Posiadłość Trizgane

Strona 6 z 23 Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 14 ... 23  Next

Go down

Posiadłość Trizgane - Page 6 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pon Cze 03, 2013 3:30 pm

Cóż może i Lusia podała jej namiary na posiadłość, ale Kath znała je doskonale. Kuzynka za pewne nie była świadoma, że łowczyni szukała ją kilka dni, miesięcy (?) szybciej. Tajemnicze zniknięcie jednego z członków Oświaty nie wróżyło nic dobrego, zwłaszcza jeśli chodzi o rodzinę. No i jeszcze wszystko kręciło się wokół Jamesa, który również wówczas zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Cóż Katherine myszkowała trochę po tym domu, jednak wolała zostawić to dla siebie, po co męczyć kuzyneczkę?
Tak więc wreszcie dostała się za miasto i tym razem bez błądzenia trafiła na miejsce. Zajęło jej to stosunkowo długo, tak więc za swoją marną wypłatę postanowiła kupić jakiś pojazd. Miała już po dziurki w nosie podróżowanie autobusem miejskim, co było cholernie niewygodne!
Katherine zapukała grzecznie i poczekała, aż jakaś miła pani/pan jej otworzy. Weszła do środka i została zaprowadzona do miejsca, gdzie znajdowała się Lusia! Kiedy tylko zobaczyła kuzynkę ( obojętnie co tamta porabiała), podeszła i serdecznie ją uściskała.
- Nie widziałam Cię całe wieki!
Powiedziała odsuwając się i starając całkowicie zignorować trupiobladą cerę, zbyt długie kły i inne dziwne rzeczy, charakteryzujące wampiry.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 6 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Wto Cze 04, 2013 11:18 am

Dziewczyna jakoś nie narzekała, że chłopak nie dorzucił się z kasą do rachunku za żarcie. Jako gospodyni domowa, która organizuje małe przyjęcie miała wręcz obowiązek, aby samej wszystko zorganizować. Pomidor zatem nie musiał się o to martwić, póki odwdzięczał się jako tragarz. Wiadomo, zakupy do lekkich nie należały, więc męska pomoc była tutaj iście wskazana. Dziewczynie nie pozostawało także nic innego jak wysłuchiwanie głośnego monologu, bo przecież nie pozwolił biednej wampirzycy dojść do słowa. Louisa jedynie przyjęła to z uśmiechem. Dawno nie była w tak dobrym towarzystwie, ciągle się umartwiała, więc taka impreza w towarzystwie starych znajomych i rówieśników była jak najbardziej wskazana. Brakowało jej jedynie Jamesa. Ale najwyraźniej łowca był za stary na uczestniczenie w takich imprezach. Cóż, najwyraźniej nie miała szczęścia do mężczyzn. Ale czym się tu przejmować! Młoda młódka, więc nie jeden by ją chciał.
Wreszcie dotarli do domu. Faktycznie dom był sporych rozmiarów, urządzony na dobrą sprawę w tradycyjnym stylu japońskim.
- Dom należał do mojej matki. W połowie jestem także Japonką, więc szybko się tutaj odnalazłam. A Ty co robisz w Japonii?
Zagadnęła, bo w sumie nie miała pojęcia co Pomidor robi w Japonii! Przecież to miłośnik herbatek o godzinie siedemnastej czy czegoś tam jeszcze, z czego Anglicy słyną. Herbaty earl gray?
- To dobrze, że nie widziałam, bo nie mogłabym wytrzymać tam ani minuty. Wiesz, jestem czyściochem.
Puściła w jego stronę perskie oczko, a potem to już zajęli się przygotowywaniem potraw, sałatek i mięsa, którego Tomato oczywiście nie tknie. Temu właśnie doskonała pani domu przygotowała sałatki, żeby Pomidor im przypadkiem nie zwiądł.
- Żeby to ludzie byli największym problem.
Powiedziała cicho, jakby do siebie. Nienawidziła wampirów. Oni byli znacznie gorszymi potworami niż ludzie, którzy zabijają zwierzęta dla pożywienia.
W momencie kiedy dziewczyna pognała do kuchni po sok dla Pomidora, do posiadłości dotarła Delorie. Napieprzała czołem w drzwi, więc wampirzyca w swoim tempie dotarła do nich. Otworzyła i odebrała podarunki, przerażając się ich ilością! Piwo jeszcze rozumiała, ale wódka?! Kiedy oni to spożyją?!
- Dziewczyno czyś Ty oszalała?! Kiedy my to wypijemy!
Naprawdę, Louisa nie miała pojęcia, że Delorie i Tomato to dwa, zaprawione w boju alkoholowym znawcy. Pomogła dziewczynie zanieść to wszystko do kuchni, po czym dało się usłyszeć kolejne kroki. Drzwi były otwarte, więc Katherine mogła wejść samodzielnie. Służby tutaj nie było. Louisa takowej nie chciała. Sama była świetną gospodynią. Już po chwili kuzynka się na niej uwiesiła, więc wampirzyca delikatnie ją objęła. Wiedziała o przyjeździe Katherine i zapewne domyśliła się, iż ta jako łowczyni dowie się o wampiryzmie Louisy. Oby tylko nie wpadła na pomysł uśmiercenia jej. Byli tutaj ludzie, którzy nie wiedzieli o istnieniu wampirów, a sama dziewczyna umiała się już kontrolować na tyle, by nie zaatakować. A w razie czego, Kath ją powstrzyma.
- Przyjemnie pachniesz.
Stwierdziła z lekkim zdziwieniem. Pierwszy raz bowiem miała okazję do tak dokładnego wyczucia zapachu kuzynki. I nie chodziło tutaj o samą krew, ale o perfumy i sam zapach skóry.
- Skoro wszyscy już jesteśmy, zapraszam do ogrodu!
I pchnęła obie dziewczyny przez kuchnie, aż do ogrodu, zabierając ze sobą oczywiście po butelce piwa dla każdego.
- Kath, to Tomato mój... moja pierwsza miłość z podstawówki. Tomato, moja kuzynka, stara dupa z niej już.
Przedstawiła ich sobie i wytknęła język w stronę łowczyni. No, trzeba było przyznać, że stara to ona już była, jednak przedstawiła ją tak dla zabawy. Po chwili spojrzała na Delorie i Tomato. Nie wiedziała, że tych dwoje już się znało. Świat naprawdę jest taki mały.
- Delorie, Tomato. Tomato, Delorie.
I po tych jakże miłych przedstawieniach i wymianie imion, rozdała dla każdego po piwie. Oczywiście sama miała problemy z otwarciem swojego... Więc jeśli nikt nie patrzył otworzyła je pazurami, podhaczając kapsel.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 6 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Sob Cze 08, 2013 9:58 pm

Kiedy kochana Luśka zjawiła się w drzwiach, odbierając, a raczej podnosząc siaty z ziemi, Del uśmiechnęła się przelotnie zaraz kręcąc teatralnie oczami. Pomachała jej przed twarzą browarem, ciesząc gębę niczym przedszkolak na widok nowej zabawki.
- Lu parówko! Też się ciesze, że Cię widzę. - zapiszczała, całkowicie pomijając jej pytania odnośnie zakupów. Wszyscy mówią, że ludzie potrafią! A skoro na swojej domówce dziewczyna ma Delorie i Pomidora pod jednym dachem, to z pewnością zdążą, to wszystko obalić. Przynajmniej częściowo. Resztę zawsze można zostawić na rano, by zwalczyć kaca, o! W każdym razie Ruda podreptała posłusznie za przyjaciółką do kuchni, by tam odstawić wszystkie piwa wraz z wódką. Sama była już po jednym, więc pustą butelkę wyrzuciła do kosza, całkowicie pomijając fakt, że organizatorka nagle gdzieś znikła. Zapewne powitać swoją kuzynkę. Piegowata rozejrzała się dookoła, nadymając zabawnie poliki. Wielka chata, oj wielka. Niech Louisa ją przygarnie! Del będzie grzeczna! Nie założy tu burdelu! Nic z tych rzeczy, serio! Będzie się tylko gnieździła w swoim pokoju, ba! Ucieszy się nawet z łazienki. Wiecie z francuski, to na swój sposób grzeczne dziecko. Wystarczy trochę nad nią postać i w gruncie rzeczy robi się w miarę posłuszna, a to już zdecydowany plus jej wyrafinowanego charakterku.
Zrobiła głupią minę, kiedy wszyscy się zebrali, a czarnowłosa oznajmiła, żeby przemieścić się do ogrodu. Oh, to będą tylko one trze? To Ci dopiero, prawdziwy melo, srsly. No, Delorie nie wiedziała jeszcze, że na zewnątrz siedzi jej stary, dobry znajomy! Także z naprawdę tępą miną powlokła nogami do ogrodu, a kiedy już się w nim znalazła, zrobiła głupszą minę razy tysiąc. Rozdziawiła szeroko usta, mrugając kilkakrotnie w przyśpieszonym tempie powiekami.
- O w mordę! Pomidorze! Co ty tu do cholery robisz? - wypaliła, odbierając w między czasie piwo od Lu. Zamknęła w końcu usteczka, zaraz po prostu z wielkim uśmiechem rzucając się na szyje chłopaka. Jakżeby inaczej, Del na ogół wita się tak ze znajomymi, chłopak powinien być na to przygotowany, a jak nie, to prawdopodobnie wywalili się na ziemie, yolo.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 6 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Go?? Nie Cze 09, 2013 8:57 am

Nie wiedział, jakie smutki gnębią jego koleżankę. Zapewne gdyby się o nich dowiedział, starałby się jakoś jej pomóc, no ale nie wiedząc nic o problemach, mógł jedynie gadać. A gadanie to niemały talent z domieszką tortury dla słuchacza. Cóż, w każdym bądź razie dobrze mu było w towarzystwie Luśki, bo kiedy mieszkał z ojcem, ten nigdy nie mógł znieść gadulstwa swojego szalonego synalka.
Dom należał do matki? Tomato zrobił usta na kształt "O" i dotarł do faktu iż sporo ich łączy. Brak matki, hoho. Może jakąś sobie wynajmą? Nie no, powaga sytuacji. Pomidor spojrzał na koleżankę po zadanym mu pytanie. Niemal się rozpromienił!
- Przyjechałem dla ciebie, głuptasie! Dla ciebie i tych czekoladowych przysmaków, takie patyczki. Nigdy nie mogę zapamiętać ich nazywy! - Zaskoczy ją w odpowiedzi? Na pewno! Przecież on taki nieprzewidywalny jest! No i w ogóle, przytulił ją do siebie, klepiąc po plecakach.
- Czyścioch, taaa? Jasne, jasne! A ten błagan w domu to co?! - zaśmiał się wesoło, po czym jak wiadomo zajął się przygotowaniem do nocnego party. Przy okazji rozglądając się po domu i po ogrodzie. Nieźle mieszkała, Tomato mógł sobie tylko pomarzyć o takim luksusie, wszak jest szarym człowiekiem.
No sorry, to człek wypowiada wojny, zabija swoich i morduje zwierzęta nawet dla sportu, ach i nie znał oczywiście wampirów. Wszak to taki niedowiarek.
- Przyjdzie ktoś jeszcze? - i zanim dostał odpowiedź, rozległ się dzwonek do drzwi. Przybyła kolejna osoba? Jak miło, Pomidor aż z całego przejęcia dopił sok do polowy. Oczywiście nie wtrącał się, tylko przyglądał jak Luśka zanosi alkohol... zaraz, zaraz... Alkohol? Tomatowate oczy aż zalśniły tajemniczo! I co dalej? Przybyła kolejna dziewica! No patrzcie jak wesoło, zaczyna się robić. Pomidor uśmiechnął się od ucha do ucha, podchodząc bliżej do nadchodzących dziewcząt. Pora na przywitanie! No i masz babo placek, Delorie! Na Kath skinął głową, a na drugą Rudą także niemal się rzucił. Skąd ją znał? A czy to ważne? Grunt iż mogli się poprzytulać!
- Przybyłem podziwiać tutejszą ludność, Piegowaty nosie! W końcu Japonia to taki ciekawy i inny świat od pozostałych! - no i musiał ją oderwać od siebie bo przecież miał w łapie zimie piwo! Pociągnął kilka łyków, zerkając okazyjnie na Arbuza. Maluch nie spadł na szczęście, zawiesił się pazurkami koszuli pana.
- Masz basen, Luśku? - Musiał zapytać, bo przecież jest taka bogata, a baseny w ogrodach to jakby wizytówka! Poza tym zapragnął się wykąpać!
avatar

Go??
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 6 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Nie Cze 16, 2013 2:03 pm

Louisa nie lubiła zaprzątać komuś głowy swoimi własnymi zmartwieniami. Wolała uporać się z nimi samodzielnie, nie wciągając w to osób trzecich. Jak wiadomo, nie tylko ona miała jakieś zmartwienia. Nie zamierzała się jednak tym zamartwiać, nie żyją w czasach średniowiecznych. Na dobrą sprawę nie wiedziała nawet jak stoi w swoim własnym związku, o ile można to nazwać związkiem, bo już sama nie miała pojęcia. Facet totalnie ją olewa i oczywiście ani razu nie byli nigdzie razem. Unikał ją? A kto wie. Może czegoś się bał. W dodatku była wampirzycą, choć nie będzie to trwało długo, dzięki Yuki. Powróciła myślami do kuchni, w której stała i konwersowała sobie z Pomidorem.
Przyjechał do niej? Uniosła nieznacznie brew do góry. Nie spodziewała się, że stara miłość postanowi zjechać dla niej niemalże cały świat, by znów ją ujrzeć. Było to na pewno bardziej bohaterskie, urocze i męski, niż mieć faceta odalengo o kilka kilometrów, który na dodatek ma cię w nosie. A może przesadzała?
- Przejechałeś przez pół świata, żeby się ze mną zobaczyć?
Spytała, spoglądając na niego uważnie, po czym odwróciła zmieszana wzrok i wskazała na jakąś szafeczkę.
- Pocky. Powinny być w tej szafce, też je uwielbiam.
W końcu w połowie była Japonką, więc jakżeby miałaby ich nie lubić. Potem już wszyscy znaleźli się w sporym ogrodzie, popijając piwo. Mimo wieczora wciąż było ciepło, co trochę przeszkadzało dziewczynie. Jednakże nie mogła narzekać i zapewne tylko Katherine znała prawdę.
- Nie wiedziałam, że się znacie. Jak się poznaliście?
Zagadnęła, sięgając po widelec. Nakuła na niego kilka warzyw i wsunęła do ust. Nie smakowało tak dobrze jak wówczas, gdyby była jeszcze człowiekiem. Ba, nawet zrobiło jej się trochę niedobrze i miała ochotę zwrócić jedzenie.
- Nie, będziemy tylko my! Przygotuj się na nocowanie w tym miejscu i zmacanie przez trzy dziewczyny!
Wreszcie się roześmiała. Spędzanie czasu wśród przyjaciół poprawiało jej humor, a wszelkie kłopoty stawały się jakby odleglejsze.
- Nie mam basenu, ale za to jest staw. Czysty!
Od razu zastrzegła, żeby nie musiał się martwić jakimiś wodorostami albo syfami. Woda była czyszczona i zmieniana, więc spokojnie można było brać kąpiel.
Zaraz podeszła do grilla stojącego pod daszkiem. Wyjechała z nim na środek tak, żeby dym nie wlatywał ani do mieszkania ani im samym nie przeszkadzał.
- Ty zaś dostaniesz krążki ryżowe i sobie je upieczesz.
Wręczyła mu pudełko z krążkami, które będzie mógł sobie upichcić na grillu.
- Teraz wystarczy to podpalić... Del, pomóż. Ty na pewno umiesz!
Luśka nigdy takimi rzeczami się nie zajmowała. Wrobiła w robotę przyjaciółkę, samej zajmując się popijaniem chłodnego piwa!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 6 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Czw Cze 20, 2013 6:34 pm

Oh, no właśnie? Co za różnica gdzie i jak się poznali? Delorie tego wydarzenia nie pamięta! Spędziła z Pomidorem tyle czasu, że o masz. Trudno teraz stwierdzić, kiedy tak naprawdę jedno z drugim mogło się określić mianem 'przyjaciela' idealnego do chlania po przypadkowych melanżach. Czy to w klubie czy to u kogoś w domu. Liczy się sam fakt, że dobrze się znają, co nie, rudzielcu? Nic więcej nie powinno zaprzątać nam głowy.
- Pierdzielisz, przyjechałeś tu specjalnie za moim zgrabnym tyłkiem. - fuknęła, marszcząc zabawnie brwi. Kłamca, jawny kłamca. Dziewczyna musi mu teraz wmówić swoją durną rację i kij. Ot, w końcu Ruda naprawdę lubi, kiedy robi się coś specjalnie dla niej, a teraz, jakby nasz szanowny właściciel uroczego szczura przed którym dziewiętnastolatka zawsze spierdziela, przyznał rację niziutkiej pannicy, chyba rozpłynęłaby się ze szczęści mimo swojego wrednego charakteru. Tylko spojrzeć jak niewiele wystarczy jej do szczęścia. Kilka milusich tekścików i zimny browar, oh. Niemniej, kiedy odsunęli się od siebie, przerywając w ten sposób ich świetne powitanie po tak długim czasie, Del tak samo jak i Pomidor upiła porządnego łyka alkoholu, po czym powiodła wzrokiem na Louis'e, która zadała im pytanie. Małolata mimowolnie przyłożyła wskazujący palec do spierzchniętych warg, mrużąc na chwilę złote tęczówki.
- Nie pamiętam, chociaż znając życie, musieliśmy poznać się przy wódce. - rzuciła błyskotliwie, odpowiadając w ten sposób wampirzycy. Serio, skleroza ponoć nie boli i nie męczy, aczkolwiek bywa uciążliwa pod niektórymi względami. Tak jak teraz na przykład. Wszak, może to wyglądać dość głupio, że ona wraz z Grey'em zachowują się jak starzy dobrzy znajomi, mimo, że nie wiedzą kiedy się tak naprawdę poznali. No ale, zostawmy to. Del i tak sobie nie przypomni, kiedy przyszło jej zaprzyjaźnić się z Tomato. Na wzmiankę o basenie, a raczej stawie jak to się później okazało, dziewczyna skinęła tylko głową popijając z wolna zimne piwo.
Chwila, moment, że ona niby ma rozpalić grill? Jak ona przecież nie umie, to kaleczne dziecko. Potknie się nawet na prostej drodze, co się stanie jak będzie bawiła się ogniem!? Puści z dymem cały ogród i część domu! Lepiej jej tego nie dawać! Mówię całkiem serio. W każdym razie, Del zrobiła zabójczo głupią minę, dopijając swojego browca do końca, po czym dziarskim pewnym krokiem podeszła do grill'a, spoglądając przez ramię na przyjaciółkę.
- Kobieto, otwórz mi piwo. Teraz ja, Twój facet, rozpalę Ci grill'a. - palnęła idiotycznie, wrzucając do środka węgiel drzewny, który ułożyła w mały stożek, podpalając go zapałkami. I tak na zmianę, aż w końcu jej nie wyszło. Wiecie, stożek z węgielków - podpalanie, stożek z węgielków - podpalanie ... Dopiero później polała węgiel płynem ułatwiającym rozpalanie, który sprawił, że języczki ognia prawie że dosięgnęły jej twarzy. Tak poza tym, to nic jej nie jest serio. Świetnie jej idzie, rly! To nic, że jeszcze chwilę temu o mały włos nie straciła brwi. To się nie liczy. Liczy się fakt, że po dwudziestu równych minutach siłowania się z tym zapchlonym grill'em, zadymionej pseudo studentce udało się go rozpalić, o!
- Ja mistrz miejskiego pożaru. - wymruczała, przeczesując wolną dłonią jakby od niechcenia długie, gęste włosy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 6 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Go?? Nie Cze 23, 2013 1:15 pm

Tomato nie znał "chłopaka" Louisy, ale jeśli by się k nim dowiedział, z całą pewnością chciałby z nim porozmawiać. Ot, żeby sprawdzić jak koleś traktuje jego starą przyjaciółkę. Przecież jako dzieci niemal ciągle byli ze sobą i jeden, drugiego traktował jak przyjaciela. No i oczywiście wysłuchałby jeśli dziewczyna ma jakiś problem, w końcu od czego ma się kumpli? A Pomidor to taki pomysłowy chłopak.
Na zamieszanie dziewczyny zareagował cichym chichotem. Najwidoczniej wstydziła się chłopaka, no ale pretensji o to nie mógł mieć. Ba, urocza z niej dziewczyna.
- Tak, dla Ciebie. A skoro już o tym mowa, mogłbym zatrzymać się w tym domu na parę dni? - Narzucać to się nie chciał, ale ostatnio w domu nie żyło mu się dobrze, no i w końcu chciał się usamodzielnić. Znajdzie sobie robotę, wynajmie jakiś pokój w motelu i takie tam biedy. No chyba, że Luśka mu odmówi - zrozumie.
Pocky! Dokładnie. Aż pstryknął w palce i podszedł do szafki. Wynióchał w niej czekoladowy przysmak. Arbuz także chętnie wychylił puszczek, w końcu i on był prawdziwym smakoszem tych patyczków.
- On też może się poczęstować? - Spytał pierw o zgodę, bo przecież sam rządzić się nie będzie, no i chodziło mu o Arbuza. Szynszyl także wlepił swoje czarne ślepka w postać wampirzycy, jakby także oczekiwał zgody. Jeśli się zgodzi, Arbuz dostanie, jak nie - musi obejść się smakiem.
Znaleźli się w ogrodzie, w którym popijali sobie piwo i szykowali się do grillowania. Widok Delorie nieco zaskoczył chłopaka. No ale nawet i dobrze, w końcu mieć starych znajomych przy sobie to dobra sprawa.
- Za tą płaską deską, Del? - Uniósł brew, no i zaśmiał się krótko. W końcu rzucił suchym żartem, awr. Przecież Ruda to taka zgrabna dupa, ot. Nie żeby nie było... No i jak się poznali? Delorie powiedziała za ich obydwu, więc ten tylko pokiwał głową aby potwierdzić słowa dziewczyny.
Sam na trzy laski? Świetna sprawa! Tomato aż się uśmiechnął triumfalnie, wypinając dumnie klatę. On i jego fart do płci przeciwnej!
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo mnie to cieszy. Sam na trzy kobietki - marzenie każdego młodego faceta! - Odezwał się, rechocząc przy tym jak jakąś wiedźma.
Ma staw, o tak. Tomato zaraz się tam zamoczy i będzie pływalni jak żaba! Wielbi wspólne kąpiele, no i najlepiej jakby wszyscy byli nadzy. Impreza golasów!
Po chwili dostał w łapę krążki ryżowe i od razu zawędrował do grilla, który to obsługiwała Delorie. Czy Luśka wie komu to poleciła? Del ma dwie lewe ręce!
- Luśka, Delorie nas spali żywcem. - Tomato panikara. Na wybuch płomieni, zasłonił twarz rękoma! Ruda to urodzony terrorysta! No ale, ale przeżyli. A Pomidor nabił na patyczek krążek i zaczął go przypalać, uśmiechając się tajemniczo.
avatar

Go??
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 6 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Wto Cze 25, 2013 12:34 pm

Wolała już nie wnikać gdzie się poznali. Sama jakoś nie przepadała za imprezami i uchlaniem się do takiego stopnia, żeby nawet nie pamiętać, co się robiło. Nie skomentowała jednak tego. Każdy robił w swoim życiu, na co było go stać i w czym był najlepszy. Dziewczyna i tak nie miała nawet czasu, żeby podetrzeć sobie tyłek w toalecie. Ciągle musiała pomagać ojcu albo zajmować się jego ranami. Temu później poświęcała coraz więcej czasu książką medycznym. Tak, to była jej pasja. Jak i rysowanie. Może była sztywna i drętwa, ale robiła to, co lubiła, nie patrząc na to, co ktoś o niej myśli.
Louisa już sądziła, że Pomidor przyjechał dla niej, a nie dla Delki. Jednak znów nic nie powiedziała, tylko upił kilka łyków piwa, krzywiąc się nieznacznie. Normalnie pierwszy raz obcowała z alkoholem! Lepiej później niż wcale.
Spojrzała na chłopaka, który chciał się tutaj zatrzymać. Dziewczyna zastanowiła się przez chwilę. W sumie nie miała nic przeciwko jego pobycie w domu, tylko martwiła się raczej tym, że w pewnym momencie mogłaby go zaatakować. Najwyżej będzie się zamykać w swoim pokoju za dnia i w nocy, ale przecież dla wampira zamki nie stanowił żadnej przeszkody!
- Jasne, nie mam nic przeciwko. Przyniesiesz później swoje rzeczy do pokoju.
W sumie nie wiedziała, że James zabrał już wszystkie swoje rzeczy. Jedna sypialnia i tak należała do rodziców dziewczyny, więc wolała, żeby nikt się tam nie kręcił. Wiadomo, Louisa miała wrażenie, jakby jej matka wciąż tam przebywała.
Tym samym zgodziła się, aby Pomidor poczęstował swojego uroczego towarzysza.
Wampirzyca wybuchnęła śmiechem na słowa chłopaka. Najwyraźniej alkohol zaczynał już działać, bowiem humorek dziewczynie polepszał się z każdą chwilą.
- Ale żeś się podjarał tą myślą, Pomidorze!
Uśmiechnęła się dziewczyna do przyjaciela, wypijając do końca swoje piwo, by sięgnąć po kolejne. Wręczyła je chłopakowi, niech zrobi wreszcie jakiś użytek ze swoich muskułów i otworzy butelkę z piwem!
A potem Delorie przeszła do rozpalania ogniska, co szło jej dość pokracznie. Wreszcie jednak udało się rozniecić ogień, a wampirzyca podała półmisek z kiełbaskami przyjaciółce.
- Częstuj się kiełbachą. Chyba, że masz ochotę na inną...
Hoho, nie ma to jak zboczone insynuacje podchmielonej dziewczyny, doprawdy. Sama jakoś nie miała ochoty na ludzkie jedzenie, aż ją ssało gdzieś w środku na ten widok. Stęskniła się za normalnym jedzeniem, a skoro o tym mowa... z chęcią napisałby się krwi. Udała się szybko do kuchni, z której wyszperała z szuflad tabletki krwi. Ze dwie wrzuciła do piwa i poczekała aż się rozpuszczą, zabarwiając piwo na lekką czerwień.
Nie spodziewała się nawet, że ojciec postanowił wreszcie odwiedzić swoją córkę. Nie wiedziała, że ten wrócił do Japonii, do domu swojej żony. Drzwi się otworzyły i wszedł do środka ranny Gerard. Rzucił na podłogę torbę ze swoimi "zabawkami" na wampiry i zdjął buty. Ruszył chwiejnym krokiem w stronę kuchni, gdzie stała jego córka. Spojrzał na nią tak jak zawsze i wskazał na swoje rany.
- Zajmiesz się tym, Lou?
Żadnego przywitania, żadnego znów miło Cię widzieć ani nawet nie powiedział, że tęsknił. Wszak nie widział jej ze dwa, może trzy lata. Nie zorientował się jeszcze, że jego córka jest krwiopijcą. Nie przyszło mu to nawet do głowy. Rozejrzał się dookoła i dostrzegł jakichś ludzi w ogrodzie. Zmarszczył nos.
- Masz gości?
I nagle zdrętwiał, dostrzegając na blacie kuchennym pudełeczko z tabletkami krwi. Spojrzał na córkę, na bladą skórę i podkrążone oczy. Normalnie nie mógł w to uwierzyć.


Ostatnio zmieniony przez Louisa dnia Sro Cze 26, 2013 8:10 pm, w całości zmieniany 1 raz
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 6 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Sro Cze 26, 2013 3:19 pm

- Głupi rudzielcu, zdajesz sobie sprawę z tego, że za to, co powiedziałeś nienawidzę Cię całym moim 'wielkim' sercem? - burknęła złośliwie na wzmiankę o byciu płaską deską. Ot, może i dziewczyna nie ma zbyt pokaźnych kształtów jak obecne w ich towarzystwie pozostałe dwie panny, ale za to ma wiele, wiele innych atutów, które z pewnością wyróżniają ją na tle smętnego tłumu. Temu też, żeby wyraźnie dać do zrozumienia swojemu znajomemu o tym, że jawnie się zbulwersowała, tupnęła wściekle nogą, zagryzając wargi w wąską linie. Niech ma! Teraz będzie musiał za nią chodzić na kolanach, aby w minimalnym stopniu zwróciła na niego uwagę. Coby nie było, Delorie dosłownie w moment zaczęła traktować Pomidora jak najzwyklejsze powietrze, nawet nie przysłuchując się jego rozmowie z wampirzycą. A co tam. Kogo to obchodzi, że właścicielowi jakiegoś parszywego, małego stworzonka zaczynało się robić ciasno w gaciach? Delka Belka mu dzisiaj nie pomoże, oj nie, a czemu? Taka tam, zemsta za nazwanie ją płaską.  
- Luśka zobacz, zobacz. Twoja miłość z podstawówki, to stara panikara! - syknęła, marszcząc zabawnie złote tęczówki. Ba! Zamachnęła się jakby od niechcenia metalowym prętem do przesuwania żarzących się węgielków czy jakoś tak, po czym wymierzyła rozgrzanym końcem w stronę chłopaka, robiąc przy tym minę al'a 'Idź być grubym gdzie indziej.' O masz, obrażona ruda, to zła ruda, zła ruda równa się niezliczona ilość alkoholu wlana w jej mały przełyk, a czym to się kończy? Lepiej nie pytajcie. Serio. Dlatego nie ma dosłownie nic dziwnego w tym, że nim Lou znalazła się przy niej z kiełbaskami, piegowata wytrzasnęła skądś zakupioną wcześniej wódkę, którą bezceremonialnie otworzyła, łapiąc z butelki kilka łyków. Zamrugała rozbawiona w nieco przyśpieszonym tempie powiekami, spoglądając na przyjaciółkę spod długich, gęstych rzęs. Uformowała usta w dzióbek, odstawiając wodę przez o z kreską na ziemie nieopodal grill'a, po czym złapała byłą łowczynię [?] za podbródek, unosząc go lekko do góry.
- Po co mi inne kiełbaski, skoro mam Ciebie, kocie? - mruknęła, wybuchając zaraz cichym śmiechem. Tak. Bądź, co bądź Delorie jest jedną z niewielu panien, które otwarcie przyznają się do swojego biseksualizmu, a zarazem do bycia cholernie zboczoną. Cieszmy się z tego powodu, hihi.
Później - jak zresztą wiemy - w posiadłości pojawił się ojciec wampirzycy, która zniknęła gdzieś w kuchni, pozostawiając rudzielców samych sobie. Del spojrzała z uniesioną do góry brwią na chłopaka, splatając ręce na wysokości klatki piersiowej. Wygięła pełne wargi w perfidnym uśmiechu, nie spuszczając z niego wzroku.
- Te Pomidorze, chciałbyś nieco procentów? - wymruczała, wymownie spoglądając na wódkę stojącą tuż koło jej chudej nogi.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 6 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Go?? Sro Cze 26, 2013 7:49 pm

No to zajebiście! Zamieszka sobie razem z Luśka pod jednym dachem i kto wie co dalej się wydarzy? Może Pomidor pokaże jej swojego... Arbuza w sukiencę? Młody chłopak uśmiech się szeroko i skinął głową na podziękowanie, choć kto wie czy jednak to się  nie zmieni. W końcu wpadnie ktoś w odwiedziny, a raczej wróci na swoje stare śmieci.
W każdym bądź razie na razie mogą się bawić razem, a fochy Del jakoś przetrwa, poza tym jej foch trwa naprawdę krótko, wystarczy że skołuje jej ze swojej tajemniczej kieszeni skręta. I już jego Ruda szkapa będzie jego, ha! Cwany Pomidor, cwany.
Zarechotał krótko na słowa Luśki odnośnie podjarania się myślą o zabawie z trzema dziewczynami. W. sumie każdy szanujący się facet zareagował by tak na wieści o spaniu z trzema koleżankami, ot co.
No sorry, Tomato lubił swoje życie i jakoś na grillu nie chciał zostać spalony, a złośliwość Delorie była nie na miejscu, aż się Koncentrat naburmuszył. Cofnął się od gorącego pręta, by za chwilę zacząć zajadać się swoim smakołykiem. Ruda jest  okropna, no i gdzie podziałała się nasza wampirzyca? Tomato rozejrzał się w koło, szukając gospodyni i o... chyba była w kuchni, z jakimś mężczyzną.  Zaraz, to był przecież jej ojciec Gerard!  Normalnie strach w oczach rudego się pojawił i schował się za krzakiem, razem z Delorie. Dwóch rudych idealnie się umie kamuflować w zieleni, no i widok procentów Gerarda nie zadowoli.
- Dawaj wódę, Del. Musimy się upić, dopóki nas nie wyrzuci. - Ach ta silna odwaga pijanego warzywa. Aż Arbuz spojrzał tymi wielkimi oczyma, jakby sam wyczekiwał na kolejne litry wódki.
avatar

Go??
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 6 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Sro Cze 26, 2013 8:44 pm

Louisa z uśmiechem na twarzy przyglądała się dwójce znajomych, jak wymieniają między sobą irytujące zdania. Oczywiście były to żarty, nawet Louisa była w stanie to wyczuć. A przecież dziewczyna miała bardzo słabą głowę, jeśli chodzi o alkohol, więc nic dziwnego gdyby zaraz zaczęła odwalać jakieś głupoty. Szczególnie w momencie, kiedy otrzymała już otwarte, drugie piwo. Normalnie przyssała się do butelki jak wampir do ranki na ciele człowieka. Piła, piła, piła, aż wreszcie wyduldała całe piwsko i odstawiła pustą butelkę... właściwie to pizgnęła nią gdzieś w krzaki w ogrodzie. Kto będzie miał farta, ten się o nią wypierdoli. W każdym razie, dziewczyna nie poznawała samą siebie. Wiadomo, złe towarzystwo, a kto z kim przystaje taki się staje. Jeszcze trochę i dziewczyna zwęszy w kieszeni Pomidora skręta, błagając go na kolanach (hah, nie ma to jak kilka zboczeństw), aby nauczył ją ćmochać to gówno. Raz, nie zawsze, nie czyni od razu narkomana. A w życiu trzeba wszystkiego spróbować. Z wampirzym organizmem nic jej nie zabije, oprócz osiowych kołków lub srebrnych kul prosto w serce lub łeb. Nie ma to jak długowieczność.
- I coś mu... odstaje.
Stwierdziła, spoglądając na jego męskość, która powoli dawała o sobie znać? Albo to była wyobraźnia wampirzycy, spowodowana trzecim piwem, które tym razem miała otworzyć jej Delorie. Miała to być mała złośliwość w stosunku do Pomidora, za to, że przyjechał także do Delki, a nie tylko do Louisy. Mężczyźni lubili okłamywać. Zrobią wszystko, by mieć każdą dziewczynę, nawet jeśli już takową posiadają w egzemplarzu numer jeden.
Louisa normalnie aż się rozkręciła, a jutro będzie biadolić cóż najlepszego zrobiła. Powinna zamknąć się w jakimś zakonie, naprawdę.
Wreszcie podeszła do niej Delorie, chwytając dziewczynę za podbródek. Lou spojrzała na nią i samej nie wiedząc co dokładnie robi, a już na pewno po usłyszeniu tekstu dziewczyny, odbiło jej. Wysunęła się bardziej do przodu i złączyła ich wargi! Normalnie, biedny Pomidor, z chęcią by się dołączył, a tu dupa. Louisa zaraz wsunęła nieśmiało języczek między wargi Delorie, zagłębiając go nieznacznie, by posmakować dziewczyny. Po chwili jednak się wycofała i czmychnęła do kuchni, w której zastała ojca.
Wampirzyca spojrzała na ojca, dostrzegając kilka ran na ciele. Zmarszczyła brwi, wyczuwając silną woń krwi. Zresztą ojciec zaraz połapał się w czym rzecz.
- Nie, raczej nie dam rady w takim stanie Cię opatrzyć.
Powiedziała cicho, unikając spojrzenia ojca. Nie spodziewała się tutaj jego skromnej osoby. Nie wiedziała jak zareaguje na widok córki, która zmieniła się w krwiopijce.
Gerard znów powędrował spojrzeniem w stronę ogrodu, widząc rudą, piegowatą dziewczynę. Córka Olafa, kto by się spodziewał, że ta panna tutaj będzie. Westchnął i znów spojrzał na córkę, podchodząc do niej. Blisko. Bardzo blisko. Chwycił ją za gardło, dusząc. Spojrzenie miał chłodne, wręcz mordercze. Tak, mógłby zabić córkę w tej chwili, gdyby nie świadkowie.
- Zejdź mi z oczu, nim Cię zabiję.
Nawet nie dał jej się wytłumaczyć. Uważał, że to była wina Louisy. Nie wiedział też, że dziewczyna miała szansę na powrót do "normalności". Nawet nie powiadomił córkę o swoim powrocie. Dziewczyna naprawdę się na nim zawiodła i zasmuciła, niemalże nie poznając własnego ojca. Zatracił się za bardzo po śmierci żony.
Puścił Louisę, która osunęła się na ziemię, łapiąc za gardło i zaczęła kasłać. Łowca opuścił kuchnię, kierując się do swojej sypialni, gdzie zamierzał się opatrzyć i zastanowić co zrobić z córką. Jak ją... wykończyć. Dziewczyna zaś czmychnęła z kuchni z powrotem do ogrodu, siadając z posępną miną na fotelu. Nawet nie wiedziała, kim w przyszłości stanie się dla niej Delorie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 6 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Sro Cze 26, 2013 9:54 pm

Kłamstwo! To czyste kłamstwo! Nie wierzcie mu! Delki nie da się tak łatwo przekupić. Serio. Nie kłamie. Jego słowa to czysta farsa, chłopak sieje ferment gorzej niż mu się wydaje. Do tego wcale nie jest śmieszny. Nic, a nic. Mam skończyć żartować? Dobra. Dziewczyna faktycznie poleci na skręta niczym typowa blaszka na świeżo umytą maskę nowego, błyszczącego się niczym jebany brokat Ferrari, ale nie dzisiaj! Ot, zrobi rudzielcowi na złość i wyciągnie ze stanika swojego własnego gibona. Dwa razy lepiej zbitego i skręconego niż jego. Tyle mam w tym temacie do powiedzenia. Propsy.
Naprawdę cieszymy się że nasz kochany Pomidor nie jest pedałem i staje mu to, co potrzeba na wieść o tym, że będzie się dzisiaj gościł z trzema pannami w jednym łóżku, aczkolwiek mógłby nieco kontrolować swoje żądze, a przynajmniej nieco je ukrywać. Wszak, piegowata nie ma jeszcze nawet najmniejszej ochoty oglądać jego spodni, które - zapewne - 'przypadkiem' uformowały się w mały namiocik. W końcu będzie czas na takie zabawy! Teraz mają chlać i tyle. Innej myśli póki co Belka do siebie nie dopuszcza, bo i po co? Ponoć żyje się chwilą. No chyba, że wspominamy o Luśce! Ją dziewczyna wzięłaby w obroty już teraz, heheszki! Niemniej, żeby nie zbaczać zbytnio z tematu, Delorie zamachała raz jeszcze rozgrzany badylem przed nieszczęsnym chłopakiem tym razem wskazując mimochodem na jego krocze. Ot albo się upiła i tak jak biedna, wcięta już wampirzyca ma omamy albo faktycznie Tomato się podniecił.
- Chłoptasiu czujesz się niekomfortowo? W Twoich gaciach jest coraz mniej miejsca? - rzuciła przebiegle ruda, mrużąc nieznacznie złote ślepia. Odłożyła niechętnie pręcik na jego odpowiednie miejsce, przenosząc wzrok na przyjaciółeczkę, która świadomie czy też nie zaczęła kusić naszą Delkę. O narody! Czy ona wie na co się kurcze porywa? To stworzenie, to przecież istna bomba! Zakręcisz przed nią tyłkiem raz czy dwa, a ona zaciągnie Cię do łóżka - bądź w krzaki w zależności gdzie będzie miała bliżej - i nie przyjmie do swojej pustej w takich momentach łepetyny, choćby jednego krzyku odmowy. Także nic dziwnego, że bez oporów poddała się wyczynom Louisy, pozwalając w ten sposób żeby ich wargi złączyły się w początkowo nieśmiałym, krótkim pocałunku, który Delorie po chwili znacznie wydłużyła, wsuwając jedną dłoń pod jej koszulkę, aby umieścić ją na plecach koleżanki z kolei drugą perfidnie złapała ją za lewy pośladek. Masz Ci los! Jeszcze podgryzła delikatnie jej dolną wargę, dopiero po tym zabiegu wypuszczając ją ze swoich objęć, by mogła czmychnąć do kuchni. Ooo, czyżby się kobiecina zawstydziła?
W każdym razie, gdy słodki obiekt do drobnych macanek ulotnił się z zasięgu wzroku piegowatej, ruda zerknęła przelotnie na Pomidora, szczerząc do niego perfidnie gębę. Złapała butelkę z wódką, po raz kolejny łapiąc kilka pomniejszych łyków. Co tu się będzie działo w taki tempie, o ludzie!  
- Paczaj, wypróbowałam ją! Teraz możesz brać Luśkę gdziekolwiek chcesz. - palnęła idiotycznie, klepiąc go po głowie, kiedy schował się za nią na widok ojca ich wspólnej znajomej. Czy tylko ona się go nie przestraszyła? Czy tylko dla niej wydawał się być rozkoszny? Chyba tak. Wszak, to tylko Delorie, a Delorie naprawdę ma porządnie najebane we łbie. Zarechotała głupowato, wciskając napoczętą wódkę w łapska czerwonego, pulchnego Pomidora, po czym ruszyła w stronę kuchni chwiejnym krokiem, po drodze zgarniając pełną butelkę procentów. Co tam, najwyżej dostanie wpierdziel. Czego się nie robi dla przyjaciół! W każdym razie, kiedy mijała się z wampirzycą w progu, zamachała jej dłonią przed twarzą, przybierając opór poważną minę.
- Stara, nie martw się, mamcia Delorie załagodzi sytuację. Jak zawsze zresztą. Skaryfikejszyn modyfikejszyn, yooolo. - rzuciła, zmierzając ku sypialni ojca Louisy. Wpadła do niej nawet nie pukając. Nie wiedziała, że facet tam będzie. Po prostu strzelała. Bynajmniej mógł iść wszędzie, to w końcu jego posiadłość. Coby jednak nie przedłużać, panna wskazała na ojca swojej koleżanki oskarżycielsko paluchem, robiąc przy tym minę tak wściekłą, tak obrażoną, że o pożal się boże i jeszcze gorzej. Szczajcie leszcze po gaciach, tylko ona tak potrafi. Muhaha. Z hukiem postawiła wódkę na jakimś stoliczku, rzucając się do szyj mężczyzny. Wiecie, zrobiła mu chwyt niczym zawodowy zapaśnik tyle, że to nie ma, aż takiej siły, by powalić rosłego chłopa, więc wyszło jej to - co najmniej - nieudolnie.
- Ty, Ty, Ty! Skrzywdziłeś moją Lou! Ona jest smutna. Ty potworze! Ty parówo! SZTYWNIAKU, OGRZE, CEBULO I CHOLERA WIE CZYM TAM JESZCZE JESTEŚ, pożałujesz. Ja się nie dam. Jak nie wpierdol, to Cię przelecę. - wypaliła z prędkością światła nie myśląc przy tym, co w ogóle robi. No bo wiecie, ona z takiego pokolenia. Najpierw mówi/robi, potem myśli i to też w sumie nie za często.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 6 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pią Cze 28, 2013 8:55 pm

No i kto z Zamku (gdzie przeszedł kuracje leczniczą) wybrał się na kolejny spacer? Kanibal! Nikt inny, oczywiście odczuwał skutki trucizny, którą wpakował mu Raven, mianowicie ciągle chciało mu się spać, a używanie mocy było czymś niemożliwym, zważywszy na to iż wcale nie chciało mu się tego robić. Co prawda świta zamkowa była przeciwna jego wychodzeniu z zamku, ale weź tu powstrzymaj takie wielkie bydle. Startuje i w ogóle.
No ale kiedy opuścił swój teren, udał się dosyć daleko. Może chciał wrócić do Hach do posiadłości? Ale nie, ona jest na niego zła. Temu też wampirek skierował się w całkiem inną drogę, nie szedł tą, którą miałby się dostać do swojej posesji. Trafił zupełnie gdzie indziej i w życiu nie spodziewał się, że akurat na tych... łowców.
Wylądował się za bramę czy tam mur, o mało nie spadające na łeb. Na szczęście padł płasko na ziemię, awr. Biedne roślinki jakie napotkały cielsko wampira. No ale bywa...
Pozbierał się i zaczął wędrować na czworakach szukając czegoś ciekawego. I znalazł... Jakieś japońskie kwiatki. Uśmiechnął się do siebie i przysiadł przy nich jakby nigdy nic. Zerwał pierwszego, przyjrzał mu się i... wsadził do swoich ust. Zaczął zjadać kwiatki! Jeśli ktoś zapyta co robi, kanibal odpowie że to wina jego małżonki. W końcu zabrania mu odżywiać się mięsem, prawda?
W każdym bądź razie siedziało mu się tu dobrze i w ogóle nie zwracał uwagi czy ktoś tutaj jest, czy też nie ma. Ot co.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 6 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Go?? Pią Cze 28, 2013 9:11 pm

Gadanie. Tomato wcale się nie podniecił! Te dwie panny mają wypaczony umysł alkoholem! Totalnie poczuł się wytykany i nie skomentował całości, no i w ogóle nie chce mi się o tym pisać. Hoho.
Lepiej przejdę od razu do Gerarda i biednej Luski.
Ruda pała piła wódę, kiedy jego odważna żeńska forma dopadła do domu by ratować Luśkę. Czy Pomidor nie powinien zrobić tego samego? I zrobi! Kij z tym, że ten staruszek może go nie pamiętać, Tomato wypnie klatę i zmierzy się z łowcą! Lecz coś innego zwróciło jego uwagę, mianowicie ktoś wszedł na teren domu! Warzywo obejrzało się i zobaczyło coś welkiego w ogrodzie. Trolol, pognał odważnie do domu.
Szukając reszty, jak znalazł podszedł do Luśki i poklepał ją po ramieniu. Patrząc zaraz na to co wyczynia Del z ojcem gospodyni. No tak, Tomato zapomniał o gościu z ogrodu i zaczął dopingować rudej pale w walce! A na rozbujanie atmosfery wsadził do ust Lu skręta! Tego z tajemniczej kieszeni Pomidora... Nie, nie z majtek. Spokojnie. No i takie tam... W następnym poście będzie lepiej, awr.
avatar

Go??
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 6 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Sob Cze 29, 2013 11:19 am

A jednak chłopakowi nic nie staje. Louisa z rezygnacją spojrzała na krocze chłopaczka, w którym jednak ciasno się nie robiło. Normalnie powinna się obrazić. Nie dość, że własny jej facet (chyba, bo sama już nie wie co ich łączy) nie czuje żadnej potrzeby bliskości z Louisą, to jeszcze jej nie pragnie! Jaki facet, o zdrowych zmysłach nie dotknąłby młodziutkiej panny, o jędrnym, kuszącym ciałku, która zasnęła w łóżku trzydziestoletniego faceta? I to dojrzałego! Który na pewno obracał nie jedną pannę! Jak widać, z dziewczyną było coś nie tak. Powinna zapewne zmienić orientację i przespać się z Delorie. Nie ma to jak stracić dziewictwo ze sztucznym penisem, marchewką albo inną parówką.
Louisa robiła już wszystko nieświadomie. Była tak spragniona jakiegokolwiek dotyku czy kontaktu fizycznego, że rzuciłaby się nawet na starego żula! Nie to, że jest łatwa, po prostu chciała, żeby ktoś ją przytulił, a że Delka znalazła się tak blisko dziewczyny, to postanowiła spróbować czegoś nowego! Zresztą, przyjaciółka na pewno jej wybaczy, a James o niczym wiedzieć nie musi. Pewnie i tak wzruszyłby obojętnie ramionami i posłał uśmiech, jak to robi starszy brat do młodszej na wieść o jakimś zakochaniu. Szlag ją czasami trafia. Aż na samą myśl pociągnęła kilka głębszych łyków piwowaru.
Louisa nie miała nic przeciwko, kiedy łapki Delorie powędrowały na jej tyłek. Zamruczała z cicha, zapominając na chwilę dosłownie o wszystkim. Choć był jej dopiero piąty czy szósty pocałunek, zdecydowanie bardziej wolała wyczyniać takie ekscesy z płcią przeciwną. Choć eksperymentów nigdy za mało! Jutro na pewno będzie miała kaca moralnego.
Niemożliwe! Nikt nie uważał, aby Gerard był słodki. Poważna mina, chłodne spojrzenie i zacięte rysy. Na ogół coś takiego odstraszało ludzi już na samym wstępie. Jednakże Delorie chyba powoli przyzwyczajała się nieświadomie do swojego przyszłego męża, o czym jeszcze obie panny nie wiedziały. Louisa tęskniła za swoją matką, ale żeby macochą był rówieśniczka? To przechodzi ludzkie pojęcie.
Louisa wpatrywała się jeszcze z niedowierzaniem w postać ojca. Czy on właśnie zagroził swojej własnej córce, że ją zabije? Czy to była jej wina, że jakiś samolubny krwiopijca postanowił ją przemienić, z powodu swojego własnego widzimisię?! Nie! Ona sama nienawidziła tego, czym się stała. Jednak nie chciała odbierać sobie życia, walczyła z tym, a teraz była szansa na odzyskanie dawnego, ludzkiego życia. Ale dlaczego ojciec nie chciał jej w tym pomóc? Nie potrafiła tego w ogóle zrozumieć. Dziewczynie zachciało się płakać, jednak ta wstrzymała to jakoś. Nie chciała się teraz rozklejać, zresztą i tak nie miała na to sił! Przyjęła z wdzięcznością od Tomato to, co jej dał. W życiu tego nie paliła! A co to było? Wolała nawet nie wiedzieć, więc nie spytała. Zaciągnęła się do płuc, wypuściła dym i zakrztusiła się. Nie była przyzwyczajona do czegoś takiego, jednak zachłannie wszystko wypaliła.
Sam Gerard siedział zaś w swoim pokoju. Nie mógł uwierzyć w to, że jego córka stała się krwiopijcą. Wychodził z założenia, że śmierć powinna okazać się dla niej o wiele łatwiejsza. Walka z głodem nie była taka łatwa, może powinien jej pomóc? Jednak nie mógłby patrzeć na ból swojej jedynej córki i zapewne nie byłby w stanie pociągnąć za spust. Zresztą jego myśli przerwało wtargnięcie Delorie. Spojrzał na nią i przeczesał dłonią włosy.
- Nawet nie wiesz o czym mówisz.
Warknął na nią niemiło. Nie chciało mu się już komentować tych obelg jakie zdążyła już wypuścić pod jego adresem. Kiedy rzuciła się w jego stronę, łowca zręcznie złapał obie ręce dziewczyny i przewrócił ją na łóżko w taki sposób, że znalazła się pod nim. Przykuł ją do materaca swoim ciężarem.
- Taka odważna do przespania się ze starym prykiem?
To na pewno była córka Olafa. Miała podobne rysy twarzy, gdy ten był jeszcze młody, nie wspominając o tych charakterystycznych, złotawych źrenicach. Puścił ją zaraz, o dziwo nie dotykając.
- Jesteś córką Olafa.
Ale kurwa stwierdzenie. Wstał z łóżka i opuścił sypialnie, pozostawiając dziewczynę samą ze swoimi myślami. Już wiedział, czego chciała od Olafa w zamian za spłacenie jego długów. Córki! Weźmie ją sobie na żonę i chuj. Przyda mu się jakaś świeża krew. On będzie miał weselej i Louisa najwyraźniej ją lubiła. Pewnie znały się ze szkoły. Nie ma to jak być starym zbokiem i brać sobie za żonę dziewczynę w wieku własnej córki. Zlazł na dół schodami, wychodząc do ogrodu. Sięgnął po paczkę papierosów, wyjmując z niej jednego. Michiru zawsze go ganiała, żeby nie palił w domu. Nie znosiła tego. Zostało mu tak do dzisiaj, więc i tym razem nie było inaczej.
Wsadził peta do ust i już miał odpalić go, kiedy dostrzegł wielką, ciemną i znajomą posturę wampira, który wpierdalał jego kwiatki! Zdjął buta z nogi i wycelował w łeb wampira, by zaraz rzucić wojskowym, ciężkim buciorem.
- Nie masz co robić?! Wynoś się stąd, nim Ci rozpierdolę łeb!
Wydarł się, zaciągając się dymem. Przyjrzał się uważniej wampirowi. Normalnie zrobiło mu się go żal! Westchnął głośno i podszedł do niego bliżej.
- Rusz dupę, zrobi się z Tobą porządek.
Stwierdził, wpadając na zajebisty pomysł. Trzeba przywrócić tego wampira do życia. Pamiętał ich ostatnią walkę. Miał w sobie spory potencjał, ale był strasznie leniwy i rozlazły.
Jeśli wampir stawiał jakiś opór zmusił go do ruszenia zada i pozostawienia kwiatków w spokoju. Ruszyli zatem oboje w stronę samochodu łowcy. Testament tym razem mógł się przejechać z przodu, na miejscu pasażera, a nie w bagażniku.

[zt Gerard Ciacho + Testament Okrutnik]
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 6 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Nie Cze 30, 2013 4:56 pm

Oh! Delorie i jej full serwis zaprasza! Powaga. Ot, gdyby Lousia naprawdę bardzo poważnie zastanawiała się nad zmianą swojej orientacji, ruda bez choćby najmniejszego 'ale' wpuściłaby ją do swojego łóżka. Obeszłoby się nawet bez ciągłych próśb i nieuniknionego nakłaniania dziewczyny ze strony wampirzycy. Jak gdyby nigdy nic pozwoliłaby łowczyni na wszystko, ciesząc się przy tym ze swojego 'łupu'. Wszak, jak już piegowata rozgląda się za pannami i obierze sobie, którąś za swój cel, to musi być ona dziewczyną młodą, niezwykle urokliwą, najlepiej słodką, cichą oraz zadbaną z drugiej jednak strony Delka również nie pogardzi kobietami mocno wulgarnymi, wyzywającymi, którym z powodzeniem da się ogarnąć nieznośną Delorie. Mimozy nie zechce. Zbyt szybko by się jej po prostu znudziła. Swoją drogą my tu tak ciągle gadamy o wyrywaniu i ekscesach wiecznie niespełnionej rudej, a ona tak naprawdę jest jeszcze dziewicą. Co dziwne, bo po jej zachowaniu można wyciągnąć bardzo dużo wniosków i faktów. Ponad to ona idealnie kusi, zachęca i filtruje. Niemniej, gdy przyjdzie co do czego, jej cała odwaga gdzieś ucieka, jakby - co najmniej - bała się odbyć z kimś pełny stosunek. Aczkolwiek dla Luśki by się poświęciła, o! W końcu co jak co, ale wampirzyca spełnia wszystkie jej wymagania, a co najważniejsze, jest ładna, zadbana i ma ciekawy charakter. Przynajmniej tak się wydaje naszej słodkiej piegowatej.    
Oczywiście, że Del wybaczy swojej przyjaciółce jej 'karygodne' zachowanie. Sama nie jest od niej obecnie lepsza. Wszak, przecież na żywca wykorzystuje fakt, że Louisa jest zalana w trzy dupy przez co na czill'u może macać tu i ówdzie jej drobne, wiotkie ciałko. Ponad to robi to w obecności ich wspólnego znajomego, który uwiódł kilka lat temu uroczą Luśke. Kij, że byli wtedy dziećmi. Miłość, to miłość, a pierwszą ponoć zapamiętuje się na zawsze. Z kolei obecny chłopak jej koleżanki, był, jest i będzie jej zupełnie obojętny. Jak dla niej mógłby się nawet dowiedzieć o ich małej zabawie, przynajmniej byłoby zabawnie. Delorie nareszcie miałaby się na kim po wyżywać i z kim wykłócać o byle gówno.
Zachichotała, kiedy Lou nie pisnęła nawet słówkiem, gdy jej dłonie wylądowały na jej pośladkach, ba! Zaśmiała się nawet nieco głośniej, przysłuchując się jak ta z cicha mruczy z pewnością pozwalając jej również na to, by wcisnęła swoją chudą nogę między jej jędrne uda. Raz jeszcze podgryzła wargę biednej, czarnowłosej przyjaciółki, po czym mocniej zacisnęła dłoń na jej pośladku, ostatecznie wypuszczając ją z cichym westchnięciem, by mogła czmychnąć do kuchni. A tak btw, pierdzielisz. Gdyby Lou pozwoliła się rozkręcić Delce z pewnością zmieniłaby jeszcze zdanie, choć sama piegowata umawia się z mężczyznami i nie powiem, żeby byli oni źli, swoje jednak na niektóre tematy wie i nikt jej nie wmówi, że jakiś typ całuje się lepiej od niej. O nie.  
Przejdźmy jednak do momentu w którym, to bystra, pijana Del wpadła do pokoju ojca swojej bistej, smutnej znajomej. Warknęła wściekle, tupiąc nogą na jego słowa. Ba! Syknęła nawet cicho, chwilę się z nim siłując, gdy złapał ją z nadgarstki. Niemniej i tak wylądowała na łóżku, nadgryzając równymi ząbkami, pełną, wiśniową wargę w dość kuszący sposób. Żeby tego było jeszcze mało, oplotła nogami Gerard'a w pasie.
- Żebyś wiedział! Jestem bardzo odważna. Jak cholera. Drugiej takiej nigdzie nie znajdziesz. - nie, to żart, ona po prostu sprawia takie pozory. Wcale nie jest tak odważna, jak wszyscy myślą. A już na pewno nie w takich momentach! W końcu zwisa nad nią wielki, prawie dwumetrowy koleś ze wściekłą miną, mówiącą nic innego jak 'jebnę Ci.' Tak to przynajmniej odebrała pseudo bystra Delorie. Jeszcze chwila, a wmówi sobie, że to on chce zgwałcić ją, a nie ona jego.
- Olafa? Nie znam typa. - wypaliła strugając głupa. Kij, że gdyby miała czarne włosy, byłaby idealna kopią swojego ojca tyle że w żeńskim wydaniu. Zdradzały to choćby same złote tęczówki i podobne rysy twarzy, jak to wspomniano wcześniej. Przejdźmy jednak dalej. Ot, gdy tylko łowca wstał z łóżka i wyszedł, Del nie ruszała się jeszcze przez dłuższą chwilę wbijając mętny, schlany wzrok w sufit. Wyglądała dość komicznie. Potargana, zupełnie nieobecna z kiecką zadartą do góry, bo przecież podjechała nieco wyżej, kiedy obejmowała chudymi szkiatmi Ger'a w pasie. Mimochodem wyciągnęła ze stanika blanta, pośpiesznie go odpalając. Zaciągnęła się kilka razy pod rząd, jakiś czas później wypuszczając dym z płuc.
- Lou, Pomidorze! Ratujcie mnie. - wydarła się, nie przesuwając się nawet o centymetr.


Ostatnio zmieniony przez Delorie dnia Wto Lip 30, 2013 8:59 pm, w całości zmieniany 2 razy
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 6 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Go?? Sro Lip 03, 2013 2:48 pm

Awr, Pomidor poczuł się wcale nie potrzebny i dlatego też nie zostanie tutaj dłużej. Wróci sobie do swojego domu i tak będzie się kisić przez całe wakacje. Posiedział jeszcze z Luśką, by za chwilę wstać i cichaczem opuścić posiadłość koleżanki. Niech się same bawią, Tomato już musiał iść do domu. Oczywiście zabrał ze sobą swojego szynszla, biedak zatęsknił by się za swoim panem.
Luśka także musiała załatwić swoją sprawę, więc zapewne pożegnała się z Delorie i dała nogę.

zt dla Luśki i Tomato
avatar

Go??
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 6 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Czw Lip 11, 2013 12:13 pm

Kath posiedziała trochę. Popiła pojadła, pewnie porozmawiała z innymi. Była grzecznym gościem, skrajnie ignorowała krwiożerczy wygląd swojej kuzyneczki, jak gdyby nie dopuszczała do siebie tej możliwości, że młódka mogła stać się wampirem godnym wyeliminowania. Po jakimś czasie zebrała się, pożegnała ze wszystkimi i poszła. Będzie musiała spotkać się z Lusią za niedługo.


zt
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 6 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Sro Lip 31, 2013 3:55 pm

Śledztwo Gerard spełzło na niczym. Co prawda w chwili, kiedy przeprowadzał przesłuchanie wśród świadków, dowiedział się, że seryjnemu mordercy towarzyszył jakiś młodzieniec o nietypowych, nawet jak na japoński standard, włosach. Może znalazł sobie wspólnika? Ale widział jedynie jedne ślady kłów w ciele ofiar i wszędzie by je rozpoznał, należały przecież do Testamenta. Może ów młodzieniec był jego zakładnikiem? Jednak znając kanibala, nie brał żadnych zakładników. Zabijał na miejscu, nie bacząc czy ktoś widział całe zajście czy też nie. Był bardzo nieostrożny, a co za tym idzie, pozostawiał tak wiele śladów, że można by go znaleźć nawet w egipskich ciemnościach. Należał do tych igieł, które spokojnie można znaleźć w stogu siana.
Łowca udał się zatem dalej tropem, jednak szybko go utracił. Utrzymywał stały kontakt z policją, w razie gdyby w kamerach rozstawionych w mieście odkryli ślady wampira. Wiedział jednak, że może to zając nawet dobrych kilka godzin, więc postanowił wrócić do posiadłości i trochę odpocząć. Może powinien odezwać do córki? Cóż, ostatnio jak ją widział była wampirem, porzucił jednak ten pomysł.
Wsiadł do samochodu i skierował się w stronę wioski. Wciąż rozmyślał nad tym, gdzie mógłby przebywać Testament. Powinien sprawdzić jego teczki, może tam dowie się o jakichś jego miejscach przesiadywania. Jakieś lokale, których był właścicielem. Postanowił także napisać do Marcusa. Była to pilna sprawa, a on na pewno potrzebował jakiejś pomocy.
Kiedy wszedł do posiadłości, skierował swoje ciężkie, starcze wręcz kroki do swojego pokoju. W takich chwilach odczuwał te kilka dekad na swoich barkach. Kiedy wlazł do pokoju w jego łóżku wciąż leżała ta dziewczyna.
- Delorie.
Burknął, sięgając z barku jakiś siekacz mózgu, wlał do szklaneczki i wychylił od razu jej zawartość, po czym dolał sobie. Ciekawe czy wiedziała, że Gerard dobił targu z jej ojciec, tym samym sprzedając swoją córkę za długi, jakich się dorobił w jego kasynie.
- Co Ty tu robisz? Rozmawiał z Tobą ostatnio ojciec?
Zmrużył swoje zmęczone ślepia. Boże, co go podkusiło, żeby wybrać sobie za żonę tak młodą kobietę! A wręcz jeszcze dziecko. Ile miała? Osiemnaście lat? W Japonii nie była jeszcze pełnoletnia. Powinien się wstydzić, ale po śmierci Michiru nie miał żadnej kobiety. Nawet nie zaglądał do burdeli.
Oparł się łokciem i barek, przeszywając swoimi źrenicami ciałko swojej... narzeczonej.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 6 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Sro Lip 31, 2013 6:17 pm

Ruda niechętnie zerknęła w stronę drzwi, marszcząc przy tym zabawnie nos. Faktycznie, nieco się tu zasiedziała, aczkolwiek nie jej winą jest to, że przesadziła z ilością alkoholu i zielska, ba! Zrobiła sobie kilkakrotny melanż sama ze sobą, po tym jak wszyscy opuścili posiadłość. Dlatego wydawać by się mogło, że nie ruszyła się z miejsca od ich ostatniego spotkania. Ot, dziewczyna po prostu dotarła tutaj, zaległa na łóżku łowcy po raz kolejny, gdyż, iż, ponieważ pijana i zdolna Delka stwierdziła, że tutaj będzie jej najwygodniej. Zdanie ojca jej słodkiej przyjaciółki w tym temacie już mało ją obchodzi. Ludzie, przecież ona jest teraz jawnym wrakiem człowieka! Kac morderca nie ma serca.
- Nie, alien. - rzuciła, zezując. Oh, na jego miejscu piegowata skakałaby ze szczęścia, gdyby zastała w swoim łóżku taką młodą, piękną laskę jak ona. Powaga. Dostałaby orgazmu na sam jej widok. Chwali się jej. Przynajmniej z pewnością nie ratowałaby się alkoholem, żeby nie pierdolnąć ze złości jak obecny tutaj staruszek. Swoją drogą czy on jest świadom tego, że słodka Delorie lubi od biedy pobawić się z niczego nieświadomymi dziewczynkami? Biedaczek, trafił na totalnie nieogarniętą, niezdecydowaną nastolatkę, która uważa, że wszystko jej wolno, bo staruszek zawsze powtarzał 'Rób co chcesz.'
- Tatko hazardzista o mnie zapomniał i od kilku dni ma mnie gdzieś. To pewnie Twoja wina. Ja to wiem. Hmpf. - rzuciła, mając wszystko gdzieś. No bo, no bo ona biedna nie wiedziała jeszcze o tym, że własny ojciec sprzedał ją temu dziadkowi! Wierzcie mi, gdyby miała o tym zielone pojęcie już dawno rzucałaby w nieszczęsnego łowcę nożami, talerzami, lampami, pilotami. Właściwie napierdalałaby w niego wszystkim tym, co tylko znalazłaby na swojej drodze, ba! Poleciałby nawet odkurzacz. W każdym razie, żyjąc jeszcze w błogiej nieświadomości, ziewnęła jedynie, przeciągając się w pościeli Gerard'a nader kusząco.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 6 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Czw Sie 01, 2013 2:24 pm

Gerard był już zmęczony tym całym śledztwie i poszukiwaniem Testamenta. Nie sądził, że wampir naprawdę okaże się być tak głupi, by nie brać sobie do serca jego uwag, rad, a przede wszystkim ostrzeń. Sądził, że Gerard nie zawaha się go zabić? To był w błędzie. Przede wszystkim polował na wampiry, w dodatku był nakaz złapania wszystkich członków rodu Kuroiaishita. Miał go na talerzu, mógł to swobodnie zrobić, a nie uczynił. Czemu? Bo myślał, że wampir nie będzie aż tak głupi! Ciekawe jak radziła sobie policja. Sprawcy wciąż nie znaleziono, choć mieli doskonały rysopis mordercy, w dodatku ciężko go przegapić za sprawą sporej budowy ciała. Jednak policja marnowała swój cenny, którego i tak za dużo nie mili i wpieprzali zapewne pączki, popijając kawą z mlekiem. Otrząsnął się z tego zapewne wówczas, gdy dojdzie do kolejnego morderstwa! Ale wówczas będzie już za późno. Gerard celowo powrócił do Japonii. Poszukiwał pewnego wampira, wampira który należy do rodu kanibala. Będzie zatem musiał wyciągnąć z niego pewne informacje. Gerard zastanawiał się, jak długo policja ma zamiar sprawdzać jeszcze nagrania z taś z kamer ulicznych. Ile to może trwać? Godzinę, dwie, kilka dni?
Łowca miał wielką ochotę na jakiś porządny, ciepły posiłek, szklaneczkę czegoś mocniejszego, porządną kąpiel, jakiś masaż i sen w wygodnym, sporym łóżku. Ostatnie noce spędził przecież w Katakumbach, śpiąc na małej i niewygodnej kanapie. Materac był twardy, nie na jego kości.
Westchnął głośno i upił znów kilka łyków drinka, kiedy usłyszał słowa dziewczyny. Więc ojciec o niczym nie powiadomił córki. Pozostawił wszystko na barkach biednego Gerarda, który i tak miał sporo na łbie, a teraz jeszcze to. Narobił długów, więc teraz sprzedał córkę i tyle było z tego wszystkiego.
Łowca poruszył się wreszcie i zajął miejsce na fotelu, naprzeciwko dziewczyny, która wciąż mościła się na jego łóżku. Wpatrywał się w nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy, jakby skrywał spory sekret. Łokieć oparł na łokietniku fotela.
- Twój ojciec stracił cały swój majątek. W dodatku zadłużył się w moim kasynie tak bardzo, że spokojnie mógłbym go wsadzić do więzienia, za brak wypłacalności.
Umilkł, zrobił znaczącą przerwę, wciąż nie spuszczając z oczu dziewczyny. Może czegoś oczekiwał? Jakiejś reakcji. Gniewu? Złości?
- Doszedł do wniosku, że nie jest w stanie dać Ci tego, czego potrzebujesz...
Odchrząknął i zaśmiał się ironicznie. Ojciec Delorie raczej chciał się pozbyć córki.
- Oboje z Twoim ojcem postanowiliśmy, że za mnie wyjdziesz.
Początkowo może wydać się to śmieszne, ale łowcy nie było jakoś do śmiechu. Zresztą umowa została już zawarta, a Gerard spłacił długi za Olafa. Delorie w żaden sposób nie ucieknie od Gerarda. Chyba, że prosto do więzienia.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 6 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Czw Sie 01, 2013 4:07 pm

Oczywiście, że tatko jej o niczym nie powiedział! Cóż sobie myślał? Swego czasu Olaf stał się idiotycznym tchórzem, hazardzistą zaślepionym wizją ogromnej wygranej. Do tego nigdy nie skąpił sobie ani na alkohol, ani na narkotyki, co Delka z pewnością odziedziczyła po nim. Gdyby tylko widziała, to jej matka. Starsza zapewne przewraca się teraz w grobie na widok tego, co zrobił ze sobą jej mąż i do czego zdolny był się posunąć, wyrzekając się w pewien sposób córki. Całe szczęście, że zdążył wcześniej przepisać na swoich synów te cholerne szpitale. Przynajmniej tego mu teraz nikt nie zabierze. Łajdak, skurwiel, nieudacznik. Ruda przy nim, to siódmy cud świata. A jak przyjdzie ją o coś prosić, chociażby o małą ilość pieniędzy, nakopie mu do dupska i wyrzuci w cholerę. Oj tak, Delorie zapamięta sobie zdradę własnego ojca. Jeżeli jeszcze ojcem można go nazwać.
W każdym razie młódka drgnęła nieznacznie, kiedy mężczyzna zaczął iść w stronę fotela na którym chwilkę później zasiadł, wlepiając w nią swoje arktyczne tęczówki. Skrzywiła się, nabierając przy tym czerwonawego kolorku na polikach. A i owszem. Przyszła żona nieugiętego łowcy zaczęła się rumienić. Nie bez powodu. Wszak nie przywykła do tego, żeby ojcowie jej przyjaciółek tak nachalnie przyglądali jej się z każdej strony, mając przy tym miny tak puste, że nie szło z nich odczytać nic. Poza tym jest to denerwujące! W końcu ile można?
Zaraz jednak słodkie rumieńce znikły, ustępując malującej się złości na buźce piegowatej. Zagryzła wściekle dolną wargę, momentalnie podnosząc się do pozycji siedzącej. Zmrużyła nieznacznie złote oczy, spoglądając na ojca Lou spod wachlarza gęstych, czarnych rzęs. Akurat to, że Olaf stracił większość swojego majątku nigdy w ich rodzinie nie było tajemnicą. Już parę lat temu wszystko wyszło na jaw, gdy starsi bracia Del stali się głowami szpitali jej staruszka. Niemniej jednak Gerard nie musiał o tym wspominać. Serio.
- Mówiłam, że to Twoja wina, mówiłam? Pewnie sam wciągnąłeś go w hazard, a później zabrałeś mu wszystko. - warknęła, będąc jeszcze w miarę spokojną. Chociaż w jej przypadku określenie w miarę spokojna, to znaczy mniej więcej tyle co 'jeszcze jedno słowo i obije Ci mordę' I właściwie wszystko byłoby w miarę spoko, gdyby nie następne słowa łowcy, które wręcz wbiły młodą w ziemię. Otworzyła szerzej oczy, chwilę wpatrując się w postać Gerard'a, po czym wybuchła histerycznym śmiechem, złażąc przy okazji z łóżka.
- Nie żartuj sobie ze mnie staruszku. Jestem w wieku Twojej córki! Tobie nie wypada nawet zaciągnąć mnie do łóżka. Toż to prawie pedofilstwo i gwałt w jednym. - wypaliła, podchodząc do fotela na którym chłop sobie siedział, jak gdyby nigdy nic się nie stało. Nachyliła się nieznacznie, łapiąc jego poliki w swoje dłonie, by przyciągnąć jego twarz bliżej swojej.
- Chyba, że jesteś tak niespełniony i w ogóle, że musisz się otaczać młodymi pannami. - palnęła, nadal całkowicie nie wierząc w to, że została po prostu sprzedana.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 6 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Czw Sie 01, 2013 8:30 pm

Łowca aż by się zdziwił, gdyby Olaf cokolwiek wspomniał córce. Hulał ile wlezie i nie oszczędzał na niczym, a teraz są tego konsekwencje. Dobrze, że chociaż był w stanie przepisać synom szpitale, inaczej już zostaliby bez niczego, puszczeni z torbami w świat. A tak pozostała tylko Delorie, która jako młoda kobieta wciąż cieszyła się życiem, żyjąc bez zbędnych zmartwień. Może oprócz tego, że służyła jakiemuś krwiopijcy. Kiedy tylko Gerard się o tym dowie, będzie starał się uwolnić ze służby dziewczynę, o ile oczywiście mu się uda. Wampiry nawet jak zdychają nie zmieniają zdania. Łowca nie będzie miał zatem wyboru i pozbawi jej pana życia, prosta sprawa.
Wracając.. Delorie w tej chwili nie miała już żadnego majątku. Zadłużony został nawet ten dom, w którym dotychczas mieszkała, więc bank szybko posiadł go w swoje łapska. Zatem dziewczyna nie miałaby nawet gdzie mieszkać, bo przecież ojciec teraz przypominał wrak człowieka i nie był zbytnio zdolny do zajęcia się córką. Nic zatem dziwnego, że oddał ją w łapy przyjaciela. Niech się cieszy, że wo ogóle Gerard ją przyjął. Mógł przecież odmówić, wsadzić jej starego za kratki, a sama Delorie mieszkałaby chyba w schronisku. Zresztą Gerard wolał Delorie za żonę niż córkę, nie zaadoptował jej więc. A tak przynajmniej będzie mógł kogoś pomacać, chyba że wcześniej dostanie patelką po łbie.
Niemożliwe, na policzkach swojej narzeczonej dostrzegł rumieńce, od intensywnego wzroku mężczyzny. Nie spuszczał z niej spojrzenia, a na jego wargach pojawił się tajemniczy uśmieszek. Spoglądał na nią, jakby chciał zajrzeć w głąb duszy, odgadnąć wszelkie myśli i skryte marzenia. Wiedział, że raczej szczęśliwym małżeństwem nie będą, jeśli dziewczyna zamierza tak go od siebie odpychać. O ironio losu. Przypomniała mu się Michiru, kiedy ujrzał ją po raz pierwszy, na ślubnym kobiercu. Także została zmuszona do ślubu.
Łowca potarł swoje czoło i palcami dotknął swojej blizny. Jeszcze trochę i będzie musiał wsmarować znów w nią maść.
Twój ojciec jest na tyle dorosły, żeby wiedzieć, co robić. Wiele razy go przed tym ostrzegałem, ale mnie nie słuchał. Zaślepiło go bogactwo i tyle.
Wzruszył ramionami, jakby opowiadał jakąś bajkę o smutnym, nieszczęśliwym zakończeniu. Wreszcie odwrócił od dziewczyny wzrok. Przestał prześlizgiwać oczami po jej młodnym, pięknym i nader kuszącym ciele. Tak długo nie miał żadnej kobiety, że gdyby nie jego silna wola, posiadłby tę ślicznotkę. Ach, teraz ciekawiło go jakie doświadczenie miała Delorie z mężczyznami. Bo jakoś uwierzyć nie mógł, że była dziewicą. Jak się o tym dowie, to chyba się załamie. No wiadomo, tak dawno nie.. zresztą, nie ważne.
Dziewczyna zaczynała się powoli denerwować. Oczywiście Gerard to rozumiał i wiedział, że najgorsze jeszcze przed nimi. Na szczęście w promieniu rąk rudowłosej nie było żadnych ostrych narzędzi. Na głośny śmiech dziewczyny nie zareagował. Upił jedynie kilka łyków wódki i stwierdził zp przykrością, że już się skończyło!
– Z tego, co pamiętam, sama chciałaś mnie zaciągnąć do łóżka. A dwa, jesteś pełnoletnia.
Nie skomentował słów odnośnie wieku. Jeśli o niego chodzi, wiek nie grał roli. Od swojej pierwszej żony był starszy o jakieś sto lat, więc co za różnica? Ale ona wiedzieć o tym nie mogła i pewnie się nie dowie, jeśli nie będzie chciała poznać swojego jakże zajebistego narzeczonego.
Zaraz podlazła do niego, dotykając dłońmi jego policzków zupełnie tak, jakby chciała go pocałować. Jednak łowca nie dał się zwieść grze, jaką prowadziła dziewczyna. Złapał ją za nadgarstki i pchnął szybko na łóżku, lądując na niej. Łokciami podpierał się o poduszki i zawisł nad nią. Jego włosy spłynęła mu po ramionach.
– Nie miałem kobiety od piętnastu lat, więc uważaj.
A tym samym znaczyło to, że umiał się powstrzymywać i trzymać w spodniach swoje żądze.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 6 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Czw Sie 01, 2013 9:38 pm

Właście służbą tego nazwać nie można. Naoto jest wampirem niezwykle miłym, pomocnym i uprzejmym. To raczej Delorie mu dogryza od biedy zamieniając z nim kilka słów. Zazwyczaj karze mu nawet ze sobą sprzątać! Bo przecież ona sobie non stop brudzić rączek nie może, zwłaszcza, że zawsze żyła w dostatku i nigdy, dosłownie nigdy nie była zmuszana do takich prac. Cóż, nim żonie Olafa przyszło się przekręcić, rodzina piegowatej w tym oczywiście sam jej ojciec, byli osobami bardzo liczącymi się w kraju. W końcu byli, są i z pewnością jeszcze długo, długo będą właścicielami naprawdę sporej ilości szpitali. Wracając jednak do tematu. Nao swoje służki traktuje bardziej jako kobiety dotrzymujące mu towarzystwa. Zwykłe przyjaciółki. Do tego nigdy nie uświadomił, ba! Nawet nie próbował wspomnieć Del o tym, że nie jest człowiekiem tak jak ona, tylko żądnym krwi wampirem. Temu też, chcąc nie chcą dziewczyna sądzi, że znalazła sobie u rozpieszczonego białaska dobrą pracę w której na dodatek nie zawsze musi się pokazywać. Prościej mówiąc - czuje się jakby była sprzątaczką mającą na swoim koncie jeszcze pracę w sklepie i staż w studiu. Żyć nie umierać! Dlatego też nie wylądowałaby pod mostem albo w przytułku, gdyby pieniążki od ojczulka dostatecznie się skończył. Wynajęłaby jakieś małe mieszkanie, ewentualnie zamieszkałaby u kochanego Naoto. W końcu chłopaczyna tak bardzo ją lubi! Niech Gerard czuje się zazdrosny, a co!
Swoją drogą wszelkie ataki na postać łowcy w wykonaniu Delki Belki są jak najbardziej przewidziane. Mężczyzna szczerze powinien martwić się o swoje zdrowie. (I ilość patelni w kuchni.) Zwłaszcza, że taszczy na swoim karku już sporą sumkę. Bo w końcu ile on ma tam lat?
Nie gap się, nie gap się, nie gap się bo przy najbliższej, wspólnej kolacji stracisz gały. Takie oto, jakże urocze myśli krążyły po łbie rudej złośnicy. Niczego miłego ani niewinnego akurat po niej nie powinno się spodziewać, zwłaszcza, że charakter to ta panna ma, jaki ma, a Gerard doskonale powinien o tym wiedzieć. Zna ją już w końcu jakiś czas. Jest przecież bff jego córuchny na dodatek spotykała go czasami na mieście, kiedy lazła gdzieś z ojcem będąc nieco młodszą.
- Mój ojciec jest na tyle głupi i dziecinny, że dał się wciągnąć w błędne koło. Nie nazywaj go dorosłym. - burknęła nie bacząc na słowa. Ma do niego żal. W jej mniemaniu nie spełnił się w roli ojca, więc czemu miałaby się ograniczać. Nie zasłużył na jej szacunek mimo, że prawdopodobnie sprzedał ją nie tylko po to, by uratować swoje dupsko, ale też po to, by miała lepiej. Niemniej nim w ogóle do Delki to dotrze minie kawał czasu, a wredny tatko już dawno zniknie z jej życia. Pozostawiając ją samą przed obliczem łowcy. Którego nawet ona się lęka, co dziwne. Bardzo dziwne.
- Ja? Nigdy w życiu. Kłamiesz i tyle. Jestem grzeczna, słodka i nie proponuję ludziom takich rzeczy. Poza tym, mam dopiero siedemnaście lat. Serio, serio. Nie widzisz jaką dziecinną mam twarz? - palnęła w ogóle nie dopuszczając do swojej świadomości jego słów, bo i po co? Ona wie lepiej. Zawsze. Gerard'owi będzie trudno ją przegadać. No chyba, że pozna jej słabostkę przez którą sprytnie będzie mógł nią manipulować.
Pisnęła cicho, kiedy rosły mężczyzna się na nią rzucił, powalając na łóżko. No cholera! Powtórka z rozrywki? Zatrzepotała kilkakrotnie rzęsami, dopiero po chwili spoglądając na łowcę. Raz jeszcze jej pulchne poliki zalała czerwień. Ten typ jest za blisko. Stanowczo za blisko jak na początki ich kurewskiego małżeństwa. Coby jednak nie było, samo jej zachowanie nie zdradzało, żeby jakoś specjalnie krępowała ją obecność narzeczonego. Jedynie rumieńce mogły mówić o tym, że w jakiś tam stopniu się go wstydzi. Ażeby jednak nie wyjść na jakąś psychiczną cnotkę niewydymkę, poruszyła się pod nim, łapiąc go za koszule. Zmarszczyła śmiesznie mały nos, ostatecznie wlepiając wzrok w jego oczy.
- Grozisz mi! Toż to jawna przemoc w małżeństwie. Tfu! Narzeczeństwie. Zresztą, nie mam pierścionka. Gdzie oświadczyny? Nie bawię się tak! N i e w i e r z e C i, o. - powiedziała, przemieszczając swoje dłonie z jego klatki piersiowej na szyję, by przyciągnąć go bliżej. No kto by pomyślał. No kto? Chwilę temu modliła się by z niej zlazł, teraz sama w przypływie chwili kusiła go bardziej. Choć 'kusiła' to raczej za dużo powiedziane. Hyhy.
- Nie dostaniesz mnie, dopóki ja Ci na to nie pozwolę. - mruknęła, bezczelnie zahaczając wargami o jego ucho. Buhaha! Delorie ma już plan jak zemścić się na tym starym napaleńcu! Niech no on tylko poczeka, to obudzi się piękniejszy niż zwykle, srsly.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 6 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Pią Sie 02, 2013 5:02 pm

Łowca jakoś nie obawiał się wszelkich utarczek czy też próby zabicia łowcy tylko za to, że wziął odpowiedzialność za ten wybryk natury. Niekoniecznie chodzi tutaj o fakt, że dziewczyna miała typowo rude włosy. Chyba i tak cud, że w ogóle ktoś zechciał rudzielca, nie? Powszechnie przecież wiadomo, że to co rude, to typowy nieudacznik świata, którego nikt nie chce. Smutne, ale prawdziwe, zatem Delorie powinna dziękować własnemu ojcu za jakże wspaniałego narzeczonego. Gerard upewni się, aby tym razem jego żona nie zginęła. Poza tym, musi jej powiedzieć, że tka naprawdę jest od niej sześć razy starszy, nie zapominając już o jego zawodzie. Ale dopiero wówczas, gdy zyska na to zgodę Marcusa, a sam ślub będzie już pewnikiem. Wiadomo, ludzie nie powinni wiedzieć nic o istnieniu wampirów, a już tym bardziej łowców.
Gerard z nie jednego pieca jadł i umiał poskromić nawet szlachetne wampiry, więc da sobie radę z dzieckiem, a przynajmniej miał taką nadzieję.
– Nie miałem żadnego wpływu na to, że się stoczył. Nie przeze mnie popadł w długi, alkoholizm i narkomanię. Staczał się już po śmierci Twojej matki.
Pamiętał także i ją. Jeszcze nie doskwierała mu skleroza. Pamiętał nawet małą Delorie, nosił ją na rękach, a nawet pchał w wózku. Taki był stary i tak długo znał już tę dziewczynę. Nic dziwnego, że miała żal, nawet Gerard był w stanie wraz z nią ubolewać nad tym. Choć to on zyskał młodą kobietę.
– Decyzja już zapadła, Delorie.
Powiedział głośnym, nieznoszącym sprzeciwu głosem, jakby chciał ją zbesztać za złe zachowanie. Jeszcze trochę i pośle ją do kąta, skoro ta się uważała za dziecko. Choć może przedszkole byłoby bardziej odpowiednie?
– Nie wymagam od Ciebie niczego, nie martw się. Jesteś młoda, rób co uważasz za stosowane, ale jak masz mnie zdradzać, to rób to dyskretnie. Chcę po prostu, żebyś była czasem obok mnie.
Westchnął lekko zasmucony, może nawet zdołowany na samą myśl o jej zdradach. Ale nie powinien winić młodego wieku. Zapewne chciałaby się przekonać jak to jest kochać i czuć dreszczyk. Głupi nie był, wiedział, że jest stary, więc cóż taka młódka mogłaby w nim widzieć oprócz zbolałego kręgosłupa? Potarło ponownie czoło, nie spoglądając na nią już. Na słowa o pierścionku uśmiechnął się. Kobiety uwielbiały błyskotki, zupełnie jakby dla nich żyły.
– Dostaniesz, w swoim czasie. Aż tak Ci się spieszy?
Zapytał, ironizując. To była chyba ostatnia rzecz dla tak młodej dziewczyny. Spieszyć się do ślubu. No a potem to już wiadomo, zawisł nad nią. Nie chciał niczego robić, może oprócz przestraszenia jej skromnej osoby za tę upierdliwość, jaką się odwzajemniła. Zresztą znowu zaczęła się rumienić i musiał przyznać, że ślicznie wyglądała. Zaczynał powoli się czuć jak stary zboczeniec, który płaci kobietom za seks. Poczuł jak delikatne dłonie Delorie błądzą po jego klatce piersiowej, aż docierają do jego twarzy i tam pozostają na policzkach. Nie dał się przyciągnąć, sama musiała się zatem podciągnąć w górę, żeby wyszeptać słowa, które wywołały śmiech u łowcy.
– Zabawna jesteś.
Stwierdził i zszedł z niej. Raczej nie miała ku temu żadnych obiekcji, przecież to był stary dziad, nie? A przynajmniej na pewno na takiego uchodził w jej oczach. A kiedy już opuścił łóżko, skierował się do swojej łazienki, żeby wziąć prysznic. Rozebrał się ze wszystkiego, rękawiczki położył jak najbliżej kabiny, po czym do niej wszedł, odkręcił kurek z ciepłą wodą i zaczął się kąpać. Dokładnie się umył i dość szybko, po czym opuścił kabinę prysznicową, wytarł się pierwszym lepszym ręcznikiem i ponownie ubrał, po czym paradował do swojej sypialni. Był zmęczony, więc uwalił się na łóżku, nie zważając na to czy dziewczyna jeszcze w nim leży czy też nie. Na pewno wyskoczy z niego jak poparzona.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 6 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 6 z 23 Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 14 ... 23  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach