Jaki to świat jest mały....

Go down

Jaki to świat jest mały.... Empty Jaki to świat jest mały....

Pisanie by Gość Sro Sty 17, 2018 1:20 am

Akihisa wychodząc z domu nie miał zamiaru być długo na zewnątrz, ale musiał wszystko przemyśleć w końcu. Był ubrany w sweter i jeansy oraz posiadał białą puchową kurtkę z kapturem otoczony ciepłym futerkiem założoną na siebie. On zawsze dbał o swoje zdrowie jak jego siostra bliźniaczka. Naturalnie nie możemy zapomnieć, że był uzbrojony więc czuł się bezpieczny młodzieniec. Wyciągnął telefon komórkowy spoglądając czy nie ma żadnych wiadomości od znajomych, łowców czy rodzinki, była pusta skrzynka smsowa. W końcu może sobie spędzić w samotności trochę czasu dlatego skierował się w kierunku zniszczonego parku. Zauważył bramę wejściową zatem wszedł do środka. Aki zauważył zapalone lampy które oświetlają drogę zatem ruszył przed siebie. Nieopodal zobaczył wolną ławkę więc skierował się żeby usiąść. Miał zamiar wyciągnąć mp4 ze słuchawkami chcąc posłuchać muzyki o ile ktoś mu nie przeszkodzi tej czynności, a nikogo nie widzi na horyzoncie.


Ostatnio zmieniony przez Akihisa dnia Sro Sty 31, 2018 3:24 pm, w całości zmieniany 2 razy
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jaki to świat jest mały.... Empty Re: Jaki to świat jest mały....

Pisanie by Hrabia Pelethites Sro Sty 17, 2018 11:06 pm

Pele został w domu pod opieką dzieci swojego poddańca. Z pewnego powodu zaczęły go one lubić i uczyły grania na konsoli, wychodziły do lasu razem z niewolnikami w celu uprawiania polowań i w ogóle dobrze się bawiły. Nawet oglądanie seriali z tym dziwnym kolegą taty było przyjemne.
Jack za to postanowił się wybrać na jedną z wielu wycieczek wraz z Akihito. Wzięli Pelemobile i ze strychu domu Laczki zakosili wielką skrzynię oraz łopatę.
Akihito nie miał już sił walczyć z kolejnymi wybrykami swojego pana. Wesoły arab nie wyglądał może na tak złego, ale szantaże, terror i obcowanie z jego porąbaną rodziną zniszczyło go w końcu. Gwoździem do trumny były pokazy filmów amatorskich i „zaproszenia” do uczestnictwa w nich.
Żałował, że w momencie największego doła złapał rękę, którą wyciągnęli do niego arab i pogromca złoczyńców. Teraz jednak było za późno i musiał po prostu robić co mu każą, ba popadł w coś ala syndrom sztokholmski i zaczął po prostu pomagać swoim ciemiężycielom. Nie chciał tego przyznać, ale w sumie najpierw przywykł, potem zaczęło mu się to podobać. Nie był maso, ale po prostu cieszyło go to, że póki był ich ulubieńcem to nikt inny nie musiał podzielać tego losu.
Otworzyli drzwi i wyjęli z jeepa skrzynię oraz łopatę, które Aki grzecznie wziął na swoje barki.
- Wiesz co będziemy robić Akuś? - Spytał uśmiechnięty Jack klepiąc go po policzku i nie czekając na reakcję swojego ulubionego chłopca do bicia odpowiedział sobie. - Będziemy zakopywać skarb.
Widać, że stary arab był bardzo dumny z nowego pomysłu, a Pelusiowa infantylność udzielała mu się aż za bardzo. Był jak stary pies, który znalazł jeszcze odrobinę szczęścia i radości w zabawie z trochę dziwnym, ale uroczym szczeniakiem.
- A wiesz kto jest moim skarbem Aki? - Spytał a oczy zaświeciły mu się złowrogo.
- Ja. - Odpowiedział tylko smutny łowca, doskonale wiedząc, że lepiej po prostu się zgodzić niż być dodatkowo przesłuchiwanym.
Kopnięcie w bok wyrwało go jednak z ziemi i sprawiło, że wylądował na ziemi z lufą gnata giganta Jacka przy skroni.
- Nie, ja jestem swoim największym skarbem. Ale nie mogę ci ufać. Nie odkopiesz mnie potem i zostanę tam w ciemności ze spermą na ręce. - Jack był bardzo niepocieszony jego odpowiedzią, no i tym że nie było wiele osób którym mógłby zaufać na tyle, by go odkopały po sesji samogwałtu w trumnie.
- Ale łopatę i walizę mamy, więc ktoś dzisiaj tam wejdzie i powie mi jak było. - Arab postawił go na nogi jednym pociągnięciem za wszarz i zaczęli iść. Wariat w kostiumie superbohatera i białowłosy.
Idąc i szukając odpowiedniego miejsca na pochówek Jack w oddali dostrzegł jakiegoś chłopaka, a potem wraz z wiatrem przyleciał jego zapach. Przez chwilę zastanawiał się jak to możliwe, ale nie było wątpliwości.
- Jejku, dzień robi się coraz ciekawszy! - Krzyknął i przyspieszył kroku. Nigdy nie spotkał zaginionego dziecka swojego sługi w czasie inscenizowanej na mafijne porachunki sesji erotycznej.

Zatrzymali się jakieś 10 metrów od chłopaka i poświecili mu latarką w twarz.
- Czy to nie sławny Akihisa? Akiś, to twój syn. Nawet ubieracie się tak mało oryginalnie. - powiedział Jack odkładając wielką walizkę na ziemię i pokazując palcem, gdzie łowca ma zacząć kopać.
- Co robisz w takim dziwnym miejscu? My bawimy się w robienie kapsuły czasowej.
Aki, jak chcesz z nim pogadać to pogadajcie, ale zacznij już kopać.
Białowłosy za to po raz pierwszy od dawna poczuł, że serce szybciej mu zabiło. Było to tak dziwne uczucie, którego nie czuł odkąd Jack zaczął zatruwać jego umysł. Na chwilę nawet poczuł chęć uśmiechnięcia się, ale szubko zobaczył kątem oka charakterystyczny dla Jacka uśmiech. Bardzo charakterystyczny, który sygnalizował że ma nowy i lepszy pomysł i jeśli była jakaś szansa aby go mu na to nie pozwolić to kooperacja.
- Hej. - Mruknął patrząc na niego lodowatym i pustym spojrzeniem.
Hrabia Pelethites

Hrabia Pelethites

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Twarz, Wzrost, Szerokość, Nagość, Zapach O_o
Zawód : Rzeźnik
Moce : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2740-akwizytor#58252

Powrót do góry Go down

Jaki to świat jest mały.... Empty Re: Jaki to świat jest mały....

Pisanie by Gość Sro Sty 17, 2018 11:36 pm

Akihisa cały czas obserwował teren nie miał wyboru żeby spędzić trochę na dworze. Siostra jego zbije że siedzi często na zewnątrz, a nie w domu. Poprawił swoje srebrzyste włosy aż założył słuchawki na uszy żeby posłuchać muzykę w końcu. Nie miał zamiaru o niczym myśleć nawet o przeszłości jak ojciec ich zostawił na pastwę losu. Na pewno nie popełni błędu tego samego jak biologiczny ojciec zostawiając mamę, jeszcze na łeb nie upadł. Przymrużył oczy bezwiednie. W danym momencie zaczynał obserwować jakąś dziwną grupkę, która weszła akurat do parku. Nie spoglądał na ich wprost, ale prawym kątem oka chcąc upewnić czy nie zaatakują kadeta. Posiadał kilka dni temu przygodę z wampirzycą, która rzuciła na niego urok i wypiła co nie co krwi. Nie miał zamiaru tego wspominać nigdy więcej. Westchnął przymrużając oczy chcąc zrelaksować ale raczej nie było mu dane, bo ciągle coś tamci gardłowali pod nosem, nie wiadomo dokładnie co, ale o jakiś skarbach czy bóg wie co. Dopiero zauważył mężczyznę rozglądającego się jakby czegoś szukał po tym parku, ale bardziej przykuło jego uwadze drugi osobnik wyglądał jak jego ojciec albo posiada durne zwidy. Na twarzy pokazał się grymas, który obrazuje lekkie zdziwienie typu
"czy ja dobrze kurna widzę ojca, czy to tylko jakaś podpucha życia?"
Młodzieniec zobaczył dokładniej dwójkę, która zatrzymała się 10 metrów od Akihisy. Niestety ten blask latarki co było bardzo nieprzyjemne, bo nienawidził jak ktoś mu świecił prosto w oczy. Jedynie wysłuchał co jeden z nich miał do powiedzenia, ale nadal nie przestawał spoglądać na człowieka o turkusowych oczach, który posiadał nadal białe czy srebrzyste włosy. Na temat gustów nie będzie dyskutować bo nie tędy droga. A tym bardziej nie przejął się jeszcze słowami nieznanego mu mężczyzny, którego kompletnie nie zna imienia.
- A no tak nazywam się - odparł krótko i spokojnym głosem lekko ziewając ale nie miał zamiaru lekceważyć rozmówcy. Wyłączył muzykę i zdjął słuchawki z uszu chowając do kieszonki kurtki oraz zamknął na suwak.
- Ja? Poszedłem na spacer, nudziło mi się w domu - Odpowiedział na pytanie nieznajomemu. Gdy usłyszał kolejną wypowiedz o kapsule to jedynie powiedział:
- Rozumiem, to życzę miłej zabawy - odpowiedział krótko chcąc życzyć wyśmienitej zabawy. Wstał z ławki podchodząc do mężczyzny, który jest naprawdę ojcem biologicznym dziwnie się poczuł i zarówno serce szybciej mu zabiło. Na początku nie wiedział co powiedzieć więc milczał na jakiś moment w parku. Dopiero zauważył wzrok i jeszcze prawie uśmiech ale zaobserwował tamtego, który dziwnie zachowywał się wobec ojca Akihisy.
- Witaj ojcze, dużo czasu minęło czyż nie? - odpowiedział do niego trzymając ręce w kieszeniach kurtki. W dodatku dźwięk głosu był melodyjny i spokojny, ale może to się zmienić w dalszej ich rozmowie. W dodatku widział wzrok, który wskazywał na nieszczęśliwego i wypranego z uczuć człowieka. Wcześniej widział jakby walczył z tym uczuciem, ale nie może przemóc.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jaki to świat jest mały.... Empty Re: Jaki to świat jest mały....

Pisanie by Hrabia Pelethites Czw Lut 01, 2018 11:54 pm

Jack długo patrzył na młodego dzieciaka myśląc, że byłby fajnym zamiennikiem dla Akihito, jak ten już skończy swoją przydatność albo w końcu zdecyduje popełnić samobójstwo. Nie było prosto mieć takiego agenta od niczego i kamerzystę, który trzyma rękę prosto, jak się go o to poprosi.
Zwłaszcza, że o ile z Akihito był to długi proces formowania i dręczenia, to z takim bachorkiem byłoby to szybkie i przyjemne.
Jednooki wampir na razie nic nie robił. Podobała mu się myśl, że ojciec z synem rozmawiają na pogrzebie tego pierwszego i może być świadkiem tej niezręczności, no i zawsze był to test na wierność Akiego, który co prawda wspomagany wizją poważnego zatrucia ołowiem ale zawsze mógł mieć chwilę zwątpienia, patrząc na efekt swoich łóżkowych poczynań z jakąś dziewczyną, która akurat owulowała.
- Tatuś chętnie odpowie na pytania, prawda? – Jack spojrzał na Akichito, a oczy zalśniły mu brzydko. Aby dodać scenerii większego rozmachu swoim cieniem rzucił eleganckie światło w stylu emo-noir i usiadł na walizce trzymając dziecko na oku, tak aby w razie czego spłatać mu figla.
- Nigdy się nie widzieliśmy… - zaczął Akihito wręcz opryskliwie. Z całej siły próbował wykrzesać w sobie iskrę i zmusić się do tego by kazać mu zwiewać, ale bał się. Jack poruszyłby niebo i ziemię, tylko po to, aby znaleźć sposób na wskrzeszenie go i dręczenie dalej, z resztą Akihisa też nie miał za dużo szans w starciu z wampirem B. – Jak matka? Co teraz robisz?
Klasyczny shittalk, lepiej tak niż słuchać egocentrycznej mentalnej masturbacji Jacka, która skończyłaby się próbą odtworzenia gry w wisielca naprawdę.
Ciągle kopał, ale zmarznięta ziemia była zbyt oporna aby mu się to udało zrobić od tak. Rozmowa zapowiadała się na dość długą.
- Co byś powiedział na pomoc staruszkowi w kopaniu, młody człowieku? Mam dodatkową łopatę, ale kolano mi rypło jakiś czas temu i nawet ten kawałek z samochodu sprawił, że nie dam rady. – Spytał Jack znienacka. Masował od jakiegoś czasu kolano i uśmiechając się przemiło, jakby zaraz miał mu zaoferować zozola albo przeprowadzić staruszkę na drugą stronę ulicy. Miał z resztą ten sam wyraz martwych i znudzonych oczu jak Akihito, więc gdyby nie uśmiech i mowa można by uznać, że jest futurystycznym manekinem reklamującym nową część Batmana albo Halo.

Hrabia Pelethites

Hrabia Pelethites

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Twarz, Wzrost, Szerokość, Nagość, Zapach O_o
Zawód : Rzeźnik
Moce : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2740-akwizytor#58252

Powrót do góry Go down

Jaki to świat jest mały.... Empty Re: Jaki to świat jest mały....

Pisanie by Gość Pią Lut 02, 2018 12:16 am

Aki był bardzo podejrzliwy widząc tamtego typka, który zdawał się bardzo dziwny i podejrzliwy. Nie podobało mu się spoglądanie na młodzieńca wyglądał jakby chciał go porwać lub coś gorszego. Dobrze że znał sztuki walki i był uzbrojony więc martwić się nie musiał na tyle. Akihisa powinien zachować zarówno tajemnicę przed matką i siostrą, że spotkał się z staruszkiem który wygląda niestety jak zombie bez uczuć. Na dany moment przestał spoglądać kątem oka na dziwaka. Po chwili usłyszał jego głos, który dziwnie brzmiał ale nie ważne bo nie z nim rozmawiał tak naprawdę.
- No cóż bo jak widać nie pozwolono zobaczyć się z Tobą, pewnie dlatego ojcze - rzekł krótko z przekąsem do swojego ojca. W danym momencie miał wrażenie jakby próbował coś mu powiedzieć, żeby uważał na tego drugiego? ah całkowicie możliwe, że zachował ostatnie uczucia wobec dzieciaka. Kadet domyślał się co tamtemu może chodzić po łbie i przeszkadzał w cholerę w rozmowie ze swoim ojcem. Nic na to poradzić nie mógł tylko znieść jego durne kretynizmy i zachowania przy młodzieńcu. Zwiać nie mógł ze względu na to, że tamten może spróbować go dogonić, a walka? zapomnieć można, bo nie miał ochoty. Zamyślony usłyszał pytanie na "temat mamy i co robię teraz?" aż był zdziwiony że jeszcze ją pamiętał na tyle.
- Mama trzyma się jak najlepiej, w dodatku moja siostra bliźniaczka przypomina bardzo ją. Dużo osób stwierdziło że jestem do Ciebie podobny - odpowiedział na jego pytania ale na tamto musiał jednak zastanowić się.
- Ogółem to studiuję kierunek wojskowy i potem idę w twoje ślady ojcze o ile wiesz co mam na myśli - odpowiedział krótko, wiedział że jego ojciec jest łowcą wampirów więc powinien domyślić. Po przyglądaniu się ojca jak kopie w parku to rozmowa niestety została przerwana przez tamtego głupka ale cóż wysłuchał go co miał do powiedzenia.
- Hmmm... niech się zastanowię, o ile nie planujesz zabić mojego ojca, to mogę pomóc. Bo nie widzi mi się mieć na sumieniu mojego rodzica umierającego w tonie ziemi - odpowiedział na słowa Jacka. Wolał być szczery, fakt może źle rodzic postąpił zostawiając wtedy matkę z dwójką dzieci ale ojców się nie wybiera zawsze zostaje ten sam. A czy go kochał? to skomplikowane, po prostu chciał dać mu szansę żeby w końcu zaczął do cholery buntować. Nie miał zamiaru widzieć jak wpada w dno bagnistej wody, która jest śmiertelną pułapką.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jaki to świat jest mały.... Empty Re: Jaki to świat jest mały....

Pisanie by Hrabia Pelethites Pią Lut 02, 2018 1:02 am

Cudowne zdolności prekognicji Akihisy były bardziej zdumiewające niż to jak łatwo wrobić czarnego w przestępstwo w USA. Wampir mający ponad 1000 lat i koleś, który może jest emocjonalnym warzywem, ale nadal zabił więcej osób niż Akihisa poznał byli raczej czymś czego warto się obawiać, chociaż rzeczywiście bez tej wiedzy klamka w kieszeni dawała pewną ulgę.
- To dobrze. Siostry pilnuj i uważaj na nią, na matkę też. Ciągle widuje się z tym Durzo? – Jack aż drgnął, gdy to usłyszał, a potem uśmiech zrobił się szerszy.
Jeśli interesowały go takie rzeczy, albo pamiętał cokolwiek to znaczy że jest jakaś część umysłu, której nie przetrzepał i nie wyprał, bardzo budujące i przerażające, a jeśli czegoś brakowało mu w życiu to właśnie jakiejś ekscytacji i niepewności.
- Chcesz być łowcą? Cholerka młody ja nie wiem czy się nadajesz. – Powiedział Jack rzucając mu łopatę i wyciągając telefon. Po co? Ot, zrobił całej trójce piękną samojebkę dla uczczenia chwili.
W momencie, gdy dzieciak zaczął stawać się bardziej pyskaty wampir tylko zerknął na niego z niepocieszeniem.
– Brak ci instynktu samozachowawczego i taktu. Ta praca to nie tylko zabijanie, ale też rozmowy. – Udając utykanie i trud wstał z walizki. – Te rozmowy wymagają umiejętności zachowania pozorów i nie rzucania oskarżeń, nawet nie wiesz jak łatwo zrazić nas do siebie.
Oczy Jacka stawały się coraz to bardziej błyszczące i żywe, a wyraz twarzy był mieszanką oburzenia i radości. Zamiast sięgnąć po broń otworzył walizkę. W środku leżały magazyny pornograficzne, karty pamięci oraz nowoczesny fleshlight.
- To jest nasza komora czasu, kiedyś ktoś to odkopie i będzie z tego niezła historia. A ty, ty insynuujesz, że chcę skrzywdzić mojego najlepszego przyjaciela, jesteś niegrzeczny wobec starszych i własnego ojca. Ściągasz na siebie najgorsze z uczuć u istot, które przerastają cię wszystkim. – Wampir stawał się coraz to bardziej oburzony i po zamknięciu – z wielkim trudem – walizki podszedł krok w stronę chłopca przygryzając sobie usta kłem i mówiąc coś w języku, którego Aki nie miał prawa znać.
- Jack, nie. Spuść z tonu. – Mruknął Akihito łapiąc go za ramię i patrząc z wybitnie zaciętą miną jak na żywe zwłoki. – Zrobił błąd i na pewno przeprosi, prawda? – Ostatnie słowo skierował do chłopaka, na którego spojrzał się z ojcowską troską i surowością.
Obydwoje patrzeli na Akihisę, a Jack trzymał dłoń blisko broni, by w razie czego móc skorzystać z paragrafu o „samoobronie”. Jakby młody nie był, szybszy niż wampir nigdy nie będzie.
Hrabia Pelethites

Hrabia Pelethites

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Twarz, Wzrost, Szerokość, Nagość, Zapach O_o
Zawód : Rzeźnik
Moce : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2740-akwizytor#58252

Powrót do góry Go down

Jaki to świat jest mały.... Empty Re: Jaki to świat jest mały....

Pisanie by Gość Pią Lut 02, 2018 1:23 am

Nie był zadowolony z tej sytuacji ale nic na to poradzić nie mógł. Westchnął krótko jadeitowymi oczami spoglądając się na Jacka, a potem na ojca Akihito. W danym momencie został zagadany przez biologicznego ojca. Wysłuchał go uważnie co miał do powiedzenia.
- Pilnuję je cały czas, to mój obowiązek w rodzince. Tak widuje się - odparł krótko mówiąc prawdę, bo nie ma po co ukrywać tego faktu. Aż dziwne było, że ojciec czyżby był zazdrosny.
- A czemu pytasz o Durzo czyżbyś był ojcze zazdrosny? - spytał go ukradkiem patrząc na niego. Był podejrzliwy niestety obserwując jego zachowanie. Akihisa właściwie widział co się tu wyprawia ale cóż nic więcej nie powie bo nie chciał pogarszać sytuacji w tym momencie. Może faktycznie przesadził oskarżając nie znając tamtego ale cóż no może sytuacja się wyjaśni jeśli wyjaśni kilka rzeczy mu.
- Tak chcę nim zostać, bo chcę chronić społeczeństwo i moją rodzinę. Naucz mnie ojcze żeby nim być - odparł krótko dając do zrozumienia, że naprawdę mu na tym zależy, jednakże posiada furtkę bo dowódca jest jego nauczycielem i trenerem. Chce pokazać że jest jego wierną kopią czy klonem jakby to tam ująć. Akihisa jest z charakteru strasznie pyskaty i chłodny ale co poradzić, że wychowywał się bez ojca którego mu bardzo brakowało przez tamte lata.
- Hmm.. rozumiem czyżby tak jakby zabawa.. no dobrze mój błąd - odparł krótko zastanawiając się nad swoimi słowami i tym sensem co faktycznie, mógł źle to zrozumieć to wszystko. Po prostu nie chciał ojca stracić jeśli już go w końcu odnalazł w swoim życiu.
- Po prostu nie chciałbym stracić rodzica, dlatego proszę mnie zrozumieć - rzekł spokojnym głosem chcąc wyjaśnić tamtemu przy ojcu. W danym momencie wyglądało niestety nieciekawie, bo widział oburzenie mężczyzny który pokazał przez mimikę twarzy. Chłopak nie zrozumiał co tamten mówił bo było wręcz dziwne ale wtedy został przerwany przez głos jego ojca jakby chciał go uratować i spojrzał się krótko na niego. Wiedział że nie jest za późno żeby odzyskać go.
- Mmm.. przepraszam nie chciałem oskarżać Ciebie o tamto - odpowiedział przepraszając go, bo to było jedyne wyjście. Nie chciał stracić swojego życia i jeszcze bliskiej osoby która stała obok.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jaki to świat jest mały.... Empty Re: Jaki to świat jest mały....

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach