Apartament.

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Apartament. - Page 4 Empty Re: Apartament.

Pisanie by Gość Wto Kwi 29, 2014 11:02 am

Cornelia już wiedziała, że nie miała sił, by sprzeciwić się sile ojca szlachetnej krwi. Ale co, miała się poddać i leżeć na wznak, czekając aż skończy swoje? Zerknęła w stronę drzwi, jakby samym spojrzeniem chciała kogoś przywołać. Kogoś, kto jej pomoże. Niestety, żadna pomoc nie nadeszła, a Cornelia była zdana na siebie, bo przecież Fabio srał w gacie. Nie podniesie ręki na burmistrza, bo jeszcze ją straci. A tak? Ucierpi jedynie córka Samuru.
- Tato! Przestań! Puść mnie! Taaato!
Warknęła szamocząc się w uścisku wampira. Rzucała głową na boki, a włosy falowały, obijając się przy okazji o twarz ojca. Nie ułatwi mu tego. I po co tutaj przyszła? Martwiła się ojcem, wreszcie raczył do niej napisać, a teraz chciał ją tak zwyczajnie zgwałcić? Samuru uznał, że jego córka, będąca jeszcze dziewicą (choć niedługo się to zmieni dzięki ojcowskiemu penisowi) i uznał ją za zwykłą ladacznicę! Tego jeszcze nie było, by dziewica została okrzyknięta mianem kurwy.
Rzuciła wściekłe spojrzenie na biednego Fabio i obnażyła kły. Była bezsilna, nie wiedziała, co robić.
- Przestań gadać, tylko zrób coś!
Krzyknęła na niego, ale było już za późno. Fabio wpadł w szpony zdradliwej mocy hipnozy burmistrza, skurwiela, a teraz jeszcze gwałciciela.
Nie mogła nawet bronić się nogami, ponieważ wampir usiadł na niej okrakiem. Pazury wydłużyły się i stały się twardsze oraz ostrzejsze. A skoro trzymał ją Fabio, biada dla niego. Został mocno podrapany szponami, do mięsa tak, że odchodziły nawet płaty skóry.
- Puść mnie, skurwielu!
Znów się rzuciła w stalowym uścisku ojca, patrząc mu w twarz. Unikała jednak jego oczu, bo znała działanie hipnozy. Sama posiadała jego moc. Chyba, że jako pierwsza chwyciłaby ojca w hipnozę. Nie, to się nie uda. Miała za mało zdolności, by to się powiodło.
Sukienka została rozszarpana, ukazując nagie piersi. Cornelia odwróciła głowę, wpatrując się w ścianę, ale nie przestawała się szamotać. Póki starczy jej sił i nie minie ochota do walki, nie ulegnie ojcu. Starała się uciec klatką piersiową przed niechcianym dotykiem ojca. Na nic to się zdało. Jego język błądził po piersiach, wokół sutków. Przyjemne? Pewnie tak, gdyby nie taka okoliczność... Ale Samuru nie należał do delikatnych typów. Musiał zawsze brać przemocą i siłą to, czego potrzebował. Nie musiał chcieć, ważne, że miał taką potrzebę i tyle. Musiała ona zostać spełniona.
- Ani się waż! Nie dotykaj mnie!
I znów usiłowała podrapać biednego Fabio pazurami. Zacisnęła usta, zbierając ostro parzącą ślinę w buzi. A gdy zebrała naprawdę sporą ilość, opluła twarz ojca... Może to coś da? Może się ocuci? Albo chociaż na tyle się zdekoncentruje, że straci wpływ na Fabio?
Zamarła, gdy dłoń Samuru spoczęła między jej udami. Zacisnęła je, starając się wypchnąć jego łapę spod sukienki. Te szybkie ruchy nie były wcale przyjemne, a przynajmniej dla niej. Skrzywiła się i wygięła lekko grzbiet, bynajmniej nie z powodu fali przyjemności.
- To boli! Puszczaj!
Zaczęła zbierać drugą dawkę śliny...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament. - Page 4 Empty Re: Apartament.

Pisanie by Gość Sro Kwi 30, 2014 7:41 am

- Tato przestań! Tato przestań! Aż taka chętna jesteś Bridget? Spokojnie, Tatuś ma wszystko pod kontrolą.
Wyburczał Sam, wciąż nie potrafiący wyjść ze swojego świata snu. Myliła mu się rzeczywistości, bo gdyby nie był aż tak pijany... i oczywiście naćpany. Cornelia nadal cieszyła by się spokojnym życiem. A tak? Ma ojca ćpuno alkoholika, który nie dość że ma obsesję na punkcie władzy, to jeszcze podupadł na uzależnieniach. Na pewno w przyszłości przyda mu się daleko wyjazd z dala od rozwiniętej techniki. Może wypad na wieś dobrze mu zrobi? Oczywiście już nie z córką, dziewczyna przecież zacznie unikać zwyrodnialca, którego sam się brzydzę.
Ale co miał uczynić Fabio? Był wreszcie skłonny użyć mocy (żeby później przechodzić kazania al'a Samuru] aby pomóc Cornelii, niestety sam padł ofiarą burmistrzowskiej siły. Kontrolowany nie miał szans na odparcie ataku, musiał wykonywać rozkazy. Temu dziewczyna została złapana za nadgarstki, tak aby właśnie nie mogła atakować. Dlatego nie za bardzo okaleczyła wampira.
Żadne szarpanie nie pomoże, choć utrudniała czynności. Dopiero jak obnażył piersi, dziewczyna mogła spokornieć i poczuć na sobie zimny język szlachetnego. Po czym dołączył się i czystokrwisty, pieszczący szyję oraz jej okolicę. Wampirzyca naprawdę będzie mieć co wspominać... może po całej sytuacji usuną jej pamięć? Może się tak stać.
- Już niedługo będzie po wszystkim, więc się opanuj!
Syknął, łapiąc za policzki córkę. I dopiero jak ją puścił, ta uraczyła go śliną. Samuru odruchowo się cofnął, obrzydliwa substancja spadła na jego koszulę, którą natychmiast zrzucił. Wściekł się bardziej. Pieszczoty stały się boleśniejsze, bo zaczął używać pazurów, aż wreszcie zajął się spodniami, żeby przylgnąć następnie do sponiewieranego ciała jasnowłosej. Oczywiście i ona utraciła dolną część garderoby, sukienka nikomu nie przeszkadzała. Fabio żeby nie podglądać, miał za zadanie zatopić się w ustach Corneli. Może ucierpi na tym, ale rozkaz to rozkaz, a zwłaszcza z użyciem hipnozy. Doszło do solidnej cenzury, przy której biedna, nierozpoznana Corn musiała znieść obu panów na raz. Takie tam... rodzinne chwile.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament. - Page 4 Empty Re: Apartament.

Pisanie by Gość Czw Maj 01, 2014 11:12 am

- Przestań! To boli!
Warknęła, gdy jego dłonie wciąż jakoś błądziły po jej ciele. Nie sprawiało jej to żadnej przyjemności. W życiu by nie pomyślała, że to będzie właśnie tak wyglądać. I jak miała nie bać się mężczyzn? Jak miała nie czuć obrzydzenia do tego, co mają między nogami? Nie da się! Patrzyła nienawistnym spojrzeniem na ojca, który po wszystkim, nawet się nie przejmie. Nie machnie ręką, a słowo przepraszam czy prośba o wybaczenie, były niczym trucizna. Cornelia nie miała co liczyć na ojca. Dzisiejszego wieczora zaszedł za daleko. Elliot miał rację. Ojciec naprawdę miał w głębokim poważaniu swoje dzieci.
Wampirzyca nie patrzyła na to, że szlachetny był pijany i naćpany. To, czego się dopuścił było niewybaczalne. Ostatkami sił usiłowała wyrwać się z żelaznego uścisku Fabio, zrzucić ze swoich kolan ojca, odepchnąć go jakoś, wyswobodzić się z tego i uciec z tego piekła. Wampirzyca zamiast podarować mu pierdolony wyjazd na wieś, gdzie skurwiel sobie będzie mógł odpocząć, podaruje mu piekło. Zemści. Nie potrafiła zrozumieć, jak jej matka mogła pokochać kogoś takiego. Cornelia się nim brzydziła...
- Nie! Nie chcę! Nie chcę, by było po wszystkim! Masz przestać!!
Krzyczała ile sił w płucach. Miała gdzieś, że mogła go zagłuszyć, co było raczej wątpliwe. Z tego krzyku dostała aż chrypy, ale nie zwracała na to uwagi. Nie przestawała się szarpać i wyrywać. Było to może daremne, ale nie chciała się poddawać. Nie chciała zostać zgwałcona i to przez własnego ojca. Bała się, tego wszystkiego. Miał to być jej pierwszy raz, który do przyjemnych nie będzie należał. Co miałaby zrobić, po tym wszystkim? Dokąd się udać? Nie będzie chciała przecież mieszkać z ojcem pod jednym dachem. Za każdym razem, gdy się upije, będzie ją gwałcił?
Spoiler:
Wreszcie cały koszmar się skończył. Samuru pewnie zlazł zadowolony ze sponiewieranego ciała córki. Cornelia się nie poruszyła. Wszystko od pasa w dół paliło ją, piekło i bolało. Miała wrażenie, że coś ją rozerwało na drobne kawałki. Oczy były napuchnięte i czerwone od łez. Wargi brudne od krwi Fabia. Nie chciała się poruszać. Utkwiła pusty wzrok w jakimś punkcie na ścianie. W stronę ojca czy Fabia nawet nie spoglądała.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament. - Page 4 Empty Re: Apartament.

Pisanie by Gość Czw Maj 01, 2014 2:06 pm

Było już po wszystkim. Cornelia zdobyła obrzydliwą skazę, której tak łatwo się nie wyzbędzie. O ile w ogóle to się stanie, chyba że ktoś usunie jej pamięć. Zresztą to wampir, powinna mieć calkiem inne myślenie niż człowiek. W każdym razie wykorzystana mogła już spocząć. Samuru z widocznym poparzeniem twarzy, dosłownie został powalony przez upojenie alkoholowe, a Fabio wolny od mocy, dosłownie się odsunął od swojej zbrodni. Wycierał krew z warg za pomocą rękawa koszuli i tak nadającej się już do wyrzucenia. Również nie patrzył na Cornelie, nawet na szlachetnego, który owinięty lekką narzutą miał wyjebane i spał w najlepsze. Czy w ogóle będzie o tym pamiętał? Jeśli tak, to co? Czystokrwisty sięgnął po jedną butelkę czystej wódki i nie bawił się w żadne kieliszki, pociągnął spory łyk. Co teraz z wampirzycą? Fabio słowem się nie odezwie, okrywał go wstyd, że nie był wstanie obronić młodszej, poddał się silnej woli szlachentego, przez co wpadł w jego podłą zabawę. Usiadł na wolnym fotelu, nie wypuszczając z rąk butelki. Przeczesał dłonią włosy, wpatrując się pustym wzrokiem w podłogę. Będzie lepiej jak ona stąd pójdzie. Kiedy Samuru się obudzi, może być tylko gorzej, bo on... on faktycznie się niczym nie przejmie. Zresztą, po co przychodziła? Fabio ma teraz mnóstwo kłopotów, a przecież nigdy nie chciał skrzywdzić tej dziewczyny.
- Mogę... mogę wyleczyć Twoje obolałe ciało.
Odezwał się cicho, nie patrząc jednak na jasnowłosą. A była tutaj jeszcze? Naprawdę się nie zdziwi, kiedy ucieknie. Tyle przeszła...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament. - Page 4 Empty Re: Apartament.

Pisanie by Gość Czw Maj 01, 2014 8:01 pm

Cornelia była niczym martwa lalka, pozbawiona wszelkich uczuć. Gdy Samuru z niej zszedł, osuwając się na podłogę i zapadając w głęboki sen, Cornelia zatrzęsła się. Usiłowała podkurczyć nogi, ale bolało ją miejsce między udami i skrzywiła się, gdy się poruszyła. Jęknęła głucho i dłońmi usiłowała dotrzeć do sklepienia ud. Chciała wiedzieć, co to była za ciepła, lepka ciecz, która z niej wypłynęła. Zupełnie zapomniała, że chwilę temu wyczuwał krew i wiedziała, co to była. W tej chwili całkowicie o tym zapomniała. Drżącymi dłońmi dotknęła swojej kobiecości i aż jęknęła, gdy po chwili ujrzała czerwoną maź. Nie reagowała na Samuru, który zdążył zasnąć pół nago na podłodze. Dosłownie przestał istnieć w świecie córki. W tej chwili była sierotą. Matkę straciła rok temu, a ojca kilka minut temu.
Przewróciła się na bok, spuszczając ostrożnie nogi z łóżka. Zsuwała się z tej drugiej strony, by nie natknąć się na ciało gwałciciela. Samuru nie był już ojcem.
Wampirzyca zerknęła na unoszącą się butelkę, która zaraz spoczęła w wargach wampira. Corneli zrobiło się słabo na ten widok. Gdyby była człowiekiem, na pewno zwróciłaby wszystko, co zjdała w przeciągu najbliższych dwóch miesięcy. Spojrzała po sobie, jakby nie dostrzegając rozmazanej krwi od brzucha w dół, aż po łydki. Znów jęknęła, gdy zaczęła wstawać. Opadła jednak, zasłaniając nagie ciało resztkami sukienki. Tak daleko znajdował się płaszcz, a był tak blisko przy Fabio. Nie zamierzała po niego iść. Woli już wyjść nago, niż stanąć w pobliżu tego mężczyzny.
Dlaczego to Cornelia miałaby stąd pójść? A nie Fabio wraz z Samuru? Nie dość, że była ofiarą dość brutalnie zgwałconą, to jeszcze ledwo żywa miała opuścić ten apartamentowiec! Jasne, wyszło teraz na to, że to wampirzyca przyniosła kłopoty Fabio! Oczywiście! Witamy na bliskim wschodzie, gdzie kobiety zostają zamordowane albo wsadzone do więzienia za to, że zostały zgwałcone! Tak, Cornelia pójdzie siedzieć, bo padła ofiarą. Wyborne myślenie.
- Nie. Nie dotykaj mnie. Już dość.
Nie krzyczała. Jej głos nie drżał. Był lodowaty, pozbawiony wszelkich emocji, zupełnie, jakby miał przed sobą Samuru, a nie Cornelię.
Wstała powoli, czując okropnie przeszywający ból w kobiecości i chwiejnym krokiem ruszyła ku wyjściu tak, jak Fabio sobie tego zażyczył. Och, nie musi się martwić. Wampirzyca ledwo żyła, nie miała sił, opierała się o ścianę, pozostawiając na niej krwawe ślady. Nie przejmowała się tym. Opuściła powolnie siedlisko splugawionego zła i ruszyła w stronę windy. Nie zwracała uwagi na zdziwione spojrzenia ochroniarzy, a także kobiety z recepcji, która coś za nią krzyczała. Wampirzyca opuściła ratusz, ciesząc się, że wreszcie się stamtąd wyrwała. Ruszyła przed siebie, idąc zaludnioną ulicą. Nie zwracała uwagi na to, że wszyscy się dziwnie na nią patrzyli.
[zt]
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament. - Page 4 Empty Re: Apartament.

Pisanie by Gość Pią Maj 02, 2014 7:47 am

Nie, nie zwalał na nią całej winy. Szukał punktu zaczepienia, starając się wyprzeć swoje winy. Jednak nic nie mógł zrobić, Samuru okazał się silniejszy i zdobył całkowitą władzę nad biednym umysłem wampira. Zaś stał się sprawcą. Potarł nerwowo skronie, czując jak drżą mu ręce. Dla jego spokojnej osoby także był to ogromny szok... w końcu wspomagał gwałt na nieniwnnej. A to jest o wiele gorsze od morderstwa! Czuł się brudny. Biedna Cornelia. Nie jest w stanie jej pocieszyć, ani pomóc. Nie, ona od niego pomocy nie chciała. Uciekła, jak tylko wampir za nią zawołał. Od zapachu krwi aż zakręciło mu się w głowie. Długo nie ustał, z powrotem opadł na fotel. Odnalazł też swoją butelkę z alkoholem, którą dopił do końca... Fabio siedział wpatrzony pustym wzrokiem w leżankę. Dosłownie robiło mu się niedobrze, na samo wspomnienie i po tych paru nieszczęsnych godzinach, Samuru się obudził. Usiadł, łapiąc się za bolącą głowę. Syknął pod nosem, bo nie dość że jego przepiękny łeb pulsował, w dodatku żołądek skręcał się z głodu.
- Reety, po mojej głowie chyba przebiegło stado słoni.
Wyburczał szlachetny, odwracając powoli do środka pokoju. Zapach krwi dosłownie uderzył go w zmysły. Wampir zakrztusił się, zakrywając dłonią usta oraz nos. Jednym okiem rozejrzał się po pomieszczeniu. Istna rzeźnia! Krew na leżance, na podłodze. Fabio niemal ryczał, trzymając kurczowo butelkę po wódce. Samuru oczywiście przejął się bardziej własną dumą, niż stanem sługi czy innymi szczegółami.
- Co tak siedzisz? Mogłeś ogarnąć ten chlew, zanim się obudziłem.
Ziewnął, kończąc słowa. Rozciągnął się, wyciągając ręce ku górze. Jakoś nie zwrócił uwagi na nienawistne spojrzenie Fabio, który wstał i podszedł do burmistrza.
- Nic nie pamiętasz?! Naprawdę nic?! Wykorzystałeś ją! Cornelia.... skrzywdziłeś, nie... skrzywdziliśmy ją obaj. Samuru... Ona uciekła. To wszystko jej krew.
Tak, biedak obwiniał się ogromnie, aż usiadł obok Pana, który nie wyglądał na poruszonego, ba. Mina typowego ignoranta.
- Nie unoś na mnie głosu, Fabio i nie mów mi na Ty.
Skracił słownie wampira. Nie życzy sobie spoufalania ze sługami, o nie! Oczywiście czystokrwisty odczuł ogromny szok! Nawet ten potwór się nie przejął. Siedział jakby wychędożył zwykłą dziwkę, nie własne dziecko! Zacisnął dłonie w pięści.
- Posprzątaj tutaj.
Odezwał się burmistrz, wstając z siedziska. Skierował się do kuchni, sięgając do lodówki po dwa worki z krwią. Opróżnił je całe, wyrzucając pustą folie do śmieci. Czystokrwisty ze złością naszykował przyrządy do sprzątania. Całą swoją złość przeleje na ogarnięcie pokoju. Jednak gardło miał mocno ściśnięte.
Samur skorzystał z prysznica, żeby zmyć z siebie pozostałości po Cornelii oraz własne brudy. Fakt, gwałt na córce podrażniło jego ego. Wszakże nie tykał wlasnych dzieci, a tu proszę. Nuta alkoholu i macanie gotowe. Sama sobie winna. Po co siedziała z piianym ojcem? Opuścił kabinę prysznicową. Śmiało spojrzał w lustro, żeby poprawić swoją fryzurę. Tak, miał jeszcze czelność patrzeć na swoją twarz i poprawiać wygląd. W dodatku ta mała suka skaziła jego policzek! Widział poparzenie. Skrzywił się w niesmaku. W samym ręczniku opuścił łazienkę, udając się do sypialni. Fabio wciąż sprzątał w salonie. I dobrze! Samur na spokojnie przebrał się w czyste ubranie.
- No, Fabio. Teraz możesz iść po Tsuki do psychiatryka, za karę...
Sługa zmroził spojrzeniem wampira, odczytującego wiadomości w telefonie. Tak, Fabio będzie zawsze wszystkiemu winny. Choć dostrzegł w burmistrzu chłód. Z całą pewnością bardziej martwił się o swoją dumę, niż los biednej Cornelii. Razem opuścili apartament.

zt wszyscy
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament. - Page 4 Empty Re: Apartament.

Pisanie by Gość Nie Paź 26, 2014 6:39 pm

Z więzienia do Ratusza. W końcu musiał zająć się wreszcie swoim psim burmistrzowskim obowiązkiem, który bądź co bądź nie zaspokajał żądzy posiadania władzy. Było mu za mało! Stanowczo za mało! I to szlachetniaka drażniło najbardziej. Zatrzymał się na wyznaczonym dla siebie miejscu na parkingu, wysiadł z samochodu i udał się... do części budynku tam gdzie miał apartament. Pierw się upije, upije swój czarny łeb, a później zacznie knuć nad poszerzeniem swojej władzy poza kraj. Ma Szarych! Oddane wampirze oddziały, ludzkie maszyny gotowych do zbrodni. I tylko gnębi Japonię? Coś czuł że jest to najodpowiedniejsza chwila na rozłożenie błoniastych skrzydeł na świat, aby rzucić swój nieprzenikniony cień. Ale pierw zatopi swój umysł w używkach. Jeden z najlepszych wynalazków ludzkości. A może sam wymyśli i stworzy narkotyk, który rozburzy świat przestępczy i upadnie do nóg wampira? Taak, to naprawdę wspaniały pomysł. Mógłby zacząć nawet handel w Akademii! I mimo setki myśli, twarz wampira pozostawała bezwyrazowa, nawet pracownicy, którzy minęli nie mogli odgadnąć co ich szef ma w zamiarze i właściwie wiedzieć nie chcieli.
Po dotarcie do mieszkania, otworzył drzwi i wszedł do środka. Oczywiście przywitał go mrok, wszakże światła nigdzie się nie paliły. Parsknął, kręcąc głową. Po zrzuceniu płaszczs i butów, zapalił lampę, która oświetliła salon delikatnym, nieco ciemniejszym światłem, innymi słowy zapanował półmrok.
- I to jest to.
Rzekł sam do siebie, wyciągając z barku butelkę burbona. Nie brał szklanki, zawsze wolał pić z gwintu. Usiadł przy stoliku, kładąc na nim butelkę, a z tajemniczego, płaskiego pudełeczka, który wydobył zanim odwiesił płaszcz, wydobył podręczny bagaż... użytkownika używek. Trzymał w nim kokaine. Przygotował odpowiednio działkę, którą oczywiście potraktował nosem, zapijając później ukochanym alkoholem. Wampirowi nie zaszkodzi, jest znacznie wytrzymalszy ale mimo wszystko w umyśle dziura się robi... Minęło trochę czasu... może z godzina? Dwie? Szlachetny naćpał się ostro, upił i wypalił już dwie paczki papierosów przez co w mieszkaniu rozniósł się gryzący w gardło i nozdrza dym tytoniowy. Także było czuć alkoholem... Ale osobie przebywającej od dłuższego czasu w takim miejscu, przestaje przeszkadzać. W dodatku całkowicie zalanej osobie. Siedział rozłożony na kanapie, wypalając następnego papierosa. Wypuszczał z ust koła, obserwując je zamglonym wzrokiem jak unosiły się ku górze i powoli zanikały. Spróbował zgarnąć z oczu czarne włosy, ale nie trafił... ręka nie była zbyt posłuszna, stała się iście wiotka? Uśmiechnął się od ucha do ucha, rechocząc głośno. Spróbował rozpiąć guziki kołnierza pod szyją ale właśnie dotarło do niego, że już to uczynił dawno temu! Mniejsza z tym. Wsadził papierosa do ust, oparł głowę o oparcie kanapy i po prostu obserwował swój płynny sufit. Tak, jego sufit nagle zaczął przypominać basen.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament. - Page 4 Empty Re: Apartament.

Pisanie by Gość Pon Paź 27, 2014 4:59 pm

Beatix powinna się już przyzwyczaić chociaż myślą, że jej pierworodny syn jest ćpunem. Nie mogła jednak znieść myśli, że jej idealny synek poddaje się takim plugawym zajęciom i używkom! Już nie raz widywała go w takim stanie i powinna mu porządnie złoić skórę za takie niedojrzałe zachowanie. Naprawdę, czasami zachowywał się jak niesforny nastolatek, a nie dorosły, stuletni wampir z ogromną odpowiedzialnością spoczywającą na karku. Gdyby w tej chwili weszła do apartamentu, gdy ustawiał sobie odpowiednie działki, które potraktowałby zaraz nosem, otrzymałbym patelnią po łbie! Naprawdę Bea traciła czasami cierpliwość do syneczka, którego darzyła nieodwołalną i bezwarunkową miłością! Gdyby mogła zamieszkałaby w jego kieszeni spodni i codziennie mocno tulała! Jemu naprawdę tego brakowało i dlatego był takim podłym gadem! Jeszcze gorszym niż jego tatuś, mający tyle fochów i taką nagłą zmianę nastrojów, że nawet ciężarna by się w tym pogubiła.
Pomyślała właśnie, żeby odwiedzić swojego jedynego syna, zatem wsiadła do swojego eleganckiego, zajebiście drogiego audi A9, które na rynek dla zwykłych śmiertelników zostanie wypuszczony dopiero za rok. Ale mając tyle pieniędzy, takie koneksje i przede wszystkim nieśmiertelność, mogła miotać każdą ludzką egzystencją. Dotarła szybko pod Ratusz, gdzie zaparkowała swój rydwan na parkingu i niczym burza paradowała do wnętrza wieżowca. Na wargach czaił się przemiły uśmiech teściowej, która odwiedza swoją synową, której nienawidzi całym swoim sercem.
– Ja do mojego syneczka kochanego! Świerszczykowi pewnie samotnie w tym wielkim, pustym i chłodnym budynku, więc mamusia przybyła na odsiecz! Mogę Ci pokazać zdjęcia Samusia, kiedy był małym chłopcem, bo mam przy sobie album ze zdjęciami!
Świergotała Beatka do biednej pani z recepcji, wyciągając już ze swej magicznej torby album ze zdjęciami. Dostrzegała, że recepcjonistka jest wyraźnie zaoferowana oglądaniem zdjęć małego murmistrzątka! Szybko jednak podszedł do nich strażnik i zaprowadził Beatkę, która wciąż świergotała chwalebnie na temat swojego synka, który tak pięknie siusiał konefkami do pieluszek z zazdrości innym dzieciom, które mogły siusiać.
Becia dotarła windą na odpowiednie miejsce, zamęczając w międzyczasie strażnika. Pokazywała mu zdjęcia malutkiego, nagusieńkiego Samusia, który uroczo i dumnie ssał kciuk. I pomyśleć, że w obecnej chwili myślał o władzy nad światem! Strażnik udawał, że nie patrzy w album, choć nie bardzo mu to wychodziło.
Matula wysiadła z windy i udała się prosto do apartamentu synusieńka, który otworzyła gwałtownie.
– Samurciu Ty mój najukochańszy, matlukeńka…
Urwała, bo wyczuła ostry zapach alkoholu, papierosów oraz… narkotyków! Przeraziła się i zawyła, jakby ktoś ją zarzynał. Pognała czym prędzej do salonu i zdjęła ją zgroza.
– Samurciu! Co Ty wyrabiasz! Mamusia już jest! Rzuć te ohydztwa w siną dal i pooglądaj ze mną zdjęcia! Pokazywałam temu milutkiemu strażnikowi Twojego ptaszeczka, gdy byłeś malutkim chłopcem! Taki uroczy był i tak ślicznie sterczał! A jak dumnie z mężnych lędźwi!
Dumnie gdakała dalej, nie wiedząc, że przez nią strażnika na pewno stracił właśnie pracę… W każdym razie otworzyła wszystkie okna w salonie, nawet balkon i zdjęła narzutę z fotela, by rozrzedzić dym.
– Jejuchny, zaraz byś się opalił w tym dymie! Wyglądałbyś jak nieszczęsny gej! Jakbyś do ludzi wyszedł?!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament. - Page 4 Empty Re: Apartament.

Pisanie by Gość Wto Paź 28, 2014 9:31 am

Jasne! Samuru to żul, ćpun i ciul w jednym. Matka oczywiście ma rację, że szlachetny zamiast zajmować się na trzeźwego pracą, daje się ponieść ludzkim uzależnieniom. Nie no, burmistrz dba o swoje posady, jednak czasami nadchodziły takie chwilę iż musiał włożyć swoje nerwy w alkohol oraz urwanie od rzeczywistości za pomocą narkotyków. Nie może go zrozumieć i nie zrozumie! W każdym razie nie spodziewał się wizyty matuli, która na dodatek bezczelnie paradowała z albumem ze zdjęciami młodego wampira. Gdy się tylko o tym dowie...
Nie zajrzyj, jak matka wstąpiła na tereny apartamentu. Zamroczony przyglądał się jak dym tytoniowy rozchodzi się w powietrzu, zanieczyszczając. Ludzka osoba już dawno doznałaby raka płuc. Ba, nawet jak krzyknęła, szlachetny ubzdurał sobie iż wszystkie wydarzenia dzieją się tylko w jego głowie. Machnął dłonią przed twarzą, krzywiąc się w złowrogim grymasie. Chyba papieros już mu nie smakował, skoro ugasił go obok popielniczki. Biedak już widział podwójnie i nie trafił. Opadł bezsilnie na kanapę, mrużąc ślepia. Coś słyszał, acz nie mógł rozróżnić słów. Wychwycić nawet ton!
- Moorda, K***a.
Jęknął, obnażając kły. Złapał się za skronie, masując je powoli. Nadal nie wiedział, że do jego domu przybyła Beatrix. Zauważy? Na pewno! Samur przecież nie reagował na żadne słowa tylko mruczał coś pod nosem, opierając się teraz łokciami o blat stolika, utrzymując głowę w dłoniach. Żył w swoim zamroczonym od prochów świecie. Może to nawet i dobrze? Matka przynajmniej nie dostanie od razu opierdolu za pokazywanie jego zdjęć z lat szczenięcych osobom ku temu niepowołanym. Biedna recepcjonistka oraz strażnik... czeka ich kasacja pamięci z ostatnich dni.
Nieco ożył jak usłyszał otwieranie wyjścia na taras i ten powiew świeżego powietrza. Szlachetny odwrócił wzrok ku hałasowi, mając taką minę jakby zastanawiał się nad czy on otworzył to okno... i kiedy to zrobił? Aż wreszcie ujrzał postać matki która już wcześniej pewnie próbowała o sobie dać znać, chociażby szarpnięciem jakie mogło okazać się bezskuteczne. Samuru sam musiał wrócić. Zlustrował jej postać, mrużąc oczy na pewno nie z nienawiści, po prostu słabo widział...
- Co... Co Ty tu... robisz. Bea... Beatrix.
Aż się gadowi język plątał! I kto by pomyślał, że właśnie w samurowym żołądku rozpoczęła się istna wojna! Wampira zemdliło, co odruchowo zastawił usta dłonią. Tetaz pytanie... Co on pił? A chuj z tym! Pomyśli nad tym jak wytrzeźwieje, bo oglądać butelek po różnorodnych alkoholach, stanowiło nie lada problem. Teraz musiał wstać i chwiejnym krokiem udać się na taras. Może nie wyleci? Chyba że Beatrix już coś wcześniej wynajdzie ale to także równa się z ryzykiem pijackich torsji.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament. - Page 4 Empty Re: Apartament.

Pisanie by Gość Sro Paź 29, 2014 5:42 pm

Kiedy Samuru był ćpunem i alkoholikiem. Nie oszczędził takiego widoku nawet swojej biednej, kochającej go całym sercem matce. Był taki nieczuły, zamknięty w sobie, obowiązkowy, sadystyczny, a kiedy pozwalał sobie na odpoczynek, robił to od najgorszej strony. Upijał się. Większość ludzi i wampirów w takich trudnych chwilach pragnęło spędzać chwile u boku najbliższych. W tym wypadku była to Beatrix, choć wolałaby, w głębi swego czarnego serca, by jej syn pozostał trzeźwy. Chociaż miało to swoje plusy – zachowywał się czasem tak, jakby miał uczucia.
Matka była jak najbardziej realna, ale to bardzo miło, że o niej pomyślał w takiej chwili. Przecież to niemal cud, że wampir chociaż uraczył ją jako swoją narkotykową zmorę. Może zaszczyci ją cytatem ze Zmierzchu? Twój zapach jest dla mnie jak narkotyk... Jak ulubiony gatunek heroiny.... Urocze, naprawdę, bardzo romantyczne, nawet jak na Samuru. Kto wie, czy nocą, kiedy podle czuje się nie sięga po tę klasykę horroru i nie czyta pod kołderką, by nikt go nie przyłapał!
Gdy wampir na nią krzyknął oraz rzucił obelgę, wampirzyca stanęła przed synem w hardej pozie, na rozstawionych nogach, a dłonie położyła sobie na biodrach. Wzięła sporo powietrza do swoich wampirzych płuc. Zapanowała cisza. Cisza przed burzą, którą wreszcie rozdarł ogłuszający krzyk Beatrix.
- JAK TY SIĘ DO WŁASNEJ, RODZONEJ MATKI ODZYWASZ, GÓWNIARZU! KTOŚ CI DUPSKA DAWNO NIE PRZETRZEPAŁ?! KTO CIĘ TAK NAUCZYŁ ODZYWAĆ?!
Zagadka, kto go tak nauczył odzywać sama się rozwiązała, jednak szlachetna nie bardzo zdawała sobie z tego sprawę. Przecież matka rzecz święta, ma zawsze rację, nawet gdy jej nie ma, należy ją przyznać. I choćbyś szedł mroczną doliną, zła się nie ulęknę, bo matka jest przy mnie! Tak, właśnie tak!
Ten krzyk na pewno wywoła większy ból głowy u wampira. Wampirzyca aż się zasapała! Powinien to docenić! Album zdjęć wylądował już na stoliku i jej uwaga w tej chwili całkowicie skupiła się na Samuru.
- Przyszłam się poopalać.
Odpowiedziała, marszcząc brwi. Jak to, co tutaj robi?! Przyjechała do swojego syneczka!
- Pomyślałam, że za mną się stęskniłeś i chcesz mnie zobaczyć. Ale widzę, że wolisz towarzystwo używek.
Stwierdziła z dezaprobatą, chwyciwszy szybciutko papierosy, resztkę jego narkotyków z pudełeczka oraz butelkę mocnego alkoholu. Wyszła na taras i bez ceregieli wyrzuciła wszystko przez OKNO (historia lubi się powtarzać, kiedy wyrzuca się coś przez okna).
- A teraz Cię obudzimy.
Równie szybko podeszła do synusia i chwyciła go za poły jego koszuli. Ostrożnie zaprowadziła go do łazienki i wsadziła mu łeb pod prysznic i puściła nań lodowaty strumień wody.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament. - Page 4 Empty Re: Apartament.

Pisanie by Gość Pią Paź 31, 2014 7:24 pm

Niestety Samuru nie jest typem wampira, który trzyma się bliskich. Zwykle woli spędzać wolny czas samotnie i na tym co lubi, a że niestety bardzo mu do twarzy chorobliwe upijanie oraz przećpanie... nic się już nie poradzi, ba, nikt go nie zmusi do tego, aby przestał, póki sam nie zechce. I nie, Samuru nie czyta skrycie Zmierzchu, wszakże nie rzuca z niego cytatam.
Matka ma prawo się rozzłościć, zwłaszcza gdy syn nie kojarzy nawet jej istnienia, no i reprezentuje naprawdę poważne stanowisko jakim jest nie tylko burmistrz, ale i głowa rodu Kuroiashita. A ten siedział najebany w trzy dupy, nie mogąc odróżnić podłogi od sufitu. W dodatku rozległ się krzyk, który skrzywił białą twarz wampira. Nie odezwał się nic, a jedynie zaś machnął ręką. Zupełnie nie kojarzył żadnych faktów, w dodatku dopadnie go niezła migrena, jak tylko otrzeźwieje. W każdym razie nie rozmawiał z matką, nie udzielał się. Tak w ogóle to już dawno odleciał, co zresztą było aż za nadto widać gołym okiem. I jak wyżej wspomniałem, powietrze ciut pomogło, przez co Bea mogła odnaleźć wspólny kontakt z synem.
- O czym Ty pie... pierdolisz...
Wymruczał, a później wstał. Nieco nabluzgał, jak wampirzyca wyrzuciła jego skarby przez okno... niee, za słabo. Wampir się wściekł, ale był tak nietrzeźwy, że aż nie mógł ustać na własnych nogach. Dopiero jak Beatrix chwycił gada za koszulę, odnalazł z trudem równowagę. Acz dojście do najbliższej łazienki było nie lada wyczynem.
- Kręci mi się w głowie... puszczaj mnie! Puszczaj!
Bezskutecznie próbował się wyrwać, bowiem zaś jego zaćpany umysł się wyłączył i bez najmniejszego trudu, wepchnęła burmistrza pod... zimny prysznic. Chłód wody dosłownie podział na niego jak płaski w twarz. Oczywiście nie otrzeźwiał, ale się wybudził. Spojrzał morderczym wzrokiem na matkę i jeśli w porę go nie puści, nie odsuwając się z drogi, padnie ofiarą własnego syna. A dziadowi już szkarłatne ślepia lśniły. Tak, dokładnie. Samuru don Skurwiel właśnie wpadł w dziki szał.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament. - Page 4 Empty Re: Apartament.

Pisanie by Gość Nie Lis 02, 2014 12:25 pm

Beatrix wiedziała, że wampir nie należał do tych, co to wolą spędzać swój wolny czas z bliskimi. Była przekonana, że to poniekąd jej wina. Gdyby nie pokazała swojej tchórzliwej strony i nie okazała strachu przed Testamentem, pewnie nigdy nie odważyłaby się zostawić swojego syna. Dopiero teraz widziała, że popełniła największy błąd swojego życia. Odsunięcie od siebie i od prawdziwej rodziny Samuru sprawiło, że stał się potworem bez uczuć. Może i jej były mąż nie nadawał się na ojca i nie potrafił wychowywać dzieci, ponieważ sam był dzieciakiem, który myśli tylko o tym, co zjeść albo kogo następnie zerżnąć, ale zajęliby się nim inni członkowie rodu. Dopiero teraz do niej dotarło oddanie i wsparcie, jakim wzajemnie obdarzali się Kuroiaishita. A ona pozbawiła tego swojego syna, zmieniając go nieświadomie w potwora.
Teraz wręcz nie mogła na niego patrzeć. Był tak pijany i naćpany, że aż nie wypadało. Nikt nie był w stanie mu pomóc. Nawet żona, która najwyraźniej nie wspierała swojego małżonka. Sama zresztą nie była lepsza, jeśli chodziło o picie, ćpanie i wszelakie zabawy. Sądziła, że miała mądrzejszą synową, ale chyba się przeliczyła. Żona powinna trzymać męża w ryzach i nie pozwolić mu spać poniżej normy.
- Tragicznie wyglądasz. Nie tak powinien zachowywać się dumny głowa rodu. Życie to nie tylko ucieczki do alkoholu i narkotyków.
Stwierdziła Beatrix, kiedy prowadziła syna do łazienki. Zamierzała postawić go na równe nogi. Uważał się za pana i władcę, a nie potrafił się oprzeć swoim nałogom. I tak, wyrywanie nic mu nie dało. Beatrix była starsza i silniejsza od Samuru, który na dodatek był pijany. Trzymała go mocno i z pewnością, zatem nie mógł się wyrwać z maminego uścisku. Wreszcie go puściła, gdy uznała, że wampir oprzytomniał. Zresztą zaraz w podzięce popatrzył na nią morderczo. Widziała, że pragnął ją zamordować. Westchnęła jedynie, kręcąc przecząco głową. Nie zamierzała jednak schodzić mu z drogi. Jeśli zamierzał ją zaatakować, to ten fragment ciała zmieni się w niematerialną mgłę. Nie zdąży przecież całkowicie zmienić się w zjawę. Nie pozwoli sobie na to, by syn ją uderzył. Nie była pierwszą lepszą wywłoką, z jakimi często miał do czynienia.
- Matkę należy szanować, Samuru Kuroiaishita. Spójrz, jak Ty wyglądasz. Naćpany, nachlany, w wyświechtanej koszuli, wyciągniętej ze spodni. Wyglądasz jak siedem nieszczęść. Co z Ciebie za burmistrz i głowa rodu?
Odwróciła się od syna i bez słowa opuściła łazienkę. Wątpiła, żeby te słowa dotarły do jego zakutego łba. Udała się zatem do salonu i zajęła miejsce na eleganckim fotelu. Sięgnęła po album i zaczęła oglądać zdjęcia swojego małego syna. W tej chwili była głęboko rozczarowana zachowaniem pierworodnego. Był jej jedynym dzieckiem.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament. - Page 4 Empty Re: Apartament.

Pisanie by Gość Nie Lis 02, 2014 10:25 pm

Możliwe, że opuszczenie szlachetnego i oddanie w łapy ludzi mogło spowodować chłód jakim się otaczał i raczej nie wyzbędzie. W dodatku własna wampirza matka miała syna za potwora. Naprawdę potężny awans. Gdyby Samuru się o tym dowiedział...
Sophie raczej nie nadaje się na odpowiedzialną żonę i nigdy nią nie będzie dopóki nie zmieni się jej charakter oraz podejście do życia. Zresztą mogłaby źle skończyć gdyby tak bez przerwy wtrącała się w sprawy męża. Dlatego źle nie było, jeśli Sophie tak naprawdę jest zajęta sobą, a Samuru sobą. Co poradzić, takie wolne małżeństwo im pasuje... przynajmniej Burmistrz tak myśli. Zresztą, mniejsza o to. Beatrix musiała powiedzieć swoje w drodze do łazienki, na co ten milczał. Wszakże umysł przestawał co chwila funkcjonować prawidłowo. I owszem, także nie był w stanie kierować własnym ciałem, kiedy matka bezczelnie zamoczyła jego wampirze ciało zimną wodą z pod prysznica. Ten właśnie zamiast ochłonąć, zdenerwował się i chwiejnym krokiem zaatakował matkę. Lecz zamiast niej sięgnął do szafki na którą wpadł. W głowie dosłownie latał helikopterem, łazienka zaczęła wirować, a szał jaki go napadł zelżał. Przeszedłem go nawet dreszcz przez wodę jaka nadal z niego ściekała.
- Wynoś się!
Rzucił bełkotliwie, trzymając się kurczowo szafki, jakby co najmniej była ostatnią, zaufaną podporą z której mógł skorzystać. Oparł się o nią, nie zwracając uwagi kiedy ta wyszła do salonu. Chciał coś rzec w swoim władczym, zapijaczonym stylu ale zamiast tego, napadły go mdłości spowodowane wymieszanymi używkami. Oczywiście opadł na kolana, zasłaniając usta dłonią. Dławiło wampira strasznie lecz zamiast samego alkoholu, wypluł czerwoną, znajomą ciecz. Zmrużył gadzie oczy, starając się lepiej przyjrzeć. Nic z tego. Wzrok nadal przekazywał rozmazany obraz, a mózg nie potrafił tego naprawiać. Z całą pewnością miał dość. Nudności wampira nadal dławiły, acz podniósł się na nogi i jakimś cudem się utrzymał. Mokra koszula przylegająca do ciała wampira przestała już przeszkadzać. Nawet opadające włosy nie stanowiły żadnego problemu poza smyraniem twarzy. Lecz widok znajomego osobnika w lustrze, nieco wstrząsnęło pijakiem. Czyżby miał problem? Nie! Na pewno nie. Samuru nie dopadają żadne problemy, a widok tak tragiczny wcale o niczym nie musi świadczyć. Opuścił wolnym krokiem łazienkę, trzymając się ściany. Beatrix siedziała w fotelu.
- Jestem na... najlepszy, Beaa.. atrix.
Zaczął z ledwością, zasiadając wreszcie na kanapie. Tam gdzie siedział wcześniej. Dławienie dopadło gada z powrotem i tym razem zanieczyścił podłogę alkoholem wymieszaną z krwią. Tyle ma tematów do rozmowy! Tylko szkoda iż żul wampir wolał brudzić podłogę oraz opaść czołem na stolik żeby przysnąć!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament. - Page 4 Empty Re: Apartament.

Pisanie by Gość Pią Lis 07, 2014 5:06 pm

Gdyby się dowiedział, to co? Zamierzał zabić swoją matkę? Ukarać ją? Uderzyć? Potraktować jak szmatę, jak wszystkie inne kobiety w swoim dotychczasowym życiu? Beatrix nie bała się swojego syna. Brakowało mu pokory i doświadczenia, by pokonać starszych członków własnej rodziny. Nie chodziło przecież tylko o Beatrix, ale także o Barabala, Ringo, Gabierllę czy nawet Hira. Gdzie pewnie zapodziała się jeszcze Róża. Oni wszyscy należeli do starszyzny i każde z nich miało pewną władzę oraz siłę. Poza tym Beatrix nie zamierzała nigdy więcej okłamywać swojego pierworodnego. Był potworem i draniem. Sam się postarał o to, aby wszyscy tak o nim mówili i myśleli. Schlebiało mu to i wampirzyca doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Nie od dziś zna przecież swojego syna. Najwyraźniej nie pamiętał wielu rzeczy, przez co stał się wyjątkowo zgorzkniały. Matka odwiedzała go za każdym razem, gdy tylko mogła. Uczyła go jak być wampirem i co dokładnie to znaczy. Zostawiła go i oddała w ręce obcych ludzi, bo była święcie przekonana, że z dala od własnego rodu wyrośnie na wspaniałego wampira, który ma serce. Popełniła jednak błąd i zapomniała, że głównym przekleństwem jej rodu jest to, że Zła Krew zawsze się przebudzi.
Beatrix z politowaniem patrzyła na pijanego wampira szlachetnej krwi. Tak nie zachowują się porządne wampiry z ogromną władzą w dłoni. Czasami zachowywał się naprawdę żałośnie, ale wampirzycy było żal Samuru. Pragnęła go przytulić i powiedzieć, że nie musi już samotnie nosić cały ciężar na swoich barkach. Miał przecież matkę, która zawsze go wspierała, wspiera i będzie wspierać.
Spełniła tym samym rozkaz syna i zniknęła z łazienki. Potrzebował chwili dla siebie. Prywatności, by dojść do siebie, oprzytomnieć, ubrać się czy poprawić wyświechtany garnitur. Bea czekała na niego w salonie, a na widok syna, aż drgnęła. Widziała ślady krwi na jego wargach i wcale jej się to nie podobało. Testament również wielokrotnie rzygał własną krwią, gdy organizm zaczynał sam siebie trawić. Wstała szybko ze swego miejsca. Tak szybko, że fotel przemieścił się o dobre dziesięć centymetrów do tyłu, aż uderzyło z cichym trzaskiem o ścianę.
– Nie, nie jesteś. Spójrz na siebie, Sam. Wyglądasz jak wrak wampira. Uzależniłeś się od alkoholu i narkotyków. Jesteś nie tylko burmistrzem, ale i głową rodu. Reprezentujesz nasz ród. Co powiedzą inne wampiry, inne rody, gdy zobaczą Cię takiego słabego?
Przemawiała do niego niepokojąco cicho, podchodząc niebezpiecznie blisko do wampira. W tej chwili to nawet nad nim zwisała. Chwyciła jego chłodną, przeraźliwie bladą twarz trupa w swe wypielęgnowane dłonie i zmusiła by na nią popatrzył.
– Masz siłę i potęgę, o jakiej śmiertelnicy i nieśmiertelni mogą jedynie marzyć. Nie marnuj swojej energii na te bezcelowe używki. Wykorzystaj to! Przelej to wszystko na swoją ambicję i sięgnij po więcej. Sięgnij po to, czego pragniesz, kochanie
Mówiła o władzy absolutnej, o tym, o czym marzył od tak dawna. Co było blisko, co miał w zasięgu dłoni i co mogłoby się spełnić, gdyby tylko zapragnął. Nachyliła się jeszcze bardziej ku niemu i złożyła na jego wargach długi pocałunek. Zlizała przy okazji ślady krwi, jakie pozostały na jego wargach.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament. - Page 4 Empty Re: Apartament.

Pisanie by Gość Nie Lis 09, 2014 9:43 am

Nie wyleczy Samuru z szaleństwa. Ono utkwiło w nim na zawsze, nieoderwalnie i nawet długie leczenie nie wyprze z wampira. Beatrix także dobrze pomyślała - złej krwi Kuroiashita nie da się zniszczyć. Cząstka potępionej krwi nie odpłynie z żadną raną, bowiem ona żyje w duszy wampira z ponurego rodu. Samuru jest idealnym tego przykładem. Świadomie wypielęgnował swoją upadłość, nie zamierzając się w żaden sposób hamować. I do czego doszedł?! Do władzy, do strachu! Sławny, żądny krwi potwór. W dodatku wiedział jak jego ród jest potężny, jeśli tylko owe nocne bestie trzymają się swoich zasad. Acz zapomniał o więzach krwi, jakie powinien wytrwale pielęgnować. Choć może zrobił to także celowo? Czort jeden wie! Matka nawet nie odgadnie!
Zirytował się reakcją Beatrix, a głównie na słowa jakimi obdarzyła syna. Szlachetny zmrużył ślepia, marszcząc brwi. Ma burmistrza za wraka wampira? Czy ta wampirza kobieta wie o czym w ogóle mówi?
- Leję na inne rody! Te niewdzięczne śmieci jeszcze będą lizać moje buty... i jak, jak mam być wrakiem wampira?! Widzisz co mam? Co osiahbalem?! Zrobiłem to sam, bez niczyjej pomocy, a tym bardziej Twojej! Więc nie masz prawa...
Przerwał żeby złapać oddech, wszak alkohol zmieszany z gniewem zawirował w głowie.
- Nie masz prawa mnie oceniać. Robię co chcę i na co mam ochotę.
Dodał po czasie, a gdy ujęła jego twarz w swoje dłonie. Swoje zacisnął mocniej na jej nadgarskrach.
- Nie pouczaj mnie, wiem co mam robić.
Wymamrotał bełkotliwie, nie dając się pocałować matce, gdy ta już do owego aktu się przymierzała. Właściwie wyrwał się, odpychając ją lekko od siebie. Nieco się zatoczył, ale zdążył oprzeć ręką o ścianę i nie upadł. Starł rękawem ślady krwi na wargach.
- Muszę pić, żeby móc zasnąć, Beatrix. Mam kłopoty ze snem.
Spojrzał chłodno na matkę. Mówił całkiem szczerze, burmistrz cierpi na bezsenność, nawet dnie nie wydają się tak dobre i pociągające do spania, jak miewa każdy, zdrowy wampir.
- Już niedługo... zdobędę inny tron. Przywrócę Japonii cesarstwo.
Tak, bycie cesarzem groźnej Japonii, później inne kraje, inne oświaty aż w końcu rody wampirze. Władza absolutna - to się marzy tej plugawej bestii. Odsunął się od ściany, żeby swoim chwiejnym krokiem udać się do sypialni.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament. - Page 4 Empty Re: Apartament.

Pisanie by Gość Wto Lis 11, 2014 1:00 pm

Teraz to już wiedziała. Chciał jednak, by jej syn wychowywał się z dala od tego rodowego szaleństwa. Chciała odsunąć od tego Samuru. Od jego nieuniknionego dziedzictwa. Chciała pokazać mu inne życie, nauczyć go czegoś nowego, pokazać, że wampiry są w stanie pokochać. Najwyraźniej osiągnęła przeciwny skutek. Nie wiedziała, jak to odwrócić. Była obecna w życiu Samuru nawet wówczas, gdy oddała go w ręce ludzkich rodzin. Był wampirzym Tarzanem wśród ludzi i bardzo się to odbiło na jego psychice.
Władza nie da mu wszystkiego. Ale wciąż był jeszcze młody i nie potrafił docenić pewnych wartości. Może kiedy dobiegnie tysiąca lat zrozumie, że ważna jest także rodzina. W czasie życia pewne wartości się zmieniają, nawet wśród rodu zwyrodnialców. Matka nie mogła odgadnąć, bo Samuru zamknął się na nią od dawna. Nie chciał zrozumieć pobudek, jakimi się kierowała. Nie chciał i nie potrafił zrozumieć, że naprawdę kochała swojego syna. I wciąż kocha.
- Samuru, na razie, to Ty ledwo chodzisz. I na razie Ty liżesz podłogę, bo widzisz ją jako sufit. Oczywiście, Samuru. Sam wszystko robisz. I owszem, mam prawo. Jesteś moim synem. Pierworodnym i jedynym. A więzi rodzinne u nas są bardzo ważne.
Przymknęła oczy, zirytowawszy się. Potarła skronie. Ten gest był tak bardzo podobny do tego, kiedy robi to Samuru. Zdecydowanie odziedziczył to po matce, choć najwyraźniej nie bardzo zdawał sobie z tego sprawę.
- Nigdy nie chciałeś się dowiedzieć, dlaczego odsunęłam Cię od rodu.
Chciała się bronić, ale wiedziała, że Samuru i tak jej nie posłucha. I jak najbardziej miała prawo go oceniać. Chociaż tego nie robiła. Chciała mu uzmysłowić, że to, co w tej chwili robi, nie jest odpowiednie dla głowy rodu i burmistrza.
- Samuru, powinniśmy chyba porozmawiać, kiedy uda Ci się wytrzeźwieć. Aczkolwiek nie wiem, czy doświadczasz kiedykolwiek takiego stanu.
Skrzywiła się, kiedy własny syn odsunął się, żeby uniknąć matczynego pocałunku. Nie podobało jej się to. Nie chciała, żeby syn ją odpychał.
- Napij się mojej krwi. Zrobi Ci się lepiej. A alkohol nie jest wcale ucieczką. Namnaża problemy. Tak, tak, na pewno w stanie upojenia alkoholowego zdobędziesz tron.
Jeśli wampir będzie chciał napić się krwi, to Bea nie będzie miała nic przeciwko, ale jeśli nie będzie chciał, uda się do łazienki, by przygotować kąpiel dla swojego syna-pijaka. Powinien ją wziąć, bo śmierdział jak stary cap!
- Idę Ci przygotować kąpiel, bo cuchniesz wódą.
I skierowała się w tamtą stronę. Odkręciła wodę i poczekała aż wanna się zapełni. Dolała płynu do kąpieli, żeby powstała fajna pianka, ale nie dolewała żadnych olejków. Wątpiła, że Samuru chciał później pachnieć kwiatami. Gdy kąpiel po ośmiu, długich minutach była gotowa, wróciła do salonu i podeszła do syna. Wyciągnęła do niego rękę i jeśli nie chciał współpracować, wzięła go siłą! Pierw przytuliła do matczynej piersi, zaciskając w żelaznym uścisku.
- Mój syneczek. Byłeś taki kochany, kiedy byłeś malutki, wiesz? Mam nawet Twoje zdjęcia. Przyniosłam album, więc możemy spędzić chwilkę nad nim. Wspominając stare czasy, co Ty na to, Samuś?
Odzywała się do niego już łagodniejszym, kochającym głosem. I nim wampir się zorientował, zaprowadziła go do łazienki i zaczęła rozbierać! Jeśli nie zareaguje, zacznie od koszuli. Od jej guziczków…
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament. - Page 4 Empty Re: Apartament.

Pisanie by Gość Pon Lis 17, 2014 3:54 pm

Niech już przestanie. Samuru w żaden nagły sposób się nie zmieni, nie ma takiej siły jak na razie, a przynajmniej nie odkryto. Acz miło, że Beatrix tak w bardzo matczynny sposób chciała pozbawić Sama wampirzego pazura - na szczęście się nie udało, bo owy szlachetny ze swoim zepsuciem już się urodził.
Więzi rodzinne? Samuru zmarszczył brwi, prychnąwszy. Bardziej poruszyło go powiedzenie, że Bea ma prawo do krytyki! A czy ona wie do czego jej jeden jedyny syn jest zdolny? Zmierzył ją morderczym wzrokiem, nic nie mówiąc. Za dużo kobieta mówi, a tego Pan Burmistrz nie toleruje.
- Nawijasz... o więzi, a odsuwałaś... mnie od rodu. Czego chciałaś mnie nauczyć? Jak być ciotą i kochać ludzi? Kim jesteś? Kuroiashita czy jakimś innym wynaturzeniem?
Się rozgadał, w dodatku sam zbliżył się niebezpiecznie, wbijając lodowate spojrzenie w twarz matki. Nie. Ona musi wiedzieć, że i ją Samuru jest w stanie skrzywdzić.
- Na nic nie przyda mi się rozmowa z Tobą.
Wzruszył obojętnie ramionami. I owszem, odsunął matkę, która chciała sprezentować pocałunek. Czy ona nie wie, iż jej ukochany synek jest iście uczulony na takie gesty, czułości itd? Serio, naprawdę Samuru nie uważa, że tak można z kimś obcować. Co do krwi... Cóż, to kwestia przyjemności, jaką Samuru akurat uwielbia jako stworzenie łaknące krwi. Blade lico przyodziało uśmieszek.
- Z tego skorzystam. Krew z woreczków już dawno przestała mi smakować.
Mówiąc te słowa, podszedł do matki, kładąc dłonie na jej ramionach. Przyciągnął ją jednym ruchem do siebie, obejmując jedną w pasie. Drugą odgarnął włosy z łabędziej, matczynnej szyi. Przycisnął usta do niej, musnąwszy wargami skórę, po czym zatopił szybko kły. Łykał krew powoli, delektując się jej smakiem. Nie wypił aż tyle, żeby osłabić, ale mogła wyczuć braki. Szlachetny wyciągnął zęby, oblizując usta. Odsunął się od wampirzycy, nawet jej nie dziękując. Toć matczynny psi obowiązek karmić dziecko! Rozmowy na temat alkoholu pominął, poza tym matka i tak usunęła się do łazienki, a szlachetny rozsiadł się na fotelu, wyciągając nogi prosto. Zamknął oczy, poddając się odrętwieniu... ale na ile?! Wróciła Beatrix! Szlachetny niechętnie otworzył oczy, czytając jak kobieta ściąga go z fotela, ciągnąć do łazienki.
- Zostaw...
Syknął groźnie, a gdy znalazł się przed wanną, matka zamierzała go rozebrać! Szlachetny wyszarpał się z jej troski, innymi słowy nie pozwolił się rozebrać.
- Do Diabła, Beatrix.
Warknął ostro, łapiąc mocno za nadgarstek szlachetną. Wyprowadził ją za drzwi łazienki, jakie następnie z trzaskiem zamknął. Nie pozwoli jej wejść, niech nawet nie próbuje! Jakoś sam dał radę ściągnąć koszulę, później resztę ubrań, a później wejść do wanny. Ułożył głowę na wanienkowej poduszcze, ponownie zamykając oczy. Nie chciało się nawet wspominać czasów młodości, które te przeklęte osiem lat życia spędził u ludzi, później u ojca, no i nuż następne lata we Włoszech. Matki nie było, zamiast trzymać go przy sobie, uknuła własny plan. Samuru nie zamierzał się w nic na tą chwilę udzielać. Musi dać zasnąć ciału. Utopienie mu nie grozi, ot co.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament. - Page 4 Empty Re: Apartament.

Pisanie by Gość Pią Lis 21, 2014 4:24 pm

Nie chciała go pozbawiać wampiryzmu. Zresztą jej tłumaczenia na nic się nie zdają. Samuru przypiął już do niej metkę ze stereotypem: Matka, która nie nadaje się do niczego. Niezależnie od tego, co by nie powiedziała, jakby się nie zachowała, zareagowała i tak będzie tą złą, wyrodną, paskudną kobietą, która porzuciła własnego syna. To stwierdzenie mijało się z prawdą, ale nie widziała żadnego sensu w kłótni z synem. Miał już klapki na oczach i mogła jedynie uczestniczyć w jego teraźniejszym życiu, zapominając o przeszłości. Samuru nie był zepsuty. Po prostu Testamentowi udało się go odnaleźć, położył na nim swoje nieumiejętne łapy i zniszczył ich syna. Beatrix wiedziała, że ten wampir potrafił jedynie niszczyć.
- Nigdy już tego nie zrozumiesz, Samuru. Założyłeś sobie, że jestem najgorszą suką i już nie zmienisz zdania, choćby skały srały. Wierz sobie w co chcesz, skoro masz klapki na oczach.
Wzruszyła ramionami, nieczuła na te słowa syna. Obiecała sobie, że nie będą się kłócić, choć czasami szlag najjaśniejszy ją trafiał. Ten wampir bywał straszliwie konfliktowy!
- Nie zwracaj się tak do mnie. Jestem Twoją matką i czy tego chcesz, czy nie, masz mi okazywać szacunek, na który zasłużyłam. A ród Kuroiaishita jest wynaturzeniem.
Nie znosiła, kiedy Samuru tak się wywyższał. Był gówniarzem, który w swoim rodzie jeszcze nic nie znaczył. Daleko mu było zarówno wiedzą, doświadczeniem, siłą jak i wiekiem do kogoś takiego jak Barabal. Niech nie zapomina, że jedno jego potknięcie, jedno poniżenie rodu, a Barabl odbierze mu to stanowisko. Beatrix wciąż uważała, że kuzyn popełnił błąd, obierając Samuru na swojego następcę. Był zbyt młody i miał olej w głowie. Do pewnych rzeczy trzeba dorosnąć. Samuru pragnął na razie władzy, a nie dobra rodu.
- Tylko Ty w tak kulturalny sposób potrafisz wyrzucić matkę z własnego domu.
Stwierdziła ironicznie. Ale nie zamierzała się stąd ruszać. Wcześniej ulegała jego podobnym prośbom. Tym razem nie zamierzała tego uczynić.
- Nie wątpię…
Za takie zachowanie i brak szacunku powinien dostać po mordzie, a nie krew matki. Zresztą zaraz na głos mu to powiedziała. Ciekawe jak zareaguje. W każdym razie wampir położył swoje dłonie na ramionach matki, przyciągając do siebie. Zamknął ją w swoim uścisku. Prawie jak w ramionach namiętnego kochanka! Prawie… robi wielką różnicę. Ani z Samura kochanek, ani namiętny. Boże, jak Beatrix dawno z nikim nie nie obcowała. Może powinna odwiedzić sypialnię Barabala…? W końcu miał lodowatą żonę, a Beatrix tęskniła za męskim, prawdziwym dotykiem… (bądźmy szczerzy, pragnęła, by ktoś ją ostro zerżnął!).
To Beatrix odsunęła się pierwsza od syna, uznając, że wypił już dostateczną ilość krwi. Zrobiła to wcześniej, niż wampir zamierzał przerwać.
- Kiedy poprawisz swoje zachowanie względem swojej matki, czyli mnie, pozwolę Ci napić się więcej.
Uśmiechnęła się podle, wręcz jadowicie. Chyba nie sądził, że z matką pójdzie mu tak łatwo? Może i była rozczulająco-słodką kobietą, ale w jej żyłach płynęła krew przeklętego rodu Kuroiaishita.
Zaciągnęła go wreszcie do łazienki, by łachudra mógł wziąć prysznic. Prawnie capił jak żul! Dobrze, że nie musiał się golić, bo inaczej wyglądałby jak gryzli. W ogóle nic sobie nie robiła z tego, że rozbierała syna. A raczej chciała, póki się nie wyrwał.
- Oj, daj spokój! Jakbym Cię nagiego nie widziała! Myślisz, że matka nie wie, jak wygląda syneczek? Zresztą każdy mężczyzna w tym rodzie ma imponujące przyrodzenie! Daj spokój, nie wstydzioszkaj się matuli!
Poklepała go radośnie po plecach, nie dając się wyprowadzić z łazienki… Niech nie będzie taki podły i pozwoli mamusi zaopiekować się syneczkiem.
- Mamusia Ci pomoże, to raz dwa wylądujesz w cieplutkiej wodzie.
I mimo jego zapewne ostrych i bulwersujących przeciwwskazań, Beatrix została, by go rozebrać. Kiedy wylądował już w wannie, sięgnęła bo gąbeczkę i płyn. Perlisty płyn do kąpieli wylała na gąbeczkę i zbliżyła się z z sadystycznym uśmieszkiem do Samuru.
- A teraz mycie! Daj, mamusia wymyje Ci ptaszka, dobrze?
Zachowywała się, jakby Samuru miał znów trzy latka… Czasami go tak kąpała, gdy jego zastępczy rodzice wychodzili z domu i zostawał sam. Ciekawe czy to pamiętał? W każdym razie Beatrix zanurzała już dłoń, by umyć jego męskość namydloną gąbką…
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament. - Page 4 Empty Re: Apartament.

Pisanie by Gość Sob Lis 22, 2014 7:24 pm

Po prostu nie widział już sensu w ciągnięciu dyskusji z matką. Właściwie miał jej już serdecznie dosyć. Kobieta chciała go odwiedzić, w porządku przeżyje, ale nie powinna już aż tak ingerować w jego byt! Niech spłodzi sobie następnego potomka (brata Samuru, którego tak mocno pragnę! Mam nawet fajne arty dla niego!) i sobie jego molestuje. Co do krwi... gdy tylko chciała go oderwać, szlachetny sam przerwał. Niech ona przestanie myśleć, że ma przed sobą byle kogo, Samur naprawdę może ją szybko załatwić... a zwłaszcza po sytuacji w łazience. Istna przesada!
- Wynocha!
Nie dał za wygraną. Szlachetny i tak wyrzucił matkę z łazienki, samemu się przebierając i wchodząc do łazienki. Gorzej jednak gdy zaś się wpakowała i chciał myć szlachetnego! Dosłownie na twarzy wampira pojawił się wyraźny cień gniewu.
- Czy Ty u licha wiesz co robisz?! Twoim syneczkiem byłem kilkadziesiąt lat temu, teraz jestem Głową Rodu, dorosłym wampirem a Ty masz przymus słuchania moich poleceń, oddawania mi szacunku i przede wszystkim zaprzestania robienia ze mnie idioty, Beatrix. Inaczej będę musiał Cię zniszczyć. Bo gdy panuję ja, gramy na moich zasadach.
Nie zdążyła nawet ręki włożyć do wody, bo Samur złapał ją za ową kończynę i odepchnął. Musiała wyjść jeśli nie chciała wpaść w większy konflikt i to z własnej chorej wizji bycia mamusią. W każdym razie nie rozmawiał z nią już nic, poczekał aż wyjdzie z apartamentu, a sam zajął się sobą. No i tak jakoś minęło.

zt x2
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament. - Page 4 Empty Re: Apartament.

Pisanie by Damien Sob Maj 30, 2015 5:16 pm

Już od jakiegoś czasu Damien poszukiwał możliwości spotkania się z ojcem, a że ten jest burmistrzem, a w domu go nie zastał, polazł do ratusza go szukać. Jako, że jego telefon padł i na dodatek gdzieś go zapodział w swoim bałaganie w pokoju nie miał jak się z nim skontaktować. Miał zapasowy telefon, ale za to tutaj nie miał numeru ojca. Jak na złość! Na dodatek atmosfera w mieście była nieco inna niż zapamiętał, ale może mu się zdaje. Dawno tutaj nie był, bo i nie widział sensu zapuszczać się na tereny pełne ludzi, w dodatku, że nie potrafi do końca panować nad głodem. Nie jego wina, że krew jest taka smaczna.
Nie przejął się ochroną i obstawą w ratuszu, bo stety albo niestety musieli go znać i musieli go wpuścić. Nawet nie chciał słyszeć odmowy, bo zabiłby na miejscu. Nienawidził jak niższe rangą wampiry się mu stawiają.
Podążył korytarzem do apartamentu, ale nie zastając i tu ojca warknął pod nosem. Miał się z nim spotkać, a tego jak zawsze nigdy nie ma. Po chwili jednak uspokoił się przypominając sobie, ze stary ma na głowie teraz wiele ważnych funkcji. Głowa rodu i burmistrz miasta. No trochę do roboty na pewno ma.
Postanowił się rozgościć toteż zaległ na kanapie włączając sobie telewizor. Miał nadzieję spotkać tu kiedyś ojca. Wszak ochrona budynku pewnie poinformowała go o wejściu tutaj. Czy sobie coś z tego robił? Niekoniecznie. Szanował ojca, ale niestety był egocentryczny w większej mierze.
Zaczął skakać po kanałach w poszukiwaniu czegoś ciekawego do oglądania, ale jak zwykle nie było. Nigdy nie bawiło go oglądanie filmów. Chyba, że te wojenne albo kryminały. Horrory też mogły być, ale szału nie było.
Damien

Damien

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : oszpecona prawa strona mordy
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Edgar lol
Moce : Zajebiste ~


https://vampireknight.forumpl.net/t1862-damien-is-coming#38995 https://vampireknight.forumpl.net/t1960-dom-damiena

Powrót do góry Go down

Apartament. - Page 4 Empty Re: Apartament.

Pisanie by Gość Sob Maj 30, 2015 7:47 pm

Kolejne spotkanie z grupą polityczną ma za sobą. Miał już wracać do swojego głównego apartamentu, kiedy zadzwonił telefon informujący, że do mieszkania przy Ratuszu znalazł się Damien - jego syn. Cóż chciało to stworzenie? Stęsknił się? Szlachetny liczył iż zdołał wyprać wszelaka tęsknotę z jego ducha. Toć jest ona oznaką słabości. A słaby następca być nie mógł. Zatem zamiast do wyjścia, skierował się do miejsca gdzie znajdował się apartament specjalnie przeznaczony dla władzy miasta. Szybko tam dotarł, a straż jedynie potwierdziła obecność syna Kuroiashity. Nie mogli go zatrzymać, bo chłopak ma przecież pozwolenie od ojca na przebywanie w tym miejscu Zatem bez najmniejszego kłopotu mógł wejść.
Pp wejściu do mieszkania, ściągnięciu butów oraz marynarki. Udał się do salonu. Zastał tam latorośl siedzącą przed telewizorem. Nie spodobało się Samurowi takie... opierdalanie.
- Nie masz nic do nauki, Damien?
Spytał surowym tonem szlachetny, odbierając pilota od syna. Telewizor został natychmiast wyłączony. Na razie na niego nie zasłużył. Bo czym się ma pochwalić? Jakieś wyróżnienie? Nagroda główna chociażby w najmniejszym konkursie? Cokolwiek! Samuru za darmo nie płaci. Zerknął na syna ostro, stojąc obok mebla na którym siedział.
- Wiesz, że będę chciał Cię przenieść z Akademii do prywatnej szkoły? Wojskowa. A później wstąpisz do Szarych i będziesz Generałem Nocnych Oddziałów. Pasuje Ci taki los?
Był ciekaw odpowiedzi syna. Co do planów jednak - Samuru możliwe iż celowo takie cosie mówił, po prostu chciał sprawdzić jak się sprawuje posłuszeństwo u syna.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament. - Page 4 Empty Re: Apartament.

Pisanie by Damien Sob Maj 30, 2015 11:26 pm

Oczekiwał na swojego ojca lecz wiedział, że to potrwa. Czy tęsknił? W sumie nie wiedział jak określić to uczucie, ale nie pewno nie była to tęsknota. Bardziej ciekawość jak ojcu się układa. Wolał dostać informacje z pierwszej ręki niż dowiadywać się od reszty rodziny. Słysząc kroki uśmiechnął się lekko. W sumie myślał, że Samuru zajmie dłużej dotarcie tutaj. No, a już znalazł w miarę interesujący film.
Na widok ojca jednak spoważniał. Co jak co, ale respekt do niego miał i nie zamierzał się przy nim w jakikolwiek sposób popisywać. Nie był debilem proszącym się o uwagę szczególnie, ze za młodu aż nazbyt jej miał od strony ojca. Na jego słowa westchnął cicho, ale nie protestował. Dał mu zabrać pilot i tylko zerknął na ekran, który po chwili stał się czarny i jego film zniknął.
- Uczyłem się ciągle ostatnio i nadal się uczę... Chciałem zrobić sobie dzień przerwy więc wpadłem w odwiedziny. - odparł spokojnie mimo surowego tonu ojca. Był do niego przyzwyczajony, bo nie oczekiwał innego. Ba! To były chyba cud gdyby obdarzył go choć trochę innym. Na jego kolejne słowa zmrużył oczy i zagryzł usta. Niezbyt podobała mu się wizja powrotu do szkoły wojskowej, tym bardziej potem służba w szarej policji, ale co mógł zrobić? Nic nie mógł i nawet nie planował. Odetchnął głęboko opierając się wygodnie o kanapę.
- Skoro tego właśnie chcesz, to tak. Pasuje mi. - powiedział do ojca mierząc go swoim fioletowym okiem. Nie miał zamiaru mu się sprzeciwiać i jeszcze dostawać baty. Poza tym skoro ojcu na tym zależało nie widział problemu choć wolał coś ambitniejszego robić niż pracować u Szarych. Może i stanowisko zacne... Ale... No wiedział, ze było stać go na więcej.
Damien

Damien

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : oszpecona prawa strona mordy
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Edgar lol
Moce : Zajebiste ~


https://vampireknight.forumpl.net/t1862-damien-is-coming#38995 https://vampireknight.forumpl.net/t1960-dom-damiena

Powrót do góry Go down

Apartament. - Page 4 Empty Re: Apartament.

Pisanie by Gość Nie Maj 31, 2015 6:30 pm

Uczył się, ta? Samuru uniósł jedną brew, patrząc na syna tak, jak kat na skazańca. W porządku. Włączył telewizor z powrotem i nic, tylko pogratulować szczęścia! Na filmie który oglądał trwały reklamy. Czyli nic nie stracił. Nie żeby się tym przejął, chłopak po prostu zapracował sobie na wolę, a że chciał odwiedzić ojca tym bardziej ma odrobinę luzu.
- Wierzę Ci na słowo. Lecz jeśli przez najbliższy miesiąc przyniesiesz choć jedną złą ocenę, policzymy się inaczej.
Krótka piłka. Damien wie co go czeka jeśli zawali. Samuru nigdy nie patyczkował się w wychowaniu syna. Pod ostrym nadzorem, rygorem i przede wszystkim dyscypliną, miał wyrosnąć na prawidłowego Kuroiashite oraz następce Głowy Rodu. Nie może się bać, nie może okazywać słabości, ani zapadać w sidła miłości - są to wartości zgubne, prowadzące do zniszczenia osobowości diabła.
Uśmiechnął się na zgodę odnośnie celu. Posłuszny jak zawsze, bez żadnych "ale" przyjął plany ojca. Jednak z drugiej strony. Może powinien nieco popyskować? Oczywiście nie tracąc przy tym dobrego autorytetu. Samuru zastanowił się przez chwilę, a potem rzekł.
- Może powinieneś od czasu do czasu powiedzieć swoje zdanie, Damien? Chyba nie chcesz trafić na kogoś silniejszego i od razu podkulić przed nim ogoon jak przede mną? Oczywiście wszystko w granicach dobrego smaku. Jeśli się coś mi nie spodoba, dam Ci znać. Chociażby za użyciem słabego paralizatora. Wiesz, że życie nas nie rozpieszcza i nosi dla nas więcej bólu niż przyjemności.
Położył dłoń na ramieniu syna, mrużąc swoje gadzie oczy. Chłopak oczywiście bał się ojca, dało się to wyczuć, a Samuru był z tego dumny. I jak wiadomo za całokształt.
- Nie zamierzam wprowadzać planów. Po prostu też chciałem sprawdzić Twoją reakcję.
Dodał tak dla informacji, zabierając rękę. Skierował się na drugi fotel, na którym zasiadł. Rzadko spędzał w taki sposób czas z synem. Teraz nadarzyła się ku temu dobra okazja.
- Jednak Głową Rodu i tak masz zostać.
teraz coś powie ojcu ciekawego? Chociażby jak spędził dzień? Szlachetny sam dla rozrywki oraz krótkiej chwili wolnego wlepił rozleniwiony wzrok w ekran.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament. - Page 4 Empty Re: Apartament.

Pisanie by Damien Nie Maj 31, 2015 11:49 pm

Zawsze i wszędzie gdzie tylko mógł. Damien miał jedne z najlepszych ocen, bo potrafił szybko przyswajać materiał z lekcji. Nie miał więc problemów z nauką, ale kary od ojca się nie bał. Był... Przyzwyczajony, ale to nie tak, ze sobie z niej nic nie robił. Po prostu jak facet brał ją na klatę i tyle. Spieprzył coś to musi ponieść konsekwencje i żale może mieć do siebie.
Widząc jednak jak kochany tatulek włącza telewizor zerknął na ekran w duchu dziękując, że reklamy. W sumie dawno niczego nie oglądał więc był ciekawy co tam w trawie piszczy.
- Spokojnie. Raczej ze szkołą to nie mam problemów. - odparł do ojca i pozwolił sobie cicho westchnąć. Nie martwił się o oceny, bo i tak zawsze ma dobre jedynie jakimś swoim głupim wybrykiem może sprowadzić na siebie karę, ale tutaj nie jest o to ciężko. Damien dobrze wiedział, ze jest nieobliczalny w stosunku do innych no i cóż. Niekiedy zbyt go ponosi, ale to jak ktoś go naprawdę wkurwi, a o to nie jest akurat tak łatwo.
Wysłuchał uważnie ojca nie przerywając mu. Skrzywił się co prawda na wzmiankę o paralizatorze, bo TO nie jest miłe urządzenie, a poniekąd Damienek znał jego siłę.
- Ty, a ktoś inny to dwie różne rzeczy. Przed nikim nie podkulam ogona, a akurat moja przyszłość jest w twoich rękach i tutaj nie mam co się sprzeciwiać, ale może wyrażę swoje zdanie jak coś bardziej nie będzie mi odpowiadać, póki co, jak mówiłem, moja przyszłość zależy od ciebie, bo i tego właśnie chcesz, prawda? Bólu się nie boję. Dzięki tobie jestem na niego całkiem odporny. - powiedział nader spokojnie spokojnie. Czy się bał ojca? Zależy kiedy i w jakiej sytuacji, ale teraz tak, choć nie dawał tego zewnętrznie po sobie poznać. Musi kontrolować emocje, bo przecież nie chce ukazywać nikomu swoich jakichkolwiek słabości. Ojciec tego nie pochwalał.
- Rozumiem.- przytaknął przyjmując do wiadomości o co mu konkretnie chodziło o co mu chodzi. Ostatnio wiele działo się w rodzinie i plotki i różne innego pogłoski dochodziły do jego uszu. Niekiedy mniej lub bardziej nieprzyjemne co oczywiście od razu równało się z reakcją Damiena. Nie pozwoli mówić źle o swojej rodzinie.
- Oczywiście. Takie z góry miałeś plany co do mnie i nie zawiodę Cię ojcze. - powiedział z lekkim uśmiechem. Już on się postara o to, by ojciec był z niego dumny. Zamyślił się chwilę i zerknął to na ekran telewizora to na ojca.
- Z racji iż nie spędzam czasu z rodziną. W dosłownym tego słowa znaczeniu, doszły mnie słuchy o tym, że paru członków Kuroiaishita odeszło zakładając nowy Ród... Czy to prawda? - spytał go zaciekawiony tą informacją i nieco oburzony. Nie brał nawet możliwości, ze ktoś może opuścić rodzinę. Nie w takim sensie, żeby odchodzić i zakładać nową.
Damien

Damien

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : oszpecona prawa strona mordy
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Edgar lol
Moce : Zajebiste ~


https://vampireknight.forumpl.net/t1862-damien-is-coming#38995 https://vampireknight.forumpl.net/t1960-dom-damiena

Powrót do góry Go down

Apartament. - Page 4 Empty Re: Apartament.

Pisanie by Gość Wto Cze 02, 2015 6:58 pm

Jakie szczęście, że Fabio nie musiał się tłumaczyć przed ochroną Ratusza czemu musi wejść. Co prawda dziwili się jego strojowi oraz temu, że w łapkach przytulał do siebie żywego węża. Ale prawa ręka Szefa to także ktoś ponad. Dlatego nie mogli zbagatelizować jego prośby i nie wpuścić go na tereny Kuroiashita. A wtedy biedny, czerwony od płaczu oraz w stanie nietrzeźwym pognał ku części mieszkalnej. Tam właśnie znajdował się apartament jego najdroższego Pana. Dawno się w sumie nie widzieli i warto go odwiedzić. Tylko czemu wampirek myślał iż ten go wysłucha?
Kiedy wreszcie podszedł do drzwi apartamentu, zadzwonił dzwonkiem i cichutko zapukał. Nie miał przy sobie kluczy, ba, nie miał niczego poza wtulonym do niego gadem i spodni dresowych. Nawet butów ani skarpetek nie miał! Od płaczu bolała już biedaka głowa, drżał z zimna. Ale co ma zrobić! Tylko Samuru będzie w stanie otrząsnąć swojego podwładnego z tak depresyjnego stanu. I czemuż się nie zdziwił, że nikt nie poszedł jego śladem? Za pijanym, załamanym wampirem i to pół nagim? Odsunął się od drzwi, modląc się w duchu o dobre samopoczucie pana. Przez stan nie wyczuł syna młodej głowy rodu - Damiena - wychowanka i dzieciaka jakiego obdarzył ciepłem. W końcu starał się dla małego jak najlepiej, aby nie musiał myśleć wiecznie o rygorystycznym Samuru. No właśnie... Fabio zaczął się bać!
Ale już za późno.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament. - Page 4 Empty Re: Apartament.

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach