Obrzeża lasu

Strona 6 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Obrzeża lasu - Page 6 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Gość Pon Lis 06, 2017 1:59 pm

Zaraz po opuszczeniu supermarketu, chłopak ruszył do Księżycowego Akademika, by po krótkim wyjaśnieniu swojej sytuacji, otrzymać nowy pokój, w którym się przebrał w niedawno kupione ciuchy, oraz powziął ze sobą małą paczuszkę tabletek Krwi, by w razie potrzeby móc się opanować, z czym ma niemałe problemy. Gdy wszystko jednak zostało załatwione, nasz samotny wilk ruszył tam, gdzie powinien czuć się najswobodniej - do lasu. Tylko tutaj mógł zaznać spokoju, odpocząć od zgiełku i niewygodnych spojrzeń otaczających go z każdej strony ludzi... i wampirów. Ostatnie dni, czy nawet godziny nieźle go zestresowały i w głębi duszy liczył, że wyczerpał limit na najbliższe dni. Czy tak jednak się stanie? Póki co jednak było dobrze, żadnej żywej, czy martwej duszy w zasięgu wzroku, czy słuchu... tylko szum drzew, śpiewy ptaków, a między tym wszystkim on. Jako, że zapowiadało się na to iż taki stan rzeczy pozostanie, Lucas przysiadł sobie pod jednym z drzew i wyciągnął telefon, w którym to zaczął personalizować wszystkie pierdoły pod siebie.

Spoiler:
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 6 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Gość Pon Lis 06, 2017 3:00 pm

Spacerowała sobie spokojnie, wzdłuż ścieżki. Choć przez jej umysł przenikało wiele myśli, to była osobą obecną. Reagowała na to co się działo, na zapach, lekki powiew wiatru. Lato było już za nimi, dlatego też trza było się przygotowywać na chłodniejsze wieczory, jak i krótkie dni. Przenikający czas nakłaniał do refleksji.
Głęboki wdech, odwiedził płuca wampirzycy, która mogła oddychać świeżym, nieskażonym powietrzem, tym samym regenerując swój umysł i dusze. Wyczuwalny zapach mieszkańców lasu, drzew, jak i wilgoci, był czymś przyjemnym, czymś o czym w mieście można zapomnieć. Z samotnych przemyśleń, wyrwał ją pisk i to nie jeden. Tak nietoperze wytwarzają charakterystyczne odgłosy podczas szarżowania, zwłaszcza ataku. Skierowała się za tym hałasem, niebawem wyczuwając również i wampira. Nie zaszkodzi jednak sprawdzić co się dokładnie dzieje. Zarzuciła kaptur jednak na głowie, by nie mieć czasem we włosach nietoperza, bo to ciężka sprawa z nimi.
-Ukryj twarz...
Mruknie chłodnawym tonem głosu, powoli podchodząc, po czym jeśli chmara nietoperzy nie odpuści sięgnie po swoją włócznie, którą sprawnym ruchem rozłoży, by następnie wykonać kilka machnięć, które miały na celu odstraszenia zwierzątek. Dobrze operowała ów przedmiotem, a ostre ostrze, pozwalało na wyrządzenie guza, ale i porządnego ciecia. Jeśli by więc trza było, pozbawi ów istot życia, by następnie móc spojrzeć na wampira, zapoznawczo. Jego twarz była jej znajoma, chodził do szkoły, widzieć widziała go choć zawsze mogła widzieć kogo podobnego.
-Gdzieś Cię już chyba widziałam...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 6 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Gość Pon Lis 06, 2017 3:29 pm

Właśnie... błoga cisza została przerwana przez ciche popiskiwanie, z chwili na chwilę coraz głośniejsze, a nawet wydawało się, że było to wiele pisknięć w jednym momencie. Zaciekawiony tym wszystkim Lucas podniósł się na równe nogi i rozejrzał wokół, by znienacka zostać zaatakowanym przez chmarę latających ssaków. Chłopak niemalże od razu zasłonił się jedną ręką, by drugą począć wymachiwać jak opętany, byleby tylko odgonić te cholerstwa od siebie. Co je napadło? Co gorsza - kąsały jak cholera, co było już całkowicie nie do zrozumienia, szczególnie jeden z nich - widocznie większy i agresywniejszy, który to upatrzył sobie idealny moment by użreć wampira w nos, na co ten zareagował krzykiem. - Boli.. boli... kurna boli! - powarkiwał w myślach, błagając wręcz by gacki uciekły. O dziwo - błagania zostały "wysłuchane", gdyż ktoś się pojawił... wiadomym było, że była to dziewczyna, co wywnioskował po głosie, jednakże nie wybrzydzał i zgodnie z jej słowami zakrył twarz swą maską i głowę kapturem. Stworzenia starały się walczyć z Anną, jednakże gdy największy okaz oberwał i odleciał, reszta ruszyła za nim, zostawiając dwójkę wampirów samych.
- Odleciały...?- zapytał, nie będąc pewnym czy już jest bezpiecznie. Mimo to, po chwili czekania zdjął kaptur oraz maskę i spojrzał w stronę swej wybawicielki, dostrzegając jednak bąbel na swoim nosie. - Cholera, wyglądam jak jakiś klaun.
Mruknął do siebie, zakrywając narośl dłonią, coby Anna nie musiała na nią spoglądać, oraz zerknął Prefektce w szare oczęta.
- Dziękuję. Bez Twojej pomocy chyba stałbym się ich obiadem. - rzekł już spokojniej, unosząc jedną z brwi ku górze, gdy dziewczę zasugerowało fakt widzenia kruczowłosego. - Nie zaprzeczę, choć kojarzyłbym Cię gdyby było tak jak mówisz.
Dodał po chwili, zerkając na trzymany przez nią oręż, widocznie zaciekawiony.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 6 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Gość Pon Lis 06, 2017 3:58 pm

nietoperze nie były skomplikowanymi istotami, jednakże też nie atakowały od tak... Te chyba były jakieś inne bowiem wampirzyca po przybyciu, nie zauważyła by chłopak doskonale ogarniał co się dzieje. Dlaczego zaatakowały? Tego Anna nie wiedziała, chłopak zapewne tez nie i raczej się tego nie dowiedzą. Wampirzyca odstraszyła skutecznie chmarę ssaków, a gdy jeden z nich był zbyt uparty, złapała go wolną ręką, by zerknąć na niego. Ugryzł ją, lecz Anna nie wydała z siebie odgłosu niezadowolenia, a jedynie wzniósł się pisk zwierzęcia, który był jego ostatnim, bowiem wampirzyca najzwyczajniej zgniotła go w rekach. Martwe truchło po chwili opuściła na ziemie. Szybkie rozejrzenie po terenie, czy odleciały na pewno, po czym ponownie zerknęła na chłopaka. Ewidentnie próbował coś zasłonić, przeczucie ją nie myliło też. Czuła chłopaka krew, co było jednoznacznym dowodem na to iż został chapnięty.
-Odleciały.
Zapewniła chłopaka, po czym wbiła ostrze włóczni w ziemie, by następnie sięgnąć po chusteczkę którą miała w płaszczu. Chciała sobie wytrzeć nią rękę, jednak przypuszczała iż chłopakowi się bardziej przyda, dlatego też wyciągnęła w jego kierunku biały materiał.
-Wytrzyj się.
Rzekła do niego. Jeśli chłopak miał do czynienia z tego typu pijawkami, to wiedział jakim jadem operują. Co prawda rana się zagoi, lecz nieco dłużej, patrząc iż nietoperze władają śliną która zapobiega przepięciu krwi, jak i utrudnia regeneracje.
-Nietoperze to pozorne istoty. Nie zabiły by cię, jednakże gdybyś jednak został pogryziony kilkadziesiąt razy, to mógłbyś się wykrwawić.
Takie rzeczy ciężko jest doświadczyć, bowiem raczej jak już idzie się do legowiska nietoperzy to po ich guano, a nie by dać się zakasać. Obserwując sobie tak chłopaka, miała wrażenie że go gdzieś już widziała. Mógł jej przemknąć przed oczyma, dlatego też dla wyjaśnienia padło kolejne pytanie.
- Akademia Cross?

avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 6 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Gość Pon Lis 06, 2017 4:16 pm

Anna swoje wiedziała, Lucas zaś... cóż, to jego pierwsze spotkanie z tymi nocnymi ssakami, nigdy dotąd ich nie widział, a co dopiero nie był ich ofiarą, tak też nie sądził że mogą być aż tak groźne dla bezbronnego człowieka, czy też wampira. Był świadom, że długowieczność nie oznacza nieśmiertelności, a gdyby nie było wampirzycy akurat w okolicy, zapewne wystawiłby swój organizm na ciężką próbę. Na szczęście jednak wszystko skończyło się w miarę dobrze. Widząc jak wampirzyca podaje mu chustkę, bez słowa ją przejął i wytarł krew która uszła z ran zadanych przez nietoperze. Dziwnie się czuł, przez moment nawet kręciło mu się głowie, jednakże nie na tyle mocno, by Anna cokolwiek zauważyła.
- Zwykło się mawiać, że to kobietę się ratuje z opresji, a nie odwrotnie.
Mruknął, a jako że wyglądał już w miarę względnie, Pani Prefekt mogła ujrzeć jego twarz w pełnej krasie... z tym cholernym bąblem na nosie. Temat wykrwawiania się wolał przemilczeć, bo jakby to wyglądało gdyby ktokolwiek znalazł truchło pozbawionego krwi Lucasa. Już sam jego widok wołał do refleksji o antykoncepcji, czy też o pomocy bezdomnym dzieciakom, a co dopiero jakby był w stanie agonalnym! Jej pytania nie mógł już jednak olać... chociaż tyle był jej winien za pomoc.
- Zgadza się. Od niedawna się tam uczę.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 6 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Gość Pon Lis 06, 2017 4:48 pm

Była już dość starym wampirem i wiedziała swoje. Co prawda wiek 300 lat, to dla wampirów żaden wyczyn, jednak jest to już trzykrotni żywot ludzki, dlatego też mogła się czuć staro. Trzysta lat... To jednak długi okres czasu, dlatego też wampirzyca miała czas na naukę, czego owocem był zawód nauczyciela, jak i Lekarza. Teraz jest uczniem zaś, co za paradoks... Dlaczego? Może rozrywka życia, może co innego, to siedzi jednak tylko i wyłącznie w głowie wampirzycy. Wracając jednak do sytuacji.
Obserwowała chłopaka, a nawet ofiarowała mu swoją chustkę. Sama swoją zakrwawioną z większości krwi nietoperza, rękę wytarła w rośliny, które miała tuż pod nogami. NA trawie była rosa, dlatego też obmycie, wytarcie swojej dłoni okazało się być nadmiar proste.
-Czasy się zmieniają.
Odparła spokojnie, nawet jeśli w jej głosie dało się słyszeć chłód, mimo to była pokojowo nastawiona. Podejdzie powoli do chłopaka, nie okazując żadnych negatywnych znaków, po czym jednak zechce przyjrzeć się jego nosku.
-Nie wygląda rana zaciekawię, różni się stanowczo od mojej, mimo to spokojnie, nie umrzesz.
Rana ewidentnie wyglądała nie tak jak powinna, mimo to byli wampirami, o wiele wytrzymalsi od ludzi, dlatego to tylko kwestia kilku godzin, aż po bąblu nie będzie żadnego znaku. Podczas diagnozy, ostatnie słowa były wypowiedziane z nutą rozbawienia, wystarczająca na rozluźnienie całej sytuacji.
-Tak przypuszczałam. Musiałeś mi przemknąć przed nosem na jakieś przerwie
Stwierdziła spokojnie, wydając się być sztywną, bądź zbyt wyniosłą, jednak taka już była i cóż zrobić? Może sama jej stanowisko jako Prefekt zobowiązywało do takiej a nie innej postawy.
-Co więc uczeń Akademii, robi poza miastem i to jeszcze o tej porze, a co z zajęciami?
Nie należała do osób które zwracają na to zbyt wielką uwagę, mimo to była ciekawa co chłopak robi tak daleko od szkoły. Już nie chodzi o to, że uczeń co tu robi, ale ogólnie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 6 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Gość Pon Lis 06, 2017 7:35 pm

Może i była "wiekowa", ale urody mogła pozazdrościć jej niejedna dziewczyna. Co prawda, Lucas nie wiedział ile lat ma jego obecna towarzyszka, a może nawet nie chciał tego wiedzieć, ale pewne było jedno - dało się zauważyć, że swoje przeżyła, że ustabilizowała się psychicznie, czego nie można było powiedzieć o uczniaku. Nie dość, że w jego psychice siedziała ta introwertyczna część, to dochodziła do tego świadomość utraty człowieczeństwa i byt drapieżnika. To wszystko było takie inne... takie trudne.
- Właśnie dlatego moje poczucie wartości zostało lekko nadwyrężone.
Mruknął w odpowiedzi na jej stwierdzenie, o dziwo unosząc kącik ust ku górze. Nie żeby przeszkadzało mu to, że uratowała go dziewczyna, w końcu sam uważał że trzeba pozwolić przedstawicielkom płci pięknej na role bohaterek, bo wielu dzisiejszych facetów przejęło role księżniczek. Poza tym - Anna robiła to dobrze... gdyby nie jej broń, nigdy w życiu nie przypuszczałby, że jest taka skłonna do walki.
- Przemknąć na przerwie? Dzisiaj byłem w Akademiku, więc może to tam mnie widziałaś. - zawsze to jakaś opcja, przecież w Akademiku są dziewczęta, poza tym wydawało mu się, albo... jego bohaterka, była kimś z rodzaju strażniczki? Obserwuje, ratuje, walczy... cholera wie. - A co robię tutaj? Uwierzysz mi, jeżeli powiem Ci, że szukam ciszy i spokoju?
Odrzekł zgodnie z prawdą, dopiero teraz przypominając sobie o pewnej ważnej kwestii. - Zapomniałbym. Jestem Lucas... Lucas Wolf.
Rzekł po chwili, delikatnie się kłaniając.

avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 6 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Gość Pon Lis 06, 2017 8:17 pm

Spokój ducha, jak i równowaga psychiczna u wampirzycy niejednokrotnie była wystawiona na probe. Podnosiła się po każdej porażce, tym samym jej charakter o wiele bardziej się wyostrzał, jak i stawał mocniejszy. Z każdym też rokiem była coraz bardziej chłodniejsza, a zarazem samotna. Nie wiedziała jak zatrzymać ten proces, który ją dotykał. Miała wrażenie iż to walka z wiatrakami. Czasem wszystko ulegało poprawie, gdy udało jej się poznać kogoś kto potrafił u niej spowodować uśmiech, później jednak znikał i tak w kółko. Może akurat takie miało być jej życie.
-Niepotrzebnie.
Trzeba sobie pomagać, bo czasem można wiele zyskać. Lucas nie miał czego się wstydzić, tak czasami bywało, dla wyrównania sił płci. Stało się i już. Nie uczyniła wiele, ino odstraszyła zwierzęta. Taka mała pomoc. Niebawem się jednak upewniła skąd kojarzy chłopaka wygląd. A więc też przybył tutaj dla spokoju. Była w stanie to zrozumieć i uwierzyć, skoro sama tak robiła.
-Jestem wstanie w to uwierzyć.
Zapewniła, dama jednak nie zdradzała że była tu z tego samego powodu. Nie było to dla niej istotne. Z innej strony była mało rozmowna na swój temat. Nie lubiła jak ktoś ją ciągnie za język, ale i tez nie przepadała za opowiadaniem o sobie. Zycie było proste, dokonuje się wyboru, nie patrząc wstecz.
-Miło się poznać zatem Lucasie, jestem Artenraich. - przedstawiła się, jak i sama skinęła nieco głową w kierunku chłopaka, dopiero po chwili jednak postanowiła coś jeszcze dodać -Anna Hale Artenraich.
Mało kto przedstawiał się z nazwiska, był to raczej nawyk ze starych lat. Złapała za koniec swojej włóczni po czym sięgnęła po kawałek swojego rękawa, by wytrzeć ostrze, które po chwili złożyła, by ukryć.
-Masz może ochotę na wspólny spacer?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 6 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Gość Wto Lis 07, 2017 4:57 pm

Anna Hale Artenraich? Cholera, nazwisko bardzo europejskie, dosyć ciekawie się składało, bo brzmiała sama na jakąś austriaczkę, lub niemkę czy szwajcarkę. Nie chciał jednak w to wnikać, gdyż dziewczyna nie wyglądała na taką, co rzuca informacjami o sobie na lewo i prawo, ba, można rzec że była niezwykle tajemnicza. Dobrze myślał? A może to tylko takie mylne pierwsze wrażenie? Może prywatnie jest inna? Cóż, czas pokaże...
- Jakże mógłbym odmówić mej wybawicielce.
Odrzekł uprzejmie, pozwalając sobie na to by ruszyć jako pierwszy, powoli, by towarzyszka nie musiała się niepotrzebnie męczyć. Gdy jednak zrównali się krokiem, młody krwiopijca spojrzał w jej kierunku, splatając swe dłonie z tyłu.
- Ta włócznia to prawdziwy kunszt, a w Twych rękach niezwykle zabójczy oręż. - zauważył, powracając wzrokiem przed siebie. - Należysz do jakiejś Akademickiej straży?
Dopytał, gdyż akurat ciekawości co do tego nie potrafił zaspokoić. Luc miał cholernego jobla na punkcie wszelkiego rodzaju oręży, oraz stylów walki, więc musiał się dowiedzieć o co z nią chodziło. Nie był jeszcze świadom, że ma do czynienia z prefektką, cholerny Cross nic nie wspominał.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 6 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Gość Nie Lis 12, 2017 7:24 pm

Owszem nie była japonką i nie trzeba było być do tego ekspertem. Angielski akcent który pochodzi z kilku krajów, ino strzelać z którego przybyła kobieta. świat jednak jest malutki zwłaszcza dla wampira, dlatego też nic dziwnego że obcokrajowiec pojawił się w Japonii. Była tu obcą osobą mimo iż przebywała tutaj kolejny rok. Ważyła swoje słowa, jak i ważyła to z kim rozmawia i zadaje się, choć pewne znajomości były wręcz brutalnie na niej wywarte i wolała by z nimi nie mieć nic wspólnego.
-Mów mi po imieniu... Tylko pomogłam, nic nadzwyczajnego. Choć może to faktycznie zaskakujące, patrząc na pobratymców moich.
Nie chciała być tytułowana, bowiem niezbyt jej się dobrze kojarzyło. Pomogła z dobrej woli, możliwe znając zagrożenie. Choć nie było ono śmiertelne to na pewno nie przyjemne, a że Lucas jej nic nie zrobił, to skoro mogła to i pomogła. Zaproponowała chłopakowi spacer, po czym ruszyła spokojnym krokiem, oglądając sobie ścianę drzew, jak i niebo które było zasiane gwiazdami.
-Owszem, bywa jednak szkodliwa i dla mnie. Jeśli będziesz grzeczny pokaże ci dlaczego.
Odparł do chłopaka z lekkim uśmiechem, chcąc by ich rozmowa nie była tak spiętą. Chciała z nim porozmawiać jak ze znajomym, a nie z kimś kto był pod nią. Na pytanie skierowane w jej kierunku, skinęła głową, twierdząco.
-Jestem jedynym Prefektem, a zarazem opiekunem uczniów w Akademii Cross.
Kiedyś było ich więcej a teraz została tylko ona i jak widać bardziej działała poza terenem szkoły, ratując uczniów z opresji zła i innych nieprzyjemności. Nie była oficjalnym opiekunem, jeśli można to tak nazwać, ale jednak opiekowała się jak mogła by uczynią się nic nie stało. Była przydzielona też do klasy nocnej, jednakże niejednokrotnie i z dzienna klasą miała do czynienia.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 6 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Gość Pon Lis 13, 2017 4:33 pm

Cóż, nie miał dobrych wspomnień z wampirami płci pięknej, więc to raczej logiczne że starał się nie rozgniewać Anny, czy też miał nadzieję ją udobruchać... choć z drugiej strony, były obawy że takie postępowanie przyniosą skutek odwrotny od zamierzonego. Jako że póki co, dziewczyna nie wymagała dużo, chłopak kiwnął delikatnie głową.
- Niechaj Ci będzie... Anno.
Rzekł spokojnie, podwijając rękawy. Już nawet nie pamiętał, kiedy ostatni raz spacerował z kimś u boku, nie licząc ostatniego razu z Hiro. Wielu się go obawiało ze względu na bandycki ubiór, choć tak naprawdę nie skrzywdziłby muchy... ostatnio jednak dużo się zmieniło. Gdy wampirzyca wspomniała o szkodliwości, oraz byciu "grzecznym", Luc zaśmiał się pod nosem, na moment zerkając na ziemię.
- Nie masz o co się martwić. Jeszcze niezbyt nad wszystkim panuję... ale zdecydowanie jestem tym, który od problemów woli się trzymać z dala.
Stwierdził, zerkając na swoją pięść, na której nie było już nawet najmniejszego śladu po ranach powstałych podczas spotkania ze szklanym lustrem. Był ciekaw o co jej chodziło... przecież mądrze władając bronią, nie można zrobić sobie krzywdy. Czy więc jej broń miała jakieś... ukryte moce? Jeżeli była prefektem, na dodatek sama... to coś musiało być na rzeczy w tej kwestii.
- A więc prefekt... nie martwisz się, że uczniowie będą Cię potrzebować bardziej, od jakiegoś samotnika?
Mruknął z uśmiechem... gdy nagle jego komórka zawibrowała. SMS. Fabio. Wampir zerknął na towarzyszkę i westchnął. - Wybacz, będę musiał Cię opuścić. Opiekun mnie wzywa. Spotkajmy się w Księżycowym Akademiku.
Gdy tylko zamilkł, pokłonił się dziewczynie delikatnie i ruszył biegiem w stronę miasta.

z/t
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 6 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Gość Pon Gru 18, 2017 8:32 pm

-Mówisz, że mam się nie martwić, a z drugiej strony mówisz iż nie nad wszystkim panujesz. Urocze, a zarazem głupie patrząc iż to się ze sobą gryzie, jednak niech Ci będzie.
Nie jej było oceniać, jednak bez wątpienia to co opowiadał było sprzeczne ze sobą. Może to wszystko przez to iż był młody i dopiero się uczył reagować? Kto wie, najprawdopodobniej, coś w tym było. Temat szybko zszedł na broń. Nie mówiła o niej za dużo, bo tez nie musiała. Chłopak był na tyle rozumny iż domyślił się iż orędzie kobiety, ma swoją moc.
-Samotnik o którym wspominasz, był nie tylko w potrzebie, ale i jest uczniem.
Była w doskonałym czasie i o odpowiedniej porze. To jednak nie było zbyt istotne, bowiem Lukas już po chwili postanowił się odezwać. Musiał iść, skąd ona takie coś znała...
-Zmykaj i trzymaj się.
Odparła jedynie żegnając się z chłopakiem, po czym skierowała się w kierunku miasta.

z/t


avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 6 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Esmeralda Nie Cze 24, 2018 10:37 am

Tylko głupiec nie przeraziłby się stwora rodem ze słowiańskich opowieści. Esmeralda nie miała pojęcia ile człowieczeństwa miał w sobie Vlad po takiej przemianie i czy rzeczywiście można mu wierzyć. Już raz ostrzegał co się stanie jeśli obróci się przeciwko niemu i oto proszę – nastał o raz za dużo. Rudowłosa nie miała jednak wyjścia, bo w toku jej rozumowania sprawa była personalną, rozgrywającą się między nią a byłym burmistrzem.
- Jeszcze się okaże. - warknęła pod nosem w ramach odpowiedzi na obietnicę dowódcy. Powiało grozą, o tak. Tylko dlaczego była aż tak naiwna by myśleć i głęboko wierzyć w to, że rzeczywiście ucieknie przed hybrydą. Motyw kapitulacji nie istniał, bowiem była jedną z tych którzy mimo najmniejszych szans zawsze walczyli do końca. Bez względu na podejmowane ryzyko i cenę jaką przyjdzie zapłacić za choćby najdrobniejszy błąd.
Odpuść, a nic Ci nie będzie!
Tak, jasne… a auto samo wzbiło się w powietrze. Zaskoczenie malujące się na twarzy lekarki było nie do opisania, gdyż samochód rozbił się zaledwie dwa metry od niej.
Pięknie, wspaniale…
Możliwość pokojowego rozwiązania sprawy zaginęła w czasoprzestrzeni pozostawiając już tylko aktywną wolę walki. Nie odpowiedziała na jego obietnice ani informacje dotyczącą renegatów. Wyminęła samochód wyrzucając za sobą bombę dymną, która w trybie natychmiastowym pokryła    większą część obszaru. Gryzący dym o intensywnym zapachu musiał być sporą niewygodą dla kogoś posiadającego tak czułe zmysły. Kobieta znała ten las jak własną kieszeń, dlatego poruszała się szybko i bez zastanowienia. Znajdując się na rozdrożu zatrzymała się by nabrać tchu. Z torby którą do tej pory miała na plecach wyciągnęła załadowaną strzykawkę i flakon z zapachem dobrze znanym zarówno dla Kresa jak i Vladislaua.
- Teraz albo nigdy… Zabije mnie za to. - Płyn ze strzykawki wstrzyknęła sobie do żyły, czując jak środek w trybie ekspresowym rozchodzi się po ciele. Zmyłka zapachu… często stosowała podobne medykamenty, dzięki czemu żaden wampir nie mógł skojarzyć jej z pola walki. Flakon z własnym zapachem rzuciła gdzieś w krzaki, gdzie rozbił się dając szansę na jej ucieczkę. I pognała… w zupełnie innym kierunku, by po kilkunastu metrach wejść na drzewo i stamtąd przeskoczyć na kolejne – rozłożysty dąb, którego konary schodziły aż na samą ziemię. Esmeralda znalazła się na ziemi i stamtąd ruszyła dalej przed siebie, przechodząc przez okoliczny strumień i biegnąc w sam środek ciemnego lasu.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 6 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Grigorij Nie Cze 24, 2018 3:26 pm

Gdyby lecące auto miało ją skrzywdzić zostałoby ciśnięte horyzontalnie, a nie wertykalnie. Niemniej dokonało tego co trzeba - zaniepokoiło Esmeraldę i zmusiło do zmiany zarówno planu jak i sposobu ucieczki. Vladislau nie zastanawiał się nad sensem istnienia ani nad kwestią lotu jego auta. Jego celem było dopaść i unieszkodliwić łowczynię dla jej własnego dobra. Był zły, że znowu potraktowała go środkiem usypiającym okazując całkowity brak zaufania, ale jej dobro było aktualnie najważniejsze. Jej i Alice. Te myśli tylko potęgowały jego determinację co do pochwycenia krnąbrnej kobiety. Bomba dymna. To nie jest wielki problem. Wyskoczył w powietrze dając kolejny sus. Wstrzymał oddech przechodząc przez kłęb dymu. Następnie wyskoczył ponownie tym razem lądując w połowie dorodnego drzewa. Chwytne, potężne i uzbrojone w pazury łapy rozorały korę, a drzewo skrzypnęło. Jednakże nie długo musiało trzymać ciężar wilkołaka ponieważ natychmiast gdy tylko złapał haust czystego powietrza zeskoczył na ziemię by gonić za Esmeraldą. Tam gdzie poszycie leśne było gęste bestia odbijała się od drzew bądź wybijała niczym pocisk usiłując dodać sobie pędu.
Vladislau wiedział, że długo bestią nie pozostanie. Nadal będzie mógł schwytać Esmeraldę. Będąc jednak nagim jak święty turecki zdecydowanie zadanie stanie się dużo trudniejsze. Niemniej za dużo się ważyło by porażka wchodziła w grę. Gdy tylko czułe zmyły wyczuły dwa różne zapachy hybryda zaharczała - dźwięk ni warkot ni śmiech. Chyba nie brała go za podwórkowego kundla? Ruszył ku zmienionemu zapachowi. Znali go z Kresem bardzo dobrze. Poza tym skąd nagle byłby tu świeży ludzki zapach o tej porze? Było wiadomo, że Esmeralda chciała go zmylić, ale nie zyskała więcej niż jedną sekundę. Nie z łowczym te problemy. Zanim został dowódcą Oświaty Yokohamskiej tropił i polował jako kapitan i łowczy swego oddziału. Znał niejedną podobną sztuczkę. Widząc, że trop się urywa spojrzał ku górze.
Jeśli Esmeralda będzie na drzewie Vlad zaprze się mocno tylnymi łapami rozstawiając je szeroko i przednimi chwyci roślinę by wyrwać ją z korzeniami. Nie będzie się patyczkował i zacznie machać drzewem we wszelkich możliwych kierunkach by zrzucić lub ogłuszyć Esmeraldę. Jeśli pierdolnie nią o inne drzewo trudno. To była jej decyzja.
Jeśli jednak ta już będzie skakała po kolejnych drzewach Vladislau wyrwie mniejszy pobliski egzemplarz by cisnąć nim w łowczynię niczym włócznią. Następnie ruszy wytężając mięśnie i własną wolę by możliwie najszybciej skrócić dystans i dopaść do niej - przytomnej lub nie. Za chwilę przemiana dobiegnie końca co znaczy, że musi mieć ją w zasięgu ludzkich rąk. Co do znajomości lasu natomiast... Vladislau bywał tu nie raz choć to oczywiste, że ona znała je lepiej.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 6 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Esmeralda Pią Lip 06, 2018 6:17 pm

Wszystko miało wyglądać inaczej. Uroczy poranek, wspólna herbata i być może nawet chwila zapomnienia. Zamiast tego zastała w domu ranną zmorę i trupa, a kiedy zgodnie z własnymi przekonaniami chciała się zemścić… musiała się pojawić przeszkoda w postaci dowódcy. Czy naprawdę nie lepiej gdyby spokojnie zasnął i po chwili odpoczynku zawiadomił odpowiednie służby? Ile oszczędziliby czasu i nerwów gdyby faktycznie zasnął i dał ludziom spokojnie szerzyć sprawiedliwość. Ale nie… on musiał. Nie dość, że niezawodna jak dotąd mieszanka nie zadziałała, to jeszcze w postaci tego… czegoś ciskał samochodami! Nie udało się zwieźć jego zmysłów, co oznaczało, że albo za dobrze ją znał, albo doskonale tropił. Mogła to przewidzieć i nie tracić czasu na zbędne ruchy, ale kto wiedział? Jedyną kartą była znajomość lasu, co na dłużą metę nie dało przewagi. Mężczyzna pokonywał kolejne metry wbijając się pazurami ostrymi jak brzytwy w ściółkę i wyrywając drzewa. Gwoli ścisłości – drzewa z korzeniami. W normalnych warunkach strzeliłaby go po łapach, ale teraz nie liczyło się nic poza ucieczką. Zauważyła jak wyrwał mniejsze drzewo, jednak w najśmielszych snach nie przypuszczała, że mógłby rzucić nim w człowieka. Esmeralda wykonywała skok na kolejny konar, gdy kłoda trafiła ją w brzuch. Nie miała szans, spadła z dwóch metrów na ziemię, po drodze obijając się i rozcinając skórę na dłoniach i policzku. Sekundy… zamroczyło ją na chwilę gdy miała niepowtarzalną okazję zobaczenia pięknej konstelacji gwiazd. A on był blisko… Lekarka podniosła się i początkowo chwiejnym krokiem, w końcu zaczęła biec w głąb lasu.
- Nie zmuszaj mnie żebym zrobiła Ci krzywdę! - krzyknęła w stronę poruszających się drzew i liści. Zanosiło się na tornado, ale tym razem nie była to wina pogody.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 6 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Grigorij Pon Lip 16, 2018 4:40 pm

Widocznie drzewa ciskane niczym oszczepy miały wiele wspólnego z hiszpańską inkwizycją. I jednego i drugiego nikt się nie spodziewał. Pocisk dotarł do celu i bardzo dobrze. Czas się kończył i po kolejnych kilku susach od udanego rzutu Vladislau oraz Kres rozdzielili się na autonomiczne jednostki. Nie przestali przy tym biec do celu. Pies odłączył się jednak nieznacznie od pościgu standardowo biegnąc po łuku by zniknąć w zaroślach i móc odciąć ściganej drogę ucieczki. Vladislau natomiast wciąż biegł poprawiając pas w nazbyt rozciągniętych spodniach. Nie był przygotowany na przemianę tak jak zazwyczaj, ale na szczęście spodnie i pas miały konkretne wymagania. Wyglądał jak bezdomny komandos, ale przynajmniej nie świecił jeszcze jajcami. Pół biedy póki byli w lesie... jednakże nie było gwarancji, że pościg się nie wydłuży. Na szczęście jak na razie zyska drobną przewagę. Esmeralda nie straciła przytomności, ale obolała podnosiła się by kontynuować ucieczkę. Jeszcze miała dość wigoru i czelności by rzucić własne ostrzeżenie.
Vladislau nie odpowiedział. Był skupiony na dopadnięciu jej. Musiał unieszkodliwić kobietę choćby trzeba było połamać jej nogi. Może go potem nienawidzić, ale za bardzo kocha ją i ich dziecko by dać niewiaście iść na niemal pewną śmierć. Z całym szacunkiem do jej umiejętności, ale jeśli  Samuru odzyskał własną jaźń był nieobliczalny. W dodatku mógł nie być sam. Nawet Vladislau nie atakował bez dobrego rozeznania. Ona natomiast była żywiołowa i zaślepiona przez wściekłość. Pozbawiona aktualnie zdrowego rozsądku. Dlatego będąc dość blisko rzuci się w jej kierunku napierając barkiem na kręgosłup by przewrócić kobietę na ziemię i sprowadzić do parteru. Mogła być szybka, ale nawet ona powinna być zmęczona. On natomiast był w pełni zdrów i wypoczęty dzięki uprzedniej formie wilkołaka i mocy Wigoru z jakiej wtedy korzystał. W zwarciu miała z nim szanse. Jednak z każdą minutą tego pościgu mniejsze. Brak obuwia nie przeszkadzał mu. Widać było ile w nim było ze zwierzęcia. Nawet gdyby miał poranić stopy czy nawet umrzeć musiał wykonać zadanie, które sam sobie wyznaczył. Gdyby Esmeralda uniknęła upadku on odbije się od ziemi oburącz niczym jego poprzednia forma i będzie biec dalej. Jeśli jednak powali ją natychmiast uderzy od góry obiema pięściami niczym goryl. To nie była taryfa ulgowa. Uderzenie niosło w siebie maksymalną siłę i szybkość, a tym samym i niebezpieczeństwo. Wiedział, że Samuru będzie dla niej jeszcze gorszy ponieważ gdy tylko Esme zostanie ogłuszona nie przestanie. Za to Vladowi chodziło tylko o to by przestała uciekać i by mógł ją obezwładnić. Uderzać będzie przede wszystkim w splot słoneczny i ciemię  by jak najszybciej chwilo wo sparaliżować lub unieprzytomnić kobietę. W oczach miał natomiast zarówno zimną determinację jak i... smutek. Był świadom, że mu nie daruje. Nie zrozumie jego intencji. I na zawsze będą sami.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 6 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Esmeralda Pon Wrz 03, 2018 11:57 am

Znajomość lasu dawała tylko minimalną przewagę, która z każdą chwilą słabła. Źle się stało. Przecież siły poświęcone na bezsensowną ucieczkę mogła wykorzystać inaczej. Samuru śmiał jej się w twarz, a ona… zamiast dorwać gada i rozprawić się z nim tak jak należy, aktualnie bawiła się w jakieś dziwne podchody. To już nie ten wiek, by ganiać po lesie i skakać po drzewach. Nie rozumiała zachowania dowódcy, ale im był bliżej, tym bardziej chciała się od niego oddalić. Gdyby nie on, już dawno wyciągnęłaby dane dotyczące lokalizacji byłego burmistrza. Była wściekła, owszem, jednakże właśnie tego typu odczucia potrafiły dać największą siłę. Spojrzała za siebie chcąc ocenić jak blisko znajduje się mężczyzna. Już nie hybryda ciskająca drzewami, ale mężczyzna i pies, w dodatku rozdzielający się i zapewne mający w planach przeciąć jej drogę.
To już koniec.
Z ciężkim sercem zatrzymała się i odwróciła w stronę dowódcy.
- Daruj już. Żadne z nas nie wyniesie z tej szopki korzyści, dlatego pasuję, możemy się rozejść. Nie będę z Tobą walczyć i dalej uciekać. - uniosła dłonie pokazując, że nie ma zamiaru walczyć. Prawdopodobnie pociągnie ją do odpowiedzialności za wcześniejszą niesubordynację, ale gdyby nadal trwała przy swoim byłoby tylko gorzej. Pies zapewne zakradał się gdzieś od tyłu gotowy na sygnał od swego Pana. Co za pech. Okrutny chichot losu, że jej genialny plan był niczym w porównaniu z doświadczeniem i pomysłowością dowódcy. Tylko co teraz? Wydali ją? Skrzyczy? Odbierze stanowisko? Wszak i tak nie miała już prawie nic, bo wszystko co kochała zabrały wampiry i ta piekielna magia wypaczająca krew.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 6 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Grigorij Sro Wrz 19, 2018 4:15 pm

W czasie walki Vladislau był niczym maszyna. Skrzywienie psychiczne jakie niewątpliwie posiadał od wczesnego dzieciństwa połączone z wymagającym szkoleniem łowieckim oraz doświadczeniem aktywnego łowcy czyniły z niego groźną osobą. Potrafił dostosować się do okoliczności niezwykle szybko. Ponadto determinacja osiągnięcia celu godna była podziwu, nawet w przypadku błahych spraw. Ta natomiast była niezwykle ważna. Chodziło o życie Esmeraldy. Najlepszego medyka jakiego miała oświata i zarazem kobiety jego życia. Dlatego mimo przewagi w znajomości terenu przewaga Esmeraldy malała za każdą minutą pościgu. Aż do momentu gdy ta zrobiła najrozsądniejszą rzecz. Zarazem było to po niej najmniej spodziewane. Vladislau zatrzymał się, ale był dość blisko łowczyni. Pies natomiast zupełnie zszedł z widoku zaszywając się w listowiu krzewów.
- Rozejść? - zapytał stojąc sztywno przed nią. Ewidentnie był gotów na jakiekolwiek nieczyste zagrywki. Mimo tego oraz braku w ubraniu wciąż stał niczym najkarniejszy żołnierz, którym nigdy przecież nie był. Zimne, błękitne oczy obserwujące Esme miały skryte gdzieś głęboko zdziwienie. Chyba sama kobieta świadoma była, że koncepcja rozejścia się każde w swoją stronę było jedynie pobożnym życzeniem.
- Najpierw wrócimy do Twojego domu i wezwiemy ekipę sprzątającą. Następnie dorwiemy tego skurwiela. - stwierdził krótko. Ewidentnie nie miał ochoty się z nią przepychać i słuchać wymówek. Czarka się przebrała w momencie gdy przekroczyła granicę jej domu i lasu w ucieczce przed nim. Działała w afekcie i tylko dlatego stoi o własnych siłach. Inaczej faktycznie czekałyby ją degradacja oraz karcer.
- Zrobię sobie z niego breloczek. A Ty mi w tym pomożesz. Złapiemy go razem albo zrobię to sam. Nie pozwolę Ci iść samej. On chciał Cię sprowokować. Chcesz dać mu satysfakcję? - stwierdził gestem nakazując zablokowanie broni. Dopiero wtedy nieco się rozluźni i zagwiżdże. Pies jednak nie przyjdzie do nich. Rozkaz był zgoła odmienny. M czuwać nad ich bezpieczeństwem w odległości.

Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 6 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Esmeralda Nie Wrz 23, 2018 11:04 am

Łowczyni nie brakowało odwagi by stawić czoła nawet dowódcy, lecz tylko głupiec brnąłby dalej w zaparte. Mężczyźnie nie zależało na jej krzywdzie. W przeciwieństwie do lekarki, to on jeden wykazał się trzeźwym myśleniem i kalkulacją mówiącą by nie podejmować nierozważnych działań. Podstępny gad Samuru obmyślił tą całą prowokację i najpewniej czekał gdzieś tam, by jak zwykle uciec się do nieczystych zagrywek. To zemsta za rytuał całkowicie oślepiła szlachetnego, choć nawet bez niej był podłą, nie liczącą się z nikim kanalią. Esmeralda żałowała, że nie dobiła go wtedy jak była ku temu okazja. Obroniła tą łajzę przed szefem, tym samym narażając się na jego gniew i ciągłą obserwację. Vlad już jej nie ufał i miał rację. Wybuchowy charakter rzadko kiedy przynosił wielu zwolenników.
- Tak, rozejść. - dla jego pewności sięgnęła do broni palnej, pośpiesznie odrzucając ją na ziemię zaraz po dokładnym zabezpieczeniu. To nie był jednak koniec. W ślad za pierwszą linią ataku poszły również mniejsze i większe sztylety, które łowczyni powyciągała z butów i schowków znajdujących się głównie w okolicach ud i klatki piersiowej.
- Teraz mi wierzysz? - ponownie uniosła ręce demonstrując swoją przegraną – Nie chcę z Tobą walczyć. Przepraszam, że po raz kolejny się na mnie zawiodłeś. - był nie tylko wspaniałym dowódcą dbającym o swoich ludzi ale także mężczyzną, który jako chyba jedyny tak zręcznie potrafił sprowadzić lekarkę do parteru.
- Nie chcę na to patrzeć, nie rozumiesz? Ona zginęła przeze mnie… Ten zwyrol przywlókł ją do sypialni, ubrał w moją sukienkę… Nie mogę znieść widoku jej martwych oczu. - pierwszy raz od dłuższego czasu miała ochotę rozryczeć się na środku lasu, nie zważając nawet na to, że ktoś ją widzi. Zamknęła oczy próbując zatrzymać rosnące poczucie bezsilności i wstydu. Znów była odpowiedzialna za czyjąś śmierć, ale tym razem nie był to wampir czy złodziej a dwie niewinne istoty.
- Jak mogę Ci pomóc skoro jestem bezużyteczna? - powiedziała wbijając puste spojrzenie w ziemię. I stałaby tak dłużej gdyby nie żabi sygnał telefonu. Lekarka sięgnęła do jednej z zasuwanych kieszeni i wyciągnęła zabezpieczony aparat.
- Dostałam sygnał SOS. To od mojej siostry... Pozwól mi tam iść albo wyślij kogoś kto jej pomoże. Proszę Cię. - wyciągnęła przed siebie telefon ukazując to co znajdowało się na jego wyświetlaczu.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 6 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Grigorij Nie Lis 04, 2018 12:47 pm

Na jej potwierdzenie kwestii rozejścia tylko pokręcił głową. Nie zamierzał tego dwa razy komentować. Samuru nie był priorytetem. Nie takim by zbytecznie narażać życie jakiegokolwiek łowcy. Co dopiero jej. Natomiast działanie w afekcie było ogromnym ryzykiem. O to przecież tej łachudrze chodziło. Vladislau miał ograniczoną emocjonalność, ale rozumiał sytuację na tyle by wiedzieć co Esmeralda ma na myśli poprzez niepokój na widok martwych oczu niegdyś ciężarnej kobiety. Pytanie o wiarę zignorował. To nie była kwestia zaufania. Po prostu ją znał i wiedział, że często robi jedno, a myśli drugie.
- Nie musisz. Zabierzemy Twoje rzeczy i poczekamy na ekipę sprzątającą. Wrócisz do domu na stałe jak uporają się z truchłem. - rzekł spokojnie i spojrzał jej w oczy, o ile na to pozwoliła.
- Nie wiń siebie. To on tu jest potworem. A ja skończonym idiotą skoro sądziłem, że uda się go kontrolować. - powiedział z charakterystycznym chłodem w głosie. Wewnętrznie natomiast niemal w nim wrzało. Nie chciał narazić łowców na gniew rady i dlatego nie uśmiercił Samuru. Jednakże dłużej być tak nie mogło. Hiro może sobie wrazić w tyłek swoje wymagania, prośby i groźby oraz celownik Popielca. Samuru nie będzie więcej tolerowany. Skoro pranie mózgu i skrajne upokorzenie nie pozwoliły zatrzymać jego natury kula w łeb to zrobi.
- Jesteś pierwszorzędnym żołnierzem i najlepszym medykiem. Przydasz mi się. Szczególnie jak go namierzymy. W końcu chciałby abyś cierpiała i dostała się w jego ręce, nie? - odparł na jej naiwne pytanie. To niemal zabawne jak szybko ta pewna siebie i niezwykle zdolna kobieta potrafiła sprowadzić samą siebie na samo dno niedowartościowania. Wtem sygnał alarmowy. Dobrze, że chociaż Molly zdawała sobie sprawę, że istnieje coś takiego. Widać ostatnia przygoda sporo ją nauczyła.
- Wyślę mojego brata. Powinien być w mieście, będzie tam znacznie szybciej. Daj mi telefon. - wyciągnął dłoń po aparat. Swojego nie miał. Został w rozdartych resztkach ubrania przed domem.
Szybko wysłał wiadomość do Adama, który w mig powinien zjawić się ku pomocy. Oni tymczasem mogli zająć się własnymi sprawami.
- Staraj się zachowywać normalnie. Jeśli Samuru zrobi coś ponownie daj mi znać, proszę Cię. Jeśli go namierzę razem złapiemy go z opuszczonymi spodniami. A wtedy zrozumie czym jest prawdziwe piekło. - rzekł zbierając jej broń.
- Weź swoją broń i idziemy. Zaczekasz w samochodzie i odwiozę Cię do Oświaty. Powiedz mi co mam zabrać z Twojego domu.
Jak powiedział tak zrobili. Postawił samochód i upewnił się, że ruszy. Trzeba będzie wyklepać, ale działa. Zabrał kluczyki i zostawił w nim Esmeraldę by zgarnąć część jej rzeczy. Wezwał specjalną ekipę do spisania protokołu i oczyszczenia bałaganu, a sam zabrał Esmeraldę daleko stąd. A była to taka miła noc.

< oboje z / t >

Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 6 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Hrabia Pelethites Nie Gru 16, 2018 7:59 pm

Jackie boy musiał w końcu wyrwać się spod jarzma swojego lorda, choćby na chwilę. Bycie niańką, sługą i managerem naraz dawało mu wiele radości, ale potrzebował czasem odpoczynku od problemów, zgiełku i obowiązków, których przy wielkoludzie było nadmiar.
Wziął więc sobie kilkutygodniowy urlop na załatwienie własnych spraw i odrobinę dobrej zabawy, we własnym zakresie.
Zdecydował więc zrobić coś, czego nie robił od bardzo, bardzo dawna. Wybrał się na przejażdżkę swoją gablotą. Szybko wyjechał z miasta i rozpędził się na autostradzie prowadzącej w góry. Miał zamiar spędzić tam kilka tygodni w wynajętej chatce. Już wcześniej kazał ją wyposażyć i ogarnąć i teraz pozostało tylko uruchomić resztę planu.
Kilka tygodni bez oglądania Pelego, kontaktorów, swoich dzieci. Jedynie Akihito czekał na niego już na miejscu, ale on bardziej podpadał pod warzywo albo przedmiot niż faktyczną żywą istotę. Ba, z Google home można było prowadzić dłuższe i ciekawsze rozmowy niż z tym workiem mięsa i krwi.
Nagle samochód wyłączył się. Ruszał się jeszcze przez chwilę siłą rozpędu, ale w końcu zatrzymał się na poboczu. Jack spokojnie spojrzał na telefon, dziura zasięgowa. Wyszedł ze swojej terenówki i otworzył maskę, by wyglądać na człowieka w poważnych tarapatach, a potem zaczął kurwić i krążyć wokół z telefonem w ręku, szukając gdzie może znaleźć chociaż jedną kreskę. Co jakiś czas kopał oponę i zaciągał się cygarem energicznie wypuszczając potem dym.
Cóż pozostało mu czekać i liczyć na to, że ktoś za niedługo będzie tędy przejeżdżać i zlituje się nad facetem w gajerku. Przynajmniej na to liczył i nawet jakby miał spędzić tu cały dzień był na to gotów.
Hrabia Pelethites

Hrabia Pelethites

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Twarz, Wzrost, Szerokość, Nagość, Zapach O_o
Zawód : Rzeźnik
Moce : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2740-akwizytor#58252

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 6 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Gość Nie Gru 16, 2018 8:25 pm

Po naprawdę ciężkich dniach wprowadzania się w rodzinę po kilkudzissięciu latach na nowo, postanowiła ta wyruszyć do miasta, by uzbroić się w dobrą dawkę cierpliwości przed bachorami, rodzicami, służkami, dziwnymi ludźmi w zamku i tym podobne. Wszystko było na tyle nowe, że Chimera czuła jak jest zamykana w coraz to ciaśniejszych pokojach, była pozbawiana swojego wewnętrznego spokoju i zimna, będąc okryta ludźmi, którzy próbują ją kochać bo przecież należy do rodziny. Chimera taka nie była. Jej natura należała do tych ludzi nienaturalnych, do tych co nie rozumieją uczucia miłości i wsparcia; do tych niezrozumianych przez resztę społeczeństwa, uznana jako zdepresowana i zacofana dziewczynka bez rodziców.
Chcąc oderwać się od rodzinnego zgiełku, przeszukała internet, żeby wywęszyć, gdzie i kiedy jest najmniej ludzi, chociaż Ci dookoła nie byli tak niepokojący jak Ci z zamkowych ścian. Zamczysko rodziny Asmodey mieściło się w lasach Yokohamy, także trzeba było je przejechać, w ten oto sposób, znalazła się na drodze prowadzącej do centrum. Przynajmniej tak jej się wydawało, bo zamiast natrafić na szyldy witające w Yokohamie, znalazła się na autostradzie prowadzącej do gór, przynajmniej na to wskazywały widoki. GPS dawno przestał działać przez zanikający zasięg, lub jego totalny brak. Na jej szczęście lub nie, jakieś auto stało przy drodze. Gdyby nie to, że się prawdopodobnie zgubiła, nie stanęłaby na poboczu i nie wyszłaby ze swojej Skody Kodiaq, która idealna była na obecne przymrozki w Japonii. Nie zatrzymała się daleko za stojącym autem, na pierwszy rzut oka, nie widziała, że ten ma podniesioną klapę, nie wzbudzał żadnych podejrzeń. Po kilku chwilach dojrzała ta mężczyznę z cygarem, denerwującym się na swoje auto. Zupełnie niepotrzebnie dla niej, złośliwość rzeczy martwych, psują się akurat wtedy, kiedy najbardziej ich potrzebujemy. - Przepraszam Pana bardzo. - Zaczęła będząc już o dwa metry od zepsutego samochodu. Jeśli zwróci ten na nią uwagę dojrzy wysoką kobietę o nienagannych kształtach, z białymi włosami do pasa, błękitnymi lodowymi oczyma i ubraną dość lekko jak na panujące warunki, jednak ta nie wyglądała na zmarzniętą, wszystko dzięki jej żywiołowi. - Widzę, że jest Pan w niezłych tarapatach... W zamian za poprowadzenie mnie do miasta, mogę zholować auto do mechanika. - Jej głos nie był jakoś bardzo przejęty sytuacją nieznajomego, chciała po prostu dostać się tam gdzie chce, a ten za pewno lepiej znał okolice niż ona sama. Nie wzbudzał ten w niej żadnych podejrzeń, wyglądał na biednego człowieczka, któremu zepsuło się auto a nie na seryjnego mordercę; co się później może okazać błędem, ale w jej głowie nie rodziła się żadna tego typu historia. Nieznajomość obecnego świata gubi nawet wampira.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 6 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Hrabia Pelethites Nie Gru 16, 2018 10:46 pm

Gdyby był człowiekiem zamarzłby na śmierć, na szczęście niemal martwe ciało nie czuło różnicy. Dawno nie zarzucał tego typu przynęty i wręcz brakowało mu takich staroszkolnych akcji. Mimo, że próżno było szukać w jego sercu emocji innych niż miłość do samego siebie ostatnio stawał się coraz to bardziej sentymentalny i próbował szukać nowych rozwiązań na stare patenty.
Parę godzin łażenia w kółko w końcu się opłaciło. Elegancki samochód zatrzymał się obok i po jakimś czasie ktoś z niego wyszedł.
- To ja przepraszam! Dziękuję bardzo Panie... - zatrzymał się w pół słowa i otaksował ją wzrokiem. Kobieta i to całkiem urocza i młoda. Niestety nie dało się wyczuć czy to człowiek czy wampir, jednak pobliskie rezydencje dawały nadzieję na całkiem grubą rybę. -...nce. Wysiadł zupełnie, a o zasięgu w tej zamieci mogę zapomnieć.
Gdy zobaczył, że nie ma ona problemu ze staniem w środku burzy śnieżnej. Wygłupianie się przy ludziach było częścią maskarady, wygłupianie przy wampirach po prostu głupie i niepoważne.
No ale to, że ta część jego sztuki upadła nie znaczy że wszystko stracone, ba może dzięki temu dziewczyna doceni szczerość i zupełnie opuści gardę. Propozycja zostania podwiezionym była tym na co liczył.
- Bardzo chętnie skorzystam z propozycji. - Odpowiedział z wielkim entuzjazmem i uśmiechnął się szeroko. - Proszę chwilę poczekać, wezmę tylko dokumenty i "jedzenie". Nie chciałbym aby ktoś to znalazł.
Jack szybko poszedł do samochodu zabierając ze schowka to co ważne... oraz kajdanki dla wampirów i strzykawkę ze środkiem usypiającym, który sprawia że nawet Pele po chwili ziewa i nie ma ochoty na ciamkanie mięsa ani walkę z przestępczością.
Już teraz zaczął grać cieniami wokół niej, by wydawało się jej że burza przybrała na sile i ograniczyć jej pole widzenia. Podbiegł do dziewczyny i otworzył jej drzwi ze strony kierowcy.
- Proszę wchodzić. - Uśmiechnął się szeroko udając typowego "gentelmana", który bardzo próbuje być miły choć nie do końca zna zasady.
Plan był prosty - gdy będzie wsiadać cieniem ograniczyć jej widoczność i gdy będzie mieć zajęte ręce dźgnąć ją w szyję uspokajającym. Potem już tylko zupełnie odebrać jej wzrok i szybko skuć kajdankami... no i gotowe.
Gdyby był bardziej człowieczy pewnie byłoby mu jej żal, ale niestety potrzebował towarzystwa na swój wypad, a ona była sama.
Hrabia Pelethites

Hrabia Pelethites

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Twarz, Wzrost, Szerokość, Nagość, Zapach O_o
Zawód : Rzeźnik
Moce : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2740-akwizytor#58252

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 6 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Gość Pon Gru 17, 2018 9:51 pm

Zimno, lód i przeszywający wiatr to zdecydowanie pogoda, która mogłaby być codziennie w dzień i w nocy. Nic dziwnego, że wyszła ta z lekkim, odpiętym płaszczem i odkrytym brzuchem. Z rękoma w kieszeniach, elokwentnie wykonała dygnięcie na znak przywitania, kiedy ten już skończył lustrować ją wzrokiem, co na swój sposób było dość dziwne, ale Chimera nie poczuła ani iskry przerażenia. Brak normalnych stosunków z ludźmi i wampirami odbijało się w ten sposób, że nie wiedziała, jakie zachowania są normalne, a jakie nie, może gdyby tylko była bardziej zcywilizowana... Na ten moment to nieistotne, mężczyzna zaakceptował jej propozycję. Jej jedynym celem było dotarcie do centrum, a nie szlajanie się z jakimś nieznajomym po lasach. Białowłosa czuła się na tyle silnym wampirem że zbagatelizowała dziwne warunki ich spotkania i jeszcze dziwniejszą pogodę, która w okół niej zaczęła się tworzyć. Chciała szybko wrócić do auta, czuła się w nim zdecydowanie bezpieczniej, dlatego kiedy ten poszedł po rzeczy do swojego wozu, ta z lekkim zaniepokojeniem skierowała się ku swojemu cacuszku. Ten jednak był na tyle szybki, żeby móc zdążyć otworzyć jej drzwi. Cóż za klasa. Zmierzyła go wzrokiem i wbiła lodowaty wzrok w jego ślepia. Zanim usiadła położyła niby niewinnie dłoń na jego, kiedy ten trzymał drzwi i zmroziła ją dotkliwie, korzystając z opanowanego żywiołu lodu. Nie chciała być bagatelizowana, jeśli ten facet był wampirem, doskonale pewnie wyczuł, że nie jest ta najniższej krwi. - Zostawia Pan tu samochód, czy posiada Pan może hak holowniczy? Jakoś musimy to rozwiązać. Równie dobrze mogę wywieźć Nas z lasu a wtedy zadzwoni sobie Pan po pomoc drogową. Nawet moje auto w taką wichurę śnieżną może nie podołać takiemu zadaniu. - Wypowiadała to wszystko zanim wsiadła do auta, stojąc przy otwartych drzwiach i spoglądając oko w oko ze swoim nieznajomym. Nawet jeśli mieliby holować musiałby ten usiąść w swoim samochodzie i prowadzić na tyle ile się da, niż siedzieć w jej aucie, a Chimera miała wrażenie, że właśnie do tego zmierza, biorąc wszystkie swoje dokumenty i rzeczy. Jakby już z góry wiedział, że zostawią na poboczu tego rzęcha. Białowłosa księżniczka na zewnątrz wyglądała na zupełnie stonowaną, oschłą i pozbawioną emocji osobę, w środku jednak zaczęła się tlić iskra niepewności, którą miała nadzieję, że ten szybko zdmuchnie. W końcu, nie każdy na tym świecie jest zły. A pomijając już ten fakt, musiała się dostać do centrum, a ten facet był jej jedynym nawigatorem, w przeciwnym razie po raz kolejny zabłądzi w mieście. I te cienie... Coś było nie tak, tak nienaturalnie zaczęło się ściemniać. Młoda dorosła była w każdym momencie gotowa na kontrę, tym bardziej będąc pośród swoich żywiołów, czuła niezwykłą siłę, jakby w jej żyłach płynęła biała, lodowata krew. Należy wspomnieć, że każde dotknięcie skóry Chimery skutkuje lekkim przymrozkiem. Jakby dotknęło się zamarzniętego słupa znaku na ulicy. Szczypie, piecze, ciężko z nią złapać kontakt fizyczny. Jest jak ożywiona bryła lodu bez ognia.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 6 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Hrabia Pelethites Wto Gru 18, 2018 8:34 pm

Jack miał wątpliwości co do swojej zdobyczy. Albo była potężna, lub próbowała taką grać. Gdy wymroziła mu dłoń zrobił lekki grymas strachu i bólu. Jeśli lubiła takie zabawy chciał ją zadowolić i nawet spuścił wzrok, gdy patrzyła w martwe i obojętne spojrzenie jego samotnego oka. Mówiło o nim nazbyt wiele i zamiast ostrożnego wyczuwania się przeszliby do pojedynku.
Chwilę potem opamiętał się jednak, gdy zakwestionowała jego działania. Za bardzo się ucieszył faktem, że zdobycz tak szybko wpadła mu w ręce.
- Nie warto teraz. Niech panienka spojrzy na pogodę, holowanie będzie zbyt ryzykowne. Gdy się rozpogodzi każę komuś po niego przyjechać. - Odpowiedział bez zawahania na jej wątpliwości. W kłamstwie miał nie lada wprawę tak więc takie małe nie było problemem. Powoli zmuszał cienie do tego, by obejmowały ich coraz to ciaśniej i wydawało się, że burza przybiera na mocy. Miał nadzieję, że to łyknie. Nie chciał robić jej krzywdy - miała być przecież jego towarzyszką przez następne parę dni i robienie jej krzywdy od razu popchnęło by relację na złe tory - ani ryzykować, że ona zrani jego i będzie musiał jechać z niczym lub czekać na następnych podróżnych.
Im więcej czasu spędzał na tej interakcji tym większa szansa była na to, że dziewczyna zorientuje się jaki jest jego prawdziwy motyw. Przygotowując się do walki przygryzł sobie dyskretnie policzek kłem.
- Więc jeśli nie byłoby to problemem chciałbym pojechać z panienką. - Zrobił zakłopotaną minę, jakby od razu przepraszał za kłopot. Miał nadzieję, że czy to przez grzeczność, czy jakiś dziwny moralny kompas ciężko zrezygnować jej z podwiezienia go. Kto chciałby zostawiać inną osobę na pastwę coraz to bardziej atakującego żywiołu.
- Odwdzięczę się należycie. - Dodał, jeśli była jedną z tych bardziej pazernych istot.
Nadal czekał na moment, w którym mógłby ją dźgnąć strzykawką ukrytą w dłoni opartej na masce.
Jeśli zgodzi się na to szybko wskoczy na miejsce pasażera z przodu. Może nie czuł zimna tak dotkliwie jak ludzie, ale przemoczone ciuchy i wymrożenie groziły w końcu nawet jemu.
Gdy dziewczę położy ręce na kółku, a on będzie siedział obok i będzie mógł zupełnie odebrać jej wzrok w ciemnym samochodzie i poczekać grzecznie na to, aż chemia zadziała.
Hrabia Pelethites

Hrabia Pelethites

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Twarz, Wzrost, Szerokość, Nagość, Zapach O_o
Zawód : Rzeźnik
Moce : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2740-akwizytor#58252

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 6 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 6 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach