Piwnice / Lochy [Podziemie]

Strona 11 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 9, 10, 11

Go down

Piwnice / Lochy [Podziemie] - Page 11 Empty Re: Piwnice / Lochy [Podziemie]

Pisanie by Gość Nie Paź 28, 2018 12:40 pm

Milczeniu nie było końca. Co prawda Isaac nie założył mu żadnego kagańca czy nie wetknął jak prosiakowi jabłka do ust, lecz nie miał potrzeby rozmowy. Co prawda było kilka pytań, lecz jak wcześniej wspomniano umysł Taki ogarniała mgła i pustka, a jeśli już coś przybłąkało się, związane było z pożywieniem. Szedł w miarę równym tempem za Lazurowookim, gdzieś w tyle głowy czaiła się myśl, by spróbować zaatakować go od tyłu dla kęsa pysznej krwi, lecz wstrzymywał się.
Niepotrzebnie, bowiem Isaac nie dotrzymał słowa.
Wystarczyła chwila nieuwagi, gdy dotąd kroczący przed nim Wyższej Krwi zatrzymał się. Bezwiednie zrównał się z nieznajomym i nawet nie wiedział, że spełnił nieme życzenie jegomościa. Jak zwykle nie odpowiedział na słowa Czarnowłosego, i tak żadne słowa nie przekreśliłyby czynu Hycla. W momencie stracił nie tylko czucie w ciele, ale i przytomność. Wystarczył refleks i technika, prawdopodobnie ćwiczona całymi wiekami na innych pojmanych istotach.

***
Po dłuższym czasie pojawiły się pierwsze objawy tego, że żyje, ale ma się naprawdę tragicznie. Niby przytomny, ale odcięty od większości bodźców otoczenia. Nie wiedział, gdzie jest. Nie wiedział również, dlaczego jego ciało odmawiało jakiegokolwiek posłuszeństwa. Nie mógł otworzyć oczu, by cokolwiek dostrzec. Jedynie niezwykle paląca od zerwanych nerwów od kręgosłupa głowa mogła pracować. Tylko jak? Przez dłuższy czas nawet nic nie słyszał. Zawieszony między światem żywych a umarłych, mimo wysokiej odporności na ból, zwijał się w myślach od kolejnego cierpienia. A najgorsza była bezradność, gdyby cokolwiek mógł przedsięwziąć, coś co dawałoby mu jakąś przewagę w zupełnie nieznanym środowisku, byłby o wiele spokojniejszy. Nic z tych rzeczy, podskórnie w okolicach twarzy czuł wszędobylską wilgoć, niską temperaturę powietrza oraz twarde, lodowate podłoże. Wytężonym słuchem namierzył głuche dudnienie, wyolbrzymione kapanie wody, które teraz brzmiało jak walenie pięścią o bęben. Nic więcej nie mógł zrozumieć, bił się z myślami, które zostały nadszarpnięte wymazywaniem wspomnień. Musiał przy plądrowaniu grobu być na tyle nieuważny, że ktoś pozbawił go jakiegokolwiek funkcjonowania. Ale... nie zabił. Dlaczego? Był to ktoś z fetyszem patrzenia na cierpienie kogoś innego? A może ktoś inny... odbił go w ostatniej chwili z łap napastnika? Tylko znów, w jakim celu? Ciało domagało się natychmiastowej regeneracji, lecz raczej nie był w stanie odnowić kręgów w karku, by zyskać czucie. I tak nie zdawał sobie sprawy z tego, jak to się stało, że dopadł go okrutny paraliż. Prawdopodobnie leżąc gdzieś jak worek ziemniaków nic nie mógł zrobić.
Gdyby mógł, zasnąłby jeszcze raz, żeby przekonać się, że to tylko koszmar.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Piwnice / Lochy [Podziemie] - Page 11 Empty Re: Piwnice / Lochy [Podziemie]

Pisanie by Gość Nie Lis 04, 2018 11:29 am

Szlachetny powrócił na włości zamczyska w niezbyt dobrym humorze. Rozmowa z Crossem nie przyniosła oczekiwanych owoców, a tylko pogorszyła pewne stosunki. Jednak przynajmniej wiedział na czym stoi i co trzeba robić, aby wycisnąć na dyrektorze zgodę. Chociaż na pewno i on przygotuje się na ponowne spotkanie z Przewodniczącym. Póki co jednak wampir musiał zająć się jeszcze inną sprawą.
Kiedy wszedł na tereny budowli, od razu zaczepiła go służka informując o gościu w celi. Hiro posłucha, podziękuje za wiadomość i nim zejdzie do podziemi, uda się do swojej komnaty. Musiał się przecież przebrać, nim pozwoli sobie na zejście do Piekła. Tym razem wybrał czarny strój. Od spodni po koszulę i fartuch lekarski. Włosy związał w niską kitę, tak aby nie przeszkadzały. I w taki sposób skierował się do gościa.

- Dobra robota. Hyclu.
Powie, po tym jak postawi pierwszy krok na korytarzu lochów. Głos roznosił się tutaj echem, więc Isaac usłyszy bardzo dobrze, ba już wcześniej mógł wyczuć mniej przyjazną aurę Przewodniczącego. Po samym stroju może wywnioskować, że Ivano nosi ze sobą dobrego samopoczucia.
Podejdzie do krat, przyglądając się pojmanemu. Białe włosy, trupio blada twarz. Wyglądał jakby urwał się z najgorszych koszmarów. Wygłodzony, zdezorientowany i zapewne pragnący uciec. Hiro aż wyszczerzył zębiska, mrużąc czerwone ślepia.
- Mniemam, że trawi cię głód, przyjacielu.
Rzeknie do porwanego, chcąc zwrócić całkowicie na siebie uwagę. I nieważne czy coś powie, szlachetny wejdzie do środka celi, podchodząc. Im bliżej niego, tym Ivano mocniej wyczuwał krew. Nie dość, że rozmowa z Crossem nie wyszła, to jeszcze Alice Green przeszła mu koło nosa. Mógłby się więc wyżyć na biedaku, ale właśnie Hiro nie działa w taki sposób. Woli zacząć tworzyć, eksperymentować niż torturować. Chociaż czy czasami jego doświadczenia nie podchodziło pod tortury?
- Nosisz jakieś imię?
Spyta, nie czyniąc póki co nic więcej.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Piwnice / Lochy [Podziemie] - Page 11 Empty Re: Piwnice / Lochy [Podziemie]

Pisanie by Gość Nie Lis 04, 2018 12:59 pm

Gość czekał dokładnie w tym samym miejscu, gdzie został rzucony przez Hycla. Ze skręconym karkiem nie miał jak uciec w kąt, a najlepiej z tego wilgotnego miejsca, którego nie znał. Wyrwa w pamięci drażniła Takę, lecz nie bardziej niż swój ogólny, koszmarny stan zdrowia. Sparaliżowany od szyi w dół nie kontrolował ciała, mógł dysponować jedynie wrażliwszym słuchem i powoli wzrokiem, który mętny od mgły wyostrzał się w ślimaczym tempie. Najprawdopodobniej przy rzuceniu go na posadzki uderzył potylicą o kamienne podłoże, stąd tak długo miał mroczki przed oczyma. A do tego głód, który rozrastał się i tłumił logikę czy kombinatorstwo, jak czmychnąć z pułapki.
Nieznany głos przeszył eter i urwał dźwięk kapiącej wody z sufitu lochu. Pewny siebie, choć brzmienia słów nie rozszyfrował. Łeb bolał niemiłosiernie, bombardowany o braku łączności z innymi kończynami ciała, o głodzie. Głód... krew... nawet nie miał jak zlizać z siebie pozostałości po uczcie nad zwłokami. Śmierdział niedawno spożytą padliną, o czym Isaac już wcześniej wiedział, a czego Szlachetny także doświadczył po wkroczeniu w pobliżu celi. Tego drugiego pewnie nie zdziwił widok pozbawionego czucia w członkach pojmanego, być może metody Hycla przestały zadziwiać Starszego, a być może wolał skupiać się na nabytku.
W sumie... jakby nie spojrzeć, swoje niepowodzenia biznesowe czy fizjologiczne Hiro mógłby stłumić na wampirze, który i tak niczego nie poczułby poniżej łba. Tylko czy warto brudzić świeży fartuch? Na to coś, co było marnością wśród krwiopijców? Już za sam smród mógłby zrezygnować z pożywki, choć pewnie bardziej korciłoby skopanie upodlonej istoty.
Inne zamiary krążyły w głowie Ivano, które to nie zgadłby nikt, kto nie znał zachowań czy specyficznego hobby Białowłosego. Więzień nie miał jak wpaść na taki absurdalny pomysł. I bez tego miał pietra, jego aura bardzo przytłaczała i cofała wstecz pamięcią do tortur, jakie stosował na nim Stwórca. Ślady do dziś zdobiły ciało wampira, w tym niegojące się blizny, szwy ze srebrnych nici, byle jak upchane jelita - gdyby tak otworzyć wnętrzności Taki, Wiekowy załamałby się brakiem profesjonalizmu jakiegoś marnego naśladowcy.
Gdy Szlachetny wspomniał o głodzie, pojmany utkwił spojrzenie w sylwetce przybysza. Gdyby był nieco bliżej, może mógłby go ugryźć w stopę, by zdobyć choć trochę krwi. Nie przeszkodziłby mu w tym but, stalowy żołądek wampira zjadał niejedną dziwną rzecz. Samo słowo wzburzyło paralitykiem, lecz nie wyraził tego żadnym słowem, co tlącym się obłędem w oczach. Bardzo blisko było temu wampirowi do zupodlenia krwi do najniższego poziomu, lecz kolejne pytanie jeszcze przekreślało powyższy objaw. Co prawda nie mógł rzec na głos, a to z powodu porażenia strun głosowych po ukręceniu karku, lecz niemo poruszał wargami układając w dwie sylaby.
"Taka."
Po policzkach, i być może reszcie ciała, przeszły widoczne ciarki. Nie odrywał ślepi od osobnika, który do złudzenia przypominał... no właśnie. Kogo? Taka był poniekąd podobny do Ivano, może to przez trupią cerę i długie białe włosy, ale pod powłoką ubóstwa, nędzy i zniszczenia trudno było dostrzec to skojarzenie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Piwnice / Lochy [Podziemie] - Page 11 Empty Re: Piwnice / Lochy [Podziemie]

Pisanie by Gość Czw Lis 15, 2018 11:51 pm

"Dobra robota. Hyclu."
 Wyprostował się, słysząc znajomy głos. Oczyszczenie pamięci ofiary przebiegło bez problemów. Jeśli poszkodowany się obudzi, jeszcze przez jakaś chwilę będzie otumaniony. Isaac darował sobie przywracanie jego karku na właściwe tory. Niech tym zajmie się Hiro. Wszak rola hycla skończyła się w momencie wsadzenia więźnia do lochów.
 Przeskoczył spojrzeniem z Hiro na wampira niższej krwi. Przez białe włosy skazaniec przypominał czarnowłosemu przewodniczącego w młodszej i bardziej żałosnej wersji. To było prawie jak patrzenie na lustrzane odbicie wyniosłej postaci szlachetnego. Lekki uśmiech wykrzywił kąciki ust. Cóż, zdecydowanie nie miał zamiaru wypowiadać tej myśli na głos. Przyrównanie przewodniczącego rady do tej konającej wywłoki mogłoby być obrazą dla Hiro.
 - Raczej nie odpowie zbyt szybko. Skręciłem mu kark - poinformował, wzruszając ramionami. - Wlekł się tak wolno, że dwa dni nie wystarczyły, żeby tutaj przyjść - dodał, trącając głowę leżącego czubkiem wojskowego buta.
Żałosna kukiełka.
 Lazurowe oczy skrzyżowały się z szkarłatnymi ślepiami Hiro. Już miał pożegnać się i wybyć skąd, zanim padną słowa zapowiadające kolejne zadanie, ale nim otworzył usta, przypomniał sobie o czymś, co zdecydowanie było ważniejsze niż chęć wyrwania odrobiny wolnego czasu.
 - Pamiętasz, jak kiedyś wspominałem, że odnalazłem biologicznego ojca? - napomknął równie naturalnie, jakby właśnie jedli obiad, a nie stali nad ciałem cmentarnej hieny. - Mam zamiar niedługo złożyć mu wizytę i namieszać w jego żałośnie idealnym życiu. Jeśli będziesz czegoś ode mnie chciał, skontaktuj się z Yusuke. Jestem pewny, że szanowny ojczulek prześwietli mnie na wylot, dlatego nie może znaleźć żadnych powiązań między nami. - Usta wampira ułożyły się w paskudnym grymasie, przypominającym uśmiech drapieżnika namierzającego ofiarę. - A tym bardziej nie może mnie powiązać z Kuroiashita. Jak uda mi się przedostać do oświaty i ty na tym skorzystasz.
 Reszta planów musiała pozostać tajemnicą. Wyjawianie wszystkiego od razu byłoby nierozsądne, dlatego Isaac podzielił się jedynie niezbędnym minimum.
 - Pójdę już. Miłej zabawy - powiedział, kierując się ku wyjściu. Zanim zniknął z pola widzenia starszego krwiopijcy, odwrócił się jeszcze, obdarzając przyniesionego szkodnika beznamiętnym wzrokiem. - Wymaż mu wspomnienie z naszej rozmowy, jeśli masz zamiar go potem wypuścić. Licho jedno wie, ile słyszał i ile z tego wszystkiego zrozumiał.

z.t


Ostatnio zmieniony przez Isaac dnia Pon Lut 25, 2019 12:02 am, w całości zmieniany 1 raz
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Piwnice / Lochy [Podziemie] - Page 11 Empty Re: Piwnice / Lochy [Podziemie]

Pisanie by Gość Sob Lis 17, 2018 10:18 pm

Skręcony kark? No tak. Dopiero teraz Hiro dostrzegł pod jak dziwnym kątem leży głowa pojmanego. Czyżby zapomnieli, że stosowanie tak okrutnej przemocy wobec pobratymców było czymś, czego Hiro nie lubił?
- Jak widać ciągle z Abem zapominacie, że nie lubię oraz nie toleruję przemocy. Skrzywdzenie tego biedaka było zbędne.
Rzekł zmartwionym głosem, patrząc na podwładnego. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, a wampirze spojrzenie nabrało bardziej karcącego charakteru.
- Jeszcze jeden taki numer, a będę musiał cie ukarać.
Westchnie, okazując niechęć do groźby. Przecież Hiro - przewodniczący - przeważnie omija zadawanie bólu. Chociaż doskonale wiedział, że podczas badań i zabiegów, wielokrotnie pacjenci cierpieli. Ale Ivano tłumaczył się tym, że nauka krwi wymaga oraz poświęceń, a cierpienie miało świadczyć o udanym kroku.
W tym samym czasie Taka zdołał się przedstawić, a szlachetny oczywiście podszedł jeszcze bliżej. Pochylił się nad rannym wampirem, zgarniając pasmo jego białych jak śnieg włosów. Szkoda tylko, że były takie brudne.
- Och, oczywiście że pamiętam.
Przytaknie na słowa Isaaca. Carlos ojcem hycla, kto by pomyślał że dawny członek Rady okaże się wampirzym zdrajcą. I fakt, potrzebny jest kret. Tylko czy łowcy będą w stanie uwierzyć Hyclowi?
- Jesteś takim mądrym chłopcem, Hyclu.
Uśmiechnie się do wampira, nie mając nawet zamiaru ciągnąć tematu. Przecież wiadome, że Hiro wie co ma robić i jak się zachowywać. Przewodniczący prowadził już swoją grę, a zbieranie odpowiednich pionków zaczynało nabierać co raz większego znaczenia. Z czasem też i niewygodni mogą okazać się niesamowicie przydatni. Jednak na ten moment szlachetny zamierzał czegoś spróbować. I o to właśnie dlatego stał teraz wyprostowany nad kalekim Taką. Wampirem który nie zdaje sobie sprawy w jakie diabelskie wpadł szpony.
- Odwiedź go, spraw żeby zechciał i ze mną się spotkać.
Skieruje się do hycla, oczekując że coś wymyśli aby ex wampir chciał zobaczyć się z obecnym Przewodniczącym. Poza tym Isaac wcale nie musiał się zdradzać z tego, kim jest. Wystarczy dobre zagranie, pułapka, przekonanie a nawet zgrywanie ofiary.
Cóż. Na ten moment wampir opuścił podziemie, pozostawiając Hiro oraz Take samych. Przewodniczący wyciągnął zaś dłoń, żeby delikatnie dotknąć wybrzuszenia powstałego na skutek przekręconej kości.
- Musi cię boleć, czyż nie? Spokojnie, coś na to zaradzimy. Nie musisz się mnie bać, nie wyrządzę ci żadnej krzywdy. Jestem po to, aby pomagać.
Znowu blade lico przyozdobi opiekuńczy uśmiech, przedstawiając swoje obietnice dość wyjątkowo szczerze. W sumie tak było, Hiro nie kłamał. Zamierzał pomóc Tace, a przy okazji coś sprawdzić.
Przykucnie przy leżącym, chwytając oburącz jego głowę. Szybkim ruchem nastawi kark z powrotem. Taka poczuje chwilowy, nagły ból ale później ulgę.
- Prawda, że lepiej?
Spyta, cierpliwie czekając na odpowiedź oraz jakąkolwiek reakcję.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Piwnice / Lochy [Podziemie] - Page 11 Empty Re: Piwnice / Lochy [Podziemie]

Pisanie by Gość Nie Lis 18, 2018 12:22 pm

Hycel więc sprzeciwił się rozkazom swego Pana dokonując skręcenia karku więźnia? Cóż z tego, stało się, Białowłosy tylko uniósł wyżej kącik ust obnażając kły z dziąsłami, gdy Lazurowooki tyrpnął butem w głowę Taki. Niema złość, niema bezradność, niemy on. Mógł jedynie przyglądać się lub przysłuchiwać, lecz cóż mu by było z tego? Żadne słowa nie dotrą do zranionego po tysiąckroć umysłu. Pewnie z tego powodu nie zareagował jakoś odmiennie, gdy przybyły Szlachetny stanął w obronie Śmiecia. Oczywiście słuchał, choć wątpił, by cokolwiek dobrego wynikło z rozmowy.
Nie znał się w środowisku wampirów jak większość krwiopijców. To, że został przemieniony wcale nie oznaczało, iż został poinformowany o organizacjach przyjaznych czy wrogich. Owszem, raz nawet trafił do Oświaty, kiedy to z Drugim Panem urządzili małe zamieszanie w barze. Błądził jednak po omacku, nie wiedział o instytucji typu Rada Wampirów, Oświata, nawet gdy natknął się na łowców - traktował ich jak wrogów, choć nie zdawał sobie sprawy, że byli ulepszonymi ludźmi. Przynajmniej większość, bo po słowach Hycla okazało się, że urzędowały tam również wampiry. Jego ojciec. Czy ta informacja zmieniała jakkolwiek położenie pojmanego? Nie. Wyraźnie natomiast zainteresowała tego drugiego, który nawet na moment stracił zainteresowanie więźniem na poczet dowiedzenia się od Isaaca szczegółów jakiegoś kolejnego spotkania.
I ten drugi wampir okaże się kluczem do nowego rozdziału w nędznej egzystencji Taki.
Gdy hycel zniknął z lochów, szkarłatne ślepia znów spoczęły na młodzieńcu okryty brudem i smrodem, a także skrywającym wiele skaz na ciele i umyśle. Pojmany wodził wzrokiem za gestami Ivano, który ostrożnie zetknął palce z nabrzmiałą kością pod skórą na skręconym karku. Podobnie uczynił przedtem z kosmykiem włosów Taki, jakby coś sprawdzał, badał. Nie brzydził się go, albo starannie to maskował. Jeszcze obiecał nastawienie karku, byleby przestał obawiać się Hiro. Ani słowa, ani uśmiech zdobiący blade oblicze Szlachetnego nie poprawiały stanu rzeczy. Dopiero pewny chwyt za jego głowę, mocniejsze obrócenie jej na swoje miejsce zwiastowało zmiany.
Ból, do którego przywykł aż nazbyt często, iż uodpornił się w dużej mierze na jego działanie. Bardziej czuł się osłabiony niż obolały. Kolejnym postępem było przywrócenie czucia w kończynach, co również nie należało do najprzyjemniejszych działań. Zdrętwiałe, lodowate członki domagały się ukojenia w postaci krwi. Mimo braku rezerw pokarmu Taka zmusił swój organizm do wysiłku i po dosłownie dwóch minutach od nastawienia karku, Wiekowy miał przed sobą pojmanego. Stał na obu nogach, z lekko przygarbioną sylwetką, którą powolutku prostował po przebudzeniu się nerwów w kręgosłupie. Okrutny nawyk z przeszłości nie pozwalał Tace na spokojne leżenie i dochodzenie do zdrowia. Stwórca zawsze kazał mu stawać na baczność po każdej torturze, bo gdy tego nie czynił zbyt szybko, zawsze był bity do nieprzytomności. Teraz Białowłosemu zależało na trzeźwej głowie, tylko z drugiej strony... po co?
Jego życie skończyło się wraz z wyrwaniem z jego objęć Fumiko. Raz na zawsze. Dlatego porównanie Isaaca, które dotyczyło Białowłosego (oczywiście nie Ivano!) do żałosnej kukiełki nabierało większego sensu. Spoglądał pustymi oczyma na Hiro. Podkrążone nie mrugnęły ani na moment, nie odrywały się od jego sylwetki. Brakowało w nich jakichkolwiek dobrych wieści. Tylko głód przyćmiewający ból i myślenie. A mimo wszystko, wbrew swoim niedorzecznym przemyśleniom, nie atakował Szlachetnego. Być może zmrożony aurą Wiekowego, a być może własną, słabą wolą. Przecież stojący przed nim jegomość nadstawił jego kark na swoje miejsce. Czy powinien okazać wdzięczność? Nie byłby w stanie. Nie ufał już nikomu. Cierpienie osłabiało wampira, a gdy strzelił po raz ostatni kręgosłup i mógł się w pełni wyprostować, potworne zmęczenie odbijało się na młodzieńczych rysach. W zasadzie przez swoją marną kondycję nie przypominał dwudziestotrzylatka, tylko kogoś blisko sześćdziesiątki - w przeliczeniu na ludzkie lata.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Piwnice / Lochy [Podziemie] - Page 11 Empty Re: Piwnice / Lochy [Podziemie]

Pisanie by Gość Nie Lis 25, 2018 12:44 pm

W społeczeństwie wampirów tacy jak Taka byli sprowadzani do marginesu. Może nie na równi z poziomami E, wszak ci dopiero są prawdziwymi bestiami, ale na pewno nie osiągnąłby statusu na wysokim szczeblu hierarchii. Śmieć. Brud. Degenerat. Już te trzy określenia były powodem skazania na śmierć. Hiro jednak nie uczni nic,. co mogłoby zakończyć życie Taki. Wszak jego szczera chęć niesienia pomocy słabszym nadal nie wygasła, tylko mocniejszym światłem oświetlała przyszłość każdego życiowego niedobitka. I takim o to pechowcem miał być osamotniony dawny człowiek.
- Taka. Ile już lat stąpasz po świecie jako wampir?
Spyta go, w między czasie kierując się wolnym krokiem ku wyjściu z celi. Nie zamierzał opuszczać biedaka, zerknął jedynie na najbliższe klatki doszukując się przetrzymywanych. Nie było tutaj zbyt wiele osób, tylko dwie młode pary i cztery nastolatki. Niewiele żeby wyżywić wygłodniałą rodzinę Kuroszy. Tak czy siak musi jednego zabrać.
- Mniemam że jesteś wygłodzony. Zaraz kogoś ci przyprowadzę, bo będąc z pustym brzuchem, raczej nic wiele nie powiesz.
Oznajmi, wychodząc z klatki Taki. Dojdzie do najbliżej celi, wyciągając z niej młodą nastoletnią dziewczynę. Lekko pulchna japonka, o czerwonej, spłakanej twarzy. Brudna od kurzu, przerażona. Musiała być już tutaj z góra miesiąc. Że jeszcze jej nie zjedli.
Zaciągnięta do środka i postawiona przed Taką. Jej wąskie oczy wlepiły się w twarz wygłodzonego. Coś szeptała pod nosem o prośbie oszczędzenia o wypuszczeniu. Ale na nic jej błagania.
- Musi ci ona wystarczyć. Kiedy skończysz, daj mi znać.
Przewodniczący kończąc zdanie, zaś wyszedł zza drzwi. Nie odchodził jednak zbyt daleko, stał przed kratami obserwując zachowanie gościa. Był ciekaw jego zachowania i to, na ile można go wykorzystać. Hiro musi wybadać, dopiero podjąć działania. Tak czynią zawodowcy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Piwnice / Lochy [Podziemie] - Page 11 Empty Re: Piwnice / Lochy [Podziemie]

Pisanie by Gość Pon Lis 26, 2018 10:08 pm

Margines, który zostałby zepchnięty jeszcze niżej przez bardzo niesprzyjające okoliczności, dostał szansę na przetrwanie. Ale dlaczego Ivano nie uczynił Taki takim samym niewolnikiem jak reszta ludzi w klatkach dookoła? Nadawałby się do kolekcji smakołyków dla sławnego rodu. No, smakołyków to za duże porównanie... do przekąski. Puste oczy tonące w szarych tęczówkach nie odrywały się od prawdopodobnie jedynej osoby, która nie życzyłaby jego śmierci. Nie licząc Fumiko, jak tylko o niej wspomniał przelotnie... zbiegło się to na krótką chwilkę przed pytaniem o to, jak długo był przemienionym. Z opóźnieniem i powoli pokręcił głową, która osadzona na bolącym karku nie kręciła się naturalnie. Nie wiedział. Naprawdę nie wiedział, jak długo tułał się po świecie w tej jakże cudnej egzystencji. Dla niego zupełnie inaczej biegł czas, jakby w zwolnionym tempie, aby odczuć każdą sekundę potępienia po stukroć.
Białowłosy przypominający bezmózgie zombie z coraz większą trudnością utrzymywał się na nogach. Wiekowy zareagował dość niespodziewanie dla więźnia, gdy sylwetka Taki coraz bardziej kołysała się na boki niżeli utrzymywał pion. Lada moment mógłby paść jak długi na podłogę, nawet nie miał pewności czy zdolny byłby kogokolwiek zaatakować. Nic straconego, dzięki uprzejmości Hiro mógł rozwiać wątpliwości.
Na krótką chwilę Pan jego życia lub śmierci zostawił pojmanego w celi, aby przyprowadzić towarzyszkę. Wyglądem niewiele odbiegała od Taki: obleczona w kurz i brud mogła śmiało stawać w szranki o Najbrudniejszą Osobę w lochach. Nie przeszkadzało to bynajmniej degeneratowi. Nie mniej bardziej tknęły go słowa Pana Sanguinoso. Miał skosztować krwi żywej osoby. Człowieka. Długowłosy odrobinę szerzej otworzył puste oczy, w których pojawił się wreszcie rozumny blask. Coś się podziało. Skojarzenie. Im dłużej przyglądał się kobiecie, która błagała o litość, jego mózg podmieniał brudną twarz dziewczyny na twarz Fumiko. Zielone oczy spoglądające z ufnością. Czarne jak węgiel długie włosy, nawet Jej zapach - spaczony umysł tak bardzo tęsknił za Nią. Na moment przebiły się wspomnienia przez nędzę. Nie, nie może... nie może Jej tego zrobić! Nie może Jej zabić! Ale im dłużej przebywali razem w tej samej celi, słyszał coraz wyraźniej przyspieszone tętno Bezimiennej. Wielki ziąb ogarnął z góry na dół Takę, każdy jego członek domagał się pokarmu. Wynędzniały, żerujący od tygodnia na padlinach, miał okazję zatopić kły w szyję młodej kobiety. Ten sam umysł, który próbował wybronić Slendermana od zbrodni, dał za wygraną i pozwolił na potraktowanie przedmiotowo żywej istoty.
Co dziwne, nie podszedł do niej. Stał na swoim miejscu. Rozumne spojrzenie ustąpiło rozświetlonym do białości ślepiom. Nie zdejmował z niej morderczych patrzałek. Kobieta nie rozumiała, co się działo. Czyżby wysłuchał jej prośbę i nie zamierzał jej atakować? Ale skąd ten wzrok? Bała się, po miesiącu trzymania w lochach wampirów nawet straciła nadzieję na wolność. I choć była po części pogodzona ze swoim losem, to i tak w ludzkim odruchu chciała walczyć o swoje życie. A gdyby to ona zaatakowała krwiopijcę, który stał jak kołek?
To mogła być jej szansa, albo gwóźdź do trumny.
Jej aura z przerażonej na zbierającą się w garść mocno ocuciła Takę. Nie mógł pozwolić kobiecie na zbliżenie się do niego. Był w bardzo złym stanie, mogłaby go zwalić na ziemię. Ledwo trzymał pion. Stąd postawił wszystko na jedną kartę. Miał zdolność, którą mógłby wykorzystać do unieruchomienia niewiasty, lecz karą za niepowodzenie mogła być jego własna śmierć. Cóż... skoro w życiu miał pecha, to może śmierć okazałaby się zbawienna? Tak czy inaczej nie miał wyboru. Sam walczył o przetrwanie. Prawo dżungli.
Kiedy nieznajoma zdecydowała się zacisnąć pięści i zrobić krok do przodu, zamarła w bezruchu. Mrugała intensywnie oczyma, a rękami próbowała rozwiązać niewidzialne łapy Taki zaciskające się na jej szyi. W rzeczywistości wampir pozbawiał dziewczynę tlenu z płuc, a to powietrze, które próbowała wciągnąć nozdrzami - przesycał tlenkiem węgla. Innymi słowy: z każdym wdechem nie tylko nie uzupełniała powietrza, co dusiła się. Wystarczyły cztery takie zachłyśnięcia, by zaraz nogi dziewczyny nie mogły udźwignąć ciężaru lekko pulchnego ciała i straciwszy przytomność runie na zimne kamienie. Niestety mocno ucierpiał na tym sam milczący pojmany krwiopijca. Czarna posoka sączyła się z ust gęstym strumieniem, a także z małżowin usznych, nozdrzy i oczu. Momentalnie zachwiał się i skulił tuż obok ofiary. Miał ją na wyciągnięcie rąk. Potworny głód motywował do działań niemożliwych, gdy posiłek był tak blisko. Czołgając się we swoich czarnych juchach dopadł wreszcie fizycznie nieprzytomną nastolatkę i wgryzł się zębiskami w pierwsze miejsce, jakie znalazł. Od ubytku własnych fluidów obraz zamazywał się, jednak z każdym łykiem odzyskiwał trzy... nie - dziesięć razy tyle, ile włożył w to wszystko wysiłku! Chłeptał szybko, w umyśle jak pięciocentymetrowa drzazga tkwiła myśl, że za ociąganie się albo zostanie odebrany mu posiłek, albo dostanie kolejną karę. Ciepła krew rozprowadzała się po żyłach i ocieplała kończyny. Kolejne myśli nie pozwalały na skończenie pokarmu tylko na krwi. Oderwał usta od wysuszonej niemalże do końca z posoki ofiary i słyszalnie rzęził. Bestialski głód nie brał jeńców, lecz przebudzająca się świadomość coraz bardziej krzyżowała szyki. Oblizał się, odraczał moment, gdy już całkiem straci człowieczeństwo. Przecież nie bez powodu żerował na trupach.
Jeśli Hiro nie zakończyłby badań (a przecież Taka nie zawołał go), to nędzarz wgryzłby się mocniej w odsłonięte uda pojmanej i wyrywałby kawałek po kawałku jej ciało. Jakby nie spojrzeć, zacząłby pożerać ją żywcem. Nic przyjemnego dla nieszczęśniczki, ale dla kogoś, kto nie wiedział, co go czeka w przyszłości... chociaż słowa Białowłosego... powracały, odbijały się czkawką... wtedy nie mógł w pełni zrozumieć ich sensu, nawet jak zdania były zlepkami prostych słów.
Cokolwiek by teraz uczynił Ivano, przekupił Takę do większych pogadanek, choć niech nie zdziwi się na skąpstwo we słowach. Nawet jako człowiek był milczkiem.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Piwnice / Lochy [Podziemie] - Page 11 Empty Re: Piwnice / Lochy [Podziemie]

Pisanie by Gość Nie Gru 16, 2018 6:10 pm

Z początku dało się dostrzec wahanie. Taka musiał mieć sporo w głowie i to, że nadal starał się racjonalnie myśleć. Możliwe, że trwała w jego wnętrzu walka, mająca wymusić na nim normalne zachowanie względem dostarczonej mu kobiety. Nie moc ataku, pragnienie odepchnięcia, ale tak czy siak głód po czasie i tak wygrywa. Wampiry mimo swojej potęgi, siły, długowieczności były ofiarami własnych pragnień. Nie wiadomo kim stwór nocy jest, głód krwi i tak powala go zawsze na kolana, czyniąc z wampira marionetkę. Teraz też tak było. Taka został pokonany przez pragnienie zjedzenia ofiary, zatopienia w niej zębisk i pożarcia każdego kawałka mięsa. Ilekroć przyglądał się sylwetce chudego, widział w nim prawdziwą karykaturę potwora. Cóż takiego on przeżył? Musiał mieć na barkach wyjątkowo ciężki balast, skoro z tak sporą łapczywością pożerał na żywca wijącą się ludzką wywłokę. Aż szlachetny usta oblizał.
- Nanami Harumi. Tak nazywała się twoja ofiara.
Odezwie się nagle, po tym jak ten skończył swój posiłek. Zerknął ino na leżące truchło, unosząc po chwili kącik ust. Mimo bycia przeciwnikiem przemocy, nie może zabronić posilenia się. Nie w zamku. Nie u Kuroszy, chociaż sam był jednym z nich.
- Tak więc, Tako. Teraz możesz odpowiadać na moje pytania? Wolałbym nawet abyś skinął lub zaprzeczył głową. Nie mamy tak wiele czasu.
Zada proste pytanie. Poczekał cierpliwie na wypowiedź wampira, a jeśli takową dostanie, wejdzie do celi. Zręcznie wyminie krwawiące ciało, tylko po to, aby stanąć blisko pojmanego. Wciąż pachniał krwią.
- Chcę żebyś pomógł mi w badaniach. Jak widzisz, jestem naukowcem i potrzebuję osoby chętnej. Nie chcę cię do niczego zmuszać.
Kłamstwo. Hiro doskonale wiedział, że pojmany czuje się niezbyt dobrze w jego towarzystwie. Stary, o silnej psychice wampir. Dominujący, władczy i przede wszystkim pewny siebie oraz zgrywający dobrego wuja wszystkich nocnych stworów. Jednak prawda może być bardziej dotkliwsza niż by się wydawało. Błysk w ślepiach Przewodniczącego, uśmiech - już podpowiadały, że w jego głowie nie czai się dobro.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Piwnice / Lochy [Podziemie] - Page 11 Empty Re: Piwnice / Lochy [Podziemie]

Pisanie by Gość Nie Gru 16, 2018 7:15 pm

Jeszcze nie podnosił się z ziemi, gdy Hiro wszedł do celi. Nachylony nad resztkami kobiety właściwie zlizywał przelaną posokę z kamieni lochu. W pozycji czworonoga sapał wciąż z szeroko otwartymi ustami. Z krzywych kłów spływały krople krwi zmieszanej ze śliną ku podłożu. Biały blask we ślepiach gasł, chorobliwa żądza zaspokojenia głodu odsunęła się na bok, choć nie ustąpiła. Za długo głodował, by nawet pulchna kobieta mogła ugasić pragnienie. A tak jak to zauważył powyższy narrator: czy jest się na samym dole w hierarchii czy dzierży berło w familii wampirów, nikt nie uprze się głodowi.
Taka nie reagował na same kroki, które zbliżyły się ku niemu. Bardziej na słowa, dwa pierwsze określiły miano kobiety. Tak, zrozumiał te słowa. Nie czuł się z tego powodu lepiej, wszak dokonał potwornego wyboru. Wziął swoje nędzne życie kosztem życiem osoby, która na pewno o wiele bardziej zasługiwała na przebywanie wśród żywych. Cholerne dylematy... ostrożnie dźwignął się do pozycji stojącej, żeby nie prowokować Szlachetnego do ataku. Co prawda Ivano nakarmił go pośrednio krwią ludzką, lecz co, jeśli dietę dla Wiekowego stanowi posoka wampira? Nim spojrzał na nieznajomego, utkwił wzrok gdzieś na bok. Tak jakby kogoś widział i serdecznie nienawidził. Jego Przewodnik, urojenie, szczerzył się podobnie do Hiro. To On wygrał, a nie resztki człowieczeństwa. Jeszcze raz Taka utkwił podkrążone, lecz żywsze spojrzenie na sponiewieranych kawałkach ludzkiego mięsa i niestety musiał przyznać mu rację. Długowłosy ostatecznie przestał być człowiekiem zabijając kobietę. Dopiero wtedy utkwił wzrok w naukowca, który wreszcie znalazł sposób na nawiązanie łączności z milczkiem. Trzeba było go zachęcić, i to mu się udało. Nie ma to jak kilkuset letnie doświadczenie.
Skinął wyraźnie głową, że jest gotowy na rozmowę. Wtedy to Przewodniczący Rady przekroczył pewnie celę i zbliżył się znacząco do Taki, który instynktownie cofnął się o dwa kroki. Nawet jeśli nie byłby w stanie zranić Ivano, nie mógł ryzykować, że głód przejmie ster. Nie ufał sobie, ani tym bardziej innym, lecz ogół sytuacji kreował się w takich barwach, że Hiro dążył do konkretnego celu. Wolał to uczynić bez przemocy, ale Nędznik nie wątpił, by Szlachetny nie byłby w stanie zabić go na miejscu. Przygniatająca aura przypominająca dźwiganie ciężkich sztang nie dawała żadnych złudzeń. Co więc chodziło po głowie Wiekowego? Dość elegancko, wręcz dyplomatycznie przemawiał do kogoś, kto z wyglądu reprezentował zgoła inną kulturę wypowiedzi niżeli biznesową.
-Naukowiec...
Zachrypiał od dawno nieużywanego narządu mowy i cofnął się znów o krok na widok powiększającego się uśmiechu Hiro, który bił dla niego sztucznością na kilometr. Za sobą miał już tylko ścianę, którą obadał brudnymi rękoma. Fakt, nie czuł się najlepiej, aura wymuszająca wręcz posłuszeństwo w celu ocalenia od śmierci dawała mocno w kość. Przypomniał mu się pierwszy Stwórca, który bardziej bawił się w doktora niżeli nim był. Odruchowo chwycił się splamioną od juchy ręką ku torsowi, gdzie pod ubraniem kryła się jedna z większych blizn po amatorskich operacjach. Obnażył krzywe kły na samo wspomnienie, które w mig uderzyło i zniechęcało do dalszych rozmów. Z drugiej strony... nie mógł nadużywać cierpliwości Szlachetnego, bo zginie. I całe to kurewskie poświęcenie zabitej dziewczyny imieniem Nanami poszłoby w piach. Nie to, że zasługiwał na życie, lecz instynktownie trzymał się go kurczowo. Jak był człowiekiem i chciał popełnić samobójstwo, wtedy został przemieniony w wampira. Co jeśli znów zechciałby odebrać sobie życie będąc wampirem? Mógłby stać się demonem? I tak... wszystko co miało dla niego znaczenie... osoby, które poznał, polubił, czy jedną pokochał... wszystko przepadło. Zostało mu zabrane. Nie miał nic do stracenia, tylko nędzną egzystencję. Chore myśli dręczyły niższego wampira, aż nerwowo zaciskał palce na murze za sobą. Jeszcze ostatnie majaki z Przewodnikiem stojącego obok Hiro sprawiły, że warknął słyszalnie. Stała się sprawa oczywista, Taka nie mógł już dłużej uzewnętrzniać swojej wyjątkowo ohydnej, wampirzej natury w postaci Przewodnika, tylko nim być.
Dlatego ostatecznie skinął raz jeszcze głową, że zgadza się na bycie ochotnikiem do nieznanych badań. Śmieć nie był jednak ani trochę spokojny, stąd niezbyt przyjemne łypanie nieufnym wzrokiem na Ivano.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Piwnice / Lochy [Podziemie] - Page 11 Empty Re: Piwnice / Lochy [Podziemie]

Pisanie by Kojiro Sob Gru 29, 2018 2:01 am

Jak wiele czasu minęło odkąd uszaty szlachetny był na zamku?
Pojęcia sam nie miał, trochę tego czasu gdy nie bardzo chciał się zbliżać do tego miejsca ze względu na ostatnie zdarzenia jakie miały miejsce z bratem. Jednak kiedyś musiał w końcu przyjść. Mimo wszystko Przewodniczący był jego bratem, którego mimo wszystko szanował i na swój psi sposób kochał, niezależnie od tego jakim potrafił być. Dosyć pokrętny anioł... raczej upadły który lubił mieć wszystko pod kontrolą. Jednej rzeczy nie pozwolił mu skontrolować, jednak nie żałował tego. Przynajmniej przez ostatni czas był szczęśliwy, a wszak takiemu potworowi znaleźć nieco szczęścia na tym porąbanym świecie nie było łatwo.
Jednak z czasem coram mocniej kłuła go myśl, że musi w końcu pogadać z bratem. Zbyt długo go nie widział, by jego zwierzęca natura pozwalała mu być spokojnym. Przyszedł tu choć nie był szczególnie zadowolony z otoczenia zamku, jak zwykle był przepełniony starą aurą innych starych i nowych wampirów, lekko stęchły i pełen dziwnych zapachów których pochodzenia lepiej było nie sprawdzać... jeszcze by się komu przerwało w jakiejś dzikiej zabawie i ktoś by był zły... ogółem za dużo zamieszania... Kojiro zwyczajnie wolał spokojniejsze miejsca bardziej naturalne, blisko lasu i gór. No ale w końcu dom rodzinny czy coś, czasem trzeba było po prostu przymknąć oko na te niedogodności.
Po zapachu odszukał brata, znał go aż za dobrze, znalezienie więc było łatwe kierował się wprost do lochu w którym faktycznie znajdował się białowłosy. Uszy bestii się poruszyły dosyć wesoło a na paszczy pojawił się szeroki uśmiech ukazujący zwierzęce kły
-Witaj bracie. Czyżbym ci w czymś przeszkodził?
Przywitał się spokojnym głosem. W przeciwieństwie do Hiro jego uśmiech nigdy nie był udawany. W sumie to raczej nie miał tendencji ukrywania emocji, nie czuł potrzeby udawania, no chyba że od tego by zależały jakieś ważne sprawy związane z rodziną. Jednak teraz był swobodny. Spojrzał na istotę która jawiła się przy ścianie. wampir zmarszczył nos, istota śmierdziała i krew tu była najmniej przeszkadzającą wonią.
-Kto to?
Pytanie było niemal odruchowe. Nie miał pojęcia kim był i tym bardziej czemu był w takim stanie. Mógł być za równo jakimś nieszczęśnikiem zgarniętym z drogi co i wieloletnia ofiarą zabaw sadystycznych wampirów, a tych nie brakowało i w zamczysku. Niektórzy potrafili nawet w Kojiro wzbudzić ciarki swoimi szaleństwami. No ale bardziej ciekawiło go czemu jego brat rozmawiał z tym tutaj wampirem o wyglądzie poszarpanej kukiełki
-Przydałaby mu się kąpiel... - dodał ciszej nie wytrzymując... choć próbował się powstrzymywać od uwag. Nie chciał obrażać niepotrzebnie, ale fakt był faktem, delikatny nos psowatego był atakowany zapachami które wyraźnie mu mówiły, że stan tego kogo ma przed sobą jest mało interesujący względem zachowania czystości czy dobrego zdrowia.
-Hiro dono. Co zamierzasz zrobić?
Zapytał jedynie informacyjnie, nie chciał za bardzo przeszkadzać, ale jeśli Hiro zechce się podzielić swoim planem to może Kojiro uda się jakiś wspomóc? Ostatnio trochę nabroił, pragnął się teraz nieco zrehabilitować.
Kojiro

Kojiro

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Raczej przeciętne stworzenie pod względem wzrostu, jednak kiedy nie ma na sobie ubrań wierzchnich wyróżnia go zdecydowanie Tatuaż na jego plecach przedstawiający Dzikiego psa Cyjona, kiedy jednak tego nie widać, zdecydowanie w oczy rzucają się w oczy jego włosy i wystające z nich uszka, oraz żółte ślepia bardziej podobne zwierzęciu niż człowiekowi.
Zawód : Obecnie się mówi jakoby się zajmował ceramiką.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługi: Shiro Fuyuki, Takeru, Psy Kojiro:Dog niemiecki- Ren, Dog niemiecki- Ryuu, Bernardyn- Asti, Shikoku- Astra, Shikoku- Shin, Tosa Inu- Tonbo, Akita- Nora,Yukine- Snow Alastian
Moce : Lepiej zajrzeć do KP


https://vampireknight.forumpl.net/t1901-kojiro#40792 https://vampireknight.forumpl.net/t2342-kojiro#49288

Powrót do góry Go down

Piwnice / Lochy [Podziemie] - Page 11 Empty Re: Piwnice / Lochy [Podziemie]

Pisanie by Gość Nie Sty 06, 2019 2:55 pm

Wybaczcie za bloka. Już się poprawiam D: bo Nowy rok Nowy Hiro!

Szlachetny stał w bez ruchu obserwując krwawe przedstawienie zabijania i pożerania ciała. Widoki tego typu w żaden sposób nie poruszały starego, właściwie naoglądał się ich od groma. Poza tym Taka teraz był najważniejszy nie ludzkie ofiary. W sumie co do ofiar, przetrzymywanie niewolników miało się skończyć dla innych rodów. Hiro zamierzał zacząć zmuszać inne wampiry do korzystania z usług Dzielnicy Północnej. Aż żal serce chwyta, kiedy widzi się te wszystkie nocne mary zapominające o tym, kim są. Aczkolwiek Hiro sam nie trzyma się przemocy, to jednak wypada utrzymać trochę tej wampirzej natury, nie kiedy Neuron wciąż się czai w zakamarkach. Jeden zły ruch, a wojna gotowa. Z myśli o złych czasach został szybko wyrwany, bowiem do pacjenta musiał wrócić. Pochyli się nad nim, gdy ten się cofnie. Lico szlachetnego nabierze łagodniejszych rys, niemalże ojcowskich.
- Nie lękaj się mnie, Tako. Jestem ostatnią osobą, która mogłaby ci wyrządzić krzywdę.
Szczere słowa, bez cienia kłamstwa. Dobry wujek Hiro nie lubi oszukiwać potrzebujących, aczkolwiek z drugiej strony ta jego dobroć musi mieć ciemniejsze dno, wszak chodzi o badania.
Widział w nim wewnętrzny dylemat, jak warczał i kulił się w sobie. Jakie ciemności ogarniały umysł zagubionego Taki, tego nawet Ivano nie byłby w stanie sobie wyobrazić. Ale co najważniejsze, zgodził się. Białowłosy uśmiechnie się, zakładając ręce za plecy. Kiedy odwróci się w stronę wyjścia z celi, ukazała się postać brata. Kojiro.
- Co za doskonały moment, braciszku!
Klaśnie w dłonie, podchodząc do krat. Trochę dziwnie, Hiro stojący jakby w uwięzi, a przed celą inny szlachetny. A może powinien Przewodniczący zostać zamknięty? Wszak nie jest wcale taki cudowny jak inni go widzą.
- To jest Taka. Będzie pomagać mi w badaniach nad rozwojem. Może również być chciał?
Zaproponuje z grzeczności, chociaż naprawdę chciałby i Kojiego wykorzystać to swoich niecnych planów. Ci do kąpieli, faktycznie śmierdziało krwią.
- Myślisz, że nie wiem? Poza tym co przeszkadza ci woń krwi.
Uniesie brew, zastanawiając się nad słowami brata. Wampiry krew uwielbiają, a jej zapach to niczym perfumy.
- Taka chce stać się silniejszy i pomagać. Przyda mi się jego odmienność. Prawda?
Pytanie skieruje do więźnia, na którego spojrzy. Biedny wampir, nawet nie wie co go czeka.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Piwnice / Lochy [Podziemie] - Page 11 Empty Re: Piwnice / Lochy [Podziemie]

Pisanie by Gość Nie Sty 06, 2019 4:37 pm

Nie przywykł do dobrych zamiarów, przynajmniej nie przez ostatnie tygodnie. Wszędzie widział niebezpieczeństwo, zagrożenie, intruza lub konkurenta do pokarmu. Nawet jeśli Hiro uśmiechał się w przyjaznym geście, Taka nie odczytywał prawidłowo znaków. Miał bardzo spaczone myślenie, ale na tyle trzymał się instynktu, iż nie atakował silniejszego od siebie. Stalowe tęczówki nie uciekały z sylwetki Przewodniczącego, który zechciał pochylić się nad nędzarzem. Nie bał się swego ubogiego w klasę krwi pobratymcę, aż założył ręce na tył pleców pokazując wyższość.
Szmaciana kukła, jak to określił narrator brata Ivano, dostrzegła nową osobistość w lochach. Stała przed celą i wyraźnie cieszyła się na widok spotkanego Szlachetnego. W czasie, gdy panowie rozmawiali ze sobą, Śmieć ostrożnie odlepił się wreszcie od ściany i wyprostował. Nie podchodził do nich, bowiem śmierdział dla Kojiro, nic dziwnego w sumie. Nowoprzybyły miał dziwną esencję zapachową w swojej aurze. Po wyglądzie dało się poznać dlaczego. Dłuższe, sterczące na czubku głowy uszy nie przypominały ludzkich. Ten osobnik szczycił się podobnym uśmiechem do Hiro, jak to czasem bywa z rodzeństwami. Wyraźnie słyszał, o czym rozmawiają, lecz niepytany wolał nie odzywać się. Był zbyt nieufny, żeby dać sobie uśpić czujność miłymi zachowaniami, a raczej takimi, które nie wyrządzają krzywdy.
Wreszcie zapytany przez Naukowca i obarczony jego spojrzeniem skinął skromnie głową. Trudno było wydobyć z niego jakieś słowo, wciąż w myślach krążył między bestialskim zamordowaniem kobiety a tym, że w zasadzie nie wiedział, na co dał pozwolenie Hiro. A czy miał jakiś inny wybór? Wątpił, a z drugiej strony... mógł pisać scenariusz życia na nowo, bo na splamionej flakami i krwią karcie trudno było dostrzec resztki przeszłości.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Piwnice / Lochy [Podziemie] - Page 11 Empty Re: Piwnice / Lochy [Podziemie]

Pisanie by Kojiro Nie Sty 06, 2019 6:01 pm

Może gdyby tym Szlachetnym który stał przed celą był kto inny niż Kojiro. Gdyby był to ktoś inny pragnący splendoru, władzy czy innych tym podobnych rzeczy, za pewne próbowałby Hiro się pozbyć na jakiś czas by zyskać sobie szanse na swoje pięć minut. Jednak tym kto tu stał nie był inny wampir a psowaty brat szalonego naukowca który raczej nie miał takich pomysłów ni chęci. A przynajmniej względem swojego brata, nawet wiedząc jakiego rodzaju osobą jest... doskonale wiedział, że Hiro nie jest i nigdy nie będzie świętym. Jednak upadły anioł był jego rodzina, rodziną która o ile nie wtrącała się w rzeczy które Kojiro uznawał za całkowicie prywatne i jego to nie widział najmniejszego powodu by się sprzeciwiać działaniom Ivano. Widząc wręcz jakowaś dziwną radość brata uśmiechnął się bardziej swobodnie. Ojj ta radość była równie kojąca co i niepokojąca, nigdy nie dało się przewidzieć cóż ten brat wykluł w swojej głowie
-Taka? Zbyt rozmowny to chyba nie jesteś co? Prawie jak mój Takeru. Obstawiam że będzie z ciebie dobra pomoc. Wybacz mi brak dobrych manier. Obecnie nazywają mnie Kojiro, miło mi poznać- W ten sposób zwrócił się do nowego "pomocnika" swojego brata. Zapewne ten nie wiedział na czym by miało polegać jego zadanie, jednak ten fakt Kojiro pominął, sam się przekona. Po tym wróci jednak uwagą do swojego brata
-Jeśli jestem ci do czegoś potrzebny. Swoją drogą bracie? Byłbyś zainteresowany zdrowym okazem lodowego wilka?- Odpowiedział jak zwykle, nie chciał przeszkadzać, ale jeśli mógł się przydać to nie widział też nic przeciwko. Przy okazji wspomniał o jednym swoim podopiecznym którego zostawił póki co na zewnątrz poza lochem. Wychodząc młody wilk dołączyłby do nich, z pewnością była to ciekawa próbka do badań, zwierzęta nieczęsto miały tak nietypowe cechy. Słysząc o zapachu krwi Kojiro pokręcił głową
-Gdyby mi chodziło o samą krew to pół biedy. Nie wiem gdzie był ostatnio ale zabrał ze sobą zapach o mniej miłym aromacie. Martwię się zwyczajnie, to bardzo niezdrowe nawet dla naszego wampirzego rodzaju.- odpowiedział dosyć krótko jak na siebie. Wzbudzało w nim niezadowolenie, że ktoś mógł być doprowadzony do tak przykrego stanu. Taka nie był jednak jedyną ofiarą dziwnych zachowań których cyjon nie był w stanie do końca pojąć. Każdy miał inne podejście do życia, jednak skąd brało się bestialstwo? Ciężko było dociekać tu jakichkolwiek prawidłowości. Zwyczajnie nie rozwijał tematu, bo tak było prościej. Lepiej skupić się nad tym co w sumie powinien teraz zrobić. Sam zgodził się przytaknięciem na słowa brata
-Zapewne ktoś pomocny się przyda. - podsumował w sumie mając zamiar opuścić to mało przyjazne dla niego miejsce. Jeśli trzeba gotów pójść za Hiro, albo poczekać na nich jeśli zostało im tu jeszcze cokolwiek do zrobienia.
Kojiro

Kojiro

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Raczej przeciętne stworzenie pod względem wzrostu, jednak kiedy nie ma na sobie ubrań wierzchnich wyróżnia go zdecydowanie Tatuaż na jego plecach przedstawiający Dzikiego psa Cyjona, kiedy jednak tego nie widać, zdecydowanie w oczy rzucają się w oczy jego włosy i wystające z nich uszka, oraz żółte ślepia bardziej podobne zwierzęciu niż człowiekowi.
Zawód : Obecnie się mówi jakoby się zajmował ceramiką.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługi: Shiro Fuyuki, Takeru, Psy Kojiro:Dog niemiecki- Ren, Dog niemiecki- Ryuu, Bernardyn- Asti, Shikoku- Astra, Shikoku- Shin, Tosa Inu- Tonbo, Akita- Nora,Yukine- Snow Alastian
Moce : Lepiej zajrzeć do KP


https://vampireknight.forumpl.net/t1901-kojiro#40792 https://vampireknight.forumpl.net/t2342-kojiro#49288

Powrót do góry Go down

Piwnice / Lochy [Podziemie] - Page 11 Empty Re: Piwnice / Lochy [Podziemie]

Pisanie by Gość Nie Sty 13, 2019 6:25 pm

Relacja braci była dość zdrowa. Jeden drugiemu nie wchodził w drogę, nie interesowali się życiem. Każdy miał je swoje, każdy wybrał kierunek. Kojiro raczej nie wpychał nosa w politykę wampirów, czego Ivano nie komentował. Lecz jeśli ten zechce porozmawiać, Przewodniczący nie zrezygnuje z wysłuchania. Tu już nie chodziło o rodzinne stosunki, lecz także o status brata. Szlachetny szlachetnego wysłucha, poziom krwi tego wręcz wymagał.
- Ten młodzieniec musiał wiele przejść. Jego stan psychiczny, mowa ciała wskazują na ciężką przeszłość.
Szepnie do brata, zerkając jednak na Takę. Słaby wampir oddany na łaskę dwóch szlachetnych, z czego jeden już miał dość okrutne plany. Zabiegi nie są łagodne, lecz z drugiej strony Taka będzie mu jeszcze wdzięczny. Bycie pożytecznym dla nauki jest ogromnie cenione przez resztę świata.
- Lodowy wilk?
Spojrzy na brata, unosząc brew. Kolejna sztuka do badań, można nawet pobrać geny i ładować je w hybrydy. W sumie wypadałoby zorganizować ich spotkanie, wszak Hiro ma im coś do powiedzenia.
- Możesz mi go pokazać, ale poza lochami.
Zgodzi się, licząc że Koji się jednak nie rozmyśli. Ale czy nie szkoda było mu zwierzaka? Hiro lubi szczerych zwierzęcych braci, lecz badanie oraz eksperymenty czynią z niego bezdusznego.
- Niedługo się go ogarnie, więc już nie będzie drażnił twojego wrażliwego nosa, bracie.
Uśmiechnie się, po czym skieruje się do Taki. Nie pozwolił już mu długo czekać, jeśli miał kajdany, wampir je ściągnął. Pomoże wstać, przytrzyma nawet pod ramię jeżeli zajdzie taka potrzeba. Ostrożnie wyprowadzi go z celi.
- Teraz pójdziemy cię zbadać. Masz wiele ran.
Rzeknie, po czym skieruje się w stronę wyjścia z podziemi. Poczekał też na brata, który to zapewne zechce im towarzyszyć. Oby tylko nie został tez obiektem badań.

zt dla wszystkich (dla lodowego wilka też)
Piszę w Laboratorium
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Piwnice / Lochy [Podziemie] - Page 11 Empty Re: Piwnice / Lochy [Podziemie]

Pisanie by Gość Wto Cze 25, 2019 7:08 pm

Gadała jak najęta. Czy to normalne zadawać tyle pytań nieznajomemu? Lepiej tak niż bezgranicznie ufać każdemu typowi poruszającemu się po włościach Kuroszy. Tyle pytań, że miał ochotę już zostawić przybitą do drzwi dziewuchę i wracać do siebie. Ale musiał przyznać, że w jakimś stopniu podobał mu się opór Hery. Miała w sobie to coś, co nie pozwalało długo ignorować jej żądań wyjaśnień. Skoro i tak zostali sami w korytarzu, bowiem towar trafił do rąk odbiorcy, mógł coś niecoś uchylić rąbka tajemnicy. Ale nie całą, nie w tym dla niego niepewnym miejscu.
Nie żeby ukrywał coś groźnego, po prostu nie był na swoim terytorium. I nie miał dalej pojęcia, z kim miał do czynienia.
- Wcześniej takie usługi nie były... mobilne. Po posiłek przychodziło się osobiście do lochów, albo słudzy przynosili przetoczoną krew w woreczkach. Stare zasady obowiązują w dalszym ciągu, choć niektórzy już na stałe zdecydowali się na tego typu dostawy.
Wyjaśnił nie patrząc się w ogóle na Czarnowłosą, tylko pisząc coś na ekranie dotykowym. Nie musiał widzieć, by wiedzieć, że kobieta potrzebuje odtrutki, najlepiej w najczystszej dla wampira postaci. Stąd zaproponował przechadzkę. O dziwo Hera nie widziała przeciwwskazań, ale jeśli myślał, że przestanie zasypywać go pytaniami, to pomylił się grubo. Wreszcie, po jej usilnych namowach, by zwolnił i na nią poczekał, oderwał wzrok od telefonu i poczekał, aż dziewczyna dołączyła do dziwnego wampira. Niech jednak nie szuka u niego manier w postaci podania ręki czy pochwyceniem za ramię, by ulżyć w chodzeniu. Jedynie skrócił jej psychiczne cierpienie odpowiadając zdawkowo na kolejne pytania.
- Nie pracuję jedynie dla Ringo. Dbam o zaopatrzenie całego zamku, aczkolwiek rzadko przynoszę osobiście towary dla domowników i jego gości. Dlatego jeśli powinienem cię znać, to tak jest jedynie na papierze.
Mówił ciągle zbyt spokojnym głosem jak na kogoś, kto w ramach pracy zajmuje się polowaniem na ludzi odciążając trochę obowiązki Hyclów. Niestety braki kadrowe robiły swoje i przez kilka tygodni zmuszony był siedzieć w czterech ścianach.
Szli tak spokojnie (a Jisai później w milczeniu) aż do windy, która za sprawą przycisku w dół zaprowadziła napotkaną dwójkę do wspomnianych lochów. Gdy tylko drzwi otworzyły się automatycznie na boki, Błękitnowłosy zyskał na wigorze. Nie ma to jak w domu. Pachniało krwią i wilgocią, szumiało od chrząknięć i kaszlnięć krnąbrnych więźniów, przyjemny chłód opatulał ich ciała. Szedł pierwszy oprowadzając gościa o nietuzinkowej urodzie. To też nie uszło jego uwadze.
Po jednej i po drugiej stronie znajdowały się lochy; różnych gabarytów, dla różnych ofiar. Był korytarz z drzwiami do małych więziennych klitek, których standard można określić na dwugwiazdkowy. Tam przesiadywały najlepiej odżywione, posłuszne ludziska, których posoka trafiała do wielu wampirów, ale w formie workowej. W kolejnych pokojach dużo gorszej jakości przesiadywały osobniki, którzy byli gryzieni regularnie przez konkretne wampiry, ale nie zabijani. W celach dalej znajdowały się jednostki, które bywały kłopotliwe na zdrowiu lub buntowały się, taka swoista kwarantanna. Było też ogólne, największe pomieszczenie, gdzie przesiadywały jednorazówki. Wszystko to omawiał dziewczynie jak przewodnik chodzący po raz milionowy z wycieczką po muzeum.
Wreszcie udali się do malutkiego pokoju z małym okienkiem na podgląd więźnia. Jisai na moment zamilknął, by odczytać wyniki badań z osobnika, który dopiero co zajął tą klitkę. Skinął do siebie głową, cieszył się, że mógł od razu człowiek trafić w ręce głodnej towarzyszki. Tutaj też wreszcie zdjął z głowy kaptur odsłaniając błękitne kosmyki włosów. Peleryny jednak nie zdjął z pleców, miał ku temu bardzo dobre powody.
- Masz preferencje co do posiłku? -zapytał patrząc się już na Oprowadzaną- Nowy towar ma grupę krwi 0Rh+, bez śladów ukąszeń, około dwadzieścia lat. W celu szybkiego zniwelowania zatrucia polecam puszczenie wodzów fantazji, w tym oto odosobnionym miejscu. Nikt nie będzie...
...miał dopowiedzieć "przeszkadzać", kiedy właśnie pospieszył ku dwójce jeden z pracowników, który skłonił się przed mężczyzną. Miał wyraźnie strapioną minę i lekko przetłuszczone od potu włosy. Nie dla wszystkich wilgoć w tak dużym stężeniu pomaga na zdrowiu. Lekko zdyszany zawołał od razu:
- Panie Jisai, przyjechała dostawa ubrań dla...
- Nie teraz -uciął krótko i lodowato niczym ostrzem sztyletu- Nie widzisz, że jestem zajęty?
Uniżony sługa jeszcze bardziej skłonił się w pasie i z lękiem odstąpił od dwójki wampirów wysokiej krwi próbując uporać się samodzielnie z rozładunkiem. Rzucił tylko groźnie spojrzenie podwładnemu, które zapowiadało, że będzie kara. Chociażby za to, że ośmielił się bez słowa przeprosin wtrącić do rozmowy. Nie ujdzie mu to na sucho. Gniew chwilowo odpłynął, gdy czuł na sobie wyczekujące spojrzenie wkurzonej panienki. Jemu też było w niesmak, że urwała się rozmowa.
- Wybacz, coś mnie rozkojarzyło. Na czym to stanęliśmy?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Piwnice / Lochy [Podziemie] - Page 11 Empty Re: Piwnice / Lochy [Podziemie]

Pisanie by Gość Sro Cze 26, 2019 12:25 am

Hera od zawsze miała wybuchowy temperament i mimo że teraz panowanie nad emocjami szło jej o niebo lepiej niż w przeszłości, to jednak w sytuacjach podbramkowych – a obecna z pewnością  do takich należała – nie potrafiła przestać paplać i opanować wylewu słów, jakie co chwilę przychodziły jej na język. Zresztą mężczyzna ją uraził, świadomie lub nie, bo nawet nie zainteresował się, kim była. A powinien, skoro  świadczył w zamku pewien typ usług i nie był pełnoprawnym Kuroszem.
Tylko Kuroiashitowie mogli sobie pozwolić na nonszalancję. Koniec kropka.
Wiem, jak było kiedyś, kochasiu, bo tu mieszkałam, ja pytam o nowości, widocznie ktoś mnie nie raczył o nich poinformować – mruknęła nieco obrażonym tonem, nadal lustrując zakapturzonego dilera świeżej krwi.
Próbowała sobie przypomnieć, czy kojarzyła go z dawnych czasów, gdy jeszcze dumnie chodziła po całym zamku i cieszyła się szacunkiem –  może facet wyglądał wtedy trochę inaczej... ale zapach powinien mieć ten sam. Chyba jednak był kimś całkowicie nowym.
Chociaż Hera skłamałaby, mówiąc, że zwracała wtedy uwagę na jakiegokolwiek sługę. W przeszłości mało z kim się liczyła – chyba tylko z jednym bratem, Gabem, resztę mógłby wtedy strawić ogień.
Kuśtykała za wampirem powolnym, ale dumnym (o ile czołganie się przy ścianie można tak nazwać) krokiem, usilnie próbując mu pokazać, że jego wlepianie wzroku w telefon nie robi na niej wrażenia. W środku siebie musiała jednak co chwilę studzić wulkan nagromadzonych emocji, aby nie doszło do erupcji wrzasków i pretensji.
Dobra, chyba czas uświadomić wampira, jaki faux pas popełnił, nie znając Hery. Co prawda mogła go trochę zrozumieć, w końcu w zamku na dłużej była dawno, dawno temu, od tego momentu też nieźle się zmieniła – przestała farbować włosy na tę kiczowatą czerwień i wróciła do dumnych, czarnych kosmyków Kuroszów – nawet charakterek jej złagodniał, ale...
Ale diler musiał znać swoje miejsce.
Mój drogi, uroczy i tajemniczy... pomocniku – syknęła więc w końcu przez zaciśnięte zęby, gdy weszli do windy. Stwierdziła, że uświadomi go, kiedy wreszcie nie będzie musiała toczyć się przed siebie, tylko będzie mogła w miarę stać prosto. – Zapewniam cię, że mogę zatroszczyć się o to, aby ten papierek znalazł się głęboko w twoim słodkim gardziołku, dlatego lepiej słuchaj uważnie i zapamiętaj moje imię, bo nie będę się powtarzać. – Łypnęła na niego groźnie okiem, a winda nadal wiozła ich w dół. Zatrzymali się w miejscu docelowym w momencie, gdy wampirzyca powiedziała, głośno i wyraźnie: – Jestem Hera Kuroiashita, tak, ta Hera, jedyna i niepowtarzalna, córka niemniej niepowtarzalnego Testamenta, czyli władcy każdego fragmentu tego zamku, i siostra uroczej gromadki pojebanych psychopatów – zakończyła, po czym z (prawie) gracją wyszła z windy, podnosząc dumnie głowę.
Prawie, bo omal nie wyjebała się na progu przez ciągnący się koc. Zaklęła więc tylko pod nosem i złapała się wilgotnej ściany.
I radzę ci następnym razem uważnie studiować papierki, bo kolejny Kurosz, którego spotkasz i którego nie będziesz kojarzyć, może być nieco... bardziej wybuchowy.
Mówiąc to, miała na myśli głównie swojego brata, Samura, z którym jeszcze dziś rano miała nieprzyjemne starcie. Matko, aż sobie przypomniała, jak ten zjeb jadł własną rękę, odmówiwszy wcześniej pomocy – obrzydzenie wzdrygnęło jej całym ciałem.
W lochach Hera wreszcie nieco spokorniała i umilkła. Nigdy nie bywała tu na dłużej, bo wydawały jej się zbyt... zaniedbane i przesiąknięte stęchlizną, ale teraz nawet z niemałym zaciekawieniem słuchała wampira i rozglądała się na boki.
Pięknie. Bardzo ładnie. Ringo albo tatuś zrobili niezłą robotę, zatrudniając tego dziwaka. Hera była zdania, że jej ród powinien mieć odpowiednie miejsce do przetrzymywania swoich wrogów i ofiar, sądziła jednak, że dopiero będą musieli zadbać o kogoś, kto przypilnuje więźniów, ale...
Ale z tego, co widziała, to ta część zamku była jedną z najlepiej prosperujących. Ba! O ile nie najlepszą!
Kiwała tylko co chwilę głową, coś tam mrucząc, gdy wampir po kolei pokazywał jej cele, i nawet nie pytała, skąd brał tylu ludzkich biedaków. Chwilowo nieszczególnie ją to interesowało – póki  był w stanie robić to bez przykrych konsekwencji dla rodziny, nie drążyła tematu.
Przystanęła przy wampirze i z ulgą nabrała oddechu. Zawroty głowy powoli ustawały, ale nadal czuła się osłabiona. Wilgotne, przesiąknięte krwią powietrze tylko zaostrzało jej apetyt.
Zlustrowała uważnie twarz błękitnowłosego, gdy ten wreszcie postanowił się ujawnić, i upewniła się tym samym, że go nie kojarzyła – raczej zapamiętałaby tak charakterystyczną, bladą urodę, będącą kompletnym przeciwieństwem wszystkich Kuroszy.
Mój piękny, daj mi cokolwiek, byleby było zdrowe – machnęła dłonią, bo naprawdę nie w głowie miała teraz wybieranie sobie ofiary.
Chciała smacznej, pożywnej krwi – a od kogo, to na razie było jej obojętne. Nie rżnęła się z własnym posiłkiem jak większość wampirów w tym zamku, więc jeśli człowiek nie wyglądał skrajnie obrzydliwie, to jego wygląd był kwestią drugorzędną. Miała Angela i – o dziwo – dość poważnie podchodziła do kwestii wierności, dlatego nawet przez głowę by jej nie przeszło, by patrzeć na człowieka jak na obiekt seksualny.
Już miała pytać, gdzie znajduje się ten cudowny, nowy towar, gdy jakiś sługa ośmielił się im przeszkodzić. Hera przewróciła tylko oczami, ale nic nie powiedziała. Pan Jisai, jak to nazwał go tamten debil, uporał się z natrętem we właściwy sposób.
Herze zaczynał ten diler nawet imponować – z pewnością pasował do atmosfery zamku i rozumiał wampirzą hierarchię. Dobrze, bardzo dobrze. Ringo wiedział, kogo zatrudnić.
Gdy jednak drugi wampir zajął się rozładunkiem, Herze coś zaświtało w głowie. Odwróciła się gwałtownie w tamtą stronę i powiedziała głośno:
Hej! Stój. Czyje to ubrania? – Podeszła powoli, przyglądając się pudłom. – Albo zresztą nieważne, czyjekolwiek by nie były, rekwiruję je. Daj mi coś, jakąś kieckę najlepiej. Byleby nie spodnie, nie znoszę ich – rozkazała i w ogóle nie zwracając uwagi na to, czy i co podrzędny sługa jej odpowiedział, sama zaczęła grzebać w pudle.
Szybko dokopała się do jakiejś czarnej, cienkiej i zwiewnej sukienki, i to ją postanowiła na siebie zarzucić. Od kurczowego trzymania koca bolała ją dłoń.
Rozejrzała się w poszukiwaniu ustronnego miejsca, ale gdy zobaczyła tylko lochy, lochy i jeszcze raz umęczonych ludzi, wzruszyła ramionami.
A, jebać.
Bezceremonialnie zrzuciła z siebie koc, ukazując całkowicie nagie, pełne malinek i widocznych śladów po nadgryzieniach przez narzeczonego, ciało, po czym ze spokojem, powoli, aby się nie wywrócić, ubrała się w sukienkę.
Była panią na włościach – miała gdzieś to, że wokół znajdowali się ludzie i wampiry. Jeśliby któryś z nich za długo na nią patrzył, najwyżej dostanie w pysk od Angela – i pewnie przy okazji zostanie pozbawiony oczu.
To znaczy – gdy narzeczony, oczywiście, w końcu przeprosi ukochaną i się ze sobą pogodzą.
Kiedy skończyła, spojrzała na Jisaia, jakby nic się nie wydarzyło, i podeszła bliżej niego. Wysunęła swoje kły w akcie głodu.
Nie wiem, co dokładnie sprzed chwili cię rozkojarzyło, ale już daj mi to cudo, o którym mówiłeś. W jakiejkolwiek formie, byleby było świeże. Jeśli zaraz czegoś nie zjem, to oszaleję – powiedziała i z niecierpliwością spojrzała w stronę celi, gdzie znajdował się człowiek. Poczuła jego słodką krew, a jej oczy momentalnie przybrały szkarłatną barwę.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Piwnice / Lochy [Podziemie] - Page 11 Empty Re: Piwnice / Lochy [Podziemie]

Pisanie by Gość Sro Cze 26, 2019 8:14 pm

Hera Kuroishita. No proszę proszę. Fakt, takie przeoczenie to niewybaczalny błąd, ale nie umiał przyznać się tak wprost przed dumną wampirzycą. Skinął jedynie głową, że weźmie pod uwagę jej cenną radę, więc przyjął do wiadomości małą porażkę. Gdyby nie te RODO i inne przyziemne komplikacje gromadzenie danych byłoby prostsze, w tym dałoby się implementować zdjęcia z wizerunkiem. Po co mu było widzieć twarze klientów, skoro praktycznie nigdy nie wychodził ze swoich ukochanych lochów? Nawet na spotkaniach towarzyskich pojawiał się tylko w kryzysowych sytuacjach, bo w przeciwieństwie do rozmówczyni nie chciał obciążać dobrego imienia rodu jego przybranego ojca swoją egzystencją w miejscach publicznych. I tak był mu wdzięczny, że pozwolił Jisaiowi na zajęcie swego lokum tak blisko potencjalnych posiłków. I że mógł choć trochę ulżyć mieszkańcom w organizacji zasobami materiałowymi, ale i więzionymi ludźmi.
Wracając do niewiasty, z którą przebywał w jednej windzie. Tylko jej wielki głód i determinacja mogła trzymać nerwy na wodzy, aby nie przywalić Błękitnowłosemu. Słodkie i okrągłe słówka jak jej bioderka nie zamaskowały wszystkiego, lecz nie odniósł się w jakiś straszliwy sposób co do braku rozpoznawalności. Musiał przyznać, że jak na kogoś podtrutego i pełnego pychy świetnie radziła sobie podczas oprowadzania po celach. Oszczędzała siły milcząc i dając tubylcowi pole do popisu, który krótko i konkretnie omawiał mijane boksy. Aż dotarli do celu wędrówki. Nietknięty, świeżutki towar czekał na spicie krwi i schrupanie do gołych kości. Co wampir to inne obyczaje, ale nie obchodził go los człowieka, co zadowolenie kogoś tak wysoko w hierarchii rodziny.
- Zdrowie to podstawa.
Przytaknął krótko, lecz szczerze. I wtedy też wpadł ten idiota i znieważył nie tylko Jisai'a, ale i gościa. Nie ujdzie mu to płazem, obiecywał to sobie w myślach, aczkolwiek pojawiła się jedna pozytywna rzecz w tym zamieszaniu. Hera nie bacząc się na nikogo zdecydowała pobuszować w ciuchach od samego Giorcio Armaniego i jego wampirzych odpowiedników w świecie mody, kiedy to miało trafić do szafy pani Omitsu! Już miał ryknąć i zamordować służącego, i to dosłownie, gdy dziewczyna bez cienia skrępowania zrzuciła z siebie łachy i ukazała piękne ciało.
Rzeczywiście nie miała czego się wstydzić.
O ile Jisai widział setki tysięcy nagich ciał przewijających się przez lochy, tak to należące do temperamentnej wampirzycy przebijało wszystko po stokroć. Choć miało ślady ugryzień i zadrapań, krągliło się we właściwych partiach, a zapach brzoskwiń kusił zmysły. Wnet zreflektował się i uciekł wzrokiem znów na telefon. Aż ślina gromadziła się w śliniankach i pobudzała zmysły dotąd stonowanego wampira.
Z tego stanu wyrwał go świdrujący wzrok towarzyszki łaknącej krwi najbliższej ofiary. Zgrabnie otworzył drzwi do odizolowanej celi i nic nie mówiąc odprowadził Długowłosą wzrokiem aż do momentu zamknięcia wrót. Przez kilka sekund mózg funkcjonował w innych kategoriach niż do tej pory. Kimkolwiek był partnerem Ślicznotki, miał chłop wielkie szczęście. W dzisiejszych czasach nie trudno o płytkie dziewuchy łase tylko na kasę, a ta dama miała nie tylko charakter, ale i klasę w najpiękniejszym opakowaniu atrakcyjnego ciała, jakie kiedykolwiek widział. Przetarł nadgarstkiem kącik ust, bowiem przygryzł sobie policzek od wewnętrznej strony z tego wszystkiego. Dopiero hałas na zapleczu ściągnął Jisaia na ziemię, aż szybszym krokiem przybył i zastał chaotycznie działającego sługę. Z jednej strony miał ochotę wyrwać mu wątrobę i wszamać za taką niesubordynację, ale z drugiej strony przyczynił się do zjawiska, które odebrało mu na moment logiczne myślenie. Dlatego łaskawie zmienił rodzaj kary.
- Zapłacisz za zakup i dostawę takiej samej sukni. Masz dwie godziny, aby to wykonać. Resztą zajmie się Filip.
Ślepia nie odrywały się od sługi, który kajając się posłusznie i bez słowa ruszył do biura po kontakty. Błękitnowłosy zaś został sam oddając się w wir powszechnej robocie. Udał się do ludzi poddanych kwarantannie, żeby wyrzucić z głowy jak najszybciej cudowny obraz roznegliżowanej Hery badając chore jednostki.
Nie dało się zapomnieć.
Szlag.

***
W międzyczasie młodzieniec, który opierał się plecami o ścianę w lekkim zakłopotaniu spoglądał na ładnie wystrojoną, ale ogólnie wkurzoną kobietę. Jakoś nie dostrzegł od razu kłów, chyba podjarał go widok takiej piękności, która szła ku niemu. Siedział sam od godziny, zdezorientowany, bo nie wiedział jak znalazł się w takim miejscu. Pustkę w głowie wypełniały teraz męskie fantazje, które dotyczyły tego, co by tu zrobić z kompanką celi.
-Jesteś piękna, ale mam dziewcz-...
Nie dokończył, gdyż wreszcie ujrzał nieludzkie uzębienie. Poderwał się od ściany i zaczęło mu bić szybciej serce. Szukał czegoś pod ręką, aby w razie czego uderzyć napastniczkę. Ah, naiwny. Przynajmniej tyle, że miał naprawdę pyszniutką krew w żyłkach.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Piwnice / Lochy [Podziemie] - Page 11 Empty Re: Piwnice / Lochy [Podziemie]

Pisanie by Gość Sro Cze 26, 2019 10:33 pm

Jisai postanowił zachować się dyplomatycznie w całej tej sytuacji – i po prostu przemilczeć fakt, że przebywał w obecności jednej z najważniejszych osób w całym zamku.
Cóż, Herę to z jednej strony zirytowało, bo jej Kuroszowe ego mimo wszystko domagało się chociaż niewielkich (albo i wielkich, jak na dobrego sługę przystało) przeprosin, ale… z drugiej naprawdę nie miała siły na pouczanie wampira, więc stwierdziła, że tym razem mu odpuści.
Ale jeśli tylko przyłapie go na tym, że zbagatelizował jej słowa i nie zapozna się odpowiednio z członkami Jedynego Prawilnego Rodu – aż pofatyguje się do swojego prawie teścia, aby porządnie omówić z nim zasady przyjmowania nowych pracowników.
Może i w duchu polubiła tego ekscentrycznego dilera krwi, nawet obdarzyła go jakimś tam szacunkiem, ale hierarchia w zamku to rzecz święta i Hera nie pozwoli, aby o niej zapomniano.
Oczywiście, że podstawa, kochasiu. Powiedz to mojego narzeczonemu, jak go kiedyś spotkasz, i przekonaj go, że nic nie jest tak pożywne jak świeżutka, pyszna krew. Jeśli ci się uda go przekonać, to czeka cię nagroda – zakończyła, puszczając mu zawadiacko oczko, ale i przenosząc uwagę na swój nowy ciuszek.
Wiele by dała, by Angelo zaczął się w końcu normalnie odżywiać i przestał słuchać swojej pojebanej matki. Właściwie… może to miejsce mogłoby w czymś pomóc?
Aż zatrzymała się w połowie z wkładaniem sukienki i rozejrzała się w zamyśleniu, przez co wszyscy wokół mogli nieco dłużej kontemplować jej piersi i brzuch.
Sama wypróbowała już wszystkie sposoby, aby przekonać ukochanego do krwi: i działała perswazją, i siłą, i błaganiem, i proszeniem, i nienachalnym proponowaniem własnej posoki, i bardzo nachalnym wciskaniem mu do gardła swojej otwartej żyły, i używała racjonalnych argumentów… ale jak grochem o ścianę.
Miał, cholera, niesamowitą siłę woli, która słabła tylko podczas seksu. Ale gdy Hera już miewała nadzieję, że jednak ulegnie swojej wampirze żądzy i wreszcie zje normalny posiłek, coś zawsze szło nie tak – jak choćby dzwoniła ta szurnięta wariatka.
Na myśl o matce Angela aż się wzdrygnęła i powróciła do rzeczywistości. Włożyła do końca sukienkę i skierowała się w stronę przyszłego posiłku.
Niech najpierw coś zje. Dopiero potem pomyśli.
Podczas szybkiej zmiany garderoby wyczuła na sobie wzrok Jisaia – zresztą nie tylko jego – ale wyjątkowo nic z tym nie zrobiła, wręcz przeciwnie: w duchu delektowała się tym uczuciem, bo po tym, w jaki sposób niedawno znieważył ją narzeczony, takie spojrzenie niezwykle jej schlebiało.
Zresztą zdążyła się już zorientować, że Jisai, mimo że w zamku pracował, a nie mieszkał znajdował się na dość wysokim szczeblu. Władał w końcu całym podziemiem, wszystkimi umęczonymi, ludzkimi duszami, wampirzymi więźniami, niewygodnymi gośćmi, którzy dokończą w lochach żywota – nie mogłaby więc pozbawić go pracy za to, że wlepił te swoje cudne blade oczy w jej ciałko.
Wyminęła go więc tylko w bardzo bliskiej odległości, wchodząc do pomieszczenia, gdzie znajdował się ludzki cierpiętnik, i skinęła do niego głową, nawet się lekko uśmiechając.
Daj mi chwilkę, zajmij się swoimi sprawami czy coś, Jisai, bo tak cię zwą? – upewniła się jeszcze co do imienia, mimo że nie oczekiwała odpowiedzi, i odwróciła do niego tyłem.
W środku, pod ścianą, siedziało ludzkie źrebię, na co dzień pewnie bożyszcze nastolatek, jednak teraz wymęczone i wystraszone. Hera oblizała usta na samą myśl o jego cieplutkiej krwi i od razu podążyła w jego stronę.
A ja narzeczonego, słońce, ale uwierz mi – w niczym nam to nie będzie przeszkadzało – odpowiedziała nawet dość wesoło.
I mimo że nadal trudno jej było się poruszać, raz dwa pojawiła się obok chłopaka, złapała go jedną ręką za włosy na karku, po czym przygwoździła jego ciało do podłogi, twarzą do ziemi.
Nie lubiła patrzeć w oczy swoim ofiarom.
Przestało ją to kręcić – ten gest stał się dla niej zbyt intymny, zachowywała go tylko na wyjątkowe okazje.
Chłopak mógł krzyczeć, wierzgać, płakać i błagać, ale na Herze nie robiło to wrażenia. Nie miał też szans z wampirzą siłą, nawet jeśli osłabioną przez truciznę.
Kobieta od razu się nad nim pochyliła i wbiła z pasją kły w jego tętnicę. Gdy pierwsze łyki posoki wpłynęły jej do gardła, poczuła niewysłowioną ulgę.
Facet naprawdę smakował wybornie.
Drugą dłonią z wściekłością wykręciła mu rękę, bo chłopak wiercił się jak nie wiadomo kto, przez co był moment, że nawet prawie jej się wyrwał, i wbiła mu w ramię wszystkie swoje pazury, tak głęboko, jak tylko pozwoliła jej na to ich długość.
Niech się, kurwa, uspokoi, i tak zaraz zginie.
Aby ukrócić jego wyrywanie się, wyjęła gwałtownie kły, aż posoka buchnęła na jej nową, czarną sukienkę, kłapnęła nimi i z jeszcze większą siłą wbiła się tuż obok pierwszej rany – teraz tak, aby całkowicie rozorać mu gardło i pozbawić go życia.
Podziałało – poczuła pod sobą jeszcze agonalne drgawki, po czym z chłopaka uszło życie.
Kondolencje dla dziewczyny, pomyślała tylko Hera i już ze spokojem dokończyła posiłek. Kiedy w końcu poczuła, że jest najedzona i że nabrała sił, oderwała się od szyi i odchyliła głowę w rozkoszy, po czym zawołała:
Jisai! Mój drogi, pozwól no!
Nadal klęczała obok ciała, przeciągnęła się jednak w tej pozycji niczym kot, z cichym mruknięciem, i zaczęła zlizywać krew palców. Nie przejmowała się tym, że posoka ciekła jej z kącików ust na szyję, obojczyk, i dalej, i że czarna sukienka była teraz niemal szkarłatna.
Kiedy Jisai pojawił się we wrotach, spojrzała na niego ze słodkim uśmiechem – najedzona, zadowolona, nieco udobruchana, choć w oczach nadal miała niebezpieczne błyski.
Powiedz no, miałeś kiedyś do czynienia z przypadkiem, hm… niechęcią do krwi u wampira? Czy da się to wyleczyć? – spytała, bo wpadł jej do głowy pomysł, że może tutaj, w lochach, znajdzie wreszcie odpowiednie lekarstwo na najgorszą (jej zdaniem) chorobę świata.
Mianowicie – weganizm narzeczonego.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Piwnice / Lochy [Podziemie] - Page 11 Empty Re: Piwnice / Lochy [Podziemie]

Pisanie by Gość Czw Cze 27, 2019 6:06 pm

Dziwnego miała Hera narzeczonego. Mimo pozostawionych śladów ugryzień na ciele kobiety borykał się ze zdrowiem. Jak później okaże się prawdopodobnie przez niechęć do spożywania krwi. Czyżby dziewczyna była tak zdesperowana, że poświęciła swoje ciało, aby zasymulować w partnerze chęć na krew? Musiała albo kochać go na zabój, albo chciała coś sobie i jemu udowodnić. Że da się odmienić jego los na siłę lub sposobem. Było jej tak ciężko, że nawet po konsumpcji sytego, strachliwego, ale zdrowego posiłku poruszyła ten problem po raz drugi przywołując Jisai'a do siebie.
Ten właśnie zdołał przebadać jedną osobę i wyciągnąć z kwarantanny, aby przenieść ją do celi z jednorazówkami. Można powiedzieć, że data spożycia osobnika przewidywał na dzisiaj wieczór, a to dlatego, że jego krew nie nabierała już mocy odżywczych, czyli nie mogła dojrzeć do lepszych bukietów smakowych. Niestety, tak to było z ludźmi, którzy nie godzili się oddawać krew dobrowolnie licząc naiwnie, że ktoś uratuje ich od zagłady.
W każdym razie zjawił się na zawołanie i przez kilka sekund stał w wejściu olśniony po raz drugi cudnym widokiem. Ślicznotka skąpana w świeżutkiej krwi, coś niebywale smakowitego. Karmił ten widok wyobraźnię dilera, który nawet lekko uśmiechnął się, gdy kobieta zechciała zapamiętać imię kogoś takiego jak on. Niemal od razu spoważniał, bo mrucząca Kotka miała do omówienia niezwykle trudną sprawę. Gdyby nie to, że polubił tę zadziorną kobietę, nie poświęcałby aż tyle czasu na rozmyślania nad przeszłym i dalszym życiorysem jej drugiej połówki.
- To zależy -przystanął wreszcie obok kobiety i patrząc z góry na ogólnie zadowoloną wampirzycę sprecyzował myśl- Jeśli kwestia trudności pożywiania się krwią tkwi w jej jakości, jesteśmy w stanie tak przetworzyć posokę, aby pozbyć się czynników alergicznych, nadmiaru hormonów czy innych pierwiastków, które mogą szkodzić florze bakteryjnej wampira. Z takimi przypadkami mieliśmy do czynienia, rzadko ale były. Inna sprawa, jeśli przyczyna leży w psychice: od urazu czy innej deformacji.
Mówiąc to zadarł głowę do góry i spoglądając w sufit próbował odświeżyć sobie pamięć. O dziwo nie sięgnął po bibliotekę skrytą w plikach telefonu, tylko szukał we wspomnieniach. Poszło mu całkiem szybko, a już dobijali się jacyś goście wydzwaniając w komórce.
- Osobiście miałem do czynienia tylko z dwoma wampirami, którzy nie tolerowali krwi obcej w swoim organizmie. Jeden z nich trafił do nas za późno i nie udało się go uratować, drugi po długiej terapii uciekł z zamku. Musiałbym poradzić się specjalisty, czy zna sposób na powstrzymanie zaburzenia. Jedyne co mogę poradzić na tą chwilę, to spróbować postawić taką osobę przed faktem dokonanym, na przykład poprzez wstrzyknięcie krwi prosto do żył w trakcie snu albo podawanie w sproszkowanej formie do potraw jako przyprawy.
Wytłumaczył spokojnie, przez kilka sekund białe źrenice nie odrywały się od Ślicznotki, choć telefon ciągle dzwonił, aż musiał przejrzeć wiadomości i skrzywić się wielce. Ile może go nie było w lochach? Pół godziny? Na tyle długo, by bez niego pojawiały się problemy czy komplikacje z towarami. To był jeden z rzadszych momentów, gdy jeszcze nie chciał wracać do obowiązków, lecz przy nawarstwiających się sprawach pojawią się zaległości albo większe błędy. Musiał wziąć na nowo ster statku, który dryfował po burzliwych wodach.
Schował telefon do kieszeni i dołączył do Hery kucając przy wysuszonym trupie. Ani jednej kropelki, zuch dziewczyna. Z punktu widzenia wampirzycy już nic nie dało się wskórać z niedawnym bożyszczem, ale Jisai zbierał takie zwłoki do swojego pokoju. A po co?
- Obawiam się, że nie mogę poświęcić dzisiaj więcej czasu na rozmowę... choć było bardzo miło poznać Cię i... zresztą nieważne. Muszę wracać do pracy. Jeśli chcesz skorzystać z łazienki, znajduje się na końcu korytarza po prawej stronie.
Nachylił się głębiej i przerzucił zaschniętego człowieka przez ramię. Starał się nie odsłaniać tego, co kryło się pod peleryną. I tak zaczynał czuć swego rodzaju dyskomfort, ale to nie przez Czarnowłosą, tylko własne ciało. Lepiej było już się rozstać, chyba i tak niczego więcej kobieta nie oczekiwała od niego.
- Życzę udanego dnia, Hera-san.
Skłonił się z szacunkiem wobec damy we krwi i mając wciąż na sobie truchło udał się w przeciwną stronę niż łazienka, którą wskazał towarzyszce. Idąc korytarzem nie obejrzał się za siebie, choć korciło go strasznie, by jeszcze raz utkwić wzrok w Pięknej. Niewątpliwie te kilkadziesiąt minut w dniu dzisiejszym były jednymi z tych najlepszych w całym jego życiu. Nie to, że narzekał na taki los, lecz fakt, że ktoś potraktował go jak kolegę do rozmów, choć w hierarchii Kuroszka znajdowała się niemal na samej górze... to był ogromny zaszczyt. Długo nie zapomni tego spotkania.
Zabrał ze sobą zwłoki i zamknął drzwi. Tam wysuszonego człowieka rozłożył na dwu i pół metrowym stole, który mógł liczyć kilka wieków. Ze stoliczka obok sięgnął po narzędzia chirurgiczne i po kolei wycinał części ciała, które lądowały do kilku pojemników. Większość narządów będzie posiekana i podana więźniom jako strawa, ale dla Jisai'a najcenniejszą pozostałością były kości. Nacinał ciało nieszczęśnika i układał szkielet tuż obok resztek. Niczym puzzle, tylko z ogromną prędkością i dbałością o nawet najmniejszą kosteczkę. Po dokładnych obmiarach będzie mógł zmielić kości na proszek i zjeść ze smakiem. Były one lekiem na zwyrodniały kręgosłup, który dał o sobie znać wampirowi. Najwyraźniej nawet chwilowy wyskok na inne piętro zamku zaburzyły mikroklimat organizmu i układ kostny buntował się. Niestety zmielenie kości musiało poczekać, trzeba wpierw było ruszyć do magazynu i ogarnąć ekipę. Ostrożnie oderwał się od stołu do sekcji zwłok i wyszedł na korytarz z nietęgą miną. Naprawdę przydałby mu się ogarnięty pomocnik, a nie ta banda debili, która nawet nie wiedziała, jak wystawiać wnioski o urlop.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Piwnice / Lochy [Podziemie] - Page 11 Empty Re: Piwnice / Lochy [Podziemie]

Pisanie by Gość Pią Cze 28, 2019 10:50 am

Ten posiłek znacznie przywrócił jej siły.
I choć nadal czuła gdzieniegdzie delikatne mrowienie, a okolice szyi czy ust co jakiś czas niemiło pulsowały, ponieważ to właśnie te miejsca miały największą styczność z trującą śliną ukochanego, to jednak ogółem jej organizm wreszcie odetchnął i zaczął niwelować skutki jadowitych pocałunków.
Normalnie, gdyby pobyt w pokoju skończył się tak przyjemnie, jak zaczął, pewnie leżałaby obok narzeczonego przez godziny, ledwo mogąc się ruszyć, ale i odpoczywając oraz nabierając w spokoju sił. Cóż, Angelo – nawet jeśli nie planowo – postanowił jednak inaczej, więc Hera musiała ratować swoje ciało innym sposobem.
Jak się okazało – wcale nie takim złym, bo chłoptaś smakował wybornie. Jego krew też sprawiła, że Hera nieco złagodniała, a raczej zakopała na razie głęboko swoją złość, dlatego Jisai mógł teraz obserwować jej zadowoloną, uśmiechniętą z przekąsem twarz. Wampirzyca nie spieszyła się ze wstawaniem: siedziała w luźnej pozycji, z wyciągniętymi na boki nagimi łydkami, i to oblizywał co chwilę paznokcie z krwi chłopaka, to zbierała palcem cieknące strużki posoki po jej ciele dekolcie i obojczyku, a następnie raczyła się jeszcze tymi drobinkami.
Nic nie może się zmarnować.
Nawet gdy Jisai mówił, nie zaprzestała tej czynności. Popatrzyła na niego jedynie z dołu, uważnie słuchając.
Nie miała pojęcia o tym, co można zrobić z krwią, aby polepszyć jej smak (właściwie do teraz była przekonana, że to kwestia diety i trybu życia człowieka), dlatego tylko zmarszczyła w niepewności brwi i na parę sekund zamarła z zakrwawionym palcem w ustach.
Nie, nie, to nie Angelo! – stwierdziła zdecydowanie, machnąwszy ręką. – To raczej kwestia psychiki, o której wspomniałeś, albo tej kurw… tego urazu  poprawiła się w ostatnim momencie, bo prawie nazwała przyszłą teściową dość niepochlebnym określeniem.
To znaczy – nie żeby zazwyczaj tak na nią nie mówiła, ale po prostu lepiej nie afiszować się wśród obcych ze swoim stosunkiem do matki Angela. Mimo wszystko nie miała pojęcia, na ile Jisai jest obeznany w sytuacji Kuroszów.
Chociaż sądząc po tym, że nie znał jej, samej Hery – pewnie nawet nie będzie wiedział, kim jest Angelo.
Jego następne słowa nieco ją przestraszyły, dlatego aż się gwałtownie wyprostowała i odrzuciła głowę do tyłu.
Nie udało się uratować? Czy ty mówisz, że niepicie krwi może się dla wampira skończyć… śmiertelnie? – spytała z autentycznym zaniepokojeniem.
No proszę – rzadko kiedy ktoś potrafił napędzić jej stracha. Ale kiedy była mowa o bliskiej rodzinie lub ukochanym, Hera naprawdę ciężko znosiła wszelkie… złe informacje.
Nawet krzywda takiego pojeba jak Samur czy idioty Gakiego potrafiła nią wstrząsnąć.
Nie, nie, kochany, takie środki odpadają… – dodała jeszcze cicho, już w zamyśleniu i odwracając wzrok. – Już prędzej w grę wchodziłoby… pozbycie się pewnej osoby – westchnęła, nie precyzując, po czym jeszcze się długo przeciągnęła. – Ale skoro mówisz, że to niebezpieczne… Coś muszę w końcu zrobić.
Nie zwracała już uwagi na fakt, że Jisai zamiast rozmawiać z nią skupił się na telefonie. Zajęła myśli czymś całkiem innym. Zaczęła wstawać w momencie, gdy diler podnosił pozbawione krwi ciało.
W takim razie miłej pracy – powiedziała jeszcze automatycznie, zawieszając na nim na chwilę wzrok. – I zdejmij tę pelerynę, słońce, chyba nie marzniesz tu aż tak? – spytała, i na dowód, że lochy wcale nie są aż tak zimne, zrobiła półobrót, pokazując mu, że jej w zupełności wystarczy cienka sukienka.
Niemal tanecznym krokiem wyszła z pomieszczenia i już miała udać się do windy, ale spojrzała na siebie i dopiero teraz zobaczyła, jak bardzo miała skąpane ciało we krwi. Jęknęła więc przeciągle i postanowiła skorzystać z propozycji Jisaia.
Udała się więc do łazienki, stanęła przed lustrem, krytycznym okiem spojrzała na własną skórę, wszystkie ślady, jakie zostawił na niej narzeczony… i westchnęła przeciągle po raz drugi.
Angelo, synku, wiesz, że jadę do was? – zaczęła cicho, choć ze złością przedrzeźniać głos przyszłej teściowej, po czym zrzuciła z siebie sukienkę.
Znowu była cała naga, tylko że teraz na brodzie, szyi, dekolcie i piersiach miała strużki krwi, a na brzuchu pojedyncze plamy, które odcisnęły się przez sukienkę.
Już miała wejść pod prysznic, gdy sięgnęła jeszcze od niechcenia po komórkę, którą na szczęście wzięła wraz z kocem z sypialni i ciągle miała ze sobą. Kiedy zobaczyła, kto do niej napisał, aż krzyknęła głośno – z szoku i radości:
GAB!
Natychmiast zaczęła pisać – kilka SMS-ów naraz, bo przez emocje nie była w stanie skupić się na jednej, porządnej wiadomości. Mimo że przez telefon klęła do brata, na twarzy miała szeroki uśmiech – do czasu, aż Gabryś nie napisał jej o problemach z ręką.
Musi mu dostarczyć odpowiednie pożywienie, do diaska!
Ruszyła do wyjścia, tym razem kompletnie zapominając o tym, że nie miała nic na sobie.
Prężnym krokiem wyszła z łazienki, gwałtownie otwierając drzwi i co chwilę stukając palcami w telefon. Z nerwów cała drżała i ledwo trafiała w klawisze.
Nie widziała ukochanego bliźniaka od wielu, wielu lat. Matko, co za ulga, że żył.
Jisai! – sapnęła głośno i zaczęła szukać dilera. – Jisai, Jisai, kochany, chodź tu natychmiast, rzuć w cholerę to, co tam robisz! Znajdź mi jak najszybciej najpiękniejszą dzierlatkę, jaka jest w tych lochach, i bierzemy ją na górę! Do Gabriela!
Przestała na moment pisać, stanęła w miejscu i zerknęła krytycznie na Jisaia.
Kim jest Gabriel chyba wiesz, mam nadzieję?- spytała, o dziwo słodkim tonem, po czym napisała jeszcze ostatniego SMS-a. – Kiedyś lubił rude. I weź taką… niezdzirowatą. Wiesz, co mam na myśli? Inną niż ta, którą prowadziłeś do gościa na górze. I ma być młoda, drobna!
Nie miała właściwie pojęcia, w jakich ludzkich pannach gustował jej brat – kiedyś, gdy byli młodsi, Hera nie dopuszczała do siebie myśli, że Gab mógłby w kimkolwiek gustować. Teraz na szczęście minął jej ten stan – dlatego w sumie zaakceptowałaby jakąkolwiek ślicznotkę.
Znowu poczuła na sobie zszokowane spojrzenia tych ludzkich cierpiętników, więc spojrzała w dół, na swoje ciało, przewróciła oczami i zwróciła się do dilera:
Zarzuć coś na mnie, Jisai – stanęła do niego przodem i rozpostarła ramiona. – Cokolwiek. Gabowi wolę się tak nie pokazać. Pójdziesz ze mną? – mimo że powiedziała to pytającym tonem, to jednak z jej spojrzenia wynikało jedno: Jisai nie miał prawa odmówić.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Piwnice / Lochy [Podziemie] - Page 11 Empty Re: Piwnice / Lochy [Podziemie]

Pisanie by Gość Pią Cze 28, 2019 7:06 pm

Bardzo dobrze, że Hera odżyła, w przeciwnym wypadku Jisai mógł mieć problemy. Bo jak to? Nie umiałby wynaleźć odpowiedniej krwi dla dziedziczki posiadłości? Nie tylko wyleciałby na pysk za mury, ale mogliby go ścigać za zniewagę. Ranga przybranego ojca nie pomogłaby w niczym, nawet gdyby diler oczekiwałby tego. Na szczęście ludzki młodzieniec, choć miał tuż przed śmiercią tupet nazywając Herę w myślach panienką do towarzystwa, okazał się być sytym posiłkiem. Wiadomo, silne zatrucia powinny być gojone lekarstwami, aczkolwiek Błękitnowłosy był zwolennikiem naturalnych środków na poprawę odporności.
Przypadek omawiany przez rozmówczynię nie brzmiał optymistycznie, stąd nie szczędził słów na temat zgonu. Śmierć z głodu to najgorszy rodzaj śmierci. Osłabienie, omdlenia, ból, zjadanie od środka wnętrzności przez soki trawienne, a taka agonia u wampirów mogła trwać nawet dziesięć lat. Tak przynajmniej było w przypadku, którym zajmował się w lochach po godzinach pracy na rzecz uzupełniania zapasów. W każdym razie kobieta mocno zlękła się, choć nie zdecydowała się na metodykę zaproponowaną przez Jisai'a. Musiała to więc być bliska osoba, ale kto, skoro Hera zaprotestowała, iż był nim Angelo? W ten oto sposób poznał imię narzeczonego Kuroszki, którego będzie mógł kojarzyć od tej pory z Piękną. W milczeniu przyglądał się, jak biła i gryzła się z własnymi myślami, które mogły dotyczyć okrutnej choroby zabierającej wampirom ich naturalne źródło pożywienia.
Aż ciarki przechodzą po plecach.
A właśnie, plecy i peleryna. Nim rozstali się w zgodzie, dziewczyna zwróciła uwagę na płaszcz kolegi. Ten zaś jakby na przekór słowom niewiasty zasłonił rąbkiem materiału jeszcze szczelniej uszczerbek na zdrowiu. Był niemal przekonany, że zauważyła coś więcej niż ktokolwiek powinien był widzieć.
Nie minęło długo od rozstania, właśnie sprawdzał ubrania, które w pośpiechu przetrzepała Hera, by założyć coś na siebie. Sługa nie zabezpieczył odpowiednio reszty towaru, więc będzie musiał zwrócić je sprzedawcy i dopytać się o zamianę. W najgorszym razie ciuchy zostaną przeprane i odświeżone. Coraz częściej łapał zadyszkę, którą ukrywał chrząknięciem czy kaszlnięciem. Jeszcze było tyle do zrobienia...
...a okazuje się, że i te obowiązki będzie musiał zostawić na jakiś czas. Ściągnął mocniej brwi, gdy usłyszał wołanie dzisiaj poznanej kobiety; żądała od niego zbyt wiele. Iść znów na wyższe kondygnacje? Załatwienie wymarzonego posiłku też trochę zajmie, ale doręczenie? Nie był zwykłym sługą, a koordynatorem dla wampirów pracujących w lochach. Jeszcze nie widząc wampirzycy (ciągle układał ubrania w kostkę na stosie na stole) rzekł na granicy cierpliwości:
- Przyprowadzę kogoś takiego.
Nie dodał nic więcej, czy udałby się z Herą do jej brata czy nie, po prostu poszedł wykonać pracę. Miał taką jedną młódkę, którą izolował od innych więźniów za nienaganne zachowanie i dobrowolne oddawanie krwi. Pasowała do rysopisu wręcz idealnie. Nie pouchwalał się z ofiarami, jednak o takie posłuszne owieczki było coraz trudniej zdobyć i uwięzić. Jak w takim tempie będzie pozbywać się najlepszych partii, będzie musiał pofatygować się poza teren Kuroiashitów, czyli znów będą pojawiać się zaległości. Tak czy siak miał do czynienia z kimś bardzo ważnym, a Gabriela też kojarzył... chyba nawet widział go na jednym czy dwóch spotkaniach, lecz to nie była ta hierarchia, aby poznać się w jakikolwiek sposób. Wydobył odpowiedni klucz z całego pęku innych i po przekręceniu w zamku zniknął na moment w środku. Po minucie podążała za nim ofiara wyselekcjonowana dla głodnego wampira w potrzebie.
Wygląd ofiary:
Zdawała się pasować do rysopisu, a co najważniejsze była zdrowiutka i teraz kompletnie pozbawiona woli, czyli gotowa na spełnienie swojej misji. Urok rzucony przez Jisai'a narzucił kobiecie na ten czas taki sam kolor oczu co u dilera. Do czasu jak na moment wampir zdekoncentrował się widząc tak blisko nago Herę, która potrzebowała jeszcze czegoś na przebranie. Naprawdę robiła to celowo czy nieświadomie? Jeśli chciała w ten sposób podnieść morale krwiopijcy, można uznać, że dała radę. I to z nawiązką, bowiem dość szybko, mimo bólu w kręgosłupie, znalazł się przy ciuchach i wybrał kreację dla Kuroszki. Czarna, zwiewna sukienka bez ramiączek podkreślała kobiece kształty Hery, ale bez przesady. Nie była też skąpa, ale korciło go dać coś takiego na choćby samą przymiarkę. W porę zreflektował się i dopasował do idealnego ciała kobiety w miarę pasującą stylistycznie czarną kieckę.
- Proszę przymierzyć.
Wręczył wieszak z ubiorem, a on na nowo zaczął skupiać się na tym, by ofiara nie uciekła spod uroku. Jeśli wszystko było w porządku, udali się razem z lochów we wskazane miejsce. Jisai szedł więc za Herą, starał sie nie gapić tak często na plecy wampirzycy. Ale żeby w ogóle to nie było opcji.

z tematu z Herą - > do Gaba
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Piwnice / Lochy [Podziemie] - Page 11 Empty Re: Piwnice / Lochy [Podziemie]

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 11 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 9, 10, 11

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach