź tu i czekaj. Obserwuj i krzycz do mnie, jeżeli coś zauważysz. Rozumiesz? - Zapytała, ale nie wyglądała, jakby chciała choćby spodziewać się sprzeciwu. Była naprawdę poważna. Czuła je, czuła te Istoty. Nie potrzebowała Midori. Widziała swoją niewielką krę. To musi wystarczyć, by mogła się poruszać. Wyskoczyła z łódki do wody na brzegu. Woda obmyła jej kostki, w tym piekącą ranę na stopie. Zdecydowanie wyszła na brzeg. Razem mamy większe szanse przetrwać. Pomyślała i podbiegła truchtem do Corneliusa. Nie chciała szybciej, by się nie wywalić. Miała mocne, wytrzymałe i dość silne kobiece ciało, nie była całkiem bezbronna. Istoty jeszcze go nie dopadły. Gdy będzie tuż przy nim i go minie, pokaże mu gest - weźmie powietrze w płuca unosząc ręce, a potem wypuści, zniżając je. Bestie się bawiły, dały jej czas, by mogła wykonać gest. Chyba. Chyba, że nie dały, wtedy peszek. I kolejna część planu, przyspieszona, albo nie. Stanie przed Corneliusem, żeby go osłonić, stanąć w pozycji gotowości, gotowa, aż rzuci się na nią Istota. Czuła ją, czuła je wszystkie, czuła ich ruch, czuła ich pragnienie krwi. Możliwe, że przez to jej reakcje nie będą spóźnione. Była wyćwiczona i wyciszona. Musiała dać sobie radę. Musiała. Nie tylko swoje życie chroniła. Grogorij był już za daleko. Musiała być pewna, że Corn przeżyje, musiała ochronić go, póki nie zapali tej cholernej latarni. Gotowa była wykonać ruch, by zablokować, odeprzeć atak, cokolwiek. Po prostu była gotowa.
A jej umysł był zupełnie pusty. Po prostu czekała, skupiając się na Istotach, na ich szeptach, na umysłach. Chciała je poczuć jeszcze bardziej, chciała poznać ich zamiary, chciała znać je z wyprzedzeniem nim zaatakują. Najprawdopodobniej nie będzie jej to dane, ale nie zaszkodzi próbować bawić się w bohatera. Chyba. Spojrzała na Istotę najbliżej niej. Nie widziała jej ślepi, nie widziała jej ciała. Czuła ją. Jej niewidzące oczy nie obejmowały tej istoty, ale czuła ją, każdy jej ruch, czuła, jak się czai. Kotori chciała pokazać, że ją dominuje. Pustka w jej umyśle i całkowite skupienie dawały pewność siebie, dawały jej siłę, oraz ta chęć ochrony ludzkich istnień. To dawało jej motywację. Zacisnęła zęby i spojrzała pewnie. Spojrzała niemal z wyższością. Czuła się potworem, lecz bliższym człowiekowi niż te Istoty, rozumne, lecz pragnące mordu, bawiące się życiem, w samosąd. Jak Kotori wampiry... Jesteśmy tak podobni. Jej nastawienie w ogóle się nie zmieniło. Ciągle była taka sama. Zabić wampiry, plugastwo zagrażające ludziom, by ratować samą ludzkość. Ludzie mieli u Kotori priorytet, zdecydowanie... a Istoty, łaknące krwi stały się dla Kotori tym samym podmiotem, którym były dla niej wampirem. Uśmiechnęła się lekko, bo zaczęła wzbierać w niej adrenalina, póki co skutecznie wyciszana, by mogła uwolnić się podczas bliskiego starcia. Lekko pochylona, z uniesionymi dłońmi, trzymała gardę.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Otwórz oczy - Page 2 Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach