Bar "Ostatni łyk"

Strona 11 z 12 Previous  1, 2, 3 ... , 10, 11, 12  Next

Go down

Bar "Ostatni łyk" - Page 11 Empty Re: Bar "Ostatni łyk"

Pisanie by Blair Pią Mar 11, 2016 3:57 pm

Blair z zaciekawieniem przyglądała się niesfornym kosmykom włosów, które opadały na twarz nieznajomego. Wyglądało to dość zabawnie, zwłaszcza że włosy zasłaniały mu pół twarzy, na szczęście już po chwili je odgarnął. Nie zbyt ją obchodziło, czy wierzył w jej doświadczenie, ale jako osoba, która zamawia w podrzędnym barze wino lub burbon nie powinien negować jej umiejętności w dziedzinie ... hm jak to właściwie nazwać? Smakosza ognistej wody?
-Tsa powiedzmy, że tak jest. - westchnęła i wróciła wzrokiem do oglądania pustej już szklanki, z której wypiła już całą zawartość.
Trunek nie był jakiś szczególnie dobry, ale nie był też bardzo zły. Przeciętność to słowo, które najlepiej opisuje jego smak.
Zauważyła, że białowłosy na nią patrzy, więc także obdarzyła go spojrzeniem. Nie miała siły się uśmiechnąć, dlatego tylko wyciągnęła rękę i ścisnęła jego. Niby savoir vivre mówi, że to kobieta powinna jako pierwsza wyciągnąć rękę, ale nie będzie narzekać
-Blair - przedstawiła się. Nie miała potrzeby używania swojej przykrywki.
Blair

Blair

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Ma na prawym policzku niewielką bliznę, którą zasłania włosami oraz tatuaż na biodrze.
Zawód : Barmanka w klubie gogo / studentka
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : pfff
Magia : w KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2041-blair#43529 https://vampireknight.forumpl.net/t2049-blair

Powrót do góry Go down

Bar "Ostatni łyk" - Page 11 Empty Re: Bar "Ostatni łyk"

Pisanie by Gość Sro Mar 16, 2016 12:30 am

- Na czymś trzeba się znać. Ja na przykład znam się nieco na muzyce, ale nie powiem, żebym był z tego zadowolony. To zdecydowanie mniej przydatne w życiu niż znajomość barów w swojej okolicy. Gra na fortepianie to zdecydowanie najbardziej niepotrzebna umiejętność, jaką można by wymyślić. Ale ja niczego tak naprawdę poza tym nie umiem. A wiesz, próbowałem żyć bez tego i... długo nie wytrzymałem. Coś trzeba robić... - westchnął i położył leniwie twarz na dłoni, kierując wzrok w "wystawę" trunków za ladą. Chlupnął kolejny kieliszeczek tego legalnego "denaturatu".

Zastanawiało go to, że ostatnio udało mu się okaleczyć i wspólnie z Kirą zabić wampira. Czyli jednak coś jeszcze potrafił. Chyba. W sumie sam nie wiedział co będzie z tym wszystkim dalej, co się okaże. Bardzo dziwne...

- Czyli, że... ten no, jesteś stąd, nie? - kontynuował rozmowę. Może wreszcie trafił na kogoś sensownego z tubylców? - Bo ja z dosyć daleka ogólnie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Bar "Ostatni łyk" - Page 11 Empty Re: Bar "Ostatni łyk"

Pisanie by Blair Sro Mar 16, 2016 8:27 am

Blair uśmiechnęła się współczująco. Sama nie umiała zbyt wiele, ale nie miała tak niskiego poczucia własnej wartości jak ten chłopak. Znała nie tylko swoje wady, ale także i zalety.
-Też gram na pianinie. - odpowiedziała krótko na jego rozwiniętą wypowiedź. - Dodatkowo całkiem nieźle śpiewam.
To była prawda. Jako mała dziewczynka brała lekcje nauki gry na pianinie. Należy też napomknąć, że przyszło jej to calkiem łatwo tak, jakby właśnie do tego była stworzona. Ale to nie pianino było jej dumą. Najbardziej zadowolona była ze swojego głosu. Był jej największym darem, czymś co kochała. Uwielbiała śpiewać lekkie ballady, ale to śpiewanie mocnych rockowych nut sprawiało jej największą przyjemność
Jej słodki i niepozorny wygląd z pewnością nie wskazywał na jej zamiłowanie do tego rodzaju muzyki. Alkohol odrobinę zaszumiał jej w głowie, dlatego stała się bardziej skłonna do opowiadania o sobie.
-Nie. Pochodzę z Wielkiej Brytanii. Wiesz, raczej nie wyglądam jakbym była stąd - ukazała rządek białych zębów w delikatnym uśmiechu.- To skąd pochodzisz, pianisto?
Blair

Blair

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Ma na prawym policzku niewielką bliznę, którą zasłania włosami oraz tatuaż na biodrze.
Zawód : Barmanka w klubie gogo / studentka
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : pfff
Magia : w KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2041-blair#43529 https://vampireknight.forumpl.net/t2049-blair

Powrót do góry Go down

Bar "Ostatni łyk" - Page 11 Empty Re: Bar "Ostatni łyk"

Pisanie by Gość Sro Mar 16, 2016 10:37 pm

Odwrócił kudłatą głowę i spojrzał na dziewczynę nieco żywiej, podnosząc brwi z zaciekawieniem, choć jego oczy cały czas wyglądały na okropnie zmęczone, z niebieskawoszarymi cieniami.

- Śpiewanie jest fajne. - skomentował, szczerząc się półgębkiem. Dla niego "fajne" oznaczało wiele pozytywnych rzeczy. Coś odpowiedniego, miłego, ładnego, przyjemnego, czasami też odpowiedniego... Epitet dla Zory iście uniwersalny. Może zrozumie jego lekki entuzjazm, wyrażony tym słowem, może nie. Ale jego trzeba było chyba po prostu zrozumieć, jednym pasował jego styl bycia i wypowiedzi, innych zupełnie odrzucał.

Blair nagle nabrała ochoty do rozmowy. Tak bez powodu. Albo może to kolejny drink tak ją zachęcił. Zorah odgarnął ponownie włosy z twarzy i chlupnął ostatniego "Blue Curacao". Zastanowił się ile może jej powiedzieć, na pytanie o pochodzenie zawsze zapalała mu się czerwona lampka, ale... Chyba tyle może zdradzić.

- Ze Stanów. - wzruszył ramionami. - Nie wyglądasz, fakt. Ale żyć żyjesz tutaj już chyba dłużej, niż ja. Bo ja zaledwie rok. - to niby jakiś konkret, ale... No nie, raczej nikt go ostatecznie nie będzie śledził, a już na pewno nie domniemana rówieśniczka z UK...

Widząc pusty blat zwrócił się do towarzyszki rozmów:
- Chcesz coś jeszcze?
Następnie poczekał na odpowiedź i zamówił sobie dwa "Wściekłe Psy", na rozruszanie zasłodzonych kubków smakowych.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Bar "Ostatni łyk" - Page 11 Empty Re: Bar "Ostatni łyk"

Pisanie by Gość Sro Lip 13, 2016 9:10 pm

//Krótki, dodatkowy post wychodzący.//

Wychylił oba kieliszki po hauście i posłał krzywy uśmiech w stronę Blair. Spojrzał na zegarek. Miał coś tej nocy jeszcze do roboty. Ech, szkoda.

- Do zobaczenia, miło się gadało, pewnie jeszcze tu wpadnę. Ewentualnie masz mój numer, na zaś może się przydać. - podsunął jej niewielką karteczkę z kilkoma cyferkami, tworzącymi jego faktyczną komórkę.

Podniósł rękę na pożegnanie i zwinął skórzaną kurtkę z oparcia stołka barowego. Wyszedł i wsiadł na motor. O tej porze w tych zapyziałych, bocznych uliczkach raczej nikt go nie zatrzyma. Odjechał z charakterystycznym warkotem silnika Harleya.

ZT
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Bar "Ostatni łyk" - Page 11 Empty Re: Bar "Ostatni łyk"

Pisanie by Blair Nie Lip 17, 2016 4:53 pm

Blair wzięła od białowłosego kartkę z numerem i schowała do stanika, by o niej pamietac i przypadkiem nie zgubić. Pożegnała się jedynie machnięciem ręki.
-Miło było. - skwitowała.
Wychyliła jeszcze kilka kolejek i w dość radosnym stanie opuściła bar
[z/t]
Blair

Blair

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Ma na prawym policzku niewielką bliznę, którą zasłania włosami oraz tatuaż na biodrze.
Zawód : Barmanka w klubie gogo / studentka
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : pfff
Magia : w KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2041-blair#43529 https://vampireknight.forumpl.net/t2049-blair

Powrót do góry Go down

Bar "Ostatni łyk" - Page 11 Empty Re: Bar "Ostatni łyk"

Pisanie by Gość Wto Paź 18, 2016 8:18 pm

Ich podróż nie trwała długo, ale wystarczająco, aby chłopak miał kilka zbereźnych myśli z udziałem siostry. Piękna wampirzyca potrafiła przykuć jego wzrok, na całe szczęście nie spowodował wypadku, zdekoncentrowany jej urokiem osobistym. Może i była jego siostrą, on miał to jednak w dupie. Nie przejmował się tym faktem, zwłaszcza że jego rodzina nie brzydziła się takimi związkami. Robili wszystko, aby utrzymać czystość krwi, która i tak została im odebrana przez ich najstarszego brata. Rodzeństwo spotkał najgorszy możliwy los - degradacja do czystej B. Mimo wszystko zawsze mogło być gorzej, dar Satoru mógł zamienić ich w ludzi, czego raczej by nie przeżył i to nie przez upływ lat, a sam fakt utraty swych cudownych właściwości. Kochał bycie wampirem i nie zamierzał zniżać się do poziomu bydła.
- Na co masz ochotę? - zapytał Ys, wchodząc do baru. - Na coś z wódką? Rumem?
Oczywiście to on zamierzał za wszystko zapłacić. Jego kieszenie nawet by tego nie odczuły. Ponadto sam namówił wampirzycę na przyjście tutaj, głupio byłoby zmuszać ją do tracenia kasy.
- Masz już jakieś plany na przyszłość?
Oczywiście nie chodziło mu o normalne życie, nie pytał o wybudowanie domku, zmianę pracy czy przeprowadzkę. Chodziło mu bardziej o kłopoty rodzinne, w które chcąc czy nie, oboje zostali wplątani.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Bar "Ostatni łyk" - Page 11 Empty Re: Bar "Ostatni łyk"

Pisanie by Gość Wto Paź 18, 2016 8:41 pm

Jechali samochodem przyglądając papiery i powiedziała mu:
- hahahaha... a no widać, nie przepadły.. nie jestem głupia, żeby oddać Satorowi.. wolę żeby mnie zabił niż oddam moje dziecko mego Ojca - odparła wrednym uśmieszkiem, widać w niej totalną powagę w sytuacji. Luther mógł zauważyć mimikę podobną do ojca. Nie oszukujmy się Ysaverin jest bardzo podobna do swego ojca całą urodę i matki odziedziczyła co najlepsze. Gdy zauważyła coś co on ma w ręku widziała pudełko nie miała pojęcia co to było ale było bardzo znajome.
- Ja mam zamiar uaktywnić organizację ojca - odparła chłodnym tonem, musi zemścić się na śmierci Alucarda.
- Nie spocznę jak Satoru nie zginie - warknęła z powagą, że aura trochę wampirzycy włączyła się ale jedynie można zauważyć świecące oczy fioletowe mieniące w blasku księżyca. Po chwili uspokoiła się czując, jak rzucił jej delikatnie na nogi pudełko. Szybko ocknęła się z gniewu, schowała papiery do torebki. Rozpieła włosy z gumki uwolniając je żeby poczuć wiatr we włosach. Dogrzebała się otwierając pudełeczko zauważyła sygnet ojca i naszyjnik, którego szukała, a miała kolczyki przecież na sobie. Łezka zakręciła się wtedy wzięła delikatnie naszyjnik i założyła go na swoją szyję.
- W końcu mój naszyjnik odnalazł się - odparł z radością i uśmiech był nieskazitelny wampirzycy. Szlachetna uśpiona księżniczka musi w końcu obudzić się. Zauważyła sygnet ojca mając mieszane uczucia wtedy powiedziała:
- Dobrze ojcze, zemszczę się - odpowiedziała cichutko, jednakże brat na pewno usłyszy je. Założyła na tym samym palcu jakby intuincja wypowiadała, że to ten palec na którym nosił. Spokojnie westchnęła aż czuła powołanie do tronu ale minie niestety kilka lat, że to tak stanie się. W końcu dotarli na miejsce. Wyszła z samochodu z Lutherem idąc z gracją w szpileczkach w czarnej sukience. Spokojnie weszła do środka z nim słysząc jego słowa:
- Hmm mam chęć na Tequilę z kostkami lodu - odparła do niego na początek, później pewnie weźmie wódkę z Rosji. No co trzeba w końcu porządnie napić się. Dziewczyna spoglądała się gdzie usiąść ale właściwie był niedaleko przyjemny kącik wolny więc dała mu znać żeby mogli tam pójść i porozmawiać sobie.
- Ogółem moje plany są takie, żeby odejść z rodziny Metherlence. Wujek Kazuma wyjawnił połowę prawdy o Isabell - odparła nie co zniesmaczona patrząc się mu w oczy. Luther pewnie coś o tym słyszał i może wie.
- Szczerze nie dziwię się, że ona zginęła w jakimś zamachu bo to jest dziwne - odparła ze spokojem trzymając torebkę w rękach.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Bar "Ostatni łyk" - Page 11 Empty Re: Bar "Ostatni łyk"

Pisanie by Gość Wto Paź 18, 2016 9:31 pm

- Szczwana z ciebie lisiczka - przyznał, słysząc słowa siostry.
Nigdy w to nie wątpił, była cholernie bystra i niepozorna. Potrafiła wyciągnąć cenne informacje od niczego nie spodziewających się osób. Ponadto to właśnie te cechy pomogły jej trudnić się w zawodzie zabójcy. Luther był do tego zbyt narwany, działał bez zastanowienia, co było jedną z jego wad. A trzeba przyznać, że skurwiel miał ich wiele.
- Pomysł nie jest zły, przydaliby nam się cenni ludzi. Sami niewiele zdziałamy. Może Satoru jest głupi, jednak ma licznych popleczników. My również musimy mieć swoich.
Tak, mówił "my", bo nie zamierzał pozwolić siostrze bawić się w to samej. Teraz nie kierował się swoimi uczuciami do niej, a wewnętrzną chęcią władzy. Zawsze tego pragnął, chciał odzyskać swój tron, swoją szlachetną krew, którą stracił przed latami.
- Ja również mam ochotę sprzątnąć tego skurwiela, popełnił błąd robiąc z nas wygnańców. Odzyskamy to, co utraciliśmy, musimy jednak działać ostrożnie. On wie, on na pewno wie, że wciąż żyjemy. Ponadto wśród naszej rodziny jest zdrajca. Ktoś puścił plotę, że przeżyłem. Dopóki nie znajdziemy kreta, nie możemy zdradzać nikomu poufnych informacji. Mam nadzieję, że szybko go zlokalizujemy, jego "pomoc" może okazać się bezcenna.
Miał już plany co do jego osoby. Kimkolwiek był, mógł nieźle namieszać u Satoru. Odkrycie prawdy znacznie by pomogło rodzeństwu w wykończeniu brata. Wystarczyłoby sprzedać zdrajcy lipne informacje, nieświadomy piesek sam pogrążyłby swojego pana.
Chłopak nie skupiał się na siostrze, gdy ta przeglądała zawartość pojemniczka. Dopiero na wzmiankę o zemście, zerknął na nią, odrywając spojrzenie od drogi.
- Oboje się zemścimy - poprawił, jadąc w wyznaczonym przez siebie kierunku.
Bar jak bar. Nie za ciasny, nie za głośny, idealny do wyrywania lasek czy spokojnego sączenia alkoholu. Tym razem postanowił się skupić na tej drugiej czynności, choć nie omieszkał zahaczyć wzrokiem o zgrabne pośladki, kręcącej się po lokalu pani.
- Dobra, zajmij miejsce, ja wrócę z alko.
Zamówił Tequilę dla Ys. Sam również wziął dla siebie coś z wódką, jego wybór padł na Czarnego Rosjanina. Już dawno go nie pił, miał tylko nadzieję, że nie otrzyma od barmana jakichś szczyn. Wkurwiłby się na całego. Przyszedł się tu napić, a nie otruć.
- Tylko połowę? Co ci powiedział? - zapytał, dosiadając się do siostry.
Ciekawiło go, dlaczego tylko połowę. Sam nie wiedział wszystkiego? A może dalej próbował ukrywać sekret ojca? Ale jaki miałoby to sens? Przecież Satoru nie wyrzeknie się tronu i prędzej zabije Ys, niżeli pozwoli jej zając jego miejsce.
- Pewnie działała na dwa fronty i ktoś postanowił ją sprzątnąć za zdradę. Kto wie, może zrobił to ktoś z naszych. Z drugiej strony, zginęła z rąk łowcy. A tylko jedna osoba z naszej rodziny z nimi współpracowała.
Luther nie musiał mówić Ysaverin kto to taki. Wampirzyca z całą pewnością znała już odpowiedź.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Bar "Ostatni łyk" - Page 11 Empty Re: Bar "Ostatni łyk"

Pisanie by Gość Wto Paź 18, 2016 10:07 pm

- No ba, że tak mój Bae - odparła wrednie do niego. Zawsze uważała się za piekielną kobitkę. W dodatku skończyła wypowiedz - Teraz wiesz dlaczego nazwali mnie Żelazną Damą - odparła śmiejąc się jak psychopatka w stronę brata. Ysaverin doskonale wiedziała co robi przecież nie żyje od dzisiaj.  Nie minęła chwila jak usłyszała na jej słowa i odpowiedziała:
- Masz rację jednakże trzeba to przemyśleć jak najlepiej, żeby nie wpaść w bagno - odparła poważnym tonem głosu. Po chwili odpowiedziała kolejne słowa:
- Wiesz ja mam znajomości poprzez Leonardo von Mitsuzana to mój Wujek pewnie kojarzysz go? on mieszka w Rosji i ma kontakt z rodem Vi Reichs więc pomogą nam, tak samo Zero i Arina Metherlence na nich mogę zawsze liczyć uratowali mnie przed zamachem więc ufam im - odparła z uśmiechem do niego . Niestety usłyszała znienawidzone imię najstarszego brata. - Oh god, nienawidzę tego imienia Satoru, jak ja marzę, żeby zdechł i tak ma popleczników co jednego porwałam i jest pewnie z moimi sługami - odparła śmiejąc się. Czas w końcu w kroczyć do akcji. Chwilowo zamyśliła się wyciągając papiery i zauważyła  list od Alucarda do córeczki.
- List?! Tata napisał do mnie przed śmiercią list czy to dokument? - odparła. Zaczynała czytać dokładnie wszystko i pisze, że jest spadkobierczynią tronu jako pierwsza po Satoru i ma być żoną Luthera? Co trochę ją zaskoczyło co nie co. Ogólnie nigdy nie patrzyła na Luthera jak na brata tylko mężczyznę dlatego miała gdzieś, że są od tej samej matki. Z drugiej strony cieszyła się, że mama żyje w końcu nie jest sama i ma jeszcze Luthera przy sobie. Odetchnęła cichutko i spojrzała się na niego z radością i usłyszała słowa jego. Ahh jak ona uwielbia jego chłodne i drapieżne podejście do sytuacji aż miała chęć na to ale musiała opanować się i odparła:
- Ahh no to witaj w klubie.. no cóż nie wszystko stracone tak naprawdę - odparła do niego i macha papierkiem do dziedziczenia tronu.  - Zobacz co ja mam? - zaczynała śmiać się wrednie i chłodno w stronę brata pokazując wyższość schylając głowę i podarowała ponętny uśmiech. Luther miał rację co do zgrania się i dostała wiadomość od popleczników Ysaverin zadzwonił jeden z nich:
- Pani Hrabino Ysaverin von Mitsuzan jestem do pani usług - odparł chłodnym i poważnym głosem. Dając do zrozumienia, że organizacja jest gotowa zginąć za nią. Wampirzyca była zaskoczona ową sytuacją dlatego dała na głośnik w telefonie żeby też usłyszał Luther i odpowiedziała:
- Widzisz braciszku, jednak nie jesteśmy sami.. o to właśnie moi poplecznicy i nie wiesz ile ich jest - odparła i zauważyła w barze jednego z nich. Kiwnęła głową na znak żeby pilnowali terenu. Dziewczyna była pod tym względem cholernie zdolną lisicą.
- Tak on na pewno ma tutaj swoich przydupasów dlatego trzeba uważać na nich w dodatku jest coś co idiota Satoru nie ma, ale on jest głupi pewnie wrzeszczy ze wściekłości ale musiał wtedy mieć kopie papieru - odparła trzymając w kopercie coś co powinno Luthera zainteresować. Tak, to jest to, właśnie dziedziczenie tronu.
- W dodatku trzeba naprawdę uważać co mówimy dlatego nie martw się załatwimy tego drania - odparła wrednie do niego. Zastanawiała się gdzie jej organizacja pocznie bo nie może być w jednym miejscu. Spokojnie westchnęła i spoglądała się na braciszku. Dziewczyna zgrabnym ruchem szła przez bar co wampiry zaczynali podrywać, a ona oczko puściła i potem szła do stoliczka. Ys czuła dziwne spojrzenie ich jakby chcieli ją przelecieć. Co za biedni nie wie, z kim zaczynają tak naprawdę ponieważ Luther był niedaleko i pewnie chętnie by sprasował im buźki. Miał rację co do poprzedniej wypowiedzi, że zemścimy się podwójną siłą przepraszam potrójną bo też wujek.
- Wujek powiedział , że Isabell była siostrą Agnes Valentine i nie była świętą kobietą oraz maczała palce w aranżacji ślubu? - nie była pewna, że tak było ale musiała wiedzieć czy naprawdę tak było bo nie chciałaby poczuć się jak okłamana osoba w tym rodzie. W dodatku przypomniało się jej coś i powiedziała:
- Wszystko jasne, Isabell była kretem Satoru i zrobił z niej służącą bo nie chciała stracić rodziny więc wydali mnie, że mieszkam u nich. Jednakże uznali żeby też ją zabić bo nie będzie do niczego potrzebna, a żeby nie był to wampir to dali łowcę wampirów który był zdrajcą - odparła spokojnie do niego bo tyle właśnie wujek Kazuma powiedział. Spokojnie odetchnęła widząc dwóch popleczników, którzy pilnowali dwójkę stojąc niedaleko ich. Dziewczyna była zaskoczona że oni tutaj są. Wujek Leonardo musiał też maczać palce.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Bar "Ostatni łyk" - Page 11 Empty Re: Bar "Ostatni łyk"

Pisanie by Gość Sro Paź 19, 2016 12:14 am

Chłopak zaśmiał się, słysząc przezwisko kobiety i jak zawsze nie mógł powstrzymać się od złośliwego komentarza.
- A to nie dlatego, że mając te siedemset lat, wciąż byłaś dziewicą?
Sam nie miał dobrego przydomka. Luther Wygnaniec, tak nazwała go jego rodzina, dając tym samym do zrozumienia, że nie chcą go wśród swoich. On jednak nie ustąpił i nie zamierza tego zrobić. Odzyska to, co wieki temu stracił. Zrobi to sam lub z pomocą siostry. Nie pozwoli, aby Satoru cieszył się władzą.
- Przecież nie ruszymy na niego teraz. Gdybyśmy to zrobili, zabiłby nas. W walce jeden na jednego na pewno byśmy zwyciężyli, ale on ma swoich ludzi, całą armię wampirów, w tym szlachetnych. A co z nami? Jesteśmy kurwa czystokrwistymi! Straciliśmy naszą potęgę! Ten skurwiel za bardzo nas upokorzył!
Nie podobało mu się to, czego doświadczył. Luther miał wszystko. Pieniądze, panienki, krew szlachetną i władzę! Teraz nie mógł nawet przemienić zwykłego śmiecia z rynsztoka! Satoru miał tą przewagę, że zawsze mógł dać wieczne życie człowiekowi, robiąc sobie z niego zabawkę. Ysaverin również. Byli zdani wyłącznie na siebie i swoje kontakty. Musieli myśleć, a nie działać impulsywnie. Jeden błąd mógł doprowadzić do porażki.
- Też mam kontakt z tym rodem - przyznał. - Przygarnęli mnie, jednocześnie pomagając mi się ukryć. Obecnie jestem pod ich nazwiskiem, a dla rodu Valentine "umarłem". Sprawuję władzę z ukrycia, ich "głowa rodu" tylko mnie reprezentuje. W rzeczywistości przekazuje im moje polecenia, a o prawdzie wiedzą nieliczni. W tej rodzinie również są zwolennicy Satoru. On ma wszędzie swoje wtyki.
Wampir ufał tylko garstce osób, co nie pozwalało mu przeprowadzić większego działania. Był skazany na niepowodzenie. Na szczęście spotkał się z Ys. Siostra również swoje przeżyła i miała zaufane źródła. Z resztą wyciągnięcie informacji nigdy nie było dla niej trudne. Wystarczyło, że zakręciłaby swoim tyłeczkiem przed nosem jakiegoś wampira, chociaż Luther wolałby, aby tańczyła przed nim. Chciałby zobaczyć jak rusza swoją pupcią specjalnie dla niego.
- Szkoda, że kiedy się rodził, nie było aborcji - rzucił oschle. - Jeśli chodzi o jego poplecznika, bądź lepiej ostrożna. Nigdy nie wiadomo czy nie zrobi czegoś głupiego i nie spróbuje cię zabić w imię swojego pana. Wszyscy twoi słudzy zostali przewiezieni do mojej posiadłości, pokarzesz mi tego typka. Na twoim miejscu bym go zabił. Chwila nieuwagi i miejsce naszego zamieszkania będzie już znane temu skurwielowi. Co ci tak właściwie strzeliło do głowy? Dlaczego wpuściłaś tego śmiecia pod swój dach?
Był zły. I to cholernie. Ysaverin zrobiła najgłupszą rzecz z możliwych. Równie dobrze mogłaby się oddać w szpony brata. Cóż, tego już raczej nie zmieni. Jedyne co pozostawało teraz zrobić to zmniejszyć straty do minimum. Nie wiedział jak bardzo tamta ufa temu padalcowi, on sam by tak nie postąpił. Zabiłby go na miejscu. Tutaj się różnili.
Wampir zamilknął, pozwalając siostrze przeczytać wiadomość od ojca. Musiała poznać prawdę i przestać żyć w kłamstwie. Wszystko, co się wydarzyło w ich życiu to jedno wielkie gówno, a przecież życie księcia i księżniczki jest takie piękne! Owszem, jest. O ile nikt nie chce cię zajebać. A tutaj wszyscy chcą wszystkich zabić. Mało komu można podać rękę bez obawy o własne życie. Gdyby tylko Luther jeszcze się o to martwił. Nie odczuwał lęku, nawet gdyby chciał. Owszem, nie zamierzał umierać, ale tylko dlatego, że miał taki cholerny kaprys, a nie że bał się zdechnąć.
- Lepiej to schowaj - odparł z obojętnością. - Jeżeli to stracimy to już koniec. Bądź co bądź Satoru będzie miał na to wyjebane. Zobaczysz, tak nas wkopie, że dokument skończy jako falsyfikat. W dzisiejszej dobie technologi... Czasem żałuję, że świat poszedł aż tak do przodu. Kiedyś było znacznie prościej.
Tak, wzięło go na pieprzone wspominki o czasach, gdzie za bycie mądrym palono na stosie. Luther wziął łyka swojego Black Russian'a, nie mogąc delektować się jego smakiem. Cała rozmowa dotyczyła polityki i była bardziej zagmatwana niż moda na sukces. Cóż, przynajmniej znalazł się ktoś, kto chciał ich wesprzeć. Tylko ile w jego słowach było prawdy?
- Ufasz im? - zapytał, aby się upewnić.
Chciał wiedzieć czy siostra zaufałaby pierwszemu lepszemu wampirowi, który by się przed nią ukłonił. Jeżeli tak, Luther musiał poczynić pewne kroki dla swojego i jej bezpieczeństwa. Takie zachowanie nie mogło zostać akceptowane, nie w takiej sytuacji. Nieśmiertelna działałaby zbyt pochopnie i nieostrożnie. Czystokrwistego nie zdziwiłby jednak fakt, gdyby ta rzeczywiście wybierała tak swoich towarzyszy. Przecież jednego skurwiela przygarnęła, czego oczywiście dobrze nie przyjął.
- Nie lekceważ Satoru. Gdyby naprawdę był tak głupi jak mówisz, nie siedzielibyśmy tutaj teraz - rzucił.
Nie chciał się do tego przyznać, ale zostali zniszczeni przez brata i jego intrygi. Gdyby mieli choć odrobinę oleju w głowie, Satoru przegrałby najważniejszą bitwę w ich życiu i zginął za podniesienie broni. Ale nie, oni dali się zaskoczyć, nie spodziewali się takiego działania, bagatelizowali brata, za co przyszło im zapłacić.
Dawny szlachcic obserwował ponętne ruchy Ysaverin. Był jednym z tych, którzy z miłą chęcią przelecieli dziewczynę. Oj tak, już on by ją wziął. I to na ostro, tak jak lubi. Już teraz miał ochotę zacisnąć swoją dłoń na jej idealnie wyrysowanej pupci, jednakże te pragnienia pozostawały w sferze marzeń.
Na pytanie o prawidłowe informacje, odparł potwierdzająco skinieniem głowy, jednakże postanowił przerwać teorię Ys.
- To nie tak. Isabell chciała, aby Satoru ożenił się z Ariną. Pragnęła zrobić z córki królową. Możliwe, że nie chciał tego związku, albo obawiał się podstępu. Wiesz, on się z nią ożeni, a później zabiją go po kryjomu, aby tamta przejęła władzę - powiedział bezbarwnym tonem. - Chociaż... po głębszym zastanowieniu, mogła być tą, która ciebie wydała, aby się przypodobać naszemu bratu. Chuj jeden wie, co się wtedy stało. Mnie to szczerze mówiąc gówno obchodzi, wolę skupić się na planie zajebania tego gnoja - rzucił, przechylając szklankę i wypijając Czarnego Rosjanina na raz.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Bar "Ostatni łyk" - Page 11 Empty Re: Bar "Ostatni łyk"

Pisanie by Gość Sro Paź 19, 2016 1:14 am

Ysaverin zmarszczyła brwi  lekko patrząc się na Luthera jak usłyszał jej przezwisko. Ahh ten braciszek nie zmienił się dlatego odwzajemniła tym samym nachylając:
- Wiesz kto tam wie kochasiu... aa może dlatego, że jestem dziewicą to czekałam na Ciebie?  - odparła patrząc mu w oczy krwiste i obdarowała go delikatnym pocałunkiem w usta nie potrafiąc się powstrzymać. Wiedziała doskonale o czym on myśli czy też komentuje co do polityki. Dziewczyna spokojnie wyciągnęła rękę popijając drinka ulubionego i dotknęła jego ramienia.
- Spokojnie, nie mówię, że mamy teraz na niego ruszać, jeszcze nie zwariowałam. Musimy mieć plan i to najlepiej w twojej posiadłości. Trzeba umówić strategię. Wiem dlatego mam zamiar Ci pomóc odzyskać to co straciliśmy. Nie po to rzuciłam durny ród Metherlence żebym nic nie robiła. Moim rodem jest von Mitsuzan! - odparła. Dziewczyna nie była z tych osób, która przelatywała ale lubiła okręcać facetów wokół palców. Właściwie pamięta jak przemieniała swoich sług, przecież Yuumi i Cecilii są przemienione. Dziewczyna westchnęła popijając dalej drinka. Zdała sobie sprawę z tej sytuacji w jakiej są. Oczywiście wspomina atak na szosie jak został zaatakowany i mocno ranny był Luther dlatego wśród płomieni walczyła z Satoru ratując tych których kocha, a nim był sam Luther. Z myśli została wytrącona na jakiś moment jak usłyszała kolejną wypowiedz wampira. Uważnie słuchała braciszka nachylając się swoim biustem, że fajnie ułożył jakby nie było zbytnio miejsca tam. Zdawała sobie sprawę, że on kocha biust więc umili mu tak czas. Jednakże odczuwała od niego dziką miętę w jej kierunku w dodatku ona sama miała odczucia czym to może skończyć się ale dobra koniec rozmyśleń. Właściwie dobrze postąpili z Vi Reichs żeby go wzięli do siebie. Spokojnie westchnęła słysząc o krecie i niestety nie spodobało się wtedy, że ktoś musiał go wydać o życiu. Na razie nikt nie powiedział, że  żyje? Dziwne miała odczucia zarówno iż ją wydali Satorowi.
- Podejrzewam, że Satoru też musiał znać informacje na ten temat - odparła. Co do aborcji faktycznie miał rację, że nie było tego bo wtedy Luther by urodził się potem ona i happy end. Niestety tak nie było musieli wspierać się są rodziną, a może czymś więcej.. ahh to skomplikowane ale nadal czuje te same uczucia co kiedyś. Faktycznie nie pomyślała biorąc tego poplecznika bo mógł ją zabić został przykuty do ściany więc nie miał jak on uciec.
- Wiesz miałam szczęście i tak, bo jak zabraliśmy go został przykuty w kajdanki, dużo informacji dał mi nawet mam nagrania dlatego wykorzystam go do jednego celu tylko bo i tak nie jest mi potrzebny. - odparła do niego. Doskonale wiedział że chodzi o jedną osobę. Gdy usłyszała o pokazaniu to pokaże oczywiście mu.
- Dobrze pokażę Ci go, nie ma sprawy braciszku - odparła do niego. Nie potrafiła przy nim skupić się ponieważ na nią tak działał, że musiała znowu napić drinka. Dziewczyna dostała mocny ochrzan od Luthera co ją oczywiście mocno wstrząsnęło niestety zachował się jak ojciec Alucard. Myśląc sobie wesołym tokiem myślenia to Luther dobrze nadawał się na bycie tatusiem dzieci. Ysaverin uśmiechnęła się wrednie. Właściwie dziewczyna usłyszała dziwny pisk opon niedaleko baru i jeden z popleczników Ysaverin zatrzymał idiotę i był to jeden od Satoru. Został zastrzelony w głowę. Dziewczyna była lekko przerażona jak schowała się w ramionach Luthera i była bardzo czerwona na twarzy.
- Przepraszam nie cierpię tego dzwięku - odparła z lekką obawą. Jednakże miał rację niestety dużo osób zdradziło ich namiary. Dwójka ochroniarzy Ysaverin którzy zostali wynajęci przez brata Alucarda przyciągnęli złończycę.
- Proszę Panie Lutherze oto on - odparł do niego pilnując tego gnoja. Ys była trochę zniesmaczona podstawą tych wampirów.
- Kurde mieliście to zrobić gdzie indziej, do cholery jak was uczyłam  - odparła gniewnie do nich. Dwójka szybko zabrali gnoja z oczu i zabrali daleko od baru. Dziewczyna jedynie wkurwiła się na nich i musiała mocno wypić tego Tequilę jednym ruchem i to z zamachem. Warknęła cichutko ale pewnie brat zauważy ten ruch u niej.
- Wybacz bracie, że wzięłam go ale musiałam ponieważ torturowaliśmy a zna zacne informacje na temat Satoru - odparła do niego wrzosowymi oczami, co widać po aurze jej gdy ona pokazała swe prawdziwe oblicze przez chwilę. Właściwie mógłby jedynie przydać się do wysłania rzekomego listu w górach.
Po pewnym czasie zaczynała czytać list od ojca wtedy łzy poleciały myśląc, że ten ślub co miałby niedługo być był uknuty przez Metherlence. Złość księżniczki została zachwiana co było widać.
- Porzucam nazwisko Metherlence! Jestem od dzisiaj Ysaverin Elizabeth von Mitsuzan - odparła warcząc aż myślała ze zaraz uruchomi swą aurę ostateczną, ale została zatrzymana przez ochroniarza uspokajając i podziękowała jemu. Dziewczyna szybko schowała papierek do torebki. Czuła się strasznie niezręcznie przy nim.
- Szczerze ten papier jest oryginałem, on ma falsyfikat - odparła wrednie śmiejąc się jak suka i chłodna sadystka. Pewnie wyobraża chodzącego Satoru przeklinając gdzie jest kurwa ten dokument, ahh ta suka Ysaverin zabrała mi. Ahh zaśmiała się strasznie wrednie. Po chwili zamysłu odpowiedziałam jedynie:
- Ufam swej organizacji czarnego krzyża, bo to oni Ciebie uratowali, a Emi do nich należała i tak naprawdę to ja Ciebie uratowałam, bo ja byłam w ogniach otoczona z Satoru i walczyłam robiąc bałagan Ignitusem. Słyszałam twoje słowa "Ojcze Alucardzie, czy ty żyjesz?" , a to ja byłam tą zjawą Satoru dając mu wycisk robiąc ostateczną bliznę między oczami - odparła robiąc majestatyczną i poważną minę aż za bardzo śmiertelną. Nie zostawiłaby go na pastwę losu. Dziewczyna wtedy powiedziała o wszystko za dużo.
- Bo Cię Kocham! - odparła i zatkała usta swoimi rękoma. Nie wiedziała co powiedzieć tak naprawdę i zarumieniła się strasznie podgryzając usta aż spłynęła jej krew po wardze. No to ładnie wkopała się ale co będzie martwiła oto. Uczucia nie zgasły w jego stronę ale nie mogła na to nic poradzić. Westchnęła cichutko.
- Dobrze nie będę lekceważyć, właściwie mam tylko Ciebie i mamę oraz wiadomo dalszą rodzinę ale cieszę się, że żyjecie - odparła z lekkim uśmiechem, co mało kiedy okazywała to przy innych. Była wredna i nią będzie.  Zauważyła reakcję braciszka jakby chciał ją posiąść co nie przeszkadzało i czemu odwzajemnia tym samym? kurde nie może przestać o tym myśleć to idiotyczne. Zaczerwieniła się przez niego znowu.
-Ahh czyli pokręciłam trochę.. - odparła i usłyszała o Arinie i aranżacji ślubu z Satoru. Nie potrafiła w to uwierzyć tym bardziej, że miało być prawdą. Nie chciała słuchać o tej suce. Dostala wiadomość od Wujka Leonarda "Uważaj na Kazuma Metherlence, to kret trzeba go zabić".
- Cholera.. może jedźmy stąd i z moimi ochroniarzami, bo oni są od wujka i im ufam - odparła spokojnie przy nim. Dziewczyna wypiła cały drink czekając na reakcję Luthera.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Bar "Ostatni łyk" - Page 11 Empty Re: Bar "Ostatni łyk"

Pisanie by Gość Sro Paź 19, 2016 10:35 am

Cała Ysaverin, ona również musiała pokazać swoją złośliwą stronę, poruszając ulubiony temat swojego brata. Obydwoje byli niemal identyczni, charakteryzowali się tylko niektórymi cechami charakteru, w każdym bądź razie tak było kiedyś. Wystarczyło spojrzeć na ich zachowanie, aby być przekonanym o ich pochodzeniu.
- Gdyby tak było, rozdziewiczyłbym cię dawno temu - odparł, odwzajemniając pocałunek.
Szczerze mówiąc to już teraz mógł nadrobić zaległości z dawnych lat, wystarczyło tylko jedno słowo tej uroczej wampirzycy, a straciłaby coś, wraz ze swoim żelaznym przydomkiem. Oj tak, z miłą chęcią by się z nią zabawił, dodając własną siostrzyczkę do dość pokaźnej kolekcji. Bo czemu nie? W niej znalazły się liczne kuzynki i ciotki, dlaczego nie mógł poszerzyć ją o Ys?
- Strategię to moja droga przedyskutujemy, gdy zdobędziemy wystarczające siły, aby zmiażdżyć przydupasów naszego brata. Na razie powinniśmy zająć się ważniejszymi sprawami. Potrzeba nam godnych zaufania ludzi, kogoś kto będzie nas wspierał z własnej, nieprzymuszonej woli lub kogoś, kto będzie bał się nam sprzeciwić do tego stopnia, że nawet nie pomyśli o zdradzie.
Pomimo powagi sytuacji, Luther uraczył siostrzyczkę dość nieprzyjemnym uśmieszkiem.
- Ale dobrze wiedzieć, że ród Metherlence jest dla ciebie durny.
Typowa kobieta. Szybko potrafiła zmienić zdanie. Mógłby się założyć, że jeszcze tego samego dnia, wychwalała tą rodzinę ponad niebiosa. I weź tu za takimi nadąż. Kobiety były słodkie, ale jak nic nie mówiły i kończyły z nim w łóżku. Reszta... no cóż, trzeba się nieco pomęczyć, aby przelecieć, jednak zawsze jest warto. Nie ważne jaką dziewczyna byłaby zrzędą, to i tak stawała się wtedy słodka jak cukierek. Szkoda, że Ys nie dała się skosztować, choć raz było naprawdę blisko, ale skończyło się na jednym, wielkim wkurwie, bo jakiś idiota wbił do ich pokoju.
Kochana siostrzyczka Ysaverin postanowiła zadbać nieco o swojego braciszka w tym jakże ponurym barze. Wampira aż korciło, aby ująć jej jędrne piersi w dłoń, najlepiej nieskrywane przez materiał ubrania i nieskrępowane biustonoszem. Chciał zobaczyć je wolne, w pełnej okazałości. W chwili obecnej mógł się nacieszyć jedynie ich wyglądem, co po części mu się nie podobało. Fakt, ubóstwiał je, jak zresztą każde, pokaźne cycki, jednakże zawsze są rzeczy o niebo lepsze od zwykłego patrzenia. Zmysł wzroku w tej chwili mu już nie wystarczał, jego organizm pragnął innych doznań i Ys zapewne też. Przecież nie można być dziewicą przez całą wieczność. Zastanawiał go tylko jeden fakt, dlaczego jego siostra wciąż zachowała cnotę, przecież miała narzeczonego. Gdyby to on nim był, swój pierwszy raz już dawno miałaby za sobą.
- W to akurat nie wątpię. Przed tym skurwielem ciężko się ukryć, a on nam nie odpuści. Doskonale wie, że prędzej czy później zaatakujemy. Miejmy tą nadzieję, że nikt nie poinformował go o naszym spotkaniu. Przydałby nam się element zaskoczenia w później fazie przygotowań, ale znając życie, prędzej czy później dowie się o naszej współpracy.
Luther nigdy nie zastanawiał się nad tym, jak sprawy potoczyłyby się, gdyby był jedynym synem swojego ojca. Nadal współpracowałby z Ysaverin, czy jednak ich relacje byłyby jak z Satoru? Luther był, jest i będzie żądnym władzy bydlakiem. Gdyby nie decyzja jego ojca o ślubie z siostrą, wampirzyca miałaby jeszcze jednego konkurenta. Nie odpuściłby jej, po wspólnym pokonaniu brata, knułby intrygi przeciwko niej. Chciał odzyskać utraconą świetność, to był jego główny cel. Jeżeli Ys naprawdę sądziła, że Luther jest kochanym, starszym bratem, wtedy mocno by się zdziwiła.
- Planujesz wysłać go na misję samobójczą? - zapytał.
Bo tak właśnie wywnioskował z jej słów. Wykorzystanie poplecznika Satoru do takiego zadania nie było głupim pomysłem. Uchroniłoby to ważniejsze jednostki przed niepotrzebnym ryzykiem. A w porównaniu z takim nabytkiem, każdy był cenniejszy. Nawet zwykły, popierający tą dwójkę człowiek. Wampirzyca jak zwykle miała głowę na karku. Przynajmniej ten śmieć do czegoś się przyda. Zanim zdechnie odpokutuje swe winy.
- Mam tylko nadzieję, że zdołam się powstrzymać - dodał.
Oczywiście miał na myśli swoją reakcję na widok ludzi brata. Nie tolerował ich do tego stopnia, że potrafił zabijać jego popleczników wraz z rodziną, co już nie raz zrobił. Na nieszczęście miał okazję ich spotkać, starając się znaleźć schronienie. Ci, co wspierali obecnego władcę, byli jedynie zdrajcami rodu.
Całą tą sielankę przerwała zadyma przed barem. Sam chłopak nie przejął się niczym, nawet wystrzałem, choć Ysaverin wyglądała na poruszoną. Luther spojrzał na swoją siostrę, która postanowiła schronić się w jego ramionach. Objął ją, ale miał dziwne uczucie. Zmieniła się i to cholernie. Zapamiętał ją jako nieugiętą sukę, zawsze wiedzącą o tym, czego tak naprawdę chce. W chwili obecnej była piekielnie wrażliwa, co dało się zauważyć już na samym początku. Nie była tą samą nieśmiertelną, którą stracił. Bestyjka zdawała się przepaść na dobre, teraz w jego rękach spoczywała typowy, delikatny kwiatuszek, którego trzeba było chronić przed byle podmuchem wiatru. Nie bardzo mu to odpowiadało. A może to on przesadzał? Bądź co bądź, coś tu ewidentnie było nie tak. Przez co ta musiała przejść, że stała się jak baranek? Gdzie się podziała jego ukochana Ysaverin?
- Zmieniłaś się - odparł chłodno. - I to cholernie. Nie jesteś już tą samą suką co dawniej.
Niechętnie to przyznał. W przypadku Luthera, nie był to komplement. Równie dobrze mógł powiedzieć, że przytyła. Niezadowolenie wampira wzrosło jeszcze bardziej, kiedy jakiś nieśmiertelny przyprowadził przydupasa do lokalu.
- I na chuj go tu przywlokłeś?! - warknął w kierunku mężczyzny.
Dlaczego po jego stronie musieli stać sami idioci? W barze aż zawrzało, wszyscy zamarli, a ich wzrok skierowany był do jednego, konkretnego stolika. Tak, od teraz Ys i Luther są z mafii, a w każdym bądź tak pomyślą świadkowie tego zdarzenia. Chłopakowi zależało na tym, aby pozostawać w ukryciu, a jeden debil to wszystko spierdolił. I to od tak sobie, bo nie potrafił skorzystać z mózgu. O ile takowy posiadał. Może rozwalić mu łeb, aby się o tym przekonać? To nie byłoby aż takim złym pomysłem.
Przynajmniej Ysaverin nie zachowywała się już jak spłoszona sarenka, na tyle dobrze, ale i tak było chujowo. Jak zwykle jakiś imbecyl coś spierdolił. Musiałoby być coś nie tak, jeżeli jego poplecznicy mieliby IQ większe od ilorazu inteligencji podeszwy buta. Nic więc dziwnego, że pomimo upływu lat, wciąż pozostawał daleko od tronu.
- Wyśpiewał wszystko czy dalej idzie w zaparte? Jeżeli ukrywa prawdę, najlepiej go zabić. Na mnie nie działają teksty "przecież potrzebujesz informacji", na chuj trzymać kogoś, kto niczego nie powie. Jak nie on, znajdą się dziesiątki innych, którym na pewno rozwiąże się język.
Luther obserwował, swoją siostrę uważnie, ale kiedy usłyszał jej wyznania, był mocno zaskoczony. Znów porzuciła te nazwisko? Przecież chwilę temu powiedziała, że już rzuciła tą "durną" rodzinę. I teraz znowu. Aż przekrzywił głowę na bok, niewiele już z tego rozumiejąc. Fakt, Ysaverin była kobietą, a kobiety uwielbiały często zmieniać zdanie, ale żeby aż do tego stopnia? Ysa stała się niezwykle dziwaczną osóbką, chyba zaczynało jej odbijać na starość.
- To już ostateczna wersja czy dalej będziesz bawić się swoim nazwiskiem? - zapytał, aby się upewnić.
Chłopak podniósł znacząco brew, słysząc wyzwanie wampirzycy. No co ona nie powie. Jakby się tego nie domyślił.
- Serio? A ja głupi przez cały ten czas myślałem, że trzymasz paragon z obuwniczego - zakpił.
Cały on, wredny nawet dla ukochanych. Mimo wszystko ubóstwiał oglądać wściekłą Ysaverin. Była wtedy taka seksowna, taka dzika i nieposkromiona. Aż chciałoby się ją zdominować w łóżku. Być jej panem, mistrzem. Tej kocicy obecnie brakowało pazurka. Ktoś musiał je ostro przypiłować. Czyżby maczał w tym palce narzeczony dziewczyny?
- Emi? Moja Emi? I o niczym mi nie powiedziała?! Ufam jej, a ona ukrywa przede mną istotne fakty?! Co ta suka sobie wyobraża?! Dlaczego robi coś bez mojej wiedzy?! Dlaczego o niczym mnie nie informuje?!
Luther był wkurwiony i to ostro. Ufał wampirzycy, której był stwórcą, a ta ukrywała przed nim ten fakt latami! W chuja sobie leciała? Jak wróci ostro się za nią weźmie. Nie będzie tolerował takiego zachowania. Czuł się zdradzony i to piekielnie. Miał wyjebane na to, że to ona mu wtedy pomogła, że organizacja działa po ich stronie. Przemieniona oberwie za zatajanie prawdy przed swym panem. Musiała ponieść karę. Nie zabije jej, nadal jest zbyt cenna, ale na pewno solidnie oberwie.
Chłopak spojrzał na swoją siostrę. Kochała go? Przecież aktualnie siedzieli w barze przy drinku. A, no tak. Nie o taką formę kochania jej chodziło. Serio obdarzyła swojego braciszka takim uczuciem? Pewnie szlag ją trafiał, gdy widział, jak obmacywał inną. Czyli prawie zawsze, kiedy przechodziła obok niego. Chłopak spoglądał na Ys z chłodem w oczach, widząc reakcję dziewczyny na jej własne słowa. Dłoń zakrywająca usta, wypieki na twarzy i przegryzanie warg, czekając na reakcje brata. Może i inne dziewczyny wyglądałyby wtedy słodko, ale nie Ysaverin. Ona miała być demonem, nieoswojoną bestią, dziką kocicą, a nie speszoną łanią.
- Co się z tobą stało? - zapytał w końcu.
Przez chwilę nawet myślał, że podmieniono mu siostrę. Gdzie się podziała jego kochana wampirzyca? Czyżby przepadła wraz z krwią szlachetną? Cokolwiek działo się z nieśmiertelną po ich rozstaniu, nie wyszło jej na dobre. Zaczął tęsknić za starą suką. Nowa wersja siostry była dziwna, inna i nieogarnięta.
- Nas nie łatwo zabić - przyznał. - Jeżeli Satoru chce tego dokonać, musi się nieco bardziej postarać.
Mężczyzna znowu podniósł jedną brew do góry, widząc zarumienioną twarz siostry? Co tym razem? Nigdy by nie przypuszczał, że ta mogłaby mieć na niego chrapkę, za zwyczaj to on ślinił się na jej widok. Oczywiście teraz było tak samo, miała zajebistą figurę, co podkreśliła kiecką.
- No, trochę pokręciłaś. Ale kto tam wie, co sobie myślał ten skurwiel, gdy zlecił zabójstwo. Chyba tylko on zna prawdziwe powody.
Kolejne spojrzenie wampira utkwiło w ochroniarzach. Miał nadzieję, że wykażą się większą inteligencją niż wcześniej. Nieśmiertelny kiwnął głową w odpowiedzi i wstał wraz z siostrą, kierując się w stronę samochodu.
- Niech trzymają się w bezpiecznej odległości.
Dopiero wtedy do niego dotarło, jak bardzo był ślepy nie widząc tego, że ktoś za nimi jedzie. Taki błąd mógłby kosztować życie, ale jak tu się skupić na drodze, mając taką seksowną pasażerkę?

/zt x2
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Bar "Ostatni łyk" - Page 11 Empty Re: Bar "Ostatni łyk"

Pisanie by Gość Sob Gru 10, 2016 7:39 pm

No jak wampirek mógł znaleźć się w barze o jakże wymownej nazwie Ostatni łyk? Nie miał jak widać humoru by znaleźć się w miłej kawiarence przy gorącej czekoladzie oraz kawałku czekolady. Sytuacja w domu zmusiła małego do pojawienia się właśnie w tym pubie i wzięciu sobie butelki martini. Usiadł sobie przy stoliku, stojącym przy oknie. Padał akurat deszcz, więc swój zmokły płaszczy powiesił na drugim krześle, a umoczone włosy, upiął w kok. Rozlał do szklaneczki odrobinę alkoholu i ujął w łapki jego szyjkę. Ze smutnym wzrokiem spojrzał w kierunku szyby po której to spływały krople wody. Ludzie także nie wyglądali na zadowolonych ze smutnego dnia. Westchnął ciężko, opierając swoją główkę o dłoń, którą to z kolei opierał o blat stolika. Co by się stało jakby sytuacja pogorszyła się? Jak Red z Xin'em postanowili odejść bo Fabio naciska zbyt wielką presję na nich? Ale nie chciał dla nich źle! Absolutnie! Martwił się bardzo, wręcz płakał w duszy na samą myśl co by się stało, jakby ktoś ich skrzywdził. Czy oni nie rozumieli sprawy? Wampirek oddałby wszystko byleby ich życie było usłane różami. Jednak uznali iż Fioletowy to istne, karcące zło. Jak zwykle nikt nie potrafił zrozumieć dobrych, wręcz anielskich zamiarów. Jak do obu dotrzeć? Spojrzenie Red'a, upadek pewności u Wilka. Czy to właśnie wampirek spowodował? Wziął spory łyk trunku, by na nowo go dolewać. Upić się, a potem co? Może zakończy samotną noc w hotelu i dopiero kolejnego dnia wróci do domu? Zobaczy się. A jak wiadomo słabą głowę ma, więc po tych kilku minutach oraz opróżnieniu prawie niecałej butelki, powodowało już nietrzeźwe rumieńce. Atoli przygnębienie nie znikało.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Bar "Ostatni łyk" - Page 11 Empty Re: Bar "Ostatni łyk"

Pisanie by Gość Sob Gru 10, 2016 7:59 pm

A wiec tak się pozmieniało miasto... Było znacznie inne niż od jego ostatniego pobytu tutaj. No tak... Czas leci jak szalony i tylko nieliczni potrafią go zatrzymać i tak nie na długo, no ale zawsze coś. Odwiedził miasto które niegdyś było mu dobrze znane, a teraz... Czuł się jakby pojawił się w kompletnie obcym mu mieście. To się zdarza po tak długiej nieobecności, a co ją wywołało? W większej mierze problemy prywatne wampira, przez które został zmuszony by opuścić swojego podopiecznego, którym zajmował się od jego najmłodszych lat. Był jego Aniołem stróżem, który potrafił zarówno skarcić, jak i przytulić mówiąc że wszystko będzie dobrze.
Pogoda dzisiejszego dnia, faktycznie niezbyt była przyjemna, jednak dawała nadzieje, ze po deszczu tak czy siak, niebawem wyjdzie słońce. nawet jeśli nie dzisiaj, to możliwe że jutro. Uroki matki natury.
Dla wampira jednak pogoda nie była zmartwieniem, w końcu kiedyś musi padać. Poprawił ino płaszcz, jak i kaptur na na głowie, ukrywając się pod nim. Włosy ukrył pod swoim płaszczem, nie widząc potrzeby by je zalewać wodą deszczową. Pojawił się przed barem, a wiatr wyrwał kosmyk włosów spod jego kaptura, uwalniając go na działanie wiatru, jak i na działanie kropli deszczu. Zdecydował się na chwile schować się w barze, więc skierował się  do niego i otworzył drzwi spokojnie wchodząc. Początkowo nie zdejmując kaptura, skierował się do baru i zamówił sobie sok, choć już w oddali wyczuwał znaną mu woń. Nie mylił się. Kiedy Fabio zdjął płaszcz, Casyas nie miał wątpliwości co do swoich podejrzeń, dlatego ujmując swoje naczynie, skierował się do stolika, gdzie siedział Fabio zapatrzony w okno. Wydawał się być smutny, Casyan niejednokrotnie widział że nawet pogoda wpływała na Fabiana samopoczucie, jednak czy tym razem też była winna temu wyrazowi twarzy?
-Czy mogę się dosiąść?
W chwili zadawania pytania, podążył wolną ręką do swojego kaptura, by go zsunąć ze swojej głowy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Bar "Ostatni łyk" - Page 11 Empty Re: Bar "Ostatni łyk"

Pisanie by Gość Sob Gru 10, 2016 8:25 pm

Wampirek siedział póki co samotnie, wciąż oglądając deszczowe widoki zza szyby. Nieco już podchmielony, mrużył oczka i nie wyczuł niestety swojego dawnego Opiekuna. Wciąż przecież popijał swoje martini, wciąż wzdychał i się smucił. Dopóki czerwonowłosy nie znalazł się i jego boku i nie zapytał o miejsce. Fiołkowe oczka skierowały się w stronę właściciela głosu. Czyż ta znajoma twarz powinna być w główce wampirka?
- Kim Pan... - wyburczał, przyglądając się mu z dokładnością - o ile można było to tak nazwać.
I właśnie go olśniło!
To był przyjaciel rodziny! Ten czysto krwisty wampir! Stróż! Obrońca i opiekun. Wampirek zamrugał parę razy, wstrzymując chwilowo oddech. Ciężko było uwierzyć, ze powrócił cały i zdrowy - Castas! - wyskoczył nagle, wstając ale niestety nóżki nieco zachwiały się i opadł z łoskotem na krzesełko.
- Tak, proszę! Proszę się dosiąść! - łapką wskazał krzesło, z którego ściągnął płaszczyk by przewiesić je na swoim. Niech siada i odpoczywa! Fabio aż dostał dodatkowych wypieków bo przecież taka okazja... jest naprawdę godna uczczenia! Pokazał na butelkę martini, chcąc poczęstować Członka rodziny. Ale czy zechce skoro miał sok? Fioletowy jak wiadomo już pijany... Może troszkę więc sobie paplać, a ma o czym. Chociaż pierw trzeba dowiedzieć się co działo się u Cas'a. Minęło tyle czasu... Stęsknił się za nim.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Bar "Ostatni łyk" - Page 11 Empty Re: Bar "Ostatni łyk"

Pisanie by Gość Sob Gru 10, 2016 9:45 pm

Nie wiedział że będzie mu dane zobaczyć swojego podopiecznego tak szybko, przez co jednak ucieszył go ten fakt. Nie byłby sobą, gdyby nie podszedł i nie przywitałby się. Po tostu czuł wewnętrzną potrzebę, by podejść i zagadać, spytać jak się miewa i sobie radzi. Choć musiał go opuścić przez problemu, to jednak obiecał mu, że wróci, o ile będzie miał do kogo i po co wracać.
Fabio widocznie był zadowolony jednak widokiem Castasa, przez co ten przywitał się z nim z uśmiechem, możliwe że i było widać w nim tęskne spojrzenie. Taki entuzjazm przywitania, uradował go. Widział jak fioletowowłosy próbuje wstać, po czym ponownie usiadł. Nawet pozwolił się przysiąść, a Castas nim to zrobił przybliżył się nieco do Fabia, po czym pochylił, mając z planach ucałować go w czoło, a także pogładził jego czupurne swoją ręką. Po czym się wyprostuje, by po chwili spocząć na krześle, zdejmując swój płaszcz, który tak samo jak Fabio, przewiesił przez ramie krzesła. Mimo bycia takim a nie innym wampirem, to potrafił Fabia obdarzyć czułym gestem, mając nadzieje że nie zmienił się pod tym względem przez ten czas jego nieobecności. Potrafił być chłodny, jednak jeśli chodziło o Fabia to starał się troszczyć o niego, a gdyby został postawiony w gorącej sytuacji, nie zawahałby się by osłonić młodszego, swoim ciałem.
Rozsiadł się po chwili wygodnie na krześle, zerkając na to że pije. Mało kiedy widział żeby Fabio pił, jednak mógł się zmienić i był dorosły, lecz to nie zwalniało Castasa z czujności, zwłąszcza że wrócił. Starszego nigdy nie ciągnęło do alkoholu, dlatego starał się dociągać Fabia od niego i miewał na to różne metody.
Widząc co robił z butelką, spojrzał na sok. Miał słabą głowę, a mimo to musiał odmówić, tylko dlatego bo miał sok. przecież nie będzie pił z dwóch naczyń, bądź nie będzie mieszał Martini z sokiem, bo to jest niedobre...
-Za chwile może, hym?
Zapytał z uśmiechem do młodzieńca i przyjrzał się twarzyczce chłopaka, jakby chcąc dostrzec najmniejszą zmianę od ostatniego ich spotkania.
-Jak się miewasz Fabio, Poza tym dlaczego pijesz?
Zapytał spokojniej jednak Fabio w jego głosie mógł doskonale wyczuć zarówno niezadowolenie, jak i zmartwienie, czy też ciekawość, co za dawnych lat, kiedy Fabio robił coś z czego nie ma się co szczycić. Możliwe że mimo lat, nie zmienił się jego stosunek do fabia, który tak czy siak nadal będzie dzieckiem dla Castasa, dlatego nie byłby sobą, jakby nie zapytał się go co u niego. Poza tym, przyglądając się mu tak, mógł śmiało stwierdzić iż Fabio wypiękniał, ale nadal jest tak samo uroczy jak dawniej, a może nawet i bardziej.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Bar "Ostatni łyk" - Page 11 Empty Re: Bar "Ostatni łyk"

Pisanie by Gość Sob Gru 10, 2016 11:08 pm

Pamiętał niemal wszystkie chwile przy których był Castas. To on w końcu spędzał z wampirkiem najwięcej czasu, uczył go i pokazywał świat. Wspomnienia dzieliły się oczywiście na każdą kategorię! Ale nigdy za nic nie miał za złe, Fabii ogromnie szanował starszego wampira. Właściwie traktował go nawet jak trzeciego rodzica! Kiedy mamo i tato nie mieli czasu dla wampirka, Castas zawsze był. Obserwował jak rośnie, jak się rozwija i poznaje swoje możliwości. Pomagał w najprostszych czynnościach. Naprawdę Fabio wiele zawdzięcza starszemu wampirowi, którego mocno pokochał - tak jak najlepszego opiekuna na świecie.
Teraz co prawda wampirek był w kiepskim stanie, bo pijany! Uśmiechał się, a policzki ciągle paliły mocnym wypiekiem. Może już czas odstawić tą butelkę z której to Cas nie chciał zaczerpnąć? Może to nawet lepiej?
- A może już odsunąć ją na bok? Picie... nie jest moją... mocną stroną. - bąknął wampirek, marszcząc śmiesznie nosek. Spuścił odrobinę łebek, czknąwszy! Szybko jednak zasłonił usta, przepraszając też cicho. Faktycznie wystarczy już tego picia na dziś i tak był już wystarczająco otumaniony alkoholom.
Jak tylko rozumek dojdzie do uspokojenia, wtedy lepiej przyjrzy się swojemu Castas'owi. Chociaż i tak nawet w takim stanie, umiał stwierdzić, ze jego twarz nadal pozostawała przystojna, a płomienne włosy zdrowie oraz przyciągające uwagę.
- Piję bo... bo w sumie... chcę się upić i zasnąć! Czasami tak trzeba, no! - zamachnął pustym kieliszkiem, który to zaledwie kilka sekund opróżnił. Czy chciał sobie dolać? Przecież mówił, ze już wystarczy - Żyję, Castas, w domku poza miastem. Hen daleko! Razem z Vito, z Marco i kuzynem... Ach i dwoma panami. - zachichotał cicho, mrużąc oczka. Czy Cas wiedział, jak Fioletowe cosie się rozwinęło i pod jakim kątem? Na przykład orientacji! Oczywiście we wczesnej młodości Fabio bywał już całkiem odmienny, ale teraz to już całkowicie było inaczej! Nawet fizycznie nie poszedł w stronę męskości, tylko delikatnej kobiecości - ciało nie było męskie, atoli kobiece, w końcu miał krągłości w biodrach czy pośladkach. Czy mężczyźni takie atuty mają? Albo nogi! Długie, zgrabne nóżki! Nie wspominając o anielskiej urodzie. Tak, Fabio całkowicie poszedł w innym kierunku rozwojowym i się z tym nie krył, tylko pielęgnował.
- Nic się mój najdroższy przyjacielu nie zmieniłeś! Nadal jesteś cudowny! Mój ukochany Opiekunie. Chcę Ci wyściskać! - pisnął jakże uradowany, stanąwszy nagle z krzesła! Niekontrolowane ruchy nic poza tym! Jeśli Cas nie zareaguje, Fabio potknie się i upadnie wprost na niego!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Bar "Ostatni łyk" - Page 11 Empty Re: Bar "Ostatni łyk"

Pisanie by Gość Nie Gru 11, 2016 9:22 am

Castas też je pamiętał, nie ma co się dziwić, skoro zajmował się chłopakiem dłuższy czas. Choć nie był jego rodzicem, jego opieka niejednokrotnie przypadła Castasowi. Niezależnie czy robił to z przymusu, czy też nie, zajmował się nim jak mógł. Nie było jednak widać iż zmuszał się do tego, a raczej z przyjemnością uczył, pouczał, bawił się z Fabiem, który już od najmłodszych lat odstawał od reszty. Do dziś pamiętał Fabia jako małą kuleczkę w jego rękach, choć na początku nie wiedział co ma robić, z czasem jednak nabrał wiedzy i wprawy. Możliwe iż jego natura początkowo była irytująca, skoro Castas był nastawiony iż mężczyzna ma być męski, dominujący, wiedzący czego chce i tak dalej. Fabio był inny, a mimo to zaakceptował to, z czasem zauważając iż do twarzy Fabiannie z jego kobiecością, a nawet warto dodać, ze jeśli stal by się jak prawdziwy facet, to wyglądałby dziwnie...
-Masz racje, odsuń, chyba nie chcesz bym widział cię jak jestem upojony alkoholem aż do trupa?
Zapytał ze spokojem. Nie miał pretensji co niego, ale te słowa miały zmotywować Fabia, by jednak odłożył butelkę już na bok. Minęło sporo czasu, a jednak Castas dla dobra Fabio nie zawahałby się go skarcić, gdyby przesadził i nie jest tu mowa o biciu, bo to nie załatwia problemu... Uśmiechnął się słysząc jakie wampirek śmieszne odgłosy wydaje.
Czas dla wampirów był niemalże niczym, a mimo to Castas umiał dostrzec na Fabianowiej twarzy kilka zmian. Stał się poważniejszy, jak i doroślejszy, lecz nie postarzał się pozostając tym samym nadal pięknym i uroczym dzieckiem w oczach starszego wampira. Sam za wiele się też nie zmienił, nie ulegał trendom modowym.
-Fabianku, ależ można zasnąć bez alkoholu, więc jaki to ma sens. Co innego jak chcesz czuć że latasz, jak i chęci wymiotowania, przy próbie spania...
Mimo iż unikał alkoholu to wiedział, jakie te ma działanie i niejednokrotnie potrafił się upić o ile nikt nie patrzył, co nie zawsze się udawało. Fabio obrócił kolejny kieliszek, a Castas złapał za szyjkę butelki, po czym położył ją pod stołem, by ta nie kusiła Fabia, który już i tak ma fazę. Zadał pytanie, na które Fabio mu odpowiedział z chichotem. I pomyśleć że jeszcze do niedawna, miał ponurą minę, jak i smutne oczy wpatrzone co się dzieje za oknem.
-To dobrze, cieszy mnie to niezmiernie iż sobie radzisz. Będę musiał niebawem was odwiedzić, bowiem póki co nie zamierzam nigdzie uciekać już. Chętnie też bym poznał tych dwóch panów o których mówisz
Jeśli nawet niezbyt wiedział o orientacji Fabia, to jednak nie był ślepy. Jego zachowanie z dawnych lat było typowo kobiece. Lubił ubieranki w kobiece ubrania, jak i niezbyt podziwiał kobiety, a nawet jeśli to nie w tym aspekcie co powinien, dlatego Castas nie był jakoś tym szczególnie zaskoczony, mało tego, domyślał się tego. Poza tym, jeśli już ma kogoś to starszy wampir będzie musiał ich poznać, dowiedzieć się kto się spotyka z jego podopiecznym.
Fabio był uroczy swoim zachowaniem, które Castas mógł podziwiać. Widział jego zadowolenie, jak i moment w którym wystrzelił z krzesła, by podejść do starszego wampira. Nie minęła chwila, ten już praktycznie leżał na nim.
-Chyba czas do domu...
Mruknął oczywiście obejmując wampirka ramionami, by przytulić do swojego ramienia, tym samy starając się nie fiknąć na krześle do tyłu. Nawet nakłoni Fabia by usiadł mu na kolanie dla zwyczajnej wygody po czym nadal go obejmował ramieniem, przyglądając się jego twarzy.
-Wracam do Ciebie Fabio i widzę Cię w takim stanie, nie wstyd Ci?
Zapytał choć bez żadnych pretensji, niech Fabianno wie że to niezbyt w dobrym świetle go stawia. A co jak Fabio tak cały czas pije? Będzie trza było się tym zająć!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Bar "Ostatni łyk" - Page 11 Empty Re: Bar "Ostatni łyk"

Pisanie by Gość Nie Gru 11, 2016 11:00 am

I taką małą kuleczkę nosił, bawił i nawet kąpał! Fabio właściwie miał taki okres w życiu, że ciężko było mu nawet żyć bez Castas'a! Taki do rany przyłóż Przewodnik.
Bardzo też się cieszył, że akceptował w pełni jego urodę oraz sam byt - to się nazywa wyjątkowa oraz prawdziwa przyjaźń. I jak nie uwielbiać tego o to mężczyznę?
- Dlatego już stop! - nie, nie będzie pił. Dobrze, ze Cas zajął się butelką i już więcej wampirek na obecną chwilę nie zobaczy. Uśmiechnął się mimo smutków, co mogło świadczyć jak wielki wpływ ma obecność wampira na młodszego wychowanka.
- Niby tak, ale naprawdę nie mogę zasnąć... Castas... Mnie też serduszko boli. - na moment minka posmutniała na samo wspomnienie nieprzyjemnego wieczora. Nikt nie chciał zrozumieć dobroci wampirka oraz troskliwości. Xin wraz z Red'em patrzyli na niego jak na najgorszego! Z takim wyrzutem... bólem... To spojrzenie najbardziej bolało niż sam fakt bycia tym złym! Nie chciał nikogo ranić - Piję rzadko, tylko teraz tak... musiałem. - nie, nie był alkoholikiem. Raczej chciał zasnąć szybciej mając nieco podchmielony umysł. Przynajmniej nic go nie zbudzi!
Ale czy dobrze robił?
Castas jak widać wyglądał na zaniepokojonego. Nie ma co się dziwić! Jego podopieczny upijał się w najlepsze i gdyby nie obecność Czerwonowłosego, nie wiadomo jakby skończył. Kolejna wdzięczność!
- Mam nadzieję, że nie odejdziesz. I chętnie Cię przedstawię! Jesteś moim drogim Opiekunem. Kocham Cię! - miłość rodzinna. Wampirek zresztą po alkoholu zawsze był o wiele bardziej wylewny, ale oczywiście miłość do wampira była szczera. Może nawet bardziej lgnął do niego niż do własnych rodziców? Kto wie.
Tak, pora iść do domu. Cas musiał złapać wampirek, samemu też uważając na to by nie spaść. Usiadł też wygodnie na kolankach, wtulając się do starszego wiekiem. Zamruczał nawet, mrużąc sennie oczka.
- Bardzo się wstydzę, Castasie. Przepraszam... Gdybym wiedział... och, spać mi się chce. - ciepło bijące od wampira, jego sama obecność powodowała iż wampirek zaczynał czuć się wyjątkowo bezpiecznie. Mógł tak siedzieć godzinami! Tak jak było to dawniej... chociaż teraz był cięższy niż był dzieckiem! Ale czy Cas'owi to przeszkadzało? wampirek jest podobno przyjemnym lekkim ciężarem - Gdy wstanę... chcę wiedzieć... wszystko... Castas. Czemu zniknąłeś... - mruczał sennie, mając zamknięte powieki. Główkę oparł o jego ramię, by jeszcze bardziej wtulić się. Tak bardzo było mu dobrze.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Bar "Ostatni łyk" - Page 11 Empty Re: Bar "Ostatni łyk"

Pisanie by Gość Nie Gru 11, 2016 3:40 pm

Przypuszczał, że na początku musiało mu być ciężko zwłaszcza iż Fabio przez te wszystkie lata przywiązał się do Castasa, który po części i do niego się przywiązał. Czasem miewał dni w których myślał co u niego i czy sobie radzi. Czy żyje, czy czasem nie powinien już wracać. Musiał jednak doprowadzić do końca niektóre sprawy by móc dopiero wtedy wrócić,co też zrobił. Po powrocie udało mu się szybko odnaleźć Fabia, choć pijanego to żywego, całego i zdrowego. Mógł być zatem spokojniejszy. Choć wiadomość o dwóch panach była zadziwiająca, to tak akceptował go, bo jeśli mu dobrze, to dlaczego miałby narzekać? Akceptował jego naturę, czułą dusze i może tego też mu brakowało. By widzieć kochliwość Fabia, jak się stara by przyciągnąć spojrzenie innych. Kto wie.
Zajął się butelką, by nie kusiła Fabia, który słowami również miał dość alkoholu, jednak jego umysł niekoniecznie, dlatego też lepiej by go zabrać z oczu wampirka i będzie spokój. Młodszy jednak po chwili przyznał się do czegoś jeszcze, co jednak zaciekawiło, jak i lekko zaniepokoiło Castasa. Nie wierzył w to żeby bolało go serduszko w fizyczny sposób. Nie wampira, przypuszczał zatem iż ten ból ma podłoże psychiczne, jednak co go wywołało? Tego jeszcze nie wiedział, wiedział jednak, ze wampirka bardzo łatwo można urazić, zranić.
-Kto cię zranił Fabiu?
Był zaniepokojony stanem wampira, Czy pił dlatego, że ktoś go zranił? To by miało sens, jednak kto by był zdolny by zasmucić takiego delikatnego wampira. Delikatnego zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Chciał się dowiedzieć, może młodszy mu powie, zważywszy na to, ze za starych lat potrafił mu niejednokrotnie dobrze doradzić, zrozumieć go, kiedy inni całkowicie inaczej odbierali jego słowa zachowanie.
-Nie zostawię Cię, obiecałem Ci, że wrócę.
Mało kiedy rzucał słowa na wiatr przy nim, był szczery i starał się wychować Fabia, by również taki był, zwłaszcza w stosunku do niego. Wiedział jakie są uczucia Fabia, nie raz mu je wyjawił, sam niejednokrotnie obdarzał Fabia swoim uczuciem. Kochał go mimo wszystko, jednak jak syna choć, nie był jego ojcem, to nie patrzył na niego inaczej.
Przygarnął Fabia do siebie, który już był wymęczony alkoholem i przede wszystkim był coraz bardziej zamulony, sennym. Ułożył go sobie na kolanach, przygarniając do swojego ramienia, robiąc za opieraczke, przytulanke.
-I słusznie, powinieneś się wstydzić, to nie w naszym stylów by doprowadzać się do takiego stanu.
Odparł do wampira, spokojnym lecz nieco karcącym tonem głosy by ten mógł zrozumieć co nieco swój błąd, jednak skoro jest pijany, to czy zrozumie? Ciężar Fabia mu nie dokuczał, nadal był lekkim piórkiem, które było przyjemnym ciężarem na kolanach starszego. Fabio mógł czuć się bezpiecznie i wyjątkowo, bowiem bez wątpienia był i bezpieczny i wyjątkowy, zwłaszcza dla Castasa.
-Opowiem Ci, a teraz już śpij
Odparł do niego widząc, że jest coraz bardziej senny, dlatego nawet lekko zaczął nim kołysać, go uśpić. Nie wiedział, gdzie dokładnie mieszka, jednak przypuszczał, że ten ma przy sobie dokumenty, bądź telefon, więc jakoś sobie poradzi. Niech więc sobie spokojnie zasypia.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Bar "Ostatni łyk" - Page 11 Empty Re: Bar "Ostatni łyk"

Pisanie by Gość Pon Gru 12, 2016 7:14 pm

Na szczęście Castas odnalazł się i to w odpowiedniej chwili! Wampirek mógł swobodnie czuć się w barze, wręcz nawet bezpiecznie!
Jak widać może boleć serce także wampira! Fabio odczuwał oczywiście ból psychiczny, ale także i fizyczny, a to wszystko przez stres oraz niezrozumienie. Castas na pewno chciałby tego wysłuchiwać? Podniósł swoje zaspane oczka na twarz wampira, by za chwilę wyciągnąć także dłoń i paluszkami pogładzić jego policzek - Nikt mnie nie zranił, tylko nie chcą zrozumieć, że to co mówiłem było dla ich dobra i z mojej troski. - burknął cicho wampirek, mając ten smutny głosik. Jak bardzo martwił się o swoich panów to oni chyba sobie nie zdawali nawet z tego sprawy - właściwie serce bolało przez to, że groziło im także niebezpieczeństwo i nie umieli tego pojąć - Chyba uznali mnie za złego. - no, teraz było więcej rozpaczy w głosie. Fabio westchnął ciężko, jakby właśnie na jego barki spadł ogromny ciężar! Brak zrozumienia jest najgorszy!
Wtulił się bardziej, czując się wyjątkowo dobrze przy Opiekunie. Zawsze miał tak pociągający zapach męskich perfum. Przejechał nawet paluszkiem po jego szyi - Uwielbiałem jak zakładałeś koszulę z koronkowym kołnierzem. Było Ci w nich ładnie. - uśmiechnął się pod noskiem, by zaraz wcisnąć go pod głowę wampira. Nie, nie chciał gryźć! Tylko bardziej się przytulić. Jedną rękę objął go od przodu, a drugą z drugiej strony. No, teraz wampirka to on tak łatwo się nie pozbędzie.
- Tak, pamiętam... - zamruczał, zadowolony z ów faktu. Naprawdę tęskni za nim! Za kazaniami, pouczeniami... nawet i tym karceniem! Taki Nauczyciel życiowy.
Pomruczał coś cicho gdy dostał naganę za picie alkoholu, lecz i tak się posłucha! Chociaż wiedział, że Castas czynił to z miłości oraz opieki - dlatego wdzięcznym być jak najbardziej!
I nie trzeba było mówić o spaniu! Fioletowy gdy tylko zamknął oczka, czując jeszcze dodatkowo kołysanie, już całkowicie oddał się w ramiona Morfeusza, zapadając w słodki sen. A co do dokumentów - w płaszczu miał portfel oraz klucze od domu. W portfelu oczywiście dokumenty na których widniał adres domowy... był także i telefon komórkowy! Wszystko pod ręką, ot co!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Bar "Ostatni łyk" - Page 11 Empty Re: Bar "Ostatni łyk"

Pisanie by Gość Wto Gru 13, 2016 7:57 pm

Castas się odnalazł, jednak to nie oznaczało że przed całym wyjazdem gdzieś zaginął. Uprzedził o wyjeździe obiecując swój powrót głównie Fabiowi, który był zbyt czuły, jak i był bardzo przywiązany do starszego. Gdyby tego nie zrobił mógłby zranić dusze młodego wampira, a nie o to mu chodziło. Problemu jednak nie oszczędzają nikogo, dotknęły też Castasa, więc musiał się nimi zająć. Teraz wrócił, co mogło oznaczać że wszystkie jego problemu, które zmusiły go do wyjazdu zostały zażegnane, a on sam będzie mógł ponownie sprawować piecze nad Fabiem.
Jeśli wampirem miał problemu, Castas niezależnie jaka to była sprawa, próbował pomóc, jak i przede wszystkim wysłuchiwał to. Nawet jeśli niekiedy były to błahe sprawy, to jednak nie ignorował ich. Nie było dnia w którym nie znalazłby nawet 5 minut dla Fabia. Warto jednak wspomnieć, że mimo iż Castas uchodził za opiekuna, czy też nawet sługę, to nie był na każde wezwanie Fabia.
-Brak zrozumienia najczęściej jest czymś co nas poróżnia, jednak Fabio daj im czas, niech przemyślą to sami na spokojnie. Jeśli nadal nie dojdziecie do porozumienia, warto spróbować wytłumaczyć im to w inny sposób.
Oczywiście, mógł się mylić co do swoich słów, bowiem nie znał dokładnie zmartwień Fabia,  jednak chciał mu tymi słowami dać do zrozumienia by dał im czas. Póki co mógł trzymać wampirka przy sobie, próbując koić i wymazać jego smutki. Pozwolił się dotknąć, spoglądając na młodszego ze spokojnym wyrazem twarzy. Na jego komentarz posłał mu lekki uśmiech, po czym rzekł.
-Nadal je nosze.
Już od  wczesnych lat Fabia, ten przepadał się bawić kołnierzem koszuli Castasa. Niezależnie czy był ładnie ułożony, czy postawiony, czy też krzywo, to Fabio zazwyczaj musiał na nim swoje łapki położyć by nieco go przestawić, co też niejednokrotnie potrafiło zirytować jego opiekuna.
Pozwalał mu się ułożyć, jak chciał, czując jak się w niego wtula, objął go ramieniem ciaśniej, tuląc do siebie. Nie było go tyle czasu więc Fabio możliwe że tęsknił za takim przytulałem od opiekuna, który nie zawierał żadnych kontekstów..
Nie minęła dłuższa chwila, a Fabio po cichym burczeniu pod nosem, zapadł w sen. Nim jednak Castas zrobił cokolwiek, nadal siedział i tulił go do siebie. Dopiero po czasie sięgnie do jego płaszcza w celu poszukania informacji na temat zamieszkania wampira. Znalazł, jednak nie wstawał nadal, a wykonał telefon po taksówkę, bowiem nie będzie go targał rękami taki kawał lasu. Dopiero po jej przyjeździe powoli wstanie, zagarniając Fabia płaszcz, a nawet okrył nim właściciela, po czym skierował się do taksówki.


< z / t > X 2
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Bar "Ostatni łyk" - Page 11 Empty Re: Bar "Ostatni łyk"

Pisanie by Anais Nie Mar 19, 2017 5:09 pm

Siedziała w barze. Znowu. Nie żeby miała jakiś problem alkoholowy czy co, bo nie miała, po prostu w momencie, gdy nie wisiał na nią nowy opiekun, chciała się oderwać, a że nie miała nic innego do roboty, to zwyczajnie siedziała i popijała piwo. Z początku nawet nie chcieli jej sprzedawać, uznając z niepełnoletnią, ale posługując się nowymi dokumentami wytworzonymi przez łowców udowadniała, że dorosła już jest. Choć oczywiście te dokumenty były całkowicie fałszywe, kto by uwierzył, że jest już grubo po trzydziestce? Lata spędzone jako wampir zrobiły swoje.
Skupiła się całkowicie na swojej szklance nie zwracając uwagę na otoczenie, choć słyszała wszystko i poniekąd także widziała, choć nie okazywała jakiegokolwiek zainteresowania tym, co się działo. Słyszała mężczyzn śmiejących się rubasznie i nie szczędzących wulgarnych uwag na różne tematy. Słyszała cichą muzykę oraz postukiwanie szkła.
Spojrzała na zegarek i westchnęła. Niedługo będzie musiała się zbierać, bo jeszcze zaczną jej szukać. Cały czas zastanawiała się nad tym, dlaczego w ogóle znalazła się w tym punkcie, w którym właśnie była. Co ją do tego doprowadziło, jak feralne decyzje podjęte w ułamku chwili i bardzo szybko zweryfikowane jako błąd już nie do naprawienia? Odwrotu nie było.
Anais

Anais

Krew : Ludzka 0
Zawód : Kadetka Oświaty Łowieckiej
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t721-anais-lanz#2592

Powrót do góry Go down

Bar "Ostatni łyk" - Page 11 Empty Re: Bar "Ostatni łyk"

Pisanie by Leon Wto Mar 21, 2017 12:46 am

Chciał iść do baru. Nie żeby miał jakiś problem alkoholowy czy co, bo miał. Po prostu gdy dowiedział się kim jest jego nowa podopieczna. Dziewczynka, była wampirzyca i to za stara by ją po prostu uformować.
Ponury żart, a może uznali że w końcu wypada dać mu kogoś do szkółki? Uznali, że co? Jako były przestępca i morderca znajdzie wspólny język z dzieckiem, które służyło wampirom i było jednym z nich? Chyba jednak ponury żart.
Podjechał motocyklem stawiając go zaraz pod wejściem, nie miał zamiaru zostawać tu długo. Ot odebrać gówniarę, która umówiła się z nim na spotkanie i zamiast grzecznie czekać na nowego przełożonego postanowiła posadzić swoje cztery litery w barze i mieć nadzieję, że co? Przyjdzie postawi jej kieliszek i zacznie śpiewać z nią kumbaja?
Jeśli chodzi o nauczanie innych był dość cięty. Lata spędzone na byciu katowanym i zmuszanym do treningów oraz katorżniczej pracy nad sobą pod okiem bandy psychopatów zwanych mentorami trochę rzuciło się na jego sposób odbierania nauki.
Wszedł popychając mocno drzwi i wypuszczając dym z cygara. Ciężko było go pomylić z lokalnym, bo kapelusz, bat i dwie klamki przy wielkim pasie i znoszony płaszcz sprawiały że bardziej przypominał bohatera filmu niż prawdziwą osobę. O tym skąd się tu wzięła dostał cynk od swoich wtyk. Bądź co bądź była dość specyficznym okazem, którego wszyscy woleli mieć na oku.
Sam Leon był w nastroju wisielczym i przynajmniej mógł ją pochwalić za wybór lokalu. Zwłaszcza, że był w nastroju na szukanie guza i wypicie przynajmniej kilku głębszych.
Nudna barowa muzyka grała smętnie, gdy podszedł do baru.
- Podwójną whisky i kieliszek czystej. – Pokazał barmanowi palcem jakby grubas nie znał jedynego poprawnego języka świata.
Będąc kulturalnym i dojrzałym człowiekiem wbił się w miejsce przy barze obok niej i między jakiegoś kolesia, który co jakiś czas zaglądał jej w dekolt.
- Wyjaśnij mi czemu tu i czemu nie ma cię tam gdzie się umawialiśmy? – Spytał kładąc na ladzie banknoty. Nie wyglądał na złego, ale też nie był facetem, który z uśmiechem na ustach rzuci się i przytuli ją jak dobry miś.
- Leon Buckner, panna Lantz jak mniemam. – Poprawił kapelusz i wypuścił dym.
Facet którego w przemiły sposób przeprosił i zaproponował popilnowanie mu miejsca przez czas bliżej nieokreślony patrzył niemo na kowboja by chwilę potem złapać go za fraki. Leon chwycił go za czachę i przywalił jego głową o blat.
Był w podłym nastroju po długiej nocy i bardzo udanym spotkaniu z Serafielem. Nie miał czasu na ogarnięcie tych dwóch dni i był zmęczony jak suczysyn.
- Póki nie dopiję masz czas na tłumaczenie się.
Leon

Leon
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Kapelusz cowboya, Cygaro i wiele więcej
Zawód : Łowca, Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak, ale być może
Moce : .
Magia : w KP


https://vampireknight.forumpl.net/t3191-leon-buckner#67626 https://vampireknight.forumpl.net/t3193-leon-buckner#67628 https://vampireknight.forumpl.net/t3611-chata-z-drewna

Powrót do góry Go down

Bar "Ostatni łyk" - Page 11 Empty Re: Bar "Ostatni łyk"

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 11 z 12 Previous  1, 2, 3 ... , 10, 11, 12  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach