Tanie, małe mieszkanie.

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Go down

Tanie, małe mieszkanie. - Page 6 Empty Re: Tanie, małe mieszkanie.

Pisanie by Gość Sob Gru 28, 2019 10:07 pm

Może faktycznie Schulz niechcący ocalił Manuelę przed stratą. Kto by przypuszczał, że chodziło tylko o jakieś eksperymenty i nikt tak naprawdę nie brał pod uwagę dobra kobiety. Niemniej Fergal był najmniej zadowolony z postanowienia doktora oraz pozostałych wyżej postawionych dowódców. Dlatego Manuela wylądowała poza obozem, skazana na łaskę kata. Miała zginąć, a przeżyła... Tylko po to, aby cierpieć katusze nadal. Los zgotował Żydówce prawdziwy koszmar. Nawet jej stwórca doprawił go strachem poprzez dodanie pomysłu o narzeczeństwie. Narzucało się wiele pytań. Po co? Na co? Aż tak Przewodniczący się nudził w swoim starym życiu? Może kiedyś będą mieli szansę poznać prawdę, póki co żyją tylko domysłami oraz "kwitnącą" relacją.
- Nie było? Mogłaś skończyć z dziurą w głowie! A tak? Chociaż dostałaś szansę przetrwania!
Nieco się uniósł, chwilę po jednak uspokoił. Przecież Sojka z całą pewnością wolałaby aby jej męki zostały skrócone, niż powolna męka przy obserwacji pozbawiania życia bliskich. Schlecht postarał się o wszystko.
Dopiero po paru latach wyszło jak bardzo ciążyły dokonane zbrodnie na barkach Rekina. Manuela wciąż była żywym dowodem, dowodem którego nie mógł usunąć bo zwyczajnie w świecie nie potrafił.
Na pytanie dotyczące Andrego, skinął głową. Andre opuścił obóz bez zgody Beletha, przez co łowca strasznie się rozzłości.
- Na pewno trzyma go przy sobie. Jest jedynym szlachetnokrwistym w szeregach łowcy, więc tak łatwo go nie wypuści i przypuszczam, że Beleth prędzej by go zabił, niż pozwolił odejść.
Powiedział tyle, co pamiętał i z własnych wniosków. Zresztą, nie raz był świadkiem kłótni między łowcą, a wampirem... I łowca zawsze wygrywał. Miał w końcu sposoby aby powalić pijawkę, nawet i te najsilniejsze.
- Nie, ale jestem tego w stu procentach pewny. Chociażby Unziego łamano kołem, nie zdradziłby tego człowieka. Jest bardzo lojalny wobec niego.
Bo w końcu i Unzi miał swoją historię, w której Beleth wziął udział. Niemniej zirytował się faktem iż Manuela zaczęła wypytywać o Andre. Do tej pory żywił do szlachetnego uraz. Oczywiście nie dał po sobie tego poznać... Przynajmniej w tej chwili.
Dotyk kobiety sprowadzał wiele wspomnień; gdy zawsze był pijany, domagał się pieszczot. Kiedy dręczyła go ogromna wściekłość i głód, Sojka nie raz odruchowo próbowała go ugłaskać. Dla niego przyjemność, dla niej szansa na przeżycie. Cud, że wtedy nie straciła rąk. Albo po prostu to lubił...
Tak. Przeczuwał, że Manuela życzyła mu najgorszego. Nie bez powodu, prawda? Nie trzeba po raz setny wspominać o byciu katem, agresorem. Wszystkim najgorszym. Lecz teraz ta nienawidząca go wampirzyca płakała, starając się uspokoić. Po co?
- Cieszył się z każdej śmierci i mnie chwalił. A ja brnąłem dalej... Dla niego, dla siebie i dla ciebie.
Prawie wysyczał słowa przez zaciśnięte szczęki. Znowu odczuwał złość na samą myśl. Już nie chodziło o to, że był katem, lecz o zachowanie Beletha; człowiek jest zdolny do potworności, byleby udowodnić swoją władzę. Wykorzystywał wampiry dla własnych celów i wiedział też, jak wodzić ich instynkty za nos.
- Może właśnie dlatego jesteś ze mną, że zamiast zginać w obozie, wykonywałaś moje polecenia.
Zapewne zdenerwuje się słowami, ale przecież... tyle razy miała szansę się zabić; rzucić w druty, strzelić sobie w głowę zamiast zabijać Idę.
Ale co tam... Schlecht przez całą szczerość, otwartość i nagły przypływ emocji, wspomnień zaczął pragnąć... Sojki. Kobieta legła pod nim, zaś zdana na jego łaskę. Rekin tracił zmysły. Zacisnął szczęki, a z gardzieli wydobył się kolejny raz potworny warkot.
- Nie zrozumiesz... To twoja wina. TWOJA!
Wydarł się wreszcie. Mogła się pod nim wić, bić go, ale nie dawał za wygraną. Nawet kop w brzuch nie powstrzymał go, jedynie na chwilę stracił oddech. Właściwie przygniótł ją bardziej, coby znowu nie przyszło do jej głowy serwować mu kopniaki.
- Nie chcę cię złamać! Jakbym chciał... Już dawno bym to zrobił! Rozmazał na najbliższej ścianie! Ale właśnie nie chcę tego robić! Masz żyć, Sojka! Masz żyć i mi ulegać, kiedy tylko zapragnę.
Prawie romantycznie gdyby nie dziki wzrok wampira. Czuł się potwornie, przecież nie chciał znowu odgrywać roli złego. Ale przy tej kobiecie się nie dało, nie gdy go próbowała udobruchać. Chciał jej, nawet można powiedzieć że... Obdarzył czymś znacznie więcej.
Zatrzymał się na chwilę przy jej szyi. Potwór? Dlaczego właśnie teraz do jego głowy przyszła wizja poprzedniej kłótni z Eliasem? To jak nad nim wisiał i chciał gołymi rękoma oderwać jego głowę, bo brat nie próbował przyjąć do swojej świadomości kim jest najstarszy.
- Jestem nim - tego żadnym dobrym czynem nie usunę.
Złowrogo zabrzmiały słowa. Niestety zęby przebiły delikatną skórę wampirzycy powodując dotkliwe rany. Zaczął chłeptać z niej krew... Była niesamowita... Słodka, ale niestety nie ludzka. Jednak to jego Sojka. Jedyna w swoim rodzaju. Brał naprawdę spore łyki jej krwi, jakby chciał pożreć ją całą poprzez wypicie co do ostatniej kropli krwi. Zacisnął mocniej palce na podsumowanie. Manuela znowu płakała i to przez niego.
Szkoda, że się nie poddała do końca. Ugryzienie Rekina spowodowało nagłe przerwanie, stwór jak poparzony cofnął się i wyprostował. Wielka pięść spadła prosto na jej szyję. Drugi, trzeci, czwarty cios.
- NIE WOLNO CI BEZ POZWOLENIA! SOJKA, JA NIE CHCĘ CIĘ ZABIJAĆ! NIE GRYŹ MNIE!
Podniesiony głos na pewno przywoła ciekawość, nie wspominając o wcześniejszym krzyku Manueli. Kobieta mieszkająca obok już wyglądała zza firanki. Jak tylko do jej uszu dotarły odgłosy, szybko sięgnęła po telefon i zawiadomiła policję.
Mieli przyjechać za kilka minut.
Wówczas Fergal zdarł ubranie z kobiety. Z obsesją wpatrywał się we wszystkie blizny, w tą... ze swastyką. Jego bolała najbardziej, wszak nie on ją wykonał. Dlatego pochylił się aby wgryźć boleśnie w pierś kobiety. Jedna ręka teraz trzymała nadgarstki, a drugą sięgnął do krocza wampirzycy. W dodatku sam poczuł jak jego spodnie stają się zbyt ciasne. Podniecił się.
Na szczęście żydówki przerwani im, gdy rozległo się pukanie do drzwi, a zza nich nerwowy głos należący do starszej kobiety.
- Chyba mówiłam coś o zakłócaniu spokoju? Panie Schlecht! Tyle razy pana upominałam i było to ostatni raz! Proszę spakować swoje rzeczy i do jutra się wynieść!
Niemcowi się to nic, a nic nie spodobało. Zerwał się z ciała Sojki i pognał do drzwi. Otworzył je gwałtownie, wciągając bezbronną staruszkę do środka. Pchnięta kobieta na sam środek saloniku, z przerażeniem i szokiem spojrzała na Fergala, a później na Sojkę.
- Policja już tu jedzie!
Zawyła, próbując wstać. Ale łapy wampira znowu okazały się szybsze: pochwycona staruszka została rzucona o komodę. Rozległ się trzask... Pękł jej bark. Upadła na podłogę i załkała. Fergal z nieokiełznaną wściekłością patrzył na bezbronną istotę, która aż popuściła. Czerwone ślepia przeszywały na wskroś; znowu nie było w nim litości. Znowu chciał zabić.


Ostatnio zmieniony przez Fergal dnia Sro Sty 01, 2020 1:49 pm, w całości zmieniany 1 raz
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Tanie, małe mieszkanie. - Page 6 Empty Re: Tanie, małe mieszkanie.

Pisanie by Gość Pon Gru 30, 2019 7:00 pm

Manuela nie była jedynym żywym dowodem zbrodni Fergala – byli jeszcze Beleth wraz z całą wampirzą świtą oraz stuknięty Schulz, choć o tym ostatnim na razie nikt nie wiedział. Wszyscy z nich powinni zostać odpowiednio osądzeni i ukarani, przynajmniej w utopijnej rzeczywistości. Gdyby sprawiedliwość istniała, może Hiro dopadłby Unziego czy Kriega, a Oświata Beletha. Może wszystkich skazano by na śmierć.
Ale sprawiedliwości nie było, a Hiro miał całkiem inny pogląd na tę sprawę. Oby jego decyzja co do narzeczeństwa faktycznie okazała się w przyszłości właściwa, bo inaczej Fergal wraz z Manuelą rozniosą całą Yokohamę przez swoje kłótnie.
Dziwne, przecież Andre przebywał ze mną przez lata, bez Beletha. Nie musiał do niego wracać, zwłaszcza że ma wysoką pozycję. Co ten potwór z wami zrobił, że aż tak go słuchacie… – powiedziała jeszcze z bólem, widocznie przybita wiadomością od Fergala.
I naprawdę tylko Schlecht wyłamał się spod władzy Beletha? Akurat on, najgorszy z katów, największy sadysta, ukochany pupil?
Sądziła, że już prędzej Unzi w swoim szaleństwie opuści ojca i ucieknie hen daleko. Ale jednak to Fergal okazał się tym, który potrafił trzeźwo spojrzeć na swoje zbrodnie.
To naprawdę sprawiało wiele komplikacji w uczuciach Manueli.
Może właśnie dlatego ośmieliła się czule dotknąć Rekina i obojgu przypomnieć o dawnych czasach w jeszcze większych szczegółach? Niegdyś te pieszczoty mogły uspokoić Fergala, ale najwyraźniej teraz działały odwrotnie. Jeszcze bardziej go pobudzały.
Nic nie robiłeś dla mnie. Wyłącznie dla Beletha i dla siebie. Skoro już zdobywamy się na tę rozmowę, to nie kłam – powiedziała o dziwo spokojnie, bez wyrzutu sumienia. Ot, chciała po prostu, aby przynajmniej teraz był szczery. Przyznawał się do swoich zbrodni, więc niech nie wmawia, że jej osoba się wtedy liczyła.
W to Manuela na razie nie była w stanie uwierzyć.
Chciała nie zgodzić się z jego kolejnymi słowami, zaoponować i pewnie po raz enty uświadomić mu powody, dla których wykonywała dawne rozkazy, ale Fergal w tym momencie zaczął tracić nad sobą panowanie. Żadne słowa do niego nie trafiały – znowu stał się bezmyślnym katem, kierowanym wyłącznie przez swoje żądze.
To nigdy nie była moja wina! Zawsze, gdy byłam wobec ciebie posłuszna, gdy się starałam, gdy robiłam wszystko, co chciałeś, i tak obracałeś to na moją niekorzyść. Ale. To. Nigdy. Nie. Była. Moja. Wina – wysapała przez łzy, podejmując jeszcze ostatni walki.
Nie zadziałały prośby, płacz ani złość Manueli – Fergal już nie myślał i nie słuchał. Sojka mogła jedynie szarpać swoim unieruchomionym ciałem oraz głośno krzyczeć.
Żyć i mu ulegać, kiedy tylko sobie tego zapragnie? Te czasy już minęły. A przynajmniej Manuela tak sądziła. Czy może jednak narzeczeństwo sprawi, że Fergal ponownie ją zniewoli?
Jęknęła boleśnie, gdy wgryzł się w jej szyję i szarpnął ranę. Pił duże, szybkie łyki, co zdecydowanie wpłynie na i tak już osłabioną kondycję wampirzycy. Jej ostatnim ratunkiem pozostał atak własnymi szczękami – o wiele drobniejszymi, ale jednak też mogących sprawić ból.
Zadziałało. Fergal z sykiem odskoczył i uwolnił jej ciało, ale nim Manuela zdążyła się pozbierać, na jej poranioną szyję spadło pierwsze uderzenie.
Świat zniknął jej na moment sprzed oczu, a ona sama straciła oddech. Nie była w stanie wyłapać, ile razy dostała. Krtań i przełyk piekły teraz żywym ogniem, a sama Manuela zaczęła się krztusić własną krwią i śliną. Dźwięczało jej w uszach, migotało przed oczami, wszystko, co miała w żołądku, podchodziło do gardła.
Opadła bezwładnie na kanapę, przez co Fergal mógł bez wysiłku zedrzeć z niej ubranie. Ciągle kaszląc i plując krwią, spróbowała w końcu coś powiedzieć, jednak poczuła, że nie da rady wycharczeć nawet słowa. Fergal nie tylko rozdarł jej skórę zębiskami, ale niemal zmiażdżył tchawicę. Gdy Manuela tylko otwierała usta, czuła na języku jedynie smak własnej krwi.
Jej białka były teraz przekrwione, przez co niemal zlewały się z krwistymi tęczówkami. Zaczęła w końcu widzieć rozmazany świat, akurat gdy Fergal wgryzał się w ranę na jej lewej piersi, aby wychłeptać jeszcze więcej krwi. Wierzgnęła nogami i rękami – dopiero teraz poczuła, że unieruchomił je własnymi dłońmi.
I tak znosiła ten stan nieźle. Jako człowiek straciłaby już przytomność i powoli umierała przez brak oddechu. Szczęście w nieszczęściu, że wampiry nie potrzebowały tlenu.
Ale ból i tak był potworny.
Z opresji wyratowała ją staruszka mieszkająca obok – oby tylko nie za cenę własnego życia.
Do Manueli dotarł przerażony głos kobiety, a następnie odgłos uderzenia. Kobieta przywaliła w któryś mebel i zawyła. Sojka zacisnęła więc mocno zakrwawione zęby i z bólem przetoczyła się na bok, aby zobaczyć sytuację. Fergal ani trochę nie ochłonął – był gotów zabić kobietę.
Jasna cholera, czy on nie rozumie, że jeśli jej coś zrobi, to podpisze na siebie wyrok śmierci? Nie mógł zamordować bezbronnego człowieka. Nie ma opcji, żeby o tym nie wiedział.
Spróbowała po raz ostatni krzyknąć do Fergala, ale jedynie zwymiotowała własną krwią na podłogę i fragment kanapy. Miała całkiem zniszczone struny głosowe, nie było szans, aby wydała z siebie jakiś sensowny odgłos.
Policja już tu jedzie? Jeżeli staruszka nie kłamie, Manuela i Fergal mieli jakieś dwadzieścia minut na uspokojenie kobiety, posprzątanie mieszkania i zwianie jak najdalej. Jasny gwint.
Z trudem podniosła się z sofy i podążyła w stronę tej dwójki. Świat jej wirował i nie mogła iść prosto, przez co gdy była przed staruszką, praktycznie upadła na podłogę. Czy Fergal uszkodził jej też błędnik?
Zasłoniła trzęsącą się kobiecinę własnym ciałem i spojrzała czerwonymi oczami na Rekina.
Błagam. Chociaż raz.
Niech się opanuje. Niech nie krzywdzi tej biedaczki. Bo jeśli będzie chciał to zrobić – najpierw musi jeszcze bardziej skatować Manuelę.
Znowu zakrztusiła się krwią i wypluła jej jeszcze więcej, na własne ciało. Niedobrze. Nie mogła teraz odpłynąć i stracić świadomości przez niedożywienie.
Staruszka płakała za jej plecami i coś jęczała. Fergal nadal wydawał się oszalały, ale jeszcze nie rzucił się na żadną z nich z kłami.
Manuela wysunęła trzęsące się ręce – jedną w stronę Fergala w uspokajającym geście, a drugą sięgnęła w tył do czoła staruszki. Usunęła jej wspomnienia i pozbawiła ją przytomności.
Nigdy wcześniej tego nie robiła. Andre ją uczył i wyjaśnił, jak powinna to robić, ale dotychczas nie było potrzeby. Oby kobieta faktycznie nie pamiętała niczego sprzed kilku godzin – i oby stan Manueli nie wpłynął na tę małą zmianę w psychice kobiety.
Na oślep, nie spuszczając wzroku z Fergala, obmacała kieszenie staruszki. W końcu natrafiła na klucze.
Dobra, tę sytuację dało się uratować, mieli jeszcze kilkanaście minut. Tylko że Sojka nie miała jak powiedzieć o tym Rekinowi, on sam zresztą nadal czuł żądzę mordu.
Wyjęła brzęczące klucze i pokazała je Fergalowi. Ruchem dłoni wskazała na ciało kobiety, a potem na drzwi.
Jeśli Rekin miał w sobie ostatnie pokłady świadomości, niech przeniesie kobiecinę do jej mieszkania. Niech policja do niej zapuka, weźmie ją za chorą psychicznie staruszkę, która po telefonie na służby poślizgnęła się w mieszkaniu, złamała bark i straciła przytomność.
Policja jej pomoże, zabierze ją do szpitala. Tylko staruszka nie może pamiętać Manueli ani Fergala – bo inaczej oboje będą musieli ukrywać się w nocnej dzielnicy. I to nie tylko przed ludźmi, ale i przed hyclami.
Wszystko teraz zależało od Fergala i jego samokontroli. Jeżeli ją zrozumie i ogarnie swoje żądze oraz przeniesie staruszkę, Manuela szybko podczołga się do kanapy, narzuci na swoje zakrwawione ciało niemniej zakrwawioną bluzkę, na tyłek spodnie, a poszarpaną bieliznę schowa do torebki. Założy jeszcze kurtkę i komin pod szyję, o ile w ogóle zdąży – nie ma co ukrywać, rany na szyi i piersi piekły oraz spowalniały jej ruchy, w dodatku Manuela zataczała się i ledwo dała radę iść – oraz pójdzie w stronę drzwi. Oprze się obolałym ciałem o framugę, aby wybadać sytuację na korytarzu.
Przez trudności z oddechem czy przełknięciem śliny do oczu napływały jej łzy, a przez braki krwi z każdą chwilą słabła. Nie zdążyłaby też posprzątać własnej krwi z kanapy czy podłogi, a było jej od cholery.
Ale Manuela musiała stąd teraz zwiać. I Fergal też musiał. Policja nie mogła go dopaść i zamknąć jak zwykłego przestępcę. Nie po tym, co przed chwilą zrobił.
Tylko Manuela mogła wymierzać tę chorą sprawiedliwość. Tylko jej osoba mogła wpłynąć na życie Fergala. Nikt inny.
Ale czy uda mu się powstrzymać samego siebie i nie zabić staruszki?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Tanie, małe mieszkanie. - Page 6 Empty Re: Tanie, małe mieszkanie.

Pisanie by Gość Sro Sty 01, 2020 2:25 pm

Nieznane są motywy Przewodniczącego. Wpakowanie dwóch śmiertelnych wrogów w związek brzmi absurdalnie - jednak dla Hiro już nie. Jak zwykle wyżej postawieni mieli okazję do zabawy zwykłymi szarakami. Bo kto im zabroni?
Świta z całą pewnością prędzej czy później zostanie wyłapana przez inne władze, nie przez Radę i Oświatę. Obydwie organizacje miały ciemne dno o których nie chciały wspominać. Ale dość o tym, Fergal z Manuelą mieli przed sobą o wiele gorsze zmartwienie, niż ciągłe rozmyślanie nad powodami.
Co zrobił? Schlecht potrafił jedynie siebie wyjaśnić, nie pozostałych. Jedynie miał szczątki informacji.
- Andre jest lojalny. Ma z Belethem jakieś układy, których raczej nie chce zrywać.
Wzruszył ramionami. Właśnie sam się dziwił, że szlachetny powrócił do człowieka i wciąż mu służy. To samo tyczyło się Kriega, Unziego już znacznie mniej: wszak ten szalony wampir żył dzięki łowcy. Więc jak uciec od swojego bohatera?
Może i poczuł się inaczej podczas czułego dotykania wrażliwych miejsc za uszami, niemniej wcześniejsze oddanie krwi, przywołane emocje oraz wspomnienia zrobiły swoje - zwierzęcy umysł Schlechta znowu się z nimi przywitał.
Co gorsza docierało do niego fakt, iż Elias miał rację. Może powinien był wrócić do niego i prosić o pomoc? Tylko jak teraz spojrzeć w oczy bratu? Po tym co robił?
Znowu Sojka leżała pod nim zdana na jego łaskę. Jednak Niemiec nie zamierzał wcale jej okazywać, nie w momencie kiedy w jego głowie grzmiał głos o zaspokojeniu pragnień. Znowuż obnażył zębiska, otworzył szczęki i skorzystał z ich siły. Przebite ciało wampirzycy kolejny raz obdarowało go niezapomnianym smakiem krwi. Żałował jedynie iż nie była ona tak samo gorąca, w momencie kiedy Sojka była jeszcze człowiekiem. Wtedy znacznie słabsza, przerażona, śmiertelna...
Ale i to zostało przerwane. Okaleczony wampir zerwał się szybko, od razu przechodząc do skarcenia swojej narzeczonej. Padło kilka ciosów na skutek czego kobieta aż dławiła się krwią i doznała mroczków przed oczami. Szał w wampirze nie mijał, nawet wtedy, gdy w mieszkaniu zjawiła się trzecia osoba. Niewtajemniczona starsza kobieta padła ofiarą rozszalałego stwora, któremu nie w głowie było zaprzestanie. Nie dość, że staruszka sprowokowała swoimi krzykami, to dodatkowo wzbudziła lęk. Policja... No tak. Rekin w chwili zmieszania emocji, wpadł w gorszy obłęd. Rzucona o komodę kobieta, nie miała najmniejszych szans w starciu z potworem. Prawie już ją miał, prawie sięgnął i rozszarpał na części, gdyby nie próba obrony. Sojka. To ona stanęła przed Niemcem, zasłaniając w ten sposób swoim ciałem płaczącą starszą osobę. Ta kuliła się, lamentując nad złamanym barkiem.
Minęło... Czerń atakująca umysł odsunęła się w bok, dopuszczając do słowa rozsądek. Dlaczego ustąpiła? Może to widok krwi Manueli, która z próbą wypowiedzenia słowa spływała z ust, albo wreszcie dotarło do niego znaczące słowo: policja.
Znowu wpakuje się w kłopoty? Cofnął się o krok, przepuszczając wampirzycę. Ledwo co chodziła, z trudem utrzymywała równowagę ale wciąż jeszcze jakoś się trzymała. Chciała stąd uciec. Zostawić płaczącą kobietę wśród krwi, zniszczonych mebli. I co na to policja? Co powie gdy to zastanie? Wiedzą kto tu mieszkał... Dowiedzą się też kim był Fergal Schlecht i zaczną się poszukiwania. Panika? A może strach właśnie zaczął ogarniać Niemca? Wreszcie zaczął się bać, że sięgnie go ręka sprawiedliwości? Ocknął się dopiero na brzdęk kluczy. Mieli uciekać właśnie teraz.
Tylko ta staruszka...
Kiedy Sojka zaczęła przygotowywać się do ucieczki, stwór wykorzystał czas na ogarnięcie świadka. Wyciągnął ją z pod komody, lecz ta zaczęła wierzgać nogami i krzyczeć o pomoc.
- Zamknij się już. Nie pomagasz sobie ani mi, NAM! WIĘC SIĘ ZAMKNIJ!
Krzyknął, na co staruszka skuliła się w sobie. Skinęła posłusznie głową i... opadła. Schlecht rozpoczął bowiem kasację wspomnień. Miała tu zostać bo ktoś napadł mieszkanie, a później doprowadził do podpalenia. Nie zabrał swoich ubrań, jedynie dokumenty.
- Spalę ten dom.
Rzucił w stronę Manueli, która i tak nie mogła nic zrobić. Nieprzytomna Starucha wylądowała poza domem, a jego wnętrze zostało podpalone. Krew, ślady walki... Wszystko zostanie stracone.
- Zmywamy się stąd.
Dodał, po czym pociągnął żydówkę za sobą. Nie mogła się bronić, nie w tym stanie. Skierowali się na poboczne, coby nie iść główną trasą. Wszak ciemność jest najlepszym sprzymierzeńcem wampira. Czy tego chcą, czy nie.

Policja przyjechała na miejsce kilkanaście minut po ucieczce. Wraz z nimi straż pożarna, bo ktoś z przechodniów dostrzegł dym i ogień, wydostający się z okien. Staruszkę znaleziono w pobliżu bramki...
A wampiry? Ślad po nich zaginął.

zt z Mańką <3
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Tanie, małe mieszkanie. - Page 6 Empty Re: Tanie, małe mieszkanie.

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach