Aleja Kwitnących Wiśni

Strona 20 z 23 Previous  1 ... 11 ... 19, 20, 21, 22, 23  Next

Go down

Aleja Kwitnących Wiśni - Page 20 Empty Re: Aleja Kwitnących Wiśni

Pisanie by Joffrey Nie Sie 27, 2017 5:32 pm

Joffrey wyglądał i zachowywał się jak istny szaleniec, który nie może się doczekać finału. Był tak bardzo podekscytowany zaistniałą sytuacją, że nawet nie zauważył jak jego towarzysz ciepri. Bądź co będź może uznać, iż nie chce mieć z nim do czynienia.
Takie myśli trzeba było jednak pozostawić na później, gdyż Joffrey musiał być pewien, że jego ofiara nie wywinie żadnego numeru. Zmrużył swoje oczy, słuchając z uwagą słów Fabia. Zachowywał się tak, jakby wcale nie trzymał strony nocnego łowcy. Hagen przeklnął pod nosem, zaciskając zęby. Niemal tak jakby poczuł się zdradzony, pozostawiony na pastwę losu.
Zamknął na moment oczy, oddychając głęboko. Raz jeszcze spojrzał na fioletowowłosego, jednakże jego spojrzenie pozostało dużo pewniejsze i bardziej opanowane.
- Nie możesz uciec od swojej natury. - Wyznał z powagą, po czym na dobre zajął się ich nowym gościem. Nie mógł się doczekać momentu, keidy zatopi swoje kły w jego tętnicy. Tak bardzo tego pragnął, że na moment przyćmiło mu to zdrowy rozsądek.
Jednakże to nie koniec przedstawienia, które dopiero się rozpoczynało.
Niejaki Lucas zaczął bombardować słowami Fabia, które z pewnością go bolały. Wampir patrzył na niego z niedowierzaniem, zaciskając ręce w pięści. Chyba się pomylił, jeżeli sądził, iż pozwoli dalej obrażać towarzysza.
- Milcz, jeżeli nie chcesz stracić języka. - Warknął oschle, po czym spojrzał w kierunku fioletowowłosego. Był wściekły, a nawet gotów przetrącić człowiekowi kark.
- Stawiałeś życie na szali? Jakie to romantyczne! - Krzyknął rozbawiony.
Po opuszczonej alejce rozniósł się ponownie głośny śmiech i klask dłoni. Emilio wyszrzeczył się, a jego czerwone oczy zalśniły.
- Skoro nie potrafisz być grzeczny.. - Syknął, znajdując się tuż obok niego i wbił swoje spojrzenie w zielone oczy przerażonego mężczyzny, który przecież nie miał pojęcia co zaraz może się wydarzyć.
Wampir stracił cierpliwość i nie miał ochoty dłużej droczyć się z kruczowłosym, który i tak pozwoli mu posmakować swojej krwi. Skorzystał ze swojej mocy, bez której nie poradziłby sobie tak dobrze. Rozluźnił się nieco, nie odrywając od niego spojrzenia.
- Nie odzywaj się i stój w miejscu. Wystaw lewą rękę. - Mówił poważnym głosem, podchodząc do chłopaka znacznie bliżej. Co jak co, ale wolał się upewnić, iż ponownie nie wywynie mu żadnego numeru.
W zasadzie teraz nie miał szans się sprzeciwić.
Ale póki co Joffrey wielkiej krzywdy mu nie robił, ba, nawet go nie dotknął. O dziwo zachowywał się nad wyraz spokojnie, jednak martwił się o fioletowowłosego. Jak on to wszystko zniesie?

// posłuszeństwo, jesteś mój ;>
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Aleja Kwitnących Wiśni - Page 20 Empty Re: Aleja Kwitnących Wiśni

Pisanie by Gość Nie Sie 27, 2017 5:59 pm

To przykre kiedy przez tak okrutne wydarzenia traci się przyjaciół. Zdrada, odsunięcie i zignorowanie. Fabio nie mógł znieść myśli, że w tak bezkarny sposób odda życie niewinnego człowieka na rzecz pokonania głodu. Chociaż Joffrey przysiągł o nie zamordowaniu, to fioletowy i tak się czuł jakby skazał Lucasa na pewną śmierć.
Uniósł oczy na zdenerwowanego chłopaka, który jak widać nie mógł uwierzyć w tak wielką zdradę.
Czyli już wiedział o wampirach? Ktoś go uświadomił? No tak, żył w tym przeklętym mieście... Prędzej czy później wszystko wyszłoby na jaw.
- Przestań tak mówić, Lucas. Ty nic nie rozumiesz. - trochę załkał, wiadomo. To nie na psychikę Nessuno, bo w końcu przeszedł wiele, a tutaj jeszcze takie niespodzianki od losu.
Czemu to akurat Lucas musiał tutaj być?
Natura? Tak. Natura wampira jest przeklęta, zgorzkniała i bardzo smutna - Jestem tego świadomy zbyt mocno. - powiedział ale w ciszy. Nie chce się godzić z niczym, zwłaszcza z okrucieństwem jaki miał w sobie. Wiedział, że nie da się od tego uciec lecz da się załagodzić.
- Nie mam mu za złe tych słów, Joffrey. - wciąż stał odwrócony. Nie mógł patrzeć na tą całą grę w łapanie, w wymuszanie i zastraszanie. Chociaż tyle dobrego, że padło użycie mocy więc obejdzie się bez dodatkowej walki. Jednak to co się ujrzy, to co się uczyniło, raczej nie odejdzie szybko w niepamięć - Błagam Cię, nie baw się nim tylko. Zrób to co masz zrobić i daj mu spokój. - zaś podniósł nieco głos, aczkolwiek dało się wyczuć smutek. Fabio aż zamknął oczy, starając się jakoś odbiec myślami od całego wydarzenia.
Nie dało się niestety... Niech już wampir czyni swoją powinność, dając w ten sposób ukojenie sobie oraz wolność złowionej ofierze. Fioletowy może tutaj być tylko i wyłącznie jako hamulec na wypadek zagalopowania... Chociaż... Zacisnął mocno dłonie w piąstki, przyciągając je do swojej klatki piersiowej.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja Kwitnących Wiśni - Page 20 Empty Re: Aleja Kwitnących Wiśni

Pisanie by Gość Nie Sie 27, 2017 6:17 pm

O czym mówił ten pieprzony krwiopijca? O jakiej naturze? Nie ukrywałem zdziwienia, czy nawet zmieszania słowami Joffa, nie wiedząc jak to wszystko zrozumieć. Z jednej strony, miałem nadzieję że chłopak próbuje mnie okłamać i wmówić że Fabio również jest zatopiony w tym gównie... ale z drugiej strony - Fabio nijak na to nie reagował, nie zaprzeczał.
- Natury?! O czym on gada Fabio? Nie powiesz mi chyba że... - miałem już powiedzieć, że "też jest wampirem", ale przerwał mi Joff, na którego przeniosłem swe gniewne spojrzenie. Me oczy rozbłysły piękną, aczkolwiek smutną w obecnej sytuacji zielenią, co jasno ukazywało poziom wkurwu jaki osiągnąłem na ten moment. Rzadko kiedy osiągałem taką fazę gniewu... ale świadomość tego, że właśnie zostałem wystawiony jakiemuś patafianowi na pożarcie przez kogoś kogo... darzyłem kiedyś lekkim zaufaniem, była kiepska. - To Ty milcz ścierwie, obyś zdychał w męczarniach.
Wycedziłem przez zęby, robiąc coś, czego bardzo nie lubiłem - mianowicie spluwając mu prosto w twarz, następnie sięgając wolną ręką do kieszeni, jednakże wtedy stało się coś, czego nie potrafiłem wyjaśnić. Straciłem kontrolę nad swoim ciałem. Nie potrafiłem nic zrobić. Dopiero gdy Joffrey wydał "rozkaz", moja lewa ręka mimowolnie uniosła się. Czułem się jak kukła, której kończyny były ciągane za malutkie sznureczki. Kurwa, kurwa, kurwa... dlaczego w moim życiu musi być tyle cholernego cierpienia?! Przecież ja chciałem żyć w spokoju... dlaczego nic nigdy nie układa się po mojej myśli? Myśli... właśnie, tylko tyle mogłem robić, myśleć... bo moje usta były niczym zawarte zaklęciem, a struny głosowe ni drgnęły, nie pozwalając upuścić jakiegokolwiek dźwięku. To był koniec...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja Kwitnących Wiśni - Page 20 Empty Re: Aleja Kwitnących Wiśni

Pisanie by Joffrey Nie Sie 27, 2017 6:37 pm

Joffrey nie miał pojęcia, że byli przyjaciółmi. Ba, gdyby wcześniej zostałoby mu to powiedziane, być może zrezygnowałby z ofiary dzisiejszej nocy. Było jednak za późno na odwrót i każde z nich zdawało sobie z tego sprawę. Gniew wzrastał z chwili na chwilę, a duże oczy mężczyzny wyrażały jedno. Głód. Obrócił się za fioletowowłosym, obserwując go na chwilę. Pomimo targanych nim emocji zachowywał jako taki spokój, zwłaszcza, że zaraz jego przyjaciel, a raczej były zostanie przekąską drugiego wampira.
Hagenowi wciąż ciężko było rozpoznać między nimi relację, jednak nie zamierzał o nią pytać. Nie w obecności tego, którego słowa zraniły Fabio. Co jak co, ale Joffrey chciał się zemścić. Jak to się mówiło? Ta zniewaga krwi wymaga, a Emilio zgłaszał się na ochotnika.
Spoważniał, słysząc słowa towarzysza. Był okrutnie przybity, ale co mu się dziwić.
Kruczowłosy nie do końca wiedział jak ma się zachować, ale póki co zamierzał zająć się człowiekiem. To wszystko jego wina! Podszedł do niego, obażając swoje długie kły. W tym samym czasie dotarły do niego słowa Nessuno, które wcale go nie uspokoiły. Sapnął ze zrezygnowaniem.
- Ah, przecież go wykastrujemy. - Palnął, celowo używając zamiennego słownictwa. W tym samym czasie przeniósł wzrok na swoją przyszłą ofiarę, uśmiechając się. Przejechał mu palcem po policzku i pstryknął w nos.
- Jaki uroczy szczeniaczek.. - Zaśmiał się, aczkolwiek używając wampirzej prędkości uniknął jego śliny. Przecież nie myślał, że da mu się opluć, jakby był jakimś ludzkim śmieciem.
Aż dziwne, że kiedyś był taki jak on.
Kątem oka zerknął na Fabio, który rzekł iż ma nie robić mu krzywdy. Odwrócił się w jego stronę, zakładając ręce na piersi.
- Słyszysz sam siebie? Ta gnida zasługuje na śmierć, ale skoro chcesz grać rycerza to proszę bardzo. - Syknął niezadowolony, odwracając się do niego tyłem. Jeżeli tak bardzo zależało mu na tym, aby Lucasowi nic ponad ubytek krwi się nie stało.. cóż, nie będzie to proste zadanie, zwłaszcza iż ten zdołał go już rozjuszyć.
Warknął, wpatrując się w worek z mięsem. Aż prosił się o coś więcej, niźli jedno ukłucie. Mimo to ujął jego uniesioną rękę, przyglądając się jej wewnętrznej stronie. Następnie wbił mu się w skórę przy nadgarstku, robiąc to dość boleśnie. Żadne te głaskanie i delikatne wbijanie się, Emilio przynajmniej w tym chciał poczuć rozrywkę.
Już po chwili poczuł jak w jego ustach pojawia się cieplutka krew mężczyzny. Zacisnął dłonie z dużą siłą na jego ręce, posilając się. Jego oczy świeciły się, a twarz wyrażała kamienna powaga. Po chwili raptownie oderwał się od jego ręki i spojrzał mu prosto w oczy.
- Posłuszna krówka. - Parsknął mu w twarz, po czym raz jeszcze wbił się w jego rękę, starając się wywołać trochę bólu. W międzyczasie rzucił krótkie spojrzenie Fabio, który być może skusi się na krew swojego ''przyjaciela''. Celowo pozwolił, aby trochę posoki znalazło się na jego podbródku. Co jak co, ale też potrzebował jej do przeżycia.
Więc jak, Drogi Nessuno?
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Aleja Kwitnących Wiśni - Page 20 Empty Re: Aleja Kwitnących Wiśni

Pisanie by Gość Nie Sie 27, 2017 7:48 pm

No właśnie. Fabio też jest wampirem, nie musiał dokańczać, już się domyślił.
- Tak, jestem nim. - potwierdził, nie zaprzeczył. Lucas się ucieszy? Naprawdę chciał znać prawdę kim jest jego znajomy? Nic wspaniałego, niestety. Fabio bardzo cierpiał, zbyt bardzo i zbyt mocno. Nawet świadomość kasacji pamięci nie pomagała, a przecież było wiadome, że z niej skorzystają i Lucas nie będzie niczego pamiętał. Ale jednak... jednak...
- To nic nie da. - Joffrey nie będzie w stanie tego zrozumieć. Fabio nie zniesie życia, mając na sumieniu kolejną napaść. Alkohol też nie pomoże... Więc co? Słuchać też nie mógł, w końcu jak widać Emilio lubił się bawić ofiarami, zwłaszcza gdy te się chciały bronić.
Śmierć?
Odwrócił się szybko, widząc tą scenę. Tego bezradnego chłopaka, Hagena uradowanego cierpieniem oraz tym, że za chwilę się dobierze do krwi - Nie! On nie zasługuje na śmierć! A kiedy Ciebie przemieniono? Też myślałeś, że na nią zasługujesz? Masz go nie skrzywdzić. - powtarzał się, trudno. Fabio jest zbyt wrażliwy, poza tym już zbierały się łzy w kącikach ust. Szybko je przetarł dłonią, coby się nie wydało. Dla niego było to za dużo... Poza tym... Aż zadrżał. Czemu drugi raz się wgryzł? Na co ten komentarz?! Fioletowy aż zacisnął wargi, nie mogąc oderwać jednak oczu od tego całego aktu. Emilio doskonale się bawił, kusząc wampirka widokiem, zapachem krwi. Znał smak krwi Lucas'a - Wypuść go już... On zaraz straci przytomność... - aż jęknął. Podszedł do nich, chcąc rozdzielić. Już wystarczy, przecież Hagen się najadł. Dotknie ramienia mężczyzny, licząc iż ten się ogarnie - Ja nie wezmę jego krwi, nie jestem w stanie. - mina w podkówkę, zero radości. Prosząco patrzył na wampira, starając się też nie wdychać tej słodkiej krwi. Nie, nie dopuści by i jego ogarnął głód.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja Kwitnących Wiśni - Page 20 Empty Re: Aleja Kwitnących Wiśni

Pisanie by Gość Nie Sie 27, 2017 8:10 pm

Odpowiedź Fabia spadła na mnie jak grom z nieba... i gdyby nie fakt że byłem już bezwładny, zapewne cofnąłbym się i upadł. A więc... więc poświęciłem się dla wampira? Polubiłem krwiopijcę? Wszystko... to wszystko było za bardzo skomplikowane i nie wiedziałem co o tym myśleć. A na dodatek ta... niemoc, pieprzona niemoc spowodowana czarną magią tego gówniarza. Nie zasługiwałem na cierpienie... zamiast pastwić się nade mną, niech mnie już zabiją. Jednak musiałem stać... odczuwać bólowe fale rozpoczynające się od nadgarstka i przepływające przez całą rękę, a nie mogłem nawet sobie ulżyć, wyjąc do księżyca jak pieprzony wilk. Tak, słabo znosiłem ból... szczególnie w obecnym stanie, gdzie w grę wchodziło wymęczenie i brak odpowiedniego treningu od dłuższego czasu. A Joff zamiast dać mi spokój, wgryzł się ponownie, przyrównując mnie do zwierzęcia... szkoda że jest takim kozakiem gdy wie, że nic mu nie zrobię. Ciekawe czy wcześniej również był taki cwany. W tej całej sytuacji mimo wszystko było mi żal Fabio. Nienawidziłem go, a jednocześnie było mi go żal... wyglądał na przejętego całą tą sytuacją... dlaczego więc pozwolił, by ten bufon się nade mną pastwił? Niech da mi spokój... i tak zacząłem się czuć tak, jakbym miał zaraz odpłynąć...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja Kwitnących Wiśni - Page 20 Empty Re: Aleja Kwitnących Wiśni

Pisanie by Joffrey Nie Sie 27, 2017 9:03 pm

Joffrey cały czas był ciekaw tego, jak człowiek czuje się w momencie, kiedy jego ciało słucha się kogoś innego. Lucas był jego kukiełką na jakiś czas, a to jak widać bardzo radowało zagłodzonego wampira. Taki bezradny, taki posłuszny! Ten szaleńczy uśmiech nie schodził z jego rozbawionej twarzyczki, zwłaszcza iż chłopaczek sam się o wszystko prosi. Co prawda nie będzie mógł sobie ulżyć i zawyć do księżyca, ale z pewnością spotka go coś równie niezwykłego!
Fabio mógł ujrzeć go od tej gorszej strony, która całkowicie nim zawładnęła. W połączeniu z alkoholem stawał się coraz bardziej brutalny i agresywny, ale jako tako trzymał się na wodzy dzięki towarzyszowi, który nie podzielał jednak jego zapału. Uniósł wzrok, gdy ten wykrzyczał do niego słowa związane z jego przemianą. Syknął coś pod nosem, prostując się lekko.
- Mówisz tak, jakby Ci na nim zależało. To człowiek, każdego z nich czeka śmierć. - Burknął, patrząc na niego surowo. Naprawdę zamierzał odgrywać przed nim takie sceny? Przeszedł go nieprzyjemny dreszcz, gdy przypomniał sobie ten dzień kiedy spotkał Ivano. Odpłaci mu pięknym za nadobne, ale póki co miał lepsze rzeczy do roboty.
Potem Hagen się trochę rozochocił, gdy wygryzał się po raz kolejny. Smak krwi był jak kawałeczek jego własnego nieba, który ożywaił całe jego ciało. Ta przyjemna energia i odnowienie sił, a także napływ radości. Gdyby nie głos i dłoń na jego ramieniu, z pewnością przegapiłby ten ważny moment i Lucas po prostu by umarł. Miał chłopak szczęście, niczym ślepej kurze ziarnko.
Z trudem oderwał się od jego ręki, przytrzymując jego wyczerpane ciało, a następnie je uniósł.
- Spokojnie, wszystko pod kontrolą. - Mruknął bardziej do siebie, oddychając głęboko. Jego oczy przestały się świecić, a głód został zażegnany. Mimo to ciężko było nie dokończyć dzieła, ale przecież nie chciał bardziej narażać Fabio na jakieś utraty psychiczne czy co tam. Chwiejnym krokiem, trzymając omdlewającego Lucasa skierował się do ławki i też tam go posadził, siadając tuż obok niego.
- Mógłbyś się po tym lepiej poczuć Fabio. - Westchnął, spoglądając na fioletowowłosego ze smutkiem. Jejku jak on wyglądał! Jak półtora nieszczęścia, jeszcze te łzy w oczach! Wampir wstał i zerknął na człowieka.
- Tylko nie mdlej. - Sapnął, podchodząc do Nessuno i obejmując go. Aż dziwne, że na taki gest zdobył się Emilio, zwłaszcza iż stronił od bliskości. Tłumaczeniem jednak mogło być to, że był pod wpływem alkoholu albo po prostu chciał go w jakiś sposób pocieszyć. Odgarnął mu włosy z twarzy, uśmiechając się  nieznacznie.
- Nie będzie niczego pamiętał. - Rzekł przyciszonym głosem, starając się jakoś poprawić mu humor, choć chyba uzyskał odwrotny efekt. Westchnął i nie wypuszczając go z objęć, zerknął na byłą ofiarę. Przez chwilę wpatrywał się w niego, jednakże już się nie odzywał. Po prostu resztę pozostawił swojemu kompanowi.
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Aleja Kwitnących Wiśni - Page 20 Empty Re: Aleja Kwitnących Wiśni

Pisanie by Gość Nie Sie 27, 2017 10:14 pm

Wampiry, które kiedyś były ludźmi często zapominały jak to jest. Zatracali się we własnej nowej sile, zapominali jak to jest być śmiertelnym. Joffrey nienawidził swojego stwórcy, a jednak korzystał ze swoich możliwości.
Fabio nigdy człowiekiem nie był i dziwne było, że więcej cierpiał za krzywdy niż ktoś, kto padł ofiarą szlachetnego wampira.
- Może i tak, ale to nie znaczy, że mamy ich dręczyć. Ludzie są częścią tego świata, więc nie możemy decydować o ich losie. Tak samo jak oni o naszym. - może trochę zrozumie? Cóż... Fabio nadal nie czuł się najlepiej, a ta cała sytuacja po prostu już wzbudziła w nim skrajne emocje. Bliski łez, bliski rozdarcia. Tego po prostu było już za wiele.
Lucas był już ledwo co żywy, Hagen jak widać nie bawił się w ostrożne picie krwi, tylko brał tyle ile mógł. Zapewne gdyby nie interwencja fioletowego, zabiłby chłopaka.
- Właśnie widzę jak bardzo. - skarcił słowem, marszcząc brwi - Lucas]ledwo co żyje. - dodał w ciszy, patrząc jak wampir niby zadbał o swoją ofiarę sadzając ją na ławce. Cóż... Przynajmniej nie rzucił nim jak kłodą. Tyle dobrego - Może i tak, ale nie chcę krzywdzić tego chłopaka. Znam go. - zrozumie? Wampirek nie bierze krwi od ludzi, nadal miał na sumieniu biednego Tetsu... nie chciał mieć kolejnego, zwłaszcza kolegę.
Cóż. Nie spodziewał się też takiej bliskości od strony Emilio. Objęcie? Naprawdę? Fabio spojrzał na jego twarz szklistymi oczyma.
Fakt, kasacja pamięci.
- Przepraszam, że odgrywam takie sceny. Ale... nie lubię przemocy. - rzekł bardzo cicho, unosząc jedną łapkę by oprzeć ją o plecy wampira. Wbrew pozorom Emilio potrafił pokazać czułość, co zapewne będzie tłumaczył alkoholem - Też możesz usunąć wspomnienia. Wiesz jak się to robi? - spytał, nie odrywając od niego oczu. Jeśli zechce, Fabio po prostu mu wyjaśni i będzie mógł spróbować sam. Lepiej by się nauczył, w końcu nie zawsze Fabio będzie mu towarzyszyć.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja Kwitnących Wiśni - Page 20 Empty Re: Aleja Kwitnących Wiśni

Pisanie by Gość Nie Sie 27, 2017 10:51 pm

W końcu... w końcu zakończył się ten koszmar... przemilczę ból i bezwład ręki, która zrobiła się taka dziwnie fioletowa, ale wreszcie mogłem dać upust temu co we mnie tkwiło. Nie było więc niczym dziwnym, że zacząłem żałośnie pojękiwać z bólu, kładąc się na ławce, usilnie próbując utrzymać się przy świadomości, a nie powiem - było to niezwykle trudne. Ze słów udało mi się wyłapać tylko, że zamierzają mi usunąć wspomnienia, oraz wcześniejsze "Tylko nie mdlej" Joffa. Łatwo powiedzieć, skurwielu, łatwo...
- Karma... wraca... pieprzony psie. - zdołałem wyrzec, zanim nie upadłem z ławki na ziemię, z chwili na chwilę czując coraz to mocniejszy ucisk na ręce, którego nie potrafiłem wytrzymać. Przed oczami poczęło robić się ciemno, a wszystkie dźwięki poczęły odbijać się echem. Koniec... odpływałem.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja Kwitnących Wiśni - Page 20 Empty Re: Aleja Kwitnących Wiśni

Pisanie by Zaren Nie Sie 27, 2017 11:20 pm

Daddy's home.
Po krótkiej wędrówce z centrum do parku znalazł się na jednej z piękniejszych alej tego miasta, a za nim człapał jego wierny towarzysz Panczo, zwany Beatrice, w sumie to nawet jeszcze nie znał dobrze jej imienia, ale on już wiedział, że będzie jego wiernym giermkiem. Wampir błąkał się bez celu, został jeszcze przynajmniej dobry tydzień niż będzie mógł wrócić do podziemia by spłacić swoją należność, a także spotkać się z bossami Bratvy, by otworzyć kolejną serie nielegalnych walk organizowanych w najgorszych zakątkach tego miasta, a w tym wszystkim bylo to najlepsze, że nie przegrał jeszcze tych pieniędzy na jakichś chorych zakładach i miał nawet swojego faworyta, a może faworytkę powinienem powiedzieć? Nightingale. Poznana w barze kobieta na pewno zrobi nie lada zamieszanie, a jeszcze wmówić jej, że walki są topless i z nieba będzie leciał hajs jak modelkom w Arabii Saudyjskiej, jak z drzewa kasztany. Nie spodziewał się tutaj spotkać znajomej pięknej twarzyczki Fabio, jest to chyba jedyny facet, którego by nawet podrywał będąc całkowicie trzeźwym i pomylił go z kobietą bez niezliczonej ilości narkotyków i wódy. Skąd go w ogóle znał? Nie raz z ojcem przebywał w ratuszu gdy Samuru był u władzy i pamiętał szarych, w ptasich maskach, Syrenka nie była taka grzeczna na jaką pozuje w przeszłości, każdy miał swoje grzeszki na sumieniu. Idąc aleją zauważył zamieszanie i przystanął na chwilę by odwrócić się w poszukiwaniu towarzyszki, chyba  miała rzeczywiście za krótkie nóżki, bo coś jej nie było widać, może dalej szukała tego vana z cukierkami? Kto ją wie.
Zaren podszedł do nieznajomych znajdujących się przy jakimś obdartusie, leżącym na ławce, chyba był ranny, bo krew było już czuć z daleka, ale jako w ogóle prestiżowy, fajny i szlachetny wampir potrafił nad tym zapanować bez problemu, chociaż trzeba przyznać, że był trochę głodny, nie jadł nic od zmasakrowanego ciałka swojej służki, to też całkiem zabawna historia, nie wiedział, że Iselin odgrywała cosplay Hawkinga. Poprawił swoją piękna fryzurkę rękami, zaczesując ją do tyłu jak Włoski mafiozo z lat 90tych, brakowało tylko, żeby ten łeb świecił mu się od brylantyny jak psu jajca. Stanął gdzieś pomiędzy Lucasem a Fabio i Joffreyem spoglądając z lekkim niesmakiem, ale może zdziwieniem na krwawiącego człowieka, a następnie na uroczą parkę. W jego oczach nie było ani współczucia, ani specjalnej agresji, stał taki jakiś zmęczony chyba tym całym dniem, w końcu zrobił krok w stronę best couple at VK.
-Zmieniłeś się Nessuno, kopę lat. - powiedział do Fabia, bo go zwyczajnie kojarzył, a jako Kuro miał dostęp do wszystkich czlonków szarych, bo w końcu to była ich prywatna armia. Następnie jego oczy spoczęły na Joffie, oglądając go z góry na dół, w sumie to nie różnił się wyglądem tak bardzo od samego Zarena, oboje stylizowani na byczków w pasujących strojach, podobne ozdoby, tatuaże itd, no może z tą różnicą, że tatuaż na klacie szlachetnego symbolizował przynależność, a nawet rangę w organizacji przestępczej, zwanej Bratvą.
-Ciebie nie znam, ale to nie ma znaczenia, może mi ktoś wytłumaczyć czemu ta łajza się wykrwawia? Jeśli to wasza sprawka to chujowi z was mordercy, czuć go na kilometr. - rzucił chłodno i pokręcił głową, lekko no właśnie.. lekko co? Lekko zawiedziony! Jeśli już robi się komuś krzywde, to lepiej w jakimś innym, mniej ruchliwym miejscu. Hipokryzja z ust Zarena nie znała granic, on robił dokładnie to samo, ale jego wujaszkiem był Hiro, więc zawsze wszystko mu uchodziło płazem, pieprzony drań się tak ustawił przez swoje pochodzenie, że mogło mu wszystko strzelić do głowy, tak naprawdę mógłby teraz podejść do człowieka, przyczepić do niego c4 i wysadzić na miejscu, to dopiero byłoby spektakularne, nie sądzicie? Biedny Fabik nie lubił przemocy, a to dopiero początek tego całego przedstawienia. Wpatrywał się chłodno w parkę, ale nie miał im tego za złe, był po prostu ciekawy jak to dalej się potoczy. Jego ręka wsunęła się zaraz w kieszeń spodni, a wyciągając nią, już trzymał w ręku złożonego motylka, którym zarzucił w jedną stronę i zakręcił nim w dłoni, by nóż się otworzył, a następnie odwrócił w stronę Lucasa.
-Nie wiem kto to, ale wygląda mizernie, brak dziar, ładnie wyglądałby z dziarami, nie sądzicie? Akurat nie mam przy sobie maszynki. - westchnął teatralnie i przyłożył wolną rękę do czoła, jakby symbolizował wielkie przejęcie, prawie, że omdlenie.
-No cóż, będzie musiało wystarczyć. - uśmiechnął się do siebie pod nosem i zrobił kolejny krok w stronę Lucynki, co teraz przyjacielu? Kutas na czole, czy coś gorszego? Zaren znalazł się przy Lucku i kucnął w miejscu gdzie leżał, wyciągając swojego smartfona, którego uniósł do góry, strzelajac im selfie, oczywiście nóż rozłożony był tutaj przed twarzą prawie martwego, albo jeszcze żywego, nie wiem które lepsze określenie lepiej tutaj pasuje. Następnie mógł zobaczyć lampę błyskową, a zdjęcie wyglądało w stylu "Me and my bitches" Następnie podniósł się na nogi i głupio zaśmiał, no cóż.. Zaren to Zaren, był młody, bardzo młody jak na wampira, więc w głowie pstro.
Zaren

Zaren

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Kolczyki w uszach oraz w brwi, masa tatuaży. Tatuaż na klatce piersiowej i ramionach. Tatuaż Brigadiera Rosyjskiej Bratvy na piersi.
Zawód : Windykator
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : ^
Moce : Brzydkie, ale dokładny opis w KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3378-zaren#72368 https://vampireknight.forumpl.net/t3395-zaren#73081

Powrót do góry Go down

Aleja Kwitnących Wiśni - Page 20 Empty Re: Aleja Kwitnących Wiśni

Pisanie by Black Pon Sie 28, 2017 12:00 pm

Skrzat jak raczył nazwać ją Zaren oczywiście cały czas podążał za nim. Ba! Nawet przez jakiś krótki czas udawało się jej spokojnie utrzymać takie samo tępo marszu jak i on. Jednak z późniejszą chwilą zupełnie nie było jej dane nadążać za nim. Dlatego do tego pięknego miejsca doszła chwilę później. Nim dostrzegła siedzące tutaj osoby dobiegła do niego by nie zgubić go czasami. Jeszcze ktoś pomyśli, że została porzucona przez niego. Jak te rodzeństwo w tej chorej bajce. No ale mniejsza o to, ciągle zastanawiały ją słowa chłopaka. Mogła poprosić go o coś, a on w jakimś stopniu może spełni jej życzenie? Och! Jakie to wszystko piękne! Mogła poprosić go o to wszystko co zawsze chciała mieć! Sukienki! Nowy samochód! Kucyka! Tyle możliwości, a mogła prosić tylko o jedną rzecz. To tak jakby mieć złotą rybkę w wersji demo. No dobrze ona była całkowicie pewna tego czego chce i w czym mógł pomóc jej wampir, który był o wiele silniejszy niż ona, czy tamten osobnik.
- czy czegoś pragnę? Mówisz, że jesteś w stanie spełnić moje życzenie?
Wyprzedziła go na chwilę i szła odwrócona przodem do niego. Na jej twarzy pojawił się mały uśmiech. Jeśli myśli, że Black zechce czegoś materialnego, czegoś tak prostego jak inna typowa dziewczyna to się grubo mylił. Nie potrzebowała diamentów, nowych cacuszek tak naprawdę. Chciała jedynie zemsty, mordu na tym staruchu, który blokuje każdy jej ruch i nie pozwala zrobić niczego bez jego zgody.
- więc pozwolę ci spełnić moje życzenie. Zabij dla mnie kogoś, czy może takie życzenie jest poza twoim zasięgiem?
Zaśmiała się cicho i dopiero po chwili dostrzegła, że zbliżyli się dość blisko osób, które zdawały się czymś zajęte. Początkowo nie była wstanie określić, czy kogoś zna z tej grupki. Jednak po drobnej chwili dostrzegła Fabio, którego spotkała kiedyś po swoim przyjeździe. Nie była wstanie powiedzieć, czy ją poza, czy też całkowicie o niej zapomniał. Nie mniej większą uwagę przykuł u niej fakt, że czuła krew. Przeniosła natychmiast wzrok na chłopaka, który leżał na ziemi. To co zrobił Zaren zakryło człowieka, więc nie mogła jeszcze stwierdzić kto to jest. Nie mniej rozbawiło ją to jak potraktował go młody wampir. Ba! Nie mniej nie było to tak zabawne jak to, że gdy odkryła, ze to Lucas leży na ziemi wybuchła głośnym śmiechem. Nigdy nie sądziła, że tak szybko uda się jej dorwać tego ludzkiego gnojka. Dodatkowo któryś z obecnych wampirów nie potraktował go zbyt grzecznie. Nie sądziła, że to Fabio mógł to zrobić, a więc była to wina drugiego osobnika. Podeszła do leżącego Lucasa i kopnęła go w brzuch, by następnie pochylić się nad jego twarzą.
- jak to mówią, karma to totalna suka...prawda?
Starała się go obudzić, a raczej nie pozwolić całkowicie odpłynąć. Nie mniej po strzeleniu mu kilka razy z liścia spojrzała na Zarena.
- przebywanie z tobą zaczyna się robić interesujące. Nie minęło parę godzin, a już spotkałam tego małego gnojka. Z której lampy się urwałeś?
Spytała nie kryjąc nawet swojego rozbawienia. Oczywiście nie mogła całkowicie pozwolić sobie na odpłynięcie w swoim „agresywnym ja”, przez co nie całkiem było jej dane jeszcze ukarać Lucasa. Podniosła się jednak z ziemi by nie być jeszcze mniejszym skrzatem dla nich, skoro i tak już była. Pokłoniła się lekko i przeniosła ponownie wzrok w kierunku Joffa i Fabio. Po twarzy tego trapa było widać, że nie podobało się mu cała ta akcja i to co się dzieje z tym człowiekiem.
- dawno się nie widzieliśmy prawda? Kiedy to było ostatni raz? Na stacji? Nic się nie zmieniłaś jednak..czy to ktoś ważny dla ciebie?
Tak bardzo chciała się dowiedzieć co łączyło Fabio z tym człowiekiem. Był jej kochankiem? A może kimś ważniejszym? Nie mniej będzie musiała i tak powiedzieć jej, że bez względu na wszystko nie pozostanie grzeczna względem niego.
- ach i gdzie moje maniery...Black, a raczej Beatrice Lestragne..miło mi poznać.
Od tak dawna nie używała tego pełnego imienia i nazwiska. Nie ze względu, że wszyscy kojarzą to nazwisko z bankami, którymi przewodzi jej mąż, a z faktu, że poza pieniędzmi nic nie ciągnęło jej do tej rodziny i chętnie przejmie wszystko co ona posiada, niszcząc to co jest jej niepotrzebne. Nie mniej w towarzystwie wyższego wampira nadal musiała zachowywać się odpowiednio, czyż nie?
Black

Black

Krew : Dawniej Człowiek
Znaki szczególne : Liczne blizny, oraz wręcz rażące kościste ciało.
Zawód : Pretendentka do fortuny męża, oraz zwyczajna uczennica.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Hawthorne - - Brak
Moce : Szmaciana Laleczka


https://vampireknight.forumpl.net/t1295-black https://vampireknight.forumpl.net/t3386-blacksonka#72651

Powrót do góry Go down

Aleja Kwitnących Wiśni - Page 20 Empty Re: Aleja Kwitnących Wiśni

Pisanie by Joffrey Pon Sie 28, 2017 1:01 pm

Westchnął na słowa Fabio, kierując głowę ku dołowi.
- Ja nie dręczę, ja degustuję. - Rzekł, dumnie unosząc się po czym wybuchnął śmiechem. Alkohol sprawił, iż zalała go fala gorąca, którą bardzo ciężko było opanować. Zakręcił się lekko, słysząc jego następne słowa. Ojejku, czuł się jakby był z matką w swoim pokoju, która narzeka na syf. Westchnął przeciągle, ponownie spoglądając na fioletowowłosego z politowaniem.
- Wybacz mi mamo. - Mruknął, zastanawiając się co właściwie zrobią z Lucasem. Nie wyglądał za dobrze i zachowywał się trochę jak trup, ale jakoś Emilio nie specjalnie się tym przejmował. W końcu da sobie jakoś radę, prawda? Nie wyssał go przecież do cna, Fabio w porę zareagował. Cofnął się lekko do tyłu czując ukłucie głowy, chyba jego czar prysł.
Na szczęście będąc blisko Fabia, od razu poczuł się lepiej. Niemalże jak Romeo i Julia, zatraceni w wiecznym uścisku. Ale skończmy te romanse, bowiem Fabio zbyt bardzo przejmował się losem człowieka. Poczochrał mu ręką włosy na wzmiankę o przemocy. Przecież to dobra zabawa była! A chłopak i tak niczego nie będzie pamiętał! Ale że Joff nie chciał wyjść na czarny charakter, choć chyba trochę za późno, posłusznie skinął głową. Jego oczy na moment błysnęły, a więc on też mógł usuwać wspomnienia? Spojrzał na swoją rękę z dezorientacją.
- Nauczysz mnie? - Zapytał z radością, po czym zerknął na Lucasa, który leżał na ziemi. Chwilę tak w niego się wpatrywał, po czym zmrużył szkarłatne oczy.
- A co Ty odpierdalasz. - Warknął, wzdychając. Pięknie, zemdlał sobie. I jak niby teraz mają przeprowadzić na nim szereg super tajnych eksperymentów jakimi miała być pierwsza próba wymazania wspomnień przeprowadzana przez Joffa? Ale mili państwo, to jeszcze nie był koniec. Niczym jak Deanerys na smoku pojawiła się postać Zarena. Joffrey spojrzał na niego gdy znajdował się daleko. Przez chwilę widział go podwójnie, przez co zakołysał się nieznacznie i szybko odwrócił głowę.
- Kurwa Fabio duchy widzę. - Rzekł cicho, starając się nieco opanować. Niestety ilość wódki w jaką w siebie władował nie pozwoliła tak szybko o sobie zapomnieć. Potem usłyszał czyjś głos. Kruczowłosy kompletnie zdezorientowany odwrócił głowę i wpatrywał się w Zarena jak Anastazja w Greya. Ale do rzeczy, po prostu przez chwilę miał wrażenie, że widzi swojego klona. Kolejny znajomy Nessuno? Hagen miał już ich dość! Zwłaszcza iż nigdy nie wiadomo czego można się spodziewać po kolejnym obcym. Zacisnął usta, unosząc brwi ku górze. Ziemniak? Co? Pyra. Pomachał głową na boki, przez ten jebany stan nie potrafił nawet normalnie myśleć.
- Nikt nie powiedział, że chcemy go zabić. - Palnął. Potem obserwował jak nieznajomy wyciąga scyzoryk. Ups, chyba Lucas nie miał zbyt wielu przyjaciół.
Oczy młodego wampira błysnęły, gdy wspomniał o zrobieniu ''tuatuaży'' nieprzytomenmu.
- Tak, tak. Z pewnością będzie zadowolony gdy je zobaczy. - Sapnął, po czym niemal poczuł to karcące spojrzenie Fabio na sobie. Miał być grzeczny. W milczeniu obserwował, jak robi mu zdjęcie. Co ma niby teraz zrobić? Jak na to wszystko zareaguje Nessuno? Emilio miał nadzieję, że zaraz się nie rozpłacze.. i w tym czasie pojawiła się kolejna persona wyglądająca jak dziecko. Hagen od razy wywnioskował, że jest to córka Zarena. Przecież byli do siebie tacy podobni!
Z powagą wpatrywał się gdy ta kopała leżącego i próbowała go ocucić. Chyba się znali i ich kontakty nie były najlepsze.. ale co to kogo interesuje? Lucas przez swój wredny charakter musiał mieć wielu wrogów, a dla Emilio była to czysta przyjemność, gdy ktoś za niego odwalał brudną robotę, której on nie mógł wykonać ze względu na Fabio. Posłał lekki uśmiech w stronę wampirzycy, przyglądając się jej.
- Joffrey, Ty też znasz tego chłopaka? - Mruknął po czym odsunął się lekko od wampira i podszedł do leżącego Lucasa, kładąc go na ławce. Wolał nie wzbudzać zainteresowania innych ludzi, którzy mogliby przechodzić przez alejkę. Hagen miał dosyć niespodzianek. Miał nadzieję, że chłopak się w końcu obudzi, aby chociaż mógł mu się zaśmiać w twarz. Za to przecież Fabio go nie pobije, prawda?
Kątem oka zerknął na Zarena i Beatrice, cofając się i stając obok fioletowowłosego.
Niezły bajzel. Psychiczny ojciec z dziwną córką, nieprzytomny obdartus, rozpłakany rybeł i pijany precel.
Przedstawienie czas zacząć!
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Aleja Kwitnących Wiśni - Page 20 Empty Re: Aleja Kwitnących Wiśni

Pisanie by Gość Pon Sie 28, 2017 4:06 pm

Działo się już zbyt wiele.
Nie tak Lucas miał kończyć, nie miał być ofiarą wampirów, które bezkarnie pastwiły się nie bacząc na to, że mogli skrzywdzić. Nie tak powinny zachowywać się wampiry, które żyły wśród ludzi i miały się upodabniać do otoczenia w celu bezpieczeństwa rasy. Co się porobiło? Teraz tak wampiry wyglądają?
Fabio nic a nic nie zaśmiał się z Joffrey'em, tylko wciąż miał ten oburzony wzrok - Nie żartuj sobie, Joffrey. Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy co może Ci się stać jeśli zaniedbasz sprawę ze swoją ofiarą. - tak, kozaczenie nad człowiekiem, a później wielki lament gdy wychodzi wszystko na jaw przy łowcach lub Radzie wampirów. Z dwojga złego lepsza Rada niż łowcy, w końcu ludzie za ludzi mordują okrutnie.
Owszem przejmował się. Dla niego słabsze istoty nie mogły być przeznaczone do drwin, poza tym sam też nie jest zbyt silnym wampirem więc tym bardziej rozumiał ich położenie - Jak już zaatakowałeś, upiłeś krwi to skasuj pamięć o ataku i zadbaj o ofiarę. Oni nie zasługują na cierpienie, są tacy jak my tylko słabsi i śmiertelni. - może się nie zgodzić, lecz Fabio widział w ludziach istoty rozumne, nie worki z krwią jak wiele innych wampirów.
Na czochranie po głowie zareagował prychnięciem. To nie było zabawne, nic a nic - Tak, oczywiście. To podstawa, którą powinieneś niemal od razu pojąć. - cóż, pokazałby mu gdyby nie to, że biedy Lucas spadł z ławki. Aż się serce kraje... Chciał wydostać się z uścisku, aby pomóc chłopakowi usiąść gdy... nowa woń? Fioletowy skierował wzrok w stronę nowo przybyłego i aż zamarł.
Znał wampira. Syn Ringo. Dość wyrodny wampir, zresztą jak większość w tym rodzie - Ta... Witaj. - odparł na przywitanie, uwalniając się z objęć Joffrey'a, który już jak widać majaczył. Nie podobało się mu to, że pojawił się kolejny wampir mający jeszcze szlachetną krew. Lepiej chuchać na zimne, więc Nessuno szybko wsunął dłoń do kieszeni spodni, by mieć dostęp do telefonu - Zaren, odpuść. Ten człowiek i tak już ledwo co żyje. - nie pozwoli na krzywdy, w żadnym wypadku. Znowuż spojrzy na Joffrey'a jakby co najmniej szukał w nim wsparcia - Słyszysz? On ma przeżyć, a to oznacza, że ma być cały i zdrowy. - dodał, starając się utrzymać w miarę ten pewny ton. Chociaż ciężko szło, poza tym chwilę po doszła kolejna osoba. Kolejna znajoma. Aż cmoknął z niezadowolenia - Dajcie spokój, przecież nie możecie znęcać się nad jednym człowiekiem. Czy Wy macie jakikolwiek honor? - dość! Fabio nie pozwoli Black na wykonanie kopniaka w ciało nieprzytomnego, innymi słowy wypuści w nią wiązkę prądu. Tak na opamiętanie - Najlepiej jakbyście stąd poszli. - dodał poważnie, już mając w dłoni telefon - Dzwonię po taksówkę i zabieram stąd tego chłopaka. - nie odpowie też na pytanie wampirzycy. Nie jej sprawa, poza tym nie była żadną jego znajomą. W sumie co tak naprawdę robił Fabio? Napisał sms'a do Hiro odnośnie całej sytuacji oraz miejsce położenia. Chociaż gdyby się przyjrzeć tak wampirkowi... to drżał. Drżał że strachu oraz samej myśli iż Lucas mógł tutaj umrzeć.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja Kwitnących Wiśni - Page 20 Empty Re: Aleja Kwitnących Wiśni

Pisanie by Zaren Pon Sie 28, 2017 5:22 pm

Tego już za wiele, a może jeszcze nie?
Zaren nie zamierzał przestawać, tak naprawde nie miał nawet ochoty robić komuś krzywdy bez powodu, zwyczajnie się nudził i popisywał jak na małolata przystało, więc selfie było pierwszym kluczem programu, ale uznajmy, że zauważył telefon w rece Nessuno i zastanowił się przez chwilę. Samuru siedzi, Testament zaginął, do kogo pisze? Były dwie opcje, Emmanuel albo Hiro. Ten pierwszy to zwykła pała, kawał lamusa, przyjechał do Polski na wymiane z Erazmusa, znaczy tak przynajmniej myślał Zaren, wiesz Grzesiu, że Cię Kocham. No, ale ten drugi miał posłuch u wampirów, nie wszystkich, bo byli zbyt głupi, żeby wiedzieć, że z wujaszkiem Hiro lepiej być w dobrych stosunkach, bo potem budzisz się w ciemnym, zimnym laboratorium i boli Cię dupa, jakby przeorała Cię cała murzyńska wioska, a kto wie, może tak własnie było? Nieważne już, ale ten telefon go zaniepokoił więc na chwilę obecną wampir przestał się wydurniać i jednym sprawnym ruchem nadgarstka, obkręcił nóż między palcami i złożyl go chowając do kieszeni. Czy naprawdę Fabio musiał robić taki raban o zwykłego człowieka? Gdyby to zależało od Zarena, skróciłby mu cierpienia, szybkim strzałem z jego colta w głowę i wywiózł gdzieś pozbywając się ciała, nie był typem, który lubił bardzo męczyć swoje ofiary, bo jego ofiary przeważnie były graczami w jakiejś poważnej przestępczej grze i z takim nalezało rozprawiać się szybko i bez zbędnej widowni, teraz po prostu zachowywał się jak dzieciak, którym był, 40 lat? Co to jest. Pierwszą w kolejce była Black, nawet nie słuchał jej jakoś intensywnie, dopóki nie wspomniała o zabójstwie, cóż mógłby to zaaranżować, czemu nie.. w końcu ramiona Bratvy sięgały tam gdzie nawet rada miała czasami problem, więc nie byłoby to niemożliwe, ale pytanie, czy by mu się to opłacało? Zaren schował telefon i odwrócił się do Black łapiąc ją za ramię, ściskając dosyć mocno.
-Dobra skrzacie, pytasz ile warte jest życie, zależy od osoby, Twoje może z dwadzieścia klocków, ale nie sądzę, że chcesz się dorwać do kogoś kto mało znaczy, więc uczyń tą chwilę wartą mojego czasu, to się dogadamy. - powiedział chłodno w jej stronę i puścił jej ramię, musiał dać upust swojej męskości i złapać kogoś mocno, prawda? I tak powinnaś się cieszyć, że nie złapał jej za dupę, chociaż nie chciało mu się klękać, żeby dosięgnąć. Zresztą, kto chciałby mieć złoty tyłek? Mówi się o Zarenie, że to zlote dziecko, które wyrosło na zbrodniarza, a wszystko czego dotknie zmienia się w złoto, nie macie pojęcia ile zostawił złotych cyców we Włoszech, a jego własny sprzęt to jest warty grube miliony, tyle karatów, że aż głowa mała. Kolejny w kolejce był Joffrey od którego nie dowiedział się zbyt wiele, jedynie zasłyszał jego imię, które będzie miał gdzieś z tyłu głowy i tak pewnie nada mu jakiś fajny pseudonim, na przykład Zaren 2, bo ja tu byłem oryginalny, ty kradzieju stylów.
Wampir zostawił Black gdzieś w tyle, niech się bawi z Luckiem ile chce, nie zważał na słowa Nessuno tylko podszedł do Joffa i Fabio, do jednego się uśmiechnął i była to jego kopia, a do drugiego no cóż, przewrócił tylko oczyma.
-Nie bądź taką babą, nic mu nie robię, nie chciałem zmarnować sobie idealnej okazji do zdjęcia. - Szlachetny podszedł do Fabia i objął go delikatnie za ramię, wyciągając smartfona skierował go w góre, po czym bezczelnie zrobił sobie z nim zdjęcie.
-Jak coś nazywasz się Gwen, jesteśmy kochankami od czterech lat, laski będą zazdrosne, wyglądasz lepiej niż większość z nich, szkoda, że masz fiuta. - zaśmiał się cicho i odszedł od Fabia, poklepując go lekko po ramieniu, a następnie dodał swoją końcową wypowiedź, która miała zakończyć jego występ.
-Nah, nie martw się, to nie dla mnie, chociaż powinniście go dobić, wykrwawi się i będzie na was, za pięć kawałków mogę tu posprzątać. No i zapomnij Nessuno, nigdzie nie idę. A co do skrzata, to z nią rozmawiaj, nie ze mną, czy ja Ci kurwa wyglądam na ojca? - rzucił na odchodne patrząc jakoś tak nieprzyjemnie w stronę Fabia, ale to już jego WYRODNY gest.
Zaren

Zaren

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Kolczyki w uszach oraz w brwi, masa tatuaży. Tatuaż na klatce piersiowej i ramionach. Tatuaż Brigadiera Rosyjskiej Bratvy na piersi.
Zawód : Windykator
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : ^
Moce : Brzydkie, ale dokładny opis w KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3378-zaren#72368 https://vampireknight.forumpl.net/t3395-zaren#73081

Powrót do góry Go down

Aleja Kwitnących Wiśni - Page 20 Empty Re: Aleja Kwitnących Wiśni

Pisanie by Black Pon Sie 28, 2017 5:58 pm

Cała ta fasada i płacz o jednego człowieka lekko ją bawił. Chciałaby widzieć reakcję Fabio na wieść, że na wojnach ginie o wiele więcej ludzi i to nie koniecznie z rąk ludzi, bo jak wiadomo takie wydarzenie jest wspaniałym festiwalem krwi dla wampirów. Nie mniej jednak on usilnie chciał obronić oto tego tutaj lezącego człowieka, ba! Jak widać był nawet gotów w jakieś mierze poświęcić swoje dobro dla niego. Taka bezinteresowna pomoc była dla Black czymś obojętnym, czymś bardzo nieznanym. Jeśli komuś pomagała to tylko i wyłącznie dla swojej wygody i z faktu, że czegoś potrzebowała. Dlatego nie czuła nic poza rozbawieniem, gdy ktoś tak zawzięcie starał się ochronić kogoś. Nie mniej nie chciała przecież robić mu tak całkowicie krzywdy, no może tylko lekko poznęcać się psychicznie nad nim. Jak widać jego ciało zrobiło jej złośliwy psikus i pomimo kopnięcia go nie obudziło go. Cóż skoro odpłynął automatycznie stał się mniej ciekawy dla wampirzycy. Co do ataku wampira owszem poczuła to dziwne uczucie związane z przeszyciem ładunku elektrycznego przez jej małe ciało. Nie lubiła tego uczucia, znała je z dawnych lat i zawsze przyprawiało ją o dreszcze. Dlatego mogli dostrzec lekki dreszcz na jej ciele. Spojrzała lekko poirytowana na Fabio.
- złość piękności szkodzi...nie mam zamiaru robić mu krzywdy jeśli tak bardzo się tym martwisz. No poza tym jednym kopnięciem..
Przewróciła oczami i przeniosła ponownie spojrzenie na Lucasa. Skoro tak bardzo chcieli by przeżył, czy nie powinni o to bardziej zadbać? Mogli przecież podarować mu trochę swojej krwi. Nie zmieniłoby go to w wampira, a szanse przeżycia byłby większe. A odnośnie uzależnienia, cóż... jedna dawka raczej nie powinna być aż tak niszcząca dla niego.
- jeśli chcesz by nie zszedł ci tutaj zanim ktoś coś z nim zrobi, to czy nie powinieneś dać mu łyknąć, czegoś co go wzmocni?
To były ostatnie słowa skierowane do Fabio nim doszło do niej to co mówił Joff. To było logiczne, że go znała skoro z automatu się nim zainteresowała w takim stopniu. Jakby był dla niej kimś całkiem obcym to raczej by nawet nie ingerowała w to co się tutaj dzieje. Inaczej mówiąc zwyczajnie by olała go.
- mała z nim małą scysję, jednak nie jest ona niczym ciekawym, ani czymś czym można się chwalić. Mogłabym powiedzieć, że jest tak jakby kimś w rodzaju człowieka kogo się lub ale gdy się nie widzi albo gdy jest martwy.
Uśmiechnęła się jeszcze do Joffa, gdy Zar w końcu odpowiedział na jej propozycję mogła zająć się czymś co w sumie interesowało ją bardziej od tego melodramatu, który dział się między tamtą trojką, a skoro była tylko drugoplanową postacią, dokładnie to w sumie tłem, które nic nie znaczy nie musiała poświęcać więcej uwagi na nich.
Co mogła powiedzieć jednak młodemu wampirowi by sprawić, że poświęci swój czas i uzna jej propozycję godną uwagi. Samo powiedzenie mu czegoś na wzór „zabij mojego męża”, nie wchodziło w rachubę.
- rozumiem, że bardziej cię interesuje to co zyskasz zabijając tą osobę, a nie sam fakt dlaczego ma zginąć. Powiem wprost nie całkiem jestem zainteresowana drogą jaką obrał mój mąż i uważam, ze jest już zbyt zmęczony by zrozumieć obecne potrzeby przyszłych klientów jego banku. Inaczej mówiąc należy mu się wieczna emerytura, gdzieś w mrocznych odmętach oceanu, czy coś takiego. Widzisz nasze plany odnośnie kierowania „firmą” nie całkiem idą w tym samym kierunku. Stara się grać zgodnie z prawem, a wykorzystuje młode naiwne dziewczyny do swoich chorych potrzeb.
Powiedziała to dość spokojnie tak jakby zlecanie mordu kogoś było czymś normalny. Jednak jak sama wampirzyca twierdzi nie posiada ani grama uczuć względem tego starucha i chce mu odebrać wszystko wraz z jego kruchym życiem.
- więc co zyskasz? Dostęp do banku, który bez problemu może sprawić, że pewne transakcje, czy nielegalne dochody staną się czymś legalnym i to bez jakichkolwiek problemów. Oczywiście jeśli tylko byś tego potrzebował i czysto hipotetycznie, bo przecież nikt tu nie chce nikogo mordować, prawda?
Pod koniec zdania przeniosła ponownie swój wzrok na pozostałych. Skoro jeden z nich bronił tego człowieka, to lepiej by nie wiedział o tym co planuje. Nie potrzebowała niepotrzebnych wtrąceń, czy jakiegokolwiek zgrzytu na swoim planie. Co do Zarena, to nie wiedziała czy go przekonała, czy też nie. Jeśli się nie zgodzi to poszuka kogoś innego, jeśli podejmie się tego wyzwania to pozyska kogoś, kto umie się odwdzięczyć. Biedny skrzat nie miał jednak pojęcia, że pcha się z jednej paszczy lwa, do drugiej o wiele bardziej brutalnej i złej. Czego się jednak nie robi by dostać coś co należy się jej od samego początku.
Black

Black

Krew : Dawniej Człowiek
Znaki szczególne : Liczne blizny, oraz wręcz rażące kościste ciało.
Zawód : Pretendentka do fortuny męża, oraz zwyczajna uczennica.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Hawthorne - - Brak
Moce : Szmaciana Laleczka


https://vampireknight.forumpl.net/t1295-black https://vampireknight.forumpl.net/t3386-blacksonka#72651

Powrót do góry Go down

Aleja Kwitnących Wiśni - Page 20 Empty Re: Aleja Kwitnących Wiśni

Pisanie by Joffrey Pon Sie 28, 2017 6:32 pm

Zrobił się tutaj taki burdel, że biedny Joffrey stał w otępieniu i wpatrywał się w każdego z nich osobna. Dlatego dla dobra swojej weny twórczej powrócę do momentu, kiedy Was nie było.
Sztywny Fabio skarcił wzrokiem biednego, pijanego wampira, który spojrzał na niego ze smutkiem. Chyba naprawdę zależało mu bardziej na jakimś człowieku, niźli na przyjaźni z Joffreyem.
- Ale ja zadbam o niego. Wezmę go do domu i zrobię sobie z niego chomika. Kupię mu taką fajną klatkę i kółko. - Pijacki bełkot, bo jak żeby inaczej. Emilio poczuł ścisk w żołądku, spowodowany słowami swojego towarzysza. Tak jakby zaczął odczuwać wyrzuty sumienia, których być nie powinno. Westchnął przeciągle, pochylając się.
- Kurwa Fabio każdy cierpi, taki jest świat. - Syknął, mrużąc wściekle oczy. Nie wszystkich da się uchronić, a on był wampirem. Nie potrafił być na siłę dla kogoś miły, jak nawet będąc człowiekiem wielu uważało go za śmiecia. W Hagenie nie znajdowały się żadne pokłady dobroci, które można było dostrzec u Fabio. Różnili się. Nie odzywał się jednak więcej, jakby czekał aż tamten pokaże mu co zrobić.
Przewrócił oczami i w tym czasie zjawili się obcy z kosmosu.
Nieco spanikowany Emilio szybko spojrzał na niezbyt zadowolonego Fabio, witającego się ze znajomym. Kiedy ten wyrwał się z jego uścisku, poczuł się jeszcze gorzej. Zacisnął szczękę i spojrzał oburzonym wzrokiem na Black i Zarena, wzdychając ociężale. Z początku podobało mu się jak bili nieprzytomnego Lucka, jednak kiedy przestali i zaczęli gadać jakieś tam bzdety, aż młodzik się zagotował.
- Jacy wy nudni jesteście. - Warknął, chwiejnym krokiem podchodząc do Fabio i wpatrując się w swoją ofiarę. Każde z nich potrafiło tylko mówić, co biednego Zarena 2 bardzo bolało. Jak już mówili o tatuażu to powinien go przynajmniej zrobić! Na pamiątkę.
Z politowaniem spojrzał na fioletowowłosego, wzdychając ociężale. Naprawdę chciał się bawić w rycerza? Nie musiał się godzić, przecież musiał wiedzieć, że Emilio tak czy siak zapoluje na kogoś. Czyżby miał jakieś wątpliwości? Nie słuchał tego co mówiła kopia do jakiejś niskiej kości, bo i tak by tego nie ogarnął.
Gdy Zaren do nich podszedł i obarczył go swoim dziwnym uśmiechem jak Cersei Lannister, ten lekko go odwzajemnił i potem z miną o właśnie taką odszedł kawałek do tyłu, czując się jak piąte koło u wozu. Bo przecież nie będzie im przeszkadzać, prawda? Już nawet nie nadążał za słowami szlachetnego klona, który mówił dla pijanego wampira za szybko. Hagen zakręcił kółko omal się nie wywracając po czym zerknął na Beatrice, która udzieliła mu jakże skomplikowanej odpowiedzi.
Tej też nie ogarnął.
Wtem podszedł do Fabio i spojrzał na ekran telefonu. Wysyłał komuś wiadomość i tą osobą była.. Hino, Hiło.. HIRO. Z jego gardzieli wydobył się dziki wrzask, jakby był jakimś tarzanem. Odsunął się raptownie, a jego oczy niemal płonęły.
- CZY CIEBIE DO RESZTY POPIERDOLIŁO? - Wrzasnął, zaciskając zęby. Następnie minął wampiry i podszedł do leżącego Luca, przerzucając go przez swoje ramię, omal się przy tym nie wywalając. Nie zamierzał czekać na przybycie przeklętego Ivano, wroga numer jeden.
- Idziemy stąd Anastazjo. - Sapnął, patrząc na nich wzrokiem ''moje mięso''. Odwalał i nie do końca był tego świadom, ale jedno było pewne.
Że zaraz pojawi się ktoś, kto nie powinien się tutaj pojawiać.
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Aleja Kwitnących Wiśni - Page 20 Empty Re: Aleja Kwitnących Wiśni

Pisanie by Gość Pon Sie 28, 2017 8:18 pm

Właściwie tylko Zaren mógł zdawać sobie sprawę co tak naprawdę miał już za sobą Fabio. Praca u burmistrza nie była niczym zachwycający, poza tym widział już wiele trupów oraz niesprawiedliwych osądów. Wrażliwa psychika wampirka nie raz była poddawana tragicznym sytuacjom, a wspomnienia wielokrotnie kasowane by czasami ten zbyt mocno się nie załamywał. Cudem przetrwał te chwile, a tutaj znowu... Czy kiedykolwiek zazna odrobiny spokoju?
Słowa Joffrey'a nic a nic nie pomagały, w dodatku jeszcze ta sytuacja z dodatkowymi wampirami. Black wpuszczał jednym uchem, drugim wypuszczał. Na zachowanie Zaren'a jednak się wzdrygnął. Mimo wszystko Kuroiashita to nieobliczalne wampiry, więc nigdy nie wiadomo co się wydarzy - Nie można tak sobie żartować z cudzego nieszczęścia. - burknął, cofając się o krok widząc jak ten podchodzi. Skulił się odrobinę gdy został objęty ramieniem, przez co oczywiście na buźce wampirka pojawił się rumieniec.
Tylko... Po co ten komentarz? Aż zamrugał oczyma, robiąc mocno zaskoczoną minę - Wyrażaj się, mam krewetkę. - burknął, jakoś nie mając cudownej minki do zdjęcia. Jak widać Zar świetnie się bawił, tamta zresztą też, a Emilio jak widać, był mocno zmieszany. Zrobiło się zbyt tłoczno, przez co Fabio też nie czuł się najlepiej.
Lecz co było gorsze? Krzyk...
Gdy szlachetny dał już spokój, Fabio natychmiastowo dał znać Hiro o swoim położeniu oraz wezwał pomoc, nie zauważył od razu jednak iż Hagen przyjrzał się przez ramię do kogo wysyłał wiadomość.
Krzyk...
Aż telefon wypuścił z rąk, przez co urządzenie spadło na ziemię. Nie tyle co się przestraszył, to jeszcze Hagen ryknął mu tuż przy uchu. W ślepkach wampirka automatycznie pojawiły się łzy, bo przecież skąd mógł wiedzieć o tym, że Emilio został przemieniony przez Hiro? Może jakieś wyjaśnienie? Nic. Więc co ma zrobić?
Trochę było ciężko ustać na nogach, alkohol już uderzał, zmęczenie i ta bezsilność. Musiał aż opaść na kolana, kuląc się w sobie. Zbyt wiele dla kogoś, kto przeszedł wiele, zbyt wiele dla słabego umysłu. Fabio po prostu załamał się psychicznie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja Kwitnących Wiśni - Page 20 Empty Re: Aleja Kwitnących Wiśni

Pisanie by Gość Pon Sie 28, 2017 8:47 pm

Otrzymanie wiadomości od przyjaciela niemal wychowanka, wzbudziło w starym wampirze jawny niepokój. Musiał odłożyć swoją pracę na później, wszak jako przewodniczący oraz bliski sojusznik włoskiego rodu Nessuno nie mógł zbagatelizować wezwania o pomoc. Nim jednak opuścił zamek, wezwał swojego sługę Albino*. Również białowłosy wampir odziany w czarny garnitur zjawił się niezwłocznie.
- Mamy pilną misję, mój chłopcze.
Hiro uśmiechnął się do druha, na co ten posłusznie skinął głową. Prędko więc było mu przyszykować samochód do którego do Ivano wsiadł wraz z nim  i ruszyli w wyznaczone miejsce. Prędkości nie oszczędzał, noc jest więc można sobie pozwolić na więcej.

****

Mało kto spodziewał się najazdu szlachetnego oraz jego podwładnego. Dopiero w pewnym momencie gdy nastała ta cisza, dało się usłyszeć szelest. Dla osoby ciekawskiej nie trudno było wypatrzeć poruszający się z wielką prędkością cień, który to nagle wyrósł przed postacią młodego pisklaka Joffreya. Powstała przed nim wampirza postać o białych włosach do ramion, dzikim spojrzeniu i tym eleganckim czarnym ubraniu.
- Nie przejdziesz.
Warknął wampir, niemal miażdżąc niższa krew samym spojrzeniem. Ostre, władcze i nieustępliwe. Obecnie Albino stanowił zagrożenie dla wampirów, doskonale jednak zdawał sobie sprawę z obecności jeszcze jednego potomka Kuroiashita. Młody Zaren syn Ringo.
- Czy to nie oczywiste, że jeśli dzieje się krzywda człowiekowi nie zjawi się władza?
I jego słowa wreszcie padły. Dyszący Albino ani na moment nie zwrócił uwagi na nadchodzącego przewodniczącego, wszak wiedział że był tuż tuż.
Tym razem stworzenie o urodzie anioła ubrane nie było w nieskazitelną biel, tylko upadłą, głęboką czerń. Sam wyraz jego twarzy pozostawał na tyle zagadkowy, że nie można byto od razu odgadnąć co kryło się w głowie upadłego anioła.
Oczy natomiast zdradzały zbyt wiele i to w jakim gniewie obecnie żył stary.
- Na tysiące diabłów, co się tu stało?
Padło pytanie, po tym jak spojrzał na młodego Kuroiashite czy na tą mizerną podróbkę damy Black. Fabio skulonego na ziemi, drżącego i zupełnie bezbronnego. Na końcu natomiast obrzucił wzrokiem Joffreya. Chłopak musiał zapamiętać blask szkarłatnych ślep, widok kłów i wielkiego pragnienia.
- Joffrey, odstaw tego chłopca na ławkę. A ty Zarenie, młoda wampirzyco. Stanąć proszę obok niej.
Pierwsze polecenia, przemieniony zapewne rzuci nienawiścią aczkolwiek byłoby to bardzo nierozsądne. Albino przecież stał nadal blisko, będąc gotowym się rzucić.
- Mój chłopcze, ty także dołącz do nich. Chcę wiedzieć o wszystkim co miało tutaj miejsce.
Ton nieznoszący sprzeciwu. Ivano podszedł do płaczącego wampira, po czym pochylił się i położył dłoń na jego ramieniu.
- Już dobrze, Fabio. Dobrze postąpiłeś ściągając mnie tutaj, bo jak widzę nie każdy ma na tyle oleju w głowie by pomóc tym zagubionym szaleńcom odnaleźć się w świecie dla nas mocno niebezpiecznym.
Spokojny głos miał opanować umęczoną duszyczkę najsłabszego z tej całej drużyny. Niemniej jednak też Fabio był winny całej tej sytuacji, atoli Hiro o tym nie wiedział. Póki co patrzył spode łba na gromadkę, licząc na konkretne wyjaśnienia.

*Albino
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja Kwitnących Wiśni - Page 20 Empty Re: Aleja Kwitnących Wiśni

Pisanie by Zaren Pon Sie 28, 2017 9:26 pm

Zaren tak naprawdę miał w dupie całą sytuację, nie przejmował się ani człowiekiem, ani obecnymi tutaj wampirami, tak naprawdę chciał się tylko pobawić, co było dosyć zrozumiałe jak na jego wiek. Cudem był tutaj Joff, który był trochę głupi, nazywając Zarena nudnym, nie spodobało mu się to przez co wbił w niego dosyć niemiłe spojrzenie, ale na koniec wzruszył ramionami.
-Chcesz to go zabij, albo wsadź mu chuja w dupę, co mnie to obchodzi. - pokręcił głową lekko zrezygnowany i spoglądał na Fabio, który chyba jednak przestraszył się lekko obecnością młodego Kuroiaishity. Co prawda nie był swoim ojcem, ale miał równie napierdolone w głowie, a że wychowywał się w samych rodzinach przestępczych, można bylo ciężko odczytać jego charakter. Zaren znów przewrócił oczyma tym razem patrząc na Fabia.
-Nie chce, żebyś to odczytał dwuznacznie, ale mam teraz ochotę na morskie żarcie. - dodał do swojego wykładu, po czym odwrócił się do Black. Słuchał jej uwaznie, może faktycznie mu się przyda do jego niecnych interesów, może nawet spełni jej prośbe, ale nie był wampirem, który coś dawał za darmo, obietnica przyszłego bogactwa i dobrze ustawionej miejscówki to jedno, za to no właśnie, była to tylko zwyczajna obietnica, nic więcej. Spojrzał na Black nie ruszając się z miejsca i machnął reką.
-Płatne pięćdziesiąt kawałków z góry, plus udziały i niesprawdzane konta, dla około czterystu osób. - kiwnął do niej głową. Była to dosyć dobra oferta, skoro wiedział z kim ma teraz do czynienia. Była to oferta na zasadzie take it or leave it, bez możliwości negocjacji, bez zmiany warunków, albo Ci się podoba, albo wracaj skąd przyszłaś. Wampir był dosyć chłodny w interesach od razu wiedział o co mu chodzi i nie będzie negocjował, bo to nie jej głowa, a jego łeb stanie na klocku do ucięcia, gdy coś pójdzie nie tak. Jego oczy zabłysnęły na szkarłatny kolor gdy wpatrywał się w Joffa, bardzo nie doceniał wydzierającego się wampira przy jakimś trupie, do cholery jasnej.. nie wolno zwracać na siebie uwagi. Niczym pierdolony czarodziej, wpatrując się ze szkarłatem w gałach w Joffa, sprawił, że chłopak powinien niedługo odczuć krew podchodzącą mu pod gardło, zacznie się kaszlnięciami, jednak dojdzie do tego odruch wymiotny, poczuje się osłabiony i opadający z sił, jakby krew w jego ciele płynęła już tylko przez usta, a w żyłach? Zaczęłaby twardnieć, sprawiając nie lada ból. Zaren normalnie by go zabił, jednak... Nie zdąży! Nie wiadomo jaki był motyw szlachetnego, może chciał bronić Fabio? Może on pamiętał, że rodzina jest najważniejsza, a on był dobrym przyjacielem rodziny i nikt nie będzie go krzywdził, nawet głupim krzykiem.
No ale właśnie, jak grom z jasnego nieba pojawił się Albino i zaczął coś tam syczeć po swojemu, więc moc została oczywiście przerwana, nim krew w jego ciele zdołała się zamrozić i rozsadzić mu żyły, spowalniając akcje serca aż doszłoby do zatrzymania.. można powiedzieć, że Albino i Hiro uratowali Joffreyowi życie. Szlachetny przeklnął pod nosem, bo wpadł i to cholernie, automatycznie anulował moc, gdy tylko białowłosy się pojawił, ale nie myślcie że mu zaimponował, o nie!
-Spierdalaj psie, gdzie Twój pan? Czułem, że tak się to skończy, a zresztą Hiro ma charakterystyczną woń, czuć go z daleka, śmierdzi trupami.. - Zaren już wiedział co się szykowało i stanął w miejscu, dając ręce za siebie, nie bedzie skakał do przewodniczącego rady wampirzej, zwłaszcza że był jego ulubionym wujaszkiem.  Następnie skierował się by wyjść na spotkanie białowłosemu, tylko on był na tyle bezczelny, żeby to zrobić, dlaczego? Bo znał Hiro od dawna, wiedział, że co najwyżej go opierdoli, ale kochał ten pomiot Ringo na swój sposób, był w końcu jego JEDYNYM UDANYM SYNEM, nie? Gdy tylko upadły anioł pojawił się na miejscu, Zaren od razu wyszczerzył swoje kły do niego.
-Wuju, dawno Cię nie widziałem, przerażający jak zwykle, tak w ogóle.. To nie moja sprawka. - Podszedł do Hiro i stanął obok niego, jeśli Albino mu nie przeszkodził, jeśli spróbuje, to Zaren będzie się bronił, a to byłaby trudna walka, chociaż wampir czystej krwi, miałby przewagę, bo szlachetny właśnie użył swojej najpotężniejszej mocy i jej nawet nie dokończył. Młody Kuroiaishita stał i kiwał głową na każde słowo, które wypowiedział przewodniczący rady, podlizując się jak dziewczyna do kujona, żeby zrobił za nią pracę domową. Dopiero w momencie kiedy kazał mu stanąć z resztą plebsu to parsknął niezadowolony i wykonał polecenie, szanował starego wampira, bardzo.
-Eh, no dobra, ale trzymaj psa z daleka, bo mnie irytuje, warczy i skacze jak pierdolony Harambe, a wiesz jak on skończył. - pokręcił głową i stanął tam gdzie mu nakazał szlachetny, co teraz?

*Użycie mocy ~ Hemomancja. 1p/4 odpoczynku - Przerwana.
Zaren

Zaren

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Kolczyki w uszach oraz w brwi, masa tatuaży. Tatuaż na klatce piersiowej i ramionach. Tatuaż Brigadiera Rosyjskiej Bratvy na piersi.
Zawód : Windykator
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : ^
Moce : Brzydkie, ale dokładny opis w KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3378-zaren#72368 https://vampireknight.forumpl.net/t3395-zaren#73081

Powrót do góry Go down

Aleja Kwitnących Wiśni - Page 20 Empty Re: Aleja Kwitnących Wiśni

Pisanie by Black Pon Sie 28, 2017 9:57 pm

A więc przyjął jej zlecenie? Cena nie wydawała się ogromna, a więc miała możliwość spokojnie wyciągnięcia takiej gotówki gdy tylko zdoła dotrzeć do domu. Będzie musiała zatem wysłać kogoś, kto przekaże mu zapłatę lub udać się tam osobiście. Jak to mówią..”chcesz mieć coś dobrze zrobione? Zrób to sam”, dlatego nie koniecznie chciała pozostawić to komuś do zrobienia. Odnośnie udziałów, czy też niesprawdzalnych kont dojdzie oczywiście do tego jeśli zniknie przeszkoda stojąca na drodze do przejęcia całego majątku i banków. Nie mniej nie określa tego jako niemożliwe, aczkolwiek tego się nie całkiem spodziewała. Przyłożyła więc lekko palec do swoich ust by przez chwilę przemyśleć, czy aby wszystko jej pasuje. Miała jedynie i tak dwie opcje do wyboru, a więc czemu by nie zaryzykować i nie sprawdzić, czy wampir będzie dobrym partnerem w interesach. Dla Black nie liczyło się z kim ma pracować, dla kogo ma prać pieniądze, czy za co te pieniądze będą. Do czasu aż będzie notowała przychody do tego czasu będzie chętna do współpracy nawet z samym diabłem.
- a więc umowa stoi. Za jakiś czas dostaniesz dane dotyczące celu jak i wynagrodzenie za wykonanie zlecenia. Co do tego ile procent dostaniesz z udziałów, cóż.. porozmawiamy o tym jak już wszystko będzie moje.
Obecnie nie było to najodpowiedniejsze miejsce by prowadzić takie rozmowy i zapewne oboje dobrze sobie zdawali z tego sprawę, dodatkowo widać było, że krzyk Joffa nie spodobał się Zarenowi, a może to ona odczytała to tak błędnie. Wszak nie była nieomylna prawda? Spojrzała więc na to co wyprawiał owy wampir, coś co sprawiło, że wampir wyższej krwi się zezłościł było zapewne czymś zabawnym. Uśmiechnęła się sztucznie i odwróciła się w stronę całego zajścia. Nim jednak dane było jej cokolwiek zrobić, czy chociaż puścić jakąś pustą uwagę pojawił się ktoś trzeci, nim zdołała jakkolwiek zareagować na jego pojawienie się przybył i kolejny. Nie podobało się jej to, zjawiało się tutaj zbyt dużo osobników wyższej krwi, przez co czuła się niepewnie w tym całym barwnym towarzystwie. Dobrze znała swoje miejsce i fakt, że dla nich jest niczym więcej jak lekką podróbką wampira. A przynajmniej tak uważało wiele wampirów, które narodziły się z krwią szlachecką. Tak i więc jak w wypadku Zarena, tak i tutaj będzie musiała wykonywać polecenia tych oto przybyłych. Oczywiście jeśli nie będzie to zagrażało jej życiu no i nie będzie łamało w jakikolwiek sposób nagminnie jej osobowości. Czy czuła strach? A i owszem, jej ciało dawało jej do zrozumienia, że są na innym poziomie i ona jest dla nich jedynie papierkiem, który łatwo można zgnieść. Nienawidziła tego chorego stanu, nigdy nie było jej dane wybrać tym kim ma się stać, dlaczego więc narodziła się jak jakieś popychadło? Nie dla ludzi, dla tak zwanej nocnej rodziny? A to wszystko wina jej pana, który nie pozwolił jej zejść tamtego dnia.
Przez chwilę postanowiła jeszcze milczeć, aż ktoś nie zechce jakichkolwiek wyjaśnień z jej strony. Najlepiej jakby same skierowanie jej w stronę ławki pozostało jedynym rozkazem jaki jej wydano. Więc skoro została o to „poproszona”, tak i więc zrobiła. Spokojnym lecz nie całkiem pewnym krokiem podeszła do ławki. Spojrzała jeszcze chwilę na przybyłych. Nie znała ich, ba! Nie wiedziała nawet dlaczego ktoś taki jak Zaren się ich słucha aż w takim stopniu. Dopiero z chwilą dotarły do niej pewne fakty, pewne wspomnienia o tym jak została ostrzeżona o konsekwencjach ze strony rady.
A więc to byli przedstawiciele tej rady? Jeśli tak, to wampirzyca wyobrażała sobie ich lekko inaczej niż przybyli goście. Miała nadzieję, że zostanie jednak wszystko załatwione w prosty sposób i nie będzie próby zrzucania winy na kogoś innego. A co miała do zarzucenia sobie? Fakt chciała zrobić krzywdę Lucasowi, jednak do niczego poważnego nie doszło. Nie można przecież karać za same chęci, prawda? A kopniak i próba ocucenia go liściem raczej nie powinny być jakaś większą zbrodnią. Tylko dlaczego te cholerne ciało cały czas miało wrażenie, że nie będzie to przyjemne spotkanie i powinna myśleć nad tym, że może zostać bestialsko zdradzona i oszukana.
Black

Black

Krew : Dawniej Człowiek
Znaki szczególne : Liczne blizny, oraz wręcz rażące kościste ciało.
Zawód : Pretendentka do fortuny męża, oraz zwyczajna uczennica.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Hawthorne - - Brak
Moce : Szmaciana Laleczka


https://vampireknight.forumpl.net/t1295-black https://vampireknight.forumpl.net/t3386-blacksonka#72651

Powrót do góry Go down

Aleja Kwitnących Wiśni - Page 20 Empty Re: Aleja Kwitnących Wiśni

Pisanie by Joffrey Pon Sie 28, 2017 10:25 pm

Z dosyć zabawnej sytuacji w której Lucas był ofiarą, jego los podzielił jeden z wampirów. Wściekły, kompletnie zaślepiony zachowywał się jak zdziczały kundel, nie zwracając uwagi na nic poza sobą i niepotrzymaną ofiarą. Jego oczy zabłyszczały, a sam wzrok wskazywał na jedno. Czyste szaleństwo.
Oczywiście był nowy i nie miał pojęcia, że Zaren jest super ważny i w ogóle. Świeżaczek nawet nie przypuszczał, iż jego krew była czysta jak łza, toteż tym bardziej się nie powstrzymywał.
Spojrzał gniewnym wzrokiem na szlachetnego, po czym zaczął się krztusić. Odruchowo złapał się za gardło, a następnie zgiął w pół, czując wywołane w nim wymioty. Zwymiotował krew, która ściekała mu po brodzie i szyi. Jego oczy jarzyły się jasną czerwienią, lecz można było w nich dostrzec ogromny ból. Smutny widok. Szybko odszukał wzrokiem Fabia, jakby liczył na jakąkolwiek pomoc. Jego ciało stawało się dziwnie kruche, zaś promieniujące katusze zmusiły go do upadku. Zacisnął z siłą zęby, plując krwią. A więc Nessuno mu nie pomoże? Będzie siedział na ziemi i patrzył jak ten dogorywa? Zacisnął zaplamione krwią dłonie na swojej szyi, kręcąc się na ziemi.
Tak wygląda prawdziwa śmierć? Ból staje się tak nieznośny, że niemal nie możesz się doczekać kiedy się od tego odetniesz? Do oczu napłynęły mu łzy, nie chciał tak kończyć. Nie sądził też, iż zostanie zaatakowany przez drugiego wampira. Bo niby czemu? Czy coś zrobił? Na moment odzyskał jasność umysłu, a bezradne oczy skierowały się ku niebu.
Umierał.
Gdy już był u kresu wytrzymałości, poczuł jak wszystko puszcza. Ból nie zniknął, ale działanie tajemnej mocy tak. Przewrócił się na bok, spluwając krwią.
- Ty kundlu.. - Wychryptał, patrząc na Zarena nieprzyjemnie. Jego oczy świeciły, jak widać szaleństwo nie ustąpiło. Chciał uciekać, więc ledwo co wstał i.. ktoś mu powiedział, że nie przejdzie. Uniósł lekko wzrok, dostrzegając obcego wampira o białych włosach, ubranego w garnitur i choć nie robił mu krzywdy, Joffrey poczuł ogromny ból. Cofnął się, patrząc wrogo na obcego wampira do momentu, gdy usłyszał ten głos. Zaszokowany, odwrócił się powoli i dostrzegł najgorszą zmorę świata. Hiro. Jego oczy wpatrywały się w niego z czystą nienawiścią, ba, nawet naszła go ochota na zaatakowanie demona, skrywającego się pod twarzą anioła. I co z tego, że byłaby to samobójcza walka, a on sam ledwo stał na nogach. Gdy ten jeszcze na niego spojrzał, obnażył kły i zacisnął palce w pięść. Z nich wszystkich to on wyglądał jak siedem nieszczęść. Ubrudzony własną krwią, ledwo utrzymujący się na nogach i dyszący ciężko. Marny widok, ale nie obchodziło go nic innego jak.. no właśnie co?
Słysząc słowa szlachetnego wydał z siebie parsknięcie i z trudem uniósł ciało nieprzytomnego chłopaka. Następnie skierował swoje kroki ku ławce, rzucając na nią chłopaka, po czym odwrócił się, patrząc na każdego jakby był jego wrogiem. Na moment zerknął na Albino, który znajdował się blisko i w każdym momencie był gotów pozbawić Emilo głowy.
Trochę wytrzeźwiał, ale wciąż miał silną ochotę rozedrzeć Zarenowi gardło. Co on sobie myślał? Żeby go tak atakować i gdyby nie pojawienie się stwórcy, zabić go? Splunął krwią, idąc sobie kawałek od ławki po czym ponownie usłyszał polecenie swojego stwórcy. Prychnął, patrząc na niego z wrogością jak nieoswojony pies.
- Nie jestem Twoim chłopcem. - Warknął przez zaciśnięte zęby, jednak nie śmiał mu się sprzeciwić i stanął obok ławki, lecz nie odzywał się więcej. Chyba nie myślał, że zacznie opowiadać jak to zaatakował Lucasa i wszystko byłoby dobrze gdyby nie dwa głąby. Gdy Zaren nazwał go psem, rzucił mu ostre spojrzenie, zamierzając do niego podejść. Jednak się z tego wycofał bo i tak dostanie wpierdol. Był zbyt rozjuszony aby się uspokoić. Na dosłownie moment zerknął w kierunku Fabia. A więc teraz granie roli załamanego uratuje mu tyłek? Nie no świetnie! Hagen sapnął, czując osłabienie i zgiął się lekko.
Prawie poczuł się jak w szkole. Szkoda tylko, że wyjdzie na to, iż to wszystko to jego wina.
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Aleja Kwitnących Wiśni - Page 20 Empty Re: Aleja Kwitnących Wiśni

Pisanie by Gość Pon Sie 28, 2017 11:12 pm

Nie spodziewał się tego, że Zaren stanie w obronie wampirka, ani tym bardziej ze po słowie krewetka nabierze ochoty na owoce morza. Mina Fabio wyrażała więcej niż tysiąc słów, jednak nie skomentował. Nie było mu do śmiechu, ani tym bardziej do rozluźnienia sytuacji. Zbyt dużo się wydarzyło i trochę minie nim Fabio na nowo dojdzie do siebie.
Najchętniej w sumie zamknąłby się teraz w czterech ścianach, zaszył pod kocem i nie wychodził do momentu gdy nie poczuje się bezpieczny.
Zbyt dużo krzyków, śmiechów. Złego zachowania. Filetowy już nie wytrzymywał wszystkiego, Chociaż najgorszym dobiciem był krzyk Joffrey'a, w końcu wampirek nie tego się spodziewał. Naprawdę nie pragnął niczyjej krzywdy, więc uznał że pomoc Hiro będzie najbardziej odpowiednia. Jako rozsądny wampir, przewodniczący Rady powinien ogarnąć ich wszystkich... ale ta złość.
Tylko czemu Zaren aż tak gwałtownie zareagował?
- Joffrey! - pisnął, kiedy zobaczył co się z nim dzieje. Moc Zaren'a? To było najbardziej prawdopodobne. Chciał wstać lecz nim cokolwiek zrobił, oni już tu byli. Pierwszy Albino, później po nim Hiro.
Odczuł wielką ulgę, aż odetchną chociaż nie mógł się uśmiechnąć. Za to wytarł oczy pełne łez, aczkolwiek nie chciały one przestać płynąć - Po prostu... nie chcę by... zaszło za daleko. - powiedział w ciszy, gdy szlachetny do niego podszedł. Oczywiście nie odrywał oczu od Emilio. Biedak tak bardzo cierpiał, chociaż to miłe, że Zaren jakoś się odwdzięczył za ten niepotrzebny krzyk - Muszę komuś pomóc, wybacz. - wstał ostrożnie, nie chciał jakoś prowokować bardziej Przewodniczącego, chociaż nie wierzył by skrzywdził młodszego wampirka.
Fabio oczywiście powoli podszedł do ledwo co żyjącego Emilio. Odrzuci Fabia? Trudno. Jednak jeśli grzecznie przeczeka, to skorzysta z mocy by go wyleczyć. Stracił wie,e krwi i mimo wszystko, nie zasługiwał na ból. Było też widać, jaką nienawiścią żyje do Hiro.
Czyby... Czyżby szlachetny był sprawcą jego przemiany? Nie, nie czas o tym myśleć, w sumie Fioletowy nawet nie był w stanie cokolwiek zrobić w tek kwestii. Obecnie żył w swoim zamkniętym świecie, starając się za wszelką cenę nie zgłupieć, a nie wiele do tego brakowało.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja Kwitnących Wiśni - Page 20 Empty Re: Aleja Kwitnących Wiśni

Pisanie by Gość Wto Sie 29, 2017 7:40 pm

A więc to tak wygląda teraz odwaga wampirów. Spuszczenie głowy, udawanie niewinnego i wysyłanie jak największej ilości nienawiści. Hiro niczym rosła oaza cierpliwości, czekał aż te dzieciątka nocy zajmą wyznaczone miejsce i zacznie swoją reprymendę począwszy od ogarnięcia latorośli przyjaciela.
Albino też póki co miał zakaz komentowania, wszak gdy ktokolwiek odszczeknął, stary szlachetny natychmiastowo wydał polecenie braku rozmowy. Sługa posłusznie skinął głową i czekał.
- Nic nie mów, Zarenie. Lepiej będzie dla ciebie i z szacunku do twojego ojca.
Syknął w stronę młodego gdy ten śmiało podszedł i od razu rozpoczął swoją mowę. Nieważne kto zaczął, czy ktokolwiek brał udział. Sam widok nieprzytomnego człowieka i wampiry go otaczające dawało już wiele do myślenia. Szlachetny nie jest głupi.
- Jak widać, żadne z was nie chce powiedzieć co miało tutaj miejsce.
Zaczął jak tylko najmłodsi stali w szeregu. Fabio zamiast też podporządkować się poleciał prosto do nieco osłabionego chłopaka. Stąd ten zapach krwi? Jak widać pisklak okazał się ranny i w sumie też był ciekaw czyja byłą to sprawka.
- Jak mniemam nie oszczędzacie nawet samych siebie. Zdajecie sobie sprawę z tego, że nadeszły dla nas wampirów czasy w których już za każde przewinienie można zginąć? Zamiast się opanować, nie dopuścić do żadnego zagrażającego życiu ludzkiej istocie wydarzenia, korzystaliście bardziej?!
Rozpoczął mowę, krzyżując przy tym ce na klatce piersiowej. Hiro wyglądał przez to bardziej poważnie i niedostępnie, że sami jego podopieczni mogli czuć się niekomfortowo.
- Ty Zarenie. Jesteś wysoko postawionej krwi wampirem, powinieneś być przykładem dla mniejszych braci oraz sióstr, a nie zachowywać się jak rozwydrzony gówniarz. Ty młoda damo ile masz lat? Zapomniałaś, że też byłaś człowiekiem? Więcej szacunku dla ludzi.
Ostre spojrzenie wysłał owej dwójce, na Joffreya też przeszedł. Chłopak aż dyszał wściekle, a leczący go zapewne Fabio trwał przy nim.
- Może nie jesteś zadowolony z przemiany, lecz nie powinieneś krzywdzić przez to ludzi.
Póki co przerwał kazania. Ruszył się aby podejść do leżącego na ławce chłopaka, wyciągnął ku niemu dłoń chcąc ogarnąć włosy z czoła i sprawdzić puls przy szyi. Bardzo słabe tętno, ledwo co wyczuwalne.
- Gdzie podziały się czasy w których wampiry nie tylko siały postrach ale i szacunek. Gdy dalej będziecie się zniżać do poziomu zwykłych barbarzyńców. Będziecie zerem! Zwykłym zerem które z reguły umiera prze własne głupstwa!
Podniósł kolejny raz głos acz nie spojrzał na tych rozpieszczonych łobuzów. Martwił się stanem człowieka jak i tą całą gówniarzerią, włączając w to Fabio.
- Cieszcie się, że nie było przy was żadnego łowcy.
Na zakończenie. Hiro wyprostował się, wreszcie rzucając na nich uwagę. Czerwone ślepia przeszywały każdego z nich, wymuszając właściwie jakiekolwiek słowa obrony.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Aleja Kwitnących Wiśni - Page 20 Empty Re: Aleja Kwitnących Wiśni

Pisanie by Zaren Wto Sie 29, 2017 8:43 pm

Oczywiście, że wampir przyjął zlecenie, opłacało mu się to, zarobi napełniając swoje kieszenie, a Black da się kontrolować pod groźbą śmierci, wchodziła w bardzo zły układ ze szlachetnym, czy ona naprawdę myślała, ze w przyszłości to ona będzie dyktować warunki i rządzić tym swoim bankiem i majątkiem? Oj Słoneczko, Bratva Ci na to nie pozwoli, ale nie mogłaś tego wiedzieć, byłaś zbyt chciwa, zbyt zachłanna, wyjdzie Ci to bokiem, ale problemu się pozbędziesz., przynajmniej jednego, na miejsce którego pojawi się pięć kolejnych. Wampir odegrał swoją scenkę bardzo szybko, jednak Hiro nie dawał za wygraną, śmiał go opierdolić za niewinność, bo co właściwie zrobił Zaren? Zdjęcie z Luckiem, Zdjęcie z Fabiem, a także potraktował mocą Joffreya, który za głośno krzyczał, czy to zasługiwało na tak ostre słowa i przywoływanie -szacunku- do jego ojca? Co to, to nie, wujaszku. Syknął cicho słuchając wypowiedzi przewodniczącego, trzeba przyznać, że szanował Hiro, ale nie zamierzał dawać sobą pomiatać i kulić ogona, za niewinność.
-Wuju, wiesz, że nie brak mi szacunku dla Ciebie, ale jesteś niesprawiedliwy. Jako jedyny z obecnych tutaj chciałem zażegnać tą sytuację, pozbyć się człowieka, bo po pierwsze primo. - wampir odchrząknął lekko.
-Leży w dosyć publicznym miejscu, to niezbyt dobra reklama dla wampirów, ani nawet humanoidów, w końcu morderstwo nie jest zbyt legalne, w żadnym z tych kręgów. - wyszedł przed szereg jebany i zaczął się stawiać, widzicie jaki kozak? Kto z was miał tyle odwagi, albo w sumie był na tyle głupi, żeby tak zrobić?
-Po drugie primo. Zaoferowałem, że tu posprzątam używając swoich kontaktów, ale nikt nie był skłonny do zapłacenia uczciwej stawki, za uczciwą pracę, bo nie jestem jednym z Twoich podopiecznych wuju i nie robi niczego w imię większego dobra, albo mniejszego zła, nazywaj to jak wolisz. - Twarz Zarena nie zdradzała strachu, może się stawiał, może patrzył szlachetnemu prosto w oczy, ale jego słowa nie były skierowane w gniewie, używał czystego rozsądku, a także można było odczuć, że faktycznie szanował Białowłosego, bo gdyby ktoś inny wygłosił mu taki wykład to prawdopodobnie jego ślepia błyskałyby szkarłatem, a on przyjmowałby zakład, że zabije takiego skurwysyna w ciągu pięciu minut.
-A po trzecie, primo ultimo. Nie zgadzam się z Tobą, To co Ty nazywasz barbarzyństwem, jeden mądry z rodu Kuroiaishita nazywał codziennością, powiedz mi Wuju, gdzie byli ludzie, gdy Samur trzymał ich pod butem? Podziwiałem go, mimo że jest niewiele starszy niż ja, bardziej niż tą całą pierdoloną równość i dobroć. - machnął ręką niepocieszony, chyba po raz pierwszy sprzeciwił się Hiro otwarcie, czyżby Mały Zaren dorastał? Nie tak dawno, biegał po laboratorium wujka, psując mu wszystkie potrzebne szkła i badania, a teraz? Twarzą w twarz, jak dorosły z dorosłym, może było coś w nim z Ringo after all? Stał wyprostowany z wysoko uniesioną głową, a nstępnie przeniósł wzrok na Albino, który jeśli dobrze znał wujka, bedzie chciał skoczyć na Zarena, zamknąć mu pysk, bo uzna to za znieważenie przewodniczącego, mimo że młody Kuroiaishita nic podobnego nie zrobił, baa.. dawno nikt się nie odnosił do Hiro z takim szacunkiem, jego jedyną "zbrodnią" był sprzeciw. Obserwując służącego białowłosego odsunął się kawałek, miał zamiar rzucić tym wszystkim w cholerę i sobie po prostu pójść, skoro wujaszek nie zamierzał nawet powiedzieć, cześć po tych wszytkich latach, to tylko znak, ze ta pozycja go zmieniła, stał się miękki. No cóż, nie mówie, ze tak było, jedynie co wyobrażał sobie młody szlachetny.
Zaren

Zaren

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Kolczyki w uszach oraz w brwi, masa tatuaży. Tatuaż na klatce piersiowej i ramionach. Tatuaż Brigadiera Rosyjskiej Bratvy na piersi.
Zawód : Windykator
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : ^
Moce : Brzydkie, ale dokładny opis w KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3378-zaren#72368 https://vampireknight.forumpl.net/t3395-zaren#73081

Powrót do góry Go down

Aleja Kwitnących Wiśni - Page 20 Empty Re: Aleja Kwitnących Wiśni

Pisanie by Black Wto Sie 29, 2017 9:09 pm

Może i nie wiedziała może i się domyślała. Nigdy przecież nie powiedziała, że tak naprawdę chce kontrolować banki, czy jakikolwiek inny odłam tego co będzie w jej własności. Ktoś kto nigdy nie przebywał w otoczeniu jej starego męża nie mógł powiedzieć, czy tak naprawdę Zaren był większym złem. Jego powiązania z Bratvą mogą być przydatne jeśli pojawi się jakaś okoliczność, której nie przewidzi. Oczywiście jeśli kiedykolwiek się dowie kto stał za zabójstwem jej męża. Nie spodziewała się dostać informację odnośnie tego, kto wykona zlecenie i zapewne wampir nie za bardzo chciał zdradzać do jakiego kręgu świata podziemnego należał. Jednak pieniądze często otwierają wejścia i buzie tych, którzy powinni milczeć. No była jeszcze czysta przemoc, której jakoś nie było jej dane nigdy stosować by zyskać jakieś znaczące informacje.
Czy była pazerna? A i owszem. Jednak nie było to pragnienie gotówki jakie dokazują ówczesne dziewczynki, które to idą do toaletki z kimś za droższy pierścionek, pomimo iż mają już wystarczająco godne i obłowione dobrociami życie. Ona uważała jedynie, że jej się to należy. Nie posiadała tego za czasu swojego ludzkiego życia, dlaczego nie ma prawa więc sięgnąć teraz po to, gdy jest to na wyciągnięciu ręki? Nie urodziła się jak inni z złotym nocnikiem i służbą na każde jęknięcie. Pracowała nad tym popadając w coraz to większe obłędy, gdy tylko musiała wykonywać jakieś chore polecenie tego starucha. Na samą myśl przechodził ją dziwny dreszcz i to uczucie obrzydzenia, gdy tylko o nim pomyśli. Nie chodziło o to, że był stary. Starość dla wampirów to raczej pojęcie względne, jednak o jego sposób bycia i to jak potrafił niszczyć psychicznie innych samym swoim postępowaniem i chorym podejściem do tego, że można kupić kogoś i robić z nim co się zechce. Dla wampira, który nic o niej nie wie, ba nawet zapewne nie zapamięta jej imienia może zapewne wyglądać na zachłanną osobę, cóż jednak mogła zrobić?
Kiedy Hiro zadał swoje pytanie wybudziła się tak jakby z swojego transu, co oczywiście nie oznaczało, że wcale nie słuchała tego co tutaj mówią. Zastanawiała się jedynie za co tak naprawdę dostaje burdę, skoro jedyne co zrobiła to fakt, że go kopnęła i nie udzieliła mu pomocy. Jednak dlaczego miała mu pomagać? Wiele osób mija codziennie osoby w potrzebie i jakoś nikt ich nie każe za ich obojętność, a jak wiadomo czasami jednak lepiej pozostać obojętnym niż narazić się na niebezpieczeństwo. Nie byłaby w stanie chronić Lucasa przed jakimkolwiek atakiem ze strony, któregoś z wampirów, więc nie mogła tak naprawdę mu jakikolwiek pomóc bez jakiejkolwiek nuty ryzyka.
- przestałam liczyć już dawno temu. Oczekujesz szacunku dla człowieka tylko dlatego, że dawniej nim byłam? Jakoś dawniej nikt nie okazywał mi takiego szacunku, czy to człowiek, czy wampir jest mi obojętne jego cierpienie.
Nie widziała sensu by kłamać, bo po co? Prawda i tak łatwo mogłaby wyjść na jaw, a sam fakt próby oszukania tego wampira mógł się dla niej źle skończyć. I Jak sam napomniał od obrony ludzkiej „cnoty”, byli łowcy nie inne wampiry. Skoro został zaatakowany przez któregoś z dwojga wampirów to najwidoczniej sobie na to zasłużył, nic jej do tego dlaczego i kto to zrobił. Dlatego też całkowicie dobrze rozumiała ostatnie słowa Zarena. Dawniej nikt się nie przejmował tak atakami na ludzi nagle zachciało im się robić za jedno wielkie jebnięte cywilizowane społeczeństwo? Takie bajki nie dla niej, a przynajmniej ona w takie coś nie wierzyła.
- jeśli chodzi o tego człowieka, to niestety ale to nie ja go tak ugryzłam, ani nie ja go doprowadziłam go do takiego stanu.
Miała nadzieję, że taka odpowiedź wystarczy. A jeśli nie będzie jej wierzył na słowo to cóż, zawsze może jeszcze wspomnieć o fakcie, że przylazła tutaj z Zarenem. Więc pośrednio ona i on mieli alibi na czas ataku na Lucasa, a jak i to mu nie wystarczy zawsze może zaglądnąć w pamięć lezącego chłopaka, zapewne ma jakiegoś sprawnego wampira, który specjalizuje się w przeszukiwaniu umysłów i wydobywaniu informacji z nich.
Black

Black

Krew : Dawniej Człowiek
Znaki szczególne : Liczne blizny, oraz wręcz rażące kościste ciało.
Zawód : Pretendentka do fortuny męża, oraz zwyczajna uczennica.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Hawthorne - - Brak
Moce : Szmaciana Laleczka


https://vampireknight.forumpl.net/t1295-black https://vampireknight.forumpl.net/t3386-blacksonka#72651

Powrót do góry Go down

Aleja Kwitnących Wiśni - Page 20 Empty Re: Aleja Kwitnących Wiśni

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 20 z 23 Previous  1 ... 11 ... 19, 20, 21, 22, 23  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach