Laboratoria - piwnice

Go down

Laboratoria - piwnice Empty Laboratoria - piwnice

Pisanie by Gość Sro Lis 07, 2012 5:32 pm

Laboratoria

To pomieszczenia, do których wstęp mają jedynie „nietykalni” ale nawet nie wszyscy z nich mogą się tu dostać. Nie chodzi o żadną tajność czy ograniczone zaufanie, lecz przystosowania i kompetencje. Białe szeregi to naukowcy analizujący działanie całości projektów- do ich zadań należy pomoc w kierowaniu tym ukrytym przed oczami świata kombinatem. Kompleks znajdujący się pod posiadłością jest prawdopodobnie najlepiej wyposażonym ośrodkiem tego typu. Maszyneria, brak moralnych zakazów, restrykcji, problemów natury ekonomicznej i zupełna niezależność pozwalają kontynuować badania nad organizmami. Nie doszukasz się tutaj humanitaryzmu, racjonalnego korzystania z środków czy czasem nawet logiki. Przeprowadzane badania przekraczają ludzkie możliwości pojmowania, bowiem większość z tego co zostało tutaj stworzone jest kombinacją tradycyjnej wiedzy naukowej wspieranej unikalnymi możliwościami właściciela w dziedzinie modelowania i manipulacji tkanką organiczną. Początkowo tylko on jeden sprawował tu pieczę, jednak wraz z rozwojem i multiplikacją zadań potrzebował pomocników, którzy wyręczaliby go w czynnościach nie wymagających jego udziału. W ciągu ponad półwiecza udało mu się rozwinąć ośrodek i włączyć w jego działanie sługi przekształcając początkowo organizację omamionych wizją nieśmiertelności naukowców w dziwaczną pseudonaukową sektę, której członkowie spętani wolą wampira są bezgranicznie oddani.

Kwarantanna

Do środka prowadzi długi wręcz sterylnie czysty korytarz w powietrzu czuć środki dezynfekujące zupełnie jak w szpitalu. Kilka sprzątaczy raz za razem przeciera kafelki mopami nasączonymi bakteriobójczymi substancjami. Wszyscy z nich ubrani w hermetyczne, białe kombinezony, część z nich ciągnie za sobą stoliki na kółkach z odpowiednimi detergentami. Co jakiś czas migrują tędy „nietykalni”- jak pewnie widzisz niektórzy z nich paradują niemal półnadzy nie robiąc sobie niczego z przymusowej kwarantanny. Przed tobą metalowe wrota oznaczone czarno-żółtą taśmą na krawędziach. Nie znajdziesz tutaj ostrzegających symboli „biohazard”- to przecież tak oczywiste, że malowanie tego co krok nie miałoby sensu. Hydrauliczne wrota to drzwi śluzy. Wewnątrz czeka małe pomieszczenie z świeżymi, odkażonymi kombinezonami. Strażnik w masce tkwi przy dźwigni otwierającej kolejne wrota. No dalej, wskakuj w strój ochronny, chyba nie chcesz stracić skóry? Wewnątrz znajduje się dwójka z spryskiwaczami niesionymi na plecach wyglądem przypominającymi miotacze płomieni. Oczyszczają z resztek substancji odkażających tych, którzy wracają z laboratoriów. Kolejne wrota. Drzwi otwierają się z sykiem dopiero teraz widać, że część z „nietykalnych przechodzi przez śluzę bez najmniejszego strachu pozbawieni jakiegokolwiek zabezpieczenia w postaci kombinezonów ochronnych. Drzwi zamykają się i wszystko poddawane jest procesowi odkażania. Najpierw komora wypełniana jest specjalnym gazem, potem pryskanie środkami. Część z odzianych na biało panien i kawalerów przechodzi przez śluzę tak często, że bawienie się z skafandrami znacznie ograniczałoby czas ich wydajnej pracy. Tak, nie wydaje ci się- zostali zmodyfikowani, ich ciała są w całości odporne na te niszczycielskie chemikalia. Kolejna dwójka ze spryskiwaczami, potem jeszcze jedne wrota, znów dwójka z osprzętem i kolejne pomieszczenie z kombinezonami. Wszystko po to by wyeliminować przedostanie się czegokolwiek poza obręb ośrodka badawczego.

Szyb transportowy

Z śluzy przechodzi się do wielkiego holu łączącego wszystkie oddziały podziemnego kompleksu laboratoriów. Jednym z pierwszych pomieszczeń jest sala do której zjeżdża przemysłowa, wielka winda zaopatrując ośrodek w wszystko co potrzebne. Przy windzie czuwają uzbrojeni „nietykalni” ponieważ często, z góry prowadzone są tu żywe „prefabrykaty” – zwierzęta i ludzie. Naturalnie przyprowadzane są tu wbrew ich woli, olbrzymia metropolia umożliwia porywanie ludności bez obaw o konsekwencje, ponieważ wszystko mieści się w rocznej statystyce zaginięć. Zaraz przy sali znajduje się kolejna hala służąca dezynfekcji „prefabrykatów” co przypomina nieco proces jaki poddaje się więźniom. Potem umyte trafiają do klatek na kółkach, skąd przewożone przez „nietykalnych trafiają do reszty sal, według rozporządzeń.

Placówki badawcze i treningowe

Korytarze wydają się ciągnąć w nieskończoność, przypominając wnętrze szpitala. Przez przeszklone ściany i okna widać krzątających się „nietykalnych”. Jest ich tu cała masa- każdy z nich ma określone zadanie. Są „poskramiacze” wyposażeni w baty, broń długą i pastuchy elektryczne- pacyfikują najbardziej agresywne „prefabrykaty”. Są „skrybowie”- bez przerwy notujący coś i wymieniający się cyfrowymi dziennikami, stanowiąc wprost idealne archiwum, nieustannie aktualizując dane. Są „ochroniarze” – dobrze uzbrojeni, wytrenowani w sztuce zabijania- praktycznie nie robią niczego, ale kto wie, czy ich obecność w kompleksie nie odgrywa psychologicznej roli. Są „technicy”- naprawiający usterki, „inżynierzy” – wymyślający nowe urządzenia, „treserzy” i „opiekunowie” stworzeń, którzy zajmują się doglądaniem nowo powstałych istot, oraz wiele innych- wszyscy oznaczeni kolorami swoich jednostek. Wszyscy jak w idealnie zorganizowanym społeczeństwie mrówek, pracują, śpią i żyją w jednym miejscu dla dobra kolonii. Jedyny dźwięk jaki dobiega twoich uszu- zniekształcone przez maski przeciwgazowe wydechy „nietykalnych”. Perfekcyjny spokój, perfekcyjna harmonia wyznaczona tempem pracy. Zastanawiasz się pewnie gdzie jesteś- to blok na którym przeprowadza się mało skomplikowane operacje z użyciem kilku organizmów. Magazyn będący wielką chłodnią przechowuje rozmaite preparaty gotowe do użycia, nieopodal kilkanaście metrów dalej przez oszklone ściany widać kolejne sterylne pomieszczenie. Kolejna kwarantanna, na ścianie przypomnienie o wymogu sterylności. Ubrani w białe kombinezony naukowcy zajmują się tam badaniami DNA. Widać jak w skupieniu korzystają z najdroższych mikroskopów. Nie, uwierz, są tu bardziej zajmujące rzeczy, idź prosto. Masywne drzwi- wewnątrz klatki z stworzeniami przypominającymi niezwykle muskularne psy. Bez wątpienia są trzymane i trenowane na psy bojowe. Tak, to tutaj hodowane są pupile strzegące posiadłości. Kilka kroków i przez wąskie okienko widać jak „treserka” z batem i paralizatorem przytroczonym do pasa na biodrach uczy je jak się zachowywać. Zza jej maski dochodzą zupełnie inne odgłosy niż można oczekiwać. Dlaczego ta kobieta szczeka zamiast mówić? Pomyśl, jak inaczej i prościej dogadać się z bestiami jeśli mówi się innym językiem. Treserka ma zmienioną krtań i struny głosowe, dodatkowo zmodyfikowane ciało, organizm powiększony o psie geny umożliwiające lepszą adaptację do prowadzenia zajęć z „psami”. Bez obaw, to nadal w większym stopniu istota myśląca, spójrz tylko jak cierpliwie uczy kreatury rozszarpywania zdobyczy, by nakazać im w jednej chwili przestać i okazać posłuszeństwo. Tak, ten nieszczęśnik to pewnie jakiś bezdomny dzieciak zgarnięty z kanałów czy innego okropnego miejsca. Czasem może się wydawać, że kiedy osiągniesz dno, niżej spaść już nie można- jak widać to nie prawda, chodź dalej.

"Oceanarium"

Ta część kompleksu poświęcona jest badaniom istot, których środowiskiem jest woda. „Nietykalni” z tego oddziału nie noszą masek przeciwgazowych, a tlenowe, z racji tego iż wiele czasu spędzają w wielkich basenach. Oceanarium, bo taka nazwa przyjęła się i jest powszechnie używana jest bardzo kosztownym i energożernym przedsięwzięciem. Filtracja zbiorników, nagrzewanie, czyszczenie- wszystko to kosztuje krocie, ale kiedy zobaczysz co w nich pływa, uznasz, że warto. Żadne miejsce na świecie nie oferuje możliwości przyglądania się syrenom, to gigantyczne akwarium- owszem. Pływają w ławicach, stworzone na wzór baśni- kobiety o rybich ogonach, jeśli jednak spodziewasz się pięknych długich włosów i kolorowych jak tęcza ogonów, zawiedziesz się. Stworzone z myślą o organizmie nie mającym sobie równych w morzu- większość kompletnie łysa, wszystkie pokryte gumowatą, płową skórą opinającą smukłe ciała o małych piersiach. Wszystko by miały jak najbardziej opływowe ciała dające sobie radę z oporem wody. Na filmach jawią się wodnymi boginiami, jednak od tych nikt nie chciałby nawet krótkiego uścisku. Ich pazurzaste dłonie złączone pławną błoną, oczy-jednolicie czarne jak bryłki węgla i obojętne, patrzące niezmąconym spokojem rekina. Usta sine, lecz pełne i mięsiste- skrywają w sobie rzędy podobnych rekinom lub piraniom zębów. Za zredukowanymi do minimum uszami posiadają skrzela falujące jak falbanki wieczorowych sukni. Część z nich zamiast rybich ogonów posiada dolne partie ciała podobne do ośmiornic, te poruszają się jak torpedy, spinając, to rozluźniając sprężyste macki. Ich sylwetki upstrzone bliznami i ranami bowiem zupełnie nieprzewidzianie wykształciła się u nich rywalizacja objawiająca się zaciekłymi, choć rzadko groźnymi dla zdrowia walkami. Widzisz z jaką gracją pływają? Są piękne, nie sądzisz? Ah, tak, nie musisz. Przez grubą, pancerną szybę wygląda jakby były paczką najlepszych przyjaciółek. Ich skóra wydala z siebie toksyny, dlatego aby dać im jakieś zajęcie w porozumieniu z ich „opiekunami” postanowiono dać im do dyspozycji barwniki i igły. Potrafią całymi dniami wylegiwać się na wielkich, gładkich kamieniach tatuując się nawzajem. Barwnik rozpuszcza się im w skórze już po tygodniu, nie muszą się więc obawiać o to, że im się znudzi. Ta, która właśnie się uśmiecha z tatuażami na całej długości ciała to Calypso- ma dominujący charakter i najbardziej drapieżny charakter z nich wszystkich. Właśnie dlatego miała być obiektem wyjściowym do dalszych eksperymentów, jednak z powodu braku większych zastosowań porzucono badania nad „Projektem „Syrena”. Zaraz zacznie się karmienie- wpuszczą do zbiornika kogoś kogo zagryzą żywcem rozszarpując jego ciało jak stary materiał. Potem jak zwykle otrą usta czerwone od krwi, wierzchem dłoni uśmiechną się i zajmą sobą jakby nic się nie stało.

Sale operacyjne, laboratoria, korytarze

Kolejne pomieszczenia, szkło, biel i słabe światło. Mijane postaci, szmer ciężkich wydechów, życie rodzące się w klatkach, życie krojone na operacyjnych stołach, życie badane pod mikroskopami, życie trenowane do życia, życie przyzwyczajane do śmierci, życie bez życia. Egzystencja. Inkubatory, respiratory, kroplówki i elektrokardiogramy. Skalpele we krwi, kryształy probówek, karuzele wirówek, rurki, przewody, taktowanie prądu, cisza reaktora. Cud życia zaprowadzony do przemysłowego kombinatu na rzeź, na wieczne przejęcie w kajdany nauki. Żelazne kraty, przez które widać tylko obojętny wzrok nieświadomości. Eden… przeklęty ogród, zerwany owoc prawdy i wiedzy toczony czerwiem ciekawości. Śladem szkarłatnych rzek, których woda odbija się metaliczną czkawką, wśród błyszczących pni stojaków w świetle kwarcowych gwiazd, po porcelanowej ziemi, przez stalową trawę tnącą bose stopy, bez figowych listków udając, że niewinność nigdy nie została utracona. Spirala ścieżek, gęstwiny szkła, połacie metalu, zapach chemicznych kwiatów. Stworzenia, o kilku głowach, kobiety o kilku rękach, mężczyźni z kłami dzikich zwierząt. Ćwierkanie egzotycznych ptaków patrzących na świat wszystkowidzącym okiem, pióropusze zdobiące kostne szkielety, łuski wyścielające twarze, łopot przetrąconych skrzydeł i zastępy świętych o owiniętych gumą ciałach patrzących na rajskie życie przez pary okrągłych szkiełek. W końcu polana- a na niej jedna jedyna Róża otoczona kobiercem siedmiu drzew.



"Drzewo poznania"

Wysoko ponad głowami, patrzy beznamiętnie przed siebie- dziewczynka pośrodku wyrysowanych na posadzce, wypełnionych krwią znaków. Róża to hybryda- posiada cechy człowieka, wampira, rośliny i maszyny. Tak, twoje oczy cię nie mylą- dziecko posiada sploty kabli i rur przytwierdzonych na stałe do kory mózgowej. Jej ciało ponakłuwane dziesiątkami igieł podłączonych do otaczających ją siedmiu kapsuł współpracuje także z maszynerią umieszczoną na suficie. Potężne przeszklone tuby skrywają w sobie ciała mężczyzn- ich długie włosy unoszą się w złocistym roztworze plącąc dookoła masek i rur tkwiących w ich przełykach. Śmiało podejdź bliżej, tak, nie musisz przecierać oczu – w tubach znajdują się kopie gospodarza domu, pogrążone w letargu, lecz nie pozbawione życia. Widzisz jak poruszają się delikatnie w komorach? Wydają się spać. Są karmieni specjalną mieszanką krwi pochodzącą z „chrzcielnic” w Katedrze Ciał. Klony podczepione są przewodami z mózgiem Róży. Stymulują jej zdolności telepatyczne przekraczające nawet wampirze wyobrażenia. Niezrozumiałe? Spójrz więc na całość jako superzaawansowany komputer lub raczej sztuczną inteligencję zwaną „Różą”. Widzisz te pręty wystające spomiędzy pasm jej włosów? To ograniczniki jej mocy, aby jej „procesor” nie uległ uszkodzeniu od nadmiaru informacji. Jej zasięg działania obejmuje teren całej posiadłości. To ona, a nie rzesze kamer i czujników monitoruje włości gospodarza. Jest wyczulona na aktywność elektryczną, dzięki zwielokrotnieniu mocy wykryje czy to pojazd, robota, zwierzę a nawet człowieka po napięciu przekazywanemu między neuronami. Mówiąc krótko- ktokolwiek znajdzie się w pobliżu ulicy na której ma adres posiadłość, Róża będzie o tym wiedzieć- drzewo poznania dobra i… zła. Łodygi wyrastające z ciała dziewczyny to symbiont dostarczający jej odpowiednich składników potrzebnych jej mózgowi. Stworzony na bazie rośliny produkującej stymulujące enzymy o lekkim działaniu narkotycznym organizm- żywi się krwią wampirów, rozkłada ją i syntetyzuje w odpowiedni związek polepszający pracę całej tej „maszynerii”. Dziewczynka jest od tego uzależniona, próba wtargnięcia do jej umysłu kończy się najwymyślniejszymi wizjami. Żaden mózg nie przyswoi sobie takiego natłoku informacji. Nawet jeśli na ciebie patrzy, prawdopodobnie nawet cię nie widzi- jest pogrążona w dziwacznej katatonii nawiązując kontakt ze światem tylko poprzez komputer analizujący i przetwarzający jej emocje i myśli na cyfrowe dane. Dookoła krzątają się „nietykalni” sprawdzający prawidłowości odczytów aparatur. W praktyce cały system działa niemal automatycznie, czasem muszą jednak wyregulować ciśnienie, czy naprawić jakieś podzespoły. Czasem, któryś z klonów zaczyna odzyskiwać przytomność, należy wtedy niezwłocznie podać mu uspokajające środki, które pozwolą wpaść mu w głębszy sen.

Oddział mikrobiologiczny

Kolejne korytarze, kolejne śluzy syczące jak parowe lokomotywy z każdym rozwarciem się piekielnych wrót. Większe ilości strażników, przeszukiwanie, skanowanie ciała, czytnik zmiennego DNA identyczny jak przy wejściu do piwnic, kolejna kwarantanna. Wrota grube na kilka metrów, przesuwane po wielkich prowadnicach i umieszczane w ramach z potężnym łoskotem. To tutaj przeprowadzane są badania nad mikroorganizmami. Wszyscy nietykalni bez względu na przystosowania noszą grube kombinezony ochronne. Tak, przeczucie cię nie myli- tutaj przeprowadza się prawdopodobnie jedne z najniebezpieczniejszych eksperymentów i badań na planecie. Czarna ospa oficjalnie została powstrzymana a próbki wirusa zamknięte są w dwóch ośrodkach na świecie. Nie wiadomo ile jest laboratoriów, które również posiadają chorobę, wiadomym jest, że na pewno posiada ją także ta placówka. Wirusy, bakterie, najróżniejsze mutacje, najdziwniejsze geny- wszystko trzymane tu nie wiadomo nawet do jakich celów. To nad czym pracują tutejsi naukowcy jest czymś przekraczającym jakiekolwiek granice poznania. To tutaj w ściśle kontrolowanych warunkach trwają od samego początku powstania kompleksu prace nad panaceum na wszelkie choroby świata.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Laboratoria - piwnice Empty Re: Laboratoria - piwnice

Pisanie by Gość Pią Lis 09, 2012 12:53 am

Chrupot rozprostowywanych kości przeszył przepełnione kurzem powietrze. Mówi się, że kiedy rozum śpi budzą się demony. Prawdziwym problemem staje się jednak sytuacja kiedy demony budzą się realnie, zupełnie na jawie. Zacisnął pięść, która z trzaskiem ułożyła palce, równo przy sobie, kostka do kostki. Napięte mięśnie, pomarszczone, wiodkie i żylaste trzeszczały przy każdym ruchu długich ramion. Zasuszona sylwetka westchnęła cicho czy to tylko imitując wdech, czy może rozsuwając zaciśnięte na amen szczęki. H…hh….h… - cichuteńkie charczenie wypełzające z gardła jak kręcąca się po twardym drewnianym blacie skolopendra umilkło kiedy wysunął delikatnie język poza krawędź zębów. Długie, ciemne włosy przysłaniały mu oczy spadając niczym całun na twarzy nieboszczyka. Hh… Znów zacisnął dłoń, która szeleszczeniem odwodnionej skóry niejednego doprowadziłaby do białej gorączki. A… - ledwo słyszalna samogłoska wystrzelona spomiędzy zastałych w miejscu strun głosowych poruszyła nieco stęchłe powietrze.

Ile czasu minęło? W odpowiedzi słychać było jedynie dźwięk pocieranych jeden o drugi zębów, ścierających niewidoczny pokarm już nawet nie na miazgę i papkę, ale coś jeszcze bardziej rozdrobnionego i bez wyrazu. Ghh… pierwsza próba przełknięcia śliny spełzła na niczym. Jak można było doprowadzić się do takiego stanu? Przypominał niewiele więcej jak obraz własnej nędzy i rozpaczy - wychudzony młodzieniec o zdewastowanej zmęczeniem twarzy, który po kilku latach wrócił znów „do życia”. Nie było wiadomo do końca ile jeszcze trwałby ten stan przypominający letarg. Może w nieskończoność? Suche, długie włosy okręcały się pajęczyną dookoła jego ramion opadając na klatkę piersiową. Spoczywające na barkach jak zdobyty sztandar z wojny, którą zapomnieli wszyscy wraz z starym łupieżcą stały się siedliskiem wszelkiego rodzaju pająków i innych stworzeń. Żywa mumia – tak najłatwiej byłoby oddać sens i oglądanego obrazu.

Przymknął skostniałe powieki mrużąc złote oczy. Gdzieś w głębi, pomiędzy stwardniałymi aortami i żyłami przepływała krew. Kropla po kropli… coraz szybciej, prędzej… mocniej. Centymetr po centymetrze drogi szkarłatnej cieczy krzyżowały się i wracały do normy i regularnego miarowego tempa przepływu. Odżywał. Krwiobieg nabierał mocy pompując z coraz to większą siłą i energią. Mięśnie trzeszcząc nabierały masy odkształcając się, gnąc i falując niczym napełniane powietrzem. Wilgoć wypełzła na usta, sklejone gęstą śliną, którą zebrał surowym ruchem języka z powrotem do środka. Ah…

Septimus nabierał mocy. Kumulował witalne siły i tłoczył je do każdej komórki organizmu by dosłownie na oczach zmieniać się nie do poznania. Sylwetka znów nabierała zdrowego wyglądu, skóra jędrności, a włosy połysku. Ahhh… Otworzył usta uśmiechając się sam do siebie czując jak rodzi się na nowo. Ta moc… Ta… potęga? Ślepia otworzyły się błyskawicznie, źrenice zwęziły się do absolutnego minimum, ręce wystrzeliły w niekontrolowanym skurczu nabierając władzy już nie tylko nad ruchem poszczególnych kości lecz wydawałoby się całego otoczenia. Taaaaaak… - syknął cicho czerpiąc z przebudzenia rosnącą z każdą chwilą przyjemność i ekstazę.

AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAARRRRRRRRRRRRRRRRGHHHHHHHHHHHHHHHHHHHH!

Ryk rozsadzający bębenki przeciął powietrze jak artyleryjski pocisk odbijając się druzgoczącym cząsteczki echem. Ciało w ciągu kilku chwil z zabalsamowanego reliktu przekształciło się w idealnie działający artefakt regeneracji. Moment i znów był już sobą… było tylko jedno małe ale. Był głodny i nie miał ochoty na nic innego jak ciepły posiłek na mieście. Zasłużył… To święto. Małe, osobiste ale prawdziwie szczere święto odrodzenia. Nie wiadomo było tylko czy będzie… huczne. Może dlatego postanowił przywitać się na nowo z swoim domem, mieszkańcami i otoczeniem. Dobrywieczór... - syknął sam do siebie, a odpowiedziała mu tylko cisza przerwana szelestem kombinezonów zginających się w pokłonie postaci celebrujących ten moment chyba nawet bardziej niż sam Septimus. Wrócił do nich. Ich stwórca, ich ojciec, wyrocznia i władca. Ich przeklęte bóstwo, któremu podporządkowali całą swoją egzystencję, poświęcali każdy oddech, myśl i pragnienie... Praca była ich modlitwą, wiedza nadzieją, perfekcja miłością, ewolucja wiarą, a wampir wieczną karą i wiecznym zbawieniem...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach