Posiadłość Trizgane

Strona 13 z 23 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14 ... 18 ... 23  Next

Go down

Posiadłość Trizgane - Page 13 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Nie Mar 30, 2014 10:14 am

No i co zrobisz? Nic nie zrobisz ... Delorie wcięło. Zamknęła się, bez zbędnego marudzenia i przerywania dopuszczając Gerard'a do głosu. I tak prędzej czy później wszystko wyszłoby na jaw. Szczerze powiedziawszy, wolała mieć to już za sobą, niż znowu zwlekać z tym kilka miesięcy. Znając życie, powiadomienie rodziny o ich planach ślubnych wyglądałoby mniej więcej tak samo, jak wygląda teraz. Nikt nie był na to gotowy, nawet sama Ruda, która bezmyślnie zaczęła jedynie przytakiwać narzeczonemu głową. Bo co innego miała zrobić? Del zupełnie nie wiedziała, co ma powiedzieć. Ponad to w małżeństwo z Ger'em została wieszana. Gdyby jej ojczulek nie zadłużył się w kasynie łowcy, tej całej akcji by nie było. Zresztą, piegowata nie może się wycofać z umowy. Tatko trafiłby wtedy do pierdla, a na jej braci spadłoby od cholery problemów. Nie żeby jakoś tam strasznie przepadała za swoją rodziną, aczkolwiek nie chciała, aby nazwisko jakie jeszcze nosi straciło swoją renomę. Matka wraz z ojcem zbyt ciężko na to pracowali, żeby teraz wszystko się zniszczyło na jedno pstryknięcie palcami.
Zerknęła na Lou raz jeszcze, kiedy dziewczyna zadała jej pytanie, po czym mimochodem zaczęła bawić się skrawkiem swojej sukienki. Było jej szczerze wstyd. Gdyby Delka nie przyjaźniła się z córką Gerard'a przyznanie się do tego czy tamtego poszłoby jej znacznie łatwiej, ba! Gdyby nie znała samego łowcy, byłoby jej łatwiej. A teraz? A teraz miała wrażenie, że zawiodła w jakimś tam stopniu jedną z najbliższych sobie osób. Raz jeszcze podgryzła mocno dolną wargę z zamieszania nie wiedząc nawet, jak ma się jej wytłumaczyć. W gruncie rzeczy mówienie Lou o problemach jakie zaszły w rodzinie Rudnej były nie na miejscu, a wmawianie jej, że to właśnie jej tatko wpadł na taki pomysł - mowa tu o ślubie - też nie było najlepszym wyjściem.
- Bo widzisz Lou, to nie tak. Nie zrozumiesz. - wymamrotała nie wiedząc, co więcej dodać. Czuła się jak marny, drobny człowiek z niewielkim zasobem słów.
A później, co się działo? Później Delka wyłączyła myślenie, spłonęła soczystym rumieńcem i po mistrzowsku zaczęła udawać, że wcale jej w kuchni nie ma. Jedynie przysiadła na wolnym krześle, wlepiając nieobecny wzrok w ścianę na przeciwko siebie. Nie słuchała ich rozmowy, grzecznie przyjęła do swojej informacji to, że na weselu może być góra dwieście osób. Ba! Żeby dosadnie dać swojemu narzeczonemu znać, że jej mózg pojął jego słowa, kiwnęła nawet głową na 'tak'. Właściwie, tak swoją drogą, zachowanie Delorie powinno dać Lou dużo do zrozumienia. Wszak Ruda nigdy nie siedziała jeszcze tak cicho i grzecznie jak dzisiaj. Zawsze pyskowała, wariowała i miała najwięcej do powiedzenia, a dzisiaj? Wyglądała jak marna podróbka siebie, która chcąc nie chcąc i tak musi się na wszystko zgodzić.
- Po prostu żoną. - wymruczała, przenosząc chwilowo spojrzenie ze ściany na Zack'a, który akurat wpadł do pomieszczenia i zaczął się wydzierać. Zmarszczyła brwi. Hej, czy ona mu wygląda na gówniarę, która ma ochotę na żarty? Nope. Powinien w końcu przyjąć do wiadomości fakt, że będzie miał pod dachem piegowatą i tyle w temacie. Skoro ona pogodziła się z tym, że będzie miała u swojego boku ich ojca w tak młodym wieku, to on powinien przyzwyczaić się do młodszej macochy. Ale zaraz, chwila, moment! On ma kły? KŁY? No kurwa, srsly? Delorie pisnęła, zrywając się z krzesła. No proszę was. Już raz spotkała się z wampirem, drugi raz nie chce. Naprawdę nie chce. Wycofała się pod lodówkę, zasłaniając drżącą ręką usta. Biedna, teraz znowu będzie miała schizy, ewentualnie włączy się jej opcja pozbądź się gnoja i zacznie za nim biegać z tasakiem, bo czemu nie? W każdym razie otworzyła szerzej oczy, kiedy do kuchnie weszła jeszcze jedna osoba. Wielkie, dziwne coś z kajdanami na rękach. To było dla niej za dużo, zdecydowanie za dużo.
- Jesteście pojebani. - jęknęła, łapiąc się za głowę. Co to ma być? Zbiorowisko dziwnych i bardziej dziwnych? Synalek wampir, dwumetrowy typ wpierniczający kiełbaski z lodówki, Gerard niewzruszony niczym i Lou, która pewnie nie ogarnia tak samo jak i ona.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 13 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Nie Mar 30, 2014 11:29 am

Łatwo nie będzie dostać się w ogóle do Oświaty ze względu na zabezbieczenia. Gerard mógłby jednak powiadomić łowców, przedstawić zaistniałą sytuację, powiedzieć, że jego dzieci dostały misję i że powinni spotkać się wspólnie w Oświacie, która była najbezpieczniejszym miejscem. Przynajmniej w obcnej chwili. Zatem powiadomi kogoś o przybydziu wampira, jakim był Zack i miał nadzieję, że uda im się jakoś "obejść" zabezpieczenia. Jeśli nie, to poprosi dzieci oraz powiadomi Chizuru, by spotkali się gdzieś na mieście. To nie powinno być trudne. Byle omijali szerokim łukiem park, slumsy i jakieś ciemne, dziwne zaułki w mieście. Byli na tyle dorośli, by wiedzieć, że pewne miejsca w takich miastach omija się dla własnego bezpieczeństwa.
Gerard spojrzał na syna, który właśnie, uwaga, nazwał go "tatą". No, stary wyka zdziwił się niemało, bowiem syn ostatnio nazwał go ojcem co najmniej piętnaście lat temu. Jasne, jak dla Gerard, który miał już na karku jakieś sto czterdzieści lat to zwykłe piętnaście nie robi już żadnej różnicy. No cóż, gdy ma się rodzinę, to nawet pięć lat to długi okres czasu.
- Prawdopodobnie tak. Muszę załatwić sprawę z... zabezpieczeniami. Sam rozumiesz.
Odpowiedział Gerard, wyprzedzając Louisę, która miała już odpowiedzieć za brata i wyrazić potwierdzenie. Ona, niestety, całkowicie zapomniała o zabezpieczeniach. Może dlatego, że jeszcze ani razu nie wprowadziła do Oświaty wampira, by go tam przetrzymywać i torturować. Wiedziała, że nie potrafiłaby tego zrobić. Niezależnie od tego, jak bardzo dany wampir zraniłby ją czy kogoś z rodziny, nie potrafiłaby się odwzajemnić tym samym. Barabal sam przecież stwierdził, że Louis nie była taka jak wampiry. Bezduszna, bezuczuciowa, pragnąca jedynie zemsty. Rozumiała, że właśnie to, uczucia, rodzina, brak chęci do zemsty, potwierdzając ich człowieczeństwo i odróżniają ich od wampirów.
Łowca skinął głową, przyjmując do wiadomości, że jego syn postara się być grzeczny i nie rzuci się na wielkoluda, by go obudzić. Choć miał też nadzieję, że nie wejdzie do sypialni i nie zrobi bałaganu. Pod jego nieobecność przeszli zaś do omówienia ślubu. Pytanie Louisy łatwe nie było, Gerard również na to nie odpowiedział, pozostawiając tę sprawę Delorie. Ona przecież przyjaźniła się z Louisa, która nie była zadowolona z odpowiedzi przyjaciółki.
- Mhm. Więc teraz, gdy masz być moją macochą, uważasz, że jestem zbyt głupia, by zrozumieć własną przyjaciółkę albo ojca?
Nie przejmowała się, że w kuchni był także ojciec, który dzielnie uważał, że nie powinien wtrącać się w rozmowę dwóch, młodych dziewcząt. Nawet nie widział sensu, by wdawać się z nimi w awantury.
Louisa wpatrywała się uparcie w twarz Delorie, zagryzając mocno wargi. Nie, nie miała nic do ich ślubu. Bardziej nie mogła jej wybaczyć, że nagle Louisa nie była w stanie niczego zrozumieć. I co, teraz miała zostać jej macochą czuła się lepsza? Tak to miala dziewczyna rozumieć? Chyba tak, bo jak inaczej?
Do całej wymiany zdań dołączył się także Zack. O tyle, o ile Louisa nie rozumiała postępowania Delorie, tak jak i Gerard nie rozumiał swojego syna. Zmarszczył brwi i spojrzał na niego.
- Według Ciebie jestem już starym dziadkiem, który nie może mieć młodej żony? Nadaję się już tylko do grobu?
Lekki, ironiczny uśmiech błąkał się na wargach Wilka. Louisa wytrzeszczyła oczy na ojca, ale się nie odezwała. Nad grobem? No tak, miał ponad sto czterdzieści lat, o czym pewnie Delorie nie wiedziała. Tak samo jak i o wampirach, widząc jej reakcję na widok kłów.
- Zack, proszę Cię. Daj jej spokój. To moja przyjaciółka...
Poprosiła cicho brata. Wiedziała, że jej nie zaatakuje na oczach Gerarda, ale chciała go poprosić, żeby jej nie straszył. Żeby tego było mało, do kuchni wszedł jeszcze nie kto inny jak sam Testament! Louisa o mało nie upuściła z rąk swojego kubka z kawą. Co prawda wylała trochę kawy na siebie, ale skończyło się i tak lepiej niż myślała, że będzie. Spojrzała na wielkoluda, potem na Delorie, która ze strachu wycofała się aż pod lodówkę.
- Del, spotkałaś już kiedyś człowieka z kłami?
Spytała, akcentując słowo człowiek. Podeszła szybko do dziewczyny i objęła ją za ramiona, chowając nieco za siebie, przed Testamentem.
- Rozumiem, że odkupisz mi moje ulubione kiełbaski, Testament? Chyba nie sądzisz, że będę Cię utrzymywał... Louiso, załóż mu świeże opatrunki. Ja wyjaśnię pewne rzeczy Delorie.
Louisa znów spojrzała na ojca, jakby właśnie spadł z księżyca i rozbił sobie mocno głowę. Chciał, żeby zmieniła mu opatrunki?! Czy on sobie żartował? Spojrzała na niego twardo, sprzeciwiając się.
- W tej chwili.
Powtórzył bardziej władczo, przez co dziewczyna się wzdrygnęła. Spojrzała na wielkiego wampira i odsunęła się od Delorie.
- Testamencie, udasz się ze mną do salonu.
Wolała nie być z nim sam na sam. Mógłby się jeszcze na nią rzucić i wyssać krew. Może i słuchał Gerarda, może jego nie zaatakuje, ale nikt nie obiecywal, że nie zrobi tego z Louisą czy Zackiem. Wskazała więc ręką na sofę, gdzie miał usiąść, po czym udała się na chwilę na górę, żeby zabrać ze sobą magiczną walizeczkę ze swoimi medykamentami. Wróciła po chwili i podeszła do wampira.
- Nie gryź mnie, bo mój ojciec Cię posiatkuje.
Ostrzegła go i odwiązała opatrunek na oku. A raczej z tego, czym kiedyś było oko. Drgnęła i przyjrzała się przeraźliwej ranie.
- Chryste! Kto Ci to zrobił?
Drżącymi dłońmi sięgnęła po maść na opuchlizny i ostrożnie wsmarowała ją w posiniaczoną skórę wokół rany. Następnie założyła świeży bandaż.
- Gdzieś jeszcze?
Spytała już opanowanym, rzeczowym tonem, spoglądając chłodno na wroga numer jeden.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 13 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Nie Mar 30, 2014 1:36 pm

Tak, wiadomo. Trzeba zająć się zabezpieczeniami Oświaty, inaczej jeśli Zack tam wejdzie, nie zostałby z niego mokra plama. Spotkanie poza Oświatą wydawałoby się bardziej kuszące. Przecież w tym mieście jest mnóstwo ciekawych miejsc, chociażby jakaś przyjemna kawiarenka. No ale cóż... Zapewne do tej kwestii jeszcze dotrzemy, wszak teraz mamy niezły młynek.
Oczywiście musiał wtrącić swoje pięć groszy, inaczej mógł zapaść w chorobę! Poza tym naprawdę ojciec jest gotowy do poślubienia tak młodej osoby? I zrobi to własnym dzieciom, mimo iż są dorosłe... choć Louisa jeszcze pod jego opieką była. Na słowa Wilka zmarszczył brwi, przybierając poza tym złowrogą minę. Nie chce dla ojca źle!
- Źle mnie zrozumiałeś! Ten rudy wiewiór nawet nie nadaje się na żonę! Spójrz na nią, wygląda jak z podstawówki! Mało jest na świecie bardziej dorosłych kobiet, które pasowałyby do ojca? I myślisz, że ona zastąpi nam matkę?! - No, no..m Zack jeszcze bardziej pogrążył się w gniewie. Zapewne to on zacznie ganiać Del z tasakiem, nie na odwrót. Choć Louisa nieco go uspokoiła. Nie mógł zaatakować tej dziewczyny, lecz nie mógł też jej zdzierżyć. Niech ktoś go zrozumie!
I właśnie nadszedł On. Olbrzym zakuty w kajdany dobierał się do zawartości lodówki jakby był u siebie! Co to u licha miało być?! Zacka dosłownie wmurowało w podłogę!
- Hej! Może jakiś obiad Ci przygotować?! - Warknąl pełen sarkazmu, dosłownie kipiąc ze złości. Nie obawiał się Kanibala, nic z tych rzeczy, w końcu i on może oberwać tłuczkiem po głowie. Młody Trizgane gotowy do każdej morderczej akcji.
- Jakby coś, Louisa... wołaj. - Skierował się do siostry, która miała zająć się ranami wampira. Tak, same opatrunki mówiły że musiał mieć kiepsko. Natomiast sam Zack został w kuchni. Swój nienawistny wzrok skierował na osobę piegowatej.
- Dlatego nie powinnaś tutaj być. Będzie jeszcze gorzej. - Warknął na słowa odnośnie Pojebanej rodziny. Nie pasowała tutaj, o nie. Nic z tych rzeczy. Wsadził łapy do kieszeni, opierając się tyłkiem o szafkę. Zaś sięgnął po papierosa. Nerwy i tak nie zejdą, a ojca nadal mu szkoda, nie wie w co się pakuje.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 13 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Nie Mar 30, 2014 2:10 pm

Nie ingerował zbytnio w sytuację rodzinną Gerarda, choć miło sobie posłuchać co się takiego dzieje. Jakaś ruda dziewczyna najwyraźniej zbluzgana za samo jestestwo, koleś nie umiejący zatrzymać języka za zębami... Normalnie istny cyrk! Tylko wielka szkoda, że musieli go zauważyć, głównie Gerard. Kanibal przeniósł na niego gadzi wzrok.
- Ojej, naprawdę nie będziesz?
Murknął pod nosem, ściskając w łapie ostatnią kiełbaskę jaka była. Teraz Gerard nie miał co sobie przegryźć. Olbrzym zbyt zmęczony na wszelkie kłótnie, skierował się za Louisą, która miała zająć się jego opatrunkiami. Usiadł na kanapie, rozkładając się wygodniej. Łeb oparł o oparcie. Dosłownie przysnął i obudził się dopiero, jak Louisa weszła ponownie do salonu. Musiał zbliżyć głowę, żeby na spokojnie mogła sięgnąć do opatrunku. Jakoś nie chciało mu się jej atakować, był zbyt śpiący. I proszę, Louisa doznała szoku widząc ranę kanibala, choć też ciężko uwierzyć, że zechciał się nim zająć!
- Namikaze.
Skoro pytała, odpowiedział. Warto też dodać, że zraniony oczodół wciąż bolał, a zetknięcie się z palcami oraz maścią, zraziło. Stwór syknął, lecz nie uczynił nic, co mogłoby zaszkodzić dziewczynie. Musiał dotrwać...
- Na klatce piersiowej i kolano.
Zadowolona? Choć o kolanie nie musiał mówić, było ono widocznie gołym okiem. Bandaż całkiem przesiąknął krwią. Mało tego! Jak na ostatnią sierotę zaatakowała go silna migrena, dokładniej miejsce naruszone kulą. Oblizał suche i popękane wargi, masując sobie lewą skroń. Niech Luśka będzie spokojna, nie zamierzał uczynić jej w tej chwili żadnej krzywdy, jedynie czego pragnął, to snu, ba Panna Trizgane nadawała by się nawet na miękką poduszkę i w sumie teraz w niej ją widział. Zatem jeśli go nie powstrzyma, wampir bezczelnie się na niej oprze głową.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 13 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Nie Mar 30, 2014 3:18 pm

Delorie uniosła ręce w obronnym geście, zaskoczone tęczówki kierując wprost na buzię przyjaciółki. Ruda nigdy w życiu nie byłaby w stanie uznać Lou za głupią. Dziewczyny reprezentują dwa, zupełnie inne charaktery i w ich duecie, to właśnie młoda Trizgane robiła za tą bardziej dojrzałą, racjonalnie spoglądającą na świat. Piegowata natomiast zawsze żyła tak jak chciała, uparcie szukając zaczepki tam gdzie nie trzeba. Dlatego też nawet przez myśl jej nie przeszło, że Louisa nie byłaby w stanie zrozumieć jej ani własnego ojca. Ot, łowczyni zawsze znała każdy, chociażby najgłupszy problem piegowatej, doradzając jej na wszystkie możliwe sposoby. Delka jednak nie mogła się przemóc, by teraz powiedzieć jej o tym, że małżeństwo w jakie niedługo wejdzie wraz z Gerard'em jest na niej zwyczajne wymuszone. Piegowata nie miała zdania. Musiała przystać na tą propozycję, by jej rodzina nie pogrążyła się w długach. Wszak mimo, że obie panny znają się naprawdę długo, Delorie nigdy nie wspominała Lou o swojej rodzinie zbyt wiele. Teraz zresztą też nie chciała jej mieszać w swoje problemy. Było jej wstyd. Cholernie wstyd.
- Dobrze wiesz, że nigdy bym tak nie pomyślała. - wypaliła, opuszczając z wolna dłonie na kolana. Molière wcale nie czuła się lepsza przez to, że niedługo zostanie macochą Lou. Czuła się gorsza. Szczerze zazdrościła swojej przyjaciółce. Są młode, powinny korzystać z życia tym czasem skrzydła Rudej zostały zwyczajne podcięte. To nie tak, że Del nie lubi Ger'a. Właściwie, wręcz przeciwnie, zdołała do niego przywyknąć. Niemniej, jest to właściwie pierwszy mężczyzna z jakim wda się w jakikolwiek bliższy kontakt. Co będzie, jak na jej drodze stanie ktoś inny? Jak obdarzy głębszym uczuciem zupełnie inną osobę? Nie będzie mogła zrobić nic. Poza tym, czyżby Lou nie pamiętała, że piegowata ma również niemałą słabość do osób tej samej płci? A tu nagle ślub z mężczyzną, coś jest nie tak, co nie?
Chwilkę później Delorie spojrzała na swojego narzeczonego. Zrobiła głupią minę, nagle uświadamiając sobie, że przecież ona nawet nie wie, ile łowca ma lat. Zmrużyła mimowolnie tęczówki, główkując nad czymś chwilę, po czym - jak już zresztą wcześniej wspominałam - młoda wylądowała przy lodówce, trzęsąc się na widok kłów jak i Testament'a, który urodą obecnie nie błyszczał. Do tego jeszcze te kajdany, opatrunek na kolanie i oku. Wzdrygnęła się, następnie wczepiając się w drobne ciało Louisy. Gdyby mogła, to by na nią wlazła. Poważnie. Czuła się przy niej bezpiecznie. Przynajmniej miała pewność, że Zack się na nią nie rzuci, a chodzące bydle zwyczajnie je ominie. Na następne jej pytanie, kiwnęła jedynie głową na tak, obejmując jednoznacznie dłońmi szyje. Zbladła, gdy dziewczyna nieco się od niej odsunęła. Del w panice wyciągnęła w jej kierunku ręce, raz jeszcze przyciągając ją w swoją stronę. Nie ma takiej opcji, ona jej nigdzie nie wypuści.
- Nie zamierzam zastępować wam matki. Nigdy. - bąknęła, kierując słowa oczywiście w stronę Zack'a. Nie nadawała się na macochę. Doskonale o tym wiedziała. Zresztą, nikt nigdy nie zastąpi komuś matki. Skąd Ruda wie? Bo tak jak i oni, wychowała się bez rodzicielki, natomiast widok wszelkich kochanek ojca zwyczajnie ją odrzucał.
Ostatecznie jednak małolata wypuściła z objęć Lou, pozostając w kuchni tylko z Gerard'em i jego synem. Stała jak ten słup, podpierając plecami ścianę. Zacisnęła usta w wąską linię, splatając ręce pod piersiami.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 13 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Nie Mar 30, 2014 9:37 pm

Chyba ostatecznie porzucą swój pomysł udania się do Oświaty. Poleci dzieciakom wybrać się do przyjemnej kawiarni z dala od siedzisk wampirów, które to skuszone rozmaitymi, słodkimi zapachami dzieciaków, bez przeszkód i żadnego zahamowania zaatakowałyby całą czwórkę. Dobrze, że chociaż Zack z nimi pójdzie. Możliwe, że poradziłby sobie z takim wampirem, gorzej jeśli zew krwi wziąłby nad nim górę i nie rozpoznał swoich. Wtedy pokładał nadzieje już w Louisie.
Gerard już przeżył jeden ślub. Początkowo nie podchodził do niego zbyt poważnie. Został zmuszony do ślubu, jak w tej chwili Delorie. Michiru ujrazał dopiero w dniu ślubu, na ślubnym kobiercu. Nie miał okazji wcześniej jej poznać, nie pozwalała mu na to praca, różne zajęcia i mordercze treningi. Wówczas praca była dla niego najważniejsza. Po ślubie, cóż, omijał żonę szerokim łukiem, dając jej wiele swobodny i ani razu nie odwiedził jej sypialni. Oczywiście do czasu co widać. Przecież dwójki dzieci nie wyczarowałby sobie sam... Michiru stała się nagle dla niego całym światem. Była słońcem, wokół którego krążył Gerard. Wiedział, że żadna kobieta nie zastąpi mu jego zmarłej żony, ale to nie znaczy, że do końca życia miał żyć w samotności. Względem ojca Delorie zachował się bardzo samolubnie. Mógł przecież adoptować dziewczynę, ale nie, on wolał widzieć w niej swoją partnerkę.
- Wasza matka też była bardzo młoda, w porównaniu do mnie, gdy za mnie wychodziła. Widziałeś zdjęcia. Widziałeś jaka młoda była. Nie, Zack. Matka jest tylko jedna. Nikt jej Wam nie zastąpi. Michiru dała Wam życie.
Gerard wytłumaczył na spokojnie synowi, jakby znów był małym dzieckiem, które spytało się "a skąd się biorą dzieci". Pamięta jeszcze, jak zapytał czy ojciec mógłby mu to zademonstrować.Cóż, prawie się udało, bo niedługo po tym na świecie pojawiła się i Louisa. Czasami przyjemnie było powracać myślami do przeszłości, lubi to robić, ale czas wreszcie otrząsnąć się z przeszłości. Od śmierci żony nie miał żadnej kobiety. Uznał, że nie mógł sobie pozwolić na zdradę. No cóż, należał do mężczyzn starej daty. Bardzo... starej... daty. Wręcz przedpotopowej.
- Policzę Ci za każdą pieprzoną kiełbaskę i Twoja rodzina będzie mi oddawać.
I tak niech się cieszy, że Gerard niedługo pójdzie na małe polowanie, by zdobyć dla niego wampirzą krew. Kanibal jak i Gerard tego potrzebowali, by wdrążyć w życie ich mały eksperyment. Później na spokojnie wszystko wyjaśni Testamentowi.
- Szkoda zatem, że mi nie ufasz, Del. Jasne, Zack... jeśli zdążę, to krzyknę.
Odparła posępnie, ciesząc się, że będzie na tyle blisko rodziny, by w razie potrzeby zdążyli pozbierać z niej chociaż to, co pozostanie. Zresztą, czy Testament wiedział, że była oblubienicą jego ojca? Nie? Phew, tym bardziej niech trzyma kły przy sobie...
- Fakt, kolorowo nigdy nie będzie. Dlatego uznałem, że powinnaś wiedzieć o kilku rzeczach.
Znów został zmuszony do tego, by podejść do dziewczyny i przyprowadzić ją w stronę stolika. Zamiast tego, wyprowadził ją na taras, by zaczerpnęła świeżego powietrza. Chwycił ją zatem za rękę i otworzył rozsuwane drzwi, wpuszczając na zewnątrz pierw dziewczynę. Zdjął z siebie wierzchnie odzienie i narzucił je na ramiona Delorie. Wciąż było chłodno, do wiosny jeszcze daleko, więc lepiej, by miała coś na sobie, nim się przeziębi. Jeśli chciała, mogła sobie usiąść na ogrodowym komplecie, stojącym na tarasie.
- Pamiętasz jak ostatnio pytałem się Ciebie czy wierzysz w rzeczy, które w normalnym świecie nie mają racji bytu?
Spytał i urwał, czekając na jakąś reakcję z jej strony. W tej właśnie chwili zadzwonił jego telefon, wyjął go więc z kieszeni spodni, sprawdzając połączenie. Odebrał szybko i uciął sobie rozmowę z Marcusem w towarzystwie Delorie... I tak za chwilę dowie się o wszystkim. No, prawie. Gdy skończył, kontynuował przerwany wątek.
- Osobnik, który Cię zaatakował jest wampirem. Tak, w a m p i r e m. Te stworzenia, co to są uczulone na światło dzienne, a umierają po rozwaleniu im głowy albo serca.
Znów przerwał, by dać dziewczynie czas na ochłonięcie, bądź zadanie ewentualnych pytań. Musiała się wreszcie dowiedzieć, skoro miała wkroczyć do rodziny łowców. Chwycił ją za ramiona i przyciągnął do siebie, by zamknąć ją w swoim żelaznym uścisku. Tak przynajmniej mu nie ucieknie, gdy dowie się całej reszty.
- Ja natomiast, Louisa i Zack, jesteśmy łowcami, którzy polują na wampiry. Dlatego widziałaś tego dziwnego osobnika w kajdankach oraz z wieloma opatrunkami. Ja sam jestem zsstępcą dowódcy łowców. Chyba najważniejszą rzeczą, jaką powinienem Ci powiedzieć to to, że mam znacznie więcej lat, niż myślisz. Około stu czterdziestu.
I znów umilkł. Na pewno będzie miała sporo pytań... I pewnie nie tylko pytań.
Zaś, co do Louisy i Testmaneta. Starała się jak mogła, aby nałożenie maści nie było zbyt bolesne. Zapomniała nawet jego wszelkie wybryki, gdy ten nie przejmował się czy jego ofiary cierpią czy nie i żywcem je rozszarpywał.
- Namikaze? Dowódca bez przyczyny nie każe w taki sposób wampiry. Jesteś mordercą. Mordujesz nawet niewinne dzieci bez mrugnięcia oka! Brzydzę się Tobą.
Skrzywiła się, kończąc bandażowanie chorego oka, a raczej pozostałości po nim. Najchętniej wbiłaby mu kołek w serce. Rozejrzała się nawet po salonie w poszukiwaniu czegoś na kształt takiej broni. Kątem oka spojrzała na ojca, który właśnie wyprowadzał na zewnątrz Delorie. Skinęła głową, gdy usłyszała, gdzie jest jeszcze ranny. Zdjęła zatem brudne bandaże, które wyrzuci później do kosza.Powtórzyła numer z maścią, tym razem inną. Nieszkodliwą na rany otwarte, a pomagającą im się zregenerować. I nałożyła świeży bandaż. Nie użyła ani razu magii. Nie zamierzała dla niego marnować swojej energii życiowej. Wolała ją zatrzymać dla brata.
- Mój brat jest wampirem, przez Twojego syna. Pomożesz nam zyskać dla niego krew.
To nie było pytanie. To było stwierdzenie, dziewczyna żądała od niego pomocy.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 13 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pon Mar 31, 2014 11:22 am

Ciekawe kiedy będą mogli opuścić dom w celu spotkania, wprawdzie Zack się niecierpliwił, bo im szybciej to załatwią tym lepiej. Lecz nadal miał wątpliwości co do kontroli nad sobą, wszak jest poziomem E, bestią. I czym się będzie żywił w czasie "misji"? Tabletek to on nie przyjmuje.
Tak, matka była młodą kobietą, kiedy brała ślub z Gerardem, tyle że żadne z nich nie miało dzieci. A ta młoda. To istna kpina! Chociaż po słowach ojca nieco sie uspokoił. Wcisnął ręce do kieszeni, wzdychając ciężko, jakby właśnie na jego wampirze barki spadł ogromny ciężar. Wampirze zmęczenie dało o sobie znać. Rozmasował bark, nie wtracając się już w nic. Louisa zajęła się Olbrzymem, Ojciec poszedł porozmawiać z Delorie, zatem został sam. Ugasił gasnącego papierosa w popielniczce, żeby za chwilę usiąść przy stole. Nie mógł odejść za daleko od salonu, nie mógł zostawić siostry samej.
- Co za bagno. - Burknął, wstając jednak na nogi. Udał się do salonu, żeby przyjrzeć pracy Louisy. Wampir którym się zajmowała, wyglądał na spokojnego, więc chyba żadnych problemów z nim nie powinno być. Poza tym lepsze patrzenie na Wampira niż na piegowatą. Ciekawe czy jej słowa okażą się prawdą, czy ona nie zechce się rządzić. Zack sobie nie pozwoli, o nie. Usiadł w fotelu. Nie mówił nic, gdyż nie chciał nikomu przeszkadzać.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 13 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pon Mar 31, 2014 11:54 am

Ha! Jasne! On i opłacanie swojego utrzymania! W porządku... nie raz, nie dwa płacił za swoje utrzymanie, co zresztą nie ma się czemu dziwić. Wampir wymaga ogromnego poświęcenia jeśli chodzi o sprawy żywnościowe, komfortowe. Zajmuje dużo miejsca... Więc spokojnie.
- Opłacę Ci moje utrzymanie.
Warknął chłodno wampir, nie zamierzając ciągnąć tego dalej. Choć nie przeszkadzało mu bycie pasożytem, przecież jest niczym książę! Ale na odczepnego, lepiej jak da pieniądze łowcy. Przynajmniej nie będzie się gada czepiał.
Ależ zajebiście przyjemne było opatrywanie ran. Kanibal wlepiał gadzi wzrok w twarz Lousiy. Po co go pytała, skoro teraz mówi mu takie rzeczy? Ciekawe czy jej brat jest taki święty skoro jest poziomem E? Dosłownie mina wampira stała się bardziej rozgniewana, aczkolwiek z wyrzutem spoglądał na postać dziewczyny. I nie, nie wiedział nic o planie ojca. Jedynie teraz o czym myślał, to o ucieczce z tego miejsca. Co jak co, nie chciał być wytykany na każdym kroku, a skoro był zbyt słaby na obronę, tym bardziej pragnął opuścić ten dom.
- Dziękuję.
Burknął cicho, kiedy założyła ostatni opatrunek. Wiedział, że to była zwykła łaska. Lecz co sobie o nim pomyślą, jak nie podziękuje?
- Nie wiem jak chcecie to uczynić, Samuru za mnie krwi nie odda.
I co? Czemu nadal nie szuka tego kołka? Sen jeszcze bardziej zaatakował wampira i w sumie nawet nie spojrzał kiedy brat Louisy wszedł, jedynie co, to wyczuł poziom E. Wstał z kanapy, żeby doczłapać powoli do swojego miejsca. Tam ma spokój i nie musi nosić na sobie tych wszystkich spojrzeń. Jeśli nikt go nie zatrzymał dotarł do sypialni Gerarda, żeby zająć legowisko na podłodze, zakopując się pod kocem.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 13 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pon Mar 31, 2014 4:25 pm

- Ufam Ci Lou! - jęknęła, robiąc przy tym zawziętą minę. Del od zawsze ufała łowczyni. Nie była jednak w stanie przyznać się przed nią jakim cudem doszło do ślubu, bo osobiście jest jej szczerze wstyd. Naprawdę nie chciała zawalać teraz Louisy swoimi problemami, zwłaszcza, że nic nie było jeszcze pewne. Owszem, Ruda znalazła się w sytuacji bez wyjścia, aczkolwiek nie rozmawiała jeszcze o uroczystości z Gerad'em, ba! Oficjalnie nie są nawet narzeczeństwem. W końcu nie otrzymała od mężczyzny pierścionka. Właściwie, Ger przywłaszczył ją sobie poprzez słowną umowę zawartą z jej ojcem, żadnych dalszych kroków natomiast już nie poczynił. Jedynie zaczął ją utrzymywać. Ot, obiecał, że będzie na nią łożył. Przecież ona też musi jakoś żyć. Oszczędności zostało jej niewiele.
Bez oporów dała wyprowadzić się na taras. Mogła tam przynajmniej spokojnie odetchnąć, nie czując na sobie morderczego spojrzenia Zack'a. Wymamrotała pod nosem krótkie dziękuje, kiedy Gerard zarzucił na jej ramiona swoją kurtkę. Zacisnęła mocno dłonie na rękawach, miętoląc materiał własności starszego, jakby chciała się w ten sposób uspokoić. Zmrużyła nieznacznie oczy, chwilkę później niechętnie kierując złote tęczówki na postać przyszłego męża. Wzdrygnęła się, po raz kolejny zaciskając usta w wąską linie. Temat jaki poruszył nie był dla niej przyjemny. Wolała żyć w nieświadomości, tak jak kiedyś - teraz jej psychika pozostawiała wiele do życzenia, wszak piegowata ostatnimi czasy zaczęła popadać ze skrajności w skrajność od czasu do czasu mając napady lekkiej histerii.
- Pamiętam. - burknęła niewyraźnie, cofając się nieco do tyłu. Nie było jej do śmiechu, nie miała też najmniejszej ochoty rozmawiać o istotach, które generalnie istnieć nie powinny. W końcu nie po to starała się uporczywie wymazać obraz swojego oprawcy z pamięci, by teraz na nowo się z tym zmagać. Nie chciała pamiętać, nie chciała wiedzieć. Nie wyglądała na przestraszoną, właściwie jej mina przypominała wielkie nic. Oczy natomiast świeciły pustką, jakby piegowata usilnie starała się być nieobecna. Nie przysłuchiwała się rozmowie, jaką Gerard prowadził z kimś przez telefon. Co rusz odsuwała się tylko krok do tyłu, mając nadzieje, że starszy tego nie zauważy, a ona zwyczajnie zdoła zwiać. Na próżno. Przystanęła w którejś chwili, uchylając nieznacznie wargi. Zasłoniła pośpiesznie dłońmi uszy na siłę wmawiając sobie, że jego słowa to czyste kłamstwo. Nagle stała się niezwykle oporna na wszystko.
- Przestań! - zapiszczała, opuszczając bezwiednie ręce, kiedy zamknął ją w szczelnym uścisku. Nie wyrywała się, przynajmniej na początku. Późniejsze informacje jakim ją obdarował po prostu wbiły ją w ziemię, ba! Ruda ledwo stała na nogach, nie zdziwiłabym się, gdyby Gerard musiał ją teraz podtrzymać. Łowcy, wampir w domu, sto czterdzieści lat? To żart? ŻART KURWA? Małolacie poprzestawiały się klepki i światy, srsly. Nie miała pytań. Była w tak ciężkim szoku, że nie była w stanie zrobić nic. Nie mogła się nawet wysłowić. Zachwiała się, analizując wszystko z wolna, chwilę później zwyczajnie się wydzierając. Gdzie ona była!? To czyste wariactwo.
- Zostaw mnie, zostaw. To nienormalne, niemożliwe. - wykrztusiła, nie pojmując jakim cudem łowca dożył stu czterdziestu lat, zachowując przy tym wygląd czterdziestolatka. Właściwie, tak naprawdę, teraz nie była w stanie zrozumieć niczego ~
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 13 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Pon Mar 31, 2014 8:09 pm

Louisa nie czuła żadnego skrępowania, gdy wampir wpatrywał się w nią gadzimi źrenicami. Nie przerywała się swoich czynność, starając się nie zadać mu więcej bólu. Dziewczyna była z powołania medykiem. Wiedziała, że w Oświacie przydaje się łowcom i była pomocna Yutace, jednak gdyby dowódca kazał jej przygotować jakiś środek, którym miałaby zabić wampira, nie mogłaby tego zrobić. Odezwałaby się w niej dusza lekarza, który miał obowiązek ratować życie każdej istoty. Tak bywało przecież na wojnie. Nie ważne kto, wróg czy swój, lekarz miał zasrany obowiązek pomóc rannemu i potrzebującemu. Nauczyła się tego niedawno, zrozumiała to wreszcie. Nie pomagała z chęcią Testamentowi, ale także nie mogła go zostawić w potrzebie i patrzeć jak w rany wchodzi mu ropa.
- Co jakiś czas będę Ci zmieniała opatrunki. Postaraj się tego nie zamoczyć przy myciu.
Kilka porad nim go zostawi. Na jego podziękowania skinęła głową i nie zamierzała go powstrzymywać, gdy wreszcie wstał i skierował się w stronę schodów, by wejść na piętro i udać się do swojej sypialni. A raczej sypialni Gerarda, jeśli mieli być dokładni. Nim jednak odszedł, odpowiedziała na jego słowa odnośnie do Samuru.
- Dlatego chcę, żebyś mi pomógł.
Spojrzała w stronę drzwi, w których stał Zack i podeszła do niego. Scisnęła w dłoni rąbek jego koszuli, jaką miał na sobie i wsunęła głowę pod jego pachę. Ramionami objęła go i przylgnęła do ciała brata. Tak bardzo chciała się do niego przytulić. Nawet nie przeszkadzało jej to, że ciało brata było chłodne, zupełnie jakby przytulała się do trupa. Oparła głowę o jego tors i zaczerpnęła głęboko do płuc jego zapach. Dawno się tak nie przytulała i brakowało jej obecności brata przez tyle lat. Tęskniła za nim. W tej chwili nawet nabrała ochoty, by mu się przyznać, że kiedyś była w nim zakochana. Był jej idolem i pierwszą miłością. Nie odezwała się jednak w ogóle. Nie bała się także, że Zack ją zaatakuje. Potrafił się powstrzymać, szczerze w to wierzyła.
- Cieszę się, że dajesz sobie radę. Wiem, jakie to ciężkie. Sama miała krew na rękach...
Wyznała cicho bratu, zaciskając dłonie mocniej na jego koszuli.
Gerard spisał umowę z ojcem Delorie o to, by była jego żoną. Nie mogła uciec. Wszystko zostało zabezpieczone, nie był naiwny ani głupi i potrafił się sobą zająć i zadbać o własne interesy. Co do pierścionka, łowca nie miał czasu, żeby latać za pierścionkami i szukać odpowiedniego. Nie był romantykiem. Dawanie pierścionków było nowoczesnym wymysłem, a on przecież zatrzymał się w przeszłości.
Fakt, temat nie był łatwy, ale musiała się dowiedzieć, jeśli miała wejść do tej rodziny. Nie ucieknie przed tym przecież. Nie chciał jej przecież okłamywać. Nie przestawał, gdy prosiła go o to. Musiał jej powiedzieć całą prawdę, nawet jeśli nie chciała jej usłyszeć. Wciąż ją mocno trzymał, nie pozwalając nigdzie uciec. Przetrzymał ją mocniej, gdy zaczęła się szarpać.
- Uspokój się, Delorie. Wiem, że to dziwne, ale musisz się o wszystkim dowiedzieć przed ślubem.
Wplótł delikatnie dłoń w jej włosy i pogłaskał ją delikatnie.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 13 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pon Mar 31, 2014 10:51 pm

Nie było mu jednak dane spocząć na fotelu skoro zaraz po wyjściu Testamenta, Louisa niemal rzuciła się na niego. Objęła mocno brata, na co ten zareagował jakby ktoś wsadził mu kija w tyłek. Oczywiście chwilowa reakcja, bowiem za chwilę położył dłoń na jej plecach, także lekko obejmując. Od jego powrotu, rzadko kiedy mogli tak w ciszy ze sobą pobyć, zwykle ktoś kręcił się w pobliżu. Jak nie ten koleś James, Delorie, to Totoro, który obecnie walnął focha i poszedł spać na górę. Z całą pewnością zajmował miejsce pod łóżkiem.
- Też Cię to spotkało? - Spytał po jej słowach, głaszcząc dziewczynę po miękkich włosach. I go przy niej nie było, kiedy męczył się ze swoim wampirem. Tym bardziej musiał jej to wynagrodzić... choć nie w tej chwili. Zapach, ciepło. To wszystko ma wpływ na głód poziomu E. Nachylił się ku twarzy siostry, ujmując jej drobną twarz w swoim zimnych dłoniach. W oczach Zacka zaś kryła się pustka. Objął mocniej ciało Louisy, żeby nachylić się ku jej szyi. Odgarnął włosy i jeśli mu nie zabroni, wbije kły prosto w te drobne żyłki dające życiodajny płyn. Wzmocni nawet uścisk, żeby czasem mu nie uciekła. A co będzie jak nakryje ich ojciec? O rany! Zapewne będzie istna rzeźnia, w końcu Zack sam łamie przepisy ich domu. Pogryzł domownika, lecz oczywiście nieświadome, wszak zaś obudziła się w nim bestia głodna świeżej krwi. Choć warto wspomnieć iż zachowywał się w miarę delikatnie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 13 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Czw Kwi 03, 2014 4:13 pm

Jęknęła żałośnie, opierając się czołem o klatkę piersiową mężczyzny. Pociągnęła cicho nosem, nerwowo zaciskając pięści na koszulce Gerard'a. Nie rozumiała nic. Nie była w stanie dopuścić do swojej informacji, że żyje między wampirami, mając przy okazji u swego baku gościa, który szwenda się już po świecie całe sto czterdzieści lat. Bała się. Ewidentnie zaczęła bać się własnego narzeczonego, dlatego przy każdym jego następnym ruchu spinała się i nieco przymykała oczy, jakby myślała, że zaraz oberwie. Zacisnęła mocniej dłonie na koszuli łowcy, znacznie zmniejszają odległość jaka ich dzieliła. Pisnęła, czując jak wplata rękę między pasma jej rudych włosów. Nie rozluźniła się nawet na chwile, delikatne głaskanie nic nie wniosło. Dopiero z czasem jej zachowanie zaczynało się normować. Cisza jaka między nimi zapadła, sprawiła, że Delka przestała się trząść, natomiast dotyk starszego nie wydawał się być tak straszny jak na początku. Powoli zaczynało do niej docierać kilka faktów. Zrozumiała, że jeżeli będzie trzymała się blisko swojego narzeczonego, nic groźnego się jej nie stanie. W końcu jest łowcą, nie? Do tego starym, doświadczonym. Da radę, jeżeli stanie jej na drodze kolejny typ pokroju Fergal'a, prawda? P r a w d a? Jak nie, to Ruda ma w dupie całą umowę zawartą między jej ojcem, a Gerad'em. Pakuje swoje rzeczy i spieprza na drugi koniec świata nawet przez chwilę nie oglądając się za siebie.  
- Nie nadaję się do tej rodziny. - wymamrotała, unikając wzroku starszego. Co prawda, to prawda. Delorie naprawdę nie pasuje do rodziny swojego narzeczonego. W końcu do dzisiaj nie miała zielonego pojęcia o łowcach, o tym, że da się przeżyć tyle lat i co najgorsze - nie zdawała sobie sprawy z tego, że krąży między wampirami przed którymi w przeciwieństwie do Lou, Zack'a czy też samego Ger'a nie umie się bronić, o.

[zt]


Ostatnio zmieniony przez Delorie dnia Nie Maj 25, 2014 3:30 pm, w całości zmieniany 1 raz
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 13 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pią Kwi 04, 2014 5:53 pm

Louisa wcale nie rzuciła się na brata. Chciała się jedynie przytulić do brata. Odkąd wrócił większą część czasu spędzali na nieporozumieniach, ewentualnie się kłócili. Dlatego chciała przyjść do brata, żeby mu pokazać, że między nimi wszystko jest w porządku, niezależnie od tego czy jest wampirem czy nie. Dla Louisy nie miało żadnego znaczenia. Był jej bratem i to się nie zmieni nigdy, nawet gdy śmierć ich rozdzieli.
Gdy go objęła, a wampir zesztywniał, dziewczyna nabrała ochoty odsunąć się i puścić Zacka. Najwyraźniej nie miał ochoty na takie pieszczoty. I gdy opuściła już ręce i chciała cofnąć się o dwa kroki, poruszył się wreszcie, ściskając ją mocniej. Cisza, jaka między nimi zaistniała, w ogóle nie przeszkadzała dziewczynie. Nie była także krępująca. Zacisnęła zatem dłonie na jego koszuli, by wreszcie odchylić głowę i spojrzeć w jego oczy.
- Taaak... Dlatego rozumiem, co możesz czuć.
Odpowiedziała zgodnie z prawdą i znów oparła głowę o jego męską klatkę piersiową. Dobrze jej było w ramionach brata. Czuła się bezpieczna, niezależnie od tego czy był wampirem, czy też. Wiedziała, że świadomie nie chciał wyrządzić jej żadnej krzywdy. Dziewczyna nie oczekiwała od brata niczego, nie musiał jej niczego rekompensować. Rozumiała przecież, że brat miał prawo opuścić rodzinny dom. Miał dość ojca po śmierci matki. Było jej przykro, ale teraz, będąc starsza, rozumiała jego decyzję.
Posłała bratu pogody uśmiech, gdy chwycił jej twarz w dłonie. Serce zabiło jej mocniej, co mógł bez problemu usłyszeć. Zaczęła się nieco denerwować i przełknęła głośniej ślinę. Delikatna czerwień pojawiła się na jej policzkach.
- Zupełnie, jakbyś chciał mnie pocałować.
Zaśmiała się nieco nerwowo, jakby chciała rozładować napięcie. Oczywiście żartowała, ale napięcie szybko jej nie opuszczało.
Zadrżała, gdy nachylił się, odgarnął jej włosy z szyi i zawisł tuż nad nią. Zacisnęła mocniej dłonie na jego koszuli i przechyliła mocniej głowę, obnażając skórę. Zamknęła powieki i już po chwili poczuła ostre ukłucie. Nie wydała z siebie żadnego dźwięki, żeby nie zaalarmować ojca. Nie chciała wiedzieć, jakby na tę sprawę zareagował. Rozumiała, że Zack potrzebował jej krwi, skoro po nią sięgnął. Nie miała większych sprzeciwów, by się nią podzielić. Luisa była zmęczona, więc kiedy brat uszczuplił ją z krwi, poczuła większe osłabienie. Dosłownie zawisła w jego ramionach.
- Wystarczy, Zack... Dość.
Szepnęła cicho, do jego ucha. Dłonie przesunęła na jego ramiona, wbijając w nie paznokcie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 13 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Pią Kwi 04, 2014 6:23 pm

Gerardowi nie przeszkadzało, że dziewczyna oparła się o jego klatkę piersiową. Był przecież jej wsparciem, a przynajmniej chciał w to wierzyć. Na pewno nie będzie łatwo, a przynajmniej dla niej. Była młoda i może faktycznie powinna ułożyć sobie życie z kimś młodszym, zamiast męczyć się u boku stargo dziada. Choć z drugiej strony, mógł jej zapewnić bezpieczeństwo. Potrafił walczyć z wampirami i przy jego boku może się czuć bezpieczna. Łowca nauczył się już na błędach przeszłości... gdy jego ukochana żona została zamordowana z zimną krwią. I to na oczach bezbronnej i tak niewinnej Louisy. Nawet nie chciał wiedzieć, jak to się odcisnęło na jej psychice.
- Delorie, spokojnie. Nie zrobię Ci przecież krzywdy. Jestem człowiekiem i możesz czuć się bezpieczna.
Mówił cicho, uspokajająco, wręcz pocieszająco. Chciał, żeby wreszcie się rozluźniła i nie czuła z jego strony żadnego zagrożenia. Musiała się o wszystkim dowiedzieć, a Gerard nie mógł już przed nią dłużej ukrywać prawdy, jeśli faktycznie miała dołączyć do tej rodziny. Chcenie było za dużym słowem.
Gdy nieco ochłonęła, ucałował czubek głowy narzeczonej i cofnął ręce. Mogła wciąż czuć dyskomfort, gdy ją dotykał, a przecież nie musiał i nie miał dokąd się spieszyć. Dziewczyna zasługiwała na znacznie więcej.
- Chyba nie tchórzysz teraz? Wiesz, że jeśli będziesz przy mnie, będę w stanie zapewnić Ci bezpieczeństwo.
Nie powinna podejmować pochopnie decyzji, pod wpływem emocji czy nagłego impulsu.
- Wejdźmy do środka, bo mi zmarzniesz. Zrobię Ci coś do picia. Co chcesz?
Zapytał, obejmując ją za ramiona, by wprowadzić do wnętrza domku w stylu japońskim. Tam ponownie usadowił ją na krześle w kuchni i zaraz nastawił wodę na ciepły napój. Nie zauważył w ogóle Zacka jak i Louisy, która chwilowo padła ofiarą kłów własnego brata. Może tym lepiej, że Gerard tego nie wiedział.
Gdy woda zaczęła piszczeć, łowca wyłączył ją i zalał kubek, który zaraz wręczył dziewczynie.
- Obiecuję, że niedługo wybierzemy się do sklepu, żebyś mogła wybrać sobie pierścionek jaki chcesz. Za chwilę jednak będę musiał udać się na górę, do Testamenta. Poczekasz tutaj?
Zapytał, zerkając w stronę salonu... ciekawe jaki obrazek, pojawi się przed jego oczami.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 13 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pią Kwi 04, 2014 6:54 pm

Także i Zack uważał, że musi chronić swoją siostrę niezależnie w jakiej relacji było. Choć obecnie chyba jest dobrze... Pozwolił się przytulić siostrze, która niestety padnie jego ofiarą, ale o tym wkrótce.
Pogladził jej kudłaty czerepek, gdy tylko wtuliła głowę w jego klatkę piersiową. Ciekawe czy rzeczywiście nie miała nigdy wcześniej chłopaka.. Tak urocza dziewczyna i samotna? W każdym razie cały wątek zejdzie do tego jak Zack zaatakował jej szyję. O dziwo nie odepchnęła brata, który przez chwile stracił kontrolę nad sobą. Bliskość, ciepło, zapach... to wszystko na wpływ na głód. Owszem, wyglądało jak pocałunek tyle że klami w szyję, dopiero jak stała się wiotka oraz usłyszał jej cichy głosik, powstrzymał się jakoś. Wyciągnął powoli kły, ściskając kurczowo osłabione ciało siostry. Ciekawe czy widział ich ojciec...
- Louiso, zabiorę Cię na górę. Odpoczniesz. - Rzekł w miarę spokojnie, co w przypadku młodego Trizgane zdarzało się bardzo rzadko. Ostrożnie podniósł Louise z podłogi, kierując się następnie do schodów. Zaniósł ją do jego pokoju.
- Zaparze kawy i przyniosę ją tutaj. - Kawa szybko postawi ją na nogi oraz wzmocni. Położył siostrę na łóżku, samemu opierając się jednym kolanem o brzeg materaca. Kiedy głowa dziewczyny spoczęła na poduszce, Zack przyjrzał się jej. Dużym oczom, bladej od utraty krwi twarzy. Nie mógł się tak szybko wyprostować, zawisł nad siostrą. Dotknął opuszkami palców jej policzka i dosłownie, ale to dosłownie odruchowo nachylił się żeby musnąć ustami wargi leżącej. Skoro wydawała mu się taka niewinna, bezbronna... poczuł silną potrzebę uszczęśliwienia Louisy. Ale czy nie robi źle dla niej? Może niech uzna ten pocałunek za podziękowanie? Jeśli pozwoli, odsuni się szybko, żeby z góry spojrzeć na nią. Było mu głupio owszem, to jego siostra! Nie powinien! Odwrócił się żeby wyjść z pokoju.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 13 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Nie Kwi 06, 2014 8:12 pm

Niestety po jakimś czasie wampir zaś otworzył ślepia. Kolejny raz obudziło go naturalne pragnienie, więc musiał ostrożnie odkopać się z pod koca i wolnym krokiem skierować się na dół, szukając Gerarda. Po drodze oczywiście minął pokój Louisy, lecz bez zainteresowania. Potrzebował jej ojca, nie samej dziewczyny. Niestety wciąż był z tą Rudą, co tylko bardziej rozdraźniło Olbrzyma.
- Ja muszę wyjść, poszukać żonę.
Prosto z mostu, nie ma co się szczypać. Potrzebował obecności Hachiko, jak nikogo innego. Zapewne zamartwiała się okrutnie, nie mając pojęcia co takiego dzieje się z jej mężem, bo o reszcie nie myślał. Wszak kto tam się przejmuje Kanibalem. Jeżeli łowca chociaż w jakimś stopniu zainteresuje się losem wampira, może go wysłucha i wypuści na tę parę godzinek? Zresztą samo dotarcie do zamku będzie prawdziwą mordęgą, wciąż miał ranną nogę, a w dodatku oczodół niemiłosiernie go bolał, więc tym bardziej owoinien się ulitować. Nikomu nie da rady wyrządzić krzywdy, co to, to nie. Gapił się na Gerarda, licząc na jakiś mały cud. Co mu zależy?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 13 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Pon Kwi 07, 2014 4:30 pm

Gerard nie dostrzegł niczego podejrzanego w zachowaniu własnych dzieci. Owszem, rzucił znów na nich okiem, ale nie było dla niego niczym dziwnym, że brat przytula swoją siostrę. Dawno się nie widzieli, więc to normalne, że wręcz do siebie lgnęli. Nawet nie pomyślał, że Zack mógł sobie zrobić bufet z krwi siostry. Co innego, gdy pił w lesie krew ojca. Potrzebował tego. Ale własnej siostry? Tak ją zranić? Dobrze zatem, że Gerard tego nie widział. Po chwili zresztą parka się zmyła, a Gerardowi mignął moment, gdy Zack wziął Louisę na górę i zaniósł ją do pokoju.
Nie zbyt długo nacieszył się świętym spokojem. Zaraz usłyszał głośne kroki odbijające się echem po schodach i po chwili do kuchni zajrzał nikt inny, jak sam Kanibal. Łowca przyjrzał mu się uważnie, marszcząc nos.
- W tym stanie chcesz gdziekolwiek wychodzić?
Uniósł brwi i pobiegł wzrokiem w stronę kuchennego zegara wyświetlającego się na małym ekraniku kuchenki.
- Niestety, nie mogę Ci zaufać, Testamencie. Nie po tym wszystkim, ile razy mnie zawiodłeś.
Odpowiedział mu powoli, zmierzając powoli dystans, między nimi. Stanął wreszcie między Testamentem, a Delorie. Założył zatem ręce na piersi i myślał, przez dłuższy czas. Doskonale rozumiał przecież potrzebę Testamenta, sam był mężczyzną.
- Co powiesz na mały GPS i kamerkę? Dzięki temu będę wiedział, że nie zabiłeś żadnego człowieka. Obiecuję nie podglądać, gdy będziesz chciał się nacieszyć żoną.
Dodał od razu, naprawdę nie zamierzał patrzyć, jak pieprzą się wampiry czy co one tam robią. I jeśli się zgodził, Gerard udał się na górę, do swojej sypialni. Z racji tego, że niegdyś był agentem, posiadał jeszcze kilka, legalnych i nielegalnych zabawek. Zabrał zatem mały GPS, który można przykleić wampirowi na kark oraz kamerkę, ukrytą w małej przypince. Jeśli wampir nie stawiał oporu, Gerard "przykleił" mu GPS do karku, a przypinkę wpiął w jego czarny płaszcz.
- Wiedz, że jeśli tkniesz człowieka... zabiję Cię.
Jasne, niech idzie! Szerokiej drogi. Udanych łowców na wampiry. Dał mu nawet kilka drobnych na taksówkę. Niech zna łaskę pana.
- Masz czas do świtu.
A zatem miał przed sobą prawie całą noc!
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 13 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pon Kwi 07, 2014 7:58 pm

Nieco mina mu zrzedła, słysząc słowa łowcy, no i ten wzrok! Już był pewny o pozwoleniu na krótkie spotkanie z żoną, w końcu martwiła się o niego, tęsknił za nią. Temu też cicho westchnął, słysząc następne jego słowa. Zatem nici, nie ma sprawy, ale niech nie ma pretensji do Olbrzyma, który zacznie agresywnie się zachowywać.
- Jasne.
Niby zrozumiał, lecz w głębi siebie poczuł gniew. Na szczęście nie na tyle silny, żeby obroża dała o sobie znać. Nie poruszył się o krok, gdy łowca zbliżył się, jedynie podniósł na niego mniej spokojny wzrok. Bacznie mu się przyglądał. I właściwie nieco go zatkało, gdy dowiedział się o podglądaniu. GPS zrozumiał, ale kamerka? A co jeśli...
- W porządku.
Ale gad i tak sie zgodził. Przecież bardzo mu zależało na spotkaniu z małżonką. Temu też grzecznie poczekał, jak Gerard znalazł się z odpowiednimi urządzeniami, które śmiało przyczepił do Olbrzyma. Niezłe te warunki na wyjście.
- Nikogo nie zabiję.
Cóż... najwyżej padnie z głodu, trudno. I skoro dostał pieniądze na taksówkę, nie musiał martwić się o poruszanie się po mieście. Zresztą, nawet drobne kroki sprawiały mu ból. Pokiwał głową, milcząc odnośnie czasu do powrotu. Normalnie jak jakiś kopciuszek. Przy okazji Gerard ściągnął mu kajdanki blokujące moc, a to oznacza, iż bestyjka mogła sobie kulawym kroczkiem opuścić dom łowcy.

zt
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 13 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Sob Kwi 12, 2014 11:14 am

Nie miała wcześniej nigdy chłopaka. Nie miała przecież czasu na takie rzeczy. Odkąd umarła matka, to ona zajmowała się domem, przejmując obowiązki gospodyni domowej. Gotowała obiady bratu i ojcu, sprzątała w domu, uczyła się, bo przecież musiała chodzić do szkoły i zajmowała się ich ranami. Chcąc nie chcąc szybko nauczyła się medycyny, nie raz szyjąc niektóre z ich ran. Szybko nabrała wprwawy i postanowiła zostać lekarzem. A raczej kobietą lekarzem. Lubiła pomagać ludziom, a jako doktor mogłaby uratować wiele istnień. Dlatego w Oświacie została praktykantką Yutaki.
Skrzywiła się nieco, gdy wyjął kły. Dotknęła skóry, która miała dwie ranki i starła krew, która świeżo jeszcze napływała.
- Poradzę sobie!
Zaprzeczyła i pisnęła, gdy wziął ją na ręcę i chciał zanieść na górę. Mogła poradzić sobie sama, zajęłoby jej to więcej czasu, ale w końcu dotarłaby do swojej sypialni. Skapitulowała w końcu i wtuliła się w ciało brata. Dała się zanieść na górę i ułożyć na łóżku. Oczywiście była przekonana, że poradziłaby sobie sama. Miała jeszcze tyle sił, by wejść samodzielnie. Uśmiechnęła się do niego słabo, gdy zamiast do jej pokoju, znaleźli się w pokoju Zacka.
- Nie, nie chcę kawy. Piłam przed chwilą.
Nie chciała pić za dużo kawy. Też nie było to takie zdrowe. Dobrze, że piła chociaż rozpuszczalną, bo za sypaną nie przepadała.
Nie opierała się, kiedy brat ją ułożył na łóżku. Ułożyła się wygodniej i w tej chwili poczuła palce Zacka na swoim policzku. Spojrzała na niego, odwzajemniając spojrzenie. Jego pocałunek... cóż, odebrała go jako typowo braterski pocałunek. wątpiła przecież by Zack miał coś innego na myśli.
- Gdzie idziesz, Zack?
Spytała się, unosząc nieco nad poduszki. Nie chciała przecież kawy, a to był jego pokoju i mógł w nim zostać. Nie musiał wychodzić z powodu siostry.
- Może pójdę do siebie, jeśli chcesz odpocząć.
Zaoferowała, bo przecież nie wiedziała, że po prostu poczuł się źle z tym, że ją ucałował. Louisa nie miała bratu za złe, ot, taki braterski pocałunek.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 13 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Nie Kwi 20, 2014 7:28 am

To kawy nie będzie. Zack wzruszył ramionami i jakoś stracił chęć przebywania z Louisa, po tym jak obdarował ją pocałunkiem. Na co liczy? Że mu odezajemni? Wściekł się na samego siebie. Louisa powinna mieć chłopaka. Gdzie jest ten cały James? Wsadził łapy do kieszeni spodni, zerkając spode łba.
- Muszę się zaczerpnąć powietrza. - Wyburczal sucho, nie chcąc się dłużej tutaj zatrzymywać, a przynajmniej w tym pokoju, póki jest w nim jego siostra.
- Nie musisz, nie jestem wcale taki zmęczony. Spałem długo. - Paplanie. Zack naprawdę nie chciał tu być, ale aż musiał o coś zapytać. Po chwili zastanowienia, niepewnie zaczął.
- A co z Jamesem? Czemu nie jesteś z nim? Wiele musiał przejść w więzieniu. - Nuta zazdrości, acz zapytać o towarzysza musiał. W końcu poświęcił się dla niego i ojca. A wiadomo co ten czubek Samuru mu wyrządził? Skrzyżował ręce na klacie, opierając się ramieniem o framugę drzwi. Musi szybko pozbyć się brudnych myśli - najwyraźniej wampiryzm budzi w nim żądze o których nawet myśleć nie chciał. Jakieś chore zboczenia! Co by było jakby ojciec nakrył go na pocałunku własnej siostry? Nie mógł sobie tego wyobrazić.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 13 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pon Kwi 21, 2014 10:06 am

Louisa wreszcie dostrzegła, że coś jest nie tak. Brat zmienił nagle swoje podejście do dziewczyny. Louisa tego nie rozumiała. Może zrobiła coś źle? Nie, wątpiła. Prawdopodobnie był znów głodny albo jego wampirza część znów zaczęła się dobijać do głosu. Przyjrzała mu się uważniej. Nie dopuściła do siebie myśli, że Zack był na siebie wściekły za ten pocałunek.
Tak, powinna mieć, ale w tej chwili jej związek jakby zastygł. James już wyjechał, praktycznie nie powiadamiając o tym swoją "dziewczynę". Przemilczał całą sprawę i po prostu zniknął. Louisa nie czuła się z tym dobrze. Rozumiała, że sporo przeżył i wiedziała, że wyjeżdża do swojej rodziny, ale miała nadzieję, iż ją chociaż powiadomi, kiedy wyjeżdża. Zawiodła się na nim i zabolało ją jego zachowanie. Najwyraźniej nie była aż tak ważna dla Jamesa, jak sądziła.
- Zack? coś się stało? Nagle zmieniłeś swoje podejście. Przed chwilą byłeś... bardziej wylewny.
Uniosła się do siadu, by lepiej widzieć brata.
Skinęła głową na jego słowa. Ton głosu brata stał się nieprzyjazny i chyba naprawdę chciał się stąd wynieść. Spuściła nogi na podłogę i wstała z jego łóżka.
- Wracam do siebie.
Nie uśmiechała się. Ruszyła w stronę drzwi, wymijając brata. Zatrzymała się jednak, słysząc jego pytanie. I znów ten nieprzyjazny ton. Westchnęła. Chyba nie przestaną się kłócić i nie uda im się naprawić naprawić więzi.
- Wyjechał. Wrócił do rodziny w Anglii, gdzie się nim zajmą po tym, co przeżył. Może tam dojdzie do siebie.
Odpowiedziała bratu, skoro chciał wiedzieć. Pamiętała przecież, że go nie akceptował, więc już nie musiał się martwić o Jamesa. Nie położy swoich dłoni na ciele Louisy.
W takim razie Louisa też miała zboczenie. Była przecież zakochana w swoim bracie, ale Zack do dziś tego nie wie. I pewnie już się nie dowie.
Odwróciła się do drzwi i opuściła komnatę brata, zamykając za sobą drzwi. Ruszyła do swojej sypialni, która była na końcu korytarzyka. Musiała się przygotować na wyjazd do Włoch. Powinni wreszcie się spotkać z dziećmi Marcusa, poznać się i wyjechać z Japonii. Louisa z chęcią by już wyjechała.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 13 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pią Kwi 25, 2014 7:20 am

Ależ okrutnie wściekł się na siebie za dotknięcie ust własnej siostry. Jak on mógł w ogóle dopuścić wampira do kontroli? Jak mógł pozwolić sobie na taką wylewność?! Chyba zaraz zwymiotuje. Nerwowo portał czoło, patrząc z obrzydzeniem na Louise. Nie, nie ona mu szkodziła. To on brzydzi się samego siebie.
I w sumie nie powinna być zła na Jamesa. Skoro przeżył taką tragedię dla umysłu i ciała, powinna być bardziej wyrozumiała, a nie już odczuwać złość czy tam smutek za jego wyjazd o którym nie pisnął słowa. Nie chodziło tu o nią (bo to nie ją zgwałciło stado poziomów E), a o tego biedaka. Dobrze, że nie mówiła o tym na głos, brat z całą pewnością skarciłby ją słownie.
- A co Cię to obchodzi? - Warknął ostro, obnażając kły. Niech się nie wtrąca! To jego życie, jego myśli, a ona nie może bezkarnie się wypytywać! Skoro szykowała się do wyjścia, Zack wszedł do wnętrza pokoju. Weźmie prysznic, a później się położy.
- Aż tak źle? Cholera... facet poświęcił się i ten gnojek, urządził mu takie piekło. - Poczucie winy będzie. James został, a oni byli wolni. Westchnął cicho, siadając na brzegu łóżka. Co za chory los... on wampirem, chcącym skrzywdzić własną rodzinę, James ofiarą maniakalnego świra. Wstał na nogi, gdy tylko Louisa wyszła. I tak jak zaplanował, wziął prysznic. Później w pokoju otworzył lekko okno i po prostu się położył spać.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 13 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Sob Kwi 26, 2014 4:03 pm

Louisa nie rozumiała, dlaczego brat nagle się rozwścieczył. Jeszcze chwilę temu był taki... chętny i otwarty. Odniosła wrażenie, że chciał z nią zawrzeć bliższy kontakt, pojednać się, sprawić, że znów będzie jak dawniej. Czy na zbyt wiele liczyła? Potrafiła w miarę porozumieć się z Barabalem, jakoś jej to szło, a z własnym bratem nie mogła? Czy naprawdę było już za późno, by coś naprawić. Stała i patrzyła, jak brat nagle nabrał ochotę zamordować własną siostrę. Dało się to wyczuć. Jakby mu coś zrobiła. Pojawiła się na jego czole zmarszczka, tak bardzo charakterystyczna dla zniechęcenia Zacka, że omal dziewczyna nie zwinęła się w pół i nie zaskomlała. Wzięła się szybko w garść. Nie pokaże przecież bratu swoich słabości. Spojrzała na niego chłodno, opanowując, w miarę, swoje emocje. Naprawdę zachciało jej się śmiać.
Zack nie potrafił zrozumieć własnej siostry. Nie mógł wiedzieć, dlaczego Louisa odczuwała smutek czy wściekłość z powodu wyjazdu Jamesa. Wyjazdu, o którym nie dał znać. Nawet teraz, gdy zapewne jest już bezpieczny u swojej rodziny, nie odezwał się słowem do dziewczyny. Chyba powinna sobie darować wszelkie związki, bo jej to po prostu nie wychodzi. Skupi się całkowicie na swoim powołaniu, ponownie odsuwając mężczyzn na dalszy plan. Zack chciał wiedzieć, dlaczego była poniekąd wściekła na Jamesa? Ależ proszę! Dlatego, że bała się, że znów ją ktoś zostawi w taki sposób, jak to zrobił Zack kilka lat temu. Była dzieckiem! Potrzebowała brata! Wgryzło jej się to teraz w psychikę i zabolało to, co zrobił mężczyzna, jakiego kochała. Otaczali ją sami samolubni mężczyźni, z ojcem na czele. Albo Barablem.
- No tak. Nic mnie nie obchodzi. Sądziłam, że uda nam się jakoś nadrobić stracony czas, gdy mój własny brat mnie porzucił. Najwyraźniej mój brat przepadł tamtego wieczoru!
Wściekła się na Zacka i opuściła jego pokój, trzaskając drzwiami. Ruszyła do siebie. Wzięła torbę, spakowała rzeczy potrzebne na wyjazd. Sprawdziła broń i włożyła ją do kabury przy pasku od spodni. Kilka magazynków wrzuciła do torby, na wszelki wypadek. Sprawdziła także czy ma jeszcze buteleczki z wodą święconą i opuściła swój pokój. Zbiegła po schodach jak szalona i nie rzuciwszy nawet spojrzenia w stronę kuchni, gdzie ojciec migdalił się z narzeczoną, ruszyła do wyjścia.
- Wychodzę!
Wydarła się i opuściła posiadłość, trzaskając za sobą drzwiami. Nie miała ochoty przebywać z Zackiem pod jednym dachem, który odrzucał swoją siostrę za każdym razem, gdy mu coś nie podpasowało. Szkoda, że nie potrafił docenić jej poświęcenia. cóż, najwyraźniej żaden mężczyzna w jej życiu nie potrafił tego uczynić. Udała się na przystanek autobusowy, by stamtąd pojechać gdzieś do miasta. Co dalej? Nie miała zielonego pojęcia!

zt
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 13 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Nie Kwi 27, 2014 2:14 pm

Co poradzić? Zack zaś pokłócił się ze swoją siostrą, która jak zwykle stawała się ofiarą. Wewnętrzny wampir także odczuwał złość i nie pozwolił w spokoju zasnąć Zackowi. Zatem jak tylko między nimo ucichło i jak dotarło do jego uszu co wyczynia siostra, szybko zerwał się z łóżka. Skierował się do wyjścia nałożył buty i sięgnął po kurtkę.
- Także wychodzę! - Krzyknął do pozostałych mieszkańców domu i pognał za siostrą, wołając ją, jak tylko pokazała się w jego zasięgu wzroku. To na nic. Focha złapała razy dwa, choć Zack nie odpuścił.


zt
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 13 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Nie Maj 04, 2014 7:19 am

Czas powrotu nadszedł. Czarny samochód podjechał pod bramę posiadłości Trizgane i wysiadł pierw z niego białowłosy wampir Hiro, który musiał okrążyć samochód i wypuścić swojego ogromnego pasażera. Oczywiście byłoby o wiele łatwiej, gdyby Olbrzym puścił dwa spore kubełki z KFC.
- Powinienem zgadnąć, że twoim życzeniem będzie napaść na fastfooda.
Westchnął Włoch, pomagając opuścić pojazd. Noga wciąż nie nadawała się do dużego wysiłku, nawet chodzenie sprawiało trudności.
Przeszli wreszcie przez bramę, powoli dochodząc do drzwi wejściowych. Hiro zadzwonił do domu, wszakże nie można ładować się do cudzej posiadłości, jak do siebie. A warto dodać iż Kanibal chciał już chwytać klamkę, lecz w ostniej chwili Włoch go przed tym powstrzymał. Niech lepiej stoi spokojnie i się obżera pikantnym, uzależniającym żarciem. Tylko to potrafiło bestię utrzymać w porządku. Cóż... trzeba czekać na Pana domu z którym trzeba porozmawiać.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 13 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 13 z 23 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14 ... 18 ... 23  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach