Gabinet głównego medyka [parter]

Strona 3 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Gabinet głównego medyka [parter] - Page 3 Empty Re: Gabinet głównego medyka [parter]

Pisanie by Gość Sro Cze 21, 2017 6:28 pm

Gabinet głównego medyka miał być pusty, a przynajmniej tak sądził. Stary łowca wyglądający raczej na pana po czterdziestce niżeli na kogoś, kto w okrutny sposób zabawia się z nocnymi tworami . Chociaż uroda ludzkiego stwora pozostawia wiele do życzenia, ponoć im dojrzalszy mężczyzna, tym lepiej przyciąga kobiety, zwłaszcza gdy ten o siebie dba.
Właściwie po co zmierzał do gabinetu? Przetrzepać go. Potrzebował kilku specyfików by wykonać pewne lekarstwo, a akurat że brakło, to podobno tutejsza Oświata jest bogata w przeróżne chemikalia.
Tylko szkoda, że faktycznie pokój nie był pusty.
Niemiec bez pukania wszedł, otwierając dość szeroko drzwi czy cokolwiek tam było. I kogoż to zastanie? Rudowłosą kobietę!
- No proszę, nie myślałem że tutejsza pani doktor będzie obecna.
Strzelał. Właściwie coś ktoś wspominał o Esmeraldzie Green, ale Beleth nie znał jeszcze większości łowców z Oświaty.
- I wybacz za wtargnięcie, naprawdę byłem przekonany, że nikogo nie zastanę.
No nie zapukał, więc wypada się ukorzyć przed kobietą. Oczywiście nie można zapomnieć, że łowca miał swój niemiecki akcent i to zbyt mocno wyraźny. Nie śmiał też go nawet ukrywać, wszak to dumny Niemiec. W sumie też wolał poczekać na reakcję pani Medyk na widok faceta w prochowcu i niemieckim, gestapowskim obuwiu. Brakowało mu jeszcze swastyki na ramieniu oraz czapki z czaszką. W dodatku nie omieszkał wejść bez pukania.
Zatem, zjebanie czeka?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet głównego medyka [parter] - Page 3 Empty Re: Gabinet głównego medyka [parter]

Pisanie by Esmeralda Sro Cze 21, 2017 9:26 pm

Każda Oświata rządziła się własnymi zasadami, ale wszędzie występował jakiś wspólny mianownik. Odkrywanie wszystkich kart? Lekarz w niektórych kulturach był traktowany niemal jak ksiądz. To do medyków należało ciągłe dbanie o zdrowie łowców, a jak dbać, jeśli łowca stale coś ukrywa? Większość pytań Esmeraldy nie była podyktowana ciekawością, bo na tego typu praktyki zwyczajnie nie miała czasu. Każdy łowca czy tego chciał czy nie musiał przejść przez mały wywiad lekarski i badania. Dla jego dobra rzecz jasna.
- To akurat mi nie straszne. - na swoim koncie miała już tyle „złych” uczynków, że jeden w to czy w tamto naprawdę nie robił różnicy. Wszak miała w sobie coś diablicy, więc dlaczego się z tym ukrywać?
Trzeba przyznać, że nie podejrzewała Cher o taką otwartość i dość miłe usposobienie. Większość kobiet Oświaty nie dawała się wciągnąć do rozmowy, a już na pewno nie popijała kawy w tym gabinecie. No może za wyjątkiem Natashy i Prim, ale one należały do wąskiego grona przyjaciół Czerwonowłosej.
- Jasne, w razie czego masz mój numer telefonu. - wstała, żegnając się z łowczynią. Oczywiście wcześniej wciskając jej do ręki wizytówkę, by ułatwić formę kontaktu. Widziała już wielu ludzi, lecz nie każdy był w stanie pogodzić się ze swoją odmiennością. No cóż, Błękitna pewnie jeszcze nie raz ją zadziwi.
- Trzymaj się i do zobaczenia! - drzwi się zamknęły i ponownie Esmeralda została sama w swoim gabinecie. Ale co tu robić? Kwiaty podlane, papiery wypełnione, stażyści wkurzeni…
Westchnęła zgarniając z biurka puste kubki, by jeden z nich umyć, a drugi… ponownie napełnić kawą. Trzeba być konsekwentnym. Jeśli krew ma zamienić się w kawę, należy przestrzegać odpowiednich treningów! Stała właśnie przy oknie dotykając wargami zielonego kubka z żabią podobizną, kiedy drzwi nagle się otworzyły. Cher wróciła? Miała kobita temperament, no ale to nie była ona. Zamiast znanej twarzy ujrzała w drzwiach obcego typa, który jak gdyby nigdy nic wpakował się do jej własnego prywatnego gabinetu. Wlazł jak do siebie! Ani puk puk, ani pocałuj mnie w tyłek za przeproszeniem.
O nie, tak to się bawić nie będziemy.
Esmeralda odłożyła kubek na parapet i zmierzyła gościa niezadowolonym (i ciut podejrzliwym) spojrzeniem.
- Czego zatem szukałeś? - zapytała prosto z mostu nie siląc się na przywitanie. Najchętniej rzuciłaby w kolesia butem i przyszpiliła do ściany by łatwiej było z niego wyciągnąć zeznania, ale były przecież jakieś granice.
- W Twoich stronach nie istnieje coś takiego jak kultura i pukanie? Kim właściwie jesteś? Uprzedzam, nie jestem cierpliwa więc mów póki nie wyleciałeś przez okno. - przez cały czas mierzyła go wzrokiem. To teraz będzie się ostro tłumaczył. Rabuś jeden.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Gabinet głównego medyka [parter] - Page 3 Empty Re: Gabinet głównego medyka [parter]

Pisanie by Gość Nie Cze 25, 2017 2:35 pm

Nie spodziewał się oklasków czy krzyków strachu, główny medyk raczej do tchórzy nie należy, poza tym Beret nigdy nie uważał, ze medycy są słabi. A skąd? Sam też poniekąd z medyków się wywodził. Niemiec potrafi leczyć, pozbierać do kipy i wykonać szczegółową, trudną operacją, jak i wykonać serie chorych badań.
Przyjrzał się kobiecie dokładniej. Nie wyglądała na kogoś, kto przybył leczyć ludzie. Może szła na randkę, a akurat w tym złym momencie Beret wpadł? Cóż, potrzebował kilku informacji.
- W sumie można powiedzieć, że już znalazłem.
Odpowiedział bez cienia kłamstwa. Nie musi wiedzieć, że tak naprawdę chciał samodzielnie poszperać za lekami.
- Potrzebuję tylko kilku buteleczek z substancją zwiotczającą mięśnie.
Wtrącił, nim kobieta uszczypliwie go potraktowała. Zacięta babka i niczego się nie boi. gdyby był tak młodszy o te kilkadziesiąt lat... Byłaby biedna.
- Naprawdę przepraszam za moje zachowanie. To tylko nawyk po dawnej pracy - pakowałem się do cudzych domów bez pukania.
Niby żart, niby śmiech ale dało wiele do myślenia. Beret nieco skłonił się kobiecie chcąc oddać jej szacunek, wszak nie należy się dąsać na kolegów po fachu.
- W Oświacie jestem od niedawna, może Dowódca wspominał o przyjeździe kogoś z Niemiec. Tak więc jestem Beleth Schweinehund, a pani? Mniemam panna Green.
Podejdzie nawet bliżej, by pozwolić o chwycenie dłoni w celu muśnięcia ustami wierzchu jej skóry. Jeśli nie pozwoli, nic wielkiego się nie stanie. Beret uszanuje decyzję kobiety.
- W swoich rejonach jestem znany jako Poskramiacz.
Tak powie dla informacji. Może coś słyszała o łowcach, którzy łapali wampiry i zmuszali do uległości, a później do posłuszeństwa? Traktowane jak zwierzęta potwory musiały znosić dość ciężki, upokarzający los dla swoich panów - ludzi.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet głównego medyka [parter] - Page 3 Empty Re: Gabinet głównego medyka [parter]

Pisanie by Esmeralda Sro Lip 12, 2017 1:43 pm

Prędzej niż okrzyku strachu Belet powinien się spodziewać solidnego gonga w ryj za wchodzenie jak do siebie i brak jakiejkolwiek skruchy. Wytłumaczenie mężczyzny ani na chwilę nie zmiękczyło złości Esmeraldy, która do tego typu praktyk po prostu nie przywykła. Może nie wyglądała na lekarza, a jej zamiłowanie do szpilek i ładnych ciuchów nie pomagało obserwatorom we wstępnej ocenie jej osoby. Na pierwszy rzut oka była delikatną i miłą rudowłosą kobietą. Ale wszystko ty było tylko mylnym pozorem.
- Ach tak. - złożyła ręce na piersiach chcąc usłyszeć cóż to ciekawego Pan znalazł. Obawiała się, że jego wspaniała teoria może być dobrą lekcją dla cierpliwości, lecz mimo to… jeszcze się trzymała. Chyba nie pasuje pobić faceta tylko dlatego, że wlazł do pukania. Złodzieja to co innego, ale czy właśnie tą grupę reprezentował mężczyzna?
- Po co Ci to? I ile to jest „kilka” według Twojej skali? - o proszę, robiło się coraz ciekawiej! Koleś wbija do gabinetu i na dzień dobry zażyczył sobie silnego i niebezpiecznego środka. A co to cholera jakiś bank medykamentów?
- Nikt nie będzie tego tolerował, dlatego będziesz musiał zmienić część swoich przyzwyczajeń. - nie miała najmniejszej ochoty robić mu teraz wykładu, ale jakieś ramy działania musieli ustalić. Zasoby Oświaty nie mogły być zabierane bez pytania oraz konkretnego celu dla którego mają zostać użyte.
- Esmeralda Green. - uścisnęła jego dłoń nie bawiąc się w zbędne kurtuazyjne szopki. Zatem kolejny medyk zaszczycił Oświatę, a Vladislau nic jej nie powiedział. No proszę. To jakiś kiepski żart, czy celowe zagranie dowódcy? Jeśli chciał ją wkurzyć zamiast upierdliwego gościa zawsze mógł przysłać stosy akt do wypełnienia.
- Siadaj proszę. Napijesz się czegoś? - zapytała już nieco spokojniej. Jakby nie patrzeć koleś był potencjalnym współpracownikiem, więc warto… nie wyjść na złośliwą czarownicę już na pierwszym spotkaniu. Jeśli więc Belet sobie tego zażyczy dostanie kawę, herbatę lub wodę. Niech ma i wie jak wygląda iście Polska gościnność. Tylko ciasta i albumu ze zdjęciami brakowało!
- Masz ze sobą dokumenty? - jakieś dyplomy, osiągnięcia, REFERENCJE. Każdy lekarz od zawsze przechodził przez podobny wywiad, poza tym Belet miał być członkiem Yokohamskiej Oświaty. Nawet medycy mieli tak swoje własne, indywidualne karty.
- Opowiedz mi o sobie. - interesowało ją wszystko od specjalizacji, po doświadczenie zawodowe i preferencje. Kto wie, może później go nawet zbada. Ale najpierw niech gada i nie wyleci przypadkiem przez okno.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Gabinet głównego medyka [parter] - Page 3 Empty Re: Gabinet głównego medyka [parter]

Pisanie by Gość Nie Lip 30, 2017 11:18 am

Rozumiał kobiece zdenerwowanie, więc nie mógł się zacząć sprzeciwiać. Na jej miejscu zapewne też nie byłby zadowolony, a przysłowiowy nóż w kieszeni już by się otwierał.
Znowuż się ukłonił, dając raz jeszcze wyraz szacunku oraz przeprosin.
- Tak bardzo mi przykro za wtargnięcie.
Znowuż podlizać się gnida chciała. Chociaż nie ukrywał się z trym, wszak skłon skierowany dla kobiety był traktowany raczej jako wtargnięcie w łaski oraz wybaczenie.
- Zaledwie koło pięciu buteleczek.
Odpowie grzecznie, nie spuszczając kobiety z oczu. Wciąż wyglądała na podejrzliwą, co zresztą zdradzał jej sam ton głosu. Może się obawiała, że do oświaty zawitał kolejny medyk? Wszystko możliwe, ale właśnie w tej kwestii mogła być spokojna.
- Taki mam zamiar, droga pani medyk. Kilka dłuższych dni w Japonii i już na wejściu będę ściągał obuwie.
Tak dla poprawy swojego zachowania, nuta sarkazmu. Czemu nie? Atoli podporządkować się trzeba, nie chce mieć wroga w nikim.
Po wymianie imion oraz gestu przywitania, Beret rozluźnił się nieco. Skoro kobieta poniekąd zaakceptowała jego pobyt w sali, to raczej może mówić już więcej.
- Skoro zapraszasz, chętnie skorzystam. I prosiłbym o mocną kawę, bez cukru. Przybycie w rejony Wiśni nieco zachwiało moje ciśnienie i zamiast być do życia, człowiek szlaja się po kątach chcąc chociaż odrobinę się przespać.
Wrzuć lżejszy bieg, zacznij rozmawiać. Doszło do jego uszu, że tutejsza pani medyk ma pazury ostre niczym brzytwa, zatem podpaść jej nie wróżyłoby niczym dobrym, aczkolwiek Beleth też nie da sobie wejść na głowę. Pod okryciem dojrzałego pana skrywał się wyjątkowo paskudny charakter.
- Nie myśl, że jestem kolejnym lekarzem Oświaty. Owszem, mam podobne referencje, potrafię leczyć i pomagać. Jednak daleko mi od bycia typowym medykiem. Proszę mi wierzyć.
Tak dla pewności i kobiety. Damskie umysły produkując tysiące myśli, bywają zazdrosne więc czemu by nie wspomnieć o tak ważnym szczególe?
Siedząc już wygodnie, bo pozwolenie miał, można przejść do dalszej rozmowy poznawczej. Esmeralda wciąż nie ufała, więc wypadałoby powiedzieć dużo lecz jednocześnie nie za wiele.
- Jak wspominałem jestem poskramiaczem, nie medykiem. Gabloty z dyplomami nie noszę ze sobą.
Przypomniał, w tym samym czasie wydobywając z kieszonki płaszcza skórzany pokrowiec na legitymację łowiecką oraz kilka innych dokumentów Wręczył ją kobiecie by miała do wglądu. Zawarte były tam dwie legitymacje - jedna zdradzająca, że Belet jest łowcą z Niemiec, a druga Japońska i to wyrobiona całkiem niedawno. Reszta dokumentów - rodowe papiery odnoszące się do posiadania wampirów w niewoli, a nawet legitka dla Raka.
- Nawet mój wytresowany wampir ma papiery. Jak widzisz, jestem uczciwy jak mało kto w tych czasach.
Skomentował jeśli kobieta przyjrzy się plastikowej karcie wampira na którym widniało zdjęcie czarnowłosego stwora, imię i do kogo on należy. Oczywiście też z numerem identyfikacyjnym.
- Jak już wiesz pochodzę z Niemiec, więc tam leży moja rodzima oświata. Mimo posiadania pozwolenia na bycie medykiem, to jednak jestem ukierunkowany na łowcę od łapania oraz tresowania wampirów. W końcu zadaniem poskramiacza jest podporządkowanie tych bestii człowiekowi, a gwoli ścisłości łowcom. Moja rodzina od pokoleń zajmowała się ich hodowlą, więc nie zamierzałem tego przerywać. Praca z wampirami nie jest taka zła, jeśli stworzenie odpowiednio się nakieruje. Jednak nie odbiegając tematu odnośnie mojej persony...
Przerwał, by umożliwić kobiecie przyswojenie wiedzy. Miło by było by też miał już swoją kawę do przepicia gardła.
- Mam spore doświadczenie. Zabrzmi to źle, ale rozwijając się żyłem w czasach Drugiej Wojny Światowej. Od razu po ukończeniu nauczania na łowcę oraz medyka, wstąpiłem w szeregi lekarzy pod władzą Doktora Mengele. On zajmował się ludźmi, ja wampirami. Umożliwiło mi to jeszcze większe zagłębienie się w psychikę oraz fizyczną budowę tych stworzeń. Wiem jak uderzyć by wampira bardzo zabolało, nie tylko fizycznie. Te stworzenia są zwierzętami, a Bóg mówi że człowiek ma władać każdą istotą. Nikt nic o wampirach nie wspominał. Zatem? Kim jest stwór nocy? Zwierzęciem.
Krótka przemowa? Mógł mówić dalej. Mimika Bereta zmieniła się na moment, bo z uśmiechniętego człowieka przybył nieco fanatyczny ludzki krwiopijca. Wszystkie słowa wypowiadał z wielkim przekonaniem, wielką wiarą w swoje możliwości oraz pewnością siebie. Koleś stawia kawę na ławę, pieprzenie się w Ile mam lat oraz Jakie kolory lubię to nie dla niego.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet głównego medyka [parter] - Page 3 Empty Re: Gabinet głównego medyka [parter]

Pisanie by Esmeralda Nie Wrz 10, 2017 8:52 am

Przykro za wtargnięcie… Doprawdy? Gdyby nie został złapany, prawdopodobnie wyniósłby jej pół gabinetu i nawet nie pokwapił się przywitać. Nie chciała go oceniać, lecz ta cała sytuacja wydawała się być co najmniej absurdalna. Czy naprawdę myślał, że nieszczere przeprosiny rozwiążą sprawę? Do Oświaty należała dziesiątka łowców o różnych charakterach i iście odmiennych preferencjach, ale kogoś tak odważnego w działaniu jeszcze nie znała. Nie chodziło naturalnie o odwagę bojową, lecz uparte trzymanie się wytyczonej ścieżki kłamstwa i to w ŻYWE OCZY lekarki.
- Nie wątpię. - stwierdziła równie szczerze jak on przed chwilą. W myślach oczywiście posyłała gromy, tworząc wszelkie możliwe epitety pasujące do potencjalnego złodziejaszka.
- Jaki jest cel tej potrzeby? - pięć butelek substancji zwiotczającej mięśnie to nie było byle co. Wszak nie prosił o wodę utlenioną i zestaw do szycia. Ani chociażby cholerne środki na ból głowy… Nie podobał jej się, a jego spokój jeszcze bardziej wyprowadzał ją z równowagi. Oczywiście nie obawiała się kolejnego medyka, bo kto widział ten wie, że każda para rąk do pracy jest tutaj mile widziana.
- W takim razie chętnie Cię zbadam. - i przy okazji sprawdzę czy wszystko okay z głową, dziadu. - skoro znajdowali się w gabinecie lekarskim, dlaczego nie skorzystać? A nuż Belet potrzebował jakichś witaminek, żeby łatwiej mu było zaadaptować się w Japonii.
- Kawa nie pomoże w zasypianiu. W Oświacie są pokoje dla łowców więc jeśli nie masz jeszcze własnego lokum, zawsze możesz skorzystać. - wielu członków stowarzyszenia nocowało w tutejszych pokojach, a warunki tam panujące były całkiem znośne. Nie był to może Hilton ani jej własny osobisty dom, ale zawsze coś. Plusem był fakt, że nie było konieczności płacenia za czynsz, jaki w niektórych miejscach potrafił być naprawdę dobijający.
- Kim zatem jesteś? I jaki według Ciebie jest ten „typowy medyk”. - zaczęła się gotować podobnie jak woda którą niedawno nastawiła. Za chwilę dojdzie do tego, że powiedzą coś czego będą żałowali, ale póki wymieniane są uprzejmości, warto poznać nowego łowcę NIETYPOWEGO medyka jaki uraczył skromne progi jeszcze skromniejszej typowej lekarki i maleńkiego jak na światowe standardy gabinetu.
Chcąc się rozruszać wstała by zrobić kawę i choć iskierka zła nalegała by zamiast do kubka, wylać tę wodę na łeb dziwnego gościa. W ostatniej chwili powstrzymała się przed tą małą zbrodnią. A szkoda.
Postawiła przed mężczyzną jeden z „żabich” kubków, biorąc sobie do serca prośbę o naprawdę mocną dawkę kofeiny.
- To jakiś rodzaj magii? - poskramiacze? I w tym momencie wyobraziła sobie Beleta w rajtuzach, uderzającego biczem o podłoże przy jakimś randomowym wampirze. Upiła łyk kawy chcąc rozwiać dziwne myśli i zmazać uśmieszek, który automatycznie pojawił się na jej twarzy. Nigdy nie słyszała o takich dziwach albo po prostu wyparła je z pamięci. Co więc poskramiacz robił w Yokohamie? Czy przybył na zaproszenie szefa?
- Tak, wiem. Próbkę tej uczciwości miałam okazję już nawet poznać. - powrót do nieszczęsnej sytuacji? A jakże! Fakt, że jak na potencjalnego złodzieja Belet był całkiem miły i nawet starał się zatuszować niemiłe wrażenie. Trzeba przyznać, że Esmeralda też bardzo się starała i poza mega mocną kawą nie walnęła go w potylicę by zamilkł kolejne piętnaście minut.
- Co Cię tak naprawdę sprowadziło do Yokohamy? - tego typu łowca mógł się okazać naprawdę wartościowym nabytkiem, dlatego nie zdziwi się jeśli przybył tutaj na specjalne zaproszenie Vlada.
Kiedy wspomniał o doktorze Mengele, źrenice lekarki nagle się rozszerzyły zasłaniając większość błękitu jej tęczówek. Gdyby piła akurat kawę, z pewnością zachłysnęła by się tą… nagłą informacją. Czy znała doktora? Oczywiście! Była za młoda by z nim pracować, jednak każdy szanujący się lekarz słyszał historię człowieka o którym rozprawiał teraz Belet.
- Szanuję Twój pogląd ale nie mogę się z nim zgodzić. Nikt nie ma prawa do mianowania się drugim Bogiem. - była kompletnym przeciwieństwem, bowiem zamiast tresury i władzy nad wampirem, ona dawała mu życie. W jej rodzinie od zawsze istniała teoria, że nie każdy wampir musi być zły. No cóż, czy czeka ich za chwilę prawdzie spięcie przez skrajnie odmienne poglądy?
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Gabinet głównego medyka [parter] - Page 3 Empty Re: Gabinet głównego medyka [parter]

Pisanie by Gość Sob Gru 30, 2017 1:51 pm

Esmeralda chciała za dużo wiedzieć. Beret nie przybył tutaj by spowiadać się kobiecie w miniówce i prosić się o kilka buteleczek z lekiem. Chciał załatwić je legalnie, a nie z lewego targu. Jak widać, zostanie zmuszony do zakupu, skoro kobieta nie chciała mu ich dać. Więc na tym polega współpraca łowców tutejszej Oświaty? Wolne żarty.
- Myślę, że zabrałem i tak dużo czasu. Będę powoli się zbierać.
Nie zirytował się, tylko grzecznie odpowiedział. Dalsza rozmowa nie była już zbyt ukierunkowana przyjaźnie, Beret jako nowy łowca będzie musiał nieco nauczyć się życia z pozostałymi.
- Nie trzeba.
Odparł co do kwestii badania. Sam doskonale umie o siebie zadbać, a rudowłosa dziewka nie musi tykać się jego ciała. Na resztę po prostu machną ręką.
- Typowy medyk zajmuje się leczeniem rannych łowców, wyrusza na misje jako pomoc dla innych. To jest zadanie typowego medyka, jeśli się mylę co do ciebie - wybacz. Nie znam cię, ty nie znasz mnie.
Chyba wystarczy z tych wyjaśnień. Belet i tak już za dużo się zasiedział, nawet chyba kawa przestała smakować. Tutejsza pani medyk jest jak sztywna laseczka. Byleby się nie tykać jej, ale Bereta już może. Trafiła kosa na kamień.
- Zależy. Niektórzy z poskramiaczy kierują się tylko artefaktami, inni zaś magią. To kierunek polegający na tresurze, no i przede wszystkim wyciągnięciu z wampira jak najwięcej słabości aby upodlić go.
Nie chciał zbytnio się zagłębiać. Esmeralda nie jest jeszcze na tyle upoważniona dla starszego wiekiem łowcy by miał jej o tym opowiadać. lepsze jest wałkowanie podobnych odpowiedzi niż wyciągnięcie kolejnych.
- Im więcej rąk do pracy, tym lepiej dla Oświaty. Mało jest chyba łowców pragnących całkowicie uporządkować sobie wampirzą rasę, oczywiście nie na skalę świata. Ale każda władza ma psy - Ratunkowe bernardyny, a łowcy wampiry.
Uśmiechnie się lekko, patrząc na kobietę. Może po dłuższym czasie znają nić porozumienia, na ten czas chyba będzie lepiej jak zejdą sobie z pola widzenia. Nie chciał mieć tutaj wrogów, a Esmeralda nie mogła wstąpić na wrogą ściekę bo to mija się z celem. Lepiej będzie odpuścić, by spotkać się innym razem w lepszych okolicznościach. Może wtedy coś jej opowie więcej.
- To miłe, ze szanujesz. Każdy ma inne widzenie na świat. Cóż... Na mnie już czas. Do widzenia.
Tak jak powiedział, wstał i upił kilka łyków trunku. Na odchodne machnie jej ręką, przeprosi za zajęcie czasu po czym wyjdzie z gabinetu. Pora zacząć zwiedzać świat.

zt
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet głównego medyka [parter] - Page 3 Empty Re: Gabinet głównego medyka [parter]

Pisanie by Gość Sob Gru 30, 2017 8:04 pm

WĄTEK POZAFABULARNY.

Co nakłoniło byłego wampira do przybycia do gabinetu panny Green? Chyba tylko osłabienie organizmu i odpowiedzi na kilka pytań, dręczące to ludzki umysł kadeta Kuroiashita. Nie miał wielkiej ochoty rozmawiać z kobietą, która ewidentnie wzbudzała w nim złość. Nie pojmował tylko dlaczego tak się działo. Nie umiał znaleźć żadnego wyjaśnienia, tak jakby coś celowo blokowało. Wątpił że znajdzie rozwiązanie przy tej kobiecie, ale wypadałoby zawsze sprawdzić. Tak dla świętego spokoju.
Zawsze może opuścić pomieszczenie, jeśli za mocna zacznie się wymiana zdań. Chociaż znając samego siebie, nie odpuści przez zbyt mocno wyrośnięte ego. Kobieta zapewne też nie daje za wygraną. Tak że...
Chwycił za klamkę od drzwi gabinetu i otworzył je. Chociaż Midori coś wspominała o grzeczności, więc szybko nadrobił szybkim pukaniem.
- Skoro są otwarte przypuszczam, że masz czas.
Odezwał się chłodno jegomość w czarnym ubraniu jak i bezwyrazowej twarzy. Chłodne gadzie spojrzenie wylądowało na rudowłosej kobiecie odzianej dość skąpo. Więc tak wygląda Esmeralda podczas pracy?
- Jednak plotki okazały się prawdą. Pani medyk wygląda jak kurewka z agencji, a nie z oświaty. Jeszcze ten psi typ cię nie wyrzucił?
Cięty język eks burmistrza. Samuru zatrzasnął za sobą drzwi, wiedząc że może już na wstępie sobie nagrabić. W końcu kto chce słuchać brzydkich słów na swój adres, no i na przełożonego. Lojalność. Wobec kogo? Może i jakoś żyła na swój sposób, lecz nie w kimś kto ewidentnie uważa się za kogoś lepszego od pozostałych.
- Mam nadzieję, że mi pomożesz. W końcu jestem pacjentem.
Doda po czasie, nie czekając nawet na jej odzywkę. Stał póki co nie za blisko, utrzymując dystans. Blady Kurosz... Było mu bliżej do trupa niż żywego człowieka.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet głównego medyka [parter] - Page 3 Empty Re: Gabinet głównego medyka [parter]

Pisanie by Esmeralda Nie Gru 31, 2017 12:09 am

Nowy medyk nie był zadowolony z wizyty w gabinecie. Zawiódł się? Właściwie nie wiedziała czego się spodziewał. Przecież to on wszedł tutaj jak do jakiejś obory, w dodatku uzbrojony w chęć kradzieży. No niedoczekanie! Może gdyby zachował się inaczej to dostałby to po co przyszedł i obyłoby się bez wszystkich tych nieuprzejmości.
- Nie zabierasz mi czasu. - nie operowała przecież żadnego pacjenta. Prawdę mówiąc nudziła się niesamowicie i wielokrotnie w myślach przeklinała konieczność przesiadywania w gabinecie. O tej porze trudno było szukać chętnych do poskładania, a jeśli nawet… to większość z nich z czystego przyzwyczajenia szła do zwykłych gabinetów. Można było uschnąć z nudów i gdyby nie próbki, medyczne książki oraz inne pierdolety, prawdopodobnie by tutaj usnęła.
Po słowach mężczyzny nie trudno wywnioskować, że będzie z nim problem. Buntownik? Być może. Jak na razie Esmeralda nie oceniła przybysza, bo jak to stwierdził – po prostu słabo się znali. Grigorij nie uprzedził o przyjęciu kogoś nowego, a sama Esme nie była ostoją cierpliwości i niewzruszenie uprzejmej postawy. Ale on wcale nie był lepszy! Nie dość że złodziej, to jeszcze wzgardził kawą. Ba. Wyraził całkowitą pogardę i po zaledwie kilku minutach zaczął się zbierać do wyjścia.
- Zastanów się jak widzisz swoje stanowisko w Oświacie. Jeśli będziesz potrzebował sprzętu lub gabinetu, po prostu powiedz. Nie musisz wynosić też leków bez pytania. - powiedziała mu na odchodne. Niech wie, że „sztywna laseczka” może i ma swój świat, ale kiedy nadejdzie taka potrzeba, na pewno nie odmówi pomocy. Beleth mógł się zatem spełniać zawodowo i co więcej będzie miał przy tym wsparcie Oświaty (naturalnie w granicach rozsądku).
- Uważaj na siebie. - odprowadziła gościa do drzwi i przejechała ręką po włosach. Nie rozumiała zachowania łowcy i w tej próbie nie pomogła nawet kilkukrotna analiza. Bo przecież nic mu nie zrobiła.
Esmeralda wróciła do swojego biurka i zapominając o sytuacji pogrążyła się w dalszej pracy. Na biurku wciąż leżały odczynniki, książki, a nawet dziennik w którym odnotowywała swoje wyniki. Nie spodziewała się kolejnego gościa, a już na pewno nie tego który stanął po chwili w drzwiach.
- Tak, wejdź. - odstawiła próbki i wstała z krzesła. Krótkie spojrzenie wystarczyło by wyłapać niepokojące objawy. Bladość skóry, lekko podkrążone oczy, w dodatku szkliste. Musiał nie sypiać albo nie jeść. Jedno z dwojga. Może był chory? Lekarka miała już zaprosić go na fotel, kiedy z jego ust padły niekorzystne słowa…
- Odszczekaj to albo podejdę i Ci wpierdolę. - miała zaciśnięte pięści, czerwoną ze złości skórę, a z oczu ciskała gromami. Komentarz Sama nie przypadł rudej do gustu, zresztą co się dziwić.
- Uprzedzam.- panowanie nad sobą było trudną cechą, ale póki co zachowała jej pozory. Jeszcze.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Gabinet głównego medyka [parter] - Page 3 Empty Re: Gabinet głównego medyka [parter]

Pisanie by Gość Nie Gru 31, 2017 11:03 am

Esmeralda nie tylko nie miała granicy w ubiorze jako medyk, ale też jej cierpliwość kwiczała i nie dawała oznak życia, kiedy ktoś celowo chce naruszyć jej równowagę. Samurowi chyba już na wstępie się powiodło, skoro kobieta od razu cisnęła w niego gromem. No, może nie doszło do ręko czynów.
Zapewne też odgadła co mogło dolegać dawnemu wampirowi chociażby poprzez jego wygląd. I fakt, nie jadał tak dobrze jak za życia wampira. Teraz wszystko się zmieniło, a Kuro nie wiedział dlaczego.
- Dlaczego mam odszczekiwać swoje przemyślenia?
Wytknął, podchodząc nieco bliżej. Gadzie ślepia wciąż pozostawały zimne, a postawa czarnowłosego niezmienna - lekko zgarbiona, wyluzowana.
- Przecież wiadomo, że mówię prawdę skoro się denerwujesz. Przychodząc tutaj miałem nadzieję spotkać kogoś bardziej... profesjonalnego, a nie rudą wywłokę z miniówką odsłaniające już bieliznę. Nosisz stringi?
Czemu tak mówi? Postać Green niemiłosiernie wpędzała go w złość, a sama jej osoba wzbudzała już złośliwość.
- Tak czy inaczej, nie możesz mi nic zrobić. Jeśli mnie uderzysz, wyjdzie tylko jak bardzo nie nadajesz się na medyka.
Doda, po czym nakieruje się na fotel. Możliwe, że nie dojdzie więc jeśli Green zechce wykonać atak, Kurosz zechce go uniknąć. Póki co prowadził tą dziwną grę, skoro łowczyni tak łatwo daje się sprowokować. A to dopiero początek ich spotkania. Nadal męczył się z faktem, że ona coś wie i jest poniekąd przyczyną jego stanu. Samuru nie znosi słabości, a mizerny organizm poniekąd nią był. Wygłodzony, zmęczony i podirytowany - więc wiadome, że będzie szukać zaczepki, zwłaszcza u tych którzy drażnią samym jestestwem.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet głównego medyka [parter] - Page 3 Empty Re: Gabinet głównego medyka [parter]

Pisanie by Esmeralda Nie Gru 31, 2017 5:09 pm

Samuru nie popisał się pomyślunkiem i dobrym wychowaniem. Gdyby nie fakt, że ruda była teraz w pracy, ex burmistrz testowałby właśnie swoje ptasie umiejętności. Tak mili Państwo, wyleciałby oknem jak ten nieopierzony kogut którego teraz zgrywał. Bo jak to tak? Co było złego w zwykłej kwiecistej sukience i czerwonych szpilkach? Ale że musiał… po prostu musiał się przykopać, to już inna sprawa!
A żeby Cię pokręciło dziadu.
- Bo pierdolisz jak potłuczony? - czy naprawdę nie rozumiał, że LUDZIE nie wchodzą bezczelnie do gabinetów lekarskich i nie obrażają tamtejszych medyków? Już od samego początku miała obiekcje co do roli Samuru w Oświacie, lecz dziś przeszedł sam z siebie. Esmeralda próbowała zachować zimną krew, ale jej nerwy powoli zaczęły zrywać się z żelaznych łańcuchów. No święty by się wkurwił za taki tekst!
Esme spokojnie… wdech...wydech… wdech… nie no kurwa, zajebię go.
- Taki jesteś pewien? Dałam Ci szansę, ale nie skorzystałeś. - dobrze że nie miała pod ręką nic ostrego, ale za tekst o wywłoce nie zamierzała go głaskać po głowie. Samur zbliżył się, a Esme… no cóż, zrobiła to samo. Jej prawy sierpowy uderzył o policzek mężczyzny nawet jeśli ten próbował się wcześniej bronić. Był przecież osłabiony i jakby nie patrzeć chory. Lekarka nie akceptowała chamstwa ze strony innych osób i nawet pacjenci musieli liczyć się z jakimikolwiek zasadami kultury.
Nie, nie była z tego dumna, ale na wyrzuty sumienia było jeszcze za wcześnie. Dlaczego jej tak nienawidził i jak śmiał przyjść by od progu pieprzyć podobne durnoty...
Uderzenie było tak silne, że były szlachetny padł na oszkloną szafkę która… stłukła się na małe kawałeczki. Cały sprzęt wylądował na podłodze łącznie ze szklanymi próbówkami w których były jakieś odczynniki. Nawet roślinka stojąca na górze ucierpiała! Pnący się kwiatek zatrząsł się złowrogo i przez chwilę można było mieć wrażenie, że podzieli los tego co aktualnie leżało na podłodze.
- Odkupisz mi ją. - powiedziała ruda, a jej oczy nadal ciskały w niego gromy. Wolała nie myśleć co się stanie jeśli ten pajac poleci na skargę do szefa, albo któryś z łowców sam przyjdzie zwabiony przez dziwne źródło dźwięku. Ale było warto! Morda Sama z jednej strony przypominała już dojrzałą śliwkę, więc jeśli się nie uspokoi, nikt nie wyjdzie z tego gabinetu bez większej straty.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Gabinet głównego medyka [parter] - Page 3 Empty Re: Gabinet głównego medyka [parter]

Pisanie by Gość Nie Gru 31, 2017 6:33 pm

Napięcie między dawnym wampirem a panią medyk rosło. Tylko zamiast erotycznej nuty, sięgała do nich nienawistna poczwara. Samuru nie zamierzał odpuścić komuś, kto po prostu wzbudzał w nim złość. A czego nie pojmował, przeważnie oddawał komuś kto rozwikła sprawę. Ale tym razem był sam. Poza tym Esmeralda drażniła go niemiłosiernie, więc tym bardziej należało się jej niegodne traktowanie. Coś musiała ex politykowi zrobić.
- Mówienie prawdy nie nazywa się pierdoleniem.
Wytknął przez zęby, mrużąc przy tym ślepia. Gadzie źrenice zwęziły się na nieco mniejsze, co znaczyło, że już coś w tej czarnej głowie się kotłowało. Prowokacja jak widać wyprowadziła kobietę z równowagi, dając do zrozumienia o problemach z opanowaniem gniewu. Krnąbrny kadet nie odpuszczał, nawet jeśli miało dojść do rękoczynów.
- Przynajmniej udowodniłaś mi jak bardzo się nie mylę i co raz bardziej mam pretekst by coś ci zrobić. Nie znam przyczyny mojej złości, ale powinnaś zginąć.
Nieco nerwów wskoczyło w słowa, lecz przygaszone one zostały zaś tym paskudnym uśmieszkiem. Zaczęło się.
Za blisko podeszli, lecz to kobieta wykonała pierwszy atak. Pięść wylądowała tam gdzie chciała, a opóźniona reakcja atakowanego przez osłabienie nawet nie podziałała. Wpadł na oszkloną szafkę, kalecząc się nieco przy tym. Widok krwi nie działał dobrze nawet na uśpioną pijawkę, a dodatkowy ból sprawił że się wściekł.
- Jasne, gdy tylko twoja wątroba trafi na czarny rynek.
Odwarknie, jeżąc się prawie jak jakiś wściekły pies. Uderzenie pulsowało bólem, a drobne szkło wcale nie chciało pomóc. Adrenalina działała a napędzana złością, otrzymywała większego kopa. Jak to wyjdzie, okaże się w praniu. Dawny wampir zachwiał się na nogach. Wyglądał naprawdę źle, a z bezwyrazową miną jeszcze gorzej. Wreszcie ruszy z szarżą na drobną kobietę. Zechce wykonać unik? Zatrzyma się gwałtownie by wykonać szybko ruch w stronę jej wylądowania, aby pochwycić i powalić. Nawet jeśli za biurko ucieknie, zostanie ono odsunięte. Gdyby ją złapał, zapewne powali i wykona prosty cios prosto w szczękę. Tak, by złamać oraz naruszyć kilka zębów. medyk uzębienia nie potrzebuje, zawsze może sobie wstawić protezy. A co do protez - to właśnie z niej miała oberwać pani medyk.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet głównego medyka [parter] - Page 3 Empty Re: Gabinet głównego medyka [parter]

Pisanie by Esmeralda Nie Gru 31, 2017 7:15 pm

Do czego to doszło żeby nowicjusz od tak właził do gabinetu i groził lekarzowi?! Samuru widocznie nienawidził lekarki przez same jestestwo. Może to jakiś dawny uraz, nieodwzajemniona miłość czy też inne pierdolety urażonej męskiej dumy. Trudno powiedzieć co tak naprawdę kierowało tym zimnym draniem, bo wszelka pamięć z czasów wampirzych została mu odebrana. Teraz był łowcą, jednak jego zachowanie było dalekie od wszelkiego profesjonalizmu. Nie żeby Esme była lepsza, ale ona przynajmniej się starała! Z początku.
- W dupę sobie wsadź tę swoją prawdę. - bez wątpienia ta rozmowa nie zmierzała w dobrym kierunku, bowiem żadne z nich nie potrafiło się pohamować. Każde słowo ex burmistrza miało na celu wzburzenie łowczyni i tak też się stało. Esmeralda nie próbowała już nawet udawać uprzejmości, bo bezczelność Samuru zasługiwała tylko na jedno – srogi wpierdol.
- Nie rozśmieszaj mnie. - prychnęła. Co on sobie myślał? Że wyciągnie pukawkę i pociągnie za spust? Przestraszy ją? Dobre sobie! Sam najwyraźniej postradał zmysły, a jego mentor powinien poznać szczegóły niesubordynacji. Lekarka nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Przez moment mogła nawet pomyśleć o odwrocie, zaprzestaniu tej całej jatki i dalszego niszczenia gabinetu. Sprzęt nie zasługiwał na ostre turbulencje, podobnie jak rozbite próbki których zapach zaczął mieszać się z powietrzem.
Proszę proszę, nawet straszył czarnym rynkiem! W oczach mężczyzny dostrzegła furię, jakże znane uczucie, że za chwilę przyjdzie im się zmierzyć. Nie był zadowolony z uderzenia, podobnie jak z faktu, że w jego ciało wbiło się dziesiątki małych szkiełek. Widok krwi ostudził na chwilę zapędy Esmeraldy, bo… nie chciała go naruszyć, a jedynie odpowiednio pouczyć. Czasami nie panowała nad swoim gniewem, ale kiedy na nią natarł było już za późno. W gabinecie nie było wystarczająco dużo miejsca na uniki, dlatego Samuru przewrócił i przygniótł lekarkę. Jakby w zwolnionym tempie widziała jego łapę, którą w ostatniej chwili złapała. I wtedy się zaczęło.
- Jesteś nienormalny. - zrzuciła go z siebie siarczystym kopniakiem między nogi i tym razem to ona wskoczyła na niego. Ścisnęła obie dłonie mężczyzny i przygniotła go udami próbując powstrzymać go przed dalszym ruchem.
- Uspokoisz się, czy mam Ci zrobić prawdziwą krzywdę? - była zmęczona i poniekąd zszokowana, a cały gabinet wyglądał jak jedno wielkie… pobojowisko.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Gabinet głównego medyka [parter] - Page 3 Empty Re: Gabinet głównego medyka [parter]

Pisanie by Grigorij Nie Gru 31, 2017 7:34 pm

Ta eskalacja uczuć musiała zostać przerwana. Nie tylko dlatego, że komuś mogłaby stać się trwała krzywda, ale też ze względu na spokój doczesny ludzi spędzających czas na terenie Oświaty. Co jak co, ale starcie dawnego burmistrza z lekarką do najcichszych nie należało. W związku z tym kwestią czasu było aby ktokolwiek zainteresował się stanem rzeczy. Tak się złożyło, że tym kimś był właśnie Vladislau. Sam znajdował się na tyle daleko, że być może nie dosłyszałby jak gablotka idzie w drobny mak... ale zazwyczaj nie był osamotniony. Kres wychwycił charakterystyczny dźwięk. Zastrzygł uszami i zaczął iść, szybciej niż zazwyczaj, ku gabinetowi Esmeraldy.
I wtedy wchodzę ja. Cały na biało...
Wprawdzie ani zwierzę ani łowca nie byli spowici w biel, ale i tak wyglądali krystalicznie względem szarpiącej się dwójki. Gdy weszli do pomieszczenia Vladislau z trzaskiem zamknął drzwi po czym podszedł do Esmeraldy i bez słowa chwycił za ramię by ściągnąć niewiastę z kadeta. Do czego to doszło aby w gabinecie medycznym lekarka okładała niedoszłego łowcę. Czy udało mu się? Raczej tak. Choć Esmeralda była bardzo silna jak na kobietę jej postury to jednak on tu był tym napakowanym w porównaniu z nią. Gdy odciągnął ją od Samuru pies zaczął uważnie się przyglądać dawnemu wampirowi. Vladislau spojrzał bez większego wyrazu to na Esmeraldę to na Sama. Pięknie, kurwa. Pięknie.
- Czy, którekolwiek z Was jest w stanie mi wyjaśnić co tu zaszło? - zapytał w eter. Bez emocji. Zupełnie jakby nic się nie stało choć dało się wyczuć w jego chłodnym tonie niepokojące drgnienie. Nie widać było tego szczególnie po nim, ale był zły. Esmeralda była krewka, ale nie zwykła bić ludzi bez powodu. Szczególnie pacjentów. Czyżby pranie mózgu poszło nie tak jak trzeba i powinien się bliżej przyjrzeć poczynaniom nowego członka? Tak. Tak zapewne powinien zrobić. Gdyby coś było nie tak zawsze można zabrać "młodego" łowcę na reedukację.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Gabinet głównego medyka [parter] - Page 3 Empty Re: Gabinet głównego medyka [parter]

Pisanie by Gość Nie Gru 31, 2017 8:04 pm

Pamięć została odsunięta, uśpiona, tak samo jak wampir. Samuru jednak zachował pewne szczątki w podświadomości i te elementy uwierały go jak obecne kawałki szkiełek wbite w ciało. Strasznie irytował się tym, że nie potrafił odnaleźć wyjaśnienia na te wszystkie ciążące go wątpliwości, a ta kobieta prawdopodobnie była głównym zapalnikiem. Spotkał ją i uzyskał szansę władowania w nią kilku nieprzyjemnych słów. Sprowokował, co dało jeszcze większego kopa do dumy odnośnie braku równowagi umysłowej rudowłosej. Wątpił by uzyskał męczące go pytania, nie posiadające obecnie żadnych sensownych wypowiedzi. Wszyscy w koło mówili dziwne rzeczy, lecz Sam nie potrafił nikomu uwierzyć.
- Taa? W twoją dupę mogę włożyć i całkiem coś innego.
Chyba zrozumie wredny szczek? Dawny szlachetny nigdy nie miał łagodnego języka. Od zawsze był zarazą dla innych pod każdym kątem. Ale gorzej jak ktoś zachodził za jego skórę, tylko szkoda że wciąż nie znał przyczyny zdenerwowania jej istnieniem.
Także nie spodziewał się, że ta kobieta może mieć taką siłę w łapie. A drobne to niby oraz niepozorne. Cóż, zdarza się i najlepszym. Zwykła słabość spowodowana głodem, dlatego wycelowała, powalając. Kuro jednak nie pozostał w bez ruchu, tylko od razu zaatakował powalając. Niestety pięścią nie oberwała, tylko jeszcze skopała szanowne miejsce między nogami. Skuteczna obrona, kadet leży na łopatkach. Teraz lodowy wyraz zmienił się na rozgniewany grymas.
- Przecież jestem jebaną oazą spokoju, wywłoko!
Syknie, mając zamiar uwolnić lewą rękę poprzez przekształcenie jej. Jednak szybko ruch zostanie zatrzymany przez wtargnięcie kolejnej osoby. Nikt inny niż Vlad ze swoim psem. Dawny burmistrz momentalnie uspokoił się, zaprzestając napinania mięśni. Duma została naruszona, ego kwiczało jak zarzynana świnia.
- Masz agresywnego medyka. Przybyłem do niej jako pacjent i zostałem zaatakowany.
Poniekąd prawda. jeśli kobieta posłuchała i zeszła z kadeta, ten wstanie lekko chwiejąc się. Otrzepie z ubrania resztki odłamków szkła.
- Nie myślałeś o kagańcu dla niej?
Dodał złośliwie, wbijając wzrok w postać Green. Gdyby mógł, zeżarłby ją samym spojrzeniem.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet głównego medyka [parter] - Page 3 Empty Re: Gabinet głównego medyka [parter]

Pisanie by Esmeralda Nie Gru 31, 2017 9:36 pm

Zdecydowanie przesadzał. Z każdą chwilą brnął w swoją bezczelność pozwalając sobie na coraz więcej. Nie ważne, że ruda nic nie zawiniła. On, dawny Pan i władca po prostu coś do niej miał. I jak tu walczyć z takim argumentem? Nie stanęła przecież krzywo, nie spojrzała wzrokiem seryjnego mordercy, a nawet nie wbiła mu w dupę wielkiej, naszprycowanej wodą strzykawki. Była uprzejma. Do czasu.
- Pieprz się. - gdyby mogła najpewniej urżnęłaby mu jaja, odcięła kończyny i wszystko zmiksowała w blenderze. W stanie chorobowym nie nadawał się jednak na papkę dla żab, dlatego plany morderstwa musiały zostać odłożone na później. Co on sobie właściwie wyobrażał? Jak śmiał? Lekarka zaczęła wątpić w słuszność jego dalszej służby w Oświacie.
- Jeszcze raz nazwiesz mnie wywłoką a wyrwę Ci wszystkie kudły i wypcham nimi poduszkę dla moich żab. - syknęła ledwo hamując się przed przegryzieniem jego tchawicy. Nie chciała żeby doszło do takiej sytuacji, ale ten pewny siebie typ zwyczajnie sobie nagrabił. Gdyby rzeczywiście miał problem czy szczekałby jak pies na listonosza? No właśnie. Przyszedłby i grzecznie przedstawił problem, może nawet dostał ziółka na cudowne uzdrowienie i zalecenia co zrobić dalej. A tak? Pozostało zacisnąć uda i liczyć że ten debil nie wyswobodzi się zbyt szybko, bo w innym przypadku będzie musiała go ogłuszyć lub zabić. Po prostu.
Nawet nie usłyszała kiedy w drzwiach stanął dowódca… Dopiero czując mocne szarpnięcie wiedziała, że nie obejdzie się bez problemów. Grig był zły. Wręcz wkurwiony co doskonale zdradzał chłód jego oczu.
- Niech ten pierdolony idiota powtórzy jak mnie nazwał. - powiedziała z nieskrywaną złością.
- Ja Ci dam zaraz kaganiec...- no nie wytrzymała! Wyminęła Vlada i  znowu rzuciła się na biednego Sama by strzelić mu w mordę!
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Gabinet głównego medyka [parter] - Page 3 Empty Re: Gabinet głównego medyka [parter]

Pisanie by Grigorij Nie Gru 31, 2017 10:08 pm

Zdecydowanie nie był zadowolony z całej sytuacji. Gdzieś w głębi nawet go to trochę bawiło. Niemniej nie powinni naparzać się na terenie Oświaty. Przynajmniej nie poza miejscami wyznaczonymi na trening. Ponadto zachowanie samego Samuru zdradzało więcej z jego dawnej natury niż Vlad życzył by sobie. Esmeralda chciała wyminąć łowcę i z początku wyszło jej to całkiem zgrabnie. Wszak była zwinna i szybka. Jednakże była też wściekła. Vladislau natomiast spodziewał się po niej tego ruchu. Dlatego gdy tylko zamachnęła się jej rękę złapał Białowłosy zaciskając żelazny wręcz uścisk. Następnie cisnął nią za siebie by wylądowała na ścianie obok drzwi.
- Spokój! - rozkazał, a jego wciąż lodowaty ton głos przybrał na sile. Tak, dobrze jest mieć porządne struny głosowe mężczyzny, a nie piszczeć jak wykastrowany za młodu. Tak, dobrze wiadomo o kim mowa Leyasu. Wzrok łowcy natychmiast po swej krótkiej, acz jasnej, wypowiedzi skupił wzrok w pełni na Samuru. Wejrzał w te gadzie ślepia, a na jego twarzy pojawił się grymas, który trudno byłoby pomylić z uśmiechem.
- Wychowały Cię wampiry, a ja przyjąłem Twoją osobę bo o to prosiłeś. - zaczął, a jego mięśnie napinały się zdradzając gotowość zarówno do obrony jak i ataku. W ciele człowieka Samuru miałby z nim duży problem nawet w pełni sił. Chory był niczym szczur zamknięty z ogromnym wygłodniałym psem. Chwycił go za gardziel dociskając do jednej z szafek. Uścisk był mocny, ale nie dusił go. Jedynie usztywnił szyję. Czy mówiąc to kłamał? Nie dla Samuru, któremu zaimplementowano odpowiednie wspomnienia.
- Przyjąłem Cię. Dałem Ci szansę. Przydzieliłem osobę silną, ale zarazem łagodną. Masz jeszcze dwie możliwości potknięcia. Zmarnuj swoje szanse, a ja zajmę się Twoją reedukacją od samego początku do samego końca. - choć jego słowa były jawnym ostrzeżeniem była w nich też zawoalowana groźba, którą podświadomość byłego wampira zapewne dość dobrze dostrzeże. Po tych słowach nieco zaciśnie rękę na gardzieli by po sekundzie puścić.
Jeśli w międzyczasie Samuru postanowi zrobić użytek ze swojej protezy uniemożliwi mu to Kres. Zwierzę pilnowało tak zwanych tyłów swego Pana. To był jeden z powodów, dla których Vlad niefrasobliwie pozwolił sobie nie spacyfikować do reszty niepokornego.
- Samuru. Masz przeprosić Esmeraldę. - dodał po krótkiej chwili zerkając na Esmeraldę. Miał nadzieję, że nie poobijał jej za bardzo. Zresztą była w gorszych sytuacjach bojowych. Nie zrobiono jej z cukru i Vlad o tym doskonale wiedział.
- Łowcy nie muszą się lubić. Mają się jednak szanować. Czy oboje to pojmujecie? - zapytał na koniec skoro już wyraził swoją dezaprobatę wobec ich zachowania.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Gabinet głównego medyka [parter] - Page 3 Empty Re: Gabinet głównego medyka [parter]

Pisanie by Gość Nie Gru 31, 2017 11:28 pm

Miał i to wiele. Esmeralda wiedziała więcej, a gwoli ścisłości znała prawdę o jakiej Samuru nie pamiętał. Bowiem skutecznie łowcy zabawili się wspomnieniami, podstawiając fałszywe. Jednak wciąż coś nie pasowało. Jak widać Green zauważyła, a Vlad tym bardziej. Jak widać nie wszystko idzie po ich myśli, a gorsze miało jeszcze nadejść.
- Co, lubisz kiedy tak się na ciebie mówi? Wywłoka!
Igrał z ogniem, lecz o to chodziło. Gotowość do walki u obu stronach, jednakże przerwana ona przybyciem Vlada. Dowódca szybko opanował sytuację, rozdzielając obie wrogie sobie jednostki. Tylko na jak długi czas? Kobieta wciąż się wyrywała, a dawny wampir był gotowy wykonać kontrę. Jednakże Vlad zaś był górą i powstrzymał kolejny raz agresję pani medyk, odsyłając ją pod ścianę. Natomiast kadet wylądował pod ścianą, przyduszony łapą ruska.
Oczywiście przy udzieleniu kazania, milczał. Tylko gadzi wzrok przewiercał postać mężczyzny na wylot. Odruchowo też chwycił jego rękę, zacisnąwszy na niej mocno palce. Zdawał sobie sprawę, że nie miał szans ale złość robiła swoje. Poza tym kolejny raz naruszona duma nie pomagała wyregulować nerwów.
Niemniej jednak groźby łowcy były zbyt uderzające aby je zlekceważyć. Nawet tępak by je przyjął, chociaż Samuru tępy nie jest. Rozluźni sam uchwyt na ręku, kiedy to Vlad odpuści wypuszczając niższego rangą. Od razu rozmasuje sobie bolącą szyję, łapiąc powietrze poprzez kilka krótkich wdechów. Spode łba spojrzy na rudowłosą.
Przeprosić? Że niby ją? Aż zatrzęsło młodszym Kuroiashita, który to warknął jakieś przekleństwo pod nosem. Nienawidził przepraszać, wszak to okazanie pokorności, a on pokorny nie jest. Zamknął na moment oczy, starając się wydukać słowa. Szło z trudem, jakby miał powiedzieć coś co mogło odebrać mu mowę, godność.
- Prze...
Przerwał, aby złapać kolejną dawkę powietrza. Zanosił się, dławił. Pięścią musiał uderzyć o szafkę, aby rozładować narastający wybuch.
- Nie! Nie mogę! Jeb się, Green! I ty też!
Czyż z zachowania nie przypominał ojca? Tyle, ze kanibal miał czasami więcej rozsądku niż gówniarz nie mający za grosz poczucia honoru oraz wartości innych. Może i czuł się przytłoczony, tak jak zagoniony w róg szczur, to jednak nie pozwoli sobie na uległość. Poza tym ciało domagało się posiłku. Odsunie się jeśli pozwolą, mając tą postawę gotową do ataku. Chyba nie tego się spodziewali - dyszącego dawnego wampira, który aż kipiał złością.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet głównego medyka [parter] - Page 3 Empty Re: Gabinet głównego medyka [parter]

Pisanie by Esmeralda Pon Sty 01, 2018 12:00 pm

Samuru powinien się cieszyć z drugiej szansy którą otrzymał. Choć raz zamiast morderstwa i politycznych gier, mógł skupić się na czymś odmiennym. Dobrym i bez krzywdzenia innych. Nie bez powodu łowcy wyczyścili mu pamięć, bo czy w innym wypadku mógłby dołączyć do stowarzyszenia? Prędzej Esmeralda pogodzi się z ojcem niż Sam bez kasacji pamięci doznałby cudownego nawrócenia.
- Strzelę Cię zaraz… - wycedziła przez zęby i zacisnęła palce na jego dłoniach. Ruda miała krzepę, dlatego ten dotyk naprawdę bolał. Gdyby nie fakt, że znajdują się w gabinecie pozwoliłaby sobie na więcej. Sprała tą jego buźkę tak aby nie poznał go już żaden Kurosz w tym mieście. Prosił się dziad.
Esmeralda nie zamierzała kłócić się z dowódcą. Próba sprzedania gonga byłemu wampirowi była jednie czystym spontanem. W dodatku bolesnym… Niestety zamiast dźwięku obijanej mordy rudowłosa usłyszała jak jej własne ciało ląduje na ścianie i z impetem spada na podłogę. To bolało, ale nie mogła winić dowódcy. Spojrzała z niezadowoleniem na szefa, by przenieść za chwilę morderczy wzrok na Samuru.
- Wybacz, Vladislau. - podniosła się z podłogi, wyjmując z ręki okruchy szkła które się w nią wbiły gdy wylądowała na podłodze. Widocznie potrzebowała małej lekcji pokory, by zamiast walczyć jak rozwydrzone dziecko mogła przemyśleć i zachować się jak na lekarza przystało. Było jej wstyd, że dała się sprowokować i sam Vlad musiał ich rozdzielać. Bez wątpienia nie ominie ich rozmowa, a lista grzechów Płomiennowłosej coraz bardziej się rozciągała.
Samuru miał przeprosić? Dobre sobie! W oczach lekarki pojawił się błysk zadowolenia, a jej usta wykrzywił złośliwy uśmieszek.
- Tak, przeproś a będzie po sprawie. Wybaczę Ci to że nazwałeś mnie kurwą i wywłoką. - a niech ma! Kobieta spojrzała na Sama z nieskrywaną satysfakcją, wiedząc że konieczność przeprosin będzie dla niego największą z możliwych kar. Krzywdą dla jego dumy i rzekomej męskości.
Ale nie doczekała się…
- Sam się jeb. - wzruszyła ramionami krzyżując ręce na piersiach. Próbowała! Chciała być uprzejma i miła, ale on najzwyczajniej w świecie nią gardził. I jeszcze ten gabinet oraz zapach słodkiej posoki rozchodzącej się w powietrzu...
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Gabinet głównego medyka [parter] - Page 3 Empty Re: Gabinet głównego medyka [parter]

Pisanie by Grigorij Pon Sty 01, 2018 1:11 pm

Szczęście dla Samuru, że ten był chory. Inaczej Vlad miałby doń mniej cierpliwości i dawno odczułby jego niezadowolenie. Tymczasem stanęło jedynie na niewielkiej manifestacji siły połączonej z rangą stanowiska. To jednak nie wystarczyło. Dawny wampir miał upośledzone poczucie zagrożenia i wysoce zaniżony instynkt samozachowawczy. Władza i moc jaką dawała mu moc szlachetnokrwistego skorumpowały jego umysł do tego stopnia, że został trwale wypaczony. To wieczne poczucie wyższości i absolutny brak pokory. Mylił dumę z butą. Vladislau nawet nie drgnął gdy ten zaczął się cofać jak zaszczute zwierzę i zaczął złorzeczyć. Samuru i tak nie miał za wiele miejsca do wycofania się.
- Właśnie zmarnowałeś drugą szansę. Została Ci ostatnia. - powiedział wciąż zachowując pozory spokoju. Za to Kres zjeżył sierść przez co wyglądał jakby nagle urósł. Jego mięśnie zaczęły być napięte, lecz nie wykonał jakiegokolwiek ruchu prócz zmiany pozycji. Wyczuwał nastrój Vlada wiedział, że ten nie jest zachwycony zachowaniem dawnego wampira. Nawet Samuru mógł dzięki pozostałościom wyczulonych zmysłów usłyszeć nieznacznie przyśpieszone bicie serca zwiastujące zmianę i łowcy mimo pozorów niezmąconego spokoju.
- Przeproś. Tym razem każde z nas. - rzekł zimno wciąż przeszywając się z nim wzajemnie spojrzeniami. Gadzie ślepia nie robiły szczególnego wrażenia na Vladzie choć były oczywiście niepokojące. Po prostu dużo już w życiu widział i między innymi dzięki żelaznej woli stał się dowódcą. Poza tym widział już raz złamanego Samuru. Jeśli szlachetnemu się tak śpieszyło z powrotem do oświatowych kazamatów Vlad nie miał nic przeciwko. Swoją drogą zdawać by się mogło, że przestał zwracać uwagę na Esmeraldę, ale nic bardziej mylnego. Gdyby wyskoczyła na przód ponownie by ją pochwycił. Szczęściem nie musiał tego robić. Cieszył się, że nieco otrzeźwiała choć ostatnie jej słowa były zbyteczne. Jedynie spojrzał na nią przez chwilę gdy je wypowiedziała i ponownie wrócił wzrokiem do awanturnika.
- Dalej. To prostsze niż Ci się wydaje. - powiedział ponuro na zachętę. Zastanawiał się przy tym czy nie był to pierwszy raz kiedy Samuru w ogóle podjął próbę przeprosin.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Gabinet głównego medyka [parter] - Page 3 Empty Re: Gabinet głównego medyka [parter]

Pisanie by Gość Pon Sty 01, 2018 2:22 pm

Nadal miał ochotę sięgnąć za te rude kudły kobiety i konkretnie trzasnąć jej głową o kant biurka przy którym przesiadywała. Ale przecież Vlad musiał im przerwać, powstrzymując w ten sposób kolejną dawkę przemocy jak i wyzwisk. Nie musieli się kłócić, Samuru zaczął lecz jego niepohamowane chamstwo brało w górę i po prostu byłby gorzej chory gdyby nie dopiekł komuś, kogo jawnie nie lubi. Poza tym zgrywanie pewniaka jest u niego jak proces oddychania u ludzi - objawia się automatycznie.
To są cechy z których wyleczyć się raczej już nie da, a zwłaszcza obecnego tutaj kadeta. Zresztą dowódca już sam zauważył z kim ma do czynienia i zapewne już wiedział, że łatwo z tą gadzią szują nie będzie.
- Nie rozkazuj mi!
Wrzasnął na kobietę, lecz szybko opanuje nerwy bo przecież Siwy nadal tu stał. Okropnie się czuł, bo przecież przeproszenie było jak gula w gardle. Szło ono z trudem, właściwie nie lubił tego słowa. Przepraszanie jest dla słabych. I jeszcze w towarzystwie tych dwoje - kompletna porażka.
- Cholera!
Warknął pod nosem, nie mogąc oderwać ślep od dowódcy, Jakby co najmniej poprzez samo patrzenie chciał wgryźć się w jego tętnice. I jeszcze ten nastroszony pies. Dawny wampir wydał z siebie warkot, złapawszy się za szyję i nieco kuląc. To nie było proste. Ego Samuru było zbyt wielkie aby się ugiąć.
- P... Przepr....
Zawieszał się, warczał i dosłownie syczał. Zaciśnięte szczęki, więc zapewne niedługo zacznie toczyć pianę z pyska.
- P... Pierdol się!
No i wybuchł. Kuroiashita nie zdołał się przełamać, jego wielkie oraz wysokie Ja musiało pokazać. Gwałtownie się wyprostuje, górując wzrostem nad dowódcą. Zapewne ten pozostanie niewzruszony, ale co się dziwić. Musiał utrzymać nerwy w ryzach, wszak rządził tutaj.
- Nie ma mowy! Pojmujesz?! Nie przełknę za grosz pokory! To ty przepraszaj mnie za swojego wyszczekanego medyka!
Wściekał się jawnie, źrenic już prawie nie było widać, a obnażone zęby dawnego wampira nie były ani też ludzkie. Te odrobinę odstające kły, czy zęby pod trzonowe o nieco bardziej zaostrzonych końcach. Czy aby na pewno Esmeralda była w stanie uśpić wampira o szlachetnej krwi do końca.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet głównego medyka [parter] - Page 3 Empty Re: Gabinet głównego medyka [parter]

Pisanie by Grigorij Pon Sty 01, 2018 9:22 pm

Widać było, że dawny szlachetny bije się z myślami. Vlad niemalże był z niego dumny, że chociaż rozważył wykonanie tego polecenia. Już prawie... prawie... i chuj strzelił starania dawnego burmistrza. Przez chwilę wyglądał jakby dostać padaczki albo zanieś się wścieklizną. Napuszył się jak jakiś pierdolony paw pokazując ile to on nie ma wzrostu. Szkoda jedynie, że sam wzrost wcale nie znaczył ani o sile ani o pochodzeniu. Vladislau tylko pokręcił głową na słowa kadeta.
- Jesteś arogancki. Nie dość, że obrażasz zasłużoną oświacie kobietę to jeszcze podnosisz na mnie głos. - stwierdził zimno bez jakiekolwiek zmiany w twarzy czy tonie wypowiedzi. Westchnął nawet.
- Co gorsza właśnie zużyłeś swoją ostatnią szansę. - rzekł, a gdy tylko wypowiedział ostatnią sylabę ruszył bez najmniejszego ostrzeżenia. Dwa nagłe kroki w przód i uderzenie bykiem w szczękę by po chwili poprawić szybkim prawym prostym w splot słoneczny i lewym sierpem w żebra. Na tych dwóch uderzeniach jednak nie poprzestał. Samuru mógł się bronić, ale był w marnej pozycji ku temu. Chory. W ludzkim ciele, którego do końca nie rozumiał. Proteza też była dość świeża i Vladislau widział zarówno jej projekty jak i prototypy. Był gotowy by złamać mu rękę jeśli ten postanowi przeobrazić protezę. Tak czy tak miał zamiar go okładać dopóki Kuroiashita nie straci przytomności. O na to Kres? Spodziewał się takiego obrotu spraw. Pilnował by Vladowi nic się nie stało. W przypadku niespodziewanego ruchu zaatakowałby Samuru chwytając kończynę w zębiska. Gdyby jednak Esme zanadto się zbliżyła... zagrodzi jej przejście z głośnym warkotem.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Gabinet głównego medyka [parter] - Page 3 Empty Re: Gabinet głównego medyka [parter]

Pisanie by Esmeralda Pon Sty 01, 2018 10:52 pm

Najwyraźniej słowo przepraszam nie istniało w zasobach byłego burmistrza. Biedny, głupi Sam nie wiedział co czyni, kiedy jego kąśliwy jęzor rzucał kolejne wulgaryzmy. Nie pomogły ostrzeżenia i lojalne informacje o ilości szans. Nie był kotem posiadającym dziewięć żyć a schorowanym i obdartym z sił wieśniakiem. Bo jak wytłumaczyć brak ogłady? Tej podstawowej kultury jaką nawet zwykły Kowalski powinien wynieść z rodzinnego domu. Wyssać z mlekiem matki, stworzyć z klocków lego… cokolwiek. Sam wiedział lepiej, a jego szanowna twarz nie była jeszcze świadoma tego co nadejdzie.
Chciało się naprawdę go trzasnąć w tą ciemną makówkę by choć raz zamknął pysk i przestał krzyczeć. Nie pomogły próby dowódcy, a jego stanowisko Pan „wiem wszystko najlepiej” miał daleko w tyłku. I cóż miała zrobić z tym fantem? Kiedy nawet argument szefa nie okazał się wystarczający.
- Pizda. - burknęła pod nosem ale tak żeby Samuru usłyszał. Nie było go stać na zwykłe przeprosiny, przez co miotał się jak ta wsza na grzebieniu. Kto by pomyślał… Dawny oprawca Yokohamy starał się ale coś nie wyszło.
Esmeralda zaniepokoiła się kiedy Kres zjeżył sierść i był to właściwie wstęp do dalszego horroru. Vlad wybuchł…
- Hej, spokój! - wrzasnęła i nawet chciała podejść, jednak pies pierwszy raz od kiedy pamiętała zaczął na nią warczeć. Szczęka zwierzęcia nie zachęcała do bliższego poznania dlatego rudowłosa zrezygnowała z pierwotnego planu.
Zły piesek, bardzo zły… czekaj aż dam Ci ciastko!
Niewiele myśląc skierowała się do swojego biurka skąd wyciągnęła ulubiony gadżet swojego współpracownika – wyrzutnię strzałek usypiających czy inne ustrojstwo. Carlos nie krępował się kiedy przyszło mu trafić na pacjenta który zwyczajnie go...wkurwiał.
Lekarka zajrzała do środka powątpiewając w to, że w strzałkach jest wystarczająco dużo płynu żeby uśpić rosłego chłopa. Ale spróbuje… w najgorszym wypadku podziała jak mocny uspokjacz.
- Przepraszam, szefie. - wyrzuciła strzałki jedna po drugą trafiając we Vladową szyję i Samurową twarz. Trochę spudłowała bo obie miały trafić w ramię, lecz szamotali się, a ona była zdenerwowana. Płyn powinien zadziałać w ciągu kilku sekund, czy jednak wystarczy to by zapobiec tragedii?
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Gabinet głównego medyka [parter] - Page 3 Empty Re: Gabinet głównego medyka [parter]

Pisanie by Gość Pon Sty 01, 2018 11:16 pm

Jak widać ciężko było powiedzieć tak proste słowo, które dosłownie jak czar mogło ocalić Samura przed pobiciem. Mimo bycia osłabionym, chorym to i tak postawił na swoim. Dodatkowo rozzłościł dowódcę swoim nastroszonym zachowaniem i nic dziwnego, ze Vladowi cierpliwość po prostu poszła się jebać.
Upartość dawnego wampira nie była do złamania w obecnym czasie, a wściekłość podsycona przez słowa kobiety, jak i zmuszenie do pokorności robiło swoje.
- A kim ty niby jesteś?!
Zaś odpyskował wycedzając słowa przez zęby. Władczość nagle wybudziła się w prostackim kadecie. Chyba nie do końca pojmował sytuację w jakiej się znalazł, nic dziwnego zatem że zaś skakał. Ale to była chwila. Po ostatnim zdaniu rusek zaatakował. Samuru aż ujrzał gwiazdki gdy oberwał w szczękę, a po uderzeniu w splot po prostu walnął plecami o szafkę, nie mogąc złapać oddechu. Następny cios padł w żebra. Kolejne? Już raczej losowe, tylko ciemno włosy próbował się jeszcze bronić. Nieokiełzana wściekłość, przymusowe przeprosiny które zbyt mocno naruszyły wyniosłe ego stwora, no i przede wszystkim obawa przed utratą życia uruchomiło coś, co raczej łowcy nie chcieli by się stało. Na tą chwilę.
Ostatkiem sił chwyci chociażby ramię, kawałek głowy cokolwiek co znajdowało się w pobliżu łapy kadeta. Nieważne, że pies zaatakuje. Jeśli Vlad był na tyle spostrzegawczy oraz szybki, dostrzeże że niebieskie gadzie ślepia podwładnego zmienią kolor na czerwony. A zaraz po nich dojdzie do uaktywnienia mocy. Zapewne odrzuci Ruskiego, jak i psa jeśli ten nadal znajdował się w pobliżu. Esmeralda będzie świadkiem dosłownego wybuchu. Może i nie zada obrażeń zagrażające życiu, to jednak szkody pozostaną. Sam dawny wampir opadnie z sił, jak i otrzymanego środka nasennego. Wszak otrzyma jeszcze poparzenia ręki, co już da do myślenia że eksplozja pochodziła z samego ciała.
Pobity, poparzony. Ale dzielny!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet głównego medyka [parter] - Page 3 Empty Re: Gabinet głównego medyka [parter]

Pisanie by Grigorij Czw Sty 04, 2018 8:37 pm

Były burmistrz zadał głupie pytanie. Był jego dowódcą. Tylko tyle i aż tyle. Vladislau nie zamierzał się patyczkować z byle bękartem wyplutym z wampirzego łona. Dostał szanse i nie wykorzystał ich. Trzy klarowne ostrzeżenia. Zapewne nawet nie spodziewał się takiej nagrody za swój hardy wyczyn przeciwstawienia się. Któż mógłby? Vladislau zazwyczaj trzymał nerwy na wodzy. Teraz zresztą też. Choć w jego oczach Samuru dostrzec mógł irytację to jednak twarz ledwie drgnęła. On go zwyczajnie i brutalnie karcił bez czerpania z tego szczególnej satysfakcji. Oczywiście nie zrobiłby temu każdemu łowcy... przede wszystkim dlatego, że oni byli w pełni świadomymi względnie zdrowymi jednostkami. Samuru za to był toksyczny nawet po wypraniu mu mózgu. Widać byli za delikatni. Dlatego Vlad postanowił rzez naprawić. Bił pozornie bez składu, lecz najmocniej obywały witalne części ciała. Obtłuczona wątroba podobno boli mocno. Były wampir będzie mógł to potwierdzić. Vladislau zignorował prośbę Esmeraldy co zemściło się na nim. Gdy dostał strzałką na chwilę się zawahał by zrozumieć sytuację. Natomiast gdy chciał wykonać kolejny cios było już za późno. Samuru wykonał coś czego nikt się nie spodziewał. Uwolnił moc, która powinna być już przeszłością. W innej, nieco zmienionej formie, ale jednak. Szczęście, że łowca miał zwyczaj ciągłego chodzenia w prototypie pancerza łowieckiego wciąż testując nowe wersje już przyjętych projektów. Nie inaczej było tym razem. Dzięki temu najgorsza była siła obalająca oraz fakt potraktowania go trucizną. Uderzył o ścianę i osunął się zamroczony uderzeniem oraz rozprzestrzeniającą się po ciele substancją. Na kilkanaście sekund przestał się ruszać by nagle podnieść łeb. Teraz dopiero był zły. Zaciśnięte wąskie wargi i napięte do granic mięśnie z żyłami wychodzącymi na wierzch bladej skóry zdradzały, że niespecjalnie podobało mu się to zdarzenie.
- Kurwa. - choć spokojne to jednak zimne jak lud przekleństwo przecięło przestrzeń. Podniósł się opierając o przewrócony mebel i spojrzał na Esmerldę tak jak nikt nie chciałby aby patrzono. Zawsze najwięcej ze złości czy radości Vlada przedstawiały jego oczy. Już po chwili jednak ponownie zwrócił się ku Samuru i ruszył chwiejnym krokiem w jego stronę. Podszedł do opadającego z sił dzielnego skurwiela i strzelił mu jeszcze raz potężnego w gonga w ciemię pozbawiając zapewne przytomności. Jeśli za pierwszym się nie uda powtarzać będzie do skutku by po chwili przerzucić sobie wampira przez ramię. Następnie obrócił się ku wyjściu i raz jeszcze spojrzał na Esmeraldę.
- Nigdy więcej nie występuj przeciwko mnie. - powiedział jej na odchodne. Najwyraźniej nie chował urazy, ale jednocześnie jasno dał do zrozumienia, że spodobało mu się jej zachowanie. I ten... Własnie zabierał jej niedoszłego pacjenta.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Gabinet głównego medyka [parter] - Page 3 Empty Re: Gabinet głównego medyka [parter]

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 3 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach