Apartament Leyasu

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Apartament Leyasu - Page 4 Empty Re: Apartament Leyasu

Pisanie by Gość Nie Kwi 09, 2017 9:46 pm

Na twarzy policjanta pojawił się grymas obrzydzenia, kiedy wampirzyca złapała go za rękę. Jej rozpacz wydawała się absurdalna, ale zachowanie Jessie od samego przybycia nie zaliczało się do kategorii "normalnego", więc i nagły lament nie powinien być aż tak zaskakujący. Łowcę w większe zdumienie wprawiało to, że jego krew zmieniła smak. Sam nie wiedział, kiedy się to stało, jednak coś mu mówiło, że nie powinien tego wyjawiać.
"Nie jestem twoim wrogiem."
Zabrzmiało jak kpina. Najwyraźniej kobieta sama nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo absurdalne były te słowa.
- Gdybyś nagle mnie nie gryzła, to mógłbym cię ostrzec, że dawno temu poddałem się eksperymentom - odparł chłodno, puszczając wampirzcę. Zszedł z niej i sięgnął po spodnie, które leżały samotnie, obok kanapy. Palca zatrzymały się parę milimetrów przed materiałem, gdy dostrzegł coś małego. Pierścionek, który musiał upuścić. Niespostrzeżenie schował go do kieszeni w spodniach.
- Znienawidzę cię, jeśli poprosisz radę albo kogoś innego o pomoc. - Korciło go, aby sprostować. W końcu nienawiść do Jessie pojawiła się odkąd jaśnie pani przekroczyła próg tego mieszkania.
Gwałtownie stanął, słysząc, jak drzwi pokoju otwierają się z hukiem. Cholera jasna, czy ona naprawdę nie mógł mieć chwili spokoju? Przejechał dłonią po twarzy, widząc swoją siostrę. Świetnie, jeszcze tej tutaj brakowało. Odruchowo zerknął na wejście, upewniając się, że za Sammy nie stoi najmłodsza. Tego by jeszcze brakowało.
Rudowłosej chyba nikt nie pukał, skoro nie wiedziała, jak zapukać w drzwi. Z jednej strony to pocieszające. W oczach Leyasu Samantha nadal pozostawała niewinną dziewczynką.
- Będę sprowadzać sobie dziwki tam, gdzie chcę - odpowiedział. Spojrzał na spodnie, przypominając sobie, że stoi przed swoją siostrą tak, jak go stworzono. Mruknął coś pod nosem i ubrał się szybko.
Najchętniej pozwoliłby Sammy działać. Ona przynajmniej chciała zrobić to, co jemu chodziło już bardzo długo po głowie - wywalić Jessie na zbity ryj. Nie miałby nic przeciwko, gdyby nie to, że brak reakcji z jego strony, mógłby wiązać się z niechcianymi następstwami.
- Zostaw ją - powiedział, łapiąc siostrę za przedramię. - Jest moim gościem, nie twoim. - No hej, młodsza nie będzie rozstawiała nikogo po kątach. - Swoją drogą, to powinnaś ją znać - westchnął. Samantha wparowała do salonu niczym jednoosobowy oddział wojska, więc pewnie nie zauważyła, że ciągnie za włosy pierwszą narzeczoną, która powinna mieć status byłej narzeczonej.
Powinien przygotować się na lawinę pytań z strony rudowłosej?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Leyasu - Page 4 Empty Re: Apartament Leyasu

Pisanie by Esmeralda Pią Kwi 14, 2017 8:36 pm

Ten wieczór mógł być niezapomniany i w rzeczywistości za sprawą dziwnego przypadku nawet się taki stał. Leyasu najwyraźniej wiedział o swojej odmienności i nawet nie zamierzał nic z nią zrobić. Biedny mężczyzna… Na pewno został zmanipulowany przez tych łowców. Może się bał, a może po prostu go zastraszono?
- Jestem Twoją narzeczoną! - krzyknęła przez łzy – Uprawiamy seks, kiedyś nie przeszkadzało Ci, że gryzę… Lubiłeś ostrzejsze zabawy! - dla niej wszystko było takie proste. Czasy się zmieniły, a zwykłe zbliżenia między partnerami przerodziły się w prawdziwe pożądanie i żądzę krwi. Jego krwi. Trudno ją winić – wszak teraz była przecież wampirzycą!
- Ale to przecież dla Twojego dobra. Ktoś musi Ci pomóc, Leyasu. Taka krew nie jest normalna. Może Cię podtruwali? Boże, dlaczego wcześniej nie przyszłam… - w swoim biadoleniu nie zwróciła uwagi na otwierające się drzwi i sylwetkę Samanthy. Kiedy więc dziewczyna chwyciła ją za włosy i zaczęła przeciągać po mieszkaniu, Jessie zaparła się dłońmi obserwując przybyłą.
Nie, tego za wiele!
- Nie jestem żadną dziwką, szmato! To mój narzeczony! - wrzasnęła z furią i złapała Sammy za rękę, boleśnie ją wykręcając. Co to za tupet, tak traktować narzeczoną brata, w dodatku zupełnie nagą!
- Puszczaj!!! - Jessie nie zwracała uwagi na słowa Leyasu i tak oto już po chwili przewróciła Samanthę i przygniotła ją własnym ciałem. Reakcja Jessie była szybka, dlatego nawet nie dała Leyowi czasu na właściwą reakcję.
- NIGDY… WIĘCEJ… MNIE… TAK… NIE…NAZYWAJ! - ściskała jej nadgarstki z każdym kolejnym słowem. W tym momencie nie zwracała uwagi na to że nie ma ubrania, ani na fakt, że Leyasu prawdopodobnie za chwilę zareaguje zdenerwowaniem. Rudowłosa zasłużyła na najwyższy wymiar kary. Kto jej kazał rządzić się w domu brata? No kto?!
Jessie uniosła rękę i wymierzyła cios kierując ją w klatkę piersiową dziewczyny. Dopiero widząc krew zatrzymała dalsze ciosy i zeszła z Samanthy.
- Naucz siostrzyczkę, że nie powinna się wtrącać w sprawy dorosłych. Mam znajomych w szpitalu, więc nikt nie przyjmie tam tej wywłoki… no chyba że wprost do kostnicy. - powiedziała, kierując wzrok na nabiegające krwią zranienia. Na szczęście rany znajdowały się tylko na klatce piersiowej, a nie na szyi.
- Zastanów się nad sobą, kochanie. Nie będę dłużej tolerowała takiego zachowania. - odsunęła się, wycierając krew Samanthy w swoje udo. Jak gdyby nigdy nic podeszła do swoich rzeczy i szybko się ubrała.
- Masz dobę. Później tu wrócę by z Tobą porozmawiać. - Jessie podeszła zabrała walizkę i ignorując zupełnie siostrę mężczyzny po prostu zaczęła się zbierać do opuszczenia mieszkania.


Sammy - zranienie na klatce piersiowej od uderzenia pazurami wampirzycy. Rana jest głęboka i bardzo krwawi. Zranienie boli i piecze jakby wbijano w nie setki małych igiełek.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Apartament Leyasu - Page 4 Empty Re: Apartament Leyasu

Pisanie by Gość Pią Kwi 14, 2017 10:47 pm

Spojrzała nieco zdezorientowana na brata.
- Hę? Nie? - niby skąd mogła wiedzieć? Halo. Dopiero weszła do mieszkania, zobaczyła, że jej brat uprawiał seks z nieznajomą... I na dodatek ta krew! Na pewno go zraniła, a czegoś takiego nie akceptowała młodsza. I... Do tego dochodził fakt, że nie widziała tej jednej osoby już od kilku lat...
Może dlatego, że teoretycznie ona umarła?
Nie zdążyła się przyjrzeć tamtej, gdyż nagle poczuła ból w ręce. Może i boleśnie wykręcała ją, ale rudowłosa była przyzwyczajona do gorszych rzeczy - Leyasu miewa dziwne pomysły - i nie dała się zagiąć. Jednakże nie była przecież łowcą, ino zwyczajnym człowiekiem, prawda? Więc... Nie zawsze mogła się dać obronić.
- Co ty pierdolisz do jasnej cholery? - warknęła natomiast w odpowiedzi. - Nie jesteś jego narzeczoną, tylko pieprzoną dziwką, która się tu napatoczyła - słowa wypowiedziane w języku francuskim, ale jak widać było, rudowłosa nie zamierzała się bawić w miłe słówka.
I serio. Samantha była tak trochę niedoinformowana w niektórych sprawach... No wiecie, powrót szalonej narzeczonej, która tak właściwie ma nie żyć od dziesięciu lat, okazanie się, że Leyasu zerwał z Esmeraldą... No tak czasu nie było. Ale wracając...
Syknęła cicho, gdy uderzyła w podłogę i została unieruchomiona. Jednakże nie zamierzała przecież dawać się okładać, prawda? Dlatego też wierciła się, próbując uwolnić się z jej uścisku, jak i po prostu kopnąć ją jakoś.
I tak. Jej wolno się tutaj rządzić!
Przez jej twarz przeminął grymas bólu, gdy wampirzyca zadała jej cios. Nowopowstała rana cholernie ją bolała, jak również wydawało się, że nie była powierzchowna. Dziewczyna nie umiała teraz tego stwierdzić, ale...
Serio ktoś uważał, że zrezygnuje?
Wstała z miejsca dość szybko jak na ten stan, nie przejmując się tym, że coraz więcej krwi uciekało z jej ciała, a cała klatka piersiowa bolała okropnie. Nieco się zachwiała, lecz utrzymała się na dwóch nogach.
- Zabiję tą sukę - wypowiedziała niemalże bezgłośnie. Jeśli teraz ktokolwiek patrzyłby, jak wyglądała, wydawała się być bardzo poważna... A w jej oczach pojawił się mrok. Była wściekła. Upokorzona. Ranna...
I zdecydowanie nie zamierzała jej tego odpuścić. Zostanie powstrzymana czy może dadzą jej ruszyć? Jeśli to drugie, zamierzała chwycić tamtą za włosy i przyłożyć jej z całą dostępną siłą prosto w twarz.
Tak. Nawet jeśli to po prostu byłoby niemożliwe przez pewne powody.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Leyasu - Page 4 Empty Re: Apartament Leyasu

Pisanie by Gość Pon Kwi 17, 2017 10:05 pm

Jessie musiała być naprawdę samotną dzikuską, skoro myślała, że przyjście do dawnego narzeczonego, rozwalenie mu związku i szantażowanie, to najlpeszy pomysł pod słońcem. Leyasu nie utrzymywał bliższych kontaktów z osobami chorymi psychicznie, a teraz musiał musiał zamieszkać z kimś takim i udawać, że wszystko jest w porządku.
Ale nic nie było w porządku.
Czuł obrzydzenie do siebie i tego co robił. W myślach policzył od dziesięciu do jeden, licząc na to, że jego ręce odruchowo nie zacisną się w pięści i nie przywalą wampirzycy prosto w twarz. Uczono go, że bicie kobiet odbiera facetowi prawo do nazwania się mężczyzną, ale wtedy nikt nie przypuszczał, że dojdzie do takiej sytuacji. Słowa kobiety były niczym zgrzytanie widelca o szkolną tablicę. Na samo wspomnienie o takim hałasie połowie ludzkiej populacji robiło się słabo. Łowca zastanawiał się, czy doczeka się momentu, w którym z gardła Jessie wydobędzie się coś innego niż bełkot.
- Nikt mnie nie podtruwał. Do kurwy nędzy! Co z tobą nie tak?! Nie możesz zrozumieć, że nie chcę nic z tym robić? Nawet przemiana w wampira tego nie zmieni! - ostry ton jasno dawał do zrozumienia, że jakiekolwiek działanie prowadzące do jego przemiany w krwiopijca nie byłby mądrym posunięciem. - Jeśli chcesz ze mną być, musisz pozwolić mi zostać człowiekiem - powiedział spokojniej. Chciał objąć twarz kobiety w swoje dłonie, ale pojawienie się siostry skutecznie odciągnęło go od tego zamiaru.
- Nie! - wrzasnął, doskakując do Francuzki, która w dziwnej i niezrozumiałej furii zamierzała skrzywdzić rudowłosą. Złapie Jessie za nadgarstek i odciągnie od swojej siostry. Cień Leyasu niebezpiecznie przybliżył się do niego, jakby chciał się stopić ze swoim panem.
- Jeszcze raz napadniesz na moją siostrę, to sama wylądujesz w kostnicy szybciej niż się spodziewasz - odpowiedział, łapiąc Samanthę za ramię, nie dając jej zbliżyć się do Jessie. Blondynka była nieobliczalna, a Sammy przy niej bezbronna. Nie chciał doprowadzić do sytuacji, w której musiałby je rozdzielać.
- A ty też się uspokój - upomniał młodszą, wzmacniając uścisk.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Leyasu - Page 4 Empty Re: Apartament Leyasu

Pisanie by Esmeralda Pią Kwi 21, 2017 8:34 pm

Pozwolić być człowiekiem? Trzeba przyznać, że wymagania ciemnowłosego były wręcz rozczulające. I co jeszcze? Za chwilę zażyczy sobie własną wróżkę Zębuszkę i rower na czterech kółkach.
- Ze mną coś nie tak? To nie moja krew smakuje jak magiczne szambo! - naburmuszyła się na samą myśl, że Leyasu się z nią nie zgadza. To prawda, że minęło wiele czasu, ale jak to możliwe, że on tak bardzo się zmienił?
- Ale jak ty to sobie wyobrażasz, kochanie? Na drodze człowieczeństwa prędzej czy później czeka Cię śmierć! A co z naszymi dziećmi? Ja chcę założyć z Tobą rodzinę! -  gromadka małych Leyów i Dżesik? Ależ czemu nie! Wampirzyca zagalopowała się trochę z myślami, dokładnie planując każdy kolejny etap ich wspólnego życia. Mieszkanie z ogrodem, podwójna trumna do spania i biegające po parku nocą rozkrzyczane dzieciaki. Dlaczego nie pragnął tego tak bardzo jak ona, z jakiej racji jego myśli wciąż zaprzątała tak prozaiczna i nieczysta myśl… w dodatku okraszona nutą buntu.
Sytuacja z siostrą ukochanego nieco wymknęła się spod kontroli, lecz wszystko to było owocem nieodpowiedzialnego zachowania Samanthy. Kto normalny wchodzi do domu dorosłego mężczyzny jak do siebie i przy okazji rzuca się na miłość jego życia! Już od dawna podejrzewała, że rudowłosa krewna chłopaka ma coś z głową, jednak dopiero dzień dzisiejszy całkowicie potwierdził dawną teorię.
Nie?
Bronił ją? JĄ? Tą wstrętną plotkarę i kulę u nogi…
Jessie zmierzyła Leyasu wściekłym spojrzeniem i sprawnym ruchem wyrwała się z uścisku mężczyzny. Nie myśląc wiele szybko założyła na siebie sukienkę, bowiem co jak co, ale nie miała ochoty paradować nago przed jakąś zboczenicą. Żałowała jedynie, że nie może przegryźć tej zarozumiałej lasce tętnicy i dokończyć obiecującej zabawy, jaką pokrzyżowało niepohamowane pragnienie krwi.
- To ona mnie zaatakowała. - nawet nie patrzyła na Samanthę, choć uwadze wampirzycy nie uszedł fakt że rudowłosa zamierzała się odegrać.
- Uważaj na słowa, bezczelna gówniaro. A ty kochanie… wiesz co Cię niebawem czeka. - posłała mężczyźnie przelotny uśmiech i wyminęła nabuzowaną Samanthę. Rola wampirzycy dobiegła końca, bowiem ziarno zostało zasiane.

Jessie zt

Samantha – tracisz krew i z każdą chwilą jesteś coraz bardziej osłabiona. Rany zadane przez wampirzycę nie są niestety pospolitym zadrapaniem i z pewnością nie pomoże na nie zwykły opatrunek.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Apartament Leyasu - Page 4 Empty Re: Apartament Leyasu

Pisanie by Gość Sob Kwi 22, 2017 5:17 pm

I tak oto niewinna, i zarazem urocza Samantha została skrzywdzona przez jakąś wariatkę. Rany zadane przez nią bolały strasznie, lecz to nie sprawiło, że zamierzała się ugiąć. Ba, najwyraźniej wściekłość działała na nią lepiej niż fakt, że z tego wszystkiego traciła coraz więcej krwi.
- Nie zamierzam słuchać takich słów od bezczelnej zdziry - warknęła w odpowiedzi na jej słowa. Została zatrzymana przez brata, dlatego też nie mogła jej porządnie przywalić i wymazać z twarzy jej cholerny uśmiech, którym ośmieliła się obdarzyć jej brata.
- Leyasu, do jasnej cholery, nie powstrzymuj mnie - warknęła jeszcze. Cholera... Durna szmata... Czuję się coraz to gorzej... Beznadziejna sytuacja. I co on właściwie robił? Dlaczego tak reagował? Czemu nie stanął w jej obronie, widząc, jak tamta potraktowała jego własną siostrzyczkę?
W końcu jednak tamta zniknęła im z oczów. Wtedy właśnie, szalowo-niebieskie spojrzenie skupiło się na mężczyźnie.
- Kim ona jest i dlaczego gada takie głupie rzeczy? I jaki narzeczony? Gdzie Esmeralda? - zarzuciła go gradem pytań, ale... Nie... Jest coraz to gorzej... - wolną dłoń uniosła i dotknęła rany. Gdy odsunęła rękę, ujrzała, że jest cała w krwi... Jej własnej... Sammy uśmiechnęła się do niego szeroko, ale Leyasu mógł widzieć w tym zarazem smutek.
- Naprawdę jesteś beznadziejnym bratem... - wyszczerzyła zęby, po czym przymknęła oczy i poczuła, że traci grunt pod nogami. Najwyraźniej traciła przytomność z tego wszystkiego.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Leyasu - Page 4 Empty Re: Apartament Leyasu

Pisanie by Gość Czw Kwi 27, 2017 12:22 am

Z jednej strony szalona i pozbawiona zdrowego rozsądku ex-narzeczona, a z drugiej wściekła siostra, która w przypływie złości mogłaby chcieć wykopać łowcę z jego własnego mieszkania. Sytuacja wydawałby się komiczna, gdyby nie to, że Leyasu nie widziała z niej żadnego wyjścia - przynajmniej na tą chwilę. Przejechał dłonią po twarzy, gdy wampirzyca wspomniała o ich wspólnych dzieciach. Przez chwilę myślał, że te słowa to jedynie wytwór jego wyobraźni. Niestety, ale jego plany nie obejmowały aż takiej przyszłości u boku kobiety. Na samą myśl o wieczności, którą musiałby spędzić razem z Jessie, czuł, jak zawartość żołądka podnosi się do góry. Bardziej miłą perspektywą wydawało się przejście na boso po rozżarzonych węglach.
- Tak… Już nie mogę się doczekać - parsknął.
Kiedyś usłyszał, że życie to film, w którym każdy odgrywa rolę bez wcześniejszego zapoznania się ze scenariuszem.
W takim razie jego życie to bardzo kiepski dramat i bycie jego głównym bohaterem wcale nie sprawiało mu wielkiej radości.
A gdyby tak zostawić Jessie i Samanthę w jednym pomieszczeniu, a samemu wyjechać daleko poza granice cywilizacji? Tak, to byłoby zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe.
Czarnowłosy wciągnął powietrze przez zęby, hamując się przed odbiciem podobizny wampirzycy w ścianie. Ale jeśli wcześniejsze słowa Francuzki odnośnie jej przyjaciół były prawdą, to chwilowa przyjemność z jej zabicia mogłaby przynieść katastrofalne skutki. Puścił Sammy dopiero wtedy, gdy blondynka wyszła, zostawiając ich samych.
- Nie zadawaj żadnych pytań - powiedział, zakładając na siebie koszulę. Ubrania, które miał na sobie powinny wylądować na stosie, skażone dotykiem Jessie. Najlepszą opcją byłoby podpalenie całego mieszkania, tyle że reszta mieszkańców apartamentowca także mogłaby przypadkiem ucierpieć.
- Jedziemy do szpitala - zarządził. Jego uwadze nie umknęły wcześniejsze słowa wampirzycy na temat znajomych w szpitalu. Czyżby myślała, że Leyasu zabierze siostrę do psychiatryka? Bo to jedno z miejsc, w których była na pewno miała znajomości.
Zadzwonił po taksówkę. W końcu nie będa jechać autobusem, a w czasie spaceru dziewczyna mogłaby stracić zbyt dużo krwi.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Leyasu - Page 4 Empty Re: Apartament Leyasu

Pisanie by Gość Czw Kwi 27, 2017 9:33 pm

Bardzo wkurzone spojrzenie rudowłosej kobiety zostało skupione na starszym mężczyźnie.
- Co to niby znaczy, że mam nie zadawać pytań?! Kpisz sobie ze mnie, Leyasu?! - warknęła, jeszcze bardziej zdenerwowana niż wcześniej, przy tamtej szalonej wampirzycy. Krew coraz bardziej spływała z jej ciała, lecz wychodziło na to, że Samantha nie zwracała uwagę na nieprzyjemny stan własnego ciała. - Żądam wyjaśnień. TERAZ - oleje własną siostrę? Chce stracić jej zaufanie? A może coś gorszego, mieć ją za własnego wroga?
Sorka braciszku, ale niektórych rzeczy nie możesz ukrywać przed własną rodziną... A młodsza, pomimo szalonego podejścia do wszystkiego, również się do niej zaliczała... Czy nie będzie lepiej się wyżalić?
Wzięła swoją komórkę, po czym zaczęła coś na niej pisać. Jednakże, jeśli zechce podejrzeć, co tam jest, lekko mówiąc, ujrzy figę - nie zamierzała mu nic pokazywać, a wszelkie dowody usuwać... W końcu wredota może wykorzystać chwilę nieuwagi, by sprawdzić, czy z kimś czasem nie romansowała!
Schowała z powrotem sprzęt, patrząc na niego ponuro.
- Odczep się, głupi bracie. Nigdzie nie jadę z tobą - Niedobrze. Tracę przytomność. Więc pewnie teraz upadła na ziemię, ponieważ wcześniej, jej głupiutki braciszek wolał gadac i ją denerwować, zamiast rycersko ją ratować!
Co było dalej, już nie wiedziała.

z/t x2
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Leyasu - Page 4 Empty Re: Apartament Leyasu

Pisanie by Gość Sob Lis 18, 2017 11:33 am

Wróciła do domu, wysłała pewnego SMS-a do pewnej rudowłosej osoby - nie wnikajmy skąd wzięła telefon, bo jeszcze pewien osobnik się wkurzy na nią - i zdecydowała się najpierw przebrać, a potem przygotować na spotkanie.
Samantha lekko mówiąc miała już dość. Wszystkich tajemnic - nie żeby była aż tak ciemna, zdawała sobie sprawę z większości rzeczy wbrew pozorom... I zapewne wbrew chęciom jej uroczego rodzeństwa - tego, że traktowano ją dość nieprzyjemnie... A czarę goryczy przelało to, że ten durnowaty brat gdzieś polazł, zamiast jej pomóc i zostać! I to jeszcze po ataku jego szalonej, wampirzej ex, która chciała na dodatek zabić jego małą, uroczą siostrzyczkę!
Zdecydowanie Leyasu i odpowiedzialność nie wiążą się ze sobą.
Zmieniła swój strój na bardziej zwykły, związała długie, rude włosy w kucyk, po czym przygotowała sobie herbatę, czekając spokojnie... Ale na co? Prawdę mówiąc, na wszystko. Nie zamierzała dawać się zaskoczyć ponownie jakiejś wkurwiającej kobiecie. I z drugiej strony, czy jej "małe" oszustwo zda egzamin? Czy też właśnie nie bardzo?
Upiła łyk, krzywiąc się nieco. W sumie, te tajemnice w szpitalu też mnie denerwują. Idioci. Człowiek został poszkodowany, a ci, zamiast reagować, to zachowują się jak nie wiadomo co. Durnie. Serio. Nie znoszę tego.
Westchnęła koniec końców. Wiedziała, że musi wymyślić jakiś plan działania, zanim ten cały chaos się zacznie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Leyasu - Page 4 Empty Re: Apartament Leyasu

Pisanie by Esmeralda Nie Lis 19, 2017 12:58 pm

Wystarczyła jedna wiadomość, by ponownie przewrócić jej świat do góry nogami. Bo jak zapomnieć bądź przejść obojętnie gdy nie wiadomo co się dzieje. Mężczyzna miał różne humory, ale po tak głośnym rozstaniu nie prosiłby o pomoc bez powodu. A przynajmniej tak tłumaczyła sobie to Esmeralda. Czego więc chciał? Z jednej strony nienawidziła go za to, że nie potrafi znaleźć innej alternatywy w szukaniu ratunku. Z drugiej zaś nie wiedząc czemu cieszyła się na to spotkanie. Jak się miał, czy wszystko u niego w porządku? Skopała ten związek koncertowo, ale mimo przemijającego czasu nie dało się tak po prostu zapomnieć.
Przed wyjściem spakowała wszystkie najpotrzebniejsze przedmioty – od bandaży i strzykawek po medykamenty na prawie wszystkie przypadłości. Po krótkim zawahaniu zabrała do plecaka również mikroskop i podręczny defibrylator który po miesiącach próśb został wykonany przez Śrubę.
Esmeralda wciąż nie wyglądała na okaz zdrowia, ale pośpiech nie pozwolił jej na zamaskowanie siniaków i drobnych ran znajdujących się pod opatrunkami. Rozpuściła włosy i narzuciła na siebie jakieś Ciuchy. Pod drzwiami apartamentu znalazła się po jakiejś godzinie od otrzymania wiadomości.
Puk puk.
Czekała aż mężczyzna wpuści ją do środka i wyjaśni co takiego jest aż tak ważne, że musiała przejechać aż pół miasta.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Apartament Leyasu - Page 4 Empty Re: Apartament Leyasu

Pisanie by Gość Nie Lis 19, 2017 10:55 pm

Dotknęła klatki piersiowej, delikatnie się krzywiąc. Rana, pomimo iż była zaszyta, wydawała się być ciągle na miejscu... Ku niezadowoleniu i frustracji rudowłosej kobiety. Czemu? Bo przypominała jej blond małpę i nieudolność brata. Ten atak... Była mistrzyni świata nie powinna dać się tak zaskoczyć! A przynajmniej to sobie powtarzała, przez czas, gdy czekała na Esmeraldę...
A właśnie, co do niej... Była zaskoczona tym, że udało się jej ją namówić... I samymi treściami wiadomości. Nie spodziewała się. Serio go tak traktowała? To było całkiem zabawne. Ale zaś uważała, że cudem było, iż nie wkopała się tymi wiadomościami... Teraz ino pozostawało sprawić... Że uzyska to, co chciała...
Po około godzinie, gdy wypiła już swój napój, usłyszała pukanie do drzwi. Poprawiła włosy, wzięła głębszy wdech, by móc zebrać jakoś myśli, po czym podeszła do nich - drzwi - i otworzyła je.
- Wejdź - powiedziała, odsuwając się na bok, by ją przepuścić. - Idź w stronę pokoju - dodała jeszcze, brzmiąc całkiem poważnie... Jak na nią. Jakby rzeczywiście tam znajdował się ktoś, kto potrzebował jej pomocy...
A nie, przecież zaraz się tam znajdzie!
Gdy kobieta weszła już dalej, zamknęła drzwi za sobą, jak i na klucz... Taki środek ostrożności, gdyby po odkryciu prawdy, zdecydowała się zwiać. Mam nadzieję, że nie dojdzie do rękoczynów. Nie wiem, jakby się to skończyło. Zacisnęła prawdą dłoń w pięść, przykładając ją ponownie do piersi, schowała klucz do kieszeni i ruszyła do salonu.
- Leyasu tu nie ma - powiedziała, stając w przejściu i opierając się o framugę drzwi. - To ja napisałam tą wiadomość. Wiedziałam, ze inaczej nie chciałabyś tu przyjść - ah, prawdę mówiąc, Sammy po powrocie do domu sprawdziła własną komórkę i dopiero wtedy przeczytała wiadomość od niej. - Przykro mi, że musiałam się do tego posunąć, ale patrząc na mojego durnowanego brata, nie dowiedziałabym się, co się odwala między wami - patrzyła wprost na nią, będąc wewnętrznie przygotowaną na negatywną reakcję.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Leyasu - Page 4 Empty Re: Apartament Leyasu

Pisanie by Esmeralda Wto Lis 28, 2017 12:11 pm

Czas spędzony pod drzwiami dłużył się niemiłosiernie i gdyby nie konieczność sprawdzenia co się wydarzyło, już dawno zbiegłaby po schodach i opuściła teren tego ekskluzywnego apartamentowca. Mimo, że znała większość sąsiadów z tego piętra nie czuła się tutaj dobrze. Czy to obecność wielkomiejskiej infrastruktury, czy może fakt, że za chwilę zobaczy byłego chłopaka? Kilka tygodni temu być może mogłaby mu wybaczyć i zacząć od nowa z tak zwaną czystą kartą. A teraz? Nie chodziło o brak jakichkolwiek uczuć lecz sam fakt, że on miał rację. Nie była do końca tym kogo szukał. Szczerość od zawsze sprawiała jej problem, ale w momencie kiedy do całej imprezy dołączyła rada wszelkie przelewki się skończyły. Bez niej był bezpieczny i niechaj tak pozostanie. Pytania w głowie wirowały tworząc niekończący się ciąg niepokoju. Może był ranny? Albo rzeczywiście zasługiwał na kopniaka w pysk by mógł się nauczyć, że stan podgorączkowy nie jest jeszcze zagrożeniem życia. Cokolwiek by się nie działo – czekała.
Drzwi się otworzyły ukazując osobę której się nie spodziewała. Siostra? Początkowo chciała zrobić krok w tył i wprowadzić w życie początkowy plan ucieczki. Ale jeśli rzeczywiście był w tym pokoju i właśnie potrzebował jej pomocy?
Ostatni raz. To jest dosłownie ostatni raz kiedy tu przychodzę. Nigdy więcej.
Upewniła się, że ma broń na wypadek zasadzki i weszła do dalszej części domu nie zdejmując nawet butów.
Klucz przekręcany w drzwiach… Lekarka przystanęła i odwróciła się patrząc na Samanthę pytającym wzrokiem.
- Serio? Czy ty mówisz poważnie? - w głosie rudowłosej było już słyszalne zdenerwowanie – Prosisz mnie żebym przejechała pół miasta dla Twojej własnej ciekawości?! Oddawaj klucz, wychodzę stąd. - wyciągnęła dłoń mając nadzieję, że dziewczyna nie będzie sprawiała problemów. Jeśli charakter miała podobny do swego brata, prawdopodobnie skończy się na rękoczynach, jeśli zaś do siostry, Samantha odda klucz po dobroci i rozstaną się we względnej zgodzie.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Apartament Leyasu - Page 4 Empty Re: Apartament Leyasu

Pisanie by Gość Wto Lis 28, 2017 6:14 pm

Uniosła lekko brwi, widząc jej wyciągniętą rękę. Serio? Serio uważała, że po to zadała sobie trud, by sms-ować, ba, nawet mieć ten telefon, by teraz powiedziała "Ah, przepraszam, że ośmieliłam się ciebie tu ściągnąć, już oddaję klucz"? Czyżby rudowłosa zapomniała już, że Leyasu posiadał jedną siostrzyczkę, "nieco" różniącą się od młodszej?
- A ty mówisz serio? - prychnęła cicho. - Chyba upadłaś na głowę w ostatnim czasie.
Zdecydowanie to było można zaliczyć do odmowy... No z drugiej strony, i tak nie istniało inne wyjście.
- I zaspokoić ciekawość? Pff - skrzyżowała ręce na wysokości klatki piersiowej. - To zaszło już za daleko, a mnie szlag bierze, gdy widzę, co się odpiernicza.
W sumie, co szkodziło Esme zwierzyć się małej Samanthie z tego, co się działo? W końcu, czy nie siostra pewnego osobnika zdołałaby coś ogarnąć? Z drugiej strony zaś... Dziewczyna była jaka była. I tyle.
Na dodatek czuła się coraz go gorzej. Ból w klatce piersiowej nawracał. Przynajmniej zaszyte rany nie otworzyły się, więc nie musiała się martwić o coś więcej. Jednakże zrobiła się bledsza niż wcześniej.
- Usiądziemy, pogadamy, a potem ci dam spokój. Co ty na to? - zdecydowała się jednak zignorować problem i kontynuować tą rozmowę. - Nie zastanawia cię, co się dzieje z Leyasu?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Leyasu - Page 4 Empty Re: Apartament Leyasu

Pisanie by Esmeralda Wto Lis 28, 2017 6:49 pm

Siostrzyczka Leyasu miała niezły tupet, ale to było chyba u nich rodzinne. Na dobrą sprawę, Esmeralda powinna bez pytania wytrącić jej klucz i po prostu opuścić mieszkanie. Tak porąbane sytuacje nie zdarzały się często i trzeba przyznać, że ta rudowłosa małpa zadała sobie sporo trudu z tą całą akcją. Czy Leyasu wiedział, że młodsza siostra bawi się jego telefonem? Czy był świadomy obecności Esmeraldy i czy przypadkiem nie zdenerwuje się na jej widok gdy już wróci?
- Słuchaj, nie chcę Ci robić krzywdy. Po prostu otwórz te cholerne drzwi i zapomnimy o całej sytuacji. - nie chciała kłócić się z siostrą dawnego chłopaka, bo mimo kiepskiego wykonania chęci dziewczyny były skierowane w dobrej wierze. Może rzeczywiście nie chodziło tylko o zaspokojenie ciekawości lecz o to, że martwiła się o brata. Leyasu zapewne również nabrał wody w usta i każdy problem zastąpił uszczypliwością i naturalnym dla siebie bezczelnym zachowaniem.
- Leyasu Ci pewnie mówił, że jestem lekarzem. Jechałam tutaj przez pół miasta bo myślałam, że coś się stało… Wiesz, że w tym momencie ktoś naprawdę może potrzebować mojej pomocy, a ja nie mogę jej udzielić, bo zajmuję się pierdołami w domu byłego? - chciała zobrazować nieco sytuację w jakiej się znalazły. Poniekąd również przez zapracowanie związek z Leyasu nie miał racji bytu, bo czas jaki poświęcała mężczyźnie nie był proporcjonalny do jego potrzeb.
Lekarka miała iść już w stronę drzwi, ale kątem oka spojrzała na Samanthę.
Coś mi tutaj nie gra.
- Wszystko w porządku? Wyglądasz… - może to głupie, ale gdzieś już widziała te objawy. Blada cera, lekko przekrwione oczy. Początkowo nie zauważyła nic niepokojącego, ale po chwili wszystko zaczęło składać się w całość.
- Co się stało? Zabrzmi to dziwnie, miałaś kontakt z jakimiś toksynami? - Toksykologia była jej konikiem, a szalona Pani doktor niejednokrotnie testowała możliwości różnych specyfików.
- Mam ze sobą cały sprzęt, mogę Cię zbadać. - wskazała na wypchany po brzegi plecak.
Może jednak dobrze się stało że przyszła?
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Apartament Leyasu - Page 4 Empty Re: Apartament Leyasu

Pisanie by Gość Wto Lis 28, 2017 9:57 pm

Najchętniej nie wracałby do mieszkania, pozostawiając je na pastwę jednej kurewki i siostry. Od dwóch dni wdał się w wir pracy, zatracając się w niej. Nigdy nie groził mu pracoholizm, ale teraz godziny spędzone w pracy były o wiele cenniejsze niż czas wolny, który boleśnie przypominał mu o braku jakiegokolwiek planu. Wiedział, że powinien wziąć wolne i spróbować się wyciszy, ale im dłużej mielił ten pomysł w głowie, tym bardziej utwierdzał się w tym, za cholerę nie wiedział, jak miał tego dokonać. Prędzej zwariowałby od nadmiaru niepotrzebnych myśli niż pozwolił sobie na relaks. Przyłapał się na tym, że coraz więcej rzeczy umyka mu, zaplątując się gdzieś między wymyślaniem pomysłu pozbycia się szkodnika, a kolejnymi papierami i błahymi sprawami zrzucanymi na niego przez przełożonych. To nie pierwszy raz kiedy zapomniał o telefonie, jednak tym razem był on bardziej niż potrzebny. To właśnie w nim miał notatki, których akurat potrzebował. Nawet nie mógł zadzwonić do Sammy i prosić o przywiezienie komórki. Niby mógł poprosić kogoś o pożyczenie swojego sprzętu, aby zadzwonić na swój numer, ale po drugim przemyśleniu tej sprawy znalazł zbyt dużo przeciwwskazań. Naprawę nie chciało mu się wysłuchiwać wywodu młodszej siostry, a niewątpliwie doszłoby do tego, gdyby tylko poprosił ją o małą przysługę.
Szkoda tylko, że nie wiedział, jaka niespodzianka czekała na niego w mieszkaniu. Ze zdziwieniem odkrył, że drzwi są zamknięte na klucz. Nie przypominał sobie, aby którakolwiek z lokatorek praktykowała coś takiego jak zamykanie drzwi na klucz.
Nikogo nie było? Nie, przytłumione dźwięki dochodzące z przedpokoju jasno sugerowały, że ktoś się tam znajdował. Wsunął palce do kieszeni w kurtce odnajdując pęk kluczy. Szybko odnalazł ten właściwy, wsadzając go do zamka. Przekręcił klucz, spodziewając się ujrzeć...
- Samantha, mam nadzieję, że nie rozwaliłaś wszystkiego wokół,
kiedy mnie nie by--

... Esmeraldę?
Coś poszło źle.
Rzut oka na Sammy wystarczył, aby wykluczyć jedną z opcji, jaka nasunęła się od razu, gdy tylko zobaczył osobę, którą zdecydowanie nie powinien widzieć we własnym mieszkaniu - siostrzyczka nie wezwała lekarki, żeby skorzystać z jej fachowej pomocy, a ona na pewno nie przyszła tutaj dla własnej zachcianki. Machinalnie kopnął nogą w drzwi, zamykając je z cichym trzaskiem, blokując drogę wyjścia, jakby jego ciało chciało powstrzymać łowczynię przed wejściem, choć umysł wiedział, że powinna stąd jak najszybciej wyjść, a on powinien jej w tym pomóc, gdyby przypadkiem zapomniała, jak się to robi.
- Co ty tu robisz? - beznamiętny głos przeciął ciszę, która, jak mu wydawało, trwała przynajmniej pół wieku, potęgując w nim zaskoczenie pomieszane z narastającą złością skierowaną w stronę Samanthy. - Wydaje mi się, że nie masz tutaj czego szukać - odparł, jednoznacznie dając do zrozumienia Esme, że nie jest tutaj mile widziana, co już dawno powinno być dla niej jasne.
- Samantha - szare oczy nabrały jeszcze większego chłodu, gdy przeniósł spojrzenie na siostrę, ukrywając przytłaczające zmęczenie - wyjaśnij mi, co tu się dzieje i po jaką cholerę wpuściłaś ją do mieszkania.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Leyasu - Page 4 Empty Re: Apartament Leyasu

Pisanie by Gość Wto Lis 28, 2017 10:46 pm

Psst. Jakby co, to Sammy i Esmeralda rozmawiają między sobą w języku angielskim. Do brata mówi po francusku.
_____________________________________________________
Zrobić krzywdę Sammy? Oh, co za urocza troska o małą dziewczynę, bardzo doceniana zresztą. Jednakże...
- Zamierzasz odebrać mi klucz siłą? - powodzenia. Jeśli rudowłosa zdecyduje się ją zaatakować... Cóż, czekała ją całkiem miła niespodzianka, bez dwóch zdań. - Oddam ci go... Ale jeśli dowiem się, co się odwala. Nie wcześniej  - była uparta i nie zamierzała jednocześnie pozwolić na to, by to nie szło po jej myśli.
- Nie sądzę, by to była pierdoła - oczy Sammy zrobiły się wyjątkowo chłodne na ów moment. - Nie wiem za kogo mnie bierzesz, ale proponuję, byś nie uważała mnie za takiego idiotę jak mój uroczy braciszek - dodała jeszcze. Lekarka? Skubany, chyba nic mi nie mówił o tym. Tym bardziej mu mam ochotę przywalić. No, chociaż aktualnie wykonywany przez nią zawód nie miał nic do rzeczy w tej chwili.
A skoro chciała się wydostać, musiałaby odebrać od Sam klucz, który znajdował się aktualnie w jej kieszeni. A ona nawet oddaliła się ciut, zbliżając się do drzwi wejściowych, by mieć ewentualnie większe pole manewru.
Na jej twarzy odmalowało się zaskoczenie i zarazem zdziwienie, wymieszane z podejrzliwością. Troska?
- Nie - odpowiedziała bezpośrednio. - Bolą mnie rany po zadrapaniu. Zaraz przejdzie - przynajmniej miała nadzieję. Upierdliwy ból w klatce piersiowej sprawiał, że czuła się słabiej.
- Podziękuję - stwierdziła, prostując się. - Nie potrzeba mi tego. Chcę za to wiedzieć, co się wydarzyło między waszą dwójką.
Jednakże dźwięk przekręcanego klucza... Był ostatnim, co oczekiwała usłyszeć. Odwróciła się momentalnie na pięcie, by być skierowana w stronę wejściowych drzwi, ale zarazem będąc uważną na ewentualny ruch ze strony łowczyni. No i...
Pojawił się Leyasu, we własnej osobie.
Cisza, która zapadła, wydawała się trwać wręcz w nieskończoność. Zamarła, ale... Słowa starszego brata sprawiły, że momentalnie jej umysł powrócił do rzeczywistości, a ona sama odczuła narastającą wściekłość. Dlatego też w momencie, gdy spojrzał na nią chłodno, jej spojrzenie stało się lodowate. Te stalowo-niebieskie oczy wręcz wydawały się zamrażać go.
- Czy. Ty. Kurwa. Kpisz. Ze. Mnie?!  - w momencie wypowiadania  słów, bez żadnego sygnału ani niczego, zaatakowała Leyasu frontalnym kopnięciem, cios kierując wprost w jego brzuch. Nie szczędziła sił, a powstała adrenalina sprawiła, że nie odczuwała bólu. Cóż... Nie jest za miło oberwać od byłej mistrzyni świata w kick-boxingu, prawda? Zwłaszcza, jeśli się nie spodziewało tego. -  Ty pieprzony durniu, bez krzty odpowiedzialności! - dobrze, że był lekarz, jest spora szansa, że mogła mu uszkodzić organy wewnętrzne. No chyba, że coś by nastąpiło.
Opuściła nogę, po czym oddychając ciężko, nagle przyłożyła obie dłonie do klatki piersiowej i kucnęła. Cholera. Cholera. Cholera. Adrenalina jak szybko się pojawiła, tak szybko i zniknęła, a odczuwalny wcześniej ból powrócił z dwojoną siłą.
- Cholera... Durny brat... - bolało jak cholera! Na dodatek jej twarz zrobiła się prawie całkowicie biała... To chyba nie świadczyło zbyt dobrze...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Leyasu - Page 4 Empty Re: Apartament Leyasu

Pisanie by Esmeralda Pią Gru 01, 2017 10:30 pm

Odebrać klucz siłą? Ostatnim czego pragnęła było toczenie niepotrzebnych bojów z siostrą Leyasu. Dziewczyna może i umiała się bronić, lecz w dalszym ciągu pozostawała cywilem bez broni i umiejętności magicznych.
- Nie mam zamiaru Cię krzywdzić, dlatego nie, proszę żebyś sama otworzyła te pieprzone drzwi. - drugą sprawą był fakt, że po ostatniej walce z wampirem nie doszła jeszcze do pełnej sprawności. Może to i lepiej, że policjanta nie było teraz w mieszkaniu. Jeśli nie był obłożnie chory z pewnością zauważyłby sińce i zadrapania które nie zdążyły się jeszcze zagoić. W niczym nie przypominała teraz silnej i kipiącej seksapilem kobiety, ale nie myślała o tym w momencie gdy pakowała do torby sprzęt medyczny i leki.
- Może po prostu zapytaj brata. - czy nie oszczędziłoby to wszystkim czasu i nerwów? Leyasu mógłby zwierzyć się z powodu nieudanego związku, a Esme… nie musiałaby brać udziału w tej całej szopce. Wszyscy byliby tacy szczęśliwi ale nie, bo KTOŚ wymyślił inaczej.
- Wiesz, nie chce się mądrzyć, ale naprawdę znam się na tej robocie. Nie widziałam co prawda rany ale blada cera, spłycony oddech i kropelki potu spowodowane zapewne gorączką jasno mówią że coś jest nie tak. - założyła ręce na piersi obserwując dziewczynę jakby miała zamiar znaleźć więcej objawów.
A ta znowu swoje…
- Jeśli z jakiegoś powodu nie chcesz żebym to ja Cię zbadała, zawsze mogę wezwać innego lekarza. - kto wie czy uroczy braciszek nie przedstawił lekarki w tak złym świetle, że Samantha się teraz boi!
- Słuchaj kobieto… - z ust czerwonowłosej miało właśnie paść jedno z umoralniających przemówień, które serwowała jedynie w momencie gdy wszystkie inne środki okazały się zawodne. Ale coś poszło nie tak jak powinno.
Zaskoczenie, lekka panika. Kiedy zobaczyła minę Leyasu, była pewna, że on nic nie wiedział o jej obecności.
- Ja… - słowa uwięzły w gardle, a narastające uczucie wstydu wcale nie pomagało. Wyszło, że wprosiła się do jego domu. Przyszła nie mogąc zapomnieć i prawdopodobnie prześladuje go jak jakiś kiepski stalker. Na nic tłumaczenia, że było inaczej, bo cokolwiek powie, on będzie wiedział swoje. Oboje byli uparci, lecz w pewnych kwestiach Leyasu nie dało się przekonać do swoich racji.
- Nie zachowuj się jak dziecko. Przyszłam tu służbowo. - w jednej chwili głos kobiety stał się równie chłodny jak wzrok policjanta. Była dobrym kłamcą, ale granie obojętności nigdy nie wychodziło jej tak jak należy. Czy naprawdę tak nią gardził? Tak bardzo nienawidził? Nawet ucieczka nie mogła tutaj już pomóc. Stał obok drzwi i jeśli będzie chciała wyjść musi przejść obok niego.
- Właściwie to już miałam się zbierać. - jego słowa bolały. Nie mogła mu patrzeć w oczy po raz kolejny czując to osłabiające poczucie goryczy.
Nie spodziewała się reakcji Sammanthy i mimo że chciała zareagować, nie zrobiła tego. Kiedy dziewczyna rzuciła się na brata, Esmeralda westchnęła i jak gdyby nigdy nic weszła do salonu. Doświadczenie mówiło, że nie należy wchodzić między walczące rodzeństwo. Lekarka odłożyła na sofie ciężki plecak i zdjęła kurtkę. Znała ten dom, dlatego skierowała swoje kroki w stronę kuchni i włączyła czajnik. Skoro i tak jej nienawidził, dlaczego by tak nie powkurzać go jeszcze bardziej i nie wypić herbaty w jego ulubionym kubku do kawy? Ach. A nóż do tego czasu skończą zabawę w przedpokoju i wszyscy będą szczęśliwi!
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Apartament Leyasu - Page 4 Empty Re: Apartament Leyasu

Pisanie by Gość Pon Gru 04, 2017 1:33 am

Parę tygodni temu na pewno ucieszyłby się z widoku Esmeraldy i jej niezapowiedzianej wizyty, od razu proponując herbatę i setkę innych pierdół, które mogłoby umilić dzień. Ale teraz najchętniej pokazałby kobiecie drzwi, jasno dając do zrozumienia, że powinna się wynieść stąd i to najlepiej w podskokach. To nie był odpowiedni czas na jej odwiedziny. Chyba za bardzo pozwolił rozgościć się swojej siostrzyce, skoro posunęła się do tego, doskonale wiedząc, że między tą dwójką łowców wszystko się skończyło. Nie musiała znać szczegółów - których nawet nie znała sama Esmeralda - a mimo to wbijała się butami w nieswoje życie. Czuł, że powinien dać popalić młodszej tak, aby już nigdy nie przyszło jej do głowy zrobić coś tak głupiego, a co dopiero zrealizować taki fatalny pomysł. Zmęczenie sięgało zenitu, zmieniając się w napięcie, które nie potrafiło znaleźć ujścia.
- Służbowo? Powiedziałaś to prawie przekonująco. Poprawiasz się w kłamstwie - odparł szorstko, nie ukrywając swojego rosnącego niezadowolenia z obecnej sytuacji. Co takiego powiedziała Sammy, skoro łowczyni postanowiła zaryzykować i pojawić się u niego mimo oziębłych stosunków? Od kiedy młoda stała się taka przekonująca, że udało jej się oderwać Esmeraldę od pracy? Nawet jemu czasami nie udawało się namówić na oderwanie od papierów, próbek i innych rzeczy, które dla niego były owiane pod osłoną tajemnicy.
"Czy. Ty. Kurwa. Kpisz. Ze. Mnie?!"
Przejechał dłonią po twarzy, ścierając z niej grymas niezadowolenia. Cholera, ona jeszcze śmiała się na niego drzeć? Otworzył usta, chcąc przywołać siostrę do porządku, ale zamiast słów spomiędzy jego warg wyrwało się stęknięcie, kiedy cios młodej w jednym momencie pozbawił go powietrza w płucach. Zgiął się, odruchowo chwytając łydkę rudowłosej z zamiarem odepchnięcia od siebie, jednak od razu rozluźnił uścisk, wypuszczając nogę dziewczyny. Wdawanie się w bójkę z własną siostrą było czymś czego zdecydowanie nie potrzebował. Co nie oznaczało, że łaskawie puści to w niepamięć, udając, że wcale nie zachowała się jak rozwydrzona gówniara, która nie dostając zachcianki, rzuca się na niewinnych ludzi.
- Kurwa, przegięłaś - wykrztusił, w końcu zaciągając się powietrzem. Ostrożnie się wyprostował, lekko zaciskając palce na bokach, krzyżując ręce. Gdyby wcześniej zadbał o posiłek, pewne teraz wszystko zostałoby zwrócone prosto pod buty winowajczyni - albo na jej głowę, co mogłoby być prawie adekwatną karą do jej przewinień. Spojrzał na Samanthę, spodziewając się ujrzeć jej w jej oczach wyższość i diabelskie chochliki namawiające na dalsze wyrządzane szkód, ale zamiast tego zobaczył jak kuca i łapie się za klatkę piersiową, jakby kopnięcie, które wymierzyła w niego, pobawiło ją większości sił, czyniąc jakieś szkody.
- Co ci jest? - Zerknął w stronę, gdzie powinna stać Esme... Chwila, w którym momencie zdążyła przemknąć niespostrzeżenie? Nie przypominał sobie, aby przechodziła obok niego, więc na pewno jeszcze musiała być w mieszkaniu. - Esmeralda! Pomóż Sam! - Przełknął uczucie goryczy, spowodowane poproszeniem o pomoc. Nie chciał zatrzymywać lekarki, ale stan siostry wymagał interwencji kogoś, kto potrafiłby jej pomóc, więc policjant nie musiał długo zastanawiać się nad tym, co bardziej się opłaca - wywalenie jedynej specjalisty na zbity pysk, która (nie)szczęśliwym trafem była pod ręką, czy chwilowe zapomnienie o tym, że właśnie to powinien zrobić, jak tylko przekroczył próg swojego mieszkania.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Leyasu - Page 4 Empty Re: Apartament Leyasu

Pisanie by Gość Czw Gru 07, 2017 2:52 am

Tylko... Czy Esmeralda rzeczywiście ośmieli się użyć broni i magii na bezbronnego cywila? Którego teoretycznie powinna chronić przed złymi krwiopijcami? Będzie chciała zaatakować zwykłego człowieka, nie mającego zbyt dużo szans na pokonanie osoby wyszkolonej do walki z wampirami? Jedynie przez własną zachciankę, bo po prostu nie chciała ją wypuścić?
Z drugiej strony niedoceniania kogoś ze względu na kilka drobnych szczegółów, było swego rodzaju błędem.
- Odmawiam - jedno słowo, mówiące zarazem o tym, jak bardzo rudowłosa była zdeterminowana. No i na swój sposób, słowa łowczyni można było odebrać jako obelgę w jej stronę. W końcu ona się tyle namęczyła i w ogóle, a ta po prostu, bez słowa wyjaśnień, których potrzebowała Sam... Po prostu chciała iść sobie.
Aż można powiedzieć, że spędziła z Sammy zbyt mało czasu, skoro uważała, że dziewczyna grzecznie wysłucha jej żądania, póki nie uzyska odpowiedzi.
- Gdyby to było tak proste, nie musiałabyś teraz patrzeć na moją twarz - odparła jej. Leyasu... Cóż, w tej kwestii, ukochany brat Samanthy powinien dostać porządne lanie. Przez jego decyzje, jego siostra ucierpiała. Ba. Na jego oczach. Zagroziła śmiercią jego rodzinie, a jego reakcja... Kobieta czuła aż załamanie wymieszane zirytowaniem, gdy pomyślała o odpowiedzialności najstarszego z rodzeństwa. Może powinnam zostawić testament... Przynajmniej wiedzieliby, by mi napisać na grobie, że zginęłam przez głupotę brata.
- Nic mi nie jest - odpowiedziała jej. - To tylko zmęczenie. Ostatni czas był lekko mówiąc koszmarny - mruknęła w odpowiedzi, prostując się i patrząc wprost na nią. Była uparta.
- Nie potrzebuję kolejnej wycieczki do szpitala. Więc nie zawracaj sobie tym głowy - westchnęła cicho. - I weź po prostu powiedz, o co chodzi, a nie szukaj nowych tematów, byleby odwrócić moją uwagę - no i niebieskooka dziewoja uznała, że to spisek przeciwko jej dobrej woli. Mam wrażenie, jakbym miała do czynienia z Leyasu. Dwa uparte osły. Eh. A potem będą się wymądrzać, jacy to oni nie są. Totalna beznadzieja.
Międzyczasie do mieszkania przywiało do Leyasu. Atmosferę szlag trafiło do reszty, a Sam zdecydowała się pokazać mu, co myśli o jego zachowaniu w ostatnim czasie. Może dzięki temu ciosowi pewien pan policjant przypomni sobie, kogo miał odebrać ze szpitala? Na dodatek wymiana zdań pomiędzy ową dwójką podsyciła tylko jej wściekłość, a oliwę do ognia dolał fakt, że nie wiedziała, czemu ta parka się tak zachowywała.
Nie lepiej zdradzić komuś, kogo i tak wmieszano w to wszystko przez przypadek, o co chodzi i mieć spokój?
Gdyby wszystko było "okej" to zapewne dziewczyna zaczęłaby walkę, mając za przeciwnika, brata. Nic nowego pomiędzy ową dwójką. Nie pierwszy i nie ostatni raz potrafili się tak zachowywać... Niezależnie co było powodem. Lecz... Teraz nie wszystko było milutko i fajnie.
Przynajmniej dostał... Ah... - usiadła na tyłek, krzywiąc się mocno. Przynajmniej nie doświadczyła obrażeń od mężczyzny. W sumie, nie wiedziała, czemu po prostu nie próbował jej coś zrobić... Wina gościa? Nie... Nieważne. Ból sprawiał, że dość szybko rozważanie tego jednego kopniaka wyleciało jej z głowy. Przynajmniej został chociaż w małym stopniu ukarany za swoje głupie zachowanie.
- Po prostu mnie boli - odpowiedziała przez zaciśnięte zęby. - Zaraz przestanie... - brała głębsze wdechy, unosząc głowę i patrząc w górę. - Chyba... - Cholera. Czemu to nie chce przestać boleć. Cholera. Zamknęła na moment oczy, by wyciszyć się i zarazem starając się powoli ignorować odczuwalny ból. - Pieprzona suka, jak ją dorwę, to pożałuje dnia, w którym postawiła tu swoją nogę - warknęła jeszcze. Mówiła w ojczystym języku, bardziej do siebie, niż do kogokolwiek tuta.
- Ale mógłbyś mi pomóc przejść... Do pokoju... - otworzyła jedno oko, patrząc na niego z ukosa. - Podłoga... To złe... Miejsce do leżenia...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Leyasu - Page 4 Empty Re: Apartament Leyasu

Pisanie by Esmeralda Czw Gru 07, 2017 12:12 pm

Odmowa jakoś szczególnie nie zdziwiła łowczyni. Widać to u nich rodzinne, że zwykłe prośby i groźby nie znajdują żadnego posłuchu. Wychowanie bezstresowe i te sprawy… Pozostawało się cieszyć, że Esmeralda i Leyasu nie doczekali się wspólnego dziecka, bo geny Kaijiyamów nie powinny iść dalej w świat.
- Jak uważasz, ale nie sądzę żebyś była zadowolona z mojej wizyty. - jeśli Samantha sądziła, że dowie się wszystkiego jak na spowiedzi to grubo się myliła. Zatrzaśnięte drzwi nie stanowią żadnego problemu. Jeśli więc lekarka się znudzi to wystarczy jeden mocniejszy kopniak by opuścić przybytek niedoszłego męża. No może dwa. Przebywanie w tym mieszkaniu przywoływało lawinę niepotrzebnych wspomnień zmuszających do chociażby pomyśleniu o gospodarzu.
- Kolejnej? Byłaś już z tym w szpitalu w centrum miasta? - na twarzy Czerwonowłosej było widoczne zainteresowanie. W szpitalu powinni pomóc, ale jeśli rana należała do tych zadanych przez wampira mógł pojawić się problem. Większość lekarzy Oświaty nie działała na izbie przyjęć, a jeśli nawet to raczej z konieczności niż własnego wyboru. Ciężko więc trafić na profesjonalistę potrafiącego odpowiednio zadbać o tego typu obrażenia, bo większość lekarzy zwyczajnie wzywała policję! Wszak zadrapania ostrymi jak brzytwy pazurami, rany cięte i szarpane zawsze wymagały interwencji stróżów prawa. Ale Leyasu o tym wiedział, więc dlaczego pozwolił siostrze odwiedzić zwykły szpital? A może problem nie był tak rozległy jak wyobrażała to sobie lekarka.
- Wyglądasz jak śmierć na chorągwi. Nie trudno znaleźć ważniejszy temat nad nieudane związki moje i Twojego brata. - po prostu im nie wyszło, więc w czym tkwił problem? Szkoda, że nie zawiadomiła przy okazji lokalnej telewizji i prasy. A nuż jakaś spragniona plotek staruszka skusi się i odwróci uwagę od miejskiego monitoringu na rzecz tego typu informacji.
A Leyasu jak zwykle wykazał uprzejmą postawę. Zaraz… Jednak nie.
- Nie przyszłam do Ciebie, więc nie będę się tłumaczyć. Masz z tym problem, to nie zwracaj na mnie uwagi. - frajerze, dziadu zafajdany ty. Kobieta nie planowała zabawić tutaj długo, zatem jego obawy były bezpodstawne. Nie zostawi przecież części garderoby, nie podrzuci żadnych spinek, ulubionych książek i czasopism. Przecież nie wprowadzi się i nie zacznie absorbować jego nieskromnej osoby. Zresztą kto by chciał mieszkać w apartamentowcu – bez roślin, zwierząt i leśnego powietrza. Chyba tylko jakiś frajer!
Lekarka cieszyła się, że nie weszła między rodzeństwo.
To ich sprawa.
Pewnie, po co się wtrącać? Jeszcze przez przypadek sama dostanie rykoszetem, a tak kawka, chwilowe pozbycie się plecaka i brak konieczności pokazywania się osobie która Cię nienawidzi. Ale przecież żadna chwila spokoju nie może trwać za długo. Esmeralda była wyczulona na różnego rodzaju dźwięki, szczególnie, gdy były wydawane przez osobę podejrzaną o zły stan zdrowia. Fizycznego, bo psychoza Leyasu absolutnie, w żadnym, nawet najmniejszym stopniu jej nie obchodziła. Miał ponoć siostrę psychologa, więc niech się leczy i zostawi porządnych ludzi w spokoju. Wracając…
Gdy usłyszała rozkazujący głos mężczyzny, miała ochotę zdzielić go w pysk i poprawić to co zaczęła Samantha. Nie to jednak przysięgała. Hipokrates by się obraził, jeśli rudowłosa by po prostu wyszła, nie wspominając już o jej własnym osobistym sumieniu nie dającym spokoju. Chcąc nie chcąc odłożyła kubek z kawą i udała się na miejsce wcześniejszej szarpaniny. Bez słowa podeszła do rodzeństwa i podniosła Samanthę jak rasowy lekarz czy inny przedstawiciel medycznego świata. Esmerada położyła Samanthę na sofie i nie patrząc nawet na Leyasu zabrała się do pracy.
- Nalej mi wody do dwóch małych misek. Szklanka wrzątku i pół szklanki zimnej wody. W drugiej tyle samo wrzątku i jedna zimnej. - poleciła – I nie kręć mi się tutaj, bo mnie niesamowicie wkurwiasz. - niech idzie do sypialni, albo zrobi sobie długi spacer. Nie pomoże patrząc jej na ręce, no chyba że całkowicie jej nie ufa. Kiedy jaśnie Pan zszedł jej z oczu, lekarka zajęła się Samanthą.
- Pokaż mi to zadrapanie. - już wcześniej widziała gdzie wędruje ręka dziewczyny, dlatego pierwszym co zrobiła, było rozpięcie koszuli tak by obejrzeć czy na klatce piersiowej nie ma żadnych ran. Przy okazji mogła zbadać ją osłuchowo sprawdzając tym samym czy w płucach nie znajdują się żadne ślady płynów.
O cholera.
To była pierwsza myśl po zobaczeniu rany. Nie często spotyka się zatrucia u cywila, ale jakim cudem do jasnej ciasnej Anielki coś takiego u siostry Leyasu? I dlaczego ten protoplasta debilizmu nie zabrał jej od razu do Oświaty? Duma? Pieprzona przekora?
- Muszę Ci zbadać krew i pobrać próbki z rany. Wszystko będzie dobrze, tylko… potrzebujesz trochę odpoczynku. - wstrzyknęła dziewczynie środek usypiający i przyłożyła do jej twarzy maskę tlenową którą wraz ze sprzętem wyciągnęła z plecaka. Miała tam o wiele więcej zabawek, bo zmierzając do jaskini lwa nie była pewna co tak naprawdę zastanie na miejscu.
- Czy możesz mi do cholery wyjaśnić co się stało? Wiesz idioto, że to nie jest zwykła rana? To jest zatrute. Jeśli się nie mylę to Twoja siostra ma niebywałe szczęście, że jeszcze żyje. - pobrała krew i próbki. Nie pytała już o to jaką grupę ma Sam, bo spodziewała się usłyszeć typowe „nie wiem”. Mając ze sobą mikroskop sama mogła ustalić wszystkie niezbędne kwestie, a to oznaczało mniej zapytań i kontaktu z Leyasu.
Esmeralda zajęła się próbkami dzieląc je na kilka szkiełek. Część z nich oglądała pod mikroskopem. Inne zaś ogrzewała nad wodą którą zapewne zdążył już przynieść mężczyzna. Po skończeniu spojrzała na niego.
- Nie mam pojęcia kto Was przyjął w tym szpitalu ale podziękuj temu lekarzowi bo jakimś cudem zahamował proces rozwoju toksyny. To nietypowe u medyków z miejskiego szpitala. - co nie znaczyło, że wszystko jest w najlepszym porządku, co to to nie. Życie Samanthy wciąż było zagrożone, zwłaszcza, że lek podany w szpitalu przestał działać. Może nie usunął substancji ale hamując jej rozwój pozwolił na dalsze ewentualne działania nad lekarstwem. Po części była zła, że Leyasu nie zwrócił się o pomoc do Oświaty, ale przecież nie pozwoliła mu na to duma.
- Znam tą truciznę. Jest trudna do opanowania ale da się ją usunąć jeśli nie zainfekowała całego organizmu. Z tym że jeden zastrzyk nie wystarczy. Samantha będzie musiała przyjmować je przez dziesięć dni żeby całkowicie oczyścić krew. - tym razem wyciągnęła z plecaka coś w rodzaju mini walizki w której znajdowało się setki podpisanych próbek. Wraz z menzurkami, pipetami i strzykawkami przeniosła się na stół gdzie zaczęła odmierzać i mieszać potrzebne odczynniki. Tak powstałe lekarstwo przelała w odpowiednich proporcjach do strzykawek i jedną z nich wykorzystała do zrobienia zastrzyku dla Sam.
- Trzymaj je w lodówce. Zastrzyki trzeba będzie robić codziennie rano przez kolejne dziewięć dni. Na ranę zostawię Wam spray. Jest prosty w użyciu. - ponownie przysiadła to polowego stanowiska chemicznego i zaczęła odmierzanie. Zawartość z menzurki wlała do butelki ze sprayem o którym wcześniej wspomniała Leyasu.
- To też do lodówki. - położyła specyfik na stole i zabrała się do zbierania swoich gratów. Rana od zadrapania była opatrzona, dlatego nie wymagała dodatkowej pielęgnacji. Przynajmniej na razie. Jedynym co sprawiało problem była trucizna którą przy dobrym stosowaniu zastrzyków powinno się dość szybko pokonać.
- Nie przerywaj terapii z zastrzykami nawet jeśli ona będzie twierdziła, że czuje się lepiej. Jeśli potrzebujesz kogoś kto zrobi zastrzyk zapiszę Ci numer do pielęgniarki z Oświaty mieszkającej w pobliżu. - na wszelki wypadek zapisała numer i położyła go na stole obok leków.
- Kontrola badań krwi za dwa tygodnie. To chyba tyle. Samantha lada chwila się obudzi. Dopilnuj, żeby nie wykonywała… żadnych narowistych ruchów. - chwyciła za swoją kurtkę i ubrała się. Zaraz po tym nałożyła plecak zostawiając dla Leyasu swój mini zestaw z maską tlenową.
- Trafię do drzwi. - nie żeby sądziła, że zaproponuje odprowadzenie. Ale jeśli nic więcej nie będzie potrzebował, Esmeralda wyjdzie i wróci do swoich obowiązków.


Mija ponad tydzień bez reakcji, więc..

ZT
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Apartament Leyasu - Page 4 Empty Re: Apartament Leyasu

Pisanie by Gość Wto Gru 26, 2017 1:07 am

Za jakie grzechy? Ktoś tam u góry miał wyjątkowo parszywe poczucie humoru, skoro uznał, że obdarzenie Leyasu Samanthą jako siostrą będzie wspaniałym pomysłem. Dziewczyna ewidentnie szukała najszybszej drogi do trumny, zajmując się sprawami innych ludzi, które powinny ją obchodzić tyle co zeszłoroczny śnieg. Jasne, mogła się zezłościć na to, że była - teraźniejsza? - narzeczona jej brata napadła na nią niczym rasowa wariatka wypuszczona na wolność. Mogła nawet kierować złość w kierunku policjantka, który uznał, że rudowłosa poradzi sobie sama po wyjściu ze szpitala i nie zajął się nią jak małym dzieckiem. Ale, do cholery, nie miała najmniejszego prawa wtykać nos w związek łowców, który zakończył się równie niespodziewanie, co zaczął. Gdyby chciał rady młodszej albo jej działania, na pewno poprosiłby o to wcześniej.
Wdech. Wydech.
Musi istnieć jakieś bardziej logiczne wyjaśnienie tego, dlaczego młoda pozwalała sobie na coś tak nierozważnego. Nie była na tyle głupia, aby nie wiedzieć, że takie coś nie spodoba się czarnowłosemu.
- Nie przyszłaś do mnie, ale jesteś w moim mieszkaniu. Jeśli chcesz umawiać się z Samanthą na plotki, to gdzieś na mieście, a nie tutaj - odparł, powstrzymując się od palącej chęci wywalenia Esmeraldy i udawania, że jej przybycie nie miało miejsca. Ostatnie czego chciał, to kolejnych problemów spowodowanych pseudo genialnymi pomysłami siostry.
A było trzeba iść na księdza albo jeszcze lepiej - do zakonu. Nie byłoby takiego problemu z kobietami.
Świetnie, jeszcze tego brakowało, aby ta mała zołza zemdlała w przedpokoju. Drugi raz mogą już nie trafić na Carlosa, który pewnie wiedziałby, co robić. Ley liczył na to, że po wyjściu ze szpitala, Sam będzie zdrowa, a przynajmniej poinformowana o lekach, jakie powinna zażywać. Chyba oczekiwał zbyt wiele. Jak widać stan siostry polepszył się tylko na chwilę, diametralnie zmieniając się po kopnięciu. Tak mały wysiłek nie powinien zadziałać tak źle, a jednak rudowłosa opadła z sił, jakby stoczyła bójkę na ringu.
Z wdzięcznością spojrzał na łowczynię, która posłuchała prośby i od razu zajęła się pacjentką, jak przystało na lekarza. Mogła powiedzieć, że to nie jej sprawa i wyjść, zgodnie z wcześniejszym życzeniem mężczyzny, pozostawiając rodzeństwo same. Na szczęście lekarka potrafiła postawić czyjeś dobro ponad własne zażalenia, za co Ley dziękował w myślach. Nie musiał szukać kompetentnego medyka, który potrafiłby się zająć ranami siostry.
Pozwolił Esme zająć się młodą, nie stojąc nad i nie patrząc na jej ręce. Mimo że każde z nich odczuwało żal do tej drugiej osoby, ufał jej na tyle, by mieć pewność, że łowczyni nie zaszkodzi Sam. Otworzył usta, gdy padło pierwsze polecenie zakończone przemiłą odzywką w jego kierunku, w pierwszym odruchu chcąc skomentować słowa kobiety, jednak powstrzymał się, wzdychając cicho. Nie drażni się jedynej osoby posiadającej odpowiednie kwalifikacje do uporania się z problemem. Tolerancja Esme na łowcę mogłaby gwałtownie spaść, co prawdopodobnie przyniosłoby więcej szkody niż pożytku.
Przeszedł do kuchni, zostawiając dziewczyny same. Oby Samantha nie odwalała jak rasowy pawian, nie pozwalając na badanie. Napełnił szklanki wodami - zimną i ciepłą. Za cholerę nie wiedział, do czego są potrzebne, ale nie zamierzał wypytywać o szczegóły, podejrzewając, że odpowiedź mogłaby przypominać rozkaz wypierdalania oknem. Postawił szklanki na stole obok Esme, wbijając wzrok w siostrę.
- Nie, nie mogę powiedzieć - odpowiedział, starając się nie brzmieć chłodno, choć głos mimowolnie uderzał w zimne nuty, gdy łowca przypominał sobie, kto był winny tego całego zamieszania. Skoro Carlos potrafił powstrzymać prosces rozwoju toksyny, to dlaczego nie pozbył się jej całkowicie? Od młodszej i tak pewnie nie dowie się, czy lekarz mówił coś po jego wyjściu.
Ze zdziwieniem przyglądał się, jak kobieta wyjmuje ze swojego plecaka kolejne rzeczy. Czy ona przyniosła ze sobą pół apteki i co najmniej zaopatrzenie z jednego szpiatala? Naprawdę żyła pracą, zabierając ją wszędzie. To już zakrawał o porządną obsesję i pracoholizm. No, przynajmniej w tym przypadku wyszło to na dobre. Choć raz nie mógł być zły, że Esme nie widzi nic poza strzykawkami, chorobami i roślinami.
- Jasne, zaraz to schowam do lodówki. - Powinien powiedzieć coś jeszcze? Na pewno nie zaszkodziłoby okazać wdzięczność, chociaż szczątkową, żeby rudowłosa nie miała go za skończonego idiotę - nie żeby już tak nie uważała.
- Dziękuję za pomoc. I przepraszam za- - urwał, dławiąc resztę słów w gardle, gdy uświadomił sobie, że to, co zamierzał powiedzieć, nie powinno opuszczać jego myśli. Nie teraz. - Mniejsza. Naprawdę doceniam, że pomogłaś Sam - dodał. Zatrzymywanie łowczyni nie było dobrym pomysłem, dlatego pozwolił jej wyjść z mieszkania. Pozbierał rzeczy, które zostawiła i zgodnie z zaleceniami schował je do lodówki. Kartkę z numerem telefonu do pielęgniarki wsunął do kieszeni w spodniach. Usiadł obok siostry, przykrywając ją kocem. Jeśli się wybudzi, będą musieli porozmawiać i określić granice wtrącania się do jego spraw.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Leyasu - Page 4 Empty Re: Apartament Leyasu

Pisanie by Gość Wto Gru 26, 2017 8:44 pm

- Jestem niezadowolona z tego, że robicie strasznie wielką tajemnicę, zamiast powiedzieć wprost o co biega - rudowłosa zdecydowała się naprostować lekarkę. - Nawet nie wiesz, jakie to wkurzające. Gorsze niż próba zmuszenia dziecka do przyznania się do winy - nachmurzyła się. Nie podobało się jej to wszystko, ale zaś z drugiej strony... Serio? Naprawdę nie miał któreś z nich ochoty się wyżalić i posłuchać pocieszenia, lub rady? Dziwacy. Denerwowało ją to. Gdyby była mniej kulturalna, to sprałaby kogoś i tyle!
-Ta... Raz... Trafiłam do jakiegoś faceta, który tak miluuutkooo dogadywał się z Leyasu - mruknęła. - Nieważne. Mówię ci, że nic mi nie jest - czuła wewnętrzną irytację przez to, że Esmeralda zmieniała temat rozmów. Jednak to nie oznaczało, że dziewczyna zamierzała odpuścić. Nie po to się starała, by teraz okazało się, że nic z tego nie będzie.
Ciekawe, kiedy ktoś zda sobie sprawę, że jeśli nie objaśni jej o co chodziło, to dojdzie do gorszych rzeczy?
Dalsze wydarzenia były totalnie przeciw dziewczynie. Osłabiona, obolała i walcząca z tą słabością, była zmuszona do przyjęcia pomocy... Oczywiście wbrew jej woli. Nie chciała tego. Nawet nie chciała polegać na kimś innym. Powodem jej sposobu myślenia... A nie, to pozostanie tajemnicą.
Z ledwością odbierała to, co się działo dookoła niej... Aż w końcu poczuła ukłucie i to, że zasypia...

Po pewnym czasie rudowłosa poczuła, że odzyskuje przytomność. Ciężko było otworzyć oczy, jednakże po paru próbach się udało. Również i wzrok był na moment rozmazany, więc musiała pomrugać parę razy, zanim obraz się wyostrzył. Gdzie ja... Poczuła, ze jest czymś przykryta. Wspomnienia po kilkunastu sekundach zaczęły do niej napływać. Szlag... Uśpiła mnie... Cholera... Czuję się naprawdę beznadziejnie... Gdzie ona jest... Sammy nie wyglądała dobrze. Nie wiadomym było, jak zniesie ewentualne kazanie skierowane w jej stronę...
- Cholera... - jęknęła cicho. Próbowała się podnieść do pozycji siedzącej... A potem? Potem się zobaczy co będzie. I w sumie, gdzie jest owa kobieta?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Leyasu - Page 4 Empty Re: Apartament Leyasu

Pisanie by Esmeralda Nie Gru 31, 2017 6:17 pm

Wejście npców: Jessie i Gabrielli Kuroiashita

Jessie długo czekała na tą chwilę. Za długo zwlekała czając się w zakamarkach nocnego świata, podczas gdy jej ukochany marnował sobie życie. Pomysł żeby poróżnić go z rudowłosą był najlepszym na co mogła wpaść, bo jak inaczej uratować go z łapsk tej niebezpiecznej kobiety? Jess zdawała sobie sprawę, że Ley może stawiać początkowy opór i tak też się stało. A ona… chciała tylko stworzyć normalny dom, rodzinę i biegające wokół szkraby. Jej i Leya, bo przecież zawsze o tym marzyła.  Bardzo długo zajęło jej odnalezienie odpowiedniej osoby, która po usłyszeniu tej historii zechciała pomóc. Jak kobieta kobiecie…
- Dziękuję, Pani. Bardzo dziękuję za pomoc. To dla mnie bardzo ważne. - prawie się płaszczyła przed wysoką i piękną damą. Już wcześniej opowiedziała swoją ckliwą historyjkę Hiro i innym wysoko postawionym wampirom, aż wreszcie znalazła kogoś, kto był zdecydowany by pomóc. Jessie wiedziała, że to tylko przemiana Leyasu daje gwarancję ich wspólnego życia. Bez wizji starzenia i śmierci, która de facto czekała na każdego człowieka. Jako wampiry mogli żyć przecież wiecznie i razem kształtować świat pełen (jej zdaniem) szczęścia i miłości.
Wysiadły z ciemnego auta kiedy samochód rudowłosej odjechał z piskiem opon.
- Udanej podróży, wywłoko. - zaśmiała się pod nosem wiedząc, że ktoś tutaj będzie miał problem z wynajętym autem. Życie z informacji dawało możliwość nie tylko samej infiltracji, ale również uraczenie wrogów odpowiednimi zdarzeniami. Tak, wszystko zaplanowała.
- To na wyższym piętrze, Pani. Uprzedzam, że w tym domu znajduje się również jego siostra, ale ona nie zasłużyła na ten dar. - wyskoczyła przed Gabrielę otwierając jej drzwi. Była prawie jak służka, ale czego się nie robi kiedy na pomoc przychodzi Ci sam a Szlachetna!
Jessie nie pukała do drzwi, tylko weszła do pomieszczenia.
- Kochanie, przyprowadziłam gościa. - zatrajkotała wesoło. Jessie zeszła na bok patrząc z wdzięcznością na wampirzycę.
- To on Pani, to mój ukochany. - a niedługo znów będziemy razem...
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Apartament Leyasu - Page 4 Empty Re: Apartament Leyasu

Pisanie by Gość Nie Gru 31, 2017 10:11 pm

Bardzo rzadko zdarza się tak, że ktoś z rodu Kuroiashita chciał pomóc losowej osobie. Jak widać zdarzają się wyjątki, a jedną z chętnych do pomocy okazała się Gabriella. Czarnowłosa, demoniczna kobieta w krwistoczerwonej sukni i czarnym futrze. Tak zimnokrwiste wampiry nie musiały dbać o ciepłe ubranie, wszak z natury już są zimne i do ciepła raczej one nie lgną. Także kobieta wyróżniała się nieco o tak zacnej, zimowej porze roku.
- W kwestii miłosnej zawsze służę pomocą.
Odrzekła kobieta na słowa słabszej krwi wampirzycy. Niech się cieszy, że wyrachowana wiedźma pomoże w jej planie. A niech żyje wiecznie ze swoim kochankiem, zwłaszcza gdy ich miłość jest zagrożona przez ludzką niewiastę.
Po opuszczeniu samochodu, Gabriella palcami przeczesała swoje rozpuszczone włosy i oczywiście dumnie wypięła pierś. Od zawsze lubiła pokazywać się głównie wampirom niższej rangi i jeśli jeszcze te, tak elegancko się płaszczyły.
- Sama moja wytworność powali twojego ukochanego. Myślę, że nie będzie się długo upierał przy przemianie.
Tak, pani Kuroiashita była niezwykle pewną siebie oraz dumną kobietą. A podsycenie dodatkowo cechą suki jeszcze bardziej nadawało jej... wdzięku jak na ponury ród. Jess dobrze wybrała.
- Nie zasługuje? Czyli możemy ją zabić?
Uśmiechnęła się jakby opowiedziała dobry żart, tyle że Gabrycha mówiła poważnie. Nic trudnego zabić na oczach brata jego ukochaną siostrzyczkę. Niszczenie rodzin to ulubiona czynność starszej wampirzycy.
Jak tylko znaleźli się przed odpowiednim mieszkaniem, Jessie szybko otworzyła przed damą drzwi. Oczywiście wkroczyła, a raczej wpłynęła do środka nie używając przy tym stóp. Jak widać moc lewitacji ułatwiała, jak i dodała poruszaniu upiorności.
- Więc to ty jesteś Leyasu.
Pora się przywitać. Czarnowłosa wampirzyca stała u progu pomieszczenia w którym to znajdował się mężczyzna. Nawet jeśli była to toaleta, a on spoczywał na tronie przeglądając świerszczyka. Tylko kto mu korbką kręci?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Leyasu - Page 4 Empty Re: Apartament Leyasu

Pisanie by Gość Nie Gru 31, 2017 11:49 pm

Zamknął oczy, opierając głowę o oparcie kanapy. W końcu zapanowała cisza i spokój, pozwalające na chwilę odpoczynku. Najchętniej poszedłby spać, ale nie mógł zostawić siostry samej. Jeszcze zwiałaby z mieszkania, zanim zdążyłby jej przekazać ważne informacje o zastrzykach. Już nawet się nie łudził, że młoda weźmie za siebie odpowiedzialność i będzie pamiętać o swoim zdrowiu, dlatego musiał zająć się tym osobiście. Jednak nie mógł być przy Sammy dwadzieścia cztery godziny, więc najlepszym rozwiązaniem będzie wynajęcie tej pielęgniarki, której numer spoczywał na dnie kieszeni.
Uchylił powieki, słysząc głos siostry. Obudziła się. Wreszcie. Jeszcze chwila, a sam odpłynąłby, porzucając swoje postanowienie o zachowaniu przytomności w niepamięć. Przetarł oczy, próbując zmyć z nich uczucie senności.
- Jak się czujesz? - zapytał, od razu przerzucając wzrok na kobietę. Powinien od razu dać odczuć, co myśli o jej głupim i niepoważnym zachowaniu, ale chęć na postawienie Samanthy do pionu ulatniała się wraz z jej widokiem. Wyglądała, jakby zaraz miała zemdleć, a z mogłoby do tego dojść, gdyby od razu przystąpił do karcenia.
- W lodówce są zastrzyki. Zadzwonię do pielęgniarki, która będzie przychodziła do ciebie codziennie rano - poinformował. Nie miał doświadczenie w dawaniu zastrzyków, a wiedział, że brak umiejętności może być nieprzyjemnie odczuwalny dla pacjenta. Nie ufał dziewczynie na tyle, aby zostawić ją z tym samą. Nikt nie mógł przewidzieć, co odwali jej tym razem, jeśli będzie chciała dalej badać powód rozwalenia jego związku.
A ten powód właśnie nadszedł. Wyprostował się odruchowo, chłodnym wzorkiem śledząc wampirzyce. Pojawienie się Jessie zwiastowało nieuchronne kłopoty, ale coś mu mówiło, że przybycie nieznajomej sprawi, że lista jego problemów wydłuży się o kilka punktów.
- Nie znam typa - odparł beznamiętnym tonem. Spojrzenie stalowych oczu spoczęło na Szlachetnej, mierząc ją od stóp do głów. W tęczówkach pojawił się błysk, gdy dotarły do twarzy kobiety. Bez wątpienia miał do czynienia z kimś ponadprzeciętnym. Emanowała siłą, która kładła zwykłego wampira u nóg. Musiałby być ślepy, aby nie zauważyć, że Jessie wygląda przy niej jak podróba wampira.
- Będziemy się tak na siebie patrzeć, czy może ugościsz swoją koleżankę? - zwrócił się do (ex)narzeczonej, wstając z kanapy.


Ostatnio zmieniony przez Leyasu dnia Pon Sty 01, 2018 10:17 am, w całości zmieniany 1 raz
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Leyasu - Page 4 Empty Re: Apartament Leyasu

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach