Ponury las

Strona 6 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Ponury las - Page 6 Empty Re: Ponury las

Pisanie by Gość Czw Maj 10, 2018 8:56 pm

Dla niego rozmowa o uczuciach była nie na miejscu, nie dla niego i przede wszystkim nie chciał się otwierać. Swoje prawdziwe wnętrze zamknął na kilkanaście zamków, kłódek i nikt nie miał prawa do nich dostępu. Nawet on sam wystrzegał się zaglądania, bo gdzie jeszcze odkryje coś, czego znać nie chciał. I co wtedy?
Warknął coś pod nosem, nie zamierzając ciągnąc dalej tematu. Panikę miał daleko za sobą, teraz tylko odprowadzić dziewkę i mieć z głowy. Co zrobi z ich znajomością, to już jej sprawa. Rekin chciał jedynie odpocząć oraz dojść do siebie, wszak woń krwi zbyt mocno mąciła jego zmysły. Wszystko miało się zepsuć, dosłownie. Przeklęte pragnienie musi odzywać się wtedy, kiedy nie chciał. Ale co zrobić? Zbyt smaczne źródło kusiło zapachem i strachem.
- Co to znaczy mniej groźnie? Wyglądam potwornie?
Skrzywił się przy pytaniu. Ha, ludzie. Przecież jego aparycja jest potworna. Zębiska, uszy i sam wyraz twarzy zdradzający o nadchodzącym wpierdolu, nie wspominając o napiętej postawie.
- A zresztą. Nie jestem maskotką by dawać się co chwila przytulać.
Machnął ręką, odpuszczając. Bycie bestią już było jak krążące fatum. Jakoś dawał radę żyć, poruszał się przy ludziach i czasami głód kopnął w trzewia, jednak jeszcze zdołał uciekać by nie atakować. Tym razem się nie udało, młoda niestety została wybrana na króliczą ofiarę.
Temat wampira w depresji został odłożony całkowicie na bok. Teraz w grę wchodziło życie Laurie oraz Rekina, co nie zamierzał zaprzestać w dopadnięciu jej. Pragnął otrzymać króliczą krew oraz chociaż kawałek jej ciała. Wgryźć się, wyszarpać i pozostawić do momentu aż ta umrze. Miała się wykrwawić, by później w spokoju drapieżnik dokończył dzieła. Rekiny mają to do siebie, że ich ataki są zbyt brutalne, a siła szczęk miażdżąca.
Teraz w głowie mąciła krew, dosłownie widział ją wszędzie: na drzewach, na ścieżce, nawet cała Laurie w niej była. Jakby kusiła samą sobą, krzycząc o dopadnięcie. Fergal wściekał się, kiedy umykała mu z rekinich łap, zbyt szybka a on zbyt mało gibki. Co jakiś czas ocierał się o drzewa, tracąc przy tym na prędkości. Jednak różnica wielka - ona mimo bycia hybrydą, nadal pozostawała człowiekiem. Fer stanowczo miał za dużo siły oraz zwierzęcej chytrości aby zaprzestać.
Gonił, wręcz gnał za krwistą ścieżką. Najchętniej zatrzymałby się, aby zlizywać co raz to nowsze, świeższe krople posoki. Zaraz zacznie wyć za ofiarą, aby tylko wyrazić swój ból, złość i pragnienie otrzymania należytego posiłku. I już prawie, prawie ją miał gdy przeskakiwała między gałęziami drzew, a krzakami. Uparte wampirzysko wyciągnęło ku niech pazury, chcąc chwycić za królicze uszy, szarpnąć a później dopaść. Tylko coś się zatrzymało. Nie mógł zrobi dalej ruchu, a przy próbie wycofania się, wyszarpania było gorzej. Dopiero teraz zwrócił uwagę, że Króliczka czmychnęła zwinnie między drzewami, wszak jest malutka, a Rekin dość spory. Niefortunnie zaklinował się między pniami drzew. Przeszedł jedynie głową oraz prawą ręką, bo reszta ciała utknęła. Niemiec siłował się, jednak drzewa to drzewa, zbyt mocne aby pęknąć.
- Do diabła!
Wrzeszczał, starając się wyjść. Im bardziej się rzucał, tym gorzej. Ciało obniżyło się nieco, a im niżej, tym szczelina co raz mniejsza. Skierował wściekłe spojrzenie na Królika, chociaż na moment dało się wyłapać bezradność. Dodatkowo płetwa przy łokciu u prawej ręki doznała okaleczenia. Chyba za bardzo szarżował.
Jeśli Lau zdecyduje się podejść, ten oczywiście zamachnie się łapskiem aby do niej sięgnąć. Głód nie zanikł, ślepia wciąż czerwone, a oddech co raz głośniejszy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Ponury las - Page 6 Empty Re: Ponury las

Pisanie by Laurie Czw Maj 10, 2018 10:42 pm

Po skończeniu rozmowy o uczuciach, które notabene odłożyła na później, postanowiła się zająć rzeczami, myślami, a nawet rozmową na bardziej aktualny temat. Przez co można było rozumieć chociażby sprawę odnośnie wyglądu samego Rekina lub jak kto woli, meritum dotyczące postrzegania ogólnie wampirów przez słodkiego króliczka. A było ono różne, w zależności od łączących ją relacji z daną osóbką. Inaczej mówiąc, patrzyła przez niewielki pryzmat doświadczeń, emocji oraz stosunków do różnych archetypów charakteru. Nigdy nie myślała o czyimś wyglądzie, jako czymś, co mogłoby wpłynąć na ocenę lub być powodem dla którego zmieniłaby swoje stanowisko.
- Twoje atrybuty, czytaj zęby, skrzela, czy chociażby uszy powodują, że dla otoczenia wydajesz się groźny. Przykro mi, ale do cukierka jeszcze Ci daleko.
Wzruszyła ramionami, a następnie zerknąwszy, gdzieś ponad nim wróciła wspomnieniami do dziewczyny, którą wcześniej spotkała. Konkretniej to do wampirki o imieniu zaczynającym się na literkę C, cóż póki co nie pragnęła, aż tak odświeżać pamięci , by zaraz przywołać jej pełne personalia. Póki co, wystarczyło tyle, bo wszakże Fergal nie dociekał tych informacji, więc po co się z tym zdradzać? Zabawy, z tego nie miała, a że dotyczyło to jej umiejętności, postanowiła, iż przynajmniej teraz zachowa to dla siebie, by wyciągnąć na wierzch o właściwym czasie.
- Czasami mógłbyś. Kto by nie chciał przytulać takiego Rekina? - posłała mu jeden ze swoich firmowych uśmieszków, a następnie dokończyła - No dobra, ja chcę, ale nie denerwuj się przez to i za pseudonim też, zapomniało mi się.
Uprzedziła w razie czego jego kolejne słowa, licząc się z tym, że wszystko co powie mogłoby zostać użyte przeciwko niej lub co gorsza, mogłoby być czynnikiem decydującym o ich kolejnym słownym starciu. A widome było, iż zarówno jej, jak i jemu zależało na tymczasowym zawieszeniu broni o czym było dukane, chociażby we wcześniejszych wypowiedziach.
Czasami żałowała momentów, które zostawiła za sobą. Teraz mogłaby dalej prowadzić z nim kłotnię, krzyczeć na cały las lub chociażby rozmawiać ze sobą, jak prawdziwi ludzie. No dobra, może nie do końca, ale wiadomo było, o co chodzi. W tym momencie, gdy zagrażało jej potworne niebezpieczeństwo, te wszystkie zostawione sprawy wydawały się dziwnie trywialne, zupełnie tak jakby ktoś poprzez przesunięcie czasu, umniejszył ich wartość. Co wydawało się jednocześnie podłe i druzgocące, a gdyby tak teraz nastąpił przełom i wszystko by uległo zmianie? Niczym zakochana para szli by, trzymając się za ręce, jednocześnie gadając o jakiś głupotach albo to ona stałaby się potworem, chcącym pożreć jego mózg.
Mimo to los nie był na tyle łaskawy, by dać jej czas na przemyślenie kolejnych kroków. Niczym urodzony strateg i wojownik musiała szybko podejmować decyzję, przez co zmiana lokacji z drzew na okoliczne krzaki wydawała się świetna, ale na krótką metę. Prędzej, czy później dopadnie ją zmęczenie, które tym samym wprowadzi do grobu, ale zaraz, chwila. Czyżby zgubiła ogon? Spojrzała za siebie, co o dziwo wystraszyło ją jeszcze bardziej. Lekcję na temat pułapek miała za sobą, dlatego nic dziwnego, że jej zmysły chodziły na najwyższych obrotach. Mimo to jak grzeczny dzieciaczek, zeskoczyła na dół, jedynie zauważając, iż Ryby nigdzie nie było. Przepadł jak kamień w wodę, do momentu, gdy usłyszała jego głos. Ruszyła, finalnie zatrzymując się przed nim.
- No, no - zwinnie, odskoczyła do tyłu, gdy tylko spróbował ją pochwycić, a następnie łagodnie wskoczyła na jego plecy. Powiedzmy, że problem z wargą miała chwilowo za sobą, lecz teraz musiała coś z nim zrobić.
- Fergal, potrzebuję Cię, ale nie do tego byś mnie zjadł. Musimy wrócić razem do Akademii. Pamiętasz jeszcze, czym w ogóle jest Akadamia? - zerknęła na niego, delikatnie dotykając jego karku. Następnie okrężnym ruchem zaczęła go masować, widząc jak czasami inni w ten sposób siebie uspokajają.
- Dobijmy targu. Ja Cię stąd uwolnię, a później dostaniesz kilka kropel w nagrodę, że byłeś grzecznym chłopcem, okej? - zagadnęła cichym głosem, starając się odnaleźć wyjście w tej niepokojącej ciemności - Fergal? - skoczyła na ziemię, tuż przed jego buzię, ale mimo wszystko na odległość wolną od jego rąk - Czy teraz bałbyś się, gdybym Cię pocałowała? - przechyliła na bok główkę, oczami świdrując go na wskroś. Kto teraz wygra walkę na spojrzenia - On, czy Ona?
Laurie

Laurie

Krew : Poziom E
Znaki szczególne : Megentowe oczy, królicze atuty
Zajęcia : Dzienne
Pan/i | Sługa : Pan: ♥ Ringo / Shiro ♥


https://vampireknight.forumpl.net/t2500-laurie-kp-gotowa https://vampireknight.forumpl.net/t2588-dusze-laurie#54914

Powrót do góry Go down

Ponury las - Page 6 Empty Re: Ponury las

Pisanie by Gość Pią Maj 11, 2018 9:01 pm

Skrzywił się dość mocno na samą myśl o byciu cukierkiem. Nie, nie dla niego taki byt. Lepiej jest straszyć, niż zasłodzić sobie życie. Otrząsnął się nawet na samą myśl.
- Nie, to jednak lepiej jest się wyróżniać potwornością.
Zaznaczył w zamyśleniu. Właściwie młódka miała rację co do aparycji. Nic dziwnego, że czasami obcy schodzili mu z drogi lub wytykali palcami. Nie co dzień widuje się na ulicy typa z dość mocno wyrazistymi cechami. Ale dość już o tym. Fergal nie znosił mówić o sobie, wolał się ukrywać i najlepiej jakby nikt nigdy nie wtykał nosa do jego spraw. Nie tylko groziło odgryzieniem go, lecz też spłoszeniem samego Niemca.
Od razu zareagował złością na samo myślenie o przytuleniu. Zgromienie wzrokiem dziewczyny, powinno dać jej znać, że nie z nim te numery. Już widziała w jakim był stanie po krótkim, nic nie znaczącym pocałunku albo niewinnym noszeniu. Na samo wspomnienie dostawał gęsiej skórki.
- Masz szczęście, że szybko się poprawiłaś.
Odburczał na kolejne słowa, chociaż doskonale wiedział, że dziewczyna celowo zagalopowała się, aby tylko dźgnąć słownie Rekina.
Obecnie obydwoje żałowali, że nie mogli swobodnie porozmawiać. Ich przypadkowe spotkanie w lesie, pragnienie pomocy przerodziło się w walkę o przetrwanie. Rekin zapolował na bezbronnego, aczkolwiek szybkiego Króliczka. Lau zwinnie poruszyła się po lesie, nie biegnąc przed siebie na oślep. Natomiast jej przeciwnik widział tylko ją, otoczenie nie istniało. Chciał dopaść, rozerwać i zabrać to, co się należało po gonitwie. Już ją prawie miał, dopadł, wyobrażając sobie na chwilę smak krwi. Niestety. Drzewa skutecznie unieruchomiły stwora. Zaklinował się, a użycie mocy nie było zbyt dobrym pomysłem. Musiałby włożyć dużo siły w ciśnienie wody, aby naruszyć twardą strukturę pni, no i przede wszystkim dobrze je widzieć. Przemiana? Także nie wchodziła w grę. Za dużo zniszczeń, poza tym nie chciał biegać z gołym tyłkiem, wszak moc rozrasta ciało wampira przez co rozrywa ubranie.
Kolejne próby wyswobodzenia się kończyły się fiaskiem. Oczywiste było to, że Laurie zechce zawrócić, skoro nagle po wampirze nie było ani śladu. A gdy tylko pojawiła się na horyzoncie, Fergal od razu obnażył zębiska, warcząc gardłowo. Nie tylko z powodu chęci dopadnięcia jej, ale też z powodu wpadki jakiej zaliczył. Brak możliwości aby sięgnąć do słodkiej buźki z króliczymi uszami doprowadzał do szału, jednak gorzej było gdy wskoczyła na plecy. Rekin aż odwrócił głowę na tyle ile mógł, aby móc spojrzeć. Mogła uczynić wiele, miała w zasięgu ręki jego wrażliwe punkty. Wampirze serce, głowa - wszystko odsłonięte. O dziwo nie miała w dłoniach żadnego kołka czy innej niebezpiecznej broni, za to miała interes. Rekin starał jakoś doprowadzić umysł do porządku: gwałtowniejszy oddech, wymuszenie rozluźnienia ciała. Głód się wzmagał, a przełykanie śliny było co raz trudniejsze, niemniej dał radę coś powiedzieć.
- M-miałem cię tam... zaprowadzić?
Niepewność w głosie była zbyt wyraźna. Denerwowała go nie tylko świadomość, że siedzi na nim Królik, ale też skupienie się na mowie oraz masaż karku. Dreszcz przeszedł od stóp aż po głowę, a z paszczy wydobył się cichy pomruk. Ciężko było stwierdzić czy zadowolenia czy po prostu rezygnacji. I tak jej nie dopadnie, a wymiana krew za ogarnięcie się brzmiała rozsądnie.
Pokiwał zatem głową, kierując ślepia na postać Króliczka. W końcu zeszła z niego, na co ten odetchnął. Dotyk irytował go strasznie, a dodatkowo sprawczynią była dziewczyna.
Miała w szachu bestię. Kolejny punkt dla niej.
Na zawołanie podniósł bardziej głowę, aby już nie spoglądać na nią spode łba. Dlaczego tylko zaś wypaliła pytaniem tak bardzo nie pasującym do obecnej sytuacji? Fergal aż szarpnął się gwałtowniej, otwierając szerzej powieki. Nieważne, że szarpnięcie spowodowało gorszy ból, za nich w świecie nie chciał znowu pocałunku.
- Nie, nie rób tego! Nie chcę!
Podniósł głos, nie umiejąc nawet zerknąć na twarz dziewczyny. Znowu miała zamiar go dręczyć? I to jeszcze kiedy był w takiej pozie? Zaś odczuł zdenerwowanie, tym samym starając się bardziej wysilić. Napinał mięśnie, wyginał się jakoś, aby uciec z pułapki.
- Laurie...
Warknął poprzez zaciśnięte szczęki. Szkarłatny wzrok ani na trochę nie złagodniał, ani też jego kolejna obawa przed nieznanym. Obecnie Lau miała asa w rękawie, a Fer mógł tylko się wściekać oraz czekać aż dziewka odda trochę swojej krwi.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Ponury las - Page 6 Empty Re: Ponury las

Pisanie by Laurie Pią Maj 11, 2018 11:20 pm

Bycie uroczym często również się wiązało z nieprzyjemnościami. Wielokrotnie się spotkała z odmową lub trudnością życiową, która notabene wynikała z jej dziecięcego wyglądu. Ludzie widzieli w niej małą, przeuroczą dziewczynkę z króliczymi uszkami oraz niewielkim, pomponiastym ogonkiem. Poza jej twarzyczką o anielskich rysach, czy chociażby wysokim głosem, nie potrafili dostrzec w niej żadnej głębi. Traktowana jak wypierdek, co dopiero wyszedł z kołyski, często spotykała się z sytuacją, gdzie na przykład wyjście z Akademii wiązało się z późniejszym holowaniem w drodze powrotnej. Co więcej, próba zrobienia obiadu, kończyła się zwiastunem podpalenia kuchni, zaś walka z wampirem, dla wielu wydawała się słabym żartem. Wszakże, jak taki słaby, płochliwy królik, mógłby sobie poradzić. Mniej więcej, również przez aparycję spotykała się często ze stereotypami. Och, one uwielbiały się jej trzymać i to bardzo mocno.
- Zgadzam się, lecz co jeśli urodzisz się jako chodząca czekoladka? Wtedy masz się polać musztardą, czy chociażby posypać solą, by zyskać chwilę upragnionego szczęścia?
Z obserwacji jakiegoś mało istotnego drzewa, nagle wróciła wzrokiem do niego, tym sam unosząc wysoko jedną brew. Zainspirowana wampirzym poglądem, chciała się co nieco dowiedzieć o jego własnym zdaniu. Co więcej, pragnęła, by wypowiedział się nieco dłużej, niż dał jej tylko zdawkową odpowiedź. Wszystko tylko dlatego, że wyglądem znacząco się od siebie różnili, a nawet można by rzec, iż pochodzili z dwóch zupełnie różnych światów, które pod wpływem wzajemnego przyciągania, nagle się ze sobą zderzyły.
- Bo widzisz urodziłam się, gdy spadła na Ziemię szczęśliwa gwiazda. Jestem chodzącą czterolistną kończyną, może... Chcesz urwać z jeden listek?
Zaczęła się śmiać, jednocześnie dłonią zasłaniając sobie połowę twarzy. W pewnym momencie nawet doszło do tego, że w kącikach jej oczu pojawiły się drobne kropelki łez, będące zwiastunem przypływu dobrego humoru.
- Oczywiście, tylko żartuję - zaczepiła go raz jeszcze i w końcu zostawiła. Twierdząc przy tym, że nie ma co irytować biednego Rekina. Chociaż nie ukrywajmy, że tym razem króliczka zamiast mu robić na złość, chciała by i sam się z niej pośmiał. Wszakże, obraz śmiejącego się Fergala był tak samo absurdalny, jak znalezienie cegły mówiącej ludzkim głosem.
Pierwsze, co jej się rzuciło w oczka, gdy ujrzała byłego towarzysza, to szereg wystawionych w jej kierunku zębów oraz warczenie. Gdyby nie widziała sprawcy, a jedynie mogła go tylko usłyszeć, pomyślałaby, że pragnie ją zaatakować jakieś leśne zwierzę, nie zaś wampir, przypominający rybę.
Bagatela, mówiła sobie w myślach, gdy za pomocą prostych narzędzi próbowała poznać jego obecny stan. Pierwszą próbę zaliczył, próbując się w miarę opanować. Po jego odruchach wnioskowała, że sama rozmowa sprawia mu nie bywałą trudność, zwłaszcza w momentach, gdy ślinianki pracowały mu na pełnych obrotach. Jeśli zaś chodzi o drugie wyzwanie w jej mniemaniu tyle wystarczyło, by postawić chociażby pierwszą diagnozę. Zwłaszcza, gdy wampir ciągle miał sprawną pamięć, a co więcej nawet cieleśnie jej to udowadniał. Mimo to musiała pociągnąć pierwszą fazę, by dopiero wkroczyć w drugą i kolejne.
- A czemu miałeś mnie tam zaprowadzić i... czemu tego nie robisz?
Przykucnęła nieopodal niego (wciąż poza jego zasięgiem), by tym razem tak jak poprzednio, poobserwować go z dołu. Cieszyło ją, że za swoje działania zdobywała punkty, czy chociażby chłopak już nie patrzył na nią spode łba. Było to coś nowego, co w jej odczuciu miało później przynieść konkretne efekty. Tymczasem musiała ruszyć dalej, przez co podniosła się na moment, ale tylko po to, by ponownie rozerwać swoją wargę. Następnie dwie krople przeniosła na palec i za pomocą skoku dostarczyła mu je do jego gardła. Czyli, co w sumie zrobiła? Otóż po skoczeniu nad niego, znalazła się na tyle wysoko, by nie mógł jej dorwać, co więcej w tym samym momencie dwie łezki opadły na dół (celowała tak, by mógł językiem je dosięgnąć lub ewentualnie by opadły one w kącik jego ust). Później delikatnie nogą odbiła się od drzewa, które go więziło i wylądowała w bezpiecznej od niego odległości.
- Zaczynamy zatem fazę drugą. Fergal, proszę... Przypomnij mi dlaczego mam Cię stąd wypuścić? Przynajmniej daj mi trzy argumenty...
Następnie jak gdyby nigdy nic, wróciła do wyjściowej pozycji, gdzie ponownie mogła go sobie z dołu poobserwować.
Laurie

Laurie

Krew : Poziom E
Znaki szczególne : Megentowe oczy, królicze atuty
Zajęcia : Dzienne
Pan/i | Sługa : Pan: ♥ Ringo / Shiro ♥


https://vampireknight.forumpl.net/t2500-laurie-kp-gotowa https://vampireknight.forumpl.net/t2588-dusze-laurie#54914

Powrót do góry Go down

Ponury las - Page 6 Empty Re: Ponury las

Pisanie by Gość Sob Maj 12, 2018 12:08 pm

Ocenia się innych przeważnie przez własną wiedzę oraz doświadczenia. Króliki zawsze są brane jako słabe, słodkie stworzonka nie zdolne do zadawania wielkiego bólu. Niektórzy zaś sądzą, że z królika powstaje niezły pasztet na kanapki. Nic dziwnego więc, że Laurie nie może napotkać kogoś, kto spojrzy na nią inaczej niż tylko poprzez pryzmat długouchego. Chociaż nawet bez tych uszu dziewczyna wydawała się słodka. Fergal doskonale się o tym przekonał, nie ukrywał że z czasem podobne czułości mogłyby wejść w gust, ale nie powie o tym głośno. Niewiedza bywa sporym kołem ratunkowym.
- Przecież mając słodki wygląd, nie musisz zachowywać się słodko. Wystarczy, że będziesz sobą, a ci którzy cię poznają, zaczną w tobie widzieć więcej niż tylko czekoladkę.
Wzruszył ramionami, sądząc swoje. Dziewczyna nie musi zgrywać uroczego królika. No, chyba że naprawdę taka jest, wtedy nic się nie poradzi.
- Ale musztardą mogłabyś się polać.
Tu już w ciszy dodał, wycierając drugą ręką napływającą ślinę do ust. Bez straszenia, wszak Królik już nie raz pokazał że tak naprawdę odczuwa strach wobec wampira. A kto by się nie bał?
Prawie prychnął na porównanie się do czterolistnej koniczynki. Jak to urwać? Niby co?
- Och, poważnie? Sugerujesz, że jednak mam urwać ci kończynę? Masz ich cztery, więc dobrze się składa.
Żenujący żart, wcale nieśmieszny, ba, nawet Rekin się nie śmiał. Po czasie westchnął, machając już łapą. Byleby stąd się wydostać i mieć święty spokój. Po powrocie z całą pewnością zamieszka na zawsze w pokoju, a Mei będzie dostarczała mu tylko pożywienie. Idealny plan na życie.
- No pewnie.
Odrzekł chłodno. Wiadome, że dziewka sobie stroi żarty. Jak widać nie zawsze wykazywała się rozsądkiem i kusiła celowo los, Rekin w każdej chwili mógł wpaść w amok. No i wpadł.
Sidła drzewa, knujący Królik. Utknięcie w tak ponurym miejscu, blisko cmentarza i to jeszcze mając za towarzysza osóbkę, którą nie tak dawno miał zjeść... Niezbyt kolorowa przyszłość. Co chwila oblizywał się, nie przerwanie sapiąc. Pomyśleć, że nie tak dawno prawił kazania Tace, a sam jak się zachowywał. Siedzący na plecach Królik, miał doskonały przykład jak nieokrzesany prefekt ukrywa swoją drapieżną naturę. Czego spodziewać się po Rekinie? Stworzenia urodzone jako machiny do zabijania, więc Fer wyróżniać się nie mógł.
- J... Ja... muszę ci pomóc...
Syczał, sapał. Kolejny raz spuścił łeb, mając wrażenie że gorączka powraca. Walka z głodem trwała - miała powrócić zdrowa świadomość, nie pragnienie mordu. I na szczęście ich obojga, Lau postanowiła zeskoczyć. Sam akt oddania krwi był nader dziwny, dosłownie dostał kropelki niczym do przetestowania. Skapnięcie na kącik ust, co równało się szybkim zlizaniem. Fergal wykonał kolejną próbę wyswobodzenia się, donośnie przy tym rycząc. Nieludzkie odgłosy, szał krwi. Chciał więcej i więcej. Dopiero chwilę po zdołał jakoś opanować nerwy, by ponownie odważyć się zlustrować jej twarz. Oczu nadal unikał.
- Muszę cię stąd... w... wyprowadzić. Nie chcę tu zostać i...
Przerwie, poprzez zapowietrzenie się. Zdradzenie własnych odczuć było czymś niebywale trudnym. Rekin gdyby mógł znowu dałby dyla, nie odwracając się. Jednak był tutaj wielki powód. Uwolnienie.
- Daj... m... mi szansę.
Dokończy trzeci argument, niestety zakończyło się tym, że zaś odwrócił łeb od królika. Jeśli ta nie pozwoliła, zamknie oczy. Ofiarowanie szansy niedawnemu napastnikowi. Nie zdziwi się jeśli młódka odmówi. Mało kto ufał potworom. Zwłaszcza tym zmęczonym oraz wygłodzonym.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Ponury las - Page 6 Empty Re: Ponury las

Pisanie by Laurie Sob Maj 12, 2018 1:10 pm

Gdyby jeszcze miała kogoś poza Shirem, czy Shade. Możliwe, że wtedy by nie spotykała się co chwilę ze ścianą. Mimo to w dzisiejszych czasach, chociażby ze względu na obecność wampirów, ciężko było o jakąkolwiek przyjaźń. O powierzchowne znajomości się zdecydowanie nie martwiła, lecz znalezienie kogoś, kto zajrzy w jej głębie, wydawało się zdecydowanie trudne. Czasami wkładała to zadanie do szuflady z napisem ,,Niewykonalne", lecz zaraz po głębszych rozważaniach, znowu kładła sobie na biurko. Wszakże, króliczka była uparta i zdecydowanie za szybko się nie poddawała.
- Gdyby to jeszcze było takie proste. Często przez urok, ludzie nie potrafią się przebić przez otaczającą Cię otoczkę, w takim wypadku co powinna taka osóbka zrobić?
Na kolejne jego słowa tylko prychnęła, by następnie wskazać najpierw na swoje oczka, a potem na jego. Typowy znak, że go obserwuje, zwłaszcza po takim ataku ze strony jego ślinianek. Wiedziała, że jego organizm tak naprawdę na nią leci, lecz nic nie mogła zrobić poza jego obserwowaniem. To prawda, że bała się o swoje życie, zdrowie i kondycję, jednakże póki się nie paliło, a on nie przemienia się w gorszego potwora, wszystko zdawało się być pod kontrolą.
- To co preferujesz, rękę czy nogę? A może wolisz coś innego? - przewróciła wymownie oczami, do czasu, gdy tylko machnął na nią dłonią. Wtedy już tylko go piorunowała, nie chcąc zaczynać jednej z ich słownych potyczek. Ciągle się restartowała.
Może gdyby ograniczyła żarciki słowne, byłoby znacznie lepiej. Czuła się jakby poprzez żenowanie, bardziej go podjudzała, choć to nie leżało w jej zamiarze. Prędzej, by skoczyła w ogień, niż pozbawiła go kontroli, no dobra... Jak się okazało już płonęła.
Pani Doktor i jej pacjent. Tak przynajmniej oceniła ich obecną sytuację, ze względu choćby na to, iż zajęła się diagnozowaniem Fergala. Starając się wystawić pierwszą opinię, sięgała po różne środki, ułatwiające jej osiągnięcie minimalnego sukcesu. Wiedziała, że masowanie potworka nic nie daje, a wręcz nawet przynosi odwrotne skutki. Bardziej go drażniła, niż odprężała, ale to był dopiero początek. Po pierwszej fazie przyszedł czas na drugą, która standardowo zaczęła się od pytania. Znacie takie powiedzenie - Kto pyta ten nie błądzi? Wyznawała podobną dywizję, nie znając sposobu na inną metodę przeskanowania jego mózgu. Co więcej, jedno z nich zostało właśnie wyrzucone do śmietnika, gdyż wampir nic jej nie odpowiedział. Czyżby to oznaczało, iż nie pamięta dlaczego miał ją zaprowadzić do Akademii? No i tu mamy problem.
Zostawiając to jednak na później, zajęła się przytoczonymi przez niego powodami, które w rzeczywistości pokrywały się z wcześniej przytoczonym problem. Tym samym i to zagadnienie mogła odhaczyć, w pełni skupiając się na jego uwolnieniu. Jednakże, za nim to miało nastąpić najpierw musiał dojść do siebie, a przynajmniej utwierdzić Lau w przekonaniu, że po uwolnieniu nie zrobi jej żadnej krzywdy. I to niby on jest Prefektem?
- Walczysz, to dobrze. Co w takim razie jest teraz najważniejsze dla Ciebie? Skup się, weź głębszy oddech i dopiero wtedy odpowiedz. Również mam do Ciebie inne pytanie, które później prawdopodobnie nagnie większość moich zasad. Ale chyba w Twoim przypadku, to nie jest istotne - dodała nieco przygnębionym głosem, widząc wpływ niewielkiej dawki krwi na niego. W jej oczach potrzebował znacznie więcej. Możliwe nawet, że nie była w stanie sprostać jego oczekiwaniom, wszakże kto wie, ile potrzebują do zachowania siebie w ryzach. No i tutaj przechodzimy do meritum.
- Ile jej potrzebujesz? - zapytała niemal od razu, dość głośno przełykając przy tym ślinę. Przecież, to wszystko miało się inaczej potoczyć, lecz było za późno, aby się odwrócić i uciec. A przynajmniej w takim momencie, nie rozważała już żadnej innej opcji. Punkt zatem dla niego.
- Przykro mi, ale uwolnię Cię dopiero po tym jak zapanujesz nad sobą. Potrzebuję Twojej kontroli, inaczej nie dojdziemy do porozumienia.

Laurie

Laurie

Krew : Poziom E
Znaki szczególne : Megentowe oczy, królicze atuty
Zajęcia : Dzienne
Pan/i | Sługa : Pan: ♥ Ringo / Shiro ♥


https://vampireknight.forumpl.net/t2500-laurie-kp-gotowa https://vampireknight.forumpl.net/t2588-dusze-laurie#54914

Powrót do góry Go down

Ponury las - Page 6 Empty Re: Ponury las

Pisanie by Gość Sob Maj 12, 2018 6:34 pm

Warto czasami kopnąć się w tyłek i zaprzestać biadolenia nad sobą. Fergal właśnie tak uczynił. Już dość bycia stereotypową machiną do polowania, chciał żyć normalnie i zacząć funkcjonować z innymi. Co prawda poza groźnym wyglądem, miał też trudny charakter a to już dłuższa droga do odnalezienia harmonii. Z Lau musiało być podobnie, tylko prędzej ludzie mogliby chcieć ją "zjeść" niż omijać szerokim łukiem, wszak bycie słodką osóbką także dodawało wiele trudu.
- Wtedy osóbka trafiła na złe osoby.
Już dość. Fergal wiele myślał, ale mówić nie chciał. Nie otwierać się, nie poznał jeszcze na tyle Lau aby aż tak się z nią dzielić. Poza tym blokada była znacznie mocniejsza, niż można byłoby przypuszczać. Wymijające odpowiedzi, niby żarty mające coś niepokojącego. Rekin nie uśmiechnął się ani razu w przeciwieństwie do swojej nowej koleżanki.
- Mam wymieniać teraz każdą część twojego ciała?
Odburczy, odwracając łeb w drugą stronę. Niech nawet nie ma odwagi na niego patrzeć, zwłaszcza w oczy. One wyrażają więcej, niż można byłoby przypuszczać. Poza tym co raz mocniejsze miał wrażenie, że Króliczka gdyby mogła, to siłą wyciągnęłaby wszystkie jego sekrety.
Nawet podczas zaklinowania się, nie dawała spokoju. Teraz gdy miała podanego jak na tacy, nie zaprzestała. Tylko szkoda, ze Fergal cierpiał. Myśli krążyły dookoła zaspokojenia potrzeby, a ta wciąż obserwowała. Przez pewny moment zapragnął nawet sięgnąć po telefon i ściągnąć tutaj Mei. Ucieczka pod jej ciemną, długą spódnice byłaby najlepszą opcją. No, ale na tą chwilę musiał jakoś uprosić Lau o pomoc, wszak też nie sięgnie do telefonu.
Nie zdał pierwszego testu. Nie pamiętał po co, umysł nie dopuszczał do zdrowego myślenia. Nasuwał tylko odpowiedzi, mające rzekomo mu pomóc oraz były dość proste.
Może uczennica chciała w ten sposób pomóc. Sprowadzić do uczłowieczenia, aby znowu mógł czerpać z mózgu oraz umiejętności komunikacji. Wyrwanie z odmętu szaleństwa poprzez rozmowę, cwane ale trudne.
Zrobił tak, jak chciała. Niemal z bólem wymuszał na sobie skupienie, oddychał głośno, ciężko ale powoli. Unormowanie oddechu było podstawą do odnalezienia równowagi oraz pozbycia się stresu.
- S... sens.
Odpowiedział. Zagadkowo? Być może. Rekin kolejny raz dostawał duszności, co z kolei doprowadziło do uporczywego kaszlu. Nie miał pojęcia jak Lau odbierze odpowiedź, czy będzie ona wystarczająca. Rekin kolejny raz wirował między rozumowaniem a zezwierzęceniem. Lecz logika w wypowiedzi była nadto zrozumiała, jeśli Rekina się znało. Nie tylko szukanie sensu w przesłuchiwaniu go, wymuszaniu odpowiedzi ale też szukanie sensu w całym jego wulkanicznym jestestwie. Właśnie. Po co był prefektem? Nie nadaje się. Nie umie nawet stać spokojnie przy ledwo co krwawiącej istocie. Ale jak widać bardzo chciał zmienić swoje nastawienie.
- N... Nie skrzywdzę cię...
Dodał chwilę po, nim dziewczyna zadała pytanie. Ile? Rekin podniósł łeb, przez co z rozchylonego pyska aż spłynęła ślina.
- Więcej niż krople.
Odpowiedź otrzymana chwilę po  tym, jak Lau sama skończyła. Aczkolwiek kolejna wypowiedź, nic a nic nie spodobała się Rekinowi. Zaś się wściekł, kiedy była już w zasięgu udobruchania go, kolejny raz został wyprowadzony z równowagi. Znowu warkoty, szarpanina i tym razem nieco gwałtowniejsza. Kosztem swojego ciała, płetw. Wygiął ciało tak, aby ręką chwycić się za jeden z blokujących pni. Starał się wypchnąć w tył, niemniej ciężko było, w końcu nadal nie miał o co oprzeć nóg. Lau mogła usłyszeć trzask, to jedna z koci ramienia wampira. Przestawiła się, podczas próby wyswobodzenia się. Zawtórował przy tym Rekin jękiem. Żałosnym, bezsilnym. Nie było opcji, musiał skorzystać z mocy. Chociaż częściowo, aby stać się silniejszym i móc wyłamać drzewa. Więc teraz prócz jeszcze bardziej widocznych skrzeli, płetw na łokciach doszła grzbietowa co rozerwała na plecach ubranie. Pękający materiał rozległ się niczym zwiastun najgorszego. Olbrzymia płetwa widniała dumnie między łopatkami, rozwijając się prawie do połowy pleców. Teraz gdy umysł ponownie upadał na samo dno, Stwór nie bał się wejrzeć w oczy Króliczki. Ona sama mogła teraz dostrzec w nich żal skryty pod żądzą mordu.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Ponury las - Page 6 Empty Re: Ponury las

Pisanie by Laurie Sob Maj 12, 2018 10:19 pm

W jego słowach była odrobina prawdy. Przez większość swojego życia spotykała osóbki, które nie dość, że sprawiały jej problemy, to jeszcze niezbyt się z nimi dogadywała. Zdecydowanie mogłaby rzec, że patrzyły na nią dość powierzchownie lub zwracały większą uwagę na jej wizualne atuty, niż na rozwijający się środek. Nic dziwnego, że lista jej przyjaciół była mocno uszczuplona.
- A czy ty trafiłeś na dobre osoby? - zapytała z czystej ciekawości, chcąc się przekonać jak to wyglądało w jego przypadku. W końcu, w tej jednej sprawie byli ze sobą mocno związani, co powodowało, iż dziw brał, że wcześniej nie wpadli na siebie. Chociaż na korytarzu powinni zamienić ze sobą, choćby jedno słowo, lecz ciężko było, gdy ta ciągle gnała lub skrywała się w cieniu swojego bialutkiego kaptura. Również Fergal miał pewnie ważniejsze rzeczy od rozmów z randomową dziewczyną.
-  A chcesz? - zerknęła na niego z uniesionymi brwiami i szerzej otwartymi oczami. Ślinę jeszcze rozumiała, wszakże był z niej smakowity kąsek, lecz czy chciała by wymawiał każdą część, którą pragnął skonsumować? Nie! Oczywiście, że nie. Groziły jej drgawki, padaczka, więcej strachu i adrenaliny, czy nie liczył się z tym, a może nie chciał? No nic, przynajmniej wydawał się być zrezygnowany i może, nie uraczy jej tym nieszczęściem.
Czy tym samym mogłaby i ona dać mu spokój? Odpowiedź, również brzmiała nie, lecz miała znacznie większą motywację. W końcu, kto o zdrowych myślach, wypuściłby bestię, gdy mógł przy tym zginąć i spotkać się ze swoim stwórcą? No chyba nikt, nie licząc do tego nieobliczalnych fascynatów  samego Boga.
-  Sens?
Obserwując go, zastanawiała się, co takiego jej sugeruje. Chodzi mu o jego jestestwo, coś więcej? Nie znała go, lecz poprzez swoje domysły, również mogła odczytać jego intencje. Chociaż, co jeśli miał na myśl całe przesłuchanie, jej próby uratowania go? Natychmiast posmutniała, próbując zrozumieć, po co się stara. Nie ważne w tym momencie były jego duszności, wszelkie inne problemy z oddychaniem, choc na chwilę skupiła się na sobie i tym, co się z nią działo. A jeśli jej się faktycznie podobał?
-  Widzę jak reagujesz na moją... No wiesz. Jak mogę wierzyć, gdy pewnie po uwolnieniu skoczysz mi do gardła, po to tylko by później oglądać mnie martwą na tej zimnej ziemi?
Zagrzmiało. Z lekkim przestrachem skierowała swe oczyska w stronę nieba, oglądając  przy okazji zbierające się chmury. Ku jej zdziwieniu pierwsze błyski, a nawet grzmoty nie były niczym dziwnym, aż podziw ją brał, że była tak zafascynowana Ferem, by tego nie zauważyć.
-  Widzisz, o tym mówiłam. Twoja ślinka Cię zdradza, kolego.
Posłała mu słaby uśmiech, podnosząc się z ziemi i tym samym podchodząc o dwa kroki bliżej. Jednak, nie odważyła się podejść bliżej, gdy przed sobą zobaczyła Rybkę w pełnej krasie.
-  Ty...
Przerwała, gdy tylko usłyszała jak łamie jej się głos. Wystarczył moment, by rozerwał to drzewo i ponownie spróbował ją dorwać. A co najważniejsze, tym razem nie miałaby szans na ucieczkę. Wydawał się być silniejszy, szybszy oraz bardziej zaborczy, a przynajmniej skutecznie ją w tym utwardzały kolejne pomruki, czy szarpania. Stała jak wryta, gdy na jej twarz spłynęły pierwsze krople wiosennego deszczu. Mimo to, nie poczuła się bezpieczniejsza. Widziała dzikość, furię oraz płetwę, która dumnie mówiła o tym, kim tak naprawdę był. Ale, czy gdyby faktycznie się zezwierzęcił, czy zobaczyłaby żal w jego oczach? To była chwila, gdy spięła mięśnie i pobiegła za niego. Nie panowała nad sobą, zwłaszcza, że przed jej oczami wciąż widziała Rekina sprzed tej przemiany. Wcześniej nieśmiały, zaborczy chłopak, oraz towarzysz walczący ze swoim wewnętrznym głodem, a teraz?
Nawet nie zauważyła, gdy podczas tej ulewy (bowiem zaczęło znacznie mocniej padać) przytuliła się do niego. Oczywiście nie od przodu, lecz od tyłu, przy tym z całej siły tłumiąc w sobie zbierający się szloch.
- Fergal... - wyszeptała mu do ucha, kładąc swoją twarzyczkę przy jego wielkiej płetwie. Również swoje rączki ulokowała w jego pasie. Co oznaczało, iż z fazy drugiej weszli w trzecią. Czyżby i ich ostatnią?
Laurie

Laurie

Krew : Poziom E
Znaki szczególne : Megentowe oczy, królicze atuty
Zajęcia : Dzienne
Pan/i | Sługa : Pan: ♥ Ringo / Shiro ♥


https://vampireknight.forumpl.net/t2500-laurie-kp-gotowa https://vampireknight.forumpl.net/t2588-dusze-laurie#54914

Powrót do góry Go down

Ponury las - Page 6 Empty Re: Ponury las

Pisanie by Gość Nie Maj 13, 2018 12:13 am

Mimo wyraźnych różnic, Laurie i Fergal mieli w sobie coś podobnego. Inność. Wyjątkowość i niemożność dostosowania innych do siebie. Lau jako słodki królik, Fergal złowieszczy rekin. Dla niektórych dziwy nad dziwami, dla pozostałych idealna para. Coś nawet jemu samemu przeszło przez myśli, jednak na tym małym świecie istniała jeszcze jedna istota, która powoli docierała przez bagno charakteru Niemca.
- Jak na razie tylko na jedną.
Nie musiał robić z tego wielkiej tajemnicy, Mei była na daną chwilę jedyną wampirzycą, co umożliwiła Rekinowi rozluźnić się. Poza tym wzbudziła w nim uczucia, a one były dla niego niezrozumiałe. Uczył się od niej, chłonął i pragnął jej bliskości. Czy to już nazywa się miłość? Jeśli jednak dopuściłby Królika do siebie, dałby szansę, skoro Czekolada ma również przygnębiające życie. Byłoby podobnie jak w przypadku Mei? Zresztą, skradła odważnie pocałunek Rekina, chociaż nie był on pierwszym.
- A ty?
Spyta, nie oczekując jednak na odpowiedź. Nie musiała. Nie mniej był ciekawy, czy tylko on ma takiego pecha w życiu i że teraz musi cierpieć za bycie tym, kim był.
Ileż by dał za usunięcie wspomnień z tamtego, okrutnego czasu. Nie warto jednak rozpamiętywać, rozmowa z Królikiem mogła mieć całkiem pozytywny wpływ, gdyby nie akcja z atakiem głodu.
- Znowu mnie kusisz.
Burknie w złości, nie ciągnąc tematu dalej. Już wystarczy, wszak i tak dojdzie do tego, co miało dotrzeć. Do chęci napaści.
Dokładnie, sens. Obecnie dla wampira nie było sensu siedzenia w akademii, skoro nie umiał walczyć sam ze sobą, nie miał prawa też pouczać innych. Lepiej będzie wycofać się ze swojej roli i zatopić się w cieniu, jak żył do momentu poznania pierwszej osoby która była dla niego przyjazna. Ale czy właśnie chciał się poddać? Bywają, że i najwięksi twardziele upadają.
- Nie... nie znalazłem... go.
Dodał jeszcze ciszej, siląc się już na słowa. Jak widać słabości wychodziły tonami, wylewały się tak szybko jak deszcz który miał nadejść. Słyszał grzmoty, dostrzegł nawet jeden wielki, który rozświetlił niebo. Niebawem miały spaść pierwsze krople. Jak zadziała deszcz? Oczyszczająco jak wszyscy tego pragnęli?
- Nie zabiję cię!
Nagły wybuch, krzyk. Ale łba nie podnosił. Te sekundowe objawienia pozornego myślenia, wyłaniające się z wód szaleństwa. Później jednak było co raz gorzej.
Cała sytuacja była już podniszczona, nie mająca szansy na lepszą przyszłość. Fer poddał się w zupełności, a gwoli ścisłości to amok porwał go w swoje szpony, nie chcąc wypuścić. Ciało niebawem miało zdradzić w zupełności z kim do czynienia miała Laurie. Rekin nie chciał się już ukrywać, wychodził na zewnątrz siłą. Począwszy od płetw, skrzeli a przemiana jeszcze trwała. Najważniejsze było wyjście, później ponowne dobranie się do Laurie. Zapewne nie skoczyłoby się już to dobrze dla niej, właściwie mogłaby nie przeżyć spotkania z drapieżcą.
Jednak kto by przypuszczał, że dziewczyna odważy się na tak ciężki krok. Wampir ryknął w złości, widząc jak ta zaś umyka i znowu znajduje się za nim. Drzewa aż trzeszczały na skutek siłowania się z nimi. Jeszcze trochę, kilka chwil i będzie wolny. Weszła obawa o życie, co również podkręcało atmosferę. Mogła go zabić, unieszkodliwić, a zamiast tego poczuł jej ciało na sobie. Jej drobne ramiona otulające jego ciało. Drobna buźka wtulona tuż przy płetwie. Rekin zamarł. Znowu się zatrzymał, mając łeb skierowany ku niebu. Z paszczy wydobywał się haraczący oddech, a ślina spływała wolno i gęsto. Mimo tego nie ruszał się. Z czasem zaś doznał szoku, gorączki. Serce zaczęło bić mocniej, szybciej. Wściekłość szalała, nieśmiałość gryzła się z głodem. Istna erupcja wulkaniczna. Teraz oddychał spazmatycznie, nie wiedząc co ma robi. Uciekać? Walczyć? Zjeść? A może nic? Szept też zadziałał, a dodając chłodny deszcz. Obmywał całą złość, zmywał krew aczkolwiek nadal ją czuł. Coś się zaczęło dziać w jego głowie, a ciepełko od ciała Lau było przyjemne. Dzięki czemu coś w rybim łbie zaświtało.
- Masz, masz iść... do gabinetu... złożyć skargę.
Znowu głos, drżący, nie ukrywający szoku. Cóż teraz kotłowało się w głowie bestii? Wojna. Istny dramat. Co czynić jeśli głód daje we znaki, a jednocześnie nie chciał stać się na nowo tym, kim był. Mógłby prosić o ocalenie, o wszystko, cokolwiek. A jedynie opadł umęczony. Jak widać deszcz pomógł, a Laurie skutecznie przywróciła zmieszanie w Rekinie.
W nieco dziwnej pozycji wampirowi się zdrzemnęło. Sen wymusił na powiekach opadnięcie oraz oczyszczająca pogoda była melodią dla szpiczastych uszu. Płetwy nie znikały i najważniejsze, nie przychodziło już nic więcej z przemiany.
Drzemka też dobrze zrobi, grunt by pozbyła się amoku.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Ponury las - Page 6 Empty Re: Ponury las

Pisanie by Laurie Nie Maj 13, 2018 1:41 am

Któż by się spodziewał, że dwa światy w wyniku nagłej kolizji się ze sobą zderzą. Gdyby ktoś jeszcze nie wiedział, o co chodzi, to mowa tu oczywiście o Laurie i Fergalu, którzy przez przypadek na siebie wpadli. On trafił tu, chcąc zapolować na swój przyszły posiłek, natomiast ona goniła cień, nie bacząc przy okazji na możliwe konsekwencje. W efekcie swoich działań musieli poniekąd zacząć ze sobą współpracować, chcąc przede wszystkim wrócić do ich ukochanej Akademii.
Po swoich doświadczeniach, nie spodziewała się usłyszeć innej odpowiedzi. Gdyby to o nią chodziło, odpowiedziałaby prawie, że identycznie. Tyle, że do tego czasu dorobiła się raptem dwóch osób, które rozumiały ją lepiej. I chyba tylko na tym polegała różnica. Sprawa dopiero miałaby się inaczej, gdyby oznajmił jej, że posiada dziesiątkę wiernych przyjaciół, na których w każdej chwili może liczyć. Wtedy w porównaniu do młodej króliczki byłby fenomenem na skalę światową, wszakże niewiele odmieńców posiadało tak liczne grono znajomych. Jednakże, wyszło jak się spodziewała, co przynajmniej zahamowało przyszłą falę pytań.
- Obecnie dwoje, lecz z żadnym z nich nie mam kontaktu. To.... policz jedną.
Prosta matematyka, skoro oboje się nie odzywali, zatem musiała jedną z nich wykluczyć.
Z racji, że Shiro wciąż pozostawał jej Panem w jego przypadku nie mogła tego zrobić. Co innego tyczyło się Shade, która jedynie pozostawała kuzynką białowłosej. Jako rodzina były ze sobą połączone tylko za pomocą więzów krwi, lecz to nie przeszkadzało w wydziedziczeniu siebie lub porzuceniu tej drugiej.
Czyli jednak chodziło o jestestwo, pytała siebie w myślach, co chwila zerkając raz to na chłopaka, a raz na otaczającą ich przestrzeń. Kota jak nie było tak nie ma, pomimo, wysłanych do niego wiadomości. Liczyła na jakikolwiek ratunek z jego strony, lecz póki co musiała radzić sobie sama. A w cholerę z nim, chciała nawet krzyczeć, lecz powstrzymała się na rzecz swojego świetnego planu przywrócenia Fera do wcześniejszego stanu. Nawet jeśli ta idea zakładała, że zrobi to sama, wszelkimi dostępnymi jej środkami.
- Dobrze! Wierzę Ci, a przynajmniej staram się. To trudne!
Pokręciła głową, starając się zachować spokój. Jeszcze tego brakowało, by i ona popadła w obłęd. Dwóch pacjentów to zdecydowanie za dużo, zwłaszcza, gdy jeden sprawiał wyraźny kłopot. Innymi słowy w przypadku większej ilości nastałby chaos o kolosalnych rozmiarach.
Strach jednak zwyciężył, powodując, że wciąż była na chodzie. Po wypełnieniu fazy drugiej, która zakładała drobne działania, zgrabnie, a raczej nazbyt pośpiesznie przeszła do ostatniej fazy - Wyciszenia. Zakładała ona kontakt fizyczny, co w obecnej chwili było bardzo ryzykowne. Pomimo niebezpieczeństwa, czy chociażby niezadowolenia towarzysza szybciutko wykonała swoje zadanie.
Teraz pozostało jej czekać na plony, które zaczęła zbierać zaledwie po upłynięciu minuty, może nawet mniej. Po przytuleniu Fergala nastąpił chwilowy spokój. Wampir jak porażony piorunem, nagle zamarł, nie wykonując przy tym żadnego ruchu. Również jego serce zaczęło bić zdecydowanie szybciej, przez co Laurie podejrzewała, że jej działania zaczynały się odbijać na jego wnętrzu. Czyżby toczył ze sobą walkę? A może szykuje jakiś nowy plan, by zwabić ją w swoją pułapkę? Opcji ciągle było za dużo.
- D-d-dobrze, jeśli sobie tego życzysz.
Szeptała do jego ucha, podczas gdy po jej policzku spływały pierwsze łzy. Stłumiony szloch może i nie wydostał się na zewnątrz w formie dobrze znanych dźwięków, lecz i tak odcisnął na niej swoje piętno. Ono natomiast, w postaci nadprodukcji słonych kropel wraz z deszczem opadały w kierunku ziemi.
W tym czasie, groźny Rekin opadł z sił, zostawiając ją prawie, że samą. Podczas jego ,,nieobecności" zaczęła się zastanawiać nad tym, co będzie dalej. Mieli w końcu udać się w kierunku szkoły, lecz ze względu na utrudnienia musieli koczować w miejscu. Co teraz? Zagadywała siebie w myślach, częściowo starając sobie odtworzyć drogę, którą przybyła. Ku jej rozczarowaniu, nie pamiętała żadnego punktu, do którego potrafiłaby z nim dojść. Nie wykluczała, bowiem opcji, iż w przyszłości będzie musiała go holować. Dopóki się jednak nie obudzi, nie zamierzała go opuszczać, choćby na krok! W pewien sposób go ochraniała, a z resztą spodobało jej się delikatne ocieranie polikiem o jego płetwę. Takowy sposób pomagał i jej dość do wcześniejszej formy, bo w końcu i króliczkowi się dostało. Przestraszona oraz pod ciągłą presją rozwijającej się akcji, musiała odpocząć, choćby na chwilę. Z resztą, tak też uczyniła. Po zamknięciu powiek nie upłynęło dużo czasu, za nim i ona odpłynęła, zdając się na łaskawą burze, która przypadkiem nie postanowi ich wyeliminować.

Laurie

Laurie

Krew : Poziom E
Znaki szczególne : Megentowe oczy, królicze atuty
Zajęcia : Dzienne
Pan/i | Sługa : Pan: ♥ Ringo / Shiro ♥


https://vampireknight.forumpl.net/t2500-laurie-kp-gotowa https://vampireknight.forumpl.net/t2588-dusze-laurie#54914

Powrót do góry Go down

Ponury las - Page 6 Empty Re: Ponury las

Pisanie by OP Garruch Nie Maj 13, 2018 8:22 pm

Zaklinowanie się w drzewie to nie jedyny problem wampira tej nocy. Był w pieprzonym mieście i to do tego w nocy. Noc w slumsach kiedyś należała tylko do wampirów niskiej krwi, jednak wypady łowców zdecydowanie pomniejszyły ilość krwiopijców w tych terenach. Niedaleko cmentarza był też zamek wampirzego rodu wyższego, ale chyba dawno już tam Testament nie bywał, a Samuru? Pewnie też nadal należał do dowódcy oświaty.
Nic dziwnego, iż pewien łowca postanowił się 'rozerwać' w slumsach, gdzie czasami można było jeszcze trafić na wampiry krwi niższej. Ostatnimi czasy Garruch bardzo dużo czasu spędził w zamku inkwizycji jak i na wyjazdach związanych z załatwianiem odpowiedniego wyposażenia dla swoich 'podopiecznych'. Nie postrzegał tego jako coś zbędnego, ale od dobrego miesiąca nie czuł tego, co niegdyś wojownicy nazywali 'dreszczem'. Dziś może się to wreszcie zmieni.
Deszcz pod koniec wiosny w dość ciepłą noc był całkiem przydatny. Łowca nie musiał się zbytnio kryć z obecnością, a jego kroki i poruszanie się łańcucha pod płaszczem było zagłuszane przez uderzenia kropli z betonem i kamieniem brukowym. Inkwizytor postanowił wejść na sam cmentarz, przybliżyć się do starego zamku, ażeby przynajmniej przyjrzeć się czy przypadkiem ktoś w ludzkim ruchu nie zapalił jakiejś świeczki przy oknie, albo jakiejś lampy? W ogóle w zamku był prąd? Tego nie wiedział i zresztą nieważne, ponieważ po niedługiej chwili wyczuł wyższą krew wampira. Długo go nie szukał- nie trudno raczej zauważyć wampira z płetwami zaklinowanego w drzewie, które było jedyną większą rośliną w obrębie kilkunastu metrów. Bardziej dziwne było humanoidalne coś na tym wampirze. Może inny wampir? Jego kochanka? Zresztą co za różnica?
W czasie snu nadszedł koszmar, który sięgnął po broń przy pasie i powoli rozplątał łańcuch. Nie bądźmy jednak tacy niehonorowi, dał im możliwość przebudzenia się. Łańcuch opadł na wybrukowaną drogę którą podążał, a szczęk stali na kamieniu wyraźnie odznaczał się od charakterystycznego dźwięku deszczu. Dla Fergala jednak było to mniej wygodne. Gabriel zachodził go od tyłu...
OP Garruch

OP Garruch

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Czerwone oczka, spiłowane ząbki(kły pozostawione), tatuaż na karku
Zawód : Łowca/Staromodny inkwizytor
Magia : Poszukaj ._.


https://vampireknight.forumpl.net/t1166-garruch

Powrót do góry Go down

Ponury las - Page 6 Empty Re: Ponury las

Pisanie by Gość Nie Maj 13, 2018 8:59 pm

Jak widać obydwoje są siebie warci i ta znajomość z całą pewnością powinna być lepiej rozwijana. Fergal doszedł do wniosku, że może faktycznie warto zaufać Królikowi. Dziewczyna podobnie przechodziła przez swoje życie, mając na koncie dość wiele przykrości.
- Sądzę, że lepiej jest mieć jedną zaufaną osobę, niż multum fałszywych.
Jego zdanie. Możliwe, że Króliczka mogła myśleć podobnie, ale to już jej sprawa. Rekin na ten moment już nie chciał rozmawiać o niczym, tylko wrócić. I zapewne byłoby tak, gdyby nie szał. Ale przyspieszając... Obecnie Lau zdołała jakoś opanować narastającą furię w wampirze. Znowu wykorzystała jego uciążliwą nieśmiałość, dzięki czemu skierował swoje myśli na zupełnie inny tor, tym samym odczuwając potężne zmęczenie. Dobry znak dla dzikusa. Przynajmniej opadł bezsilnie, automatycznie się odcinając. Nawet deszcz nie przeszkadzał, ba, pomógł w uśpieniu Rekina. I kto by przypuszczał, że Królika także pokona sen. Nie wiedział też, że dziewczyna w pewnym moment cie rozkleiła się i po części z jego powodu. Gdyby tylko się dowiedział...
Mijały minuty. Deszcz nie ustępował, cisza wciąż trwała a noc zdawała się ciemniejsza przez przybyłe chmury. Byłoby wszystko dobrze, gdyby nie odgłos kroków - ciężkie, wolne. Wampir i tak wyczuł ludzką woń, nie króliczą, inną ale również znajomą. Rozbudzał się powoli, ale dopiero nabierze prędkości jak usłyszy dźwięk łańcucha.
Momentalnie otrzeźwiał.
- Lau, schodź ze mnie! Szybko!
Krzyknie, czekając aż młódka wykona polecenie. Ona sama pewnie wyczuła nadchodzącego typa. Niedobrze, bardzo niedobrze. Chociaż i tak dziwne, że Łowca nie zechciał atakować kiedy miał ku temu dobrą okazję. Rekin musiał teraz za wszelką cenę się wydostać. Szło topornie, zmusił się nawet by zaprzeć się jakoś nogami i dosłownie wyciągnąć z pułapki chociażby kosztem ramienia, które zresztą i tak już było lekko uszkodzone.
Jeśli Garruch nie wykona żadnego ruchu, Niemiec wydostanie się ale z hukiem upadając bokiem. Wtedy tylko kwestia sekund, by się pozbierać i przygotować do wszelkiego ataku. No chyba, że pogromca zechce najpierw porozmawiać. Nie mógł się obejrzeć za dziewczyną, liczył jednak że pójdzie po rozum do głowy i ukryje się gdzieś. Nie chciał by ucierpiała, nie zasługiwała na to. Poza tym była nadal bezbronnym człowiekiem.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Ponury las - Page 6 Empty Re: Ponury las

Pisanie by Laurie Pon Maj 14, 2018 6:09 pm

Ciężko było nie zauważyć, że ową dwójkę do siebie ciągnęło. Może i nie w sposób miłosny, ale pod wieloma względami ich archetypy się pokrywały. Laurie, przebywając z Fergalem coraz dłużej i dłużej, dochodziła do wniosku, że w stosunku do niego powinna się nieco bardziej otworzyć. Możliwe, iż umysł podpowiadał jej, by zmieniła, co do Rybki zdanie oraz poniekąd przestała traktować jako Potwora, który mógł się przyczynić do wybicia jej rodziny. Chociażby, ot tak w akcie miłosierdzia.
- A nie chciałbyś mieć, dwóch takich osóbek?
Nie do końca wierzyła, że przejdzie jej to przez gardło, lecz stało się! Słowa, które biegały w jej głowie, niczym chomik na karuzeli wyszły na światło dzienne, delektując się wiszącą w powietrzu burzą. Za nim, jednak zaczęło padać to musiała sprostać zupełnie innym wyzwaniom, które po opanowaniu zupełnie straciły na ważności.
Oboje zasnęli, kojeni wyznaczonym przez naturę taktem. Gdy tak odpływała, powoli wsłuchiwała się w okolicę. Jej uszy postawione teraz na baczność, pozostały czujne, na wypadek, gdyby jakieś zwierzę zechciało się nimi posilić. Wszakże, czy na tym pustkowiu, mogli być spokojni lub chociażby czuć się w jakikolwiek sposób bezpieczni? Bogata wyobraźnia Laurie, podpowiadała jej, że najgorsze, co mogłaby zrobić, to przestać być ostrożna. W związku z tym, nawet nie ważyła się zaprzestać tejże czynności. Dopiero, inaczej się sprawa miała, gdy mokre podłoże nagle jej zaszeleściło. Gdzieś do tego w tle usłyszała łańcuchy, które zaraz ją zerwały z miejsca.
Jak poparzona odskoczyła od wampira, przenosząc spojrzenie na osobę, która była bezpośrednią przyczyną tej jakże niemiłej pobudki. Któż by się spodziewał, iż ich zagrożeniem będzie jakiś człowiek, którego jakby kojarzyła. Gdzieś z tyłu czaszki, coś jej podpowiadało, iż niegdyś usłyszała o podobnej sylwetce w swoim domu. Jednakże, bez wcześniejszego sprawdzenia go, nie mogła być niczego pewna. Za nim, by jednak cokolwiek zrobiła, najpierw zajęła się próbą poszerzenia szczeliny. Tak, by wampir dużo szybciej wydostał się ze swojego więzienia, przy tym nie łamiąc sobie kości. Miał już wystarczająco przygód, by w chwili zagrożenia nie być w stanie powalić jednego, cholernie silnego wroga.
Westchnęła, skacząc do przodu, dokładnie przez wyłamaną szczelinę. Dla niewtajemniczonych nie było to od takie kicnięcie. Przygotowana na zaskoczenie z tyłu, dłońmi złapała się kory, by jej ciało, mimo, że w locie, zdołało się obrócić. W ten sposób, skryła się za korą, nawet gdyby nieznajomy wcale nie próbował jej zaatakować. Ot tak wyszłoby, że wprowadza środki bezpieczeństwa.
Gdy tylko wylądowała, natychmiastowo ukryje się w cieniu drzew, by tam pod osłoną nocy oraz otoczenia móc wykombinować jak mogłaby wampirowi pomóc. No chyba nie myśleliście, że nie weźmie udziału w ewentualnej bójce. Prawda? W każdym razie, by tego było mało zaczęła nagle zmieniać kolor oczu, by móc przeskanować swojego przyszłego przeciwnika i tym samym, dowiedzieć się z kim ma do czynienia.
Laurie

Laurie

Krew : Poziom E
Znaki szczególne : Megentowe oczy, królicze atuty
Zajęcia : Dzienne
Pan/i | Sługa : Pan: ♥ Ringo / Shiro ♥


https://vampireknight.forumpl.net/t2500-laurie-kp-gotowa https://vampireknight.forumpl.net/t2588-dusze-laurie#54914

Powrót do góry Go down

Ponury las - Page 6 Empty Re: Ponury las

Pisanie by OP Garruch Pon Maj 14, 2018 8:03 pm

Ktoś tu nie doceniał istoty jaka napadała na wampira krwi B. Czas naprostować królika jak i rekina- w ogóle Stwórco! Co się działo na tym świecie, iż tak skrajne istoty się polubiły? To niedorzeczne i paskudne... Godne odpowiedniego potraktowania. No ale w czasie tych przemyśleń wreszcie gołąbeczki zaczęły się orientować co się dzieje.
Jedno uderzenie serca i Gabriel na jedno tępo przyśpieszył do biegu, rękę od razu skierował w tył.
Drugie uderzenie serca i już był pięć metrów bliżej. Nadal daleko, ale jego ruchy były nader szybkie nawet dla króliczka- jak coś tak przerośniętego mogło się poruszać w tak szybki sposób?
Trzecie uderzenie serca. Kolejne pięć metrów. Nadal duża odległość. Królik akurat ruszył na pomoc rekinowi, a ten się wydarł, żeby go zostawiła.
Czwarte uderzenie i piąte uderzenie- ciągły bieg w przygotowanej pozycji do zadania ciosu. Królik ledwie zaparł się nogami o konary, a już musiało spierdzielać jak szybko mogła.
Przy ósmym uderzeniu serca królik już minął rekina zostawiając jego szamotaninę w rękach Gabriela. Bachor bez zapachu wampirzej krwi go nie interesował.
Na jedno tempo Gabriel wykorzystał pęd i uderzył wymierzonym ruchem po pięknie odsłoniętych plecach rekina. Wypustki wczepiły się po całej długości ciała. Przynajmniej głowica łańcucha zatrzymała się przy głowie, a nie wbiła się w ciało... Nie, to jeszcze nie koniec! Skądże znowu!
Chwilę później łańcuch samodzielnie się poruszył szarpnięciem w przód, a łańcuch zareagował jak wijący się wąż, oplatając szyję Fergala i zablokowując się z łańcuchem za plecami. Gabriel złapał za nogę rekina i wygiął ją do góry, zaplatając na niej łańcuch od drugiej strony. Teraz właśnie jeśli wampir będzie próbował wyprostować nogę to wbije sobie wypustki w szyję, albo jak się napnie mocno do dodatkowo zaciągnie sobie ostre wypustki na plecach. Warto też dodać, że Garruch nadal trzymał rękojeść i naciągnął łańcuch tak, żeby był ciągle napięty. (wykorzystanie Telekinezyx1)
Czy się odezwał? Skądże. Był skupiony na zadawaniu bólu i zarazem zabezpieczeniu samego siebie. Rzucił wzrokiem przez drzewo i zobaczył wpatrującą się w niego istotę, która pewnie niewiele mogła w obecnej chwili zrobić. Nie przejął się nią zbytnio. Miał wobec Fergala kilka planów, a jednym z nich na pewno było pochwycenie i zabranie ze sobą.
Analiza? A na czym miałaby polegać?
Istota, która stała przed nią miała bardzo spowolniony układ krwionośny, ale była zawieszona pomiędzy umierającym człowiekiem, a typowym rytmem pracy ciała wampira. Czym on więc był? Skoro istniały hybrydy ze zwierzętami, to istniała taka, która definiowała pół-wampira? Czy sama czerwień oczu nie wystarczyła? Miarowe oddechy sugerujące oddychanie? Ciężko podjąć decyzję czym, albo kim tak na prawdę był Garruch.
OP Garruch

OP Garruch

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Czerwone oczka, spiłowane ząbki(kły pozostawione), tatuaż na karku
Zawód : Łowca/Staromodny inkwizytor
Magia : Poszukaj ._.


https://vampireknight.forumpl.net/t1166-garruch

Powrót do góry Go down

Ponury las - Page 6 Empty Re: Ponury las

Pisanie by Gość Pon Maj 14, 2018 11:20 pm

Lau pragnęła zrobić wiele aby ocalić swojego druha, co nieśmiało skinął głową na znak zgody. Chciał się z nią zakolegować, wszak zapowiadała się całkiem obiecująco. Więc czemu nie dać szansy i nie otworzyć się chociaż odrobinę? Co prawda nie dostanie multum informacji o nim, ale dopuści ją do swojego świata. Krzyki nie ustaną czy dokuczanie, bycie złośliwym było już częścią charakteru Rekina, ale na pewno przestanie widzieć w niej potencjalną ofiarę.
No, może być całkiem miło tylko najpierw Rekin musi przetrwać napaść od strony łowcy. A nie był on byle kim, stary inkwizytor z ogromnym doświadczeniem na barkach. Przyłapał wampira w dość nietypowe sytuacji - zaklinowany między drzewami nie miał wglądu na obecną sytuację. Tylko słyszał co się dzieje, a rosnąca obawa przed najgorszym budziła agresję. Nie chciał ginąć w głupi sposób, nie jemu spieszno do grobu.
Szarpał się, chcąc wyswobodzić i nawet biedna Lau usiłowała mu pomóc. Na darmo, Gabriel zrobił swój ruch i zaatakował. Wystawione plecy zostały od razu okaleczone, ba, nawet o płetwę nieco zahaczyło. Rekin syknął, czując jak metal zatapia się w jego skórę, a głowica o mały włos nie wbiła się w głowę. Fergal aż zadrżał.
- Uciekaj stąd, Królik.
Warknie, nie chcąc aby dziewczyna się niepotrzebnie narażała. Fer sobie poradzi, mimo bólu, a on nie miał się zakończyć od razu. Bowiem doszła kolejna porcja żelastwa, a dokładnie to owinęła się na gardzieli stwora. Znowu wbite w ciało, kolejna porcja bólu. Teraz zawył, nie bardzo mając jak się wyswobodzić, zwłaszcza gdy nogę też cwaniak uwięził. Im bardziej się szarpał, tym gorzej. Nie mógł nawet zobaczyć łowcy, aby zaatakować swoją wodnistą mocą natomiast przemiana mogłaby ponieść gorsze rany od naprężonego łańcucha. Nie omieszkał kolejnej próby uwolnienia, ale zakończyła się ona fiaskiem. Łańcuch owijający kark wbijał się głębiej jak tylko próbował ruszyć nogą, a przez to tracił więcej krwi. Odruchowo chwycił łapą za łańcuch przy karku, chcąc chociaż odrobinę go rozluźnić. Kłopot, ogromny, paskudny kłopot. Nie spodziewał się, że Garruch od razu zechce zaatakować. Czyżby dowiedział się o napaści na cywili w kawiarni? Albo już wcześniej planował schwytać Niemca, wszak to rekin.
- Nie masz... prawa... Nic nie... zrobiłem...
Ciężko było mówić mając zaciśnięte gardło. Wściekłość narastała, a wraz z nią uczucie bezsilności. Oby tylko Lau poszła po rozum do głowy i nie próbowała zgrywać bohaterki. Nie jej się mierzyć z olbrzymim człowiekiem co już z aparycji przypominał bardziej wampira niż śmiertelnika.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Ponury las - Page 6 Empty Re: Ponury las

Pisanie by Laurie Wto Maj 15, 2018 9:09 pm

Była wręcz wniebowzięta, gdy tylko skinął jej głową. W tym samym momencie, również odczuwała głęboką konsternację, która została wywołana zamieszaniem w jej głowie. Był on wampirem, mógł mordować niewinnych, zagrażał ludziom, lecz z drugiej strony wystawił do niej pomocną dłoń, okazał się być nieśmiały. Do tego te rybie atuty, sprawiały, że Lau czuła się jakby oboje byli sobie bliżsi, niż tak naprawdę było.  
Gdyby nie teraźniejsza sytuacja, może i dotarliby do celu, lecz tak się niestety nie stało. Młoda dziewczyna, widząc potencjalne zagrożenie, doskonale zdawała sobie sprawę z faktu, że najpierw będą musieli obejść ogromną kłodę, a dopiero później kontynuować podróż. Jednakże sam fakt, pokonania kogoś z doświadczeniem, wydawał się być absurdalnie głupi. Z pomocą daru, widziała, iż ów człowiek ma w sobie coś z wampira. Tym samym także doszła do wniosku, skąd to światełko na końcu tunelu. Otóż paręnaście lat temu, gdy jeszcze była chodzącą Przytulanką jeden z łowców wspominał o praktykach jego rodu. Z racji, że była w posiadaniu pełnego imienia oraz nazwiska łowcy, szybko połączyła te fakty oraz prędko w swych myślach zobaczyła gostka, wspominającego o nikim innym jak Gabrielu. Pierworodny syn, ostatni z ostatnich i do tego miejska legenda. Odnosząc się jednak do tego, co obecnie zobaczyła, to cała gonitwa po lesie wydała jej się śmiesznie mała. Ich wspólny problem był niczym w porównaniu, do tego co się tutaj wydarzyło. Wszakże, któż mógłby się spodziewać, że Fergal nie wyjdzie z tego drzewa? Kto by się spodziewał, iż ten dzień tak okrutnie się zakończy? Że on poczuje ból, a ona będzie świadkiem wstępu do przyszłych tortur?
- Tak nie można! - krzyknęła głośno, patrząc to raz na Gabriela, a raz na Fergala. Mimo, iż miała stąd spływać i ratować swoje marne życie, wolała zająć się obowiązkami, które do niej nie należały. Bowiem chodziło o uratowanie ucznia, kogoś kto jest pod opieką dyrektora, kto technicznie rzecz biorąc nie powinien trafić w ręce byle łowcy. Nie takiego łowcy, w każdym razie.
Tym samym, by była lepiej widoczna, wyszła ze swojego ukrycia, stając dokładnie na środku ścieżki. Następnie utkwiła swoje spojrzenie w Gabrielu, by tym samym wiadomym było, że swoje słowa kieruje do niego.
- Nie Panu osądzać tego wampira. Jest on uczniem Akademii, a tym samym również i pod jej ochroną. Jeśli ma Pan coś do niego, należy najpierw rozmawiać z dyrektorem Kaienem Crossem - powiedziała w pełni poważnym głosem, a nawet zrobiła dwa kroki do przodu. Owszem, to co teraz uczyniła było głupie, tak bardzo nierozsądne, ale była gotowa ponieść tego konsekwencje. Nie ukrywała, że wierzy w wartość i ważność swoich słów. Ba, ponad to sms do dyrektora już został wysłany (zrobiła to podczas siedzenia w ukryciu, gdy Garnek ją ignorował oraz jego łańcuch owijał się wokół szyi Fera), co oznaczało, iż w każdej chwili mogli otrzymać wsparcie.
Laurie

Laurie

Krew : Poziom E
Znaki szczególne : Megentowe oczy, królicze atuty
Zajęcia : Dzienne
Pan/i | Sługa : Pan: ♥ Ringo / Shiro ♥


https://vampireknight.forumpl.net/t2500-laurie-kp-gotowa https://vampireknight.forumpl.net/t2588-dusze-laurie#54914

Powrót do góry Go down

Ponury las - Page 6 Empty Re: Ponury las

Pisanie by OP Garruch Sro Maj 16, 2018 6:42 pm

Przybył tu w idealnym momencie. Nawet nie musiał podejmować prób skradania, ponieważ rekin nie miał możliwości tak szybko się oswobodzić. A ta dziewczynka? To dziecko... Było czymś nienaturalnym i ją również mógł ukarać według własnego kanonu. Wolał jednak pojmać wampira, który autentycznie szerzył zło.
Kiedy rekin się wypowiedział, Gabriel jedynie podciągnął rękojeść, co spowodowało nacisk na ciało wampira po całej długości.
-Jak z Tobą skończę to nie będziesz już miał komu się poskarżyć...- Rzekł oschle i spojrzał na zbliżającego się wypierdka. Nieco zmrużył ślepia i ściągnął brwi co miało u niego oznaczać rozbawienie. Na prawdę uważała, że łowca będzie zwracał uwagę na jej ostrzeżenie? Akademia mogła co najwyżej prosić Rosjanina, żeby coś z tym zrobił, a Rosjanin (dowódca oświaty) może poprosić Gabriela, żeby był bardziej uważny co robi- i oczywiście to kompletnie niczego nie zmieni.
-Rzuciłeś na nią urok, czy ona po prostu jest tak pusta?
Zapytał retorycznie uważnie obserwując poczynania królika. Piętnaście metrów. Znów krok... i znów.
-Ludzkie szczenię, a stara się przypodobać wampirowi, który zabijał nie raz 'takie' dla zabawy.
Poczekał jeszcze chwilę. Jeśli nie podeszła dalej to nieco poluźnił łańcuch, ale to było tylko preludium. Nogą zaparł się o drzewo, lewa ręka złapała za łańcuch pomiędzy uwięzioną głową i nogą.
Pociągnął go mocno w swoją stronę, próbując nie tyle oderwać głowę wampira, co go po prostu wyciągnąć z tego drzewa- to że przy okazji sprawi mu ekstremalną dawkę bólu to już inna sprawa.
Królik z pewnością zrobi kilka kroków w przód skoro wykazała się już na tyle głupotą, żeby wyjść w ogóle zza drzew.
-Nie mam czasu na głupoty, dziecko.
Jeśli tylko zrobiła te kroki to z pewnością znalazła się na tyle blisko, żeby inkwizytor przyłożył do niej telekinezę, ażeby pchnąć ją całą siłą telekinezy w drzewo z którego właśnie wyciągnął rekina.
OP Garruch

OP Garruch

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Czerwone oczka, spiłowane ząbki(kły pozostawione), tatuaż na karku
Zawód : Łowca/Staromodny inkwizytor
Magia : Poszukaj ._.


https://vampireknight.forumpl.net/t1166-garruch

Powrót do góry Go down

Ponury las - Page 6 Empty Re: Ponury las

Pisanie by Gość Sro Maj 16, 2018 8:42 pm

Nikt takiego finału się nie spodziewał, głównie Fergal.
Nie sądził, że łowca zechce jednak go schwytać mając jeszcze na uwadze brak bezpieczeństwa człowieka. Jak widać Gabriel nie zamierzał oszczędzać nikogo zwłaszcza wchodzący na jego drogę. Rekin za bardzo nie miał co robić, skoro walczył obecnie z bólem zadawanym przez łańcuch. Broń anty wampirza więc zadawane przez nią obrażenia były znacznie większe, słabiej się goiły i przede wszystkim powodowały ogromne cierpienie. Inkwizytor nie odpuszczał za nic, właściwie nawet zamierzał zirytować swoją "ofiarę" oraz Laurie.
- Puszczaj.
Głos zdławiony. Resztką sił próbował się jeszcze jakoś wybronić, ale zacisk był co raz mocniejszy. Charczał Rekin, trzymając się kurczowo za owijający szyję łańćuch. Krwi przy tym tracił sporo, w końcu żelastwo przebijało się przez żyły. Ba, nie było nawet do śmiechu po durnym pytaniu.
Teraz ważne było przetrwać i nie dopuścić do utraty głowy, wszak typ mocniej ciągnął za łańcuch nie tyle co wyciągnąć z potrzasku, a okaleczyć bardziej. Sam Fer odruchowo wolną nogą oraz ręką jakoś chciał powstrzymać narastający ból oraz zmniejszyć naprężenie metalu, poprzez odpychanie się od drzewa czy ziemi. Niemniej w końcu wyswobodzony ale nadal niewolny. Zapewne opadnie, krwawiąc dość obficie. Ale gdy Garruch zechce jednak zaatakować Królika oraz jeśli będzie stał wystarczająco blisko, Rekin mimo wszystko wyceluje szczękami aby pochwycić go chociaż za nogę. Ból bólem, krwawił ale odruchów obrony raczej nie wytępi. Cóż, atak zależny tylko i wyłącznie od położenia inkwizytora. Jak będzie stał dalej, to Rekin tylko może dogorywać.
Jednak z drugiej strony Lau nie powinna użerać się z łowcą. Nie wiadomo co siedziało w głowie Garrucha i czy nie byłby skłonny skrzywdzić nastolatki bardziej niż tylko telekinezą, poza tym Rekin odczuł niemałe zaskoczenie, słysząc oraz będąc świadkiem odwagi drobnej osoby. Kto by pomyślał, że młoda zechce obronić niedoszłego oprawcę.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Ponury las - Page 6 Empty Re: Ponury las

Pisanie by Laurie Czw Maj 17, 2018 6:52 pm

A kto się w ogóle spodziewał takiego finału? Nawet Laurie, jako inteligentna istota, nie myślała, że ich losy skończą się w podobny sposób. Zaatakowani przez Łowcę bez możliwości ucieczki? Chyba tylko czcigodny Kamisama mógł na to wpaść.
Z resztą po zobaczeniu, naciągającego się łańcucha oraz Fergala, który był tutaj główną ofiarą, syknęła. Mimo, że nikt nie zadawał jej bólu, to obserwując tę dwójkę, czuła, jakby to ona była na miejscu Rekina. W konsekwencji dostała ciarek, a nawet poczuła mrowienie w stopach.
- Pusta?
Czyli to tak myślano o osobach, które jakimś cudem zaprzyjaźniły się z wampirami. No tak, przecież jak można je wspierać, lubić, czy... kochać? Nawet w głowie króliczki wydawało się to nierealne, a mimo to... polubiła Rybkę. Chciała ją bronić, wspólnie wrócić do Akademii i poznać go jeszcze bardziej, gdyż wszystko co o nim się dowiedziała, wydawało się być nie wystarczające.
Co on jej zrobił?
- Może i nawet, lecz wciąż wierzę we własne słowa. To Akademia, nie, to dyrektor Kaien Cross jest pierwszą osobą, która go oceni. Nie ty, Panie Gabrielu.
Zawiesiła na chwilę głos, stając w wyznaczonym przez siebie miejscu. W tym momencie, znajdowała się poza zasięgiem jego magii, dzięki czemu nie doświadczyła bólu, który i jej został przeznaczony. Jednakże, to nie do końca tak wyglądało. Ciśnięcie w drzewo, by się nie wydarzyło, gdyby nie zobaczyła kolejnej dawki dramatu. Mam na myśli, próbę wyciągnięcia jej towarzysza z drzewa, który przez utknięcie w nim, skończył dość w tragiczny sposób.
W konsekwencji, wręcz natychmiastowo zrobiła trzy kroki do przodu, a gdy spojrzała na Gabriela, już wiedziała, co się szykuje. W jednej chwili, oderwała się od ziemi i poszybowała tam, gdzie jeszcze niedawno znajdował się Fergal.
Siła uderzenia, wydusiła z jej ust cichy jęk, zaś próba wstania, którą przeprowadziła skończyła się fiaskiem i kolejnym bólem mięśni. Jednakże, ku jej zaskoczeniu, próba wyciągnięcia w jego kierunku ręki (tzn. Rekina) oraz odwrócenia się powoli tak, by mieć na nich lepszy obraz, zakończyła się sukcesem.
- Nigdy nie pomyślałeś, że... się mylisz? Może on nie chciał takiego losu, a ty k-k-karasz go za jego naturę. To n-n-niedorzeczne - wysapała, delikatnie marszcząc swoje czoło. Ech, gdyby tylko nie zrobiła tych kilku kroków, może sprawa by w ogóle nie miałaby miejsca? A może, gdyby nie przegryzła tej wargi wszystko potoczyłoby się inaczej? Cóż, teraz chyba to nie miało znaczenia, bo w końcu i tak mają przechlapane.
Laurie

Laurie

Krew : Poziom E
Znaki szczególne : Megentowe oczy, królicze atuty
Zajęcia : Dzienne
Pan/i | Sługa : Pan: ♥ Ringo / Shiro ♥


https://vampireknight.forumpl.net/t2500-laurie-kp-gotowa https://vampireknight.forumpl.net/t2588-dusze-laurie#54914

Powrót do góry Go down

Ponury las - Page 6 Empty Re: Ponury las

Pisanie by OP Garruch Czw Maj 17, 2018 7:47 pm

FINAŁU? Moi drodzy, to dopiero początek końca!
Przed Gabrielem nie było ucieczki, chyba że sam zechciał puścić dane osoby. Od dawien dawna uważał, iż jako jeden z niewielu postępuje tak jak powinien reagować każdy łowca- tępić wampiry. Jak już nie raz pokazywał- niektóre nie były warte zabijania, a inne okazywały się przydatne. Yuki, Trevor, Noriko... Postępowali przeważnie tak jak powinien postępować człowiek, a ich nie-życie okazywało się ważniejsze, niż niejednego człowieka... Ale Fergal? Na prawdę dziewucha uważała, że jest warty krztyny współczucia? Bo na sprawiedliwość to z pewnością sobie zasłużył.
-Niedługo i tak Twoja akademia przejdzie pod władanie wampira. Widzę, że nie tylko wygląd królika Ci przeszczepili, ale i miłość do pasożytów, które żerują na takich jak Ty.
W końcu jednak zrobiła te kroki w jego stronę i oczywiście wykorzystał to. Na tym nie przestał oczywiście. Kiedy królik był zajęty dociskaniem się i przewracaniem na drzewie, Gabriel postanowił uciszyć rekina. Skąd w sumie ludzkie szczenie znało jego imię? To nieistotne. Istotny był ból, który miał teraz zadać. Chłopak padł za drzewem nadal w łańcuchach, a dziewczyna była czasowo unieruchomiona. Inkwizytor wykorzystał to- uklęknął na plecach rekina i zadał mu cios w potylicę nawet nie starając się osłabić uderzenia okutymi łapskami. Miał natychmiast sprawić, że rekin straci przytomność i przestanie jęczeć- na to przyjdzie jeszcze pora, ale nieco później.
-Nie porównuj wampira do zwierzęcia. On był w stanie wybrać swój los. Wybrał niewłaściwie.
I więcej nie zamierzał się z nią rozmawiać. Nie zamierzał również pozwolić jej na obserwowanie jego dalszych poczynań. Miała i tak ogrom szczęścia! Mógłby ją po prostu wziąć ze sobą, ale po co? Wymazać pamięć? Pewnie i tak przywróciliby ją za jakiś czas.
Tak więc co się stało? Gabriel nie zamierzał przechwalać się paletą magii, którą posiadał, ale użył ponownie telekinezy i tym razem wyminął królikiem drzewo, a pokierował ją prosto w swoje okute łapy... Normalnie rzucał nią jak szmacianą lalką!
Złapał ją w locie prawą ręką i na odlew uderzył lewą w skroń (dla pozbawienia przytomności)- starając się to zrobić na tyle delikatnie, żeby nie pękła jej czaszka... a jak się nie udało to trudno! Ryzyko zawodowe.
Nie ociągał się potem. Rzucił królikiem z trzy metry od siebie, jak workiem ziemniaków, i podniósł na ramię nieprzytomnego wampira. Broń odczepi z niego dopiero jak dotrze do vana, którego używała inkwizycja do przewożenia więźniów. Co dalej? A to już tylko wielkolud wiedział.
zt+Fergal
OP Garruch

OP Garruch

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Czerwone oczka, spiłowane ząbki(kły pozostawione), tatuaż na karku
Zawód : Łowca/Staromodny inkwizytor
Magia : Poszukaj ._.


https://vampireknight.forumpl.net/t1166-garruch

Powrót do góry Go down

Ponury las - Page 6 Empty Re: Ponury las

Pisanie by Shiro Fuyuki Sob Maj 19, 2018 9:26 pm

Interwencja MG - NPC

SMS od samego dyrektora był dość... Niemałym zaskoczeniem dla Kino. Nie spodziewał się otrzymać takiej wiadomości w dniu wolnym, dlatego też pierwsze co odczuł, to niepewność wymieszaną z niechęcią. Niespecjalnie palił się do tego, by ruszyć się do wskazanego miejsca... Jednakże sumienność, jak i wizja ewentualnych problemów sprawiła, że chcąc nie chcąc, ruszył się.
Założywszy kaptur na głowę, przemieścił się, dzięki środkom transportu, do miejsca odpowiadającego najbliżej temu, po czym lekkim truchtem zbliżył się do tego miejsca. Był całkiem spokojny - w końcu nie zapowiadało się na nic strasznego. Niby była prośba o interwencję... Ale Kino nastawił się na to, że chodzi o wybryki dwóch uczniów, którzy wpakowali się w delikatne problemy.
Dlatego też widok po dotarciu na miejsce, zaskoczył go totalnie.
Przełknął ślinę, rozglądając się wokół.
- Co do cholery... - mruknął sam do siebie, zwalniając niego tempo. Nie taki widok spodziewał się zastać. Zdecydowanie nie. - Ej, jest tu ktoś? - nie mógł dostrzec żadnego ze wspomnianych uczniów... Właściwie, to nikogo z nich. Co jest... - pomyślał.
- Jest tutaj ktoś? - powtórzył. Wtedy właśnie w oczy rzuciła mu się niewielka sylwetka, do której dość szybko podszedł. Przykucnął przy niej, sprawdzając zarazem jej stan zdrowia i ogólnie, stan fizyczny. - Słyszysz mnie? Co tutaj się stało? - jeśli będzie nieprzytomna, będzie starać się ją ocucić lekkimi uderzeniami w policzek, by potem powtórzyć pytanie. Rozejrzenie się upewniło go, że nie było tutaj nikogo więcej...
Shiro Fuyuki

Shiro Fuyuki

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Kocie uszy, które zastąpiły ludzkie, ogon, pazury zamiast paznokci, żółte oczy zmieniające swój odcień w zależności od padającego światła.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Pan: Chyba brak(?) | Służka: Laurie ♥
Moce : Sen, Szafirowy ogień, Ostatnia wola


https://vampireknight.forumpl.net/t1865-shiro-fuyuki#39065 https://vampireknight.forumpl.net/t1920-shiro-fuyuki#41130 https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego#70977

Powrót do góry Go down

Ponury las - Page 6 Empty Re: Ponury las

Pisanie by Laurie Nie Maj 20, 2018 3:18 pm

I światło nagle zgasło. Przybliżenie się do nich, może i z początku wydawało się być dobrym pomysłem, ale z biegiem czasu okazało się, że jedynie pogorszyła swoją sytuację. Tępy ból, pulsowanie w czaszce oraz prześladująca ją ciemność, zabierająca zdecydowanie gdzieś dalej. Tym razem klęczała nad truchłem swojej matki. Całą sytuację widziała tysiące razy - pośród śnieżnych zasp, jakaś smutna dziewczynka, próbowała się wyrwać do swojej matki, natomiast towarzysząca jej kobieta ruchem ręki pozbawiła ją wszystkich emocji. Białowłosa padła na ziemię, zupełnie jak rodzicielka, a następnie w przeciwieństwie do niej została zabrana do Yokohamy. Przez co nie została na zimnym śniegu, również nie stała się jednością z poświęconą ziemią. I to było wszystko. Ten jeden fragment, notorycznie prześladował króliczkę, gdy ona w postaci astralnej musiała to wszystko obserwować. Tym samym, nie mogła z nikim porozmawiać, ani kogoś dotknąć, czy próbować młodej jeszcze Marrie dodać otuchy. Po prostu jakaś nieznana jej siła, kazała patrzeć, czasami mogła spacerować. Tak też się stało i tym razem. Czcigodny Kamisama, pozwolił jej zrobić rundkę po zakrwawionej jadalni oraz opustoszałych pomieszczeniach. Nie omieszkała, nie odwiedzić swojego byłego pokoju. W istocie, to właśnie tam znajdowało się większość fotografii, lecz tym razem ich nie było. Zostały usunięte, co przypominało jej o ukrytych wcześniej wspomnieniach. Czy i tym razem tak było? Czy to co wiedziała na nowo miało zostać usunięte? Nie, ponieważ dalej o wszystkim wiedziała, dalej pałała nienawiścią, ale gdyby się tak zastanowić. Tak, jeszcze chwilę..., lecz i na to już było za późno. Pokoik małej dziewczynki zaczął się rozmywać, zaś ona sama zaczęła się unosić ku sufitowi. Do czasu, gdy pozostało uczucie pustki oraz nabierające ostrości drzewa.
Znowu znajdowała się w lesie, gdzieś niedaleko grobów. Rozejrzała się to w jedną, to w drugą stronę. Wszystko rozmazane, a do tego jeszcze ten tęp ból w głowie oraz towarzyszące mu zawroty. Ciągle czuła się jak na jakiejś rozpędzonej karuzeli, aż zaczęła powoli dochodzić do siebie. Bolące mięśnie pozostały, również bezruch, ale... przynajmniej poczuła coś nowego.
W końcu oprzytomniała, w konsekwencji mocno chwytając za rękę jakiegoś chłopaka, który przy niej kucał. Z początku spojrzała na niego wrogo, gdy nagle jej oczy jak pod wpływem zaklęcia zrobiły się fioletowe. Kino, czy to nie ktoś z Akademii?
- Za późno... - wydukała lekko drżącym głosem, bo jakby nie patrzeć, dopiero teraz doszło do niej, co się właściwie wydarzyło. Również na skutek tego, Fergala już nie było, łowcy też, a wkoło widziała ślady krwi i to obu poszkodowanych.
- Powinnam mu pomóc
Wyraźnie posmutniała, starając się przy okazji wstać. Jednakże, potworny ból sprawił, że ledwo mogła usiąść, a jeszcze zrobić, coś ponad to? Pokręciła smutno głową, po czym spojrzała w kierunku, w którym odeszli. Skąd wiedziała, gdzie się udali? Wszystko leżało w zapachu, który się jeszcze utrzymywał. Wszakże jej przyjaciel obficie krwawił, znacząc tym samym drogę, którą się udali.
- Tam poszli - wskazała jakąś nieznaną sobie ścieżkę, a następnie raz jeszcze podjęła próbę wstania o własnych siłach - Możesz zrobić dwie rzeczy, zabierzesz mnie do Akademii albo wspólnie pójdziemy w tamtą stronę. Może uda mi się ustalić, gdzie go zabrał, a jak nie, to może natrafię na jakąś poszlakę, czy cokolwiek innego... - rzuciła sfrustrowana, po czym dodała - I żadnych pytań, póki co nie ma na to czasu
Obrażenia: Aktualnie bolą ją nogi oraz tułów [efekt wcześniejszej ucieczki oraz rzucenia o drzewo], do tego czuję pulsowanie w głowie [Gabriel uderzył ją w skroń, by straciła przytomność]
Dodatkowe informacje: Proszę o pełne imię i nazwisko NPC (te, które otrzymał w momencie narodzin) - Lau użyła oczu, by jego zidentyfikować
Laurie

Laurie

Krew : Poziom E
Znaki szczególne : Megentowe oczy, królicze atuty
Zajęcia : Dzienne
Pan/i | Sługa : Pan: ♥ Ringo / Shiro ♥


https://vampireknight.forumpl.net/t2500-laurie-kp-gotowa https://vampireknight.forumpl.net/t2588-dusze-laurie#54914

Powrót do góry Go down

Ponury las - Page 6 Empty Re: Ponury las

Pisanie by Shiro Fuyuki Nie Maj 20, 2018 10:05 pm

Drgnął nieco, widząc na moment zmianę koloru oczu u znalezionej dziewczynki. Wyobraźnia? - przemknęło mu przez myśl, po czym nieco pokręcił głową.- Nieważne. Ważniejsze było sprawdzenie stanu jasnowłosej i zdefiniowanie, gdzie powinien ją właściwie zabrać.
- Nie wiem o czym mówisz - odpowiedział Kino, unosząc nieco kąciki ust do góry. - Nieco więcej szacunku do nauczyciela miej - dodał jeszcze. Nie znał całej tej sytuacji stąd. Nie wiedział do jakiego okropieństwa tutaj doszło... - Nie ruszaj się - nakazał jej.
Nie zamierzał jakoś specjalnie zwracać uwagę na to, gdzie dokładniej chciała iść, bardziej już skupiając się na jej fizycznym stanie. Mimo wszystko był nauczycielem - więc i pierwszeństwo miało bezpieczeństwo znalezionego ucznia, a nie szukanie wiatru w polu
- Wracamy do Akademii - powiedział. - Dasz radę wstać? - jeśli zwlekałaby za długo, wziąłby ją na barana. Napisał również krótką wiadomość do dyrektora. - Zanim cokolwiek więcej zrobimy, trzeba się tobą zająć.
Ludzie byli dość delikatni... Mimo wszystko. Dlatego też zamówił taksówkę i gdy przyjechała - pojechali w stronę szkoły.

z/t x2
Shiro Fuyuki

Shiro Fuyuki

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Kocie uszy, które zastąpiły ludzkie, ogon, pazury zamiast paznokci, żółte oczy zmieniające swój odcień w zależności od padającego światła.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Pan: Chyba brak(?) | Służka: Laurie ♥
Moce : Sen, Szafirowy ogień, Ostatnia wola


https://vampireknight.forumpl.net/t1865-shiro-fuyuki#39065 https://vampireknight.forumpl.net/t1920-shiro-fuyuki#41130 https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego#70977

Powrót do góry Go down

Ponury las - Page 6 Empty Re: Ponury las

Pisanie by Gość Pią Sie 10, 2018 9:34 pm

Slumsy, miejsce pełne wspomnień tego wampira. Ile lat życia tutaj spędził? Zdecydowanie za dużo. Co prawda udało mu się z nich uciec, na jakiś czas zapomnieć o całym ty brudzie i ubóstwie tego miejsca, jednakże... Nigdy nie ucieknie się od swojej przeszłości, ona zawsze nas dopadnie, prędzej czy później.
Jednakże nie przyszedł on tutaj rozpamiętywać czy odwiedzać groby nieznajomych osób, był tutaj w bardziej... Szczytnym celu. Celu, który od dawna jest dla niego normą. Tak jak wampiry miały swoje ulubione miejsca schadzek na cmentarzu, tak i grupa Reda będzie mieć swoje. Ciemny, ponury las, w którym bez problemu można się zgubić, miejsce napawające zgrozą każdego, tak, właśnie to było miejsce dla niego i jego futrzastych lub bardziej obślizgłych przyjaciół ze slumsów. Biedak wydaje ostatnie grosze na nich, ale... Przynajmniej ma swoich przyjaciół.
Wygodnie rozsiadł się na wydeptanej ścieżce, widząc jak w krzakach migoczą złote ślepia, słysząc różne odgłosy.
- Mam coś dla każdego. - odpowiedział wszystkim tutaj zebranym, wyciągając z torby przeróżne kąski – konserwy rybne, chleb, nasiona, mięso, wszystko co prawda dosyć tanie, lecz żył tutaj i wie, że nawet takie rzeczy zdarzają się być luksusem nawet dla ludzi.
- Dawno mnie tutaj nie było, ale chyba jeszcze niektórzy mnie pamiętacie. - mówił z lekkim uśmiechem na twarzy do zwierząt, które zbliżały się, by skubnąć trochę jedzenia. Sam mógł też w końcu rozprostować ogon, który przy podróży musiał ukrywać w ubraniach, więc z jeszcze większym zadowoleniem przyglądał się zwierzakom, co można było zauważyć przez lekkie ruchy czarnej kity pantery.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Ponury las - Page 6 Empty Re: Ponury las

Pisanie by Serafiel Sro Sie 15, 2018 12:25 pm

Jednakże... Zdecydowanie nie dało się sprecyzować, co akurat jego tutaj sprowadziło. Człowiek, który... Eee... ruszył własny zadek i polazł w miejsce, które raczej nie było odpowiednie dla niego. To nie dobre tereny dla ludzi, nie? A jednak tutaj był, zarazem narażając siebie na utratę życia.
Kij, że po prostu wolał sobie skrócić drogę.
Wydał z siebie westchnienie, zdradzające jego całkowity brak zapału do czegokolwiek. Pokręcił nieco głową, starając sobie wybić z głowy durne myśli. Powinienem sobie znaleźć jakieś sensowne zajęcie - pomyślał jednak, krzywiąc się mimowolnie. Od pewnego czasu nie potrafił znaleźć dla siebie czegokolwiek. Miał wrażenie, że jego życie po prostu zaczęło polegać na zbyt monotonicznych zajęciach.
Gdy tak sobie rozmyślał nad tym wszystkim, dostrzegł kota. Małego, burego futrzaka. Shin zamrugał ślepiami, po czym przykucnął, rozejrzał się dla pewności, że nikt go nie obserwuje i wyciągnął rękę w stronę zwierzaka.
- Kici kici - wyszeptał cicho, próbując zachęcić go do podejścia do siebie. - No chodź tu...
Rudowłosy obserwował jak kotek powoli zbliżał się do niego... Po czym błyskawicznie czmychnął gdzieś w krzaki. Aż wydał z siebie smętne westchnienie i wstał na obie nogi.
- No weź... - mruknął. - Chciałem cię tylko pogłaskać.
Rozejrzał się nowo, po czym ostrożnie podszedł do miejsca, gdzie zniknął kotek. Starał się nie iść zbyt szybko, by nie wypłoszyć go... Chociaż właściwie nie był pewny, czy natrafi na niego na nowo. Jednakże no...! Zdecydował się i już.
Dlatego też koniec końców trafił na ścieżkę, gdzie jego oczom ukazało się... Właściwie to ukazały się zwierzaki. Zamarł na moment, nie bardzo wiedząc, co powinien zrobić. Nie tego się spodziewał. Zrobił nieco głupawą minę i zamarł. Nie chciał wystraszyć nikogo gwałtownym ruchem.
Serafiel

Serafiel
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Pomarańczowe oczy z pionowymi źrenicami, tatuaż na prawym ramieniu
Zawód : Kapłan i łowca. No i ma ukończone studia medyczne, więc chyba lekarz.
Zajęcia : Brak
Magia : Aura: Leczenie,niewrażliwość, światło


https://vampireknight.forumpl.net/t1954-serafiel-tsuda#41612 https://vampireknight.forumpl.net/t1957-serafiel#41704 https://vampireknight.forumpl.net/t1956-biedne-mieszkanie-w-srednioladnym-blokowisku

Powrót do góry Go down

Ponury las - Page 6 Empty Re: Ponury las

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 6 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach