Aleja "Niewidzialnych"

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Go down

Aleja "Niewidzialnych" Empty Aleja "Niewidzialnych"

Pisanie by Gość Wto Gru 04, 2012 4:26 pm

Niewielka boczna alejka, która donikąd nie prowadzi i nie ma w niej nic ciekawego. Jedyne co w niej można znaleźć to bezdomni szaleńcy i kaleki, którzy pozostawieni sami sobie, nie otrzymawszy żadnej pomocy musieli się gdzieś podziać. Stworzyli więc w tej wąskiej, cienkiej i porzuconej alejce swoistego rodzaju obóz. Bezdomni mieszkający w śmietnikach, prowizorycznych szałasach wybudowanych z śmieci tworzą swoją małą komunę, osadę bez przywódcy i hierarchii. Jedyne źródła światła to małe ogniska palone w metalowych beczkach lub innych mniejszych pojemnikach. Idąc w głąb alejki odczuwa się narastający smród, spoconych niedomytych ciał, starych schorowanych ludzi i śmieci. Przez okolicznych mieszkańców to miejsce jest nazywane Aleją "Niewidzialnych", gdyż ludzie wola odwracać wzrok i nie patrzeć. Nawet policja czy służby porządkowe nie zapuszczają się tam bez wyraźnego powodu.

Ostatnimi czasy można usłyszeć pogłoski o bezimiennym strażniku, który obserwuje "Niewidzialnych" pilnując by nie stała im się krzywda. Nikt jednak nie może powiedzieć by widział ów strażnika. Czasem tylko ktoś zobaczy zielone ślepia błyszczące w ciemności...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja "Niewidzialnych" Empty Re: Aleja "Niewidzialnych"

Pisanie by Gość Wto Sie 25, 2015 8:04 pm

Myślała, że już nigdy nie opuści miejsca w którym była przetrzymywana. Miała wrażenie, że koszmar z dawnych lat znowu prześladuje ją, uwolniła się od dawnego życia ale chyba ono nie uwolniło się od niej. Nie chciała tam wracać ale o dziwo ten potwór zdecydował ją wypuścić oczywiście zaraz po zrobieniu z jej kolacji. Teru miał za zadanie gdzieś porzucić ją tak po prostu i zostawić na pastwe losu. Była osłabiona poprzez utratę krwi i za pewne mogła stać się dość agresywna jeśli nie posili się szybko lecz chwilowo nawet siły ją opuściły.
Nie odzywała się całą drogę, kręciło się jej w głowie i było nie dobrze miała wrażenie, że cały świat wiruje dookoła. Kontaktowała ze światem jeszcze, zabrał ją gdzieś na odludne miejsce i położył na jakiejś ławce zostawiając ją po prostu tutaj, pożegnał ją i opuścił. Była sama, kręciło się tutaj o tej porze wiele typków jednak pod wpływem głodu to oni mogli bać sie jej. Poczuła, że nie ma siły i zamknęła po prostu na chwilę oczy jednak chwila przedłużyła sie o wiele dłużej niż można sądzięc. Odleciała po prostu. Może ktoś ją znajdzie?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja "Niewidzialnych" Empty Re: Aleja "Niewidzialnych"

Pisanie by Gość Sob Wrz 05, 2015 7:57 pm

Owszem, niebawem ktoś ją znalazł. I nie był to człowiek, jednym z wielu tutaj krążących. Chociaż ubiór na sobie bardzo przypominał bezdomnego, nie należał do tutejszego zgromadzenia. Błękitne oczy szybko wypatrzyły, że na ławce nieznajoma persona ledwo zipała, praktycznie była nieprzytomna. Bardzo zwinnie i bezszelestnie znalazł się tuż obok. Nachylił się nad dziewczyną i przyłożył dłoń do jej czoła. Ewidentnie miał do czynienia z wampirzycą, gdyż temperatura ciała była bliska otoczeniu, a to by znaczyło, że nie żyje od dawien dawna.
Jej lekkie ciało zaraz objęły szczupłe, lecz silnie umięśnione ramiona chłopaka z białymi włosami i uniosło się z ławki. Nie miał zamiaru dzielić się z kimś innym być-może przyszłym obiadem. Wziął ją w mocnym uścisku i pobiegł przed siebie, w zaledwie dwie alejki dalej, by bez świadków wdrapać się po ścianie z piękną dziewczyną i zrobić włam do opuszczonej kamienicy z trzeciego piętra. Tak, obecnie tutaj koczował. Dookoła kurz i brud, przynajmniej kilka mebli było w całości, w tym najczyściejsze z nich - wyrko z materacem. Tam też położył dziewczynę i przyjrzał się lepiej kobiecie.
Nietypowy kolor włosów, gładka cera, chociaż miała lekko podkrążone oczy... palcem odgarnął kosmyk z czoła i im dłużej przyglądał się nieprzytomnej, tym przechodziła mu chęć na wypicie krwi z wynędzniałej nieznajomej. Przynajmniej na razie. Póki była nieświadoma otoczenia, przeszukał jej ubranie i znalazł dwie fiolki z tabletkami. Jedne najbardziej go zainteresowały - miały zapach krwi. Odłożył je na bok, a nasenne wsadził z powrotem do kieszeni jej ciuszku. Nic więcej przy sobie nie miała, i mogłaby w oczach innego wampira już być bezużyteczna, lecz Kyuu zdecydował, że pozna jej wartość po przebudzeniu. Może dowie się czegoś ciekawego?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja "Niewidzialnych" Empty Re: Aleja "Niewidzialnych"

Pisanie by Gość Nie Wrz 06, 2015 8:47 am

Była zmęczona i odleciała na moment lecz powracała do rzeczywistości co kilka chwil chociaż stwór zabrał jej na prawdę sporo krwi i była na prawdę cholernie głodna nie zamierzała pozwolić na to aby bestia przejęła nad nią kontrolę tylko dlatego, że jest spragniona krwi chociaż jej oczy mówiły co innego bo pragnęła jej. Jej oczy była ledwo co uchylone chociaż próbowała podnieść się to i tak nic nie dało, że ktoś ją dotyka w czoło ale znowu przymknęła oczy na chwilkę chociaż była już nieco przytomna to i tak bez krwi niewiele da.
Znowu poczuła czyiś dotyk na sobie ale nie było to w brutalny sposób bardziej zdecydowany...czy ktoś w końcu ją znalazł i zabiera stąd? Miała wrażenie, że unosi się coraz wyżej a po drodze jej oczęta dostrzegły jak przemieszcza się więc jednak nie zdawało jej się chociaż miała takie wrażenie. Na początku myślała, że po nią wrócił ale on po prostu zostawił ją tutaj, porzucił od tak sobie. Nie wybaczy mu tego nigdy. Zamknęła ostrożnie powieki chociaż nie wiedziała co się z nią dalej stanie.
Długo nie musiał czekać aż nieznajoma odrobinkę przebudzi się bardziej świadoma co się dzieje, przeszukał ją a ona miała ciągłe wrażenie, że czuje jak ktoś ją dotyka więc udało mu się zabrać tabletki z anim otworzyła znowu oczy. Uniosła powieki po czym przekręciła delikatnie głowę a jej czerwone ślepia wręcz wygłodniałe spotkały się z oczami kogoś kogo nigdy na oczy nie widziała. Przez chwilę popatrzyła nie po czym dłonią ostrożnie przejechała po swojej twarzy wzdychając cicho.
- Gdzie jestem...moja głowa...
Powiedziała tylko a swoje dłonie wplotła włosy przy czole mrugając oczami, które teraz były skierowane w sufit tego dziwnego pomieszczenia. Kątem oka dostrzegła, że to jakiś stary budynek. Zastanawiała się czy to była pomoc od tak ale chyba to była by głupia nadzieja. Była przekonana już, że coś za coś ale za chwilkę może się dowie? Starała się panować nad głodem, nie chciała nikomu zrobić krzywdy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja "Niewidzialnych" Empty Re: Aleja "Niewidzialnych"

Pisanie by Gość Nie Wrz 06, 2015 10:05 am

Podczas trwania wymuszonego snu dziewczyny, Kyuu pilnie obserwował jej zachowanie, ale i wyglądał przez okno. Był bowiem poszukiwany przez pewne wampiry, którym ukatrupił szefa. Właściwie i swojego byłego szefa. Dlatego tylko na dwa dni zabunkrował się w tej opuszczonej norze i jakby nie dostrzegł z okna nieznajomej tak dziwnie przyniesionej na alejkę biedoty i kalectwa, to zabrałby się i poszukał kolejnej dziupli. Byleby tylko nie dać się złapać. Nie ma to jak wyrwać sobie wolność gołymi rękami, a później i tak nie odczuwać tej wolności.
Oderwał wzrok od pękniętej szyby, gdy usłyszał szurnięcie materaca. Oho, ich spojrzenia skrzyżowały się, lecz młodzieniec nie zawiesił długo spojrzenia na jej czerwonych tęczówkach. Dzikie oczy chłopaka skierowały się na fiolkę z wykradzionymi tabletkami, do których podszedł żwawym krokiem i zabrał ze stolika obok, by przypadkiem właścicielka nie upomniała się o nie. Co prawda dopiero odzyskiwała świadomość, jednak wypowiedziała pierwsze słowa. Z początku zignorował jej słowa szukając czegoś po szafkach, aż znalazł szklankę i podstawił pod zawór z wodę, by napełnić ją i wrzucić jedną tabletkę z krwią. Niech będzie jego strata, skoro i tak zyskał za darmo kilkanaście sztuk pozostałych. Podszedł do dziewczyny i prawie że wetknął pod nos naczynie z rozcieńczoną krwią.
-Pij.
Ponaglił nieznajomą, bo inaczej sam to wypije, a już korciło go w nozdrza. Jak tylko pochwyciła szklankę w ręce, przyglądał się uważnie jej zachowaniu. Miała większy głód w oczach niż on, a takim gestem może wkupi się w jej zaufanie i zyska pewne informacje. Był tylko mały problem - komunikatywność Kyuu ograniczała się do najprostszych słów, zwykle z trudem wypowiadanych. Będąc niegdyś marionetką pewnego wampira bardzo skrzywił mu psychikę, i zniszczył życie. Objawiało się to między innymi w tym, że nie przejawiał ani odrobinę emocji, zwłaszcza dobrych. I tym, że teraz mordował się, by odpowiedzieć na pytanie niebieskowłosej wampirzycy, którą ocalił. Chyba.
-Dom. Chwila.
Mruknął niepewnie te słowa, chociaż miał zamiar powiedzieć: "Jesteś w moim domu, tymczasowym" a wyszło, jak wyszło. Najgorsze w tym wszystkim było, że wiedział, iż powinien inaczej wyrazić się, tylko w głowie miał blokadę, i był jej świadom. Zbyt długo był traktowany jak zwierzę, nawet gorzej jak zwierzę, aby wrócić na humanistyczne myślenie.
Podszedł bliżej nieznajomej i założył ręce na torsie.
-Ty?
Ponownie, skrzywił usta, ponieważ ponownie nie mógł wydusić z siebie pełnego: "A Ty kim jesteś?". Te kilka słów, które z siebie wyrzucił, były nasączone czymś dziwnym w odbiorze. Taką chrypką, jakby dawno z nikim nie rozmawiał. I rzeczywiście - przez ładnych kilkadziesiąt lat nie mógł wypowiedzieć ani jednego słowa, bo za to był bity i torturowany. Oby tylko kobieta zrozumiała jego przekaz, bo inaczej nic z niej nie wyciągnie, i po prostu rozejdą się.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja "Niewidzialnych" Empty Re: Aleja "Niewidzialnych"

Pisanie by Gość Pon Wrz 07, 2015 9:44 am

Właściwie to wydawało się dziwne, że pomógł jej i zabrał ją z tamtąd no ale nie zamierzała z tego powodu się wykłócać a mogła być tylko wdzięczna chociaż tak na prawdę mógł ją zostawić po prostu aby ktoś zrobił sobie z niej obiad albo ona z niego. Miała chyba szczęście i nie znalazła się tam przypadkiem bowiem zostawiono ją tutaj specjalnie, nie była już potrzebna i porzucono ją. Nie mogła zrozumieć dlaczego tak a nie inaczej i nie mogła uwierzyć, że bliska jej osoba podjęła taką decyzję.
Głowa trochę jej pękała od tego wszystkiego i tych przemyśleń, musiała zastanowić się co dalej powinna gdzieś zaszyć się czy coś...właściwie bardziej teraz obchodziło ją to, że była głodna i musiała chociaż trochę napić się bo inaczej mogło by się zrobić nieciekawie. Przyglądała się temu kto ocalił ją szczerze mówiąc i nie musiał się jej obawiać zresztą ona nigdy nie lubiła nikomu wyrządzić krzywdy.
-Hm..?
Spojrzała na to co robił gdy poczuła pod swoim nosem szklankę a z niej wydobywający się cudowny i słodki zapach krwi, może nie taki jak oczekiwała ale potrzebowała tego więc bez wahania zaczęła pić aż do pustego dna szklanki. Gdy skończyła odetchnęła trochę czując znaczną ulgę bo głód przez to zmniejszy się, nie do końca ale jednak. Ślepia przestały świecić dość mocną czerwienią. Podniosła się bardziej do wpół siadu, włosy odgarnęła do tyłu i dotknęła dłonią miejsca gdzie potwór wręcz boleśnie i z agresją prawie wyszarpał jej gardło...rana być może już się zagoiła ale jednak czuła niewielki ból więc dłonią rozmasowała to miejsce.
- Dom?
Zapytała go zdziwiona czyżby chłopak nie miał gdzie się podziać i przesiadywał w takich miejscach? Los bywa na prawdę okrutny...zachowywała się spokojnie nie robiła żadnych głupstw ani też nie robiła nic nadzwyczajnego prócz tego, że dochodziła do siebie. Na jego pytanie uniosła brew ale nie była głupia bo pewnie chodziło mu o to kim jest co tu robi i takie tam.
-Dziękuję, że mnie stamtąd zabrałeś jestem twoją dłużniczką i na imię mi Dasza...Czy mogę poznać twoje imię?
Nawet uśmiechnęła się do niego delikatnie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja "Niewidzialnych" Empty Re: Aleja "Niewidzialnych"

Pisanie by Gość Pon Wrz 07, 2015 4:16 pm

Wypiła rozrzedzoną krew, bardzo dobrze. Powinna zyskać odrobinę energii i zaufania wobec chłopaka, który rzeczywiście zabrał ją z tamtej ławki. Wiązał z nią pewną nadzieję, o której później - opisaną w tym samym wątku. Nie wyglądała na agresywną, aczkolwiek pozory mogły mylić. Zresztą o tym przekona się niebawem. Nie będzie jej prowokować, jeśli o to chodzi, lecz jak sobie chwilę posiedzą, to może wyjdzie z niej odrobina charakteru, żeby lepiej ją poznać.
Prócz tego, że była głodna, trzymała się ręką za szyję, co mogło wskazywać, iż jeszcze niedawno ktoś zrobił jej krzywdę. Rzuciłby okiem na ranę, ale była szczelnie zakryta dłonią, także pozostawało mu tylko rozgryzać nieznajomą. I ona jego. Zrozumiała jego tok rozumowania, na pierwsze jej pytanie skinął głową. Owszem, był to jego dom, jego lokum w opuszczonej kamienicy. Nie narzekał na warunki, nie miał wysokich wymagań. Byleby z dala od zagrożenia. Ponownie zapuścił żurawia przez okno, na szczęście nikogo podejrzanego nie wypatrzył. Był spięty, tak jakby w każdej chwili był gotów uciec lub stawić czoła niebezpieczeństwu.
Drgnął i odwrócił się, kiedy kobieta podziękowała mu za pomoc, pokazała po sobie chęć odwdzięczenia się, w dodatku przedstawiła się. Odlepił już całkiem wzrok od widoków za oknem i utkwił błękitne patrzały w rozmówczynię.
-Dasza.
Powtórzył za nią jej imię, by lepiej zapamiętać i nie mieć później problemów z przekabaceniem miana. Całkiem proste imię do wypowiedzenia, to dobrze - nie będzie plątał mu się język, gdy będzie zwracać się do dziewczyny. Bardzo go zaś zaintrygowała pewna sprawa. Jak Błękitnowłosa towarzyszka zapytała się o jego imię, na jej twarzy pojawił się grymas, którego nie widział tak dawno, iż zapomniał co znaczył. W dzikich oczach zatliła się iskierka ciekawości, nawet ośmielił się wyciągnąć dłoń ku niej i dotknąć palcem jej dolnej wargi. A potem delikatnie zaznaczył łuk symbolizujący jej uśmiech. Przekrzywił lekko głowę na bok, ale zaraz sobie przypomniał, że koleżanka zadała mu pytanie. Odskoczył więc jak oparzony do tyłu i z początku nawet chciał powiedzieć na głos swoje miano, ale... zapomniał jak się je wymawia. Była na to inna alternatywa, gdyż pod skrawkiem materiału, na ramieniu, jawił się symbol oznaczający jego imię. Sięgnął drugą ręką, by podnieść rękaw do góry i odsłonić wypalony znak jak u bydła w kształcie "9". Musiał być wypalany srebrnym narzędziem, skoro nie zagoiła się rana.
Rzucił jeszcze badawcze spojrzenie w stronę dziewczyny, i widząc ją już w lepszej formie zdecydował się wtajemniczyć Czerwonooką piękność w plan. Czyli z jakiego innego powodu została tutaj ściągnięta niż tylko ratunek dla jej zdrowia. Jako, że komunikacja werbalna była bardzo okrojona, zdecydował się przedstawić Daszy inną formę, którą miał nadzieję, że zrozumie. I że najlepiej poprze kryjącą się za nią ideę. Ponownie zostawił na moment dziewczynę i wrócił z kawałkiem papieru i dwoma kredkami. Usiadł po turecku na podłodze i zaczął coś rysować. Nie były to przepiękne malunki, lecz po skupionej minie dało się wywnioskować, iż nawet postawienie kilku kresek sprawiało mu problemy. Za jakieś trzy minuty całkowitego milczenia z jego strony wstał z obrazkiem i wręczył towarzyszce ów kawałek papieru z bazgrołami.
Cały obrazek prezentował się mniej więcej tak: http://sketchtoy.com/65853509
Zziajany i zmęczony wysiłkiem psychicznym usiadł znów na brudnej podłodze i utkwił w Niebieskowłosej swoje spojrzenie.
-Dasza... pomoc?
Zapytał się cicho i z nutą powagi. Tak, to co narysował miało rzeczywiście miejsce. Dziewczyna nie znała jednak powodu, dla którego Kyuu ścigały inne wampiry. Gdyby zdradził ów część opowieści... mogłaby go zostawić, jak inni, którym złożył taką prośbę. Właściwie przed Daszą zaczepił tylko dwa inne wampiry, lecz nie zgodziły się na współpracę. Mówi się, że do trzech razy sztuka, ale czy będzie tak i tym razem?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja "Niewidzialnych" Empty Re: Aleja "Niewidzialnych"

Pisanie by Gość Pon Wrz 28, 2015 4:32 pm

Z tym zaufanie nie wiadomo jak może być to nie było już takie proste zwłaszcza po tym jak Teru zranił ją, nie mogła przyjąć do siebie, że poddał się i tak po prostu opuścił ją...Nie skreślała przez to innych ale takie doświadczenia dają do namysłu. Musiała teraz zebrać siły i dojść do siebie co było znacznie prostrze po wypiciu trochę krwi. Tak na prawdę nie wyglądała na agresywną i nie była taka bardziej czuła się skrzywdzona i przez chwilę jak by nie kontaktowała ze światem próbując poukładać sobie myśli w głowie.
- Możesz npisać swoje imię?
Zapytała dość sympatycznie dłonią masując sobie głowę odrobinę, chwilkę jeszcze i powinna stanąć na nogi co by jej bardzo odpowiadało. Skoro on poznał jej imię ona również chciała poznać imię tego, który jednak postanowił zaryzykować i zabrać ją gdzieś w bardziej mniej widoczne miejsce dla innych oczu. Była jego dłużniczką w końcu poczuwała się do odwdzięczenia mu za ratunek.
Zdziwiła się na gest, który wykonał właściwe była tym bardzo zaskoczona, chyba nie wie rozumiał niektórych gestów bo widziała w jego oczach niepewność. Gdy dotknął jej wargi to nawet poczuł łaskotki przez co zachichotała cicho.
- To łaskocze.
Uśmiechnęła się a gdy odskoczył nic na to nie odpowiedziała. Dłoń zabrała z szyi odsłaniając ranę jednak po wypiciu krwi widać było, że regeneracja ciała zaczęła robić swoje po wypiciu krwi i zaraz nie będzie po niej śladu jednak z początku wydawała się dość paskudna i głęboka jakby ktoś chciał rozerwać szyję co właściwie było po części prawdą. Zdziwiła się nieco, że przesiadywał w takim miejscu ale nie zawsze świat bywał sprawiedliwy wobec innych. Uniosła się nieco wyżej przeczesując dłonią włosy, które opadały jej do przodu ostatnio zaczęły ją dość mocno irytować, miała ochotę wziąć nożyczki i ściąć je sama na krótko.
- Jesteś sam...zupełnie?
Spojrzała na niego chociaż nie wiedziała czego ma się spodziewać ale wiedziała, że nie ma co oczekiwać od niego odpowiedzi jeśli nie zechce jej udzielić nie może na niego naciskać. Była spokojna a względem niego była nawet miła i spokojna od czasu do czasu patrząc na niego łagodnym wzrokiem. Patrzyła uważnie jak znika, pojawia się i zaczyna coś rysować po czym pokazał jej ten rysunek. Dasza nie była głupia, umiała odczytać tak proste rzeczy więc nie było problemu z porozumieniem się. Na rysunku było jasno widać, że chłopak ma kłopoty i to dość poważne nawet ktoś chce go skrzywdzić.
- Dasza pomoże, tak jak ty pomogłeś mnie.
Uśmiechnęła się do niego zgadzając się.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja "Niewidzialnych" Empty Re: Aleja "Niewidzialnych"

Pisanie by Gość Pon Wrz 28, 2015 6:56 pm

Imię... nie potrafił go wymówić, ale może przypomniałby sobie pisownię? Będzie o tym pamiętać, żeby sobie przypomnieć, o czym zapomniał. Skomplikowane, lecz postara się. Do tej pory nikt go nie pytał o miano, więc nie kwapił się do dzielenia się tą informacją. Od kiedy został ochrzczony Dziewiątką, tak to do niego przywarło, że nie miał potrzeby przypominania korzeni. Może dlatego jeszcze raz pokazał palcem na znamię w kształcie 9? Nie mniej jednak, jak odnajdzie odpowiedź na powoli nurtujące pytanie - udzieli jej Daszy. Pisownie lub wymową.
Na jej pytanie o tym, czy jest sam, wpierw popatrzył się na nią podejrzliwie, a później odwrócił wzrok gdzieś na bok przytakując skinieniem głowy. Dlaczego miałoby być inaczej? Odkąd pamiętał był izolowany, traktowany gorzej od zwierzęcia, bez jakiegokolwiek kontaktu z innymi istotami. Tylko, kiedy miał rozkaz zabicia takowej. Nic przyjemnego. Już dawno stracił rachubę, ilu zabił z rozkazu byłego Pana, ale na tyle dużo, że zniszczył życie Białowłosemu. Raczej niemożliwa była resocjalizacja, można próbować, tylko czy warto?
Dopiero teraz dziewczyna odsłoniła paskudną ranę na szyi, która sprawiła, że chłopak otworzył szerzej oczy z niedowierzania. Całe szczęście, że to coś, co ją dopadło, nie odgryzł jej głowy! Aż dziw, iż żyje i może mówić, oraz oddychać. Jakby tylko to coś odrobinę głębiej wbiło swoje kły i wyszarpał jeszcze większą ranę, mogliby się nie spotkać w takich okolicznościach. Wbrew pozorom Ślicznotka miała randkę ze Śmiercią, z której wyszła obronną ręką.
A propo ręki, zaraz jego powędrowała na korcące go od kilkunastu sekund miejsce na ciele kobiety.
-Boli?
Nacisnął mocniej na ranę na szyi, która chyba dobrze się goiła, gdyż pod wpływem naciśnięcia nie wypływała posoka. No dobra, dość dotykania Niebieskowłosej, bo sobie coś jeszcze o nim pomyśli niestosownego. Chciał tylko zbadać, jak szybko wraca do zdrowia, o. Jak pragnęła być pomocna, musi mieć sporo siły. Nie mniej jednak był spokojniejszy i w lepszym nastroju niż jeszcze przed wyznaniem koleżanki, dlatego nie będzie jeszcze forsować Daszy do podjęcia ćwiczeń. Da jej tak z trzydzieści minut odpoczynku, a potem będą ostro przygotowywać się do odparcia ataku tych, którzy deptali młodzieńcowi po piętach.
Skorzystał z tego, że był blisko okna i zbliżywszy się ostrożnie do framugi okiennej zerknął na zewnątrz. Póki co nic podejrzanego nie dostrzegł, lecz nie stracił czujności. Znał zawziętość tamtych typków, nie odpuszczą mu do śmierci. I w związku z tym nie powinien tracić czasu na bliższe poznanie osoby mu towarzyszącej, nie mniej jednak... im dłużej przyglądał się jej kątem oka będąc opartym o ścianę, tym nabierał większej chęci, żeby jednak dowiedzieć się czegoś więcej o sympatycznej dziewczynie. Chociażby dlaczego taka miła wampirzyca znalazła się w tak podejrzanej dzielnicy, i to sama.
-Dom Daszy... gdzie?
Nagle przerwał milczenie i utkwił baczny wzrok na jej postaci nie odrywając się plecami od ściany. Jeśli mieszkałaby niedaleko stąd, mógłby wytropić ów miejsce i przenocować u niej. Szkoda było wciągać kogoś, kto nie sprawiał wrażenia agresywnej osoby, do bezpośredniego starcia z innymi wampirami. Taka pomoc też byłaby przydatna, ale - tylko na jedną noc. By z kolei nie narażać na nieprzyjemności towarzyszkę.
Co się stało młodzieńcowi, że nagle zaczął martwić się o kogoś innego? Być może to chwilowe, jednak sam fakt był zaskakujący, jak na dzikusa. Jak tak dłużej nad tym myślał, doszedł do wniosku, że to chyba ze zmęczenia i bolącej głowy - nie spał piątą dobę, czyli od momentu ucieczki.
-Khy.
Warknął cicho, przyłożył dłoń do czoła i skrył twarz kreśląc ustami grymas. Ale jak tu spać, kiedy właśnie na to czekali jego oprawcy - uśpienie czujności ich ofiary. I jak to pogodzić? Może odpowiedzią była sama koleżanka, jednak nie miał już głowy do intensywniejszego myślenia nad drobiazgami.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja "Niewidzialnych" Empty Re: Aleja "Niewidzialnych"

Pisanie by Gość Sro Wrz 30, 2015 3:47 pm

Tak na prawdę każdy miał jakieś imię być może zostało ono w przeszłości odebrane w sposób nie godny i zastąpiono je czymś zupełnie nie prawdziwym. Bacznie go obserwowała lecz nie dostała odpowiedzi dokładnej na to jak ma na imię, zastanawiała się czy w ogóle je pamięta w takim razie. Ale być może pamięta tylko nie wie jak to powiedzieć jego rozmowy były ograniczone to pojedynczych słów ale to nie był problem aby się porozumieć. Gdy wskazał na liczbę 9 Dasza przez chwilę zastanowiła się nad tym.
- Dziewiątka? Tak Cię zwą? Zapamiętam choć na pewno mówienie po imieniu jest znacznie przyjemniejsze.
Chyba będzie musiała na chwilę przywyknąć do tego chociaż imię należy się każdemu. No dobra trzeba chyba podnieść swoje cztery litery z tej zimnej podłogi, po krwi czuła się znacznie lepiej i nieco siły powracają do niej dzięki czemu po chwili wstała z podłogi. Rozciągnęła się i nastawiła trochę kostki strzelając nimi czuła się trochę zdrętwiała ale było dobrze. Gdy nieco się wyprostowała zauważyła, że byli praktycznie równego wzrostu, odgarnęła długie włosy do tyłu i chwilę pogimnastykowała się ale było już znacznie lepiej.
- Też długi czas byłam sama, na chwilę był ktoś ale los płata figla...
Uśmiechnęła się nawet chociaż w głębi duszy było jej przykro na te myśl, właściwie to nawet bolało to dlatego wolała dłużej o tym nie myśleć. Spojrzała na niego i wiedziała od razu, że to chodzi o ranę na jej szyi, tak na prawdę nikomu nie życzyła tego co ona przeszła ten potwór o mało jej nie zabił. Poczuła na swojej szyi jego dłoń ale nie odepchnęła go ani nie skarciła wzrokiem tylko spojrzała na niego spokojnie i właściwie nie odczuwała już takiego bólu w tym miejscu rana i tak zaraz się zagoi.
- Nie...już jest dobrze, to nic takiego w końcu to nie pierwszy raz. Wcześniej również miałam spotkanie z osobnikiem, który pozbawił mnie skóry z ciała na szczęście wyleczyłam się i nie widać tego zbytnio. Trochę się rozgadałam.
Jej ton głosu był dość spokojny, chociaż w duchu bała się tego potwora był wyższej kategorii oraz wielokrotnie silniejszy a dla niższej wampirzej kategorii jak ona jest to przeciwnik nie do pokonania. Dasza wyglądała na silniejszą i odważną niż można było się wydawać, starała się bronić za wszelką cenę bliskich osób i nawet gdy poniesie klęskę nie ugnie się i odda życie za innych. Nie bała się, czasem nawet nie chciała się do tego przyznać.
- Kiedyś miałam dom, ale żyłam w nim jak w więzieniu. Uciekłam, więc dom jest daleko a teraz tutaj jest mój dom... Powiedz, czy ktoś chcę cię skrzywdzić? Jeśli tak to dlaczego...nie wydajesz się być agresywny...
Spojrzała na niego uważnie podchodząc nieco bliżej do niego z delikatnym uśmiechem na kąciku ust i oparła się o kawałek ściany.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja "Niewidzialnych" Empty Re: Aleja "Niewidzialnych"

Pisanie by Gość Sro Wrz 30, 2015 5:15 pm

Ślicznotka najwyraźniej chciała znać jego miano, stąd w wolnym czasie spróbuje sobie wygrzebać z pamięci ów informację. Albo poprosi o nadanie tymczasowego, skoro nazywanie go Dziewiątką nie należało do przyjemności. Jemu ten brak nie robił większej różnicy, można powiedzieć, że przywykł.
Najważniejsze, że kompanka zyskała na tyle energii, by wstać o własnych siłach z podłogi i trzymać poziom. Odrobinę gimnastyki i już wydawała się być pełna wigoru. Nie ma to jak krew na pokrzepienie, aczkolwiek prawdziwa przyniosłaby jej odpowiednią dawkę leku na zagojenie się ran i odpędzenie zmęczenia. Oznajmiła także przy okazji, że jej pytanie o samotność nie było przypadkowe. Tak samo jak on, tak i Dasza była obecnie pozostawiona sama sobie. I tylko przez chwilę miała kogoś u boku. Podejrzewał, że przez ów osobę powstała na szyi paskudna rana. Chociaż, jak tak bardziej rozkręciła się towarzyszka i zwierzyła się więcej, często miała kontakt z brutalnym traktowaniem. Niesłychane okrucieństwo. Kiedy o tym mówiła, aż coś zbierało się w młodzieńcu, że nawet taką uroczą wampirzycę nie ominęły tortury. Nie miał nawet śmiałości powiedzieć więcej, czy chociaż przekazać wyrazy współczucia (w ogóle czy coś takiego potrafił odczuwać w tym momencie - nie dało się stwierdzić), jedynie odniósł się do jej rzekomego gadulstwa.
-Trochę.
Szczerze to nie miał nic przeciwko, jak Dasza rozgadywała się. Mógł wyłapać więcej słów i z samego słuchu próbować później użyć ich w odpowiednio przygotowanym zdaniu. Albo przynajmniej, tak jak przed chwilą, użyć jedno słowo. A przede wszystkim poznał historię, jak nietuzinkowa dziewczyna zaznała wiele cierpienia, mimo wszystko zachowała swoją tożsamość - nie to co on. Przecież obdzieranie ze skóry nie mogło należeć do przyjemności. Być może była bardzo odporna psychicznie, albo pastwili się nad nią znacznie krócej niż nad nim. Tak czy inaczej, wiele przeszła, wiele bólu i pretensji do świata mogła mieć, lecz nie pozbywała się uśmiechu z twarzy. Pozostała ludzka. Może kiedyś pomoże jej uporać się z jej problemem w postaci oprawcy, żeby nie musiała nawet o nim myśleć. Skinął dwukrotnie głową, iż zrozumiał wszystko co powiedziała.
Natomiast nie wiedział, jak zachować się wobec jej odpowiedzi na temat utraconego domu, a zwłaszcza wobec jej końcowych pytań dotyczących młodzieńca. Na to pierwsze zagadnienie - nie znał tak naprawdę instytucji domu, który nie byłby tylko budynkiem, w miarę bezpiecznym od kataklizmów pogodowych. Na to drugie... kiedy Dasza oparła się o tą samą ścianę co on, obdarzała go lekkim uśmiechem i dość ciepłą aurą, a jednocześnie zastanawiała się nad powodem gnębienia Kyuu... w pierwszej chwili zdębiał. Nie tylko od tego, że nie znała prawdy, lecz z jaką życzliwością odnosiła się do niego. Nie, nie powinien dawać jej złudzeń, że jest Aniołem. Tylko co będzie, jak pozna prawdziwą przyczynę bycia ściganym? Czy właściwie dziewczyna nie uciekła przed podobnym potworem do tego, kim był Białowłosy?
Tak, był potworem. Nienawidził siebie za to.
Kiedy mógł już nieco otrząsnąć się z drętwoty, próbował coś powiedzieć. Lecz skręcił głową na bok i unikał dalszego jej spojrzenia, ze wstydu i wstrętu do samego siebie. W dodatku nic nie wyrzekł mimo chęci. Zacisnął dłonie w pięści i odrobinę zadrżał na wątłym ciele. Naprawdę obawiał się, że straci ochotniczkę, a tym bardziej kogoś, kto nie żywił do tej pory do niego gniewu czy nie potępiał go i nie bił gorzej niż robią to zwyrodnialcy wobec zwierząt. Gdyby tylko chodziło o pomoc w walce - nic nie powiedziałby więcej, uciął temat. Ale skoro poznał bliżej Niebieskowłosą, która zdawała się być bardzo szczera w swoich opisywanych, przykrych wrażeniach... i skoro poznał jej dobrą stronę, nie mógł ciągnąć ją w nieznane. Zanim podejmie wyzwanie i wesprze dzikusa, powinna znać okoliczności i sama ocenić, czy warto komuś takiemu jak on pomagać.
Jako, że nie był najlepszym mówcą, znów posłużył się otoczeniem, by przekazać dziewczynie obraz sytuacji. I powód ścigania go aż po grób. Oderwał się od ściany i wysunął podniszczone krzesło z kąta na środek pokoju. Jedną z kredek podpisał siedzisko trzema literami: P A N. Dasza mogłaby podejść i przyjrzeć się bliżej krzesłu, lecz gest Białowłosego, by nie podchodziła, wyprzedził jej możliwe zamiary. Młodzieniec zaś podszedł do wybranego mebla i w błyskawicznym momencie, szybszym niż wypowiedzenie "Pan", prawa ręka chłopaka przeistoczyła się w ostrze sięgające od łokcia i będące długie na około osiemdziesiąt centymetrów. Ów bronią przebił z gładkością siedzisko krzesła i roztrzaskał na kawałki. Przy okazji połowa jego twarzy została pokryta twardym, smolistym nalotem - z powodu przebudzenia swoich bestialskich mocy, z którego utworzył ostrze. Będąc tyłem do Niebieskowłosej towarzyszki, zdołał tylko tyle powiedzieć:
-Być agresywny.
Skręcił gwałtownie na pięcie i szybkimi krokami wyszedł z tego pokoju do drugiego. Zostawił młodą wampirzycę w pomieszczeniu na osobności, by mogła się namyślić czy aby na pewno chciała mu pomagać, i żeby swoim przerażającym wizerunkiem nie wywierać presji. Chłopak zaś będzie musiał się uspokoić i skryć ostrze, gdyż jeszcze nie był to czas do jego użycia. Usiadł w tym celu na podłodze po turecku i drugą, nieprzemienioną ręką podpierał - ociężałą od smolistej, połowicznej maski potwora - głowę. Wdech... wydech... wdech... wydech...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja "Niewidzialnych" Empty Re: Aleja "Niewidzialnych"

Pisanie by Gość Sro Wrz 30, 2015 5:48 pm

Dasza przez moment wyglądała na księżyc, który lśnił na niebie w kolorze krwistej czerwieni, odczuwała coś dziwnego przez to w końcu od kiedy księżyc przybiera takie kolory? Działał na nią a raczej zaczynał, jej oczy nieco zalśniły a przez całe jej ciało przeszedł zimny dreszcz to takie dziwne uczucie lecz z tego udało wyrwać się jej tylko dzięki temu, że usłyszała głos dziewiątki i otrząsnęła się lekko masując głowę.
-Oh tak, zdarza mi się dużo gadać? Po prostu wiem co to samotność...
Oczywiście krew w czystej postaci była by dla niej cudownym ukojeniem ale musiała hamować swoje dzikie zapędy, nie chciała krzywdzić innych robiła to w ostateczności lecz tabletki krwi jeszcze dawały jej poczucie spokoju. Nawet taką kobietę jak ona można zabić bez oporu, zniszczyć psychicznie czy poniżyć bo w dzisiejszych czasach tylko to każdy praktykuje. Jej oprawca nie miał dla niej litości a osoba, która kochała została jego pieskiem, sługą własnej woli jednak Dasza odmówiła i chciała odważnie walczyć do końca nie poddawała się i przez swoją upartość została sama. W środku czuła smutek lecz starała się go zbijać uśmiechem.
Nie znała chłopaka ani skąd pochodzi lecz dostrzegała w nim coś co sprawiało, że nie czuła się wobec niego zagrożona. Wydawał jej się zagubiony i skrzywdzony trochę jakby dwie podobne dusze odnalazły się przypadkowo. Chciała coś zrobić ale nie robiła nic co mogło by go wystraszyć albo żeby nie poczuł się zagrożony. Była wobec niego miła i życzliwa bo pomimo swej wampirzej natury zachowała człowieczeństwo chociaż przez wiele lat była skazana na tortury przez własnego męża...uciekła i nigdy tam nie wróci, dom to jak więzienie.
Unikał jej wzroku, widziała to a jednak nie zapytała go dlaczego uznała, że słowa będą na ten moment zbędne chociaż nie spuszczała z niego wzroku. Nagle poderwał się więc i ona odbiła się od ściany patrząc na to co robi, chciał jej coś przekazać wiedziała o tym więc uważnie patrzyła. Zobaczyła słowo PAN, więc należał do kogoś? Albo uciekł i teraz jest ścigany, dotarło do niej że skoro miał pana i ktoś chce go skrzywdzić być może to ma sens? Chciała podejść lecz powstrzymał ją i nie zrobiła tego gdy nagle zrobił coś co ją zaskoczyło i cofnęła się odrobinę do tyłu. Jego ręka zmieniła się tak nagle, wydawał się jakby agresja wobec tego człowieka nie miała granic a jego twarz zrobiła się straszna. Dasz wyglądała na przestraszoną ale również zdezorientowaną a gdy zniknął została sama sobie.
- Dziewiątko...
Nie wiedziała co ma zrobić, 9 mógł słyszeć kobiece kroki a to dlatego, że podeszła do miejsca gdzie rozwalił krzesło i przyjrzała mu się. Wiedziała, że stało się coś złego czuła to bo sama miała tyrana i oprawce. Mogło usłyszeć jak kroki oddalają się i uznać, że ktoś go opuścił lecz Dasza zrobi coś co przesądzi wszystko. Za rogiem znalazła poniszczony stary koc, trochę brudny jednak zawsze coś. Wzięła go ze sobą i poszłą tam gdzie była dziewiątka.
- Kiedyś byłam zwykłym człowiekiem, miała rodzinę i ukochanego brata...
Zaczęła i zachowując spokój jej głos tonu był łagodny, 9 mógł poczuć jak Dasz okrywa go kocem.
- Pewien wampir zabił mi rodzinę, a mnie zmienił w wampira przez co zabiłam własnego brata. Zmarł w moich rękach, tego bólu nie da się nigdy pozbyć.
Kucnęła obok niego.
- Potem porwał mnie i zmusił do małżeństwa po czym zostałam jego żoną jednak tak jak ty nienawidzisz Pana tak ja nienawidzę go również i swego oprawcę. Wiem co to znaczy poniżenie, złość, bycie nikim...zabrał mi godność, życie. Codziennie mnie bił w kółko, i w kółko i w kółko. Robił mi również inne straszne rzeczy...
Wstała po chwili.
- Ale zbuntowałam się i uciekłam. Nauczyłam się, że trzeba walczyć o wolność i nigdy nie pozwolić jej odebrać. Wiem, że spotkało cię coś złego a to co się wydarzyło przed chwilą nie zmienia tego, że pomogę ci.
Uśmiechnęła się po czym skierowała do poprzedniego pokoju siadając na parapecie okna i patrząc znów w księżyc.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja "Niewidzialnych" Empty Re: Aleja "Niewidzialnych"

Pisanie by Gość Sro Wrz 30, 2015 6:57 pm

Interwencja MG.

Czerwony księżyc na niebie nie tylko pięknie wygląda, a także swoim blaskiem wpływa na zachowanie wampirów. One chcąc nie chcąc muszą się poddać jego działaniom. W końcu jak walczyć z takim czymś? Pozostaje jedynie przeczekać.
Jednak los lubi płatać figle i uczepia się tych niewinnych, którzy nie wychylają się z szeregu, aby dokopać tam, gdzie plecy kończą swoją szlachetną nazwę i poprawić paroma pchnięciami nożem. Tym razem padło na Daszę. Wampirzyca niespodziewanie poczuła zawroty głowy, które przez ułamek sekundy odwróciły świat do góry nogami. W tym czasie ślepia dziewczyny przybrały szkarłatną barwę, lecz ta chwilowa zmiana była ledwo zauważalna. Głód rósł z każdą chwilą, coraz bardziej wypełniając myśli Daszy. Czy zdoła uratować się przed straceniem kontroli nad sobą?

Za dwa posty Dasza straci panowanie nad sobą i rzuci się na pierwszą lepszą osobę.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja "Niewidzialnych" Empty Re: Aleja "Niewidzialnych"

Pisanie by Gość Sro Wrz 30, 2015 8:53 pm

Samotność jest przygnębiająca. Właściwie dotyka każdego, bo wystarczy chwila spędzona z dala od kogoś, a już odczuwa się przytłaczającą pustkę. I tak też się czuł, gdy zażywszy trochę nowości i towarzystwa Niebieskowłosej zostawił ją po incydencie z krzesłem w drugim pokoju. Samotność... już zdołał się do niej przyzwyczaić, aczkolwiek mogąc chwilę pobyć z kimś myślącym, z kimś o zupełnie przyjemnej aparycji i usposobieniu ponownie zaznał jej gorzki smak wykrzywiający wargi. Ponadto ostrze z jego ręki wcale nie chciało ulec destrukcji. Chyba za bardzo buzował się w środku, żeby odwołać zaklęcie. Nie powinien był pokazywać Daszy swojej groźnej połówki, zapewne już dała dyla i będzie musiał samotnie podołać sługom byłego Pana.
Lecz nim do końca zaczął snuć ponure myśli, usłyszał czyjeś kroki, i już miał się przekręcić z chęcią wbicia brzytwy w nogę intruza, gdy do jego uszu dotarł głos. Już mu znany, także szybko opuścił rękę z białą bronią i utkwił wzrok w podłogę. Omal nie dźgnął swojej pomocniczki! Ale, ale... dlaczego została? Otworzył zmysł na jej słowotok, który okazał się być porządną dawką życiorysu dziewczyny. Nawet odważyła się okryć go kocem i kucnąć przy nim. Opowiadała trudne do pojęcia dla młodzieńca rzeczy. Rozbita przez wampira rodzina, zabity z jej ręki brat, mąż oprawca, żona z przymusu, zakłamane małżeństwo - tego nie mógł okiełznać swoim rozumem. Nie był związany z żadną z tych instytucji, nie mógł więc przeżyć tak samo i zaznać tego typu okrucieństw. Mieli za to sporo innych punktów wspólnych, i pod tym względem w stu procentach zgadzał się z jej słowami, chociaż nie przerywał jej, dopóki nie wstała z uśmiechem i podeszła do okna. Jak ona to robiła? Była taka naturalna z okazywaniem mu miłych gestów, cholernie odważna z niej kobieta.
Zacisnął mocniej dłoń z ostrzem, które popękało w kilku miejscach i rozkruszyło na drobny pył. Nawet jego twarz została odkryta, a to za sprawą dziewczyny i jej poniekąd krzepiących słów. Wolność, jej chęć pomocy. Szkoda, że nie potrafił w równie dobrym stylu podnieść na duchu koleżankę. Nawet podziękować nie umiał. Mógł spróbować. Niezdarnie, ale szczerze.
-Rozumiem.
Powiedział po chwili i wstał z ziemi podchodząc powoli do sympatycznej Daszy. Powtórzył jak tresowana małpka jej poprzednie zachowanie i okrył tym razem jej plecy starym kocem, który wcześniej spoczywał za jej sprawą na barkach chłopaka. Nie tylko będzie jej cieplej, to jeszcze mniej będzie rzucać się w oczy stojąc przy oknie. Jako były człowiek mogła mieć Dasza problemy z przyzwyczajeniem się do braku ciepłoty ciała.
-Odpocznij.
Zalecił krótko, i zaraz cofnął się wgłąb kamienicy. Zdawał sobie sprawę, że takie wywlekanie przeszłości, w dodatku mrocznej i przesiąkniętej przemocą, musiało być równie bolesne co zadane rany. Mógł bazować na swoich doświadczeniach, lub na pozostałościach wyrytych w pamięci. Jakby nie spojrzeć, obie ich tragedie miały wiele wspólnego, aczkolwiek Kyuu nie zabił nikogo z własnej rodziny. Tylko z rozkazu Pana setki, jak nie tysiące istnień, a z każdym następnym zabójstwem - rozbestwiał się jeszcze bardziej niszcząc swoje poglądy, przekonania, emocje. Wiedział jedynie, że robił źle, że to było "be", że nie chciałby skończyć jak któraś z jego ofiar. A tu dziewczynę jeszcze niszczyły wyrzuty sumienia. Owszem, dobrze je mieć, łatwiej mądrze wybrać, ma się wtedy wartości i cele w życiu. On... on tylko chciał wolności, bezpieczeństwa i krwi do spożycia - to były jego jedyne priorytety.
Ale postępowanie towarzyszki coraz bardziej naświetlało jego ponure ścieżki życia i sprawiało, iż musiał się nad danym aspektem pochylić i zastanowić. Niestety, nie czas ku temu. Wrogowie nie śpią. Trzeba coś z tym fantem zrobić, inaczej krótko pożyje - a raczej pożyją. Utkwił baczne spojrzenie spode łba na dziewczynę już bez żadnych elementów związanych z potworną zdolnością na sobie.
-Twoje moce?
Dasza znała już jego moc będąca zarazem przekleństwem. Przynajmniej już zdawała sobie sprawę ze skali zagrożenia, nie tylko ze strony tych, którzy ścigają młodzieńca. A skoro została przy nim, ba - okazywała wsparcie pod kątem psychologicznym, wie na co się pisze. Najlepiej jednak dać i sobie pomóc, żeby nie cierpieć na linii frontu. Jakby podzieliła się z nim wiadomością o swoich zdolnościach, może obmyśliliby wspólny plan? Zawsze uprościliby tarapaty, w jakie mogą niebawem wpaść. A jeśli im się powiedzie - i tak zmienią miejsce zamieszkania, tym razem jeszcze dokładniej zacierając po sobie ślady.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja "Niewidzialnych" Empty Re: Aleja "Niewidzialnych"

Pisanie by Gość Czw Paź 01, 2015 6:20 am

Samotnosc to taka okrutna kochanka, kazdy z nas doswiadczyl jej chociaz raz w zyciu lub znacznie...znacznie wiecej niz powinien. Przez tyle lat tak szczerze nie zwierzyla sie nikomu, nawet Teru nie wiedzial wszystkiego a powiedziala swoje bolesne doswiadczenie obcemu jej chlopakowi. To bylo dziwne ale czula sie nieco lepiej moc o tym opowiedziec i pomoc w ten spokob lecz otworzyly sie stare rany, stracila rodzicow i brata a potem stracila kogos kogo kochala bo wybral zycie zalezne od innej osoby. Nie mogla sobie darowac i czyla sie omropnie jednak nie plakala ani nie narzekala, starala sie tlumic te emocje w sobie bo w niczym one nie pomoga. Jej twarz byla teraz bardziej obojetna.
Uciekla by? Nie...nie Dasza. Ona nie uwaza kazdego napotkanego za potwora, gdyby tak bylo to dziewiatka juz dawno zrobil by jej krzywde a ona dostrzegla w nim zagubiona osobe, kogos potrzebujacego. Faktycznie, obraz ktory ujrzala byl przerazajacy ale odwaznie stanela na przeciw temu i pokazala mu, ze nawet takiemu potworowi nalezy sie szansa od zycia.
- Hm?
Spojrzala w kierunku swojego niowego towarzysza, ktory orkyl ja kocem przez co usmiech ela sie mimowolnie, jeszcze zdarzalo jej sie odczuwac zmiane swoje ciala a potrzebowala odrobiny spokoju i ciepla aby dojsc do siebie. Spojrzala na niego wzrokiem, ktory wyrazal wiecej niz same slowa.
- Moja moc tutaj nie pomoże, wybacz.
Spojrzala w hipnotyzujacy ja ksiezyc od jakiegos czasu nie mogac przestac na niego patrzec, jej moc nie byla do bojowych dzialan raczej do nieco lepszych celow.
- Ale nawet bez tego nie jestem bezbronna ani slaba, potrafie byc waleczna i odwazna pozory myla wiesz? Nie wiem jak ale pomoge ci na tyle ile bede w stanie, bede cie chronic. Skoro ktos na ciebie poluje powinismy zaszyc sie gdzie na kilka dni aby obmyslic plan i wtedy uderzyc. Liczy sie strategia i technika...sila bywa zgubna.
Nagle Dasza nie poczula sie zbyt dobrze i zlapala sie za glowe wstajac, koc osunal sie na ziemie a ona oparla sie dlonia o sciane. Jej pczy zaczely zmieniac sie chociaz nie bylo to zbyt widoczne to jednak odczula, ze cos jest nie tak czyzby to za sprawa dalszego glodu? Czy ksiezyc znalazl dla niej plany. Poczula ostre zawroty glowy przez co syknela miala wrazenie, ze swiat wiruje.
- Nie...dziwnie sie czuje, cholera.
Dziwne ale w jej myslach zaczela krazyc soczysta swierza krew oh jak bardzo pragnela zatopic kly w swierzym miesku...nie, nie moze dac siomamic glodu...ale to silniejsze od niej...odeszla nieco od dziewiatki odwracajac sie do niego. Coraz bardziej napieral na nia glod czyzby bestia, ktora chciala w sobie stlumic i tyle lat kontrolowala ja miala wlasnie ujrzec swiat dzienny?
- Musze wyjsc...
Wybiegla z pokoju szukajac wyjscia uderzal ja zapach krwi z kazdej strony, czula jej mnostwo ludzie przechadzali sie o tej porze jakies typowe romantyczne spacery. Myslala, ze gdy wybiegnie na zewnatrz bedzie lepiej lecz gdy znalazla sie przy wyjsciu zapach uderzyl do niej tak mocno, ze kly wydluzyly sie. Oparla sie o wyjscie z budynku oddychajac ciezko.
- Uspokoj sie...uspokoj...
Probowala sie uspokoic w samornosci moze to chwilowe? Tak, na pewno tak.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja "Niewidzialnych" Empty Re: Aleja "Niewidzialnych"

Pisanie by Gość Czw Paź 01, 2015 6:35 pm

Nagle ktoś pochwycił młodą wampirzycę zakrywając jej usta i porwał ją ze sobą spod kamienicy. Ale znała te dłonie, ten pospieszny chód, i oddech. Białowłosy chłopak interweniował nad wyraz szybko, lecz po kolei.
Może i nie znał za bardzo dziewczyny, może zbyt powierzchownie traktował jej jestestwo i widział w większości niej osobę do pomocy niżeli wrażliwą osobę, ale nie był na tyle ślepy, żeby nie dostrzec podobieństw. Tak jak on, cechowała ją odwaga i niepozorność, walka o lepsze jutro, myślała przyszłościowo i ceniła zmysł strategiczny. To wystarczyło, by ze zwykłej, żywej tarczy przemianować Daszę we wspólniczkę. O tak, razem mogliby o wiele więcej zdziałać niż w pojedynkę, a skoro łączyło ich sporo, sporo mogą również osiągnąć, bez kłótni.
Dlatego tak dziwnie było mu przyjąć z jednej strony oczywistość, że planowanie to najlepsza taktyka, na co energicznie skinął głową w pełni się zgadzając. A zaraz nie mogąc powstrzymać koleżanki przed ucieczką z pokoju. Coś niepokojącego było w jej spojrzeniu, najlepiej odzwierciedlało to jednak jej zmienne zachowanie. Zatem przeczuwając najgorsze spakował kilka drobiazgów będących jego dobytkiem do kieszeni bojówek i zleciał na dół po koleżankę. Tak oto zaszedł ją znienacka i nie pozwalając jej na ucieczkę z mocnego chwytu opuścili kamienicę. Impulsywność przekalkulowana na chłodno.
I oto cały powód, dlaczego zabrał ją stamtąd, a znaleźli się tu - w pustym, mrocznym zaułku. Nikogo oprócz nich, chociaż atmosfera była napięta. Chłopak nie musiał nic mówić, by dało się odczytać z jego mowy ciała, że nie był zadowolony z rychłego porzucenia dachu nad głową. Może miał obsesję, iż ciągle jest ścigany, ale na pewno nie mógł tam zostać i przekonać się tego na własnej skórze. Dasza miała pomóc mu w walce, lecz nie w ten sposób. Wybiegając z kamienicy i obdarzając innych nieposkromionym głodem spojrzeniem skierowała na siebie uwagę, a to jedna z ostatnich rzeczy, jakiej potrzebował. Mimo wszystko musiał wiedzieć, co się stało dziewczynie, że tak nagle zmieniła zdanie.
-Dasza, co jest?
Zapytał bez zająknięcia, aczkolwiek skrzywiona i gniewna mina nie należała do najprzyjemniejszych do oglądania. Nieważna była w sumie jego aparycja, co powód, dla którego postąpiła tak a nie inaczej. Myślał zbyt racjonalnie, aby podnieść wzrok na nietypowy Księżyc i rozczulać się nad jego niezwykłą aurą.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja "Niewidzialnych" Empty Re: Aleja "Niewidzialnych"

Pisanie by Gość Czw Paź 01, 2015 6:57 pm

Te zawroty głowy nasilały się i po chwili ustawały aby znów powrócić, przez całą drogę do wyjścia obijała się trochę o ściany ale dotarła. Faktycznie to nie było zbyt rozsądne aby zwracać na siebie uwagę lecz obawiała się o chłopaka, nie znała go ale nie chciała go skrzywdzić...czuła, że bestia z przeszłości powraca i żąda krwi tu i teraz a ona nie mogła na to pozwolić. Oddychała ciężko lecz próbowała się uspokoić i zachować trzeźwość namysłu, zapach krwi uderzał do jej nosa a głód narastał. Kły były odpowiednie do ataku jednak ile jeszcze tak wytrzyma?
- Uspokój się Dasza, dam radę...nie mogę...
Zrobiła to dla bezpieczeństwa chłopaka jeszcze nie wiedział o niej wiele i nie widział w jakim jest stanie gdy bestia chce ją kontrolować...nie jest sobą, nie panuje nad emocjami. Bała się tego co nastąpi. Uniosła swój wzrok znów na księżyc, dlaczego na nią działał w taki sposób a na dziewiątce nie zrobiło na to wrażenie, jej oczy świeciły bardziej właśnie w takim momencie kiedy już znalazła kogoś z kim mogła by zostać towarzyszką...myślała poważnie nad ochroną jego.
Oczywiście iż poczuła, że coś jest nie tak na dodatek wyczuła obecność kogoś tuż za sobą i już miała się odwrócić i zadać cios ale chłopakowi udało się ją przytrzymać i zabrać w zupełnie inne miejsce. Właściwie bardzo dobrze postąpił bo jego zadaniem będzie teraz obezwładnienie jej aby nie zrobiła nikomu krzywdy jak i sobie. Wystraszyła się i trochę szarpała jednak gdy ujrzała jego uspokoiła się chociaż widział w niej jak coś się zmienia, coś złego.
- Księżyc...czerwony...zle...bardzo zle...
Wydukała do niego i wcale nie zmieniła zdania tutaj było coś nie tak. Gdy tylko znów na niego spojrzała odczuła nasilające się przypływy zawrotów jakby ten księżyc robił z nią co chciał. Gdy tylko była wolna spojrzała na chłopaka wzrokiem błagającym o pomoc.
- Zwiąż mnie...przybij do ściany...zrób wszystko abym...ah...
Powiedziała to stanowczo dając mu do zrozumienia, że musi to zrobić! Nie dawała już prawie rady a w oczach można było zobaczyć łzy. To był rozkaz...inaczej czuła, że straci kontrole.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja "Niewidzialnych" Empty Re: Aleja "Niewidzialnych"

Pisanie by Gość Czw Paź 01, 2015 7:28 pm

Przytłaczająca aura wampirzycy nasiąknęła mroczną dawką wpływów Czerwonego Księżyca. Sama mu o tym powiedziała, że to przez ów ziemskiego satelitę cierpiała. Nie odrywał oczu od jej twarzy z ogromnymi kłami jak u kobry. Towarzyszka bełkotała o złym Księżycu najwyraźniej mając problemy z koncentracją nad utrzymaniem spokoju. Młodzieniec wciąż stał w miejscu i analizował naprędce sytuację. Dlaczego uciekła z kamienicy, w której siedząc głębiej w cieniu byłaby mniej podatna na wpływ Księżyca? Czy tu kryło się coś więcej niż głód? Jakby nie była lojalna, nie kwapiłaby się z zaatakowaniem Dziewiątki. Teraz wiedział, że mógł postawić kartę na Niebieskowłosej i nie zawieść się. Naprawdę zaimponowała mu swoją odwagą, bo narażając się na kłopoty - chciała ochronić go przed dotkliwym okaleczeniem, jak nie śmiercią.
Cieszył się więc, że poznał zagubioną (może nawet bardziej niż on) osobę, której może byłby w stanie pójść na ratunek, w zamian za pomoc ze swoimi problemami.
Po chwili na kamiennej twarzy pojawiło się wzdrygnięcie. Widział w jej bolesnym spojrzeniu... wodę. To się jakoś nazywało inaczej, jak ciekło z oczu - nie pamiętał. Zresztą, skoro dziewczyna sama nalegała, i to z wielkim naciskiem, aby ją w jakiś sposób unieruchomić, to ta sprawa wymagała natychmiastowego rozwiązania. Skrępowanie liną czy ubraniem mogło na nic się zdać przy wampirzej sile, tak więc zdecydował się na dość ryzykowne dla obojga zagranie.
Jako, że przemoc nie była mu obca, postanowił przybić (nie dosłownie) Daszę do muru. Przywarł ją całym sobą do ściany i obiema rękami przytrzymał jej nadgarstki, a jedną nogą przygniótł jej obie, żeby nie mogła się ruszyć. Cokolwiek miało się stać - być może nawet poznać jej prawdziwe oblicze - nie puści jej, dopóki nie uspokoi się. Póki co wyglądała marnie, lecz nie zlekceważył jej przez ani pół sekundy. Gdyby był dżentelmenem czy kimś bardziej delikatnym, szukałby innego rozwiązania - mniej bolesnego dla poszkodowanej przez Księżyc i jego tajemne wpływy. Dobrze, że jego odbita tarcza nie odbijała za wiele światła w tym zaułku, ale na tyle wystawał znad krawędzi dachu, że jeszcze ich obojga sięgał.
Jeśli ma mieć wspólniczkę, musi okiełznać ją na tyle, żeby nie pokrzyżować planów, które Dasza sama wymyśli na trzeźwo. Nie zamierzał jej zabijać, jeśli sprawy potoczą się za daleko. Aczkolwiek gdyby rzeczywiście skrywała w sobie wielką moc, której nie mógłby się sprzeciwić... w poczuciu zagrożenia dołoży wszelkich starań, żeby śmierć była ostatecznością. I dla niego, i dla niej.
Wystarczyło teraz wziąć na klatę konsekwencje swojego czynu.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja "Niewidzialnych" Empty Re: Aleja "Niewidzialnych"

Pisanie by Gość Czw Paź 01, 2015 7:45 pm

Nigdy wcześniej nie zdarzyło jej się aby bestia budziła pod wpływem księżyca...właściwie nigdy nie widziała aby księżyc przybrał taka barwę. Czemu tak na nią działał i sprawiał, że nie mogła opanować samej siebie przez to wszystko. To nie miało sensu a jednak działo się w tej chwili. Czuła jak rozrywa ją od środka a w środku walczyła sama ze sobą. Poprosiła go aby ją uziemił, nie chciała zrobić krzywdy nikomu niewinnemu zwłaszcza chłopakowi, któremu zamierzała pomóc.
Uciekła z budynku właśnie dla jego bezpieczeństwa, gdyby została mogło by stać się coś złego mogła go zaatakować i skrzywdzić a tego nie chciała. Gdy była na głodzie właśnie tak zachowywała się...jak dzika bestia, która wypuszczona z klatki bez opamiętania krzywdzi swoje ofiary i nie potrafi odróżnić czy niewinne osoby czy nie. Chłopak potraktował jej słowa poważnie i chwała mu za to bo nie przyjęła by żądnego sprzeciwu z jego strony, kazała wręcz mu to zrobić.
- Trzymaj mocno...nie puszczaj...proszę...
Pokazała mu właśnie w tej chwili jak bardzo teraz na nim polega i oczekuje pomocy...zrozumienia...Nie miała pojęcia co się stanie dalej ale gdy straci panowanie nad sobą nie będzie nic kojarzyła. Będzie wiedziała później tylko, że wypuściła z siebie bestię ale co się stało dalej?
Gdy chłopak w końcu posłuchał i zdecydował poczuła jak bezwzględnie przybija ją do ściany stanowczo i bardzo mocno, dobrze...na pewno to minie po chwili...
- Będzie dobrze...Jak to minie...zabiorę...w...w...bezpieczne miejsce...
Uśmiechnęła się do niego pomimo cierpienia lecz po chwili jej oczy opanowała wściekłość a kły pragnęły rozerwać jakieś ciało na strzępy. Dasza straciła nad sobą kontrolę i zaczęła się szarpać, syczała na niego ukazując kły jakby chciała go rozerwać. W końcu nie była sobą. Rzucała się ale chłopak dobrze się spisał bo nie wiadomo co by się stało gdyby jej nie trzymał. Ile to potrwa?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja "Niewidzialnych" Empty Re: Aleja "Niewidzialnych"

Pisanie by Gość Pią Paź 02, 2015 4:02 pm

Prośba dziewczyny jeszcze bardziej utwierdziła go w zdaniu, że dobrze postąpił. Ściślej - że przybił Daszę do ściany i skrępował jej ruchy. Obiecała mu, że po wszystkim zabierze ich gdzieś w bezpieczne miejsce. Bardzo szlachetne z jej strony, iż do końca starała się chronić Białowłosego, ale nie wiadomo jak potoczą się dalsze losy. Czy wytrwa niespodziewaną moc koleżanki?
Widział, jak próbowała walczyć z tym czymś, co ją opanowało, ale na nic to. Ta moc przerosła wspólniczkę i niestety wymknęła się z pod kontroli. Dobrze, że od samego początku trzymał ją mocno, bo inaczej już byłoby po nim. Tak krwiożerczego wampira dawno nie spotkał. Dodatkowo partnerka strasznie rwała się do przodu. W ślepiach dało się wyczytać jedynie chęć zaspokojenia krwi, wszelkimi kosztami. Zupełnie jakby stała się wampirem poziomu E. Kły lśniły jej potwornie w blasku purpurowo-krwistego Księżyca, ale to nie ich najbardziej obawiał się w tej chwili młodzian. Bowiem siła Niebieskowłosej dorównywała jego, właściwie była bliska przekroczeniu wytrzymałości chłopaka, który zapierał się jak mógł, żeby nie przegrać w tych przepychankach. I żeby nie posunąć się o krok za daleko. Zmęczenie robiło swoje, musiał dać z siebie wszystko. Napieranie koleżanki robiło się coraz bardziej agresywne, toteż od czasu do czasu "przyprowadzał ją do porządku" przez mocniejsze pochwycenie nadgarstków czy przywarcia kolana do jej ud. Wierciła się niemiłosiernie, a on opadał z sił. Lekko opadły mu powieki na błękitne oczy, aż zdecydował się na ryzykowne przedsięwzięcie. Otworzył się odrobinę na wpływ bestii, jaką miał w sobie, a jaką jeszcze mógł kontrolować w pełni. Dlatego też na jego skórze pojawiały się małe fragmenty skamieniałych łusek budujących powoli pancerz. Prócz ochrony przed możliwymi zadrapaniami ze strony Daszy, zyskał więcej adrenaliny i uparcie nie pozwalał dziewczynie drgnąć spod ściany. Ale nie dawała za wygraną - jej potwór był równie mocny co jego połowiczna przemiana. A to znaczyło, że przy jej niemalejącej mocy będzie zmuszony przeistoczyć się całkowicie. Nie miał lepszego pomysłu, a tylko tak zdołają przeczekać najgorszą falę energii wampirzycy. Coraz bardziej szamotanina koleżanki przypominała mu o przeszłości, gdzie walczył o każdą godzinę przetrwania. Zabłysnęły mu błękitem oczy, tak na zupełne przeciwieństwo ślepi Daszy, i w mig oblepiła go stwardniała konstrukcja z pancerza. Wyglądał tak:
Wygląd Dziewiątki:
Nie trzeba wspominać, jak odrażającą kreaturą się stał. Bardzo przypominał Obcego albo Predatora. Z pyska zakrywającego całkowicie humanoidalną twarz Białowłosego buchał lodowaty dym. Jego ręce uzbrojone w czarną powłokę na przedramionach posiadały ostrza, które czekały w gotowości na rozkaz. Młodzieniec jednak zdołał zapanować nad sobą na tyle, że rzeczywiście w obecnym stadium stawiał opór jakimkolwiek gestom dziewczyny. Mogła go kopać, gryźć, lecz i tak nic nie przebijało się przez twarde płaty pancerza. Co jakiś czas wydawał z siebie nieludzkie pomruki, a wraz z tym mroźna para z pyska oszraniała wręcz otoczenie. Nie powinien długo być w tej formie, żeby nie zaszkodzić otoczeniu, a tym bardziej Daszy, którą chciał wszak ratować z Księżycowego Obłędu.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja "Niewidzialnych" Empty Re: Aleja "Niewidzialnych"

Pisanie by Gość Nie Paź 04, 2015 12:08 pm

Dasza obawiała się tego najbardziej odkąd uciekła i próbowała wieść życie nieco spokojniej. Nie chciała aby bestia, która w niej drzemie wyszła z niej i zaczęła krzywdzić innych, widok krwi sprawiał, że zaczynała myśleć bardziej instynktownie jak drapieżnik czego starała się unikać w końcu przerzuciła się na tabletki krwi ale coś zmieniło się pod wpływem księżyca. Chłopak na prawdę zrobił rozsądnie nie pozwalając towarzyszce ruszyć się, posłuchał jej, dzięki temu szał powinien minąć lecz najlepszym sposobem chyba by było nieco ogłuszyć ją i znieść gdzieś gdzie księżyc nie będzie miał dostępu do oślepiania jej swą krwistą barwą.
Nie zachowywała się normalnie jak człowiek tylko, gorzej niż zwierze. Jej instynkt drapieżcy całkowicie ją oślepił, nie panowała nad sobą nawet nie wie czy będzie pamiętała coś z tego szału ale to wątpliwe. Jej kły lśniły i pragnęły aby zatopić się w czyjeś ciało i najeść do syta, szarpała się wręcz jak dzikie zwierze i warczała w jego stronę gdy ten mimo tego, że jej siła wyrównywała się z jego a nawet mogła mieć większe szanse na przezwyciężenie go, to i tak jednak pod wpływem jego napierania siły musiała ulec co bardziej powodowało jej agresję.
Jednak jak każe dzikie zwierze kiedyś musi ustąpić prawda? Może na chwilę obecną nie ale prawo silniejszego istnieje nadal prawda? U zwierząt, ludzi czy wampirów jest ona od lat, słabszy ustępuje silniejszemu. Gdy jej towarzysz zaczął przybierać mniej ludzką formę bestia z niej wyczuła, że przeciwnik zaczyna przewyższać ją w sile przez co zmusza ją do tego aby przestała się szarpać i tak się stało. Gdy przybrał już przemianę czegoś dziwnego wyczuła, że jest teraz znacznie silniejszy. Ustąpiła i przestała się rzucać chociaż ciągle warczała na niego i wystawiała swoje kły jakby chciała dalej uparcie bronić swego i nie ustępowała.
Co postąpi teraz chłopak? Uległa silniejszemu chociaż wola jej walki nie ustąpiła i być może gdy tylko dostrzeże cień szansy spróbuje znowu zaatakować. Prawdopodobnie pozostaje mu wybór ogłuszenia jej bo ani on ani ona nie ustąpią i dobrze o tym wiedzieli oboje. Jej gniew i rządzą krwi nie ustąpi zbyt prędko więc nie ma sensu chyba trzymać ją przez kilka godzin w jednym miejscu?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja "Niewidzialnych" Empty Re: Aleja "Niewidzialnych"

Pisanie by Gość Nie Paź 04, 2015 12:53 pm

Dasza jako potwór to trudny przeciwnik. Motywowana Czerwonym Księżycem nie dawała za wygraną, przez co zmusiła Dziewiątkę do takiego posunięcia. Nie za mądrego, ponieważ sam jako potwór nie zachowuje swojego trzeźwego umysłu. Mógł liczyć jedynie na szczęście i na to, że wampirzyca nie sprowokuje go do większych postępków niż przytrzymywanie. Zgoda, z początku odnosił sukces, lecz ile to mogło jeszcze trwać? Dasza nie wyglądała lepiej ani nie uspokajała się. Czaiła się za najlepszym momentem, by zaatakować. I cóż, jakby nie to, że Białowłosy w miarę szybko opamiętał się, to mogłaby zwyciężyć w tej batalii.
Sam powoli nabierał ochoty na wbicie paszczy z kłami w jej ciało, a to zły sygnał. Co robić, co robić?! Nie mógł stracić sojuszniczki! Już za bardzo się nią zainteresował, by była mu obojętna. Na pewno musiał ją uspokoić, a że nie potrafił uczynić do bezboleśnie, zastosował jedyny środek, jakim dysponował. Przemoc fizyczna, od której uciekła sama Dasza.
Nie był w stanie stwierdzić kiedy dokładnie, ale trzasnął dziewczynę w lewe lico tak mocno, że nie tylko skręciła głowę na bok. Chyba za mocno ją uderzył, bo nie dość, że nie rzucała się i szamotała, to pozbawił ją przytomności. Wydał z siebie nieludzki pomruk niezadowolenia, lecz z dwojga złego lepiej tak się stało niżeli któryś z nich został zabity. Kiedy upewnił się, że dziewczyna nie rusza się, przerzucił ją przez bark i porwał ją jak zwierzęcą zdobycz, gdzieś z dala od miasta. Tak, gdzie go instynkt poprowadził.

z tematu z Daszą tutaj: https://vampireknight.forumpl.net/t2170-jaskinia-z-ukrytym-oczkiem-wodnym#45150
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja "Niewidzialnych" Empty Re: Aleja "Niewidzialnych"

Pisanie by Gość Nie Paź 25, 2015 9:50 pm

Gdy tylko wyszedł z zamku udał się na przechadzkę, by wiedzieć gdzie w ogóle jest. Widząc jedna, że jest blisko miasta odetchnął z ulgą. Nie czuł się jakoś dziwnie, póki co mimo, że widział czerwony księżyc. Musiał jakoś wydostać się ze slumsów i udać do domu. W tym sęk, że kompletnie nie wiedział w którą stronę iść. Pięknie. Kio, jego wierny towarzysz mały lisek, też wydawał się zagubiony. Owinięty tylko kocem czuł si ę nieco skrępowany. Machnął swoimi kitami i zastrzygł uszami idąc przed siebie.
Nie znał miasta na tyle, by poruszać się tutaj swobodnie. Mimo wszystko nie wytrzymał głodu. Zaatakował paru ludzi posilając się na nich ale nie zabił ich. Zostawił ich osłabionych, wymazując pamięć po czym schował się w jakiejś alejce. Musiał się nieco uspokoić. Nadal był roztrzęsiony tym co się z nim stało. No kurwa jest lisem! Z dnia na dzień doszło mu pięć kit i uszy, jak miał się z tym czuć dobrze? Nadal nie wiedział jak nimi porusza, ale te nie działały wbrew woli. Okrył się ogonami tuląc Kio do siebie. Siedział na ziemi gładząc lisa i myśląc. Musiał zebrać myśli, a nie wiedział, ze ta dzielnica jest zamknięta. Skąd miał wiedzieć skoro był w zamku? Westchnął ciężko przeczesując włosy. Zerknął na swoje dłonie widząc zaostrzone paznokcie. Nadal nieco go to przerażało...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja "Niewidzialnych" Empty Re: Aleja "Niewidzialnych"

Pisanie by Gość Nie Paź 25, 2015 10:28 pm

Czerwony księżyc czy też nie, w tenże piękny dzień, a raczej noc, młody łowca prowadził swą codzienną ekspansje. Myśliwy szukał swej zwierzyny, zwłaszcza, że miał dość wielki zawał roboty. Wampiry w skrócie - powariowały - ba. Niektóre z miłych stawały się złe, a jeszcze inne na odwrót. Sprawiło to nie lada wyzwanie Panu Fosterowi, który musiał pociągnąć za spust o kilka razy za dużo jak na jeden wypad. O dużo za dużo. Na jego szczęście, wrogowie nie okazali się być zbyt żywotni. Nawet nie zdarzyły mu się cele, które potrafiłyby użyć mocy. Dlatego był w pełni sił i jakoś los pokwapił go do zajścia w najgorsze odmęty miasta. Do południowej części slumsów. I nie tylko. Dwa kółka, bo uwielbiał używać motoru, poprowadziły go do najohydniejszej z dzielnic. Alei, którą notabene znał tylko z opowiadań. Niech go diabli, jak nie był pewny tego, gdzie zmierza. A wiedział. Nawet jeśli z opowieści, plotek pleśni, to był świadom tego. I wierzył, że nie tylko wyrzutki społeczeństwa panoszą się po tamtym rewirze. Był to raj dla krwiopijców, którzy byliby zbyt słabi aby zabić zwyczajnego człowieka. Prawdziwe niebo na ziemi i chodzące worki z krwią.
Aster zatrzymał swój pojazd. Schował go gdzieś w jakiejś uliczce. Opatulił przeciwdeszczową płachtą. Wtem ruszył, stawiając mocne kroki w glanach, emitując pewnością siebie.
Zawitał w alejce "niewidzialnych". Syf, bród i ubóstwo wpiło mu się w oczyska. Lecz mimo to, wyglądając na bezwzględnego, kroczył przed siebie. Nieco wolniej, rozglądając się. Tutejsi ludzie widząc go, woleli sami odwrócić wzrok. Nie chcieli raczej od pustelnika monet. Nękanie zostawili za plecami. Budziła wrogość, niepewność i strach. W końcu cóż tu dużo czuć, gdy jest się podrzędnym człowiekiem, widzącym kolesia ze zbyt dużym arsenałem przy sobie. Co prawda jego broń nie była widoczna, lecz nie trudno było się domyślić. Balistyczny hełm, długi płaszcz, ochraniacze na rękach i kolanach. Chodzący strach na wróble.
W końcu szczęście się do niego uśmiechnęło.
Zobaczył to, po co tutaj przybył. Jego polowania nie poszły na marne, a zmysł tropiciela w każdym z zawodów nie zawiódł. Dotarł do celu. Kilkadziesiąt metrów przed nim dostrzegł go. Coś, co nie mogło być człowiekiem, a zatem nie zasługiwało jak dla Astera na egzystencje. Lecz nie mógł zabić tak od razu. Dlatego też na chwile jego dłoń zniknęła w mroku płaszcza. Po tym pojawiła się na powrót, z matowo-czarnym shotgunem, który jeszcze kawałek czasu temu odebrał kilku złym istotom życie.
- Wampir… - rozszedł się dźwięk odbezpieczanej broni. O tak, pierwszy nabój wszedł do komory. Pozostały mu cztery naboje w środku z jednym gotowym do strzału. Mógł pociągnąć za spust zatem pięć razy. O ile będzie wymagała tego sytuacja. Na razie więcej nie robił, stojąc z wymierzoną bronią w dziwną, białowłosą istotę. Badał reakcje.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja "Niewidzialnych" Empty Re: Aleja "Niewidzialnych"

Pisanie by Gość Nie Paź 25, 2015 11:05 pm

Tego Daeva sie nie spodziewał. Może samych ludzi, którzy chodzili tak, ale nie kogoś kto po prostu zacznie mierzyć do niego z broni, palnej. Zerknął na shotguna i na łowce, bo kto niby inny poznałby, że jest wampirem? Ponoć łowcy to wyczuwali. Wstał powoli trzymając Kio na rękach. Ten zawarczał na mężczyznę, ale Dae uspokoił towarzysza. Zmrużył lekko oczy i westchnął cicho. Nie podejmował póki co żadnej akcji.
- Czego chcesz? Przecież nic nie robię... - spytał go i nerwowo poruszył ogonami. Postawił lisie uszy nasłuchując wszystkiego w okolicy. Mimo wszystko był gotowy do tego by zasłonić sobą Kio. Nie da skrzywdzić liska. Sam się jakoś wyliże z ran. Jego złote oczy wpatrywały się w oczy łowcy. Podszedł delikatnie do niego odsuwając broń ręką na bok. Nie miał złych zamiarów, a Dae nie atakował ludzi, no może ich nie zabijał o... Mruknął cicho i koc mu się zsunął na ziemię odsłaniając jego nagie ciało. Zrobił coś nieoczekiwanego, bo schylił się i otarł policzkiem o dłoń Astera. Jego oczy były lekko nieobecne, jakby zamglone... Narkotyki? Nie... Wpływ księżyca pobudzający jego stłamszony ostatnimi wydarzeniami umysł. Nie wiedział czemu tak zareagował, ale patrzył na niego niewinnymi, zwierzęcymi oczami, nierozumiejącymi jakby sytuacji w której się znajdował.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja "Niewidzialnych" Empty Re: Aleja "Niewidzialnych"

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach