Opuszczony kościół

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Go down

Opuszczony kościół Empty Opuszczony kościół

Pisanie by Esmeralda Pią Paź 23, 2015 9:18 pm

Opuszczony kościół Oldchurch_srpwarw


Skromna i nieduża budowla, znajdująca się na obrzeżach wioski. Już od dawna w kaplicy nie odprawiano nabożeństw, toteż same miejsce uznaje się za powszechnie opuszczone. Niektórzy twierdzą, że konstrukcja małej twierdzy została naruszona, dlatego zrezygnowano z oględzin bez względu na ich zastosowanie. Grube mury w kolorze szarości oddają jeszcze porządek dawnych czasów. Nie jest to jedna z typowo japońskich budowli, co prawdopodobnie swego czasu zadziałało na niekorzyść małego kościoła. Mocne dębowe drzwi skrywają za sobą proste i ponure wnętrze. Kilka przewróconych ławek, wiszący na środkowej ścianie krzyż… resztki dawnego ołtarza. Tańczące wszędzie liście oddają zapomnienie miejsca, podkreślając jak niewielkie znaczenie ma dawne miejsce kultu. Za ołtarzem znajduje się ukryte w podłodze przejście prowadzące do serca budowli. Mówiono, że to tam spoczywają szczątki największych kapłanów, co było prawdą do czasu przeniesienia wszystkich szczątków w chwili, gdy doszło do zalania kaplicy.



Pomieszczenie znajdujące się pod kaplicą przygotowano specjalnie na okazję rytuału. Rząd długich świec rzuca światło na całą powierzchnię piwnicy, której podłoga nie nosi nawet śladu kurzu, czy jesiennych liści. Wszystko czekało na pojawienie się łowców...a także samych zainteresowanych całym działaniem.


Każda osoba o statusie łowcy (pełnoprawni łowcy, jak również adepci) jest uprawniona do wzięcia udziału w rytuale. W pomieszczeniu jak na razie znajduje się tylko Esmeralda. Kobieta ma na sobie białe szaty – luźne i dość zwiewne. Nie ukrywa swej twarzy pod łowiecką maską.
Każdy z łowców może przywdziać dowolny strój, lecz powinien pamiętać o odpowiednim zabezpieczeniu swojej tożsamości.
Uwaga: Po pojawieniu się każdy otrzyma odpowiednie instrukcje.
Łowca nie może być chory.
Wydarzenie ma charakter pozafabularny.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Midori Sob Paź 24, 2015 6:48 pm

Więc w tym oto magicznym stroju Midori pojawiła się tutaj! Być może nie posiadała maski, lecz wystarczyło takie przebranie, by nikt nie rozpoznał w niej tej ciemnowłosej dziewczyny, dzierżącej włócznię w walce. Kolor oczów i włosów też był zupełnie inny... Ale koniec rozwodzenia się nad tym, czas się skupić na głównej atrakcji!
Rozejrzała się z zaciekawieniem już w wnętrzu budynku. Zaintrygowało ją wybrane miejsce. Miała wrażenie, że kryło w  sobie również cień tajemniczości, niewidocznej dla ludzkich oczów. Może to tylko działanie wyobraźni, ale kto wie? Wszystko było możliwe w danym świecie, gdzie istniały wampiry. Mogły nawet istnieć elfy i smoki! Kto zaprzeczy?
Westchnęła cicho, poprawiając dół swojego niecodziennego stroju. Oprócz siebie widziała tutaj jeszcze jedynie jedną kobietę, dlatego też skinęła ku niej głową na przywitanie i stanęła gdzieś z boku. Wiedziała, że pozostało jej jedynie poczekać na innych na daną chwilkę. I oczywiście zastanawiać się, dlaczego przybyła! Może zachciało jej się angażować w Oświatę? Bardziej uspołecznić się... Czy jakoś tak to szło. Ale koniec rozmyślania. Czas zobaczyć, co z tego będzie.
Midori

Midori
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Znak rodowy - tatuaż na plecach
Zawód : Łowca wampirów/ Cosplay'erka w wolnym czasie / Nauczycielka w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Marcoś! (Zgoda była!)
Magia : Pieczętowania


https://vampireknight.forumpl.net/t1998-yukari-sukeri#42877 https://vampireknight.forumpl.net/t2018-midori#43120 https://vampireknight.forumpl.net/t2814-mieszkanie-midori#59996

Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Serafiel Sob Paź 24, 2015 7:09 pm

Zaskoczyło go to, że dostał zaproszenie na tego typu wydarzenie. Wydawało mu się, że takie rzeczy powinnien omijać szerokim łukiem, chociaż to bardziej przeczucie niż powody osobiste czy inne sprawy tego typu. Mimo wszystko postanowił się pojawić. Dobrze spełnić czasem jakiś dobry uczynek, o tak! Chociaż czy uda mu się tutaj dopasować do innych? Towarzystwo innych będzie naprawdę denerwujące dla tego osobnika, więc skończy się na marudzeniu... Ewentualnie nie. W koncu mu się postarać, by zapanować nad językiem. W dodatku angażowanie się w sprawy Oświaty też nie był pewien... Czy to dobry pomysł.
Dlatego więc... ubrany w dość codzienny strój, bowiem jedynie co miał, to bluza z kapturem, dzinsy niebieskie, czarne adidasy... Nie powinno się zapomnieć o koloratce, czy też biało-czarnej masce, okrywającej jego całą twarz.
A więc, nie wnikając w szczegóły, był tutaj i tyle. Oczywiście, nie zagadując do nikogo już obecnych. Tylko się zastanawiał, czy na pewno to jest dobry pomysł, by akurat On się tutaj pojawił.

//Nie mam co się teraz rozpisywać, potem się postaram lepiej //
Serafiel

Serafiel
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Pomarańczowe oczy z pionowymi źrenicami, tatuaż na prawym ramieniu
Zawód : Kapłan i łowca. No i ma ukończone studia medyczne, więc chyba lekarz.
Zajęcia : Brak
Magia : Aura: Leczenie,niewrażliwość, światło


https://vampireknight.forumpl.net/t1954-serafiel-tsuda#41612 https://vampireknight.forumpl.net/t1957-serafiel#41704 https://vampireknight.forumpl.net/t1956-biedne-mieszkanie-w-srednioladnym-blokowisku

Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Cornelius Weidenhards Sob Paź 24, 2015 8:23 pm

Cornelius kiedy tylko dostał powiadomieni, o tym aby się pojawić na miejscu, gdy ma się odbyć odwampirzenie westchnął niezadowolony, bo nie chciało mu się nigdzie iść. Chciał sobie odpocząć w swoim zaciszu. No ale nie, lepiej spierdolić czyjeś plany wysyłając takie wiadomości.
No cóż łowca w końcu wstał ze swojego fotela i poszedł do łazienki odświeżyć się. Wziął szybki prysznic, mimo to nie spieszył się. Bo po co?! Chcą to poczekają, Cornelius miał na to wyjebane w sumie. Czemu miał się starać skoro nikt dla niego się nie stara? Nie ważne. po wyjściu z łazienki poszedł do sypialni, gdzie ubrał się w to.
Poprawił jeszcze swoje włosy upinając je w lekki kucyk. Oczywiście nieco prędzej je wysuszył. Tak zrobił to jak kobieta, by nie łazić z mokrymi. Po ubraniu się zerknął jeszcze na swoją siostrę i zadzwonił po opiekunkę. Ach te pierdolone wydatki... Poczekał aż opiekunka przybędzie, po czym żegnając się z dziewczynami wyszedł z domu.
Powolnym krokiem skierował się do wskazanego miejsca, albowiem nie miał daleko. po co się spieszyć jak można się "toczyć? Nie ważne wchodząc do kościoła. Nie wykonał żadnego znaku pobożnego itp, miał w sumie na to wyjebane... Nie był wierzącym, więc  nie miało by to dla niego znaczenia żadnego.
Będąc na miejscu podszedł bliżej zebranych, ale nic nie mówił, raczej czekał na polecenie, czy też wskazówki. Tylko w ramach przywitania, do każdego skinął głową, skupiając się na Esmeraldzie i czekając na resztę, bo to chyba nie wszyscy.
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Grigorij Nie Paź 25, 2015 5:04 pm

Nadszedł czas odprawienia rytuału, o którym mówiła mu Esmeralda. Wezwał łowców licząc, że chociaż garść znajdzie czas by przybyć. Mówił Czerwonowłosej, iż są łowcy wiedzący co to obowiązki czy powinność, ale po prawdzie sam coraz mniej w to wierzył. Zanim udał się do świątyni zawitał na stację kolejową gdyż tak się złożyło, iż dzisiejszy dzień był także czasem przybycia wsparcia, o które poprosił swą rodzimą Oświatę. Przynajmniej pierwsza jego część. Bliźniacy Patoczeski wyszli z wagonu w milczeniu. Niewiele mieli ze sobą poza bagażem podręcznym. Uznali dodatkowe obciążenia za zbyteczne i woleli zaopatrzyć się w większe środki pieniężne wystarczające na urządzenie się w Yokohamie. Gdy zobaczyli Vlada pokraśnieli. Uścisnęli się wszyscy na znanego powszechnie misia i ruszyli w kierunku jednej ze skrytki Białowłosego celem zaopatrzenia się we właściwy sprzęt. Dla braci Vlad przygotował maski kojotów. Z jakiegoś powodu kojarzyli mu się z tymi zwierzętami. Szczupli, niepozorni… jednakże zwinni, wytrzymali i nieustępliwi. W końcu przebrali się i zawitali na miejsce.
Vlad ubrany był w standardowy jak na niego zestaw łowiecki. Miał na sobie czarny płaszcz z wieloma kieszeniami, czarne bojówki i ciężkie buty taktyczne. Całość dopełniały szare rękawiczki, parciany pas i maska demonicznego wilka. Pod płaszczem znajdowała się też bluza taktyczna, lecz pozostawała niewidoczna. Broni palnej Vladislau nie wziął ze sobą. Uznał ją za zbyteczną w tej sytuacji. Bliźniacy Patoczeski ubrani byli bardzo podobnie, do Vlada różnili się maskami przedstawiającymi zdemonizowane kojoty. Gdy weszli Białowłosy uśmiechnął się czego nie było widać pod maską. Było już kilkoro łowców co było dobrą oznaką. Istniała możliwość, że jednak jest szansa dla tej jednostki.
- Cieszę się, że jesteście. Witajcie. - powiedział do już przybyłych po czym spojrzał w oczy Esmeraldzie i mrugnął do niej. Nie chciał robić jej wstydu jakoś publicznie ją wyróżniając jednak chciał by wiedziała, że jej widok wzbudza w nim szczególniejsze odczucia niż innych.
- Ci dwaj panowie to nasi nowi przyjaciele, którzy niedawno przyjechali. Po lewej Śruba, po mojej prawej Runiarz.
- Miło poznać. - wyrzekli obaj jednocześnie. Głosy mieli całkiem przyjemne, przynajmniej w kontraście z głosem Vlada. Słowa wymawiali bardzo miękko, z charakterystycznym rosyjskim akcentem, którego nie potrafili się pozbyć. Ubrani byli niemal identycznie za wyjątkiem tego, że Śruba miał na lewej dłoni rękawicę ochronną charakterystyczną dla monterów. Na jej wierzchu widniał niedźwiedź z rozwartą paszczą. Nawet ich głosy się nie różniły. Oba kojoty skłoniły się w geście przywitania obecnych. Zbytek kurtuazji, na który było ich stać. Już wkrótce zabawa się zacznie.
- Gdzie zainteresowani? - zapytał beznamiętnie Vlad. Ciekawiła go ta para wampirów pragnąca być ludźmi. Zwłaszcza mężczyzna, który urodził się przecież wampirem. Rzecz to była ekstraordynaryjna by ktoś taki pragnął porzucić nieśmiertelność i moc by stać się zwykłym… bądź i niezwykłym… człowiekiem. Oczywiście sześciu pośledniejszych łowców zabezpieczało teren w pobliżu świątyni obserwując zdarzenia w jej okolicy. Mogli zjawić się w środku w ciągu minuty do trzech w razie potrzeby.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Ryuuki Nie Paź 25, 2015 6:36 pm

No i nadszedł moment na który czekał tak długo i niecierpliwie, wyrazili zgodę na próbę zrobienia z niego człowieka. Kiedy tylko się o tym dowiedział przekazał to również swojej towarzyszce, sam zaś dołożył wszelkich starań by zabezpieczyć i zamknąć swoje wampirze życie. Jego dom został odremontowany po pożarze i uprzątnięty by mógł mu teraz służyć jako człowiekowi. Kruczą koronę całkowicie zamkną i opuścił, w końcu jako człowiek straci też skrzydła, a to znaczyło, że dostać się do jego schroniska w górach będzie bardzo ryzykowne niemal niemożliwe. Zabrał ze sobą Cezara, w końcu zwierzak sam strasznie się stresował, a po za tym nie chciał go zostawić bez opieki, stare gadziszcze sobie poradzi, ale nie ten maluch bez instynktów. Miał tylko nadzieję, że łowców nie zdenerwuje małe zwierzątko wielkości skromnego kota.
Na nieodpieprzanie Kagetsu i Cherry mieli dotrzeć osobno, więc kiedy wampir dotarł do starego kościoła był sam i nie wiedział, czy dziewczyna jest już w środku, czy też nie. Trochę się denerwował obecnością łowców jakich może zastać, jakby nie było było to dla niego dosyć niebezpieczne, tak samo jak było niebezpiecznym Esmeraldzie się przyznać do bycia tą która jest odpowiedzialna za rytuał, a czego nadal im nie ujawniła. Równie dobrze mogła to być zasadzka, ale mimo to wampir postanowił zaryzykować. Wszedł do kościoła niczym dzielny rycerz na swą ostatnią misję w paszczę smoka, by się przekonać czy wyjdzie z tego cało, czy nie wyjdzie wcale.
W kościele trzeba było zejść do podziemnej kapicy co jeszcze bardziej potęgowało w nim niepokój jakby nie było kościół nawet opuszczony nie był raczej zbyt ciekawym miejscem dla wampira. Wchodząc zobaczył zebranych ludzi i przyjrzał się im uważnie, nie dało się powiedzieć by to była jakaś zgrana paczka pod tym względem każdy inny, jedno ubrane normalnie, jeden wyglądał jak mag, trzech się urwało z festynu demonów itd. Wampir stanął u wejścia i zrobił dosyć zastanawiającą minę
-Ettoo nie tak to sobie wyobrażałem... "prawie jak na festynie..."
stwierdził raczej niegłośno. Sam był ubrany jak zwykle w czerwoną bluzkę czarną kurtkę i tegoż samego koloru spodnie, nie przyszło mu nawet do głowy się kryć za maską czy przebraniem, przez to prochę jego obawa zeszła na drugi plan "Ale banda dziwaków, przynajmniej nie będę od nich odstawał...". Z całości poznał tylko Esme która stała w białej szacie, co nieco zdziwiło wampira, mimo wszystko wyglądała tu najnormalniej, a że przyszedł później niż osoby w maskach to też nie słyszał zainteresowanego nim łowcy. Podszedł do pani medyk witając się z nią wraz z ukłonem
-Witam paniom ponownie, niezmiernie się cieszę, że udało się zorganizować to zebranie, choć szczerze mówiąc wygląda ono dosyć zastanawiająco. Widzę, że na moją przyjaciółkę jeszcze czekamy? Chyba nigdy nie zrozumiem co zajmuje kobietom tyle czasu jak mają gdzieś wyjść...
Pytanie dotyczące Cherry było raczej retoryczne w końcu widział, że jej nie ma wśród zebranych, więc musieli jeszcze poczekać, sam w sumie rozglądał się wciąż ukradkiem po miejscu które było dla niego obce, nie czył się tu komfortowo, ale s sumie kto powiedział, że musi?
Ryuuki

Ryuuki

Krew : Dawny Wampir
Zawód : Dziennikarz, Nieoficjalnie- Naukowiec
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Ktoś chętny służyć?


https://vampireknight.forumpl.net/t1673-kagetsu#35067 https://vampireknight.forumpl.net/t1725-kagetsu

Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Gość Pon Paź 26, 2015 7:31 pm

Kolejne kroki stawiała kręcąc się w kompletnym mroku. Podłoże było czarne ale musiała to być jakaś podłoga bo dało się słyszeć stukot obcasów, które Cherry miała na sobie. Pomimo posiadania teraz wyostrzonych zmysłów a w tym wzroku, nie potrafiła dostrzec niczego wokół siebie a tym bardziej przed sobą. Zupełnie jakby poruszała się w gęstej, niczym mleko mgle z tą drobną różnicą że był czarna jak węgiel. Z początku powoli szła, szukając odrobiny światła, niestety im dłużej szła tym bardziej się stresowała. "Światło.. musi tu być.. musi gdzieś tu być.. tak.. może tam" przeszło jej przez myśl gdy nagle się zatrzymała i skręciła w prawo. Kroki przyspieszyły, po chwili dziewczyna już zaczęła biec. Obcasy uderzały o podłogę i po chwili dodatkowo wzbogaciły rozchodzący się dźwięk stukotu o ciche chlapnięcia. Nawet nie zauważyła kiedy podłoga pokryła się cienką warstwą cieczy. Oddech był przyspieszony i gdy siły powoli zaczynały ją opuszczać a napełnianie płuc oddechem stało się kłopotliwe, zatrzymała się pochylając w dół. Oparła dłonie na udach i zaciskając mocno powieki łapczywie wciągała powietrze do płuc.
- biegnij.. biegnij.. dziecię me.. lecz uciec nie masz gdzie... - kobiecy głos rozszedł się echem, przesączony jadem ton zaniósł się chichotem. Stark otworzyła oczy słysząc znajomy głos. Oczom ukazała się szkarłatnej barwy posoka rozlana po podłożu, widok sprawił że dziewczyna poderwała się do pionu i wywróciła się na mokrej podłodze padając na plecy. Czuła jak ciecz oblepia jej ciało, chciała się podnieść ale było tak ślisko że wszelkie próby kończyły się niepowodzeniem. Jakby tego było mało, podłoże zaczęło się robić miękkie i Cherry powoli acz skutecznie zaczęła wsiąkać w szkarłatnej barwy ciecz. Im bardziej się szarpała tym szybciej się zanurzała.
- biegnij.. biegnij.. dziecię me.. lecz uciec nie masz gdzie.. - ponownie rozbrzmiał głos kobiety sprawiając że Cherry pisnęła żałośnie czując jak zaraz utonie w nieprzyjemnej, lepkiej cieczy.
- zostaw mnie.. zostaw.. nie chciałam.. przepraszam.. - zaczęła skamlać czując jak łzy powoli wypełniają oczka i ściekają po policzkach.
- Cherry.. - nie dosłyszała już melodyjnego głosu, kompletnie wciągnięta pod powierzchnię cieczy ostatnią rzeczą jaka dobiegła jej uszu było jej imię, chodź wypowiedziane już innym tonem.
- NIEEEEEEEE.. !!! - krzyknęła na głos podrywając się do siadu, łapczywie zaciągając się świeżym powietrzem. Już nie była w mroku, leżała w łóżku. Rozglądała się po pomieszczeniu, była w apartamencie Angel, a ukochana siostra siedziała na łóżku obok niej trzymając ją za ramię.
- to tylko sen Cherry.. to był tylko zły sen.. - usłyszała głos siostry i poderwała się z łóżka jak poparzona. Cała zlana zimnym potem ruszyła do łazienki wziąć prysznic.
- dzisiaj masz ten rytuał.. prawda.. ? Znowu będziesz człowiekiem.. - wymruczała Angel odprowadzając wisienkę do wzrokiem do łazienki. Złotooka wzięła długi prysznic spłukując z siebie nieprzyjemne uczucie z jakim się obudziła. Kiedy już się wykąpała, założyła na siebie czarne dżinsowe spodnie i do tego czarną koszulę zapinaną na guziki. Podwinęła rękawy za łokcie i wysuszyła włosy. Zapięła kaburę na pasie i sięgnęła po broń leżącą na blacie stołu. Spojrzała na rewolwer wspominając twarz Desdemony i schowała go do kabury otrząsając się ze wspomnień.
- jesteś pewna że nie chcesz iść ze mną ? Ciebie też mogą odmienić Angel.. - powiedziała łagodnym tonem tuląc siostrę do siebie. Młoda pokręciła przecząco głową i odsunęła się od starszej kobiety.
- znasz moją decyzję.. uszanuj ją.. bardzo cię proszę.. - powiedziała uśmiechając się łagodnie i odprowadziła wiśnię do drzwi zamykając je za nią na klucz.
Wsiadła do auta i ruszyła w stronę umówionego przez Esmeraldę miejsca. "Ten cały koszmar się w końcu skończy.. wrócę do poprzedniego życia.. znowu będę przyjmowała zlecenia i życie jakoś sie potoczy.. ona nie jest pierwszą osobą którą zastrzeliłam.. aaaa... ogarnij się Cherry.. do jasnej cholery.. nie jesteś już małą dziewczynką.." przeszło jej przez myśl gdy kroczyła w stronę kościoła. Ani się obejrzała kiedy znalazła się przed wejściem do środka. Rozejrzała się uważnie dookoła w poszukiwaniu znajomej twarzy ale nikogo nie dostrzegła. Pociągnęła wiec za masywną klamkę i weszła do środka rozglądając się po wnętrzu. Skierowała kroki w dół do piwnicy, poczuła znajomy zapach należący do Kage i pospieszyła się w jego stronę. Stukot obcasów po schodach przybrał na prędkości i nagle się zatrzymała wpadając do pomieszczenia gdzie już sporo osób się zebrało.
- Kage.. - szepnęła dostrzegając go bardzo wyraźnie. Pomknęła spojrzeniem po zebranych uważnie się przyglądając wszystkim z osobna.
- witam.. jestem tu by wziąć udział w rytuale.. chcę na powrót stać się człowiekiem.. ahh.. - westchnęła dostrzegając również znajomą twarz kobiety. Podeszła do niej powoli i podała jej dłoń.
- panno Green.. dziękuję.. że udzieliła nam pani pomocy.. jestem wdzięczna.. i oczywiście spłacę dług z nawiązką.. - powiedziała łagodnym tonem. Po czym podeszła do wampira i wlepiła złote oczy w jego twarz.
- jesteś pewien że chcesz to zrobić.. ? Całe życie byłeś wampirem.. jesteś pewien że chcesz zmienić całe swoje życie.. tak po prostu ? - spytała dla pewności. Sama pragnęła stać się człowiekiem a fakt że Kage też chciał się jednym stać wprawił ją w zadumę. Przecież nie zacznie go unikać tylko dlatego kim jest. "To że zostałam przemieniona wbrew mojej woli nie znaczy że zacznę pałać nienawiścią do tej rasy, przecież inne wampiry są normalne, a psychole są także wśród ludzi.." przeszło jej przez myśl.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Blair Pon Paź 26, 2015 10:06 pm

Weszła do kościoła odrobinę spóźniona. Czuła się dziwnie na samą myśl, że przekracza próg świątyni. Nie była osobą wierzącą, ale teraz czuła, że gdyby jednak wierzyła, czułaby się teraz spokojniej. Napięcie skręcało jej wnętrzności. Miała wrażenie, że wygląda głupio stojąc w kościele w białej, zakrywającej pół twarzy masce. Bała się, a jednocześnie wiedziała, że jest na właściwym miejscu. Czuła, że postępuje dobrze, że robi to co powinna. Była to winna Cherry. W końcu to ona stanęła w jej obronie. Choć ciężko było jej się do tego przyznać, wiedziała, że ta dziewczyna jest dla niej jak rodzina. Ona i Rosa były dla niej rodziną i za razem przyjaciółkami. Szukała wzrokiem Róży, ale jak na złość, nigdzie nie mogła dojrzeć jej sylwetki. Zrezygnowana poddała się i stanęła wśród innych zebranych, czekając na polecenia. Zapach palącej się stearyny drażnił jej nozdrza, ale starała się to ignorować. Świece słabym światłem oświetlały pomieszczenie. Nadawały mu odrobinę mroczny i pełen napięcia wygląd. Cała scena wyglądała jakby żywcem wyjęta z filmu dla nastolatków. Była ciekawa jak to wszystko się potoczy
Blair

Blair

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Ma na prawym policzku niewielką bliznę, którą zasłania włosami oraz tatuaż na biodrze.
Zawód : Barmanka w klubie gogo / studentka
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : pfff
Magia : w KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2041-blair#43529 https://vampireknight.forumpl.net/t2049-blair

Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Gość Pon Paź 26, 2015 11:04 pm

Rosa jak tylko dowiedziała się o tym co miało się wyczyniać w kościele to dostałą dreszczy, nie tylko dlatego, ze ma wreszcie możliwość uczestniczenia w magicznym rytuale, ale też bo zdała sobie sprawę jak niebezpieczne to jest dla Esmeraldy, lekarki którą zdążyła w pewien sposób polubić. A łowczyni miała to do siebie, ze martwiła się o tych, których lubiła. Postanowiła więc ogarnąć jak największą liczbę osób, by chociaż trochę wspomóc rudowłosą.
Pierwsza była Blair, która pomimo początkowych wahań w końcu się zgodziła. Na kolejny ogień poszła jej współlokatorka, która również interesowała się tematami łowieckimi. Przez co temperatura w ich pokoju zawsze jest o pięć stopni niższa niż w reszcie budynku. Co lepsze to nie jest tak, ze się nienawidzą...po prostu Rosa nie lubi być przepytywana. Na szczęście pomimo chłodnego klimatu miedzy nimi dziewczyna również się zgodziła.
Nadszedł wreszcie ten dzień i Rosa stała przed lustrem patrząc na to jak wygląda. Zwykłe czarne legginsy imitujące tkaniną dżinsy, szara bluza z kapturem bez suwaka, z kieszenią na przodzie, która sięgała jej praktycznie do kolan. Rękawy podwinęła. Na oczy nałożyła kolorowe szkła kontaktowe by nie było widać koloru jej tęczówek. Fiołkowy to bardzo charakterystyczny i niespodziewany odcień, nie chcemy przecież żeby rozpoznali ją po spojrzeniu...dzięki wynalazkom, miała teraz ciemno-brązowe oczy. Ostatnią rzeczą do ogarnięcia były długie, czarne włosy. Splotła je w ciasny, podbierany warkoczy i zostawiła samym sobie. Na odchodnym schowała do kieszeni tessen i maskę, którą nałożyła kilka kroków za terenem szkoły.
Gdy w końcu dotarła na umówione miejsce to poczuła na plecach ciarki. Wędrowała bystrymi oczami po pomieszczeniu i obserwowała każdy ciemny kąt. Po kilkunastu krokach zdołała dostrzec grupkę zgromadzonych. Uśmiechnęła się drwiąco widząc stroje co poniektórych. Czy to jest bal karnawałowy, czy jakiś rytuał. Chciała dodać kilka kąśliwych ubrań, ale się powstrzymała. Odszukała w milczeniu postaci Blair i położyła jej dłoń na ramieniu. To oczywiste, ze poznała przyjaciółkę. W końcu to ona zrobiła maskę tej rudej podeszwie...
Nachyliął się nad przyjaciółką i szepnęła jej do ucha.
-Siadasz obok mnie i żadnego gadania dobrze? Nagadamy się jak wyjdziemy...-
Ton jej głosu sugerował, ze nie czas na polemiki i kłótnie. Dziewczyna rozejrzała się szukając nowych twarzy. Od razu rozpoznała Esmeraldę i aż poczuła mdłości, gdy jej wzrok skiełznął na dwójkę wampirów. Podziwiała lekarkę za to, ze potrafi zrobić coś tak niezwykłego.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Gość Wto Paź 27, 2015 9:03 am

To nie tak, że lubiła zimno, ale tam, gdzie spotykała się Kotori z Rose, otoczenie stawało się dziwnie... chłodne. Po wprowadzeniu do pokoju łowczyni, po paru dniach udało się Ptaszynie zebrać na odwagę, aby zapytać o zabójców wampirów. Nie dostała zbyt przyjemnej odpowiedzi, dlatego zrezygnowała na razie z pomysłu o dopytywanie, chociaż Kotori pewna była, że Rose coś wie. A nawet więcej niż coś. Po południu sama do niej przyszła, twierdząc, że jeżeli pójdzie do kościoła nieopodal jakiejś wioski, dowie się czegoś więcej. Jak to szło? "Chcesz dowiedzieć się czegoś o łowcach... idź (tu i tu). Wpierw pomożesz, a potem oni pomogą tobie." Dlatego szara uczennica przybyła do miejsca rytuału z niepełnymi informacjami.
Widząc jednak, że Rose zmienia jakoś charakterystykę własnego ubioru (poza tym, łowcy? wampiry? wypada coś ze sobą zrobić) sama podjęła próby przebrania się w coś mniej charakterystycznego dla siebie. Założyła wypłowiałe, ciemnoniebieskie dżinsy, szare (kiedyś białe) adidasy i popielato-szarą bluzę ze zwężającymi materiał gumkami na krańcach rękawów i na dole, na biodrach, zamkiem błyskawicznym i kapturem. Pod bluzą rzecz jasna znalazła się jeszcze jedna, bladoniebieska bluzka z długim rękawem. Szyję zakryła biało-czarną, jakże popularną arafatką.
Może jak na jesienny wieczór to niezbyt ciepły ubiór, ale po temperaturze panującej w jej pokoju chyba się przyzwyczaiła. Dość długo nie mogła znaleźć wyznaczonego miejsca, więc się nabiegała (dosłownie). Gdyby nie zauważyła sylwetki podobnej do sylwetki Rosy, pewnie pominęłaby to miejsce. Zaciągnęła mocniej kaptur na twarz, poprawiła arafatkę tak, by jej fałdki lekko ukryły jej podbródek i podeszła do budynku. Wsunęła się przez ciężkie drzwi do środka i rozejrzała po osobę, którą widziała przed momentem. Brak. Po chwili znalazła przejście i zeszła na dół. W półmroku jej szare oczy zrobiły się ciemnie, a fiolet, który często w nich igrał, przerodził się w szarawą pomarańcz, kiedy refleksy płomieni świec zaczęły odbijać się od opalizujących oczu dziewczyny.
Wpierw uderzył ją charakterystyczny zapach tego miejsca, potem stworzona przez (jak mniemała) zebranych aparycja sali. Już masa świec przywodziła na myśl skojarzenie z jakąś mszą, choćby okultystyczną, duchami i rytuałami, a co dopiero maski i dziwne stroje. Rozejrzała się po zebranych i uznała, że jak na taką salę, jest tu zdecydowanie za dużo ludzi. Dziwnie ubranych. I głównie w maskach. W jej sercu pojawiło się ziarno lęku, ale na twarzy pozostała zimna. Dobrze panowała nad swoimi emocjami, również teraz. Opuściła trochę głowę i nasunęła na nos luźno arafatkę. Poczuła się nieco zagrożona nie znając tożsamości innych, kiedy inni mogli poznać jej twarz. Podeszła do osoby, która weszła do świątyni jako ostatnia, biorąc ją za Rose. Głównie po sylwetce, ale nie ma co się dziwić. Od paru dni mogły obserwować się nawzajem, skoro razem zamieszkały. Jeżeli nie współlokator rozpozna współlokatora, to kto?
- Rose? - Powiedziała cicho, tuż po tym, jak ta skończyła wypowiadać się do osoby w półmasce. Jej głos był beznamiętny, jakby bez wyrazu, nie był też zbyt głośny i tłumiony przez chustę. Kotori chciała tylko zwrócić na siebie uwagę niedawno poznanej łowczyni, ponadto podeszła na tyle blisko, by mówiąc, była słyszana tylko przez Rose. Maski mówiły same - "chcemy pozostać incognito". Zerknęła na osobę w półmasce, lekko mrużąc oczy z racji półmroku i typowej dla Kotori barwy mocno reagującej na otoczenie. Gdyby Rose spojrzałaby na Kotori, dostrzegłaby na jej twarzy, oprócz zimnego kamienia, pewną powagę i skupienie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Esmeralda Wto Paź 27, 2015 10:25 pm


Kaplica powoli zaczynała się wypełniać. Zamaskowani łowcy przybyli na wezwanie dowódcy, choć jak trafnie zauważyła Esmeralda, zabrakło legend mogących teraz bardziej niż kiedykolwiek zaznaczyć swe oddanie łowiectwu. Spodziewała się większej frekwencji, dziękując w duchu każdemu ochotnikowi, który zgodził się wspomóc rytuał. Niepokojący był brak lekarza, bez którego szanse powodzenia malały do niebezpiecznych granic niepowodzenia. Wyraz twarzy łowczyni był niewzruszony. Starała się panować nad emocjami, co z każdą chwilą przychodziło coraz trudniej. Strach…niepewność? Odganiając od siebie wszystkie negatywne odczucia, wyrównała oddech. Ciężkie powietrze. Świece nie podgrzały temperatury w starym kościele, ale może to i lepiej?
Esmeralda witała się z każdym, kto przekroczył próg kaplicy. Łowcy postarali się i tak jak ustalił Vladislau, każdy z nich zadbał o bezpieczeństwo, poprzez ukrycie tożsamości. Można było dochodzić, dlaczego lekarka miała na sobie tylko białą zwiewną szatę i absolutny brak łowieckiej maski. Czerwone włosy burzą luźno opadały na ramiona, będąc jednocześnie nierozłącznym znakiem rozpoznawczym. Miało to swój cel, a jakże. Póki co pozostawał on tylko domysłem, dla niczego nieświadomych członków rytuału.
- Za chwilę się zjawią mam nadzieję…
Zarówno Kagetsu jak i Cherry nie zawiedli oczekiwań Esmeraldy. Sądząc po wzroku dwójki zainteresowanych, oboje stresowali się przemianą. Tylko głupiec zachowałaby stoicki spokój. Jak to będzie wyglądało… Czy wszystko się uda? Nie znali szczegółów, a zatem nie wiedzieli, czy rytuał przypadkiem nie będzie bolesny. Zaufanie… tak… musieli sobie zaufać.
- Nie będziemy długo czekać. Już nadchodzi – spojrzała w kierunku drzwi, widząc przechodzącą przez próg Cherry. Denerwowała się, to pewne. Rozczulającym był fakt, iż nawet mając wokół siebie zamaskowanych łowców, żadne z tej dwójki nie zapomniało o dobrych manierach. Esmeralda uśmiechnęła się, chcąc choć po trosze uspokoić przybyłą parę. Ciekawe czy wzrokiem wyszukiwali już osoby do której pisali listy. Osoby, którą de facto mieli teraz przed sobą.
- Dobrze, że się zjawiliście. Mieliśmy mało czasu, ale udało nam się zebrać małe grono, które wspomoże rytuał – Esmeralda powiodła wzrokiem po zebranych. W dalszym ciągu było za mało łowców… zbyt mało. Do tego w drzwiach stanęła jakaś nastolatka, która niemal od razu swe kroki skierowała w stronę pozostałych kadetów. Jak rozróżnić doświadczonego łowcę od kadeta? Bardzo prosto. Lekarka nie myślała już nad obecnością młodej. Rytuał to nie zbiegowisko, niemniej za to policzy się później.
- Dla mojego i Waszego bezpieczeństwa nie mogłam udzielić wcześniej tej informacji. To ja zajmę się odmianą – wampirom należało się słowo wyjaśnienia, dlatego mając okazję do krótkiej rozmowy postanowiła ją wykorzystać. Możliwe, że poczują się oszukani, jednak z drugiej strony… czy rozważne byłoby odkrycie wszystkich kart już na początku? Na pewno nie dla niej. Nawet teraz istniało ryzyko zdrady, dlatego oddział łowiecki czujnie zabezpieczał obrzeża budynku. Uczuleni na każdy szmer, śledzili ruchy i zachowania wszystkich jednostek w otoczeniu. Ot tak, dla „komfortu” wampirów jak również i pozostałych zebranych.
- Możemy zaczynać – skinęła głową dla dowódcy, zastanawiając się kim są przyprowadzeni przez niego łowcy. Śruba? Runiarz? Pierwsze słyszała. Przywitała się z mężczyznami już wcześniej, po cichu licząc, że choć jeden z nich ma pojęcie o medycynie.
- Zdejmijcie okrycia wierzchnie. Będą przeszkadzały – poleciła, czekając aż Kagetsu i Cherry wykonają prośbę i zdejmą ewentualne kurtki i grube bluzy – Łowcy nie będą się do nas zbliżać podczas trwania rytuału. W normalnych warunkach zajmujemy się jedną osobą w danym czasie, lecz dla Was postanowiłam zrobić wyjątek. Żeby wszystko zadziałało jak należy musicie położyć się w kręgu jak najbliżej siebie. Muszę mieć dostęp do Waszej krwi i głowy. Jedną dłoń położę po połowie na Waszych głowach, a drugą będę dotykała dłoni. Moja dłoń będzie nacięta… potrzebuję fizycznej kontaktu krwi z krwią – starała się obrazowo przedstawić wstępny przebieg rytuału, aby żadne z nich nie zostało pozostawione bez cennej wiedzy – Na Waszych dłoniach i głowie będę musiała nakreślić runy. Zrobię to, gdy już przyjmiecie swoją pozycję – spojrzała na srebrne zdobione naczynie, które miało posłużyć do zebrania łowieckiej krwi. Wbrew pozorom przyniosła ze sobą bardzo wiele… od naczyń i srebrnych sztyletów, po mnóstwo medykamentów mogących się przydać w trakcie rytuału – Sam rytuał jest bezbolesny. Może początkowo powodować nieprzyjemne mrowienie w żyłach i zawroty głowy. Wszystko jednak powinno ustąpić w przeciągu kilku minut. Czy chcecie się poddać odmianie dobrowolnie?



W tej kolejce obowiązek odpisu mają Kagetsu oraz Cherry. Rytuał jeszcze się nie zaczął, toteż istnieje możliwość dojścia łowców.
Pozostałe osoby mogą fakultatywnie wstrzymać się od odpowiedzi (wyjątkiem jest sytuacja, gdy ktoś wszedł z nimi w konwersacje)


Kagetsu i Cherry - jeśli jesteście gotowi proszę, żebyście nacięli sobie dłonie (jedno z Was prawą, drugie lewą) i położyli się obok siebie. Złapcie się za ręce (dłońmi wolnymi od ran).




Kolejność jest dowolna, na posty czekam 24h z możliwością przedłużenia o ile zajdzie ku temu rzeczywista i usprawiedliwiona potrzeba.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Grigorij Sro Paź 28, 2015 12:32 pm

Wkroczyli i przedstawiciele wampirów. Okazało się, że wampirzycą jest Cherry Stark, którą Vladislau znał jako ludzką kobietę będącą jego kompanią na strzelnicy i sparingpartnerem. Czyżby najemniczka wkręciła się w kabałę? Bardzo prawdopodobne. Nie drgnął jednak gdy ją zobaczył tylko uśmiechnął się ponownie przez krótką chwilę. Przyszły i dwie adeptki. To dobrze ponieważ nawet Vlad miał świadomość, iż jak na razie przybyło nazbyt mało przedstawicieli ich profesji. Sytuacja zaczynała wyglądać nieprzyjemnie. Co ciekawe po chwili dołączyła do nich i dziewczyna nie należąca jeszcze do Oświaty. I to było już bardzo ciekawe. Niepokojące, krzepiące i ciekawe zarazem. Białowłosy chciał chwilę porozmawiać z Kagetsu przed całą ceremonią, lecz los nie był łaskawy. Jego uwagę przykuła uczennica przybyła w te strony, a atencja samego Kruka siłą rzeczy została zaabsorbowana przez Wiśnię. Vlad obdarzył jedynie wampiry swym chłodnym acz nie niechętnym spojrzeniem i skierował swe kroki do trójki młodych dziewcząt. Miał świadomość kto jest kim. I bardzo dobry słuch. Przyglądał się wszystkim trzem przez krótką chwilę po czym skupił się na nowoprzybyłej patrząc jej prosto w oczy.
- Nie wiem doprawdy jak to się stało, że znalazłaś się tutaj Kotori, lecz mniemam że chcesz pomóc, a każda pomoc się przyda. Później porozmawiamy o Twojej obecności tutaj… - w tym momencie na krótką chwilę gałki oczne ziejące zza wilczej maski pokierowały się na chwilę na Rosę - … oraz kwestii decyzyjności, zezwoleń i aprobaty. - rzekł, jak zwykle chłodno, beznamiętnie i bez żadnego akcentu co wyróżniało jego oryginalną osobę od jego roli w akademii. Jako nauczyciel celowo korzystał z rosyjskiego akcentu jakże charakterystycznego dla Śruby i Runiarza.
- Cokolwiek by się nie stało nie ingerujcie. Wykonujecie polecenia Esmeraldy. Rytuał nie może być przerwany. Podejrzewam, że to jasne, ale wolę uniknąć nieścisłości. Wątpliwości i negatywne emocje mają być pozostawione poza świątynią. Ten rodzaj magii bardzo silnie reaguje na uczucia. Naszym obowiązkiem tutaj nie jest myślenie, a jedynie i aż akt woli. - Vladislau wiedział co mówi bowiem sam korzystał z odmiennej gałęzi tego samego typu magii. Jako Dowódca był odpowiedzialny przede wszystkim za adeptów i uważał za stosowne poinformować je jak sprawa wygląda by miały pewność, że to nie przelewki. Poza tym… Nawet Vlad kiedyś potrzebował przewodnictwa.
Poza tym… gdy Vlad skierował się do latorośli, a Śruba wpatrywał się z kiepsko ukrywanym zainteresowaniem w dekolt Midori, Runiarz zbliżył się do Esmeraldy i wampirów.
- Da. Nie mnogo nas, ale mus starczyć. Wąpierz mówił, iże potrzebny być może dodatkowy medyk. Co mam robić Mistrzyni Ceremonii? - powiedział płynnie japońskim poprzetykanym rosyjskimi wstawkami co sprawiało, iż japońszczyzna w jego ustach brzmiała niemal jak nowy język choć względnie zrozumiały.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Ryuuki Sro Paź 28, 2015 3:42 pm

Kagetsu uśmiechnął się widząc Cherry, obserwował ją kiedy ta podeszła i tak zakomunikowała wszystkim kim jest, po chwili zapytała go czy jest pewien tego co robi i wywrócił oczami teatralnie co zdarzało mu się bardzo rzadko, prawie wcale, ale ugryzł się w język by nie palnąć czegoś głupiego
-Gdybym miał wątpliwości to by mnie tu nie było, nie jestem osobą która by postępowała pochopnie, znam ryzyko, ale mam nadzieję, że się opłaci.
Odpowiedział jej po czym odwrócił się w stronę Esmeraldy wkładając rękę pod kapotę kurtki i wyciągając z niej kartkę papieru złożoną w takiej samej formie w jakiej widziała już Esmeralda, starych zwyczajów nie dało się z niego wyplenić mimo wszystko i podał ją kobiecie
-Jeśli wszystko się uda, chciałbym aby pani przekazała to odpowiedniej osobie zajmującej się organizacją łowców.
Poprosił ją, w końcu sam nie wiedział kto może być dowódcą łowców etc. w ogóle nie wiedział kto tu kim jest jednak nie dociekał. Widział też wchodzących do sali kolejnych ludzi, i pewnie nie zwróciłby na nich uwagi gdyby nie jeden z zamaskowanych nie odezwał się na ich temat, lecz choć słuchał jednym uchem co się dzieje wokół bardziej patrzył przed siebie na swoją rozmówczynię, więc to Esmeralda miała być tą która to potrafiła, wampir prychnął i zaśmiał się krótko trochę kpiąco na własną niedomyślność, nie był to wrogi ruch lecz raczej zaskoczenie, że dał się tak łatwo oszukać, mimo to uśmiechnął się po chwili w końcu i tak był kobiecie wdzięczny, że podejmowała dla nich takie ryzyko.
-Rozumiem, aczkolwiek ciekawe z pani ziółko, nieźle pani zagrała niewiedzę, pomyśleć, że do tej pory nie wiedziałem, ze trafiłem do samego źródła.
Skomentował rozbawionym głosem i wysłuchał instrukcji łowczyni. Ściągnął z siebie kurtkę i poczekał aż to samo zrobi jego towarzyszka, odłożył ją gdziekolwiek na bok gdzie by nie przeszkadzała, po czym położył na niej swoje zwierzątko które grzecznie się przyglądało, z pewnością też się denerwowało, ale nie było na tyle wścibskie by gdzieś teraz myszkować, wolało się schować pod ubranie wampira, który poszedł do owego wspomnianego kręgu, magia dla niego była czymś nieznanym sam miał moce, więc nie skupiał się nad tym skąd ta się bierze, ale z pewnością było to coś interesującego na swój własny unikatowy sposób. położył się tak jak chciała Esmeralda, po lewej stronie, a kiedy i Cherry była obok niego bez większego wahania rozciął skórę na lewej dłoni co zwarzając na fakt ostrości jego pazurów było bardzo proste, owszem bolało co było widać po syknięciu wampira, jednak musiał to zrobić głębiej by rana się nie zasklepiła chwilę później
-Rozumiem, tego można się było spodziewać, ja jestem gotowy i bardziej dobrowolnie chyba się nie da.
Choć leżąc na ziemi denerwował się bo był teraz kompletnie bezbronny to próbował się uspokoić i oddychać rytmicznie by ukoić nerwy, skoro była mowa o zbędnych emocjach to i on wolał się trochę wyciszyć na tyle na ile mu dawało na to przeczucie tego co może się stać zaraz, nie liczył na przyjemności, ale też wiedział, że mógłby zginąć jeśli coś pójdzie nie tak, objął czule dłoń Cherry mając nadzieję, że ona chociaż będzie przez to trochę spokojniejsza.

Zawartość listu:


Ostatnio zmieniony przez Ryuuki dnia Sob Wrz 03, 2016 11:49 pm, w całości zmieniany 1 raz
Ryuuki

Ryuuki

Krew : Dawny Wampir
Zawód : Dziennikarz, Nieoficjalnie- Naukowiec
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Ktoś chętny służyć?


https://vampireknight.forumpl.net/t1673-kagetsu#35067 https://vampireknight.forumpl.net/t1725-kagetsu

Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Gość Sro Paź 28, 2015 5:33 pm

Kiedy Esmeralda uświadomiła ich iż to ona jest tą dobrą duszą, która postanowiła im pomóc w oczach Cherry pojawił się błysk. Zaskoczona że kobieta nie nosi maski jak pozostali łowcy aż się wzdrygnęła. Narażała się dla nich w taki sposób, żołądek wiśni aż się skurczył z nerwów. Nie bała się o siebie, ale dziwne uczucie troski i obawy o bezpieczeństwo kobiety rozlało się po jej całym ciele. Obca osoba która tak bardzo chciała pomóc jej i Kagetsu "Przecież jeśli ktoś by się dowiedział że to ona.. że ma taką moc.. narobiłaby sobie tylko wrogów wśród pozostałych wampirów.." zamyśliła się i dopiero jej słowa odnośnie rytuału wytrąciły Stark z zamyślenia. Patrzyła intensywnie w oczy Esmeraldy swoimi błyszczącymi się oczkami. Rozpięła czarną skórzaną kurtkę i rzuciła ją na ziemię bezceremonialnie. Po czym odpięła pas kabury w której miała swój rewolwer i tą część ekwipunku ostrożnie położyła na kurtkę. Głupio by było gdyby broń wypaliła pod wpływem upadku i zraniła jakiegoś łowcę czy też adepta. Chodź nie wiedziała kto jest kim. Podeszła do Esmeraldy i poprawiając czarną przylegającą podkoszulkę na ramiączka. Miała na ramionach jakieś drobne blizny, na plecach znad koszulki było widać skrawek blizny po postrzale. Przecież była ochroniarzem, to część jej życia i pamiątki po walce. Pod koszulką miała jeszcze kilka innych pamiątek, ale to była już jej sprawa. Co ją zaskoczyło to wypowiedź Griga, nie treść wypowiedzi a akcent jakiego nie dało się ukryć. Oczy zrobiły jej się większe gdy spojrzała na jego twarz, chodź była zakryta maską. "Czyżby.." zamurowało ją trochę ale zapach krwi Kage oderwał ją od tej od dalszych kontemplacji. Skoro i on był w masce to jego tożsamość musiała pozostać nieznana. Uszanowała to, na pytania jeszcze nadejdzie czas. Podeszłą do wampira i usiadła na kamiennej posadzce obok niego. Spojrzała na swoją dłoń i rozchyliła usta, przecież miała kły ostre jak brzytwa. Wbiła kieł w wewnętrzną stronę i zrobiła długie nacięcie na niej. Jej rany goiły się o wiele wolniej niż mężczyzny, z racji tego iż była o wiele niżej od niego. Położyła się obok niego na plecach i ujęła jego dłoń po chwili zaciskając ją trochę.
- zaraz będzie po wszystkim.. będziemy ludźmi.. - powiedziała chłodnym tonem mając nadzieje że nic nie pójdzie źle. Brała pod uwagę to że może się nie udać, ale musiała teraz zepchnąć wszelkie te myśli na inny plan i wierzyć że się uda. Wzięła głęboki wdech mając nadzieje że czuje zapach krwi tak intensywnie po raz ostatni.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Midori Sro Paź 28, 2015 7:52 pm

Dużo nowych osób... Dobra, trochę ich przybyło. Przynajmniej nie została już sama, z tego co zauważyła. Tylko był problem... Chyba nadal została sama. No, ale nic dziwnego, nikt nie znał jej, a ona ich... W dodatku ukryta tożsamość robiła swoje. Czarnowłosa w swoim przypadku postawiła na strój i makijaż, które potrafiły zdziałać cuda, a w odpowiednich rękach zmienić praktycznie wszystko. Midori w tej kwestii była uzdolniona... W końcu miała te kilka lat praktyki.
Nie zwracając aż tak cudnej uwagi na fakt, że coś zaczynało się dziać... W końcu przybycie dwójki wampirów to nie byle co! Tak obstawiała, że to oni, skoro rudowłosa kobieta zwróciła się do nich bezpośrednio. Póki co, nie dostała innych instrukcji. Więc chyba pozostawało jej poczekać na cokolwiek innego, prawda?
A jednak wychodziło na to, że nie mogła przyjąć biernej pozycji. Dzięki akurat jednemu z nieznajomych mężczyzn. Zmrużyła nieco oczy, po czym prychnęła pogardliwie. Naprawdę? Zaczęła się zastanawiać. Iść czy nie iść? A czemu by nie? Przynajmniej wyjaśni sobie jakąś kwestię.
Poprawiła swój płaszcz, po czym po prostu ruszyła do nieznajomego. Zatrzymała się z metr od niego, patrząc na niego również.
- Wydawał się pan, że coś chciał... Czy mogę jakoś pomóc? - zwróciła się do niego, zachowując się dość... Grzecznie. Pewnie, gdyby nie to, że jednak była nieco bardziej cierpliwa, to... Pewnie by oberwał z liścia. I tak, na tym się skończy, jeśli dalej będzie podziwiać jej dekolt, nawet już teraz nieco zasłonięty przez płaszcz. Dobrze, że nie była porywcza... No, chyba nie była. Ale to już inna kwestia, nie na teraz.
Midori

Midori
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Znak rodowy - tatuaż na plecach
Zawód : Łowca wampirów/ Cosplay'erka w wolnym czasie / Nauczycielka w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Marcoś! (Zgoda była!)
Magia : Pieczętowania


https://vampireknight.forumpl.net/t1998-yukari-sukeri#42877 https://vampireknight.forumpl.net/t2018-midori#43120 https://vampireknight.forumpl.net/t2814-mieszkanie-midori#59996

Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Gość Sro Paź 28, 2015 9:22 pm

Ley tutaj przychodzi, tak. Ale większy post pojawi się jutro, bo teraz odpisuję komuś innemu. Przywitał się i jest wszystko piękne.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Naven Windwalker Sro Paź 28, 2015 9:40 pm

Wiedział o rytuale choć bardziej kusiło go nie sam rytuał tylko chęć porozmawiania z szefem. Nie był na spotkaniu a to chyba jedyna okazja aby zamienić z nim parę zdań i dowiedzieć się o planie działania na najbliższe dni bo w sumie dopiero co wrócił do miasta po misi jaką dostał od swojego starego JWK. Chciał się zabezpieczyć więc wziął ze sobą lekki sprzęt w postaci pistoletu maszynowego a resztę zostawił w samochodzie którym przyjechał. Zostawił go niedaleko w lesie i podreptał w stronę opuszczonego kościoła. Mniej więcej wiedział jak dostać się do komnaty gdzie odbywał się rytuał. Mógłby ktoś zarzucić mu, że jakoś szczególnie nie ukrywa swojej tożsamości  jednak okulary zasłaniały dość sporą część górnej części twarzy powyżej nosa a do tego były przyciemnione. W sumie nie bał się o swoją tożsamość. Wszedł powoli do środka jego widok mógł trochę przerażać bo wyglądać mogło to na najazd jakiś służb specjalnych jednak spojrzał na już zebranych.
-Witam, przepraszam za spóźnienie.
Szybko wszedł i oparł się o ścianę która byłą zaraz obok wejścia do środka. Jego karabin połyskiwał w świetle świec a ich odbicia było widać w okularach. W sumie rozejrzał się po tych wampirach i cicho pod nosem powiedział Stark? co ona tu robi. Był strasznie zakłopotany, pamiętał ją z misji w afganie, miał mieszane uczucia co do niej ale nie był wrogo nastawiony. Przybył tutaj bardziej jako wsparcie jeśli by coś się miało dziać. Dlatego nasłuchiwał czy ktoś nie idzie do środka. Był czujny, skupiony na tym bo kto wie co się może stać złego podczas takiego rytuału.
Naven Windwalker

Naven Windwalker
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Blizny, tatuaże, czerwone oczy.
Zawód : Wolny szczelec
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Gdzieś zniknął jego obserwator.
Magia : Aktywny kamuflaż, Kontrola Trajektorii Lotu Pocisku


https://vampireknight.forumpl.net/t935-naven-windwalker#9120 https://vampireknight.forumpl.net/t937-naven

Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Gość Sro Paź 28, 2015 9:48 pm

Co ja tu w ogóle robię? Z każdą chwilą wszystko coraz bardziej zaczęło jej przypominać jakąś tajną sektę. Miała coraz gorsze przeczucia. Jak dla niej, osób w pomieszczeniu było sporo. Zanim Rose zdążyła tylko jej odpowiedzieć, stanął nad nią rosły facet. Odwróciła się w jego stronę dość gwałtownie, ale zarazem płynnie, co nieco przyćmiło efekt szybkiego ruchu. Nie chciała zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi. Jej dłoń powędrowała do arafatki zakrywającej jej usta, jakby chciała ją nieco pociągnąć w dół czy górę, ale zawahała się. Ich oczy się spotkały i przez chwilę Grig mógł mieć wrażenie, że patrzy na mokre, ciemne kamienie. Pod tym kątem nisko ułożone płomyki nie odbijały się od jej oczu, a naturalny mrok sali tylko przyciemnił barwę jej niemych ślepii. Nic nimi nie okazywała. Grigorij nie mógł też dostrzec, że nieco zaciska zęby. Zdecydowanie za blisko, zdecydowanie za dużo zamaskowanych sylwetek, które pewnie z łatwością spuściły jej wpiernicz. Ale była harda. A przynajmniej taka się koniec końców okazywała.
Kiedy wymówił jej imię, uznała, że wrażenie tego, że znała tego mężczyznę nie jest bezpodstawne. Nie miała tutaj wielu znajomych, dlatego lista "podejrzanych" była krótka. Chyba. Nie mogła go skojarzyć z sylwetki, ani głosu, choć wydawał się taki znajomy. Skinęła mu głową, zachowując kamienny wyraz twarzy. Podobnie być może wyglądała na lekcji biologii, z tym, że wtedy musiała wyglądać na bardziej zaciętą.
Rytuał... Gdzie ja się wpakowałam? Nie wątpiła jednak. Miała cel, który chciała spełnić. Pomoc za pomoc, czy tak? Kiedy Vladislau nie skupiał wzroku bezpośrednio na niej, sama ukradkiem rozglądała się po sali w celu rozpoznania potencjalnych zagrożeń. Zatrzymała wzrok na charakterystycznie (bo mniej ciepło i jaśniej niż reszta) wyglądającej kobiecie i jej dwoje kompanów, by zobaczyć, jak jeden używa szponów, a drugi kła, by zadać sobie głębokie, jak na człowieka, rany w dłonie. Ledwo powstrzymała się od cofnięcia jeden krok do tyłu. Rytuał, wampiry, masa masek. Świetnie. Po prostu świetnie. Równie dobrze mogłam pójść schować się w pomieszczeniu ze ścianami ozdobionymi materiałami wybuchowymi.
Miała w sobie pewne zaparcie, które nie pozwalało jej teraz na strach, toteż skupiła się tylko mocniej i zerknęła na nauczyciela, którego dotychczas nie poznała. Skinęła znów głową, przyjmując do wiadomości słowa, które im przekazał. Opanowała więc gniew, który powoli zaczął wypełzać ze swojego legowiska w głębi jej umysłu i odetchnęła głęboko. Jeszcze nie wiedziała po co tu jest, a to, że zaraz stanie się pożywką dla wampira... nie było aż tak prawdopodobne. Chyba. Na razie nie wiedziała co się stanie, dlatego stłumiła odruch „uciekaj albo zabij” i po prostu pozostawała czujna i spokojna. Te dwa czynniki pewnie nie raz jej jeszcze ocalą życie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Esmeralda Sro Paź 28, 2015 11:31 pm

Tylko głupiec przyznałby się i już na wstępnie odkrył swoje karty. Zapobiegliwość była częścią sztuki przetrwania, dzięki której zmniejszało się szanse zagrożenia. Nie można im było odmówić rytuału, bo w przeciwieństwie do niektórych  Esme uważała, że każdemu należy się druga szansa. Po to był stworzony… odmienić, odwampirzyć, oczyścić. Nadać życiu nowy bieg, poprzez odrzucenie wiążących duszę łańcuchów.
- Rozumiem. Masz moje słowo, że Twój list trafi do odpowiednich rąk. Tym razem naprawdę nie do moich -  mrugnęła prawym okiem i odebrała spisaną wolę Kagetsu. Nie zawahała się, nawet nie patrząc w stronę dowódcy. Przyjdzie czas, że obaj panowie spotkają się oko w oko… tym razem bez masek i całej mistycznej otoczki. Na wzmiankę o drobnym kłamstwie, przez twarz łowczyni przeszedł ledwo widoczny uśmiech. Gdyby tylko wiedział co zrobiła z jego krwią… oj tak, gdyby tylko wiedział…
Wampiry jasno określiły swoje zdecydowanie, co do przeprowadzenia magicznych czynności. Szanowała ich wolę, jednocześnie ciesząc się, że przy takiej postawie, szanse powodzenia zdecydowanie idą w górę. Również i łowcy wykazali się odpowiednim zrozumieniem. Kiedy czerwonowłosa była pewna, że jest już cały komplet… drzwi do kaplicy uchylały się, by przywitać kolejnych gości. Był też i medyk. Mężczyzna, który najpewniej został sprowadzony przez samego Vlada, nie omieszkał zaoferować swoich usług, będących w pewnym momencie rytuału wręcz kluczowymi. Esmeralda odczekała, gdy wampiry wykonają polecenie i dopiero po tej chwili przeszła do dalszych instrukcji.
- Dziękuję – powiedziała do Runiarza po rosyjsku. Doskonale widziała, jak mężczyzna męczy się mówiąc w japońszczyźnie. Pozostawała też kwestia porozumienia z medykiem tak, ażeby nieobjęci tym tematem nie zrozumieli wypowiadanych słów. Nie każdy w pomieszczeniu znał rodowity język Runiarza. Taką przynajmniej miała nadzieję – Utrzymaj mnie przy życiu – mimo słów wypowiadanym w rodowitym języku mężczyzny, starała się mówić dość cicho. Porozumiewawcze spojrzenie wystarczyło, by Runiarz miał świadomość powagi słów – Nie mogę stracić przytomności. Magia nie może wymknąć się spod kontroli, dlatego zrób wszystko żeby utrzymać mnie przytomną. Każdym znanym Ci sposobem – mówiła chłodno i rzeczowo, jakby rozmowa dotyczyła zakupu gazety w kiosku, przez zdenerwowanego emeryta. Esmeralda nie podała mężczyźnie konsekwencji utraty przytomności, jednak podświadomie czuła, że znał odpowiedź. Z pewnością.
- Podczas rytuału będzie rosła temperatura mojego ciała i tętno. Postaraj się, żeby nie przekroczyła 42 stopni. Nie możemy przerwać – przygotowała mnóstwo medykamentów, które mogłyby przydać się medykowi, dlatego wskazując je mężczyźnie, pozwoliła żeby się z nimi zapoznał. Stało przed nim ciężkie zadanie, ale jeśli Vladislau mu ufał...ona również.
Zarówno Kagetsu jak i Cherry leżeli już na ziemi w oczekiwaniu na rozpoczęcie. Zimna posadzka i dwa wampiry trzymające się za dłonie… w innych okolicznościach mogło to uchodzić za urocze, ale nie teraz. Nie z takim ryzykiem.
- Dziękuję Wszystkim za przybycie – odezwała się patrząc po zebranych – Mam nadzieję, że każdy z Was zjawił się tutaj z własnej woli. Jeśli ktoś ma obawy i wątpliwości, proszę żeby wyszedł już teraz. To ostatnia szansa na opuszczenie kaplicy przed rozpoczęciem. Potem aż do zakończenia nie będzie już takiej możliwości – kobieta wzięła w dłonie srebrne naczynie oraz sztylet. Kiedy każdy zdecydował już o losie swojej obecności, zaczęła kontynuować – Rytuał do działania potrzebuje witalnej siły, którą czerpię z krwi. Każdy kto zostanie i wyrazi chęć pomocy jest zobowiązany do umieszczenia kilku kropel swojej krwi w naczyniu które trzymam. Zostanie ona wykorzystana do malowania run i umożliwienia duchowej łączności, która otworzy nam furtkę do przemiany – przyłożyła sztylet do lewej dłoni i jednym sprawnym ruchem nacięła skórę. Posoka natychmiast spłynęła do naczynia… był to dopiero początek gdy przyszła kolej na pozostałych.
- Potrzebuję czterech ochotników, którzy zajmą pozycję bezpośrednio przy runach kręgu – to osoby znajdujące się najbliżej kręgu miały oddać najwięcej witalności, dlatego i w tej kwestii Esmeralda liczyła na ochotników. Jeśli nie znajdzie się czwórka zdecydowanych, rytuał niezależnie od tego będzie kontynuowany.

Esmeralda zbliża się do każdego łowcy, trzymając w dłoni sztylet oraz srebrne naczynie. Każdy chcący wziąć bezpośredni udział w rytuale jest zobowiązany naciąć lewą dłoń i oddać kilka kropel krwi do naczynia. Proszę łowców o decyzję odnośnie pozycji – potrzebni są czterej ochotnicy, którzy oddadzą dużą część witalności znajdując się bezpośrednio przy wymalowanych runach.
To ostatnia szansa na opuszczenie tematu, dlatego postaci nie czujące się na siłach mogą czynić tchórzowskie powinności.
Nikt nie ma prawa dołączyć już do rytuału.

Kolejność jest dowolna. Obowiązek odpisu ma teraz KAŻDY łowca i kadet.
Maksymalny termin odpisu : 30.10 do godziny 21
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Naven Windwalker Czw Paź 29, 2015 6:05 pm

Mistrzyni ceremonii podeszła do Navena, czy był skłonny oddać swoją krew? w sumie, ona miała chcąc nie chcąc ogromne właściwości magiczne ponieważ atrament z tatuażu w normalnych okolicznościach już dawno powinien zniknąć z jego krwi jednak ten jest specjalny i do tej pory krąży w jego żyłach. Wyprostował się, spojrzał na nią.
-Nie będę łaskawy, jeśli te wampiry staną się zagrożeniem, zabiję je w mgnieniu oka.
Naciął lewą dłoń i parę kropli posoki spadło do srebrnego naczynia. Patrzył bez ustanku na nią, ścisnął zakrwawioną dłoń i powolnym krokiem podszedł do kręgu. Miał być biernym obserwatorem jednak jak zobaczył Stark, nie mógł od tak opuścić byłego a może przyszłego towarzysza broni. Zarzucił swój PM na plecy, był odważny, nie wiedział co się mogło z nim stać. Spojrzał się na resztą łowców.
-Jeśli stanę się zagrożeniem przez które ktoś z was może ucierpieć, zabijcie mnie.
Nie było po nim widać ani grama strachu, bardziej odwagę jaką miał w sobie i chęć pomocy nie im, nie innemu wampirowi tylko byłej towarzyszce broni w niedoli. Z dłoni jeszcze lekko pokapowała krew na ziemię. Miał nadzieje, że nic złego się nie wydarzy jak nie to cóż, kula w potylicę.
Naven Windwalker

Naven Windwalker
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Blizny, tatuaże, czerwone oczy.
Zawód : Wolny szczelec
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Gdzieś zniknął jego obserwator.
Magia : Aktywny kamuflaż, Kontrola Trajektorii Lotu Pocisku


https://vampireknight.forumpl.net/t935-naven-windwalker#9120 https://vampireknight.forumpl.net/t937-naven

Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Ryuuki Czw Paź 29, 2015 7:21 pm

Wampir gotowy do rytuału leżał na ziemi spokojnie słuchając głosów w tle, oraz głównie instrukcji Esme, trochę go niepokoił fakt tego co kazała zrobić kobieta łowcom, podchodząc do nich po kolei miała zamiar zabrać od każdego trochę krwi, lecz krew ludzka pachniała dla niego bardzo kusząco, czy miała w sobie coś magicznego czy nie to inna sprawa, właściwie to czekał z niepokojem na kolejne zapachy posoki które mieszały się ze sobą. O ile sam panował nad sobą tylko dlatego, że przywykł do krwi przy swej pracy, tak nie był pewien jak zniesie to Cherry, teoretycznie byli "najedzeni" jednak poziomy E łatwo wpadały szał nawet i biorąc pod uwagę ten fakt, w końcu ich głód zdawał się nie gasnąć, dlatego z czasem większość z nich stawała się gorsza od dzikich zwierząt. Dla pewności zacisnął mocniej dłoń dziewczyny jakby dla pewności, że te nie będzie próbowała czegoś zrobić głupiego kiedy już poczuje pragnienie. Nie było łatwo być spokojnym w takiej sytuacji, był z natury stoikiem, jednak nawet ktoś taki mógł w końcu ulec presji. A teraz musiał zachować spokój wręcz za dwoje, bo to, że druga osoba nie będzie cały czas spokojna było pewne, sam w sumie nie był pewien jak się zachowa kiedy już poczuje ból związany z przemianą, od razu przypomniała mu się Lacie którą dopiero niedawno poddał eksperymentowi, ona czuła ból i wiła się, lecz to co on chciał zrobić, wiązało się w czym jeszcze gorszym, bardziej pewnie bolesnym i nieprzyjemnym, właściwie nie wiedział, czy przeżyje, spojrzał na Cherry, gdyby miało sie coś nie udać wolał by gdyby to dotyczyło jego, a nie jej, najbardziej teraz chciał by ona przeżyła i była szczęśliwa jako człowiek, tego w końcu pragnęła, sam chciał żyć, lecz nie aż tak mocno. Gdyby mógł pogłaskałby ją teraz, takrzadko okazywał jej jakiekolwiek uczucie, a teraz nie był pewien czy będzie mógł podziwiać kolejne dni czy ten jest jego ostatnim.
Ryuuki

Ryuuki

Krew : Dawny Wampir
Zawód : Dziennikarz, Nieoficjalnie- Naukowiec
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Ktoś chętny służyć?


https://vampireknight.forumpl.net/t1673-kagetsu#35067 https://vampireknight.forumpl.net/t1725-kagetsu

Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Grigorij Czw Paź 29, 2015 7:42 pm

Runiarz słuchał uważnie Esmeraldy ciesząc się, iż zna ona jego ojczysty język. Zrozumiał wszystko, nawet to czego mu nie powiedziała. Błąd mógł przynieść daleko idące implikacje będące kłopotliwymi. Nie zamierzał go popełnić.
- Da. Paniatno. - odpowiedział jedynie bo i cóż miał zrobić. Jego rola była tle skomplikowana co i prosta. Miał utrzymać ją w pierwszej kolejności w przytomności. W drugiej przy życiu. Jak trudne to będzie okaże się w trakcie. Tymczasem brat Runiarza zdążył już zwrócić uwagę na siebie. Midori podeszła doń by zganić niesfornego rosjanina za bezczelność. Brawa dla niej, iż usiłowała uczynić to kulturalnie. Na jej nieszczęście Śruba był dowcipnisiem.
- Ja pragnął powiedzieć, że ubiór Twoj i uroda jest nie spotykany. Gdyby w Rosji kobiety tak wyglądały Rosjan byłoby po dwakroć więcej. - powiedział z uśmiechem na twarzy co można było wyczuć mimo osłonięcia jego lica przez maskę.
Zbliżał się czas rozpoczęcia rytuału. Ptaszyna nie odpowiedziała nic Vladowi, podobnie jak Rosa. Może to i dobrze. Nie lubił się powtarzać, a milczenie można było uznać za akceptację. Skinął im głową i obrócił się w kierunku mówiącej Esmeraldy. Będzie potrzebowała wiele sił by wykonać ten rytuał i on je jej zapewni. Zarówno dla samego powodzenia jak i odciążenia jej. Domyślał się już, że sprawa może być niebezpieczna, lecz było za późno. Oddał by duszę by być na jej miejscu. By była bezpieczna. Teraz jednak mógł zrobić tylko jedno.
- Znam korzenie tej magii i wiem jak działa. Nie ma we mnie wahania. Oddam Ci tyle sił ile będzie możliwe. - powiedział tym samym zgadzając się by go ustawiono przy runie, jeśli są jakoś sklasyfikowane, najsilniejszej. Przeciął dłoń i upuścił znaczną ilość krwi za pomocą własnej woli zmuszając do opuszczenia ciała więcej niż zaledwie kilka kropel. Nie był jednak nazbyt rozrzutny. Oddał po prostu niewiele mniej niż oddawałby jako honorowy krwiodawca. Miał jeszcze w sobie dużo płynów i mnóstwo sił. Następnie ustawił się w miejscu wskazanym przez Esmeraldę.
- Nikt nie zginie Naven. Jesteśmy tu po to by pomóc tym dwojgu stać się ludźmi. To szczytny cel i jeśli wiemy po co tu jesteśmy nikt nie umrze. - podsumował Vlad wypowiedź Windwalkera. Cieszył się, iż łowca dołączył. Nie było go na zebraniu, lecz miał powód. Ponadto w przeciwieństwie do wielu pojawił się kiedy był potrzebny. Niezależnie od pobudek motywujących go do stanięcia w kręgu od samego początku przyszedł by pomóc. To już było coś na co tutejsze legendy nie były w stanie się zdobyć.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Gość Czw Paź 29, 2015 8:03 pm

Posta napiszę po pracy bo teraz muszę się zwijać.. ale to pole będzie uzupełnione.. o niegroźne przemyślenia
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Gość Czw Paź 29, 2015 8:58 pm

Obcy-znajomy odszedł, gdy upewnił się, że posłuchały, a przynajmniej Kotori posłuchała, bo poszedł tuż po tym, jak skinęła głową, a Esmeralda zabrała głos. Nie musiała już skupiać na nim swojej uwagi, dlatego poświęciła ją na przemawiającą. Przełknęła po cichu ślinę. Nie ze strachu, tak po prostu, bo jakoś tak się jej zebrała. Została na miejscu, pokazując przed nią, obcym i sobą, że nie waha się, że jest pewna swego. Skierowała swój kamienny wzrok na dwoje wampirów. Tylko na chwilę, bo Esmeralda znów zaczęła mówić. Przymrużyła oczy.
Krwisty gulasz. Trochę jak czernina. Wierzyła w to wszystko. Jeżeli istniały wampiry to inne cuda-wianki też mogły. Tym bardziej, że Rosa wspominała na lekcji o... artefaktach? Dlaczego Kotori nie miałaby więc uwierzyć w moc krwi, którą posiadają ludzie? Odetchnęła głębiej, jakby niewielki tłum zgromadzony w komnacie już wyczerpał w pewnym stopniu będący tutaj tlen. Odgoniła w ten sposób to, co powoli chciało rodzić się w jej głowie.
Wypowiedział się jeden ochotnik, po czym zrozumiała powagę sytuacji. Lepiej, żebyś się postarała. Nie chcesz zostać pożywką dla wampira... ani zostać trafiona zbłąkaną kulą. Rzuciła dostrzegłszy broń, jaką ma mężczyzna. I kilka innych sztuk broni rozsianych gdzieniegdzie w pomieszczeniu. Poczuła się jeszcze bardziej niż jest. Ale bez paniki. Uznała, że jak coś się stanie, to nie powinna teraz się o to martwić, a zachować czujność, by uniknąć tego „czegoś”.
Wtedy obcy-znajomy powiedział słowo „magia” i faktycznie zaczęła się nieco motać. Ale było o tym mówione... Ale Rodzaje magii? Chciała zapytać o to Rose. Przepytać ją. I nauczyciela biologii... ich sylwetki chyba by się zgadzały...? Zastanowiła się przez moment, by nie wystąpić w stronę runy, uznała jednak, że to zbyt niebezpieczne, skoro w ogóle nie wie, o co chodzi. Przesunęła się tylko ukradkiem nieco do przodu, by jakoś szczególnie nie odstawać od „pierwszego rzędu”, mimo wszystko nie odchodziła też za bardzo od Rosy. Tylko kroczek do przodu.
Kobieta w bieli wkrótce podeszła i do niej. Bez wahania wzięła sztylet w rękę i nacięła skórę na wnętrzu swojej dłoni w okolicy podstawy kciuka. Kilka kropel. Zaszczypało, zapiekło, ale przeszła zbyt dużo, by takie skaleczenie nazwać bólem. Dlatego zachowała poważną twarz i spokój w umyśle. Nie była nawet przesadnie spięta. Była gotowa do zachowania ostrożności i w razie czego cofnięcia się lub uskoczenia w bok, jakby coś się miało zadziać. Oddała sztylet i spojrzała na wampiry, mając nadzieję, że krew ich nie rozwścieczy.
Wtem Vlad powiedział to, co podejrzewała. Potwierdził to, że te wampiry chcąc stać się ludźmi. Gdyby była bardziej żywiołowa pewnie wywołałoby to u niej burzę w głowie. Teraz jedynie pomyślała, że jako wampiry będzie traktować te dwie osoby jako realne zagrożenie (chociaż nie widziała jeszcze tak potulnych wąpierzy) i nie zawahałaby się zabić, jeżeli tylko zostanie zagrożona ona, czy też Rose, którą jako jedyną stąd znała. Jeżeli staną się ludźmi... chęć mordu powinna jej przejść. W końcu to dla ludzi chciała zabijać. Ale skoro istnieje inny sposób...? Dlaczego z niego nie korzystać? Tylko musi dowiedzieć się, jak to jest niebezpieczne. A jak pozna, jak odbywa się ten rytuał, jak nie uczestnicząc w nim? To nie tylko pomoc dla łowców w celu uzyskania pomocy. Ona zdobywała teraz wiedzę i doświadczenie. Przez to stwierdzenie zrozumiała, że może być tutaj niemile widzianym gościem. Byle przetrwać. Teraz żałowała, że nie stała bliżej wyjścia. Ale oni mając broń palną i tak by ją zatrzymali, gdyby coś zmusiłoby ją do ucieczki. Pozostała stoicka. Zarówno w duchu jak i w postawie.

//Huehue. Macie 2min przed czasem xD
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Serafiel Czw Paź 29, 2015 10:03 pm

Rudowłosy obserwował ową sytuację o dziwo z dość sporym spokojem. Możliwe, że było to po prostu spowodowane faktem, że jak na razie nic się nie działo. Rytuał miał dopiero co się zacząć, a on sam... Cóż, nie odzywał się do nikogo z obecnych. Pewnie, jakby został zagadany, nie odpowiedziałby. Trudno było zmienić własne zachowanie dla tego jednego spotkania. I tak osobiście uważał, że to cud, że pojawił się tutaj, wśród tych wszystkich osób... Dobra, koniec wgłębiania się w ten temat.
Tsuda jednakże poczuł pewnego rodzaju zaskoczenie i niepokój. Spowodowała to jedna rzecz... A raczej jedna dziewczyna. Jego pomarańczowe oczy obserwowały przez chwilę ciemnowłosą wampirzycę. Mimowolnie na jego twarzy zagościł lekko drwiący uśmieszek, który dość szybko zniknął. Nie spodziewał się, że zobaczy akurat ją. Jeśli nie pomylił się... Trudno w sumie, skoro widział ją i słyszał głos.
Ciekawe - pomyślał. Nie znał na tyle dobrze ją, lecz... Mimo wszystko to było zastanawiające dla tego osobnika. Tutaj mógł jedynie się domyślać, dlaczego ją widział. I co ważniejsze - czy jego kuzyn miał świadomość o tym? Mógłby się spytać... No bo czemu nie?
Jednakże zamiast dalej skupiać się na tej niecodziennej kwestii, swoją uwagę skierował na rudowłosą kobietę. Wysłuchał jej słów uważnie, po czym obserwował jej ruchy. Osobiście również w tym samym czasie zdecydował się pozostać na rytuale. Skoro już przyszedł... A nawet pomoc takiego marudy jakim on był zawsze mogła się przydać w tej kwestii.
Dlatego więc, Serafiel, gdy łowczyni do niego podeszła zrobił to, co trzeba - naciął dłoń i przekazał trochę własnej krwi.
- Ja się zgłaszam na ochotnika - odezwał się. Jego głos był cichy, lecz powinien być słyszalny i to dobrze. Może nie znał się tak porządnie, jakby chciał, lecz pomoc nawet kogoś takiego jak on się przyda, tak? Jeśli zostanie skazane mu jakieś miejsce, po prostu pójdzie, grzecznie i zarazem nie w swoim stylu.
Kwestię o ewentualnym zabójstwie już przemilczał. Nie specjalnie wiedział co odpowiedziec, oprócz tego, że nie powinien nawet myśleć o tym. Ale takie kazania nie były na miejscu.
Serafiel

Serafiel
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Pomarańczowe oczy z pionowymi źrenicami, tatuaż na prawym ramieniu
Zawód : Kapłan i łowca. No i ma ukończone studia medyczne, więc chyba lekarz.
Zajęcia : Brak
Magia : Aura: Leczenie,niewrażliwość, światło


https://vampireknight.forumpl.net/t1954-serafiel-tsuda#41612 https://vampireknight.forumpl.net/t1957-serafiel#41704 https://vampireknight.forumpl.net/t1956-biedne-mieszkanie-w-srednioladnym-blokowisku

Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach