Sala Chorych nr1 [parter]

Strona 5 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Go down

Sala Chorych nr1 [parter] - Page 5 Empty Re: Sala Chorych nr1 [parter]

Pisanie by Gość Sob Lut 08, 2014 1:25 pm

Louisa nie znała aż tak przeszłości Jamesa, aby wiedzieć, co się wydarzyła między nim, a jego siostrą. Albo co jej obiecał. W wyniku dedukcji domyśliła się jedynie ile dla niego znaczyła ta dziewczyna. Wciąż trzymał u siebie tę maskotkę, którą mu podarowała.
Louisa uśmiechnęła się, gdy James wypowiedział to imię. Cóż, przynajmniej zacznie wracać do żywych. Miło było patrzeć, jak twarz łowcy wreszcie się zmienia i stała się bardziej ludzka i taka „ciepła”. Może wreszcie porzucił myśli samobójcze.
Obaj panowie byli dla niej ważni i nie umiałaby między nimi wybierać. Nie rozumiała, dlaczego Jamesa tak sobie pomyślał. Chociaż zrozumiałaby doskonale, gdyby dla niego najważniejsza była Lukrecia. Ta silna potrzeba chronienia siostry, jakby była najważniejszą, najdelikatniejszą i najkruchszą osobą na świecie. Tak samo Zack traktował Louisę. Jak dziecko, którym należy się wiecznie opiekować. Mężczyznom chyba w pewnym wieku zaczyna się naprawdę nudzić i stają się nadopiekuńczy w stosunku do młodszych sióstr.
Gdy Louisa została sama z Jamesem, zabrała talerz, by go umyć. Nie lubiła, gdy bałagan się nawarstwiał. Sprzątała wszystko na bieżąco. Zresztą nie pobyła z Jamesem na sam zbyt długo, a chciała się z nim właśnie pożegnać, zadbawszy wcześniej o jego potrzeby, by poszukać swojego brata, do sali wszedł sam dowódca. Louisa uśmiechnęła się dziarsko do starszego mężczyzny, skinąwszy mu głową na powitanie.
– Dzień dobry.
Również się przywitała, nie bardzo wiedząc, jaka jest pora dnia.
– Może pan sobie usiądzie?
Zaproponowała, podchodząc do niego z krzesłem. Dostrzegła, że kulał, ale przecież nie wytknie mu prosto w oczy „jest pan starszy i nie może pan przeciążać nogi”, bo jeszcze nabawi się kompleksu wieku średniego.
– Nie będę przeszkadzać. I tak miałam właśnie wychodzić.
Zaczęła powoli pakować swoje rzeczy, nie zapominając o niczym. Sprawdziła jeszcze wszelkie urządzenia, do jakich James był podłączony. Yutaka na pewno będzie zaglądał do niego, co jakiś czas i pewnie w razie potrzeby, zawiadomi Louisę.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr1 [parter] - Page 5 Empty Re: Sala Chorych nr1 [parter]

Pisanie by Gość Nie Lut 09, 2014 6:49 pm

James w tym czasie leżał sobie, bo nic innego przecież nie mógł robić. Pozbawiono go tymczasowo "wolności" ale za to uchroniono od popełniania głupot. Myśli samobójcze jeszcze mu nie minęły. I kto wie, czy nie wykorzystałby sytuacji nieobecności Louisy.
Wtem do sali wszedł Marcus, przekazując informacje dotyczącą jego siostry. Wieść o tym, że Lukrecia przyleci za parę dni, skusiła go do spojrzenia na przyjaciela. Jego siostra tu przyleci. Może i zabierze jego martwe ciało? Niestety nie pozwolą mu umrzeć nawet z głodu.
- Dzięki za informację... Wybacz że zawiodłem... Spiszę raport kiedy będzie mi dane.
Odpowiedział z powagą i zerknął na Louisę, która szykowała się do wyjścia. Pewnie pójdzie szukać brata. Im szybciej, tym lepiej. Podejrzewał, że Zack grzecznie w domu raczej nie siedzi, skoro ciężko Louisie było się z nim telefonicznie dogadać. Nie rzekł nic, aby jej podziękować czy prosić aby została. Nie zamierzał jej zatrzymywać.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr1 [parter] - Page 5 Empty Re: Sala Chorych nr1 [parter]

Pisanie by Marcus Namikaze Nie Lut 09, 2014 6:57 pm

- Witaj Louisa. - Przywitał tę uroczą pielęgniarkę, pracującą dla Matsushity, ale odmówił zajmowania wolnego krzesła.
- Wpadłem tylko na chwilę. I poczekaj, bo mam do Ciebie prośbę.
Powstrzymał Louisę przed opuszczeniem sali chorych, zmuszony teraz będąc udzielenia odpowiedzi swojemu przyjacielowi, któremu pobyt w więzieniu nieźle rozwalił psychikę. Nie ukrywał co prawda zdziwienia jego słowami.
- Raport? James zapomnij o nim. Masz wypoczywać i zająć się swoimi pasjami. Możesz wrócić nawet do rodzinnego kraju. Od tego jest urlop. Raportem Gerard się zajmie. Ty odpoczywaj.
Z powagą i mała nutką rozkazu, rzekł w odpowiedzi Marcus swojemu przyjacielowi. Chrzanić niedopełnienie powierzonego zadania. Sytuacja wymknęła się im z pod kontroli i na dodatek była to pułapka.
Po chwili Marcus zwrócił się do Louisy.
- Miałaś już okazję poznać moją córkę Chizuru? Jeżeli nie, to bym chciał abyście się poznały. Rozmawiałem z Twoim ojcem i podsunął mu dobry pomysł, abyście mogły nawet razem się tutaj uczyć. Może zainteresujesz ją medycyną?
Zwykła prośba i propozycja zawarcia nowej koleżeńskiej znajomości. Przynajmniej jego córka nie będzie się tutaj nudziła ani też odwalała takie numery, o jakich na szczęście nie wiedział.
Marcus Namikaze

Marcus Namikaze
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka A
Znaki szczególne : Tatuaż głowy niedźwiedzia na lewym ramieniu. Opaska zasłaniająca prawe oko.
Zawód : Łowca Wampirów (były dowódca) / Informator / Mechanik samochodowy
Status Łowcy : Doświadczony
Pan/i | Sługa : Sługa: Samuru
Magia : Runy (podstawowy).


https://vampireknight.forumpl.net/t202-marcus-namikaze#228 https://vampireknight.forumpl.net/t203-marcus-namikaze#230 https://vampireknight.forumpl.net/t1644-dom-marcusa

Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr1 [parter] - Page 5 Empty Re: Sala Chorych nr1 [parter]

Pisanie by Gość Wto Lut 11, 2014 12:22 pm

Martwego ciała nikt nie zabierze. Jeśli znów zacznie sprawiać kłopoty, Louisa nie zawaha się powiadomić Yutaki, by znów go skuli. Wiedziała także, że ludzie, którzy czyhali na swoje życie i nagle zmieniają punkt widzenia. W taki sposób chcą odwrócić uwagę, by korzystając ze swojej wolności, pozbawić się życia. Przemyślane, nie ma co. Ale Louisa zwieść się nie da, co to, to nie.
Nie skomentowała już tego, co powiedział James, zostawiając tę sprawę dowódcy. Szybko zresztą na to zareagował, zrzucając „odpowiedzialność” za raport na Gerarda. Louisa mimowolnie się uśmiechnęła, gdy w wyobraźni ujrzała minę swojego ojca na wieść, że musi spisać kolejny raport. Na pewno bardzo się ucieszy, ale przecież nie odmówi. Nie po tym, co James zrobił zarówno dla niego samego, jak i Zacka, a o czym Louisa nie miała zielonego pojęcia. Wiedziała tylko o tym, co spotkało jej brata i tyle… Poza tym, nie uważała, że to przez Jamesa zadanie się nie powiodło. Nikt nie wiedział przecież, że burmistrz wysadzi szpital i zrzuci winę na łowców, jako zamachowców. Swoje trzy grosze dorzucili też inni, którzy rozpętali piekło pod więzieniem.
Dziewczyna odstawiła krzesło z powrotem, skoro dowódca wolał dzielnie się trzymać na swoich dwóch, nie całkiem zdrowych, nogach.
– Nie, nie miałam. Poznałam jedynie pańską siostrę. Z przyjemnością. Mogłabym ją nieco wprowadzić, nim doktor Matsushita wziąłby ją pod swoje skrzydła. Mogłabym prosić o jakiś kontakt do pańskiej córki?
Nie dała po sobie poznać, że była zaskoczona wieścią o tym, że dowódca ma córkę. Ciekawe ile miała lat? Tyle samo, co jego siostra? A może była starsza od Madeline? A może młodsza? Nie miała pojęcia i w tej chwili nie zamierzała nawet o tym myśleć. Zresztą, nim skontaktuje się z córką Marcusa, musi znaleźć Zacka. Choć w sumie Chizuru mogłaby pomóc Louisie w opiece nad Jamesem. Nauczyłaby się czegoś, a może nawet odkryłaby, że nie nadaje się do opieki nad drugim człowiekiem. Nie każdy przecież ma tyle cierpliwość i pokłady miłosierdzia. Im szybciej by to w sobie odkryła, tym lepiej. Nie ma co przecież zmuszać dziewczyny do czego, czego nie chce, a za błędy płaciliby pacjenci. Z chęcią też poznałaby wreszcie kogoś normalnego, z kim można na spokojnie porozmawiać i może nawet „zwierzyć”.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr1 [parter] - Page 5 Empty Re: Sala Chorych nr1 [parter]

Pisanie by Gość Wto Lut 11, 2014 12:37 pm

Niektórzy by się cieszyli z faktu, że nie muszą nic robić, tylko cieszyć się urlopem, że w końcu pojadą nad jezioro i połowią ryby, albo spotkają z rodziną i pójdą z nimi na jakiś spacer, czy do kina. Cieszyć się szczęściem, ale nie dla Jamesa. Być może i udawał, że będzie wszystko okey, a potem pójdzie skoczyć z mostu wprost do rzeki, by rozbić się o jakieś skały, gdzie poprowadzi go prąd wodny.
Chciał coś odpowiedzieć, ale zrezygnował. Odwrócił głowę i zajął się interesującym gapieniem w ścianę. Jakby miał teraz dość towarzystwa tych osób. Wszystko mu zabraniają. Poczuł się teraz tak, jakby miał być zwolniony dosłownie z pracy. Zamknął oczy i czekał aż ta dwójka sobie pójdzie, by móc zasnąć i nie mieć z otoczeniem i rzeczywistością nic wspólnego.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr1 [parter] - Page 5 Empty Re: Sala Chorych nr1 [parter]

Pisanie by Marcus Namikaze Wto Lut 11, 2014 12:47 pm

Widocznie James się poddał i nie miał ochoty na rozmowy. Z jednej strony dobrze, bo sobie teraz odpocznie ale z drugiej, Marcusa niepokoiło jego zachowanie. Miał nadzieję, że jak ten wróci z Anglii, będzie taki jakiego zna tyle lat.
Zerknął na Louisę, dostrzegając u niej ten uśmiech, kiedy wspomniał o spisaniu raportu przez Gerarda. Odwzajemnił ten gest, bo wiedział że jej ojciec tak jak on, nie lubił papierkowej roboty. Ale niestety są sytuacje, kiedy trzeba te formalności dopełnić.
Miał już odpowiedzieć Louisie, ale zadzwonił mu telefon.
- Przepraszam na chwilę.
Odebrał połączenie, co obecni wiedzieli już kto do niego dzwoni. Gerard. Wymienił z nim bardzo krótką wiadomość i nie ukrywał zdziwienia, że Trizgane wie już coś o Leandrze. Nie mylił się, że to rozmowa nie jest na telefon. Więc musi pojechać do drugiej Oświaty. Po zakończonej rozmowie, rozłączył się i poszukał telefon do córki.
- Masz gdzie zapisać numer do Chizuru?
Zapytał pierw, a kiedy Louisa znalazła cokolwiek, podał jej numer do swojej córki.
- Gdyby była zdecydowana na medycynę, od razu ją bym wcisnął Yutace. Jednak kieruje się ona drogą, jaką obrała jej matka. Niestety nie mogę jej wysyłać na patrole, więc chciałbym, aby znalazła tu inne zainteresowanie, pracę, które sprawi jej przyjemność. Mam nadzieję, że się polubicie.
Niech to będzie także i misja dla Louisy. Wytrzymanie z roztrzepaną i momentami niecierpliwą nastolatką, która ma charakter po ojcu.
- Zostawiam Was już. Muszę jechać do drugiej Oświaty załatwić sprawy. Trzymajcie się.
Pożegnał się i opuścił pomieszczenie. Musi przekupić jakoś Yutakę, by to cholerne kolano wyleczył tak, aby nie sprawiało problemów przy chodzeniu. Ugh...


[z/t]
Marcus Namikaze

Marcus Namikaze
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka A
Znaki szczególne : Tatuaż głowy niedźwiedzia na lewym ramieniu. Opaska zasłaniająca prawe oko.
Zawód : Łowca Wampirów (były dowódca) / Informator / Mechanik samochodowy
Status Łowcy : Doświadczony
Pan/i | Sługa : Sługa: Samuru
Magia : Runy (podstawowy).


https://vampireknight.forumpl.net/t202-marcus-namikaze#228 https://vampireknight.forumpl.net/t203-marcus-namikaze#230 https://vampireknight.forumpl.net/t1644-dom-marcusa

Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr1 [parter] - Page 5 Empty Re: Sala Chorych nr1 [parter]

Pisanie by Gość Sro Lut 12, 2014 5:25 pm

Louisa mogła się cieszyć, że nie potrafiła czytać w myślach. Gdyby posiadała taką zdolność, przeraziłaby się, widząc myśli Jamesa. A więc jednak nie porzucił pragnienia popełnienia samobójstwa. Ona jedynie przycichła i czekała na odpowiedni moment, by znów dać o sobie głośno znać. Dobrze, że Yutaka postanowił przywiązać Jamesa do łóżka. Dzięki temu, będą mieli pewność, że nie wstanie z łóżka i się nie powiesi, potnie, nie łyknie środków nasennych albo nie zastrzeli.
Dziewczyna skinęła lekko głową na słowa dowódcy, nie wtrącając się w jego rozmowę. Nie zaglądała mu także do telefonu, by wiedzieć, kto dzwoni. Jednak, gdy wypowiedział imię ojca Louisy, nie miała żadnych wątpliwości, że chodzi o białowłosego Wilka. Nie przypominała sobie, żeby w Oświacie był jeszcze jeden „Gerard”. Jasne, że nie znała wszystkich łowców Oświaty, ale wątpiła w to, by był tutaj ktoś taki o tym samym imieniu.
Po chwili Marcus skończył rozmowę i skierował się z pytaniem do dziewczyny. Z uśmiechem na ustach, powiedziała, że zapisze go sobie od razu w telefonie. Będzie miała pewność, że nie zgubi nigdzie telefonu. Gorzej, jeśli zostanie okradziona i zabiorą jej telefon. Ale na pewno poradzi sobie z ludzkimi napastnikami. Teraz w ogóle nie bała się napaści ze strony ludzi. Bardziej przerażały ją wampiry.
– Oczywiście, skieruję ją zatem do doktora Matsushity.
Nie mogła się przecież spierać z dowódcą i nawet nie zamierzała. Miała nadzieję, że uda jej się zaszczepić w dziewczynie chęć do medycyny. Louisa polubiła ją już jako mała dziewczynka i teraz czekała na to, aż skończy Akademię Crossa, by udać się na studia medyczne. Na pewno wybierze uniwersytet w Japonii. Tutejsza medycyna była na wyższym poziomie, niż ta w Ameryce.
– Postaram się jej pokazać medycynę od najlepszej strony. Ja wolę pomagać naszym łowcom i leczyć ich rany, niż bezsensownie zabijać wampiry, zmuszając innych, by mnie ratowali.
Zaśmiała się gorzko. Cieszyła się, że mogła się na coś przydać w Oświacie i wreszcie znalazła coś, dzięki czemu mogła pomagać innym. Jeszcze chciała jedną sprawę przedyskutować z dowódcą, ale nie chciała go zatrzymywać. Najwyżej naśle później na niego swojego ojca. O tak, nie był to taki zły pomysł.
– Proszę na siebie uważać, panie Namikaze. A jeśli pan skończy swoje sprawy, proszę się do mnie odezwać. Zobaczę, co da się zrobić z tym pańskim utykaniem na nogę.
Również się pożegnała, odprowadzając go wzrokiem. Podeszła wreszcie do Jamesa i pogłaskała go ostrożnie po głowie. Przeczesała dłonią jego fioletowe włosy i złożyła na wargach pocałunek.
– Śpij dobrze. Jutro też przyjdę.
I z tymi słowami oraz uśmiechem, opuściła salę, by poszukać swojego brata.

[zt]
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr1 [parter] - Page 5 Empty Re: Sala Chorych nr1 [parter]

Pisanie by Gość Sro Lut 12, 2014 7:59 pm

No więc tak. James został sam w sali chorych. Nie zareagował jakoś specjalnie na buziaka Louisy. Gdyby był w lepszym stanie psychicznym, nawet by go pogłębił i powiedział stęsknione za jej osobą słowa. Teraz to mógł wyglądać jak wrak czy maszyna. Przez moment udawał, że zdecydował się zasnąć. Gdy wszyscy wyszli, otworzył oczy i przeniósł spojrzenie w stronę drzwi. Był sam.
Spojrzał na pasy, którymi był przypięty do łózka. Pociągnął raz przy lewej ręce, jakby sprawdzał zasięg. Nie był wstanie przez to dosięgnąć żadnego kabelka, do którego był podłączony. Po chwili zdecydował się użyć siły, w nadziei że może pod jej naporem, pasy puszczą. Szarpnął raz z całej siły. Drugi, potem trzeci. Nic. Zrezygnowany opuścił głowę na poduszkę. Nic z tego. Zabezpieczyli go tak, aby nic sobie nie mógł zrobić. Nawet jeżeli się podniesie do pozycji siedzącej, nic mu do nie da. Nie wypadnie z łóżka ani też nie rozerwie tych kabli i wężyków, przepuszczających do jego żył krwi.
Leżąc, gapił się tępo w biały sufit. Pozbawiony prób samobójczych, nie mógł w tej chwili nic wymyślić. Zamknął oczy i spróbował tym razem naprawdę zasnąć. Udało mu się po kilkudziesięciu minutach.

Kilka dni minęło a James wracał powoli do zdrowia. Siostra przyleciała go odwiedzić i nawet dotrzymywała mu towarzystwa. Podobnie jak Louisa, wymuszała na nim jedzenie i niemal zmuszała go spożywania posiłków. Gdy został wypisany, pomogła się mu spakować i zabrała go ze sobą do Anglii. Do rodzinnego domu, gdzie powinien psychicznie dojść do siebie. Ani razu nie wypytywała go o to, co mu się przytrafiło. Wszystko wiedziała od Marcusa, więc wiedziała jak postępować z bratem. Zatem w domu rodzinnym, miał szansę zacząć żyć na nowo, by zapomnieć o przykrych i wręcz poniżających wydarzeniach, jakie go spotkały. Miał sporo czasu, aby podbudować się emocjonalnie i psychicznie.


[z/t]
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr1 [parter] - Page 5 Empty Re: Sala Chorych nr1 [parter]

Pisanie by Gość Sro Lip 23, 2014 4:39 pm

Po rozmowie w gabinecie Matsushity, Azel wraz z nim udał się do sali chorych głównego budynku Oświaty Łowieckiej. W tym czasie Marcus udał się na spotkanie z Emmą, które nie było zaplanowane. Azel jednak nie wiedział, że jego kuzyn spotyka się z tą kobietą. Dyskretnie na takie tematy milczał. Teraz jednak uwaga była na nim skoncentrowana. Zdjęto mu gips i obejrzano dokładniej rękę, dokonując także prześwietleń. Następnie dano mu ubranie szpitalnie dla pacjentów, w które miał się przebrać. Uczynił to oczywiście a Yutaka dopilnował, żeby Azel wykonał te polecenia. Również samodzielnie zadbał o to, by pacjent położył się na łóżku, przy czym podpiął go do aparatury, gdzie oceniany był stan jego serca.
- Nie jest źle, ale wolę byś tutaj został do przeszczepu. A teraz wybacz.
W tym momencie odebrał telefon od Gerarda i udał się do niego w celu obejrzenia ran, ściągając później Johna. Tak zaś zleciały godziny na samotnym przebywaniu w sali. Azel jedyne co teraz mógł robić, to odpoczywać.
Po kilku długich godzinach samotności w sali, postanowił napisać do siostry. Zapewne zadowolona nie będzie, ale nie chciał nikogo martwić swoim stanem zdrowia. Jednak nie chciał tez, by niepokoiła się jego nieobecnością. Powinna wiedzieć, co dzieje z bratem. Tak jak on, chciałby wiedzieć co z nią się dzieje. Mimo iż nie znają się zbyt dobrze, to chociaż próbują polubić się jak rodzeństwo. Napisał do niej i nie pomylił się to do otrzymania odpowiedzi od niej. Aż westchnął i odpisał spokojną wiadomość. Jeżeli będzie chciała przyjechać, poprosi kogoś z Oświaty o przywiezienie jej tutaj. To byłby lepszy pomysł. Przynajmniej ona będzie w bezpiecznym miejscu.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr1 [parter] - Page 5 Empty Re: Sala Chorych nr1 [parter]

Pisanie by Gość Czw Sie 14, 2014 10:50 pm

Dzień jak co dzień. Azel przebywając w sali chorych, nie miał jak opuścić tego miejsca, skoro musi być na obserwacji. Zamiast leżeć i czytać gazety bądź książki, wolałby na pewno pracować w szkole albo zajmować domem. Nie jest jednak osobą, która narzeka na swoją sytuację. Od dziecka miał styczność z lekarzami i szpitalami, także i ta sytuacja nie była dla niego niczym nowym.
Łóżko miał ustawione na pozycję półleżącą, co było dla niego o wiele wygodniejsze, do czytania i spania. Sam sobie regulował i nawet pozwolono mu korzystać z łazienki w razie potrzeby. Jednak towarzyszyła mu pielęgniarka, której celem było podłączanie i odłączanie go od aparatur.
Dnia tego czytając książkę, weszło do środka dwóch lekarzy. Yutaka i nowy, którego Azel nie widział jeszcze na oczy.
- Witaj Azel. Jak się czujesz?
Przywitał swojego pacjenta Yutaka, pytając tym samym o jego zdrowie. W tym czasie Matabei podszedł do kartoteki przy łóżku Azela i zaczął ją sprawdzać.
- Dobrze.
Odpowiedział czerwonowłosy, wkładając zakładkę do książki i zamykając ją, stwierdziwszy że Ci dwaj panowie, będą chcieli z nim porozmawiać. Zatem Yutaka przeszedł do przedstawienia swojego członka rodziny.
- Chciałbym Ci przedstawić swojego kuzyna. Matabei Matsushita. Jest kardiologiem i przeprowadzi przeszczep Twojego serca.
- Miło mi Pana poznać.
Rzekł Azel w stronę nowego doktora. Matabei odłożył kartotekę na miejsce i zbliżył się do Azela, stając z drugiej strony łóżka. Wyciągnął rękę by uścisnąć na powitanie.
- Matabei wystarczy, Azel. Znam Twoją rodzinę.
Namikaze się uśmiechnął lekko i uścisnął dłoń. Po tym miłym geście powitania i zapoznania imiennego, Matabei przeszedł do rzeczy.
- Widziałem Twoje wyniki badań. Mamy również organ przebadany i gotowy do przeszczepu. Nie będę ukrywał, że Twoje wyniki mi się nie podobają, ale z Yutaką postaramy się, byś nie odleciał nam na stole. Masz słaby organizm. Istnieje ryzyko, że serce może się nie przyjąć.
Trochę pacjenta postraszył, co było widać na twarzy Azela. Yutaka obserwował go, zerkając także na aparaturę.
Azel po usłyszeniu tych słów, spuścił wzrok na książkę, wyglądając teraz tak, jakby zastanawiał się nad decyzją. W prawdzie to zgodził się na przeszczep, ale nie wiedział, że istnieje takie ryzyko.
- Mimo dużego ryzyka, to jednak mam przeczucie, że przeżyję. Co prawda jestem pogodzony ze swoim losem, ale ten nie zamierza jeszcze mi skracać życia.
Odpowiedział zdecydowanie i spojrzał na Matabei'a.
- Więc jesteś gotowy na przeszczep? - Zapytał go dla upewnienia starszy Matsushita.
- Tak. - Odpowiedział Azel od razu, jednak w głębi czuł niepokój. Miał obawę, że może nie przeżyć i więcej nie zobaczyć siostry, kuzyna i reszty rodziny. Lecz gdyby nie zaryzykował, śmierć przyszłaby po niego za parę miesięcy.
- Dobrze. Zaczniemy jutro w południe. Im szybciej, tym lepiej.
Dopowiedział Matabei i uśmiechnął w stronę Azela, klepnąwszy go w ramię, na pocieszenie.
- Przeżyjesz. Postaramy się o to.
Próbował go pocieszyć, ale wiedział, że to i tak niewiele pomoże. Yutaka nie przypuszczał, że kuzyn zechce już tak szybko przeprowadzić przeszczep. Jednakże, po co czekać?
Po owej rozmowie, doktorzy pożegnali się z pacjentem na dzień dzisiejszy i zostawili go już samego z tym wszystkim, aby móc przygotować się do operacji.
Azel stracił już ochotę na czytanie. Odłożył książkę i położył się, leżąc na boku. Przez długie godziny rozmyślał nad operacją i szansą na przeżycie. Aż w końcu zasnął.

***

Nie przeciągając dłużej, dnia następnego Yutaka przygotował Azela do operacji i przewiózł go na salę operacyjną. Tam później dołączył do nich Matabei, ubrany już w odpowiedni strój. Yutaka także takowy miał na sobie. Dodatkowo pomagać im będzie dwóch asystentów Yutaki, jacy tutaj byli. Dwóch niestety nie miał pod ręką. Louisa była we Włoszech, a John przebywał u Trizgane.
Azelowi zaraz podano narkozę i jeden z asystentów miał za zadanie monitorować jego sytuację życiową. Yutaka i Matabei zajęli się przeprowadzeniem operacji. Najwięcej w tym miał udział starszy Matsushita. Rana została otwarta i dokonano szybkiej możliwej podmiany serca. Stare wyjęto, zastąpiono je nowym. Komplikacje pojawiły się przy wszczepianiu nowego, ale dzieki mocy leczniczej Yutaki, udało się Azela podtrzymać przy życiu. Zatem operacja zakończyła się powodzeniem. Po zakończeniu, Azela przewieziono z powrotem na salę chorych i podłączono ponownie do aparatury i kroplówki. Matabei podał mu także dożylnie specjalny lek wzmacniający organizm. Na wypadek, gdyby miało się coś nagle zmienić. Yutaka z Matabei'em zaglądali go niego co jakąś chwilę.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr1 [parter] - Page 5 Empty Re: Sala Chorych nr1 [parter]

Pisanie by Gość Sob Sie 23, 2014 11:14 am

James prowadząc pojazd, zajechał tak szybko pod Oświatę, jak tylko mógł. Specjalnie omijał duże ulice, gdzie są światła. Nie chciał znów spowodować wypadków a raz nieświadomie potrącił śmiertelnie osobę. Jeżeli jechałby głównymi ulicami, miałby to wydarzenie przed oczami nie zajechaliby na czas pod Oświatę.
Gdy tylko znaleźli się na miejscu, John wybiegł z pojazdu prosto do skrzydła medycznego po wózek. James pomógł wyjść Gerardowi z pojazdu i jak tylko John wrócił, od razu posadzono starszego łowcę i zabrano go do skrzydła medycznego. W gabinecie zastano nie tylko Yutakę ale i Matabei'a.
- Panie Matsushita! Stan zawałowy!
Rzucił od razu John a za nim stanął James. Bez zastanowienia, obaj medycy rzucili to co robili i nakazali podjechać z wózkiem pod łózko. Tam przeniesiono Gerarda i rozcięto jego górne ubranie. Yutaka znał te rany, bo opatrywał go, ale dostrzegł że opatrunek był zmieniany. Później wypyta Johna.
- James, poczekaj na korytarzu.
Zwrócił się do fioletowowłosego Yutaka, a ten posłuchał i wyszedł.
Matabei od razu podłączył starszego Trizgane do aparatury, sprawdzając tym samym puls. John został na wypadek podania czegoś. Najgorszego jednak uniknęli. Starszy Matsushita przyłożył dłoń do klatki piersiowej łowcy, nie patrząc na to, czy naruszy jego ranę. Przez bandaże moc także przejdzie. Wpuścił w jego ciało wiązkę leczniczą z elektrycznością, by pobudzić jego serce do działania. A tym samym doprowadzić do bezproblemowego przepływu krwi. Sytuacja zaś została szybko opanowana. Serce zaczęło bić normalnie, ale Gerard wyglądał na osłabionego.
- Stan przed zawałowy. Na szczęście nie stało się najgorsze. Tętno już jest stabilne, bicie serca także. I tak zostanie na obserwacji. A z tą raną, to tym bardziej.
Wydał swoją opinię kardiolog, wtem Yutaka spojrzał na Johna.
- Jak doszło do pogorszenia jego stanu? - Zapytał swojego asystenta.
- Nie wiem dokładniej. Jednak w jego domu pojawiły się dwa wysoko postawione wampiry. Dowódca tam został. Nie było mnie przy ich rozmowie.
Przyznał prawdę i na razie nie poruszał sytuacji z Testamentem i tego, że Gerard złamał lekarskie zalecenia leżenia w łóżku. A to wszystko wina leżała u tego gadziego wampira - Testamenta.
- Musiało coś się stać, że prawie dostał zawału. Na szczęście, niegroźnego. - Dorzucił od siebie Matabei.
Johnowi podziękowano a Gerarda przebrano w strój pacjenta. Został przewieziony do sali chorych, gdzie ułożono go na sąsiednim łóżku obok Azela. Tak samo jak Namikaze, Trizgane został podłączony do aparatury i założono mu także maskę tlenową, aby mógł lepiej oddychać.To samo miał i Azel. Podano zastrzyki wzmacniające i podłączono do kroplówki. Yutaka na korytarzu porozmawiał także z Jamesem i dowiedział się powodu, który prawie doprowadził do zawału Gerarda. Medycy później zostawili pacjentów w sali chorych. James wszedł do pomieszczenia, samemu nie wiedząc po co. Może Gerard coś będzie od niego chciał? O ile był przytomny.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr1 [parter] - Page 5 Empty Re: Sala Chorych nr1 [parter]

Pisanie by Gerard Pon Sie 25, 2014 10:14 am

Gerard osuwał się w ciemność, z którą walczył. Nie do końca kontaktował i wiedział, co się z nim dzieje. W ogóle nie uświadomił sobie, że to stan przedzawałowy, taki stan krytyczny. Był święcie przekonany, że to jakaś moc tych wampirów wzięła sobie w posiadanie jego serce, sprowadzając go do takiego stanu upadku na kolana. Coś go chwyciło mocno, ratując przed upadkiem na ziemię. Akurat ten upadek okazałby się najmniej groźny w porównaniu z obecnym stanem. Otwierał usta, łapiąc desperacko powietrze, ponieważ oddychanie sprawiało mu sporo bólu w klatce piersiowej. Zupełnie, jakby jakaś obręcz chwyciła jego serce i ściskała tak mocno, jakby miało zaraz zostać zmiażdżone! Łypał jedynie niebieskimi oczami na starszego Kuroiaishita, nie mogąc pojąć dlaczego wziął się za jego córkę. Nie miał wstydu?! Była przecież dzieckiem! Ludzkim, nic nie znaczącym dla wampira, dzieckiem. A co jeśli przemieni ją w wampira i porzuci, gdy mu się znudzi? Nie mógł się pogodzić z tą myślą. Wiedział, że zareagował zbyt emocjonalnie, ale w tej chwili zrzucił to na dalszy plan. Miał ochotę jedynie wyeliminować zagrożenie, jakie było w Barabalu. Zniszczyć wampira, który pragnie zniszczyć jego rodzinę, jego spokój. Pierw zabito mu brata, później rodziców, żonę, przemieniono syna. Stracił także wielu przyjaciół i wiernych towarzyszów z rąk tego rodu, a teraz jeszcze Louisa. Jego mała, uśmiechnięta Louisa, pełna bólu i cierpienia, które zawsze dzielnie w sobie tłamsiła. Dla dobra ojca i brata.
Patrzył w oczy Barabala, jakby samym spojrzeniem mógł go zabić. A jakby on się czuł, gdyby ktoś zagrażał życiu jego dzieciom? Miał w ogóle uczucia? Łowca w to wątpił. Gerard walczył. Walczył o to, by żyć, zdobyć krew dla Zacka, by zabrać z Japonii dzieci. Będą uciekać tak długo, jak będzie trzeba. Tylko te myśli – ucieczka od zagrożenia, sprawiły, że chciał żyć i nie doszło do najgorszego. Wreszcie stracił przytomność. A ostatnim obrazem, jaki zapamiętał w tej chwili była rozweselona twarz Barabala…
Nie czuł nic, gdy był przetransportowywany do Oświaty. Ale za to słyszał dźwięki. Śmiech żony, krzyk Louisy i Zacka, gdy w ich ciele roznosił się wampirzy jad. Gdy wreszcie tam wylądował, słyszał urywki rozmów, ale ich treści nie docierały do niego. Chciał powrócić do żony i tych widmowych głosów radości. Tak bardzo chciał, aby dzieci i jego żona znów byli bezpieczni, że był gotów osunąć się w tę nicość. Dosłownie poszedłby za nimi jak za głosem syreny! Zapomniał o rzeczywistości, o potrzebie przetrwania i przeżyciu. Skupił się na tym, co nie realne, że pragnie pozostać myślami we Francji, gdzie żył bezpiecznie z żoną i swoimi dziećmi. Chciał, by ten trwał i trwał. A przecież trwał! Jego umysł sprawił, że dla Gerard czas się cofnął…
Do podświadomości łowcy docierały głosy Yutaki i Johna, ale nie chciał ich słyszeć. Pragnął ponownie zanurzyć się w swoich wspomnieniach (w tej chwili nie były to dla niego wspomnienia, a realna rzeczywistość) i mieć przy swym boku żonę. Świadomość posłuchała go i otuliła na nowo dźwiękami, obrazami, głosami i śmiechem… śmiechem Michiru i Louisy. Był tam nawet Zack i Gerard chciał, aby tak pozostało. Coś go jednak szarpnęło i wynurzył się z tego oceanu wspomnień. Podświadomość kazała mu powrócić. Zaczął się przebudzać. Pierwsze, co usłyszał to cisza… Błoga, smutna, samotna cisza. Otworzył niebieskie oczy i szybko je zamknął, gdy w źrenice uderzyło ostre, dzienne światło. Nie miał pojęcia, jak długo trwał w tym odrętwieniu. Kilka godzin? Kilka dni? Dostrzegł cień czyjejś sylwetki, ale zajęło mu ponad trzy minuty, nim oczy przywykły do światła i mógł zarejestrować, że jest to James. Co ten chłopak tutaj robił? Siedział przecież w Anglii, po drugiej stronie świata. Gerard nie pamiętał, że chłopak przyjechał do jego domu. Nie wiedział, że dzięki jego szybkiej interwencji znalazł się w szpitalu.
– Marcus… wsparcie… wampiry…
Ktoś chyba powiadomił, że dowódca był sam w domu, w towarzystwie dwóch silnych wampirów? Ktoś chyba był na tyle inteligentny, żeby wysłać dla niego posiłki. Jeśli nie, to Gerard wydał w tej chwili kulawy rozkaz.
– …Louisa…
Odkrył, że oddychanie nie przychodzi mu już z takim trudem. Nie czuł przeklętej obręczy na sercu i nie bolało go. Za to mówienie przychodziło z trudem, a głos dodatkowo był zagłuszony przez maskę. Ponownie zatopił się w otchłani snu. Tym razem jednak zdrowego. Umysł przestał mu płatać figle i pozwoli odpocząć. Tym razem spał nieco dłużej, ale jak długo? Nie wiedział. Zaczął otwierać oczy. Nie oślepiło go już światło jarzeniówek. A może to było słońce? Szybciej dotarło do niego otoczenie. Sterylne, wręcz szpitalne, czyli takie, jakiego nie znosił.
– Gdzie… jestem…?
Wychrypiał, czując suchość w gardle. Chciało mu się pić, ale zignorował tę potrzebę.
– Louisa…
W dodatku zostawił Marcusa samego w swoim domu! Bał się o niego, jak i to, w jaki sposób będzie mógł wziąć to, co mu się należało – krew Samuru.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr1 [parter] - Page 5 Empty Re: Sala Chorych nr1 [parter]

Pisanie by Gość Pon Sie 25, 2014 11:56 am

Gerard przez większość czasu był nieprzytomny. Szczęście w tym, że najgorsze go nie spotkało i medycy byli wstanie go szybko przywrócić do "życia". A to także dzięki obecności Matabei'a, kardiochirurga, którego celem są badania nad sercem istot żywych. Czasami też i martwych. Rodzina Matsushita, posiada w swoich szeregach członków w każdej niemal dziedzinie medycznej.
James stał przy łóżku Trizgane, czekając pewnie parę minut na to, czy się wybudzi. Wiedział że jest teraz osłabiony i nic nie zdziała. Należy się mu odpoczynek. Spojrzał także w stronę drugiego pacjenta, jakim był kuzyn Marcusa - Azel. U niego nie wiedział co się stało, ale gdy zajrzał w kartę pacjenta przy łóżku, wszystko już wiedział. Z jednej strony to nawet śmiesznie wyglądało, że leżało w jednej sali dwóch z problemami serca.
Po krótkim czasie, Gerard zaczął jakby jęczeć przez maskę tlenową. James szybko go niego podszedł i zdążył wyłapać dwa ostatnie słowa. Później imię tej, o którą sam się martwił. Lecz nie powinien. Była z Ryoujim. Nic jej nie będzie. Gerard zaraz znów zapadł w sen. James nie zastanawiając się, opuścił skrzydło medyczne i odszukał wolnego łowcę, z którym zajechał z powrotem do wioski, tym razem pojazdem z oświaty. Tak więc Jamesa nie było już w sali, kiedy Gerard przebudził się dużo później.


[z/t]
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr1 [parter] - Page 5 Empty Re: Sala Chorych nr1 [parter]

Pisanie by Gość Pon Sie 25, 2014 12:33 pm

Przeszczep się udał. Stan był stabilny i nie zagrażający życiu. Azel jednak nie wiedział jeszcze, że będzie miał towarzysza w sali. Całą akcję ratowania Gerarda, przespał w spokoju. Dłużej to nieco zaszło, tuż po operacji i Matabei zaczynał mieć pewne obawy, czy nie doprowadził czasem do śpiączki u łowcy. Serce jakie dostał, było wzmocnione i silne. Przy słabym organizmie mogły wystąpić nieprzyjemne komplikacje. Na szczęście obyło się bez takowych.
Azel przebudził się i słyszał jedynie oddalające się czyjeś kroki. Otworzył oczy i pół przytomnie, rozejrzał się po suficie pomieszczenia. Okna były zasłonięte, aby światło słońca, nie dokuczało przebudzającym się pacjentom.
Namikaze czuł się osłabiony, w końcu odczuwał jeszcze efekty po operacji. Rozejrzał się wzrokowo po pomieszczeniu, jak tylko mógł i dostrzegł tuz na sąsiednim łóżku obok, kogoś jeszcze. Coś go chyba przez ten czas ominęło. Nawet on nie wiedział ile spał. Sięgnął dłonią po maskę i zdjął ją z twarzy, zsuwając na szyję. Dobudził się już na dobre i akurat do sali zajrzał Yutaka.
- Obudziłeś się w końcu. Za dobrze Ci się chyba spało.
Zażartował sobie trochę i sprawdził stan aparatury oraz pulsu u Azela, po czym zabrał mu maskę tlenową, która potrzebna mu już raczej nie będzie. Ale w razie czego, zostawił obok.
- Nawet nie wiem ile czasu minęło... Skoro żyję, to znaczy...
- Przeszczep się udał. Były małe komplikacje, ale z naszymi umiejętnościami, szybko je wyeliminowaliśmy. Jak się czujesz?
Dokończył Yutaka jego wypowiedź i zapytał dodatkowo, by móc wiedzieć co wpisać do karty, po którą zaraz sięgnął.
- Słabo. - Odpowiedział.
- Boli Cię coś? Masz jakieś inne doligliwości? - Dopytywał medyk.
- Nie. Po prostu, czuję się jakbym był zmęczony i osłabiony.
- Po operacji to normalne. Dojdziesz do siebie. Dostaniesz porządny posiłek.
Uśmiechnął się lekko, jakby wiedział, że normalne jedzenie może mu przywrócić odrobinę siły, niż zwyczajna kroplówka. Azel zerknął na łózko obok.
- Kto to? - Zapytał. Nie miał chyba jeszcze okazji poznać Gerarda Trizgane, który obecnie jeszcze spał. Nic dziwnego. Potrzebował odpoczynku po przejściu ataku przed zawałowego.
- Gerard Trizgane. - Odpowiedział Matsushita, poprawiając okulary i odkłądając kartę Azela na miejsce.
- James go nagle przywiózł. Dostał ataku przed zawałowego. Jakaś sytuacja rodzinna, doprowadziła go do tego stanu. - Odpowiedział, podchodząc do aparatury monitorującej stan starszego łowcy. Stan Gerarda był stabilny. Jedynie spał regenerując się. Dodatkowo ta rana na klatce piersiowej była w miarę podleczona, dzięki akcji Matabei'a. Nie krwawiła i była na tyle zasklepiona, że dalej w spokoju mogłaby się goić i nie utrudniać życia codziennego łowcy.
- To James wrócił?... Myślałem że zostaje w Anglii. - Zapytał zaskoczony Azel. Jamesa znał mało, ale i widywał go na korytarzach oświaty czy w rozmowie z Marcusem. O jego sytuacji także wiedział.
- Na to wygląda. - Odparł Yutaka, zmierzając już do wyjścia.
- Pielęgniarka zaraz tu przyjdzie. Za parę godzin zajrzy do Was Matabei.
Dodał i opuścił salę, zostawiając panów samych. Azel odetchnął i spojrzał sobie w stronę okna. Niby czuł się słabo, ale czuł też że żyje. Miał wielką nadzieję, że tym razem nie będzie musiał zmagać się z nieprzyjemnymi chorobami serca. Że to które teraz ma, jest całkowicie zdrowe. W końcu zaufał Matsushicie.
Po upływie dziesięciu minut, pojawiła się pielęgniarka, przywożąc na stoliku na kółkach posiłek dla Azela. Ustawiła mu łózko w pozycję półleżącą i przysunęła stolik a na nim postawiła zupę. Poczekała aż pacjent zje i wtedy zabrała naczynia. Teraz Namikaze oddał się krótkiej drzemce, bo nic innego nie miał co robić.


Kilka godzin później...

Jak wspomniał Yutaka, do sali zajrzał Matabei. Wyższy od Yutaki, brunet i także w okularach. Chyba tradycja rodzinna okularników. Ubrany oczywiście w biały kitel. Doszedł do łózka Gerarda, oceniając jego stan serca i organizmu. Było bez zmian. Spał nadal. Azel w tym momencie zwrócił uwagę na przybyłego lekarza i obserwował jego czynności. Matabei to widział i zerknął też w jego stronę.
- Lepiej się już czujesz? Odzyskujesz siły? - Zapytał Azela.
- Powoli dochodzę do siebie. - Odpowiedział czerwonowłosy.
Wtem Matabei po ocenieniu stanu zdrowia Gerarda, zapisał wyniki w jego karcie pacjenta i przeszedł do karty Azela. Przepadał go dokładnie i zapisał wszystko co potrzebował.
- Będziesz brał leki na serce ale przepisane przeze mnie. Mają one na celu przystosować Twoje serce do organizmu i na odwrót. Nie gwarantuję Ci, że będziesz mógł je za jakiś czas odstawić. Być może będziesz musiał je brać do końca życia. Ale pocieszające będzie to, że żadne choroby sercowe nie powinny Ci dokuczać. - Pocieszył swojego pacjenta.
- Przynajmniej tyle dobrego.
Uśmiechnął się Azel na słowa medyka. Aż tak źle jednak nie było. Że leki znów będzie musiał brać, to się do tego przyzwyczaił.
I w tym zaś czasie, doszło do przebudzenia się Gerarda. Jego mowa przez maskę, zwróciła uwagę Matabei'a i akurat spojrzał na jego twarz. Zsunął mu maskę tlenową na chwilę i spojrzał na aparatury. Stan był w porządku. Żadnych komplikacji. Obudził się, ale był nadal osłabiony. Doktor sprawdził także kroplówkę.
- Jesteś w Oświacie Łowieckiej. Z Louisą jest wszystko w porządku.
Odpowiedział mu powoli i spokojnie, aby Gerard był wstanie go zrozumieć. Taka też jest praca lekarza. A kłamstwo również pozwala uspokoić chorego by nie myślał o problemach. Matabei od Yutaki dowiedział się, o co doprowadziło do zawału Gerarda. Także postanowił podtrzymywać go przy myślach, że jego córce nic nie grozi.
-Jak się czujesz? - Zapytał łowcę a Azel w tym czasie tylko spoglądał w ich stronę.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr1 [parter] - Page 5 Empty Re: Sala Chorych nr1 [parter]

Pisanie by Gerard Sob Sie 30, 2014 10:19 am

Gerard spał, odpoczywał, pozwalał regenerować się organizmowi, podczas gdy panowie w spokoju mogli zając się swoimi kontrolnymi rozmowami albo badaniami. Gerard nie znosił szpitali i unikał ich, jak tylko mógł. Na pewno będzie niepocieszny na samą myśl, że oto wylądował w miejscu tak bardzo przez siebie znienawidzonym. Jasne, akurat Oświata miała wspaniałych i doświadczonych lekarzy, to jednak mimo wszystko wolałby zacisze swojego domu, niż zacisze sterylnego szpitala, zapachu wstrętnych lekarstw, widoku igieł i całej reszty. Dobrze, że sen zmógł go na dłuższy czas. Co prawda miał prześwity tych rozmów, ale ciężko mu było cokolwiek z nich wywnioskować. Przespał nawet wyjście Jamesa, który pomógł starszemu łowcy. Gerard naprawdę nie rozumiał, dlaczego ten młodzieniec już wrócił. Powinien odpoczywać w domowym zaciszy, gdzie byłoby mu najlepiej. A z tego co wiedział, wciąż miał swój urlop, z którego dobrowolnie wrócił.
Godziny miały, a Gerard zaczął powracać do przytomności. Niestety nie było już Jamesa. Podświadomie uznał, że był to najzwyklejszy wytwór wyobraźni i uznał, że łowca w ogóle nie pojawił się u niego w domu. Jeszcze przed chwilą (a przecież nie wiedział, że spał przez długie godziny) James siedział na wolnym krześle obok łóżka Gerarda, by dotrzymać mu chociaż chwilowego towarzystwa. Zatem kto siedział obok, jeśli nie James? I tak miał w stosunku do niego dług wdzięczności. Zarówno za uratowanie życia Zacka w więzieniu, jak teraz uratowanie jego życia. Nie mógł mu nawet odpowiednio podziękować! Chyba poprosi Louisę, żeby zrobiła kolację dla nich w podziękowaniu. Nie wiedział przecież o tym, co ich łączyło ani tym bardziej o tym, że się rozstali. Louisa… Wspomnienie córki szybko go ostudziło i przebudził się, zadając o nią pytanie.
Gdy maska tlenowa została zsunięta, aby łowca mógł swoje powiedzieć, ten odczuł ból przy oddychaniu. Miał trudności, a dziwna obręcz ponownie zacisnęła się wokół jego serca. Najwyraźniej ów maska pomagała mu w oddychaniu, przypominając organizmowi, jak to się robiło. Ale nie powiedział nic medykowi, bowiem miał ważniejsze sprawy na głowie. Marcus i jego dzieci we Włoszech.
– Co… tu robię?
Skrzywił się, bo zupełnie nic nie pamiętał! Jak się tutaj znalazł?
– A co… z… Marcusem?
Może i nie powinien mówić, ale martwił się o niego. Został sam z dwójką wampirów krwi szlachetnej! W dodatku kulał.
– Louisa… i reszta… dzieciaków mogą być… w niebezpieczeństwie…
Jeden łowca nie poradzi sobie z Barabalem. Wiedział, jak stary szlachetny walczy i na ile go stać. Nawet Gerard miałby z nim trudności, a co dopiero zgraja dzieciaków, która uważała się za łowców i jeden, w miarę doświadczony, młody chłopaczek, który był ich opiekunem.
Jak się czuł? Zamilkł na chwilę, zastanawiając się nad odpowiedzią.
– Jakbym spadł z dziesiątego piętra, a moich zwłok przejechał kombajn.
Trochę humoru jeszcze nikogo nie zabiło. Acz kiedy chciał się zaśmiać, ból przeszył jego klatkę piersiową. Ciekawe czy ktoś mu wreszcie powie, że cudem uniknął zawału. A to dlatego, że dawno nie pił szlachetnej krwi. Całą jaką miał oddawał swojemu synowi.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr1 [parter] - Page 5 Empty Re: Sala Chorych nr1 [parter]

Pisanie by Gość Sob Sie 30, 2014 3:34 pm

Matabei zauważył, że zdejmując maskę tlenową, brak bezpośredniego tlenu do płuc utrudniał Gerardowi oddychanie. Przez maskę też można było mówić, więc po obejrzeniu aparatury, założył mu ją z powrotem. Niby wyniki wskazywały że jest wszystko dobrze, to jednak nie do końca tak było.
- Miałeś atak przed zawałowy. Na szczęście uniknąłeś najgorszego, dzięki szybkiej interwencji chłopaków.
Udzielił mu odpowiedzi a pytanie, ale zaraz zmarszczył brwi, widząc jego grymas na twarzy. Czyżby leki przeciwbólowe przestały już działać? Mogło tak być, skoro spał długie godziny. Matsushita więc podszedł do szafki na końcu sali, z której wyjął środek przeciwbólowy, zamierzając go podać Gerardowi dożylnie. Ze strzykawką wrócił do jego łóżka. Zawartość substancji wstrzyknął do wenflonu, aby wraz z kroplówką wpłynął do żył pacjenta.
Azel zaś w milczeniu przysłuchiwał się i obserwował. Wierzył, że Marcus sobie poradzi. Wie co robi, mimo iż czasami zdarzy się mu zrobić coś głupiego. Nie odzywał się więc.
- Spokojnie. Twoim zadaniem jest teraz wypoczywać i nie myśleć o problemach. - Powiedział ze spokojem Matabei.
- W przeciwnym wypadku zmuszony będę Cię reanimować, jeżeli dostaniesz znów zawału.
Dodał na pocieszenie albo ostrzeżenie, przed tym co może Gerarda spotkać albo nawrócić atak, jeżeli nie zacznie się relaksować i nie przestanie myśleć o zagrożeniu swoich dzieci. Marcus już zadba o ich bezpieczeństwo.
- Chłopak który Cię tu przywiózł zabrał wsparcie i zawrócił po dowódcę. Więcej wiary w ludzi. - Dodał w odpowiedzi na jego pytania. Może po tym będzie już spokojniejszy? Przekazał mu tyle ile wiedział. A sam nie zna w stu procentach sytuacji w Oświacie, rodzinach czy w mieście. Przyleciał tylko służbowo, wykonać przeszczep serca Azela a tu jak widać, pod jego opiekę wpadł  kolejny pacjent. Najwidoczniej zagości tutaj na dłużej.
Po wykonaniu swojej czynności, raz jeszcze spojrzał na aparatury, przyjmując do wiadomości słowa Gerarda. Ale jeszcze musiał o coś go zapytać.
- Boli Cię coś? Powiedz od razu, zanim lek zacznie działać.
Musiał to wiedzieć, by móc później przyjrzeć się dokładniej przyczynie bólu. Jeżeli była to klatka piersiowa, będzie to zrozumiałe. Prawie dostał zawału, ma poważną ranę, którą jednak udało się medykowi podleczyć na tyle, by nie zagrażała jego życiu, ale naruszona była poważnie. Mimo iż John miał go pilnować, to Gerard i tak swoje zrobił. A temu młodemu pewnie się już oberwało od swojego przełożonego. Od szlabanu go chyba ratował raport Jamesa i własne usprawiedliwienie ze spotkania wielkiego gada. No ale to osobny temat. Obserwacje przeniósł na ciało Gerarda, czekając na jego odpowiedź.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr1 [parter] - Page 5 Empty Re: Sala Chorych nr1 [parter]

Pisanie by Gerard Czw Wrz 04, 2014 12:59 pm

Gerard, a raczej jego organizm, z radością przywitał ponownie maskę tlenową. Tak, z nią czuł się znacznie lepiej, łatwiej mu się oddychało i przede wszystkim nie bolała go klatka piersiowa. Nic dziwnego, że nie do końca wszystko było w porządku. Prawie przeszedł przez zawał, a to wina tego, że dawno nie pił szlachetnej krwi. Jego ciało miało już sto dwadzieścia lat, nie dziwny się zatem na takie reakcje, gdy zostało nagle odstawione od wampirzej krwi. Wcześniej łowca przyjmował ją regularnie, teraz nie miał czasu na takie rzeczy. Zajmował się swoim synem, Oświatą i Testamentem. Nie mógł nawet przespać spokojnie całej nocy, by porządnie odpocząć! Zapłacił za to naprawdę wysoką cenę.
– Atak… przedza…wałowy?
Powtórzył w ślad za nieznajomym lekarzem. Zatrzepotał powiekami, wpatrując się w mężczyznę z niedowierzaniem. Odchrząknął zakłopotany i odwrócił od niego wzrok. Zawsze szczycił się doskonałym zdrowiem. Zerknął jednak nieufanie na środek, który lekarz trzymał w łapach. Nie znał go, nie ufał mu, proste.
– Co to… jest?
Zapytał podejrzliwie, ponownie marszcząc brwi. Jeśli lekarz mu wyjaśni, odpręży się i uspokoi I oczywiście pozwoli zrobić sobie zastrzyk.
– Gdyby… to było… proste, panie…?
Bardzo gustownie chciał się dowiedzieć, z kim miał do czynienia i komu zawdzięczał uratowanie życia. Połowę życia zawdzięczał Jamsowi, drugą temu panu w białym kitlu.
– Kiedy… mogę wrócić… do domu?
Od razu przeszedł do konkretów. Nie znosił szpitali, nawet tego tutaj w Oświacie. Z chęcią by stąd uciekł. Właściwe to dopiero teraz dostrzegł, że na sąsiednim łóżku leży jakiś młody mężczyzna. Tak, brawa dla Gerarda za szybki refleks…
– Tak… James. Sam nie… da rady.
Zamknął oczy, powracając na kilka chwil do więzienia. To, co przeżył ten chłopak… Potrząsnął głową. Ten lekarz nie zrozumie, ile odwagi i zawziętości włożył James w to, żeby wejść do tego domu i stanąć twarzą w twarz z Samuru. A teraz prawdopodobnie znów musi patrzeć w jego paskudną mordę.
– Tylko… klatka piersiowa… gdy oddycham… bez tego.
Uniósł ociężale dłoń, dotykając maskę tlenową. Miał wrażenie, jakby jego dłoń ważyła co najmniej dwie tony! Jeszcze trochę i poczuje się jak prawdziwy słoń… A potem ponownie osunął się w sen. Tak, wreszcie mógł porządnie wypocząć i się wyspać! Więc skorzystał z tej możliwości nieświadomie.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr1 [parter] - Page 5 Empty Re: Sala Chorych nr1 [parter]

Pisanie by Gość Czw Wrz 04, 2014 9:16 pm

- Tak. Twoje serce przestało otrzymywać krew z powodu zamknięcia się tętnicy wieńcowej. Na szczęście nie zamknęła się dosłownie skoro przeżyłeś. Przyczyną mógł być silny szok, zdenerwowanie bądź inne czynniki.
Odpowiedział mu z wytłumaczeniem medycznego punktu widzenia i tego, co sam widział ratując jego życie.
Później przygotował lek, chociaż pytanie ze strony Gerarda go trochę zaskoczyło. Czyżby nie ufał lekarzom? Na to wygląda.
- Środek przeciwbólowy.
Jeżeli Gerard przyjął do wiadomości co zostanie mu podane i wyraził na to zgodę, Matabei wstrzyknął mu owy środek, aby ten mógł spokojnie oddychać i spać. Dało się co prawda zauważyć, że oddychanie przez maskę tlenową mu dużo lepiej pomagało, niż bez niej. Zobaczy się jak będzie później.
- Doktor Matabei Matsushita. Panie Trizgane. Jestem kardiologiem i kardiochirurgiem.
Przedstawił się z lekkim uśmiechem, po czym sięgnął po jego kartę pacjenta by zapisać gdzie Gerard odczuwa jeszcze bóle. Klatkę piersiową przebadają, więc Matabei będzie miał to na uwadze.
- Dopiero co Pan został do nas przywieziony, więc nie prędzej jak za tydzień. Jeżeli wszystko będzie dobrze. Póki co, ma pan sąsiada, więc nie będziecie się nudzić.
Pocieszył jednego i drugiego, na to Azel się lekko uśmiechnął. W przeciwieństwie do Gerarda, przywykł do szpitali, jako że niemal większość życia w nich przebywał.
- Proszę się odprężyć i nie denerwować. W przeciwnym razie poleży Pan tutaj dłużej.
James sobie poradzi. Właściwie to jeszcze Gerard nie wie, że jest już po wszystkim. Ale dowie się. Na pewno ktoś przyjdzie go o tym poinformować. Matabei chciał zadać mu jeszcze jedno pytanie, ale Gerard ułożył się do snu. Zatem westchnął , odkładając na miejsce jego kartę pacjenta.
- Gdyby coś się działo. Daj znać. Piloty działają bez problemu.
Rzekł do Azela, po czym pomachał mu i opuścił salę chorych.


[z/t Matabei]
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr1 [parter] - Page 5 Empty Re: Sala Chorych nr1 [parter]

Pisanie by Gerard Sob Wrz 20, 2014 12:36 pm

Słuchał uważnie słów lekarza, choć niewiele mu to mówiło. Tętnica wieńcowa? Co to w ogóle jest? Gdzie to jest? Człowiek posiada w ogóle jakieś żyły o takiej nazwie? Dobrze chociaż, że Matabei przez cały swój wykład nie używał naukowego nazewnictwa, bo już w ogóle nic by nie zrozumiał! Był jedynie wściekły, że został uziemiony w szpitalu, przykuty do łóżka, pozbawiony akcji i zamknięty w białym pomieszczeniu. Cóż, przynajmniej była klamka i okna. Szkoda tylko, że dało się czuć silną woń leków i innych medycznych specyfików. Łowca zamiast się relaksować i odpoczywać, denerwował się faktem, że musi spędzić kilka dni w tym łóżku. Nie znosił nic nie robić! Był łowcą, powinien być ciągle w akcji, a nie leżeć bezczynnie w łóżku i gapić się bez celu w sufit. Teraz już przynajmniej wiedział, że emerytura na nic mu się nie przyda! Zanudziłby się na śmierć. Całe jego życie pełne było gwałtownych zwrotów akcji, krwawych potyczek z wampirami i ze śmiercią. Gdyby miał teraz resztę życia spędzić w samotnie – czyli domu, dostałby pierdolca. Musiałby coś robić! Pewnie zacząłby trenować nowe sztuki walki, bo na pewno nie nadawałby się do studiowania alchemii czy magii, by później swoją wiedzę przekazywać uczniom.
Skoro był to środek przeciwbólowy, nie miał nic przeciwko, by lekarz mu go podał. Nie oponował, a pozwolił zrobić sobie zastrzyk. Może uśnieży to jego ból? Sam nie wiedział, co dokładnie go boli. Nie czuł przecież bólu, nie licząc klatki piersiowej. Czuł się nawet bardzo dobrze! Mógłby zostać już dziś wypisany ze szpitala i skakałby z radości aż do sufitu, ale nie miał chyba na co liczyć.
– Aha. A ja mordercą wampirów.
Stwierdził pół żartem pół serio. Naprawdę ta cała sytuacja zaczynała go przytłaczać i denerwować. Wciąż nie wiedział, co się stało z Marcusem i Jamesem. Nie zdobył nawet krwi dla Zacka. O to też się na siebie wściekał! Naprawdę nie cierpiał tej bezczynności.
– Za tydzień?! Pan raczy żartować. Czuję się bardzo dobrze. Pierdolca dostanę w tym zamknięciu, przykuty do łóżka…
Już zaczynał marudzić, a leżał tutaj może od kilku godzin. A co jeśli mięśnie mu się odleżą i straci swoją kondycję?! O nie, nie mógł na to pozwolić. Poczeka, aż ten lekarz opuści salę, wstanie i po prostu opuści Oświatę! Nie wytrzyma zbyt długo tutaj.
– Nie zamierzam… leżeć tutaj… dłużej… niż dzień…
Mówił już sennie. Najwyraźniej te środki były naprawdę silne, bo znów zapadł w sen. Spał pewnie z kilka godzin, ale gdy tylko się obudził ponownie, szlag znów zaczynał go brać! Rozejrzał się dookoła, wyraźnie niepocieszony. I zerknął na Azela. Nie kojarzył go. Był łowcą?
– Nie jesteś łowcą, prawda?
Odrzucił kołdrę, która okrywała jego ciało. Zadarł do góry swoje szpitalne odzienie, by zerknąć na ranę na klatce piersiowej. Praktycznie w ogóle jej nie było, a faktem, że może pozostać mu blizna w ogóle się nie przejmował. Jedna w tę czy w tę nie robi mu już żadnej różnicy. Zaczynał odpinać te cholerne ustrojstwa od swojego organizmu, by móc następnie wstać.
– Nie znoszę szpitali.
Rzucił do mężczyzny obok, zerkając na piloty, które leżały obok łóżek. Jeśli Azel będzie chciał kogoś powiadomić, to Gerard będzie zmuszony go powstrzymać. Tyle że jak? Nie może przecież użyć na biedaku siły ani odebrać mu pilota z zasięgu ręki, gdyby z jego stan nagle się pogorszył, a nie miał jak kogoś zawiadomić. Westchnął rozdrażniony, bo czuł się jak jakiś uciekinier.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr1 [parter] - Page 5 Empty Re: Sala Chorych nr1 [parter]

Pisanie by Gość Nie Wrz 21, 2014 5:37 pm

Dobry humor Gerarda widocznie nie opuścił, pomimo nieprzyjemnej sytuacji i doświadczenia, przed zawałowego. Teraz jego obowiązkiem jest leżeć i odpoczywać. Jednakże Matabei nie był zadowolony z jego reakcji.
- Lepiej dla Pana jest dostać pierdolca, niż trafić do trumny.
Niby odpowiedział mu z żartem i ironią, to jednak mówił szczerze i z ostrzeżeniem w głosie. Jego stan nie pozwalał na opuszczenie łóżka i skrzydła medycznego zaraz po zawale.
- To że Pan poczuł się dobrze, to wina leku przeciwbólowego.
Wytłumaczył i dał tym samym do zrozumienia, że jak lek przestanie działać, ból powróci na nowo. W dodatku Gerard miał problemy z oddychaniem. Więc tym bardziej nie wolno mu opuszczać tego pomieszczenia.
Po tej rozmowie i przebadaniu obu panów, Matabei zostawił ich samych. Również i Azel skorzystał z tej chwili i zdrzemnął się na te kilka godzin. Być może nawet obudził się wcześniej od Gerarda.
Słysząc pytanie w swoim kierunku, spojrzał na Trizgane.
- Nie jestem.
Odpowiedziałby więcej, ale nie zrobił tego, obserwując czynności wykonywane przez Gerarda.
- Co Pan wyprawia? Nie wolno Panu wstawać.
Od razu rzucił w jego stronę pytania, podnosząc się do siadu, ale powoli, by nie naruszyć rany pooperacyjnej. On w przeciwieństwie do niego ma w sumie trochę gorzej, bo jest po operacji. To jednak nie znaczy, że Gerard po zawale może sobie pozwalać na wszystko.
Odpięcia od aparatur wprowadziło maszyny w pisk alarmujący o zgonie pacjenta. Chyba tego Gerard nie brał pod uwagę. Azel widząc to, od razu sięgnął po pilota z zamiarem wezwania lekarza. Nie znają się, ale nie mógł pozwolić by ten człowiek aż tak naraził swoje życie. Na pewno któryś z lekarzy przyjdzie tutaj. Jeżeli zaś Gerard postanowi go powstrzymywać, może dojść do najgorszego... A Azel jest bardziej od niego osłabiony.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr1 [parter] - Page 5 Empty Re: Sala Chorych nr1 [parter]

Pisanie by Marcus Namikaze Nie Wrz 21, 2014 5:44 pm

Po załatwieniu ważnych spraw, Marcus postanowił odwiedzić Gerarda i pokazać się mu, że jakoś wyszedł cało z jego domu i wampirzego towarzystwa. Zapewne na słowa kogokolwiek nie uwierzy, jeżeli nie zobaczy. Znał go trochę i osobiście chciał go także uspokoić iż jego dzieciom nic się nie stanie.
Zmierzając korytarzem, minął gabinet medyczny i ruszył dalej. Wtem usłyszał dźwięk aparatury, który mu był za bardzo dobrze znany. Jeżeli to byłaby prawda, że ktoś umarł, to miał teraz obawy kto. Azel czy Gerard? Nie zastanawiając się, kulejąc, szybkim krokiem przemierzył dalszą część korytarza i niemal wparował do sali chorych. Prawie pobladł, ale jak zobaczył dwie żywe istoty, to mu mocno ulżyło.
- Pogięło Was? Myślałem że odjechaliście na tamten świat.
Wszedł powoli już pełny wewnętrznego spokoju, że nie będzie musiał na dzień dobry odprawiać pogrzebów. Sam nie znosił być przykutym do łóżka, lecz dla Gerarda było to teraz wskazane. Dzień dwa powinien poleżeć i odpoczywać.
Niezależnie od tego, czy Gerard się opanował i odpowiedział Marcusowi, do sali nagle wbiegł Matabei. Zostawić tego pacjenta na parę godzin przytomnego widocznie nie można. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i czekał na wyjaśnienia.
Marcus Namikaze

Marcus Namikaze
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka A
Znaki szczególne : Tatuaż głowy niedźwiedzia na lewym ramieniu. Opaska zasłaniająca prawe oko.
Zawód : Łowca Wampirów (były dowódca) / Informator / Mechanik samochodowy
Status Łowcy : Doświadczony
Pan/i | Sługa : Sługa: Samuru
Magia : Runy (podstawowy).


https://vampireknight.forumpl.net/t202-marcus-namikaze#228 https://vampireknight.forumpl.net/t203-marcus-namikaze#230 https://vampireknight.forumpl.net/t1644-dom-marcusa

Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr1 [parter] - Page 5 Empty Re: Sala Chorych nr1 [parter]

Pisanie by Gerard Nie Paź 05, 2014 11:35 am

Westchnął zrezygnowany. Ten nowy lekarz w Oświacie, nawet jeśli tylko chwilowo tutaj zabawia, jest chyba nieprzekupny. Tak łatwo Gerard nie przekona go chyba o tym, żeby wypisał go ze szpitala i to najlepiej następnego dnia. Dziś jeszcze mógłby sobie pospać i porządnie wreszcie się wyspać. Nie miał przecież na to czasu! Ciągle w tym mieście coś się działo. W ogóle nie zwracał uwagi na to, że jego stan naprawdę jest ciężki. Otarł się o śmierć! A Gerard… cóż, bagatelizował to. Wychodził chyba z założenia, że skoro wampirom nie udało się go dorwać, to nie pokona go nawet zawał serca i Śmierć!
– Czyli nie mogę liczyć na to, że jutro mnie pan stąd wypisze, prawda?
Jęknął i stęknął niezadowolony, poddając się. No, przynajmniej na razie, bo później przecież zacznie kombinować, jak stąd uciec w trybie natychmiastowym! Pożegnał lekarza spojrzeniem, odprowadzającym go aż do samych drzwi, które zamknęły się za nim.
– Utknęliśmy tutaj. Rety, nie drażni Cię leżenie w miejscu i nic nie robienie?
Zapytał młodszego mężczyznę, którego nie znał. Potwierdził nawet jego przypuszczenia, że nie był łowcą. Powinien się cieszyć. Taki zawód jest naprawdę trudny. Nie raz sprawia, że ktoś wyzionie ducha. I to niekoniecznie tylko w przenośni.
– Nie zamierzam tutaj gnić i czekać, aż burmistrz sprawi, że miasto i jego mieszkańcy, padną mu do stóp.
Zatem zaczął się zbierać ze swojego wyrka, choć wcześniej grzecznie udzielił odpowiedzi nie-łowcy. Poniekąd mu zazdrościł, ale nie przyznawał się do tego nawet przed samym sobą. Zerknął na siedzącego Azela i skrzywił się. Ten tym bardziej nie powinien wstawać. Był blady i kruchy tak bardzo, jakby byle podmuch wiatru mógł go zdmuchnąć z powierzchni ziemi!
Gerard przeklął pod nosem, gdy aparatury „zawyły”. Pewnie zaraz ktoś wpadnie do pomieszczenia i tyle będzie z jego ucieczki. Łowca szybko spojrzał na Azela, który trzymał w dłoni pilota i powoli pokręcił przecząco głową. Nie zamierzał używać na nim siły, bo to mogłoby go zabić.
– Te wampiry mogą dorwać się do moich dzieci. Jeśli czegoś nie zrobię…
Tak, tym też musiał się zająć! Bał się, że opiekun-łowca, który pojechał z dzieciakami jego i Marcusa może sobie nie poradzić z Barabalem. A gdyby był z nim jeszcze Samuru, to już w ogóle… Musiał ściągnąć ich z powrotem i to jak najszybciej. A wiadomo, że ojcowie wolą robić wszystko własnoręcznie… Zatem zagrał na uczuciach Azela, o ile ten oczywiście sobie na to pozwolił.
Właśnie w tym momencie pojawił się Marcus! Gerard spojrzał na niego i jeden z ciężkich kamieni spadł mu z serca. Tak, teraz pozostały tylko dzieci i Samuru.
– Pociąg do zaświatów się spóźnia, więc nie mieliśmy okazji do niego wsiąść…
Tak, Gerard i jego poczucie humoru! Zaraz wpadł także Matabei i Gerard nieco podupadł.
– No tak, teraz to już na pewno nigdzie nie pójdę.
Uwalił się na swoim łóżku, potulnie. Jakby czekała go kara śmierci!
– Udało Ci się stamtąd wyjść bez szwanku? Co z Samuru? Teraz to pewnie nie odda tej swojej zawszonej krwi.
Warknął przez zęby, wściekły na siebie, że zasłabł w takim momencie. Dość kluczowym.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr1 [parter] - Page 5 Empty Re: Sala Chorych nr1 [parter]

Pisanie by Gość Wto Paź 07, 2014 6:50 pm

Matabei nie był przekupny. Może nawet i gorszy od Yutaki, jak to niektórzy mogą ocenić, jeżeli poznali dobrze jednego i drugiego Matsushitę. A nie wiadomo jeszcze jaka jest pozostała część tej rodziny. Tak więc Gerard, nie miał co liczyć na szybsze opuszczenie szpitala. Dopóki jego stan nie będzie bardzo dobry.
- Nie może Pan na to liczyć.
Odpowiedział mu doktor wprost i nie zamierzał z nim prowadzić dalej tej rozmowy. Nie puści go i koniec. Musi leżeć. W dodatku miał problemy z oddychaniem. To jak on chce funkcjonować normalnie i to zaraz po ataku przed zawałowym? Odpoczywać ma!
Gdy został sam z Azelem, mogli trochę porozmawiać. A pytania Gerarda nie były dla niego dziwne.
- Prawie całe moje zycie to szpital. Przywykłem. Zawsze można jakąś książkę poczytać. Czas szybko wtedy upływa.
Odpowiedział ze spokojem, przyglądając się sąsiadowi z łózka obok. To powinno wystarczyć Gerardowi, jakim jest Azel pokrzywdzonym człowiekiem przez los, który chce ukrócić mu życie, kiedy ten chce dalej żyć.
- Dlaczego nie zostawi Pan tego dowódcy albo towarzyszom? Więcej zaufania... Pan nie podoła wszystkiemu sam.
Teraz to i Azel zaczynał się powoli denerwować, widząc co ten mężczyzna wyprawia. Przez to i jego aparatura zaczęła powoli pikać aż na nią spojrzał. Musiał uspokoić nerwy i wziął parę wdechów, co sprawiło że jego aparatura się uspokoiła, ale Gerarda zwiastowała już jego zgon. To już Azel nie musiał używać pilota. Trizgane sam zawołał lekarza. I jak widać, dodatkowo Marcusa. Czerwonowłosy nie odpowiedział Gerardowi, tylko spojrzał na Marcusa a później na doktora. Westchnął i położył się ostrożnie, czując duża ulgę. Leżenie mu jednak służyło i nie szkodziło jego organowi. Tak więc na chwilę obecną wyłączył się z rozmowy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr1 [parter] - Page 5 Empty Re: Sala Chorych nr1 [parter]

Pisanie by Marcus Namikaze Wto Paź 07, 2014 6:52 pm

Marcusowi to nawet dwa kamienie spadły, kiedy okazało się, że alarm o czyjejś śmierci jest fałszywy. Bo inaczej straciłby kuzyna i albo przyjaciela. A tego nie chciał. I jeden i drugi byli dla niego bliscy. Także żartobliwy komentarz Gerarda uznał jako jego dobry stan zdrowia, przez co się uśmiechnął lekko.
- Widać że już z Tobą dobrze. Ale cyrk to odwaliłeś niezły.
Teraz sobie żartują, ale godziny temu to była niemal tragedia. W dodatku wampiry miały bardzo dobry moment na zlikwidowanie Gerarda i kto wie, czy i nie Marcusa. Nie wspominając też o tym, że na miejscu był James i John.
Marcus podszedł bliżej, lecz stanął za łóżkiem Azela. Musiał i jego zobaczyć, choć ten wyglądał na prawdę słabo. Dopiero co po operacji. Za to Trizgane nie zamykała się gęba. Matabei podszedł do niego i podłączył ponownie do aparatury, żeby przestała piszczeć. Sprawdził jej działanie a po chwili zajrzał do Azela.
- Tak udało. Skończyło się na rozmowie. Gdyby nie było tego... Baribala to Samuru rzuciłby się na mnie.
Trochę przekręcił imię tego starszego szlachetnego, ale to wina tego że tak szybko nie spamiętał. A to tylko jedna literka.
- Jak wyzdrowiejesz, skontaktują się z Tobą. Więc może jest jeszcze szansa.
To musiał mu przekazać, by go uspokoić. A że Gerard był wściekły, Matabei spojrzał na niego ostro.
- Opanuj nerwy, albo ten Twój pociąg przyjedzie szybciej niż myślisz.
Za chwilę spojrzał na Marcusa i podszedł do niego.
- Masz kajdanki? - Zapytał dowódcę.
- Tak, mam. - Nie bardzo wiedział po co ta informacja doktorowi.
- Dawaj. - Matsushita nie żartował. Samym spojrzeniem niemal żądał tych kajdanek. Marcus nie bardzo wiedział po co temu te kajdanki, ale zaczął wyjmować z ekwipunku.
- Mogę wiedzieć po co są doktorowi potrzebne?
Zapytał, ale Matabei nie odpowiedział. Tylko jak zobaczył kajdanki, zabrał Marcusowi i wrócił do Gerarda. Zakuł mu lewą rękę w jedną bransoletę, zaś druga część kajdanek zapięta została przy poręczy łóżka. Takie boczne wystające, co by pacjent nie zleciał z łóżka.
- Jeżeli zobaczę, że go nie ma. Będziesz odpowiadać za jego życie.
Rzekł z surowością Matabei w stronę Marcusa. Bo wiedział, że ten ma kluczyki. I jeżeli uwolni Trizgane, może sam ponieść konsekwencje.
Dla doktora było na tę chwilę wszystko. Gerardowi założył ponownie maskę tlenową, jeżeli miał nadal problemy z oddychaniem. Chyba że jej nie zdejmował, to pewnie planował opuścić skrzydło szpitalne wraz z butlą. Matabei zostawił panów samych w sali.
Marcus nie ukrywał zaskoczenia, widząc co Matabei zrobił. Już współczuł chłopakom, że są pod opieką takiego człowieka.
- Nie chciałbym być na Waszym miejscu. - Skomentował dowódca, kiedy lekarz zostawił ich już samych. Spojrzał na Azela, po czym na Gerarda.
Marcus Namikaze

Marcus Namikaze
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka A
Znaki szczególne : Tatuaż głowy niedźwiedzia na lewym ramieniu. Opaska zasłaniająca prawe oko.
Zawód : Łowca Wampirów (były dowódca) / Informator / Mechanik samochodowy
Status Łowcy : Doświadczony
Pan/i | Sługa : Sługa: Samuru
Magia : Runy (podstawowy).


https://vampireknight.forumpl.net/t202-marcus-namikaze#228 https://vampireknight.forumpl.net/t203-marcus-namikaze#230 https://vampireknight.forumpl.net/t1644-dom-marcusa

Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr1 [parter] - Page 5 Empty Re: Sala Chorych nr1 [parter]

Pisanie by Gerard Nie Paź 12, 2014 8:38 pm

Gerard wolał nie oceniać, który jest lepszy, a który gorszy. Wiedział, że obaj wykonują świetnie swoją pracę i to się liczyło dla pacjenta. Dla tych, którzy uczą się pilnym okiem któregoś z Matsushitów, różnicę pewnie to stanowi. Jednak nic nie poradzi na to, że po prostu nienawidził przesiadywać w szpitalu i nie było to coś, do czego byłby w stanie przywyknąć.
Łowca spojrzał na towarzysza szpitalnej niedoli. Większą część życia spędził w szpitalu?! Zamrugał kilkakrotnie powiekami, nie mogąc w to wręcz uwierzyć! Nie mieściło mu się w głowie, jak można wytrzymać w zamknięciu, w budynku, w sztucznym świetle, w jednolitym otoczeniu i w bieli, nie dostając bzika?
– Zwariowałbym. Od małego przywykłem do ciągłego ruchu, treningi, rywalizacja z bratem, towarzyszenie ojcu, uczenie się od starszych i doświadczonych łowców. Więc teraz wizja spędzenia co najmniej tygodnia w szpitalu, w łóżku, doprowadza mnie do szewskiej pasji.
Panowie mieli różne życia. Gerard nudził się przy lekturze, a to dlatego, iż nigdy nie potrafił usiedzieć pięć minut na miejscu. Nie wspominając już o nauce… Czytanie wydawało mu się bezproduktywne i marnujące ludzki, cenny czas.
– Bo obecnemu dowódcy nie ufam. To Marcusowi powierzyłbym z zamkniętymi oczami swoje życie i życie swoich dzieci.
Czy Azel wiedział, że Oświata zmieniła już swojego dowódcę? To właśnie Marcusowi ufał bezgranicznie, a nie Christianowi. Nie miał nic do tego łowcy, bo wykonywał doskonale swoją pracę, ale nie mógł być pewien, co stanowi dla niego priorytet. Garstka dzieciaków czy wymierzenie kary dla winnych wampirów bądź uratowanie innych ludzi. Dlatego chciał jak najszybciej samodzielnie zająć się sprawą swoich dzieci. Oby tylko nie dowiedziały się o jego stanie. Im mniej wiedzą, tym lepiej dla nich. A przecież nie wybierał się jeszcze na tamten świat.
– Chciałem się stąd jedynie wydostać. Nie nadaję się na leżenie w jednym miejscu.
Uskarżył się, rzucając przyjacielowi porozumiewawcze spojrzenie.
Tak, wampiry miały świetną sposobność na zabicie swoich największych wrogów, którzy ciągle im uprzykrzali życie. A mimo tego nie zabili ich. Dlaczego? Możliwe, że taka sposobność już więcej się nie powtórzy. Dlaczego zatem okazali im łaskę?
Gerard musiał się poddać (tymczasowo) i pozwolić lekarzowi na ponowne podpięcie do aparatury. Przyglądał się poczynaniom Matabeja, zastanawiając się, czy udałoby mu się po prostu wyłączyć aparaturę i zwiać ze szpitala!
– Wbrew pozorom Barabal jest rozsądny. Był głową rodu, ale po oddaniu stanowiska Samuru, zniknął. Teraz nagle powrócił. Nie wiem dlaczego. Może przygląda się poczynaniom młodzika? No wiesz, albo go uczy, albo, co lepsze dla nas, chce odebrać mu status głowy rodu i ponownie stanąć na piedestale rodu Kuroiaishita. Nie wiem jednak, który byłby gorszy. Na pewno z Barabalem da się dojść do porozumienia.
Myślał na głos, martwiąc się przyszłością syna oraz całego miasta.
– Ależ doktorze, jestem spokojny, jak babcia na kolecie…
Nie spodobał mu się jednak komentarz odnośnie do kajdanek. Spojrzał to na jednego to na drugiego, poruszywszy się niespokojnie. Jakby przeczuwał, że zaraz zdarzy się coś nieprzyjemnego. I to dla niego! A gdy ten zaczął się przybliżać do Gerarda, łowca usiadł gwałtownie i jeśli doktor nie zatrzyma się, białowłosy po prostu wyskoczy z wyrka, a wszelkie igły wyszarpnie ze swojego ciała.
– Jestem zdrowy na umyśle i nie ma pan żadnego prawa skuć mnie kajdankami! Nie zastępcę dowódcy!
O tak, zasłaniał się wszystkim, co tylko mógł. Ba! Brzmiało to nawet jak rozkaz. Nie da się zakuć dobrowolnie. Po jego trupie, o!
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr1 [parter] - Page 5 Empty Re: Sala Chorych nr1 [parter]

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 5 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach