Salon [Parter]

Strona 4 z 12 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 10, 11, 12  Next

Go down

Salon [Parter] - Page 4 Empty Re: Salon [Parter]

Pisanie by Yuki Wto Paź 08, 2013 7:23 am

Po spotkaniu z Testamentem powróciła do domu, gdzie doprowadziła się do porządku, a zniszczone ubranie poszło do śmietnika. Przebrała się, trochę posiedziała w domu i po dłuższym czasie zdecydowała wpaść w odwiedziny do męża. Nie do końca wiedziała gdzie może go szukać, a nie chciała do niego dzwonić, więc postanowiła wpaść do zamku, gdzie jak sądziła, mogła go znaleźć, albo dowiedzieć, gdzie może przebywać. Sama zresztą sobie się dziwiła, że w ogóle postanowiła dobrowolnie do niego pójść, jeszcze po tym co jej zrobił. Ale już wcześniej zrobiła kilka postanowień, których chciała się trzymać.
Z wejściem do zamku nie miała większego problemu. Była żoną Ringo, więc nikt na drodze jej nie stawał. Czuła się z tym też trochę dziwnie, ale sądziła, że z czasem przywyknie i do tego. Swoje pierwsze kroki wodziła o głównym holu, ale ostatecznie skierowała się w stronę salonu, gdyż uważała, że to najlepsze miejsce. Nie wiedziała skąd te przypuszczenie, ale nieważne to było, po prostu tam poszła.
I stanęła jak wryta w wejściu, widząc to, co zarysowało jej się przed oczami. Wampir. Szlachetny. A do tego lekko obnażona dziewczyna. Lou! Przecież ją znała!
- Louisa?
Pierwsze słowa skierowała do młodej dziewczyny. Znała ją przecież, niegdyś uratowała jej życie, choć wcześniej była zmuszona do wysłuchanie całej lawiny obelg pod swoim adresem. Wampira niestety nie znała, ale i rodziny męża również nie nie bardzo znała, poza Testamentem rzecz jasna i jego synem Samuru. Cała reszta jego familii była dla niej zagadką, choć niewątpliwie cieszyła się złą sławą.
- Co tu się dzieje? Lou, wszystko w porządku?
Cokolwiek się działo, a nie znała przecież sytuacji, wolała wiedzieć, że z dziewczyną wszystko w porządku, choć sam widok był zastanawiający. Jeżeli dziewczynie miała stać się krzywda, to oczywiście wampirzyca stanie w jej obronie, ale z drugiej strony nie była u siebie w domu i nie mogła wiedzieć na jak wiele może sobie pozwolić. Było to trochę kłopotliwe.
Yuki

Yuki

Krew : Szlachetna
Zawód : Lekarz
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa Vergil
Moce : Władza nad wodą, telepatia, telekineza, leczenie


https://vampireknight.forumpl.net/t164-yuki https://vampireknight.forumpl.net/t214-yuki

Powrót do góry Go down

Salon [Parter] - Page 4 Empty Re: Salon [Parter]

Pisanie by Gość Wto Paź 08, 2013 10:38 am

Nie wymagał od niej wiary, wszak gdyby mu zaufała, wykazałaby się brakiem rozsądku. Barabal to obcy, niebezpieczny wampir. Jego stary umysł ma już wyszlifowaną cechę jak przebiegłość. Choć oczywiście Louisa naprawdę przyciągnęła jego uwagę o dlatego jeszcze żyła. Powinna znaleźć w w tej sytuacji jakieś plusy, a nie same minusy. Jak tak można?
Nie da rady odepchnąć wampira. Ten coraz mocniej stawał się natarczywy, obdarowywał ją pocałunkami, jak nikt inny i pieścił ostrożnie palcami ciało. Mieć pod sobą tak delikatną istotę, to dopiero nie lada wyzwanie. I dopiero jak ugryzła jego język, rozbudził się... Wytarł usta z krwi, nie przejawiając później o dziwo żadnej agresji.
- Podobnie jak człowiek, nie sądzisz?
Rzekł spokojnie w odpowiedzi, pozwalając na uwolnienie się dziewczyny. Ugryzienie jak widać zadziałało, a Luśka wciąż jest cała. I dobrze. Gdyby ją teraz skrzywdził, mógłby ją stracić, a o to przecież nie chodziło. Prawda?
Kiedy to zahaczyła o jego brodę spodniami, wyczuł coś twardego. Zmrużył oczy, patrząc zaciekawiony na podbrzusze łowczyni. Chwycił ostrożnie w palce brzegi spodni, chcąc uchylić rąbka tajemnicy...
- Nie chodziło mi o seks, Louiso.
Odburczał, wpatrując się ze zdziwieniem na pas cnoty. Cwana panienka, aż wzbudziła śmiech w szlachetnym i właśnie wtedy weszła do środka jakaś nieznana mu blond włosa kobieta. Barabal od razu odsunął ręce od dziewczyny, patrząc wrogo na Yuki. Wstał nawet z kanapy, górując nad obiema pannami.
- Kim Ty jesteś, że wchodzisz bezkarnie na teren zamku?
Powiedział ostrym i stanowczym tonem, czekając na wyjaśnienia. Nie lubił jak ktoś obcy kręci się po terenie należącym do jego rodziny i w tak haniebny sposób przeszkadza i wyskakuje, jakby całe włości należały do niego... a raczej do niej. Yuki to w końcu kobieta.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Salon [Parter] - Page 4 Empty Re: Salon [Parter]

Pisanie by Gość Sro Paź 09, 2013 5:42 pm

Louisa może była naiwna, ale na pewno posiadała zdrowy rozsądek. Poznała już tyle wampirów, by wiedzieć czego się po nich spodziewać. Po Barabalu mogła oczekiwać dosłownie wszystkiego, dlatego zachowywała dystans i pewność siebie. Dzięki temu, wampir na pewno nie uzna jej za nudą, ludzką duszyczkę. Nie należała także do tych łatwych i nowoczesnych dziewczyn, jakich teraz pełno, gdziekolwiek nie spojrzeć. Wychowana była poprawnie, choć młodość rządziła się pewnymi prawami. Także chciała doświadczyć wielu, nowych doznań, ale czy na pewno powinna z tym oto szlachetnym? Z nimi różnie przecież bywa, a tego jegomościa znała dopiero kilka godzin! Niech się natrudzi, o ile nie chce wszystkiego zdobywać od dziewczyny siłą.
Musiała przyznać, że nie był nachalny, a przynajmniej nie starał się robić dziewczynie krzywdy, jak wampiry, z którymi wcześniej miała do czynienia. Był ostrożny w swoich czynach i ruchach, jakby obchodził się z porcelaną. Możliwe, że właśnie dzięki temu młoda łowczyni stała się bardziej ufna względem niego, jednak… No właśnie, wciąż gdzieś tam pozostawało to ale.
– Możliwe. Nie znam mentalności ludzkich mężczyzn, nie obcowałam z nimi. A przecież myślenie, uczucia czy punkt widzenia to rzeczy które odróżniają, nas, kobiety od mężczyzn, tym samym jesteśmy sobie na równi.
O tyle, o ile mężczyźni mogli myśleć o seksie, tak kobiety skupiały się na uczuciach, mimo tych różnic, dopełniają się. Tak, Louisa widziała świat w kolorowych barwach, mimo że sporo w swoim życiu przeszła. Nie załamywała się! Była silna i nie chciała, by ktoś przez jej problemy także ucierpiał.
Pisnęła, gdy chwycił za krawędź spodni, zaglądając pod nie. Pewnie napotkał dość ciekawą, średniowieczną przeszkodę, ale to dziewczynę uratowało. Gdyby chciał siłą ściągnąć z niej owy pas, mogłaby na tym ucierpieć zarówno ona, jak i sama kobiecość, a przez to i wampir by się nie zabawił.
– Nie mam pojęcia, o co panu zatem chodziło.
Przyznała szczerze, wciąż obchodząc się do wampira z szacunkiem. No, nie chciała przecież zostać skrócona o głowę!
Louisa obróciła się, kiedy do salonu zawitała jeszcze jedna osoba, tak dobrze jej znana! Tylko… tutaj robiła Yuki?! Została uprowadzona przez ten cholerny ród?! Kto zrobił jej krzywdę? Przecież… to niemożliwe. Ona była niczym anioła! Louisa od razu pobiegła w stronę niskiej wampirzycy, wtulając się w nią, jakby była jej matką.
– To… to moja pani! Uratowała mi kiedyś życie, więc teraz spłacam swoją wdzięczność służbą u niej.
Łgała! Ale może dzięki temu uratuje się od Barabala? Nie to, że traktował ją źle… po prostu bała się tych wampirów i tego Zamku. Unikała także wzroku szlachetnego, nie była nigdy dobrym kłamcą…
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Salon [Parter] - Page 4 Empty Re: Salon [Parter]

Pisanie by Yuki Sro Paź 09, 2013 7:53 pm

Nie wiedziała co ją kopnęło by zjawić się w zamku, skoro tak bardzo starała się unikać i męża i w ogóle całej jego rodziny, ale najwidoczniej chciała w tej materii wiele zmienić, choć nie zamierzała iść w myśl zasady "jeśli wejdziesz między wrony...". Mimo wszystko dobrze jest znać rodzinę, nawet jeżeli niespecjalnie się ją lubi czy się za nią przepada. Nie spodziewała się jednak, że w zamku zastanie dobrze jej znaną ludzką dziewczynę. Bardziej szykowała się na spotkanie, niezbyt przyjemne zresztą, z Ringo, być może z innymi członkami tej dziwnej rodziny.
Nie mogła też wiedzieć kim jest ten wampir, którego zastała w salonie tego zamku, nigdy wcześniej go nie widziała, choć doskonale wyczuwała, iż jest on wampirem szlachetnej krwi, a co za tym idzie, musiał być kimś znaczącym. Rodzinnej hierarchii jednak nie znała. Trochę się zmieszała, gdy na nią naskoczył, choć w sumie nie spodziewałaby się innej reakcji. Ona nie znała jego, a on jej.
- Yuki Sharp, jestem żoną Ringo Kuroiaishita.
Odpowiedziała spokojnie, przy okazji posługując się swoim rodowym, panieńskim nazwiskiem. Zaraz też przypomniała sobie o Lou i omal nie ugryzła się w język. Pamiętała, że została ona skrzywdzona przez któregoś wampira z tej rodziny i pamiętała jaki miała stosunek do nich, w dodatku Ringo swego czasu wyrządził jej sporą krzywdę i to przez niego stała się wampirem, co zresztą dzięki interwencji Yuki dało się odwrócić.
Zdziwiła się jednak, gdy Lou do niej podbiegła i się wtuliła. Mimo wszystko ją objęła, dając do zrozumienia, że rzeczywiście ta dziewczyna jest pod jej protekcją. Nie chciała pokazywać po sobie lęku, a będąc na nieswoim terenie, nawet będąc żoną Ringo, nie mogła robić zbyt wiele.
- Lou jest pod moją opieką.
Szlachetna potwierdziła słowa dziewczyny, ale nie patrzyła na nią. Nieco się bała jej reakcji na wieść, iż Ringo to jej mąż. Nie powinna być oceniania przez pryzmat swego męża, ona była inna, nie była takim potworem i z pewnością nie chciała jej zrobić krzywdy, a wręcz przeciwnie, chciała pomóc w kłopocie. Oby tylko dziewczyna nie odsunęła się od niej. A co do Barabala, spoglądała na niego spokojnie i przede wszystkim łagodnie, nie było w niej nic wyzywającego.
Yuki

Yuki

Krew : Szlachetna
Zawód : Lekarz
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa Vergil
Moce : Władza nad wodą, telepatia, telekineza, leczenie


https://vampireknight.forumpl.net/t164-yuki https://vampireknight.forumpl.net/t214-yuki

Powrót do góry Go down

Salon [Parter] - Page 4 Empty Re: Salon [Parter]

Pisanie by Gość Czw Paź 10, 2013 1:39 pm

Naprawdę nieźle zdziwił się na widok pasa cnoty. Szlachetny widział parę razy takie pasy, lecz nie miał bladego pojęcia, iż ktoś w tych czasach może jeszcze z tego korzystać. Przeczesał dłonią włosy, uśmiechając się krótko. Naprawdę taki widok mocno go rozbawił... Louisa powinna dziękować swoim bogom, że Barabal jednak nie miał zamiaru jej krzywdzić, za taką zniewagę. I właśnie wtedy przeszkodziła im szlachetna...
Żona Ringo Kuroiaishity?! Czy on się czasem nie przesłyszał? Aż otworzył szerzej oczy, nie mogąc powstrzymać śmiechu, jaki natychmiastowo nadszedł go po tak interesującej wieści.
- Nie mogę w to uwierzyć, panno Sharp. Niby ten stary drań miał znaleźć sobie żonę? Przerwać wolne swawole?! Kpisz ze mnie, dziecko.
Tym samym nie mógł przyjąć przebywania Yuki w tym miejscu. Nie uwierzy jej, póki nie ujrzy dowodów. Ot co. A na reakcję Louisy również się roześmiał, krótko ale ubaw miał niezły. Podszedł ostrożnie, kładąc dłoń na ramieniu... szlachetnej. Czarne ślepia Barabala nie ukrywały śmiałości. Wręcz przeciwnie... on nią aż płonął!
- Wiem, że to czyste kłamstwo. Louisa była niczyja, aż do tej chwili. Należy do mnie.
Oświadczył pewnym głosem, łapiąc łowczynię za rękę i szybkim, aczkolwiek skutecznym ruchem odciągnął ją od Yuki.
- Nie wolno kłamać, wisienko. Chyba nie chcesz abym się rozgniewał, prawda?
Posłał przyjazny uśmiech ludzkiej dziewczynie, po czym przeniósł swój wzrok na wampirzycę, choć na nią spoglądał morderczo. Lepiej niech się nie wtrąca.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Salon [Parter] - Page 4 Empty Re: Salon [Parter]

Pisanie by Gość Sob Paź 12, 2013 11:54 am

Takie pasy cnoty były zapewne popularne w średniowieczu, u młodych, pięknych i powabnych dam, o których dobre imię mogło zostać narażone na zhańbienie. Czyli mówiąc mniej poetycko, miało to zapobiec bzykaniu się po krzakach, kiedy nastolatki wchodząc w wiek dojrzewania i pojawia się płciowe zainteresowanie. Początkowo Louisa była oburzona takim prezentem od brata, ale później, gdy się zdenerwował i opuścił ich posiadłość, chciała się do niego udać, przeprosić go i pokazać, że ma na sobie prezent, dość nietypowy.
Chwila, Yuki była żoną Ringo?! Tego szlachetnego wampira, który tak ją poniżył, zmieniając w wampira i chcąc ją zgwałcić?! Popatrzyła na szlachetną nie kryjąc szoku. Co musiało się stać, że tak dobra istota znalazła się w łapach tego zbrodniarza? Mimo wszystko odczuwała do jasnowłosej wampirzycy sympatię, dzięki niej zrozumiała, że nie wszystkie wampiry są takie jak ród Kuroiaishita, acz niestety, jest ich znaczna przewaga. Nie chciała jednak teraz poruszać tematu małżeństwa, bowiem jako służka, musiała przecież wiedzieć o tak prywatnych sprawach swojej pani, prawda?
Dotyk Yuki był kojący, nie przeszkadzał jej, nie ranił, nie sprawiał, że czuła się zagrożona. Wręcz przeciwnie, była bezpieczna. Tak bezpieczna, że spokojnie mogłaby zasnąć przy boku szlachetnej, wiedząc, że ta prędzej wyrwałaby sobie kły, niż zaatakowała Louisę.
Lęk u dziewczyny zaszczepił się dopiero wówczas, gdy Barabal zaczął się od nich zbliżać, by wreszcie położyć swoją dłoń na ramieniu szlachetnej. On był zdolny do zrobienia wszystkiego, z łatwością mógł przecież zmiażdżyć Yuki, a to wszystko przez samolubność Louisy, która tak się obawiała czarnowłosego, że powołała się od razu na ochronę ze strony szlachetnej.
Pisnęła, gdy złapał ją gwałtownie za nadgarstek, odciągając od bezpiecznej przystani, jaką okazała się być jasnowłosa anielica. Pod wpływem szybkości tego gestu, straciła równowagę i wylądowała na ziemi, przed postacią przerażającego wampira. Spojrzała na niego z dołu, a jej ciałem wstrząsnął dreszcz. Wyglądał jak prawdziwy Pan. Straszny, potężny, wzbudzający respekt, szacunek, ale i przerażenie.
– Mówiłeś, że nie zrobisz mi krzywdy…
Wyjęczała, nie podnosząc się z siadu przed Barabalem. Wciąż spoglądała w jego oczy, niemałym przestrachem.
– Jeśli pozwolisz odejść stąd Yuki i jeśli żaden członek Twojej rodziny, nie zrobi jej krzywdy, oddam Ci się całkowicie, jako Twoja oblubienica…
Chciała się jakoś odwdzięczyć szlachetnej. A skoro była żoną Ringo, to na pewno nie z własnego wyboru. A Barabal posiadał siłę, by trzymać w ryzach swoją popieprzoną rodziną z dala od Yuki.
– W tym przypadku… zawrzeć możemy… ten Wasz wampirzy… pakt krwi.
Nie miała pojęcia, czy jako ludzka istota mogła się za to wziąć, ale jeśli tak, to będzie miała gwarancję, że Barabal nie złamie danego słowa i będzie chronił Yuki przed Ringo i każdym innym członkiem tej rodziny. Tylko czym była Louisa dla tego wampira, żeby stawiać takie warunki?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Salon [Parter] - Page 4 Empty Re: Salon [Parter]

Pisanie by Yuki Sob Paź 12, 2013 12:50 pm

Przybyła do tego zamku w zupełnie innym celu i nie spodziewała się zastać podobną scenę. Właściwie nie powinna wtrącać się sprawy poszczególnych członków tej rodziny, zwłaszcza, że nie cieszyli się oni dobrą opinią i zazwyczaj większość nawet wampirów wolała się trzymać na dystans. Nie weszła od tej rodziny z własnej woli, ale skoro już jest jej częścią, chcąc nie chcąc, nie mogła się cofać przed drobnymi problemami i niedogodnościami. Barabal nieco ją przerażał, wyczuwała, że jest szlachetnej krwi i do tego, podobnie jak Ringo jest starym wampirem, bardzo starym.
Pewnie robiła źle, ale stanęła po stronie dziewczyny, która w tym wypadku była chyba na najgorszej pozycji. W dodatku mężczyzna jej nie uwierzył, w kwestii małżeństwa z Ringo. Jak mogła mu to udowodnić? Pierścionek na jej palcu to było za mało, nawet nie przyjęła jego nazwiska.
- Jak mam ci to udowodnić? Gdyby tu był, pewnie sam by to potwierdził. Zawarliśmy ślub, razem z paktem krwi. Poza tym czy w innym wypadku mogłabym tak po prostu tu wejść, jak gdyby nigdy nic?
Odpowiedziała, przytrzymując cały czas dziewczynę w swoich ramionach. Yuki była drobną kobietą, co niestety najczęściej było na jej niekorzyść. Patrzyła jak on podchodzi, a gdy położył dłoń na jej ramieniu zacisnęła mocniej usta. Nie mogła dać się zastraszyć. Gdy Barabl pociągnął Lou, wampirzyca próbowała ją mimo wszystko przy sobie utrzymać, jednak mężczyzna był silniejszy.
- Lou!
Yuki szczerze się przeraziła słowami dziewczyny. Czy ona oszalała? Chce paktować z wampirem, byleby ją puścił wolno i bez żadnej krzywdy? Chce się poświęcić? Dla niej? Głupota! Postradała chyba zmysły, a poza tym było to zastanawiające, że ludzka dziewczyna stawiła się za wampirem szlachetnej krwi. Zadziwiające i imponujące.
- Nie wygaduj głupot Lou. Nie wiesz o czym mówisz. Nie musisz się za mną wstawiać.
Spojrzała na Barabala, choć w jej oczach nie było niczego negatywnego, jedynie odrobina strachu i szczery niepokój. Nie była pewna czy sam fakt bycia żoną Ringo w czymś jej w ogóle pomoże, ale o tym się nie przekona, póki wampir jej nie uwierzy. Nie robiła żadnych gwałtownych ruchów, stała w niemal tym samym miejscu wyprostowana. Nie chciała okazywać strachu, ale prawdziwego charakteru nie da się ukryć, choćby się naprawdę bardzo chciało, a Yuki była przecież zawsze bardzo łagodna i delikatna, rzadko kiedy udawało jej się sprzeciwiać innym. Tu jednak nie pozwoli na to, by Lou się dla niej poświęcała, nie zasługiwała na to.
Yuki

Yuki

Krew : Szlachetna
Zawód : Lekarz
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa Vergil
Moce : Władza nad wodą, telepatia, telekineza, leczenie


https://vampireknight.forumpl.net/t164-yuki https://vampireknight.forumpl.net/t214-yuki

Powrót do góry Go down

Salon [Parter] - Page 4 Empty Re: Salon [Parter]

Pisanie by Gość Pon Paź 14, 2013 9:25 pm

Wpycham się! Ekhem!
Wesołe rodzinne spotkanie czas zacząć. Lealahn postanowiła, że na pierwszy ogień pójdzie ten, który wzbudzał w niej niczym nie uzasadniony strach. Wolała szybko uporać się ze spotkaniem z ojcem, niż spotkać go przypadkiem gdzieś w korytarzu. Tak przynajmniej miała czas, aby się do tego spotkania przygotować. Właściwie to bardzo dużo czasu, ponieważ zamek stanowił istny labirynt, a chociaż Leal często odwiedzała rodzinę, to budynek nadal stanowił dla niej wyzwanie. Może dlatego, że nie mieszkała tu na stałe? Kto wie? W każdym razie, szukając Barabala nie natknęła się na żadnych innych członków rodziny. Trochę ją to zastanowiło, bo przecież Kuroiaishita byli dużym rodem, więc ktoś powinien się od czasu do czasu po zamku kręcić. Przynajmniej zawsze tak było, gdy Leal przyjeżdżała tutaj wcześniej.
No nieważne. Ważne jest to, że po długich poszukiwaniach w końcu udało jej się znaleźć swój cel. Rozpoznała głos Barabala niemal od razu. Co prawda dawno go nie słyszała, ale uwierzcie mi, że kiedy ktoś napawa was strachem, potrafilibyście poznać go od razu, nawet jeśli to tylko głos czy zarys sylwetki. Ojciec istotnie nie był sam. Dwóch pozostałych głosów Lealahn nie znała, jednak potrafiła stwierdzić, że są to kobiety. Jedna z nich była człowiekiem, od razu można było to wyczuć. Drzwi salonu były uchylone, tak więc czarnowłosa schowała się za nimi i zanim weszła, postanowiła trochę przysłuchać się rozmowie. Miała taki nawyk z głębokiego dzieciństwa, kiedy zdarzało jej się podsłuchiwać poważne rozmowy Hiro i Ringo, bo to zazwyczaj oni razem z niańkami byli w jej pobliżu. Różnica polegała na tym, że o ile panowie nie bardzo się na nią złościli (i tak nikomu nie powie, przecież to Leal), o tyle reakcji Barabala przewidzieć nie potrafiła.
Stała przez chwilę w drzwiach przysłuchując się rozmowie, z której wywnioskowała, że ludzka dziewczyna była w poważnym niebezpieczeństwie. Leal znała przecież ojca i doskonale wiedziała, do czego potrafił być zdolny. Natomiast druga z kobiet najwyraźniej charakterem była bardzo bliska najstarszej latorośli Gabrielli i Barabala, ponieważ nie zamierzała oddać tej drugiej. Co prawda mogła to zrobić dlatego, by zachować ją dla siebie, jednak czarnowłosa bardzo w to wątpiła. W końcu była chodzącą dobrocią, która w każdym widziała coś pozytywnego. No dobra, w prawie każdym. Nie zajmujmy się tym jednak, bo właśnie heroiczna Lealahn postanowiła wyjść z ukrycia! I tak oto, proszę państwa w salonie na parterze znalazła się jeszcze jedna osoba.
- Co się tutaj dzieje? - spytała starając się, by ton jej głosu brzmiał jak najbardziej naturalnie. Niestety, nie udało jej się ukryć lekkiego drżenia w głosie ani rozszerzonych oczu, gdy przejechała wzrokiem po wszystkich osobach, ostatecznie wbijając go w postać Barabala. Trochę nie wiedziała co ma zrobić. Z jednej strony już włączyła się w niej Matka Miłosierdzia nakazując bronić ludzkiej dziewczyny, ale z drugiej od zawsze wiedziała, że w towarzystwie ojca musi swoje dobre instynkty ograniczyć do minimum. Nie wiedziała, czy będzie w stanie mu się sprzeciwić.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Salon [Parter] - Page 4 Empty Re: Salon [Parter]

Pisanie by Gość Wto Paź 15, 2013 2:31 pm

Nie musiał wierzyć w słowa Yuki, aczkolwiek nie chciało mu się już to ciągnąć. Dlatego machnął ręką na wyjaśnienia szlachetnej, skoro była aż taka... ludzka... co robiła u bok takiego wampira jakiego Ringo? Nie zamierzał rozwiązywać tej zagadki, wolał skupić się swojej nowej zdobyczy Louisy. Może i za mocno ją potraktował, lecz przecież nic wielkiego się jej nie stało, potukła się jedynie. Barabal spojrzał na nią z góry.
- Nie zamierzam wyrządzić Ci krzywdy, już chyba wcześniej o tym wspominałem, prawda?
Westchnął na słowa dziewczyny, pocierając dłonią czoło. Co za męcząca sytuacja. Nie dość, że miał na głowie żonę Ringo, to jeszcze Louisa uczyniła coś naprawdę interesującego.
- Przecież nie trzymam jej tutaj na siłę. Ale zgadzam się na Twoje oddanie i pakt krwi racz nie będzie tutaj potrzebny.
Stwierdził uśmiechając się podle. Złapał łowczynię za rękę, oczywiście pierw schylając się. Pomógł jej wstać, po czym zmusił, aby stanęła za nim. Niech Yuki nie patrzy na jego nową oblubienicę, oczu stracić chyba nie chciała.
- Bronisz dziewczynie podejmować za nią decyzję? Jesteś jej matką?
Uniósł brew, patrząc podejrzanym wzrokiem na szlachetną. Jak tak można się rządzić? Szkoda, że nie on tutaj jest głową rodu, Yuki wtedy została by mocno ukarana. I właśnie wtedy do jego wampirzych zmysłów, doszła kolejna woń i tym razem znajoma. A ujrzenie tej osoby w salonie, niemal zmusiło do rechotu.
- Kogo my tutaj mamy. Leahnah. Moja pierworodna.
Zawołał uroczyście, podchodząc do wampirzycy, kładąc dłoń na jej ramieniu. Oczywiście dało się wyczuć od niej strach... Aż się staruch skrzywił.
- Pozwól, że przedstawię Ci moich gości. Yuki Sharp, małżonka Twojego wuja Ringo. Louisa Trizgane. Łowczyni, aczkolwiek została moją oblubienicą.
Krótka informacja, a jako córka Barabala powinna sama się przedstawić. Może napiją się kawy? Szlachetny nieco mocniej wbił palce w ramię córki, krzywiąc się.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Salon [Parter] - Page 4 Empty Re: Salon [Parter]

Pisanie by Gość Wto Paź 15, 2013 4:03 pm

Serio, brakowało tutaj jeszcze najmłodszej córki Barabal'a. Która siłą rzeczy zjawiła się w salonie chwilę po swojej starszej siostrze. Jej szkarłatne tęczówki zabłysły na widok ojca, natomiast drobne usteczka wygięły się w delikatnym uśmiechu. Ot, Lily w żadnym wypadku nie boi się swojego rodzica. Owszem, zdaje sobie sprawę z jego potężnej siły. Jest również świadoma jak wiele już przeżył i jak bardzo paskudny ma charakter. Mimo wszystko darzy go należytym szacunkiem, jak każdego członka swojej rodziny zresztą. No z drobnymi wyjątkami, ale to nie ważne. Zachichotała niby to niewinnie, przebiegając prawie że niezauważalnie cały pokój, by następnie uczepić się nogi taty. Zupełnie nie interesowała się innymi osobami w pomieszczeniu. Wlepiała jedynie swoje duże oczy w postać ojca, niczym zajarany Testament w talerz wypełniony po brzegi świeżym mięchem. Pociągnęła wampira delikatnie za nogawkę od spodni, chwilkę później wyciągając w jego kierunku dłonie, by wziął ją na ręce. Da, da. Co z tego, że Lilibeth ma już jedenaście lat i potrafi stać sama? Ona wręcz ubóstwia być noszona na rękach. Dlatego bez żadnego zbędnego 'ale' przyjęła taką, a nie inną pozę, mając nadzieję, że staruszek szybko wybada o co jej chodzi.
- Tato! Tato! - zapiszczała, unosząc się przy tym dumą. Wypięła zabawnie klatkę piersiową nieco do przodu, unosząc wyżej głowę. Wyszczerzyła kły w perfidnym uśmiechu, wskazując na swoją buzię palcami.
- Wujek Ringo pozwolił mi ze sobą pobawić się swoją ofiarą. - rzuciła bez ogródek, zerkając w jego tęczówki. Zamilkła na moment, zaraz jednak znowuż zabierając się za męczenie biednego staruszka swoimi opowieściami.
- Powiedział mi, że ta nic niewarta panna jest latawicą i trzeba nauczyć ją latać. Wyrwaliśmy jej nawet kły! Ba! Wujek złamał jej kręgosłup. - wypaliła radośnie, dopiero teraz tak jakby zwracając uwagę na resztę. Powiodła wzrokiem po wszystkich zebranych tu pannach, ostatecznie zatrzymując wzrok na siostrze. Wygięła usta w lekkim grymasie, mrużąc przy tym nieznacznie tęczówki.
- B o i s z się taty? - zapytała od tak, wlepiając w nią ciekawskie nawet nieco perfidne spojrzenie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Salon [Parter] - Page 4 Empty Re: Salon [Parter]

Pisanie by Gość Sro Paź 16, 2013 4:22 pm

Louisa sama nie wiedziała, dlaczego odważyła się postawić takie warunki wampirowi. I to nie byle jakiemu, ale szlachetnemu! Ale nie okazała swojego strachu, zresztą zaczynała się powoli odprężać w jego towarzystwie, o dziwo mając nadzieję, że faktycznie nie zrobi krzywdy. Był przecież nieprzewidywalny i mógł posunąć się do wszystkiego. A co, jeśli kłamał?
Nie wtrącała się w wymianę zdań między Yuki i Barabala, nie były to kwestie, jakie bezpośrednio dotyczyły jej osoby. Zresztą, wolała nie zabierać głosu o czymś, czego nie znała. Wiedziała jedynie, że Yuki nie była w tym małżeństwie z własnych chęci i więcej wiedzieć nie musiała.
– Wiem, że nie muszę. Ja nic nie muszę. Ja chcę.
Sama była usposobieniem dobra, a Yuki jako wampirzyca anioł, zasługiwała chociaż trochę na szczęście. Co prawda dziewczyna nie wiedziała nic o problemach szlachetnej, psychicznym stanie czy tym, co tak naprawdę myśli o całej tej skomplikowanej sprawie, to jednak chciała się za nią wstawić i poświęcić. Barabal i tak uczyniłby z niej służkę, niezależnie od wszelkich protestów. Po prostu uznał, że to mu się należy bo chce i jest silny. Louisa więc zamierzała to wykorzystać, obracając chociaż na korzyść jasnowłosej wampirzycy.
Louisa odwróciła wzrok od wampira, który się lekko ku niej pochylił i pomógł wstać, chowając za swoimi plecami. Zacisnęła dłonie w pieści, mając wielką ochotę zacząć okładać swoimi piątkami jego twarde jak skała ciało, ale on by tego nawet nie poczuł, zaś sama dziewczyna skończyłaby z siniakami na dłoniach.
– Skoro tak mówisz… Jeśli Yuki spadnie włos z głowy, przestanę być Twoją oblubienicą…
Wypowiedziała to tak cicho, że człowiek miałby problemy z usłyszeniem treści przekazu, ale na pewno nie wampir. Dziewczyna nie wyczuła kolejnego, wampirzego osobnika. Drgnęła, gdy usłyszała rwący, delikatny głosik. Spojrzała oczami sarny na przybyłą. Nie znała jej. O tyle, o ile Barabal ją zasłaniał to czuła się w miarę bezpiecznie, tak wówczas, gdy podszedł do tej wampirzycy, łowczyni poczuła się odsłonięta. Miała wrażenie, że zaraz wszystkie wampiry się na nią rzucą i powtórzy się ten horror z więzienia, gdzie zamknął ją Samuru. Cofnęła się aż pod samą ścianę, nerwowo rozglądając dookoła w poszukiwaniu jakiegoś wyjścia. Skoro drzwi były zasłonięte ciałem obcej wampirzycy, to może uda jej się zwiać oknem! Powoli, bardzo powoli, niezobowiązująco, całkiem niewinnie, zaczęła się skradać w tamtą stronę. Przylgnęła plecami do okna, ręce chowając za siebie, by móc je otworzyć. Które to było piętro? A co ją to obchodziło! Wolała się połamać albo umrzeć, niż spędzić tu minutę dłużej. W dodatku pojawił się kolejny krwiopijca! Otworzyła okno i jeśli nikt jej nie przeszkodził, wskoczyła na parapet, z zamiarem zeskoczenia z niego, na ziemię, w dół… Ach, to wina obecności tylu wampirów. Po prostu się ich panicznie bała.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Salon [Parter] - Page 4 Empty Re: Salon [Parter]

Pisanie by Yuki Sro Paź 16, 2013 7:03 pm

I co ona mogła w tym wypadku zrobić? Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy, ani tym bardziej nie spodziewała się spotkania kolejnego członka rodziny. Stało się jednak inaczej i musiała sobie z tym jakoś poradzić, zwłaszcza, że na horyzoncie nie było widać Ringo i istniało spore prawdopodobieństwo, że wcale nie ma go w zamku. Sama nie wiedziała co miałby zrobić w tym wypadku i równie dobrze mogłaby zwyczajnie opuścić zamek, nie czekając. I tak do końca nie była przekonana co do swojej decyzji, a brak obecności nieodżałowanego męża mogła być tylko ułatwieniem w podjęciu innych kroków.
Co jednak z Louisą? Ta, nie wiedząc czemu postanowiła się dobrowolnie oddać wampirowi i jeszcze postanowiła chronić ją. Było to dla niej niepojęte.
- Wątpię by była to decyzja dobrowolna i kompletnie niewymuszona. Jednak to ona decyduje i jeżeli tak bardzo chce... - spojrzała na Lou niemal z bólem w oczach - To jej decyzja, choć nie powiem by mi się to podobało.
Nie mogła nic zrobić, a próba odbicia dziewczyny mogłaby skończyć się fatalnie. W razie czego zawsze możesz się do mnie zgłosić. Lou mogła usłyszeć głos Yuki w swojej głowie. Nic więcej dla niej zrobić nie mogła, a nie chciała jeszcze bardziej pogarszać sprawy. Dla dobra młodej łowczyni lepiej być ostrożnym.
Po chwili w salonie pojawiły się kolejne osoby. Yuki spojrzała na kobietę, a następnie na dziewczynkę, która zjawiła się zaraz po niej. Córki stojącego przed nią wampira i kolejni członkowie ten zwariowanej rodziny, której i ona teraz była częścią. Nie pasowała do nich.
- Lou...
Ta dziewczyna igrała z ogniem i nieco ją to przerażało. Aż tak bardzo się za nią wstawiała, że mogło to wzbudzać wręcz zaskoczenie. Spojrzała po obu latoroślach Barabala.
- Chyba nic tu po mnie, a Ringo najwyraźniej nie ma w zamku.
Westchnęła cicho, chcąc jakoś z tego wybrnąć. Nie zdążyła jednak nic zrobić ani więcej powiedzieć, bo najwyraźniej Lou spanikowała i chciała uciec. Yuki spoglądała na to zaskoczona.
Yuki

Yuki

Krew : Szlachetna
Zawód : Lekarz
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa Vergil
Moce : Władza nad wodą, telepatia, telekineza, leczenie


https://vampireknight.forumpl.net/t164-yuki https://vampireknight.forumpl.net/t214-yuki

Powrót do góry Go down

Salon [Parter] - Page 4 Empty Re: Salon [Parter]

Pisanie by Gość Sro Paź 16, 2013 9:16 pm

Lealahn nie cierpiała tego uczucia, które zawsze nawiedzało ją w towarzystwie ojca. Nie to, żeby się go panicznie bała, bo mogło to tak wyglądać. Po prostu darzyła go dużym szacunkiem, jednak o ile w obecności innych członków rodziny mogła zachowywać się naturalnie, tak przy Barabalu musiała się hamować. No i oczywiście nie mogła mu wyjeżdżać ze swoimi umoralniającymi gadkami. Co prawda nigdy tego nie zrobiła, ale znała go na tyle dobrze by wiedzieć, że nie byłby to zbyt dobry zabieg. W każdym razie, uśmiechnęła się nerwowo do ojca, po czym przeniosła wzrok na dwie pozostałe osoby, które je przedstawił. Żona Ringo? Ładnie, ładnie. Nie wiedziała, że stary zboczuch w końcu postanowił się ustatkować. Chociaż znając go i tak zdradzał blondynkę na prawo i lewo. Biedna Yuki. Już po samym zachowaniu i mowie ciała kobiety Lealahn zdołała stwierdzić, że są do siebie bardzo podobne. Naprawdę jej współczuła. W końcu sama przez dwadzieścia lat żyła z takim mężczyzną. No może oprócz tego, że jej były mąż nie był seksoholikiem.
Następna w kolejce była ludzka dziewczyna. Gdy tylko usłyszała, że Louisa jest łowczynią, jej czarne tęczówki na chwilę zaiskrzyły czerwienią. Przed oczami zobaczyła martwe ciało swojego ukochanego, jedynego syna, zabitego właśnie przez ludzi jej pokroju. Łowcy wampirów byli jedynymi osobnikami rasy ludzkiej, wobec której Leal trzy razy zastanowiłaby się zanim by im pomogła. Nie, nie nienawidziła ich, bo przecież ona z natury do nikogo nie żywiła nienawiści. No dobrze. Może świeżo po śmierci syna, kiedy jeszcze była z jego ojcem miała ochotę wybić wszystkich co do jednego. Wpadła wtedy w naprawdę ogromny szał. Och, jaka szkoda, że Barabal tego nie widział! Może byłby z córki dumny? Kto wie? Emocje opadły niemal natychmiast, gdy wampirzyca rozwiodła się z mężem. No cóż, żyli pod jednym dachem przez dwadzieścia lat, więc nic dziwnego, że zaczął mieć wpływ na łagodny charakter czarnulki. Stałaby tak jeszcze długo, dopóki Barabal nie ścisnął mocniej jej ramienia. Potrząsnęła głową i odchrząknęła.
- Lealahn Kuroiaishita. Miło mi - przedstawiła się, a mało by brakowało, by wyciągnęła rękę. Nagle do pokoju wpadł mały huragan w postaci młodszej siostry czarnowłosej - Lilibeth. Leal uśmiechnęła się lekko do siebie. Dawno nie widziała dziewczynki. Pamiętała jak jeszcze nie ta dawno przyjeżdżała do domu i przywoziła Lotte różne prezenty, by ją rozpieszczać. Co prawda, mała wampirzyca często wprawiała starszą w zakłopotanie swoimi pytaniami czy tym wrednym i perfidnym uśmiechem, ale Leal zawsze jej to wybaczała, chociaż nie zawsze wiedziała co ma powiedzieć. Tym razem również została nieco zaskoczona. Roześmiała się nerwowo, machając lekceważąco.
- Lilibeth, to nie tak, że się boję - odezwała się, nazywając siostrę jej pełnym imieniem. Ona w ogóle miała coś takiego, że nie używała zdrobnień.
- No, może trochę ale każdy na moim miejscu trochę by się bał. Chodzi bardziej o szacunek nie tylko dla rodzica, ale wampira starszego i wyższego krwią - dokończyła swoją wypowiedź. Ledwo to zrobiła, a Louisa momentalnie znalazła się przy oknie, by najwyraźniej uciec z posiadłości. Co prawda salon znajdował się na parterze, a dziewczyna była wyćwiczona, jednak chyba nie doceniała szybkości i gniewu Barabala, w jaki może paść po jej ucieczce. Oczywiście zakładając, że nie machnie ręką i nie stwierdzi, że znajdzie sobie inną naiwną. Jeśli nikt jej wcześniej nie ubiegł, w wampirzym tempie podbiegła do parapetu i zanim ktokolwiek się zorientował zamknęła Louisie okno przed nosem, zanim zdążyła wskoczyć na parapet.
- Chcesz się zabić, dziewczyno? - prawie krzyknęła, zaskoczona własnym zachowaniem. Po pierwsze, Louisa była łowcą, do których Lealahn miała niemałe uprzedzenie. Po drugie, chyba właśnie pomogła ojcu uwięzić dziewczynę wbrew jej woli, a przecież powinna ją uratować! No cóż, według pokrętnej logiki Lealahn, właśnie to zrobiła.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Salon [Parter] - Page 4 Empty Re: Salon [Parter]

Pisanie by Gość Nie Paź 20, 2013 1:05 pm

Wybaczcie za ten blok, to się już więcej nie powtórzy ._.

Ekhym... Nieco wątku utraciła dlatego przejdę już do aktywnego wątku... Sprawa z Louisą została załatwiona, szlachetny uśmiechał się tajemniczo odnośnie słów nie wyrządzenia krzywdy Yuki. Tak właściwie... dlaczego miałby to robić? Nie miał nic do żony Ringo. Dopóki zachowuje się grzecznie, nic jej nie grozi... Ot co.
Później wpadła Leahnah. Naprawdę... czego musiał się naćpać żeby nazwać tak swoją córkę? Jej bratu Testamentowi do tej pory łamie się język i nie potrafił wymówić imienia siostry. Zresztą nawet Barabal musi się nadwyrężać w wymowie.
Przejechał nerwowo dłonią po włosach i już miał otworzyć usta do Leahn, kiedy to do salonu wparowała następna osoba. I to najmłodsza z córek. Lilibeth. Szlachetnego usta przybrały kształt wąskiej lini... kto jeszcze go tutaj nawiedzi? Może Kanibal, jego brat Ryu/Han? W stu procentach Barabal dałby wtedy nogę i szukał byle jakiego schronienia. No, ale jak na jego szczęście, poza córkami nie przybył jeszcze nikt.
Oczywiście wziął najmłodszą na ręce bez najmniejszego problemu, po czym wysłuchał niesamowitej opowieści. O rany...
- Skrzywdziłaś swoją pierwszą ofiarę?
Cóż za zdziwienie pojawiło się na twarzy szlachetnego?! I kto by w sumie przypuszczał, że za chwilę zagości na niej kolejny uśmiech lecz tym razem pełen smutku i zarazem... szczęścia.
- Moja słodka córeczka dorasta.
Niemal jakby Lotte zaczęła sama chodzić! Barabal czuł niesamowitą dumę, słysząc że jego najmłodsze potomstwo zaczyna być prawdziwym Kuroiaishita... w przeciwieństwie do Leahn, która to pognała za Louisą. Czemu ta chciała uciekać, po tym jak coś mu obiecała?
- Leahn! Zatrzymaj ją i zaprowadź do podziemnego pokoju.
Wiadomo, chodziło mu o Lochy. Tam na spokojnie zajmie się Louisą, a ciemna cela miała być chwilowym pomieszczeniem, wszak nie chciał żeby uciekła.
- Yuki, nie mam pojęcia kiedy Ringo zjawi się z powrotem, ale oczywiście, jeśli chcesz, możesz tutaj na niego poczekać.
To już wszyscy? Barabal nadal mając na rękach Lotte, skierował się na kanapę. Spoczął na niej i jeśli mała wampirzyca chciała, mogła zostać na jego kolanach. Natomiast on sam musi chociaż na sekundę zamknąć oczy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Salon [Parter] - Page 4 Empty Re: Salon [Parter]

Pisanie by Gość Nie Paź 27, 2013 5:24 pm

A co Louisa mogła zrobić? Chyba tylko się powiesić, bo cóż zwykły człowiek mógł zrobić przeciwko grupie wampirów? Wystarczy, że obrazi jednego z nich, a rzucą się na nią całą chmarą. Nic dziwnego, że nie chciała tego ryzykować i jak najszybciej stąd uciec, nawet jeśli drzwi zmieniły się w okno. Choć kiedy tak przy nim stała, wyglądając na zewnętrz, to zabić by się zabiła. Może jedynie zrobiłaby sobie kilka większych otarć, siniaków, zadrapań, przy jej szczęściu najgorzej skończyłaby z jakimś złamaniem kończyny. W końcu salon, na jej szczęście, znajdował się na parterze, nic łatwiejszego spotkać by jej nie mogło.
Miała nadzieję, że przekradnie się pod okno niezauważona. Nawet jeśli Barabal obiecał, że nie zrobi krzywdy, to skąd mogła wiedzieć, że nie uczynią nic złego i jego piekielne nasienie? Wystarczyło spojrzeć na te małe szkarady, chodzące po Zamku, by wiedzieć, że prędzej czy później pójdą w ślady swojego rodu, który jest poszukiwany już chyba w każdym kraju.
Louisa nie zwracała uwagi na tę zbędną wymianę zdań, starała się nawet nie zapamiętać imion, bo później uznają, że usłyszała za dużo i trzeba ją zabić. Tak samo puściła mimo uszu pozostałą wymianę zdań, skradając się coraz bliżej okna. Dosłownie miała wrażenie, że tuż za tą małą ramką znajduje się upragniona wolność. Wiedziała, że nie powinna uciekać, ale co mogło ją tutaj spotkać? Gwałt Ringo, rozszarpanie przez Testamenta, do tego dochodzi równie szalony burmistrz. Już wolała się zabić, popełniając samobójstwo, niż dać pociachać tym wieprzom. Choć słowami najmłodszego nasienia Barabala była dosłownie zdruzgotana! Jak można traktować w taki sposób żywą istotę.
– Jesteście wszyscy poprani! Ona ma zaledwie dziesięć lat, a już uczysz ją tortur i morderstw! Jesteś najgorszy z tej całej, parszywej rodzinki!
Dała upust swoim nerwom. Nie ważne, co się później z nią stanie, taka była prawda. Jak można dzieci pochwalać za morderstwa i tortury? To potworne, nieludzkie, wynaturzone…
I gdy już miała się usadowić na parapecie, by dalej zwiesić nogi na drugą stronę okna, okno zostało jej zamknięte przed nosem. Uderzyła twarzą w szkło (tak, Louisa miała wielkiego pecha, więc wszystko było możliwe) i zatoczyła się do tyłu, spadając na podłogę. Pośladkami wyrżnęła o kant jakiegoś stolika, więc pisnęła, od razu rozmasowując sobie pośladki. Tęsknie spojrzała na okno. Nie miała już żadnych szans na ucieczkę.
– Nie, właśnie dlatego chciałam uciec. Ten Zamek jest pełen psychopatów i zboczeńców. Nie upilnujesz mnie, panie Barabalu.
Chryste! Co to za imię?! Może jego matka była nimfomanką? A cholera ich wie! Napuszyła się i usiadła na podłodze, zakładając dłonie na piersi.
– Do lochów? Nie masz jaj, żeby samemu mnie tam zanieść? Wysługujesz się córkami? Phew.
Hormony, no co? Zbliżał jej się okres…
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Salon [Parter] - Page 4 Empty Re: Salon [Parter]

Pisanie by Gość Wto Paź 29, 2013 8:53 pm

Nie marudź. Ważne, że jest oryginalne, nie? Chociaż Lealahn całą swoją postawą już się wyróżniała, no i wyglądem najbardziej przypominała ojca. W każdym razie, nie na darmo ktoś postanowił skrócić jej imię do prostego 'Leal', prawda? Chociaż ona najbardziej wolała jego rozbudowaną wersję. Wiem, ja też lubię dziwne imiona.
Reszta rodziny mogłaby przybyć, czemu nie? Przynajmniej byłoby wesoło, chociaż czy Leal uśmiałaby się w ich towarzystwie, nie jestem pewna. No i Sam! Ona musi spotkać się z Samusiem! W końcu był najukochańszym i jedynym (o innych dzieciach Testamenta nie wiedziała) bratankiem. Skoro straciła własnego syna, musi na kogoś przelać całą swoją matczyną miłość. Yuu raczej nie dała takiej synowi, skoro zostawiła go z ojcem, gdy Samuru był jeszcze w pieluchach. Leal natomiast, miała jej aż zanadto. Nie zanosiło się na to, by miała jeszcze w przyszłości dzieci, więc coś musiała z tą matczyną miłością zrobić. Pewnie już na zawsze pozostanie samotną, bezdzietną rozwódką. Och, jakie życie jest ciężkie!
Lealahn również nie spodobała się opowieść Lotte, ale nic nie powiedziała. Po pierwsze, Barabal mógł się trochę wkurzyć, a po drugie jej sprzeciw i tak nie zrobi na nikim wrażenia. Wszyscy wiedzieli jaką naturę posiadała najstarsza Kuroiaishita, więc jedyne co mogła dostać to śmiech prosto w twarz.
Zamknięcie okna przed twarzą Louisy było czystym impulsem. Leal nie chciała zrobić dziewczynie krzywdy, więc gdy ta wyrżnęła głową o szybę, a potem walnęła tyłkiem o podłogę, na twarzy czarnowłosej wampirzycy niemal od razu pojawił się grymas współczucia, po czym niemal natychmiast znalazła się przy dziewczynie, rzucając krótkie Nic Ci nie jest? Zaraz jednak, gdy Louisa nierozważnie odpyskowała Barabalowi, złapała ją za ramię i przyciągnęła do siebie tak, że usta miała na wysokości ucha blondynki.
- Posłuchaj. Nie zrobiłam tego, bo taki jest kaprys mojego ojca, jasne? Naprawdę myślisz, że udałoby Ci się stąd uciec? Nie dobiegłabyś nawet do pierwszego drzewa i już znalazłabyś się z powrotem w zamku. Znak gniew mojego ojca lepiej niż ktokolwiek inny. Przez Twoją ucieczkę ucierpiałabym dodatkowo ja, Lotte i Yuki. Powstrzymałam Cię, by ratować nie tylko Ciebie ale też przy okazji wszystkie obecne tutaj osoby. Jesteś łowczynią, więc zakładam, że miałaś przyjemność spotkać mojego brata i jego syna. Cóż, przy ojcu są jedynie małymi płotkami, więc jeśli naprawdę nie chcesz mocno ucierpieć zaciśniesz zęby i pójdziesz ze mną do lochów, jasne? - wycedziła do ucha Louisy nawet nie przejmując się zbytnio tym, że reszta doskonale ją słyszała. Pomogła ludzkiej dziewczynie wstać, po czym nadal trzymając ją za ramię udała się w stronę lochów.

[zt + Louisa]
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Salon [Parter] - Page 4 Empty Re: Salon [Parter]

Pisanie by Gość Sro Paź 30, 2013 9:32 am

Lilibeth nie zwróciła nawet najmniejszej uwagi na posępną minę ojca. Co z tego, że stał jak kołek i zaciskał usta w wąską linie? Jak dla niej wyglądał jak najszczęśliwszy wampir pod słońcem, który bierze czynny udział w wychowaniu swojej najmłodszej córki. Zajebistej, najmłodszej córki trzeba dodać. Wszak ładne to, zdolne to nawet posłuszne na swój sposób. Nie ważne, że pazerne, egoistyczne i humorzaste. Liczy się pierwsze wrażenie i wygląd słodkiej, niewinnej dziewczynki, której nie przyszło gościć na mlecznobiałej skórze żadnej skazy. Zresztą, kto byłby wstanie powiedzieć o niej choćby jedno złe słowo pomijając oczywiście Sam'a, który zawsze jest na nie i on wie najlepiej? Nikt. Bo przecież takie fajne z niej dziecko. To, że szczerzy mordę niczym mały opętaniec, psychopata i ruda wredota w jednym, to już mało znaczący fakt. W każdym bądź razie małolata uśmiechnęła się dumnie, unosząc nieznacznie głowę do góry, jakby w zwycięskim geście. Wylądowała w końcu u ojca na rękach, który nawet przez chwilę nie próbował protestować. Ot, raz, dwa i już miał kruszynę na łapach. Widać kto tak naprawdę w tym domu rządzi, nie? Nic dziwnego, że mała Lily zaczęła się tak jakby 'panoszyć' O rany, rany jestem niepokonany.
- No ba! - rzuciła w odpowiedzi ojcu, zawieszając na nim gadzie tęczówki. Poruszyła się nieznacznie na jego rękach, klepiąc go prawą dłonią po policzku. Patrzcie no! Ona chciała otrzymać uśmiech pełen szczęścia i ojcowskiej dumy, a nie takie chuje muje z domieszką smutku. Tak jakby go coś bolało, serio. W krzyżu strzela? Starość nie radość, och. W każdym razie Charlotte nie zamierzała maltretować dłużej ojca. Zabrała rękę z jego twarzy, cofając ją nieznacznie do tyłu, by następnie skierować wzrok ponownie na swoją starszą siostrę, uganiającą się za jakimś człowiekiem. Młódka skrzywiła się, wiercąc delikatnie na kolanach ojca. Warknęła cicho po słowach młodej łowczyni, przejeżdżając z wolna językiem po odstających, ostrych kiełkach.
- Tatuś nie jest poparany. Jest idealny, Ty tego tylko nie widzisz. Jesteś beznadziejna. - rzuciła ot tak, zrywając się nagle z kolan wampira. W kilku krokach znalazła się przy Lealahn zaraz bezczelnie, kierując się za siostrą i Louisą w stronę lochów, jakby je co najmniej śledziła. Badum tsss.

[zt]
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Salon [Parter] - Page 4 Empty Re: Salon [Parter]

Pisanie by Yuki Sob Lis 02, 2013 12:42 pm

Yuki stała jak wryta starając się jakoś ogarnąć całą sytuację umysłem. Nie było to łatwe, a powoli zaczynało do niej dochodzić do jakiej rodziny tak naprawdę weszła. Ona sama została wychowana w zupełnie innym środowisku. Jej rodzina zawsze kładła silny nacisk na odpowiednie wychowanie zgodne ze statusem krwi i innymi tego typu pierdołami. Miała być dobrą żoną, matką, w ogóle miała prezentować jakiś poziom. A tu jak widać sprawy wyglądały inaczej.
Lou chciała uciec, wampirzyca za nią popędziła. Barabal nic sobie z tego nie robił i zajmował się młodszą córką, która już przejawiała psychopatyczne zapędy. Nic tu było po niej, a skoro nie wiadomo, kiedy Ringo się pojawi i czy w ogóle się pojawi to tym bardziej nie było sensu siedzieć. Lou też nie będzie w stanie pomóc, nie mogła powstrzymać wampirzycy przez zabraniem dziewczyny do lochów. Pokręciła głową, gdy po chwili zostali z Barabalem sami w salonie.
- No nic, poczekam na niego i nieco się rozejrzę, o ile mogę.
Po tych słowach skierowała się do wyjścia z salonu, nie chcąc pozostawać sam na sam z tym dość dziwnym osobnikiem. Sam Barabal też postanowił opuścić salon, ale gdzie się udał, to już jej specjalnie nie interesowało

z/t + Barabal
Yuki

Yuki

Krew : Szlachetna
Zawód : Lekarz
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa Vergil
Moce : Władza nad wodą, telepatia, telekineza, leczenie


https://vampireknight.forumpl.net/t164-yuki https://vampireknight.forumpl.net/t214-yuki

Powrót do góry Go down

Salon [Parter] - Page 4 Empty Re: Salon [Parter]

Pisanie by Gość Pon Lis 11, 2013 8:23 pm

Trochę minęło od momentu opuszczenia biblioteki. Hachiko udała się ogarnąć i odpocząć choć odrobinę psychicznej, natomiast Barabal z Kanibalem musieli wymienić kilka zdań, nie, nic nie dotyczyło małżonki olbrzyma, raczej o zamieszkanie w zamku i wyjaśnienie kilka zaległych spraw. W przeciwieństwie do Gabrielli, Barabal pragnął znaleźć odrobinę porozumienia z synem i nie, nie przepraszał go za przeszłość, bo przecież nic to nie da, prawda? Musi nadrobić straty i naprawić swoje błędy. A jak się to przyjęło? Zapewne los pokaże.
Dotarli razem do salonu, w którym Hachiko jeszcze nie było. Nie ma co się dziwić, kobieta sporo przeszła i musi dojść do siebie. Zresztą sam Olbrzym może w spokoju usiąść na kanapie i zastanowić się w ciszy. Natomiast sam Barabal podszedł do kotary, po czym odchylił ją trochę, aby móc spojrzeć na widok znajdujący się za oknem. Ponury widok na ogród, na ciemny las i te zarysy nagrobków, które odwiedza tylko czas.
- Straszą tutaj duchy?
Zagadnął do syna, nie oglądając się za siebie. Kanibal odpowiedział mu cichym głosem i oczywiście potwierdził. Nie raz było słychać kroki, mimo iż nie było nikogo w pobliżu. Śmiertelny człowiek mógłby szybko dostać zawału, jeżeli miałby tutaj zostać sam przez całą noc.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Salon [Parter] - Page 4 Empty Re: Salon [Parter]

Pisanie by Hachiko Wto Lis 12, 2013 5:42 pm

Hachiko skierowała się do łazienki na pierwszym piętrze. Po drodze, poprosiła jedną ze służek, by przyniosła cokolwiek z ubrań Rudej, jakie znajdują się w szafie Kanibala. Jakoś nie chciała wchodzić teraz do jego sypialni, gdy wszystko wciąż było takie świeże. Nie przejmowała się tym, że służka mogła wydać się zadziwiona, iż Hachiko korzysta z łazienki dla gości, a nie z tej prywatnej, przeznaczonej dla Testamenta. Wampirzyca zaś nalała sobie do wanny wody, aż po brzegi i dolała pachnących płynów oraz wsypała sól do kąpieli. Miała wrażenie, że cuchnie na kilometry, więc wolała zabezpieczyć się takimi środkami. Zdjęła z siebie brudną koszulę Barabala i weszła do wanny, zagłębiając się w niej całkowicie. Gdyby mogła, utopiłaby się w niej. W tej właśnie chwili, weszła służka, jeśli była na tyle miła, żeby dostarczyć jakiekolwiek ubranie, za co Hachiko podziękowała. Smętnie. Radosna to raczej nie była.
Wyszorowała się porządnie. Od stóp, aż po samą głowę, którą umyła kilkakrotnie, by zmyć z nich zaschniętą krew i wnętrzności. Kiedy skończyła się relaksować w ponad godzinnej kąpieli, opuściła wannę, sięgając po ręcznik. Wytarła się weń dokładnie, po czym oplotła go wokół swoje ciała. Usiadła przed lustrem, wtarła we włosy odżywkę i zaczęła rozczesywać mokre pukle. Nie suszyła ich.
Gdy skończyła ten mały zabieg, zsunęła ręcznik i zaczęła się ubierać. Założyła świeżą, czystą bieliznę, czarną, koronkową. Do tego ciemne, skórzane spodnie i gorset, który szybko i sprawnie zawiązała z tyłu. Cóż, musiała poradzić sobie jakoś, będąc na boso, to jej raczej nie przeszkadzało.
Zrelaksowana, choć wciąż będąc w nerwach i stresie, opuściła łazienkę, kierując się do salonu, z którego wyczuwała już doskonale zanany od lat zapach, w towarzystwie tego dopiero co poznanego.
Zapukała i poczekała na odpowiedź. Dopiero wówczas weszła do środka, słysząc słowa Testamenta odnośnie strachów na cmentarzu. Mogła to potwierdzić. Sama przecież słyszała owe tajemnicze kroki, dziwne jęki i skrzypienia, a nie wyczuwała żywej… duszy.
Nie spoglądała w stronę rosłego wampira, unikając jego kontaktu. Dziwnie się teraz czuła. To wszystko wciąż było takie świeże, namacalne, aż wyczuwalne w powietrzu!
– Chciał pan rozmawiać.
Cóż za cisza i ułożenie! Jednak w oczach wampirzycy krył się mrok i chłód. Jakby… dystans. Do samej siebie i tego, co się niedawno stało. Sama wiedziała, że nie jest bez winy, jednak jej wciąż zależało na tym związku. To nie ona kazała się wynosić Testamentowi.
Tutaj zapewne także były jakieś stare regały z księgami. Podeszła do nich, przeglądając niby to z zaciekawieniem tytuły, ale na żadnym nie skupiła się na tyle, by zrozumieć, co on przedstawiał. Czysta abstrakcja!
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Salon [Parter] - Page 4 Empty Re: Salon [Parter]

Pisanie by Gość Sro Lis 13, 2013 2:17 pm

Szlachetny wciąż stał przy oknie i przyglądał się widokowi. Dla niego to było przepiękne miejsce, bowiem sam jest przyzwyczajony do takich terenów, wychowywał się na podobnych i tak właściwie mieszkał. Nie raz w dawnych czasach ludzie brali go za śmierć, licząca swoje ofiary, kiedy to stał przy grobach. Zresztą nie ma się co dziwić. Barabal ma wygląd Kostuchy. Blady, chudy mężczyzna odziany w czerń. Szkoda, że jego syn tak się zapuścił... także wtedy mógłby zostać symbolem śmierci. Westchnął cicho, zerkając na Kanibala z troską. Niestety powiedzenie Czas leczy rany nie sprawdzał się przy Olbrzymie, toć on nadal czuł wyrzuty do ojca. I właśnie wtedy weszła Hachiko. Szlachetny odwrócił się w ich stronę, patrząc na wampirzycę łagodnie, choć poważnie. Nakazał jej miejsce na fotelu, zamiast stania przy książkach. To takie niegrzeczne nie patrzeć na rozmówców.
- Moje imię to Barabal, nie pan. I jak wiesz, jestem ojcem Testamenta, jak i Twoim teściem.
Przedstawił się, samemu zasiadając na jednym z foteli. Kanibal nadal siedział w milczeniu, w końcu to ojciec miał głos, nie on.
- Usłyszałem Waszą kłótnie będąc w pobliżu. I gdyby nie moje wtrącenie, nie wiadomo jakby się to mogło skończyć. Od mieszkańców zamku słyszałem, że jesteś naprawdę dobraną parą. A tu co się? Kłótnie, ataki. I o co poszło?
Zaczął, spoglądając na Hachiko, to na syna. Oczywiście wiedział, że Kanibal teraz się denerował, bo nie wiedział co go czeka. Dlatego dał mu czas do namysłu i świadomości, że nic mu się jednak nie stanie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Salon [Parter] - Page 4 Empty Re: Salon [Parter]

Pisanie by Hachiko Czw Lis 14, 2013 4:27 pm

Hachiko także zdążyła polubić ten Zamek. Miał on swój urok, nie wspominając już o tych widokach, rozpościerających się z okien. Z tych wyższych kondygnacji, można było dostrzec nawet miasto. Głównie późną nocą, gdy było oświetlone milionami kolorowych neonów, upstrzonych ulicznymi światłami. Dodatkową atrakcją mogły się wydawać dźwięki tętniącego życiem miasta w dole. Hachiko lubiła czasem wychodzić w deszczowe wieczory na miasto, krążyć po ciemnych zaułkach i zakamarkach, wdychać ludzkie, różnorodne zapachy, delektując się nimi. Czasem, gdy wyczuje idealnego kandydata, zabiera ze sobą jego życie, zwłoki pozostawiając gdzieś na ulicy. To był naprawdę groteskowy rodzaj śmierci. Ruda była władczynią, to ona decydowała kto umrze danej nocy, kto będzie miał ten zaszczyt zginąć z kłów wampirzycy.
Spojrzała na fotel, który został wskazany przez najstarszego z nich. Westchnęła niby poirytowana, po czym skierowała się w stronę owego mebla. Przejechała dłonią po obiciu. W tym Zamku było tyle wspomnień, większość była wręcz nostalgiczna. Zasiadła wreszcie na nim, wodząc chłodnymi, poważnymi, zielonymi źrenicami to od Barabala, to do Testamenta. Tak, wiedziała, że to ojciec Testamenta, ale niekoniecznie jej teść. A przynajmniej, nie na długo. Choć wydawał się bardziej dostępny niż ta cała Gabriella, za którą Ruda wręcz nie przepadała.
Wampirzyca zdecydowanie bardziej wolała zwracać się do szlachetnego „per pan”, niż po imieniu. Nie chciała się spoufalać. Może nie licząc Hiro, który był dla niej świetnym towarzyszem w laboratorium czy w salonie. Pewnie, gdyby nie poznała Testamenta albo gdyby poznała pierw białowłosego, byłaby teraz partnerką szalonego naukowca. Ale nie, nie żałowała. Nie żałowała swojej decyzji. Nie żałowała, że została żoną Kanibala, nawet jeśli niedługo już nią nie będzie. Mieli naprawdę wiele wspólnych, lepszych i gorszych wspomnień. Ale czyż właśnie nie takie jest życie? Mimo wielu zwad i kłótni, zawsze szukali u siebie ciepłego miejsca i zrozumienia. Teraz to zniknęło.
– Coś się skończyło. Nagle. Jednej nocy było dobrze, a następnej pojawiły się kłótnie. Tak jest od momentu pojawienia się Gabriela i Hery. Albo nawet i od ślubu. Nie wiem. Nawet nie pamiętam powodu, dla którego zaczęliśmy się po raz pierwszy kłócić. Tak kłócić, że aż doszło do….
Urwała i spojrzała przelotnie na Testamenta. Może on skończy i powie czym to się skończy? Wzruszyła ramionami, dając mu chwilę na to, żeby coś powiedział. Pewnie też chciał wtrącić parę słów. Niezależnie od tego czy coś rzekł czy nie, wampirzyca podjęła dalej wątek.
– Korzystaliśmy nawet z pomocy terapeuty, ale jak widać, to nic nie pomogło. Nawet wspólna kolacja zaczęła i skończyła się nieprzyjemnie.
Zamilkła, oparła dłoń na oparciu krzesła i zacisnęła mocno dłonie na drewnie, wbijając nieznacznie weń pazury. Nie to, żeby się denerwowała…
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Salon [Parter] - Page 4 Empty Re: Salon [Parter]

Pisanie by Gość Pią Lis 15, 2013 10:14 am

Zamek znalazł się w naprawdę idealnym położeniu. Zdala od chaotycznego miasta, od innych rodów. Znajduje się na najbardziej odpychających terenach. Żyć i nie umierć, dlatego Barabal tutaj zostanie, aby tchnąć życie w życie zamku, no i oczywiście porozmawiać z aktualną Głową Rodu, toć nie podobało mu się za bardzo co wyrabia. Samuru zapomniał o rodzinie, skupił się głównie na władzy oraz własnych korzyściach. A jako Barabal, jako była Głowa Rodu, ma prawo odebrać mu ten status do odwołania. I kto wie czy ojciec Kanibala znowu nie zasiądzie na tronie. W każdym bądź razie nie o tym mowa... wszak ma właśnie tutaj problem typowo rodzinne... mianowicie Rozpad dobranego związku. A że Testament to jego syn, musi pomóc, zwłaszcza kiedy pragnie naprawić swoje błędy. Wysłuchał uważnie Hachiko, nie odrywając od niej wzroku. Jak widać kobieta jest bardzo nieszczęśliwa, szczera... To naprawdę przykre. Obserwował także ukradkiem kanibala, jaki także wpatrywał się w żonę nieco nerwowo, chociaż jej nie przerwał. Możliwe iż jakaś obawa zamknęła mu usta. Dlatego nie dokończył za Rudą. Zwiesił tylko głowę. O tak, na pewno czuł się winny.
- Terapeuta w niczym nie pomoże, jeśli jakaś ze stron nie pokazuje chęci polepszenia sytuacji. Może wspólny wyjazd wam coś pomoże?
Zagadnął z lekkim pomysłem. Kanibal oczywiście podniósł głowę, patrząc zdumiony na ojca, później to na Hachiko.
- I na co? Żebym wysłuchiwał, jak marnuje sobie życie? Same zakazy, wrzaski i zazdrość? Ona jest upierdliwa jak mucha. Nie docenia nawet tego, że jestem wobec niej szczery, nigdy ją nie okłamałem! A ta się burzy za kuzynkę, która mnie prowokowała i nie bierze nawet pod tego iż jej od mówiłem. Bo po co? Lepiej się wyżyć i wszytko wyolbrzymiać.
No ładnie, zaś nerwy. Barbara słuchał krzyków w milczeniu. Zrozumiał nawet w jaki sposób dobiera sobie kobiety. Normalnie smutna prawda. A co na to Ruda? Ta która miała być przeciwieństwem Gabrielli? Jak na razie okazuje się być naprawdę do niej podobna... Ma coś na swoją obronę?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Salon [Parter] - Page 4 Empty Re: Salon [Parter]

Pisanie by Hachiko Pią Lis 15, 2013 1:42 pm

Hachiko musiała przyznać rację Barabalowi. Samuru porzucił już nawet myśli o rodzinie. Hiro zdążył to wcześniej zauważyć, martwił się o młodzieńca. Był przecież jeszcze szczeniakiem, cóż on wiedział o władzy, jaką dzierżył w dłoni. Nie powinien być taki despotyczny, bo zostanie sam. Może teraz wydawało mu się, że nie potrzebował do szczęścia niczego więcej oprócz władzy. Z czasem mógłby wreszcie doceniać żonę u swego boku. Sophie była jaka była, posiadała swoje wady, ale mimo wszystko wciąż trwała u boku szalonego mężczyzny. Na swój sposób trzymała rękę na pulsie, żeby szlachetny nie stoczył się na samo dno szaleństwa.
Hachiko jedynie w małym zarysie znała przeszłość męża. I to nie od niego samego, nie znosił o sobie mówić, o przeszłości i miał sporo tajemnic przed żoną. Tych najważniejszych dowiedziała z ust Hiro. Sam zresztą narozrabiał. Jako lekarz powinien przeprowadzić podstawowe badania przed eksperymentami. A potem pojawiają się właśnie takie nieprzyjemne konsekwencje.
Gdy urwała swoją wypowiedź, czekając aż Testament ją dokończy. Westchnęła jednak, nie doczekawszy się z jego strony ani jednego słowa. Było to przykre, faktycznie, ale nie zamierzała niczego komentować. Nie będzie więcej zarzucać niczego Testamentowi, nie miało to już najmniejszego sensu. Niech wróci do tej kuzyneczki. Zajmie się nim dobrze, o tak, na pewno będzie potrafiła sprostać potrzebom Kanibala. Proszę bardzo, w ramionach innej kobiety zapewne będzie szczęśliwy. Ba! Może nawet lecieć do Veiny, ta kurwa każdego przyjmie między nogi. Mógł nawet po drodze zahaczyć o kolejną byłą i popatrzeć na jej prawie nagie ciało.
Na propozycję Barabala zamyśliła się. Milczała. Ten pomysł był dobry, przynajmniej według Rudej. Nawet zaproponowała to Kanibalowi, uznając, że będzie to dla nich terapia. Taki drugi miesiąc miodowy, który miał ich ponownie do siebie zbliżyć, odkryć się na nowo, a może nawet dowiedzieć się o sobie rzeczy, których jeszcze nie wiedzieli.
Spojrzała na Testamenta opanowanym wzrokiem. W tej chwili to już naprawdę nic ją nie zaskoczy. Jego wypowiedź skwitowała cierpkim uśmiechem. Nie zamierzała unosić się gniewem, nie zamierzała się denerwować. Może powinna wyłączyć uczucia? Przecież to takie proste. Samuru jakoś sobie radził bez emocji. Byłoby pewnie łatwiej ze wszystkim.
– Ja Tobie nie dawałam powodów do zmartwień. Nie oglądałam się na widok pół nagiej byłej, nie śliniłam się na jej pół nagie cycki. To nie ja całowałam się z kuzynką, pieściłam ją, lizałam, dotykałam i świetnie się bawiłam. Kiedy przeleciała Cię Nadira, nie zostawiłam Cię, gdy mnie potrzebowałeś. Gdy zaś zgwałcił mnie Ethan, w Twoich oczach byłam najgorsza. Nie chcę przez to znów przechodzić. Proponowałam wyjazd Testamentowi. Do Tunezji. Najwyraźniej nie miał na to ochoty.
Wzruszyła ramionami. Nie była zdenerwowana. Mimo wszystko te słowa były bolesne, zapewne dla nich obojga.
– Nie widzę dalszego sensu w obrzucaniu się wzajemnie winą, Testamencie.
Zakończyła swoją wypowiedź. Tak, była wręcz przekonana, że się skończyło. Oddała w jego ręce ich związek, zapominając, że zachowuje się jak dziecko i pewnych rzeczy nie dostrzega. Nigdy jej nie to nie przeszkadzało. Czasami nawet wydawało się dość urocze.
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Salon [Parter] - Page 4 Empty Re: Salon [Parter]

Pisanie by Gość Pią Lis 15, 2013 2:27 pm

Sprawa Samuru na pewno nie raz zostanie jeszcze poruszona. Teraz jest coś ważniejszego. Głupotą z ich strony było, że tak mało ze sobą rozmawiali o ważnych wydarzeniach w życiu, poznać się lepiej. A wtedy byłoby łatwiej znaleźć rozwiązanie. A tak? Jedno drugiego ma gdzieś i taka jest prawda, skoro nie interesuje co się działo zanim wzajemnie się poznali. Tylko kręcić głową, nic więcej. Że aż tak się zaniedbali.
Oczywiście. Wspólny wypad zrobiłby im dobrze. Sami, bez żadnych innych wtrącających się mord (i właśnie w tym przypadku taką mordą jest sam Barabal), spokój j najważniejsze... spędziliby razem czas. Ale obie strony muszą tego chcieć, nic na siłę. I niestety zaś zaczęli się kłócić. Wymiana zdań. Tak wyglądała rozmowa dorosłych? Rzucali wzajemnie mięsem, wytykali sobie coś, nad czym powinni pracować.
- Rzucanie sobie na okrągło win nic nie pomoże.
Warknął szlachetny, patrząc ostro na Hachiko i kanibala. Ten w przeciwieństwie do niej, denerwował się. Zaciskał pięści, marszczył brwi. O tak... nerwowy charakter, to jest to, co zostało w nim wyhodowane. Hachiko o tym wiedziała?
- Oczywiście! Bo to już koniec.
Taka odpowiedź wampira, która nie zaskoczyła Barabala. I wcale nie zdziwił się, kiedy ten wstał i skierował się do wyjścia. Ale czy wyszedł? Nie! Brutus zwinnie go wyminął, zostawiając wyjście.
- Ucieczka nie jest wyjściem z sytuacji. Wróć na miejsce.
Krótki syk, surowość wymalowana na twarzy. Naprawdę ciężko patrzeć na tą młodą parkę. I owszem, Olbrzym westchnął cicho, wracając grzecznie do salonu, ale nie siadał. Kręcił się niespokojnie po pomieszczeniu. Nie chciał przebywać z tą kobietą w jednym miejscu.
- Zależy Wam w ogóle na sobie?
Spytał cicho, obserwując uważnie wampiry i ich reakcje. Kanibal wzruszył ramionami, ale nic nie rzekł. Bo po co? I tak się wszystko rozsypało... znowu.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Salon [Parter] - Page 4 Empty Re: Salon [Parter]

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 4 z 12 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 10, 11, 12  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach