Posiadłość Trizgane

Strona 10 z 23 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 16 ... 23  Next

Go down

Posiadłość Trizgane - Page 10 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pon Wrz 16, 2013 5:58 pm

Przejebane. Zack ma tutaj istne urwanie głowy. Własna siostra nie jest za nim, tylko za jakimś starszym panem. Czy młodego Trizgane to bolało? Może trochę, ale to twardy koksu! Nie da po sobie tego poznać. Za to jego wzrok pozostawał morderczy i najchętniej wyrzuciłby tego kolesia z domu. Zrobił sieczkę w mózgu Louisy i to było widać, naprawdę. Nie było tutaj rodzinnie kiedy przyjechał, innymi słowy nic się nie zmieniło. Nabrał ponownie ochoty opuszczenia tego domu, aby żyć własnym życiem i nie wracając do tej... rodziny. Przykre... lecz właśnie taka jest okrutna prawda. Uciekł z powodu braku więzi rodzinnych.
Zdarza się. Zack bije ludzi. James niestety poczuł jego pięść nie pierwszy i nie ostatni. Po prostu zabijaka! Luśka na bank się przestraszyła, ach. Smutne. Zaraz do niego pognała, sprawdzając czy Trizgane za bardzo go nie uszkodził. Aż uniósł kącik ust. Mógłby jeszcze raz mu tak zdzielić...
No a później już wiadomo. Poszedł po specjalny prezent dla dziewczyny, która chyba nie przyjęła za bardzo. Pas cnoty jest przydatny, zwłaszcza w tych czasach. Dziewczyny lubią się oddawać pierwszemu lepszemu, sądząc iż to tej jedyny... ten Jednyny zabierze cnotę, da dupę w troki.. I co? Kobieta traci coś, co nigdy nie odzyska. Zack chce to chronić. Czy to źle? Najwidoczniej tak.
- Nie przesadzaj. - Burknął zły, zerkając kątem oka na Jamesa. I co proszę? Ma jej założyć ten mężczyzna? Trizgane zacisnął pięści, będąc w pogotowiu rzucić się na łowcę i obicia mu twarzy. Tym razem planował wybić mu wszystkie zęby. Tak! Żeby seplenił i nosił sztuczną szczękę jak rasowych dziadek, którym to prawie już jest.
- Po moim trupie, Louisa! On nie ma prawa Cię dotykać! - Krzyknął rozzłoszczony, lecz na szczęście w nieszczęściu, James odmówił. Oczywiście musiał dotknąć jego siostrę, po czym dodać coś od siebie. Facet oddał mu torbę z pasem, Zack ją złapał, odkładając na bok. Był strasznie wściekły.
- Co mnie obchodzi Twoje zdanie... - Wysyczał złowrogo, nie mogąc pojąć, jak może się wtrącać w nie swoje sprawy! I kiedy James zwrócił się do Louisy, zaś zaatakował. Zack rzucił się na niego, mierząc z pięści prosto w jego twarz, jeśli ten uniknie cios, Trizgane podłoży mu nogę i wyceluje mu drugą ręką w brzuch. Jeżeli to poskutkuje, dobije go ciosem z kolanka. Oczywiście w twarz!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 10 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Wto Wrz 17, 2013 11:14 am

Gdyby Gerard odkrył jej związek ze starszym od siebie mężczyzną o te kilka lat, zapewne nie byłby zadowolony, ale jakoś nie kazałby jej nosić pasa cnoty. Prosiłby ją jedynie o przemyślenie sprawy, nie robienie niczego nieodpowiedzialnego dla dam w jej wieku i przede wszystkim nie spieszenie się z niczym. Sam przecież miał żonę, młodszą od siebie o jakieś bagatela sto lat, więc nie zamierzał prawić córce żadnych wyrzutów. Nie miała matki, więc zasługiwała chociaż na kogoś, kto będzie nie tylko jej partnerem, ale także otoczy ją odpowiednią opieką. Już prędzej zrugałby syna za takie postępowanie w stosunku do siostry. Za ograniczanie jej wolnej woli, jako dorosłego człowieka.
Tak, Louisie też nie podobał się fakt, bycia pilnowaną przez Totoro. Co z tego, że Zack nad nim czuwał, jak wampir już raz położył na niej swoje paluchy? To go raczej nie powstrzyma przed niczym. Temu Louisa chciała zrobić bratu na złość, żeby przekonał się, że nie ma sensu aż tak pilnować siostry. Umiała zadbać o siebie podczas nieobecności brata i ojca, poświęcała się nauce, a nie miłostkom. Teraz chciała tego wreszcie zasmakować, ale Zack nie potrafił zrozumieć. Przy takim zachowaniu, względem siostry, sprawi jednie, że zacznie się bardziej stawiać i buntować.
Zatrzymała swoje dłonie, po rozpięciu dopiero pierwszego guzika spodni. Spojrzała na Jamesa, potem na Zacka, zastanawiając się jak długo zamierzają sobie nią jeszcze pogrywać. A potem najzwyczajniej w świecie usiadła sobie na kanapie, wsłuchując się w bardzo intensywnie w ich ostrą wymianę zdań. Normalnie czuła się, jakby była w innym wymiarze.
– Dlaczego nie ma prawa? Zabroniłam mu? Nie molestuje mnie seksualnie. To ustanowił prawo zakazu dotykania mojej osoby? Ty też w takim razie nie możesz tego robić. Ani ten Twój kolega, Totoro. Zamknij mnie w piwnicy i trzymaj jak więźnia. Wystarczająco dużo podłości zniosłam ze strony wampirów, to co Ty mi zrobisz będzie kaszką z mleczkiem.
Posłała mu szczery, radosny uśmiech. I spojrzała na jego dłoń, jakby sprawdzając czy po ciosie, jaki wcześniej wymierzył w twarz Jamesa. Na szczęście nie miał jakichś znaczniejszych uszkodzeń. I tak, nim też się przejmowała i martwiła czy nie zrobił sobie krzywdy po tym ciosie.
I znów rzucił się na Jamesa. Louisa tym razem nie zamierzała siedzieć z założonymi rękoma i patrzeć jak obaj, bliscy jej sercu mężczyźni biją się ze sobą w taki sposób. Zerwała się z miejsca i paradowała między Zacka i Jamesa w chwili, gdy pięść brata miała ponownie zatrzymać się na jego twarzy. Albo Zack zdoła wykorzystać refleks i cofnąć rękę, albo dziewczyna oberwie w twarz.
– Nie zamierzam wybierać. To jest śmieszne. Nie wiem czemu rzucać się na Jamesa jak bit bul na kość! Nie zamierzam tutaj mieszkać. Wracam do Akademii, a później się stąd wyprowadzę.
Padły ostre słowa, spoglądając na brata poważnie. Wróci do akademii, nadrobi zaległości i zda wszystkie egzaminy. A później wyjedzie w podróż po Europie, jaką sobie obiecała.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 10 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Wto Wrz 17, 2013 11:34 pm

Dla Jamesa ta sytuacja była nieprzyjemna. W tym momencie nie czuł się dobrze i wiedział, a nawet był przekonany że powinien się wynieść. Miał gdzie mieszkać. Przeniósł się tutaj ze względu na potrzebę opieki po wypadku oraz chęci dotrzymania towarzystwa Louisie, by nie musiała mieszkać sama. A tym bardziej pełnił role opiekuna i mentora. Ktoś jej w tym mieście musiał pomóc. W końcu wiadomo ile nieszczęść ją spotkało przez wampiry.
Łowcy nie spodobały się słowa Louisy odnośnie zamknięcia jej w piwnicy, ale jeżeli tego chciała, wtrącać się nie będzie. Jej życie.
Widać że można się nawet na sekundę odwrócić od Zacka, który pod wpływem emocji i gniewu, ruszył z pięściami na łowcę. James tym razem nie tracił czujności i dostrzegł kątem oka zbliżającego się w jego stronę Zacka. Nie uniknął jego ciosu ale zablokował go, przyjmując jego uderzenie na wnętrze swojej dłoni i zacisnął ją mocno na jego zaciśniętej. W tym czasie zaś wparowała między nich Louisa, dzięki czemu nie oberwała od żadnego z nich a James puścił rękę Zacka.
Na te słowa James się nic nie odezwał. Skoro taka była decyzja dziewczyny, by udać się do Akademii Cross, uszanuje jej wybór.
- Idę się spakować.
Rzucił od razu im obu i jeżeli Zack go nie zatrzymał, udał do zajmowanego przez siebie pokoju. Na szczęście torby nie były w większości rozpakowane. Nie miał kiedy to zrobić. Zatem pozbierał drobne rzeczy wrzucając i okładając do dwóch torb. Tak samo jak i posiadaną broń. Jeżeli Louisa będzie chciała aby ją zawieść do szkoły, zrobi to. Jeżeli nie to sam odjedzie z tego domu.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 10 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Sro Wrz 18, 2013 7:30 pm

Dla kogo ta sytuacja była przyjemna? Zack także mimo wszystko to odczuwał na swój sposób, jest w końcu tylko człowiekiem. A na jej kolejne słowa jakoś niespecjalnie zareagował. Miał tego dosyć na dzisiaj. Drugą dobę nie spał, również przez to był mocniej poddenerwowany. Wielka szkoda, że jego powrót był tak okropny. I chyba będzie lepiej jak on się stąd wyniesie. Mimo wszystko to on jest wszystkiemu winny.
Kiedy rzucił się na Jamesa, ten złapał dłoń brata Louisy. Oczywiście nie obeszło się bez wściekłości Zacka, bo mimo wszystko chciał dojebać łowczynie, a Luśke zamknąć. Jednak ta powstrzymała go przed dalszą bójką. Trizgane westchnął cicho, odsuwając się.
- Jebie mnie to. - Warknął ostro, kierując się także do gościnnego pokoju. Nie pozwoli się zatrzymać. I jak dotarł, zajrzał pod łóżko... Nie widział Totoro. Zaś czerep uciekł albo Luśka go okłamała, bo w końcu to wampir! Podniósł się, chwycił za plecak, jaki zarzucił na ramię, wydobył z szaf dwie podróżne torby i skierował się ku wejściu z domu. Nie zamierzał nikogo słuchać. Naprawdę się zdnerwował. I gdzie zamieszka? Pewnie w hotelu. Tam naładuje telefon i zadzwoni do Toro aby nie wracał do domu, a do swojego przyjaciela. Bywa... Rodzina się nie udała.

zt
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 10 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Czw Wrz 19, 2013 12:17 pm

Dla Louisy także nie była zbyt przyjemna. Nie wiedziała, dlaczego brat zaczął się tak zachowywać. Nigdy wcześniej taki był. Co go zmieniło, że stał się agresywny i chciał uporządkować, podporządkować, wręcz zawładnąć nad życiem siostry? Nie miała pojęcia, a Zack wydawał się być niczym posąg, nic nie da się wyczytać z jego zatwardziałej twarzy. Jak miała z nim rozmawiać na spokojnie, by mogli się porozumieć i dojść do jakiegoś dobrego zachowania, skoro chciał ją zniewolić i nie rozumiał, że dziewczyna wreszcie chciała zaznać trochę szczęścia. Ciągle przyciągała kłopoty. Zamknięcie w pokoju nie byłoby złym rozwiązaniem, gdyby jeszcze trzymać z dala od niej Totoro. Wiedziała, że prędzej czy później wampir się na nią rzuci. Nie chciała jednak nic mówić Zackowi, by go nie zranić. Zresztą, i tak by nie uwierzył, ważniejszy był przyjaciel.
W tej chwili oboje z mężczyzn obraziło się i postanowiło opuścić, pozostawiając dziewczynę samą. Pięknie. Spojrzała tylko na obu, jak idą na górę by spakować swoje rzeczy. Gorzej już być nie powinno. O wiele łatwiej miała, będąc w niewoli u wampirów. Tam, nie musiała patrzeć jak brat się wścieka, zostaje zraniony i rzuca się na Jamesa. Aż zapragnęła przez przypadek wpaść prosto pod jakiegoś wielkiego tira. Westchnęła, wzięła swoją torebkę, broń i opuściła posiadłość. Nie zamierzała kłócić się ani z Zackiem, ani z Jamesem. Niech ochłoną, dojdą do siebie, a wówczas można się do nich odezwać. Teraz nie było po co w ogóle podejmować jakiejkolwiek rozmowy. Udała się na przystanek autobusowy, skąd pojedzie prosto do Akademii. Musiała nadrobić zaległości, choć jej głowa nie była teraz gotowa na takie ilości nauki. Miała tylko nadzieję, że ten, który jako ostatni będzie opuszczał posiadłość, zamknie ją. Klucz może oddać sąsiadom, zaopiekują się kotem i samym mieszkaniem.
Po kilkunastu minutach zajechał autobus, wsiadła do niego, mając nadzieję, że po drodze nie wydarzy się nic nieoczekiwanego. Była przybita. Nie chciała, żeby brat się stąd wyprowadzał, żeby znów zniknął z jej życia bez słowa i zostawił ją samą. Ale nie chciała także, by ograniczał ją w taki sposób.
Była całkowicie rozstrojona, a humor jej się popsuł. Miała wielką ochotę rozpłakać się. Zajęła jakieś miejsce w autobusie, na tyłach, przy szybie i wreszcie pojazd ruszył.

[zt]
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 10 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pon Wrz 23, 2013 10:39 pm

Sytuacja się bardzo pogorszyła. Nie dość, że James zdecydował się opuścić ten dom z powodu nieodpowiedniego zachowania Zacka, to wyszło na to że i on sam opuścił ten dom. Louisa także tego dokonała, odjeżdżając samochodem. James spakowany chciał się z nią jeszcze zobaczyć, ale zastał totalną pustkę. Poniekąd poczuł w sobie winę, takiego postępowania, ale co mógł zrobić? Nie rzucał się na jej brata. Nie skrzywdził jej. Może nie powinien do niej tak blisko zbliżać? Westchnął zabierając swoje dwie torby do samochodu, którym odjechał w stronę swojego mieszkania w kamienicy.


[z/t]
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 10 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Wto Wrz 24, 2013 8:10 pm

Delorie w wielkim skrócie opisała Gerard'owi napastnika. Wspomniała coś o tym, że był wysoki na nosie miał korekcyjne, okrągłe okulary natomiast wzdłuż pleców spływały mu pasma długich, białych włosów. Napomknęła też coś o rekinich zębach, zaraz milknąc, by przypadkiem nie rozpędzić się za bardzo i wyjawić prawdę o wampirach. Serio, póki co zdecydowanie bardziej woli to dusić w sobie niżeli biegać i krzyczeć po mieście, że zaatakował ją krwiopijca rodem z pseudo Zmierzchu. Dopiero po chwili dorzuciła jeszcze kilka informacji na temat jego dziwnego zachowania, agresji cytując przy tym jeden z tekstów Fergala. 'Splunąłbym na Twoje cielsko, gdyby nie mój głód' czy jakoś tak. Na tym poprzestała. Wspominanie całego przebiegu tej krótkiej jadki było dla niej obecnie zbyt bolesne, nie chciała póki co rozpamiętywać zdarzenia, które naprawdę mocno wstrząsnęło jej psychiką doprowadzając chwilowo do porządnego szoku, lęku i niechęci względem wszystkich i wszystkiego.  
- Jak to nie możesz? - mruknęła cicho, unosząc ze zdziwienia jedną brew do góry. Coś przed nią krył? Nie chciał jej powiedzieć? Kolejne tajemnice! Ruda pociągnęła nosem, zaraz oblewając się zdrowym rumieńcem. Nie przeszła jeszcze na poziom 'tolerujemy Ger'a, pozwalamy się całować' dla tego jej reakcja na drobny pocałunek była taka płochliwa, wręcz niewinna jak na jej ostry styl bycia. Przygryzła dolną wargę, aż do krwi, chcąc wycofać rękę w całym tym swoim zamieszaniu. Matko święta, on źle na nią wypływa. Źle, źle, źle. Języka w gębie jej braknie, fuck.
Nic nie powiedziała na następne jego słowa, pozwoliła owinąć się jedynie kocem, czerwieniąc się jeszcze bardziej, kiedy wziął ją na ręce. Spięła się cała, nakrywając twarz ciepłym kocem, by narzeczony nie miął wglądu na jej zawstydzoną mordę. Wiecie, ego by spadło, dumy by już nie miała. W końcu nie może się wydać, że łowca, aż tak na nią działa, nie? Niemniej kiedy wylądowali przed oplem mężczyzny piegowata skrzywiła się, niechętnie pakując dupsko do auto. Wspomniała coś o tym, żeby kupił nowe albo przynajmniej żeby kupił nowe jej, no bo w końcu jest jej narzeczonym, prezent ślubny takie tam. Wypadałoby, choćby dla bezpieczeństwa innych.
W posiadłości byłej żony staruszka, Delka zaczynała powoli czuć się nieswojo. Miała problem z tym, że zajmuje jej miejsce. Do tego wierci się po jej domu, pyskując Gerard'owi. Tak jakby czuła jej obecność, dostawała lekkich schiz. Może to przez prochy albo ciągłe palenie zielska. W każdym razie miała wrażenie, że nadal mimo wszystko jest obca. Jest tylko jej zastępstwem. Dość nieudolnym na dodatek. Wzdrygnęła się, przekraczając próg posiadłości. Zrzuciła z siebie niedbale koc, kierując złote tęczówki na postać łowcy. Uchyliła nieznacznie wargi, jakby chciała coś powiedzieć, zaraz po prostu zupełnie bez słowa kierując się w stronę ich sypialni. Usiadła na łóżku, krzywiąc się lekko z bólu. Omg, ten cholerny dziadek musi jej pomóc!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 10 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Sro Wrz 25, 2013 5:05 pm

Gerard uważnie słuchał opisu wyglądu napastnika z plaży. Łowca już wiedział, że był to wampir, skoro opisała go właśnie w taki sposób. Nie miał zresztą żadnych wątpliwości, widząc bandaż na szyi. Skrywały na pewno głębokie kłucia od ostrych kłów. Aż dziwne, że wampir nie skasował śmiertelnikowi pamięci. Może był pewny, że Delorie utraciła tyle krwi, że powinna skonać. Oprawca nie przewidział jednak, że ktoś ją uratuje i wezwie karetkę. To uratowało dziewczynę. Zaraz dostał dobrą wiadomość od burmistrza, choć i tak wyczuwał podstęp. Będzie musiał wysłać tam ludzi i udać się wraz z nimi do szpitala. Napisał pospiesznie wiadomość do dowódcy, powiadamiając go o zaistniałej sytuacji, tym samym, odpisując także burmistrzowi. To wszystko działo się już w samochodzie, w czasie jazdy.
– Wiąże się to z moją pracą. Byłem… agentem. Nie mogę zatem zdradzać pewnych szczegółów, bez wiedzy „szefa”.
No, był, ale nie mógł przecież powiedzieć Delorie, że jest łowcą, który poluje na wampiry. Nawet, gdyby chciał, nie miał takiej możliwości, bez wcześniejszego porozmawiania z Marcusem. Musiał to załatwić jak najszybciej, nim dziewczynie znów coś się stanie.
Gerard widział jej rumieńce, ale odebrał to raczej jako gorączkę albo jakieś inne skutki uboczne po napaści wampira, ale na pewno nie dla tego, że ją onieśmielał. Nie spodziewał się tego po niej. Ba, nawet miał ją za osobę, która obcowała już z mężczyznami, a takie na ogół nie rumieniły się już w towarzystwie starszych panów.
Na zakrycie się kocem, nie zareagował. Może było jej zimno albo chciała się ukryć przed całym światem? W końcu Gerard w swoim życiu miał tylko jedną kobietę, nie miał na nie po prostu czasu. Czasami jedynie jakieś przygodne romanse, ale do dziś nie rozumiał kobiet, a już na pewno ich reakcje na obecność mężczyzn. Więc Delorie mogła być spokojna, łowca w tych sprawach był głąbem. Nie widział, kiedy kobieta rumieni się z jego powodu.
Dojechali do jego posiadłości i nim łowca zdążył pomóc Delorie opuścić samochód, ta już właziła do środka, znajdując się w holu. Nie powinna się tak przemęczać, ale Gerard jedynie westchnął.
– Zwolnij tempo, Mała, bo mi się wymęczysz.
Jeśli będzie chciała samochód jako prezent ślubny, to pierw muszą się stać małżeństwem. He, he, stary dziad nie da się wykiwać. Nie będzie jej sponsorem, ot co.
Białowłosy udał się do kuchni, natomiast sama dziewczyna na górę, do ich sypialni. Przygotował dla niej herbatę, owocową, dolewając trochę szlachetnej krwi (ze swojego składzika), żeby organizm szybciej się zregenerował. A następnie z herbatką udał się na górę. Wszedł do sypialni bez pukania, zastając Delorie walczącą z bólem, by się położyć.
– Proponowałbym pierw to wypić. Z żurawiny. Ponoć dobra na anemię, na którą na pewno cierpisz. Przebierz się też w piżamę. O, z chęcią Ci w tym pomogę.
Wręczył jej kubek z ciepłą herbatą. W jego oczach pojawił się tajemniczy błysk. Och, normalnie prawie się napalił, by pomóc jej się przebrać…
– Mogę zobaczyć Twoją ranę na szyi?
Zagadnął od tak, jak gdyby nigdy nic.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 10 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Sro Wrz 25, 2013 5:54 pm

- Agentem? Ojciec nigdy o tym nie wspominał. - mruknęła w zamyśle, nieco nieobecnym wzrokiem rozglądając się po wnętrzu starego opla. Z drugiej jednak strony nawet sam Olaf mógł nie wiedzieć o drugiej pracy Gerard'a. W końcu staruszek piegowatej częściej zapewne widywał go w kasynie niżeli słuchał jego wywodów. Jeżeli takowe były agent w ogóle podejmował w towarzystwie lekarza. Delka w swoim czasie doszła nawet do wniosku, że łowca częściej rozmawiał z jej zmarłą matką, póki ta jeszcze żyła, niżeli z ojcem, który zatracił się później w swoim nałogu. Co się dziwić. Kobieta zawsze była miła, radosna i chętna do błahych rozmów natomiast jej mąż zawsze żył w swoim świecie, denerwując wszystkich swoimi ciętymi odzywkami. Co jak, co z charakteru, to właśnie w niego wdała się nieznośna małolata, jedynie wyglądem przypominała zmarłą matkę. I to też w sumie nie do końca, wszak złote tęczówki przejęła po narwanym, wrednym tatku.
Delorie nie reagowała tak na innych mężczyzn. Zaloty przypadkowych kochasiów poznanych w klubie traktowała z niezwykłym rozbawieniem. Nawet w subtelny sposób sama dołączała się do ich marnych gierek, kokietując ich na różne sposoby, by w końcu owinąć ich sobie niewinnie wokół małego palca. Lubiła to, niezobowiązujące filtry, przywłaszczanie sobie facetów na kilka chwil, którzy byliby skorzy zrobić dla niej wszystko. Ba! Przecież nie raz zdarza się tak, że Del zgarnie dla siebie jakąś młodą pannę, macając ją tu i ówdzie, wszak wiadomo przecież, iż młódka nie spogląda jedynie na panów. Przygarnie w swoje skromne progi nawet panny. Niemniej jednak Ger wydaje się być specjalny. Dziewczyna nie pozwala mu się z reguły dotykać, zazwyczaj wykłóca się z nim o byle drobiazgi, a na domiar złego w jego towarzystwie na jej polikach zawsze goszczą rumieńce. Nic na to nie poradzi. No cóż, takie życie, mawiają ...
- Staruszku, nie mów do mnie M a ł a. - rzuciła zachrypniętym głosem, spoglądając przy tym na postać Ger'a wymownie. Nie lubiła, gdy ktoś się tak do niej zwracał. Inna sprawa, kiedy ona wołała tak na jakąś inną laskę. W każdym razie, kiedy 'mała' jest przylepiane właśnie jej, potrafi rzucać niezłymi fochami. Naprawdę! Nie kłamie, nie śmiałaby nawet w tym przypadku.
Zacisnęła usta w wąską linie, kiedy Gerard zawitał w sypialni z kubkiem gorącej herbaty specjalnie dla niej. No wiecie, ruda jest pro, 'wyszła' ze szpitala, to chociaż przez chwilę może poudawać, że nie jest z nią tak strasznie źle. Mimo, że sama nie jest do końca świadoma jakie obniosła dokładnie obrażenia. Na przykład pęknięte żebro niby dawało o sobie znać, niemniej piegowata będąc zupełnie speszona obecnością narzeczonego w ogóle nie zwróciła uwagi na bandaże wystające spod krótkiej koszulki. Ruda jęknęła cicho, wręcz niedosłyszalnie na myśl o tym, że Ger zobaczy ją w samej bieliźnie, ba! Chciała już nawet protestować żeby jej nie pomagał, z drugiej jednak strony zdawała sobie sprawę z tego, że im więcej ruchów będzie wykonywać, tym więcej bólu sobie zada. Westchnęła, wlepiając tęczówki w kąt pokoju.
- Nie mam piżamy. - odpowiedziała jedynie, przypominając mu, że jeszcze nie wszystkie jej rzeczy trafiły do jego domu. Odebrała od niego kubek, upijając mimochodem kilka mniejszych łyków herbaty, by następnie odstawić naczynie na ziemie tuż przy łóżku z miną typu 'kurwa parzy.'
- Nie ma, co oglądać. - wypaliła, cofając się nieco do tyłu. Znajdowała się teraz mniej więcej po środku łóżka, zasłaniając niedbale dłonią bandaż znajdujący się na szyj. Nope. Nie pokarze. Za nic w świecie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 10 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Czw Wrz 26, 2013 3:39 pm

– Ciężko wspominać o czymś, czego się nie wie. Nawet moje dzieci nie wiedzą takich rzeczy. A Ty, będąc moją narzeczoną, zostałaś wciągnięta w sprawy, które Cię nie dotyczą. Przykro mi z tego powodu. Mogę Cię jednak zapewnić, że przy mnie będziesz bezpieczna.
Westchnął. Nie podobało mu się, że dziewczyna została zaatakowana przez wampira. A co będzie, gdy jego wrogowie dowiedzą się o istnieniu Delorie? Będą na nią polować i gnębić? Bardzo możliwe, dlatego czym prędzej musiał ją ostrzec, by się pilnowała. Mogłaby spożywać więcej czosnku, wampiry za nim nie przepadają, więc wyczuwając go we krwi swojej ofiary, w pewnym momencie je to odrzuci. Będzie miała wówczas większe szanse na przeżycie takiej napaści.
Gerard nie mógł wiedzieć, że jego narzeczona nie reagowała tak także na innych mężczyzn. Choć on był święcie przekonany, że te rumieńce to nic więcej jak jakaś gorączka albo skutek uboczny lekarstw, którymi ją uraczono. Łowca jakoś nie uważał, że był kimś specjalnym dla młodej dziewczyny. Jeśli już, to po głębszym zastanowieniu się, był dla niej bardziej utrapieniem i kłopotem, obowiązkiem, jakiemu nie mogła odmówić.
– A Ty nie mów do mnie S t a r u s z k u, Mała.
Odwdzięczył się pięknym za nadobne, drażniąc się z narzeczoną. Jego komórka zawibrowała, więc sięgnął po nią, odczytując wiadomość od Marcusa. Niedługo będzie musiał zostawić biedną Delorie samą sobie i załatwić wreszcie tę sprawę ze szpitalem. Wolał udać się tam samodzielnie, niż wysłać ludzi samopas. Czuł się za nich odpowiedzialny i jako ich przełożony chciał udać się wraz z nimi. Miał typowo wojskową mentalność, więc nie dziwmy się.
Wyglądała bardzo blado, nie licząc tych rumieńców. Łowca skrzywił się, gdy odstawiła na ziemię herbatkę.
– Hej, pij do dna. Nie zachowuj się jak dziecko.
Opieprzył dziewczynę, kucając przy łóżku, sięgając po kubek i ponownie go jej wręczając. Gerard jakoś nie był przerażony na samą myśl o ujrzeniu dziewczyny w bieliźnie. Nawet miałby na to wielką ochotę, ale oczywiście za żadne skarby się nie przyzna.
– Dam Ci jakiś mój podkoszulek.
Wstał z kucek i podszedł do komody, otwierając szufladę. Wyjął z niej szarawą koszulkę na krótki rękawek z jakimś dennym napisem związanym z kendo. Usiadł za nią na łóżku, łapiąc krawędź szpitalnej piżamy, jaką miała na sobie. Zdjął ją i jego oczom ukazała się delikatna skóra pleców Delorie, w niektórych miejscach ozdobione bandażem. Nachylił się ku niej i złożył kilka, drobnych pocałunków na skórze, tuż nad krawędzią bandaża. Nim cokolwiek zdążyła powiedzieć czy zaprzeczyć albo się wyrwać przed dotykiem łowcy, założył szybko podkoszulek na ciało dziewczyny. Nie wstawał jeszcze, za to złapał za bandaż i lekko go zsunął, ukazując głębokie rany na szyi. Już wiedział, że był to wampir.
– Jest co. Uważaj na tę ranę. Pilnuj, żebyś nie nabawiła się zakażenia. Wierzysz w istoty nadnaturalne?
Delikatnie, palcem wskazującym dotknął rany na szyi, ukrytej znów pod bandażem. Jego pytanie było całkowicie poważnie, co mogło potwierdzić ton jego głosu. Wcale nie żartował.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 10 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Czw Wrz 26, 2013 9:40 pm

- Dzieci? Masz na myśli, że Louisa nie jest Twoim jedynym dzieckiem? - jęknęła przerażona, wlepiając w niego szeroko otwarte tęczówki. Powaga, wieść o tym, że Gerard może mieć więcej swoich latorośli, przeraziła ją bardziej, niż fakt, że przez zostanie jego narzeczoną została wciągnięta w sprawy, które nigdy nie dotyczyły jej i dotyczyć nie powinny. Odchrząknęła cicho, mimowolnie zasłaniając dłonią oczy. Mój boże z czym przyjdzie się jej borykać!? A jak okaże się że łowca jest jeszcze ojcem dwójki uroczych bachorów, niewyżytej nastolatki i zdziczałego syna? Co ona wtedy pocznie, nie da rady być macochą. Nigdy, nigdy. Nawet Lou nie będzie w stanie traktować jako swoją córkę, co dopiero jakieś inne stworzenia, zupełnie jej obce. Podgryzła wargę, zupełnie nie wierząc w to, że to właśnie ją spotkała taka 'tragedia'. Przysięgam na wszystkie prochy, procenty i gibony pochowane po tej posiadłości, że Delorie zemści się na swoim ojcu jak tylko go spotka. Wrzuci go do oczka wodnego z siatką foliową założoną na głowę. Pff, sadystyczna strona młódki zaczęła się odzywać. Nie dobrze, naprawdę nie dobrze. No i tak btw, ruda nie będzie spożywała więcej czosnku tylko dla tego, by odpędzić od siebie wampiry. Po pierwsze, czosnek śmierdzi, po drugie - jest uczulona. Niestety.
Po prawdzie Gerard był dla niej utrapieniem, nieszczęsnym obowiązkiem, który musiała spełnić. Przynajmniej na samym początku. Z czasem jednak jej cały światopogląd wywrócił się o trzysta sześćdziesiąt stopni, a widok niedoszłego męża bóg wie dlaczego przyprawia ją o dreszcze, nie wspominając już o jego dotyku, pis joł. Mówiłam, że jak facet na nią odpowiednio wpłynie, to ona zrobił się całkiem grzeczniutka, wręcz potulna.
- Coś za coś, Ger. - mruknęła, posyłając mu delikatny, aczkolwiek bezczelny uśmiech, wręcz zapraszający do dalszej zabawy. Nono, humor jej się nieco poprawił, to czemu by nie? Lubiła mimo wszystko wykłócać się z nim o błahostki. Bywa to na swój sposób całkiem zabawne, poza tym musi jakoś - jakkolwiek - odreagować pobyt w szpitalu. Wygięła usta w podkówkę, kiedy łowca wyją z kieszeni telefon i odczytał wiadomość. Domyślała się że zaraz prawdopodobnie zostawi ją sam na sam z czarnymi myślami, mimo, że bardzo tego nie chciała. Ba! Była teraz zdolna zrobić dosłownie wszystko, byleby tylko nie zostać samą. Drobne schizy, takie tam. No wiecie.
- Gorące. - wymamrotała, wykręcając palce jak małe dziecko, którym w gruncie rzeczy jeszcze na swój sposób jest. Wszak świadczą o tym chociażby same jej zachowania i na ogół durne zachcianki. Bąknęła coś jeszcze pod nosem, kiedy Gerard kucnął tuż przed nią, ponownie wręczając jej kubek z herbatą. Skrzywiła się po raz kolejny, tym razem jednak upijając kilka porządniejszych łyków napoju. Oblizała mozolnie usta, kiwając głową na wzmiankę o tym, że da jej jakiś swój podkoszulek. Chwila, moment. Jego podkoszulek? Czemu nie Louisy albo co! Przecież nosząc ubrania Ger'a dostanie bzika. Przesiąknięte jego zapachem łachy z pewnością sprawią, że nie będzie chciała zostać sama już w ogóle. Biedaczek, za chwile małolata przypnie go do łóżka i na tym się skończy.
Odstawił kubek, by nie rozlać herbaty przy przebieraniu. Wiecie, aktualnie jej zdolności manualne są na poziomie zerowym. W każdym razie, kiedy łowca usiadł na łóżku tuż za nią, zdejmując z niej szpitalną koszulę, piegowata spięła się lekko, raz jeszcze czerwieniąc się niczym soczysty pomidor. Drgnęła nieznacznie, wciągając głośniej powietrze, kiedy złożył na jej skórze kilka, drobnych pocałunków. Przyjemny dreszcz przeszły jej plecy, pozostawiając po sobie gęsią skórkę. Zamarła, zupełnie nie zwracając uwagi na to, że już dawno mężczyzna wcisnął na jej drobne ciało szary podkoszulek. Mówiła mu przecież, żeby nie oglądał ran na szyj do tego jego pytania. Dziewczyna była zupełnie zbita z tropu, nie wiedziała co ma robić. Nie chciała też wdawać się z nim w tego typu rozmowy, więc niewiele myśląc po prostu odwróciła się twarzą w jego stronę, zarzucając mu ręce na szyje. Do odważnych świat należy! Zupełnie zamieszana wbiła wargi w jego, łącząc ich usta przyjemnym pocałunku. Nie był on specjalnie nachalny. Serio! Zresztą Del przestała myśleć, włączyła jej się funkcja zboczeniec i teraz świata poza swoim niedoszłym mężem nie widzi, o. Także przysunęła się bliżej w między czasie podgryzając wargę łowcy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 10 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Sob Wrz 28, 2013 11:21 am

Spojrzał na Delorie, jakby zadała dziwne pytanie. W końcu miał sporo ponad czterdzieści lat, to chyba normalne, że mógł mieć więcej dzieci niż Louisa. W sumie to się nie dziwił, że nie poznała Zacka. Jako nastolatek więcej czasu spędzał z ojcem na misjach, niż ze swoimi rówieśnikami.
– Owszem. Louisa ma jeszcze starszego brata.
Odpowiedział jej bardzo swobodnie, jakby to nic nie znaczyło. W sumie jego dzieci były już dorosłe i nie potrzebowały matki. A przynajmniej Zack, który zachowywał się tak, jakby nie potrzebował już opieki. Może Louisa potrzebowała przyjaciółki, nie zaś matki, więc Delorie nie musiała się przejmować, że nagle spadnie na nią ciężar niańczenia dzieci Gerarda.
– Chyba nie myślisz, że każę być Ci matką dla nich?
Aż się zaśmiał, jakby opowiedział najlepszy dowcip pod słońcem. Nawet przez głowę mu nie przeszło, żeby zrobić z Delorie matki dla Louisy i Zacka. Owszem, prawnie będzie ich macochą, ale wcale tego się po niej nie spodziewał.
Gerard wciąż jednak uznawał, że jego własna narzeczona ma go za obowiązek. Wszystko przecież odbyło się za jej plecami, nie miała jak odmówić, bo umowa została już podpisana, więc jeśli ją rozwiąże, pogrąży rodzinę w jeszcze większych długach. A tak, Gerard nie pozwoli dziewczynie się stoczyć, bo ostatnio jej ojciec hulał po klubach i kasynach trzy razy częściej, nie zostawiając żadnego majątku dla córki, by mogła się utrzymać. Doprawdy, było to przykre.
– Tak lepiej, Del.
Zmierzwił zaczepnie jej włosy, nie targając ich jednak. Wiedział jak kobiety się za to wściekały, szczególnie Louisa, więc nie chciał powtórzyć takiego błędu.
Owszem, niedługo będzie musiał wybyć do szpitala. Niestety, ale nie mógł zaniedbać swojej pracy i obowiązków, nie raz praca łowcy wkracza w życie prywatne. A jeszcze lepiej, to często okazuje się, że nie ma czasu na jakiekolwiek życie prywatne. Zresztą, niedługo będzie musiał porozmawiać z Delorie. Nie powie jej wszystkiego na raz, żeby się nie przeraziła. Zresztą, nawet nie wiedział jak przyjmie albo odbierze jego osobę. Jakby nie patrzeć był płatnym mordercą i lubił swoją pracę. Owszem, ciężko to zrozumieć, nawet Zack, jako jego pierworodny syn, nie jest w stanie do końca to pojąć.
– Nie marudź.
Herbata była ciepła, nie gorąco, specjalnie ją trochę przestudził, żeby mogła ją wypić na raz, a nie się cackać, ostawiać na bok, a potem żłopać zimną.
Gerard udawał, że wcale nie patrzy na ciało dziewczyny, kiedy ją przebierał. A przynajmniej nic nie komentował, żeby jej czasem nie spłoszyć albo nie zawstydziła. Nie mógł też się powstrzymać przed dotknięciem jej skóry, nawet kiedy poczuł drżenie, nie przestał. Nie zabroniła mu, przynajmniej póki co.
– Powinniśmy porozmawiać zanim…
Nawet zdążył nic powiedzieć, bo odwróciła się w jego stronę i pocałowała go. Przez chwile się nie poruszał, dopiero później odwzajemnił pocałunek, kładąc dłoń na karku, który zaczął masować i głaskać. Drugim ramieniem ją objął w pasie, przyciągając do siebie bliżej, niemalże sadowiąc ją na swoich nogach. Językiem wodził po dolnej wardze dziewczyny, by wreszcie wsunął do ust, łącząc swój język z jej, niemalże miażdżąc. Przerwał wreszcie pocałunek, oblizując na koniec wargi Delorie, dając jej czas na czmychnięcie.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 10 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pon Wrz 30, 2013 4:19 pm

Oczywiście, Gerard z o sto lat młodszą panną macali się, a Zack - jego zajebisty syn - nadchodził. Oczywiście nie sam. Za sobą ciągnął zrozpaczonego Totoro, jaki to nie zdążył się obmyć z krwi swoich ofiar. Jeśli ktoś go tak z łowców ujrzy... Może być z nim krucho. A w domu wrzuci gada do pralki, nastawi na wirowanie i w ten sposób oduczy atakowania niewinnych ludzi, skoro ma dostęp do krwi młodego Trizgane. Co za pech...
Po wejściu do domu, od razu pogonił wampira do ich pokoju, żeby zrobił z sobą porządku, a przy okazji zaniósł torby. Foch Zacka minął, więc mógł z powrotem zamieszkać z siostrą i ojcem... licząc w głębi siebie, że ten patałach James opuścił ich dom. Oczywiście słyszał hałasy z pokoju ojca, takie zajebiście podejrzane i dlatego chamsko, bez pukania, otworzył drzwi do jego sypialni. Widok owszem zszokował ale poznać po sobie nie pozwoli.
- Ojcze, to dziecko pod Tobą... mam nadzieję, że wpadło coś do jej oka i Ty to próbujesz wyciągać. - Rzekł zażenowany, opierając się ramieniem o framugę drzwi. Ale żałosne, serio...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 10 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pon Wrz 30, 2013 4:55 pm

Delorie nie miała zielonego pojęcia o starszym barcie Louisy. Niby skąd? Nigdy nie zagłębiała się w te tematy. Po prawdzie to czy łowczyni ma jakieś rodzeństwo czy nie, było jej zupełnie obojętnie. Ot w końcu zadawała się tylko i wyłącznie z nią. Zresztą za czasów ich dzieciństwa nawet do głowy jej nie wpadło to, że kiedykolwiek będzie musiała spędzić z Ger'em resztę swojego życia, którego i tak zresztą niewiele zaznała. Niemniej, kiedy tylko ruda przetworzyła informację o kolejnym 'dziecku', jęknęła żałośnie oburzając się na następne jego słowa. Prychnęła nieco ironicznie, machając od niechcenia ręką. Jakby co najmniej zdenerwowało ją jego pytanie.
- Cholera wie, co żeś sobie tam ubzdurał. Skoro wspólnie z moim ojcem wymyśliliście małżeństwo, równie dobrze mogłeś wpaść na pomysł, żebym  była matką dla Twoich dzieci. - mruknęła nieco obrażona, rozglądając się przy tym po pokoju. No co? Poczuła, że wyszła na idiotkę, więc wiecie. Poker face i zamiatamy wzrokiem po pomieszczeniu dla wymyślnej i kreatywnej rozrywki. Pajęczyny policzymy, takie tam. Zajęcie cud miód, godne przedszkolaka. Zerknęła na niego dopiero wtedy, gdy posłyszała z jego ust swoje imię. Zmarszczyła mimochodem brwi, odganiając jego dłonie niczym natrętną muchę. Włosów ani rusz, nawet dla zaczepki. Piegowata ma na ich punkcie cholernego bzika. Zresztą jak każda panna, Lou pewnie też nie pozwala mu dotykać swoich gęstych, czarnych pukli. Winien wiedzieć na co się porywa. Syknęła cicho, grożąc mu na poważnie palcem, co z jego strony musiało wyglądać naprawdę komicznie. W końcu co mu może zrobić małolata, która ledwo co wyszła ze szpitala, nie?
- Nie marudzę. Stwierdzam tylko, że jest zbyt ciepła. - mruknęła, stawiając na swoim. I spróbuj tu przegadać dziewczynę. Nie da się. Baby zawsze mają racje. Nawet jak nie mają. Nic się na to już nie poradzi, zresztą Delorie bardzo nie lubi, kiedy ktoś nie przyznaje jej racji, więc uparcie będzie dążyła do swojego. Noale wiadomo, Molière w tej kwestii nie jest wyjątkiem. Oj nie.
Wyszeptała tylko ciche 'cii', następnie składając na ustach Gerard'a pocałunek. Co prawda spanikowała na początku, wszak narzeczony był zupełnie bierny. Nawet się nie poruszył. Nic, zero. Spięła się, wpadając w chwilowe zakłopotanie, które jak szybko się pojawiło, tak szybko znikło. Wszak, gdy tylko starszy oddał pocałunek, piegowata nie chciała zostać w tyle mimo swojego drobnego zamieszania. Zabrała jedną dłoń z jego karku, zanurzając ją w jasnych włosach łowcy. Zacisnęła delikatnie palce, ciągnąc go za krótkie kosmyki w momencie w którym przyciągną ją jeszcze bliżej siebie. Sama bardzo chętnie wcisnęła się na jego nogi, napierając swoim drobnym ciałem na klatkę piersiową przyszłego męża. Ot, byleby być tylko jeszcze bliżej, najbliżej jak się da. Nie utrudniała mu zadania, o dziwo bardzo ochoczo uchyliła delikatnie pełne wargi, pozwalając w ten sposób pogłębić pocałunek. Kiedy jednak wszystko się skończyło, Del spojrzała na Ger'a nieco nieobecnym wzrokiem, wcale nie pozwalając sobie na ucieczkę mimo, że miała do niej okazję. Poruszyła się nieznacznie, zaciskając pięści na jego koszulce.
Biedna w zasadzie zupełnie nie wiedziała, co ma zrobić dalej, ba! Dopiero wtargnięcie do pokoju Zack'a spowodowało, że małolata zerwała się z piskiem z kolan łowcy. Nosz kurwa ja pierdole, ona biega w samej koszulce, a tu widownia? Kto ją pokarał? Za co? Czas się naćpać. Innego wyjścia nie ma. Tupnęła nogą, wymijając w drzwiach jakże wspaniałomyślnego, rosłego chłopaka.
- Dobry będzie z Ciebie syneczek. - rzuciła niezbyt przyjemnie, ulatniając się do kuchni. Kij tam. Wydało się.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 10 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Wto Paź 01, 2013 6:59 pm

– Haa? Bez przesady. Nie rób ze mnie potwora. Są dorośli, a przynajmniej Zack. Louisa potrzebuje bardziej przyjaciółki, niż matki. Zresztą, nikt nie zastąpi jej Michiru.
Wzruszył ramionami, wiedząc jak jego córka była przywiązana do matki. I choć teraz nie bardzo ją pamiętała, posiadając jedynie urywki wspomnień, to żadna kobieta na tym świecie nie byłaby zdolna do zastąpienia biologicznej matki. Dla Delorie to tylko lepiej, przecież nie chciała być matką swoją rówieśniczki, nawet jeśli prawnie będzie miała nad nią jakąś władzę, to praktycznie wystarczy, że pozostaną przyjaciółkami. Choć w sumie, Louisa jeszcze nie wiedziała, że Delorie została narzeczoną Gerarda. Ciekawe jak na to zareaguje? Przyjmie to do wiadomości czy raczej odwróci się na pięcie, trzaśnie drzwiami i wyzwie ojca od idiotów? Nie miał pojęcia, nie był w stanie przewidzieć jej reakcji, mimo że dziewczyna na ogół bywała bardzo spokojna, wręcz naiwna.
Louisa nie pozwalała dotykać swoich włosów, bo czarnych nie miała. Były karmelowe, czasami wydawały się jasne, niczym kłosy zboża, ale czarne to na pewno nie były. I owszem, nie pozwalała, nawet gdy była dzieckiem, a Gerard czasami w taki sposób dokuczał córce. Nie przejął się groźbą palca skierowaną w jego stronę. Udał, że tego nie widzi, ale zabrał rękę z włosów narzeczonej, zostawiając je w spokoju.
Potem przeszli do nieco milszej części tego niecodziennego dnia. Łowca nie miał pojęcia, że ich znajomość obróci się na taki poziom. Sądził raczej, że prędzej wbije mu nóż plecy, w nocy, gdy będzie spać u jego boku, chrapiąc głośno i donośnie, niż pocałuje. A co zabawniejsze, białowłosy nadal uważał, że jego świetna narzeczona miała jakieś doświadczenie z mężczyznami, temu pozwalał sobie na nieco śmielsze pieszczoty. Czuł jak napiera swoimi drobnymi, jędrnymi piersiami na jego twardy tors. Cóż z tego, że małe? Nie znaczyło, że były mniej kochane. Najchętniej to by się do nich dobrał i wypieścił, jednak wolał nie przesadzać i nie zapędzać się zbytnio. Usłyszał czyjeś kroki na korytarzu i po chwili drzwi się otworzyły, bez pukania, i wszedł Zack. Gerard spojrzał na niego, a z jego twarzy nie dało się wyczytać żadnych emocji.
– To moja narzeczona.
Stwierdził, nie owijając w bawełnę, samemu wstając z łóżka. Aż się zdziwił, że Delorie miała tyle sił, żeby tak szybko wstać i udać się do kuchni. Połamane żebra bywały bardzo bolesne.
– Del, jak wrócę, to czeka nas rozmowa!
Krzyknął za nią, która pewnie już wchodziła na schody. Spojrzał wreszcie na syna, poprawiając swoje ubrania, będące w nieładzie po obściskiwaniu się z Delorie.
– Muszę udać się do szpitala i go odbić z rąk burmistrza. Naprawdę cieszę się, że wróciłeś, Zack.
Och! Wreszcie jakieś miłe słowa ojca do syna. Ale za to jakie szczere. Gerard miał problem ze szczerością i okazywaniem od śmierci żony. Po prostu nie chciał, by wampiry wykorzystały fakt jego uczuć do dzieci, wystarczająco się już nacierpiały.
Jego wzrok natrafił wreszcie na wampira, ubrudzonego od krwi. Łowca zmarszczył brwi, wyraźnie niezadowolony.
- Pamiętasz, co Ci mówiłem? Ten wampir miał nikogo zabijać. To było jedyne ostrzeżenie, a teraz będzie zmuszony opuścić nasz domu. Niech się cieszy, że nie wydałem go Oświacie. Tylko ten jeden, jedyny raz. Nie chcę nawet wiedzieć, co zrobił.
Warknął do syna, opuszczając sypialnie. On już dopilnuje, by Totoro czym prędzej opuścił jego dom. Nie będzie trzymał mordercy pod swoim dachem. Oczywiście jeśli Zack chciał, mógł się udać wraz z ojcem, odbić szpital.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 10 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Sro Paź 02, 2013 12:23 pm

Zack także pozostawał z kamiennym wyrazem twarzy. Stał oparty o framugę wejścia, patrząc surowym okiem na Delorie, to na ojca. Ta mała dziewczynka chyba nie wiedziała w co się pakuje.. Ale czy młodego Trizgane coś obchodziła? Nic z tych rzeczy.
Ahym... narzeczona. Nawet brwią nie poruszył, lecz w głębi siebie mocno się poruszył. Czy on kpi z własnych dzieci? Nie no, Zack to stary koń już, ale Louisa. Co sobie ona pomyśli?
- Widzę, że ciągnie Cię do młodych dziewczynek. Ile ona na lat? Siedemnaście, dziewiętnaście? Mogła by być Twoją córką. - Rzekł kąśliwie, mając zamiar świadome dokuczyć ojcu. Jakoś nadal nie mógł się do tego człowieka przekonać... I właściwie to i Del miała zostać macochą Zacka. Co to, to nie. Nie chciał mieć z tą młodą latawicą do czynienia. Nawet nie obejrzał się za nią, kiedy ta uciekła z sypialni. Nie kręciły go takie dziewczyny.
Och jeeeej, na tą szczerość Zack zaraz zacznie skakać z radości i rozpocznie się rzucanie tęczą. Phew, gadanie. Ojciec go lubił, jak był potrzeby... a przynajmniej młody tak odczuwał. Ale co kogo to obchodzi. Od kiedy zmarła matka nie mógł odnaleźć miejsca we własnej rodzinie, nawet przy siostrze... a zwłaszcza przy ojcu.
- Nie zgrywaj dobrego tatusia, Gerard. Cieszysz się, bo nie musisz iść sam na misję. - Warknął chłodno, mrużąc oczy. Tak w ogóle to nie chciał iść, ale uzależnienie od adrenaliny robiło swoje.
No i oczywiście cały system musiał rozjebać Toro, jaki to wyszedł z pokoju w tym swoim brudem od krwi ubranku. Młody Trizgane wbił w niego morderczy wzork... A Gerard swoje. Potęga jego aury przytłoczyła przerażonego wampira, który to z powrotem uciekł do pokoju.
- Co się rzucasz! Toro zabił krowę, nie człowieka! Wie, że ma zakaz atakowania ludzi. - Po tych mocno przesiąkniętych gniewem słowach, wszedł do pokoju w którym o przebywał wampir. Został pouczony żeby wziął się garść i pod żadnym pozorem ma nie wychodzić z tego miejsca, Totoro musiał posłuchać...
Zack zanim wyszedł i zamknął pokój na klucz, zabrał broń. Po czym doszedł do ojca i razem mogli opuścić posiadłość.

zt Zack + Gerard
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 10 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Sro Paź 02, 2013 8:23 pm

Żadnej rozmowy nie będzie. Prawdopodobnie, gdy Gerard wróci po misji do domu, wszystko już będzie po staremu. Zwłaszcza, że jego dzieci zapewne nie obdarzą ją sympatią, natomiast ona sama nie będzie o nią na siłę zabiegać. Ponad to niechciana, nie będzie też chodziła z wiecznie uśmiechniętą gębą, jarając się na samą myśl o ślubie z łowcą. Już prędzej przywita go z tasakiem w ręku niżeli rzuci mu się na szyje jak chwilę temu. Czar jakby prysł, a ruda po prostu powoli zaczęła dochodzić do siebie. Zwłaszcza po wtargnięcia Zack'a. W końcu jak on to musiał odebrać? Jego ojciec obściskujący się ze sporo młodszą od niego dziewczyną, ba! Piegowata jest nawet młodsza od syna najstarszego Trizgane. Na jego miejscu wytargałaby taką paniusię za włosy z pokoju! Noale, panowie się ulotnili, a niedoszła studentka zagrzała na dłużej w kuchni. Po co? Cholera go wie. W końcu jedyne, co potrafi zrobić Delorie w kuchni, to nastawić wodę w czajniku. Krzątała się po pomieszczeniu wte i wewte w którymś momencie jakby nie wytrzymując. Ponownie skierowała swoje kroki w stronę sypialni zatrzymując się przed komodą. Zupełnie nie zdawała sobie sprawy z tego, że nie jest w domu sama! Ot, na siłę otworzyła jedną z szuflad, grzebiąc między byle jak poskładanymi ciuchami, które zdążyła tu któregoś razu wepchnąć. Wyciągnęła spomiędzy nich skręconego już blanta, którego natychmiast włożyła do ust, pośpiesznie podpalając zapalniczką. Zaciągnęła się porządnie, opadając bezsilnie na łóżko. Wypuściła mozolnie dym, formując z niego idealne kółeczka.
- Why my? - wymamrotała prawie niezrozumiale, raz jeszcze zaciągając się zielskiem.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 10 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Czw Paź 03, 2013 6:19 pm

Po jakże uprzejmym traktowaniu ze strony Zacka, Totoro wreszcie mógł ochłonąć. Pierw doprowadził się do porządku, a później mógł walczyć z zamkniętymi drzwiami. Dla wampira to nic trudnego wyłamać zamek, lecz Toro zwykle starał się unikać demolowania... korzystał bardziej ze swojego sprytu i umiejętności. Za pomocą zgiętej wsuwki do wlosow. Kilka odpowiednich ruchów przy zamku i gotowe! Drzwi otwarte, więc i wampirek wolny.
Opuścił swoją klatkę bo przecież, wyczuł ludzki, nieznany sobie zapach! Oczywiście pierw użył mocy, żeby upodobanić się do człowieka! Kolor skóry na bardziej kremowy, odruch oddychania i bicie serce. Zwykła podpucha. Ale się sprawdzala! Żeby też nie zapomnieć, założył zielone soczewki. Zero skapy.
Nakierował się w stronę gdzie nie tylko czuł ludzką woń, ale także i zielska... Skrzywił się pod nosem, mając świadomość, że owa osóbka może mu się nie spodobać. Imprezowiczka, alkoholiczka... Fu! Bez pukania wtargnął do pokoju.
- Śmierdzi tutaj. - Co za miłe słowa wstępu. Toro zlustrował ciętym wzrokiem postać dziewczyny. U licha, taka młoda... takie pstro w głowie.
- Zostaliśmi sami w domu... Jestem Totoro - daleki kuzyn Zacka i Louisy. - Taki tam kit, ale ta się złapać musi wszak go nie znała.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 10 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Czw Paź 03, 2013 6:39 pm

O masz, Delka sobie jedna nie odetchnie, wszak chwilkę po tym jak odpaliła blanta i bezsilnie opadła na łóżko do pokoju wtargnął ktoś. Zmarszczyła brwi, nieco przejaranym wzrokiem spoglądając na wampira. Cóż, obecnie nie odczuwała strachu, zielsko pozwoliło jej się w jakimś tam stopniu uspokoić, ponad to zaczynała powoli odpływać, więc nie dziwcie się jak zaraz zacznie pieprzyc o smerfach atakujących ich ogródek siatkami foliowymi z top marketu. U niej to naprawdę norma, a jak komuś się nie podoba, to cóż ... Zapraszał go ktoś w ogóle tutaj? Nie? Więc aluzje i wszelkie problemy niech kieruje do siebie, o. Zawsze przecież może stąd wyjść, nikt go tutaj siłą nie trzyma. W każdym razie na jego słowa zareagowała dość dziwacznie. Pociągnęła kilka razy nosem, upewniając się od kogo to. Jako że dla niej marihuana absolutnie nie śmierdzi, skierowała zaszklone, złote tęczówki na postać Totoro.
- Nie czuje. Może to T y? Łazienkę masz w sumie niedaleko. - mruknęła, unosząc się do siadu. Skończyła palić, niedopałek wyrzuciła za okno. Potem wszelkie dowody o swoim nagannym zachowaniu usunie, powaga. Wyjdzie na dwór, znajdzie resztki blanta i je zakopie. Bijacz, to jest logika. O, kuzyn? Zaśmiała się bóg wie czemu, zaraz ponownie wlepiając w niego spojrzenie.
- Toruś! Delorie, przyjaciółka Lou. - rzuciła, nie wspominając oczywiście o tym, że jest przyszłą żoną Ger'a. Ot po co ma się tym w końcu chwalić na lewo i prawo, nie? Zaraz by ktoś ją jeszcze uznał za dziwkę, wszak taka młoda i wychodzi za mąż? Pewnie dla pieniędzy, phef.
Po jakimś czasie jednak Del wstała i wyszła, o.

[zt]
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 10 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Sro Lis 27, 2013 9:13 pm

Gerard mimo wszystko będzie obwiniał siebie za to, co spotkało jego syna. Jako rodzic za niego odpowiadał. Co z tego, że chłopak był dorosły? W tej chwili nie bardzo się to liczyło dla Gerarda. Z jego głupoty, uporu, kłótni z synem, ten musiał nosić teraz ciężki ciężar na swoich barkach. Zapewne starszy łowca nigdy sobie tego nie wybaczy, dlatego stanie na głowie, żeby tylko odwrócić cały ten proces. Musiał też coś zrobić, by syn nie popadł mu w najgorszy stan - bestii. Zamierzał skontaktować się z Marcusem, a potem zaś z Hiro. Może dzięki niemu, uda się łowcy dobrać do Samuru. Innego wyjścia nie miał, bowiem ten młodzik, miał zbyt wybujałe mniemanie o sobie, nie wspominając już o tchórzostwie. Tak, tak właśnie wyglądał szlachetny w oczach łowcy.
Kiedy syn zacisnął dłonie mocniej na ciele Gerarda, Biały Wilk odsunął go stanowczo od siebie. Dość. Więcej nie będzie. A przynajmniej na razie. Wiadomo, już wolał żeby Zack żywił się na nim, niż przypadkiem kogoś zabił, bo ofiara była zbyt słaba, żeby powstrzymać napaść wampira.
Gerard pomógł wstać synowi, zmuszając go wręcz do tego. Nie pozwoli mu tutaj pozostać. Jeszcze by coś głupiego zrobił i nie mógł sobie tego wybaczyć do końca życia. Wiedział, jedynie w teorii, że jako wampir może być pozbawiony uczuć czy sumienia, ale kiedy narodzi się na nowo, jako człowiek, to wszystko wróci, ze zdwojoną siłą.
Gerard kulał. Noga wciąż go bolała, rana była paskudna i tylko dzięki pomocy Hiro mógł się w miarę swobodnie poruszać. Jednak nie narzekał, ba, jeśli trzeba było, wspierał syna, nie przejmując się zbytnio tym, że mógłby pogorszyć stan swojej nogi. Wreszcie, jakimś cudem, może także przy pomocy zmysłu węchu Zacka, który na pewno mu się wyostrzył, dotarli do domu. Białowłosy odczuwał zmęczenie, nie tyle fizyczne (wszak jego kondycja była naprawdę świetnie wyćwiczona), ile psychicznie.
Otworzył drzwi, kluczem, po czym weszli obaj do środka. Jakoś nie myślał o tym, żeby w tej chwili zdejmować buty. Od razu zaprowadził syna do salonu.
- Połóż się. Jakoś temu zaradzimy... nie dopuszczę do tego, by jakiś łowca położył na Tobie palec. A tym samym, będę Cię pilnował, byś z mojej winy, kogoś nie zabił.
Tak, wyraźnie się obwiniał. Rzucił się szybko, mimo bolącej, dokuczającej mu nogi, na górę, do swojej sypialni. Zamierzał ją przeszukać w poszukiwaniu tabletek krwi. Może i były ohydne, ale miał nadzieję, że organizm jego syna, będzie w stanie je przyswoić. A wampiry, które zostały stworzone, miewają z tym niemały problem. Znalazł malutkie pudełeczko i znów zszedł na dół. Jako łowca musiał posiadać takie środki ostrożności. Już w następnej minucie stał w kuchni, nalewając do szklanki czystą wodę, do której wrzucił tabletkę krwi. I udał się do salonu, wręczając ją Zackowi.
- Wiem, że może to być ohydne... Ale spróbuj to chociaż przełknąć.
Musiał go zmusić do wypicia tego specyfiku. W międzyczasie, sięgnął po telefon w celu napisania wiadomości do dowódcy.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 10 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Czw Lis 28, 2013 9:18 am

Niestety Zack wciąż nic nie mówił, nie reagował. Szedł prowadzony instynktem do domu, tam podświadomość zakodowała mu, że ma tam schronienie i śmiało może iść... Więc szedł, a dzięki wampirzym zmysłom bez trudu znalazł drogę do domu. Ojciec nie musiał się martwić o zgubienie w lesie, bo jakby było inaczej, miałby kiepsko zważywszy na ranną nogę.
Po dotarciu, młody został zaprowadzone do salonu. Także jakoś nie dotarło do niego ściągnięcie butów i pierwsze co zrobił po wejściu do salonu, skorzystał z zaproszenia do położenia się. Wcisnął się w róg kanapy, zakrywając twarz rękoma. Nogi miał spuszczone poza kanapę, zatem nie trzeba się martwić o jej zabrudzenie... chociaż ubranie Zacka było przemoczone. Nie słyszał kszątającego się ojca, ale za to czuł zapachy. Znajomy Gerarda i jeszcze jakiś. Mimo wszystko nie podnosił się, a bardziej zasłonił głowę, niemal tak jakby coś go raziło i koniecznie chciał się ukryć. Wtedy powrócił ojciec. Uchylił jedną rękę aby zerknąć szkarłatnymi oczyma na szklankę z czerwoną cieczą. Bez żadnych problemów odebrał szklankę i podnosząc się lekko na łokciu, przystawił brzeg naczynia do ust. Uchylił spory łyk, połykając i według obaw ojca, młody Trizgane zaczął się krztusić. Jeśli Gerada nie odebrał od niego szklanki, ten ją niechcący upuści.
- Poziomy E jej nie przyjmują, Panie Trizgane. - Odezwał się cichym głosem rudy osobnik, stojący od dłuższego czasu przy wejściu do salonu. Patrzył z troską na męczącego się młodzika.
- Mogę się dowiedzieć co się stało? Kto go przemienił? - Toro utrzymywał grzeczny ton, ba, nawet chciał pomóc. I ma pewne przypuszczenia co do Stwórcy, ale woli nie oskarżać na darmo. A co do Zacka? Zastępcza krew nic nie pomogła. Wrócił do swojej dawnej pozycji ukrytej, nie zamierzając z nikim rozmawiać... w sumie to walczył o sen. Potrzebował go jak nigdy dotąd.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 10 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Czw Lis 28, 2013 3:33 pm

Gerard nie umiał postępować z wampirami inaczej, niż po prostu je zlikwidować. Temu nie bardzo mógł się wczuć we własnego syna i zrozumieć, co czuł. Jasne, starał się, ale nigdy przez to sam nie przechodził, więc mógł się jedynie domyślać. Na pewno nie dopuści do tego, żeby jakikolwiek łowca położył na nim swoje palce. Zresztą, uświadomił już Marcusa o zaistniałej sytuacji, więc miał nadzieję, że dowódca będzie wyrozumiały. Wszak sam niedawno miał córkę, która została przemieniona w wampira.
Gerard, gdy wrócił do salonu ze szklaneczką, którą wręczył synowi, uklęknął przed nim, by najzwyczajniej w świecie zdjąć mu buty. Chciał je odnieść do przedpokoju, samemu zdejmując swoje buciska, widząc jednak minę Zacka, odebrał od niego szybko szklankę. Nie bardzo mu się podobała taka reakcja. Najwyraźniej jego organizm nie był zdolny do przysparzania tabletek. Mógł posilać się jedynie krwią. Łowca był tak zaabsorbowany, że nawet nie wyczuł, że od jakiegoś czasu, ktoś ich uważnie obserwuje. Drgnął, słysząc znajomy głos, ale już po chwili skrzywił się wyraźnie. Tego wampira nie powinno tutaj w ogóle być. Co on sobie myślał? Że będzie przesiadywał, darmozjad jeden, w czyimś domu i to za darmo? W dodatku żywiąc się na mieszkańcach? Jeszcze tego. Gniew i wściekłość odrodziła się ponownie w mężczyźnie.
– Gdyby nie działały, nikt by nie tracił na ich rzecz pieniędzy i czasu. Niektóre organizmy tego nie tolerują.
Odburknął wampirowi, który najwyraźniej gówno wiedział. Zresztą Białemu Wilkowi nie bardzo spodobał się fakt, że ten śmieć ośmielił się nazwać jego syna „poziomem E”. Nie stoczył się jeszcze, nie był bestią, całkiem nieźle się trzymał. Gerard nie spuści go z oka.
– Nie widać? Ślepy jesteś? Nie wtykaj nos w nie swoje sprawy, bo ktoś Ci go utrze. Nie zamierzam dyskutować z krwiopijcą o moim synu.
Odstawił szklankę na najbliższą półkę i zmusił syna do tego, żeby się położył jak pan bóg przykazał. Po czym nakrył go kocem. Niech odpocznie, niech da ciału choć chwilę na regenerację sił i przyswojenie do nowej sytuacji. A później, uda się z Gerardem do Kaiena, do Akademii.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 10 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Czw Lis 28, 2013 4:17 pm

No proszę. Totoro chyba nie był tutaj mile widziany, ale czemu Gerard nie zastanowi się nad faktem, że kiedy wyrzuci rudego, Zackowi będzie gorzej? W końcu to przyjaciele, potrzebują się nawzajem, dlatego też Toro jak wierny piesek czekał w domu na kumpla, który to powrócił jako potwór. Biedny... Nie miał pojęcia co takiego przeszedł młody, ale mógł za to domyślać się, jak teraz musi cierpieć przez pragnienie. I co Gerard zrobi? Będzie dokarmiał syna? A jeśli ten szybciej upadnie do stanu bestii? Także nie dopuści do jego krzywdy? Obserwował uważnie syna Białego wilka, który to nie przyjął subsytutu. Westchnął cicho, żeby później powiedzieć swoje. Cóż... nie sądził, że Gerard tak nagle przekona się do "darmozjada", ale sądził, iż mężczyzna podzieli się historią, jaka ich spotkała. Mylił się i to bardzo.
- Zack jest jedynym z tych, którzy nie będą tolerować tabletek. Będzie pił krew i niech pan liczy się z tym, że będą kłopoty. - Nieco się zirytował, choć nie ma co się dziwić. Nie dowiedział się niczego, w dodatku spotkał się z nerwami. Na szczęście Zack tego nie słyszał, bo szybko zapadł w kojący sen.
- Tak się składa, że Zack także jest... krwiopijcą i ma o wiele więcej wspólnego ze mną niż może się wydawać. - Lekki strach przed reakcją łowcy. W końcu jakby nie patrzeć, Toro jest bezbronny przy tak potężnym osobniku. Poza tym nie chciał wojny, ale dobro Zacka także się dla niego liczyło.
- Ugryzł go jeden z Kuroiaishita, prawda? - Może tym go zaciekawi? W końcu Rudy dla nich pracował przez jakiś czas i zna Hiro, Samuru... a nawet i tego brutala Ringo. Podszedł do kanapy, kucając przy oparciu. Zerknął na śpiącego młodego Trizgane, po czym wrócił uwagą na jego ojca.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 10 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Czw Lis 28, 2013 6:16 pm

Gerard wychodził z założenia, że Zackowi będzie znacznie gorzej, jeśli jakiś wampir będzie tutaj przebywał. Jeszcze Totoro spuści z niego oczy albo uda, że czegoś nie widział. A co gorsza, sam go naśle na jakieś polowanie. Tego nie chciał, temu wolał wykopać rudego mężczyznę z domu. Zresztą, gdzie jest Delorie? Nim opuścił posiadłość, ona tutaj była, w jego sypialni, odpoczywała po ataku wampira, a teraz jej nie było. Zmarszczył brwi, wyraźnie niezadowolony. Nie dość, że ten krwiopijca dotykał jego narzeczoną, to teraz jeszcze zamierza sprowadzić mu syna na złą stronę jasnej ścieżki! Normalnie wyśle Totoro na egzorcyzmy do kościoła i każe Rydzykowi go molestować, ha!
Gerard nie dopuści, żeby Zack stał się bestią. Bo cóż wampir może z tym zrobić? Tyle samo co człowiek. Krew to krew, niczym się nie różni. Jeśli Zack się jej napije i tak stanie się bestią, niezależnie od tego, z czyich żył będzie ją chlipał.
Oczywiście, że się nie przekonał do darmozjada! Już mu się do córki dobierał, szczyl jeden, więc niech się nie spodziewa cudów.
niech pan liczy, że będą kłopoty? W tym momencie łowca nie wytrzymał, dosłownie wybuchł. Spojrzał morderczo na biednego wampira. Zapewne piania pociekłaby mu po pysku, jak wściekłemu wilkowi.
– Mówisz o moim synu! W jego żyłach płynie łowiecka krew i da sobie radę!
Wydarł się na niego, chwytając go szybko i mocno za koszulę. Dosłownie uniósł go na kilka centymetrów nad podłogę i potrząsnął nim jak galaretką. W tej chwili miał w nosie ostry ból, jaki przeszył jego kolano. I co zrobił? Zacisnął dłoń w pięść i mocno przedzwonił wampirowi. Tak mocno, że mógłby sobie już zamówić sztuczną szczękę!
– I co niby zrobisz? Zabierzesz go na polowanie i pozwolisz na mordowanie?
Wypuścił wampira z uścisku, stając nad nim jak kat nad ofiarą. Nie pozwoli, żeby ten wampir maczał w tym palce.
– No proszę. Najwyraźniej należysz do tej cholernej rodzinki, co?
Jeszcze chwila i wyciągnie broń, by zabić tego krwiopijcę. Ród Kuroiaishita znalazł się na Czarnej Liście łowców, najwyraźniej Totoro spiskował z nimi.
- Maczałeś w tym palce? Odpowiadaj!
Zrobił kilka kroków do przodu, pochylając się nad rudym.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 10 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Czw Lis 28, 2013 7:07 pm

Akurat w wypadku Delorie nic nie zrobił. Totoro jest niewinny, a Gerard niesłusznie go osądził. Poza tym dlaczego tak okrutnie traktuje wampira, skoro ten nie wyrządził mu żadnej krzywdy, ani żadnej bliskiej mu osobie? Cóż... tacy są właśnie łowcy, niemal tacy sami jak ci, na których polują.
Co do krwi...Jeśli Toro oddałby krew Zackowi, z całą pewnością pomógł by mu przetrzymać kolejne ataki głodu, skoro wampirza krew jest bardziej skuteczna. No ale skoro starszy pan jest do wszystkich nocnych stworzeń uprzedzony, to do własnego syna także powinien mieć jakieś brutalne "ale"... Ale co tam rudy wie, on jest w oczach starego Trizgane darmozjadem. W dodatku rozzłościł łowcę, co oczywiście Toro się nie spodobało. W prawdzie nie wiedział nawet o po co te nerwy były. Dlatego, że powiedział prawdę?
- Skąd taka pewność? Charakter Zacka jest bardzo wybuchowy, to może się źle odbić na jego nowej, wampirzej naturze. - Odezwał się nim Gerada go złapał i wymierzył cios w twarz rudego. I za co? Owszem. Siła Trizgane była niemal jak u szlachetnego, więc ten poczuł cios i aż miał ciemne kropki przed oczyma. Zachwiał się, by za chwilę upaść. Lecz nadal nie widział powodu takiej przemocy. Dotknął dłonią bolącego miejsca, czując lepką wilgoć. To była krew. Na którą oczywiście zareagował Zack... lecz na szczęście obu panów, tylko powiercił się na kanapie, bardziej zasłaniając głowę kocem. Wracając...
- Oczywiście! I pozwolę żeby bardziej wpadł w swój wampiryzm. - Warknął pełen ironii, ukrywając drżenie głosu. Gerard najwyraźniej miał gdzieś pomoc dla syna, wolał wszystko robić sam. A czemu nie pomyśli o tym czasie, w którym jego syn jest wampirem? Myśli, że to takie proste? Zresztą, kolejne słowa dobiły wampira. Przyłożył do rany rękaw bluzy, bo w końcu nie miał pod ręką chusteczki.
- Pracowałem dla nich, dla Hiro i tego świra Samuru. Zack śmierdzi tym drugim. - Za to też uderzy? Za szczerość? Wstał ostrożnie, nie zamierzając rozmawiać z tym facetem dłużej. Wystarczająco upokorzył rudego, a w dodatku pobił.
- Jasne. Bo moim marzeniem było skrzywdzenie przyjaciela. Trudno. Nie chcesz moje pomocy, nie narzucam się. Ale to ja szybciej ocalę Zacka przed szaleństwem niż Pan. Żegnam. - Ma prawo wyjść, obrazić się. Ten łowca jest okropny i naprawdę nie dziwi się już, dlaczego Zack tak bardzo marudził na nerwowego ojca. Skierował się do wyjścia i jeśli nie zostanie zatrzymany, dostanie piękne ZT.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 10 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 10 z 23 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 16 ... 23  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach